Ignacy Czuma
Państwo sowieckie Państwo sowieckie rozwinęło w swej strukturze te pierwiastki, które działając rozkładająco na społeczeństwo i człowieka w wieku XIX i początku XX, wymagały właśnie usunięcia i wykreślenia a nie rozkwitu i rozpanoszenia się. Sowietyzm te gnijące elementy przyjął za swoje, uznał za rzecz godną realizowania kosztem najbardziej zbrodniczych i niedorzecznych ofiar oraz zniszczenia. Ponieważ Rosja carska była państwem różniącym się np. od III republiki swym związkiem z religią, sowiety pośpiesznie wyrównały ten odstęp, wprowadzając rozdział Kościoła od państwa, by następnie zrobić dalsze etapy, już na Zachodzie wprowadzone. A więc całkowite usunięcie Boga z życia publicznego, usamodzielnienie państwa pod względem samowystarczalności moralnej (państwo samo decyduje o swojej moralności), usunięcie Boga ze szkoły (laicyzacja szkoły), usunięcie Boga z zawodów, usunięcie Boga z rodziny (śluby cywilne jako obowiązujące), konfiskata mienia kościelnego, konfiskata kościołów itd. Po tym wyrównaniu frontu z Zachodem państwo sowieckie idzie krok dalej, a mianowicie wszelkimi najbardziej zbrodniczymi sposobami wydziera człowiekowi z duszy Boga. Utrudnia wynajmowanie kościoła, śledzi i denuncjuje ludzi religijnych, prześladuje, zabija i torturuje duchowieństwo, propaguje środkami państwowymi bezbożnictwo, a raczej walkę z Bogiem i religią Po okresie poprzednim, który urzeczywistniła cywilizacja państwowa europejska, wypędzenia Boga z życia społecznego, państwowego, robi się ostatni krok w celu wydarcia człowiekowi z duszy Boga. Państwo sowieckie przestaje być dobrem osobnego i wysokiego gatunku. Wiek XIX uczynił z państwa narzędzie dla partii, narzędzie dla lóż masońskich, narzędzie dla plutokracji; państwo sowieckie staje się narzędziem dyktatury garści inteligentów, o wielkim odsetku żydowskim, nad wielomilionowa masą narodowości podległych państwu rosyjskiemu. Państwo staje się narzędziem „ucisku” – pozornie dyktatury proletariatu, w gruncie rzeczy początkowo pozornie dyktatury partii, w gruncie oligarchii, a ściślej jednostki (Lenin, Stalin). Dyktator i despota ubiera się w szatę dyktatury warstwy robotniczej. Państwo sowieckie nie skupia ludzi ale niszczy, różni i kłóci. Państwo to nie buduje duchowo lecz rujnuje, zabija i poniewiera. Ta nikczemna rola, którą bolszewizm wyznacza państwu, jest o tyle wstrętna, iż zapowiada się zniszczenie i obumarcie państwa (Lenin). W miarę rozwoju wypadków, gdy staje się coraz oczywistszym, iż pierwotne miraże społeczeństwa zgodnego, „bezklasowego”, harmonijnego, i nie rządzącego przez ludzi ludźmi, lecz tylko rzeczami, stają się coraz krwawszą ironią, przedłuża się życie państwa, wyznacza się mu dłuższe jeszcze i bezterminowe trwanie i formy, (raczej tylko pozory, a jednak i pozory pociągają) państwa, którego państwo sowieckie miało być zaprzeczeniem (demokracja, wybory o wielu przymiotnikach, konstytucja, władza prawodawcza, wykonawcza i sądowa, prawa i obowiązki obywatelskie itd.). Państwo sowieckie nie uznaje prawa moralnego nad sobą, dlatego skazane jest jak i państwo XIX wieku na jedyne skuteczne oparcie, jakim jest przymus i przemoc. Przymus i gwałt, powszedni i ponury chleb państwa sowieckiego, wyniesione na szczyt ludzkich spraw, stały się pierwszą i jedyną podstawą społecznego i państwowego życia. Nie więź duchowa, nie więź moralna, lecz krwawy i okrutny przymus. Skoro element celu moralnego i porządku moralnego został krwawo wykreślony, wola znowuż występuje na plan pierwszy, fantastycznie spotęgowana w swojej roli, zlewająca się z przymusem i gwałtem. Nie ma żadnych moralnych hamulców dla przymusu i przemocy. Wola ma swobodę okrutną jak to widzimy, wyzyskiwaną i nadużywaną. Potworne dziwactwa cezarów rzymskich wydają się niewinną zabawką wobec tego niesamowitego i okrutnego wyuzdania woli państwa sowieckiego. W tych warunkach ani na chwilę nie można się dziwić nieprawdopodobnym, co do rozmiarów, eksperymentom dokonywanym na życiu, krwi i straszliwym pocie oraz poniżeniu i sponiewieraniu człowieka. Wola rozigrana i żadnym hamulcem moralnym nie temperowana, mająca do swej dyspozycji bezmiar państwowego przymusu, nie krępuje się też rozumem, który zaszedł na odległy plan i miejsce. Wiek XIX wytworzył typ głowy państwa od ceremonii i aktów rejentalnych, (przejazdy po kraju, otwieranie wystaw, załatwianie nominacji rządu narzuconego przez partie, przyjmowanie dyplomatów itd.). Państwo sowieckie tę martwą instytucję jeszcze bardziej zniwelowało. Kolegium jest najwyższym punktem ustroju, a te ceremonialne funkcje załatwia jedna z osób tego kolegium. Najwyższa władza faktyczna spoczywa gdzie indziej, tak samo jak w parlamentarnej republice. Fakty zatem mówią co innego, niż formalne zapowiedzi. Państwo sowieckie miało faktyczną monarchię od 1917 roku (Lenin), monarchię absolutną – od czasów Stalina mamy monarchię despotyczną – w najbardziej wynaturzonej i cynicznej formie. Wiek XIX wypracował całe rusztowanie kunsztu partii. Jest to adwokat dobrze płatny, bo dąży do władzy, adwokat bezwstydny i wyłączny. Nikt poza partą nie rozumie tak wybornie dobra tych, których ona reprezentuje, czy to warstwy, czy dobra powszechnego narodu, nikt poza nią nie ma tytułu do reprezentowania całości społeczeństwa czy tegoż odłamu. Partia żyje kłamstwem, obiecuje wiele, daje mało, nie ma środka, którego by nie użyła, by się utrzymać przy władzy, lub innych od władzy odpędzić, zohydzając wrogów i ich czyny, idealizując swoich i swoje czyny. Partia wytworzyła całą wielką sztukę zdobywania zaufania i utrzymywania się przy nim, wcisnęła się do zawodu, do gminy, do urzędu, często nawet do sądu, nawet do armii, tocząc jak rak te instytucje. Państwo sowieckie wyrosło na partii, a partia tuczyła się i tuczy państwem. Zwichnięcie struktury moralnej państwa ułatwiło to zadanie. Ale partia jest z kolei podnóżkiem dla konkretnych całkiem ludzi. Gdy się z jej pomocą utrwalą, partia jak i państwo staje się dla nich biernym narzędziem. Tak też tej chwili wyglądają rzeczy w państwie sowieckim i wszędzie tam, gdzie utrwali się partia i zwyrodnieje ostatecznie. Wiek XIX odebrał państwu Boga. Odebrał zatem miarę oceny człowieka, gdyż bez Boga człowiek jest znikomym zwierzęciem. Człowieka cenić należy według tego czym jest. Gdy tylko przemijającym zwierzęciem, cenna jest inna, gdy trwałą wieczną osobowością, ocena rzecz prosta zupełnie inaczej wypadnie. Bolszewizm podchwycił tę koncepcję skarlenia człowieka, którą przygotowali inni na Zachodzie (materializm, darwinizm i pozytywizm) i dał tej koncepcji okrutny wyraz. [...] Państwo straciwszy busolę moralną wytwarza samo moralność. Jaką? Wyzysk „rekina” kapitalistycznego i bezwzględność, „żelazne” prawa ekonomiczne wieku XIX, tak jaskrawo skierowane przeciw godności, wartości, podmiotowości i osobowości człowieka, stały się znowu drobiazgiem w porównaniu z tym wyzyskiem okrutnym człowieka, robotnika i rolnika przez państwo – przedsiębiorcę Niewola ekonomiczna w kapitalizmie, przetworzyła się w potworną już niewolę ekonomiczno-pańszczyźnianą człowieka w państwie sowieckim (kolektywizacja, stachanowski system itd.). Sprawiedliwość społeczna poniewierana już w systemie państwa XIX w., ginie doszczętnie w państwie sowieckim. Gdyż odwrócenie się od Boga i Jego Prawa pogrąża człowieka w nieświadomość co do tego, co w istocie rzeczy jest sprawiedliwym a co niesprawiedliwym. Miłość człowieka do człowieka w swej rzetelnej skali i wartości płynie z miłości do Boga i w Bogu szuka najpewniejszej miary i sprawdzianu. Gdzie nie ma miłości, tam rośnie nienawiść, symbol państwa sowieckiego. Państwo sowieckie wypędzając Boga z życia społecznego i z życia pojedynczego człowieka traci orientację w zakresie porządku wartości ludzkich. Już wiek XIX przesunął z tej samej przyczyny dobra materialne na plan pierwszy. Państwo sowieckie pójdzie jeszcze dalej tym szlakiem. Ludności wskazuje się rzeczy materialne, jako pierwszy życiowy walor i cel. Państwo sowieckie nie uznaje szerokiej rozpiętości dóbr autonomicznych: miłość Boga u ludzi, miłość ojczyzny (od niedawna zaczyna się powrót do niej), miłość rodziny itd. Orientacja materialistyczna bowiem doprowadza do mechanizacji i standaryzacji zjawisk życia społecznego, ich ujednolicenia, a raczej używając języka hitlerowskiego do „zgleichszaltowania”. Świat przyzwyczaił się do kłamstwa, które tak obficie rozkrzewiło się w życiu publicznym. Nauczyliśmy się jednak odcyfrowywać prawdę, którą poprzez dekorację można przy pewnym wysiłku wydobyć; „demokracja”, „wola ludu”, „walka o pokój” itd. jako ozdobne przyciągające słowa kryjące prawdę przykrą i bolesną. Ale świat nie zna państwa, które by żyło tak powszechnie i tak wytrwale, na każdym bodaj kroku, kłamstwem w jego potwornych wprost wymiarach, jak sowieckie. Na rusztowaniu tych wyzywających fałszów wybudowane jest sowieckie państwo. Przejdźmy niektóre punkty ważniejsze. „Rady delegatów robotniczych, włościańskich itd. stanowią polityczną podstawę sowieckiego związku”. W istocie te rady nie mają żadnego istotnego, prócz pozornego znaczenia. „Cała władza należy do pracujących”. Tymczasem tzw. pracujący nie mają żadnego wpływu na władzę we wszystkich jej przejawach, obecnie ten aparat jest do gruntu zdemoralizowany i zdeprawowany. Zlecenia przychodzą z góry od dyktatora i przedostają się na dół spełniane pod największym strachem i z największą niepewnością, czy wykonanie idzie po linii życzeń despoty – porównywanego do „słońca” i do prawdziwego półboga. „Usunięty został wyzysk człowieka przez człowieka”. Gdyby pojęcia odpowiadały sobie miarą, wtedy to, co nazywało się ”wyzyskiem” przedrewolucyjnym, nie mogłoby być porównywane z tym, co teraz nazywa się „usunięciem wyzysku”. Pierwsze zjawisko musielibyśmy jednak inaczej nazywać niż „wyzysk”, drugie w tym potocznym znaczeniu jest okrutniejszym „wyzyskiem”. Tu nie chodzi o to, że „wyzysk” człowieka przez człowieka został zamieniony na wyzysk człowieka przez państwo, gdyż w sowietach mamy i jedną i drugą formę wyzysku, ale chodzi o to, że ta niesprawiedliwość przedrewolucyjna jest bladym i małym początkiem tej okrutnej niesprawiedliwości, tego okrutnego wyzysku, jakiemu podlega dzisiaj człowiek w sowietach. Państwo sowieckie jest „dobrowolnym zjednoczeniem republik sowieckich”. Historia zna różne potworności w ujarzmianiu ludów, ale przecież taki kunszt w znęcaniu się nad podbitymi ludami, jak w państwie sowieckim, rzadko może pokazać. Do tego dodajmy zasadę wszystkich dotychczasowych konstytucji sowieckich: „swoboda występowania republiki ze związku sowieckiego”. A jakże! Stalin motywując przepisy projektu konstytucyjnego wręcz oświadczył, iż takie prawo wystąpienia ze związku sowieckiego poszczególnej republiki narodowościowej należy zostawić dalej, lecz tylko tym republikom, które mają granice z obcymi państwami, czyli mogą fizycznie, geograficznie to prawo wystąpienia urzeczywistnić. Na pewno te republiki skorzystają, gdy się okazja nadarzy z tego prawa, nawet choćby go nie było! O tym wie każdy obywatel sowiecki. Ale teraz to pytanie o swobodzie wystąpienia z związku sowieckiego jest tylko na to potrzebne, by zdumiewać i oszałamiać naiwnych z poza Rosji, a tych jeszcze jest dużo w świecie, bo któż nie zawaha się w przypuszczeniu, ze przecież kłamstwo i oszustwo tak daleko iść by nie mogło. Wszystkie te kłamstwa i oszustwa państwa sowieckiego mają na celu nie przekonanie poddanych sowieckich, bo ci przez dwadzieścia lat poznali sens zakłamanych haseł, ale dla zagranicy. „Suwerenność republik sowieckich” jest podobnież kłamstwem! Ale to ładnie brzmi dla naiwnych i głupców! Nie tylko o suwerenności nie może być w danym razie mowy, ale republiki te odczułyby ulgę i to olbrzymią, gdyby je nadzielono najskromniejszym samorządem, który w porównaniu z istniejącym wyrafinowanym centralizmem już byłby folgą i niejakim odpoczynkiem. „Powoływanie rządu dokonuje się na wspólnym posiedzeniu obu izb rady najwyższej” (art..56 konstytucji Stalin). Wiemy, że na zachodzie w typie państw XIX w. powoływanie rządu przez głowę państwa jest czystą formalnością wobec nacisku prawa większości parlamentarnej. Gdy tam dokonuje się konstytucyjne kłamstwo, czemuż nie może go użyć konstytucja sowiecka? Powołuje rząd dyktator sowiecki! Ale znowu chciano sypnąć piaskiem w oczy Zachodowi! Patrzcie! U was tylko zwyczajowo parlamentarna większość powołuje rząd, a w państwie sowieckim konstytucyjnie to prawo przekazano „parlamentowi”. Art. 52 konst. Stalina przewiduje także „immunitet poselski”. Mógłby się na ten immunitet powołać „poseł” sowiecki. „Sędziowie są niezależni i podlegają tylko prawu” (art. 25). Okrutna i krwawa ironia sądownictwa sowieckiego! „Wolność sumienia” (art. 124 konst. Stalina). Tak, ni mniej ni więcej! Ta wolność sumienia kosztowała już potok krwi. „W celu zabezpieczenia obywatelom wolności sumienia kościół w Z. S. R. R. oddzielony jest od państwa a szkoła od kościoła. Wolność uprawiania kultów religijnych oraz wolność propagandy antyreligijnej przysługuje wszystkim obywatelom”. Cóż ten przepis mówi pod adresem państw cywilizacji zachodniej? Robimy to tylko, co wy u siebie robicie już dawno! Oddzielamy kościół od państwa, jak wy to zrobiliście, oddzielamy szkołę od kościoła, jak wy to robicie, przyznajemy prawo wolności i propagandy antyreligijnej, jak to wy przyznajecie. Nic więcej! Jest to bardzo symptomatyczne, to powoływanie się dziecka na ojca. Robię to, co ty dawno robisz, zatem z pewnością dobrze, bo ty robisz to dawno i jesteś z siebie zadowolony, zatem pozwól i mnie być z siebie zadowolony i ty ze mnie winieneś także być zadowolony. Oczywiście faktycznie sowiety nie znają wolności sumienia. Zwrócono uwagę na to, że te wszystkie bezczelne kłamstwa robi się dla cementowania „frontów ludowych” Jest w tym polityczna prawda, ale tutaj nam chodzi o inną prawdę. „Fronty ludowe” wiąże mimo przeciwieństw zwyczajów kultury politycznej i osobistej jedna wspólna płaszczyzna harmonii. Do „frontów ludowych” idą te siły, które bądź jawnie, bądź tajnie i skrycie walczą z Bogiem i pragną społeczność i człowieka uwolnić od zależności od Bożego prawa i moralności. Jest to znacznie silniejsza więź, niż te różnice narodowości, jak różnice poglądów politycznych, jak różnice sytuacji materialnej i poziomu intelektualnego. Mason francuski, choć bogaty „burżuj”, fabrykant i rentier, więcej jest bliski bolszewikowi przez swą nienawiść do Boga, do Bożego prawa, choć inaczej wskazywało by jego bogactwo, inny tryb życia oraz narodowość Naturalnie tym bardziej bolszewizmowi bliskie są partie socjalistyczne, które mają tę samą nienawiść do Boga i Kościoła, jak ją ma bolszewizm, choć względy oportunizmu nie pozwalają na razie na całkowite przejawianie się, jak to robi u siebie bolszewizm, na zewnątrz ostatnio zalecający się podstępnie nawet do katolików. Zdumienie, jakie w świecie wywołują koligacje i przyjaźnienie się bolszewizmu z „burżuazyjnymi” elementami Zachodu mają tylko to zasadnicze i zgodne z prawdą wyjaśnienie. Nienawiść do Boga, do wyższego porządku moralnego, jest silniejsza niż przegrody stanowe i narodowościowe, kulturalne, polityczne itd. Warto o tym dobrze pamiętać i nie szukać wyjaśnień tam, gdzie się ich co do istoty nie znajdzie. Przybliżenie się państwa sowieckiego w zasadach konstytucyjnych Stalina do zasad zachodnich państw dowodzi ponad wszelką wątpliwość tego, co tak silnie akcentują przepisy „o wolności sumienia”. Dziecko powołuje się na ojca! Gdy nie może tego czynić szczerze, czyni to nieszczerze, a jednak czyni. Gdy bowiem ojciec żyje takim właśnie życiem, jakie zapowiada czynić syn, syn pragnie w ten sposób zwalić ciężar odpowiedzialności na ojca, a zdjąć z siebie, gdy przejmie program ojca. Ale jest jeszcze jedna możliwość. Państwo sowieckie w nowej konstytucji wyraziło życzenie cofnięcia się choć do tego punktu z którego wyszło, kontynuując w złym państwo zachodnio-europejskie. Jest to milczące przyznanie się, że ten odwrót, gdyby był możliwym do przeprowadzenia, wart uczynienia, „Wolność słowa”, „druku”, „zgromadzeń”, „wieców”, „pochodów”, „nietykalność osobista”, „tajemnica korespondencji”, są to tak bezwstydne naigrawania z prawdy sowieckiego państwa i życia, iż wyrywa się okrzyk zdziwienia: Czyż jest to możliwe, by takie przewrotne fałsze i kłamstwa można było głosić wtedy, gdy człowiek sowiecki boi się własnego cienia, gdy nie ma kąta i chwili, w których by był choć odrobinę spokojniejszy i wolny. Groza tego państwa przeraża jego twórców. Może radzi by się cofnąć. Ale to już za późno. Po „uchwaleniu” konstytucji idą masowe mordy dawnych przyjaciół. Bóg karze zbrodniarzy ich własnymi rękami. Odbierają sobie resztki ludzkiej czci przed straceniem. Robią się „zdrajcami ludu”, „wrogami”, „szpiegami” i „podłymi sprzedawczykami”. Na najwyższej podłości wyrosłe państwo sowieckie, upadla swych twórców odbierając im życie jak zdrajcom i ostatnim wyrzutkom społecznym, czyniąc z nich wyrafinowanych morderców, jakimi są niestety. ”W najbardziej surowych kodeksach ludzkich nie można znaleźć wystarczającej kary dla rządzącej kliki moskiewskiej i przede wszystkim dla jej przywódcy”, pisze Trocki. Zróbmy liczbę mnogą, włączając tu oczywiście i Trockiego, i wtedy to zdanie będzie całkiem ścisłe. Ten proces kary Bożej pójdzie dalej, i jeśli pożyjemy jakiś czas, to jeszcze własnymi oczyma go zobaczymy. Ta straszna zdrada Boga, to bezwstydne i zuchwałe urąganie Bogu, które rozpoczęła gnijąca część Zachodu, szczególnie państwo ateistyczne, a kończy bolszewizm, wyzwalając państwo z podlegania Prawu Bożemu, nie ujdzie bezkarnie! Ludzkość cywilizacji zachodniej albo będzie musiała zawrócić z tej haniebnej drogi zdrady i gruntownie wrócić do Boga[1], albo pójdzie etapami na zniszczenie, jak niszczy się olbrzymi kęs ludzkości podległej sowieckiemu państwu.
Tekst drukowany najpierw w czasopiśmie „Prąd” (w lutym 1938 r.), cyt. za jego przedrukiem w tomie zbiorowym pt. Bolszewizm, Lublin 1938, s. 96-108.
[1] „Ponieważ w bizantynizmie zachodził przerost prawa publicznego, można by o tyle widzieć w bolszewizmie jakiś arcybizantynizm. Jakoż nie brak tam i tego pierwiastka, ale bez porównania więcej znajduje się tam, że tak powiem, motywów turańskich. Wyeliminowano całkiem okruchy cywilizacji łacińskiej (wpływy polskie i francuskie), przejmując natomiast dużo z żydowskiej, choćby całą aprioryczność nigdy jeszcze poza społeczeństwem żydowskim nie rozwiniętą w stopniu tak wysokim, jak w bolszewii... Napór bolszewizmu na Zachód nie tai się z tym, że mieści w sobie całkowitą zagładę cywilizacji łacińskiej; niesie dużo żydowskiej, lecz wykoślawionej”. ...Nie sądźmy, że bizantynizm ten nie wpływa na Polskę (niemiecki obecny) i owszem, bywa nawet brany „na gorąco”. Supremacja siły fizycznej nad duchową, eliminowanie etyki z życia zbiorowego, kiełzanie społeczeństwa na rzecz biurokracji – te cechy bizantynizmu rozpanoszyły się u nas mocno, co przychodzi im tym łatwiej, że mieszczą się również w ekspansji cywilizacji turańskiej. Z drugiej strony obozowość wieczna cywilizacji turańskiej zwaliła się na Polskę z upadającego caratu. Pamiętajmy zaś, że żydowska cywilizacja w Polsce osiągnęła swe szczyty i że ona właśnie jest obecnie na naszych ziemiach najżywotniejsza, najbardziej zdatna do ekspansji, której dokonywa przesiąkając między nas, przepajając polskość coraz mocniej sobą Na czwartym miejscu stoi cywilizacja rodzima polska, kultura polsko-łacińska, praktykująca w stopniu nigdy jeszcze niebywałym cnotę skromności. Pamiętajmy, że tamte trzy cywilizacje zawierają chętnie sojusz przeciw czwartej. Kto ocali u nas cywilizację łacińską? Jedną znam tylko siłę, do tego zdatną i powołaną: Kościół... Ale powodzenie zależy do tego, czy miłośnicy tej cywilizacji zrozumieją, że nie obronią jej, jeśli nie staną zarazem w szeregach Kościoła. W tej walce trzeba być koniecznie katolikiem, inaczej walka będzie próżna. Można by nawet wyrazić się, że wystarcza walczyć o katolickość Polski, a gdy obronimy Kościół... cywilizacja łacińska będzie nam przydana, ocalona”. Feliks Konieczny, Napór Orientu na Zachód W pracy zbiorowej Kultura i cywilizacja. Lublin 1937 s. 193, 195, 196. Ignacy Czuma - Ignacy Czuma (1891-1963), prawnik, polityk, publicysta. Urodził się 22 października 1891 r. w Niepołomicach. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 1922 r. wykładał prawo skarbowe na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 1938-1939 pełnił funkcję prorektora tej uczelni. Był aktywnym działaczem Akcji Katolickiej, Polskiego Stronnictwa Katolicko-Ludowego i BBWR. W kadencji 1930-1935 Czuma był posłem na Sejm, zasiadając w Komisji Konstytucyjnej uczestniczył w tworzeniu Konstytucji kwietniowej. Zajmował się głównie skarbowością, choć często zabierał głos w sprawach społecznych. Prace publikował w wielu czasopismach, współpracując z „Drogą”, „Prądem”, „Przeglądem Filozoficznym” i „Ruchem Katolickim”; spośród najważniejszych monografii warto wymienić: "Równowaga budżetu na tle prawa budżetowego różnych państw" (1924), "Filozoficzne punkty styczne Zachodu i bolszewizmu" (1930), "Dzisiejsza filozofia sowieckiego prawa a romantyzm prawniczy" (1930), "Absolutyzm ustrojowy" (1934), "Sprawiedliwość i miłość jako zasady chrześcijańskiego ustroju państwowego" (1937), "Wolność narodu w państwie" (1937), "Polityka ludnościowa III Rzeszy" (1939), "Moralny koszt współczesnej wojny" (1946). Zmarł 18 kwietnia 1963 r. w Lublinie. OMP wydał wybór pism Czumy "Absolutyzm ustrojowy". |