Wojciech Jakóbik, “Która z potęg rzeczywiście słabnie?”

omp

2 marca 2012

Do informacji publicznej dotarły dane ekonomiczne każące podać w wątpliwość mit o nieuchronnej detronizacji USA z pozycji lidera międzynarodowego przez Chiny – przynajmniej jeśli chodzi o ekonomię. Nie pozwalają one dogmatycznie podejść do kwestii rywalizacji obu potęg.

Zachodnie media publikują komentarze ekspertów mające świadczyć o nieuchronnym upadku Stanów Zjednoczonych. W tym kontekście przywołuje się najczęściej dane na temat długu publicznego, który rzeczywiście rośnie w zaskakującym tempie. Dzieje się to właściwie od końca prezydentury Billa Clintona, co pokazuje analiza porównawcza kolejnych budżetów USA od lat dziewięćdziesiątych do chwili obecnej. Pierwotnie wydatki windowała polityka militarna, obecnie głównym czynnikiem rozpychającym budżet są rosnące wydatki socjalne firmowane przez administrację Baracka Obamy.

A jednak pojawiają się obecnie informacje nie pozwalające na satysfakcjonujące wielu komentatorów przekreślenie potencjału ekonomicznego Amerykanów. Departament Handlu poinformował, że Produkt Krajowy Brutto USA wzrósł w ostatnim kwartale 2011 roku o 3 procent w ujęciu kwartał do kwartału[1]. Realny wzrost w okresie 2010-2011 wyniósł 1,7 procent. Ekonomiści  zastanawiają się, czy to ożywienie nie jest trendem mogącym mieć wpływ na rynki światowe. Wygląda na to, że amerykańska gospodarka się podnosi.

Z kolei pesymistyczny sygnał padł odnośnie gloryfikowanego w niektórych środowiskach modelu gospodarczego Chin, który w opinii części lewicowych obserwatorów ma w przyszłości zastąpić skompromitowany kapitalizm. Bank Światowy poinformował[2], że chiński model ekonomiczny jest ,,niewydolny”. Instytucja nakłania Państwo Środka do wspierania konkurencji rynkowej, wsparcia dla zmarginalizowanej prywatnej przedsiębiorczości i zmniejszenia roli państwowych spółek.

400-stronnicowy Raport Banku projektuje plan dla Chin na następne dwie dekady. Stanowi on, że zbyt duże wsparcie dla sektora państwowego zdławi w końcu wzrost i z tego powodu potrzebuje rewizji. A zatem chińska tendencja wzrostu ma być według tej prognozy spadkowa. Chińskie PKB w czwartym kwartale 2011 roku wyniosło 2 procent. Wzrost prognozowany na rok 2012 ma wynieść także 2 procent. Gospodarkę spowalniają obecnie słabnące sektory eksportu i nieruchomości. Inwestycje mieszkaniowe spadły w grudniu i część ekspertów ostrzega, że sektor czeka słaby rok 2012[3].

To wszystko dzieje się w obliczu narastającego napięcia pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami, które coraz silniej rywalizują na płaszczyźnie ekonomicznej. Sytuację analizuje ekspert Center for Geoceconomic Studies i Council on Foreign Relations Sebastian Mallaby[4] . Podkreśla on, że z jednej strony Stany Zjednoczone forsują swoje prawa handlowe coraz agresywniej, a z drugiej Chiny coraz swobodniej wykorzystują kurs Juana w celu wsparcia własnego eksportu.

Mallaby obawia się, że owe napięcia mogą stać się mechanizmem samonapędzającym prowadzącym do ostatecznej erupcji konfliktu. W celu jego ,,złamania” zaleca on zainteresowanie chińskiego kapitału amerykańskim rynkiem i wsparcie dla chińskich ambicji internacjonalizacji Juana. Zdaniem eksperta doprowadzi to do poszerzenia platformy współpracy obu potęg i zmniejszy napięcie.

W tym zakresie interpretacja danych nie może nie być skażona przekonaniami ekonomicznymi interpretującego. Wolnorynkowiec bez wahania przyklaśnie ocenom Banku Światowego i poczyta dane o amerykańskim PKB jako jaskółkę odnowy pozycji Stanów na świecie. Etatysta zaprzeczy takiej optyce. Stwierdzi, że Bank Światowy jest międzynarodową korporacją, która (jak miało to miejsce wielokrotnie w historii Chin) próbuje narzucić rodzącej się potędze swój pomysł na jej funkcjonowanie, nie godząc się na jej samodzielność. Wskaże na jej mocodawców – Wall Street albo po prostu Waszyngton. Dane o PKB uzna za pustą liczbę, która poprzez nierówną dystrybucję owoców wymiany gospodarczej, daje zyski wąskim kręgom klasy posiadającej. Co ciekawe ten argument ma zastosowanie także w kontekście Chin. W tym rozróżnieniu łatwo umiejscowić rządy w Waszyngtonie i Pekinie. Sytuacja ma się jednak inaczej, jeśli chodzi o obywateli obu państw. Tutaj podziały ideologiczne mogą być zgoła inne.

Jednakże to od rządów zależy polityka potęg, które najwyraźniej obrały kurs zderzeniowy. Ma miejsce próba sił i od tego, która strona pierwsza stchórzy zależeć będzie kształt przyszłego systemu międzynarodowego. Sam fakt, że ma miejsce ów okres przejściowy, świadczy o tym, że o porządku sprzed jego rozpoczęcia możemy już zapomnieć.


[1] http://www.esa.doc.gov/economic-indicators/economic-indicators-2

[2] http://www.latimes.com/business/la-fi-china-world-bank-20120228,0,5223336.story

[3] http://www.tradingeconomics.com/china/gdp-growth

[4] http://www.cfr.org/china/two-ways-ease-us-china-economic-tensions/p27357

Tagi: , , ,

Komentarze są niedostępne.