1.
Teza powyższa z wielką jasnością została postawiona w encyklice
Jana Pawła II o Bożym miłosierdziu: "Trudno nie stwierdzić,
że w świecie współczesnym zostało rozbudzone na wielką skalę
poczucie sprawiedliwości. (...) Trudno wszakże nie zauważyć,
iż bardzo często programy, które biorą początek w idei sprawiedliwości,
które mają służyć jej urzeczywistnieniu we współżyciu ludzi, ludzkich
grup i społeczeństw, ulegają w praktyce wypaczeniu. Chociaż
więc w dalszym ciągu na tę samą ideę sprawiedliwości się powołują,
doświadczenie wskazuje na to, że nad sprawiedliwością wzięły górę
inne negatywne siły, takie jak zawziętość, nienawiść czy nawet okrucieństwo.
Wówczas chęć zniszczenia przeciwnika, narzucenia mu całkowitej zależności,
ograniczenia jego wolności, staje się istotnym motywem działania:
jest to sprzeczne z istotą sprawiedliwości, która sama z siebie
zmierza do ustalenia równości i prawidłowego podziału pomiędzy partnerami
sporu. Ten rodzaj nadużycia samej idei sprawiedliwości oraz praktycznego
jej wypaczenia świadczy o tym, jak dalekie od sprawiedliwości
może stać się działanie ludzkie, nawet jeśli
jest podjęte w imię sprawiedliwości. (...)
"Doświadczenie
przeszłości i współczesności wskazuje na to, że sprawiedliwość sama
nie wystarcza, że - co więcej - może doprowadzić do zaprzeczenia
i zniweczenia siebie samej, jeśli nie dopuści się do kształtowania
życia ludzkiego w różnych jego wymiarach owej głębszej mocy,
jaką jest miłość. To przecież doświadczenie dziejowe pozwoliło,
między innymi, na sformułowanie twierdzenia: summum ius - summa
iniuria. Twierdzenie to nie deprecjonuje sprawiedliwości,
nie pomniejsza znaczenia porządku na niej budowanego, wskazuje tylko
w innym aspekcie na tę samą potrzebę sięgania do głębszych jeszcze
sił ducha, które warunkują porządek sprawiedliwości".
Zostawmy
na boku skomplikowane dyskusje na temat definicji sprawiedliwości
czy miłości. Dla zrozumienia powyższej wypowiedzi wystarczy sprawiedliwość
rozumieć jako "przyznawanie każdemu tego, co mu się należy", zaś miłość (amor) jako "życzenie
drugiemu dobra".
Kilka
uwag nasuwa się wstępnie w związku z przytoczoną wypowiedzią Jana
Pawła II. Zauważmy najpierw, że zarysowana przez papieża relacja
między sprawiedliwością i miłością wydaje się być zbudowana na analogii
do relacji, jaka istnieje między ciałem i duszą. Podobnie jak ciało
jest sobą tylko wtedy, kiedy jest ożywione przez duszę, rozdzielone
zaś od niej traci swoją tożsamość, tak samo jest ze sprawiedliwością
i jej stosunkiem do miłości. Właśnie dlatego
sprawiedliwość nie ożywiona miłością - twierdzi Jan Paweł II - przestaje
być sprawiedliwością.
Nie
wymienia papież komunizmu z imienia jako doktryny, która głosiła
i próbowała wprowadzać sprawiedliwość, jednoznacznie odcinając ją
od miłości. Trudno jednak mieć wątpliwości co
do tego, że w pierwszym rzędzie miał tu papież na myśli właśnie
komunizm. Zarazem tekst nie jest ukrytą polemiką z komunizmem, gdyż
wyraża on tezę o znaczeniu ogólnym.
Pojawia
się pytanie, czy niebezpieczeństwo rozdzielenia sprawiedliwości
od miłości nie stało się bardziej realne po "przewrocie kopernikańskim"
w pojmowaniu sprawiedliwości, jaki się dokonał w czasach nowożytnych,
a zapoczątkowany został w XIV wieku przez Ockhama. Chodzi o takie
rozumienie sprawiedliwości, kiedy "oddać każdemu to, co mu
się należy", rozumie się już nie tyle jako obowiązek względem
innych, ile raczej jako uprawnienie należne ze strony innych.
Zważywszy,
że przy naszej ludzkiej ułomności wszelkie rozumienie sprawiedliwości
narażone jest na egocentryczną deformację, warto zauważyć, że inne
będzie niebezpieczeństwo deformacji przy obiektywnym pojmowaniu
sprawiedliwości, inne - przy subiektywnym. Kiedy bowiem sprawiedliwość
rozumiemy przede wszystkim jako obowiązek względem innych, skrzywienie
egocentryczne w jej pojmowaniu będzie się wyrażało przede wszystkim
w niewrażliwości na niektóre przejawy niesprawiedliwości. Kiedy natomiast sprawiedliwość widzimy
głównie jako uprawnienie należne ze strony innych, następuje wzrost
- nie zawsze uzasadnionych - postaw roszczeniowych; w skrajnych
przypadkach roszczeniowość może nawet wyemanować z siebie programy
jawnej niesprawiedliwości wobec tych, pod których adresem wysuwa
się roszczenia.
Warto
ponadto zauważyć, że teza o związku sprawiedliwości z miłością stanowi
cząstkowe zastosowanie ogólnej tezy, zasygnalizowanej już przez
Arystotelesa, o wzajemnej łączności wszystkich cnót. Św. Tomasz, zachowując tezę Arystotelesa, że
roztropność jest zwornikiem pozostałych cnót, ograniczył ją do cnót
naturalnych, natomiast funkcję zwornika uniwersalnego przypisał
miłości. W myśl tej tezy, nie tylko sprawiedliwość, ale
żadna w ogóle cnota nie mogłaby zachować swej autentyczności i tożsamości,
gdyby nie była przeniknięta miłością.
Słowo
komentarza należy się jeszcze przywołanemu przez Jana Pawła II twierdzeniu:
summum ius - summa iniuria. Już w czasach Cycerona twierdzenie
to było popularnym przysłowiem. Prawdę zawartą w tym przysłowiu wielki stoik
odnosił do dwóch sytuacji: gdyby ktoś chciał się trzymać litery
prawa, mimo iż rzeczywistość ją ewidentnie zdezaktualizowała, oraz gdyby ktoś literę prawa chciał wykorzystywać
jako furtkę dla niesprawiedliwości.
Jak
się wydaje, święty Tomasz w swoich dziełach ani razu nie odwołuje
się do wspomnianego przysłowia, jednakże w Sumie teologicznej
całą jedną kwestię poświęca cnocie słuszności (epieikeia),
która uzdalnia do sprawiedliwego odstąpienia od litery prawa w sytuacjach,
kiedy trzymanie się jej byłoby niesprawiedliwością.
2.Na
poziomie etyki naturalnej, przeczuciem prawdy, że miłość jest warunkiem
i dopełnieniem sprawiedliwości, jest teza Arystotelesa, iż w stosunkach
ze wszystkimi ludźmi, również obcymi, obowiązuje nas postawa
przyjazności, życzliwości, przychylności, uprzejmości. Sam
Arystoteles postawę tę nazywa przyjaźnią (philia), zastrzegając się jednak, że nie
chodzi tu o przyjaźń w ścisłym znaczeniu, lecz o "dyspozycję
bezimienną, która zbliża się jednak najbardziej do przyjaźni. (...)
Różni się ona od przyjaźni tym, że brak w niej uczucia i umiłowania
osób, z którymi się stykamy, gdyż nie pod wpływem miłości czy nienawiści
przyjmuje człowiek odznaczający się tą dyspozycją wszystko w sposób
właściwy, lecz dlatego, że taki właśnie jest jego charakter. Postąpi
bowiem w ten sam sposób zarówno wobec nie znanych sobie osób,
jak wobec swych znajomych, zarówno wobec tych, z którymi łączą go
zażyłe stosunki, jak wobec osób dalszych - z tą różnicą, że w każdym
przypadku postąpi tak, jak należy".
Nie
śpieszy się jednak Arystoteles z pozytywną oceną litości (éleos),
którą traktuje przede wszystkim jako emocję. Obie refleksje Filozofa - zarówno na temat przyjazności, jak litości - znalazły kontynuację u stoików.
Seneka napisał cały traktat De clementia, w którym litość
(misericordia, tym samym wyrazem chrześcijanie łacińscy będą
określali biblijne miłosierdzie) jest przedstawiona jako przejaw
nędzy duchowej: "Litość jest zbliżona do nędzy (misericordia
vicina est miseriae) i z nią ma coś wspólnego. Wiedz jednak,
że chore są oczy, które na widok czyichś łzawiących się oczu same
wzbierają łzami. (...) Litość jest chorobą duszy u ludzi zbyt silnie
wzruszających się nędzą".
Pozytywne
treści arystotelesowskiej éleos Seneka umieści w cnocie łaskawości
(clementia), która polega na umiejętności wielkodusznego
odstąpienia od surowości wszędzie tam, gdzie nie sprzeciwia się
to sprawiedliwości. Słusznie zauważa prof. Łapicki, że tak rozumiana
łaskawość nie płynie z miłości bliźniego, ale z "poczucia własnej
godności i wspaniałomyślności (magnitudo animi).
Tę
cząstkę etycznej tradycji starożytnej filozofii w pełni zasymiluje
Tomasz z Akwinu, w swoim rozróżnieniu dwóch cnót, dzięki którym
możliwe jest sprawiedliwe zmniejszanie wymierzanej kary. Chodzi,
rzecz jasna, o cnotę łagodności (mansuetudo), której zadaniem jest porządkowanie
gniewu, oraz cnotę łaskawości (clementia), która podpowiada,
jak racjonalnie i z zachowaniem zasad sprawiedliwości zmniejszyć
karę.
Wróćmy
jednak do cnoty przyjazności, od której rozpoczęliśmy niniejszy
fragment rozważań. Również tej cnocie Tomasz z Akwinu poświęcił
odrębną kwestię w Sumie teologicznej. Generalnej uprzejmości,
przyjazności, życzliwości wobec innych ludzi, również nieznajomych
i obcych, domaga się - twierdzi Tomasz - społeczna natura człowieka:
"Potrzeba, aby w relacjach społecznych człowiek miał odpowiedni
stosunek do innych ludzi: zarówno w postępowaniu, jak w słowach,
należy odnosić się do każdego człowieka w sposób właściwy. Do tego
potrzeba odrębnej cnoty, której zadaniem jest porządkowanie tej
dziedziny. Nazywamy ją przyjaznością albo życzliwością".
Ową
życzliwość wobec wszystkich ludzi - wyjaśnia Tomasz - należy chronić
od hipokryzji. Nie chodzi przecież o nakładanie maski życzliwości,
ale o życzliwość autentyczną, która, jego zdaniem, jest o tyle czymś
prostym, że odruch życzliwości wobec kogoś podobnego sobie jest
nawet wśród zwierząt zachowaniem naturalnym i poniekąd oczywistym.
Jest
owa generalna życzliwość wobec ludzi uzupełnieniem sprawiedliwości,
a nawet jej częścią, tym jednak się od niej różni, że polega nie
tyle na oddawaniu każdemu tego, co mu się należy, ale raczej na
"jakiejś bezinteresownej powinności (quoddam debitum honestatis),
bardziej wobec siebie samego, niż wobec kogoś drugiego, aby zachowywać
się wobec drugiego tak, jak się zachowywać powinno".
Celem
zaś tej generalnej życzliwości wobec ludzi jest przyczynianie się
do tego, żeby ludziom przebywanie z sobą sprawiało przyjemność.
Satysfakcja bowiem z uczestnictwa w życiu
społecznym jest, obok szacunku dla prawdy, warunkiem niezbędnym
prawidłowego życia społecznego. Już tylko dla porządku dodajmy, że w poszczególnych
przypadkach właśnie owa życzliwość nakazuje nam kogoś zasmucić dla
jego własnego dobra.
3.
Drugim po tradycji antycznej istotnym źródłem naszego myślenia o
związkach sprawiedliwości z miłością jest, rzecz jasna, tradycja
biblijna. W perspektywie naszego tematu na dwie cechy tej tradycji
warto zwrócić uwagę. Po pierwsze, dużą wagę przywiązuje Biblia do
miłosierdzia, tego rodzaju miłości, która jest prawie nieznana w
tradycji grecko-rzymskiej a która polega na przychodzeniu z pomocą
człowiekowi biednemu, słabemu, nieraz przegranemu lub poranionemu.
Po wtóre, jakkolwiek Biblia bardzo wyraźnie odróżnia sprawiedliwość
od miłosierdzia, zarazem przedstawia obie te postawy nie tylko jako
komplementarne, ale co najbardziej intryguje - jako zmierzające
do tożsamości. Toteż warto w syntetycznym skrócie przypatrzyć się
przesłankom, które w tradycji biblijnej prowadzą nieraz wręcz do
utożsamienia sprawiedliwości z miłosierdziem.
Intuicja
wyjściowa jest u starożytnych Izraelitów podobna, jak u Greków:
Sprawiedliwość polega na oddaniu każdemu tego, co mu się należy.
"Będziecie mieć wagi sprawiedliwe, odważniki sprawiedliwe,
sprawiedliwą efę i sprawiedliwy hin" - przypomina Księga Kapłańska
(19,36 - dwa ostatnie rzeczowniki oznaczają starohebrajskie miary
objętości). "Rozstrzygajcie sprawiedliwie spór każdego ze swym
bratem czy też obcym - poucza Mojżesz Izraelitów wyznaczonych do
sprawowania sądów. - W sądzeniu unikajcie stronniczości, wysłuchujcie
małego i wielkiego, nie lękajcie się nikogo, sprawujcie sąd po Bożemu"
(Pwt 1,16n).
Reguł
sprawiedliwości nie wolno jednak stosować bezdusznie. Zwłaszcza
nie wolno dopuścić do absurdu, że poprzez stosowanie jakiejś sprawiedliwej
zasady wyrządza się komuś niesprawiedliwość. I tak np. zwyczaj zabezpieczenia
długu poprzez wzięcie zastawu jest zgodny z zasadami sprawiedliwości,
jednak ze znamiennymi wyjątkami: "Jeśli
weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać
przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie
jego ciała podczas snu. I jeśliby on się żalił przede Mną, usłyszę
go, bo jestem litościwy" (Wj 22,25n; por. Pwt 24,10-13; Hi
24,3).
Celem bowiem zasad sprawiedliwości nie jest samo ich zachowywanie, ale żywi ludzie,
których one dotyczą. To z tego rozumienia sprawiedliwości bierze
się głęboko zakorzenione w kulturze biblijnej przeświadczenie, że
w niektórych sytuacjach miłosierdzie wobec potrzebujących jest naszym
obowiązkiem, a więc utożsamia się ze sprawiedliwością. To właśnie
dlatego niektóre biblijne opisy nędzy społecznej brzmią jak
oskarżenie, mimo że nie są w sposób oskarżycielski sformułowane
(np. Hi 24,4-12; Łk 16,19-21).
I
to właśnie dlatego prorocy z taką pasją
piętnują nie tylko wyzyskiwanie ubogich, ale sam fakt, że ich niedola
ciebie nie obchodzi, choć mógłbyś jej ulżyć. Jeśli chodzimy regularnie
do kościoła, z pewnością różne tego rodzaju wypowiedzi mamy w uszach.
"Troszczcie się o sprawiedliwość - woła np. prorok Izajasza
(1,17) - wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie,
w obronie wdowy stawajcie". Natomiast któryś z anonimowych
uczniów tego proroka m.in. takie rady umieszcza w programie życia
sprawiedliwego i pobożnego: "Dzielić swój chleb z głodnym,
wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać
i nie odwrócić się od współziomków. (...) Wtedy sprawiedliwość twoja
poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą" (Iz
58,7n).
Toteż
w języku biblijnym wezwanie: "wypełniajcie prawo i sprawiedliwość",
oznacza: urządzajcie świat bardziej po Bożemu i bardziej po ludzku,
przede wszystkim usuwajcie (a przynajmniej zmniejszajcie) w waszym
świecie krzywdę ludzi słabych i ubogich. Pojęcie "człowiek sprawiedliwy" w
wielu kontekstach biblijnych oznacza kogoś miłosiernego i "dobrego dla ludzi" (Mdr 12,19).
W opisie Sądu Ostatecznego sprawiedliwymi nazwani są ludzie, którzy
dawali jeść głodnym i starali się zaradzić różnej innej biedzie.
Jeżeli
sam Mesjasz był oczekiwany jako ten, który "będzie wykonywał
prawo i sprawiedliwość na ziemi" (Jr 23,5; por. Iz 9,6), to
rozumiało się niejako samo przez się, że będzie On "głosić
dobrą nowinę ubogim, opatrywać rany serc złamanych, zapowiadać wyzwolenie
jeńcom i więźniom swobodę" (Iz 61,1; por. Łk 4,18; 7,22). Tego,
kto o tym pamięta, nie zdziwi to, że w Nowym Testamencie Pan Jezus
zastanawiająco często jest nazywany Sprawiedliwym (Mt 27,19.24;
Łk 23,47; Dz 3,14; 7,52; 22,14; 1 P. 3,18; 1 J 2,1), zaś Apostoł
Paweł jeden raz nawet Jego zbawczą mękę nazwał "czynem sprawiedliwym"
(Rz 5,18). A przecież Nowy Testament nie pozostawia wątpliwości
co do tego, że Jego męka i śmierć były dziełem największej
miłości, jaka w ogóle miała miejsce w ludzkiej historii.
4.
Postawmy sobie następujące pytanie: Czy ta biblijna tendencja do
utożsamiania sprawiedliwości z miłością i miłosierdziem nie prowadzi
do rozmycia samej idei sprawiedliwości? Zarzuty takie nieraz były
formułowane, zwłaszcza począwszy od XIX wieku.
Nie
można powiedzieć, żeby były to zarzuty całkiem bezzasadne. Bo czyż
nie jest szyderstwem z biedaków filantropia uprawiana przez ich
wyzyskiwaczy? Przecież to tak jakby odebrać komuś jabłko i łaskawie
obdarować go ogryzkiem. Nie tylko socjaliści dostrzegali hipokryzję
zawartą w uprawianiu filantropii przez ludzi o twardym sercu, nieraz
odpowiedzialnych za nędzę wielu ludzi.
Nawet
działalność charytatywna, podejmowana przez ludzi wielkiej nieraz
ofiarności i bezinteresowności, a której celem było realne podanie
ręki ludziom biednym i cierpiącym, oskarżana była o jednostronność
i krótkowzroczność. Nie wystarczy - mówili oskarżyciele, ludzie
nieraz najczystszych intencji - sypać na rany środek uśmierzający
i zalepiać je plastrem, rany trzeba leczyć.
Teoretycznie,
analogiczne zastrzeżenia formułował m.in. Tomasz z Akwinu: "Wielkoduszność,
jeśli stanowi dopełnienie sprawiedliwości, zwiększa jej dobroć,
bez sprawiedliwości natomiast nie jest nawet cnotą". Tylko w Bogu miłosierdzie jest wcześniejsze
niż sprawiedliwość i jest jej podstawą, i jeśli stworzeniu cokolwiek
należy się od Boga, to założywszy Jego uprzednie miłosierdzie. W relacjach międzyludzkich miłosierdzie bez
sprawiedliwości to budowanie wiosek Potiomkina, to zwiększanie kłamstwa
w świecie, w którym i tak go nie brakuje.
Praktycznie
jednak nieraz zdarzało się, że sprzeciwianie się miłosierdziu w
imię sprawiedliwości płynęło z doktrynerstwa, niewrażliwego na cierpienie
żywych ludzi. Znany jest przypadek młodego Lenina, który jako jedyny
przedstawiciel mieszkającej w Samarze inteligencji aktywnie sprzeciwiał
się organizowaniu pomocy dla dotkniętych klęską głodu, argumentując,
że "głód rujnując chłopską gospodarkę rozbija zarazem wiarę
nie tylko w cara, ale i w boga, a z czasem bez wątpienia popchnie
chłopów na drogę rewolucji i ułatwi jej zwycięstwo". Doktryner zdominował w nieszczęsnym przyszłym
przywódcy bolszewizmu człowieka: Mniejsza o to, że ludzie umierają
z głodu, najważniejsze, że przyśpieszy to zwycięstwo rewolucji!
Krótko
mówiąc, potwierdzają się tezy, które sformułowaliśmy na początku
tego artykułu: Sprawiedliwość domaga się miłości i miłosierdzia,
które ją ożywiają i uszlachetniają. Zarazem miłość i miłosierdzie
domagają się sprawiedliwości i nigdy - w każdym razie w tym życiu
doczesnym - jej nie zstąpią, tak jak dusza nigdy nie zastąpi ciała.
Najważniejsze zaś, że celem sprawiedliwości i miłości nie jest ani
sprawiedliwość, ani miłość, ale żywi ludzie, dobru
których zasady obu tych wzajemnie dopełniających się cnót
są podporządkowane.
Jan Paweł II,
Encyklika Dives in misericordia (1980), 12. Por. dwie inne wypowiedzi Jana Pawła II: "Sprawiedliwość,
wedle Prawa Izraela, to nade wszystko ochrona słabych" (Tertio
millenio adveniente, 13). Ponadto: "Sprawiedliwość i
pokój idą w parze, istnieje między nimi stała i dynamiczna więź.
Sprawiedliwość i pokój służą dobru każdego człowieka i wszystkich
ludzi, dlatego wymagają ładu i prawdy. Są narażone na te same
niebezpieczeństwa: obraza sprawiedliwości jest zagrożeniem także
dla pokoju (...) Sprawiedliwość buduje, a nie niszczy, prowadzi
do pojednania, a nie popycha do zemsty. Uważna refleksja pozwala
dostrzec, że sprawiedliwość najgłębszymi korzeniami tkwi w miłości,
której konkretnym wyrazem jest miłosierdzie. Gdy zatem sprawiedliwość
zostaje oderwana od miłosiernej miłości, staje się zimna i bezlitosna"
(Orędzie na dzień pokoju, 1 stycznia 1998).
"To mówi Pan: Wypełniajcie prawo i sprawiedliwość,
uwalniajcie uciśnionego z rąk ciemięzcy, obcego zaś, sieroty i
wdowy nie uciskajcie ani nie czyńcie im gwałtu..." (Jr 22,3).
Zarazem nie znajdziemy w Biblii nawoływań do darowania kar należnych
za przestępstwa. Wręcz przeciwnie, bezkarność przestępstw jest
tam przedstawiana jako poważne naruszenie porządku społecznego: "Kto uwalnia złoczyńcę i kto skazuje niewinnego:
Pan do obu czuje odrazę" (Prz 17,15; por. 24,24n; Iz 26,10).
|