Maciej Urbanowski
Komunistyczna lekcja literatury polskiej Problem oddziaływania komunizmu na literaturę polską od dawna już zajmuje i pewnie będzie zajmował jeszcze przez długi czas uwagę historyków literatury polskiej. Jak daleko i głęboko sięgał wpływ tej ideologii na nasza literaturę, jak dalece było to wpływ szkodliwy, jakie mechanizmy decydowały o tym, że część pisarzy polskich oddała swe pióra służbie komunizmowi, na ile istotne były tu inspiracje zewnętrzne, na ile wewnętrzne, jaki był wreszcie bilans owego doświadczenia, to pewnie część tylko pytań, które należy sobie tu postawić. Próbowano oczywiście już też na nie udzielać odpowiedzi - od Zniewolonego umysłu Czesława Miłosza począwszy przez Hańbę domową Jacka Trznadla, po publikowane w ostatniej dekadzie prace Michała Głowińskiego, Jana Prokopa, Zdzisława Łapińskiego, Wiesława Pawła Szymańskiego, Wojciecha Tomasika, Zdzisława Jarosińskiego, czy Bohdana Urbankowskiego[1].
Moim zadaniem jest przypomnienie, siłą rzeczy nawiązujące do ustaleń wymienionych pisarzy, najważniejszych faktów dotyczących tematu "komunizm a literatura polska". Nie roszcząc więc sobie bynajmniej pretensji do wyczerpania tego ogromnego, a przecież wciąż jeszcze budzącego emocje problemu, chcę najpierw zaznaczyć, że interesować mnie będzie komunizm w jego teoretycznej i praktycznej wersji sowieckiej, a więc komunizm, którego żywot obejmowałby mniej więcej okres 1917-1989. Po wtóre w centrum uwagi będzie tu "pozytywne" oddziaływanie tak pojmowanego komunizm na literaturę polską, a więc chodzić tu będzie o tę jej część, która zajęła wobec tego zjawiska postawę zasadniczej afirmacji, akceptując bez zastrzeżeń praktykę i teorię tej ideologii. Chodziłoby więc o zarys dziejów zjawiska literatury komunistycznej, która nazywano też mianem proletariackiej, rewolucyjnej, czy socjalistycznej. Oznacza to więc, że nie będę tu mowy o tej części literatury polskiej, która interesując się komunizmem zajmowała wobec niego postawę krytycyzmu czy wrogości, które to zjawisk analizowano już przy innej okazji[2].
I. Przyglądając się relacjom łączącym komunizm z literatura polską zauważymy fakt oczywisty, że oddziaływanie tego pierwszego na literaturę było ściśle uzależnione od jego siły lub słabości tak intelektualnej, jak instytucjonalnej. Niełatwo zresztą dokonać tu wyraźnego oddzielenia i stwierdzić, w jakiej mierze zmierzch estetycznej atrakcyjności komunizmu w literaturze polskiej wiązał się ze zmierzchem jego atrakcyjności intelektualnej, a na ile ze słabością instytucjonalną po prostu. Dość wyraźnie jednak widać, że im silniejszy instytucjonalnie był komunizm, tym wyraźniejsza była obecność literatury komunistycznej w Polsce. Dlatego z kulminacją tego zjawiska mieliśmy do czynienia w tym okresie, kiedy komuniści dysponowali władzą totalną, a więc najpierw między 17 września 1939 r. a 22 czerwca 1941 r. na terenach okupowanych przez Związek Sowiecki wschodnich obszarów II Rzeczypospolitej, a następnie między 1944 a 1956 r. w Polsce Ludowej. Przed 17 września 1939 r. i po 1956 zjawisko to ma daleko mniejszy wymiar, choć z odmiennych powodów. Symbolicznie rzecz ujmując za swego rodzaju zapowiedź wkroczenia komunizmu - jako tematu, postawy, języka - do literatury polskiej można chyba uznać chyba głośny, kontrowersyjny, skonfiskowany przez cenzurę Czarna wiosna Antoniego Słonimskiego z roku 1918, w którym można było przeczytać m.in.:
Drżyjcie, burżuje, przyszedł czas I twarde pięści jako głaz Spadną na białe wasze pyski! [...] Rzeźbiarzu, dłuto swoje rzuć! Będziesz burżuja w mordę kuć. Pisarzu! Pisuj dziś paszkwile - Z Polakiem, z Niemcem, z Żydem precz! Dziś chamy robią wielką rzecz: Czerwony sztandar na mogile![3] Zaświadczany powyższymi słowami entuzjazm Słonimskiego wobec tego, co działo się w Rosji nie oznaczał więc, że autor Czarnej wiosny akceptował bez zastrzeżeń bolszewizmu, a raczej to, że widział on w nim raczej jeden z przejawów - radośnie witanego, dziś przyjmowanego z niedowierzaniem - ożywczego fermentu zmieniającego nudne oblicze starego świata. W okrzyku tym, jaki całym poemacie wyrażała się od razu znamienna dla literatury Dwudziestolecia, zwłaszcza tej jej części, która czuła się duchową spadkobierczynią Żeromskiego i radykalnej, niepokornej inteligencji przełomu XIX i XX w. fascynację komunizmem sowieckim, fascynację podszytą zaciekawieniem, lękiem, życzliwością, czy wreszcie swego rodzaju kompleksem niższości, który wyrażał się między innymi znany fragment Przedwiośnia Żeromskiego, w którym Cezary Baryka pytał twórców państwa polskiego o to, czy mają odwagę Lenina. Wszystko razem tworzyło pewien sprzyjający klimat dla mniej lub bardziej trwałym sojuszom z komunizmem. Owi poputczycy czy fellow travellers komunizmu, jak ich nazwano, wywodzili się głównie ze środowisk lewicowej i liberalnej inteligencji polskiej, ale trafiali się wśród nich katolicy, konserwatyści, narodowcy. Niełatwo zresztą stworzyć bezdyskusyjną listę pisarzy polskich popierających komunizm. Z jednej strony byłaby to lista bardzo obszerna, z drugiej byliby na niej pisarze, których związki z komunizmem miały często charakter dość epizodycznego, choć czasem burzliwego romansu, że przypomnimy tu Mariana Czuchnowskiego czy Józefa Łobodowskiego. Do tego dodać można pisarzy takich jak Bruno Jasieński, fanatycznych zwolenników bolszewizmu, którzy stali się tegoż bolszewizmu ofiarami. Gdy patrzeć na literaturę II Rzeczypospolitej, to dostrzeżemy, że najwcześniej i najgłośniej powitali rewolucję komunistyczną nie tyle Skamandryci, z którymi był związany Slonimski[4], ile pisarze związani z awangardą literacką, zwłaszcza z futuryzmem. Radykalizm artystyczny jeżeli się nie pokrywał, to szybko ewoluował w kierunku radykalizmu politycznego, a rewolucja bolszewicka jawiła się jako swoisty ekwiwalent czy nawet cel rewolucji estetycznej. Tak zdawali się sądzić Bruno Jasieński, Anatol Stern czy Aleksander Wat. W późniejszych latach mieli do nich, często na chwilę tylko, dołączyć inni awangardziści, jak m.in. Adam Ważyk, Marian Czuchnowski, Józef Łobodowski, Teodor Bujnicki. Ale komunizm głosili i wspierali pisarze dalecy od awangardy, że wspomnimy tu poetów Władysława Broniewskiego, Edwarda Szymańskiego, Władysława Wandurskiego, Stanisława Ryszarda Stande, Leona Pasternaka, czy prozaików Wandę Wasilewską i Leona Kruczkowskiego. Co więcej, z biegiem lat to oni mieli stanąć na pierwszej linii literatury komunistycznej, że posłużymy się ulubioną dla tej formacji metaforyką militarną. Stało się tak, gdyż sojusz awangardy estetycznej z komunizmem, okazał się niezbyt trwały, z rozmaitych powodów. Jednym z nich okazał się swoisty konserwatyzm estetyczny ideologów komunizmu, który wynikał w dużej mierze z pragmatycznego stosunku do literatury. Miała ona docierać ze swym przesłaniem do jak najszerszego, a więc i najczęściej tradycyjnego w swych estetycznych gustach odbiorcy, a eksperyment awangardowy z pewnością tu tylko stanowił przeszkodę. Pisarze komunistyczni mieli w II RP do swej dyspozycji własne wydawnictwa i czasopisma ("Miesięcznik Literacki", "Nowa Kultura", "Lewar" i in.[5]). Trzeba pamiętać, że komunizm był a priori niejako ideologią wrogą "burżuazyjnemu" państwu polskiemu, stąd częste konfiskaty komunistycznej prasy literackiej i wydawnictw, aresztowania jej twórców, co sprzyjało jej popularności. Dodać trzeba, że jakkolwiek w sposób często demagogiczny i tendencyjny, to poruszała ona pewne rzeczywiste problemy społeczne i polityczne Polski międzywojennej, czyniąc to w sposób budzący niekiedy uznanie krytyki literackiej i czytelników, jak to było w przypadku poezji Broniewskiego. Zwłaszcza lata 30. przyniosły wzrost zainteresowania literaturą zaangażowaną, stąd też dyskusje, jakie budziły zapomniane dziś powieści Kruczkowskiego czy - w mniejszym już stopniu - Wasilewskiej. Literatura komunistyczna stanowiła w II RP fenomen w jakiejś mierze autentyczny, choć z drugiej strony inspirowany także ze strony ZSRS. Tym niemniej stanowiła ona, podobnie jak sam komunizm, pewien margines ówczesnej literatury polskiej i zgodzić się wypada z twierdzeniem Urbankowskiego, że komuniści tu na niewielkim stosunkowo jej marginesie, "[...] trochę na prawach opozycji, trochę na prawach cyganerii, przede wszystkim zaś na prawach wzbudzającej nieufność agentury" i nie byli zatem w stanie tej literatury zdominować, czy tym bardziej rozsadzić[6]. Sytuacja była oczywiście radykalnie odmienna po 17 września 1939 r. - odmienna moralnie i - zwłaszcza - instytucjonalnie. Komunizm jawnie już odsłonił swe oblicze ideologii agresora i okupanta państwa polskiego, a tym samym literatura komunistyczna, zwłaszcza tam, gdzie głosiła ona pochwałę państwa sowieckiego i jego polityki, staczała się nieuchronnie w stronę literatury kolaboracyjnej[7]. Po wtóre komunizm stał się na obszarach okupowanych przez ZSRR ideologią panującą, a tym samym - inaczej niż w II RP - literatura komunistyczna funkcjonowała tu w swoiście komfortowych warunkach braku tłumionej środkami policyjnymi jakiejkolwiek konkurencji tak politycznej, jak estetycznej. Z upadkiem Rzeczypospolitej zniknęły możliwości jakiegokolwiek instytucjonalnego oporu, który neutralizowałby wpływy komunistyczne w literaturze, a dzięki poparciu władz okupacyjnych komuniści mogli nagle, z nadania sowieckiego, uzyskać w niej monopol. Doświadczenie okupacji sowieckiej lat 1939-1941 zostało w sposób gigantyczny zwielokrotnione już w Polsce Ludowej w latach 1949-1956, które zwykle określa się mianem okresem panowania socrealizmu w literaturze polskiej. Poprzedza go działalność środowisk skupionych wokół pism takich jak "Nowa Kuźnica", otwiera Zjazd ZLP w Szczecinie ze stycznia 1949 r., na którym ustami Włodzimierza Sokorskiego i Stefana Żółkiewskiego ogłoszono oficjalnie realizm socjalistyczny doktryną obowiązująca polskich pisarzy. Sytuacja ta była więc w pewnym sensie kontynuacją procesów zachodzących po 17 września na terenach znajdujących się pod okupacją sowiecką i oznaczała wspieranie przez państwo komunistyczne literatury propagującej i wspierającej jego ideologię, tłumienie zaś, także środkami administracyjnymi (cenzura, aresztowania niepokornych pisarzy, zamykanie niekomunistycznych wydawnictw i pism), literatury już nawet nie tyle wrogiej, co nawet obojętnej wobec niej. Stąd niemalże monopolistyczna pozycja literatury komunistycznej w PRL tego okresu, stąd też wydawane wówczas książki niemal wszystkich pisarzy się mniej lub bardziej wyraźnie afirmują komunizm. Dotyczy to pisarzy urodzonych w okolicach 1890 r., debiutujący jeszcze przed 1918 r. jak Nałkowska czy w pierwszych latach II RP jak Tuwim, Słonimski, czy Iwaszkiewicz, twórców tzw. pokolenia 1910 jak Andrzejewski, Gałczyński, Jastrun, czy Putrament, pisarzy pokolenia wojennego jak Borowski, Zalewski, Konwicki, czy Różewicz, wreszcie debiutujących już po 1944 r. pod znakiem komunizmu tzw. pryszczatych, m.in. Woroszylskiego, Mrożka czy Szymborską. Wymieniamy tu zresztą nazwiska pisarzy najwybitniejszych, którzy weszli do historii literatury dzięki swym innym dokonaniom. Obok nich był legion innych, jak Hamera czy Wilczek, których sława nie przetrwała nawet lat 1949-1956. Jak widać, obok pisarzy znanych ze swych przedwojennych sympatii komunistycznych, jak chociażby Broniewski, komunizm w tym czasie wspierali pisarze związani przed 1939 r. ze środowiskami radykalnie antykomunistycznymi, jak chociażby Andrzejewski czy Gałczyński. Afirmacja przez pisarzy komunizmu miała wówczas charakter wielostronny. Nie zawężała się ona tylko do książek literackich czy publicystycznych, ale też do zaangażowania w instytucjach wspierających państwo komunistyczne bądź je reprezentujących: wojsku, PZPR, Sejmie PRL, placówkach dyplomatycznych, organizacjach w rodzaju Komitetu Obrońców Pokoju. Stopień oddania się doktrynie komunistycznej przejawiał się z rozmaitym natężeniem, a gorliwość była nagradzana ilością publikacji (historycy wyliczyli, że np. w 10 lat Jastrun wydał 21 książek, Woroszylski 15, Pasternak 14!), nakładami, nagrodami państwowymi, omówieniami w prasie, wreszcie rozmaitym awantażami natury materialnej. Świadczyło to zresztą, jak istotną rolę przypisywali komuniści literaturze. Jak zauważył Jarosiński, do Planu 6-letniego włączony był nawet projekt rozwoju produkcji wydawniczej przewidujący, że ilość książek wydawanych rocznie wzrośnie o 188%, a ich nakłady ogółem o 206%. Zamierzeń tych nie udało się wykonać, ale i tak gdy w 1948 r. wydano 736 tytuły z zakresu literatury pięknej w nakładzie łącznie 7 926 tys., a rekordowym 1951 r. 1107 w nakładzie 17 351 tys., przy 6 883 tys. w rekordowym roku 1938[8]. Jak wspomnieliśmy okres dominacji socrealizmu w literaturze polskiej zamyka się w okolicach roku 1956, publikacją "odwilżowych" utworów niedawnych stalinowców m.in. Ważyka, Brandysa, Jastruna, Woroszylskiego, pojawieniem się pisarzy nowego pokolenia (jak Hłasko) lub dotąd niepublikowanych (jak Herbert), mniej lub bardziej wyraźnie krytycznych wobec komunizmu, czy go ignorujących. Obwieszczali oni swego rodzaju rozwód literatury z komunizmem i rzeczywiście literatura komunistyczna stała się w Polsce zjawiskiem marginalnym nie tylko jakościowo, bo takim z reguły bywała, ale też ilościowo. Co nie zmienia faktu, że do 1989 r. ukazywały się utwory nawiązujące w rozmaity zresztą sposób do wcześniejszych doświadczeń literatury komunistycznej, jak z jednej strony pewne utwory z kręgu poetyckiej Nowej Fali, a z drugiej książki Władysława Machejka, Andrzeja Szczypiorskiego, czy Romana Bratnego (Rok w trumnie).
II.
Wskazując na odmienny charakter kontekstów, w jakich funkcjonowała literatura komunistyczna w Polsce w latach 1918-1989, jej nieciągłość instytucjonalną i personalną, dostrzeżemy jedna od razu niezmienność pewnych jej zasadniczych cech, co sprawia, że można nią spojrzeć jak na pewien jednolity fenomen. Podobieństwo wynikać będzie oczywiście z podobieństwa ideologii, która stała u podstaw owej literatury, która tym samym była literaturą ideologiczną par excellance. Nie tylko manifestowała ona pozytywny stosunek pisarza do komunizmu jako panaceum na rzeczywiste lub domniemamy choroby nurtujące rzeczywistość, ale też chciała do takiej postawy przekonać swojego odbiorcę. Dlatego też ideologia, a także praktyka komunistyczna kształtują tutaj dzieło literackie na każdym jego poziomie, od języka począwszy, poprzez temat, konstrukcję bohaterów, obraz świata, filozofię, a nawet tytuł. Trzeba pamiętać, że pisarz jest z punktu widzenia polityka komunistycznego "inżynierem ludzkich dusz". Henryk Markiewicz przypominając w 1953 r. ową metaforę Stalina pisał, jest "To wielkie, zaszczytne zobowiązujące miano, sprostać mu nie łatwo. Sprostać mu dziś potrafi ten tylko twórca, który swą pasję ideową, rzetelną obserwację życia, talent pisarski wesprze genialną nauką zaczerpniętą z pism Wielkiego Budowniczego naszej epoki, Wielkiego Inżyniera naszej przyszłości"[9]. Literatura tym samym stawała się częścią komunistycznej inżynierii społecznej. Jak inżynier pisarz miał konstruować, albo raczej rekonstruować ludzkie "dusze" tak, aby mogły dopasować się do architektury futurystycznego państwa bezklasowej, "świetlanej" przyszłości. W metaforze "inżyniera ludzkich dusz" zderzała się komunistyczna fascynacja techniką i wiara, że owa technika może stać się posłusznym komunistom narzędziem wychowania, oswajania człowieka. Sama literatura traktowana tu była więc jako techniczne narzędzie służące do modelowania owego przyszłego człowieka, ale też jako broń w toczącej się walce klasowej między tym, co stare i nowe, między reprezentującym tym, co stare człowiekiem należącym do klas posiadających i reprezentującym, to co nowe prolatariuszem wszystkich krajów. warto też przypomnieć, że, jak zauważał Prokop, komuniści, zwłaszcza w sytuacji sprawowania władzy, walczyli o zdobycie uległości społeczeństwa na dwu jakby poziomach - policyjnego terroru oraz podboju (reorganizacji) wyobraźni. W tym ostatnim przypadku czyniono to nie tylko za pomocą perswazji ideowej (propagandy w mass mediach, edukacji etc.), ale głównie poprzez zaludnianie wyobraźni i pamięci zbiorowej mitami fundatorskimi obdarzonymi energią pozytywną i nakierowanymi na niszczenie, przechwytywanie lub obezwładnianie tradycyjnych wyobrażeń zbiorowych wchodzących w skład polskiego universum[10]. W tym właśnie przypadku literatura miała odegrać pierwszoplanową rolę. Jak to czyniono? Charakterystycznym przykładem może być choćby niewielka nowelka Tadeusza Borowskiego zatytułowana Plakat[11]. Jej narrator, a równocześnie bohater właśnie powrócił z Berlina, gdzie - jak się domyślamy - uczył się sztuki drukarskiej. "Z bijącym sercem" chce powitać się ze swoją dawno nie widzianą dziewczyną, Irką, która maluje transparent. "Na szerokim czerwonym płótnie bielały pierwsze słowa majowego hasła: <Niech żyje..." Dalszy ciąg napisu nie był jeszcze wymalowany białą farbą." Na widok swego chłopca, ktory kusi biletami do kina, Irka rzuca pracę, ale wtedy narrator myśli: <Niedobrze. Nie wolno odrywać od pracy.>." Zaczyna więc opowiadać historię niejakiej Ewy Burckhardt, rówieśnicy Irki, mieszkanki Berlina, która pewnego dnia wypisała na murze w sektorze zachodnim miasta hasło Niech żyje walka o pokój. Aresztowana przez policję amrykańską została osadzona w więzieniu wraz ze "zbrodniarkami, dziewczętami z ulicy i chorymi kobietami", po czym skazano ją na pół roku ciężkiego więzienia mieszczącego się w klasztorze Konrada (sic!) pod Berlinem. Przewożona owego więzienia, Ewa Burckhardt wyrwała się swej dozorczyni i wbiegła do pociągu udającego się do sektora radzieckiego. Kiedy dozorczyni próbowała nakłonić jadących pociągierm robotników, aby go zatrzymali, ci stanęli w obronie dziewczyny. "Gdyby się nie odważyla na ucieczkę - opowiada Irce narrator - i gdyby jej nie pomogli robotnicy, siedzialaby w więzieniu między zbrodniarkami, kobietami z ulicy i chorymi nieuleczalnie. jej czyn zasłynął w całych Niemczech. Następnego dnia po jej ucieczce pół tysiąca mlodzieży poszło do sektorów zachodnich, aby wypisać na murach miasta hasło <Niech żyje walka o pokój!>." Wysłuchawszy tej opowieści Irka powraca wraz ze swym towarzyszem do malowania transparentu. Ukończywszy go "[...] starannie umyła pędzel, zamknęła pudełko z farbą, odstawila go na półkę i roześmiawszy się powiedziała: - Wiesz? jak dobrze, że już nareszcie wróciłeś!" I zarzuciwszy narratorowi ręce na szyję pocalowala go prosto w usta. Utwór Borowskiego nieprzypadkowo nosi tytuł Plakat. Plakat, a właściwie transparent jest swego rodzajem bohaterem tego dziełka, ale i ono samo chce być - i jest - także plakatem. Plakat - przypomnijmy najprostszą definicję encyklopedyczną - to ogłoszenie, reklama lub hasło ujęte w artystyczną formę malarską, lub graficzną, zwykle powielane i umieszczane w miejscach publicznych. Plakat reprezentuje więc sztukę użytkową, a funkcji reklamowej podporządkowana jest całkowicie jego forma. Plakat musi być wyrazisty i jednoznaczny, stąd tak ważne dlań posługiwanie się wyrazistymi, krzykliwymi barwami, uproszczoną kreską, zdecydowanymi kontrastami malarskimi, ale też aksjologicznymi. W przypadku nowelki Borowskiego można mówić chyba odnaleźć podobne cechy, co pozwalałoby nazwać ten utwór mianem p l a k a t u l i t e r a c k i e g o. I tutaj rządzi zasada maksymalnego uproszczenia, które jest rezultatem ilustracyjności tego tekstu. Utworem Borowskiego rządzi "reguła zatajonej literackości" (M. Głowiński) - wszelkie komplikacje nie są pożądane, chodzi o maksymalną klarowność rysunku i wypływającej z niego intencji. Stąd banalny, przeźroczysty, gazetowy, nasycony komunistycznym sloganem język, którego arcymodelem jest owo hasło wypisywane przez Irkę na plakacie pierwszomajowym. Stąd uproszczony, jednostronny, schematyczny, a jednocześnie hiperboliczny rysunek postaci występujących w Plakacie. Ilustrują one Wielka Antynomia Komunizm-Kapitalizm, której konsekwencją są wpisane w fizyczny i duchowy wizerunek tych postaci szereg antynomii pomniejszych: młodość-starość, piękno-brzydota, mądrość-głupota, odwaga-tchórzliwość. W Plalakcie Irka i Ewa są do siebie bardzo podobne, co podkreśla narrator ("Miała taki sam perkaty nos jak ty i nawet mogę ci powiedzieć, że tak samo upinała wlosy jak ty [...]."), dozorczyni jest sroga, brzydka i komiczna zarazem (np. "- Pociągnijcie za hamulec! - darła się dozorczyni, opluwając sobie podbródek. podskakiwała na krótkich nózkach, ale byla za mała i nie mogla sięgnąc rączki hamulca"). W tym też sensie tym sensie Borowski stworzył utwór jeden z całej serii mu podobnych, powielający schemat, czerpiący pomysł w doktrynie komunistycznej, czy - jak chce Głowiński - Krótkim kursie WKP(b), będącym arcymodelem tego typu literatury[12]. I to także jest bardzo "plakatowe" - seryjność, łatwość powielenia, kolportowania, anonimowość autora, bo Plakat nie bardzo się będzie różnić od innych dzieł literatury komunistycznej. Znamienne jest oczywiście zachowanie dwójki głównych bohaterów, których życie prywatne, intymne jest ściśle związane, a nawet podporządkowane życiu ideologicznemu. Kończący nowelkę Borowskiego pocałunek jest przecież możliwy tylko po wykonaniu partyjnego zadania. Wszystko razem jest oczywiście podporządkowane funkcji propagandowej, perswazyjnej. Mówić inaczej Plakat jest swoistą popularyzacją i zarazem reklamą komunizmu. Stąd też jego ilustracyjność, czytelność, wręcz oczywistość. Utwór Borowskiego jest przy tym swego rodzaju przypowieścią, tak jak przypowieścią jest historią młodej niemieckiej komunistki, która narrator opowiada swej dziewczynie. Rolą tej ostatniej, podobnie jak rolą czytelnika Plakatu jest właściwe odczytanie sensu owej przypowieści, a więc swego rodzaju "kupno" ideologii. Reakcja Irki jest tutaj modelowa - wysłuchawszy opowieści swego chłopca, rezygnuje z wyjścia do kina i wraca do pracy nad hasłami pierwszomajowymi, które - zauważmy - są także reklamą komunizmu. Innymi słowy - Irka jest tutaj "ofiarą" agitacji, ale też jest agitatorem jako twórczyni owego transparentu pierwszomajowego. Nie dotyczy to tylko niej, bo podobnie jest z narratorem - był on agitowany w czasie pobytu w Berlinie, teraz z kolei to on agituje dziewczynę. Podobna ma być zaprojektowana niejako przez ten utwór reakcja czytelnika. Jest on agitowany po to, aby on sam stał się agitatorem. Pokusa jest tym większa, że w obie przypowieści z Plakatu wpisany jest happy end, przy czym istotny jest zwłaszcza kończący utwór pocałunek, którym Irka nagradza narratora. Warte też podkreślenia wydaje się wpisana w utwór Borowskiego zasada powtórzenia dwu przypowieści o podobnym sensie. Zwraca uwagę fizyczne nie tylko podobieństwo obu młodych bohaterek utworu, ale tez podobieństwo pelnionych przez nie funkcji. Powtórzenie jest tutaj podkreśleniem, pogrubieniem konturu zarysowanego plakatu po to, by wzmocnić jego perswazyjność i zarazem ukazać na niezmienność, powtarzalność "rytmu" historycznego współczesności. Konflikty, które się toczą na świecie, są emanacją zasadniczej walki klasowej i w tej walce najmniejsze nawet uchybienie jest swego rodzaju dezercją, nawet przerwanie pracy nad plakatem pierwszomajowym po to, by pójść do kina z ukochanym. Mamy tu więc do czynienia ze swego rodzaju "sentymentalnym szantażem" (Urbankowski), dyktatem sentymentów. W Plakacie nie ma więc mowy o odbiorcy krytycznym. Wspomniane plakatowe uproszczenia literatury komunistycznej usypiać miały czujność odbiorcy, zwłaszcza jego krytycyzm, co sprzyjało tzw. lekturze naiwnej"[13]. Omawiany utwór Borowskiego przypomina czytankę dla dzieci, a odbiorca tego dziełka zdaje się być traktowany jak ktoś infantylny, "niedorosły". Nie jest przypadkiem, że jeden z badaczy literatury socrealizmu omawiając powieści tego nurtu zauważał, że nie wiadomo, czy mamy tu do czynienia z literaturą młodzieżową czy dla dorosłych. Takiego rozróżnienia nie można uczynić, ponieważ całą ta literatura traktuje "dorosłych" jak niedorosłych. Zajmuje wobec nich postawę agitacyjną, a więc już nie nauczycielską nawet, nauczającą, lecz pouczającą, mentorską, taką jaką zajmuje ten, który wie, wobec tego, który jeszcze nie wie, a przy tym jest na tyle jeszcze niewyrobiony, że pewne rzeczy trzeba wyjaśniać w sposób możliwie najprostszy. "Młodzieżowy" charakter Plakat tłumaczy się także i tym, że jest to utwór jakby adresowany przede wszystkim do "młodych" - sensu stricto, ale też "młodych" historycznie jakby, a więc warstw, które dopiero dojrzewają do zrozumienia swej dziejowej roli - robotników, chłopów, kobiet, dzieci, słowem "ofiar" starego świata, które jednocześnie miały budować podwalin świata nowego. Jak wspomniałem plakatowość literatury komunistycznej tak jak ja widzimy na przykładzie utworu Borowskiego miała swoją funkcję perswazyjno-dydaktyczną, ale też, jak się wydaje, pełniła kilka innych. W czasach PRL istotna była tu jej rola zdobiąco-maskująca (Urbankowski), swoiście ornamentacyjna. Plakat literacki nie tylko zachęcał do komunizmu, reklamował jego urodę, ale też zasłaniał jego wstydliwe, ciemne, brzydkie. Istotna była też funkcja mitologizacyjna takich tekstów. Przez powtórzenie tworzy się wszelka mitologia, przypominał w Ferdydurke Gombrowicz i komuniści doskonale tego byli świadomi. Przykładem - poetyckim tym razem - mógłby być wiersz Wisławy Szymborskiej zatytułowanym Robotnik nasz mówi o imperialistach:
Nienawidzą naszego węgla. Nienawidzą naszych cegieł i przędzy. Nienawidzą tego, co już jest. Nienawidzą wszystkiego, co będzie.
Naszych okien i kwiatów w oknach. Naszych lasów i ciszy leśnej. Nawet wiosny, bo to nasza wiosna. Nawet szkoły z wesołymi dziećmi.
Rozpruli atom jak pancerna kasę, lecz nic prócz strachu nie znaleźli w kasie. O, gdyby mogli, gdyby mogli tym strachem uderzyć w domy i fabryki nasze.
W nasze okna i kwiaty w oknach. W nasze lasy i ciszę leśną. Nawet w wiosnę, bo to nasza wiosna. Nawet w szkoły z wesołymi dziećmi.
O, gdyby mogli - gdyby mogli... Wiemy.
Więc oczy mamy przenikliwe. Więc serca mamy niełamliwe. Więc czoła mamy nieustraszone. Więc ręce mamy niezwyciężone.[14] Powtórzenie, w inicjalnych częściach wersów, słów "nienawidzą" i "naszych" wzmacnia dychotomiczna charakter prezentowanej w wierszu wizji świata, podzielonego na dwie zbiorowości. "Oni" to świat imperialistów, podżegaczy wojennych, połączonych gangsterską, złodziejską ("rozpruli atom jak pancerną kasę"), ale i podszytą strachem nienawiścią do świata "naszego": pracy (którą tu przywołują synekdochy cegieł, cegły, przędza), radości i przyszłości (wesołe dzieci, wiosna), piękna i pokoju (kwiaty w oknach, cisza leśna), hartu moralnego. Powtórzenia budują tu także marszowy rytm wiersza, który składa się z jakby głośno skandowanych haseł-deklaracji komunistycznej wiary. W wierszy mówi, jak oznajmia tytuł, nasz robotnik, nasz, a więc ten, z którym utożsamia się nie tylko autora, ale też z którym winien utożsamić się czytelnik. Owo utożsamienie poety z proletariusze, zastąpienie autorskiego "ja" klasowym "my" było oczywiście kolejną istotną konsekwencją przejęcia się przez pisarza ideologią komunistyczną. Sentymentalny szantaż, którym rządziła się literatura komunistyczną doskonale widać w wierszu Widokówka z miasta socjalistycznego Adama Ważyka:
O świcie niecierpliwa, niesyta swojego piękna, syczała lokomotywa nad dziewczyną, która uklękła.
Ktoś, kto przelotnie zobaczył pogański profil dziewczyny, opatrznie sobie tłumaczył, że modli się do maszyny.
A jej tylko drgała warga, gdy ranną racją oliwy maściła, czuła kolejarka, tłoki lokomotywy.
Mamy tu widokówkę, a wiec rodzaj obrazka nadesłanego przez poetę adresatowi, który - domyślamy się - nie zna jeszcze uroków miasta, które zachwala owa widokówka. Widzimy tutaj obraz socjalistycznej (czytaj: komunistycznej, bo słowa te ówczesna propaganda traktowała wymienię, a zdarzało się, co zauważał m.in. Prokop, że chętniej sięgano po słowo socjalizm, pewnie jako mniej jednoznaczne) sielanki. Owce i pasterkę zastąpiła lokomotywa i robotnica, krajobraz wiejski miasto. Lokomotywa jest tu symbolem ujarzmionej przez robotników nowoczesnej techniki, jej siły i dynamizmu, ale też piękna. Trzeba również pamiętać, że lokomotywa (wzg. parowóz) były chętnie wykorzystywanym przez pisarzy komunistycznych symbolem rewolucji, historii, a nawet Stalina[15]. Dość chyba oczywiste są erotyczne implikacje owej scenki - nadawca widokówki, jej "tłumacz", z góry zresztą uprzedza błędną interpretację, jakoby mielibyśmy tu czynienia z przejawami jakiegoś nierozumnego, "pogańskiego" kultu maszyny. Zamiast modlitwy mamy tu miłosne pieszczoty, efekt harmonii, która łączy człowieka z techniką w świecie spełnionej utopii[16]. Nie przypadkiem scenka rozgrywa się o świcie, symbolizującym nadejście nowego czasu, nie przypadkiem jesteśmy w mieście, przestrzeni szczególnie ważnej dla urbanistycznego w gruncie rzeczy komunizmu, nie przypadkiem też bohaterką wiersza jest dziewczyna - jednocześnie symbol emancypacji kobiet, młodych, słabych. U Ważyka bliżej nieokreślony byłą przestrzenna lokalizacja owego miasta. U innych była nią oczywiście Związek Sowiecki:
Jest kraj, gdzie ludzie są ludziom przyjaźni, domy przytulne i progi gościnne. Tutaj najodleglejsze nawet gwiazdy blask mają ciepły i bliski przedziwnie. pisał Woroszylski w wierszu Rosja (1951), a Lewin (Poemat o Dzierżyńskim) dodawał: Spójrz - [...] Dziewczyna na traktorze wśród łanów pszenicy, Rozśpiewani wracają z pola kołchoźnicy, Z przyrodą i człowiekiem w serdecznej przyjaźni; Spójrz - za chwilę na północ flotylla wypłynie, Na południe wyruszy ekspedycja w stepy - To stalinowski człowiek zwycięża pustynię, Ujarzmia grzęzawiska, zasiewa wertepy.
W wyżej omawianych utworach pisarz tłumaczy i reklamuje zarazem komunizm. Dlatego też, powtórzymy, mówi on nie tyle w imieniu własnym, ile zbiorowym, w imieniu "wyklętych", kobiet, analfabetów, chłopów, przede wszystkim - robotników. "Nie o sobie piszemy - deklarowali więc we wstępie do wydanego w 1925 r. tomu Trzy salwy Wandurski, Stande i Broniewski - Jesteśmy robotnikami słowa. Musimy wypowiedzieć to, czego inni ludzie warsztatu wypowiedzieć nie mogą. W bezlitosnej walce proletariatu z burżuazją stoimy zdecydowanie po lewej stronie barykady. Gniew, wiara w zwycięstwo i radość - radość walki - każą nam pisać. Niech słowa nasze padną jak salwy w ulice śródmieścia, niech odegrzmią echem w dzielnicach fabrycznych. Walczymy o nowy ład społeczny. Walka ta jest najwyższą treścią naszej twórczości". Pod tymi słowami mógłby zapewne podpisać się każdy pisarz komunistyczny, który rościł sobie pretensje do tego, by mówić w imieniu "prostego człowieka", często wierząc, że ów "prosty człowiek" okaże się dlań źródłem ideowego, ale i artystycznego natchnienia. Dlatego np. Borowski podsuwał pisarzom polskim "przepiękne słowa człowieka radzieckiego, szofera Fiodora Ljubżyna": Szofer Fiodor Ljubżyn - wyjaśniał - pracuje na stacji leśnej Czugujew koło Biełgorodu. Rozwozi sadzonki drzew, realizuje wspaniały, stalinowski plan przemiany przyrody. Mówi on: <Ja jestem szoferem. Prowadzę samochód. Ale umiem również prowadzić czołg. Mogę na wezwanie Ojczyzny zamienić kierownicę auto na lewary czołgu. Ale pragnę sadzić las, rozwozić chleb, bawić się z dziećmi, które włażą na auto prosząc, aby je podrzucić do rzeczki. Jestem człowiekiem pokoju. Pracuję na odcinku Biełgorodu. Tu siedem lat temu ludzie radzieccy rozbili grabieżców. Dziś sadzimy tutaj las. I nikomu nie pozwolimy zmarnować naszego trudu. Znamy swój obowiązek. I ja, prosty człowiek radziecki, szofer czugujewskiej stacji leśnej, oświadczam poprzez ocean: - Biada wam. panowie podżegacze do wojny, jeżeli przez was usiądę do czołgu!> O taką wspaniałą, niezłomną, humanistyczną postawę człowieka socjalizmu walczyliśmy na zjeździe pisarzy polskich. Bo tylko ona odeprze prowokację i może ocalić pokój"[17]. Dlatego też wspomniany Wandurski w wierszu Precz z kanarkami deklarował niechęć do literatury, której obcy jest duch walki o nowy ład społeczny, a której symbolem miał być nielubiany przez komunistów kanarek, mały, słaby, banalny, jaskrawy, drobnomieszczański, przyzwyczajony do życia w niewoli:
Każdy artysta nosi marynarkę, Pod nią ukrywa żeber klatkę, W klatce ma watkę, Serce niedokrwiste, W sercu - starego kanarka [...] Dość tego! Stop! Serce w garść sankiuloci, [...] Serce - do tłoczni: nabierze wigoru. A kanarkowi - Ukręcić łeb.
Bardziej podejrzliwy Borowski nie gardził jednak literackimi "kanarkami", w których demaskował "wściekłe psy" i "faszystów". W słynnym artykule Nie gawędzić z wściekłym psem pisał więc: Historyk literatury, który kiedyś będzie przeglądał stosy makulatury, zwanej sztuką burżuazyjną, określi ją jednym słowem: prowokacja. Dawno już sztuka kapitalizmu przestała mamić łatwowiernych i nieświadomych ludzi uczciwością i dobrą wolą swych artystów. Nakładają oni na siebie maskę liberalizmu, ale kiedy liberał zaczyna mówić o polityce, zza warg błyskają kły faszysty. Trzeba je widzieć nawet wtedy, gdy liberał składa buzię w ciup. Trzeba być czujnym, jak ów dziennikarz amerykański, redaktor postępowego miesięcznika literackiego, który zapytany, co porabia obecnie pisarz Dos Passos, odparł krótko: <To nie pisarz, to faszysta>"[18]. Agresywność wypowiedzi Borowskiego nie była wyjątkiem. "Rzeźbiarzu, dłuto swoje rzuć!/Będziesz burżuja w mordę kuć./Pisarzu! Pisuj dziś paszkwile -", te prorocze wręcz słowa padły już w cytowanej wcześniej Czarnej wiośnie. Tam mogły jeszcze uchodzić za poetycką retorykę, po 1945 r. w Polsce Ludowej taką retoryką już nie były. Tak czy inaczej rewolucyjna, walcząca retoryka, antynomiczna wizja świata podzielonego na biel i czerń, komunistów i faszystów, tych ostatnich bardzo często charakteryzowanych za pomocą inwektyw degradujących ich do roli zwierząt, a nawet robactwa, potwierdzała, że, jak zauważał Głowiński, w literaturze komunistycznej zaczynał dominować nie tyle klasowy, ile po prostu "bezpieczniacki" punkt widzenia[19], a inżynier ludzkich dusz stawał się często owych dusz, ale też ukrywających je ciał, policjantem (Urbankowski). Że kimś takim był dosłownie przekonywały najbardziej te utwory, które były niezawoalowaną pochwałą rewolucyjnego terroru i represji. Kłopoty pani Doroty Borowskiego, opowiadające o zakończonej wyrokiem śmierci sprawie niejakiego pana Stasinka, spekulanta, sabotażysty, wroga ustroju, kończy zdanie Od autora - "A teraz, towarzyszu prokuratorze, dawajcie następną sprawę". Jak zauważał Głowiński wypowiadając te słowa Borowski "[...] stawał się wspólnikiem plutonu egzekucyjnego"[20]. Podobnych utworów było więcej. Ich przegląd winien zaczynać się Śpiewem maszyńistuw Brunona Jasieńskiego z 1922 r., w którym afirmacji przemocy wobec człowieka towarzyszy przemoc wobec języka: wszystko zmiażdżymy butami piękńi, ogromńi i ludzcy. miejsca! gromada idźe. proletariacki samum! czapkami drogę wymościł taneczny krok rewolucji. świat postawiony pod śćanę, jak mały, blady człowieczek, mrugał bezradńe oczkami, gdy kolbyśmy wzńeśli do ramion. płaskał zmartwiony hrystus o dusze swoich owieczek, gdy salwą gruhnęły lufy i śńeg śę krwią poplamił. nam-li d źiś skomleć nad trupem, gdy hymnem tętńi nerw, czaszką o źemię gżmocić i kszyczeć: nę pszeklinaj!? do wszystkich okien i dżwi już wali kolbami mauzeruw w łunach wschodzącej zoży wielka świetlana NOWINA![21]
kończyć wierszami sławiącym Urząd Bezpieczeństwa, np. Woroszylskiego (Czuwającym w noc noworoczną)
Młodym - aby rośli, dojrzewali. Ojczyźnie - socjalistycznego szczęścia. No, a czego mam dziś życzyć wam, towarzysze ze służby bezpieczeństwa? [...] A wam - nerwy napisać nocami, oczy wytężać dobrze i dłonią nieubłaganą dusić gada dywersji.
czy Mandaliana: [...] szósty rok już nie śpi Bezpieka strzegąc ziemi panom wydartej. [...] jeszcze wróg do końca nie uległ, jeszcze w owczej chowa się skórze, jeszcze siedzi na miedzach kułak, w czarne grunty łapę zanurzył,
jeszcze gnieździ się różna swołocz po zapadłych ciemnych powiatach.
***
Powyższy, siła rzeczy skrótowy przegląd, daje pewne wyobrażenie, co pojawiało się najczęściej na komunistycznych "plakatach" literackich. Z pewnością dominowała w nich tematyka współczesna. Zwraca uwagę brak fantastyki sensu stricto, wyjątkiem była przedwojenna jeszcze Palę Paryż Jasieńskiego czy powojenni Astronauci Lema. Chętniej sięgano po temat historyczny, które - podobnie jak i te współczesne - były poddawane ideologicznej "obróbce" tak, by mogły ilustrować prawdy głoszone przez ideologię komunistyczną. Jednym z najwcześniejszych przykładów była wydana w końcu lat 30. powieść Wandy Wasilewskiej Ojczyzna, ilustrująca tezę o dwu wrogich sobie klasowo Polskach - tej burżuazyjnej, która cieszyła się z 11 Listopada i tej ludowej, dla której data ta nie stanowiła żadnej zmiany na lepsze[22]. Polska międzywojenna nie cieszyła się też miłością pisarzy komunistycznych po 1945 r. Była krajem faszystowskim, prześladującym robotników i Żydów, na którego czele stali głupcy, złodzieje lub przestępcy. Taka, jednostronnie widziana, wręcz karykaturalna Polska wyłaniała się z kart powieści Brandysa, wierszy Minkiewicza, Tuwima, czy Pasternaka. Podobnie było z obrazem ostatniej wojny. "Zamiast wodzów - półgłówki, zamiast armii - włóczęgi", pisał o wrześniu 1939 r. Adam Ważyk w wierszu Do inteligenta uchodźcy, a w sławetnym pierwszym akapicie powieści Człowiek nie umiera Brandys pisał, że "W pierwszych dniach października Bór-Komorowski, wystraszony skutkami swej zbrodni, spłoszony jak szczur dymem płonącego miasta i widokiem podstępnie przelanej krwi, której był hojnym szafarzem, rozwścieczony wreszcie niemiła sytuacją, obnażającą zbyt jaskrawo zdradę <londyńskiego> dowództwa, które pod hasłem powstania p r z e c i w h i t l e r o w - s k i m o k u p a n t o m usiłowało pchnąć młodzież warszawską p r z e ci w w y z w o l e ń - c z y m a r m i o m l u d o w y m, radzieckiej i polskiej - wystraszony, spłoszony i rozwścieczony tym wszystkim pojechał hrabia Bór do Ożarowa. tam, w kwaterze dowódcy SS von dem Bacha, po przyjacielskiej gawędzie, w której obydwaj generałowie odnaleźli wspólnych przodków po kądzieli - podpisano akt kapitulacji"[23]. Problematyka historyczna i współczesna były nie tylko mistyfikowane w myśl ideologicznych, czy też partyjnych dyrektyw, ale bardzo często źródłem inspiracji była tu bieżąca polityka partyjna, z jej mania rocznic, akademii, obchodów ku czci. Stąd też doraźny, publicystyczny, czy też okolicznościowy charakter literatury komunistycznej, przy czym owa okolicznościowość "[...] w inny sposób niż to się zwykle w twórczości lirycznej dzieje. Tutaj bowiem nie poeta decydował o tym, jakie okoliczności zasługują na jego zainteresowanie. Okoliczność wyznaczał zamawiający, czyli - w ostatniej instancji - partyjny urzędnik"[24]. Generalnie opisywano proces przemian, jaki zachodził w Polsce Ludowej, przy czym najchętniej podejmowano tematykę produkcyjną, a więc dotyczącą życia robotników, a często też spółdzielców. Obraz rzeczywistości stawał się ofiarą komunistycznej tezy. Stąd charakterystyczny, kończący się zresztą happy endem, konflikt między reprezentującym partię głównym bohaterem tych utworów a zamaskowanym początkowo, demaskowanym w trakcie rozwoju fabuły wrogiem. Pozytywny bohater był oczywiście komunistą, członkiem partii, nierzadko o długim stażu, nie posiadający zwykle życia prywatnego. "Szkoda słow. - machnąłem ręką i wyjaśniłem krótko, że od 17 roku życia, kiedy zerwałem z ojcem, pracuję politycznie", tak komunista Pankrat, jeden z głównych bohaterów cyklu Między wojnami opowiada o swoim życiu[25]. Pankrat, jak i inni komunistyczni bohaterowie literatury omawianego nurtu zwykle działał w środowisku nieufnym, niechętnym mu, nawet wrogim. Początkową izolację - wbrew działaniom przeciwników, czy sceptyków - przełamywał swoją fachowością, uczciwością, zdrowym rozsądkiem, które zjednywały mu zaufanie najbardziej wartościowych. Wzorami tych postaci byli rewolucjoniści, tacy jak Lenin, Stalin czy Dzierżyński. "Żyć jak Dzierżyński - to całym sercem kochać i całym sercem nienawidzieć, być jak on - czujnym, być jak on nieugiętym, jak on - wyrozumiałym, jak on - czujnym. Jeśli można powiedzieć o kimś, że życie jego - niekłamane i nieupiększone, ze wszystkimi trudnościami, ciężarami, stoczonymi walkami - stanowi najdoskonalszy kruszec poezji, to tak trzeba powiedzieć o Feliksie Dzierżyńskim", pisano[26]. Natomiast wróg w literaturze komunistycznej był, jak zauważał słusznie Jan Prokop, jeden, choć przybierał wiele postaci, czy masek rozdrabniając się na "[...] rzeszę obrzydliwego robactwa: oto kołtun - przedwojenny inteligent, wierny przesądom spekulant-szabrownik podbijający ceny kosztem ciężko pracującego chłopa i robotnika", ale też ksiądz, emigrant, oficer WP albo AK[27]. Ów wróg był wcieleniem wszelkich występnych czynów. Reprezentował stary, "gnijący" świat i sam był owej moralnej "zgnilizny" symbolem, czego przykładem byli choćby pisarz Julian Szalej, jego ojciec Ksawery Szalej czy faszyzyjący generał Olszyna z powieści Brandysa Antygona oraz Troja miasto otwarte. Wróg reprezentował Polskę przedwojenną, bardzo często w sposób karykaturalny nawiązywał do tradycji niepodległościowej, romantycznej, zwłaszcza mesjaniczną, wreszcie katolicką, którą chętnie wrzucano do worka z napisem "Ciemnogród", wpisując się przy okazji do tradycji "oświeceniowej". Walka z polskim charakterem narodowym była jednym z celów literatury komunistycznej. Jak widzieli ów charakter komuniści doskonale widać choćby z wiersza Pasternaka Temperament narodowy, w którym z jednej strony demaskowane są jako pozorne cnoty romantyczne, z których dumni i sławni byli Polacy, a z drugiej demaskuje się owe cnoty jako odpowiedzialne za "polskie piekło", antysemityzm, łajdactwo... 1. Razem ich Niemiec brał do obozu, razem katował, głodem ich morzył, a ledwie dymić przestały piece, jeden drugiego dźgnął nożem w plecy. Jakie to swojskie i marzycielskie, jakie to wszystko sielskie, anielskie... 2. Zwiali ze złotem wprost do Londynu, on za nich w kraju walczył i ginął, tamci się w knajpach dalej wałkonią, on wierzy: - "Wrócą - na białym koniu." Jakie to śliczne i anhelliczne, jakie to wszystko mesjaniczne! 3. Żyd, który cudem uszedł z pogromu, z lękiem dziś wraca do swego domu. Kula niemiecka go nie dosięgła, teraz mu inna grozi zza węgła. Jakie sarmackie to i rycerskie, jakie to wszystko jest bohaterskie! Itd. itp.
Rozmaite aspekty Podróży Chryzostoma Bulwiecia do Ciemnogrodu opisywali satyrycy, tacy jak Minkiewicz, Mrożek, czy - zwłaszcza - Gałczyński - w swoich Zielonych Gęsiach i dziełku pod wspomnianym tytułem. Jest tam fragment o gospodzie "Pod Biała Lilią", w której
Mieszali w głowach, mieszali w szklankach "korespondenci" "Głosów" i "Ankar";
duże judasze, małe judaszki za cent złamany piszący paszkwil;
łowcy srebrników i soczewicy - zdrajcy paryscy, zdrajcy madryccy
Siwy kollabo (w nietrzeźwym stanie) grał im Chopina na fortepianie.
Chopin symbolizował tu nienawidzoną tradycję romantyczną, upijającą Polaków "nietrzeźwymi" marzeniami o niepodległości. Równie znienawidzony był Kościół katolicki, a także sama religia jako taka. W 1924 r. na łamach komunistycznej "Nowej Kultury" Aleksander Wat w wierszu Policjant zacierał różnicę między tytułowym policjantem i Bogiem, policjant ziemski był odbiciem policjant niebieskiego, z niego jakby czerpał swe uzasadnienie: [...] spod oka mnie śledzi policjant o oku buldoga.
zachmurzył się groźnie brwiami wargi rozwalił gwizdkami - brzęczy mu pierś orderami w rękach dzwonią kajdanki.
rozłożył się w jamach europy rozstawił sidła na sidłach i patrzy z każdego rogu w sieć ulic w miast pajęczydłach
to on był! co śmigła gumą świat do obrotu podcinał nad światem nieba pergamin jak rolkę praw swych rozwinął.
przypiął słońce jak medal do pustej stronic praw tych w dzien. pokazuje medal w nocy gwiazd paragrafy. [...] uwięził na pasku zodiaku moc lwa miłość panny i wagę i syna własnego na krzyżu rozpiął za prawa zniewagę[28]. Wiersz Wata kończył się proroctwem "bliskiego dnia gdy zniknie jak krosta/policjant z góry policjant z rogu", o którego spełnienie walczyli pisarze komunistyczni także po wojnie. Ich wysiłki zmierzały często do tego, by demaskować katolicyzm jako religię panów, a samego księdza jako "politykiera". "Ale czemu te rozkazy, które księżą wydają", pyta Iskrowa, bohaterka jednego z "reportaży" W. Zalewskiego z książki Traktory zdobędą wiosnę, "a pochodzą niby od Boga, służą kapitalistom, bogaczom i dziedzicom?" i dodaje: "Kapitaliści urządzili piekło dla robotników. A my spółdzielnię produkcyjną założymy... - [...] żebyśmy lepiej żyli i żeby nikt nie straszył naszych dzieci piekłem na ziemi ani po śmierci"[29]. Powtarzano oskarżenia Kościoła o sprzyjanie hitlerowcom w czasie wojny i po niej, o wspomaganie podziemia, o zacofanie. Mrożek demaskował w swej debiutanckiej książeczce Półpancerze praktyczne z 1953 r. Klasztor pod niezwykłym wezwaniem, jeden z wielu klasztorów włoskich, w których - jak utrzymywał autor - zażywali wygodniego schronienia liczni członkowie SS. W tym opisywanym przez Mrożka "[...] cele braci były ponumerowane, a bracia na widok wchodzących stawali na baczność", a w czasie nabożeństwa "Bracia klękali na komendę <do strzału!>, padali krzyżem na komendę Achtung, Achtung, Fleugzeug! oraz żegnali się na komendę Feuer!", natomiast "zażywny kaznodzieja z blizną na czole w zapale i uniesieniu zaczął kazanie od słów Hände hoch![30]. Mandalian w tomiku Wiosna sześciolatki przeciwstawiał Częstochowę "słynną z dziadowskich cudów" i "zawodzących po kruchtach babek" Komsomolskowi,
Nie tamtą od jasnej Góry od dewotek, pielgrzymek, kalek tą upartej architektury tą martenów, ludzi i stali.
Z kolei Tadeusz Kubiak w wierszu Serce gorejące pisał:
Czasem dzwon bije nocą czarną nad nędzą ludzką i plebanią. Coście zrobili z dzwonów? Nie jeden wszakże rzymski legat Kładł kruczy cień na Wisły brzegach. Ale on obcy. A my - w domu. [...] Nam nie przeleci jak kot drogą fałszywa klątwa i zabobon, nie zwiedzie nas magiczny kosmos.
***
Jak oceniać skutki romansu komunizmu z literaturą polską? Odpowiedzi na te pytanie są bardzo różne. Jedną zresztą sprawą jest ocena estetycznej wartości tych tekstów, inną ich oceny moralnej. W pierwszym przypadku można chyba bez większej przesady stwierdzić, że komunizm nie pozostawił po sobie dzieł znaczących, wybitnych, które przetrwały by próbę czasu. Zostały one skazane na całkowite niemal zapomnienie decyzją samych pisarzy bądź czytelników. Dotyczy to przede wszystkim twórczości socrealistycznej, ale też chyba nieco ciekawszej literatury komunistycznej powstałej przed 1939 r. Nikt chyba dziś nie czyta Kordiana i chama Kruczkowskiego, nie mówiąc o prozie Wasilewskiej czy Jasieńskiego albo poezji Wandurskiego, Standego, a nawet najwyżej cenionego Broniewskiego. Z drugiej literatura ta pozostaje ważnym dokumentem tak istotnej dla XX wieku przygody literatury z ideologią totalitarną, jest też świadectwem przed niebepieczeństwami czyhającymi na literaturę zaangażowaną, ale czy z góry kompromitującą wszelkie takie próby? odpowiedź dośc istotna, bo pojawialy się glosy, że socrealizm był jakąs mutuacją znanej doskonale naszej literaturze tradycji zaangażowania, jak choćby w przypadku pozytywistów. Ale - odpowiadamy sobie od razu - jakże inny był kontekst ideowy, polityczny, artstyczny wreszcie tamtego zaangażowania! Tym bardziej więc zrozumiała chęć mówienia o tej literaturze, przypominania jej często nawet wbrew jej autorom, którzy najchętniej wykreśliliby owe utwory ze swego dorobku. Na ile są one dowodem tego, co Trznadel nazwał "hańbą domową" polskiej literatury, na ile nawiązują do pewnych tradycji literatury polskiej, a na ile są świadectwem czegoś co nazwać można za Prokopem "literaturą sowiecką w języku polskim"[31], tworem jakby analogicznym do nieporównanie zresztą słabszego i mniej groźnego "piśmiennictwa w języku polskim w Generalnej Guberni" okresu okupacji? Kiedy czytamy dzisiaj owe utwory budzą one najczęściej gromki śmiech, rzadziej niedowierzanie, najrzadziej oburzenie. śmiech jest bardzo często usprawiedliwiony kiczowatością tej literatury, skłonnej do hiperboli, egzaltacji, a często przy tym nieudolnej w swym zaangażowaniu. Trudno więc się nie śmiać czytając wiersz Tadeusza Kubiaka o bucie generała Świerczewskiego czy Szymborskiej słowa o Leninie "nowym Adamie". Wielka chała, sztuka zdegradowana, piekło kiczu, tak nazywano utwory tego nurtu. Trzeba jednak pamiętać, że nie były one niewinnymi i prostackimi często igraszkami, że towarzyszyły i usprawiedliwiały fingowane procesy, tortury, wyroki śmierci... Czytając dzisiaj ową literaturę dostrzeżemy nieraz też jej zaskakującą i niepokojącą współczesność. Starałem się na nią wskazać pisząc o "reklamowym" charakterze Plakatu Borowskiego i komunistycznego plakatu literackiego w ogóle. Literatura jako reklama, literatura zredukowana do reklamy (ideologii, ale nie tylko niej przecież), literatura jako -świadomy lub nie - kicz, to temat jak najbardziej aktualny, a doświadczenie literatury komunistycznej okazywałoby się drastycznym symptomem choroby toczącej współczesną sztukę. Gdyby tak było, to byłby jeszcze jeden powód do tego, aby nie skazywać owej literatury na zapomnienie.
[1] W. Tomasik, Polska powieść tendencyjna 1949-1955. Problemy perswazji literackiej, Wrocław 1988; Z. Łapiński, Jak współżyć z socrealizmem. Szkice nie na temat, Londyn 1988; M. Głowiński, Rytuał i demagogia. Trzynaście szkiców o sztuce zdegradowanej, Warszawa 1992; W. P. Szymański, Uroki dworu (rzecz o zniewalaniu), Kraków 1993; J. Prokop, Pisarze w służbie przemocy, Kraków 1995; tenże, Sowietyzacja i jej maski. PRL w latach stalinowskich, Kraków, 1997; B. Urbankowski, Czerwona msza albo uśmiech Stalina, Warszawa 1995; Zbigniew Jarosiński, Nadwiślański socrealizm,, Warszawa 1999. [2] M. Urbanowski, Myśl antykomunistyczna w literaturze polskiej 1939-1989 (rekonesans) [w:] Antykomunizm po komunizmie, red. J. Kloczkowski, Kraków 2000. [3] A. Słonimski, Poezje zebrane, Warszawa 1964, s. 59-60. [4] Choć J. Prokop wskazywał, że właśnie pisarze związani z szerzej rozumianym środowiskiem skamandryckim mieli po 1945 r. okazać się szczególnie podatni na wpływy ideologii komunistycznej. [5] Zob. T. Bujnicki, M. Stępień, Czasopisma nurtu lewicowego [w:] Literatura polska w okresie międzywojennym, t. I, Kraków 1979. [6] B. Urbankowski, op. cit., s. 109. [7] Zob.: J. Święch, Literatura polska okresu II wojny i okupacji, Warszawa 1991; J. Trznadel, Kolaboranci, Warszawa 1997. [8] Z. Jarosiński, Socrealizm..., s. 20. [9] Cyt. za: J. Prokop, Sowietyzacja i jej maski. PRL w latach stalinowskich, s. 82. [10] J. Prokop, Wyobraźnia pod nadzorem. Z dziejów literatury i polityki w PRL, s. 20. [11] Zob. T. Borowski, Utwory zebrane. Proza 1948-1951, Warszawa 1954, s. 99-104. [12] O Krótkim kursie WKP(b) jako "arcywzorze formy totalitarnej" pisał Głowiński w szkicu "Nie puszczać przeszłości na żywioł. Krótki kurs WKP(b) jako opowiadanie mityczne opublikowanym w książce Rytuał i demagogia. [13] M. Głowiński, op. cit., s. 12-13. [14] Jeżeli nie zostało to zaznaczono wiersze i ich fragmenty cytowane w niniejszym tekście pochodzą z: B. Urbankowski, Czerwona msza albo uśmiech Stalina, Warszawa 1993. [15] W Słowie o Stalinie Broniewskiego czytamy m.in. "Rewolucja - parowóz dziejów..."/Chwała jej maszynistom!/Cóż, że wrogie wiatry powieją?/Chwała płonącym iskrom!." [16] Można tu jako komentarz zacytować słowa z "reportażu" Borowskiego Lokomotywa. Narrator tego utworu wysłuchawszy opowieści młodych maszynistów-stachanowców dochodzi do wniosku, że: "Zmienia się u nas stosunek do pracy i do maszyny. Staje się ona towarzyszem i przyjacielem człowieka. nam praca nie jest katorgą: staje się honorem i miłością." (T. Borowski, Proza 1948-1951, s. 65) [17] T. Borowski, Mała kronika wielkich spraw, Warszawa 1951, s. 48. [18] T. Borowski, op. cit., s. 48. [19] Por. "[...] socrealizm to literatura pokazująca świat z bezpieczniackiego punktu widzenia. Niezależnie od tego, kto jest tzw. bohaterem pozytywnym i jak przebiega fabuła, głównym wyrazicielem opinii, jakie winny być traktowane tak, jakby miały moc powszechnie obowiązującą, są ci, którzy tworzą aparat terroru [...]." (M. Głowiński, op. cit., s. 6). [20] M. Głowiński, op. cit., s. 48, 55. [21] B. Jasieński, Utwory poetyckie, manifesty, szkice, oprac. E. Balcerzan, Wrocław 1972. [22] "Nie trzeba było chłopu dziedzicowej ojczyzny. Nie było w niej miejsca dla folwarcznych, ba, nawet dla wsiowych. Inna była chłopska ojczyzna - w niej znów nie było miejsca na dwór, ani dziedziców, ani nic, co było teraz. Chłopskimi musiała być budowana rękami. Chłopskim rozumem. Chłopską krwią i chłopskim potem. (W. Wasilewska,Ojczyzna, Warszawa 1938, s. 175. [23] K. Brandys, Człowiek nie umiera, Warszawa 1952, s. 7. [24] M. Głowiński, op. cit., s. 109. [25] K. Brandys, Troja miasto otwarte, Warszawa 1949, s. 199. [26] W. Woroszylski, [wstęp] [do:] Wieczny płomień. Wybór wierszy poetów radzieckich i polskich o Feliksie Dzierżyńskim, Warszawa 1951, s. 7. [27] J. Prokop, Wyobraźnia pod nadzorem, s. 36-37. [28] A. Wat, Poezje zebrane, oprac. A. Micińska i J. Zieliński, Kraków 1992 [29] W. Zalewski, Traktory zdobędą wiosnę, Warszawa 1950, s. 170. [30] S. Mrożek, Półpancerze praktyczne, Kraków 1953, s. 12-13. [31] J. Prokop, Kanon literacki i pamięć zbiorowa, "Arcana" 1995, nr 5. |