Wojciech Jakóbik, “Czekając znowu na barbarzyńców”

omp

15 lutego 2012

W Pekinie rozpoczął się szczyt UE-Chiny. Tymczasem w Europie trwa dramatyczna walka o odsunięcie widma zapaści gospodarczej. Uwaga ekspertów skupia się na Grecji. Można powiedzieć, że Grecy nie mają już wpływu na własną politykę gospodarczą. Już widać pierwsze efekty wprowadzenia pod presją Unii Europejskiej na czele z jej mecenasem finansowym – Berlinem trudnych reform budżetowych. Grecja niweluje państwo opiekuńcze i próbuje zwrócić pieniądze drukowane przez lata na jego utrzymywanie. Według specjalistów greckie załamanie trwa znacznie dłużej niż typowe kryzysy budżetowe, jak np. kryzys w Argentynie (2001) czy na Łotwie (2008). W nadziei na dalszą pomoc finansową Grecy będą zmuszeni wprowadzać kolejne cięcia. Dotychczasowe działania spowodowały w tym roku spadek greckiego PKB o 6,8 procent i wzrost bezrobocia do poziomu 20 procent. Tak upada mit o utrzymywalności welfare state.

Casus grecki jest jedynie projekcją tego, co będzie się działo w innych krajach pogrążonych w socjalistycznej spirali długu, jeżeli te nie zdecydują się na poważne reformy systemowe. Oddawanie długów za pomocą zaciągania innych w niczym tu nie pomoże. Cytując klasyka – od samego mieszania herbata nie zrobi się słodsza. Europa potrzebuje odbudowy w oparciu o fundamentalne wartości Starego Kontynentu, z których jedną jest Własność. Musi powrócić obrót realnym kapitałem zarządzanym przez podmioty prywatne. Państwa muszą wrócić do realizacji swoich podstawowych zadań, inne oddając pod opiekę podmiotom niepaństwowym. Być może o tych wartościach będą musieli przypomnieć Europie ich neofici ze Wschodu.

W obecnej sytuacji Europejczykom nie pozostanie nic innego, jak jeździć za granicę na „żebry”, podobnie jak ma to miejsce podczas rozpoczętej dziś wizyty w Pekinie. Ku uciesze przywódców europejskich szef chińskiego banku centralnego zadeklarował, że jego kraj będzie inwestował w dług strefy euro.

To ironia historii, że Państwo Środka, które jeszcze po zakończeniu wojen opiumowych na początku XX wieku było dla zachodnich inwestorów niczym sklep ogłaszający nieustanną wyprzedaż, dzisiaj jest obiektem umizgów ze strony Zachodu, który błaga je by wybrało się na wielką wyprzedaż w Grecji, Portugalii czy Hiszpanii. Dzisiaj to chiński oficjel – szef banku centralnego – Zhou Xiaochuan – protekcjonalnie wypowiada się o walce z długiem w strefie euro. Wyraża on wiarę, że państwa unijne „mogą pracować wspólnie, by uporać się z wyzwaniami”, przekonuje, że państwa UE „są w stanie rozwiązać kryzys zadłużenia”. Po pieniądze do Chin udali się wszyscy najważniejsi przedstawiciele organów Unii Europejskiej. Pekin zgodził się wesprzeć Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej.

I nic dziwnego. Każdy chciałby skorzystać na takiej wyprzedaży. Załamanie greckie, które nieuchronnie musi zakończyć się bankructwem, będzie jeszcze długo osłabiać europejską walutę, co sprawi, że zakupy na Starym Kontynencie staną się jeszcze bardziej atrakcyjne. Chińczycy kupują za realną wartość, ponieważ za juanem (renminbi) stoi realna wartość w postaci rezerw walutowych i kruszcowych spoczywających w pekińskim skarbcu. Być może Europa wyjdzie z załamania dzięki dokapitalizowaniu ze Wschodu, ale kwestią dyskusyjną będzie wtedy, czy na takich warunkach Europa wyjdzie z niego bardziej europejska, czy bardziej azjatycka pod względem wpływów geopolitycznych.

Tak jak w kanonicznym wierszu Konstandinosa Kawafisa pod tytułem Czekając na barbarzyńców Rzymanie, tak dziś Europejczycy czekają na nadejście nowych Hunów, nie zdając sobie sprawy z tego, że oni już tu są i wprowadzają swój modus vivendi. Głęboka erozja tożsamościowa, demograficzna, a wreszcie gospodarcza Europy kończy się kolejnym najazdem barbarzyńców. Należy zaznaczyć, że w tym kontekście słowo „barbarzyńca” nie jest określeniem pejoratywnym, ponieważ odnosi się do stereotypu chińskiego inwestora w garniturze z białym kołnierzykiem, który pamięta o oszczędnościach, nie żyje z pożyczek i śmiało pomnaża swój kapitał inwestując go w opłacalne przedsięwzięcia.

Europejczycy byli tacy, gdy w okresie la Belle Epoque jeździli do koloni chińskich, by uczyć tamtejszych chłopów czym jest kapitalizm. Jednakże od tamtego czasu przez klepsydrę historii przesypało się wiele ziaren piasku. Dziś następuje zamiana miejsc, a Europa modli się o interwencję Państwa Środka, która reanimuje jej umierającą gospodarkę. Stary Kontynent czeka na barbarzyńców. I błaga o to, by pojawili się jak najszybciej.

Autor jest redaktorem portalu EBE – Europa Bezpieczeństwo Energia i współpracownikiem Ośrodka Myśli Politycznej.

Tagi: , ,

Komentarze są niedostępne.