Wszystko jest polityczne, czyli o wyższości Oscarów nad Noblami

Jacek Kloczkowski

1 marca 2011

Nie jest to uwaga poparta twardymi danymi statystycznymi, niemniej daje się zauważyć, że procent Nobli literackich przyznawanych autorom marnym, a przynajmniej niewybitnym, ale za to ideologicznie „poprawnym”, jest dużo większy niż „postępowych” Oscarów (mimo że w Hollywood mniej jest J. Wayne’ów czy C. Eastwoodów, a więcej S. Sarandonów i S. Pennów – przynajmniej wśród ludzi filmu otwarcie głoszących swoje poglądy). Co prawda, akurat ostatnie miesiące to dobre werdykty obu Akademii. „Jak zostać królem” jest solidnym filmem, w wyrazie tradycyjnym, nie popadającym w tanie pułapki ideowe typu kpiny z tradycji królewskiej, bądź zanegowanie sensu przywództwa wspólnoty politycznej. Wręcz przeciwnie, jest to swoista, choć nie nachalna, owego przywództwa afirmacja.

Mario Vargas Llosa zasłużył zaś na Nobla jak mało który z żyjących pisarzy – a w dodatku poglądy ma, przynajmniej odkąd porzucił młodzieńcze fascynacje komunizmem, całkiem rozsądne. Rzecz to godna podkreślenia, gdyż rozważne przekonania bynajmniej nie są wśród Noblistów normą. Doświadczamy zresztą tego także w Polsce, a dowodów wcale nie trzeba szukać wyłącznie we wczesnej twórczości Wisławy Szymborskiej, której zdarzyło się niegdyś gloryfikować Stalina.

Czy jednak w ogóle takie „ideologiczne” rozpatrywanie nagród filmowych bądź literackich jest uzasadnione? Odpowiedź jest oczywista: tak, jak najbardziej. Po pierwsze, nie da się warsztatu oddzielić od przekazu. Głupi w wymowie film, nawet świetnie zrealizowany, można a niekiedy wręcz trzeba krytykować za treść ideową. Warto także przyglądać się temu, jakie skutki wywołuje, bądź w jakie trendy w kulturowej/politycznej rywalizacji się wpisuje. Podobnie jest z literaturą. Bądź co bądź, idee polityczne od zawsze sączyły się z powieści czy filmów, a niekiedy z nich wręcz zionęły, indoktrynując znacznie skuteczniej, choć niekiedy nie wprost, niż najlepsza publicystyka czy prace (czasem tylko udające) naukowe. Niestety, tak już skonstruowany jest ten świat, że filmy z Hollywood ogląda lekko licząc kilkanaście milionów widzów na całym świecie, książki Noblistów czyta przynajmniej kilkaset tysięcy ludzi, zaś traktaty polityczne poznaje – poza wyjątkowo nagłośnionymi – ledwie garstka zainteresowanych. Można zatem zasadnie dowodzić, że na takich między innymi analizach światopoglądowego (czyli zarazem politycznego) oddziaływania różnych form sztuki polega nowoczesna politologia –powinna przecież analizować wszelkie kanały artykułowania politycznych idei i interesów oraz sposoby zabiegania o nie, a filmy i powieści to wyjątkowo ważne instrumenty z tej dziedziny.

Po drugie, „ideologiczne” bywają nie tylko same dzieła, ale również motywacje nagradzających je jurorów (co zresztą jedno z drugiego wynika). W przypadku Oscarów wyraźnego przechyłu raczej nie widać. Bywają werdykty kontrowersyjne, ale przeważnie z powodów artystycznych/marketingowych. Nawet jeśli zdarzają się dzieła, z samego założenia czy z powodu odzewu z jakim się spotykają, skandalizujące – przykładem może być „Tajemnica Brokeback Mountain” – to spory wywołuje zwykle sam przekaz, zaś poziom artystyczny nie budzi wielkich emocji. Natomiast Noble literackie zdarzają się niekiedy cudaczne i trudne do rozpatrywania w innej kategorii niż manifest ideologiczny jurorów. Nie ma przy tym, w przypadku Komitetu Noblowskiego, równowagi opcji ideowych. Ciężko przywołać przykład Nobla, o którym by mówiono: „ha! dostał go pewnie dlatego, że jest ostro prawicowy”, a odwrotne sytuacje zdarzają się często (niektóre były ewidentne – jak w przypadku Dario Fo i Elfriede Jelinek – sympatyzujących z komunistami literatów nagrodzono wszakże znacznie więcej). Niejeden krytyk twierdzi, że wielu dobrych pisarzy/poetów o Noblu może zapomnieć przede wszystkim dlatego, że są zbyt konserwatywni – nie stylem, a poglądami. Fakt, że Nobla dostał ostatnio Vargas Llosa, niewiele w tej materii zmienia.

Na literacką Nagrodę Nobla można spojrzeć zatem jak często się patrzy na polskie nagrody Nike/Mackiewicza: obie mają wyraźny charakter środowiskowo-ideowy (choć twórcy i realizatorzy Nike oczywiście stwierdziliby, że jest inaczej) i jako takie należy je rozpatrywać. Co nie oznacza, że trzeba zakładać, że wszyscy laureaci tych nagród są bliscy sobie poglądami, a motywacje ich honorowania są wyłącznie polityczne i światopoglądowe. Tak samo rzecz się ma z Noblem. Bywają rozsądne werdykty czysto literackie, zdarzają się – za często – manifestacje propagandowe. Przy czym z Noblem jest ten problem, że nie ma wyraźnej konkurencji w skali międzynarodowej. Nie są nią ważne „krajowe” nagrody, z często dobrymi werdyktami przyznawane zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i Anglii. Dlatego, nieco rzecz ubarwiając, literackiemu Noblowi – z racji na jego masowe oddziaływanie – trzeba zawsze patrzeć na ręce. Czyli na idee, jakie próbują niekiedy propagować przyznający go akademicy.

Tagi: , ,

Komentarze są niedostępne.