Radosław Paweł Żurawski vel Grajewski
Powstanie styczniowe jako czynnik w grze mocarstw europejskich
Powstanie Styczniowe ma już niezwykle bogatą literaturę, także w tym jego aspekcie, który dotyczy miejsca i funkcjonowania naszego największego dziewiętnastowiecznego zrywu niepodległościowego w grze międzynarodowej ówczesnej epoki. W niniejszym szkicu, opartym w głównej mierze na ustaleniach istniejącej historiografii, autor nie rości sobie pretensji do całościowego omówienia owego rozległego tematu. Szczupłość miejsca wyklucza takie ambicje. Niemniej jednak, obchodzona właśnie 150 rocznica roku 1863 skłania do przypomnienia owych wydarzeń i podjęcia próby ukazania ich na szerszym tle europejskiej gry dyplomatycznej. Spojrzenie z tej perspektywy pozwoli nam na zbadanie w jakim stopniu samo powstanie było jedynie jej elementem, a sprawa polska wcale nie jedynym i nawet nie najważniejszym czynnikiem wpływającym na decyzje podejmowane przez różne podmioty polityczne biorące udział w owej rozgrywce. Aby zrealizować ten zamiar badawczy, trzeba nie tylko wskazać te państwa, które w jakimś stopniu w rozwiązywanie sprawy polskiej wówczas się zaangażowały, lub zabierały głos w toczącej się wokół niej debacie, czy naszkicować działania, które w związku z tym podjęły, ale przede wszystkim zdać sobie sprawę z motywów ich postępowania – tj. poszukać odpowiedzi na pytanie o faktyczne cele, jakie sobie w owej grze stawiały i z tej perspektywy oceniać skuteczność ich akcji. Triumf, czy porażka polskich insurgentów, nie będą tu zatem wystarczającym miernikiem dla owych ocen. Poszukując genezy międzynarodowej koniunktury politycznej, w której rozgrywało się Powstanie Styczniowe zwykle cofamy się do tego stanu relacji między mocarstwami, jaki wytworzył się bezpośrednio po zakończeniu wojny krymskiej. Jakkolwiek sprawa polska oficjalnie nie została poruszona podczas obrad kończącego ten konflikt kongresu pokojowego w Paryżu, to jednak nieformalnie car Aleksander II przyrzekł liberalizację systemu rządów w Królestwie Polskim. Owa – jak ją nazywano „wiosna posewastopolska” spowodowała ożywienie aktywności społeczeństwa polskiego doprowadzając do wrzenia politycznego – zwłaszcza na obszarach zaboru rosyjskiego. Rozpoczynało się ono w warunkach istnienia zbliżenia francusko-rosyjskiego, które rozwijało się i wzmacniało bezpośrednio po zakończeniu wojny krymskiej. Osłabiona poniesioną klęską Rosja poszukiwała partnera, który pomógłby jej w pozbyciu się krępujących ją klauzul traktatu paryskiego i umożliwił dalsze rozprzestrzenienie wpływów na Bałkanach, gdzie rywalizowała z Austrią. Niechęć do tego mocarstwa powiększała w Petersburgu pamięć o w istocie wrogim wobec Rosji zachowaniu monarchii naddunajskiej w okresie wojny krymskiej, co odbierano nad Newą jako szczególnie perfidną niewdzięczność okazaną po tym, jak interwencja rosyjska w 1849 r. uratowała władztwo Habsburgów na Węgrzech. Z kolei Francja dążyła do wyparcia wpływów Wiednia z Półwyspu Apenińskiego i zastąpienia ich tam swoimi. Napoleon III marzył też o uzyskaniu dla swego cesarstwa naturalnej granicy na wschodzie – czyli oparciu jej o Ren. Rysujący się – zwłaszcza po spotkaniu Napoleona III z carem Aleksandrem II w Stuttgarcie w 1857 r. - tandem francusko-rosyjski przynosił korzyści obu porozumiewającym się stronom. Rosja z satysfakcją wzięła odwet na Austrii za jej zachowanie w latach 1853-1856, przyrzekając Francji życzliwą neutralność w jej ewentualnym konflikcie z monarchią habsburską, a nawet zobowiązując się do wystawienia korpusu obserwacyjnego nad granicą galicyjską, aby zmusić tym samym Wiedeń do pozostawienia części wojsk na wschodnich rubieżach państwa i osłabić austriackie możliwości koncentracji wysiłku na włoskim teatrze wojennym[1]. Francja tym śmielej przygotowywała się do rozprawy z Austrią we Włoszech, podpisując sojusz z Sardynią i konsumując owoce prowadzonej gry po zwycięskiej wojnie z Austrią w 1859 r. Jej wynik nie był jednak zgodny z oczekiwaniami Napoleona III. Sytuacja we Włoszech wymknęła się bowiem spod kontroli cesarza Francuzów. Austria co prawda została pokonana i wypchnięta z Italii tracąc na rzecz Francji Lombardię, przekazaną natychmiast przez Paryż na rzecz Sardynii, kosztem której z kolei Napoleon powiększył swe cesarstwo o Niceę i Sabaudię, jednak Półwysep Apeniński wcale nie znalazł się pod wpływami francuskimi, ale zaczął się jednoczyć. Do marca 1861 r. powstało zjednoczone Królestwo Włoch, poza którym wciąż pozostawała znajdująca się w rękach Habsburgów Wenecja oraz chroniony przez garnizon francuski skrawek Państwa Kościelnego – tj. Lacjum z Rzymem. Ten sukces narodowego ruchu włoskiego, który był celem il Risorgimento, rozwijającego się od końca XVIII w. silnie oddziaływał moralnie na Polaków, jako pozytywny przykład zaświadczający istnienie możliwości zrealizowania programu narodowego zjednoczenia i wyzwolenia politycznego i to przy pomocy jednego z mocarstw europejskich – Francji – tradycyjnie przecież postrzeganej nad Wisłą jako sojusznik i protektor sprawy polskiej. Program walki o narodową niepodległość, zjednoczenie trzech zaborów i towarzyszące mu rachuby na pomoc zewnętrzną wydawały się zatem – w świetle owych doświadczeń – uzasadnione. Fakt, że Włochy znajdują się znacznie bliżej Francji niż Polska oraz, iż dla osiągnięcia ich zjednoczenia trzeba było złamać ciążącą nad nimi potęgę tylko jednego mocarstwa a nie trzech, umknął polskiej opinii publicznej. Zbliżenie francusko-rosyjskie wymagało jednak pewnych ofiar moralnych i politycznych od obu partnerów. Napoleon III musiał się liczyć z autentycznie propolską postawą francuskiej opinii publicznej i dla dania jej satysfakcji oczekiwał od Petersburga pewnych gestów pod adresem Polaków i utrzymania liberalizacji systemu rządów w Królestwie Polskim. Rosja, której poparcie Francji było potrzebne dla zrealizowania jej ambicji na Bałkanach, godziła się zapłacić tę cenę, pod warunkiem, iż publicznie Paryż nie będzie podnosił kwestii polskiej, a przeciwnie, będzie ją uznawał za wewnętrzną sprawę rosyjską, co nad Sekwaną doskonale rozumiano. Póki zatem zasadnicze interesy obu stron nie zostały naruszone współdziałanie francusko-rosyjskie mogło się rozwijać obiecująco dla obu partnerów, z których żadnemu nie zależało na zrywaniu tak owocnej współpracy[2]. Jednocześnie porażka Austrii w wojnie w 1859 r. zmusiła ją do poszukiwania sposobów poprawy stosunków z Cesarstwem Rosyjskim. Usilne starania dyplomacji austriackiej doprowadziły w końcu do zjazdu trzech monarchów państw rozbiorowych w Warszawie w październiku 1860 r. Manifestowanie możliwości zbliżenia austriacko-rosyjskiego było także na rękę Aleksandrowi II, który sygnalizował w ten sposób Napoleonowi III, iż Rosja nie jest skazana na sojusz z Francją i ma szersze możliwości manewru politycznego – tj. perspektywę związania się z Austrią i Prusami. Car nie był także zadowolony z rozwoju sytuacji we Włoszech, gdzie pod ciosami rewolucji motywowanej względami narodowymi obalano trony i realizowano program zjednoczeniowy. O niebezpieczeństwie wynikającym z takiego wzoru postępowania Austriacy nie omieszkali przypomnieć carowi w kontekście sprawy polskiej, wiedząc, że stanowi ona słaby punkt w relacjach francusko-rosyjskich. Z drugiej strony Austria poszukiwała równolegle zbliżenia z Wielką Brytanią, która do pewnego stopnia miała z nią wspólne interesy na Bałkanach co do powstrzymywania ekspansji rosyjskiej na tym kierunku, ale za to sprzeczne we Włoszech, gdzie Londyn popierał proces jednoczenia się politycznego Półwyspu widząc w ramach tworzącego się państwa włoskiego także wciąż austriacką Wenecję. Oba państwa były natomiast zaniepokojone zbliżeniem francusko-rosyjskim i zainteresowane jego storpedowaniem. Rozstrzygnięcie kwestii włoskiej w wyniku porozumienia francusko-rosyjskiego bez udziału Wielkiej Brytanii, było przykładem marginalizowania wpływu Londynu na sprawy europejskie i zapowiadało utrwalenie tej sytuacji, w razie gdyby tandem francusko-rosyjski przetrwał i zacieśniał współpracę. Taki scenariusz mógłby się łatwo powtórzyć także na Bałkanach, co niepokoiło już zarówno Brytyjczyków jak i Austriaków. Istotną kwestią określającą ówczesną politykę Austrii była również rywalizacja tego mocarstwa z Prusami o wpływy w Niemczech. Sprzeczność interesów Wiednia i Berlina w tym względzie miała charakter fundamentalny i nieusuwalny aż do mającego niebawem nadejść rozstrzygnięcia pod Sadową. Jednak w polityce międzynarodowej zbliżała oba dwory sprawa zamieszkałych w większości przez ludność niemiecką księstw nadłabskich - Szlezwiku i Holsztyna, poddanych berłu króla duńskiego, których przyszłość obchodziła całe Niemcy, co z kolei wymuszało solidarność działań obu mocarstw niemieckich w tej kwestii, chcących występować w roli protektora i obrońcy interesów ogólnonarodowych i nie dać się w niej prześcignąć przez konkurencję. Pozycję Prus wobec Austrii wzmacniały dodatkowo dobre relacje Berlina z Petersburgiem, przy jednoczesnej głębokiej niechęci rosyjskich elit politycznych do Wiednia motywowanej wspomnianą pamięcią o zachowaniu monarchii habsburskiej wobec Rosji w czasie wojny krymskiej[3]. Ożywienie polityczne w zaborze rosyjskim, manifestacje patriotyczne na ulicach Warszawy i innych miast polskich, wreszcie krwawe ofiary, do których doszło w wyniku starć wojska rosyjskiego z demonstrującymi wiosną 1861 r. stawiały obu nieformalnych sojuszników – Francję i Rosję – w delikatnej sytuacji. Napoleon III – z uwagi na politykę wewnętrzną nie mógł się całkowicie odciąć od popierania sprawy polskiej (choć tego domagała się Rosja), gdyż godziłoby to w jego prestiż i wzmagało siłę opozycji, z którą i tak miał już spore kłopoty. Pozostawało mu zatem lawirowanie w tej kwestii pomiędzy własną opinia publiczną, Polakami i rosyjskim partnerem. Rosjanie zaś starali się drogą koncesji na rzecz poszerzenia autonomii Królestwa Polskiego uspokoić nastroje w swej części Polski i uniknąć w ten sposób umiędzynarodowienia sprawy polskiej. Ten wymóg wynikający z układu sił międzynarodowych stwarzał pewną koniunkturę dla działalności Aleksandra Wielopolskiego, otwierając mu drogę do władzy i pole do ograniczonych reform. Jeszcze inne czynniki wpływały na postawę Wielkiej Brytanii wobec sprawy polskiej. Sama w sobie była ona dla niej zagadnieniem marginalnym, ledwie dostrzegalnym na horyzoncie polityki brytyjskiej. Żadne żywotne interesy nie zmuszały Londynu do poszukiwania trwałego, pozytywnego rozwiązania tej kwestii. Stawała się ona dla niego ważna, a czasami nawet bardzo istotna, tylko jako jeden z elementów kształtujących stosunki międzynarodowe w powiązaniu z innymi sprawami. Trzeba przy tym odróżnić pragmatyczne i chłodne stanowisko władz brytyjskich od jednoznacznie propolskiej postawy brytyjskiej opinii publicznej, która jednakże poza manifestowaniem pewnej oceny moralnej rozgrywających się w Polsce wydarzeń, rzadko wywierała realny wpływ na kierunek polityki rządu Jego Królewskiej Mości w tej kwestii, może poza pewną przyjmowaną w oficjalnych wystąpieniach retoryką. Sprawa polska tradycyjnie stanowiła jednak narzędzie szermierki dyplomatycznej z Rosją w polityce brytyjskiej zmierzającej do ograniczenia jej ambicji w innych, bardziej znaczących dla Londynu kwestiach. Przykładem tego jest, zawarta w oficjalnej depeszy skierowanej do Petersburga 10 stycznia 1862 r., reakcja lorda Johna Russella – ówczesnego brytyjskiego ministra spraw zagranicznych w rządzie lorda Henry’ego Palmerstona - na aluzje jego rosyjskiego odpowiednika - księcia Aleksandra Gorczakowa dotyczące środków, jakie powinny przedsięwziąć mocarstwa w razie rozpadu Imperium Ottomańskiego, za którymi kryło się rosyjskie pragnienie podziału łupów po spodziewanym upadku Turcji. Foreign Secretary był w tym wypadku stanowczy: „Co do dyskutowania z obcymi mocarstwami kwestii ... (poruszonej przez Gorczakowa) rząd J. K. M. tak samo myśli o przedyskutowaniu z Portą pytania, kto miałby być królem polskim w razie gdyby powstanie wypędziło Rosjan z tego kraju”[4]. Wyraźnie też dawano Rosjanom do zrozumienia, że jeśli nie widzą nic niestosownego w popieraniu antytureckich buntów narodów bałkańskich muszą zaakceptować też możliwość udzielania poparcia buntom polskim przeciwko ich panowaniu nad Wisłą. Z drugiej strony, nad Tamizą nikt w kręgach władzy o otwartym konflikcie z Rosją nie myślał. Jakkolwiek oba mocarstwa tradycyjnie rywalizowały ze sobą w Azji, to jednak doświadczenia długiej i wyczerpującej wojny krymskiej nie zachęcały do ich powtórzenia. Nie bez znaczenia były też więzi gospodarcze, jakie łączyły Wielką Brytanię z imperium carów – a zwłaszcza atrakcyjny dla angielskiego przemysłu rosyjski rynek zbytu. Ponadto Rosja mogła stanowić dobry czynnik równoważący wpływy – w przekonaniu polityków brytyjskich - zawsze nieprzewidywalnej w swych ambicjach Francji. Z punktu widzenia interesów Londynu Imperium Rosyjskie należało zatem szachować na Bałkanach (co mogło stanowić dobrą podstawę do współpracy z Austrią w tym regionie), nie dopuszczać do rozprzestrzenienia się jego wpływów w Turcji, a może nawet - aby osłabić oddziaływanie Petersburga na sprawy europejskie - oddzielić od państw niemieckich jakimś małym, buforowym państwem polskim z własną konstytucyjną autonomią, ale pozostającym w związku z Rosją. Jednakże myśl o zaangażowaniu się w odbudowę całej, niepodległej Rzeczypospolitej wydawała się politykom znad Tamizy tyleż niepraktyczną, a nawet sprzeczną z interesami ich kraju, co i nierealną, bowiem oczywiście wymagającą wojny powszechnej na skalę europejską, angażującej większość, jeśli nie wszystkie mocarstwa kontynentu, a zatem pożogi, której za wszelka cenę (zwłaszcza płaconą przez Polaków) należałoby unikać, a nie do niej dążyć. Wreszcie – zakładając nawet sukces takiego przedsięwzięcia – jej wynik – niepodległa Polska – wiązała się w przekonaniu Wyspiarzy z rozszerzeniem na kontynencie wpływów Francji, czego wcale sobie przecież nie życzono. Zresztą na Wyspach panowało głębokie przekonanie, kształtujące pogląd ich mieszkańców nie tylko na stosunki z Rosją, że w szeroko pojętym interesie brytyjskim leży powszechny pokój sprzyjający wymianie handlowej[5]. Zdecydowanie wrogo do sprawy polskiej odnosiły się Prusy – kolejny uczestnik koncertu mocarstw, żywotnie zainteresowany samą kwestią. Stanowisko Berlina kształtowane było nie tylko wynikającą ze współudziału w zaborach obawą o wpływ liberalizacji systemu politycznego w rosyjskiej części Polski na ziemie polskie znajdujące się pod panowaniem Hohenzollernów, ale także rosnącym niepokojem związanym z obserwowaną zacieśniającą się współpracą francusko-rosyjską, grożącą ograniczeniem roli Prus w Niemczech. Osiągnięcie jakiegoś satysfakcjonującego obie strony modus vivendi polsko-rosyjskiego, zapowiadało zatem, w oczach polityków pruskich, zarówno niebezpieczeństwo ciążenia Polaków z pozostałych zaborów ku Rosji jak i umocnienie się fatalnego dla Prus związku rosyjsko-francuskiego[6]. Oczywiście obawy te były zasadne tylko przy założeniu, iż istnieje sposób pogodzenia panowania rosyjskiego w Polsce z pragnieniami Polaków dążących do odzyskania pełnej niepodległości. Ówczesny ambasador Berlina nad Sekwaną Otto von Bismarck odrzucał taką możliwość, ale jednocześnie w rozmowie z Napoleonem III 6 czerwca 1862 r. dobitnie zaznaczył stanowisko Prus w kwestii polskiej: „...ze względu na nasze położenie geograficzne wszelka możliwość pogodzenia się z myślą wskrzeszenia narodowości polskiej jest dla Prus wykluczona. Nasze najwyższe interesy zmuszają nas raczej z całą bezwzględnością do przeciwstawienia się wszelkimi środkami odnośnym dążeniom w obrębie naszych granic i w bezpośredniej ich bliskości”[7]. W tej sytuacji międzynarodowej, wybuch powstania w Królestwie Polskim 22 stycznia 1863 r. nie zaskoczył europejskich gabinetów, choć też i nie został początkowo w większości właściwie odczytany. Był jednym z całego ciągu wydarzeń narastającego kryzysu w Polsce i dla zachodniej opinii publicznej i polityków nie było od razu jasne, czy mamy do czynienia z ruchawką uchylających się od poboru izolowanych grup desperatów, czy z powstaniem narodowym. Oczywiście Rosji zależało na wytworzeniu powszechnego przekonania, iż ruch nie ma poważnego charakteru i wkrótce się skończy. Celem polityki Petersburga stało się przede wszystkim niedopuszczenie do tego, aby kwestia ta stała się przedmiotem dyskusji międzynarodowej odbierającej jej charakter wewnętrznej sprawy rosyjskiej i odsunięcie groźby interwencji obcych mocarstw na rzecz walczących Polaków. Aby to osiągnąć należało szybko militarnie rozprawić się z powstaniem. Jego wybuch oznaczał jednocześnie koniec polityki liberalizacji w Królestwie – porozumienie polsko-rosyjskie na warunkach, jakie gotów był zaoferować swym polskim poddanym Aleksander II okazało się niemożliwe – dążący do pełnej niepodległości naród po prostu je odrzucił. Rząd brytyjski przyjął wybuch powstania w Królestwie Polskim z zadowoleniem. Jakkolwiek w Londynie spodziewano się, że zostanie ono utopione we krwi a sytuacja Polaków pod panowaniem rosyjskim się pogorszy, to jednak dostrzeżono, iż osłabia ono Rosję na arenie międzynarodowej i krzyżuje jej plany na Bałkanach[8]. Napoleon III na wieść o insurekcji w niczym nie zmienił swej postawy wobec Rosji. Początkowo nawet się od niej odciął, jako od dzieła polskich zwolenników Mazziniego – czyli notorycznych rewolucjonistów i zalecał załagodzenie sporu i powstrzymanie rozlewu krwi[9]. Polityka kontynuowania zbliżenia francusko-rosyjskiego była zatem utrzymywana. Samo powstanie jej jeszcze nie burzyło, uczynić to mogło dopiero otwarte opowiedzenie się Paryża po stronie insurgentów, a tego rząd cesarski na razie nie zamierzał uczynić. Przeciwnie – deklaracje rządu francuskiego sygnalizowały Aleksandrowi II, że nie zamierza on zrywać z dotychczasową linią polityczną. Jeszcze 5 lutego w parlamencie francuskim minister stanu Auguste Billault w imieniu gabinetu oświadczył: „Rząd cesarski jest za rozsądny (est trop sensé), by przez swe słowa przyczyniać się do rozszerzenia ruchów powstańczych, a jest on jednocześnie za bardzo czuły na swój prestiż, oraz na prestiż Francji, by przez 15 lat powtarzać, w rocznym adresie, daremne słowa i bezsilne protesty”[10]. Jednak z drugiej strony powszechne i jednoznacznie propolskie nastroje francuskiej opinii publicznej były czynnikiem, którego Napoleon III nie mógł ignorować, stąd cesarz milczał, a głos zabierali jedynie jego ministrowie[11]. W Wiedniu o wybuchu powstania w zaborze rosyjskim dowiedziano się już 23 stycznia. Zmuszało to rząd austriacki do podjęcia szybkiej decyzji odnośnie do tego, jak zachować się wobec wydarzeń za kordonem zwłaszcza, że łatwo było przewidzieć, że społeczeństwo polskie Galicji nie pozostanie wobec nich obojętne i ruszy wkrótce na pomoc braciom w Królestwie Polskim. Możliwe było albo natychmiastowe poparcie Rosji w imię solidarności państw zaborczych, albo zajęcie postawy wyczekiwania, która jednak stawiałaby monarchię naddunajską w dwuznacznej sytuacji wobec Petersburga i rodziła nad Newą oczywiste podejrzenia, co do jej prawdziwych intencji wobec północnego sąsiada. Niemniej istniały powody, aby podjąć to ryzyko. Polityka Rosji w kwestii włoskiej i bałkańskiej, była daleka od życzeń Habsburgów. Dotychczasowe próby wpływania na nią w kierunku dla Austrii pożądanym nie przynosiły efektu. Z punktu widzenia Wiednia, powstanie w Polsce osłabiało presję rosyjską na europejskie prowincje tureckie, a zatem nie należało pomagać w szybkim jego stłumieniu. Wreszcie także i w naddunajskiej stolicy rozumiano, że stanowić ono może czynnik rozsadzający tak dopiero co groźny dla Austrii tandem francusko-rosyjski. Stąd hrabia Johann Rechberg - austriacki minister spraw zagranicznych polecił skądinąd niechętnemu Polakom namiestnikowi Galicji hrabiemu Aleksandrowi Mensdorffowi-Pouilly oględne postępowanie wobec powstania w zaborze rosyjskim i oddał tym samym konkretne decyzje odnośnie do polityki austriackiej w tej kwestii w ręce lokalnej administracji prowincji. Jednocześnie odrzucono żądania rosyjskie dotyczące zamknięcia granicy szczelnym kordonem i wydano jedynie rozporządzenia dotyczące rozbrajania oddziałów powstańczych poszukujących schronienia na terenie Galicji. Nie przesłano natomiast żadnych instrukcji odnośnie do oddziałów organizujących się na terenie Galicji, aby wejść stąd na pole bitwy do zaboru rosyjskiego, bo po prostu nie przewidziano takiej okoliczności. W wyniku takiej postawy, administracja niższych szczebli była jeszcze mniej skłonna do aktywności i własnej inicjatywy, ograniczając się do obserwacji i śledzenia wydarzeń w podległym jej terenie oraz oczekiwania dalszych wskazań od władzy zwierzchniej, których intencji nie była pewna. W istocie w początkowym okresie powstania nie było też w Galicji rozporządzalnych sił wojskowych, przy użyciu których można by było uszczelnić granicę. Ostatecznie zadowolono się przytłumieniem jawnego werbunku do oddziałów powstańczych (choć niejawny trwał nadal), tak aby nie stwarzać pretekstu do oskarżeń ze strony rosyjskiej, iż rząd austriacki popiera powstanie. Postawa Austrii, choć nie wynikała z decyzji o wsparciu ruchu w Polsce, ale raczej z wahań jak postąpić, kontrastowała wyraźnie z wrogim wobec powstania stanowiskiem Prus i przez to tym bardziej mogła wydać się przychylna insurekcji[12]. W Berlinie wieść o wybuchu powstania przyjęto z dużym niepokojem, zwłaszcza, że przeceniano jego siłę. Z drugiej strony, obawiano się, że po szybkim zgnieceniu insurekcji istniejący w elitach władzy rosyjskiej obóz zwolenników liberalnej polityki wobec Polski (wielki książę Konstanty Mikołajewicz, kanclerz Aleksander Gorczakow) zrealizuje swój program reform autonomicznych w Królestwie Polskim i na bazie jego trwałej pacyfikacji osiągnie równie stabilne porozumienie z Francją, niczym już wtedy niezagrożone. Jednocześnie w tej wizji postrzegania rzeczywistości politycznej u wschodnich granic państwa Hohenzollernów pojawi się pogodzona z Rosją autonomiczna Polska pamiętająca o swych dawnych prowincjach i dążąca do ich odzyskania. Byłoby to groźne tak z punktu widzenia trwałości panowania Barlina na jego kresach wschodnich, jak i zabójcze dla międzynarodowej pozycji Prus, których wszelkie śmielsze inicjatywy na arenie międzynarodowej mogłyby być łatwo blokowane przez zgodnie działające Paryż i Petersburg. Utrzymujący się – mimo wybuchu powstania – dobry klimat w relacjach francusko-rosyjskich, zdawał się być zapowiedzią takiego rozwoju wydarzeń. Aby temu przeciwdziałać rząd pruski zdecydował się wysłać do Petersburga generała Gustawa von Alvenslebena, który 8 lutego 1863 r. podpisał z Rosją konwencję ochrzczoną potem od jego nazwiska. Miała się ona stać momentem przełomowym dla stosunku mocarstw do powstania, a także jednym z ważniejszych wydarzeń w skali międzynarodowej, którego dalekosiężne skutki są przez część historyków postrzegane jako istotnie ważące na dalszych losach Europy. Bismarck - poprzez swego wysłannika - zaoferował bowiem Rosji sojusz antypowstańczy. Na mocy podpisanej konwencji ustalono warunki ścisłej wojskowej i politycznej współpracy w tłumieniu ruchu insurekcyjnego na ziemiach polskich. Armie rosyjska i pruska miały prawo przekraczać granicę sąsiada w pościgu za partiami powstańczymi, a odpowiednie władze miały się na wzajem informować o polskich konspiracjach na terenie zaboru rosyjskiego i pruskiego. Oferta Bismarcka została przyjęta z zadowoleniem przez cara Aleksandra II, który uznał ją za naturalną, ale z mieszanymi uczuciami przez Gorczakowa zdającego sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie niosła ona dla stosunków rosyjsko-francuskich i z wagi przyjętego rozstrzygnięcia dla możliwości kontynuowania taktyki pojednania z Polakami. Konwencja Anvelslebena w istocie oznaczała zasadniczy zwrot w polityce rosyjskiej. Nie miała szczególnego znaczenia wojskowego i z militarnego punktu widzenia nie była Rosji potrzebna, choć Bismarck podjął żywe przygotowania do interwencji zbrojnej przeciwko powstańcom i najwyraźniej do niej dążył. Imperium Romanowych było wystarczająco silne, aby poradzić sobie samemu z polskim ruchem. Jednak Prusy – zgłaszając się na ochotnika do pomocy w jego tłumieniu, stawiały się w roli bliskiego sojusznika Rosji manifestując swą solidarność z Petersburgiem i całkowicie przelicytowując w tej sprawie Austrię. Kładły kres groźnej z ich punktu widzenia tendencji do pojednania polsko-rosyjskiego na bazie idei wspólnoty słowiańskiej i zadawały cios perspektywom współpracy francusko-rosyjskiej, dla której kontynuacji przynajmniej formalne przetrwanie dotychczasowej linii polityki rosyjskiej wobec sprawy polskiej było konieczne[13]. Zbliżenie z Rosją i pozyskanie jej poparcia miało się w perspektywie kilku najbliższych lat okazać zbawienne dla Prus w ich rywalizacji z Austrią na terenie Niemiec w 1866 r., a później w konflikcie z Francją, którego rezultatem miało być powstanie w 1871 r. zjednoczonego Cesarstwa Niemieckiego pod berłem Hohenzollernów. Bezpośrednie skutki poczynań Bismarcka były jednak znacznie mniej zachęcające, a nawet wydawało się, iż mogą przynieść wplątanie Prus w groźny konflikt, którego wcześniej w Berlinie nie przewidywano. Konwencja Alvenslebena wywołała prawdziwą irytację w Paryżu, zwłaszcza, że żadna z zawierających ją stron nie była gotowa przedstawić francuskiemu MSZ jej tekstu. Napoleon III uznał, że podpisując ją Rosja zerwała porozumienie z Francją i weszła w koalicję z Prusami, co więcej – sama uczyniła sprawę polską przedmiotem umowy międzynarodowej, a zatem odebrała jej wewnątrzrosyjski charakter. Skoro zaś mogły się w kwestii polskiej wypowiadać Prusy, mogła też i Francja. Francuska opinia publiczna domagała się satysfakcji. Paryż musiał na konwencję zareagować. Jako cel ataku wybrano jednak nie Rosję – głównego opresora Polaków, ale jej pomocnika – Prusy. Takie rozwiązanie dawało wciąż nadzieję na zażegnanie kryzysu w stosunkach francusko-rosyjskich, ale co ważniejsze – w przypadku powodzenia - otwierało możliwość uzyskania dla Francji wymarzonej, naturalnej granicy wschodniej na Renie a ta była do ewentualnego zdobycia wyłącznie kosztem Prus a nie Rosji. Mimo zatem, że to Petersburg uczynił pierwszy krok ku zerwaniu porozumienia z Francją, Paryż próbował wrócić we wzajemnych stosunkach do atmosfery sprzed konwencji Alvenslebena i skłonić cara do poszukiwania rozwiązania pojawiającego się problemu w dialogu z Francją a nie Prusami. Napoleon III wystosował nawet w tej kwestii specjalny list do Aleksandra II, ale spotkał się z brutalna odpowiedzią, w której władca imperium rosyjskiego stwierdzał, że godność osobista nie pozwala mu na dyskutowanie problemu polskiego przed zupełnym stłumieniem powstania. To utwierdziło Paryż w przekonaniu, że Rosja zrywa z polityką zbliżenia z Francją[14]. Równolegle w dniu 15 lutego Eduard Drouyn de Lhuys – francuski minister spraw zagranicznych niedwuznacznie sugerował ambasadorowi pruskiemu w Paryżu Robertowi Heinrichowi von Goltzowi możliwość interwencji zbrojnej Francji na rzecz walczących Polaków, o ile uzyskałaby w tym poparcie Anglii. Konwencję skrytykował także sam Napoleon III a rząd francuski postanowił uczynić z niej przedmiot interwencji dyplomatycznej w Berlinie i zaczął poszukiwać dla tej inicjatywy poparcia w Londynie i w Wiedniu[15]. Sądził, że w obu stolicach łatwo znajdzie zrozumienie dla swych antypruskich planów. Rechberg w imieniu rządu austriackiego ostentacyjnie odciął się bowiem od stanowiska Bismarcka wystosowując 11 lutego specjalną depeszę do Londynu i Paryża, w której zaznaczał, że Austria wprawdzie nie dopuści do uczynienia z Galicji podstawy dla polskich akcji wojskowych w Królestwie, ale też nie zamierza na razie stosować jakiś drastycznych środków dla zdławienia powstania. Zwracał także uwagę brytyjskiemu ambasadorowi w Wiedniu – lordowi Johnowi Bloomfieldowi, iż posunięcie Bismarcka może mieć również kontekst wewnętrzny i być skierowane przeciwko liberalnej opozycji w Prusach będąc „usprawiedliwieniem przed krajem i Izbami dla podwyższenia wydatków na armię”[16] – o którą to kwestię kanclerz Prus toczył spór z parlamentem. Sugestie rosyjskie zmierzające do podpisania także z Austrią porozumienia skierowanego przeciwko ruchowi powstańczemu w Polsce, Wiedeń skwitował propozycją szerszego i całościowego ujęcia problemu ruchów rewolucyjnych nie tylko w Królestwie Polskim, ale i na Bałkanch, co było wyraźną ofertą gotowości do zmiany postawy Austrii wobec ruchu polskiego po myśli Petersburga, ale w zamian za zaprzestanie przez Rosję wspierania dążeń powstańczych ludów bałkańskich. Nad Newą postawę Austrii odebrano jako dowód jej nieprzyjaźni wobec Imperium Rosyjskiego[17]. Wydawało się, że Prusom może grozić wojna z Francją wspieraną co najmniej moralnie przez Austrię i Wielką Brytanię. Doniesienia dyplomatów pruskich ze stolic zachodnich nie pozostawiały złudzeń co do tego, że opinia publiczna tak Francji jak i Anglii jest całkowicie po stronie Polaków, a wszelka interwencja Prus na rzecz Rosji spotkałaby się z takim oburzeniem, iż rząd francuski otrzymałby poparcie dla swego ewentualnego wystąpienia przeciwko monarchii Hohenzollernów, a rząd brytyjski zniósłby obojętnie wszelkie klęski, które spadłyby wówczas na Prusy. Antypruskie emocje były rozpalone do tego stopnia, że nawet „Times” nie wahał się nazwać króla pruskiego szakalem, a propolskie wystąpienia w Izbie Gmin były tak silne, jak nigdy dotąd. Przyczyny tego stanu rzeczy doskonale wskazał w swej pracy Henryk Wereszycki: „Konwencja alvenslebenowska stała się na forum parlamentu powodem gorących debat nad powstaniem. Nadawała się specjalnie do rozpętania oburzenia, ponieważ była sprzeczna z najbardziej prymitywnym poczuciem angielskiego fair play: obce mocarstwo pomagało tłumić powstanie przeciw potężnemu rządowi cara, który je w dodatku sprowokował branką, nie znajdująca usprawiedliwienia nawet wśród Anglików najbardziej Rosji przychylnych. Toteż protest zarówno przeciw brance, jak i przeciw konwencji musiał być w Anglii wyrażony w słowach bardzo ostrych, bo tego wymagało angielskie sumienie”[18]. Co więcej, konflikt Bismarcka z parlamentem pruskim, od którego kanclerz zaczął swe rządy, wywołał - zrozumiałą w świetle brytyjskiej kultury politycznej - niechęć do niego na Wyspach i przekonanie, że prowadzi on swój kraj i swego monarchę ku zgubie, a najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby odsunięcie go od rządów. Wydawało się to pożądane zwłaszcza, wobec żywionego przez brytyjskich ministrów pod koniec roku 1862 przekonania (notabene fałszywego), iż Bismarck prowadzi do wojny z Austrią, w której za pomoc przeciwko niej jest gotów zapłacić Francji niemiecką Nadrenią, czego w Londynie sobie absolutnie nie życzono, choć liczono się z taką możliwością. Konwencja Alvenslebena stała się zatem dla Brytyjczyków doskonałą okazją do sugerowania w Berlinie konieczności dymisji pruskiego kanclerza, jako właściwego zadośćuczynienia za wytworzoną przez niego sytuację[19]. Z drugiej strony nad Tamizą zarzucano Francji, iż występując przeciw konwencji atakuje wyłącznie Prusy oszczędzając głównego winowajcę i ciemiężyciela Polski – czyli Rosję. Doskonale też zdawano sobie sprawę, że pierwszorzędnym celem polityki francuskiej nie jest przyjście Polsce z pomocą, ale zdobycie dla Francji granicy na Renie. To oczywiście rodziło głęboką nieufność, co do zamiarów Napoleona III. Jakkolwiek upadek Bismarcka przywitano by z radością, to jednak wojny między mocarstwami nikt w Londynie sobie nie życzył. Także we Wiedniu dążenia francuskie do wciągnięcia Austrii do wspólnej z Wielką Brytanią interwencji w Berlinie, jako reakcji na konwencję Alvenslebena wywołały równie wielkie zakłopotanie, co dopiero co odrzucona propozycja rosyjska dotycząca zawarcia konwencji przeciw powstaniu polskiemu. Przyjęcie oferty Napoleona III narażałoby reputację Austrii w Niemczech, zwłaszcza, że Brytyjczycy wyraźnie denuncjowali istotne cele polityki francuskiej w sprawie Nadrenii. Ponadto taka decyzja oznaczałaby otwarte zerwanie z Rosją. Stąd nic dziwnego, że rząd austriacki z dużą rezerwą podszedł do propozycji Paryża a wzmocniony w swym stanowisku przez dyplomację brytyjską, oświadczył, iż nie zamierza się angażować przedwcześnie, ale dopuszczał możliwość wspólnego „zastanowienia się” nad kwestią rozwiązania sprawy polskiej – co musiało stwarzać wrażenie w Paryżu i Londynie, że Austria w przyszłości nie wyklucza współdziałania z Francją w tej materii[20]. Całkowite odrzucenie oferty francuskiej – z punktu widzenia Wiednia - także nie było bowiem zręczne, gdyż groziło pchnięciem Napoleona III z powrotem na drogę zbliżenia z Rosją. Rząd brytyjski natomiast nie tylko podjął działania zmierzające do powstrzymania Austrii od przyłączenia się do montowanej przez Paryż interwencji dyplomatycznej w Berlinie, ale zaczął też przygotowywać wspólną brytyjsko-francusko-austriacką interwencję dyplomatyczną na rzecz sprawy polskiej w Petersburgu. Ta zaś musiała wieść do pogłębienia się animozji francusko-rosyjskich, co było zgodne z zamiarami rządu JKM[21]. Rozwój wydarzeń zmierzał zresztą w tym właśnie kierunku i bez dodatkowych starań Londynu[22]. W intencji cesarza Francuzów sprawa konwencji Alvenslebena była tylko pretekstem do szerszej rozgrywki. Przygotowując ją zadbano także o inspirację dalszej wzmożonej walki w Polsce. W połowie lutego 1863 r. Hotel Lambert - pełniący rolę nieformalnego ministerstwa spraw zagranicznych rządu powstańczego otrzymał prawdopodobnie jakieś nieoficjalne obietnice i zachętę do jej podtrzymania. Stawała się ona bowiem potrzebna Napoleonowi III dla realizacji jego własnych zamierzeń. Władysław Czartoryski spotkał się z sekretarzem cesarza Jean’em François’em Mocquardem, który oświadczył mu, iż „trwanie i rozpowszechnianie (durée et extension) powstania są warunkami wmieszania się potęg”[23]. Otoczenie Czartoryskiego nabrało zatem przekonania, iż możliwy jest konflikt europejski i dało hasło prawicowemu skrzydłu konspiratorów w kraju - obozowi białych - do akcesu do powstania, do którego dotąd odnosił się on z rezerwą. Pod koniec lutego dyplomacja francuska, utrzymując wciąż przyjazną retorykę, zaczęła sugerować wobec Petersburga konieczność dalszych reform w Królestwie Polskim i powrotu do systemu ustanowionego tam podczas kongresu wiedeńskiego, co dla Rosji było nie do przyjęcia. Logika rozpoczętej dyskusji, wiodła nieubłaganie do zerwania dotychczasowej współpracy francusko-rosyjskiej. W tym samym czasie bowiem ministrowie napoleońscy zaczęli snuć przed dyplomacją austriacką bardzo daleko idące plany wspólnej akcji polegającej najpierw na interwencji w Berlinie, ale w perspektywie nie pomijali nawet rozważań o odbudowie całej niepodległej Polski, w zamian za trwały sojusz francusko-austriacki i odszkodowania za utratę Galicji. Szczególnie daleko w swych zwierzeniach szła cesarzowa Eugenia – żona Napoleona III, sugerując ambasadorowi austriackiemu w Paryżu księciu Richardowi Metternichowi - co prawda nieoficjalnie – możliwość poważnej przebudowy mapy Europy w oparciu o współdziałanie Francji, Austrii i Wielkiej Brytanii. Rosja miałaby utracić ziemie polskie, z których po dodaniu do nich Poznańskiego – kosztem Prus i Galicji kosztem Austrii odbudowano by Polskę z dynastią austriacką, lub saską na tronie. Prusy straciłyby też Śląsk na rzecz Austrii, oraz Nadrenię po Ren na rzecz Francji, a otrzymały Hanower i Północną Nadrenię. Austria miałaby także oddać Wenecję Włochom w zamian za odszkodowania na Bałkanach kosztem Turcji, która uległaby podziałowi pomiędzy Rosję, Grecję i Austrię. Bardzo podobne propozycje formułował w memoriale dla Napoleona III jego kuzyn – książę Jérôme-Napoleon Bonaparte (zwany Plon-Plon). Brzmiały one zgoła fantastycznie, a co ważniejsze zakładały a priori zgodę Austrii na poniesienie znacznych ofiar, bez pewności uzyskania rekompensat. Co więcej w Wiedniu dostrzeżono, iż nie oznaczają one nawet rozstrzygnięcia rywalizacji z Prusami w Niemczech, gdyż osłabiając je przy granicach z Austrią przewidują dla nich odszkodowanie w krajach północnoniemieckich. Rząd austriacki podjął zatem bardzo ostrożną dyskusję w tej sprawie uprzedzając w poufnych instrukcjach swego ambasadora w Paryżu, iż jej celem jest rozluźnienie sojuszu francusko-rosyjskiego i pozyskanie poparcia francuskiego dla interesów austriackich we Włoszech i na Bałkanach[24]. Tymczasem akcję francuską storpedowały działania dyplomacji brytyjskiej. Lord Russell w porozumieniu z Palmerstonem 2 marca 1863 r. wystosował depeszę do lorda Napiera z poleceniem odczytania jej Gorczakowowi. Chociaż była ona utrzymana w przyjacielskim tonie, to jednak zawarto w niej sugestię przyznania Królestwu Polskiemu autonomii z własnym sejmem i polską administracją oraz amnestii dla powstańców[25]. Palmerston podjął także inicjatywę zaproszenia wszystkich państw europejskich do poparcia w Petersburgu noty brytyjskiej. W ten sposób przelicytował dyplomację francuską w jej akcji wobec Berlina motywowanej oficjalnie względami na sprawę polską, kierując jednocześnie ostrze dyplomatycznej interwencji mocarstw bezpośrednio przeciw Rosji. Jak przyznawał w listach do Russella: „Bardzo zabawne, jeśli pomyślimy, żeśmy pokrzyżowali plan francuski przez przywłaszczenie sobie jego własnych polskich uczuć”. „Rząd francuski jest najwidoczniej bardzo rozczarowany, żeśmy nie wpadli w pułapkę przygotowaną dla nas i żeśmy nie przystąpili do stworzenia podstawy dla ataku Francji na prowincje nadreńskie. Ale myśmy powinni odegrać tę grę z powrotem przeciw nim i nacisnąć bardziej stanowczo (...) aby [Francuzi] przyłączyli się do naszego wystąpienia wobec rządu rosyjskiego w sprawie Polski”[26]. Kwestia rachub na pozytywny skutek takiego wystąpienia dla powstańców była w optyce dyplomacji brytyjskiej drugorzędna. Istotne było to, iż zmuszając Napoleona III do wspólnej interwencji na rzecz sprawy polskiej w Petersburgu, ostatecznie grzebano zbliżenie francusko-rosyjskie. Nota brytyjska, jako utrzymana w tonie przyjacielskim, została przez Gorczakowa przyjęta, ale zawarte w niej rady odrzucone – kanclerz rosyjski mógł sobie na to pozwolić rozumiejąc, że Russell wystosował ją głownie dla dania satysfakcji brytyjskiej opinii publicznej. Jednocześnie, pod naciskiem brytyjskim i francuskim Bismarck, zorientowawszy się, jaką burzę rozpętał, wycofał się pod koniec lutego z koncepcji użycia wojsk pruskich do tłumienia powstania w Królestwie Polskim i zapewnił dyplomatów zachodnich, że konwencja z 8 lutego nie będzie stosowana[27]. Inicjatywę brytyjską Wiedeń odrzucił przy pomocy tych samych argumentów, których użył wobec wcześniejszej propozycji francuskiej, natomiast w Paryżu rozszyfrowano intencje Londynu – tj. zamiar pogłębienia rozdźwięków francusko-rosyjskich, stąd także przyjęto ją chłodno. W odpowiedzi wysunięto propozycję wystosowania do Petersburga wspólnej noty trzech rządów – francuskiego, brytyjskiego i austriackiego, co zmieniałoby formalną demonstrację do jakiej zmierzał Londyn w poważną akcję typu koalicyjnego. Do zaostrzenia kursu wobec Petersburga skłaniała także postawa samej Rosji. Nad Newą miano pretensję do Napoleona III, że nieoględnie z powodu konwencji Alvenslebena podniósł alarm na całą Europę i zwrócił jej oczy na sprawę polską, czym zachęcił Polaków do kontynuowania walki. Odrzucono jednocześnie wszelkie sugestie Paryża zmierzające do przywrócenia Królestwu Polskiemu statusu zgodnego z traktatem wiedeńskim, oświadczając, że dalsze reformy będą możliwe po stłumieniu powstania. Tym bardziej nie zamierzano dyskutować francuskich propozycji oddania tronu polskiego któremuś z wielkich książąt rosyjskich, co czyniłoby z Polski osobne państwo związane z Rosją jedynie unią dynastyczną. Takie stanowisko rządu rosyjskiego było dla Napoleona III nie do przyjęcia. Ceną powrotu do dobrych stosunków z Rosją było porzucenie sprawy polskiej, a tego ze względu na własny prestiż i mocarstwową pozycję Francji cesarz Francuzów nie mógł uczynić. Żegnając ambasadora rosyjskiego barona Andrieja von Budberga po audiencji, na której przedstawił on odpowiedź rosyjską, Napoleon III miał powiedzieć: „Proszę oświadczyć cesarzowi i panu waszemu, iż nadzwyczaj mi będzie przykro, jeżeli – co nie daj Boże – znajdę się w przeciwnym jemu obozie”[28]. Alternatywną drogą realizacji ambicji francuskich dotyczących uregulowania sprawy polskiej i uzyskania granicy na Renie było oparcie się w obu kwestiach nie jak dotąd na Rosji, bo we współpracy z nią wykonanie takiego programu okazywało się niemożliwe, ale na antyrosyjskim sojuszu z Austrią i Wielką Brytanią. W misji do Wiednia wysłano ambasadora Metternicha. Oferta francuska pod adresem cesarza Franciszka Józefa zawierała uznanie przez Paryż pełnej dominacji austriackiej na Wschodzie (tj. na Bałkanach) i wsparcie dla uzyskania tam rekompensat w zamian za przekazaną Polsce Galicję. Podobnie poparcie interesów austriackich w Niemczech wraz z rekompensatami terytorialnymi obiecywano Habsburgom w zamian za oddanie Włochom Wenecji. Oba państwa, na wypadek przewidywanej wojny, miał związać sojusz zaczepno-odporny skierowany w pierwszym rzędzie przeciw Rosji. Takie propozycje w Wiedniu musiano przyjąć zupełnie bez entuzjazmu. Wymagały one od strony austriackiej znacznych ofiar obiecując w zamian mgliste rekompensaty. Narażały na wojnę z Rosją a może i z Prusami w sytuacji, w której państwo po klęsce w 1859 r. i stojące zawsze w obliczu buntu Węgrów w razie rozpętania się jakiejś zawieruchy wojennej, a w dodatku – co bardzo istotne - przy opłakanym stanie finansów, wciąż potrzebowało przede wszystkim spokoju i głębokich reform. Pamiętano też, iż Napoleon III potrafił być bardzo niepewnym sojusznikiem, bowiem w tym samym 1859 r. nagle opuścił swojego włoskiego sprzymierzeńca i zawarł z Austrią pokój przed osiągnięciem celów wojny. Było to istotne memento dla wiedeńskich mężów stanu. Ponadto z punktu widzenia Wiednia sojusz z Francją bez udziału Anglii byłby wysoce niebezpieczny. Wciąż bowiem groziłaby perspektywa pogodzenia się Paryża z Petersburgiem, co mogło się urzeczywistnić tylko kosztem poświęcenia Polski i Turcji – tj. poprzez współdziałanie francusko-rosyjskie w kwestii wschodniej. Obecność w sojuszu Wielkiej Brytanii – rywalizującej z Rosją na Wschodzie, dawałaby pewne gwarancje Wiedniowi, iż Francja takiej wolty nie dokona. Londyn jednak nie wykazywał ochoty wejścia w proponowaną przez Napoleona III kombinację polityczną. Ponadto, mimo napięcia wywołanego konwencją Alvenslebena, możliwość porozumienia francusko-pruskiego także była otwarta – za cenę zrealizowania ambicji francuskich w Nadrenii. Bismarck zresztą sam uprzedził posła austriackiego w Berlinie – hrabiego Alajosa Károlyiego, że w razie pojawienia się perspektywy utworzenia koalicji francusko – brytyjsko - austriackiej potrafi do niej nie dopuścić poprzez dwustronne porozumienie się francusko-pruskie. W takich okolicznościach, możliwość zdrady ze strony Francji musiała być w Wiedniu brana pod uwagę. Wreszcie celem polityki austriackiej nie było dążenie do rozwiązania sprawy polskiej, czy włoskiej, a szczerze mówiąc w ogóle obce jej było popieranie zasady narodowości jako podstawy do tworzenia państw, gdyż przyjęcie takiego kryterium jako głównej podstawy ich istnienia uderzałoby w fundamenty wielonarodowej monarchii Habsburgów. Warto także przytoczyć opinię Juliana Klaczki, który podsumowując starania dyplomacji francuskiej o nakłonienie Austrii do sojuszu antyrosyjskiego, przyczynę ich niepowodzenia widział w gruncie rzeczy w niezdecydowanej postawie samego II Cesarstwa. Oceniał bowiem, że: „Gdyby więc Francja okazała postanowienie działania, bądź co bądź pociągnęłaby gabinet wiedeński. Wahanie się zaś z jednej strony, powiększało je z drugiej: w Wiedniu słyszano tylko głosy: «Idź – pójdę za tobą», zamiast wezwania: «Idę – chodź za mną», a to przekonać nie mogło”[29]. Nic zatem dziwnego, że w naddunajskiej stolicy ponownie wybrano politykę wyczekiwania odrzucając sojusz z Francją, ale nie wykluczając współdziałania w przyszłości. Stanowisko Austrii silnie wsparł rząd brytyjski, który żywił wobec zamiarów Napoleona III głęboką nieufność. Palmerston, jak oświadczał, wprawdzie nie chciał widzieć Polski jęczącej pod knutem moskiewskim, ale jeszcze bardziej obawiał się, iż z chwilą, gdy powstanie ona jako niepodległe państwo, stanie się wasalem Francji i wzmocni jej hegemonię na kontynencie[30]. Odmowa austriacka wzbudziła pewną konfuzję nad Sekwaną. Partia zwolenników powrotu do związku z Rosją starła się ze stronnictwem prącym do wojny z nią w imię odbudowy Polski, na którego czele stał książę Napoleon (Plon-Plon). Pragnął on sprowokować Rosję do ataku na Szwecję (niczym Austrię w 1859 r. do ataku na Sardynię) i w ten sposób dać Francji pretekst do otwartego konfliktu. W Szwecji już od 1862 r. działali agenci Hotelu Lambert (w 1862 r. płk. Zygmunt Jordan a w 1863 r. książę Konstanty Czartoryski - brat stryjeczny księcia Władysława - głowy stronnictwa Czartoryskich oraz Walerian Kalinka). Sympatyzujący z Polską król Karol XV i jego brat książę Oskar spodziewali się, że konwencja Alvenslebena doprowadzi do wojny europejskiej przeciw Rosji, po której oczekiwali korzyści dla Szwecji (odzyskanie Finlandii, trwałe osłabienie Rosji poprzez odbudowanie Polski). Król Szwecji zaoferował nawet Napoleonowi III sojusz wojskowy przeciwko Rosji i oddawał do jego dyspozycji swą armię, ale stałoby się to możliwe dopiero z chwilą, gdy Francja w koalicji z Wielką Brytanią wystąpiłyby przeciwko Rosji. Szwecja pierwsza wszczynać wojny z imperium carów oczywiście nie zamierzała. Zresztą wpływ Karola XV na kształtowanie polityki zagranicznej państwa był nikły. Jej kierunek zależał przede wszystkim od decyzji rządu szwedzkiego i parlamentu. Tymczasem minister spraw zagranicznych Szwecji Ludwik Manderstöm nie wierzył w zwycięstwo powstania w Polsce, zdawał sobie sprawę ze słabości Szwecji wobec Rosji i pamiętał o szybkim zbliżeniu francusko-rosyjskim, jakie nastąpiło natychmiast po zakończeniu wojny krymskiej. Wykazywał zatem dużą ostrożność wobec Rosji i wstrzemięźliwość w rachubach na pomoc mocarstw zachodnich. Oczywiste już wówczas fiasko misji Metternicha ostudziło także wojenny zapał Napoleona III, jednocześnie nadeszły z Polski informacje o upadku dyktatury Mariana Langiewicza, co ukazało zachodnim gabinetom słabość militarną powstania i spowodowało kolejny prorosyjski zwrot w dyplomacji francuskiej, z próbą znalezienia jakiejś drogi porozumienia w sprawie polskiej w zamian za koncesje rosyjskie na rzecz autonomii Królestwa Polskiego, czy sekundogenitury Romanowych na tronie polskim. Był to ewidentny przejaw chaosu w polityce Paryża w tej kwestii, co do której najwyraźniej nie posiadano jasnej wizji jej rozwiązania. Mimo tych zawirowań w postawie Paryża Szwecja ostatecznie zdecydowała się jednak przyłączyć do przygotowywanej interwencji dyplomatycznej mocarstw w Petersburgu[31]. Tymczasem bowiem Wielka Brytania zaakceptowała francuską propozycję wystosowania wspólnych not do gabinetu rosyjskiego w sprawie polskiej. Miały być one co prawda identyczne, ale wysłane oddzielnie. Jednocześnie jednak, warto zdać sobie sprawę, że właśnie wtedy – tj. pod koniec marca – wobec załamania się planów sojuszu francusko-austriackiego, który w przypadku zaistnienia groziłby rozpętaniem wojny, w Londynie uznano, iż dalsza akcja w sprawie polskiej jest bezzasadna, bowiem nakreślone jej wcześniej cele (tj. poróżnienie Rosji z Francją) zostały – z brytyjskiego punktu widzenia osiągnięte. Stąd akceptacji francuskiej propozycji towarzyszyła jednocześnie sugestia, iż jeśli wobec zmiany sytuacji rząd francuski zdecydowałby się zaniechać realizacji proponowanego przedsięwzięcia, Wielka Brytania nie będzie miała nic przeciwko temu, a także zastrzeżenie, iż w wypadku niepowodzenia podjętej akcji, interweniujący nie będą zobowiązani do dalszego wspólnego działania. Ponowna próba poszukiwania przez Francję zbliżenia z Rosją[32] zaniepokoiła natomiast Austrię, której zaczęło zależeć na podtrzymaniu sporu francusko-rosyjskiego. Było jasne, że monarchia naddunajska będzie musiała uczynić jakiś gest wspierający dotychczasową antyrosyjską politykę Napoleona III. Niemniej jednak, choć Wiedeń, gotów był przyłączyć się do interwencji dyplomatycznej w Petersburgu, stanowczo nie życzył sobie wysłania noty kolektywnej. W istocie zarówno Wielka Brytania jak i Austria poparły antyrosyjski kurs Napoleona III nie po to, aby wymusić na Petersburgu takie czy inne rozstrzygnięcie spraw w Polsce, ale aby uniemożliwić Francji pogodzenie się z Rosją, a jednocześnie kontrolować jej poczynania w sprawie polskiej tak, aby uniknąć wywołania wojny. Ostatecznie zatem uzgodniono jednoczesne wysłanie trzech not, ale różnej treści. Osłabiało to siłę tego kroku, albowiem uwidaczniało rozbieżności stanowisk interweniujących i brak porozumienia między nimi co do tego, jak należy rozwiązać sprawę polską[33]. Nota austriacka z premedytacją została zredagowana z pozycji państwa sąsiadującego z Rosją, aby uniemożliwić przyjęcie jej tekstu przez pozostałe mocarstwa. Była najłagodniejsza w tonie i sprowadzała się do zwrócenia uwagi, iż powstanie wywiera niepokojący wpływ na Galicję i wyrażenia nadziei, iż rząd rosyjski podejmie środki pozwalające na zaprowadzenie trwałego pokoju w jego polskich prowincjach. Dodatkowo obok niej ambasador austriacki w Petersburgu Leo von Thun, poza wiedzą dyplomacji francuskiej i brytyjskiej, wręczył Gorczakowowi szereg depesz i innych dokumentów dyplomatycznych mających świadczyć o w istocie przyjaznych dla Rosji intencjach Austrii i jej gotowości do stłumienia ruchu polskiego w Galicji, gdzie faktycznie zaostrzono nieco kurs polityki wobec działań wspierających powstanie[34]. W nocie francuskiej wychodzono z założenia, iż Francja ma prawo zabierać głos w sprawie polskiej, która poprzez trwanie powstania stwarza zagrożenie dla stabilności całej Europy. Jednocześnie podkreślano w niej, iż kryzys w Polsce nie ma charakteru przejściowego, ale stały, czego najlepszym dowodem są cyklicznie powtarzające się zaburzenia, będące wynikiem warunków egzystencji, jakie stworzono Polakom. Ponieważ sytuacja ta może zakłócić stosunki między mocarstwami i wywołać „pożałowania godne komplikacje”, stwierdzano, iż Rosja powinna usunąć powody tego stanu rzeczy i „postawić Polskę w warunkach trwałego pokoju” – co odczytano powszechnie jako sugestie przywrócenia Polsce niepodległości. Charakterystyczne, iż nota francuska w żadnym punkcie nie odwoływała się do postanowień traktatu wiedeńskiego, który był przez Napoleona III postrzegany jako symbol klęski I Cesarstwa i przez to niechętnie uwzględniany w bieżącej dyskusji dyplomatycznej[35]. Z odmiennych przesłanek wychodziła dyplomacja brytyjska. Russell w nocie przesłanej 10 kwietnia na ręce ambasadora JKM w Petersburgu lorda Chalresa Napiera wywodził swe twierdzenia właśnie z postanowień traktatu wiedeńskiego z 1815 r., który jak przypominano Wielka Brytania podpisała wraz z Austrią, Francją, Prusami, Portugalią, Hiszpanią i Szwecją. W ostrych słowach krytykowano w niej doktrynę głoszoną przez Gorczakowa, według której Królestwo Polskie po stłumieniu powstania w 1831 r. znalazło się, jako kraj podbity, całkowicie w ręku cara i w związku z tym rosyjskie w nim panowanie wynikało z prawa podboju a nie traktatów z 1815 r. Taką interpretację rząd brytyjski stanowczo odrzucał przypominając, iż Rosja władała ziemiami polskimi wyłącznie na podstawie traktatu wiedeńskiego, który nakładał na nią zobowiązania wobec jego sygnatariuszy i że owych obowiązków nie wypełniała odmawiając Polakom narodowej administracji i sejmu. Podobnie jak w nocie austriackiej i francuskiej zwracano rządowi rosyjskiemu uwagę na niebezpieczeństwo dla pokoju europejskiego wynikające z trwającego w Polsce powstania i wzywano do przerwania rozlewu krwi oraz podjęcia działań, które mogłyby zagwarantować trwałą stabilizację w tym kraju. Konkretnych żądań nota brytyjska jednak nie zawierała[36]. Mimo to, w dyskusjach w łonie gabinetu brytyjskiego rozważano pewne scenariusze postępowania, ale w skali szerszej gry interesów między mocarstwami europejskimi, wykraczającej poza sprawę polską. Russell 6 kwietnia 1863 r. sformułował wobec Palmerstona propozycje „uregulowania spraw europejskich”. Według nich cesarz Austrii lub arcyksiążę austriacki miałby zostać królem Polski i Litwy, lub samej Polski bez Litwy. Jednocześnie miałby się zrzec Wenecji na rzecz Włoch, którym Francja pozwoliłaby też przyłączyć do swego terytorium Rzym. Książę Leuchtenberg (arystokrata pruski - krewny rodziny carskiej) miałby zostać księciem Mołdawii i Wołoszczyzny, Rosja miałaby zapłacić Turcji jakąś ostateczną sumę w miejsce corocznego trybutu i w ten sposób Rumunia stałaby się niepodległa. Wilhelm książę duński stałby się Królem Gracji. Przede wszystkim Russell zwracał jednak uwagę na to, że w każdej możliwej kombinacji zmierzającej do rozwiązania wszystkich tych kwestii terytorium Francji nie powinno zostać powiększone. Palmerston najwyraźniej nie potraktował poważnie tych wynurzeń swojego ministra widząc w nich jedynie refleks koncepcji francuskich[37]. W Rosji noty wywarły spore wrażenie. Na wieść o zamiarze ich wystosowania car – uprzedzając spodziewane żądania, ogłosił ograniczoną amnestię wobec powstańców, która jednakże została uznana na Zachodzie za niewystarczającą a przez walczących Polaków odrzucona. Faktycznie zakrawała ona na kpinę. Wyłączenia spod „dobrodziejstwa” amnestii dotyczyły Litwy, Rusi, oraz wszystkich, którzy znaleźli się w oddziałach powstańczych, lub zostali pochwyceni przez wojska rosyjskie, lub w inny sposób stwierdzono ich udział w powstaniu – czyli jak pisze Marceli Handelsman – amnestia dotyczyła mieszkańców ziem polskich „z wyłączeniem wszystkich” zaangażowanych w ruch powstańczy[38]. Wspólna interwencja mocarstw przypominała współdziałanie w ramach koalicji, która istniała w czasie wojny krymskiej i choć umiarkowany ton not i wiele innych sygnałów wysyłanych ze stolic interweniujących mocarstw pod adresem Petersburga wskazywało, iż nie mają one zamiaru na tym etapie wszczynać wojny o Polskę, to jednak logika wypadków w tym właśnie kierunku zmierzała, a dla opinii publicznej interwencja dyplomatyczna Londynu, Paryża i Wiednia była wręcz zapowiedzią zbliżającego się konfliktu. Gorczakow bardzo zręcznie wybrnął z powstałej groźnej dla Rosji sytuacji. Rząd rosyjski nie odrzucił doręczonych mu not, ale podjął polemikę z zawartymi w nich twierdzeniami dotyczącymi obowiązków Rosji względem Polski wynikających z traktatu wiedeńskiego odwołując się do tradycyjnej już linii jego interpretacji przez Petersburg, w której wskazywano, iż ustrój wewnętrzny Królestwa Polskiego był wynikiem woli Aleksandra I a nie zobowiązań wynikających z traktatów międzynarodowych. Twierdzono dalej, iż system ten został zburzony w wyniku rewolucji 1830 r. i powrót do niego byłby błędem. Jednocześnie wskazywano, że Aleksander II ogłosił amnestię dla powstańców i nie cofnął żadnej z liberalnych reform, które po stłumieniu powstania mogły być kontynuowane. Przyznano mocarstwom prawo do interesowania się biegiem spraw w Polsce i wyrażono gotowość do dalszych negocjacji w celu znalezienia najlepszego rozwiązania zaistniałej sytuacji. W ten sposób Rosja uchylała się od otwartego sporu a zachęcając do dalszej dyskusji, zyskiwała czas na stłumienie powstania. Z drugiej strony, noty kwietniowe mocarstw stanowiły moralne wsparcie dla walczących w Polsce, którzy widząc w nich początek zaangażowania się mocarstw na rzecz powstania rozszerzyli je na Litwę, Białoruś i Ukrainę, wierząc, iż przelana krew zakreśli w przyszłości granice niepodległej Polski[39]. Odpowiedź Gorczakowa miała jeszcze jeden nieprzewidziany skutek. Otóż otwarcie dyskusji, co do sposobu rozwiązania sprawy polskiej zmuszało państwa interweniujące do podjęcia próby uzgodnienia własnych propozycji kierowanych do Petersburga, czego dotychczas starannie unikano. Wezwano też do poparcia interwencji pozostałe państwa kontynentu, na co pozytywnie odpowiedziały rządy Danii, Hiszpanii[40], Holandii Portugalii, Szwecji, Turcji, Włoch i Państwo Kościelne. Co więcej – rządy włoski (z myślą o Wenecji), szwedzki (o Finlandii), duński (w nadziei na poparcie w sprawie Szelzwiku i Holsztyna przeciw Prusom) i Turcji (dążącej do uwolnienia zachodniego kaukazu i Dagestanu oraz trwałego osłabienia Rosji) półoficjalnie oferowały Francji sojusz wojskowy. W szwecji 2 maja parlament uchwalił nawet wniosek o konieczności wzięcia udziału w zbliżającej się wojnie[41]. Uzgodnienie stanowisk okazywało się jednak trudne. Napoleon III proponował zwołanie kongresu europejskiego dla rozstrzygnięcia sprawy polskiej, chcąc w ten sposób stworzyć dla niej inne podstawy prawne niż dawał to kongres wiedeński. Wielka Brytania – przeciwnie – dążyła do oparcia interwencji na postanowieniach kongresu wiedeńskiego i nie chciała słyszeć o nowym, gdyż rewizja postanowień z 1815 r. mogła w rzeczywistości 1863 r. oznaczać przede wszystkim wzmożenie wpływów francuskich w Europie. W łonie rządu brytyjskiego postanowiono ściśle porozumiewać się z Austrią i ograniczyć żądania do Królestwa Polskiego nie poruszając kwestii polskich prowincji Cesarstwa Rosyjskiego, jako nie objętych traktatem. Rozważano też przyłączenie do Królestwa Krakowa i oddanie jego korony austriackiemu księciu Maksymilianowi. Kwestię Poznania i Galicji mianoby rozstrzygnąć później. Oficjalnie dyplomacja brytyjska wysunęła natomiast propozycję wezwania Rosji do ogłoszenia rocznego zawieszenia broni, w czasie którego administracja w Królestwie Polskim przeszłaby w ręce Polaków, ale Rosjanie utrzymaliby pod swą kontrolą twierdze i główne linie komunikacyjne łączące Warszawę z Petersburgiem, Galicją i Poznańskiem. Przyjęcie tej propozycji oznaczałoby uznanie powstańców za stronę wojującą i byłoby znaczącym krokiem w kierunku interwencji zbrojnej na rzecz powstania. Tak w każdym razie zrozumiano postępowanie brytyjskie w Petersburgu, co nawet skłoniło cara do zwrócenia się z pytaniem do króla pruskiego o to, czy w razie wojny stanie u boku Rosji. Radykalizm stanowiska brytyjskiego, jak uważał H. Wereszycki, wynikał z przekonania, iż tylko dość śmiałe propozycje rozwiązania sprawy polskiej są w stanie powstrzymać Napoleona III przed wydaniem Rosji wojny o Polskę i utrzymać związek Francji z Wielką Brytanią. „Jeszcze wtedy bowiem nikt nie przypuszczał, że cesarz Francuzów nie będzie bronił orężem swego prestiżu i swego stanowiska w Europie”[42]. Z drugiej strony w bezpośrednich rozmowach Napier dawał Gorczakowowi do zrozumienia, że ani Francja, ani Wielka Brytania nie mają zamiaru prowadzić wojny o Polskę, a nawet, gdyby Napoleon III miał taką intencję, to Londyn wraz z Wiedniem będą starały się tego typu plany pokrzyżować. Takie postępowanie odbierało oczywiście nawet tę ograniczoną siłę polityczną nocie brytyjskiej, którą wcześniej posiadała podważając sens podejmowanej interwencji dyplomatycznej – o ile jej intencją byłoby doprowadzenie do pozytywnego rozstrzygnięcia sprawy polskiej. Palmerston chciał jednak przede wszystkim dać satysfakcję bardzo propolskiej brytyjskiej opinii publicznej oraz powstrzymać – jak mu się wydawało - wojownicze zapędy Napoleona III. Ostrzeżono zatem jednocześnie Wiedeń, iż odsunięcie się Austrii od porozumiewania się z mocarstwami Zachodnimi może spowodować wojnę – co miało oznaczać, iż Wielka Brytania sama nie powstrzyma Francji przed sprowokowaniem konfliktu - podczas gdy odrzucenie propozycji brytyjskich takiego skutku nie przyniesie. Takie postawienie sprawy przekonało polityków austriackich do dalszego współdziałania z dyplomacją brytyjską w kwestii polskiej[43]. Jakkolwiek dążenie do zapobieżenia wybuchowi wojny o Polskę było wspólnym zamiarem dyplomacji brytyjskiej i austriackiej, to jednak na przełomie kwietnia i maja ewentualność wybuchu otwartego konfliktu wokół tej kwestii była rozważana w rozmowach między dyplomatami obu stron. Austriacy, co prawda, wojny nie chcieli, ale jednak byli świadomi, że gdyby do niej doszło monarchia habsburska musiałaby wziąć w niej udział po stronie państw zachodnich, a Prusy także nie mogłyby pozostać neutralne i opowiedziałyby się zapewne po stronie Rosji, a zatem byłby to konflikt ogólnoeuropejski. Palmerston natomiast był przekonany, że Francja sama mogłaby prowadzić wojnę z Rosją a Anglia – ze względu na własną opinię publiczną, nie byłaby w stanie jej powstrzymać, co najwyżej mogłaby pozostać neutralna, ale w istocie chciał zachować dla siebie wolne ręce w zależności od rozwoju wypadków, wojny przy tym nie wykluczając, czym zaniepokoił dyplomację austriacką. Wpływ na postawę Londynu miała jeszcze jedna okoliczność, którą było rosnące napięcie pomiędzy Zjednoczonym Królestwem a Stanami Zjednoczonymi pogrążonymi właśnie w wojnie secesyjnej, wobec której Brytyjczycy zajęli stanowisko bardziej sprzyjające Konfederacji, narażając się tym samym na konflikt z Unią. W maju 1863 r. gabinetowi JKM wojna ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie interesy brytyjskie były poważniejsze niż w Polsce, wydawała się bardziej prawdopodobna, niż z Rosją. W każdym razie przed wyjaśnieniem się kłopotów związanych z konfliktem za oceanem trudno było myśleć o kolejnej awanturze wojennej. Gdyby zaś przyszło zaangażować się Wielkiej Brytanii w Ameryce, możliwości wpływania przez nią na sprawy europejskie znacznie by zmalały – tj. nie mogłaby przeszkodzić akcji francuskiej. Takiego właśnie rozwoju wydarzeń obawiali się Austriacy. Dali się też przekonać dyplomacji angielskiej, że najlepiej będzie jeśli to Austria sformułuje żądania, jakie miałyby być przedstawione w imieniu mocarstw rządowi rosyjskiemu[44]. Propozycje austriackie sprowadzały się do sześciu punktów, których realizacja uczyniłaby z Królestwa Polskiego autonomiczną prowincję imperium rosyjskiego. W pierwszym z nich domagano się całkowitej i powszechnej amnestii dla powstańców. Drugi punkt zawierał propozycję powołania sejmu prowincjonalnego o ograniczonych uprawnieniach, na wzór sejmu galicyjskiego. W trzecim punkcie żądano dopuszczenia Polaków w szerokim zakresie do administrowania Królestwem Polskim. Czwarty punkt odnosił się do zapewnienia wolności sumienia i zniesienia wszelkich ograniczeń prawnych i represji wobec obrządku i duchowieństwa katolickiego. W punkcie piątym domagano się wprowadzenia w Królestwie języka polskiego jako języka urzędowego w administracji, sądownictwie i szkolnictwie. W punkcie szóstym formułowano konieczność wprowadzenia regularnego i legalnego systemu rekrutacji. Ponadto wspólną deklaracją mocarstw miano by zagwarantować nierozerwalność związku Królestwa z Imperium Rosyjskim, co w intencji Wiednia usuwałoby też niebezpieczeństwo utraty przez Austrię Galicji, skoro państwo polskie złożone z trzech zaborów nie miałoby być odbudowane. Oczywiście taki program uregulowania kwestii polskiej, zakomunikowany mocarstwom zachodnim notami z 10 maja, został tak w Paryżu, jaki w Londynie uznany za zdecydowanie niewystarczający. Wobec zaś brytyjskich propozycji związanych z koncepcją zawieszenia broni, zaczęto w Wiedniu przypuszczać, iż stanowisko brytyjskie w sprawie polskiej się radykalizuje a wojna jest nieuchronna. Ostatecznie Austria była gotowa potraktować swoje propozycje jako podstawę do dalszych dyskusji w ramach konferencji z udziałem jeszcze tylko Francji, Anglii i Rosji, która zajęłaby się rozwiązaniem wyłącznie sprawy polskiej, pomijając wszelkie inne kwestie. Takie zastrzeżenie było skierowane przede wszystkim przeciwko dopuszczeniu Włoch do koncertu mocarstw i podniesieniu sprawy Wenecji. Wiedeń odrzucał natomiast brytyjską propozycję rozejmu, uznając, ze spowodowałby on jedynie wzmocnienie sił polskich, a przez to jeszcze większy rozlew krwi w przyszłości[45]. Po długich i żmudnych negocjacjach, wzajemnych podchodach, i próbach wybadania prawdziwych zamiarów partnerów w grze toczonej pomiędzy mocarstwami zachodnimi, a Rosją i lawirującą między nimi Austrią, oraz próbującymi sparaliżować porozumienie Londynu, Paryża i Wiednia Prusami, w początkach czerwca mocarstwa sygnatariusze not kwietniowych uzgodniły, iż podstawą ich kolejnej wspólnej interwencji w Petersburgu będzie jednak nieco zmodyfikowanych sześć punktów austriackich. Pod naciskiem Wielkiej Brytanii wprowadzono postulat powołania reprezentacji narodowej z uprawnieniami zgodnymi z konstytucją z 1815 r., a na wniosek francuski domagano się oddania całej administracji Królestwa Polskiego wyłącznie w polskie ręce. O tzw. „ziemiach zabranych”, w ogóle nie było mowy. Powyższy program rozwiązania kwestii polskiej był jednak całkowicie nie do przyjęcia tak dla Rosji, jak i – nawet po proponowanych modyfikacjach - dla walczących z nią Polaków. Pod naciskiem polskiej dyplomacji powstańczej, której przedstawicielem na Zachodzie był Hotel Lambert, wprowadzono do not czerwcowych pierwotnie proponowaną przez Brytyjczyków kwestię zawieszenia broni[46] – choć Austria w swej nocie ją pominęła, oraz domagano się zgody na konferencję sygnatariuszy traktatu wiedeńskiego. Jakkolwiek wszystkie trzy noty wysłano do Petersburga niemal jednocześnie (17-18 czerwca), to jednak ich tekst nie był jednolity, co świadczyło o braku ostatecznego porozumienia pomiędzy Londynem, Paryżem i Wiedniem. Sam bardzo umiarkowany ton żądań także wskazywał, iż nastroje wojenne nie dominowały bynajmniej w żadnej ze stolic. Co więcej Rechberg, podobnie jak w kwietniu, tak i teraz nieoficjalnie zapewniał Gorczakowa, iż Austria zrobi wszystko, aby nie dopuścić do wojny. Russell zaś oświadczył to samo publicznie w Izbie Gmin w imieniu rządu brytyjskiego i odrzucił propozycję francuską, aby interweniujące mocarstwa podpisały wspólny protokół w sprawie polskiej, który miałby je wiązać w solidarnym postępowaniu, aż do zaprowadzenia satysfakcjonujących je rozwiązań oraz ostrzegł Paryż, iż jeśli rozpocznie on samodzielnie wojnę o Polskę, to wtedy Wielka Brytania pozostanie neutralna, ale pod warunkiem, że Francja zagwarantuje całość granic niemieckich i zobowiąże się do nie powiększania własnych[47]. Mimo to, oczywiście sam fakt wspólnej interwencji dyplomatycznej mocarstw wywarł duże wrażenie tak w Petersburgu, jak na europejskiej opinii publicznej. Dla nie zorientowanych w zawiłościach gry politycznej i motywach powodujących jej uczestnikami mogło się wydawać, iż kontynent stoi w obliczu zbliżającej się wojny powszechnej. Rosjanie wzmogli przygotowania obronne w swych prowincjach nadbałtyckich spodziewając się ataku od strony morza i na wszelki wypadek wysłali swą eskadrę floty bałtyckiej do Nowego Jorku, uznając, że pod opieką skonfliktowanej z Wielką Brytanią Unii będzie ona bezpieczniejsza niż w rodzimych portach. Celem dyplomacji rosyjskiej stało się przeciągnięcie negocjacji do późnego lata tak, aby doczekać jesiennych sztormów i tym samym odsunąć możliwość rozpoczęcia wojny do wiosny 1864 r., co jak miano nadzieje, pozwoliłoby armii rosyjskiej do tego czasu uporać się z polskim powstaniem. Odpowiedzi rosyjskie na noty czerwcowe wręczone ambasadorom trzech państw interweniujących 17 lipca, były kolejnym popisem zręczności Gorczakowa. Utrzymane w pojednawczym tonie, w zasadniczych sprawach były jednak nieustępliwe. Rosja odrzucała nimi wszystkie wymienione w notach mocarstw żądania, ale pozostawiała możliwość dalszych rokowań. O podtrzymywanie powstania w Polsce oskarżano Francję. Nie godzono się na jakiekolwiek ustępstwa na rzecz Polaków, stwierdzając, iż chodzi im o odbudowanie niepodległej dawnej Rzeczypospolitej od morza do morza, a zatem żadne koncesje autonomiczne ich nie zadowolą. Nie zgadzano się także na żaden kongres międzynarodowy w sprawie polskiej, uznając, że byłaby to ingerencja w wewnętrzne sprawy państwa rosyjskiego. Jednocześnie Gorczakow dopuszczał dalszą dyskusję w tej kwestii, ale tylko z Austrią i Prusami, jako bezpośrednio zainteresowanymi owym problemem, co zresztą Austria natychmiast odrzuciła, jako rozwiązanie dla niej najbardziej niebezpieczne, bo oznaczające zerwanie z mocarstwami zachodnimi i pozostawienie w ich rękach decyzji, co do dalszego postępowania w żywo interesującej Wiedeń kwestii polskiej[48]. Odpowiedź rosyjska wywołała falę oburzenia zwłaszcza we francuskiej opinii publicznej, gdzie liczne były głosy domagające się wojny, ale na Wyspach Brytyjskich fala entuzjazmu dla sprawy polskiej już minęła i panowały powszechnie nastroje przeciwne konfrontacji zbrojnej, natomiast gabinet JKM nie miał zamiaru podnosić rzuconej przez Gorczakowa rękawicy. Po stronie państw interwentów zapanowała najwyraźniej konsternacja. Austriacy proponowali zwołanie konferencji czterech mocarstw z udziałem Francji, Anglii, Austrii i Rosji, na co jednak Paryż i Londyn nie wyraziły zgody. Francuzi starali się skłonić pozostałych partnerów do wystosowania wspólnych, jednobrzmiących, krótkich not do Petersburga i choć początkowo Russell i Rechberg zaakceptowali ten pomysł, wkrótce jednak – w obawie sprowokowania takim krokiem wojny – Londyn i Wiedeń wycofały się z tej inicjatywy. W ten sposób Francja znalazła się w sprawie polskiej w izolacji politycznej. Przełomem w jej stanowisku wobec powstania była rada ministerialna z 5 sierpnia, podczas której wszyscy poza ministrem spraw zagranicznych Drouyn de Lhuysem opowiedzieli się przeciwko wojnie z Rosją. Wkrótce dyplomacja francuska podjęła nowe próby wysondowania możliwości zbliżenia z Rosją za cenę porzucenia sprawy polskiej. Austria także zdecydowała się oficjalnie odciąć od pomysłów wojny o Polskę. Zadeklarował to cesarz Franciszek Józef I wobec króla Prus Wilhelma I podczas spotkania obu władców w Gastein 4 sierpnia, oświadczając ponadto, że nie dopuści do tego, aby Prusy straciły cokolwiek z Poznańskiego i że Królestwo Polskie powinno pozostać w rękach rosyjskich. Austria zwracała się zresztą wtedy ku nowej rozgrywce o hegemonię w Niemczech i porzucała współdziałanie z Francją odnośnie do Polski i Wschodu. Franciszek Józef zwoływał zjazd królów i książąt Rzeszy do Frankfurtu, gdzie miano dyskutować nad reformą Związku Niemieckiego zmierzającą w kierunku przekształcenia go w państwo federacyjne pod egida cesarza austriackiego. Było jasne, że Wiedeń musi teraz dążyć do poprawy stosunków z Prusami, a w przypadku sukcesu, stojąc na czele Niemiec, Habsburgowie nie musieliby już zabiegać o przychylność Napoleona III. Z drugiej strony dążenie Bismarcka do storpedowania inicjatywy austriackiej stworzyło pewną płaszczyznę współdziałania na tym polu dyplomacji pruskiej i francuskiej a to otwierało perspektywy dla ponownej próby Paryża zbliżenia z Rosją[49]. Był to w istocie też początek schyłku sprawy polskiej jako kwestii w polityce międzynarodowej. Dobra koniunktura dla jej poruszenia na forum międzynarodowym dobiegała końca. Ostatecznie reakcja mocarstw na odpowiedź Gorczakowa na noty czerwcowe wypadła bardzo skromnie. Stanowiły ją noty trzech mocarstw wręczone w Petersburgu 19 sierpnia. Mimo, że akcja znów wyglądała na wspólną, to jednak treść not, za zasłoną z obfitości słów nie kryła niczego konkretnego. Polemika z argumentami rosyjskimi i przypominanie traktatowych zobowiązań ciążących na Petersburgu w odniesieniu do ziem polskich kończyła się jednobrzmiącym stwierdzeniem, identycznym we wszystkich trzech notach, że Rosja – o ile nie spełni postulatów mocarstw, weźmie na siebie całą odpowiedzialność za wszelkie konsekwencje, które mogłyby być następstwem przedłużających się zaburzeń w Polsce. Nie była to groźba w obliczu której imperium rosyjskie mogłoby się cofnąć W rzeczywistości Rosji już jednak nic nie groziło i w Petersburgu zdawano sobie z tego sprawę. Gorczakow przetrwawszy groźną dla swego państwa sytuację z kwietnia-czerwca 1863 r. pod koniec sierpnia był niemal pewien, że wojna w 1863 r. już nie wybuchnie, a przedkładane właśnie kolejne noty mocarstw były dla niego widomym znakiem ich bezsilności. Mógł zatem spokojnie zareagować na nie, tym razem już w wyniosłym tonie, zamykając międzynarodową debatę wokół sprawy polskiej. Odpowiedź rosyjska z 7 września była stanowcza i krótka. Dalszą dyskusję w odnośnej kwestii uznano w niej za bezużyteczną a wszelkie żądania mocarstw odrzucono. Rosja bez wahania była gotowa przyjąć odpowiedzialność za swoje postępowanie w Polsce, nie przejmując się zbytnio reakcją Zachodu. Jednocześnie z Warszawy odwołany został Wielki Książę Konstanty i tym samym kurs polityki rosyjskiej obliczony na pojednanie z Polakami został oficjalnie zakończony. Rozpoczynał się okres represji i surowej dyktatury wojskowej na ziemiach polskich, a ogłoszony jeszcze w 1861 r. stan wojenny miał trwać aż do rewolucji 1905 r. Interwencja dyplomatyczna mocarstw na rzecz sprawy polskiej w 1863 r. kończyła się zatem spektakularnym fiaskiem i podważeniem autorytetu – przede wszystkim Napoleona III, ale i Wielkiej Brytanii oraz Austrii. Rosja natomiast triumfowała. Jeszcze przez kilka miesięcy temat ten pojawiał się w dyskusjach politycznych, ale poza puste w istocie gesty i deklamacje sympatii dla walczących Polaków już nie wyszedł. Austria, jak zwykle, zajęła postawę wyczekującą nie chcąc wyprzedzać reakcji pozostałych dwóch partnerów interwencji dyplomatycznej[50]. Londyn, mimo, że pochłonięty coraz bardziej sprawami amerykańskimi, najtrudniej zniósł upokorzenie. We wrześniu Russell, pod naciskiem dyplomatów z Hotelu Lambert (Władysława Zamoyskiego) oświadczył w końcu, iż Rosja pogwałciwszy warunki traktatu z 1815 r. utraciła prawa do władania ziemiami polskimi, na co rząd francuski zareagował propozycją uznania Polaków za stronę wojującą, co jednak oceniono w Londynie jako krok zbyt daleko idący. Zresztą Gorczakow za pośrednictwem ambasadora austriackiego ostrzegł mocarstwa, iż taka decyzja byłaby przez Rosję uznana za casus belli a Bismarck zadeklarował, iż w razie potrzeby Prusy udzielą Rosji pomocy wojskowej i zastosują tę samą ideę odmowy uznania praw do władania Danii nad księstwami Szlezwikiem i Holsztynem, które właśnie stawały się przedmiotem sporu niemiecko-duńskiego mającego w 1864 r. przerodzić się w konflikt zbrojny[51]. Wreszcie 5 listopada Napoleon III w swym wystąpieniu we francuskim Ciele Prawodawczym ogłosił ideę (podpowiedzianą mu zresztą przez Gorczakowa) zwołania kongresu ogólnoeuropejskiego, który maiłby się zająć wszystkimi sprawami kontynentu – tj. obok kwestii polskiej także duńską, wenecką, rzymską, czy rumuńską. Zmieniało to płaszczyznę dyskusji stawiając teraz Francję wobec reszty państw europejskich a nie Rosję wobec koalicji mocarstw zachodnich, w istocie jednak realizacja tej propozycji oznaczałaby rozmycie sprawy polskiej pośród szeregu innych kwestii. Reakcją Austrii było odrzucenie propozycji Napoleona III, w której dostrzeżono intencję zbudowania forum porozumienia francusko-rosyjskiego oraz wprowadzenie przez władze austriackie polityki represyjnej wobec organizacji powstańczej w Galicji, która wkrótce – po ogłoszeniu stanu oblężenia w Galicji 29 lutego 1864 r. - miała stać się oficjalną linia polityczną Wiednia wobec powstania. Podobnie niechętnie zareagował rząd brytyjski uznając sprawę polską za zakończoną a konferencję za niepotrzebną. Ideę tę poparł natomiast niespodziewanie Bismarck, pod warunkiem wszakże, że kongres nie zajmowałby się sprawą polską, tylko duńską. Zasugerowawszy Napoleonowi III możliwość ustępstw w kwestii Nadrenii, skłonił go do przyjęcia kursu na zbliżenie z Prusami. Francja odmówiła zatem wsparcia Wielkiej Brytanii, która rozważała udzielenie pomocy zagrożonej przez państwa niemieckie Danii i tym samym zniechęciła Londyn do otwartej interwencji w tę kolejna kwestię, która mogła się stać zarzewiem wojny europejskiej, tak skądinąd potrzebnej Polakom[52]. Z początkiem roku 1864 sprawa polska odchodziła już coraz wyraźniej z agendy dyskusji toczonych przez dyplomację europejską. Bilans opisywanej rozgrywki dyplomatycznej wokół kwestii polskiej w dobie Powstania Styczniowego wypadał korzystnie w pierwszym rzędzie dla Rosji, która zręcznie uniknęła interwencji zbrojnej mocarstw europejskich po stronie walczących Polaków i podbudowała własny prestiż na arenie międzynarodowej upokarzając bezsilnych, jak się okazało, interwentów. Były jednak i dla niej negatywne konsekwencje Powstania Styczniowego i to niebagatelne. Straciwszy sojusz z Paryżem musiała zwrócić się w kierunku Berlina, za co przyszło zapłacić jej zaakceptowaniem niemieckiej polityki Bismarcka i w konsekwencji zezwolić na zjednoczenie Niemiec w 1871 r., które ostatecznie likwidowało wpływy Petersburga w krajach niemieckich będących od czasów napoleońskich pod faktyczną dominacja Rosji. Pogratulować rezultatów własnej postawy mogły sobie przede wszystkim Prusy – wierny sojusznik Petersburga w zwalczaniu powstania. Przetrwały one burzę wywołaną konwencją Alvenslebena i ostatecznie wyszły z całej zawieruchy wzmocnione o poparcie rosyjskie w swej polityce duńskiej i niemieckiej, a także w perspektywie mogące liczyć na życzliwość Petersburga w sporze z Francją. Poważnego uszczerbku doznał natomiast prestiż i powaga międzynarodowa II Cesarstwa. Okazało ono dobitnie swoją chwiejność i niezdecydowanie w czasie całej prowadzonej gry. Ciągłe oglądanie się na poparcie Londynu i Wiednia i oczekiwanie, iż to one przejmą inicjatywę postawienia sprawy polskiej na płaszczyźnie rozstrzygnięć militarnych nie mogło dać oczekiwanego nad Sekwaną efektu. Klucz do pozytywnego rozwiązania tej kwestii spoczywał wszak w ręku Napoleona III. Rezultatem takiego postępowania było trwałe zniszczenie, utrzymującego się jeszcze do początków 1863 r., zbliżenia francusko-rosyjskiego oraz wzbudzenie w Austrii i Wielkiej Brytanii nieufności co do celów polityki Paryża podejrzewanego tam słusznie o pragnienie przede wszystkim uzyskania własnych zdobyczy w Nadrenii a wreszcie ostateczne osamotnienie Francji na arenie międzynarodowej, co fatalnie odbiło się na jej losach w 1870 r. Wielka Brytania zrealizowała główny cel swych działań, tj. storpedowała zbliżenie francusko-rosyjskie. Byłoby jednak nadużyciem przypisywanie jej wyłącznie cynicznej postawy wobec powstania w Polsce. Tak rząd jak i brytyjska opinia publiczna dobrze życzyły Polakom i z radością przyjęłyby jakieś pozytywne rozwiązanie sprawy polskiej, które w optyce angielskiej miałoby polegać na szerokiej autonomii, ewentualnie niepodległości Polski rozumianej jako Królestwo Polskie z niewielkimi rozszerzeniami. Jak słusznie zauważa Henryk Wereszycki[53], w 1863 r. zabrakło dwóch czynników oddziaływujących na politykę brytyjską jeszcze w 1854 r. doprowadzając wtedy do wybuchu wojny krymskiej. W dobie Powstania Styczniowego nie istniała już rozwiązana w 1858 r. Kampania Wschodnioindyjska - ta potężna, zorganizowana siła gospodarcza, która dziesięć lat wcześniej parła do wojny z imperium carów w obawie o bezpieczeństwo szlaków handlowych do Indii zagrożonych ekspansją rosyjską. Ponadto w 1863 r. pokonana w wojnie krymskiej Rosja, przeżywająca wciąż kryzys wewnętrzny, który ujawniał liczne jej słabości i ogólne zacofanie cywilizacyjne, nie wydawała się już tak groźna jak państwo Mikołaja I, które trzeba było koniecznie powstrzymać. Fakt, że przez kilkanaście miesięcy nie mogła sobie poradzić z garstką źle uzbrojonych powstańców polskich był najlepszym dowodem upadku jej dawnej potęgi. Europa czuła się wystarczająco bezpieczna, aby nie musieć walczyć o dodatkowe osłabienie Rosji. Niemniej jednak i Wielka Brytania zapłaciła za swą politykę wobec sprawy polskiej w 1863 r. istotnym upadkiem prestiżu na arenie międzynarodowej. Jej głos podniesiony w obronie Danii w 1864 r. brzmiał już niewiarygodnie i nie zapobiegł inwazji na ten kraj sił państw niemieckich. Austria swą postawą wobec Powstania Styczniowego pogłębiła własną izolację polityczną. Taktyka lawirowania pomiędzy oczekiwaniami francuskimi a obawą przed wojną z Rosją podważała jej wartość jako sojusznika, czy partnera u obu stron. Rosja utwierdzona została w swym przekonaniu o perfidii Wiednia udającego tylko przyjaźń, a w istocie gotowego sprzymierzać się z mocarstwami zachodnimi przeciwko niej, Paryż natomiast czuł się rozczarowany brakiem zdecydowania monarchii naddunajskiej i chętnie jej właśnie przypisywał winę za poniesiona porażkę. W efekcie Austria stanęła osamotniona w 1866 r. wobec wojny z Prusami i Włochami i utraciła nie tylko Wenecję, o którą tak drżała trzy lata wcześniej, ale i własne wpływy w Niemczech. Z punktu widzenia interesów ówczesnej monarchii habsburskiej trudno jest jednak wskazać lepszą alternatywę dla polityki austriackiej w owym okresie. Wiedeń borykający się z licznymi kłopotami wewnętrznymi, rywalizujący z Prusami w Niemczech a z Rosją na Bałkanach, pobity dopiero co przez Francję we Włoszech, potrzebował przede wszystkim spokoju. Wojna była dla niego ostatecznością, a wojna o Polskę, która musiałaby być wojną powszechną przynajmniej w skali europejskiej i której celem byłaby realizacja idei narodowej mogła okazać się dla wielonarodowej monarchii samobójstwem. Najwyższą cenę opisywanej gry zapłacili naturalnie Polacy. Zdławione powstanie kosztowało nas ponad 20 tysięcy zabitych, 40 tysięcy zesłanych w głąb Rosji, 10 tysięcy wypchniętych na emigrację, konfiskaty tysięcy majątków ziemskich, represje wobec Kościoła Katolickiego, oraz kolejnych 40 lat polityki rusyfikacji administracji, sądownictwa i szkolnictwa na ziemiach polskich. To wszystko nie zdołało jednak zachwiać wiary polskiej opinii publicznej w pomoc, której oczekiwano od mocarstw zachodnich. Wiary w latach 1863-1864 zawiedzionej nie po raz pierwszy i nie ostatni – ale powiedzmy to także – jedynej możliwej w tym względzie, dla której nie było przecież alternatywy.
Radosław Żurawski vel Grajewski Instytut Historii Uniwersytetu Łódzkiego Katedra Historii Powszechnej Najnowszej
[1] O. Laskowski, S. Płoski, Kampania włoska 1859 roku, Warszawa 1928, s. 3; T. Wituch, Zjednoczenie Włoch, Warszawa 1987, str. 184-185. [2] J. Zdrada, Sprawa polska w okresie powstania styczniowego, [w:] Powstanie Styczniowe 1863-1864. Wrzenie. Bój. Europa. Wizje, pod red. S. Kalembki, Warszawa 1990, s. 447-450. [3] H. Wereszycki, Austria a powstanie styczniowe, Lwów 1930, s. 9-51. [4] Cyt. za: H. Wereszycki, Anglia a Polska w latach 1860-1865, Lwów 1934, s. 35. [5] Ibidem, s. 39-43. A. Gałkowski, Wielka Brytania a powstanie styczniowe, [w:] Powstanie Styczniowe 1863-1864. Wrzenie. Bój. Europa. Wizje, pod red. S. Kalembki, Warszawa 1990, s. 598. [6] J. Feldman, Bismarck a Polska, Warszawa 1980, s. 208-211. [7] Cyt za: ibidem, s. 229. [8] H. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 43-44. [9] S. Bóbr-Tylingo, O niedoszłych sojuszach Francji w 1863 r., „Teki Historyczne” 1955, t.7, s. 88-89. [10] Cyt za: Ibidem, s. 89. [11] J. Zdrada, op. cit., s. 451-452. [12] H. Wereszycki, Austria a powstanie..., s. 53-85. [13] J. Feldman, op. cit., s. 236-250; J. Zdrada, op. cit., s. 453-454. M. Handelsman, (Anglia-Polska 1814-1864, Warszawa – Lwów 1917, s. 94) jako motywy posunięcia Bismarcka wskazuje nawet dążenie kanclerza do okupacji części, lub całości Królestwa Polskiego przez Prusy i w perspektywie nadzieje na poddanie go w takiej czy innej formie panowaniu pruskiemu. [14] S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 90-91. [15] J. Zdrada, op. cit., s. 456-458. [16] D. F. Krein, The Last Palmerston Government. Foreign Policy, Domestic Politics, and the Genesis of “Splendid Isolation”, Iowa 1978, s. 100. [17] J. Zdrada, op. cit., s. 461; H. Wereszycki, Austria a powstanie..., s. 94-97. [18] J. Feldman, op. cit., s. 260; H. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 47. [19] H. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 51-54. [20] Depesza J. Rechberga do R. Metternicha z 27 II 1863 r., [w:] Confidential correspondence of the British government respecting the insurrection in Poland: 1863, edited by Tytus Filipowicz, Paris 1914, s. 135-138. Całość publikacji jest dostępna także w wersji on-line: http://www.ebooksread.com/authors-eng/great-britain-foreign-office/confidential-correspondence-of-the-british-government-respecting-the-insurrectio-hci/1-confidential-correspondence-of-the-british-government-respecting-the-insurrectio-hci.shtml
[21] H. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 63-64; Idem, Austria a powstanie..., s. 98-99 [22] J. Feldman (Mocarstwa wobec powstania styczniowego, Kraków 1929, s. 22-23) kwestionuje tezę jakoby dobrze rozwijające się zbliżenie francusko-rosyjskie zostało podważone perfidną akcją brytyjską dążącą do poróżnienia Paryża z Petersburgiem. Wskazuje on, iż samodzielna inicjatywa francuska zmierzająca do zbudowania antyrosyjskiego sojuszu z Austria była już wystarczającym powodem dla zepsucia relacji Napoleona III z Aleksandrem II. Podobną chronologię wydarzeń przedstawia S. Kieniewicz, Powstanie Styczniowe, Warszawa 1983, s. 399-400, [23] W. Czartoryski, Pamiętnik 1860-1864. Protokoły posiedzeń Biura Hotelu Lambert cz. I i II entrevues politiques, oprac. H. Wereszycki, Warszawa 1960, s. 120. [24] J. Zdrada, op. cit., s. 462-464; H. Wereszycki, Austria a powstanie..., s. 100-104. [25] Depesza J. Russela do Ch. Napiera z 2 III 1863 r., [w:] Confidential correspondence of the British government respecting the insurrection in Poland: 1863, edited by Tytus Filipowicz, Paris 1914, s. 103-105. Czytamy w niej m.in.: “Why should not His Imperial Majesty, whose benevolence is generally and cheerfully acknowledged, put an end at once to this bloody conflict by proclaming mercifully an immediate and unconditional amnesty to his revolt Polish subjects, and at the same time announce his intention to replace without deley his Kingdom of Poland in possession of the political and civil privileges which were granted to it by the Emperor Alexander I, in execution of the stipulations of the Treaty of 1815? If this were done, a National Diet and national Administration would, in all probability, content the Poles, and satisfy European opinion”. [26] Cyt za: H. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 65-66; wersja ang. patrz: D. F. Krein, op. cit., s. 104-105. [27] J. Zdrada, op. cit., s. 459-461; A. Gałkowski, op. cit., s. 600-601; D. F. Krein, op. cit., s.102-104. [28] Cyt. za: J. Klaczko, Dwaj kanclerze i inne studia dyplomatyczne, oprac. A. Rzegocki, Kraków 2009, s. 293. [29] Ibidem, s. 310-311. [30] J. Zdrada, op. cit., s. 468-472; H. Wereszycki, Austria a powstanie..., s.106-114. [31] J. Wróblewska, Szwecja wobec powstania styczniowego, Wrocław 1986, s. 61-67 i 77-82. [32] J. Stella Sawicki, Dyplomacja europejska w sprawie polskiej podczas wypadków od roku 1861 do 1864, Lwów 1894, s. 19. [33] H. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 74-76; idem, Austria a powstanie..., s.125-130. [34] Idem, Austria a powstanie..., s.131-133. [35] Cyt. za: J. Zdrada, op. cit., s. 477. [36] Depesza J. Russela do Ch. Napiera z 10 IV 1863 r., [w:] Confidential correspondence of the British government respecting the insurrection in Poland: 1863, edited by Tytus Filipowicz, Paris 1914, s. 346-347; H. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 87; J. Stella Sawicki, op. cit., s. 29. [37] D. F. Krein, op. cit., s. 105-107. A. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 90-91. [38] M. Handelsman, op. cit., s. 99. [39] J. Zdrada, op. cit., s. 478; J. Stella Sawicki, op. cit., s. 30-31. [40] Nota hiszpańskiego premiera Don Manuela de Pando y Fernández de Pinedo, drugiego Markiza de Miraflores do ambasadora Wielkiej Brytanii w Hiszpanii Johna Fiennes Twisletona Cramptona z 21 III 1863 r. i załączona nota M. de Miraflores do hiszpańskiego chargé d’affaires w Petersburgu z 21 III 1863 r., [w:] Confidential correspondence of the British government respecting the insurrection in Poland: 1863, edited by Tytus Filipowicz, Paris 1914, s. 270-271 i 272-273. [41] J. Zdrada, op. cit., s. 479; J. Wróblewska, op. cit., s. 68-70; S. Kieniewicz, op. cit., s. 441. Według S. Bóbr Tylingo, (op. cit., s. 90-102) jesienią 1863 r. z ofertami o podobnym charakterze wystąpiły pod adresem Napoleona III księstwa naddunajskie, oferując mu w razie wojny 20-25 tys. wojska i Persowie, zainteresowani odzyskaniem wschodniego Kaukazu. [42] A. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 105. [43]Ibidem, s. 97-107. [44] Idem, Austria a powstanie..., s. 186-193. Wiosną 1863 r. doszło do sporu pomiędzy Wielką Brytanią a Unią związanego z budową w stoczniach brytyjskich okrętów wojennych przeznaczonych dla Konfederacji – szerzej patrz: K. Michałek, Dyplomaci i okręty. Z dziejów polityki zagranicznej Skonfederowanych Stanów Ameryki 1861-1865, Warszawa 1987, s. 195-197. [45] A. Wereszycki, Austria a powstanie..., s. 194-207. [46] W. Czartoryski, op. cit., s. 151-153. [47] A. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 111-118; Idem, Austria a powstanie..., s. 212-216 i 139-140; S. Kieniewicz, op. cit., s. 546-550; J. Zdrada, op. cit., s. 485. [48] S. Kieniewicz, op. cit., s. 588-590; A. Wereszycki, Austria a powstanie..., s. 216. [49] A. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 152-153 i 157-158; Idem, Austria a powstanie..., s. 217-225; J. Zdrada, op. cit., s. 485-488. [50] H. Wereszycki, Austria a powstanie..., s. 228. [51] J. Feldman, Bismarck a Polska..., s. 325-329 – nieco inaczej przedstawia tę kwestię podważając twierdzenie o zasadniczej roli Bismarcka, jaką ten miał rzekomo odegrać w utrąceniu inicjatywy Russella. [52] Idem, Mocarstwa wobec powstania..., s. 43-46; A. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 156 i 172-185; idem, Austria a powstanie..., s. 227 i 294-302; J. Zdrada, op. cit., s. 490-491. [53] A. Wereszycki, Anglia a Polska..., s. 118 i 194. Radosław Paweł Żurawski vel Grajewski - (ur. 1963) – profesor nauk humanistycznych, kierownik Katedry Historii Powszechnej Najnowszej Instytutu Historii Uniwersytetu Łódzkiego. Zajmuje się m.in. historią powszechną dyplomacji XIX w., ze szczególnym uwzględnieniem dziejów Imperium Brytyjskiego w pierwszej połowie XIX w., dziejami Wielkiej Emigracji po powstaniu listopadowym (zwłaszcza Hotelu Lambert), historią powszechna dyplomacji w okresie II wojny światowej, ze szczególnym uwzględnieniem stosunków brytyjsko-czechosłowackich, problematyką mitów, stereotypów i tradycji narodowych. Napisał m.in. monografie: Działalność księcia Adama Jerzego Czartoryskiego w Wielkiej Brytanii (1831-1832) (1999), Wielka Brytania w „dyplomacji” księcia Adama Jerzego Czartoryskiego wobec kryzysu wschodniego (1832-1841) (1999), Pojedynek za kulisami wielkiej dyplomacji. Księżna Dorothea Lieven wobec Polski i Polaków (2005), Brytyjsko-czechosłowackie stosunki dyplomatyczne (październik 1938-maj 1945) (2008), Ostatnie polskie miasto. Rzeczpospolita Krakowska w „dyplomacji” Hotelu Lambert wobec Wielkiej Brytanii (1831-1845) (2018), Ognisko permanentnej insurekcji. Powstanie 1846 r. i likwidacja Rzeczypospolitej Krakowskiej w „dyplomacji” Hotelu Lambert wobec mocarstw europejskich (1846-1847) (2018), Tradycje Konstytucji 3 maja w okresie powstania listopadowego 1830-1831 w świetle prasy powstańczej (2021). |