Problem prorosyjskości Romana Dmowskiego


Tekst ukazał się w pracy zbiorowej Między realizmem a apostazją narodową. Koncepcje prorosyjskie w polskiej myśli politycznej, pod redakcją Macieja Zakrzewskiego, http://omp.org.pl/ksiazka.php?idKsiazki=292.

 

W szerszym odbiorze Roman Dmowski ma opinię polityka prorosyjskiego, lub przynajmniej ugodowego wobec Rosji. Obok antysemityzmu, profaszystowskich sympatii oraz niechęci do Piłsudskiego, jest to jedno z podstawowych skojarzeń, jakie się przy tej postaci pojawiają. Genezy tej opinii szukać trzeba w walkach politycznych początków XX stulecia, w szczególności w tzw. sporze orientacyjnym; szersze zaś jej tło stanowiła rozpowszechniona niechęć wobec Rosji, która sprawiała, że sugestia prorosyjskości była poważnym zarzutem.

Przed postawieniem pytania o zasadność tej opinii przypomnijmy najważniejsze wspierające ją fakty.

1)        Dmowski poparł Rosję w przededniu I wojny światowej, kiedy podział Europy na dwa obozy wojenne ustawił po obu stronach przyszłego frontu oba państwa niemieckie z jednej strony, a państwo carów z drugiej.

2)        Także po Wielkiej Wojnie, już w niepodległym państwie, Dmowski kilka razy próbował przeciwstawiać się antyrosyjskim resentymentom – wśród publicystycznych komentarzy szczególnie jednoznaczną wymowę miał opublikowany w początkach lat trzydziestych cykl artykułów o „komiwojażerze w kłopocie”, w którym niezwykle ostro skrytykował angażowanie się Polski w ewentualną antysowiecką krucjatę.

3)        W miarę upływu czasu coraz uporczywiej powtarzał, że spośród wielkich sąsiadów Polski to Niemcy, a nie Rosja są bardziej niebezpieczne dla Polski. Źródłem agresywności Niemiec w jego opinii był nadmiar sił i brak (przed rokiem 1914) poważniejszych problemów wewnętrznych, po 1918 roku zaś tendencje rewizjonistyczne, związane z dążeniami do odwrócenia wyników wojny. Uważał, że żadne gesty ze strony Polski nie pomogą złagodzić tego antagonizmu – można było jedynie starać się szukać oparcia przeciw Niemcom w innych krajach zagrożonych z ich strony: na zachodzie Europy, w sąsiedztwie zaś Polski – w Czechosłowacji.

4)        W przypadku Rosji groźbę płynącą z jej strony ograniczały, zdaniem Dmowskiego, niekompetencja władzy oraz brak dyscypliny społecznej, na zewnątrz zaś narastające na Dalekim Wschodzie zagrożenie ze strony Japonii, a potencjalnie także Chin. Wszystko to prowadzić miało z czasem do ograniczenia agresywności z jej strony i szukania jakiegoś modus vivendi z państwami, w których nie będzie widzieć dla siebie zagrożenia.

5)        Dmowski był przeciwny poruszaniu przez Polskę kwestii ukraińskiej.

6)        Dystans wobec głównego nurtu narodowej tradycji, wyznaczanego przez kultywowanie pamięci dziewiętnastowiecznych romantycznych powstań, postrzegany bywał jako kolejny fakt potwierdzający prorosyjskość Dmowskiego. Wyłączywszy stanowiące część niemieckiej Wiosny Ludów powstanie wielkopolskie oraz wcześniejsze o dwa lata, przecięte tragiczną rabacją powstanie krakowskie, niepodległościowe zrywy kierowały się przeciw państwu carów, ono także miało w swoim posiadaniu większość ziem dawnej Rzeczypospolitej. Brak swobód obywatelskich oraz brak praworządności korespondowały zaś z prowadzoną w końcowych dekadach XIX stulecia planową akcję wynaradawiania, utwierdzając wizerunek Rosji jako państwa barbarzyńskiego, wrogiego nie tylko Polsce, ale także cywilizacji zachodniej. Dmowski, jakkolwiek – o czym jeszcze będzie mowa – podzielał przytoczone tu negatywne oceny rosyjskiej państwowości, to niewątpliwie nigdy nie wzywał do pójścia kolejny raz „do lasu”.

Zamykając wykaz politycznych wyborów Dmowskiego odnotujmy zatem jedynie, że nie jest on pełny – uwzględniliśmy jedynie te decyzje, wobec których mógłby mieć zastosowanie zarzut prorosyjskości. Do kwestii, w jakim stopniu zarzut taki byłby w odniesieniu do tych decyzji zasadny, wypadnie wrócić po omówieniu zasygnalizowanej luki. Problemem może być trudność w określeniu ściślejszych ram pojęcia „prorosyjskość”. Gdyby podjąć w tym miejscu próbę sporządzenia listy cech charakteryzujących ludzi przekonanych o szczególnych zaletach rosyjskiej kultury oraz o zbieżności politycznych interesów obu słowiańskich narodów, to w przypadku polityka reprezentującego poglądy nacjonalistyczne w gruncie rzeczy oznaczałaby ona sprowadzenie do absurdu najważniejszego pytania związanego z tematem pracy – i to już na wstępie, przed podjęciem analizy. Lepszym rozwiązaniem wydaje się potraktowanie określenia „prorosyjski” po prostu jako rodzaju politycznego epitetu, który wcale nie musi mieć precyzyjnie określonego znaczenia – wystarczy, jeśli budzi emocje, dostatecznie silne, by jakoś ważyć na postrzeganiu postaci. Co natomiast istotne, to potrzeba znalezienia odpowiedzi na pytania określające stosunek Dmowskiego do Rosji: oceny jej polityki, kultury, perspektyw, a także naturalnie problemu jej relacji z Polską. Zagadnienia te mają już całkiem sporą literaturę, poruszane przede wszystkim przez biografów Dmowskiego[1], a niedawno także w artykule Szymona Rudnickiego, analizującego problem relacji Dmowski-Rosja[2]. Zarysowany w nich obraz jest bardzo złożony; niniejsze uwagi, rzecz jasna, nie aspirują do wyczerpania problematyki – ambicją autora jest jedynie pewne jej uporządkowanie, wraz ze zwróceniem uwagi na konieczność rozróżnienia kwestii bardziej i mniej istotnych.

Zasadniczą luką zamieszczonego wyżej wykazu poczynań Dmowskiego jest nieuwzględnienie jego działalności na Zachodzie w latach 1915–1919, zwłaszcza w kluczowym okresie 1917–1919, po wybuchu rewolucji lutowej w Rosji. „Fraternizowałem z bydłem” – podsumował swoją wcześniejszą politykę Dmowski w liście do Ignacego Paderewskiego, pisanym we wrześniu 1917 roku[3], dodając jednak, że gdyby nie to, jego poczynania na Zachodzie nie byłyby możliwe. Do tej opinii niewiele można dodać, może poza uwagą, że potraktowana tak sarkastycznie fraternizacja miała jednak swoje granice. Zanim jeszcze polityk mógł sobie pozwolić na większą swobodę wypowiedzi oraz ruchów, aktywnie do niej dążył, poszukując narzędzi, które pozwoliłyby mu skutecznie oddziałać na partnera gry, jak i wypatrując symptomów słabnięcia jego pozycji.

Już decyzja o wyjeździe na Zachód kryła w sobie dążenie do emancypacji sprawy polskiej spod wpływów Rosji, upierającej się przy traktowaniu jej jako swojej wewnętrznej[4]. Odnosi się to i do wyboru miejsca osiedlenia: Wielka Brytania zapewniała większa swobodę poczynań niż Francja, jakkolwiek odnalezione niedawno listy do Dmowskiego pokazują, że i tam była bardzo ograniczona – początkowo nawet uzyskanie kontaktu z brytyjskimi politykami bez pośrednictwa ambasady rosyjskiej było problemem[5]. Po pokonaniu tych wstępnych trudności, z czasem, w miarę jak Dmowski ujawniał swój program, narastać zaczęły inne, jako że w ocenie brytyjskich kół rządowych program ten szedł za daleko[6]. Jakkolwiek w pisanych po wojnie wspomnieniach polityk kojarzył je głównie z zakulisowymi działaniami Niemców (a także Żydów), to jednak sygnalizował także obawy przed drażnieniem rosyjskiego sojusznika, informując i o próbach przeciwdziałania podjętych przez administrację rosyjską. W enuncjacjach kierowanych do Rosjan starał się posługiwać naciskami. Dotyczyło to na przykład memoriału z lutego 1916 roku, wręczonego rosyjskiemu ambasadorowi w Paryżu (a rozesłanego także i do pozostałych rządów koalicyjnych), w którym autor, namawiając do zajęcia bardziej aktywnego stanowiska wobec Polski, straszył przejęciem inicjatywy przez Niemcy[7]. Chociaż użyta argumentacja, obliczona na „zmiękczenie” adresata, grzeszyła przesadą – jak na przykład sugestia, że Niemcy gotowe są do daleko idących ustępstw wobec Polaków, z cesjami terytorialnymi na rzecz planowanej Polski włącznie – groźba przejęcia przez nie inicjatywy zmaterializowała się jesienią, gdy ogłoszony został Akt 5 listopada. Formalnie oprotestowany, w ogromnym stopniu ułatwił jednak starania Dmowskiego[8], co ten ostatni po latach przyznał w swojej relacji[9]. Chociaż oszczędnie dawkował w niej antyrosyjskie akcenty, uważna lektura tekstu nie pozostawia wątpliwości, że w prowadzonej przez niego grze Rosja nie była traktowana jako sprzymierzeniec.

Wrażenie to potwierdzają świadectwa z lat wojny. Dmowski liczył na pogłębienie się wewnętrznych problemów Rosji, czekał na nie, z uwagą obserwując symptomy zbliżającego się, kolejnego kryzysu. W liście pisanym do niego z Petersburga w pierwszych dniach po wybuchu rewolucji bolszewickiej Maria Niklewiczowa wyrzucała sobie, że nie zdecydowała się na wcześniejszy wyjazd z Rosji, gdyż teraz widzi, „jaką Pan miał rację radząc nam już rok temu wyjeżdżać!”[10]. Sceptycyzm Dmowskiego co do możliwości zapanowania przez rząd rosyjski nad komplikująca się sytuacją wewnętrzną odnotował w swoich wspomnieniach (datując rozmowę na połowę grudnia 1916 roku) późniejszy prezydent Czechosłowacji Eduard Beneš[11].

Biorąc pod uwagę rozmiary kataklizmu, jaki dotknął Rosję, trudno się dziwić, że po wojnie Dmowski – jako polityk prawicowy – nie bardzo mógł przyznać, że wkalkulował go w swoje polityczne rachuby[12]. Bez obezwładnienia Rosji realizacja jego planów była jednak niemożliwa. Sygnalizowano już, że program rozwiązania sprawy polskiej, którego kolejne elementy Dmowski stopniowo odsłaniał i w którego realizację z wielką determinacją się zaangażował, wzbudził wątpliwości brytyjskich władz jako idący zbyt daleko. Wśród źródeł owych wątpliwości znalazły się obawy co do tego, jak program ten przyjmie rosyjski sprzymierzeniec – zupełnie zrozumiałe w sytuacji perspektywy utworzenia na zachód od Rosji silnego, politycznie od niej niezależnego państwa. Jakkolwiek w pisanej po wojnie relacji Dmowski eksponował antyniemieckie aspekty tego programu, wyrażające się w rewindykacjach terytorialnych na Pomorzu oraz Śląsku, a także w podjęciu w strefie zainteresowania Niemiec próby budowy państwa z dostępem do morza, obejmującego wszystkie ważniejsze skupiska ludności polskiej (łącznie ze Śląskiem, dającym dostęp do strategicznego surowca, jakim wówczas był węgiel) – program ten kierował się również przeciw Rosji. Odnosiło się to zarówno do zamysłu budowy państwa o aspiracjach regionalnego mocarstwa, jak i planów rewindykacji terytorialnych kosztem Rosji, obejmujących oprócz Królestwa zachodnią część zaboru rosyjskiego oraz – nienależącą do wprawdzie do Rosji, ale znajdującą się w strefie rosyjskich aspiracji – wschodnią Galicję.

Nie było zatem przypadkiem, że program ów ujawniony został w pełni, wraz z proponowaną granicą wschodnią postulowanego państwa polskiego, właśnie w momencie nasilenia się trudności wewnętrznych Rosji, kiedy upadł carat, a wysunięte przejściowo na czoło wydarzeń liberalne elity nie zdążyły określić swego stanowiska w kwestii polskiej. Korzystając z okazji, a przewidując przeciwdziałanie ze strony Rosjan, inaczej niż w przypadku wcześniej podejmowanych działań, Dmowski tym razem starał się trzymać swoje poczynania w tajemnicy przed nimi[13]. Zmiana w stylu działania skupionej wokół niego grupy była tak wyraźna, że nie uszła uwagi bystrzejszych obserwatorów z zewnątrz. Należał do nich niechętny Dmowskiemu profesor Szymon Askenazy, który odnotował w tym kontekście charakterystyczną różnicę w zachowaniu polityków polskich i czeskich. Ci ostatni, nie zmieniając własnej linii orientacyjnej, zachowali lojalność wobec Rosji tak dalece, że nie zawahali się podać do wiadomości Rosjan znanych sobie informacji o kierowanych przeciw Rosji zabiegach grupy zebranej wokół Dmowskiego[14].

Zmiana tonu, jakiego Polacy zaczęli używać w rozmowach z Rosjanami, wywołała ich rozdrażnienie, w tej sytuacji całkiem zrozumiałe[15]. Pozostawiając w tym miejscu na marginesie problem postrzegania przez rosyjskie elity ujawnianego właśnie polskiego programu, sytuację konfliktową wywoływały działania podejmowane przez stronę polską na rzecz eliminowania wpływów ambasady rosyjskiej w Paryżu na polskie wojsko, tworzone we Francji od czerwca 1917 roku. Znamienne, że ten ściśle polityczny, gdyż sprowadzający się do walki o wpływy, spór Dmowski postrzegał jednak w kategoriach szerszych – kojarząc go z występującymi w wojsku problemami, przedstawianymi jako skutek złośliwości i przewrotności działań obliczonych na zniszczenie tegoż wojska przez podrywanie w nim dyscypliny i szerzenie demoralizacji „bo Rosjanin każdy i zawsze dąży do tego, by wszystko co polskie było słabe”[16].

W tym też czasie Dmowski zarzucił ostrożność w wypowiadaniu opinii o Rosjanach i ich państwie. Opublikowane niedawno w „Glaukopisie”, sporządzone przez brytyjskiego dziennikarza Emile Josepha Dillona[17] notatki z jego rozmów z Dmowskim, w znacznej części poświęcone są komentarzom przywódcy endecji do sytuacji w Rosji. Autor odnotowywał zasłyszane anegdoty o skandalach, bałaganie, korupcji, żądzy zniszczenia. Barwne historyjki w relacji Dmowskiego układały się w całość, a przedstawiane w nich przykłady patologii psychologicznych i społecznych nie wyglądały na zbiór incydentów, lecz pewną prawidłowość, zdeterminowaną kulturowo, a nawet rasowo. Co na Zachodzie jest występkiem – sugerował Dmowski – w Rosji jest normą. Autor tych notatek nie należał do wrogów Rosji i wcale nie wiadomo, czy podobało mu się to, co od polskiego polityka usłyszał. Można spekulować, ile z tego zanotował, tym niemniej wnioski, jakie nasuwa lektura jego notatek, są jednoznaczne. Jeśli traktować je jako rodzaj diagnozy, połączonej z prognozą na przyszłość, to wynika z nich jasno, że dla Rosji przyszłości nie ma. Demoralizacja, pozostawiona przez system dążący do wszechwładzy i czerpiący swą siłę z podsycania i tak silnych skłonności anarchicznych, nie ustąpi wraz z załamaniem się systemu, gdyż poszła już za daleko. Rosjanie potrafią jedynie niszczyć[18].

Poczynając od wiosny 1917 roku całość swoich politycznych kalkulacji Dmowski budował na założeniu, że Rosja utraci status mocarstwa. W jego opinii kolejny już po latach 1905–1907 kryzys polityczny w Rosji oznaczał tym razem już nie przejściowe problemy wielkiego państwa – uciążliwe, ale możliwe do pokonania dzięki nagromadzonym zasobom – lecz początek procesu stopniowej redukcji wpływów, wcześniej nadmiernie rozciągniętych. Taką też diagnozę zawierał memoriał o problemach Europy Środkowo-Wschodniej, przedstawiony rządowi brytyjskiemu w lecie 1917 roku. Oczywiście był to dokument o tendencji antyniemieckiej, ale jego autor i Rosji nie oszczędził. Wskazywał, że z problemów, które ją trawią, już się nie podniesie[19], co z perspektywy zachodniej oznacza konieczność znalezienia sobie innego, flankującego Niemcy od wschodu, sprzymierzeńca. Oferta, złożona w imieniu nieistniejącego jeszcze państwa polskiego, sprowadzała się do deklaracji woli zapełnienia przezeń opróżnionego przez Rosję miejsca.

 

Enuncjacje tego rodzaju, chociaż nosiły piętno bieżących wydarzeń, nie były wyrazem rozczarowania do państwa darzonego wcześniej respektem. Przeciwnie, wyrażały pogląd wypowiadany już wcześniej[20], wyrastający z głębokiego i trwałego przekonania. Nawet w książce uzasadniającej orientację na Rosję (Niemcy, Rosja i kwestia polska) przedstawione prognozy co do sytuacji wewnętrznej tego wielkiego państwa uderzały pesymizmem, zawierając argumenty pojawiające się w rozmowach z Dillonem, chociaż – rzecz jasna – podane bardziej oględnie. Tym niemniej obszerny, kilkudziesięciostronicowy rozdział poświęcony tej tematyce zawierał wszystkie wątki obecne we wcześniejszych enuncjacjach Dmowskiego, także tych pisanych pod pseudonimem, takie jak: niepohamowana zaborczość, hipertrofia urzędów, nadmierna represyjność, niszczenie inicjatywy społecznej, utożsamianie rządu z państwem, brutalność w tępieniu opozycji, brak praworządności, samowola władz, szowinistyczna megalomania, wreszcie wszechobecny bałagan[21]. Daleki od sympatii do Żydów, Dmowski nie zdobył się na pochwałę antysemickich posunięć władz rosyjskich – z chłodnym szyderstwem pisał o wypowiedzeniu przez rząd walki „sześciu milionom ludności przedsiębiorczej, ruchliwej, silnej” oraz o szczególnej właściwości rosyjskiej polityki, sprowadzającej się do wytworzenia w każdej dziedzinie położenia bez wyjścia[22].

Trwałym, powtarzającym się wątkiem – od wczesnych prac Dmowskiego, w rodzaju broszury poświęconej rosyjskiej szkole[23], poprzez komentarze na marginesie wojny rosyjsko-japońskiej 1904–1905[24], aż po powojenne analizy sytuacji w ZSRR – była sugestia obcości cywilizacyjnej Rosji, reprezentującej odmienny od krajów zachodnich typ cywilizacyjny. Istotą owej wschodniości miało być połączenie despotycznej, niezdolnej do samoograniczenia swoich kompetencji władzy ze społeczeństwem, w którym odruchy anarchiczne oraz zachowania destrukcyjne przeważają nad dyscypliną społeczną i zdolnościami do samoorganizacji[25]. Pogląd ten wyrastał z dziewiętnastowiecznej polskiej tradycji nakazującej uważać Polskę za placówkę Zachodu, okupowaną przez wschodnie barbarzyństwo, a poprzez swój opór i walkę zasłaniającą sobą świat ludzi wolnych przed naporem cywilizacji przymusu i nakazu. Istotną, wartą odnotowania różnicą było to, że podzielając pogląd o odmienności kulturowej Rosji i Zachodu, jak i o antagonistycznym charakterze różnic dzielących oba światy, Dmowski widział w ziemiach polskich nie tyle placówkę Zachodu, ile pole bitwy[26]. Uważał bowiem, że wpływy Wschodu są w Polsce silne i jej przynależność do Zachodu wcale nie jest przesądzona, wymagając wiele jeszcze pracy i walki. Nie ma jednak podstaw do upatrywania w tym poglądzie oznaki prorosyjskości z uwagi na bardzo jednoznacznie określoną pozycję Dmowskiego w kreowanym przez niego obrazie cywilizacyjnego starcia.

Jak wielu Polaków, Dmowski idealizował Zachód i jego instytucje polityczne i społeczne; wyobrażał też sobie, że Polska odrodzona wprowadzi je u siebie[27]. Chociaż w czasie wojny rozczarował się dotkliwie do wielu z nich, to dość długo – przynajmniej do drugiej połowy lat dwudziestych – nie wywarło to znaczącego wpływu na jego poglądy ustrojowe. I później zresztą uważał się za człowieka Zachodu, sugerując, że współczesne państwa zachodnie odeszły od właściwych sobie, „rzymskich” podstaw cywilizacyjnych, pozwalających łączyć porządek i społeczną spójność z wolnością. W skrócie, właściwy Dmowskiemu okcydentalizm przeniósł się w sferę mitologii, tracąc tak jednoznaczną wymowę polityczną, jaka charakteryzował się wcześniej. Najważniejsze jednak, że sygnalizowana ewolucja poglądów nie wpłynęła na jego postrzeganie Wschodu, którego wpływy nieodmiennie traktował wrogo. Sądził, że współistnienie kultur odmiennych i niepasujących do siebie sprzyja patologiom – w Polsce wyrażającym się głównie w anarchizowaniu życia zbiorowego oraz osłabianiu tych pierwiastków społecznego ładu i dyscypliny, bez której nie może ona prawidłowo (tj. jako społeczeństwo typu zachodniego) egzystować. W tych kategoriach skłonny był interpretować różne społeczne plagi: od urzędniczej samowoli, łapownictwa, lekceważenia obowiązków, dziennikarskiego chuligaństwa[28], skłonności anarchicznych, niechlujstwa – aż po plagę nożownictwa na przedmieściach oraz niechęć części rodaków do używania mydła… Ta silnie zmitologizowana niechęć do Wschodu w gruncie rzeczy wyrastała właśnie z niechęci do Rosji[29], gdyż nie rozciągała się na kraje położone na wschód od niej[30]. Znany jest respekt, nawet fascynacja, z jaką Dmowski wyrażał się o Japonii; większą jeszcze karierę przepowiadał Chinom.

Pytanie, jak się to wszystko ma do wizerunku Dmowskiego jako polityka prorosyjskiego, uznać można za retoryczne. Casus Dmowskiego nie był skądinąd wyjątkowy w tym sensie, że często się zdarza, iż obraz medialny problemu czy zjawiska różni się zasadniczo od tego, który można uzyskać, przyjrzawszy się mu bardziej wnikliwie. Dotyczy to w szczególności faktów wzmiankowanych na początku artykułu. Przywoływane często w charakterze argumentów wskazujących na prorosyjskość Dmowskiego, rozpatrywane na szerszym tle tracą jednak wiele ze swojej pozornej jednoznaczności.

I tak, czy poparcie Rosji w przededniu I wojny światowej można rozpatrywać w kategoriach wyboru moralnego, za lub przeciw „najgorszemu” z zaborców, abstrahując od układu sił i sojuszy – w szczególności tego, że zwycięstwo bloku niemieckiego nie zapowiadało więcej niż podział obszarów objętych kwestią polską między Niemcy i Austro-Węgry, z mglistą (jako że Austro-Węgry były słabszym partnerem koalicji) perspektywą rozszerzenia obszaru objętego galicyjską autonomią? Natomiast sprzymierzona z państwami zachodnimi Rosja, przynajmniej potencjalnie, w przypadku zwycięstwa całego bloku, mogła zjednoczyć ziemie polskie. Pytania, czy liberalni sojusznicy nie wymogliby na niej zmiany kursu wobec żywiołu polskiego; czy nie wymusiliby jej sami polscy poddani cara, liczniejsi za sprawą przesunięcia granic Rosji na zachód; wreszcie czy nadzieje związane ze zjednoczeniem ziem polskich były bardziej zasadne niż liczenie na przekształcenia monarchii habsburskiej – można uznać za otwarte, dlatego też nie ma powodów, by poszukiwanie na nie odpowiedzi, łącznie z okazywaniem sceptycyzmu co do perspektyw sprawy polskiej w warunkach dominacji Niemiec, uznać za przejaw sympatii dla Rosji.

Jakkolwiek proklamowanie orientacji na Rosję w sposób oczywisty wiązało się z napięciem poprzedzającym wybuch globalnego konfliktu, inną przesłanką decyzji były symptomy słabnięcia rosyjskiego państwa[31], a także rosnące poczucie zagrożenia ze strony Niemiec. Na tle rosyjskich kłopotów pozycja Niemiec wydawała się niewzruszona, co mogło rzutować na postrzeganie hierarchii niebezpieczeństw związanych z polityką zaborców. Do ustaleń Romana Wapińskiego, wskazującego na rolę działaczy z zaboru pruskiego w przyjęciu orientacji na Rosję[32] w sytuacji, gdy całe kierownictwo Ligi Narodowej z Dmowskim na czele było antyrosyjskie, trudno wiele dodać. Warto może tylko przypomnieć, że na przełomie stuleci XIX i XX w środowisku konserwatywnych ugodowców Liga Narodowa postrzegana była jako organizacja spiskowa o charakterze antyrosyjskim, przygotowująca kolejne powstanie: w polemicznym zapale konserwatywny publicysta, Jerzy Moszyński, insynuował „wszechpolakom”, że są na pruskim żołdzie…[33] W ciągu zaledwie kilku lat[34] polityka Narodowej Demokracji zmieniła się, prowokując oskarżenia o moskalofilizm[35] – i była to zmiana trwała. Opinię, że spośród wielkich sąsiadów Polski Niemcy są bardziej niebezpieczne, podtrzymywano także po wojnie, przez cały okres międzywojenny. Na temat jej trafności można dyskutować – w przeciwieństwie jednak do oddzielonej od Polski granicą ryską Rosji, Niemcy od połowy lat dwudziestych oficjalnie występowały z programem rewizji swojej granicy wschodniej, prowadząc w tym kierunku zręczną akcję propagandową skierowaną do opinii publicznej państw zachodnich, w tym i sojuszniczej Francji. Dodatkowo, mniej więcej do połowy lat dwudziestych, Dmowski podtrzymywał swoją opinię z lat wojny, że osłabienie Rosji będzie trwać długo, przejściowo eliminując ją z grona wielkich mocarstw. Była to opinia błędna, nadmiernie optymistyczna, podobnie jak później przekonanie, że dojście do władzy Hitlera wyklucza współdziałanie ZSRR i Niemiec – ale na pewno nie „moskalofilska”. Odnosi się to także i do obaw związanych z ewentualnym angażowaniem się Polski w koalicję przeciw ZSRR na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych. Bez względu na moralne walory polityki otwartej walki z „imperium zła”, jej podjęcie byłoby niebezpiecznie dla kraju średniej wielkości o nieustabilizowanym (w związku z kwestionowaniem jego granic) położeniu międzynarodowym, by nie wspomnieć już o niewielkim w gruncie rzeczy potencjale militarnym. Stąd też obawy przed podjęciem takiej polityki doprawdy nie musiały mieć za podłoże miłości do Rosji, każdej, nawet sowieckiej – jak sugerował w broszurze zatytułowanej: „Roman Dmowski – czciciel diabła” (1932) związany z liberalna częścią obozu rządzącego publicysta, Wincenty Rzymowski. Paradoksalnie, to jemu właśnie kilkanaście lat później zdarzyło się zasilić obóz czcicieli owego „diabła”, przed którym tak przestrzegał – za sprawą podjęcia współpracy z kolejną grupą aspirującą do wyłącznych rządów nad Polską.

Obawa przed ryzykiem sprowokowania Rosji do zdeterminowanego przeciwdziałania była jednym z powodów, dla których Dmowski był przeciwny angażowaniu się Polski w popieranie kwestii ukraińskiej – nie był to jednak powód jedyny, a można wątpić, czy najważniejszy. Przede wszystkim polityk dostrzegał, że narodowy ruch ukraiński kieruje się przeciw Polsce w nie mniejszej mierze niż przeciw Rosji – i w Polsce nie dysponujemy instrumentami, by to zmienić. Pod wrażeniem fali wystąpień, które w początkach XX wieku przeszły przez wschodnią Galicję, Dmowski doszedł do wniosku, że nie da się zaspokoić rosnących apetytów tego ruchu. Każda koncesja okaże się niedostateczna, a osłabienie polskiego stanu posiadania na wschodzie, wobec bliskości kultur ukraińskiej i rosyjskiej, w dalszej perspektywie raczej ułatwi Rosji ekspansję[36] niż stworzy tamę dla jej wpływów. Z uwagi na pokrewieństwo kultur Rosja pozostanie bowiem dla Ukraińców atrakcyjna, a równocześnie bardziej kłopotliwa w roli przeciwnika. Będzie też bardziej niebezpieczna jako silniejsza od Polski. Czy bardzo można się dziwić przypuszczeniu, że w takiej sytuacji narodowy ruch ukraiński będzie się starał dążyć w kierunku mniejszego oporu? Tym bardziej, że główne ośrodki tego ruchu ukształtowały się nie na terenie państwa carów, ale w Galicji, formując się w walce przeciw polskim wpływom i polskiemu stanowi posiadania.

To były powody, dla których Dmowski nie wierzył w możliwość pozyskania ruchu ukraińskiego do roli sojusznika w walce z Rosją. Krytykując poczynania dyktowane odmienną logiką, wyraził się, że są jak podpalanie własnego domu w nadziei, że zapłonie również dom sąsiada[37].

To stanowisko bywa oceniane dziś bardzo surowo – czy wszakże można w nim widzieć przejaw przyjęcia rosyjskiego punktu widzenia? Wątpliwe nawet, by było ono funkcją poglądów na sprawy rosyjskie. Dmowski traktował bowiem problem ukraiński de facto raczej jako należący do naszej polityki wewnętrznej, a nie międzynarodowy w pełnym znaczeniu tego słowa; dla Polski raczej jako źródło kłopotów bieżących oraz przyszłych[38], a nie przesłanka korzystnych zmian w jej strategicznym położeniu. Rosja pojawiała się w tych kalkulacjach, ale nie jako ich najważniejsza część i niekoniecznie jako przeciwnik. Jako że realizacja programu ukraińskiego była również dla niej niebezpieczna, potencjalnie powinna ona – jak miał nadzieję – szukać porozumienia z Polską na zasadzie podziału stref wpływów. Przykład Polski XIX stulecia, kiedy obawa przed polską irredentą stała się czynnikiem zbliżającym zaborców, pokazywał, że tego rodzaju kalkulacja miała racjonalne podstawy. Jednak żeby się sprawdziła, potrzeba było, aby Rosja dostrzegła w Polsce partnera. To zaś pozostawało wciąż w sferze życzeń – nawet w warunkach daleko idącego osłabienia rosyjskiej państwowości, także po przejęciu władzy przez środowiska programowo dystansujące się od rosyjskiej tradycji imperialnej.

Podobnie nie były żadnym dowodem „moskalofilstwa” przejawy dystansu Dmowskiego wobec tradycji dziewiętnastowiecznych powstań narodowych. Powstania były odpowiedzią na ucisk, widoczną oznaką niezgody na niewolę, ale jako instrument walki o państwo okazały się bronią rozpaczliwie nieskuteczną. W rezultacie w ciągu XIX stulecia sprawa polska nie tylko nie doczekała się szczęśliwego finału – jak sprawa grecka, włoska czy niemiecka – ale uległa degradacji do stanu bliskiego niebytowi. Limitowane możliwości rozwoju kultury narodowej, gwarantowane przez postanowienia kongresu wiedeńskiego, ustąpiły miejsca planowej akcji unifikacyjnej, prowadzonej przez państwa zaborcze w obrębie każdego z zaborów. W opinii Dmowskiego bilans powstań był negatywny, wyrażając się nie tylko w klęskach militarnych, następujących po nich represjach zaborcy oraz utrzymujących się potem długo nastrojach przygnębienia i apatii[39], ale także w pogłębieniu izolacji sprawy polskiej na arenie międzynarodowej – w szczególności w zacieśnieniu się współpracy państw zaborczych.

Oczywiste jest, że Dmowski myślał innymi kategoriami niż przywódcy polskiej irredenty. Można także zadać sobie pytanie, czy w sytuacji braku swobód narodowych oraz nasilającego się ucisku, szukając stosownych narzędzi przeciwdziałania, w ogóle wypada kierować się kalkulacją sił, stawiając ją ponad racjami moralnymi, które nakazują walkę i opór. Czy polityk, podejmując decyzję o wezwaniu ludzi do walki, może jednak uciekać od pytań o jej szanse, a także skutki ewentualnej przegranej? I czy można krytykę działań nieskutecznych sprowadzać do braku woli walki, o ile nie gorzej? Sugerował tak historiograf obozu rządzącego w Polsce po maju, Władysław Pobóg-Malinowski[40], wszakże jego opinię, mocno uwikłaną w walki partyjne dwudziestolecia, warto solidnie przemyśleć. W odniesieniu do polityki wczesnej Ligi Narodowej opierała się ona na selektywnym przywoływaniu faktów i przemilczeniach[41]. Później zaś, gdy polityka Ligi stała się dwoista, tj. wygłaszane oficjalnie deklaracje kierowanych przez Ligę stronnictw rozminęły się z poczynaniami praktycznymi, by nie wspomnieć już o trzymanych w ukryciu dążeniach[42] – uzasadnieniem dla niej niewątpliwie mogły być owe deklaracje, retoryką ocierające się o ugodowość. Jakie było jednak rzeczywiste znaczenie słów, tworzących dymną zasłonę dla działań związanych z przygotowaniami do wielkiej wojny, z którą wiązano nadzieje na realizację programu narodowego? Globalny konflikt z lat 1914–1918 przeorał życie społeczeństwa polskiego głębiej niż którekolwiek z powstań. W tym kontekście mówienie o ugodowości i oportunizmie brzmiało dziwnie.

Czas na podsumowanie. Biorąc pod uwagę motywacje poczynań Dmowskiego, ich logikę, wreszcie opinie wypowiadane prywatnie, nieraz o bardzo drastycznej wymowie, nie sądzę, by można uznać go było za polityka prorosyjskiego. Był on dzieckiem swego pokolenia, wynoszącego z domu i rusyfikowanej wówczas forsownie szkoły nienawiść do „Moskala”[43] – chociaż sam zapewne zaprotestowałby przeciw etykietce polityka antyrosyjskiego, wskazując, że dojrzały mąż stanu powinien oddzielać swoje uprzedzenia oraz fobie od działań podejmowanych na arenie politycznej. Że nie zawsze mu się to udawało, to inna sprawa, chociaż niewątpliwie przyswoił sobie tę prawdę, że dla polityka wypowiadane publicznie słowo jest narzędziem działania, a dopiero w drugiej kolejności środkiem ekspresji poglądów.

Antyrosyjskość Dmowskiego to wszakże nawet nie liczne, potwierdzone w wielu niezależnych od siebie przekazach, uprzedzenia i fobie, ale ujawniony podczas pierwszej wojny światowej program budowy Polski jako państwa dużego, suwerennego, poszukującego gwarancji dla swej suwerenności i swego bezpieczeństwa w związkach z państwami Europy Zachodniej, na obszarze zaś między Rosją a Niemcami aspirującego do odgrywania roli lokalnego mocarstwa. Przywódca endecji identyfikował się z tym programem, uważając odrodzoną po Wielkiej Wojnie II Rzeczpospolitą za swoje dzieło życia. Dzieło to – nie tylko z uwagi na swoją granicę wschodnią, ale właśnie aspiracje do prowadzenia polityki samodzielnej – nie było do pogodzenia z imperialnymi interesami Rosji, tak jak je widziała większość decydujących o losach kolejnych odsłon rosyjskiego państwa elit. I w tym właśnie sensie wymowa pozostawionego przez Dmowskiego dziedzictwa jest inna, niż sugerowałby jego medialny stereotyp.



[1] A. Micewski, Roman Dmowski, Warszawa 1971; R. Wapiński, Roman Dmowski, Lublin 1989; K. Kawalec, Roman Dmowski, Warszawa 1996; tenże, Roman Dmowski 1864-1939, Wrocław 2002, plus biografie cząstkowe: A.M. Fountain, Roman Dmowski: Party, Tactics, Ideology 1895-1907, 1980; W. Bułhak, Dmowski – Rosja a kwestia polska. U źródeł orientacji rosyjskiej obozu narodowego 1886-1908, Warszawa 2000; G. Krzywiec, Szowinizm po polsku. Przypadek Romana Dmowskiego (1886-1905), Warszawa 2010.

[2] S. Rudnicki, Roman Dmowski. Rossija i russkije, [w:] Księga pamięci Ch. Ch. Chajredinowa, Moskwa 2008, s. 209–228.

[3] J. Zieliński, [M. Kułakowski], Roman Dmowski w świetle listów i wspomnień, t. 2, Londyn 1972, s. 82.

[4] Tamże, s. 36–37.

[5] J. Niklewska, Anglicy przychylni i nieprzychylni Romanowi Dmowskiemu w świetle korespondencji z lat 1915-1917, „Niepodległość i Pamięć” 2005, nr 1 (21), s. 72–73.

[6] P. Latawski, Roman Dmowski, the Polish Question, and Western Opinion, 1915-1918: The Case of Britain, [w:] The reconstruction of Poland, 1914-1923, ed. P. Latawski, London 1992, s. 2–10.

[7] R. Dmowski, Polityka polska i odbudowanie państwa, Warszawa 1926, Aneks nr III, s. 438, 437, 440. Zob. też: s.184.

[8] Zob. R. Wapiński, Roman Dmowski, dz.cyt., s. 226 227.

[9] „Po raz pierwszy poczuliśmy, że w państwach zachodnich jesteśmy nie tylko informatorami, ale przedstawicielami jakiejś siły, z którą się liczą. Wiedziano, że nie możemy nic dać sprzymierzonym od Polski, ale patrzono na nas jako na tych, którzy mogą powstrzymać Polskę od dania żołnierza Niemcom. Tak Niemcy – konkludował – cokolwiek robili dla wygrania sprawy polskiej podczas tej wojny, chybiali celu, i zamiast robić dla siebie, robili dla nas” (R. Dmowski, Polityka polska…, s. 242).

[10] List z 6/19 listopada 1917 r., Muzeum Niepodległości, Korespondencja do Romana Dmowskiego, sygn. A.100/2, k. 57.

[11] E. Beneš, Odrodzenie narodów, Warszawa [bd.], s. 247.

[12] K. Kawalec, Roman Dmowski 1864-1939, dz.cyt., s. 164.

[13] Zob. list Laurence Almy Tademy do Dmowskiego z 27 marca 1917 r. (Muzeum Niepodległości, Korespondencja do Romana Dmowskiego, sygn. A.100/3).

[14] S. Askenazy, Uwagi, Warszawa b.d., s. 465 (przypisy).

[15] A. Juzwenko, Polska a „biała” Rosja (od listopada 1918 do kwietnia 1920 r.), Wrocław 1973, s. 80.

[16] Protokoły posiedzeń KNP, Posiedzenie z 24 I 1918, Archiwum Akt Nowych, syg, 4 (Mf 20730), k. 17.

[17] Zapiski E.J. Dillona, „Glaukopis” 2006, nr 5–6, s. 7–72.

[18] „Oni niszczą. Kochają zniszczenie. Mają to we krwi i dopiero pokolenia kultury mogą to wykorzenić”. Jakkolwiek passus ten teoretycznie odnosił się do kurdyjskich górali, Dmowski zapewnił rozmówcę, że jest to także cecha Rosjan. Nawet przedstawiciele warstwy kupieckiej – skądinąd najbardziej zachowawczej – po pijanemu mają zwyczaj „rozbijać wielkie lustra, łamać meble i palić banknoty. Chłopi, gdy dowiedzieli się, że są wolni, znajdowali nadzwyczajną przyjemność w plądrowaniu majątków ziemskich, w niszczeniu mebli i obrazów, paleniu domów. To samo zjawisko miało miejsce we wszystkich pogromach Żydów” (tamże, s. 21).

[19] Zob. R. Dmowski, Zagadnienia środkowo- i wschodnioeuropejskie, [w:] tegoż, Polityka polska…, s. 473–479. „Jeżeli – dowodził – nie chcemy żywić złudzeń, za które w przyszłości moglibyśmy bardzo drogo zapłacić, musimy być przygotowani na fakt, że Rosja, jako wielkie mocarstwo, zniknie z widowni historycznej na okres, być może, wielu pokoleń. Mamy dane do obaw, że wiele czasu musi upłynąć, zanim ta wielka i zdolna rasa, zdezorganizowana przez stulecia rządów wschodnich, zdoła wytworzyć mniej więcej trwałą formę rządu na nowych podstawach”. I dalej (479): „(…) musimy to przyjąć za fakt, że dzieło Piotra Wielkiego jest już w znacznej mierze zniszczone, że Rosja nie ukaże się ponownie na widowni dziejowej jako państwo zorganizowane do podboju, zużytkowujące ludność i bogactwa kraju dla ekspansji terytorialnej. Katastrofa, na którą dziś patrzymy, była spowodowana przez zaniedbanie położenia wewnętrznego w Rosji i składających się na nie wielkich zagadnień, Zagadnienia te (…) wystąpiły obecnie na czoło i wątpliwą jest rzeczą, ażeby naród rosyjski, zajęty ich rozwiązaniem, mógł wykazać wiele energii w polityce zewnętrznej. Jest rzeczą równie pewną, że Rosja już nie wróci do swych dawnych granic na zachodzie”.

[20] Zob. prognoza dla Rosji na 1905 rok. Dmowski pisał wówczas: „Ponad wszelkie kombinacje teoretyczne, ponad wszelkie nawet rozumne przewidywania silniejsze są instynkty narodu, które pchają go z nieprzezwyciężoną siłą, często nawet ku pewnej zgubie. A instynkty narodu rosyjskiego, takie jak je wykształciła historia zaborczego przede wszystkim państwa nie pozwolą mu na uznanie samoistności różnych części imperium, na które przywykł patrzeć, jako na swój łup pewny. Dlatego reforma konstytucyjna w Rosji, o ile do niej przyjdzie, najpewniej wytworzy warunki zewnętrzne, które nigdy nie będą mogły się ustalić, a z nimi ciągły chaos i chroniczną anarchię. I dlatego zarówno w rządzeniu podbitymi krajami, jak w polityce zewnętrznej rząd rosyjski – carski czy konstytucyjny – coraz mniej będzie wykazywał sprężystości, konsekwencji, świadomości celów i umiejętnego obliczania środków. Mocarstwowe stanowisko Rosji musi się obniżyć” (R. Dmowski, Obecny stan Rosji w perspektywie historycznej, „Przegląd Wszechpolski” 1905, nr 5–6, 1905, s. 266–270).

[21] Zob. R. Dmowski, Niemcy, Rosja i kwestia polska, Lwów 1908, s.167–211.

[22] Tamże, s. 179–183.

[23] Jak Dmowski wskazywał: „Jedną z najważniejszych sprężyn postępowania moralnego w społeczeństwie europejskim jest duma w dodatnim tego słowa znaczeniu. Największa ilość postępków dobrych człowieka cywilizowanego pochodzi z poczucia godności osobistej i ze zdolności do poszanowania tej godności w innych. Duma jest najtrwalszą podstawą moralności, przy przejściu bowiem do wieku męskiego nie ulega obniżeniu, ale owszem wzrasta, podczas gdy uczucia altruistyczne, miłość bliźniego, współczucie, żywe bardzo w latach młodzieńczych, z czasem topnieją, a na miejsce ich zjawia się najczęściej wytworzona przez walki życiowe oschłość. Kto przyglądał się bliżej życiu społeczeństw zachodnich, ten musiał zrozumieć całą doniosłość tego czynnika moralnego (...). Naród nasz, który niezaprzeczenie niżej stoi w rozwoju od przodujących w cywilizacji narodów europejskich, jeżeli ustępuje im pod względem moralnym, to właśnie przez mniejszą zdolność poszanowania godności ludzkiej w sobie i w innych. Niemniej przeto uczucie dumy należy do najważniejszych składników naszej moralności (...). Etyka rosyjska ma charakter całkiem inny: uczucie dumy, poszanowanie godności ludzkiej bądź w sobie, bądź w innych istnieje tam w niewidzialnym prawie zarodku. Moralność opiera się tu głównie na miłości bliźniego, na współczuciu dla jego cierpień. U natur świeżych, u ludzi wstępujących dopiero w życie (...) możemy tam spotkać imponującą zdolność do poświęceń, czego przykłady widzieliśmy choćby w bohaterach rewolucji rosyjskiej – kiedy jednak człowiek zetrze się z wrogimi wpływami zewnętrznymi, gdy instynkt samozachowawczy w walkach życiowych weźmie górę, wtedy (...) następuje (...) upodlenie. (...) Znający siebie naród stworzył nawet przysłowie według którego człowiek z wiekiem marnieje, zamienia się w kanalię – «czełowiek so wriemieniem oswołocziwajetsia»” (Ze studiów nad szkołą rosyjską w Polsce, Lwów 1900, s. 28‑29). Można widzieć w tej enuncjacji reminiscencje traumatycznych przeżyć szkolnych, można widzieć projekcję uprzedzeń, najważniejsze jednak, że zarysowane tu stanowisko było trwałe, nie ulegając z czasem zmianom i przypominając o sobie w różnych sytuacjach.

[24] Zob. cytowany już cykl artykułów Dmowskiego z 1905: Obecny stan Rosji w perspektywie historycznej („Przegląd Wszechpolski” 1905, nr 2, s. 111; nr 3‑4, s. 205‑206; nr 5‑6, s. 263).

[25] R. Dmowski, Niemcy, Rosja i kwestia polska, dz.cyt., s. 189–194. Charakterystyka zachowania społeczeństwa rosyjskiego wobec władzy zawarta w analizach Dmowskiego przypomina obraz osobowości autorytarnej, zdefiniowany przez Ericha Fromma. Za jego cechę uważał Dmowski zupełną „uległość wobec władzy mocnej, bezwzględnie łamiącej wszelki opór, i skłonność do buntu wobec słabej”. To jego zdaniem przesądziło o sukcesie bolszewików; analogicznie carat był silny jedynie tak długo, dopóki potrafił działać bezwzględnie… (tamże, s. 201).

[26] Bodaj najwyraźniej wyraził to w cyklu artykułów: Wschód i Zachód w Polsce, [w:] tenże, Pisma, t. 10, Częstochowa 1939, s. 75–91).

[27] Zob. K. Kawalec, Roman Dmowski o ustroju politycznym państwa, Warszawa 1996, s. 11–12.

[28] Zob. R. Dmowski, Pisma, t. 3, Częstochowa 1938, s. 124.

[29] Znamienne w tym kontekście było przemówienie wygłoszone przez Dmowskiego w rosyjskiej Dumie 30 maja 1907 r., w którym przypisał azjatyckie cechy rosyjskim rządom w Polsce, przy okazji uspokajając nierosyjskich deputowanych ze wschodnich guberni imperium, że zarzuty ich nie dotyczą. Dla ugodowych polityków konserwatywnych przemówienie to było szokujące, uważali też, że obraziło ono Rosjan, narażając kraj na ich zemstę (H. Korwin-Milewski, Siedemdziesiąt lat wspomnień (1855‑1925), Poznań 1930, s. 275; H. Dembiński, Dziennik 1907-1915, Warszawa 2000, s. 63–65). Por. słowa odezwy, którą Liga Narodowa przyjęła wybuch wojny rosyjsko-japońskiej (Odezwa Ligi Narodowej z 1904 r., za: S. Kozicki, Historia Ligi Narodowej (Okres 1887-1907), Londyn 1964, s. 546, Aneks nr 21).

[30] Problem odmienny stanowią tu aspekty antysemickie dychotomii „Wschód-Zachód”, w miarę upływu czasu zaznaczające się w enuncjacjach środowiska coraz silniej. Także i w odniesieniu do relacji polsko-żydowskich Dmowski wskazywał na istnienie cywilizacyjnych odrębności, jak też starał się dowieść szkodliwości wzajemnego kontaktu. Różnica polegała jednak na tym, że przy całym swym ogólnie znanym braku sympatii pisał o Żydach ze zdecydowanie większym szacunkiem, pozytywnie oceniając ich przedsiębiorczość, pracowitość oraz siłę więzów rodzinnych. Świadectwem respektu bywały także enuncjacje skądinąd sygnalizujące przede wszystkim dystans oraz poczucie obcości – przede wszystkim przekonanie, że Żydzi stanowią relikt dawnej cywilizacji, zbiorowość tak starą i tak gruntownie ukształtowaną kulturowo, że niepodatną na asymilację. Oczywiście problem stosunku Dmowskiego do Żydów to osobne zagadnienie – w tym miejscu warto jedynie zauważyć, że jego opinie o Rosji i Rosjanach nie zawierały nawet takich akcentów pozytywnych, jak te sygnalizowane wyżej. Charakter najbardziej drastyczny z naszej perspektywy miały sugestie rasowego tła zaznaczających się kulturowych różnic. O ile Żydów postrzegał Dmowski jako społeczność bardzo zwartą, to Rosjan przeciwnie – wskazując (1919), że ich psychologia „stanowi wypadkową cech i wrodzonych zdolności wielu ras, między którymi istnieją olbrzymie różnice, i dlatego tworzy złą mieszankę” (Zapiski E.J. Dillona, dz.cyt., s. 52).

Na temat dychotomii „Wschód-Zachód” zob. też: K. Kawalec, Wschód i Zachód w polskiej kulturze politycznej dwudziestolecia międzywojennego, [w:] Wychowanie a polityka: kultura polityczna a kształtowanie tożsamości społeczeństwa polskiego, red. K. Kalinowska, Toruń 2008, s 165–184.

[31] Spektakularny charakter miała porażka caratu w wojnie z Japonią, a potem dwa lata rewolucyjnego chaosu, przezwyciężonego z wielkim trudem i bez rozładowania napięć, które spowodowały kryzys państwa.

[32] R. Wapiński, Narodowa Demokracja 1893-1939. Ze studiów nad dziejami myśli nacjonalistycznej, Wrocław 1980, s. 109.

[33] [E. Piltz], Nasze stronnictwa skrajne, Kraków 1903, s. 225‑227.

[34] Zob. [R. Dmowski], Nasze stanowisko wobec Niemiec i Rosji, „Przegląd Wszechpolski” 1903, nr 7, s. 481–483, 488.

[35] Co notabene nie oznaczało, by wyszły z obiegu wcześniejsze zarzuty, z „hakatyzmem” na czele. Zebrał je niedawno i przypomniał Wojciech Turek („Nacjonalizm na modłę pruską": endecja w oczach jej przeciwników w świetle wybranej literatury polemicznej, „Dzieje Najnowsze” 2011, nr 3, s. 3–20).

[36] „Jeżeli Rusini mają zostać Polakami, to trzeba ich polonizować; jeżeli zaś mają zostać samoistnym, zdolnym do życia i walki żywiołem ruskim, trzeba im kazać zdobywać drogą ciężkich wysiłków to, co chcą mieć, kazać im hartować się w ogniu walki, który im jest jeszcze potrzebniejszy, niż nam, bo są z natury o wiele jeszcze bierniejsi i leniwsi od nas. Jeżeli im będziemy dawali bez oporu wszystko, czego chcą, «a nawet więcej, niż chcą», to tym sposobem tylko sami z Rusi wycofamy się, ale narodu ruskiego nie stworzymy. Zaspokoiwszy ich nadmierne dziś apetyty, pozostawimy tę piękną ziemię gnuśnym, sytym próżniakom, których samoistność dopóty będzie trwała, dopóki ktoś energiczniejszy od nas ręki na nich nie położy. Zamiast samoistnego narodu ruskiego przygotujemy pognój pod naród moskiewski” (R. Skrzycki [R. Dmowski], Myśli nowoczesnego Polaka, „Przegląd Wszechpolski” 1902, nr 8, s. 583‑584).

[37] R. Dmowski, Świat powojenny i Polska, Warszawa 1931, s. 263.

[38] Zob.: R. Dmowski, Zagadnienia środkowo- i wschodnioeuropejskie…, s. 481–482.

[39] R. Dmowski, Pisma, t. 3, dz.cyt., s. 265‑266.

[40] Zob. W. Pobóg-Malinowski, Narodowa Demokracja 1887-1918. Fakty i dokumenty, wyd. 2, Londyn 1998, s. 61.

[41] W. Pobóg-Malinowski zignorował wezwania do „obrony czynnej”, powiązane z zapowiedzią sięgania po środki nielegalne. „Środki tej polityki – pisał Dmowski (1893) – są niezliczone. Nie uważając za potrzebne wyszczególniać ich na tym miejscu, ograniczymy się do zaznaczenia, że (...) polegają na stawianiu działalności rządu możliwych przeszkód, lub noszą wprost charakter odwetu i kary. Pojedyncze i zbiorowe manifestacje i obchody, różne formy biernego protestu, bezrobocia [tzn. strajki – K.K.] lub choćby odmowa płacenia podatków, tępienie wszelkich zewnętrznych form rusyfikacji, niszczenie materialnych zasobów rządu, wreszcie kary wymierzane na gorliwych agentów władzy lub na zdrajców sprawy narodowej – oto sposoby działania, za pomocą których utrudnia się wrogowi egzystencję w podbitym i gnębionym kraju, wprowadza się rozkład do jego systemu i rzuca strach na ośmielonych bezkarnością jego służalców” (Pisma, t. 3, dz.cyt., s. 270–271). Wydawane wkrótce później przez Ligę Narodową odezwy kreśliły wizję działań ze współczesnej perspektywy bardzo drastycznych, gdyż kojarzącej się z terroryzmem. „Nie pójdziemy dziś na wroga z kosami – głosiła jedna z odezw Ligi – (...) bo by nas zmógł i pobił. Ale jak przed laty Kiliński, w imię Boga, z czym kto może – z nożem czy siekierą, ze strzelbą czy pałką tępmy to robactwo, co nam kraj zapaskudza, tych urzędników, nauczycieli moskiewskich, popów, żandarmów, strażników i wszystkich kacapów, którzy się tu do nas przywlekli i ostatni kęs chleba nam wydzierają. Brońmy się prawem, a jak prawo nie pomoże – to siłą, a jak siła nic nie zrobi – to chytrością i zdradą (...)”. Inna odezwa informowała, że w Irlandii ucisk angielski zelżał, gdy gnębiona ludność zamiast powstań zaczęła potajemnie zabijać najbardziej dokuczliwych dręczycieli, a przy okazji „i swoich łotrów i zdrajców, co z wrogiem trzymali” (Bibl. PAN, Kraków, sygn. 7783, bez paginacji).

[42] Roman Wapiński zwrócił uwagę na – kłócące się z ugodową retoryką – nasilenie działań na rzecz rozszerzenia wpływów Ligi na terenach Kresów Wschodnich akurat po roku 1905 (Narodowa Demokracja 1893‑1939…, s. 125). Zob. też: S. Kozicki, Historia Ligi Narodowej…, s. 148‑149, 152‑154.

[43] Wymowne pod tym względem były obrazki ze wspomnień szkolnych Dmowskiego, odnotowane w niepublikowanych niestety notatkach Ignacego Chrzanowskiego (K. Kawalec, Roman Dmowski 1864-1939, dz.cyt., s. 9).



Krzysztof Kawalec - Historyk, pracuje w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego. Opublikował m.in. "Narodowa Demokracja wobec faszyzmu 1922-1939. Ze studiów nad dziejami myśli politycznej obozu narodowego" (1989), "Wizje ustroju państwa w polskiej myśli politycznej lat 1918-1939. Ze studiów nad dziejami polskiej myśli politycznej" (1995), "Roman Dmowski" (1996), "Spadkobiercy niepokornych. Dzieje polskiej myśli politycznej 1918-1939". Współautor wydanych przez OMP prac zbiorowych "Antykomunizm po komunizmie" (2000), "Patriotyzm Polaków" (2006) "Drogi do nowoczesności" (2006), "Wolność i jej granice" (2007), "Geopolityka i zasady" (2010), "Władza w polskiej tradycji politycznej" (2010), "Temat polemiki: Polska. Najważniejsze polskie spory polityczno-ideowe" (2012), "Szkoły polskiej demokracji. Wybory i polityka" (2014), "Między realizmem a apostazją narodową. Koncepcje prorosyjskie w polskiej myśli politycznej" (2015).

Wyświetl PDF