Krzywdzą naszych w Anglii? A może kto inny temu winien…

omp

28 listopada 2014

David Cameron ma swoje partykularne interesy i nie stroni od populizmu, zasady i traktaty w UE powinny być ważne i poza szczególnymi wyjątkami obowiązujące wszystkich tak samo itd., niemniej jest coś kuriozalnego a nawet nieprzyzwoitego w tym, że na poczynania (czy na razie raczej ich zapowiedzi) Camerona wobec emigrantów psioczą politycy z krajów, które nie są w stanie zatrzymać swoich obywateli przyzwoitymi warunkami do życia u siebie, znajdowanymi przez nich – nawet na niskich szczeblach hierarchii zawodowej – właśnie w Anglii. I nie chodzi tu tylko o wysokość zarobków – bo wiadomo, że przez dwadzieścia parę lat trudno było się zrównać z tymi znad Tamizy.

Ale – przechodząc na grunt polski – już np. jakość działania państwa można było poprawić znacznie bardziej niż to zrobiono. Można było zachęcać ludzi do zostania lepszymi warunkami do prowadzenia działalności gospodarczej, ograniczaniem biurokracji, przejrzystymi przepisami, niższymi podatkami, sprawnym sądownictwem. Należało spróbować ograniczyć gigantyczny nielegalny transfer kapitałów. Wybudować żłobki i przedszkola. Ucywilizować służbę zdrowia. Zadbać o silną policję. Itd.

Gdyby na tych polach zanotowano realne sukcesy, to można byłoby stwierdzić, że przynajmniej próbowano jakoś temu exodusowi do Anglii (i nie tylko tam) zapobiec. I na pewno bardziej wiarygodnie brzmiałyby wtedy połajanki kierowane pod adresem premiera państwa, które na każdym niemal polu radzi sobie znacznie lepiej niż nasze. I to nie tylko dlatego, że nie przeszło przez komunizm, że nie leży między Niemcami a Rosją, że nie zdarzyły mu się zabory. To wszystko ma znaczenie – ale przecież raz na zawsze wszystkiego nie zdeterminowało.

Uczciwie pracujący w Wielkie Brytanii Polacy mają prawo zżymać się na czynienie z nich przedmiotu populistycznej walki o mniej wyrobionego wyborcę angielskiego. Polscy politycy, którzy przyłożyli rękę do tego, że ci Polacy tam się znaleźli, zamiast pracować u siebie, powinni natomiast zachować większą wstrzemięźliwość w ocenach. No chyba, że chodzi im o to, co zwykle: dumnie odwołać do zasad i idei, gromko pokrzyczeń, ponapinać muskuły, pomarszczyć gniewnie brwi – i na tym zakończyć swój wkład w kreowanie rzeczywistości.

Jacek Kloczkowski

Tagi: , , ,

Komentarze są niedostępne.