4 października 1927.
Nacjonalizm, w jego
dzisiejszym, szowinistycznym pojęciu, zrodził się z dwóch, całkiem
przeciwnych tendencji: z samoobrony słabszych narodów przed zaborczością
wrogich i w ogóle obcych im czynników, oraz z zachłannego imperializmu narodów
silnych, usiłującego opanować i pochłonąć czy to słabszych sąsiadów czy
mniejszości narodowe we własnym państwie. Ten sam nacjonalizm przyjmuje więc
raz charakter obronny, to znów zaborczy, zależnie od ośrodka i warunków, w
których działa.
Nie ma wątpliwości, że nacjonalizm zaborczy jest nie tylko
niemoralny, ale i politycznie na wskroś błędny. Wykazało to aż nadto
wymownie doświadczenie dziejowe, skoro słabsze narody, uciskane nieraz przez długie
czasokresy ze strony przemożnych zaborców, przecież w końcu uzyskiwały wolność,
a już co najmniej wymuszały na nich dla siebie daleko idącą autonomię. Ostatnie
zwłaszcza dziesięciolecie przyniosło w tym względzie na całej kuli ziemskiej
szereg wybitnych przykładów. Wiemy o tym sami najlepiej. Zresztą wzrastający w
ostatnich dziesiątkach lat poziom kultury i samouświadomienia
u najmniejszych nawet i politycznie do niedawna niemal martwych
narodowości sprawia, że wszelkie próby wynaradawiania słabszych przez
silniejszych stają się coraz bardziej bezcelowe. Dziś już nie może skutecznie
największe nawet mocarstwo odmówić praw narodowych najnędzniejszym nawet
szczepom koczowniczym, a gdyby to chciało uczynić, to prędzej czy później na
pewno w tej walce ulegnie.
Trudniejszą staje się sprawa, gdy chodzi o wydanie
sądu o nacjonalizmie obronnym. Tego bowiem nie wolno odmówić żadnemu narodowo
uświadomionemu społeczeństwu. Jest on równoznaczny z patriotyzmem, jest
naturalnym wyrazem instynktu samozachowawczego, podporą idei narodowej w walce
o byt. Potęguje siły twórcze społeczeństwa do największego natężenia, rodzi
najwznioślejsze czyny na polu walki i pracy, zapładnia najwydatniej literaturę
i sztukę. Ale w tej swojej szlachetnej, twórczej formie ma pewne granice,
których bezkarnie nie wolno mu przekroczyć. Przekroczenie zaś następuje z
chwilą, gdy walczący o swój byt naród zwycięży i z uciśnionego staje się
władcą innych. Wtedy jego nacjonalizm obronny staje się łatwo zaborczym, jeżeli
go nie modernizuje rozumna, przewidująca polityka.
Nowoczesna więc racja
stanu narodów, zajmujących wśród innych dominujące w państwach stanowisko,
polegać winna na utrzymywaniu swych dążeń nacjonalistycznych w takich
granicach, aby nie zatraciły charakteru rozumnego, twórczego patriotyzmu i nie
wybujały w błędny i zawsze szkodliwy nacjonalizm szowinistyczny, zaborczy.
Szowinizm jest chorobą
polityczną, która uderza ludzi ślepotą i głuchotą wobec rzeczywistości. Ma
zewnętrzne, powierzchowne pozory dobra, bo przybiera się w jaskrawe kolory
miłości ojczyzny i zasad etycznych, a mimo to szkodzi dotkliwie tym, których
zaraża i całemu państwu. Bo – jak każda wybujałość – przechodzi w
jednostronność i przesadę. Szowinizm aroguje sobie monopol doskonałości,
patriotyzmu, moralności, odmawiając ich innym, piętnując wszystkich, którzy mu
ślepo nie ulegną, zarzutem zdrady narodowej i wszelkich innych występków. Nie
ma oszczerstwa, przed którym by się cofnął. Płodzi przez to zawiść i walkę
narodowościową, religijną i społeczną, rozżarza nienawiści w łonie samego narodu,
godząc tym samym w jego żywotne podstawy, których chciałby być jednym
i niezawodnym obrońcą.
Jest przy tym
bezpłodny, nawet wówczas, gdy chwilowo zawładnie rządami państwa. Bo jego duszą
jest walka, bezwzględna, uparta walka i bezkrytyczna opozycja przeciw
wszystkiemu, co jest poza nim. Tworzyć nie jest w stanie, bo wobec zadań
twórczych, realnych, traci wszelką podstawę, przestaje być sobą. Stąd też
programy i hasła wyznawców bojowego nacjonalizmu są z reguły
najzawodniejsze dla społeczeństwa. W okresie walk i opozycji potrafią
burzyć i mącić, potrafią pociągać tłumy nieoświeconych i łatwowiernych, grając
zręcznie na ich lepszych lub gorszych instynktach. Gdy zwyciężą – stają
bezradne i słabe wobec zadań pozytywnych i gnają nawę państwową na oślep w
odmęty, w których wnet same się topią, pozostawiając po sobie bezwład, upadek
ekonomiczny i anarchię.
I ta sceneria powtarza
się raz w raz błędnym kołem w kalejdoskopie politycznym. Nacjonalizm bojowy,
naprzemian wznosząc się i upadając, hamuje ustawicznie zdrowy, normalny rozwój
państw i produktywną pracę społeczeństwa. Mąci zdrowe pojęcia i utrudnia
kształtowanie się racjonalnych zasad państwowo-twórczych w narodzie. Tworzy
sztuczne przepaście między członami składowymi społeczeństwa, utrudniając ich
konsolidację państwową. Jątrzy ustawicznie i podburza wzajemnie narodowości i
wyznania, podsycając sztucznie irredenty. Celem jego nie jest prawdziwe dobro
państwa, bo nie uwzględnia nigdy realnych jego potrzeb i warunków położenia,
ale narzuca mu warunki, nie licząc się z rzeczywistością. Jest na wskroś
nieetyczny, bo cele jego i metody nie byłyby w stanie ostać się ani chwili
wobec podstawowych postulatów etyki politycznej i harmonii społecznej.
Pozornie wzniosłe jego tezy, to bańki mydlane, które pryskają przy najlżejszej
próbie. Szowinizm jest spośród wszystkich prądów politycznych zawsze
najbardziej skory do diametralnych zmian przekonań i sumienia i do
najsprzeczniejszych kompromisów. Do niego też najtrafniej odnosi się
przysłowie, że modli się przed figurą...
On też przyczynił się
bodaj że najwięcej do hipetrofii parlamentaryzmu wszędzie, a przede
wszystkim w Polsce. Kupiąc bowiem w sobie stosunkowo inteligentniejsze żywioły,
mógł i powinien był wywrzeć wpływ dodatni, mitygujący, na rozbujałe fale
radykalizmu szerokich mas, rwących się w zapaleńczym porywie do steru. Roli tej
nie spełnił i spełnić nie mógł, bo jest sam w sobie uosobieniem ślepego
radykalizmu politycznego, w założeniach i taktyce, dostosowującego się z
wężową giętkością do najradykalniejszych wymogów popularności.
Ale zdaje się, że godzina jego już wybiła.
Dużo może jeszcze bruździć i szkodzić, grożąc tu wojną zaborczą, tam walką
wewnętrzną i przewrotem. Ale dawnego znaczenia już nie odzyska. Uświadomienie
ogólne o realnych interesach narodowych i państwowych, o współzależności
społecznej i gospodarczej, o nieodzownej potrzebie harmonii
wewnętrzno-państwowej i porozumienia międzynarodowego, rośnie z dnia na dzień,
koordynując się w zdrowe pojęcia twórczego patriotyzmu i usuwając coraz
bardziej z areny życia publicznego wybujałe przeżytki minionej epoki.