Piotr Bajda, “Kreml demontuje Grupę Wyszehradzką”

omp

4 września 2014

Wojna rosyjsko-ukraińska z każdym dniem coraz bardziej uwypukla różnicę stanowisk wewnątrz, wydawałoby się dotychczas, jednolitej Grupie Wyszehradzkiej. Szczególnie obserwując ostatnie wydarzenia wokół obchodów rocznicy Słowackiego Powstania Narodowego, albo dyskusji wewnątrz Unii Europejskiej o nowych sankcjach na Rosję należy sobie stawiać pytania, czy nie obserwujemy najpoważniejszego kryzysu współpracy regionalnej w ostatnich latach? Używając europejskiego słownictwa „z dużym niepokojem” należy pochylić się nad dzisiejszą kondycją Grupy Wyszehradzkiej w obliczu konfliktu tuż za naszymi wschodnimi granicami i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy właściwie reagujemy, gdy kwestionowany jest dotychczasowy porządek międzynarodowy w Europie? W końcu, jakim wyzwaniem ta sytuacja powinna być dla polskiej polityki zagranicznej?

Mniej wnikliwi obserwatorzy wydarzeń międzynarodowych mogą odnieść wrażenie, że największym proputinowskim politykiem w Europie Środkowej jest dziś premier Węgier Viktor Orbán. Ale to raczej rezultat medialnego przekazu, w którym wypowiedzi węgierskiego polityka są częściej cytowane niż przywódców Czech czy Słowacji. Prawdziwy obraz postawy regionu wobec nowej sytuacji międzynarodowej jest niestety jeszcze gorszy. Polska bowiem jest faktycznie dzisiaj osamotniona, stanowisko Warszawy nie jest podzielane przez żadnego z naszych wyszehradzkich partnerów. Z większym zrozumieniem dla naszej i tak ostrożnej polityki w relacjach z Moskwą możemy się spotkać w stolicach państw bałtyckich czy Rumunii. Łotysze i Estończycy coraz głośniej się zastanawiają, kiedy miłośnicy survivalu z nieoznakowanymi „zielonymi ludzikami” pojawią się na ich pograniczu, a Bukareszt obawia się, że po Ukrainie Rosjanie mogą sięgnąć po Mołdawię, która wydawała się być coraz bliżej Unii Europejskiej.

Zapowiedzi tego kryzysu współpracy regionalnej były widoczne już dużo wcześniej, dzisiejsza sytuacja to bardziej ugruntowane stanowisko naszych partnerów niż chwilowa pokusa przypodobania się Moskwie.  Sygnały takiej postawy można było zaobserwować już choćby w trakcie bratysławskiej konferencji Globsec w dniach 14-16 maja 2014 roku, czyli na parę dni przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie. Konferencja była okazją do publicznej wymiany poglądów premierów państw Grupy Wyszehradzkiej na temat sytuacji kryzysowej po aneksji Krymu przez Federację Rosyjską. Do polskich mediów przedostały się fragmenty pokazujące diametralną różnicę zdań między premierami Tuskiem i Orbánem i to podczas panelu zatytułowanego „Wyszehrad znajdujący wspólne stanowisko w czasie kryzysu”. Premier Tusk, występując jako ostatni w tej sesji, w swojej wstępnej wypowiedzi jako jedyny odniósł się do agresywnej polityki Kremla na Ukrainie podkreślając, że to jest główne wyzwanie dla Europy, ważniejsze od kryzysu finansowego. Zaznaczył, że solidarność zobowiązuje i wymaga umiejętności rezygnacji z własnych partykularnych korzyści  na rzecz wyższych wartości. Z tym stanowiskiem nie zgodził się nie tylko Viktor Orbán.  Przeciwko sankcjom był słowacki premier Robert Fico, który przestrzegał zebranych, że utrudnią one wychodzenie z kryzysu finansowego i obniżą dynamikę wzrostu gospodarczego. Nad stratami finansowymi rozwodził się też czeski premier Bohuslav Sobotka.

Konferencja bratysławska nie była oczywiście pierwszym miejscem, gdzie dostrzegliśmy różnicę stanowisk w gronie państw wyszehradzkich wobec neoimperialnej polityki Kremla. Już reakcja na wojnę rosyjsko-gruzińską w 2008 roku stanowiła tego przykład, choć wtedy polski głos został wsparty przez ówczesnego czeskiego premiera Mirka Topolánka. Rosyjską wersję wydarzeń popierał wówczas prezydent Republiki Czeskiej Václav Klaus oraz cała elita rządząca na Słowacji, z premierem Fico i prezydentem Ivanem Gašparovičem na czele.

Porównanie stanowiska państw wyszehradzkich w 2008 i 2014 roku nie napawa optymizmem, pokazuje bowiem, że po sześciu latach straciliśmy jakichkolwiek sojuszników w regionie, których w Priorytetach Polskiej Polityki Zagranicznej określaliśmy mianem strategicznych partnerów.

Podobnie z rezerwą do polskiego stanowiska  Czesi i Słowacy odnieśli się, gdy Warszawa wraz z Rumunią i państwami bałtyckimi opowiedziała się za zwiększeniem obecności sił NATO w naszym regionie. Fico wprost odpowiedział, że nie zgodzi się na stacjonowanie obcych wojsk na terytorium Słowacji, a premier Sobotka podkreślał, że brak zgody na stacjonowanie zagranicznych jednostek na ziemiach czeskich jest związany z „doświadczeniem inwazji wojsk Układu Warszawskiego w 1968 roku”.

Jedynym pozytywnym sygnałem ostatnich tygodni jest postawa nowego prezydenta Słowacji Andreja Kiski, który przy okazji wspomnianych wyżej obchodów rocznicy wybuchu Słowackiego Powstania Narodowego w Bańskiej Bystrzycy potrafił, w obecności zaproszonego przez premiera Fico rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu, stanąć w obronie Ukrainy i wezwać Zachód do większej solidarności z Kijowem.  Oczywiście prezydent w systemie politycznym Słowacji odgrywa przede wszystkim rolę ceremonialną, ale jego nieformalny wpływ jest o wiele większy i już kilka razy w krótkiej historii niepodległej Bratysławy to obserwowaliśmy. A o potencjale politycznym nowego słowackiego prezydenta może świadczyć fakt, że w II turze wyborów pokonał wciąż popularnego premiera Fico stosunkiem głosów 60 do 40%.

Samotność Polski w Grupie Wyszehradzkiej nie wynika jednak wyłącznie z przejęcia władzy przez lewicę w Czechach, przez rządy Fico w Bratysławie, czy też przez woltę międzynarodową Orbána. Jest ona też konsekwencją naszych zaniechań. Wbrew różnym dokumentom i deklaracjom polskich polityków w ostatnich latach współpraca wyszehradzka nie była naszym priorytetem i za to zaniechanie teraz odbieramy zapłatę. Postawa prezydenta Kiski daje nadzieje na odbudowanie przyczółków, ale nie możemy sobie pozwolić na dalsze lata bierności wobec naszych południowych sąsiadów.

Dr Piotr Bajda, pracownik naukowy Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wieloletni współpracownik Ośrodka Myśli Politycznej, autor m.in. książki Elity polityczne na Słowacji.

Tagi: , ,

Komentarze są niedostępne.