Koniec XIX i prawie cały wiek
XX był w wielu dziedzinach epoką swoistego redukcjonizmu: całe bogactwo
ludzkiego sposobu istnienia i międzyludzkich stosunków starano się
sprowadzić do jakiegoś bardziej elementarnego poziomu, na którym
rzekomo miało ono być dopiero w pełni zrozumiałe.
Wspólne wszystkim dziedzinom tego redukcjonizmu,
który tu mamy na myśli było posługiwanie się formułą: "człowiek
to nic innego jak". Tak więc psychologia twierdziła na przykład,
że człowiek to nic innego jak pewien mechanizm - co prawda stworzony
przez naturę - którego funkcjonowanie da się objaśnić w terminach
bodźca i reakcji. Psychoanalitycy także opowiedzieli się za takim
"mechanicznym" redukcjonizmem. Świadomość, podświadomość
i superego - to nic innego jak pewne siły, których złożenie daje
w wyniku albo sprawne działanie psychiki, albo - co znacznie częstsze
- jej zachwianie objawiające się w postaci neurozy. Nie inaczej
w dziedzinie polityki: i na jej terenie rzecznicy różnych ideologii
poczynając od pozytywizmu Comte`a a na marksizmie kończąc sprowadzali
świat ludzki do poziomu, na którym można wykryć podstawowe "prawa"
rządzące poczynaniami poszczególnych ludzi i całych społeczności.
Poznanie tych praw miało z kolei umożliwić skuteczne działanie reformatorskie
bądź rewolucyjne. Inaczej mówiąc: dzięki zejściu na odpowiedni poziom
uczony, filozof, społeczny reformator bądź rewolucjonista zyskiwał
dostęp do wiedzy, która czyniła z niego "inżyniera społecznego".
W ideologii komunistycznej nawet poeta jawił się jako przedstawiciel
owego "social engineering":
nazywano go "inżynierem dusz ludzkich".
Ów redukcjonizm dotknął także nauki
medyczne i praktykę lekarską: człowiek to nic innego jak pewna ilość
organów, których sprawne funkcjonowanie stanowi główny człon definiensa
zdrowia fizycznego i psychicznego. Brak zdrowia jest natomiast równoznaczny
z jakimś defektem któregoś z organów.
Szkicowany tu kierunek myślenia przejawił
się też w odniesieniu do działalności gospodarczej człowieka. Klasyk
badań historycznych nad kapitalizmem, Richard Tawney, tak charakteryzuje
panującą od początków kapitalizmu wizję rzeczywistości gospodarczej:
"Przyszłość należy do nowej nauki głoszącej (...), że nie istnieją
żadne zasady moralne poza literą prawa. Pod wpływem ówczesnego postępu
w dziedzinie matematyki i fizyki ten nowy kierunek zajmuje wobec
zjawisk gospodarczych stanowisko nie karnisty usiłującego odróżnić
dobro od zła, lecz uczonego, stosującego nowe metody obliczania
do bezosobowych sił ekonomicznych".
Cytat ujawnia jeszcze jedną wspólną
cechę wszystkich postaci owego redukcjonizmu: zapoznanie osobowego
charakteru człowieka oraz przeświadczenie, iż rzeczywistość ludzka
staje się zrozumiała dopiero wtedy, gdy umieścić ją w perspektywie
a-moralnej czy też pozaaksjologicznej. Hasłem jest potrzeba porzucenia
moralnego czy też aksjologicznego punktu widzenia: odpowiedzialne
badanie rzeczywistości ludzkiej ma być wertfrei.
Kilka ostatnich dekad przyniosło odwrócenie
tej redukcjonistycznej tendencji: w psychologii pojawiła się cała
generacja, która przeciwstawia się depersonalizującemu i dehumanizującemu
podejściu do człowieka. Orientacje tę nazwano - rzecz znamienna
- psychologią humanistyczną. W dziedzinie polityki ostateczny upadek
rewolucyjnej inżynierii społecznej zapoczątkowało odwołanie się
do elementarnej wartości moralnej - solidarności. Na wydziałach
medycznych odkryto potrzebę refleksji etycznej: pojawiła się jako
przedmiot nauczania bioetyka. W końcu także w dziedzinie życia gospodarczego
dla wielu stało się jasne, że w pracowniku, managerze, kliencie,
kooperancie adresacie komunikatu trzeba dostrzec ludzką osobę, której
nie można i nie wolno redukować do jakiejś cząstki "sił wytwórczych"
czy "mechanizmu rynkowego".
Charakterystycznym i wspólnym rysem
owego odwrotu jest dążenie do przywrócenia właściwego znaczenia
osobie i całej perspektywie aksjologicznej. Wszędzie tam, gdzie
człowiek żyje i działa konieczne okazuje się odejście od okrojonej,
fragmentarycznej wizji człowieka: nie można - pod groźbą popełnienia
błędów podobnych do tych, jakie w obfitości przyniósł wiek dwudziesty
- traktować człowieka jako li tylko konsumenta, producenta, członka
jakiegoś kolektywu, na przykład wspólnoty narodowej czy klasowej.
Człowiek ze swej istoty domaga się poszanowania swej zasadniczej
godności, tego, że jest wolną i kreatywną jednostką, zdolną i powołaną
do ponoszenia odpowiedzialności za swój los. We wszystkich tych
zjawiskach, które możemy uznać za odwrót od naszkicowanej na początku
tendencji, dostrzec możemy swoistą odpowiedź na ów postulat wypływający
z natury człowieka.
Nie inaczej w dziedzinie etyki gospodarczej.
Postaramy się tę tezę zilustrować przypomnieniem niektórych wątków
etyki biznesu, zwracających uwagę na potrzebę przywrócenia właściwego
miejsca wartościom takim jak godność,
wolność, odpowiedzialność.
I Etyka gospodarcza
- oczywista sprzeczność?
Etyka gospodarcza może pochwalić się
bardzo starożytnym rodowodem: jej początków można się doszukiwać
w rozważaniach Platona i Arystotelesa dotyczących znaczenia działalności
gospodarczej człowieka. Współczesna postać etyki gospodarczej rozwinęła
się w ciągu ostatnich trzech dekad. Najbardziej znaną jej składową
jest tak zwana business ethics. Ten amerykanizm tłumaczy
się najczęściej jako etykę przedsiębiorczości. Owa współczesna postać
etyki gospodarczej znalazła się wśród przedmiotów wykładanych na
wielu uczelniach, nie tylko amerykańskich. Jej uprawianiem zajmują
się wyspecjalizowane instytucje. Eksperci uprawiający etykę gospodarczą
skupieni są w licznych międzynarodowych networks,
których przykładem jest European Ethics Network.
Pomimo tych i podobnych faktów etyka
gospodarcza bywa nadal przedmiotem zasadniczej krytyki. Podważa
się jej przydatność a nawet samo istnienie: jakże może istnieć coś,
co jest wewnętrznie sprzeczne, a etyka gospodarcza jest dotknięta
taką sprzecznością. Inaczej mówiąc, w rzeczywistym życiu gospodarczym
nie da się pogodzić względów ekonomicznych i etycznych. Te pierwsze
wyznacza bowiem interes własny podmiotów gospodarujących, te drugie
pojawiają się zaś dopiero wtedy, gdy realizacja interesu własnego
zostaje poddana pewnym ograniczeniom.
Nie możemy się tu wdać w rozważanie
argumentów wytaczanych przez krytyków. Powiedzmy więc tylko, że
pomiędzy etyką a gospodarką nie tylko nie zachodzi żadna wewnętrzna,
czy też jak mówią niektórzy - "praktyczna", sprzeczność,
ale wręcz przeciwnie, łączy je związek istotnego uwarunkowania.
To znaczy: w świecie, w którym faktycznie nie przestrzegano by pewnego
minimum norm etycznych działalność gospodarcza przestałaby być możliwa.
Uzupełnimy tę niemal dogmatyczną deklarację dwoma argumentami.
Pierwszy będzie argumentem ex
auctoritate, tyle tylko, że przywoływanym autorytetem jest Adam
Smith, na którego tak chętnie powołują się rzecznicy tezy o zasadniczej
sprzeczności etyki i gospodarki. Otóż właśnie Adam Smith wbrew obiegowym
opiniom o jego poglądach głosił, że bez pewnych podstawowych wartości
etycznych, bez poczucia sprawiedliwości, wielkoduszności, świadomości
obywatelskiej funkcjonowanie wolnego rynku i jego porządkującej
niewidocznej ręki nie jest możliwe. Drugim argumentem będą poniższe
uwagi wskazujące na potrzebę odwoływania się w działalności gospodarczej
do pojęcia odpowiedzialności
- pojęcia niewątpliwie etycznego.
II Odpowiedzialny
pracownik albo po co pracujemy?
Na terenie współczesnej etyki gospodarczej, podobne jak
w innych dziedzinach refleksji dotyczącej spraw ludzkich, pojęciem
coraz częściej przywoływanym jest pojęcie odpowiedzialności. Pojawia
się ono w wielu kontekstach. Jednym z nich jest kontekst sporów
dotyczących rozumienia roli, znaczenia i wartości podstawowych składników
przedsiębiorstwa: pracowników, kadry zarządzającej, samej pracy.
Spory te wiążą się z procesem - mogłoby się wydawać dawno już dokonanym
- odchodzenia od "mechanistycznej" koncepcji przedsiębiorstwa.
Wedle tej koncepcji każda firma powinna funkcjonować jak dobrze
nasmarowany mechanizm: poszczególne składowe - pracownicy, warsztaty,
działy powinny jak najsprawniej wykonywać zadania, które wynikają
ze struktury organizacyjnej i charakteru właśnie wykonywanych zadań.
Warunkiem sprawnego działania przedsiębiorstwa jest zdyscyplinowane
wykonywanie przez pracowników poleceń kierowanych do nich przez
przełożonych. Innym jest rozbicie wykonywanych zadań na możliwie
najprostsze elementy, które pracownicy - właśnie dzięki owej prostocie
- będą mogli niezawodne wykonywać. Konsekwencją takiego rozumienia
przedsiębiorstwa jest skupienie odpowiedzialności za wszystko co
dzieje się w przedsiębiorstwie i za wytwarzany produkt w ręku zarządzającego
i pozbawienie odpowiedzialności pracowników.
Jak powiedzieliśmy, na naszych oczach dokonuje się proces odchodzenia
od tego modelu przedsiębiorstwa. Pracownicy w coraz liczniejszych
firmach są nie tyle trybami dobrze działającego mechanizmu, a współpracownikami,
rzeczywiście współdziałającymi z innymi pracownikami i kadrą zarządzającą
w każdej fazie procesu produkcyjnego, poczynając od fazy planowania,
a na określeniu zadań wykonawczych kończąc. Kadra zarządzająca nie
wyznacza sposobu realizacji tych zadań, pozostawiając szczegóły
dotyczące podziału czynności, kolejności ich wykonywania decyzjom
samych zainteresowanych pracowników. Konsekwencją takiego sposobu
działania przedsiębiorstwa jest rozszerzenie kręgu odpowiedzialności:
właściwie każdy pracownik staje się w jakiejś mierze odpowiedzialnym
za przedsiębiorstwo. Przyjęcie tego ciężaru odpowiedzialności sprzyja
przejrzystość struktury organizacyjnej przedsiębiorstwa, a także
jego "przejrzystość informacyjna": dostępność informacji
o sytuacji przedsiębiorstwa zagwarantowana każdemu pracownikowi.
Ten proces przejmowania
odpowiedzialności przez poszczególnych pracowników a także mniejsze
jednostki organizacyjne przedsiębiorstwa, które stają się niekiedy
małymi, niemal samodzielnymi, przedsiębiorstwami w obrębie większego
przedsiębiorstwa, zwany w literaturze francuskiej résponsabilisation ma wiele racji i powodów. Należą do nich także
względy pragmatyczne. Okazuje się na wielu przykładach, że pracownicy
obdarzeni zaufaniem wyrażającym się w przekazaniu im części odpowiedzialności
są lepszymi pracownikami; firmy, które mają za sobą proces owej
résponsabilisation są firmami rentowniejszymi. Fakt ten pozostaje
w ścisłym związku z bardzo istotną inną okolicznością: pracownik
"odpowiedzialny" w większym stopniu identyfikuje się z
wykonywaną pracą: traci ostrość rozgraniczenie pomiędzy jego życiem
w miejscu pracy i poza nim. Praca tak zorganizowana - także dzięki
współdziałaniu z innymi "odpowiedzialnymi" pracownikami
- staje się miejscem osobowej samorealizacji pracownika. Praca zyskuje
głębszy walor etyczny.
Dlaczego zatem proces owej résponsabilisation nie jest zakończony? Spośród wielu powodów wymieńmy
tylko kilka:
ˇ
Po pierwsze: odpowiedzialnej postawie
życiowej w miejscu pracy przeciwstawia się cała kultura "czasu
wolnego", nacechowana infantylną niekiedy nieodpowiedzialnością.
ˇ
Po drugie: przeszkodą są przyzwyczajenia
wielu managerów, którzy sądzą, że mechaniczny styl zarządzania pozwala
łatwiej kierować przedsiębiorstwem.
ˇ
Po trzecie: w krajach Europy Zachodniej
do niedawna niemal cała kultura życia społecznego i politycznego
przeciwstawiała się samej idei indywidualnej odpowiedzialności:
państwo opiekuńcze miało nie tylko o wszystko dbać, ale i za wszystko
odpowiadać
Podobne konsekwencje, choć wynikłe z zupełnie innych przesłanek,
pociągnęły za sobą dziesięciolecia rządów monopartyjnych w krajach
tak zwanego realnego socjalizmu.
Dla przezwyciężenia tych przeszkód istotne znaczenie będzie
mieć refleksja filozoficzna dotycząca roli pracy - i współpracy
z innymi - w osobowym rozwoju człowieka.
III Managerowie czyli zwiększone poczucie odpowiedzialności
Współczesna etyka gospodarcza
ma wiele źródeł. Jednym z nich jest refleksja dotycząca etycznych
swoistości położenia poszczególnych grup zawodowych zaangażowanych
w działalność gospodarczą. Wyraża się ona w postaci kodeksów etyki
zawodowej. Znamy najróżniejsze przykłady takich kodeksów, od kodeksu
maklerów giełdowych czy kodeksu etyki zawodowej chemików, po kodeks
etyczny księgarzy. Grupą zawodową, która szczególnie intensywnie
i od dłuższego czasu podejmuje wysiłki zmierzające do uregulowania
samoświadomości etycznej swego środowiska są managerowie, kadra
zarządzająca. Zwróćmy uwagę na dwa dokumenty. Pierwszy z nich, tak
zwany Davoser Manifest,
pochodzi z 1973 roku i jest rezultatem prac trzeciego European Management Forum (dziś znanego jako World Economic Forum). Ten niewielki dokument zawiera ogólne sformułowanie
celów, jakim ma służyć grupa zawodowa, określana jako Wirtschaftsmanagement: "Celem profesjonalnej
kadry zarządzającej jest służenie klientom, udzialowcom, robotnikom
i pracownikom technicznym, a także wspólnotom lokalnym, na które
wpływa jej działalność oraz harmonizowanie interesów tych róznych
grup".
To ogólne sformułowanie jest
uszczegółowione w części oznaczonej literą B, gdzie mówi się o obowiązkach
kadry zarządzającej wobec klientów, udziałowców, współpracowników
i wspólnot. I tak pod B.1 czytamy:
"Kadra zarządzająca musi
służyć klientowi. Musi zaspokajać jego potrzeby i dostarczać mu
dóbr najwyższej jakości. Konkurencja pomiędzy przedsiębiorstwami
jest metodą, którą stosuje się zwykle, by zagwarantować to, że klient
uzyska dobra najwyższej jakości i będzie miał największą możliwość
wyboru".
W roku 1983 Emil Brauchlin zaproponował
tekst przysięgi, którą mieli składać absolwenci uniwersytetu St.
Gallen podczas uroczystości wręczenia dyplomu. Dokument ten jest
interesujący między innymi dlatego, że naśladuje lekarską przysięgę
Hipokratesa. Oto początek tego tekstu: "Odpowiadając zawsze
osobiście za wszystkie moje poczynania, pragnę: jako pracownik bądź
konsultant przedsiębiorstw i innych instytucji powierzone mi zadania
wykonywać ze znajomością rzeczy, lojalnie i dyskretnie; jako kolega
być spolegliwym partnerem, jako przełożony wspierać zawodowy i osobisty
rozwój moich współpracowników a w potrzebie służyc im radą i czynem;
jako przedstawiciel przedsiębiorstwa zabiegać o jego powodzenie
także w dalekiej przyszłości, a to w ten sposób, że będą osiągane
właściwe rezultaty pracy, że stosunki przedsiębiorstwa z osobami
inwestującymi kapitał, z pracownikami i ich organizacjami, z dostawcami
i klientami będą opierać się na wzajemnym zaufaniu, a wzajemne świadczenia
będą wykazywać należyte proporcje".
Te i wiele podobnych dokumentów,
które powstały w ciągu ostatnich dwóch dekad świadczą o wzmożonym
poczuciu odpowiedzialności kadry zarządzającej jako pewnej grupy
zawodowej. Dlaczego to wzmożone poczucie odpowiedzialności znalazło
między innymi taki wyraz? Managerowie od lat siedemdziesiątych zdali
sobie sprawę z tego, że stanowią grupę zawodową, która z racji poziomu
przygotowania zawodowego, z racji poziomu wymagań stawianych jej
przez resztę społeczeństwa, z racji rozmiaru i charakteru wartości,
z którymi ma do czynienia w trakcie pracy, powinna uzyskać status
zbliżony do tego, jakim cieszą się tak zwani professionals - lekarze, prawnicy czy pracownicy naukowi. Dla
uzyskania i ugruntowania tego statusu managerowie podjęli różnego
rodzaju starania. Dążyli między innymi do stworzenia samorządowych
ram organizacyjnych swego środowiska, naśladując w ten sposób dawniejszych
professionals. Tworzenie zasad etyki zawodowej kadry zarządzającej
służyło temu samemu celowi - potwierdzeniu "profesjonalnego"
charakteru tej grupy zawodowej.
Jednakże zasady etyki zawodowej
managerów wyrastały z głębszych przyczyn, nie tylko z chęci podniesienia
społecznego statusu tej grupy zawodowej. Otóż gwałtowny rozwój cywilizacyjny
i technologiczny sprawił, że managerowie - często jako pierwsi - stawali przed problemami I dylematami
moralnymi, których przed nimi nikt nie rozważał. Kodeksy etyki zawodowej
- często o wiele bardziej szczegółowe niż
przytoczone dokumenty - były więc, i są, potrzebne
jako narzędzie orientacji etycznej w sytuacjach nowych, w których
trudno o wskazówki, ugruntowane kryteria, czy nawet samo jasne rozeznanie
problemu, a to dlatego, że nikt dotąd w sytuacjach takich się nie
znajdował. Problemy takie stawia, na przykład, biotechnologia czy
technika elektronicznego przechowywania i opracowywania danych.
IV Shareholders vs. stakeholders
czyli jak
daleko sięga odpowiedzialność przedsiębiorstwa
W cytowanych dokumentach zarysował się jeszcze inny powód,
dla którego etyka gospodarcza, a szczególnie etyka przedsiębiorczości
odwołuje się do pojęcia odpowiedzialności. Przypomnijmy:
Davoser Manifest zobowiązuje managerów do tego, by służyli klientom,
udziałowcom, pracownikom, wspólnotom lokalnym. A zatem managerowie
deklarują swe poczucie odpowiedzialności nie tylko wobec właścicieli
kapitału czy akcjonariuszy. Jak uzasadnić tak rozszerzone poczucie
odpowiedzialności? Czyż udziałowcy nie mają prawa wymagać, by
działający w ich imieniu managerowie troszczyli
się o pomnażanie zysku i zwiększanie dywidendy? Co przemawia za
uwzględnianiem interesów, na przykład, wspólnoty lokalnej
czy globalnej? Czyż tego rodzaju deklaracje nie są z konieczności
przejawem mało realistycznego pięknoduchostwa?
Otóż jeden ze sposobów argumentacji na rzecz owego rozszerzenia
poczucia odpowiedzialności za skutki działalności gospodarczej,
posuniętego tak daleko, że w zakresie odpowiedzialności managera
ma się znaleźć właściwie każda osoba i każda "organizacja",
jeśli tylko na jej interesy działalność przedsiębiorstwa może oddziaływać
w ten czy inny sposób polega na tym, że
wskazuje się na systemowy charakter przedsiębiorstwa. Podkreśla
się przy tym, że system ten jest o wiele bardziej złożony niż się
często przyjmuje. Składa się on nie tylko z elementów wewnętrznych:
kadry zarządzającej, pracowników i właścicieli. Składnikami tego
systemu są także elementy zewnętrzne, ściślej bądź luźniej związane
z elementami wewnętrznymi przedsiębiorstwa. Do tych pierwszych,
a więc elementów ściśle związanych z elementami wewnętrznymi przedsiębiorstwa
należą przede wszystkim klienci, ale także kooperanci czy dostawcy.
Do tych drugich, a więc odleglejszych elementów zewnętrznych przedsiębiorstwa
należą wspólnoty różnego szczebla: wspólnota lokalna, regionalna,
państwo czy wreszcie globalna wspólnota międzynarodowa. I tak, jak
architekt, który całą uwagę skupiałby na wewnętrznych elementach
wznoszonej budowli, pomijając całe jej bliższe i dalsze otoczenie,
a więc cechy gruntu, na którym jest wznoszona, walory krajobrazu,
już istniejące budowle itd., byłby kiepskim architektem, tak też
kiepskim musi być manager, który nie uwzględnia zewnętrznych elementów
przedsiębiorstwa.
Rzecz charakterystyczna: za przedstawionym rozszerzeniem zakresu
odpowiedzialności przedsiębiorstwa opowiadają się coraz częściej
przedstawiciele samej gospodarki, wśród nich najwybitniejsi przedstawiciele
kadry kierowniczej. Co prawda terminologia, przy pomocy której ujmuje
się istotę sporu, wywodzi się ze środowisk akademickich: mianowicie
w latach sześćdziesiątych, w uniwersytecie Stanforda przez analogię
do shareholder czyli "udziałowca",
ukuto termin stakeholder,
który oznacza każdy podmiot, którego interesy są zaangażowane (are at stake) w działalność przedsiębiorstwa. Dlatego mówi się niekiedy,
że w tradycyjnym ujęciu przedsiębiorstwo dąży do maksymalizacji
shareholder value. Przeciwstawna koncepcja
wysuwa natomiast postulat maksymalizacji stakeholder value. Konsekwencją tego postulatu jest właśnie wskazane
rozszerzenie poczucia odpowiedzialności.
V Nowa odpowiedzialność
Odpowiedzialność staje się z pewnością jednym z głównych elementów
definicji położenia, w którym znalazła się obecnie gospodarka i
wszyscy, którzy się nią zajmują. Sytuacja ta pod wieloma względami
jest tak nowa, że dla jej określenia, zinterpretowania, zrozumienia
potrzeba nowych pojęć, bądź pojęć istotnie zmodyfikowanych. Dlatego
bardzo często miast mówić o odpowiedzialności tout
court obserwatorzy życia gospodarczego mówią o "nowej odpowiedzialności",
która ciąży na wszystkich zajmujących się działalnością gospodarczą.
Oto dla przykładu niektóre z powodów skłaniających do rozważań nad
"nową odpowiedzialnością" gospodarki.
Idąc za Hansem Jonasem filozofowie, na przykład Paul Ricouer,
podkreślają specyficzne odwrócenie relacji człowiek - przyroda.
Do niedawna człowiek był w pełni zdany na przyrodę: przyroda była
mu schronieniem, człowiek niejako krył się pod jej dachem. Teraz
role się odwróciły. Człowiek dzięki rozwiniętej technologii może
sobie na tyle pozwolić, że to przyroda potrzebuje od niego ochrony.
Człowiek, także homo oeconomicus, stał się - rzecz dotąd nieznana - odpowiedzialny
za trwanie przyrody.
Postęp naukowy i techniczny wprowadził człowieka na tereny
graniczne, to znaczy tereny, na których widoczne stały się granice
ludzkiej natury. Na tych terenach możliwa stała się też działalność
gospodarcza. Z pewnością na przykład przemysł farmaceutyczny porusza
się po takich terenach. Stąd przemysłowcy muszą sobie stawiać pytanie,
które do niedawna uchodziło za problem obchodzący tylko filozofów:
kim jest człowiek? I muszą na to pytanie praktycznie odpowiadać,
by zgodnie ze swoim poczuciem odpowiedzialności zdecydować, co wolno
produkować i oferować klientowi.
Przemysł farmaceutyczny nie jest jedyną branżą, która przez
swe produkty dotyka najgłębszych warstw ludzkiego bytu. Nigdy dotąd
człowiek nie był w swym rozumieniu siebie tak dalece uzależniony
od rynkowej oferty. Po chwili zastanowienia przyznamy z pewnością,
że bylibyśmy - i to nie tylko trochę - innymi ludźmi, gdybyśmy nie
używali samochodów, komputerów, nie słuchali płyt, nie korzystali
z usług masowej komunikacji czy masowego przemysłu turystycznego.
Operując w coraz bardziej intymnych sferach naszego życia, gospodarka
niejako bierze na siebie nową odpowiedzialność za to, kim się ludzie
w masowej skali masowego społeczeństwa stają.
Produkty oferowane przez współczesnego producenta stają się
coraz bardziej skomplikowane, przez co potęguje się asymetria pomiędzy
producentem, który wie o swoim produkcie wszystko, a nabywcą, który
o tym produkcie wie bardzo mało. Wielu sądzi, że stanowi to powód
dla nowej, zwiększonej, odpowiedzialności producentów.
Inny przykład: niektóre współczesne przedsiębiorstwa są prawdziwymi
imperiami gospodarczymi, co sprawia, że ich znaczenie gospodarcze
przerasta znaczenie niejednego kraju. Rzecz oczywista, kolosy tego
rodzaju nie mogą kierować się tylko wąsko rozumianymi celami gospodarczymi.
Decyzje managerów mają w ich wypadku konsekwencje obciążone wielowymiarowym
znaczeniem.
Ważny powód, by mówić o "nowej odpowiedzialności"
wiąże się ze zmianami społecznej świadomości: coraz częściej inwestorom,
dysponującym dużym majątkiem, ale i drobnym akcjonariuszom, nie
jest obojętne, czy pieniądze, które inwestują, trafiają do branż
i firm spełniających kryteria etyczne czy też nie. Pojawiły się
w związku z tym takie terminy jak responsible investment, ethicaly resposible investment czy socially responsible investment. Klienci
firm maklerskich czy banków w coraz większej mierze opowiadają się
za takimi inwestycjami. Zdaje się, że jesteśmy świadkami zakwestionowania
starożytnej mądrości: pecunia
non olet.
|