Dorota Pietrzyk-Reeves
Spór o źródła i piastuna najwyższej władzy w polskim dyskursie politycznym XVI wieku Tekst z pracy zbiorowej Temat polemiki: Polska. Najważniejsze polskie spory ideowo-polityczne, Kraków 2012
Przedstawiciele dyskursu republikańskiego nawiązujący do klasycznej tradycji republikańskiej uznawali, że władza w rzeczpospolitej, czyli w dobrze urządzonej, sprawiedliwej wspólnocie politycznej, nie miała przesądzać o charakterze ładu, lecz do ładu już pomyślanego i ukonstytuowanego się dostosowywać. Rzeczpospolita miała się opierać na takim porządku instytucjonalnym, który by utwierdzał wolny ład, zapewniał niezależność zewnętrzną i wewnętrzną, a więc był podstawą civitas libera, warunkiem praworządności i wolności obywateli, których wola, a nie wola władcy-zwierzchnika, miała mieć moc prawodawczą. Ład instytucjonalny, a więc przede wszystkim konstrukcja władzy i zwierzchności, miał zabezpieczać wolność w dwóch jej wymiarach: zewnętrznym, odnoszącym się do civitas libera, do niezależności wspólnoty od jakiegokolwiek podmiotu zewnętrznego, oraz wewnętrznym, obejmującym wolność polityczną i osobistą obywateli współuczestniczących w decydowaniu o sprawach wspólnoty politycznej. Takiemu ujęciu towarzyszyła koncepcja suwerenności prawa, jako jedynego faktycznego zwierzchnika, któremu wszyscy są poddani. Stanisław Orzechowski konstatował w połowie XVI wieku, że w Polsce „prawo tak królowi, jako poddanemu rozkazuje”[1]. Do połowy XVI wieku to jednak król odgrywał często pierwszoplanową rolę w procesie tworzenia i egzekwowania prawa, a jego wola była uznawana za wolę państwa[2]. Wola ta miała jednak być ograniczana właśnie zasadą rządów prawa, na co wskazywał diariusz sejmu z 1592 roku: „Każdy z nas jest dziedzicem tego królestwa, na które króla obieramy, i to tak, aby nam rozkazował wedle prawa”[3]. Fundamentalne znaczenie miało więc ustalenie, kto stanowi prawo i wedle jakich miar[4]. Konstrukcja ustrojowa, która czyniła szlachtę – obywateli prawodawcą w Rzeczypospolitej, miała im zapewniać wolność od dominacji, podlegaliby bowiem prawu, na które sami wyrazili zgodę. Spór, który się w tym miejscu rozpoczynał, dotyczył wagi dwóch rodzajów zmieszania kojarzonych z ustrojem mieszanym i dostrzeganych wyraźnie przez Arystotelesa. Pierwsze z nich odnosi się do mechaniki ustrojowej, harmonijnego połączenia elementów monarchii, arystokracji i demokracji. Drugie dotyczy dobrze ukształtowanego, średniego charakteru obywateli, którzy w swoim działaniu publicznym kierują się cnotą i powinnościami wobec rzeczpospolitej[5]. Florencki autor tego okresu, Francesco Guicciardini, sceptyczny co do natury ludzkiej, a tym samym co do tego drugiego zmieszania, kazał zwracać się raczej ku silnej władzy monarchy, niż polegać na charakterze obywateli. Pogląd taki ujawnił się także u niektórych autorów polskich, przede wszystkim u Krzysztofa Warszewickiego, Piotra Skargi i Sebastiana Petrycego z Pilzna, postulujących nie osłabienie, lecz wzmocnienie monarchii przy zachowaniu normatywnych podstaw ładu republikańskiego. Oznaczałoby to przekonanie, że skoro ten rodzaj zmieszania, który wiąże się z charakterem obywateli, trudno osiągnąć, trzeba wzmocnić zmieszanie odnoszące się do mechaniki ustrojowej i przemodelować je tak, by wyraźnie wzmocnić jednoosobowy organ kierowniczy, a nie wielogłowy organ przedstawicielski. Tutaj jednak pojawia się problem centralny dla republikańskiej teorii politycznej, która przecież za kluczowy aspekt ładu politycznego rzeczpospolitej uznawała związek wolności w obydwu jej wymiarach z udziałem wolnych osób w stanowieniu norm. Znaczące zawężenie tego udziału albo całkowite wykluczenie go nie mieściłoby się w ujęciu republikańskim. Napięcie to będzie się ujawniać w sporze o formę ustroju w Polsce, zarówno w wieku XVI, jak i późniejszych. Ustrój mieszany
uważany był tradycyjnie za wyższy od czystych ustrojów i bardziej trwały, bo
niepodatny na wyrodnienie i przekształcanie się w swoje przeciwieństwo,
doskonała równowaga konstytucji mieszanej miała bowiem zapewniać niepodatność ustroju na zepsucie. Wolność i rządy prawa
miały być najlepiej zabezpieczane w takim porządku, który niekiedy określa się
mianem respublica mixta, a nawet „monarchia mixta”. W ujęciu
szesnastowiecznych humanistów, w szczególności Niccola Machiavellego, ale także
jego prekursorów, zarówno we Florencji, jak i w Wenecji, trwałość republiki
miała zależeć od charakteru jej obywateli oraz od trwałości i stałości jej
instytucji i praw. Cieszący się w Polsce wielkim poważaniem Gasparo Contarini,
autor niezwykle wpływowego, także w wieku XVII, dzieła De magistratibus et
Republica Venetorum (1543) podkreślił jednak, że najistotniejszy dla
trwałości rzeczpospolitej jest ten drugi element, czyli ład
prawno-instytucjonalny. Twierdzenie to nie znalazło u nas w XVI wieku zbyt
wielu kontynuatorów wśród pisarzy politycznych, poza już wymienionymi.
Publicyści szlacheccy mieli się zdecydowanie opowiedzieć po stronie ustroju
mieszanego, w którym rola Sejmu, a nie monarchy jest znaczna. W polskim
kontekście szczególną uwagę będzie się zwracać nie tylko na owo zrównoważenie
dające trzem stanom sejmującym równy udział we władzy, lecz także na
zabezpieczenie wolności, jakie ustrój mieszany miał zapewniać, dopuszczając do
szerokiego udziału w rządzeniu szlachtę. W relacji władza – wolność ta
pierwsza, utożsamiana z szeroko pojętym samorządem, czyli z władzą wykonawczą
działającą przy współudziale senatu i izby poselskiej, miała zapewniać wolność,
stać na jej straży i nie dopuszczać do swawoli, gdyż, jak głoszono podczas
przygotowań do konwokacji i wyboru króla w 1572 roku, nie o poprawę „swej woli”
należało się starać, lecz o poprawę swobód, „przetoż nam, którzy chcemy wolni
być, króla wolnie obierać, najwięcej rządu potrzeba”[6].
Wolna elekcja miała być wyrazem egzekucji praw, czyli utrzymania istniejącego
ładu ustanowionego przez przodków[7].
W interpretacji Warszewickiego Rzeczpospolita opierała się na takim ustroju,
który Arystoteles nazwał mieszanym, „takim zatem, w którym trzeba mieć wzgląd
nie tylko na władzę królewską, ale Rozważania teoretyczne na temat władzy i ustroju mieszanego odnosiły się do pewnego wzorca respublica mixta[10] wyprowadzanego od Polibiusza i Cycerona, ale też odnajdywanego w Arystotelesowskiej politei[11]. Towarzyszył im także namysł praktyczny, dotyczący formy ustrojowej Rzeczypospolitej, jej konstytucji, roli trzech stanów sejmujących i ich udziału we władzy, prerogatyw każdego z nich, relacji, jakie między nimi zachodziły, pożądanej równowagi i jedności, sposobu podejmowania decyzji, zasady zgody wszystkich itd. To, co wypracowywano na poziomie teoretycznym, normatywnym, miało być przykładane do tego, co istniało na poziomie empirycznym, dzięki czemu możliwe stawało się wskazanie trwałych podstaw republikańskiego ustroju mieszanego, jak i pożądanego kierunku zmian, gdy owe podstawy były zagrożone. Na poziomie empirycznym odnoszącym się do rozwiązań ustrojowych, konstytucyjnych spór toczył się o to, jak najlepiej zabezpieczyć równowagę stanów i nie dopuścić do rozszerzenia władzy monarszej, czyli jak uchronić się przed absolutum dominium. Jego przejawem był i ruch egzekucyjny, i zmagania o formę elekcji. Dostrzegając stałe zagrożenie, jakim jest dążenie królów do dominacji i koncentracji władzy, analogicznie do procesu, który zaczął się dokonywać w innych krajach Europy, szlachta w Rzeczypospolitej starała się, dzięki zdobytej pozycji ustrojowej, prawom i przywilejom, o zachowanie równowagi w obrębie dualizmu władzy. Uznawała więc ustrój mieszany, który współtworzyła poprzez izbę poselską i aktywny udział w stanowieniu prawa, za idealny ład polityczny zapewniający wolność od dominacji i gwarancję wolności osobistej. Oczywiste było, że ustrój mieszany, niepozbawiony przecież różnego rodzaju napięć, oraz podział władzy, na którym był oparty, wymagały uzasadnienia, szczególnie gdy pojawiało się jakiekolwiek zagrożenie dla wolności, jakiekolwiek widmo tyranii. Uzasadnienie to formułowano bądź odwołując się do klasycznej tradycji republikańskiej i pojęcia res publica jako wolnej wspólnoty politycznej, w której obywatele rządzą i są rządzeni pospołu, bądź odwołując się do praw przodków, którzy swoją mądrością zapewnili trwałe podstawy ustrojowe wolnemu państwu, podobnie jak czynili to autorzy weneccy[12]. W Policyi Orzechowskiego znajdziemy uzasadnienie pierwszego rodzaju, zaś w jego Mowie do szlachty polskiej uzasadnienie drugiego rodzaju[13], które oczywiście się nie wykluczają. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że teoria polityczna rozwijana w Polsce w XVI wieku była wyrazem tendencji, które zaznaczyły się w teorii politycznej krajów zachodnich już wcześniej. Wraz z późnośredniowiecznym nominalizmem i uznaniem niezależności władzy politycznej od władzy duchownej, osłabieniu uległa sama istota władzy politycznej, skupionej w rękach monarchy. W Polsce wyrazem takiego myślenia było przekonanie, że władca ma być wybierany przez lud (wolna elekcja), a prawo jest wyrazem woli ludu (zasada reprezentacji i umocnienie pozycji sejmu walnego). Coraz mocniejsza stawała się też tendencja wyrażana w Anglii przez Johna Fortescue, uznającego, że król nie może stać ponad prawem, a sędziowie mają się zawsze kierować stałym prawem, nawet wbrew woli władcy, który może stanowić prawo jedynie za zgodą trzech stanów królestwa[14]. We Francji takie przekonanie głosił Jean Gerson, w Niemczech Mikołaj z Kuzy, wyprowadzający władzę od ludu mającego aprobować stanowione prawo, ku czemu przychylał się także odwołujący się do przykładu Francji Machiavelli[15]. W literaturze wieków XIV i XV „powszechnie powtarzano dogmat, że człowiek jest istotą ze swej natury polityczną, teza ta powoli zaczynała jednak mieć znaczenie drugorzędne, podkreślano natomiast woluntarystyczny charakter powstawania państwa, utworzonego przez określony (kontraktualny) akt poddaństwa”[16]. Tendencji tych nie mógł w Polsce podważyć Jean Bodin, który w wydanym w 1576 roku dziele Sześć ksiąg o Rzeczypospolitej głosił ideę suwerenności monarchy podlegającego tylko prawu boskiemu i naturalnemu, krytykując Arystotelesowską koncepcję obywatelstwa jako współuczestniczenia w stanowieniu obowiązujących wszystkich norm (co jeszcze wyraźniej zarysuje się u Hobbesa), skoro obywatelem był ten, kto podlega (absolutnej w powyższym znaczeniu) władzy monarszej. Bodin nakazywał wprawdzie władcy-suwerenowi, którego nie miały wiązać stanowione prawa, rządzić – tak dalece, jak to możliwe – zgodnie ze wskazaniami prawa, a nie arbitralnej woli[17], nie dopuszczał jednak, by suwerenność rozciągać na wspólnotę czy grupę osób, uznając, że jest ona niepodzielna. Władza księcia kojarzona z absolutną możnością (choć przecież nie nieograniczoną) rozumiana była jako „suwerenny rodzaj rozkazywania, który jest absolutny, nieskończony i ponad prawami”[18]. Tak określona możność jako moc rozkazywania mająca charakter czysto podmiotowy wyposażała władcę w uprawnienia w stosunku do obywateli, wykraczając poza zasadę principes legibus solutus. Polskim autorom zdecydowanie bliższe były takie koncepcje, jak te, które znajdujemy u Roberta Bellarmina, przedstawiającego władzę publiczną jako należącą bezpośrednio do całego zrzeszenia, niby do podmiotu, oraz idącego za nim Francisca Suáreza, kwestionującego jakoby władza została komukolwiek dana bezpośrednio od Boga i głoszącego, że na mocy prawa natury władza przynależy nie do jednostki-władcy, lecz do społeczności ludzi; władza wydawania ustaw przynależy do wspólnoty mającej się kierować dobrem wspólnym, czyli właściwie uporządkowanej[19]. Powraca tu zasada wyrażona przez Arystotelesa, iż władza polityczna jest władzą nad równymi i wolnymi, bo w takim, jak przedstawione przez Suáreza i bliskie także niektórym polskim autorom, rozumieniu władzy zarówno rządzeni, jak i rządzący są jej poddani; jedni są przymuszani do uległości wynikającej zarówno z natury zobowiązania politycznego, jak i z obywatelskiej cnoty, drudzy zaś pozostają sługami wspólnoty politycznej, wykonują władzę publiczną jako publiczną służbę[20]. W Polsce anonimowy autor Naprawy Rzeczypospolitej stwierdzał, że mamy nad sobą dwa rodzaje zwierzchności: „Jedną, która bojaźnią bożą serca ludzkie króci” (chodziło tu o zalecenia prawa bożego), oraz „Drugą, która metu poenarum, premio virtutum, ludzie do powinności przywodzi”[21], czyli zwierzchność prawa w porządku świeckim. U początków XVI wieku Stanisław Zaborowski głosił, idąc także za Pawłem Włodkowicem[22], że władca nie jest właścicielem, lecz administratorem królestwa, nie może więc traktować go jako swojej własności. W Tractatus de natura iurium et bonorum regis (1507) uznał, że instytucja królewska została ustanowiona w wyniku pojawienia się własności oraz z konieczności zapewnienia porządku i sprawiedliwości ludziom, którzy początkowo żyli bez praw i władców[23]. Ustanowienie monarchy poprzedzać miała zgoda ludu, który poddawał się jego władzy, ale tylko warunkowo, jeśli bowiem król gardziłby prawami i popełniał czyny niegodne, winien zostać usunięty[24]. Prawo, o którym tu mowa, wynikało wprawdzie z umowy, ale było oparte na prawie naturalnym i dlatego mogło się stać trwałym fundamentem ładu politycznego. W dobrze urządzonym państwie, jak zauważał Warszewicki, orędownik wzmocnienia władzy królewskiej, władcy mieli się troszczyć o wypełnianie swoich obowiązków, pamiętając, że przez lud i dla ludu, a nie dla siebie samych zostali wybrani i na tronie osadzeni (reges populo porter populum, non sua causa electos et inauguratos esse serecordenutr[25]). Ów fakt wyboru i delegowania uprawnień władczych wiązać się miał z pożytkiem całej wspólnoty, która w ten sposób zyskiwała w osobie monarchy sternika i zarządcę, jak go nazywał Zaborowski, a nie absolutnego władcę, mylne więc wydawało się przekonanie żywione przez szlachtę polską, że jedynowładztwo musi się niechybnie przekształcić w tyranię. Zaborowski nie miał wątpliwości, że jeżeli król nie wypełnia zadania, do którego władca jako taki po raz pierwszy został powołany, jeśli nie przyczynia się do dobra swojego królestwa i jego mieszkańców, jeśli gardzi prawami lub popełnia czyny niegodziwe, winien zostać usunięty i zastąpiony takim, który by umiał „i przystojnie rządzić, i prawom podlegać”[26]. Co więcej, głosił, że władza została ustanowiona po to, by wszystkich objąć władaniem prawa, by „sprawiedliwość dosięgła tak samo potężnych, jak najniższych równym prawem”[27]. W przekonaniu Warszewickiego zagrożenie tyranią nie wynikało z samej istoty ustroju monarchicznego, lecz z niechybnej słabości ludzkiej, ujawniającej się w każdym ustroju, w tym w preferowanej przez wielu autorów rzeczpospolitej łączącej cechy różnych, uznanych za dobre ustrojów. Nie było tu mowy o mechanice instytucjonalnej, która sama w sobie miałaby zapewniać praworządność i odpowiedzialne rządy, krępowane nie tyle poczuciem moralnym i cnotą rządzącego, ile wymogiem wypełniania jasno sformułowanych obowiązków. Wybór króla za zgodą poddanych jako źródło jego władzy Orzechowski, inaczej niż Warszewicki, uznał za wystarczającą rękojmię praworządności, król nie miał bowiem być niczym więcej jak „ustami królestwa”, „związanym dobrowolnym i prawowitym wyborem”, czyniącym tylko to, co zgodne jest z wolą poddanych i prawem[28]. Podobnie Andrzej Wolan, odnosząc się do zasady zwierzchności królewskiej, nie tylko sugeruje, że król musi być „mówiącym prawem”, a więc nie wolno mu działać wyłącznie wedle własnej woli, ale chce też, by zwierzchność ta niczego nie ujmowała wolności pospolitej, nie stawała się źródłem dominacji, lecz by zapewniała umiarkowane rządy władcy kierującego się prawem, a więc i wymogami cnoty. W kontekście polskim dodatkowym ograniczeniem zwierzchności królewskiej (czy w takim razie była to nadal zwierzchność?) była zasada, iż władca nie mógł żadnych praw stanowić, a istniejących zmieniać bez zgody obywateli[29]. Zasadę tę bardzo często podnosili publicyści szlacheccy jako zabezpieczenie wolności: „Jest też i ta niepodlejsza wolność polska, że król polski nie może nic stanowić nowego na wszytki stany bez ich zezwolenia”[30]. Chodziło tu wyraźnie o zgodę wszystkich, a nie tylko radę, której w pierwszej kolejności udzielać miał senat, a więc i o przekonanie, że wszyscy zdolni są do dokonania właściwego osądu i wyboru tego, co słuszne i sprawiedliwe, wbrew tym ustaleniom republikańskim, np. Wawrzyńca Goślickiego, które decydującą rolę w tym zakresie przypisywały najlepszym obywatelom, tym, którzy rzeczywiście potrafili się wznieść ponad interes partykularny. To tu ujawniało się napięcie między obywatelską równością a obywatelską cnotą, między szlachectwem kojarzonym z urodzeniem a szlachectwem kojarzonym z cnotą i zasługami. Szło za tym być może głoszone przez Marsyliusza przekonanie, że skoro celem wspólnoty politycznej jest wspólny pożytek, a rządzenie to zabieganie o to, co dla wszystkich najkorzystniejsze (najistotniejsza jest więc liczba), to rozpoznanie owej korzyści należało pozostawić tym, których rozstrzygnięcia prawne bezpośrednio dotyczyły. Ale jeśli tak, to Marsyliuszową zasadę suwerenności ludu należałoby faktycznie rozciągnąć na lud, dopuścić przynajmniej jakiś udział, taki choćby, jaki miał miejsce w republikańskim Rzymie czy w Wenecji, warstw niższych społeczeństwa. Wolan nie szedł tak daleko, ale uzasadniał choćby równość wobec prawa jako jedną z podwalin sprawiedliwego ładu[31]. Dość bezkrytycznie stwierdzał też, że rozwiązanie prawne polegające na tym, że wszystko, co czyni monarcha, jest obwarowane prawem, łączyć się musi z innym, uznanym przez niego za twierdzę wolności, tzn. z tym, że „te same prawa, które wszystkim panują, nie za upodobaniem kilku ludzi abo samego pana zwierzchnością bywają postanowione, ale wszytka ślachta tę władzę ma, aby je sobie stanowiła. A jeśliby się w ich stanowieniu nieco omyliła a od pospolitego pożytku wszytkich odbłądziła, wszakoż sama władza, że je mogą odmienić abo poprawić, wielki znak wolności z siebie okazuje”[32]. Łukasz Górnicki upatrywał w tym zagrożenie dla fundamentów Rzeczypospolitej – obawiał się, że decydujący głos jednej warstwy w sprawach publicznych, w dodatku gdy nie dostaje jej cnoty, nie może się przyczyniać do realizacji celu wspólnoty politycznej, jakim jest pożytek i szczęście wszystkich jej członków. Zasadnicze stawało się tu pytanie o właściwą równowagę elementów składowych ustroju mieszanego, o to, jak nie dopuścić do przewagi jednego z nich i wreszcie, jak zadbać o zmieszanie dotyczące charakteru obywateli, komu powierzyć troskę o wychowanie. Wyjaśniając genezę ustroju Rzeczypospolitej, Marcin Kromer wskazywał, że o ile dawniej rządził król lub książę, a władza monarsza była rozległa i nieograniczona żadnymi prawami, o tyle z czasem bądź to dla zasług stanu rycerskiego, bądź to z obawy przed nim królowie i książęta większość praw, jakie do tej pory sami dzierżyli, przelali na szlachtę, tak iż „dzisiaj władza panującego ściśle opisana, bezpieczna dla osób i majętności obywateli, zostaje pod przewagą duchowieństwa i szlachty”[33]. Przyczyniło się to do przekształcenia ustroju państwa na wzór Sparty lub Wenecji. Król, który dawniej, czyli jeszcze w monarchii piastowskiej, był żywym prawem, dla zabezpieczenia przed absolutyzmem został ograniczony przez radę i przedstawicielstwo szlacheckich posłów[34], a obowiązkiem senatorów stało się, by „zamysły i czyny panującego obracać na pożytek Rzeczypospolitej, kierować sądy ku słuszności, a miarkując jego potęgę zbawiennymi upomnieniami i rady, czuwać nad nim jakoby żyjące prawo”[35]. W XVI wieku zaczęto się jednak obawiać, czy w ustroju mieszanym Rzeczypospolitej udało się osiągnąć harmonię trzech stanów, która decydowała o jego trwałości i skuteczności, czy też nie dopuszcza on nieograniczonej władzy posłów zmieniającej się w swawolę, która obalając majestat królewski i powagę senatu stać się może źródłem gorszej tyranii, niż ta, jakiej obawiała się szlachta. O ile w ujęciu Polibiusza, w którym ważna była mechanika instytucjonalna, ustrój mieszany zapewniać miał równowagę, dzięki której dawało się godzić sprzeczności interesów i dążeń różnych części społeczeństwa, o tyle w pojmowaniu istoty takiego ustroju w szesnastowiecznej Rzeczypospolitej dominowało przekonanie, że jest weń wpisane dążenie do zgody i jedności. Nie chodziło więc jedynie o rzeczywisty podział władzy między stany sejmujące, lecz o ich współudział w rządzeniu, o wspólne decydowanie. Przykładem takiego myślenia są nie tylko traktaty polityczne, lecz także pisma publicystyczne, szczególnie te, które powstawały w okresie pierwszego bezkrólewia, przygotowujące do mającej nastąpić elekcji i podejmujące fundamentalne często zagadnienia ustrojowe. Autor jednego z nich głosił: „Wszak dobrze wiemy prawa i przywileje swe, iż stan wyższy przez niższego nic czynić i stanowić nie może, aż na co się wszyscy spólnie zezwolą” i dodawał: „aby każde przedsięwzięcie nasze ku zgodzie a ku miłości spólnej się ściągało”[36]. W tym samym duchu były utrzymane słowa autora uznającego, że „to jest R.P. własna, zupełna, gdzie multorum concordantia vota ad unam pacem et unam salutem, ut bene beatque vivatur, universos iugo quasi aheneo nectunct”[37]. Na miłości i zgodzie obywateli zasadzać się miało zdrowie Rzeczypospolitej, dlatego też nie wyobrażano sobie wyboru króla inaczej niż za zgodą wszystkich (de consensu omnium)[38]. U autorów piszących po pierwszym bezkrólewiu i pod koniec XVI wieku, dostrzegających słabości ustrojowe Rzeczypospolitej, widać już nie tyle nieufność do zasady ustroju mieszanego, co niewiarę, że da się w Polsce osiągnąć pełną równowagę trzech stanów sejmujących. Jeśli któryś z nich miałby odgrywać większą rolę niż pozostałe, niech będzie to senat, jak twierdził Goślicki, bądź król, jak twierdzili zgodnie Warszewicki i Górnicki. Szczególnie istotne wydaje się sceptyczne nastawienie Warszewickiego, obawiającego się, że ustrój mieszany w Polsce zaczyna się psuć, brakuje w nim bowiem wewnętrznych mechanizmów naprawy, ponieważ równowaga instytucjonalna i troska o pożytek całości przegrywa z ideałem szlacheckiej wolności. Co więcej, nie ma w tym ustroju tego, co stałoby się rzeczywistą podstawą jedności, czyli dążenia do realizacji dobra wspólnoty politycznej z pominięciem dóbr partykularnych, takich jak interes jednego stanu. O niebezpieczeństwach wypływających z wolności, która przekształca się w samowolę, pisał w Paradoksach, zauważając, że tyrania wielu jest bardziej uciążliwa niż tyrania jednego. Właściwie pojęta wolność miała polegać nie na swobodzie robienia tego, co się komu podoba, lecz na „pewnym umiarkowaniu i powściągliwości ducha, na poskramianiu jego afektów, na utrzymywaniu ludzi w posłuszeństwie wobec praw i bezstronnej sprawiedliwości”[39]. Warszewicki, podobnie jak Skarga, opowiedział się w tym dziele za ustrojem monarchicznym, nie widząc w ustroju mieszanym dostatecznej zapory przed wspomnianymi niebezpieczeństwami. Monarchia jako forma rządów wydała mu się bardziej zgodna z naturą, „jak bowiem rodzina odczuwa potrzebę jednego ojca – głowy domu, okręt – jednego sternika, wojsko – jednego wodza, tak państwo potrzebuje jednego władcy, by w najtrudniejszych sytuacjach i okolicznościach, gdy ważą się losy wszystkich, jeden miał w ręku władzę ustanawiania tego, co by uznał za właściwe”[40]. Co więcej, celem państwa miało być stworzenie „dobrych warunków egzystencji”, a nie zapewnienie wolności politycznej. Zarazem Warszewicki był przekonany, że władzy jednego łatwiej mielibyśmy się podporządkowywać niż takiej, którą dzierży wielu. Głos Warszewickiego nie był odosobniony. Polemicznie do autorów republikańskich w kwestii ustroju i godności władzy wypowiedział się Piotr Skarga głoszący, że w państwie, podobnie jak w ciele ludzkim głowa i dusza, rządzić winien jeden, czyli król, który jako jedyny może państwu zapewnić jedność i zgodę wszystkich jego części: „Tak i w Rzeczypospolitej, gdy jeden nie rządzi, a różności ludzkich nie miarkuje, wszystko się królestwo niezgodą obala”[41]. Podobnie jak św. Tomasz z Akwinu, autor Kazań sejmowych we władzy królewskiej widział wzór ustanowiony przez Boga, a w rządach monarchicznych naśladowanie rządów niebieskich, odpowiednie dla wspólnot ludzkich. Skarga nawiązywał tu, choć nie wprost, do teorii Platońskiej, podkreślając, że w rzeczpospolitej każdy powinien trwać na swoim miejscu i jak najlepiej sprawować właściwą sobie funkcję. Jedność Rzeczpospolitej gwarantować miała nie tylko osoba monarchy, będącego w państwie odpowiednikiem głowy w ciele ludzkim, lecz również stałość i jedność w wierze, którą to jedność wiara katolicka najlepiej mogła zapewnić. W rozszerzeniu się znaczenia i władzy urzędu poselskiego Skarga dostrzegał dalsze osłabienie władzy królewskiej, a tym samym osłabienie owej jedności i zwornika, jaki zapewniać miała królestwu osoba monarchy, gdy jego władza jest wystarczająco silna, by mógł taką rolę odgrywać. W rządzie „wielogłowym” nie sposób było utrzymać zgody i jedności rzeczpospolitej, niezbędnych do realizacji dobra ogólnego, czyli nie sposób osiągnąć celu, do którego wspólnota polityczna jest powołana. W postulatach Warszewickiego i Skargi obecne jest odrzucenie takiego ustroju, który monarchią jest już tylko z nazwy, bo odmawia królowi roli kierowniczej w państwie. Te dwie ważne wypowiedzi za ustrojem monarchicznym, za jedynowładztwem przynosi koniec XVI wieku, ma to być jednak ustrój w dużej mierze wyposażony w te same urządzenia, o jakich mówili zwolennicy ustroju mieszanego, a więc przede wszystkim zasadę rządów prawa. Dobry ład według Warszewickiego i Skargi powinien opierać się nie na cnocie i mądrości wielu współuczestniczących w rządzeniu rzeczpospolitą (bo jeśli rządy wielu przekształcą się w tyranię, to czyż nie będzie ona straszniejsza niż tyrania jednego? – pytał Warszewicki), lecz na cnocie i mądrości jednego, bo ta miała dawać większe gwarancje jedności i stałości rządów, bliższa była też naturalnemu porządkowi rzeczy. W Paradoksach Warszewicki formułuje teorię polityczną niezależną od polskiego kontekstu, idącą wbrew i ówczesnym zasadom ustrojowym, i dominującej opinii. W dialogu zatytułowanym De optimo statut libertatis libri duo uwagi swe koncentruje natomiast na ustroju Rzeczypospolitej i polskiej wolności, wyjaśniając sens wolności właściwie pojętej i to, jak ukształtowany powinien być dobry ład polityczny. I tu jednak jednoznacznie opowiada się za ustrojem monarchicznym, choć bliższym tym urządzeniom ustrojowym, jakie się w Polsce zakorzeniły, nie tyle więc odrzuca ustrój mieszany, ile raczej wskazuje, że rządzić ma jeden, choć przy pomocy rady znamienitych obywateli, i tych zebranych w sejmie, i tych zebranych w senacie. Przyrównuje więc dobry ład do tego, jaki w naturze można znaleźć u pszczół: „Cóż piękniejszego, cóż mądrzejszego wynalazła zapobiegliwa i przemyślna natura nad pszczoły? U nich to rządzi jeden król, choć pozbawiony jest żądła, by najwyższej władzy nie łączyć ze srogością obyczaju. Są tam za to słudzy i strażnicy, który strzegą majestatu swych królów; jest i lud, który baczy na możnych; jest wojsko, które nie daje dostępu wrogom; są kary, które spadają na winnych; mają pszczoły i swoje nagrody, którymi zaszczycają zacnych i zasłużonych, a których dostępują raz te, które im przewodzą w ich wysiłkach, raz pozostałe”[42]. Królestwo i państwo powstawać miały nie dla wolności – bo wolność nigdy nie jest celem samym w sobie – lecz dla uczciwego życia[43]. Nie dzięki wolności miały trwać państwa, lecz dzięki cnotom, prawom i obyczajom, wolność nie stawała się przez to mniej ważna, ale też nie należało jej sytuować na piedestale wszystkich norm i wartości, jak to czyniono wśród szlachty polskiej. Tak jak św. Tomasz, Warszewicki uznał za ideał ustroju monarchię, „najznakomitszą i najmądrzejszą ze wszystkich form rządów, w której wszyscy – jak sięgnąć pamięcią wstecz i po krańce świata – nie nauczeni, lecz wtajemniczeni zachowali naukę nie z Liceum wyniesioną, lecz zesłaną z nieba, niewzruszoną i nietkniętą”[44]. Nieumiarkowane korzystanie z wolności miało prowadzić do upadku królestw, samowola bowiem jest „matką występków” i „zarzewiem niezgody”, dlatego to u wolnych narodów pożyteczne staje się podporządkowanie prawu, nie tyle ze strachu przed nim, ile za sprawą poczucia wstydu i obyczajności, a więc sprawności moralnych[45]. Nie wierząc więc, że da się ustrój mieszany wesprzeć i umocnić cnotą i obyczajem, że da się owe sprawności moralne utrwalić przez wychowanie publiczne, jak zakładał Frycz Modrzewski, przeciwstawia się Warszewicki takiemu zmieszaniu ustrojowemu, które do współrządzenia dopuszcza element demokratyczny, pozwalając, by jego rola stała się nadrzędna, w którym wielość i liczba głosów decydują, i nie ocenia się wartości poglądów, lecz tylko liczbę ich zwolenników[46]. Ustrój mieszany, w którym dominuje element demokratyczny, miał być zaprzeczeniem dobrego ładu politycznego, bowiem dopuszcza się w nim do udziału w rządach wielką liczbę niemiarkowanych cnotą umiaru, stałością, mądrością i rozsądkiem. W ten sposób Warszewicki staje się krytykiem takiej teorii republikańskiej, która poprzestaje na mechanice ustrojowej ładu mieszanego, a wolności nie obwarowuje wymogami moralnymi, choćby wpisanymi w rozwiązania instytucjonalne, tak jak w ustroju weneckim[47]. „Moment monarchiczny” i spór o to, czy należy wzmocnić władzę króla, czy też równowagę trzech stanów, różnicował stanowiska teoretyków XVI wieku. Postulat wzmocnienia monarchii był uzasadniany bądź przywiązaniem do tradycyjnego sposobu myślenia o władzy i jej źródłach, bądź przekonaniem, że ideał ustroju mieszanego narażony jest na wielorakie zagrożenia, że rzeczpospolitej „szczerze znamienitej”, jak ją nazywał Sebastian Petrycy z Pilzna, opartej wyłącznie na cnocie, nie sposób ustanowić i utrzymać wśród ludzi[48]. W dyskursie szlacheckim przywiązanie do ustroju mieszanego i niechęć do jego modyfikacji, szczególnie takiej, która uszczuplałaby pozycję ustrojową szlachty i jej organu przedstawicielskiego, czyli izby poselskiej, dominowało przez cały wiek XVI. Ustrój mieszany uznano za konieczną podstawę respublica libera w czasach rokoszu Zebrzydowskiego: „To zowiemy rempublicam liberam, kędy nie jeden, ale trzy stany w nich rządzą i panują simul et semper, nie jeden stan więcej niż drugi, a rządzą prawem pospolitym. Która to rzeczpospolita złożona jest z trzech sposobów: ex monarchia, aristocratia et democratia. Jest w niej król, jest senat, jest stan rycerski, jednak te trzy stany stawają się jednym ciałem Rzeczpospolitej”[49]. Absolutum dominium utożsamione zostało z niewolą, z podleganiem władzy jednego, która nie jest ograniczona prawem, lecz panującego prawem czyni[50]. Autor broszury uznał stan szlachecki za główny filar Rzeczypospolitej, co wyprowadził z dawnych praw i przywilejów tego stanu, a Rzeczpospolitą za trzecie tego rodzaju wolne państwo (respublica libera) w dziejach, obok Rzymu i Wenecji[51]. Zagrożenie absolutum dominium stawało się w opinii publicystów tym bardziej realne, iż – jak głosił jeden z nich – „w Rzpltej naszej wszelka władza zostawa przy panu zwierzchnym, który mając w ręku swych dignitates et officia, wiele może rzeczy przeciwnych prawom i wolnościom naszym czynić, zatrzymywając takie wszystkie dignitates et officia nie na ugruntowaniu praw i wolności i całości Rzpltej, ale na ugruntowaniu panowania (choć i co przeciwnego czyni) swego, zaczem wolności i prawa nasze in abusum się obracają, a ci stróżowie nie strzegą, ale prawa wątlą i obalają, pozwalając na wszystko czego jedno król potrzebuje, by jedno to otrzymali, o co pilnie instancye czynią, aby sami siebie i familie swe wynieśli”[52]. Prawa wolnościowe zostały tu przeciwstawione władzy zwierzchniej, której najwłaściwszym ograniczeniem mogła być tylko suwerenność prawa i właściwie obsadzane urzędy. Co istotne, szlachta rokoszowa nie tylko nie dostrzegała w senacie tego czynnika równowagi i siedliska mądrości, o jakim pisał Goślicki w De optimo senatore, lecz przeciwnie, widziała w nim stronnika interesów króla i postrzegała go jako zagrożenie dla własnej pozycji i przywilejów, a tym samym wolności. W dyskursie tym brakowało jednak wskazania, jakie są mechanizmy i rozwiązania ustrojowe, które zachowywałyby wolność, nie niszcząc podstaw ładu mieszanego i nie dopuszczając do przekształcania się wolności w swawolę. Już wtedy przecież odczuwalne były skutki elekcji viritim opartej na zasadzie jednomyślności, przed którą wprawdzie przestrzegał Zamoyski, ale w powszechnym przekonaniu szlachty utrwalił się aksjomat: „nikt u nas żadnego rządu nie uznaje, jeżeli mu się sam dobrowolnie nie oddał”[53]. Zasada ta pokazuje, że to jednostka i jej wola, a nie wspólnota i zobowiązania wobec niej, staje się podstawą ładu, czyli tak jak w teorii kontraktualnej. W sytuacji, gdy do głosu dochodziła wola jednostek niemiarkowana względem na dobro publiczne, a podtrzymywana równością przed prawem i jednomyślnością, coraz trudniej było utrzymać republikańskie podstawy ładu politycznego. Dotyczyć one bowiem miały zawsze teleologicznej wspólnoty politycznej, dla której największym zagrożeniem było zepsucie przejawiające się zapoznaniem troski o dobro całej tej wspólnoty z pominięciem interesu partykularnego odnoszącego się do którejś z jej części. Specyficzna konstrukcja władzy ustroju mieszanego w Polsce stwarzała stałe napięcia wynikające z tego, że coraz trudniej było uzgodnić trzem czynnikom co ów cel Rzeczypospolitej stanowi i jak wspólnie do niego dążyć[54].
Tekst z książki podsumowującej projekt «Program badawczo-edukacyjno-wydawniczy „Temat polemiki: Polska. Najważniejsze spory ideowo-polityczne w polskiej historii”», dofinansowany przez Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu Patriotyzm Jutra.
[1] S. Orzechowski, Dyjalog albo rozmowa około egzekucyjej Polskiej Korony, [w:] tenże, Wybór pism, oprac. J. Starnawski, Wrocław 1972, s. 327. [2] K. Grzybowski, Teoria reprezentacji w Polsce epoki Odrodzenia, Warszawa 1959, s. 143. [3] Diariusz sejmowy z 1592 r., [w:] Diariusze i akta sejmowe r. 1591-1592, wyd. E. Barwiński, Kraków 1911, s. 208, Scriptores Rerum Polonicarum, t. 21. [4] Szerzej wątki te omawiam w: D. Pietrzyk-Reeves, Ład rzeczypospolitej. Polska myśl polityczna XVI wieku a klasyczna tradycja republikańska, Kraków 2012, rozdz. VI. [5] „Trwanie ustroju zależało zatem ostatecznie od skutecznego i stanowczo wprowadzanego systemu wychowawczego, formującego dobrego obywatela i w ten sposób reprodukującego moralne warunki istnienia państwa”. R. Legutko, Republika i demokracja, [w:] Oblicza demokracji, red. R. Legutko, J. Kloczkowski, Kraków 2002, s. 149. Skoro, jak uznawał Arystoteles, celem państwa było szczęśliwe życie, to ten cel etyczny mógł być realizowany tylko przez wychowanie do cnoty, przez nabywanie stałej sprawności do tego, by właściwie postępować. Zob. Arystoteles, Polityka, przeł. L. Piotrowicz, [w:] tenże, Polityka; Ekonomika; Retoryka; Retoryka dla Aleksandra; Poetyka; Zachęta do filozofii; Ustrój polityczny Aten; List do Aleksandra Wielkiego; Testament, Warszawa 2001, 1280b, s. 89. To drugie zmieszanie, odnoszące się do charakteru obywateli republiki, było w Polsce uznawane za równie istotne czy wręcz ważniejsze, warunkowało bowiem w dużym stopniu prawidłowe funkcjonowanie zmieszania pierwszego, czego świadomi byli właściwie wszyscy autorzy republikańscy, także polscy. [6] Rzecz o mającej nastąpić konwokacyej, [w:] Pisma polityczne z czasów pierwszego bezkrólewia, wyd. J. Czubek, Kraków 1906, s. 223. Zob. też: Naprawa Rzeczypospolitej do elekcji nowego króla, [w:] Pisma polityczne z czasów pierwszego bezkrólewia, dz. cyt., s. 191. [7] Elekcyjność tronu miała tkwić „u podstaw państwowości popiastowskiej. Była źródłem umowy pomiędzy przyszłym panującym a poddanymi, którzy wyrażali zgodę na objęcie tronu przez pretendenta, zobowiązującego się jednocześnie do przestrzegania określonych warunków zawartego w ten sposób porozumienia społecznego”. Utrwalało to zasadę „Myśmy cię (…) wolnemi głosy za króla obrali” (Volumina legum, t. 1) oraz „Prawa koronne (…) są jako dusza Rzeczypospolitej, bez których żadna rzeczpospolita nigdy stać nie może”. A. Sucheni-Grabowska, Przedmowa, [w:] Tradycje polityczne dawnej Polski, red. A. Sucheni-Grabowska, A. Dybowska, Warszawa 1993. [8] K. Warszewicki, O najlepszym stanie wolności (De optimo statu libertatis libri Duo, 1598), [w:] Krzysztofa Warszewickiego i Anonima uwagi o wolności szlacheckiej, red. K. Koehler, Kraków 2010, s. 378. [9] Ten rodzaj wolności, bliski klasycznej tradycji republikańskiej, został jakiś czas temu określony przez Philipa Pettita mianem wolności jako braku dominacji. Wolność ta, niedająca się utożsamić ani z wolnością pozytywną, ani z wolnością negatywną, nie oznacza braku ingerencji, lecz brak dominacji rozumianej jako relacja pana i niewolnika albo pana i sługi, w której strona dominująca (pan) może arbitralnie ingerować w sprawy strony, która jest jej podległa (niewolnika lub sługi). O wolności można by więc mówić tylko w takiej sytuacji, w której tego rodzaju dominacja i tego typu relacja nie występuje i wystąpić nie może dzięki pewnym instytucjonalno-prawnym gwarancjom. Istotą życia w wolności wedle tego ujęcia było więc nie tyle to, żeby rządzić, ile by nie być rządzonym przez arbitralną władzę. Zob. szerzej P. Pettit, Republicanism: a Theory of Freedom and Government, Oxford-New York 1997, s. 22 i n. [10] Edward Opaliński sugeruje, że od połowy XVI wieku kształtuje się teoria monarchia mixta, znajdująca swoich wybitnych przedstawicieli w osobach Frycza Modrzewskiego i Orzechowskiego, odwołująca się bezpośrednio do Arystotelesa i będąca wyrazem zwycięstwa systemu demokracji szlacheckiej, ograniczającego zarówno rolę monarchy, jak i senatu (tenże, Civic Humanism and Republican Citizenship in the Polish Renaissance, [w:] Republicanism: A Shared European Heritage, eds. Q. Skinner, M. van Gelderen, vol. 1, Cambridge 2002, s. 156). Orzechowski jednak posługuje się tu raczej terminem policya, natomiast Frycz Modrzewski mówi o formach reipublicae, uznając formę mieszaną za najbardziej właściwą, używając niekiedy zamiennie terminów respublica i politia (tenże, Commentariorum de Republica emandanda Libri quinque, Basileae 1554, s. 12). Zob. też: S. Orzechowski, Mowa do szlachty polskiej przeciw prawom i ustawom Królestwa Polskiego uporządkowanym przez Jakuba Przyłuskiego, [w:] tenże, Wybór pism, dz. cyt. Por.: A. Grześkowiak-Krwawicz, Anti-Monarchism in Polish Republicanism in the Seventeenth and Eighteenth Centuries, [w:] Republicanism: A Shared European Heritage, vol. 1, s. 44. [11] U Jana Januszowskiego znajdujemy np. taki fragment, potwierdzający, że przekonania Arystotelesa w tej materii znajdowały licznych zwolenników w Polsce XVI i początku XVII wieku: „(…) i tym sposobem umiarkuje rzeczy, jako Arystoteles chce, aby in mixtis rebus publicis miarkowane były, gdy i zacność królewska i wolności koronne całe zostaną”, tenże, Zwierciadło królewskie. Z wielu miejsc ludzi wielkich zebrane i na polski przełożone (1606), [w:] Sześć broszur politycznych z XVI i początku XVII wieku, wyd. B. Ulanowski, Kraków 1921, s. 222. [12] Por. G. Contarini, De magistratibus et republica Venetorum libri quinque (1543), [w:] Gasparis Contareni, cardinalis, opera, Paris 1571, ks. I. Dzieło Contariniego poświęcone ustrojowi Wenecji było znane i często przywoływane przez autorów polskich drugiej połowy XVI wieku, którzy szukając uzasadnienia ustroju mieszanego, w pewnym sensie szukali uzasadnienia ustroju, jaki w Polsce zaczął się w tym czasie utrwalać, lecz który wymagał ustalenia zarówno szczegółowych zasad ustrojowych, jak i instytucji, na których miałby się oprzeć (zasada reprezentacji, podział i równowaga władzy itd.). Tego zadania nie podjął się w pełni żaden z teoretyków XVI wieku, wpracowane zostały jednak podstawy teoretyczne ładu mieszanego i jego uzasadnienie. [13] Przodkowie, jak dowodzi Orzechowski, „wiedzieli, że w życiu ludzkim są trzy rodzaje prowadzenia spraw publicznych, że każde zgromadzenie rządzone jest przez panowanie jednego, albo przez rządy garstki, albo przez władzę ogółu. Żadnego z tych rodzajów nie uznali za dobry sam przez się. (…) Dlatego mieli w swojej Rzeczypospolitej taki sposób rządzenia, aby zawierał w sobie to, co u innych narodów jest rozdzielone na trzy rodzaje rządów” (Mowa do szlachty polskiej, [w:] Wybór pism, oprac. J. Starnawski, Wrocław-Warszawa 1972, s. 103-104). [14] J. Fortescue, De natura legis naturae, [w:] The Works of Sir John Fortescue, Knight. Chief Justice of England and Lord Chancellor to King Henry the Sixth, red. Thomas (Fortescue) Lord Clermont, London 1869, I.16. [15] Zob.: N. Machiavelli, Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza, przeł. K. Żaboklicki, Warszawa 2009, III.1, s. 247-249. [16] J. W. Gough, The Social Contract: a Critical Study of Its Development, Oxford 1957, s. 72, cyt. za: J. M. Kelly, Historia zachodniej teorii prawa, przeł. D. Pietrzyk-Reeves i in., Kraków 2006, s. 193. [17] J. Bodin, Sześć ksiąg o Rzeczypospolitej, przeł. R. Bierzanek, Z. Izdebski, J. Wróbel, Warszawa 1958, IV.4, s. 413. [18] Tamże, s. 310. Zob.: B. Szlachta, Konstytucjonalizm czy absolutyzm? Szkice z francuskiej myśli politycznej XVI wieku, Kraków 2005, s. 300-303; J. Baszkiewicz, Francuski absolutyzm XVII stulecia, [w:] Europa i świat w początkach epoki nowożytnej, cz. 2: Ideologie, kryzysy, konflikty, red. A. Mączak, Warszawa 1992, s. 221; J. W. Allen, A History of Political Thought in the Sixteenth Century, London 1960, s. 413-414. [19] F. Suárez, De legibus, Lugduni 1613, s. 120-121, 142. W Polsce na temat pochodzenia władzy monarszej najpełniej wypowiedział się Paweł Włodkowic, głoszący, że „władza królewska na ziemi powstaje w trojaki sposób: pierwszym (sposobem) z woli Boga, objawionej ludziom w jakiś sposób; drugim sposobem przez zgodę tych, którzy są rządzeni; trzecim sposobem przez gwałt. W pierwszy i drugi sposób władza królewska jest sprawiedliwa; w trzeci sposób nie”. P. Włodkowic, Pisma wybrane, wyd. L. Ehrlich, Warszawa 1968, t. 1, s. 56-57. [20] Arystoteles, Polityka, 1333a, s. 205. Zob. szerzej: J. Ekes, Natura, wolność, władza. Studium z dziejów myśli politycznej Renesansu, Warszawa 2001, s. 110-112. [21] Naprawa Rzeczypospolitej…, dz. cyt., s. 192. [22] P. Włodkowic, Pisma wybrane, dz. cyt., t. 3, s. 141-142, 174. Dla Włodkowica regułą jest, że źródłem i podstawą władzy jest wola rządzonych. Nie idzie tu o suwerenność ludu, lecz o ludową genezę władzy, o regułę przyjmującą „lud” za pierwotne źródło władzy, za jedyne źródło powstania i istnienia państwa. Widać tu wpływ Franciszka Zabarelli i Marsyliusza z Padwy, ale także Ulpiana i Digestów. Zob. też H. Bracton, De legibus et consuetudinibus Angliae (ok. 1235), red. G. E. Woodbine, New Haven 1922, s. 127. [23] S. Zaborowski, Traktat w czterech częściach o naturze praw i dóbr królewskich oraz o naprawie królestwa i o kierowaniu państwem, przeł. H. Litwin, J. Staniszewski, oprac. H. Litwin, Kraków 2005, II.3, s. 27. Por.: C. Backvis, Główne tematy polskiej myśli politycznej w XVI wieku, [w:] tenże, Szkice o kulturze staropolskiej, wybór i oprac. A. Biernacki, przeł. M. Daszkiewicz i in., Warszawa 1975, s. 476-479. Większość badaczy przypisuje dzieło Zaborowskiego do tradycji średniowiecznej. Np. Estreicher uznał, że Tractatus de natura iurium et bonorum regis „należy wybitnie do literatury średniowiecznej”, S. Estreicher, Kultura prawnicza w Polsce XVI wieku, [w:] Kultura staropolska, Kraków 1932, s. 91. [24] Zob. S. Zaborowski, Traktat…, II.3, s. 31. Zob. też: M. Bobrzyński, Stanisław Zaborowski. Studium z historii literatury politycznej XVI stulecia, [w:] tenże, Szkice i studia historyczne, t. 2, Kraków 1922. [25] Ch. Varsevicii, Paradoxa. Quae Etiam Diversis Locis [et] temporibus semel [et] iterum prodiurent, Cracoviae 1598, s. 71-72. [26] S. Zaborowski, Traktat…, II. 3, s. 24. Por. M. T. Cicero, O powinnościach, [w:] tenże, O państwie; O prawach; O powinnościach; O cnotach, przeł. W. Kornatowski, Warszawa 1960, Pisma Filozoficzne, t. 2. [27] S. Zaborowski, Traktat…, II. 3, s. 24. Zaborowski przygotował grunt teoretyczny ruchu egzekucyjnego, głosząc zasadę quod omnes tangit ab omnibus aprobari debet (co wszystkich dotyczy, powinno być uznane przez wszystkich). Tamże, II.2, s. 23. [28] S. Orzechowski, Mowa do szlachty polskiej…, s. 104. [29] A. Wolan, De libertate politica sive civili. O wolności Rzeczypospolitej albo ślacheckiej, przeł. S. Dubingowicz, wyd. i oprac. M. Eder, R. Mazurkiewicz, Warszawa 2010, IV.8, s. 97. Wolan wprawdzie posługuje się określeniem „bez zezwolenia wszystkiego ludu”, ale rozumie je wąsko i odnosi do obywateli Rzeczypospolitej, czyli warstw wyższych, tych, wobec których wybrany zgodnym postanowieniem szlachty monarcha składa przysięgę, iż nie będzie postępował przeciwko prawu, a tym samym nie zagrozi ich wolności. [30] Krótkie rzeczy potrzebnych z strony wolności a swobód polskich zebranie…, [w:] Krzysztofa Warszewickiego i Anonima uwagi…, s. 89. Zob. też S. Baczewski, Szlachectwo. Studium z dziejów idei w piśmiennictwie polskim. Druga połowa XVI wieku-XVII wiek, Lublin 2009, s. 97. [31] A. Wolan, De libertate…, passim. [32] Tamże, IX.4, s. 139. [33] M. Kromer, Polska czyli o położeniu, obyczajach, urzędach i Rzeczypospolitej Królestwa Polskiego ksiąg dwoje, przeł. W. Syrokomla, Wilno 1853, s. 74. [34] Tamże, s. 75. [35] Tamże, s. 81. Co ciekawe, autorzy podejmujący namysł nad mieszaną formą rządu najwięcej uwagi poświęcali czynnikowi monarchicznemu, czyli władzy króla, oraz czynnikowi arystokratycznemu, czyli senatowi i senatorom, pozostawiając jakby z boku rozważania dotyczące czynnika demokratycznego, czyli pochodzących z wyboru przedstawicieli narodu (w kontekście polskim w wieku XVI był to już wyłącznie naród szlachecki), a tym samym faktycznej zasady reprezentacji. Uznaje się ją za fakt i za ostoję wolności od dominacji, którą miała się cieszyć warstwa szlachecka. [36] Napominanie braciej stanu rycerskiego, [w:] Pisma polityczne z czasów pierwszego bezkrólewia, s. 211, 212. [37] Kto zna, co jest R.P. zupełna i cała…, [w:] Pisma polityczne z czasów pierwszego bezkrólewia, s. 215. [38] Tamże, s. 218, 217. [39] K. Warszewicki, Paradoksy, tłum. J. Gajda, [w:] Filozofia i myśl społeczna XVI wieku, oprac. L. Szczucki i in., Warszawa 1978, s. 389 (oryginał: Paradoxa quae etiam diversis locis et temporibus semel et iterum prodierunt, Cracoviae 1598). [40] Tamże, s. 392. [41] P. Skarga, Kazanie trzecie, [w:] tenże, Kazania sejmowe, oprac. J. Tazbir, Wrocław-Kraków 1995, s. 69-70. „Przyrodzony sposób jest w ciele, aby jedna głowa rządziła. Tak też w Rzeczypospolitej przyrodzona i najlepsza i nawłasniejsza rozumowi ludzkiemu jest monarchija abo jednowładztwo i rząd jednego. Który gdy się mieni, a na wiele się głów dzieli, ciężka jest i śmiertelna Rzeczypospolitej choroba”, tenże, Kazanie szóste, s. 114. Również Górnicki uznaje, że „władza jednego nie jest zła, gdy ten jeden cnotliwy jest i podług prawa poddane rządzi”, przypominając, że przecież najwięksi filozofowie przedkładają władzę jednego nad inne sposoby urządzenia rzeczpospolitej; tenże, Rozmowa Polaka z Włochem o wolnościach i prawach polskich, [w:] tenże, Pisma, t. 2, oprac. R. Pollak, Warszawa 1961, s. 467. Problematyczności stanowiska Skargi w kwestii właściwej formy ustroju dowodzi interpretacja Opalińskiego, uznającego (a za nim idzie Janusz Ekes), że Skarga był zwolennikiem ustroju mieszanego. Zob. E. Opaliński, Kultura polityczna szlachty polskiej w latach 1587-1652. System parlamentarny a społeczeństwo obywatelskie, Warszawa 1995, s. 39; J. Ekes, Trójpodział władzy i zgoda wszystkich. Naczelne zasady „ustroju mieszanego” w staropolskiej refleksji politycznej, Siedlce 2001, s. 18. [42] K. Warszewicki, O najlepszym stanie wolności, dz. cyt., s. 436. [43] Tenże, Paradoksy, dz. cyt. [44] Tamże, s. 404. [45] Tamże. [46] Tenże, O najlepszym stanie wolności, dz. cyt., s. 404. [47] Ideał umiarkowanej monarchii wzmocnionej izbą senatorską jako ciałem doradczym głosił już w połowie XVI wieku Szymon Marycjusz z Pilzna, twierdząc, że król, „jeśli chce nie tylko nazywać się królem, ale nim być rzeczywiście, powinien znać warunki szczęśliwego i dobrego życia”[47] (tenże, O szkołach czyli Akademiach ksiąg dwoje, przeł. A. Danysz, Wrocław 1955, s. 37). Wyższość monarchii nad innymi formami ustrojowymi wynikać miała stąd, iż jest to forma charakteryzująca się największą prostotą i jednością, przewyższająca inne formy, których różnorodność i zmienność sprawia, że łatwo mogą zacząć odbiegać od swego pierwowzoru. Monarchia miała być urządzona na wzór boskiego i nieśmiertelnego państwa, w którym rządzi jedna wola (tamże, s. 25). [48] Zob. szerzej D. Pietrzyk-Reeves, Ład rzeczypospolitej…, dz. cyt., s. 301. [49] Libera respublica – absolutum dominium – rokosz (1606), [w:] Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego, 1606-1608, wyd. J. Czubek, Kraków 1918, t. 2, s. 403. [50] Tamże, s. 409. [51] Tamże, s. 407. [52] Przestroga i sposób na czasy przyszłej naprawy Rzpltej, [w:] Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego…, t. 2, s. 561. [53] Cyt. za: W. Konopczyński, Liberum veto. Studium porównawczo-historyczne, Kraków 2002 (1918), s. 170. [54] Zob. szerzej D.
Pietrzyk-Reeves, Pojęcie dobra wspólnego |