Paweł Ukielski, Fico w opozycji (analiza słowackiej polityki po wyborach parlamentarnych)

omp

19 czerwca 2010

Wybory parlamentarne na Słowacji przeprowadzone 12 czerwca 2010 r. niosły ze sobą zasadnicze pytanie – czy dotychczasowy premier Robert Fico z lewicowo-populistycznej partii „Smer-SD” będzie w stanie zawiązać po nich większościową koalicję, czy też przewagą w parlamencie dysponowały będą partie centroprawicowe. Zdecydowane zwycięstwo ugrupowania urzędującego szefa gabinetu było pewne, jednak wszelkie sondaże pokazywały, że może on mieć problemy ze znalezieniem partnerów do wspólnego rządzenia. Konserwatywno-liberalne partie opozycji jeszcze przed głosowaniem deklarowały, że z Ficą nie zamierzają wchodzić w koalicję, zaś dotychczasowi koalicjanci balansowali na granicy progu wyborczego.

Ostateczne wyniki wyborów nie powinny stanowić zaskoczenia, nie odbiegały również znacznie od ostatnich sondaży przedwyborczych.

Źródło: http://volby.sme.sk/c/5421938/kompletne-vysledky-volieb.html

Ostatecznie do parlamentu weszło 6 ugrupowań. Partia Roberta Ficy bezapelacyjnie wygrała wybory, zdobywając rekordową liczbę 62 mandatów w 150-osobowym parlamencie. Równocześnie jednak spełnił się najczarniejszy dla niej scenariusz – spośród potencjalnych partnerów Smeru do Narodowej Rady Republiki Słowackiej weszła jedynie nacjonalistyczna SNS, minimalnie przekraczając zresztą próg wyborczy. Dziewięciu posłów tej partii okazało się jednak być zbyt małą liczbą, by zawiązać koalicję większościową. Wobec ponownej zdecydowanej odmowy pozostałych partii parlamentarnych, mimo otrzymania od prezydenta Gašparoviča misji sformowania rządu, Fico został zmuszony do przejścia do opozycji.

W wynikach słowackich wyborów można zauważyć kilka interesujących zjawisk:

  • Ostateczna porażka ĽS-HZDS, ugrupowania byłego premiera Vladimíra Mečiara. Partia, która przez całe lata 90-te była zdecydowanie najsilniejsza na Słowacji, a w latach 1994-1998 niemal niepodzielnie rządziła krajem, nierzadko łamiąc standardy demokratyczne, tym razem nie przekroczyła progu wyborczego. Niektórzy komentatorzy wręcz stwierdzili, że w wyborach 2010 roku ostatecznie zakończył się „mečiaryzm” (tak określano owe czteroletnie rządy HZDS).
  • Najmniejsza od 20 lat liczba przedstawicieli mniejszości węgierskiej w parlamencie. Wiąże się to z rozłamem w jednoczącej dotychczas słowackich Węgrów partii SMK, w wyniku której ugrupowanie to przyjęło bardziej radykalny kurs pod wodzą nowego przewodniczącego Pála Csákiego, zaś bardziej umiarkowani działacze z Belą Bugárem na czele założyli nową partię MOST-Híd, która w założeniu miała przyciągnąć wyborców narodowości słowackiej i węgierskiej. W wyniku sporu SMK nie przekroczyła progu wyborczego.
  • Pojawienie się na scenie politycznej nowego podmiotu parlamentarnego – liberalno-konserwatywnej partii „Wolność i Sprawiedliwość” (SaS). Nowe ugrupowanie powstało w wyniku rozłamu w SDKÚ-DS i w przeciwieństwie do pozostałych „odłamowców” (z których najważniejsze było „Wolne Forum”) zaznaczyło swoją obecność na scenie politycznej wprowadzeniem 22 posłów do parlamentu.
  • Bardzo słaby wynik nacjonalistów Jána Sloty. SNS ledwo przekroczyła próg wyborczy, ponad dwukrotnie pogarszając swój wynik sprzed 4 lat. Jest to o tyle interesujące, że stało się tak w atmosferze niezwykle napiętych stosunków w relacjach z Budapesztem, gdzie retoryka narodowa teoretycznie mogłaby liczyć na spory posłuch.

Słowackie wybory pokazują, że scena polityczna w tym kraju wciąż daleka jest od stabilizacji. W parlamencie pojawiły się dwa nowe ugrupowania bez doświadczenia parlamentarnego, co pokazuje, że bariera wejścia na scenę polityczną wciąż nie jest bardzo trudna do sforsowania. Wysokie zwycięstwo Smeru pokazuje, że partia ta w znakomitej większości zagospodarowała lewą a także nacjonalistyczną część sceny politycznej, częściowo „wypychając” z niej SNS i ĽS-HZDS. W ten sposób jednak Fico sam poniekąd pozbawił się potencjalnych koalicjantów. Znacznie bardziej skłócona słowacka prawica łącznie zebrała więcej głosów wyborczych, dzięki czemu najprawdopodobniej sformuje koalicję rządową, w której na czele gabinetu stanie zapewne Iveta Radičová, była kandydatka na prezydenta Słowacji.

Jakie implikacje dla słowackiego systemu politycznego mają wybory 2010 roku? Wydaje się, że nie przynoszą poważnych zmian – władzę obejmuje koalicja o podobnym profilu i składzie, jak rządząca krajem w latach 2002-2006, zaś najsilniejszym podmiotem po lewej stronie (tym razem w opozycji) pozostaje Smer. W ten sposób główne bieguny słowackiej sceny politycznej zostają utrzymane. Zakończyła się niewątpliwie epoka Mečiara, który wylądował poza parlamentem, do którego będzie mu bardzo trudno powrócić. Interesująca wydaje się również porażka nacjonalistów z SNS w połączeniu z klęską bardziej radykalnej części mniejszości węgierskiej, co może sugerować, że obywatele Słowacji mają już dość dalszej eskalacji sporu słowacko-węgierskiego. By jednak stwierdzić taką zmianę bez wątpliwości, należy będzie obserwować trendy długofalowe. Pojawienie się nowego podmiotu politycznego, który sforsował próg wyborczy (SaS), wpisuje się w pewną tradycję słowackiego parlamentaryzmu – wybory w 2006 r. były dotychczas jedynymi, w których partia tego typu się nie pojawiła. Dotychczas jednak podobne ugrupowania utrzymywały się na scenie politycznej jedynie jedną kadencję i SaS może mieć problemy, by na dłużej znaleźć miejsce pomiędzy ugrupowaniami o podobnym profilu (zwłaszcza SDKÚ-DS).

Co oznacza wynik słowackich wyborów dla Polski? Niewątpliwie zwycięstwo centroprawicy jest dla Warszawy rozwiązaniem korzystniejszym niż kontynuacja rządów Ficy. Koalicja wracająca do władzy po 4 latach najprawdopodobniej zatrzyma negatywne z polskiego punktu widzenia tendencje słowackiej dyplomacji z ostatnich lat. Rząd Smeru z SNS i ĽS-HZDS zmienił akcenty w polityce Bratysławy – stała się ona znacznie bardziej prorosyjska i ochłodziła stosunki z USA, deklarując większe zainteresowanie współpracą europejską niż transatlantycką. Te elementy dobitnie pobrzmiewały w krytyce zaangażowania Polski i Czech w projekt tarczy antyrakietowej, szybkim wycofaniu żołnierzy z Iraku oraz zdecydowanym sprzeciwie wobec polsko-czeskiej współpracy przy Traktacie Lizbońskim. Nowy rząd zapewne powróci do koncepcji gabinetów Dzurindy, gdzie stosunki z Rosją były mniej entuzjastyczne, zaś Stany Zjednoczone odgrywały znacznie większą rolę. Nie oznacza to jednak, że Słowacja stanie się polskim sojusznikiem na arenie międzynarodowej – wydaje się, iż również pod rządami centroprawicy Bratysława świadoma swojego niezbyt wielkiego potencjału, nie miała i nie będzie miała ambicji prowadzenia aktywnej polityki np. na forum europejskim, lecz raczej będzie utrzymywała się „w głównym nurcie”. Nie zwalnia to Polski z pracy nad relacjami pomiędzy naszymi krajami, gdyż przy nowych władzach słowackich łatwiej o przychylność dla polskich projektów.

Paweł Ukielski, doktor nauk politycznych, historyk, wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, pracownik naukowy Instytutu Studiów Politycznych PAN, wydał m.in. Aksamitny rozwód. Rola elit politycznych w procesie podziału Czechosłowacji (2007).

Komentarze są niedostępne.