Wojciech Jakóbik, “Chińska lekcja”

omp

5 maja 2011

Prezydentura Richarda Nixona zakładała prosty scenariusz – Stany Zjednoczone wprowadzą Chiny na międzynarodowe salony, a te dadzą się wplątać w sieć powiązań wymuszającą stopniową demokratyzację. Plan konserwatywnego prezydenta USA zawiódł. Chiny się nie zdemokratyzowały i nie ma tam prawdziwego wolnego rynku. Wnioski z tej lekcji mogą być przydatne dla Europy.

Pomysł na skłócenie obozu komunistycznego, którego fundamentem miało być zbliżenie z Państwem Środka, mógł mieć wpływ na zmiany światopoglądowe w ramach Komunistycznej Partii Chin. Ojciec pokojowego wzrostu – Deng Xiaoping – na koniec lat 70-tych pozwolił lekko uchylić chińskie wrota na idee Zachodu. Chiny stopniowo wstępowały do organizacji międzynarodowych, tworzyły się więzi handlowe i polityczne. Jak się jednak okazuje, inspiracja zachodnim modelem rynku była selektywna, a demokracja została przetransponowana na potrzeby czerwonej nomenklatury.

Amerykański sen – chiński koszmar

Guy Sorman w swojej książce-reportażu pt. Rok Koguta [Guy Sorman, Rok koguta. O Chinach, rewolucji i demokracji, Wyd. Prószyński i s-ka, Warszawa 2006], demaskuje mit o potędze Chin bazowanej na wolnym rynku i postępującej demokratyzacji w tym kraju. Wolny rynek, w którym dominują podmioty państwowe, administracja, w której rządzi nie prawo, a łapówki, i demokracja ,,ludowa’’, w której fasadowe wybory organizowane na każdym szczeblu, są jedynie wyreżyserowanym usprawiedliwieniem władzy partii to rzeczywistość Państwa Środka.

Nomenklatura wzięła od Zachodu to, co było jej zdaniem korzystne dla utrzymania władzy, a odrzuciła elementy mogące tej władzy zagrozić. Chińczycy kradną nasze technologie, wchodzą ze swoim przemysłem na nasze rynki i głosują w ramach organizacji międzynarodowych (zazwyczaj przeciwko Stanom Zjednoczonym, a więc we własnym interesie), a także tworzą swoje. Partia buduje potęgę przemysłową i militarną, która pozwoli jej utrzymać w ryzach ruchy odśrodkowe powodowane przez nią samą. To partia spowodowała falę migracji do motorów chińskiej gospodarki – Szanghaju, Hongkongu i Pekinu, to represje partii wzmocniły opór mniejszości ujgurskiej i Tybetańczyków. To wszystko miało służyć rozwojowi militarnemu i gospodarczemu kosztem Chińczyków z zachodu kraju, którzy nie zostali w planie uwzględnieni oraz sił demokratycznych, dla których w Kraju Środka nadal nie ma miejsca.

Paradoksalnie więc, działania partii mające pierwotnie służyć utrzymaniu status quo mogą doprowadzić do przyspieszenia przemian w Chinach. Być może ten punkt widzenia uprawomocnia niepopularną na Zachodzie tezę George’a Friedmana, zakładającą załamanie chińskiego pochodu ku potędze, tak podziwianego z zewnątrz, jednak w rzeczywistości fasadowego ze względów demograficznych, politycznych i społecznych.

Wolny rynek po chińsku

Zmiany mogą jednak nie nadejść same z siebie. Dan Blumenthal z American Enterprise Institute wymienia cechy chińskiego rynku, które blokują przemiany w kierunku wolnościowym [Dan Blumenthal, Why isn’t China democratizing? Because its not really capitalist, American.com (26.04.2011)]. Chiński system gospodarczy nie zapewnia swoim obywatelom możliwości bogacenia się. Nie daje on również miejsca na prywatną innowacyjność i inicjatywę. Nie promuje również postaw społecznych godnych pochwały. W tym zakresie chiński kapitalizm jest zaprzeczeniem kapitalizmu prawdziwego.

Nierówność w dostępie do możliwości poprawy swej sytuacji gospodarczej jest zastraszająca. Dobrze płatna praca jest dostępna jedynie w wielkich ośrodkach przemysłowych wymienionych wcześniej. Mało kto na Zachodzie zdaje sobie sprawę z faktu, że meldunek w Szanghaju, bądź małżeństwo mieszkańca tego miasta z kimś spoza niego musi być zatwierdzone przez partię. Guy Sorman przywołuje nawet przypadek strajku Szanghajczyków którzy domagali się wprowadzenia apartheidu oddzielającego ich od ,,obcych’’ spoza miasta. Sytuacja Chińczyków z wielkich ośrodków hołubionych przez partię ma się nijak do losu chińskiej wsi pustoszonej przez choroby na czele z AIDS oraz samowolę lokalnych kacyków partyjnych.

Prywatna inicjatywa w Chinach jest dozwolona jedynie dla zaufanych partii. Firmy chińskie są kontrolowane przez nomenklaturę, poza nimi istnieją jedynie spółki państwowe. Derek Scissors z Heritage Foundation przywołuje dane wskazujące, że jedynie 24% inwestycji w Chinach w roku 2010 pochodziło z tzw. prywatnego sektora, na który składa się również kapitał zagraniczny [Derek Scissors, China is still run by Gov’t, heritage.org (19.04.2011)]. Przeciętny Chińczyk może pożyczać ile chce i jest to tak zwana pożyczka bezzwrotna, do momentu gdy ten nie sprzeniewierzy się władzy ludowej. A zatem partia komunistyczna używa narzędzi wolnorynkowych do utrwalania swej kontroli nad chińskim społeczeństwem.

Chiński ,,wolny rynek’’ nie promuje uczciwości i pracowitości. Jak każdy system sztucznie transferujący dobra, pragnący kontrolować każdy obszar życia społecznego (w Chinach także prywatnego – jak np. rozmnażanie się) model chiński ułatwia funkcjonowanie ludziom posłusznym wobec reżimu, konformistom i kombinatorom. W administracji państwowej łapówka jest normą, a stosowanie prawa stanowionego wyjątkiem. Konstytucja pozostaje na papierze, a w rzeczywistości rządzi prawo silniejszego i lepiej sytuowanego. Na co wskazuje Guy Sorman, blokowany jest również rozwój ,,amortyzatorów społecznych’’ takich, jak kościoły, czy organizacje pozarządowe.

Prawdziwy wolny rynek musi funkcjonować w warunkach wolności osobistej. Partia komunistyczna nie może sobie na to na własnym podwórku pozwolić, ponieważ szybko straciłaby rację bytu, a sztucznie reanimowany projekt Wielkich Chin runąłby w gruzach. Dlatego też władza ludowa podkopuje wszelkie fundamenty pozwalające na tworzenie się wolnego społeczeństwa, które jako jedyne jest w stanie wytworzyć wolny rynek, a co za tym idzie skuteczny mechanizm pomnażania dobrobytu – niszczona jest prywatna inicjatywa, prawo nie wykracza poza papier na którym je zapisano, a wszelkie przejawy współpracy obywatelskiej niekontrolowane przez władze są natychmiast tłumione bądź kanalizowane w formach dopuszczalnych przez komunistów.

Lekcja dla Europy

Część komentatorów zachodnich wskazuje fasadowość chińskiej wolności gospodarczej jako przyczynę przewidywanej przez nich porażki Chin w rywalizacji z Indiami o prymat w Azji. Indie być może w tym momencie wykazują niższe wskaźniki gospodarcze, ale nieskrępowana innowacyjności i inicjatywa obywatelska, która jest możliwa w tym kraju w stopniu daleko większym niż w Państwie Środka, może doprowadzić do zwycięstwa Hindusów nad Chińczykami w globalnym wyścigu. Chińska makieta wolnego rynku może być również nauką dla Europy, która boi się amerykańskiego modelu gospodarczego jak ognia. W naszej części świata również może powstać socjalny raj, który ostatecznie posłuży za narzędzie tutejszej nomenklaturze. Chyba, że pozwoli się działać obywatelom, co przyczyni się do odbudowy siły Starego Kontynentu. W wyborze drogi pomocne okaże się porównanie modelu chińskiego (tego rzeczywistego) z modelami opartymi głęboko na zachodnich pryncypiach.

Tagi: ,

Komentarze są niedostępne.