Filip Musiał - Dzieje Kościoła w PRL. Czego nie wiemy?


Syntezy otwarcia

W ubiegłym roku ukazały się trzy książki będące syntezami dziejów Kościoła katolickiego w Polsce "ludowej". Pierwsza autorstwa Antoniego Dudka i Ryszarda Gryza [1] , druga ks. Zygmunta Zielińskiego [2] , zaś trzecia Jana Żaryna [3] . Publikacje te można wartościować, zastanawiać się nad ich zaletami i wadami - zbiorczą recenzję tych pozycji opublikował ostatnio Jerzy Eisler [4] . Należy jednak podkreślić, że wszystkie wprowadzają nowe elementy do badań nad dziejami Kościoła w PRL. Wszystkie zarazem mają w przeważającej części charakter opisujący, w mniejszym stopniu zaś wyjaśniający. Postawione w nich tezy nie stracą na ważności, natomiast przedstawienie wielu zjawisk czy wydarzeń będzie można z pewnością, w przyszłości, pogłębić i ukazać ich złożoność. Publikacje te jednak - traktowane jako swoista trzyczęściowa całość - stanowią pełne podsumowanie naszej aktualnej wiedzy. Ujawniają zarazem niemożliwość dogłębnego wyjaśnienia pewnych zjawisk w oparciu o dostępne dotąd źródła.

Wydaje się, że wszystkie trzy wspomniane dzieła traktować należy jako syntezy otwarcia - podsumowanie dotychczasowej wiedzy, nie tyle zamykające zagadnienie, co raczej wskazujące obszary badawcze. Można by nawet postawić ryzykowną tezę, że zamykają one dotychczasowy sposób badania i opisu dziejów Kościoła w PRL, stanowiąc punkt wyjścia dla prac naukowych uwzględniających w większym zakresie źródła o nowej jakości - jakimi bez wątpienia są dokumenty komunistycznej policji politycznej. W największym stopniu elementy wiedzy opartej o archiwa UB-SB zawiera monumentalne dzieło Jana Żaryna.

W tle tych wielkich publikacji ukazał się również niezwykle ważny - a jak się wydaje pomijany zarówno w literaturze, jak i dyskusjach historyków - artykuł Pawła Skibińskiego zestawiający stan badań nad zagadnieniem agentury w Kościele [5] . Właśnie ten tekst w sposób najbardziej jaskrawy ukazuje skalę naszej niewiedzy, akcentując zarazem nowy obszar badań, jakie zostały umożliwione poprzez otwarcie archiwów UB-SB.

Coraz liczniejsze - zwłaszcza w ostatnich dwóch latach - stają się także mniejsze opracowania przyczynkarskie i monograficzne poświęcone konkretnym zagadnieniom - bądź zbiory artykułów będące efektem konferencji naukowych - oparte o źródła z archiwów UB-SB [6] . Wszystkie te publikacje należy - jak się wydaje - traktować jako rekonesans. Otwarcie archiwów UB-SB sprawia, że w rękach badaczy po raz pierwszy znajdują się dokumenty pozwalające ukazać złożoną specyfikę państwa totalitarnego, którego znaczny obszar działania stanowiły przedsięwzięcia policji politycznej.

 

Prowokacje i agentura

Jak słusznie zauważa Andrzej Grajewski pamięć jest formą sprawiedliwości [7] . Jednak w przypadku dziejów PRL-u nie ma zgody co do tego, co powinniśmy pamiętać. Podstawowym zatem problemem jest napisanie nowej rzetelnej historii Polski "ludowej" - nie tyle jednak opisującej cechy systemu - co w dużej części zostało już uczynione, co drobiazgowo wyjaśniającej mechanizm jego funkcjonowania. Tu jednak napotykamy kilka problemów. Jednym jest brak zgody co do tego, jak bardzo szczegółowy powinien być ten opis, co w praktyce sprowadza się do pytania, czy interesuje nas tylko ogólny zarys mechanizmu, czy także konkretnie kto i w jakim charakterze tworzył jego tryby. Wiele z osób publicznie zabierających głos w kwestii polskiej przeszłości akceptuje jedynie opis wątków martyrologicznych, nawołując do zaprzestania "historycznej lustracji" - jak nazywają wyjaśnianie kulisów, tego czego pobieżny opis akceptują. Często dla zdeprecjonowania badaczy zajmujących się dziejami komunistycznego aparatu represji przedstawia się ich jako sensatów, koncentrujących się na wyszukiwaniu spisków i intryg. Jednak jeśli opisuje się dzieje państwa totalitarnego, a zwłaszcza kwestie działalności operacyjnej policji politycznej, nie da się uniknąć opisywania podstępów, manipulacji i spisków [8] - nazywanych w żargonie bezpieki grami operacyjnymi [9] - bo to była istota działań tej formacji [10] .

W przypadku Kościoła katolickiego - w świetle najnowszych ustaleń - na zbadanie i opisanie oczekuje sprawa stopnia infiltracji jego struktur przez bezpiekę. Publikowane ostatnio informacje ukazujące możliwości operacyjne komunistycznej policji politycznej sprawiają, że także kwestię autonomii Kościoła w PRL należy poddać naukowym badaniom. Tezę o niezależności będzie można potwierdzić dopiero po szczegółowej analizie sieci informacyjnej jaką UB-SB zbudowało w Kościele i wokół Kościoła, jak również po zidentyfikowaniu dróg wpływu jakimi dysponowała bezpieka w Kościele. Wiemy bowiem, że usiłowała ona nie tylko kontrolować jego działania, ale nawet inicjować część z nich, prowadząc niestrudzenie działania zmierzające do jego skłócenia i zatomizowania.

Przy analizie tego aspektu kluczowym zagadnieniem staje się sprawa agentury. Niezwykle istotne są opublikowane przez Tadeusza Ruzikowskiego statystyki agentury - prowadzone przez piony operacyjne UB-SB - ukazujące skalę problemu z jakim muszą się zmierzyć historycy [11] . Warszawski badacz pisze między innymi: ze szczegółowych danych z 1976 r. wynika, że na ogólną liczbę 25 174 księży, biskupów oraz alumnów świeckich i zakonnych dla SB pracowało 2309 duchownych. Oznacza to, że 9,17% księży było zarejestrowanych w kartotekach SB jako tajni współpracownicy [12] . Cyfry te jednak należy zweryfikować, bowiem Ruzikowski zastrzega się zarazem, że podawane przez niego dane liczbowe nie obejmują tajnych współpracowników Departamentu I (wywiadu), Milicji Obywatelskiej, wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, jak również pionów pomocniczych resortu, takich jak Biuro Paszportów, Biuro "B" (obserwacja operacyjna), Biuro "T" (technika operacyjna), Biuro "W" (perlustracja korespondencji) itd. Nie uwzględniają zarazem innych niż tajni współpracownicy kategorii osobowych źródeł informacji (OZI), takich jak np. kontakty obywatelskie czy kontakty służbowe. Autor podkreśla, że na obecnym etapie badań nie jest zatem możliwe określenie - nawet w przybliżeniu - całkowitych rozmiarów agentury, czyli ogólnej liczby osobowych źródeł informacji polskich służb specjalnych w latach 1944-1990 [13] .

Jednocześnie statystyki te ukazują tylko liczbę osób, które zostały zarejestrowane w sieci informacyjnej, co oczywiście nie oznacza, że wszystkie one były wartościowymi konfidentami. Zgoda na współpracę z UB-SB [14] podejmowana była zawsze świadomie, nie zawsze jednak kończyła się długotrwałą i owocną współpracą. Wśród zwerbowanej agentury spotkać można osoby, które podpisywały zobowiązanie taktycznie - np. po to, aby uniknąć aresztowania i ostrzec o zagrożeniu innych. Zdarzają się także liczne przypadki werbunków, po których agentura stara się uchylić od współpracy - unika kontaktu z oficerami prowadzącymi, względnie składa donosy bez "wartości operacyjnej" [15] . Przy czym rozróżnić należy zawsze intencje osoby zwerbowanej od faktycznej przydatności podawanych przez nią informacji. Możliwa bowiem jest sytuacja, w której ktoś chcąc uniknąć współpracy podaje bezpiece informacje - z jego punktu widzenia bezwartościowe, choć prawdziwe - natomiast istotne dla funkcjonariuszy UB-SB. Z drugiej strony często można spotkać osoby, które starały się gorliwie wywiązywać z podjętej współpracy, jednak ich donosy - z różnych względów - były dla UB-SB mało użyteczne. Analiza kwestii współpracy z komunistycznym aparatem represji musi być zatem zawsze dwupoziomowa. Osobnym zagadnieniem jest bowiem sam fakt podjęcia współpracy, osobnym natomiast sprawa wywiązywania się z niej.

Wydaje się, że dobrze mogą to obrazować przykłady księży Jana Pochopienia i Bolesława Przybyszewskiego. Ks. Jan Pochopień - skazany w tzw. procesie kurii krakowskiej - został zwerbowany do współpracy z UB w marcu 1954 r. w więzieniu w Wiśniczu Nowym. Nie wykorzystywano go jako tzw. agenta celnego [16] , aby go nie zdekonspirować przed współwięźniami. Planowano uzyskiwać od niego informacje dopiero po zwolnieniu z więzienia, które nastąpiło w maju 1955 r. Ksiądz Pochopień unikał jednak konsekwentnie kontaktów z "oficerem prowadzącym" [17] , który chciał z nim nawiązać łączność. I ostatecznie w listopadzie 1956 r. został wyrejestrowany z sieci informacyjnej [18] . Kapłan w więzieniu - prawdopodobnie licząc na to, że umożliwi mu to uzyskanie przerwy w odbywaniu kary - taktycznie podpisał zobowiązanie do współpracy, jednak nie wywiązał się z niego i pozostał lojalny wobec Kościoła.

Ks. Bolesław Przybyszewski z kolei - aresztowany w związku z tą samą sprawą - został zwolniony z aresztu bez procesu, po podpisaniu zobowiązania do współpracy. Również podejmowane przez niego działania sprawiają, że fakt podpisania współpracy można uznać za fortel taktyczny umożliwiający odzyskanie wolności. Początkowo - przez kilka miesięcy -składał tzw. donosy "ogólnoinformacyjne" - czyli nie bardzo przydatne w pracy operacyjnej, a następnie zaczął uchylać się od współpracy i w styczniu 1955 r. został wyłączony z "sieci informacyjnej". Jednak w kilkanaście lat później ponownie nawiązano z nim kontakt i w listopadzie 1968 r. bez powtórnego odbierania zobowiązania o współpracy zarejestrowano jako tajnego współpracownika pod pseudonimem "Biały". Rejestrację poprzedziło niemal czteroletnie udzielanie informacji oficerowi SB - księdza określano w tym czasie jako pomoc obywatelską (kategoria osobowego źródła informacji, która nie zawsze podlegała rejestracji). Do 1971 r. - kiedy zaczął ponownie uchylać się od współpracy TW "Biały" - był cenionym informatorem SB [19] .

Obydwaj duchowni podpisali zobowiązanie do współpracy, jednak konsekwencje tego faktu były odmienne. Stwierdzenie, że ktoś zgodził się na współpracę jest niewystarczające i nie pozwala na rzetelną ocenę postawy danego człowieka, ani na ukazanie jego ewentualnych prób uchylenia się od niej.

Istotne także jest pytanie - na które odpowiedzi również nie znajdziemy w statystykach - kto współpracował? Należy zatem sprecyzować czy werbowano wikariuszy czy proboszczów, księży diecezjalnych czy zakonników. Można już ryzykować postawienie wstępnych tez - ważne jest jednak zasygnalizowanie potrzeby konkretnego i jednostkowego rozpatrzenia każdego możliwego do zbadania przypadku współpracy, ponieważ tylko w ten sposób będziemy w stanie odtworzyć zakres wiedzy i skalę ingerencji bezpieki w działania Kościoła. Pamiętać jednocześnie należy, że tajnymi współpracownikami czy agentami wpływu w Kościele mogły być również osoby świeckie [20] . Informacje o współpracy agenturalnej osób duchownych warto weryfikować ze źródłami kościelnymi. Jednak dostęp do archiwów kościelnych - zwłaszcza akt personalnych - jest w wielu wypadkach nadal utrudniony [21] .

Zagadnienie kolaboracji z komunistycznym aparatem represji wzbudza emocje. Właśnie dlatego jego badanie wymaga wyjątkowej dokładności i rzetelności. Jednak wielu badaczy i dziennikarzy podejmujących ten temat nie dostrzega tła, które pozwala na właściwe przedstawienie roli, jaką w sieci informacyjnej [22] bezpieki odgrywał dany współpracownik. Wydaje się, że niezbędne dla zrozumienia i opisu współpracy jest zapoznanie się z instrukcjami pracy z agenturą wydawanymi przez UB-SB - ostatnio opublikowanymi zbiorczo przez Tadeusza Ruzikowskiego [23] . Ważne jest również doświadczenie w badaniu źródeł bezpieki w ogóle, a akt agenturalnych w szczególności [24] .

 

Nauka czytania i pisania

 

Ujawnianie coraz to nowych gier operacyjnych oraz demaskowanie zakonspirowanych dotąd informatorów i agentów bezpieki jest dla niektórych osób na tyle szokujące, że pojawiają się głosy o nieprawdziwości informacji zawartych w archiwach UB-SB. Z drugiej strony w chórze dezawuujących prawdziwość akt brzmią również głosy tych, którzy są bezpośrednio zainteresowani w ukryciu niektórych przedsięwzięć bezpieki czy osób z nią współpracujących. Skoro badania nad aktami postępują i zatrzymać ich nie sposób, pozostaje podważanie wiarygodności efektów tych badań [25] .

Pomijając jednak wątek politycznej rozgrywki wokół archiwów UB-SB, pozostaje kwestia umiejętności sprawnego korzystania z zawartych w nich informacji oraz - w obliczu zniszczenia części zasobu - uzyskiwania informacji, których pozornie nie ma, z innych źródeł. Dyskusja nad archiwaliami rozpoczęła się i należy mieć nadzieję, że jej efektem będzie wykształcenie nowych sprawnych narzędzi badawczych niezbędnych do poruszania się po specyficznym i zróżnicowanym zasobie, jakim jest spuścizna po komunistycznej policji politycznej [26] . W tym miejscu wystarczy jedynie podkreślić, że z większą niż w przypadku innych źródeł uwagą należy dążyć do zdefiniowania kontekstu w jakim powstał dokument i zrozumienia celów, jakim miał służyć. Jak dotąd jedynie nieliczni badacze podjęli się wskazania niebezpieczeństw wiążących się z nieumiejętnym korzystaniem z tych źródeł i zaproponowania nowej metodologii opartej na krytycznej analizie i weryfikacji informacji zawartych w tej dokumentacji [27] . Wydaje się, że wciąż jeszcze za mało wiemy o pracy operacyjnej UB-SB, ale zarazem - co niezmiernie ważne w czasie kwerend archiwalnych - za mało wiemy o metodach ewidencji, kategoryzacji materiałów operacyjnych i archiwalnych, sposobów ich przechowywania, dzielenia, przekazywania do innych jednostek, komasowania etc. Wielu badaczy prowadzi kwerendy jednowymiarowe, poruszając się po zasobie archiwalnym "po omacku". Dlatego należy - jak się wydaje - postulować przeprowadzenie gruntownej dyskusji źródłoznawczej, której efektem powinno być upowszechnienie wiedzy pozwalającej na nowe spojrzenie na dzieje PRL. Zrozumienie praw rządzących zasobem archiwalnym, sposobów prowadzenia archiwum i pracy operacyjnej przez UB-SB jest szczególnie istotne w przypadku badań nad losami Kościoła, które w związku z niszczeniem (głownie w latach 1989-1990) kluczowych materiałów (np. TEOK [28] , czy teczki personalne agentury), często odtwarzać będzie trzeba na podstawie rozproszonej dokumentacji.

 

Ignorancja czy zła wola?

 

Krytyka źródeł jest wyjątkowo istotna w przypadku archiwów UB-SB, ponieważ specyfika państwa policyjnego powodowała, że gromadzono głównie negatywne informacje na temat tzw. figurantów - czyli osób rozpracowywanych. Jednak powtarzane w mediach ostrzeżenie o fałszywości dokumentów jest najczęściej działaniem o charakterze politycznym - które osłabić ma efekty badań nad PRL-em i z gruntu poddawać w wątpliwość najnowsze ustalenia - lub wyrazem ignorancji osób, które nie znając źródeł wypowiadają się o ich wiarygodności [29] . Pomijając jednak ten rodzaj "wątpliwości", pozostają także zastrzeżenia zgłaszane przez samych historyków.

Omawiając je należy pamiętać, że najbardziej newralgiczną część tego co nazywamy "archiwami UB-SB" można - uogólniając - podzielić na cztery kategorie źródeł: wytworzone przez Wydział "C" (czyli archiwum), akta administracyjne, akta śledcze, akta operacyjne.

Najmniejszą wartość mają zazwyczaj - choć nie zawsze - dokumenty wytworzone przez Wydział "C", a więc tzw. "faktografie", "faktologie" czy wszelkiego rodzaju resortowe informatory [30] . Ich mniejsza wiarygodność wynika z prostego faktu, że są one źródłem wtórnym, a także z tego, że są najczęściej pisane językiem ideologicznym, ponieważ czasem ważniejsza od warstwy informacyjnej była w nich warstwa propagandowa. Materiały administracyjne - czyli np. sprawozdania okresowe poszczególnych struktur UB-SB - mogą być także źródłem o mniejszej wartości - bo także wtórnym. Z kolei akta śledcze najczęściej konstruowano z tezą umożliwiającą skazanie ujętej osoby [31] . Nie można jednak z tymi źródłami porównywać akt operacyjnych (w tym agenturalnych), które służyły zgoła innym celom - były narzędziem pracy. Nie mamy bowiem w tym przypadku do czynienia z archiwum, ale z dokumentami, które żyły, które były na bieżąco wykorzystywane do przedsięwzięć operacyjnych przeciwko szeroko rozumianej opozycji antysystemowej. Ich wiarygodność była weryfikowana przez samych funkcjonariuszy UB-SB (co nie zwalnia badaczy od krytycznego do nich podejścia), niepodobna bowiem konstruować np. kombinacji operacyjnych w oparciu o fałszywe informacje. Specyfika funkcjonowania komunistycznej policji politycznej (ale także i klasycznych służb specjalnych) wymaga potwierdzania zdobytych informacji co najmniej przez dwa niezależne i nie wiedzące o sobie źródła. Z tej perspektywy patrząc, wszelkiego rodzaju przekłamania zawarte w materiałach operacyjnych należy traktować jako wyjątek od zasadniczej reguły ich wiarygodności. Czyli - mówiąc wprost - w aktach można znaleźć błędy, a nie celowe fałszerstwa. Jak podkreśla Bronisław Wildstein: archiwa SB zawierają dokumenty tajne, sporządzone wyłącznie na własny użytek przez policję polityczną PRL, która tylko dzięki zawartym w nich informacjom mogła funkcjonować. Archiwa próbowano niszczyć, a nie fałszować [32] . Bogusław Kopka natomiast dodaje: W PRL lat 60. i 70. [ale także wcześniej i później - przyp. F.M.] nikt nie mógł przewidzieć, że pod koniec lat 80. nastąpi upadek systemu. Nikomu nie przyszłoby więc do głowy, aby pisać pod kątem nadchodzących zmian ustrojowych [33] .

Podnoszony często argument celowego fałszowania dokumentacji bezpieki jest nierozumny i dowodzi braku wiedzy - albo złej woli - osób, które go podnoszą. Fałszywki były bowiem elementem gry operacyjnej, a nie sposobem na jej prowadzenie i dokumentowanie. Funkcjonariusze UB-SB nie zakładali, że ich akta operacyjne zostaną upublicznione - a fałszywki prokurowano właśnie po to, by je ujawnić. Najbardziej newralgiczna dla funkcjonowania resortu dokumentacja jest wiarygodna, bo była klauzulowana i przeznaczona dla kilku uprawnionych funkcjonariuszy [34] . Warto tu podkreślić, że akta agenturalne były chronione w sposób szczególny. Bardziej doświadczony badacz np. wielokrotnie zetknął się - lub zetknie się - w aktach z praktyką ukrywania przed innymi strukturami UB-SB danych identyfikujących tajnego współpracownika, a nie z przypadkami kreowania fałszywej agentury.

Wskazanie tych kilku wątków w dyskusji nad wartością materiałów pozostałych po UB-SB ma na celu podkreślenie odpowiedzialności, jaka spoczywa na badaczach korzystających z tej dokumentacji. Jakkolwiek bez wątpienia jest ona wiarygodna i bez wątpienia nie sposób dać rzetelnego opisu dziejów Kościoła w Polsce "ludowej" bez jej uwzględnienia, nie ulega również wątpliwości, że nie może ona stać się jedyną podstawą opracowań.

Pożądane jest szczegółowe ujawnianie mechanizmów funkcjonowania UB-SB - ale winno ono być zawsze poparte rozumieniem celu, jakiemu dane "przedsięwzięcie operacyjne" służyło i świadomością realiów historycznych, w których się rozgrywało. Na zagadnienie agentury nie można spuścić zasłony milczenia, jednak ujawnianie faktu współpracy z UB-SB musi dokonywać się w sposób odpowiedzialny. Informacja nie powinna ograniczać się do potwierdzenia faktu współpracy, powinna obejmować podstawowe informacje pomagające ocenić sytuację, w jakiej znalazł się i funkcjonował informator. Wydaje się, że powinny one uwzględniać, obok daty rozpoczęcia i zakończenia współpracy, informację o:

  • "podstawie pozyskania" (materiały kompromitujące, korzyść materialna, "uczucia patriotyczne" etc.);
  • jednostce/jednostkach UB-SB, z którymi informator współpracował;
  • głównych "kierunkach pracy" (czyli podstawowych zadaniach wyznaczanych przez oficera/oficerów prowadzących);
  • ewentualnych próbach zerwania współpracy;
  • wartości donosów;
  • ocenie donosiciela przez oficera/oficerów prowadzących.

Powyższy schemat obrazuje oczywiście sytuację, którą należało by nazwać idealną. W wielu wypadkach - ze względu na (celowe) zniszczenie akt personalnych i akt pracy agentury - nie jest możliwe zebranie wszystkich tych informacji. Najczęściej jednak na podstawie innych źródeł (przede wszystkim akt operacyjnych, ale często także sprawozdań okresowych) możliwe jest podanie w przybliżeniu okresu współpracy oraz odtworzenie przynajmniej w ogólnym zarysie działalności tajnego współpracownika [35] .

 

Wnioski

 

Udostępnienie szerokiej rzeszy badaczy olbrzymiego zasobu dokumentacji UB-SB sprawia, że dotychczasowe ustalenia należy poddać rewizji. Do zbadania pozostają między innymi zagadnienia:

  • sklasyfikowania poszczególnych represji i akcji antykościelnych jako ogólnopolskich (decyzja KC PPR-PZPR), lokalnych (decyzje KW i KP PPR-PZPR) czy właściwych dla całego bloku wschodniego;
  • centralnych [36] i lokalnych struktur UB-SB skierowanych do walki z Kościołem katolickim (aż do poziomu sekcji-grupy) i odtworzenie ich obsady personalnej;
  • rozległości i jakości sieci agenturalnej w Kościele i wokół niego (uwzględniające wszystkie kategorie osobowych źródeł informacji) czyli z jednej strony zasięgu wiedzy UB-SB o Kościele, z drugiej natomiast możliwości wpływu na decyzje podejmowane przez władze kościelne;
  • zebrania i skatalogowania metod operacyjnego rozpracowania Kościoła i poszczególnych form represji;
  • ukazania kwestii rozbieżności lub pełnej zgodności wytycznych do walki z Kościołem z ich realizacją w strukturach terenowych.

Wydaje się zarazem, że w chwili obecnej - gdy niezbadany zostaje olbrzymi zasób źródłowy - nonsensowne są próby tworzenia nowych syntez. Jeden badacz nie jest w stanie opracować dostępnych źródeł. Wnioskiem mogłoby zatem być stwierdzenie, że w najbliższych latach powstawać powinno jak najwięcej materiałów przyczynkowych i wąskotematycznych opracowań monograficznych, czas komplementarnych i rzetelnych syntez jest jeszcze daleko przed nami. W przyszłości dopiero będzie zatem możliwe całościowe opisanie postaw duchowieństwa katolickiego wobec państwa komunistycznego.

 



[1] A. Dudek, R. Gryz, Komuniści i Kościół w Polsce (1945-1989), Kraków 2003.

[2] Z. Zieliński, Kościół w Polsce 1944-2002, Radom 2003.

[3] J. Żaryn, Dzieje Kościoła katolickiego w Polsce (1944-1989), Warszawa 2003.

[4] J. Eisler, Stosunki Kościół-państwo w powojennej Polsce w najnowszych publikacjach, "Pamięć i Sprawiedliwość", 2004, nr 1(5), s. 385-402.

[5] P. Skibiński, Infiltracja komunistycznych służb specjalnych w polskim Kościele - co już wiemy?, "Teologia Polityczna", nr 1/2003, s. 57-70.

[6] Zob. np. "Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej", 2003, nr 1(24) [poświęcony metodom walki z Kościołem w PRL]; P. Chmielowiec, M. Lasota, J. Szarek, R. Terlecki, Kościół w godzinie próby 1945-1989. Nieznane dokumenty i świadectwa, Kraków 2003; Do prześladowania nie daliśmy powodu... Materiały z sesji poświęconej procesowi kurii krakowskiej, red. R. Terlecki, Kraków 2003; F. Musiał, M. Lasota, Kościół zraniony. Proces księdza Lelity i sprawa kurii krakowskiej, Kraków 2003; Represje wobec duchowieństwa kościołów chrześcijańskich w okresie stalinowskim w krajach byłego bloku wschodniego, red. J. Myszor, A. Dziurok, Katowice 2004; Represje wobec Kościoła katolickiego na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie 1945-1989, red. S. A. Bogaczewicz, S. Krzyżanowska, Wrocław 2004; Represje wobec osób duchownych i konsekrowanych w PRL w latach 1944-1989, red. A. Grześkowiak, Lublin 2004; "Studia Rzeszowskie", nr 10: 2003 [materiały z sesji "Arcybiskup Ignacy Tokarczuk. Kościół, władza, opór społeczny"]; W. J. Wysocki, Osaczanie Prymasa. Kardynał Stefan Wyszyński jako "podopieczny" aparatu bezpieczeństwa w latach 1953-1956, Warszawa 2002; Znak, któremu sprzeciwiać się będą. Komunistyczne państwo wobec Kościoła w Polsce, red. J. Szarek, Kraków 2004.

[7] A. Grajewski, Kościół wobec rozliczeń z przeszłością [w:] Od totalitaryzmu do demokracji. Pomiędzy "grubą kreską" a dekomunizacją - doświadczenia Polski i Niemiec, red. P. Kuglarz, współpraca H. Sułek, Kraków 2001, s. 197.

[8] W jednej z broszur szkoleniowych przeznaczonych dla pracowników operacyjnych SB znaleźć można specyficzne rozróżnienie pomiędzy podstępem a prowokacją: Często w dyskusjach dotyczących pozyskiwania i pracy z tajnymi współpracownikami występuje dodatkowe zagadnienie odnoszące się do kombinacji operacyjnych. Problem ten poruszam z tego względu, że w kombinacjach doszukujemy się prowokacji. Poglądy tego rodzaju wynikają ze społecznie negatywnej oceny moralnej stosowania podstępu oraz z mylnego utożsamiania podstępu z prowokacją. Negatywna ocena moralna podstępu wywodzi się stąd, że w stosunkach społecznych (towarzyskich, ogólnoludzkich) nie może on uzyskać etycznej akceptacji. Inną ocenę moralną podstępu w omawianych aspektach uzasadniać można dwojako: Po pierwsze, jest to podstęp w stosunku do przeciwnika, a nie do kolegi, towarzysza. Przeciwnik jest przestępcą, a przestępczości aprobować nie wolno. Przestępca z reguły sam działa podstępnie, zatem podstęp w stosunku do niego jako użycie oręża, którym on włada, winno uzyskać moralną aprobatę, takie są bowiem u ludzi instynktowne odczucia sprawiedliwości. Po drugie, zakładając nawet, że podstęp w stosunku do przeciwnika jest niemoralny, wszyscy przyznają, iż przestępstwo jest czynem bardziej niemoralnym. Zatem dla ratowania większego dobra poświęcamy dobro niższej wartości. Z. Olszewski, Podstawowe zasady pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa, Departament Szkolenia i Doskonalenia Zawodowego MSW, Warszawa 1972, s. 68-69.

[9] Jednym z najczęściej powtarzających się ostatnio zarzutów wobec osób badających dzieje komunistycznego aparatu represji, jest przejęcie przez nich bezpieczniackiego żargonu - posługiwanie się esbeckim metajęzykiem. Zarzut ten - poza pewnymi skrajnymi przypadkami - wydaje mi się chybiony. Znajomość i umiejętność posługiwania się żargonem umożliwia sprawne i bezbłędne odczytywanie dokumentów UB-SB. Jednocześnie specyficznych określeń charakterystycznych dla działań operacyjnych nie da się z powodzeniem zastąpić sformułowaniami z języka codziennego, ponieważ nie mają w nim one swojego odpowiednika. Tłumaczenie opisowe jednowyrazowych określeń z języka bezpieki nie wydaje się sensowne i zamiast ułatwiać utrudnia lekturę i zrozumienie tekstu. Wydaje mi się zatem, że z jednej strony należy unikać przejmowania języka i stylistyki bezpieczniackiej, z drugiej natomiast nie należy przesadzać z unikaniem stosowania pojedynczych określeń. Co więcej, należy wprowadzić te określenia - jasne, krótkie i konkretne do tekstów traktujących o działaniach UB-SB np. wobec Kościoła. Trudno bowiem np. określenie figurant zastępować każdorazowo opisowym: osoba pozostająca w zainteresowaniu bezpieki czy osoba inwigilowana.

[10] Zob. np.: S. Cenckiewicz, Służba Bezpieczeństwa wobec I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność", "Arcana", nr 51-52: 2003, s. 94-125; Idem, Sprawa anty-maryjnego memoriału, czyli o tym jak bezpieka "uczestniczyła" w Soborze Watykańskim II, "Arcana", nr 55-56: 2004; A. Dudek, Limitowana liberalizacja: opozycja w planach aparatu władzy PRL w połowie lat osiemdziesiątych, "Arcana", nr 50: 2003, s. 101-119; Idem, Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988-1990, Kraków 2004; W. Frazik, Operacja "Cezary" - przegląd wątków krajowych [w:] "Zwyczajny resort". Ludzie i metody bezpieki, red. K. Krajewski i T. Łabuszewski, w druku; H. Głębocki, SB wobec niezależnego ruchu studenckiego w Krakowie (1976-1980), "Arcana" nr 46-47: 2002, s. 124-138; Idem, "Solidarność" w grach SB 1981-1989, "Arcana" nr 50: 2003, s. 79-100; "Pamięć i Sprawiedliwość" nr 1-5, 2002-2004; Szerzej o literaturze tematu zob.: W. Frazik, B. Kopka, G. Majchrzak, Dzieje aparatu represji w PRL (1944-1989). Stan badań, "Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989", t. 1, w druku.

[11] T. Ruzikowski, Tajni współpracownicy pionów operacyjnych aparatu bezpieczeństwa 1950-1984, "Pamięć i Sprawiedliwość", nr 3: 2003, s. 109-131.

[12] Ibidem, s. 119.

[13] Ibidem, s. 110-111; Zgadzając się z T. Ruzikowskim należy jedynie poczynić zastrzeżenie, że używanie określenia "służby specjalne" nie wydaje się właściwe dla określenia komunistycznej policji politycznej.

[14] Celowo unikam sformułowania "podpisanie zobowiązania", ponieważ zgodę na współpracę z UB-SB zawsze podejmowano świadomie - jednak funkcjonariusz werbujący nie zawsze wymagał sporządzenia zobowiązania do współpracy. Od tego wymogu mógł odstąpić z "przyczyn operacyjnych". Dyrektywa nr 4/DE szefa GZI MON, 17 II 1954 [w:] A. Kochański, Polska 1944-1991. Informator historyczny, t. 1, Warszawa 1996, s. 520; Instrukcja nr 03 o podstawowych środkach i formach pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa, 2 VII 1960, Ibidem, t. 2, s. 221.

[15] Zwracano już na to uwagę w jednej z broszur szkoleniowych przeznaczonych dla pracowników operacyjnych SB: Praktyka dowodzi, że wielokrotnie nowo pozyskani tajni współpracownicy już na drugim spotkaniu, mimo poprzednio wyrażonej zgody, odmawiają współpracy, tłumacząc to różnymi względami. Wynika z tego, że pozyskanie tw nie kończy się na wyrażeniu przez niego formalnej zgody na współpracę, ale jest procesem często długotrwałym, występującym jeszcze podczas współpracy, zwłaszcza w pierwszym jej etapie, zwanym wdrażaniem tw do współpracy. Podstawowym celem tego etapu jest między innymi utrwalenie pozyskania, to jest pogłębianie i umacnianie więzi tajnego współpracownika z pracownikiem operacyjnym oraz wzajemnego zaufania pomiędzy nimi, usuwanie występujących u tw barier psychologicznych, a więc przezwyciężanie ewentualnych stresów i skrupułów moralnych z tytułu współpracy, oswajanie go z jego nową rolą, kształtowanie odporności psychicznej itp. P. Dutkiewicz, K. Kalita, Pozyskanie tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa, Departament Szkolenia i Doskonalenia Zawodowego MSW, Warszawa 1984, s. 96.

[16] czyli informatora w więzieniu donoszącego na współwięźniów. Szerzej zob. W. Frazik, F. Musiał, Akta agenturalne w pracy historyka, "Zeszyty Historyczne WiN-u", nr 19-20: 2003, s. 337-338; Teczki czyli widma bezpieki, pod red. J. Snopkiewicza, Warszawa 1992, s. 235-255.

[17] Czyli funkcjonariuszem SB, który miał utrzymywać z nim łączność ("mieć go na kontakcie"), odbierać od niego donosy i przydzielać zadania do wykonania ("zadaniować"). Często był to ten sam człowiek, który przeprowadzał werbunek.

[18] Szerzej zob. F. Musiał, M. Lasota, op. cit., s. 208-210.

[19] Szerzej zob. Ibidem, s. 140-144.

[20] Jednym z najważniejszych tajnych współpracowników informujących o sytuacji w krakowskim kościele w latach 70. i 80. i usiłującym wpływać na niektóre zapadające w krakowskiej kurii decyzje był Julian Polan-Haraschin czyli TW "Leon", "Zbyszek", "Karol". Biogram zob. F. Musiał [w:] "Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989", t. 1, w druku. Zob. także: Idem, Tworzenie komunistycznego sądownictwa (2). 397 wyroków śmierci, "Dziennik Polski", 30 IV 2004.

[21] Ostatnio pisał na ten temat Jan Żaryn, zob. Archiwa kościelne - specyfika miejsca i czasu (1939-1989), "Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej", nr 4(15): 2002, s. 31-35.

[22] Sieć informacyjna - używano też nazwy sieć agenturalna lub po prostu sieć obejmowała wszystkich niejawnych współpracowników UB-SB. Pojęcie może występować jednak w znaczeniu węższym - wówczas obejmuje niejawnych współpracowników UB-SB podlegających rejestracji - w wypadku zakończenia współpracy następowało wyrejestrowanie danego współpracownika z kartotek - obydwie te czynności nazywano wycofaniem z sieci (w przypadku procedur formalnych mówiono także o wyrejestrowaniu z sieci). Szerzej o metodach rejestracyjnych SB zob. E. Zając, Akta operacyjne Służby Bezpieczeństwa - wybrane problemy warsztatowe w świetle przepisów i procedur obowiązujących w pionie "C", "Zeszyty Historyczne WiN-u", nr 19-20: 2003, s. 341-360.

[23] Instrukcje pracy operacyjnej aparatu bezpieczeństwa 1945-1989, oprac. T. Ruzikowski, Warszawa 2004; Wcześniej publikowano już pojedyncze instrukcje. Zob.: T. Balbus, Mechanizm werbowania i prowadzenia agentury Urzędu Bezpieczeństwa (dokument MBP z 1945 r.) [w:] Studia i materiały z dziejów opozycji i oporu społecznego, t. 3, pod red. Ł. Kamińskiego, Wrocław 2000; "Biblia" Służby Bezpieczeństwa: Instrukcja 006/70, wstęp H. Głębocki, "Arcana", nr 46-47: 2002, s. 40-73; Instrukcja o pozyskaniu, pracy i ewidencji agenturalno-informacyjnej sieci (1945 r.), "Ład", 1995, nr 5, dodatek, s. III-IV; Tajni współpracownicy. Dokumenty, bmw, 1993; Niezwykle istotne są także wszelkie wewnątrzresortowe broszury szkoleniowe - wydawane przez Departament Szkolenia i Doskonalenia Zawodowego MSW - mówiące o pracy z agenturą. Zob. np.: T. Barański, K. Kalita, Kontrola tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa, Warszawa 1984; Idem, Wychowanie tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa, Warszawa 1984; P. Dutkiewicz, K. Kalita, Pozyskanie tajnego współpracownika...; K. Kalita, Zadania, zasady i organizacja konspiracji współpracy z tajnym współpracownikiem, Warszawa 1986; J. Łabędzki, Opracowanie i pozyskanie do współpracy tajnego współpracownika, Warszawa 1972; Olszewski, Podstawowe zasady...; Popularyzatorskie ujęcie zasad przedstawionych w broszurach zob. F. Musiał, Podręcznik bezpieki, "Dziennik Polski", nr 183(18 279), 7 VIII 2004.

[24] Zob. W. Frazik, F. Musiał, Akta agenturalne..., s. 315-338.

[25] Innym, ale zbliżonym zagadnieniem jest sprawa traktowania przez media dokumentu urzędowego, jakim są noty dotyczące danych identyfikacyjnych informatorów udostępnione na wniosek osób pokrzywdzonych, które zapoznały się już z materiałami gromadzonymi na ich temat w przez UB-SB. Noty identyfikują informatorów ujawniając ich imię i nazwisko, miejsce pracy, datę urodzenia oraz imię ojca. Jednak dziennikarze dokument jednoznacznie stwierdzający fakt czyjejś współpracy agenturalnej traktują jedynie jako jeden z argumentów, który ewentualnie może świadczyć o czyjejś współpracy z UB-SB. Zob. W. Czuchnowski, Monika szuka ratownika, "Gazeta Wyborcza - Duży Format", 23 VIII 2004; P. Pytlakowski, Heniek z twarzą Moniki, "Polityka", 4 IX 2004.

[26] Zob. np. A. Dudek, Cień teczek, "Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej", nr 5(16): 2002, s. 77-78; A. Paczkowski, Archiwa aparatu bezpieczeństwa PRL jako źródło: co już zrobiono, co można zbadać, "Pamięć i Sprawiedliwość", nr 3: 2003, s. 9-22; Zob. także Sto kilometrów teczek. O archiwum IPN z Bernadettą Gronek i Leszkiem Postołowiczem rozmawiają Krzysztof Persak i Barbara Polak, "Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej", nr 4(15): 2002, s. 4-21; W ostatnim czasie odbyły się także trzy sesje naukowe, które przynajmniej w części były poświęcone temu zagadnieniu: "Mechanizmy, metody i skutki represji dla Kościoła katolickiego w Polsce w latach 1944/5-1989 (próba syntezy)" (5 III 2004 r. w Katowicach, zorganizowana przez Księgarnię św. Jacka, Wydział Teologiczny Uniwersytetu Śląskiego i "Gościa Niedzielnego"), "Z archwium IPN..." 21 IV 2004 r. w Warszawie zorganizowana przez IPN) oraz "Cienie państwa policyjnego - wokół "teczek bezpieki") (4 V 2004 r. w Toruniu, zorganizowana przez IPN i Instytut Socjologii Uniwersytet Mikołaja Kopernika).

[27] T. Balbus, Badanie dokumentacji komunistycznego aparatu represji I (UBP, Informacji Wojskowej, MO). Wybrane aspekty źródłoznawcze [w:] Projekt badawczy "Lista represjonowanych w PRL z powodów politycznych 1944-1989". Osoby skazane przez Wojskowe Sądy Rejonowe w latach 1944-1955 na kary więzienia i karę śmierci, "Zeszyty Instytutu Pamięci Narodowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Oddział we Wrocławiu", nr 4, Wrocław 2001; W. Frazik, F. Musiał, Akta agenturalne...; Ł. Kamiński, Wypełnianie kwestionariusza osoby represjonowanej - kilka uwag praktycznych [w:] Projekt badawczy...; K. Szwagrzyk, Struktura i dokumentacja komunistycznego aparatu represji II (prokuratura i sądownictwo wojskowe oraz powszechne, więziennictwo). Krytyka źródeł [w:] Ibidem; R. Śmietanka-Kruszelnicki, Protokół przesłuchania jako źródło historyczne [w:] "Pamięć i Sprawiedliwość" [dalej: "PiS"], nr 1(3): 2003; E. Zając, op. cit.; Przydatny z perspektywy źródłoznawczej jest także tekst Łukasza Kamińskiego prezentujący podstawowe pojęcia w żargonie UB-SB. Zob. Lingua securitatis, "Pamięć i Sprawiedliwość" nr 1(3): 2003; "Słowniczki bezpieki" po raz pierwszy opublikowano w 1992 r. zob.: M. Grocki, Konfidenci są wśród nas..., Warszawa, [1992], s. 90-92; Teczki..., s. 186-192. Uwzględnił go także Krzysztof Czubara, zob.: Bezpieka. Urząd Bezpieczeństwa na Zamojszczyźnie 1944-1947, Zamość 2003. Jednak ten tekst zawiera nieścisłości w definiowaniu pojęć związanych z osobowymi źródłami informacji; Pomimo licznych publikacji, w których żargon bezpieki jest wyjaśniany nadal popełniane są błędy w rozszyfrowywaniu podstawowych pojęć. Ostatnio np. Wojciech Czuchnowski rozwinął błędnie skrót MK jako "miejsce kontaktu" (zob. W. Czuchnowski, Monika...), gdy w rzeczywistości oznaczał on "mieszkanie konspiracyjne" (nie mylić z "lokalem kontaktowym" - LK).

[28] TEOK czyli teczkę ewidencji operacyjnej na księdza zakładano na wszystkie osoby duchowne, a także alumnów. 28 VIII 1989 r. dyrektor Departamentu IV MSW gen. bryg. Tadeusz Szczygieł pisał do szefa SB gen. bryg. Henryk Dankowskiego: zmieniona sytuacja prawno-polityczna, prawne uregulowanie stosunków Państwo-Kościół i Polska-Watykan oraz pozytywne przewartościowania w postawach zdecydowanej większości księży skłaniają do rezygnacji z dotychczas prowadzonych teczek rozpoznawczych. [...] W związku z powyższym proponuję: odstąpić od zakładania i prowadzenia teczek ewidencji operacyjnej na księży; dotychczas prowadzone teczki wyrejestrować z ewidencji, zgodnie z obowiązującą procedurą i zniszczyć łącznie ze złożonymi do archiwum; w zainteresowaniu operacyjnym mogą pozostawać tylko ci duchowni, którzy wyraźnie naruszają porządek prawny bądź działają na szkodę interesów państwa. Cyt. za: Teczka na księdza, "Karta", nr 20: 1996, s. 70; Zob. także: A. Grajewski, Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją, Poznań 1999, s. 189, 196; K. Sowa, Teczka na księdza, "Gość Niedzielny", nr 20, 14 V 1995.

[29] Ostatnio zob. np. A. Pawlak, Pośmiertny wyrok bezpieki, "Gazeta Wyborcza". 17 VIII 2004.

[30] Przydatne natomiast okazują się "podręczniki" wydawane przez Departament Szkolenia i Doskonalenia Zawodowego Kadr MSW.

[31] Jednak także i tu należy czynić rozróżnienie pomiędzy informacjami zawartymi np. w protokołach przesłuchań - które ze względów oczywistych mogą nie być wiarygodne (zob. R. Śmietanka-Kruszelnicki, op. cit.), a wewnętrznymi dokumentami bezpieki np. "ustawiającymi" śledztwo pod względem propagandowych czy politycznych jego efektów.

[32] B. Wildstein, Sprawa Henryka K., "Rzeczpospolita", 20 VIII 2004.

[33] B. Kopka, Potrzeba odkrywania historii bliskiej, "Gazeta Wyborcza", 19 VIII 2004

[34] Por. Ibidem.

[35] Zob. W. Frazik, F. Musiał, Akta agenturalne...; Osobnym zagadnieniem - wymagającym raczej analizy psychologiczno-socjologicznej - jest kwestia publicznego dyskutowania nad kwestią czyjejś współpracy agenturalnej. W ostatnim czasie w prasie ukazała się seria artykułów omawiających "sprawę Henryka Karkoszy". Zastanawiające jest, że potwierdzenia faktu współpracy Karkoszy przez IPN niektóre osoby nie przyjmują do wiadomości. Fakt ten został jednoznacznie stwierdzony na podstawie dokumentów po UB-SB. Negowanie tego faktu przez osoby, które z dokumentacją tą się nie zapoznały - jest groteskowe. Jednocześnie potwierdza tylko potrzebę prowadzenia dyskusji o agenturze nie na łamach prasy, ale przez historyków, którzy - jak podkreśla B. Kopka - ze swoim fachowym wykształceniem, umiejętnościami krytycznego czytania źródeł, znajomością faktów, literatury przedmiotu są najlepiej przygotowani do kontaktu z papierami tworzonymi przez specsłużby (B. Kopka, op. cit); Z perspektywy dziejów Kościoła w PRL różnice w podejściu "dziennikarskim" i "historycznym" najłatwiej wskazać na podstawie tzw. procesu kurii krakowskiej. Zob. W. Czuchnowski, Blizna. Proces Kurii krakowskiej 1953, Kraków 2003; W. Frazik, F. Musiał, Blizna. Proces Kurii krakowskiej [recenzja książki W. Czuchnowskiego], "Pamięć i Sprawiedliwość", nr 3: 2003, s. 349-364; F. Musiał, Blizna będzie krwawić, "Tygodnik Powszechny", 2 III 2003; Zob. także: F. Musiał, M. Lasota, op. cit.

[36] Praca Henryka Dominiczaka nie wyczerpuje zagadnienia. Zob. H. Dominiczak, Organy bezpieczeństwa PRL w walce z Kościołem katolickim 1944 - 1990, Warszawa 2000.



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/