Gdy nie ma granic…

omp

18 czerwca 2014

Kazali nam wierzyć w wyższość euro nad złotówką, w niezależność NBP. Kto nie wierzył, tego odsądzali od czci i wiary. A za (do niedawna) kulisami…Proste: “bo taka jest polityka”, “bo zmieniły się realia” itp., to żadne wytłumaczenie. Podobnie jak: “przecież takie targi nie tylko w Polsce”. Owszem, także i w krajach o wyższych standardach i lepszych procedurach, politycy przekraczają w kuluarowych rozmowach granice tego, co sami deklarują oficjalnie za bariery nie do przebycia. Niemniej – gdy tam opinia publiczna o tym się dowiaduje, pójście w zaparte (zwane niekiedy rżnięciem głupa) jest rzadką strategią ‘gaszenia’ kryzysu. Wówczas wchodzą do gry ’standardy’ i ‘procedury’. I nie ma to nic wspólnego z hipokryzją – że wydało się i tylko dlatego trzeba coś z tym zrobić – tylko z najbardziej podstawową, niezbędną dla właściwego funkcjonowania państwa zasadą: odpowiedzialnością. Bez niej granice cynizmu i nieprawości przesuwają się coraz dalej. A wtedy rośnie także bagaż przewin, za które tym bardziej nie chce się odpowiadać – i co za tym idzie gotowość do podejmowania działań, by do rozliczenia nigdy nie doszło. Tak krok po kroku (a czasem nie jest to marsz ku przepaści, a sprint ku niej) degeneruje się życie polityczne. W państwie tak ułomnym pod wieloma względami, jak Polska, skutki tego są opłakane.

Tagi: , , ,

Komentarze są niedostępne.