Wybrane
fragmenty pochodzą z: "O chrześcijańskie zasady życia państwowego"
(1932), w: Z prymasowskiej stolicy. Listy pasterskie,
Poznań 1936, ss. 70 - 96
Pochodzenie
Państwa i władzy państwowej
Państwo
wywodzi się z natury ludzkiej, w której tkwi wrodzona skłonność
do łączenia się w większe zespoły dla celów bezpieczeństwa i porządku
publicznego, dla postępu i rozwoju. Będąc potrzebą natury ludzkiej,
Państwo jest nakazem owego odwiecznego zakonu moralnego, który Stwórca
wyrył w sercu człowieka, a który nazywamy przyrodzonym.
[...]
Zatem
i Państwo i władza jego wywodzą się nie z jakiegoś
przygodnego wydarzenia dziejowego ani z dobrowolnej umowy ludzkiej,
lecz z prawa przyrodzonego. To prawo nie określa wprawdzie ani
ustroju Państwa, ani sposobu przekazywania władzy państwowej, a tym
mniej osobę piastuna władzy, ale wprowadzając do społeczności państwowej
władzę naczelną, jako konieczność natury, opromienia tę władzę majestatem
Stwórcy, który jest zakonu przyrodzonego dawcą. W tym znaczeniu
Kościół uczy, że Państwo i władza od Boga pochodzą. [...]
Taka
jest w krótkich słowach zasadnicza nauka Kościoła katolickiego
o pochodzeniu Państwa i jego władzy. Wynika z niej:
a)
Kościół bezwzględnie przyjmuje Państwo jako potrzebę przyrodzoną i jako
konieczne następstwo faktu, że człowiek, przez Boga stworzony, ma
taką a nie inną naturę. Państwo nie jest zatem
czymś dowolnym, ale warunkiem naturalnego rozwoju ludzkości, która
bez instytucji Państwa nie mogłaby osiągnąć swych przeznaczeń ziemskich
i popadłaby w nieopisany chaos.
b)
Państwo jest społecznością realną i zorganizowaną, nad którą
wykonywa rządy widomy piastun władzy. Ustrój tej społeczności podlega
rozwojowi i jest wynikiem czynników historycznych. Również przechodzenie
władzy państwowej z jednej na inną osobę jest rzeczą rozwoju
dziejowego. Natomiast władza państwowa, jako taka, nie jest tworem
człowieka, nie jest płodem dziejów ani wynikiem woli czy mocy narodu,
lecz następstwem natury ludzkiej.
c)
Ponieważ prawo przyrodzone w myśl nauki Kościoła jest obowiązującym
nakazem etycznym, przeto stosunek człowieka do Państwa i do władzy
państwowej jest objęty moralnością katolicką. [...]
Stosunek
Państwa do Boga
Państwo
nie może nie uznawać w swym życiu Stwórcy, z którego woli
i prawa się wywodzi, a który jest panem zarówno jednostki
jak i społeczności, czyli Państwo nie może być ateistyczne, nie
może się rządzić, jakby Boga nie było, lecz powinno Boga czcić i religię
szanować.
Tym
podstawowym założeniem różni się zasadniczo nauka Kościoła od zeświecczonej
idei o Państwie. W pojęciu liberalnym, wolnomyślnym, laickim,
Państwo nie uznaje Boga, nie liczy się z Nim pod żadnym względem,
nie przyjmuje jego praw etycznych, nie zważa
na jego religię, czyli jest zasadniczo bezwyznaniowe. Zwykle zaś posuwa
się dalej i staje się bezbożne, ponieważ Boga wprost wyklucza,
wykreśla z konstytucji, ruguje ze szkoły, wyrzuca z ustawodawstwa,
a nawet kult Jego i wiarę prześladuje i samą myśl o Bogu,
jak w bolszewii, krwawą przemocą w narodach tępi. W miejsce
Boga stawia człowieka, rozum ludzki, ludzką wolę i swawolę, siłę
materialną i terror. - Skutki tej laicyzacji Państwa są takie,
że chwieją się ustroje społeczeństw, bo zabrakło im trwałych podstaw.
Polityka, sprowadziwszy społeczeństwo z drogi Bożej wtrąciła
je w nieład bez wyjścia. [...]
Nauka
katolicka głosi, że prawo Boże obejmuje wszystko, jednostki, rodziny,
narody i Państwa i że dlatego także wszelkie zbiorowe ustroje
ludów wspierać się powinny na Bogu, co w żaden sposób nie ubliża
ich powadze.
Ma
Państwo wyznawać Boga i czcić Go, a jego naturalnemu i objawionemu
prawu dawać należny posłuch w ustawach, rządach i w całym
swym życiu. [...]
Głosi przeto Kościół powrót życia państwowego od naturalizmu do Boga. Domaga się,
aby schorzałe ustroje państwowe ratowano pierwiastkami bożymi, które
im odjęto, a bez których usychają. Woła, że władzę i prawa
i myśl obywatelską oprzeć należy o podstawę odwiecznych
zasad, którymi się ludzkość rządzić powinna. [...]
Źródło
i normy etyki państwowej
Państwo
jest od Boga, ale nie jest Bogiem, a więc nie jest źródłem prawa
obyczajowego, nie stwarza moralności ani nie ustanawia jej normy,
lecz czerpie przepisy etyczne i odpowiedzialność moralną z tego
samego zakonu, z którego płyną jego władza i uprawnienia.
Przyrodzone prawo moralne i dekalog obowiązują Państwo w tej
samej mierze co jednostkę i rodzinę.
Państwo
nie ma więc mocy uprawiania nieetycznych
czynów, czyli zło nie staje się moralne i dozwolone przez to,
że się go dopuszcza Państwo, albo, że się je popełnia z ramienia
lub na rzecz Państwa. Dlatego też racja stanu i dobro Państwa
są najwyższym prawem państwowym nie bezwzględnie, lecz w granicach
i przy zachowaniu prawa Bożego. To, co w stosunku do dziesięciorga
przykazań jest złem, bo niesprawiedliwością, kłamstwem, gwałtem, to
pozostaje grzechem także w życiu publicznym, w monarchii,
w republice, w czasie wojny i rewolucji, w okresie
wyborczym, w stosunkach partyjnych. Nie ma pod słońcem władzy,
którejby wolno było nakazywać podwładnym czyny przeciwne dekalogowi.
Moralność katolicka nakazuje bronić Państwa przed podstępem, intrygą,
bezprawiem, ale nigdy nie uzna zbrodni za konieczność polityczną i nie
uświęci żadnego nakazu niemoralnego.
Najbardziej
stanowczo odrzuca też Kościół zasadę, że polityka w ogóle stoi
poza dziedziną praw moralnych. To niczym
nie uzasadnione roszczenie jest sprzeczne
z podstawowym pojęciem o Państwie, wprowadza samowolę do
życia publicznego i zamienia w piekło wzniosłą instytucję
Państwa, stworzoną dla dobra i pomyślności ludzi. [...]
Państwo
nie stoi poza etyką, tak jak nie stoi ponad nią. Albo jest etyczne,
jeśli szanuje i popiera prawo Boże, albo jest nieetyczne, jeśli
to prawo gwałci i zaniedbuje.
Suwerenność
Państwa i granice jego władzy
Zwierzchnicza
władza państwowa jest suwerenna, bo jej, i tylko jej przysługuje
najwyższe prawo rządzenia Państwem i kierowania jego sprawami
niezależnie od innych czynników wewnętrznych czy zagranicznych.
Nie
jest atoli wszechwładna ani bezwzględnie integralna. Powinna
bowiem być wykonywana nie w dowolnym zakresie ani w sposób
arbitralny, lecz zgodnie z celami i dobrem Państwa, a poza
tym jest ograniczona przyrodzonymi prawami jednostek i rodzin,
prawami innych państw i szczególnymi uprawnieniami Kościoła.
Pierwszym
ograniczeniem władzy tych, którzy Państwami rządzą, jest
zatem wzgląd na dobro i właściwe zadania Państwa. Nie
wolno rządzić przeciw interesom Państwa. Nie wolno się kierować władczymi
kaprysami za szkodą dla dobra kraju. Nie wolno sprawy Państwa utożsamiać
z własną korzyścią lub z korzyściami pewnej grupy obywateli.
[...]
Stosunek
Państwa do jednostki i ogółu obywateli
Jednostka
ludzka istniała wpierw niż Państwo i posiada swe przyrodzone
prawa. Nie wolno jej w organizmie państwowym przekreślać, bo
Państwo nie jest celem dla siebie, ani nie jest celem człowieka, ale
celem i przeznaczeniem Państwa jest dobro jednostek, czyli Państwo
jest dla obywateli, a nie obywatele dla Państwa. Wyższość
zatem Państwa nad obywatelem ma swe granice tam, gdzie się
kończą istotne potrzeby Państwa i konieczności dobra ogólnego.
Nie
można więc z prawem przyrodzonym pogodzić
pewnych współczesnych dążeń do zupełnego podporządkowania obywateli
celom państwowym, do wyznaczania obywatelom jakiejś służebnej roli
i do rozciągania zwierzchnictwa państwowego na wszystkie dziedziny
życia. Regulowanie każdego ruchu obywateli, wtłaczanie w przepisy
państwowe każdego ich czynu, mechanizowanie obywateli w jakiejś
globalnej i bezimiennej masie jest sprzeczne z godnością
człowieka i z interesem państwa, bo zabija w obywatelach
zdrowe poczucie państwowe. Klęską dla idei państwowej musi się skończyć
sprowadzanie obywatela do biernego świadka życia państwowego, do płatnika,
nie mającego wglądu w to, co się z groszem
publicznym dzieje, do niewolnika, zaprzęgniętego przymusowo do państwowego
rydwana. Daleko gorzej, jeżeli Państwo nakłada obywatelom nieznośne
ciężary, jeżeli się do nich wrogo odnosi, jeżeli ich ciemięży, jeżeli
nimi systemem terrorystycznym rządzi, jeżeli im poglądy i przekonania
narzuca, jeżeli w dziedzinę wierzeń religijnych wkracza i sumieniom
gwałt zadaje. Zbrodnią jest używać obywateli, ich mienia i życia
jako tworzywa doświadczalnego do niepotrzebnych eksperymentów ustrojowych,
co jest tym potworniejsze, jeśli chodzi o chęć urzeczywistnienia
mrzonek doktrynerskich lub form życiowych, szkodliwych dla ogółu,
przeciw naturze ludzkiej i prawu Bożemu, jak to się najjaskrawiej
dzieje w bolszewii.
Państwo
w pojęciu chrześcijańskim nie powstaje na grobach jednostek,
lecz składa się z żywych i świadomych obywateli, jako społeczność,
która się swym członkom nie przeciwstawia, ale dla ich dobra istnieje.
Nie jest ono zatem antytezą jednostki, lecz uzupełnieniem jej prywatnego
bytu, bo jakkolwiek przynależność do Państwa powoduje pewne umniejszenie
swobody osobistej i nakłada pewne obowiązki, daje jednak obywatelowi
takie możliwości rozwoju i zapewnia mu takie korzyści, jakie
poza Państwem nie byłyby do osiągnięcia.
Ta
idea Państwa, pojętego jako naturalne środowisko rozwoju jednostki,
powinna być jednym z dogmatów świadomości obywatelskiej. Wtedy
obywatele będą uważali za swój obowiązek jak najmniej sobą Państwo
obciążać, a jak najwydatniej się Państwu przysługiwać. - Państwo
zaś powinno dążyć do tego, by pogodzić swe interesy z interesami
obywateli bez używania przymusu. Im mniej się ogranicza swobodę obywateli,
tym zdrowsza państwowość, której podstawami są z jednej strony
moralny autorytet władzy, a z drugiej płynący z poczucia
obywatelskiego posłuch i współpraca.
Państwo
jest dalej obowiązane dopuszczać do dobrodziejstw swej opieki, swego
skarbu i instytucji wszystkich obywateli, a nie powinno
darzyć pewnych grup szczególnymi względami z krzywdą dla innych.
Dzielenie obywateli na uprzywilejowanych i nieuprzywilejowanych
lub, co gorsza, na obywateli o pełnych prawach i na tolerowanych
czy wyjętych spod prawa, jest przejawem niezdrowym i szkodliwym.
Nie
jest wreszcie rzeczą Państwa występować w roli przedsiębiorcy
w tych wypadkach, w których bez krzywdy dla życia państwowego
można pozostawić przedsiębiorstwa w ręku obywateli. Państwo jest
niewątpliwie zainteresowane w wielu sprawach ekonomicznych, przemysłowych
i handlowych i powinno w razie potrzeby wywierać na
nie taki wpływ regulujący, by się rozwijały zgodnie z zasadami
sprawiedliwości i z potrzebami życia zbiorowego. W pewnych
wypadkach będzie może musiało Państwo otwierać z konieczności
własne zakłady przemysłowe. Ale na ogół Państwo nie jest uprawnione
wszystko zagarniać, wszystko wchłaniać, monopolizować, socjalizować.
Błędna i nieetyczna jest to polityka, która dla doktrynerskiego
etatyzmu niszczy pożyteczne przedsiębiorstwa prywatne oraz zasłużone
instytucje, stworzone przez obywateli i społeczeństwo. [...]
Państwo
a Kościół
Na
mocy ustanowienia boskiego Kościół nie podlega władzy państwowej i nie
wywodzi z prawa państwowego ani swego bytu, ani swych uprawnień.
[...]
Istnieje zatem ścisłe rozgraniczenie zadań Kościoła od Państwa: zadaniem Państwa są
doczesne sprawy obywateli, zadaniem zaś Kościoła troska o dobra
duchowe i o wieczne cele ludzkości. Niesłusznie twierdzi
się o Kościele, że jest "Państwem w Państwie".
Bo jakkolwiek katolicy, należąc równocześnie do Kościoła i do
Państwa, podlegają i kościelnej i państwowej władzy, to
jednak w innych sprawach zależą od jednej, a w innych
od drugiej zwierzchności, i inne funkcje pełni w stosunku
do nich Państwo a inne Kościół. Nie ma więc
"Państwa w Państwie", lecz obok suwerennego Państwa
o pewnym zakresie celów istnieje niezależny Kościół o innych
zadaniach. Mamy w ten sposób na tym samym obszarze dwie władze.
Obie pochodzą od Boga, choć w różny sposób, więc nie mogą być
z sobą sprzeczne, lecz się uzupełniają. Przy rozróżnieniu cech
i zadań i przy wzajemnym uszanowaniu uprawnień mogą i powinny
obie władze utrzymywać z sobą dobre stosunki i zgodnie z sobą
współpracować dla dobra ludzkości, będącej wspólnym przedmiotem ich
starań. Na fatalnym nieporozumieniu polega zdanie, jakoby Państwo
i Kościół z natury rzeczy skazane były na walkę z sobą.
Krótkie
zestawienie obustronnych uprawnień i obowiązków wyjaśni dokładniej
naukę Kościoła o stosunku obu władz.
a)
Nie jest rzeczą Kościoła dążyć do władzy politycznej, sprawować rządy
w Państwie i domagać się udziału w jego administracji.
Ta dziedzina podlega całkowicie władzy państwowej, do której należą
również zagadnienia polityki ustrojowej czyli
wewnętrznej organizacji i techniki państwowej i szerokie
dziedziny polityki ekonomicznej, przemysłowej, wojskowości, bezpieczeństwa
itd.
Gdy
atoli w tych dziedzinach wyłaniają się zagadnienia moralne i gdy
sprawy państwowe wkraczają w sferę sumienia, a zwłaszcza
gdy o ich rozwiązanie zwracają się do Kościoła władze
lub obywatele, wtedy Kościół ma prawo, a niekiedy i obowiązek
zajęcia się etyczną stroną wydarzeń politycznych. [...]
b)
Skoro Państwo wkracza w zakres spraw religijnych i kościelnych,
wtedy Kościół może i powinien ująć się za sprawami wiary i sprawami
swoimi. [...]
c)
W tak zwanych sprawach mieszanych, które należą pod jednym względem
do zakresu władzy kościelnej, a pod innym do władzy państwowej,
oba czynniki dążyć powinny do uzgodnienia sposobu współpracy. Takimi
zagadnieniami są sprawy małżeństwa, szkoły, dobroczynności, opieki
społecznej, cmentarzy, szpitalnictwa itp. Prowadzi
więc Kościół z rządami układy, w których niekiedy
za względu na ważniejsze interesy czyni pewne ustępstwa w rzeczach
doczesnych i osobistych, nie ustępując natomiast nigdy, bo ustąpić
nie może, gdy chodzi o prawo Boże, o zbawienie dusz i prawa
Kościoła. Powstają w ten sposób różnego rodzaju umowy, których
uroczystą formą są konkordaty. Rzecz jasna, że zawartych umów obie
strony powinny w całej rozciągłości szczerze i uczciwie
dotrzymywać w tym duchu i zrozumieniu, w którym zostały
przyjęte.
Ze
względu na zasadnicze sprawy religijne bywa, że Kościół układa się
nawet z rządami niechrześcijańskimi i nieuczciwymi. W tych
razach układy nie oznaczają, jakoby Kościół uprawniał takie rządy,
czy ustroje polityczne lub ich sposoby rządzenia, lecz wyrażają jego
troskę o zapewnienie wiernym jak najwięcej korzyści duchowych,
nawet w tych Państwach, którym można by niejedno pod względem
etyki zarzucić.
d)
Normalnym stosunkiem między Państwem a Kościołem jest zgoda i współpraca.
Niczym nie można uzasadnić poglądu, jakoby Państwo nowoczesne nie
mogło bez upokorzenia utrzymywać poprawnych stosunków z Kościołem.
Konkordaty zawarte po wojnie światowej świadczą o tym, że dobry
stosunek jest także w chwili dzisiejszej teoretycznie i praktycznie
możliwy i że nieporozumienia nie wynikają z konieczności
państwowej ani z natury rzeczy, lecz z przyczyn przygodnych.
Psuje
się ten dobry stosunek, gdy Państwo chce zaprząc Kościół do wozu swej
polityki. Kościół wnosi w życie państwowe wartości moralne, których
w takiej mierze nie daje żadna inna instytucja. Podnosi i podtrzymuje
autorytet państwowy, broniąc jego pochodzenia z woli Bożej. Rządzącym
i obywatelom przypomina zasady zdrowej etyki państwowej, opartej
na nieprzemijających pobudkach wiecznej moralności. Wychowując zaś
wszystkich w cnotach chrześcijańskich i zwalczając niestrudzenie
występek i zbrodnie, przysparza Państwu wprost nieobliczalnych
korzyści etycznych. [...]
Spełnia
zaś Kościół swe posłannictwo tym skuteczniej, im jest swobodniejszy.
Ilekroćby się Kościół miał uzależniać od Państwa i jego wpływów,
tylekroć obniżałaby się powaga jego i słabło
by jego oddziaływanie moralne. Kościół poniżony do rzędu stowarzyszeń,
istniejących na prawie cywilnym, byłby Kościołem w ucisku. Kościół
dworski czy rządowy staje się narzędziem zamysłów ludzkich i sługą
ziemskich celów, a tym samym sprzeniewierza się swej misji, traci
wpływ i powagę, a wtedy, jak o tym dzieje świadczą,
i Państwo na tym źle wychodzi.
Psuje
się ten dobry stosunek, gdy Państwo ogranicza swobodę Kościoła i utrudnia
mu jego posłannictwo. Nigdy to korzyści Państwu nie przysparza. [...]
Następstwa takiej polityki ponosi Państwo, któremu laicyzm żadną miarą
nie wynagrodzi szkód, wynikających z umniejszenia moralnych wpływów
Kościoła.
Ustaje
ten dobry stosunek przez zupełne zerwanie spójni
czyli przez tak zwany rozdział Państwa od Kościoła. Jest to
stan anormalny. Ilekroć wypaczona myśl polityczna doprowadza do tego
błędu w krajach katolickich, padają mroki w życie państwowe,
a w sumienia obywateli wstępuje rozterka i niepokój.
Kościół każde takie bolesne przesilenie przetrwa bez szkody dla swego
ducha i bez uszczerbku powagi, ale nie Państwo.
Nieraz
dopuszcza Opatrzność, że Państwo występuje wprost wrogo przeciw Kościołowi
i prześladuje go. Nic tak Kościoła nie oczyszcza, jak ucisk,
i nic go tak szybko nie wyprowadza z pewnych stanów odrętwienia,
jak krew męczeńska. Ale też nic nie świadczy dobitniej o nieszczęsnym
niezrozumieniu wielkich jego zadań i potrzeb duchowych społeczeństwa,
jak błędna polityka tych, którzy prześladują i zwalczają Kościół
jako wroga politycznego. Prześladowanie jest dla Państwa smutną kartą
w dziejach, dla Kościoła ciężką, ale wielką i świętą godziną.
[...]
Katolicka
karność obywatelska
Może
żaden inny naród nie umie tak, jak my, ocenić ogromu dobrodziejstwa
Bożego, jakim jest własne Państwo. Przeżyliśmy przecież bezmiar klęski
utraty bytu politycznego. Państwo zatem,
które nam Opatrzność Boża przywróciła, powinno nie tylko pobudzać
nas do niewygasającej w narodzie wdzięczności względem Stwórcy,
lecz być także przedmiotem uczuć tak głębokich i tak szczerej
troski, iżbyśmy z nakazu sumienia i z potrzeby serca
dbali o jego pomyślność, siłę i trwałość, ale nade wszystko
o jego godność i etykę.
Na
czoło zaś powinności obywatelskich wysuwa się posłuszeństwo i szacunek,
zasadzające się na prawie przyrodzonym, z którego władza państwowa
bierze swój początek. Katolik jest obowiązany zachowywać należyty
szacunek do prawowitej władzy bez względu na przyjętą w państwie
formę rządów i bez względu na to, w czyim ręku władza spoczywa.
Wolno atoli i należy ubiegać się w drodze legalnej o rządy
uczciwe i katolickie.
Z
drugiej strony przedstawiciele władzy państwowej powinni tak w sposobie
rządzenia, jak w życiu swoim wykazywać poczucie władzy wywodzącej
się od Boga. Jakaż godność opromienia ich rządy, gdy w sposobie
pojmowania i wykonania przez nich władzy zaznacza się świadomość
padającego na nich odblasku autorytetu Bożego! Natomiast jak słaby
i zawodny jest autorytet, który zrywa swój związek z przyrodzonym
źródłem władzy! Czy dzisiejszy światowy kryzys polityczny i to
groźne załamywanie się postaw państwowych nie są przede wszystkim
kryzysem autorytetów politycznych, którym brakło wyższej treści? Zachwiały
się, bo się same poniżyły, gdy w obliczu ludów wyjałowiały z wszelkiej
myśli Bożej. Odbudowa autorytetów i powrót od nieładu do zdrowej
państwowości zacząć się musi od uznania autorytetu Bożego nad narodami
i Państwami.
Drugim
nakazem katolickiej karności obywatelskiej jest posłuch dla sprawiedliwych
praw i rozporządzeń państwowych. - Ustawa czy rozporządzenie
nie stają się etyczne i sprawiedliwe przez to tylko, że je uchwalają
i wydają ciała ustawodawcze lub władze do tego powołane. Jeżeli
bowiem nie mają na celu rzeczywistych potrzeb Państwa i dobra
ogólnego, jeżeli gwałcą przyrodzone prawa jednostek i rodzin,
jeżeli wkraczają w prawa Kościoła, a nawet sprzeciwiają
się prawu Bożemu, to mimo że powstają w sposób
prawem przewidziany, są nieetyczne i niesprawiedliwe. W tym
względzie powinni członkowie rządów i ciał ustawodawczych pamiętać
o przestrodze Pisma świętego: "Biada tym, którzy ustanawiają
prawa niesprawiedliwe" Iz 10, 1. Niesprawiedliwe i nieetyczne są np. prawa, które obywateli
poniżają do rzędu niewolników, znoszą prawa własności, podważają istnienie
i trwałość rodziny oraz odbierają jej prawo do wychowania dzieci
w duchu katolickim, zaprowadzają dla katolików śluby cywilne
i rozwody, uprawniają niemoralność, dzieciobójstwo oraz inne
zbrodnie, krępują posłannictwo i swobodę Kościoła, ubliżają wierze,
zaprowadzają i popierają bezbożność lub są w inny sposób
sprzeczne z przyrodzonym i objawionym prawem bożym.
Katolik
bez ciężkiej winy i bez zaparcia się swych przekonań katolickich
nie może głosować za takimi ustawami, a nawet ma obowiązek z całą
stanowczością podobne ustawy zwalczać. Od tego obowiązku nie uwalniają
ani karność partyjna, ani żadne inne względy czy następstwa, bo katolik
może do grup politycznych należeć tylko z zastrzeżeniem, że ani
przynależność ani karność partyjna nie będą go zmuszały do czynów,
przeciwnych sumieniu katolickiemu. [...]
To
samo tyczy się wszelkich rozporządzeń i rozkazów, skądkolwiek
pochodzą. Jeżeli nakazują zło, należy się od ich pełnienia bezwarunkowo
uchylać, zgodnie z oświadczeniem św. Piotra Apostoła: "więcej
trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi" Dz
5, 29. Katolik nie powinien pod żadnym warunkiem być narzędziem
grzechu i krzywdy. Prawo Boże i moralność muszą dla katolika
zawsze i wszędzie być święte, nawet gdyby je w życiu publicznym
bezkarnie deptano.
Władze
państwowe mają obowiązek żądać poszanowania dla sprawiedliwych praw i popierać to żądanie przewidzianymi w ustawie
środkami przymusowymi. Każdy rząd bowiem
powinien być sprawiedliwy i pierwszy powinien szanować słuszne
prawa, nawet celować w ich przestrzeganiu. Jakaż powaga i jaka
moc urasta władzy państwowej, gdy jest niezawodzącą ostoją ładu i gdy
etykę swą opiera na wiecznych podstawach moralnych, założonych pod
szczęście ludzkości przez samego Stwórcę. W takim Państwie sprawdzają
się słowa Psalmisty: "prawiedliwość i pokój ucałowały się"
Ps 84, 11.
Inną
powinność obywatelską wyraził Boski Zbawiciel znanym nakazem: "oddajcież
tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi" Mt 22, 21. a odpowiedział tymi słowy na zapytanie, czy podbity naród
żydowski miał płacić podatek cesarzom rzymskim. Obowiązek uiszczania
słusznych podatków wynika zresztą już z prawa przyrodzonego,
bo Państwo, służąc obywatelom i ich wspólnemu dobru, ma z natury
rzeczy prawo do tych świadczeń z ich strony, które są potrzebne
dla jego życia i należytego spełniania zadań. Katolik będzie
i pod tym względem przykładem ducha obywatelskiego, a nawet
wzorem poświęcenia się dla celów państwowych, zwłaszcza w chwilach,
gdy bezpieczeństwo ojczyzny i szczególne jej potrzeby będą wymagały
niezwykłych danin i ofiar.
Udział
katolików w życiu państwowym
Kościół
nie uprawia polityki, bo nie jest to jego zadaniem. Ale Kościół nie
zakazuje katolikom udziału w polityce, owszem, zachęca ich i wzywa
do czynnego udziału w życiu państwowym. Wszak nie jest do pomyślenia,
aby zwłaszcza w krajach katolickich życie publiczne miało się
stać wyłączną lub niemal wyłączną dziedziną kół liberalnych i wolnomyślnych
i aby ta mniejszość miała stale rządzić katolikami w duchu
im obcym i przeciwnym ich najgłębszym przekonaniom. Powinni
więc katolicy nie tylko iść do urny, aby do ciał ustawodawczych
wybierać ludzi uczciwych i o duchu katolickim, lecz powinni
wchodzić do rządów, do sejmów i senatów, do administracji politycznej
i samorządowej. Nie będą oni tam urzędowymi przedstawicielami
Kościoła, lecz obywatelami i politykami o zasadach katolickich.
Stanowczo powinien atoli katolik odmówić udziału w życiu politycznym
i ustąpić ze stanowiska publicznego, gdyby jego współpraca równała
się przyzwoleniu na czyny wyraźnie nieetyczne.
Powinien zatem katolik wstępować w życie publiczne świadom swej katolickiej za
nie odpowiedzialności, czyli z dojrzałym sądem o wielkich
zagadnieniach państwowych, a zarazem z katolickim poglądem
na ich stronę moralną. Ma być obeznany z nowoczesną myślą polityczną
i z odbywającymi się w świecie przemianami i czerpać
z nich to, co świeże, żywotne, twórcze. Powinien dbać o to,
by w kraju o tak swoistych tradycjach, warunkach i możliwościach
rozwoju, jak Polska, myśl polityczna nie była uwięziona w naturalizmie
i nie karłowaciała w bezpłodnych hasłach rewolucyjnych i fałszywych
ideach. Powinien katolik brać udział w polityce z pragnieniem
prawdziwego postępu i rozwoju Państwa, oraz z poczuciem
bezwzględnej wyższości idei katolickiej nad innymi.
Pod
względem moralnym polityk katolicki powinien na wszystkich szczeblach
i we wszystkich dziedzinach życia państwowego urzeczywistniać
ideały etyki chrześcijańskiej. Katolicki obywatel, robotnik, urzędnik,
oficer, żołnierz, poseł, senator, członek rządu nie może mieć dwu
sumień, katolickiego dla życia prywatnego a niekatolickiego dla
spraw publicznych. Prawo Chrystusowe obowiązuje we wszystkich dziedzinach.
Jeżeli polityka psuje charaktery i paczy sumienia, znak to, że
nie jest uczciwa. Katolicy w życiu publicznym powinni stać niewzruszenie
przy zasadach prawa Bożego i przyświecać przykładami wzniosłych
cnót obywatelskich, a mianowicie głęboką sumiennością, uczciwością
niezawodną, nieugiętą mocą ducha, pracowitością nieznużoną, wzniosłym
i czystym patriotyzmem i ofiarną służbą narodową.
Ideałem
obywateli katolików i działaczy politycznych powinno być dalej
uzdrowienie życia politycznego z przywar, które je doprowadziły
do opłakanego zdziczenia. Klęską dzisiejszego życia publicznego jest
nienawiść, która dzieli obywateli Państwa na nieprzejednane obozy,
postępuje z przeciwnikami politycznymi jak z ludźmi złej
woli, poniewiera ich bez względu na godność człowieczą i narodową,
zniesławia i ubija moralnie. Zamiast prawdy panoszy się kłamstwo,
demagogia, oszczerstwo, nieszczery i niski sposób prowadzenia
dyskusji i polemiki. Żądza władzy i prywata prowadzą bezwzględną
walkę o rządy i stanowiska, a pozorują ją troską o Państwo,
które zwykle odłamy polityczne utożsamiają z sobą. Chorobliwe
podniecenie i namiętność polityczna zasłaniają spokojny sąd o ludziach
i sprawach, mieszają politykę do wszystkiego, wszystko osądzają
ze stanowiska partyjnego, wyolbrzymiają znaczenie wypadków publicznych,
wnoszą niepokój w całe życie. Te szkodliwe przejawy powinny ustąpić
pod działaniem etyki chrześcijańskiej, która niestety dziedziny życia
publicznego jeszcze należycie nie przeniknęła.
***
August Hlond
Prymas Polski. Urodził się 5 VII 1881 r. w Borzęczkowicach
k. Mysłowic. W 1893 r. wyjechał do Turynu, gdzie wstąpił
do zgromadzenia salezjanów. Śluby zakonne złożył w 1897 r.,
a następnie studiował na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim
w Rzymie, uzyskując w 1900 stopień doktora. W 1905 r.
otrzymał święcenia kapłańskie. Był kapelanem i wychowawcą w zakładach
salezjańskich w Krakowie, Przemyślu i Wiedniu. W 1919 r.
został inspektorem swego zgromadzenia w prowincji austro - węgiersko
- niemieckiej. W roku 1922 mianowano go administratorem apostolskim
Górnego Śląska, a w XII 1925 r. pierwszym biskupem
nowo utworzonej diecezji katowickiej. W 1926 r. objął biskupstwo
gnieźnieńsko - poznańskie oraz urząd Prymasa Polski i przewodniczącego
Konferencji Episkopatu Polski. Rok później otrzymał godność kardynała.
Jako Prymas wiele uwagi poświęcał szeroko rozumianej kwestii społecznej.
Wspierał katolickie ośrodki szkolenia społecznego, wspomagał rozwój
prasy katolickiej. W 1927 r. powołał Katolicką Szkołę Społeczną
w Poznaniu, której zadaniem miało być kształcenie działaczy społecznych.
W 1930 r. erygował Naczelny Instytut Akcji Katolickiej.
Zarządzeniem z 1934 r. powołał Radę Społeczną przy Prymasie
Polski, której organizacja była wzorowana na Unii Mechlińskiej. Zadaniem
Rady było popularyzowanie nauczania społecznego papieży, w szczególności
zaś wskazań zawartych w encyklice Piusa XI Quadragesimo anno, i dostosowywanie
go do aktualnych stosunków społeczno - gospodarczych w Polsce.
W swych listach pasterskich, odnoszących się do życia społecznego,
wskazywał na konieczność jego odrodzenia w duchu zasad nauki
chrześcijańskiej. Do najgłośniejszych należy list pasterski ogłoszony
w 1932 r. pt. O chrześcijańskie
zasady życia państwowego, który był zgodnym z doktryną Kościoła,
systematycznym wykładem nauki o państwie. We wrześniu 1939 r.
wyjechał wraz z rządem do Rumunii. Przebywał początkowo w Rzymie,
następnie w Lourdes, by wreszcie zamieszkać w Hautecombe.
W lutym 1944 r. został aresztowany i internowany w Bar-le-Duc,
a potem w klasztorze Wiedebrück.
Uwolniony został w 1945 r. przez wojska amerykańskie. Powrócił
do kraju w lipcu tego samego roku wyposażony w pełnomocnictwa
papieskie, na mocy których ustanowił administrację kościelną na Ziemiach
Odzyskanych. W 1946 r., po zniesieniu unii gnieźnieńsko
- poznańskiej, zachowując tytuł arcybiskupa gnieźnieńskiego, objął
jednocześnie metropolię warszawską. Zmarł 22 X 1948 r.
w Warszawie.
Główne
prace: Z prymasowskiej
stolicy. Listy pasterskie, Daj
mi dusze. Wybór pism i przemówień 1897 - 1948, Okruchy
myślowe.
|