Metoda stopniowego werbunku duchownych (z podręczników SB)


W czasach PRL, bezpieka przywiązywała niezwykłą wagę do rozpracowania Kościoła. Jednak, werbunek duchownych był dla funkcjonariuszy SB znaczącym problemem. Antywyznaniowa polityka państwa skutecznie zniechęcała osoby wierzące do nieoficjalnych kontaktów z przedstawicielami reżimu. Dodatkowo już w seminarium ostrzegano przyszłych kapłanów przed działaniami bezpieki. Dlatego w przypadku duchowieństwa stosowano bardzo często metodę werbunku polegającą na stopniowym, powolnym wciąganiu do współpracy, połączonym z przekonywaniem księdza, że swą działalnością nie wyrządzi szkody Kościołowi.

 

 

                Werbunek w znaczeniu szerszym oznaczał cały proces związany z zaangażowaniem jakiejś osoby do tajnej współpracy. Zatem obejmował dobór kandydata na TW, jego opracowanie oraz przeprowadzenie pozyskania właściwego (czyli rozmowy werbunkowej). Werbunek w wąskim znaczeniu odnosił się do samej rozmowy, w trakcie której pozyskiwano daną osobę do współpracy. Funkcjonariusze SB podkreślali, że: jedynym sposobem pozyskania kandydata na tajnego współpracownika jest rozmowa operacyjna, którą określamy jako rozmowę pozyskaniową.

 

Opracowanie kandydata

 

Rozmowa werbunkowa była uznawana za niezwykle złożoną czynność operacyjną, której powodzenie zależało od wcześniejszego opracowania kandydata – czyli zdobycia możliwie najbardziej szczegółowych informacji o życiu prywatnym, zawodowym, społecznym osoby typowanej na przyszłego TW, jak również wiedzy o jej cechach charakteru, nawykach i skłonnościach. Wszystko po to, by właściwie przygotować rozmowę oraz wybrać odpowiednią podstawę werbunku – czyli ustalić motywy, które kierują postępowaniem danego człowieka i dopasować do nich argumentację lub środki nacisku. Efektem opracowania miało być uzyskanie wiedzy o dwóch grupach zagadnień:

  1. możliwościach operacyjnych kandydata na TW – aktualnych i potencjalnych;
  2. cechach charakteru i osobowości kandydata na TW.

Określenie cech charakteru, pozwalało funkcjonariuszom SB na stworzenie portretu psychologicznego, który z kolei miał służyć realizacji trzech celów:

  1. określeniu, czy kandydat jest zdolny do realizacji zadań, jakie będą mu zlecane;
  2. określeniu, w jaki sposób najskuteczniej będzie można go skłonić lub zmusić do podjęcia współpracy;
  3. określeniu, w jaki sposób będzie trzeba na niego oddziaływać w toku współpracy by był lojalny wobec resortu.

Rozpoznając czyjąś osobowość, funkcjonariusze SB starali się zdefiniować przede wszystkim motywy kierujące działaniami takiej osoby (nazywane czasem „siłami napędowymi”) – czyli mechanizm, który sprawiał, że wyznaczała ona sobie określone cele, ukierunkowywała ambicję w daną stronę. Ponadto starali się poznać zdolności i inteligencję tej osoby, jej charakter, stosunek do siebie i innych ludzi, zainteresowania oraz temperament.

W toku opracowania funkcjonariusze SB powinni byli zbierać informacje za pomocą:

  1. sprawdzenia w ewidencji operacyjnej;
  2. wywiadów (najczęściej zalegendowanych[1]) przeprowadzonych z ludźmi dobrze znającymi kandydata (np. działaczami społecznymi, sąsiadami itp.):
    1. przez funkcjonariusza;
    2. przez osobowe źródło informacji;
  3. obserwacji bezpośredniej;
  4. kwerendy w materiałach oficjalnych i operacyjnych dotyczących kandydata;
  5. zapoznania się z wytworami działalności kandydata;
  6. w uzasadnionych przypadkach osobistego zetknięcia się z kandydatem;
  7. w uzasadnionych przypadkach pozyskania kandydata do wykonywania doraźnych zadań operacyjnych (testowanie kandydata).

Rozpoznanie charakterologiczne danej osoby i zebranie informacji o jej życiu służyć miało między innymi podjęciu decyzji o taktyce, a także podstawie werbunku. Zaznaczano, że podstawowe znaczenie w powodzeniu pozyskania ma dobór motywacji. Wymagało to znacznej wiedzy o kandydacie i zindywidualizowanego dopasowywania argumentów czy form nacisku do konkretnej osoby. Jednocześnie jednak przestrzegano, że nie o sam werbunek chodzi, ale o dobór takiej podstawy pozyskania, która nie tylko skłoni kandydata do wyrażenia zgody na współpracę, ale równocześnie będzie istotnym czynnikiem trwałej więzi tajnego współpracownika ze Służbą Bezpieczeństwa.

Szczegółowe przygotowanie esbeków do rozmów operacyjnych było dostrzegalne dla duchownych. Ksiądz profesor Jan Dyduch, wspominając rozmowy z funkcjonariuszami SB z Wydziału Paszportowego, mówił: odniosłem wrażenie, że każdy ich ruch, każde zachowanie, nawet to, że się spóźniali na spotkanie, każdy gest, każde słowo, było przemyślane i wystudiowane. Podczas rozmowy z nimi czuło się, jakby człowieka prześwietlali, próbując dociec, z kim mają do czynienia. Czy może im się udać werbunek, czy też nie ma sensu prowadzić dalszych rozmów.

 

Podstawy i taktyki werbunku

 

Werbunku można było dokonać w wyniku szantażu lub w konsekwencji dobrowolnej zgody – była ona często efektem wcześniejszej długotrwałej manipulacji psychicznej. Podstawą pozyskania mógł zatem być:

  1. szantaż:
    1. przy wykorzystaniu materiałów obciążających;
    2. przy wykorzystaniu materiałów kompromitujących (tzw. kompromatów);
  2. dobrowolna zgoda (poparta często perswazją):
    1. w zamian za korzyści (tzw. zainteresowanie materialne);
    2. będąca konsekwencją lojalnego stosunku do PRL (tzw. uczucia patriotyczne, nazywane czasem pobudkami ideowymi).

Szantaż mógł w czasie werbunku przyjmować formę groźby wykorzystania posiadanych przez SB informacji na temat werbowanej osoby dające podstawę do wszczęcia postępowania karnego lub administracyjnego. W tym przypadku dawano alternatywę: współpraca albo proces (więzienie), względnie kara administracyjna (np. domiar podatkowy). W sytuacji materiałów obciążających zaznaczano, że najczęściej duże wrażenie wywiera okazanie odpowiednio spreparowanych akt dochodzeniowych, załączonych do nich ekspertyz naukowych z dokumentacją fotograficzną itp.

W przypadku werbunku z wykorzystaniem kompromatów grożono kompromitacją moralną kandydata w efekcie upublicznienia określonych informacji. Zaznaczano zarazem, że kompromaty powinny być dobrze dobrane, ponieważ to co jest kompromitujące dla jednej osoby, nie musi takim być dla innej. Zatem należało przeprowadzić skrupulatną analizę cech charakteru kandydata, jego mentalności, przyjętego systemu wartości, relacji rodzinnych, zawodowych, zwyczajów środowiskowych itp.

Szantaż mógł wiązać się zarówno z zagrożeniem samego kandydata jak i bliskich mu osób. Co istotne, w tym wypadku można było przeprowadzić odpowiednią kombinację operacyjną, konsekwencją której miało stać się uzyskanie materiałów stanowiących podstawę szantażu – niezależnie od tego czy miał on kandydata obciążać czy kompromitować moralnie. Można więc było np. spowodować sytuację, w której „przyłapano” kandydata na uzyskiwaniu materiałów na budowę kościoła z nielegalnych źródeł, zatrzymać mu prawo jazdy. Inną metodą stosowaną w przypadku przedsięwzięć operacyjnych mających dać dowód niemoralnego postępowania danej osoby mogło stać się np. udokumentowanie filmowe lub fotograficzne inspirowanego przez SB faktu współżycia intymnego (np. będący efektem działań podstawionej przez bezpiekę prostytutki).

Kombinacje operacyjne stosowano zazwyczaj wobec osób negatywnie ustosunkowanych do współpracy z SB, po to by uzależnić przyszłego TW od resortu. Niezależnie od podstawy pozyskania, w toku współpracy TW miał być lojalny wobec SB. Dlatego szantażowi towarzyszyła zawsze perswazja, której efektem miało być wytworzenie więzi pomiędzy funkcjonariuszem prowadzącym a współpracownikiem. Decydowano się często na taktykę, w toku której funkcjonariusz prezentując materiały kompromitujące lub obciążające, występował przed kandydatem jako osoba, która chce mu pomóc – „przyjaciel”, który skontaktował się z kandydatem po to, by umożliwić mu wybrnięcie z niekorzystnej dla niego sytuacji, posiadający możliwości zatuszowania czy ukrycia dowodów złamania norm moralnych czy PRL-owskiego prawa. Starano się nie stawiać spraw na ostrzu noża, ale tak prowadzić rozmowę, by przekonać kandydata, że korzystniej dla niego będzie zgodzić się na współpracę (w wizji kreowanej przez funkcjonariusza SB niosącą ze sobą same korzyści), niż poddać się dolegliwościom związanym z upublicznieniem materiałów będących podstawą szantażu (przedstawianych bardzo często w sposób przerysowany).

                Jednak przymus rodzi opór, dlatego największe korzyści operacyjne można było uzyskać dzięki współpracownikowi, którego zgoda była dobrowolna. Jak podkreślano zatem: wykorzystywanie motywów pozytywnych zmierzających do dobrowolnego wyrażenia zgody na współpracę jest zjawiskiem powszechnym i typowym w procesie pozyskiwania kandydatów na tajnych współpracowników. Inną sprawą jest specyficzne resortowe rozumienie „dobrowolności”, która bywała efektem psychicznej manipulacji i długotrwałego przekonywania kandydata.

Za dobrowolnym podjęciem współpracy mogły przemawiać rozmaite przesłanki. W przypadku, gdy motywem werbunku stawały się tzw. pobudki ideowe, podkreślano, że decyzja kandydata może być efektem;

  1. jego politycznego zaangażowania;
  2. „patriotycznej” (w rozumieniu komunistów) postawy;
  3. poczucia odpowiedzialności za bezpieczeństwo PRL;
  4. wiązania własnego interesu z celami władzy komunistycznej;
  5. chęci udzielenia pomocy SB.

Z kolei zainteresowanie materialne, określane często jako korzyści osobiste, oznaczało werbunek w zamian za wynagrodzenie, w różnej formie. Zaznaczano zarazem, że: w przypadku gdy pozyskiwany godzi się na współpracę tylko za zapłatę, przybiera ona w praktyce formę pensji, której wysokość uzgodniona była z pozyskanym. Zainteresowanie materialne oznaczać jednak mogło także różnego rodzaju ułatwienia życiowe. Pamiętać należy, że w warunkach PRL-owskiej powszechnej reglamentacji dóbr – nawet tych, które dziś uznaje się za podstawowe – funkcjonariusze SB posiadali szeroki wachlarz możliwości nęcenia kandydata rozmaitymi korzyściami. Mogło to być np. udzielenie pomocy w uzyskaniu paszportu, stypendium, uzyskanie niedostępnej żywności czy lekarstw, albo niedostępnych alkoholi czy odzieży, ulg podatkowych, przydziału materiałów reglamentowanych (np. budowlanych). Pod pojęciem zainteresowania materialnego kryło się w istocie zaspokojenie trzech rodzajów potrzeb: materialnych, biologicznych i psychicznych.

Ustalenie podstawy werbunku pozwalało funkcjonariuszom SB na sprecyzowanie taktyki pozyskania, którą definiowano jako: sposób postępowania pracownika operacyjnego polegający na stosowaniu odpowiedniej argumentacji, zagadnień, kierowaniu rozmową, wykorzystaniu informacji, które spowodują uzyskanie zgody na współpracę. Zależnie od cech kandydata i przyjętej podstawy werbunku decydowano się na jedną z trzech taktyk werbunku, pozyskanie jednorazowe, pozornie dla innego celu lub stopniowe.

Werbunek jednorazowy, to taki, gdy zgodę na współpracę uzyskiwano w czasie jednego spotkania. Na tę taktykę decydowano się w przypadkach, kiedy z materiałów uzyskanych w czasie opracowania wynikało, że możliwe jest zastosowanie takiej argumentacji i pokierowanie rozmową w taki sposób, by kandydat wyraził zgodę na współpracę. Taktykę tę stosowano także zawsze w przypadku werbunków, których podstawą był szantaż.

Werbunek pozornie dla innego celu stosowano w przypadku, kiedy funkcjonariusze SB orientowali się, że obiekcje kandydata budzi nie sam fakt współpracy, lecz jej cel. Przykładowo, kandydat nie widział przeszkód w przekazywaniu informacji na temat kurii, jednak lojalność wobec najbliższych współbraci sprawiała, że nie chciał rozmawiać o swej parafii. Wówczas funkcjonariusz utrzymywał, że celem jego zainteresowania, a zarazem działań TW jest czy też będzie kuria. Dopiero w trakcie współpracy następować miało systematyczne rozszerzanie zlecanych TW zadań i ukierunkowywanie go w odpowiednią stronę. Kluczową sprawą zatem stawał się taki dobór celu pozornego, by możliwe było elastyczne przejście do celu właściwego.

Werbunek stopniowy był najczęściej stosowaną metoda pozyskań duchownych w latach 70. i 80.

 

Werbunek stopniowy

 

Na pozyskanie stopniowe decydowano się w dwóch przypadkach. Po pierwsze wtedy, gdy w czasie rozmowy pozyskaniowej czy rozmowy operacyjnej, która miała poprzedzać werbunek funkcjonariusz orientował się, że kandydat odrzuciłby złożoną propozycję współpracy, niemniej istnieją szanse do przekonania go do jej podjęcia w przyszłości. Po drugie, gdy funkcjonariusze SB w czasie analizy materiałów zebranych w czasie opracowania dochodzili do wniosku, że napotkają na niechęć kandydata i podejrzewali, że będzie się on opierał próbom werbunku. W takich przypadkach plan pozyskania rozpisywano na kilka, kilkanaście, a w wyjątkowych wypadkach i kilkadziesiąt spotkań. Ich celem było oswojenie kandydata z funkcjonariuszem, przełamanie jego oporów i w konsekwencji doprowadzenie do przełomu psychicznego.

Na rozmowy takie decydowano się tylko wtedy, gdy z zebranych przez bezpiekę materiałów wynikało, dany duchowny będzie skłonny podjąć dialog z funkcjonariuszem SB. W trakcie rozmów operacyjnych poprzedzających werbunek, jednym z głównych zadań funkcjonariuszy SB było doprowadzenie do zmian, w systemie wartości kandydata, stosowanych przez niego pojęć i poglądu na sytuację w jakiej się znalazł. Zgodzie na współpracę towarzyszyło niezwykle często przełamywanie licznych oporów i barier wewnętrznych o podłożu moralnym, społecznym czy obyczajowym. Analizując źródła niechęci do współpracy wymieniano między innymi: emocjonalny związek kandydata z osobą o której miał dostarczać informacje, obawę przed wyjściem na jaw faktu współpracy, niechęć do SB, obawę przed uzależnieniem od SB w życiu prywatnym i/lub zawodowym. Zaznaczano, że u wielu ludzi propozycja współpracy kojarzy się z donosicielstwem, co powoduje z reguły powstawanie dysonansu poznawczego, wynikającego z różnicy przekonań politycznych, ideowych, moralnych itp., które należy przy użyciu odpowiednich, przekonywujących argumentów osłabiać i redukować. W toku pozyskania stopniowego funkcjonariusz SB miał zatem stłumić lub wyeliminować negatywne emocje i skojarzenia kandydata. Pozbawić go lęku i obaw, powinien był dobrać taki zestaw argumentów, które pozwoliłyby na zmianę nastawienia kandydata do SB i – w dalszej kolejności – uzasadnienie potrzeby współpracy. Jednocześnie jednak uczulano, że istotą pozyskania stopniowego jest nie koncentracja argumentów, która ma w sposób nagły zmienić poglądy i postawy kandydata, ale ciągły proces przewartościowywania przekonań kandydata przy użyciu odpowiednich i przekonywujących argumentów. Należy starać się czynnie kształtować świadomość kandydata zgodnie z rzeczywistością, dostosowywać ją odpowiednio do jego potrzeb i zadań, które ma wykonywać. Psychiczna manipulacja kandydatem miała zlikwidować pojawiające się przed funkcjonariuszem problemy. Proces ten był czasem długotrwały.

                W przypadku TW „Ludwik”, przed werbunkiem zapisano: pierwsze zetknięcie się z kandydatem nastąpiło w Biurze Paszportów KW MO w Krakowie, gdzie zaproponowałem mu krótką rozmowę. Za względu na konspirację takiej rozmowy uzgodniono spotkanie na dzień 23 VI 1970 roku w jego prywatnym mieszkaniu. W wyznaczonym dniu oczekiwał na mnie, chętnie podejmował w dyskusji poszczególne tematy, o których mowa [w sporządzonej po spotkaniu] notatce służbowej. Reasumując uwagi zawarte we wspomnianej notatce stwierdzam, że nawiązany z kandydatem dialog operacyjny dał pozytywne efekty. W związku z czym należy przypuszczać, że będzie on pozyskany do współpracy – po kilku kolejnych rozmowach […]. Po zakończeniu procesu pozyskania i przeprowadzeniu właściwej rozmowy werbunkowej – 6 grudnia 1973 roku, podkreślono natomiast: w toku prowadzonego dialogu operacyjnego przeprowadzono z kandydatem 17 rozmów operacyjnych, w tym 9 w 1973 roku, których celem było stopniowe pozyskiwanie w/w do współpracy. Zakładany cel osiągnięto, kandydat chętnie spotykał się z nami, sam przejawia inicjatywę, przekazuje informacje, realizuje zadania […] Zobowiązania na piśmie nie pobierano, kandydat obrał pseudonim „Ludwik”, którym posługuje się w kontaktach z nami. W tym wypadku więc pozyskanie stopniowe trwało trzy i pół roku…

                Z kolei w przypadku kolejnego kandydata pisano: przewiduję stopniowe pozyskanie głównie poprzez utrzymywanie z kandydatem kontaktu osobistego przy równoczesnym opracowywaniu go przez istniejące źródła osobowe i operacyjne, dla uchwycenia ewentualnych materiałów kompromitujących. Ostatecznie po przeprowadzeniu rozmowy pozyskaniowej zapisano: w dniach 7 VI, 17 VII, 18.10.1971 roku odbyłem z kandydatem „Deltą” trzy spotkania, na które każdorazowo przybywał zgodnie z wcześniejszym ustaleniem – zawsze w stroju świeckim. Na spotkaniach tych przekazywał wiele istotnych informacji o duchownych pozostających w naszym zainteresowaniu, w tym odnośnie kard. Wojtyły. Informacje te były obiektywne – szczegóły w notatkach ze spotkań […] Pobieranie pisemnego zobowiązania uznałem za nie wskazane. Z kandydatem ustalone jest hasło wywoławcze oraz znak rozpoznawczy – przekazywany przez niego przedmiot osobisty (portmonetka).

Pozyskanie stopniowe stanowiło bardzo ważny element działań operacyjnych wobec duchowieństwa. Decydowano się na tę taktykę ze względu na znaczące związanie kandydatów z własnym środowiskiem oraz prezentowany przez nich wyrazisty system wartości. Powodowało to konieczność realizacji, czasem długotrwałego, procesu przewartościowywania przekonań. Wówczas manipulacja psychiczna służyła przede wszystkim zagłuszeniu wyrzutów sumienia. Przed właściwą rozmową werbunkową funkcjonariusz – zależnie od potrzeb – mógł przekonywać kandydata, że:

  1. kontakt z funkcjonariuszem, pomimo, że utrzymywany w tajemnicy nie jest faktyczną współpracą;
  2. celem funkcjonariusza jest nie zdobycie informacji, lecz swobodna wymiana poglądów, uzyskanie opinii na jakiś temat;
  3. współpraca nie narusza interesów Kościoła, nie ogranicza pracy duszpasterskiej, a prowadzi jedynie do wyeliminowania zjawisk, które utrudniają normalizację stosunków państwo-Kościół.

Zwracano zarazem uwagę, że współpraca z kandydatem ze środowiska kleru jest szczególnie utrudniona na skutek różnic w poglądach tajnego współpracownika oraz dużej lojalności jego do swego środowiska. Dlatego trzeba pamiętać o odpowiedniej atmosferze spotkań, swobodnej wymianie informacji, [polegającej] na właściwym traktowaniu kandydata, właściwym podejściu do spraw religii ze strony pracownika, przestrzegania punktualności na spotkaniach z kandydatem co stworzy u niego wrażenie współpartnerstwa i równorzędności przy realizacji nakreślonych zadań.

                Decydująca była zawsze rozmowa werbunkowa, w czasie której zadaniem funkcjonariusza SB stawało się doprowadzenie do przełomu psychicznego u kandydata i uzyskanie od niego zgody na współpracę. W przypadku werbunku stopniowego osób duchownych możliwe stawało się odstąpienie od wymogu uzyskania zgody „na współpracę z SB” i zastąpienia jej deklaracją zachowania w tajemnicy faktu i treści spotkań z funkcjonariuszem lub zobowiązaniem do udzielania funkcjonariuszowi pomocy. W przypadku duchownych w latach 70. i 80. w zasadzie poprzestawano na zobowiązaniu ustnym, nie pobierając go na piśmie. Wyjątek stanowiły wypadki, gdy werbunku dokonywano w drodze szantażu – wówczas obligatoryjnie pobierano zobowiązanie pisemne. Jednak nawet wówczas nie musiało ono literalnie odnosić się do współpracy, np. werbowanemu na podstawie szantażu TW „Franek” podyktowano deklarację: zobowiązuję się do zachowania w tajemnicy faktu utrzymywania kontaktu i rozmów z funkcjonariuszami SB.

 

Świadomość zdrady

 

We współczesnej dyskusji nad komunistyczną agenturą ulokowaną w Kościele, niezwykle często powraca pytanie o świadomość współpracy duchownych figurujących jako TW. Ujmując zagadnienie z tej perspektywy należy podkreślić specyficzne metody obowiązujące w latach 70. i 80. w pionie IV MSW – odpowiedzialnym za represje wobec Kościoła. Wcześniej elastyczność podejścia była znacznie mniejsza i egzekwowano od większości werbowanych duchownych pisemną lub ustną zgodę na współpracę z SB. W ostatnich dwóch dekadach PRL przyjęto jednak, w niektórych przypadkach metodę osłabiana wyrzutów sumienia u werbowanych kapłanów przez rodzaj „miękkiej” współpracy, a więc faktyczne uzyskiwanie od nich informacji połączone z przekonywaniem ich o braku szkodliwości tych kontaktów dla Kościoła. Formuła taka staje się czytelna między innymi podczas analizy wewnątrzresortowej dokumentacji związanej z werbunkiem. Zobowiązania niektórych duchownych odbiegały od reguł znanych z lat poprzednich. Przykładowo w przypadku rozmowy pozyskaniowej TW „Jurek”, funkcjonariusz zaznaczył: nie stawiałem sprawy, że proponuję mu współpracę, lecz że chodzi o pomoc w rozeznaniu kleru i problemów wyznaniowych. Zrobił to chętnie i nie pytał o jakiego rodzaju informacje chodzi […]. Omawiając formę zobowiązania do współpracy, dodał, iż odebrał: zobowiązanie ustne do udzielania pomocy i zachowania tajemnicy utrzymywania kontaktów i treści rozmów z prac[ownikiem] SB. Zobowiązania pisemnego pobierać nie planowałem. Z kolei w przypadku TW „Strażak” podkreślono, że: kandydat [w czasie rozmowy pozyskaniowej] wyraził zgodę na dalsze kontakty oraz przekazywanie informacji interesujących nasze organy. W trakcie współpracy będzie posługiwać się pseudonimem „Strażak” […] zobowiązał się do przekazywania informacji ustnych. Za przekazywane informacje będzie wynagradzany w formie prezentów rzeczowych. Jednocześnie jednak wobec słabego jeszcze związania współpracownika z resortem, w innym dokumencie podkreślano, że nie planuje się wykorzystywać TW do prowadzenia działań specjalnych[2], gdyż mogło by to wpłynąć niekorzystnie na dalszą współpracę. Plany takiego wykorzystania są w planie przyszłościowym. Stąd większy nacisk w pracy z TW położony będzie na prowadzenie działań kapturowych[3], w konsekwencji wiążących go z nami, a także dostarczających nam ewentualnych materiałów do kompromitacji.

                Z kolei w przypadku TW „Magister”, zaznaczono: z kandydatem dotychczas przeprowadzono osiem rozmów operacyjnych, w wyniku których uzyskiwano wartościowe informacje oraz następowało stopniowe przyzwyczajanie kandydata do kontaktów z pracownikami SB. Realizowano proces stopniowego pozyskiwania. Zakończenie tegoż procesu planuje się zrealizować w czasie kolejnej rozmowy. Ostateczną rozmowę przeprowadzono 18 września 1985 roku, a po niej zapisano: wyraził ustną zgodę na rozmowy – konsultowanie problemów dot[yczących] zadań Kościoła w kwestiach duszpasterskich mających styczność z sytuacją społeczno-polityczną w kraju.

Ze względu na specyfikę metody werbunku stopniowego, w niektórych przypadkach, akt podjęcia współpracy mógł być różnie postrzegany przez uczestniczące w nim strony.

Aby uznać kogoś za TW, z perspektywy resortu, należało najpierw:

  • dokonać odpowiednich sprawdzeń w ewidencji operacyjnej;
  • przeprowadzić opracowanie kandydata;
  • przeprowadzić rozmowę pozyskaniową;
  • uzyskać pisemne lub słowne zobowiązanie do współpracy z SB, udzielania jej pomocy, bądź zgodę na systematyczny tajny kontakt z funkcjonariuszem SB.

Natomiast z perspektywy TW, możemy mówić, że – w zależności od przypadku – mógł on być świadom:

  • podpisania lub złożenia ustnego zobowiązania do współpracy bądź udzielania pomocy czy informacji funkcjonariuszowi SB;
  • zgody na kontakt z funkcjonariuszem SB;
  • udzielania – ustnie lub pisemnie – informacji funkcjonariuszowi SB;
  • wykonywania zadań zleconych przez funkcjonariusza SB;
  • pobierania wynagrodzenia – w formie pieniędzy, podarunków, bądź przywilejów (np. paszportu) – od funkcjonariusza SB.

 

Mechanizm wyparcia

 

Zupełnie inną kwestią jest fakt wypierania ze świadomości przez część TW faktu współpracy, a więc psychiczne i duchowe samooszukiwanie się. Przykładem takiego przypadku może być kontakt informacyjny (czyli TW w nomenklaturze Departamentu I) „Czarnos”, który faktycznie podjął współpracę z Departamentem I, odżegnując się od niej werbalnie. Sytuację, tę przedstawia notatka służbowa: operacyjny kontakt z „Czarnosem” po raz pierwszy nawiązano w 1955 roku Na współpracę zgodził się, lecz w praktyce nie udzielał żadnych informacji i kontakt został z nim przerwany. W 1963 roku wykorzystano jego starania o wyjazd za granicę do ponownego wciągnięcia go do współpracy. Przeprowadzona rozmowa z „Czarnosem” dała wynik pozytywny. Podczas kolejnej rozmowy, gdy przedstawiono mu konkretne warunki współpracy za granicą odmówił współpracy, oświadczył przy tym, że może z nami pracować, ale jako równy z równym, nie zgodził się na żaden system łączności z góry ustalony. Dopiero dalsze rozmowy dały wynik pozytywny, zgodził się na współpracę za granicą, ale pod warunkiem, aby go nie traktować jako agenta lub pracownika wywiadu. Zgodzono się, że nasze wzajemne kontakty traktować będziemy na zasadzie „równego z równym. W istocie „Czarnos” pełnił rolę zwykłego kontaktu informacyjnego Departamentu I, i tak jak inni konfidenci tzw. wywiadu MSW donosił na środowisko polskich duchownych w Rzymie oraz księży przebywających w Watykanie w związku z obradami II soboru watykańskiego.

Warto na zakończenie zacytować fragment charakterystyki TW „Brodecki”, w której Zygmunt Gliński, naczelnik Wydziału IV SB w Krakowie pisał: odbyte spotkanie potwierdziło, że TW „Brodecki” nie uważa się za współpracownika, a tylko prowadzi rozmowy z pracownikiem na tematy poszczególnych wydarzeń i osób duchownych, nie zastanawiając się w jaki sposób informacje te są traktowane i wykorzystywane przez naszą służbę. Jest to oczywiście element zakłamania i tylko potrzebny [mu] dla wewnętrznego uspokojenia samego siebie. W kolejnych latach TW „Brodecki” (występujący później jako TW „Kanon”) przestał się oszukiwać. Był uznawany za lojalnego współpracownika, z pionem IV SB współpracował do 1980 roku.

 

 

 

Artykuł ukazał się w książce „Agentura w akcji” (Kraków 2007) w serii Ośrodka Myśli Politycznej i Instytutu Pamięci Narodowej „Z archiwów bezpieki – nieznane karty PRL” pod redakcją Filipa Musiała i Jarosława Szarka.

 

Pierwodruk: Filip Musiał, Metoda stopniowego werbunku duchownych (z podręczników SB), „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, 2007 nr 4.



[1] Legenda w języku operacyjnym SB oznaczała fikcyjne wytłumaczenie jakiegoś faktu czy zjawiska, wymyślone dla potrzeb konspiracji prawdziwej wersji wydarzeń przed osobami spoza resortu. Określenie „zalegendowany wywiad” oznaczało, że funkcjonariusz SB w rozmowie z sąsiadami czy znajomymi kandydata na TW, nie informował, że jest z bezpieki, ale występował np. jako ankieter społeczny, przedstawiciel organizacji politycznej, społecznej itp. czyli że wymyślano dla niego postać i powód zainteresowania kandydatem na TW, by ukryć jego prawdziwą tożsamość i właściwy powód przeprowadzenia wywiadu.

[2] Chodzi o przedsięwzięcia operacyjne polegające na inspiracji, dezinformacji i dezintegracji wskazanych przez funkcjonariuszy SB środowisk.

[3] Działaniami kapturowymi określano takie przedsięwzięcia, do których wykorzystywano osoby nieświadome swej prawdziwej roli.



Filip Musiał - doktor habilitowany, historyk, politolog, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Krakowie, profesor nadzwyczajny w Akademii Ignatianum w Krakowie, członek Zarządu Ośrodka Myśli Politycznej, zastępca redaktora naczelnego „Zeszytów Historycznych WiN-u”, członek redakcji „Horyzontów Polityki”, redaktor popularno-naukowej serii „Z archiwów bezpieki – nieznane karty PRL” oraz naukowych serii wydawniczych „Niezłomni”, „Normatywy aparatu represji”, „Zagadnienia źródłoznawcze”. Wydał monografie: „Polityka czy sprawiedliwość? Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie (1946–1955)” (2005), „Skazani na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie 1946–1955” (2005), „Podręcznik bezpieki. Teoria pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa w świetle wydawnictw resortowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL (1970–1989)” (2007) i zbiór studiów „Raj grabarzy narodu. Studia i materiały do dziejów aparatu represji w Polsce »ludowej« 1945–1989” (2010). Jest współautorem książek: „Kościół zraniony. Sprawa ks. Lelity i proces Kurii krakowskiej” (2003), „Komunizm w Polsce” (2005), „Twarze krakowskiej bezpieki. Obsada stanowisk kierowniczych Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Krakowie. Informator personalny” (2006), „Po dwóch stronach barykady PRL” (2007), „Ludzie bezpieki województwa krakowskiego. Obsada stanowisk kierowniczych Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w województwie krakowskim. Informator personalny” (wyd. 1 – 2007, wyd. 2 -2009), „Kronika komunizmu w Polsce” (2009), „Osądź mnie Boże… Ks. Władysław Gurgacz – kapelan Polski Podziemnej” (2009), „Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918–1989” (wyd. 1 – 2010, wyd. 2 – 2012). Jest redaktorem i współredaktorem kilkunastu prac zbiorowych. Publikował m.in. w: „Aparacie Represji w Polsce Ludowej 1944-1989”, „Arcanach”, „Horyzontach Polityki”, „Horyzontach Wychowania”, „Krakowskim Roczniku Archiwalnym”, „Pamięci i Sprawiedliwości”, „Zeszytach Historycznych Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej”, „Zeszytach Historycznych WiN-u”,, a także w: „Biuletynie Instytutu Pamięci Narodowej”, „Gazecie Polskiej”, „Gościu Niedzielnym”, „Naszym Dzienniku”, „Nowym Państwie”, „Rzeczpospolitej” i „Tygodniku Powszechnym”. Stale współpracuje z „Dziennikiem Polskim” i „Posłańcem Serca Jezusowego”.

Wyświetl PDF