Andrzej Nowak
Polski patriotyzm wieku niewoli - trzy formuły Patriotyzm jako ideologia, jeszcze jeden, choć zarazem wyjątkowy – izm, pojawia się, jak samo pojęcie ideologii i jak większość jej wcieleń w wieku XVIII. W myśli polskiej proces krystalizacji postaw obywatelskich w formy rywalizujących ze sobą ideologii patriotyzmu następuje w wyniku zakwestionowania poczucia ciągłości samej Rzeczypospolitej – przez dominację nad nią obcego mocarstwa (Rosji)[1]. Zbiegło się to w czasie z napływem z zewnątrz wzorów politycznych nowej, oświeceniowej cywilizacji, nie mniej skutecznie niż gospodarka rosyjskich posłów i sołdatów podważających stabilność utrwalonych i uświęconych w tradycji minionego wieku odruchów i przeświadczeń obywateli-szlachty[2]. Nieuchronna stawała się konfrontacja „starego” z „nowym”. Rozwinęła się ona właśnie wokół problemów niepodległości i modernizacji. „Stare” pojęcie służby ojczyźnie, przyjmowane wcześniej za oczywiste, musiało w zderzeniu z „nowym” wykazać, albo pozorność owych dwóch problemów, pomniejszać ich znaczenie, albo też ukazywać swoją zdolność do ich rozwiązania. „Nowa” zaś formuła „świętej miłości kochanej ojczyzny” krzepła w przekonaniu o swojej wyższości w rozwiązywaniu tychże problemów, wobec których „stara” miała okazać swą całkowitą, zbrodniczą wręcz bezsilność. „Stare” i „nowe” stawały się w tej wymianie argumentów coraz lepiej świadome siebie – coraz lepiej teoretycznie dopracowane – coraz bardziej ideologiczne. Konfrontację tę przedstawiłem nieco szerzej w odrębnym szkicu, gdzie formułę „starego” patriotyzmu nazwałem republikańską (przedstawiając ją na tle współczesnych dyskusji historyków idei o republikanizmie), „nowego” zaś – patriotyzmem imperialnym, czy niepodległościowym[3]. Od pierwszych, zapowiadających ją polemik wokół propozycji reform ustrojowych Stanisława Konarskiego, aż po wielkie debaty Sejmu Czteroletniego, w których ucierało się rozróżnienie patriotów „prawdziwych” i „fałszywych”, śledzić można tę konfrontację na wielu przykładach. Tutaj ograniczymy się tylko do dwóch, na których zderzenie dwóch modeli patriotyzmu widać może najdobitniej. Najbardziej przemawiającym do wyobraźni symbolem postawy związanej z pierwszym z nich, „tradycyjnym”, stała się oczywiście konfederacja barska – swoiste powstanie obrońców republikańskiej tradycji w Rzeczypospolitej, którzy w swej masie nie chcieli także zmian ustroju, chcieli trwać przy nim i przy wierze, broniąc jednak zarazem swoim zbrojnym zrywem zewnętrznej suwerenności. Ojczyzna jako dziedzictwo przodków, jako wspólnota wartości, w których republikańska wolność jest centralną, bardziej niż samo państwo, jego przetrwanie i rozwój, wymagające kompromisów (reform) kosztem odziedziczonych wartości – tak można by odtworzyć najkrócej zarys barskiego patriotyzmu[4]. Istota republikańskiego credo była dla wielu z konfederatów taka właśnie, jak to ujmują współcześni teoretycy tego nurtu politycznej myśli. Cechuje je ostra opozycja: człowiek wolny i niewolnik. Ojczyzna, której bronili barżanie, to wspólnota ludzi wolnych. Walczących o wolność tak od obcej ingerencji w życie publiczne Rzeczypospolitej, jak też – o czym nie wolno zapomnieć – od groźby przekształcenia Rzeczypospolitej w kraj zagrożony widmem dominacji wewnętrznej. Dominacji czyli samej możliwości uzyskania takiej pozycji przez jeden z czynników życia publicznego (np. króla i dwór), z której mógłby on arbitralnie narzucać swoją władzę innym. Non-domination jako wyznacznik republikańskiego ideału wolności, w odróżnieniu od liberalnej koncepcji wolności jako non-interference (nie-ingerencji) – to podkreśla współcześnie Philip Pettit w swej fundamentalnej syntezie – i zapewne doskonale zostałby zrozumiany przez obrońców owego ideału z roku 1768. Jeszcze bliższy byłby im ten koncept przeciwstawienia władzy (zawsze naturalnie podatnej na pokusę dominacji) i wolności (zawsze naturalnie przez władzę zagrożonej), jaki współczesny teoretyk republikanizmu przedstawił w szkicu Freedom as Antipower[5]. Władza prawa (prawa odziedziczonego po przodkach) a nie ludzi, maksymalne rozproszenie władzy, wreszcie relatywne uodpornienie prawa na wolę większości – te same trzy zasady zabezpieczenia wolnego ustroju, jakie wymienia Pettit, odzwierciedlone były w wizji wspólnoty, z którą identyfikowali swoją ojczyznę barscy patrioci (a przynajmniej ich wielka część). Konfederacja barska pozostawiła szczególny testament ideowy, nie polskim piórem spisany, który uznać można za najwymowniejszą apologię republikańskiego patriotyzmu i do którego odwoływać się będą ci, którym stara Rzeczpospolita – wyidealizowana – wciąż się podobała. Uwagi o rządzie polskim Jana Jakuba Rousseau, spisane na prośbę przedstawiciela barskiej konfederacji, hr. Michała Wielhorskiego, na przełomie 1770 i 1771 roku, a opublikowane w 1782 (w polskim tłumaczeniu w 1789), najostrzej miały zarysować kontrast między tym właśnie, republikańskim typem patriotyzmu a jego coraz silniejszą w młodych, edukowanych w stanisławowskich szkołach umysłach alternatywą. Jak owa alternatywa wyglądała? Oddajmy głos Janowi Jakubowi: „Jeżeli pragniecie jedynie nabrać rozgłosu i świetności, wywierać wpływ na inne narody Europy i być dla nich groźbą – macie ich przykład, starajcie się go naśladować. Kultywujcie nauki, sztuki, handel, przemysł, miejcie regularne wojsko, twierdze, akademie, przede wszystkim dobry system skarbowy [...]; starajcie się, by pieniądz stał się niezbędny, żeby utrzymać lud w największej zależności, a w tym celu pobudzajcie zbytek materialny i zbytek umysłowy, od niego nieodłączny. W ten sposób stworzycie naród intrygantów, pożądliwy, chciwy, ambitny, służalczy i łajdacki, tak jak inne narody nie mogące nigdy znaleźć środka między dwoma krańcami: nędzą lub bogactwem, swawolą lub niewolą. Ale zaliczą was do wielkich mocarstw europejskich, wejdziecie do wszystkich systemów politycznych, we wszystkich negocjacjach będą szukać przymierza z wami, skrępują was traktatami; nie będzie w Europie wojny, w którą byście nie mieli zaszczytu być wmieszani; jeśli szczęście będzie wam sprzyjało, odzyskacie swoje dawne posiadłości, może nawet zdobędziecie nowe [...] Gdybyście jednak przypadkiem woleli stworzyć naród wolny, pokojowy i mądry, który sam sobie wystarcza i jest szczęśliwy – wówczas trzeba przyjąć zupełnie inną metodę; utrzymać lub przywrócić u siebie obyczaje proste, zamiłowania zdrowe, ducha wojowniczego bez ambicji zaborczych; kształtować dusze odważne i bezinteresowne; zaprawiać naród do rolnictwa i umiejętności koniecznych dla życia, mieć pieniądz w pogardzie i sprawić, by stał się, o ile możności, niepotrzebny [...] Przyznaję, że gdy tą drogą pójdziecie, gazety nie będą rozbrzmiewały echem waszych uroczystości, układów, znakomitych czynów; filozofowie nie będą wam kadzili, poeci nie będą was opiewali, w Europie mało o was będzie się mówić; lecz będziecie żyli w prawdziwej obfitości, sprawiedliwości i wolności”[6]. Tradycje Rzeczypospolitej są dobre – dobre, bo związane z wielowiekowym praktykowaniem wolności. Sejmiki i ich rządy są dla Rousseau prawdziwym palladium wolności – wolności opartej na rozproszeniu, a nie na koncentracji władzy. Nie trzeba zasadniczo zmieniać tradycji tej republikańskiej wolności, idąc za fałszywymi wzorami Europy, ale raczej trzeba umocnić je narodowym wychowaniem (temu aspektowi poświęca Rousseau oddzielny fragment swej książki). Ono utrzyma ducha walecznych konfederatów. Wolność nie daje spokoju, ale wymaga ciągłej walki w swojej obronie. Nigdy jednak nie może to być walka w celu terytorialnych zdobyczy, a tylko opór przeciw zamachom władzy – wszystko jedno, wewnętrznej czy zewnętrznej – na wolność. (Rousseau radził, by króla, którego narzucili Polakom Rosjanie, albo ściąć, albo – wybrać na nowo, „przy innych pacta conventa, na mocy których zrzecze się rozdawnictwa wysokich stanowisk”[7]). Nawołując do umocnienia republikańskiego charakteru polskiego ustroju Jan Jakub wzywał przede wszystkim, by odsunąć od siebie pokusę mierzenia tego ustroju obcą, zewnętrzną miarą, by nie bać się piętna odmieńców na politycznej mapie Europy. „Wolność uchodzi na wszystkich dworach za manię wizjonerów, zmierzających raczej do osłabienia niż do wzmocnienia państwa. [...] Wszyscy ci wielcy ministrowie, którzy sądzą na ogół o innych ludziach po sobie i po swym otoczeniu, myślą, że ich znają, nie wyobrażają sobie nawet, jaką energię może dać wolnym duszom miłość ojczyzny i poryw cnoty. [...] Nigdy nie pozbędą się przesądu ugruntowanego na tej pogardzie, której sami czują się godni i według której szacują rodzaj ludzki. [...] Zawsze będą patrzyli na ludzi wolnych tak, jak na nich samych patrzeć trzeba, to znaczy na ludzi bezwartościowych, na których tylko dwa narzędzia działają: pieniądz i knut”[8]. Są więc ostatecznie dwie miary: jedna – miara wolności, i druga – dominacji. Pierwsza jest dziedziną obywatelskiej cnoty, druga – „pieniądza i knuta”. Oto wybór, jaki rysuje Rousseau. Republika albo imperium, ale też: republika albo nowoczesność (modernizacja). Wybór ten ma w ujęciu Rousseau jeden jeszcze charakterystyczny rys, który koniecznie trzeba podkreślić. Republika nie jest tutaj utożsamiona z państwem. Miłość ojczyzny, patriotyzm, ufundowany jest nie na przywiązaniu do państwa, ale na więzi z rodzimą, specyficzną tradycją, z tym, co wyróżnia narodową wspólnotę wśród innych. Rousseau widzi z ubolewaniem (i retoryczną przesadą) zanik owych różnic pod walcem oświeceniowej, opartej na władzy pieniądza „globalizacji” – „nie masz już dzisiaj Francuzów, Niemców, Hiszpanów, nawet Anglików; są tylko Europejczycy”[9]. Polacy mogą jeszcze uniknąć tego losu, mówi Rousseau. Co wcale nie oznacza, że mogą uniknąć ostatecznego rozbioru ich państwa. Nie państwo jednak liczy się najbardziej, ale zachowanie narodowej tożsamości. Do pomyślenia staje się wybór patriotyzmu przeciwko państwu, a w każdym razie kosztem państwa, kiedy w imię swego umocnienia, modernizacji, jak byśmy to dziś powiedzieli, okazuje się ono odstępować od rodzimych tradycji i instytucji. Przede wszystkim jednak możliwe, wyobrażalne, a nawet konieczne staje się przygotowanie patriotyzmu na czas bez państwa. Rousseau udziela Polakom sławetnej rady: „Nie możecie przeszkodzić, by was nie połknęli [potężni sąsiedzi – AN] – postarajcie się przynajmniej, by nie mogli was strawić. [...] Jeżeli potraficie dokonać tego, by Polak nigdy nie mógł zostać Rosjaninem, ręczę, że Rosja nigdy nie ujarzmi Polski”[10]. Dopóki więc można – pielęgnować trzeba instytucje narodowe, które „kształtują geniusz, charakter, zamiłowania i obyczaje narodu, czynią go samym sobą, a nie innym narodem, wpajają mu tę płomienną miłość ojczyzny, ugruntowaną na przyzwyczajeniach, których nie podobna wykorzenić”[11]. Ta cecha, łącząca myśl Rousseau z duchem romantyzmu, nie ma już nic wspólnego z republikanizmem. Zrosła się z nim jednak w polskim wydaniu, bowiem rodzimość, odmienność polskiej wspólnoty wśród innych, tak wśród sąsiadów, jak i wobec dalszej, zachodniej Europy, utożsamiona być mogła z republikańsko-wolnościową tradycją. Jan Jakub przygotowywał formułę patriotyzmu na czas po ostatecznej katastrofie – po utracie własnego państwa. Próbował pomniejszyć wagę starań o jego ratowanie i ostrzegał przed ceną takiego ratunku, który zagrozi skarbowi wyjątkowej tożsamości polskiej republiki. Po 1772 roku szybko jednak zdobywały przewagę naturalne przecież dążenia, by okrojone rozbiorem państwo umocnić, przygotować do skutecznej walki o przetrwanie, walki o niepodległość. W natarciu byli ci, którzy widzieli konieczność zmian, reformy, naprawy – dla ratowania państwa odmieniającej jego ustrój, instytucje i formułę samą jego obywatelstwa. Czasem decydującej batalii, nie tylko publicystycznej, na której starły się ze sobą dwie formuły polskiego patriotyzmu, stał się okres, w którym reforma okazała się dzięki zewnętrznej koniunkturze możliwa, by następnie zostać brutalnie przekreśloną. Wielokrotnie i wnikliwie opisywana publicystyka polityczna lat Sejmu Czteroletniego, ujmowana była na ogół przez badaczy pod kątem walki politycznej toczonej wokół Ustawy rządowej[12]. Wydobywamy z niej tutaj jeden tylko wątek, jedno istotne dzieło, które stało się wyzwaniem dla zwolenników konsekwentnego republikanizmu i zarazem najwyrazistszą propozycją nowej formuły patriotycznej identyfikacji. Jeszcze przed zebraniem Sejmu, który miał się okazać dla reformatorów Wielkim, głosem tych ostatnich stały się Stanisława Staszica Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego[13]. Jasno postawiły one alternatywę: albo Polacy chcą utrzymać Rzeczpospolitą – i wtedy „konieczne odmiany uczynić zechcą” – albo Rzeczpospolitej nie będzie wcale. Wśród owych „koniecznych zmian” wymienione zostały te, które stały się kanonem publicystyki reformatorskiej późniejszego Sejmu: ostateczne zniesienie liberum veto, wprowadzenie „tronu następstwa” oraz aukcja wojska. Staszic chciał wstrząsnąć czytelnikami swoich Uwag i dlatego świadomie przedstawił najbardziej drastyczną dla wielu z nich alternatywę ustrojową jako wybór realny, przed którym nie będą mogli się cofnąć. Wśród agresywnych, nastawionych na militarną ekspansję monarchii absolutystycznych, dowodził, nie ma miejsca na republikę w jej dotychczasowej formie. Jeśli Polska chce utrzymać niepodległość, musi zdecydować się na rząd „samodzierżczy”: „Dzisiaj w całej Europie rzeczompospolitym utrzymać się trudno jest. Wszystko samodzierżstwu sprzyja, a wszystko się na rzeczypospolite sprzysięgło”[14]. Nie zachowanie dobra, jakim jest „wolny ustrój”, ale unikanie zła, jakie stanowi groźba utraty własnego państwa, jest drogowskazem, który prowadzi w stronę przeciwną w stosunku do tradycyjnego republikanizmu. Tym bardziej czytelny był to kierunek w dziele Staszica, iż wzmacniało je wyrażone w nim także jasno przekonanie, że osłabienie władzy centralnej odpowiada za anarchię i narastanie konfliktów oraz niesprawiedliwości społecznych. Pełny absolutyzm Staszic rezerwował w swym dziele co prawda jako ostateczną odpowiedź na wyzwanie, jakie stanowił problem śmiertelnie zagrożonej niepodległości, a proponował jako pierwszą, niezbędną reformę tylko wprowadzenie monarchii dziedzicznej. Historycy odczytują zatem niekiedy program zaproponowany w Staszicowych Uwagach jako w istocie dający się pogodzić z umiarkowanym republikanizmem (władza króla miała być wciąż zasadniczo ograniczona przez sejm nieustający). Nie można jednak zapominać o sile retorycznej konstrukcji całych Uwag i pewnej logicznej ich konsekwencji, którą sam Staszic uwypuklał: na końcu drogi reform, na którą trzeba wejść, by ratować się przed obcym despotyzmem, majaczy widmo rodzimego „samodzierżcy”... A że retoryczna siła Uwag... była wielka, świadczy ich niebywały rezonans w opinii politycznej Rzeczpospolitej końca lat 80. XVIII wieku. Od nich zaczyna się dyskusja publicystyczna czasu Sejmu Czteroletniego. Tu było natchnienie do dalszych poszukiwań bardziej szczegółowego, doskonalszego programu reformy, do jej praktycznego urzeczywistnienia w sejmowej legislacji, ale także – o czym rzadziej się pamięta – do obaw i reakcji zwolenników utrzymania tradycji republikańskiej wolności[15]. Staszicowe Przestrogi dla Polski, opublikowane w 1790 roku, czytać można w tym kontekście jako potwierdzenie i egzemplifikację tych obaw – tym bardziej intensywnych, że zalecenia traktatu Staszica przyoblekały się już w rzeczywistość opracowywanych na Sejmie reform. Dla Staszica i dla innych rzeczników ustrojowej zmiany fundamentem ich propozycji było i pozostawało stwierdzenie, iż ustrój wewnętrzny musi zostać podporządkowany racjom rywalizacji na arenie zewnętrznej: „Rzeczpospolita wpośród krajów despotyzmem obarczonych nie może ani większej wolności, ani większej własności obywatelowi zostawić, tylko taką, jaką pozwalają despotyzmy zewnętrzne”[16]. W imię realistycznej oceny położenia międzynarodowego i słabości w nim republiki szlacheckiej Staszic wzywał do takich zmian, które pozwolą „Rzeczypospolitej na sile despotyzmu wyrównać”. A więc: nie tylko zwiększyć podatki i armię, ale także zapewnić trwałość tego stanu: wzmocnić miasta, przemysł, zwiększyć bezpieczeństwo handlu przez silne państwo i sprzyjające im prawo. Nie duma z wolnego ustroju, ale budowanie siły i bezpieczeństwa państwa – to jest kierunek myślenia, który proponuje i narzuca w obliczu groźby rosyjskiej interwencji Staszic. Ta siła, oparta na gospodarce, a nie wolny ustrój, ma być uzasadnieniem dla dopuszczenia do obywatelskiego stanu mieszczaństwa[17]. Stworzenie jednego, nowoczesnego, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli, narodu, do którego dołączą także w przyszłości chłopi, ma za swój zasadniczy cel przywrócenie Polsce władzy nad samą sobą. Temu samemu celowi służyć ma wprowadzenie tronu dziedzicznego – umocnienie władzy centralnej. Patriotą jest ten, kto ten cel rozumie i dla niego gotów jest nad zmianą pracować. Ostatecznie wszyscy mieszkańcy nowej, zreformowanej Rzeczpospolitej powinni temu celowi służyć, powinni przekształcać się w świadomych Polaków, rezygnując z tego, co ich od owego celu odciąga: czy będzie to przywiązanie „zacofanej” części szlachty do „wolnego ustroju”, czy będzie to na przykład nie służąca dobrze sile wewnętrznej i położeniu na arenie międzynarodowej odrębna tożsamość żydowska[18]. (Ten specyficzny aspekt reformatorskiego patriotyzmu Staszica, Kołłątaja i innych oświeconych budowniczych nowej Polski trafnie – i z satysfakcją wynikającą z osobistego nastawienia politycznego – odnotował Władysław Konopczyński: „Polska, przechodząc [...] od demokracji herbowej Rzewuskich i Olizarów do demokracji Kołłątaja i Staszica, od złotej wolności do praworządnej – przechodziła od sarmatyzmu do nacjonalizmu”[19].) Przedstawiamy tutaj na przykładzie najgłośniejszych pism Staszica tendencje, jakie wyrażały w latach wielkiej debaty długiego Sejmu głosy wielu bardzo reformatorów. Znaczna część badaczy tej debaty wskazuje na stały wysiłek proreformatorskiej publicystyki, by nawiązywać do republikańskiej tradycji, by nie atakować frontalnie całego kanonu ustrojowych przyzwyczajeń, ale zmieniać tylko ich część najbardziej dla odbudowy silnego i sprawnego państwa szkodliwą, nie zmieniając samej nazwy, samej formy zewnętrznej – Rzeczypospolitej. Sens jednak tego pojęcia ulegał niewątpliwej zmianie. Wzmocnienie zagrożonego państwa i budowa nowego narodu łączyły się we wspólnym dla reformatorów haśle walki o niepodległość. Razem też spychały w wyobraźni politycznej elit polskich schyłku Rzeczypospolitej dawniej dominującą ideę republikańskiej wolności. Nowi, „oświeceni republikanie”, jak ich określa znakomity angielski badacz tej problematyki, „added a more socially inclusive discourse of the nation and an activist discourse of national independence to the enlightened monarchist discourse of ordered government. […] This victorious discourse helped to consolidate two pejorative labels that have since attached themselves stubbornly to explanations of the decline and fall of the Commonwealth. One is ‘anarchy’, understandably beloved of the nineteenth-century official historians of the partitioning powers […] The other label is ‘magnate oligarchy’”[20]. „Stary” patriotyzm obciążało coraz mocniej kojarzone z nim w zwycięskim dyskursie to właśnie piętno: „anarchii” i „oligarchii magnackiej”. Utrwalił to piętno rozpaczliwy odruch ideowych obrońców starorepublikańskiego ideału – Szczęsnego Potockiego oraz Seweryna Rzewuskiego – który poprowadził ich do Targowicy, w objęcia Katarzyny II. Nie przebił się już przez tę skorupę duchowy testament republikańskiego patriotyzmu, stworzony przez innego Rzewuskiego – Adama Wawrzyńca (bratanka Seweryna) – opublikowany w ogniu debaty Sejmu Czteroletniego arcyciekawy, a zapomniany traktat O formie rządu republikańskiego myśli (Wilno 1790). Tragiczny kres Rzeczypospolitej zdawał się oddawać rację tym tylko, którzy wołali o jej ratowanie wszelkimi reformami, które tylko mogły podtrzymać i wzmocnić jej polityczny byt, nawet kosztem jego ustrojowej tradycji i duchowej tożsamości. Ideał republikańskiego patriotyzmu został jednak odnowiony – w sprzyjającej mu poszukiwaniem odrębnych form i treści życia narodowego atmosferze romantyzmu. Piętna odciśnięte na nim w XVIII wieku pomogło zamazać przeniesienie ideału wolności obywatelskiej poza obręb szlacheckiego stanu. Odnowiony republikanizm znalazł go w ludowej, słowiańskiej formule, jaką nadał mu Joachim Lelewel, a wsparł w innej nieco, bardziej solidarystycznej postaci Adam Mickiewicz (w wykładach paryskich, a przecież i w Panu Tadeuszu). Zachód, modernizacja, nie były w tym nurcie patriotyzmu, który ożył w romantycznym okresie, istotnymi wzorami. A hasło czasu niewoli: „pierwej być, potem jak być radzić powinniśmy”, nie przytłumiało w nim przemożnej tendencji, by utrzymać tradycję specyficznej, republikańskiej wolności jako palladium polskiej wspólnoty, ważniejsze od siły zbrojnej, przemysłowej, czy – szerzej – cywilizacyjnej. Republikański patriotyzm stawał się jednak coraz bardziej wizją, coraz mniej praktyką: „Obywatelstwo zamierało, kończyło się. W świadomości jeszcze żyło jako pewien wzorzec, do którego można dążyć, ale już nie można było się starać o wprowadzenie go w życie, praktykować – to znaczy było to obywatelstwo już troszkę nostalgiczne. Jeżeli pierwsze pokolenie [po rozbiorach – AN] jeszcze rozumiało, że obywatel to człowiek, który decyduje, a nie marzy, człowiek, który działa, a niekoniecznie o działanie się modli, to już pokolenie drugie, nie mówiąc o trzecim, znajdowało się w zupełnie odmiennej sytuacji. Obywatelski świat przechodził w świat marzeń, świat nostalgii, w świat wspomnień, nie był już światem realnym”[21]. Nurt niepodległościowo-reformatorski patriotyzmu, jaki reprezentował w powyższym zestawieniu Staszic i jego publicystyka doby Sejmu Czteroletniego, dopływał tymczasem wraz ze zmierzchem Rzeczypospolitej do rozdziału: na bardziej niepodległościowy i bardziej reformatorski. Formułę efektowniejszą, mocniej zapisaną w świadomości kolejnych pokoleń – zwłaszcza w perspektywie odzyskanej po 123 latach niepodległości i dalszych walk o nią – zyskał w postaci patriotyzmu niepodległościowego (który nazywam nieco prowokacyjnie imperialnym). Wielu badaczy widzi jego ścisłe połączenie z nurtem republikańskim, raczej syntezę niż antagonizm wątków ideowych obecnych w Uwagach Rousseau i Uwagach Staszica. Pisała o tym ostatnio najwybitniejsza chyba badaczka dziejów polskiej wolności w wieku XVIII, Anna Grześkowiak-Krwawicz. Stwierdza ona, że już w powstaniu kościuszkowskim, pierwszej wielkiej manifestacji patriotyzmu niepodległościowego „zacierają się lub wręcz zanikają te elementy, które wnieśli do tej koncepcji [wolności] pisarze oświecenia [...], adaptujący do polskich warunków idee stanowiące podstawy wolności w jej liberalnym rozumieniu. [...] Nie ma raczej mowy o wolności naturalnej, o wolności jednostki jako ‘spokojnym zażywaniu wolności pod zasłoną praw’. Wraca natomiast dawna idea, łącząca nierozerwalnie wolność indywidualną i wolność polityczną, rozumiana jako możliwość decydowania o sobie. [...] Okazało się wówczas, że wolność w jej liberalnym rozumieniu, jako swoboda indywidualna, gwarantowana wyłącznie prawem i niezależna od tego, kto ma władzę w państwie, nie może być realizowana w warunkach rozbiorowych. Rzeczywistość potwierdziła dobitnie dawne republikańskie przekonanie, że wolność indywidualna możliwa jest tylko w kraju wolnym, w którym obywatele mają wpływ na władzę”[22]. Pozwolę sobie postawić hipotezę, iż rzeczywistość przełomu XVIII i XIX wieku odsłaniała raczej sprzeczność orientacji, w której patriotyzm wolności rozumiany był w kategoriach republikańskich i tej, w której rozumiany był w kategoriach niepodległościowych. W tej pierwszej charakterystyczne było napięcie wewnętrzne na osi wolność obywatela – władza centralna (bez tego napięcia patriotyzm republikański staje się fałszywy). W drugiej ujawnia się gotowość do centralizacji (której symbolem może być Naczelnik), dominuje nastawienie na walkę i rywalizację zewnętrzną z systemami imperialnymi, w której czynnikiem rozstrzygającym jest ostatecznie siła (militarna, ekonomiczna). Ideowym zwiastunem tej właśnie tendencji jest Józef Pawlikowski, który już w debatach z okresu Sejmu Czteroletniego wystąpił – choć anonimowo, to bardzo efektownie – jako otwarty przeciwnik republikańskiej tradycji. Także anonimowo wydana przez niego broszura Czy Polacy wybić się mogą na niepodległość (1800) otwiera nowy wiek polskiej refleksji politycznej, szukając środków znalezienia siły do obalenia trzech rozbiorowych imperiów i odtworzenia miejsca na polską potęgę polityczną[23]. To jest początek poszukiwań miejsca na polskie imperium... Tym torem popłynie ten nurt patriotyzmu, którego wyznawcami będą kolejne pokolenia powstańców, jego mistrzami zaś i Maurycy Mochnacki, i twórcy Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, i Józef Piłsudski wreszcie[24]. Istotę ideału republikańskiego, ideału pierwszej Rzeczypospolitej, pięknie oddała Hanna Malewska: „Kraj, gdzie ludzie, zjeżdżając się z osobnych jak gwiazdy i spokojnych domów, współdziałali, żeby być wolni, więc żeby najbardziej być sobą; Rzeczpospolita, która sama też nie chciała współzawodniczyć, ani mierzyć się z nikim”[25]. Wyznawcy patriotyzmu niepodległościowego chcieli przede wszystkim skutecznie zmierzyć się z politycznym wrogiem zewnętrznym, podporządkowując temu celowi całą hierarchię swych politycznych wartości. Klęska rozbiorów pozwoliła jednak wyodrębnić się także innemu nurtowi z tej samej, reformatorskiej tendencji Polski stanisławowskiej jeszcze biorącemu początek, tendencji, której znakiem rozpoznawczym stało się właśnie mierzenie się z innymi, mierzenie polskiej rzeczywistości – miarą zewnętrzną, krytyczną. Tym bardziej krytyczną, że uwaga reprezentantów owego nurtu odwracała się po katastrofie Rzeczypospolitej od polityki, która stała się domeną zastrzeżoną dla zwycięskich imperiów, ku sprawom społecznym, ekonomicznym, naukowym, cywilizacyjnym. W tych sprawach porównania z wzorami, jakich niekwestionowanym dostarczycielem od wieku Oświecenia był zachód Europy, refleksje krytyczne trudniejsze były do odsunięcia pod hasłami oryginalnej polskiej wolności, specyficznej obywatelskiej kultury. Te hasła, na które powoływali się obrońcy tradycji republikańskiej, to była polityka – polityka, która przegrała. Pole patriotyzmu można było wytyczyć na innej przestrzeni niż sejmik, i innej także niż pole bitwy z Moskalem. Możliwy czy łatwiejszy stawał się wtedy kompromis z polityczną dominacją zaborcy, owa „zasada dwóch sumień”, tak ostatnio szeroko opisana na przykładach postaw Polaków przełomu XVIII i XIX wieku przez Jarosława Czubatego[26]. Ów trzeci nurt patriotyzmu doby niewoli, jaki ujawnił się na jej progu, można nazwać modernizacyjnym. Ewolucja postawy Stanisława Staszica może być dobrym przykładem tendencji przechodzenia od patriotyzmu niepodległościowo-reformatorskiego do modernizacyjnego. Zależność polityczna od łaski zwycięskiego cara Aleksandra przestała być istotna. Istotne było podniesienie cywilizacyjne tego kawałka polskiej ziemi, gdzie można było to zrobić. Tym bardziej, gdy wizję fundamentalnego konfliktu interesów państwowych, konkurujących między sobą, zajęła perspektywa uniwersalnego postępu, zapewniającego ostatecznie rozwiązanie wszystkich problemów narodowych i politycznych w globalnej wspólnocie Rodu Ludzkiego – perspektywie, jaką Staszic miał przedstawić w poemacie pod tymże tytułem. To była perspektywa „uspołecznienia” ludzkości przez rozum. Czy było tu miejsce na patriotyzm, zakładający przecież przywiązanie do mniejszej niż ludzkość ojczyzny? Jak najbardziej. Opisywało je najczęściej przekonanie, iż „Zachód stworzył wyższy typ cywilizacyjny, której wartości służą za normę uniwersalną i przeto promieniować będą na coraz dalej położone kraje; Polska do kręgu tej cywilizacji bezspornie należy, ale jest pod względem Zachodu zapóźniona i niedojrzała”[27]. Patriotyzm to zdefiniowanie zapóźnienia, zdemaskowanie niedojrzałości, walka o stopień w aktualnej „hierarchii narodów ucywilizowanych”, jak to ujął Dominik Krysiński, liberał – poseł do sejmu powstańczego w 1831 roku[28]. Można było łączyć tę walkę, jak Krysiński, z walką o niepodległość. Ale można też było prowadzić ją całkiem odrębnie. Pod rządami zaborców nie dało się znaleźć wolności republikańskiej, pozytywnej, wolności decydowania o losie swojej wspólnoty przez polityczną reprezentację, można było szukać raczej wolności liberalnej – negatywnej, opartej o prawo (prędzej pod pruskim, potem austriackim, ale w końcu i pod rosyjskim zaborem). Wolność liberalna pozwalała realizować program patriotyzmu modernizacyjnego – nawet w warunkach politycznej klęski Polski. Dowód tego dali pozytywiści po powstaniu styczniowym. Andrzej Walicki precyzyjnie pokazał krok, jakiego dokonali oni w stosunku do postawy reprezentowanej przez tych zwolenników pracy organicznej, którzy prace nad cywilizacyjnym dźwignięciem kraju łączyli jeszcze z pojęciem niepodległości. „Główną różnicą, odróżniającą pozytywistów od romantycznych ideologów pracy organicznej, była programowa marginalizacja narodowej niezależności i Politycznej sfery jako takiej. Narodowe życie, dowodzili oni, polega przede wszystkim na ekonomicznym I intelektualnym rozwoju. Brak niepodległego państwa mógłby być nawet postrzegany jako rodzaj przywileju, umożliwiający narodowi uniknięcie przesadnie ambitnych przedsięwzięć i związanych z nimi niepotrzebnych kosztów” [„The main difference, distinguishing the positivists from the romantic ideologists of organic work, was a programmatic marginalization of national independence and the political sphere as such. National life, they argued, depended above all on economic and intellectual development; lack of independent state could even be seen as a sort of privilege, enabling the nation to avoid overambitious engagements and the unnecessary expenses bound up with them”][29]. Warto przy okazji zastanowić się może, jak myśl polityczna narodowej demokracji wychodzi od pozytywistycznej postawy, od modernizacyjnej krytyki „republikańsko-romantycznego zaścianka”, jak odwołuje się konsekwentnie do pewnego typu wzorów wypracowanych i sprawdzonych na Zachodzie, by wydobyć polskość z marazmu, z cywilizacyjnego zacofania. Ale dochodzi szybko do politycznego celu, w którym ów modernizacyjny patriotyzm przekształca się w „imperialny”, a Roman Dmowski staje się symbolem tego przejścia (tak jak, o czym wspomnimy niżej, Józef Piłsudski staje się zwornikiem między patriotyzmem republikańskim i imperialnym). Interesującą kwestię w tym kontekście stanowi także ewolucja idei socjalistycznych w polskiej myśli. Czy możemy się w niej dopatrywać wariantu tylko perspektywy modernizacyjnej? Tu horyzont także był uniwersalistyczny, a wspólnota narodowa i jej cele polityczne mogły być widziane jako etap w zbliżaniu się do owego horyzontu – albo jako przeszkoda. Dodajmy, ten horyzont nie musiał być umiejscowiony geograficznie na Zachodzie, mógł przesunąć się na Wschód – do Rosji, jak to pierwszy wypróbował na polskiej lewicy Adam Gurowski[30]. On także, pierwszy tak radykalnie, dostrzegł w zobowiązaniu patriotycznym przeszkodę właśnie na drodze postępu: postępu zaspokajającego potrzeby wspólnoty biednych i wyzyskiwanych, wspólnoty potrzebujących – wspólnoty zdefiniowanej społecznie, nie politycznie. Ludwik Waryński czy Stanisław Krusiński pół wieku później dojdą na tej drodze tam, gdzie Gurowski: do rozstajów, na których wybór między patriotyzmem a nowa identyfikacją ideologiczną stawał się nieuchronny. I tego wyboru dokonają – wykraczając już poza obszar nakreślony tematem tego szkicu. Próbując prowizorycznie podsumować ów skrótowy przegląd pozwólmy sobie na pewną próbę systematyzacji. Oto trzy wyróżnione przez nas typy patriotyzmu polskiego, jakie ujawniły się od końca XVIII wieku. Patriotyzm republikański. Ojczyznę tworzy tu wspólnota współobywateli, braci w pozytywnej wolności, wspólnota jej wspaniałej tradycji. Utożsamienie z tak rozumianą wspólnotą nie musi oznaczać utożsamienia z państwem. Ono nie jest wartością samoistną, ale o tyle tylko, o ile pozwala realizować republikańska praktykę i cnoty. Substancją tego patriotyzmu jest właśnie praktykowanie wolności pozytywnej, a nie zdolność do wytwarzania materialnej potęgi państwa: militarnej czy ekonomicznej. To nie jest patriotyzm: my country, right or wrong. Jeśli patriotyzm rozumieć przez wybór pewnych wartości, ideałów, pamięci, symboli – to w tym przypadku przywołać należy dumę z tradycji prawa neminem captivabimus, przekonanie, że to wolność – wolność wyboru – spoiła wielką wspólnotę polsko-litewską, a nie polska siła militarna czy materialno-cywilizacyjna atrakcyjność. Charakterystyczny jest tu jeśli nie pacyfizm, to w każdym razie niechęć do militarnej ekspansji, a nawet prowadzenia w ogóle wojen poza terytorium kraju (wyrażona już w przywileju koszyckim z 1374 roku...) – niechęć wynikająca z obawy, by wojenne ambicje nie odciągnęły uwagi od spraw najważniejszych: domowej wolności. Nie królowie-wojownicy są tutaj bohaterami, nie Władysław IV i nie Jan III, ale ci, którzy nauczyli się współżyć z wolnością, jak Zygmunt August, lub ci reprezentanci wolnego obywatelstwa, którzy przed królewskimi zakusami jej bronili – jak Jerzy Sebastian Lubomirski. Jeśli wreszcie definiować wspólnotę owego patriotyzmu przez odpowiedź na pytanie, kto był do jego wspólnoty włączony, a kto z niej wykluczony, to powiedzmy, że włączony mógł być każdy, kto podzielał ideał republikańskiej wolności: szlachcic, ale też i chłop mógł być kiedyś do tego ideału pociągnięty (mieszczanie mniej tu budzili entuzjazmu – ze względu na przypisany im komercyjny charakter ich etosu). Wykluczeni byli nie obcy językowo, wyznaniowo, ale obcy obyczajem i polityczną edukacją „fircyk stołeczny” – ten, kto ulegał wzorom zagranicznym, monarchista, ale też handlarz – nie uznający ideału pozytywnej wolności, zadawalający się tylko jej negatywną, liberalną postacią. „Obcy” lokowany był nie w przeszłości, którą należałoby przezwyciężyć – bo republikańska przeszłość Rzeczypospolitej jest na ogół wspaniała, przynajmniej od czasu elekcyjności tronu (wygaśnięcia Piastów), i nie na peryferiach – bo republikanizm rozkwita siłą decentralizacji, siłą aktywności w powiecie. „Obcy” lokuje się w centrum (w stolicy), z którym naturalnie wiąże się pokusa centralizowania systemu i do którego najprędzej i najszerzej dociera zaraza zewnętrznych, szkodliwych dla republikańskiej cnoty wpływów. Patriotyzm niepodległościowo-imperialny. Dlaczego imperialny – zapytajmy raz jeszcze. Źródłem tej postawy jest bowiem poszukiwanie siły, suwerennej władzy – w pierwotnym sensie imperium (rex imperator in regno suo) – i rywalizacja z innymi, zewnętrznymi ośrodkami takiej władzy. Identyfikacja następuje tu z pojęciem ojczyzny wielkiej i potężnej. Stąd zaś wynika potrzeba mobilizacji wszelkich jej potencji: a więc ludu przede wszystkim, mieszczaństwa także – przez co, ad maiorem Imperiae Polonorum gloriam, poszerzony zostaje społeczny zasięg pojęcia wspólnej ojczyzny. Zwalczyć trzeba „zazdrosnych o wolność” republikanów, którzy do swej ojczyzny nie chcą wpuszczać tak szybko, bez przygotowania, innych stanów. Ale też bywa, że z punktu widzenia owej mobilizacji, charakterystycznej dla patriotyzmu niepodległościowo-imperialnego, zwalczać trzeba broniących swej odrębności Żydów (jakież tyrady przeciw nim wygłosił w Przestrogach dla Polski Staszic) czy Rusinów – wszyscy mają być Polakami walczącymi o niepodległość i potęgę Polski. Każda odrębna tożsamość może bowiem osłabiać ideał „niepodległej całości”. Ojczyzna ma być potężna gospodarczo i militarnie, wielka terytorialnie i geopolitycznie bezpieczna. Nie tradycja neminem captivabimus jest istotna, ale granica na Dnieprze i Dźwinie i wspomnienie słupów Chrobrego na Sali. Przechodząc zatem do pytania o wartości, symbole i ideały kultywowane w tym nurcie patriotyzmu, można wskazać jeszcze na Złotą Bramę kijowską i Szczerbiec, na wielkie zwycięstwa królów i hetmanów, na Batorego pod Pskowem, Polaków na Kremlu i Sobieskiego pod Wiedniem. Taka ojczyzna jest nie tyle oazą wolności wśród systemów niewoli, ale geopolityczną alternatywą dla agresywnego rosyjskiego imperium przede wszystkim. Kto jest do jej wspólnoty włączony – już mówiliśmy. Kto wykluczony – zdrajcy. Ta forma patriotyzmu dominować się zdaje w naszej wyobraźni o wieku XIX, ale przeplata się przecież z oboma pozostałymi. Republikanizm jawi się z jej perspektywy jako groźny idealizm, (programowo) zapominający o tym, co tak wyszydził Rousseau: o siłach i środkach koniecznych do uratowania, trwania i rozwoju państwa wśród groźnych sąsiadów. Patriotyzm „imperialny” byłby tu próbą realizmu. Ale spóźnioną – między prawdziwymi imperiami Europy Wschodniej i Środkowej, jakie wyrosły już do połowy XVIII wieku. Tworzył także słabą zawsze (relatywnie do potęgi „prawdziwych” imperiów Rosji i Prus-Niemiec zwłaszcza) karykaturę potęgi. Podpiera się więc chętnie ideologią republikańskiego patriotyzmu – który siłą wolnościowej idei ma zrównoważyć niedostatek armat i fabryk. Ostatecznie stać polski patriotyzm doby niewoli na podważanie obcych imperiów, głównie sąsiednich, nie zaś na zbudowanie własnego. To jest swoisty kompromis między patriotyzmem republikańsko-wolnościowym i niepodległościowo-imperialnym, kompromis, którego symbolem stanie się dzieło polityczne Józefa Piłsudskiego i nie wygasłe spory o sens jego „federalizmu”. Patriotyzm modernizacyjny wreszcie. Charakteryzuje go nie pełne utożsamienie z ojczyzną węższą – Polską. Jest bowiem szersza od niej ojczyzna – centrum wzorów i ideałów: Zachód (rzadziej – Wschód, czyli Rosja). Ojczyzna węższa, Polska, jest zacofana – to właśnie wyznacza główne zadanie tej formy patriotyzmu: nie walczyć o niepodległość, nie bronić republikańskiej tożsamości, ale nadrabiać zapóźnienie, w krytycznym wysiłku naprawiać błędy polskości. Celem nie jest potęga polityczna, nie jest także utrzymanie ustrojowej formy odrębności, czy podtrzymywanie dumy z tradycji swojej (węższej) wspólnoty, ale poszerzanie sfery cywilizacyjnego awansu. To zaś traktowane jest nie tyle jako źródło sił, ile model życia i współ-życia, tworzący przestrzeń dla wolności negatywnej, nowoczesnej, liberalnej, do której wszyscy są zaproszeni. Czy rzeczywiście wszyscy? Z tej ojczyzny wyłączeni są jej wrogowie: odwołujący się do republikańsko-romantycznej argumentacji obrońcy odrębnej tożsamości polskiej wspólnoty (nazywani tutaj rzecznikami ksenofobii), a z drugiej strony mobilizujący tę wspólnotę do rywalizacji z innymi o miejsce na geopolitycznej mapie zwolennicy patriotyzmu niepodległościowo-imperialnego. Także w owym modernizacyjnym wizerunku ojczyzny są „obcy”– ulokowani w przeszłości, jako przeżytki tego, co musi nieuchronnie odejść wraz z postępem, ulokowani na peryferii, zapyziałej prowincji, do której nie dotarło jeszcze światło z centrum – odbite światło z rzeczywistych centrów: Zachodu (lub, powtórzmy, rzadziej – rosyjskiego Wschodu). Czy ten schemat, jaki tutaj przedstawiliśmy, wyczerpuje złożoność rzeczywistego pejzażu postaw, jaki składa się na mapę polskiego patriotyzmu doby niewoli? Oczywiście – nie. Mnóstwo aspektów tej rzeczywistości w schemacie tym, jak w każdym zresztą schemacie, się nie mieści. Jeśli mimo to pozwalamy sobie przedstawić go tutaj, to tylko dlatego, że dyskusja nad nim pozwoli może wyjść poza obręb innych, ugruntowanych już prób systematyki polskiego patriotyzmu – i szukać dalej.
Tekst ukazał się w pracy zbiorowej Patriotyzm Polaków (OMP, Kraków 2006, red. Jacek Kloczkowski).
[1] Zob. W. Konopczyński, Narodziny nowoczesnej idei niepodległości w Polsce – 1733-1773, [w:] Pamiętnik V Zjazdu Historyków Polskich w Warszawie, Lwów 1930, cz. 1 – referaty. [2] Zob. „Patrioci prawdziwi i fałszywi”. Historyczne kryteria patriotyzmu (II połowa XVIII – XIX w.), oprac. B. Grochulska, [w:] Pamiętnik XIII Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich, cz. II: Sprawozdania z sympozjów, Wrocław 1988, s. 67-70; także notatki własne autora niniejszego tekstu z tego fascynującego sympozjum (w szczególności z centralnego w nim wykładu Emanuela Rostworowskiego), jakiemu miał okazję przysłuchiwać się na Zjeździe Historyków w Poznaniu w roku 1984. [3] A. Nowak, Republika i imperium: dwa patriotyzmy – tekst złożony do tomu materiałów z konferencji „Formuły patriotyzmu w Europie Wschodniej” (Kraków, PAU, IX 2006). Za nim powtarzam część przykładów wykorzystanych w niniejszym artykule.1 [4] Ostatnio interesującą, lecz kontrowersyjną systematykę typów patriotyzmu barskiego zaproponował Arkadiusz Stasiak, który w swej pracy konsekwentnych republikanów określił jako „tradycjonalistów”, rzeczników reform, uznających nadrzędność idei państwa nad ideą wspólnoty narodu szlacheckiego nazywając natomiast republikanami – zob. A. M. Stasiak, Patriotyzm w myśli konfederatów barskich, Lublin 2005, s. 43-125. [5] Zob. P. Pettit, Freedom as Antipower, „Ethics”, 106 (April 1996), s. 576-604; por. tenże, Republicanism: A Theory of Freedom and Government, Oxford 1997, s. 51-109 (rozważania o non-domination jako podstawie republikańskiego ideału). [6] J. J. Rousseau, Uwagi o rządzie polskim, [w:] tenże, Umowa społeczna oraz Uwagi o rządzie polskim..., oprac. B. Baczko, przeł. M. Staszewski, Warszawa 1966, s. 251-252. [7] Tamże, s. 299. [8] Tamże, s. 298. [9] Tamże, s. 194. [10] Tamże, s. 193. [11] Tamże, s. 193-194; por także J. Michalski, Rousseau i sarmacki republikanizm, Warszawa 1977, s. 75-77; W. Konopczyński, Jan Jakub Rousseau doradcą Polaków, „Themis Polska”, seria II, t. 1, poszyt. 2 (1913), s. 1-28; M. Forycki, Anarchia polska w myśli oświecenia. Francuski obraz Rzeczypospolitej szlacheckiej u progu czasów stanisławowskich, Poznań 2004. [12] Podsumowanie dotychczasowego stanu badań w tym zakresie znaleźć można w: A. Grześkowiak-Krwawicz, O formę rządu czy o rząd dusz. Publicystyka polityczna Sejmu Czteroletniego, Warszawa 2000, s. 5-12; tejże, Political and Social Literature during Four-Year Diet, w: Constitution and Reform in Eighteenth-Century Poland. The Constitution of 3 May 1791, red. S. Fiszman, Bloomington 1997, s. 175-202. [13] S. Staszic, Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego..., wstęp i oprac. S. Czarnowski, Kraków 1952 [2 wyd. w serii Biblioteki Narodowej; wydanie oryginalne ukazało się w marcu 1787 roku]. [14] Tamże, s. 182. [15] Zob. m.in. Cz. Leśniewski, Stanisław Staszic, jego życie i ideologia w dobie Polski Niepodległej (1755-1795), Warszawa 1926, S. Czarnowski, Wstęp, [w:] S. Staszic, Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego..., dz. cyt.; W. Konopczyński, Polscy pisarze polityczni XVIII wieku, egzemplarz autorski, t. 2, k. 1-9, Biblioteka Jagiellońska, rkps, Akc. 48/61. [16] S. Staszic, Przestrogi dla Polski, wstęp i oprac. S. Czarnowski, Kraków 1926 [wyd. krytyczne w serii Biblioteki narodowej; pierwodruk w r. 1790], s. 52 (to samo rozumowanie powtórzone na s. 55). [17] Zob. tamże, np. s. 230-231. [18] Zob. gwałtowny atak Staszica na odrębne zwyczaje i „pasożytniczy” – z punktu widzenia potrzeb państwa – charakter wspólnoty żydowskiej w Rzeczpospolitej – tamże, s. 184-191. [19] W. Konopczyński, Polscy pisarze polityczni…, dz. cyt., t. 2, k. 274. [20] R. Butterwick, „Political Dicourses of the Polish Revolution, 1788-92”, English Historical Review, Vol. CXX, No. 487 [2005], s. 706. [21] O tradycjach obywatelskich Rzeczypospolitej – rozmowa z Andrzejem Sulimą Kamińskim, [w:] A. Nowak, Od imperium do imperium. Spojrzenia na historię Europy Wschodniej, Kraków 2004, s. 330. [22] A. Grześkowiak-Krwawicz, Regina libertas. Wolność w polskiej myśli politycznej XVIII wieku, Gdańsk 2006, s. 357. [23] [J. Pawlikowski], Czy Polacy wybić się mogą na niepodległość, wstęp i oprac. E. Halicz, Warszawa 1967; na temat antyrepublikańskiej publicystyki Pawlikowskiego z okresu Sejmu Czteroletniego zob. m.in. E. Rostworowski, Myśli polityczne Józefa Pawlikowskiego, [w:] tegoż, Legendy i fakty XVIII w., Warszawa 1963; A. Grześkowiak-Krwawicz, O formę rządu.... dz. cyt.; tejże, Regina Libertas.... dz. cyt. [24] Nie rozwijam szerzej analizy tego nurtu, który próbowałem już przedstawić obszerniej gdzie indziej – zob. m.in. A. Nowak, Between Imperial Temptation and Anti-Imperial Function in Eastern European Politics: Poland from the Eighteenth to Twenty-First Century, [w:] Emerging Meso-Areas in the Former Socialist Countries: Histories Revived or Improvised, ed. K. Matsuzato, Sapporo 2005, 221-246; tenże, Granice Imperium i problem narodu w polskiej myśli politycznej lat 1772-1863, [w:] Rosja i Europa Wschodnia: „imperiologia” stosowana, red. A. Nowak, Kraków 2006, s. 164-187. [25] H. Malewska, Panowie Leszczyńscy, wyd. 2, Kraków 1985, s. 169. [26] J. Czubaty, Zasada „dwóch sumień”. Normy postępowania i granice kompromisu politycznego Polaków w sytuacji wyboru (1795-1815), Warszawa 2005; por. także M. Nalepa, Takie życie dziś nasze, gdy Polska ustaje... Pisarze stanisławowscy a upadek Rzeczypospolitej, Wrocław 2002 (s. 386-403 – o pierwszych koncepcjach „organicznikowskich”). [27] J. Jedlicki, Narodowość a cywilizacja, [w:] Uniwersalizm i swoistość kultury polskiej, red. J. Kłoczowski, t. 2, Lublin 1990, s. 9; por. tenże, Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują. Studia z dziejów idei i wyobraźni XIX wieku, Warszawa 1988. [28] Cyt. za: A. Zieliński, Naród i narodowość w polskiej literaturze i publicystyce lat 1815-1831, Wrocław 1969, s. 267. [29] A. Walicki, “Words, Deeds, and Values. The Intelligentsias in Russia and Poland during the Nineteenth and Twentieth Centuries”, Slavica Lundensia 22, 2005, s. 11. [30] Zob. szerzej na ten temat: A. Nowak, Między carem a rewolucją. Studium politycznej wyobraźni i postaw Wielkiej Emigracji wobec Rosji 1831-1849, Warszawa 1994, s. 221-251. Andrzej Nowak - Wykładowca w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Arcana”, opublikował m.in. Między carem a rewolucją: studium politycznej wyobraźni i postaw Wielkiej Emigracji wobec Rosji 1831-1849 (1994), Jak rozbić rosyjskie imperium? Idee polskiej polityki wschodniej (1999), Polska i trzy Rosje: studium polityki wschodniej Józefa Piłsudskiego (2001), Powrót do Polski. Szkice o patriotyzmie po „końcu historii” (2005). Współautor prac zbiorowych wydanych przez OMP: "Przeklęte miejsce Europy? Dylematy polskiej geopolityki" (2009), "Rzeczpospolita na arenie międzynarodowej. Idee i praktyczne dylematy polityki zagranicznej" (2010). |