Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Strona poświęcona Stanisławowi Kutrzebie
Stanisław Kutrzeba - Społeczno - państwowe idee Polski
.: Data publikacji 30-Lis-1999 :: Odsłon: 3170 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

Rozdział pracy zbiorowej Polska w kulturze powszechnej, red. Feliks Konieczny, Kraków 1918, tom I, s. 52-74.

 

Czy były w społeczno-państwowej budowli dawnej Rzeczypospolitej pierwiastki, które by ją wyróżniały wśród plejady państw świata? Czy były takie pierwiastki, które, choćby nie dorównywały tym pierwiastkom potężnym i świetnym, jakie z swego geniuszu wytworzyły inne narody: grecki czy rzymski, francuski czy angielski, to przecież wnosiły jakieś wartości własne, świeże, cenne dla kultury?

Ostremu poddali sądowi naszą państwowość obcy i swoi historycy i prawnicy, tyle umieli w niej wykryć braków i wad, iż zdawałoby się, że w niej miejsca nie było na dodatnie wartości. Tak często to mówiono, iż braliśmy naszą całą kulturę, także prawną, z Zachodu, iż byliśmy w tej kulturze młodszymi uczniami jedynie, że wreszcie sami zaczęliśmy lekko cenić nasz dorobek. A jednak - przecież tak nie jest, jeśli spojrzeć spokojnie, bez uprzedzeń. Prawda - uczyliśmy się i w zakresie prawa od innych, starszych od nas, lecz na ogół niewiele; wkładaliśmy w rozwój społeczno-państwowy przede wszystkim trud swej pracy, swej myśli, naszego narodowego geniuszu wysiłek. I potrafiliśmy w zakresie idei społeczno-państwowych dać wartości nowe, jak również wartościom, przejętym od innych, czy też na równi z innymi wytworzonym, zapewnić świetniejszy rozkwit, niż to gdzie indziej było, lub nadać im odrębne, swoiste cechy, z których dumni do dziś być możemy. A nie dla siebie tylko, dla własnej korzyści czy niekorzyści, wytwarzaliśmy te pierwiastki społeczno-państwowej kultury; myśmy je w darze nieśli innym narodom i państwom, które z nami się łączyły w jedną państwową całość lub tylko sąsiadowały z nami, i to tak w stosunku do Wschodu, jak tez - w mniejszej mierze - i do Zachodu.

Zatarła się pamięć tych naszych wartości społeczno-państwowych, gdyśmy stracili państwowość w końcu XVIII stulecia, gdy tej państwowości przypisano - w dużej mierze niesłusznie - nasz upadek, gdy zwłaszcza w ostatnich dziesiątkach lat wzrósł kult siły na niekorzyść kultu prawa i moralnej wartości pewnych instytucji. Lecz dziś, gdy w jaskrawym blasku zawieruchy dziejowej rysują się kontury wielkich idei, które ludzkość mają prowadzić w przyszłość szczęśliwa, gdy nad gwałtem, przemocą, tryumfować zaczyna zasada wolności jednostek i narodów, ze zdumieniem spostrzegamy sami, a spostrzegą może wkrótce i obcy, że skarby kryje ta nasza, tak wzgardzona państwowość; gdy potężny pęd życia zmiótł proch i kurz, które je pokryły, błyszczeć zaczyna - złotem.

 

2. Idea wolności i praw społeczeństwa.

Przyniósł kontynentalnej Europie rok 1789 w normę prawną ujęte hasło ťpraw człowiekaŤ. Na Zachodzie w tym czasie znała je tylko wyspiarska Anglia. Dopiero XIX-mu stuleciu przypadł zaszczyt, iż te człowiecze prawa z hasła stawać się poczynały prawem w coraz to rozleglejszej mierze, tak co do treści, jak co do terytorialnej rozciągłości, zwłaszcza po roku 1848, aż wreszcie w początkach XX stulecia rewolucje otwarły dla nich drogę i w tych dwóch państwach, które najsilniej im się opierały: Turcji i - ostatniej -Rosji.

Z konstytucyjnymi zaś swobodami jednostek, wchodzących w skład państw, szło w parze dopuszczanie tych jednostek, na razie jeszcze nie wszystkich, jeszcze w różnej mierze, ale później w coraz pełniejszej aż do zasady powszechności, do udziału w rządach, więc przede wszystkim w ustawodawstwie wykonywanym przez sejmy i parlamenty, a także w administracji, tak na najwyższym stopniu, o ile się wyrobiła zasada parlamentarnych rządów, jak i na najniższym i na średnich - w ciałach samorządnych. Nie rządzi już dziś społeczeństwami ponad nimi stojąca władza, za nich myśląca i postanawiająca, lecz społeczeństwa bądź władzę z monarchą dzielą, bądź też w pełni ją w swoje ujęły ręce.

Przyszły na kontynent europejski zasady praw człowieka i udziału społeczeństwa w rządach dopiero w końcu XVIII stulecia, odtąd też liczy się ich trwanie aż do dni dzisiejszych. Lecz jeśli się cofniemy wstecz, jeśli sięgniemy do epoki jeszcze średniowiecznej, odnajdziemy we wszystkich państwach Europy zachodniej i podobne prawa człowiecze, i sejmy, do współczesnych nam parlamentów pod wielu względami zbliżone, z tą jednak różnicą, że w wiekach średnich człowiek nie jako człowiek miał te prawa przyznane do wolności i do sejmów, lecz jako członek stanu, że nie na równi wszyscy mogli z nich korzystać, lecz członkowie każdego ze stanów w innej mierze, a niektóre warstwy nawet zgoła od nich - jako za stan nie uznane - były usunięte. Angielskie wolności, angielski parlament, bezpośrednio z tych średniowiecznych instytucji wyprowadzają swoją genealogię, są tylko tych średniowiecznych idei prawnych dalszym konsekwentnym rozwojem. Na kontynencie inaczej rozwijały się dziejów losy; między epokę średniowieczną a współczesną wcisnął się na dwa lub trzy wieki okres absolutyzmu monarszego, który zmroził mniej lub więcej rozwinięte już w różnych państwach kwiaty wolności społecznej. Zwiędły takie instytucje, jak gwarancja osobistej wolności, nietykalność majątku itd., zamarły rozmaite kortezy, landtagi, états généraux i jak się te średniowieczne sejmy zwały, tak, że ledwie wspomnienie po nich zostało; gdy po wiekach za Anglii wzorem na nowo społeczeństwu prawa przyznawać zaczęto, to już nie nawiązywano do tej tradycji średniowiecznej ani gdy wolności zasady formułowano, ani gdy określano składy parlamentów; ledwie, że tym ostatnim nazwy historyczne przyznawano. A przecież, choć te średniowieczne prawa stanowe i sejmy różne konstrukcją prawniczą od praw człowieka i od parlamentów, to jednak w istocie swej były wyrazem tych samych dążności - dążności społeczeństwa, by ono także głos miało w państwie, by nie było tylko miękką gliną w rękach władzy.- I nie łatwo też, tak samo jak w nowszych czasach, do tych praw społeczeństwo dopuszczono; musiało ono żmudną toczyć walkę, choć nie tak często krwawą, jak w XIX stuleciu, by te prawa uzyskać, musiało dobrze wytężać swoje siły, by tych praw strzec przed zgwałceniem, zachować dla potomności. Udało się to tylko w Anglii - a poza Anglią w jednym jeszcze państwie: Polsce.

W tej na wieki średnie przypadającej walce o prawa społeczeństwa brała Polska bardzo charakterystyczny udział na równi z innymi narodami zachodniej Europy, jako jeden z ich liczby, choć szła w rozwoju za nimi dopiero. Ugruntował w Polsce wolności i prawa szlacheckiego stanu w r. 1374 w Koszycach wydany przywilej Ludwika węgierskiego, po którym poszły dalsze w latach 1386, 1388, 1422, 1425, 1430, 1433, 1454. Treść tych przywilejów odnajdziemy - mniej więcej, nie ściśle - w przywilejach dla szlachty innych narodów, boć koszyckiemu przywilejowi odpowiadają: angielska magna charta z r. 1215, węgierska złota bulla Andrzeja II z r. 1222, francuskie przywileje z lat 1303 i 1315 i wielki normandzki z r. 1315, czesko-morawskie z r. 1310, te ostatnie nie tak daleko idące jednak, jak tamte, itd. Podobnie później dopuszczony został czynnik społeczny w Polsce do udziału w rządach; dopiero w ciągu XV stulecia organizował się sejm polski i ledwie w r. 1493 wytworzył swoją ostateczną formę, gdy parlament angielski sięga początkami do XIII stulecia, w końcu tego wieku istniały już kortezy w Hiszpanii, w samych początkach XIV stulecia zaczęły się zbierać états généraux, a w ciągu tegoż stulecia états provinciaux we Francji, również w XIV stuleciu rozwinęły się niemieckie landtagi itd.

Polskę wyróżnia od innych państw Europy kontynentalnej, nadaje znamienną cechę jej państwowości nie to, iż także w niej prawa szlachcie przyznano, nie to, iż ona także miała sejmy, które obok władcy stawały jako czynnik uprawniony do udziału w rządach, lecz fakt, iż poza Anglią, a jako jedyne państwo na kontynencie Europy, potrafiła Polska te prawa i sejmy obronić, utrzymać w całej pełni i sile przez cały czas swojego państwowego bytu.

Nie rozwinęły się nigdy dość silnie francuskie stany generalne, zwoływane rzadko, wtedy, kiedy monarcha nie mógł podołać sytuacji i na pomoc społeczeństwo wzywać musiał, aż uległy one zupełnie już w XVI stuleciu przewadze wzrastającej monarchii absolutnej, ulegały jej, jedne po drugich, sejmy w Hiszpanii, Szwecji czy Norwegii, czy w państwach niemieckich itd., a ledwie gdzieniegdzie zachowały pozorny byt, jak np. do XVIII stulecia w Austrii w formie pozbawionych wszelkiego znaczenia sejmów postulatowych. Toż i prawa stanowe, szlachty, czy duchowieństwa, lub - zawsze skromniejsze - mieszczan, nie potrafiły się ostać przed atakiem absolutnej władzy, która całe społeczeństwo sobie podporządkowała, z członków uprzywilejowanych stanów tworząc poddanych, nie tylko bez wolności i swobód, lecz wprost bez praw, gdy prawem wola tylko była monarsza. W Polsce przeciwnie wolności szlachty, które i duchowieństwu służyły, przetrwały, wzmacniały się coraz bardziej; nie można było szlachcica pozbawiać bez sądu majątku (od 1422 r.), nie wolno go było bez sądu więzić (od r. 1425), wolność wyznania miał faktycznie już za ostatnich Jagiellonów, prawnie stwierdzoną od r. 1573, wolność głosu była zupełna, druku też prawie zupełna; przecież tak daleko te wolności szły, że od r. 1588 nie wolno było nawet banity poszukiwać w szlacheckim dworze. Mieszczanie wprawdzie nie mieli takich swobód, lecz przecież szeroki samorząd, który, choć nieco ograniczony od XVI stulecia, przetrwał z radami, burmistrzami, wójtami i ławami do r. 1791, kiedy go wzmocniono znowu i rozwinięto w osobnej ustawie. A sejm polski! Odkąd powstał, coraz potężniał, nigdy nawet na okres jakiś krótki nie usunął się w cień poza króla, aż wreszcie utrwaliwszy swój byt w r. 1573 przez przepis, iż przynajmniej co dwa lata musi być zwołany, ujął w swoje ręce ster rządów i rządził Polską ponad królem, którego sobie podporządkował.

Nie znaczy to, by ten ustrój polski nie miał wad. Tych wad było, dość, nawet bardzo dużo. Można, należy te wady potępiać, potępiać należy rządy sejmu, o ile złe były, o ile nie dorastał do zadań, które miał spełniać. Wolnościowy ustrój Polski, oddanie tak daleko idącej władzy w ręce sejmu, sprawiły, że Polska jako państwo nie rozwinęła tej siły, którą potrafili wydobyć z swoich państw monarchowie absolutni. Za daleko szły niektóre wolności szlacheckie. Szkodliwa była jednomyślność sejmowa, z wieków średnich wyniesiona, a nierozwinięta w prawo większości, jeszcze szkodliwsze z niej wyrosłe liberum veto. Społeczeństwo szlacheckie, któremu zawczasu te swobody przyznano, nie wyrobiło się pod względem charakteru i jego mocy, jak te społeczeństwa,, które hartowała twarda szkoła absolutyzmu. Jednakże, jeżeli chodzi o wartość tych instytucji polskiego państwa samych dla się, bez względu na to, jak one działały na siłę państwa, toć dumni być możemy, że my jedni na kontynencie Europy uratowaliśmy te zasady, zachowali nietknięte z okresu średnich wieków aż do tej epoki, kiedy one stały się w końcu XVIII wieku gwiazdą przewodnią, za którą poszły w państwowej swej budowie inne europejskie narody. Nadużywała Polska haseł wolności, udziału społeczeństwa w rządach państwa, do przesadnej egzageracji doszła w obawie absoluti dominii; za wczesne były te wolności dla społeczeństwa, które do wolności powinno być przygotowane ciężką pracą ducha, wyrobieniem woli i poczucia obowiązków. Lecz przecież na usprawiedliwienie nadużyć zawsze to powołać możemy, że ci ludzie błądzili z zamiłowania idei wolności, idei wielkiej i szczytnej, wolności wprawdzie jeszcze nie ogólnej, lecz służącej znacznej części społeczeństwa, gdy u nas tyle więcej było szlachty, niż gdzie indziej.

Jedno też zaznaczyć i podnieść należy. Gdy hasło wolności narodów, udziału ich w rządach, zaczęło od końca XVIII stulecia podbijać Europę, działo się to przy łunach pożarów, wśród potoków krwi, które wzniecały i rozlewały rewolucję; tysiącami ofiar okupić te narody musiały wolności, nim je ostatecznie zdobyły. Polska - bez rewolucji, bez wylewu krwi, weszła na drogę rozszerzania praw człowieka z szlachty na inne warstwy. Szlachta, która wolność umiłowała aż ponad życie państwa, ona sama zdobyła się na to, iż bez nacisku przyznawała te prawa warstwom niższym, gdy zasadę wolności osobistej (neminem captivabimus) zapewniono w r. 1791 mieszczanom, a w r. 1792 - któryż inny naród byłby na to wtedy się zdobył? - Żydom! Gdyby państwo było dalej żyło, dalej tą idąc drogą, w łączności z całą narodową przeszłością, byłoby bez wątpienia bez krwi rozlewu doprowadziła do rozszerzenia tych praw ostatecznie i na całość społeczeństwa łatwiej i szybciej, niż inne narody.

Przez trwający trzy wieki okres, w którym zbierały się sejmy, gdy więc tych sejmów do dwustu się odbyło, wyrobiła się w Polsce praktyka parlamentarnego życia. Prawda, wykazuje ona znaczne wady w porównaniu z tą praktyką, jaka dziś przyjęta w parlamentach. Ale jednak przecie formy te były lepiej wyrobione, szerzej rozwinięte, niż gdziekolwiek poza Anglią, a jeśli czyta się ostatni wyraz praktyki sejmu polskiego, już poprawionej z wad, które ją długo psuły: regulamin, zawarty w ustawie o sejmie z r. 1791, to przyznać się musi, że niewiele znowu dzisiejsze praktyki ponad ten regulamin się wzniosły, że są tam nawet niektóre myśli, które i dla dzisiejszego parlamentaryzmu - po upływie lat stu przeszło - nie są bez wartości.

Umiłowanie zasad wolności prawnych, parlamentarnego ustroju, stało się też jednym z najistotniejszych składników polskiej kultury.

Temu umiłowaniu i tej długiej tradycji wolnościowo-parlamentarnej przypisać należy, iż w XIX wieku Polska taką wykazywała zawsze predylekcję do konstytucyjnych urządzeń, z taką łatwością umiała się wżyć w te pojęcia i w te instytucje, czy to gdy powstaje sejm Księstwa warszawskiego (1807-1815) i Królestwa polskiego (1815-1831), których ustrój i regulaminy wzorowały się w dużej mierze na dawnej tradycji, czy to gdy sejm dostała wreszcie Galicja. Tej tradycji wiekowej przypisać należy, iż Polacy nie tylko lepiej od innych narodów sąsiednich oceniać umieją wartość urządzeń parlamentarnych i praw wolnościowych, że silniej od nich brak ich zawsze odczuwali, ale także i to, że w tych ciałach parlamentarnych, w których zasiadali na własnej ziemi, czy też w obcych, do których ich dopuszczono, w Wiedniu, Berlinie czy Petersburgu, potrafili zawsze właściwe duchowi rządów konstytucyjnych zająć stanowisko, zrozumieniem istoty i cech parlamentaryzmu, obroną jego praw, przestrzeganiem jego przepisów, umiejętnością wyzyskania korzyści, które on daje, wysuwać się na czoło stronnictw, przewodnią często grać rolę, innym partiom dawać przykład, jak powinno się cenić wolności i prawo współrządów w państwie, jak z tych praw korzystać w właściwej mierze.

Jednej kwestii trzeba tu jeszcze kilka słów poświęcić. Zasada praw społeczeństwa urzeczywistniła się w Polsce szeroko i pełno w stosunku do warstwy szlacheckiej, w końcu XVIII stulecia zaczęła się rozciągać na warstwę mieszczańską i na żydów. Z tą dążnością Polski, by nie przez absolutyzm doprowadzić do państwa nowożytnego, uznającego prawa wszystkich ludzi bez względu na ich przynależność stanową, pozornie stoi w sprzeczności to, iż w stosunku do ludności włościańskiej państwo nie poszło w reformach z końca XVIII wieku dość daleko, że w XIX wieku długo jeszcze włościanin polski czekać musiał, aż mu pełne przyznano prawa.

Pozorna to jednak sprzeczność.

To, co zrobiły w XVIII stuleciu dla podniesienia prawnego stosunku ludności włościańskiej Austria lub Prusy - a te ostatnie w tej epoce jedynie dla ludności w dobrach państwowych, to robiły w interesie władcy, jego potęgi, by zburzyć mur, który tworzyli dziedzice między monarchą a chłopami, by umożliwić lepsze wyzyskanie przez państwo finansowe i wojskowe chłopskiej siły. W Polsce państwo mniej zrobiło, bo sejmy natrafiały na opór, lub bały się oporu szerokiej szlachty, z czym się monarcha absolutny liczyć nie potrzebował. Ale za to już za czasów Stanisława Augusta przeprowadzili wiele reform w dobrach prywatnych ich właściciele; zniżali robocizny, daniny i świadczenia, zmieniali je na czynsze, nawet wolność osobistą włościanom dawali, a tak postępował nie jeden lub drugi tylko, ale wielu: i Andrzej Zamojski i ks. Paweł Brzostowski, książę Stanisław Poniatowski i Joachim Chreptowicz, Szczęsny i Stanisław Potoccy, Stanisław Małachowski czy Jacek Jezierski i inni, a o iluż się nic nie wie i wiedzieć nie będzie. Czynili to zaś nie dla zysku, jak tamci monarchowie pruscy i austriaccy, czynili z przekonania, gdy uznali, że tak być powinno, że należy poddaństwo moderować. A gdzie indziej, w tych innych krajach, w Prusach czy Austrii, czy tam szlachta przyznawała włościanom z własnej woli takie ulgi, i to w takiej mierze, jak w Polsce?

I widzimy, iż to poczucie, że należy zmienić stanowisko prawne włościan, raz w dusze polskie włożone, nie zamarło. Odezwało się ono pod sam koniec bytu państwa w uniwersale połanieckim Kościuszki z 7 maja 1794 r., którym zapewniał włościanom opiekę rządu, dawał zupełną wolność osobistą, zniżał silnie robocizny, zapewniał prawa do ziemi - dorównywał więc reformom austriackim, dużo przewyższał pruskie, boć trudno zestawiać nawet je z rosyjską niewolą. A wiemy też, iż szlachta zarządzeniom tym poddała się karnie.

I odtąd, od tych postępków szlachetnych z czasów ostatniego króla, od konstytucji trzeciego maja, od uniwersału połanieckiego przedziera się coraz to na wierzch potoku dziejów polskich myśl, by włościanom pospieszyć z pomocą, lecz jak w r. 1794 przez generał-majora Cycyanowa zaraz po Maciejowicach, tak później - w inny sposób - lecz przecież stale tłumiona przez rządy obce, Polską władnące, które nie chciały dopuścić do tego, by polscy chłopi z polskich rąk mogli dostać wolność i prawa do ziemi.

Myśl gruntownej poprawy stosunków włościańskich wystąpiła niedługo po rozbiorach najsilniej na Litwie. Usamowalniano ich tu w tak wielkiej ilości, że w r. 1796/7 w jednej guberni wileńskiej włościan, mających prawo przesiedlania się, naliczono 205.955 na ogólną liczbę 731.641. Pierwsza też szlachta obwodu białostockiego, przyłączona w r. 1807 do Rosji, wystąpiła już na pierwszej sesji sejmiku na wniosek marszałka Wiktora Grądzkiego z projektem, by poddaństwo, wszystkim włościanom dać wolność osobistą. Zniesienie stopniowe poddaństwa w ciągu 10 lat proponował projekt konstytucji dla Litwy Michała Ogińskiego i Ksawerego Lubeckiego z r. 1811. Znowu w r. 1817 zajęły się tą sprawą z własnej także inicjatywy sejmiki powiatowe guberni wileńskiej i sejmik gubernialny w Wilnie, który wysłał deputację do tronu dla przedstawienia sprawy polepszenia bytu włościan przez wzajemne umowy i uwolnienie z poddaństwa; za jego przykładem poszedł sejmik grodzieński z r. 1818, poszedł prywatny zjazd marszałków w Mińsku tegoż roku, jak i sejmik dyneburskiego powiatu i sejmik obwodu białostockiego. Lecz sprawę, która ciągnęła się do r. 1823, utopił w aktach rząd rosyjski.

Powróciła myśl po latach, gdy przecież naprawdę pomyślano w Rosji o reformie włościańskiej po wstąpieniu na tron Aleksandra II w r. 1856. Zwołane dla wydania opinii w sprawie reformy sejmiki w Wilnie, Trokach i Grodnie oświadczały się wyraźnie za zniesieniem poddaństwa, szlachta zrzekała się praw swoich. Głos ich zaważył bardzo silnie, w szlachcie polskiej znalazła najgorętszych popleczników reforma włościańska, przeprowadzona w Rosji w r. 1861.

Lecz nie tylko litewska szlachta tak popierała rozwiązanie sprawy włościańskiej. Za Księstwa warszawskiego posunięta silnie naprzód przez zniesienie osobistego poddaństwa włościan w napoleońskiej konstytucji Księstwa, stała się sprawa włościańska przedmiotem żywych obrad rewolucyjnego sejmu 1830/1 roku, lecz niestety daleko idące projekty nie doprowadziły - z powodu biegu wojennych wypadków - do rezultatów. Nadanie wolności osobistej włościanom Księstwa w r. 1807 pociągnęło za sobą podobną reformę w Prusach, które za polskim musiały iść ze względu na bliskie sąsiedztwo wzorem.

Wkrótce miały hasła załatwienia sprawy włościańskiej radykalniej zabrzmieć. Wtedy, kiedy zgoła nikt o ostatecznej reformie nie myślał ani w Austrii, ani w Rosji, polskie towarzystwo demokratyczne w Paryżu w słynnym manifeście z 1836 r. ogłosiło nie tylko hasło usamowolnienia włościan, ale i przyznania im na własność uprawianej ziemi. Tożsamo głosił, rząd narodowy, który w r. 1846 przygotowywał w Polsce powstanie. Podniósł sprawę włościańską w Galicji sejm stanowy już w r. 1843 i silnie nastawał na rząd, który nią zająć się nie chciał pozwolić. W r. 1848 komitet narodowy lwowski wzywał do dobrowolnego usamowalniania i uwłaszczania ludu, i to ze skutkiem, a rada narodowa lwowska naznaczyła zniesienie pańszczyzny na dzień wielkanocny. W Królestwie za przeprowadzeniem uwłaszczenia oświadczyło się skupiające całą szlachtę Królestwa Towarzystwo rolnicze w głodnych uchwałach z 25 lutego 1861 r. Uwłaszczenie głosił pierwszy manifest rządu narodowego z 22 stycznia 1863 r., w pierwszej więc zaraz chwili wybuchu powstania. Uwłaszczenie nieśli powstańcy i ukraińskim włościanom, głosząc im "złotą hramotę".

Nie doprowadziły te wysiłki do celu, nie z rąk polskich miał dostać usamowolnienie i uwłaszczenie polski włościanin. Uwłaszczał go w r. 1848 rząd austriacki na gwałt, byle zapobiec uwłaszczeniu dobrowolnemu przez polską szlachtę, uwłaszczał rząd rosyjski po powstaniu w ukazach z 1864 r., zacierając ślady powstańczych rozkazów i każąc stawiać pomniki carowi-oswobodzicielowi. Lecz pozostanie chlubną kartą polskiej myśli społecznej, że od niej tylokrotnie wychodziła inicjatywa reformy i rozwiązania sprawy włościańskiej, gdy o tym rządy rozbiorczych państw Rosji i Austrii zgoła nic słyszeć nie chciały.

Jeśli Polska zasady przyznania praw wszystkim członkom państwa sama nie urzeczywistniła, toż jednak nie jej to było winą. Jasno i wyraźnie tylekroć stwierdzała ona, że tę zasadę uznaje, próbowała ją urzeczywistnić; lecz ręce miała przez obcych władców skrępowane w działaniu.

 

2. Idea unii.

Pisał w początkach wieku XVI poseł wenecki: "Są państwa urodzajniejsze i bogatsze, niż Francja, jak Węgry i Włochy, są większe i potężniejsze, jak Niemcy i Hiszpania, ale żadne nie jest tak jednolite". A jeden z najwybitniejszych historyków francuskiego prawa, Paul Viollet, podkreślając z dumą ten charakter państwowości francuskiej już w początkach XVI stulecia, upatruje w nim tryumf jednej z idei państwa nowożytnego.

I zupełnie słusznie. Może to najznamienniejszą jest cechą nowożytnej państwowości, iż miejsce małych, drobniutkich nieraz państewek średniowiecznych, co najwyżej przez luźne związki lenne łączonych w jakieś słabe większe skupienia, zajęły twory państwowe duże, coraz większe, wciągające w siebie szereg terytoriów poprzednio samoistnych lub prawie samoistnych, coraz też bardziej na wewnątrz jednolite, aż wytworzyły się jednolite królestwa Francji, Hiszpanii, Anglii, Szwecji itd. Nie łatwo zwyciężała ta idea konsolidacji terytoriów, przetwarzających się na zwarte całości; nie dziesiątków lat, ale wieków trzeba było, aż władca jakiegoś terytorium, które rdzeniem miało się stać dla nowego państwa, zdołał skupić w swoich rękach pewną ilość takich państewek, nie dziesiątków też lat, ale wieków trzeba było pracy tych monarchów, by te terytoria, ich poddane władzy, zbliżyć do siebie, związać wspólnymi instytucjami, wspólnymi prawami, wspólną, jednostajną administracją. Przeciwko takiej konsolidacji broniły się terytoria niegdyś państwowe, nie chcąc z państw przekształcać się w prowincje tylko nowego państwa, nie chcąc zatracać swoich odrębności prawnych, do których całą były przywiązane duszą. Najwcześniej rzeczywiście pracy tej dokonała Francja, za nią zdążały inne narody, nieraz bardzo spóźniając się w tym wyścigu narodów ku tworzeniu nowożytnego państwa. Wszakże dopiero rok 1870 przyniósł wreszcie zjednoczenie Włoch w jedno państwo, wszakże równocześnie dopiero powstało niemieckie cesarstwo, zresztą tylko jako państwo związkowe, na gruzach luźnego związku północno-niemieckiego; te Niemcy do dziś jeszcze nie przedstawiają w pełni jednolitej całości państwowej, gdy wewnątrz ich żyją przecie, choć życiem coraz państwowo słabszym, coraz zamierającym powoli, poszczególne państwa związkowe.

Tej pracy unifikacyjnej na Zachodzie dokonała przede wszystkim monarchia absolutna, która mocną dłonią ujęła po średniowiecznej monarchii stanowej cugle rządów, coraz je ściągała, aż rozpierzchające się rumaki-terytoria przyuczyły się do wspólnego chodu, aż się poczuły jednym zaprzęgiem. Sprytu i siły trzeba było używać, bez liczenia się z skrupułami moralności, bez cofania nawet przed zbrodnią, by najprzód pousuwać tych władców różnych, których trony większe czy mniejsze, miniaturowe nawet nieraz, stały na zawadzie pędowi historii, by potem, gdy ich terytoria już pod jedną znalazły się władzą, skłonić je lub zmusić do wspólnej pracy, wspólnych obrad, o ile jeszcze jakie gdzie istniały, do ulegania wspólnym urzędom, do poddania się dla nich wszystkich już łącznie wydawanym prawom. Tytułu zasługi historycznego uprawnienia monarchii absolutnej w tym właśnie dopatrują się historycy i prawnicy, że tym tak ciężkim zadaniom ta monarchia podołała.

Wśród tych wszystkich państw Europy jedno było nieznane temu posłowi weneckiemu w początkach XVI wieku, które w konsolidacji swoich terytoriów, jeśli nie wyprzedzało Francji, to jej dorównywało. Tym nieznanym mu państwem było państwo polskie. I ta Polska, jak inne państwa, rozdrobniła się w wiekach średnich na kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt księstewek śląskich, mazowieckich, wielkopolskich, kujawskich itd. Lecz wcześnie one łączyć się zaczęły w jedną wielką całość, już Łokietek i Kazimierz W. dokonali w pewnej mierze tego trudu. Lecz nie tylko szereg dawniejszych księstw dostał się pod władzę jednego monarchy; w końcu XIV stulecia tworzyły te dawne księstewka już jednolitą, zwartą całość, jedną <Koronę polską>, gdy łączyć je zaczynała nie tylko władcy osoba, ale i wspólne najwyższe urzędy, wkrótce później wspólne sejmy, wspólne ustawodawstwo i sądownictwo. Ale na tym jeszcze nie koniec. Do tej Korony z wszystkich jej stron przymykały coraz to nowe terytoria, czy dawne polskie, ale przez długi czas oderwane, jak niektóre księstwa śląskie (Wieluń, Oświęcim, Zator) i mazowieckie, czy też etnograficznie w całości lub w przeważnej mierze obce, jak ziemie: czerwono-ruska, podolska, chełmska i bełzka, ziemie niegdyś pruskie, przez Zakon krzyżowy podbite, dużo od Polski obszerniejsze litewsko-ruskie, wreszcie inflancka. W rozmaity sposób te ziemie z Polską się złączyły; tylko ruskie siłą przyłączone zostały, przez kupno śląskie, z tytułu wygaśnięcia lenna mazowieckie, przez wojny wprawdzie, lecz na prośbę ich ludności podjęte, pruskie i inflanckie; w drodze powołania litewskiego wielkiego księcia na tron polski złączyła się Litwa z Polską.

Litwę unia osobista z Polską łączyła od r. 1401, wbrew pierwotnemu planowi z r. 1386, który miał oba państwa w jedną zewrzeć całość; wszystkie inne ziemie wcielone do państwa zostały jako terytoria, które miały na zawsze losy dzielić Korony, podlegać jednej z nią władzy, tej, która Polską władnęła. Jednakże te połączenia, choć od początku inkorporacją były, jednak zwyczajnie inkorporacją nie na równych prawach; król polski był tych ziem <panem i dziedzicem>, lecz odrębnie rządził nimi, każdą z osobna, przestrzegając ich właściwości, aż po czasie jakimś, wcześniej czy później - wyjątkowo tylko zaraz po złączeniu co do ziem: rawskiej, gostyńskiej, sochaczewskiej i bełzkiej - te ziemie przez pełną inkorporację, na równych prawach, Korony istotną częścią się stawały, jednym z nią ciałem państwowym, jej tylko prowincjami. Wciągano je w krąg koronnego życia, urządzano tak, jak urządzone były rdzenne koronne ziemie, iż ledwie jakieś ślady pozostawały nadal ich dawnych samoistnych instytucji prawnych. A więc polskie w nich wprowadzano prawo publiczne, polskie centralne władze na nie rozciągały moc swoją, na wzór polski w nich tworzono urzędy, a zwyczajnie ostatecznie organizowano i sądy na wzór polski, i prawa sądowe wprowadzano polskie: prywatne, karne czy procesowe.

Tak prawa polskie dostały w latach: 1422 ziemia wieluńska 1434: czerwono-ruska, chełmska i podolska, 1462: rawska, gostyńska, bełzka, 1479: sochaczewska, 1502, 1504 i 1505: płocka, 1529: reszta Mazowsza, 1563 i 1564: oświęcimska i zatorska, 1569: Podlasie, oraz - bez prawa sądowego - Prusy królewskie, Wołyń i ziemia kijowska, wreszcie 1598: Inflanty. Litwa tylko, unią realną od r. 1569 z Polską złączona, a nie wcielona do niej (tj. w granicach zmniejszonych w r. 1569 o inkorporowane do Polski: Podlasie, Wołyń i Kijów), zachowała odrębne urzędy, odrębne sądy i odrębne prawo sądowe, a połączyła się ściśle z Polską jedynie przez sejm, wspólny obu połowom Rzeczypospolitej, i wspólne instytucje bezkrólewia; jakkolwiek jednak wielkie księstwo zachowało i po roku 1569 charakter odrębnego państwa, jednak już przed unią urządziło urzędy swoje na wzór polski, tak najwyższe, jak prowincjonalne, toż już w r. 1566 i organizację sądową swoją zreformowało według tego schematu, jaki był właściwy polskiemu sądownictwu. Jeśli więc Litwie pozostała odrębność formalna i po unii lubelskiej, to jednak z materialną zgodnością jej całego ustroju w porównaniu do tej budowy, jaką miała Korona.

Tak więc już częściowo XV-te, a następnie XVI-te stulecie przyniosły państwu polskiemu tak daleko posuniętą zasadę jedności państwowego ustroju, kierowanego nie tylko ręką jednego monarchy, lecz także wolą jednego sejmu, w obrębie zaś obu dzielnic, Korony i Litwy, rządzonego przez jedne władze centralne, jednostajnie zorganizowanego co do urzędów niższych i co do sądów. Terytorium to zaś było o tyle większe od innych państw Europy zachodniej, o tyle bardziej od nich różnorodne etnograficznym składem ludności. Jeśli Francja dumna być może z tego, że w niej zasada jednolitości państwowej tak wczas zatryumfowała, to śmiało może być dumną i Polska, która tę pracę przeprowadziła mniej więcej z Francją współcześnie, choć o tyle od niej była państwowo młodsza i większa obszarem.

Lecz nie tylko z tego mogła być Polska dumną, iż sprowadziła tak szybko do jednego mianownika - z pewnym odchyleniem tylko co do Litwy - te terytoria, które w Rzeczpospolitą wchodziły. Jeszcze w wyższym stopniu mogła być dumną ze sposobu, w jaki tę myśl urzeczywistniała. Gdy na Zachodzie pracę tę przeprowadzał monarcha przy pomocy tych środków, jakie mu dawała jego absolutna władza, nieraz wbrew woli ludności, z użyciem nawet gwałtu, w Polsce dokonało się to doniosłe przeobrażenie w drodze dobrowolnych umów, za zgodą, wprost często na prośbę ludności tych terytoriów, które przez Polskę miały być wchłonięte przez pełną inkorporację, lub przynajmniej z nią zespolone. Wszakże i najważniejsze z tych zespoleń, unia lubelska z r. 1569, przeprowadzona została z inicjatywy i wskutek parcia szlachty litewskiej, która w r. 1562 w obozie pod Witebskiem skupiła się pod sztandarem zbliżenia prawno-państwowego z Polską. Jeśli były tarcia, to bardzo nieznaczne; opór przeciw myśli unii, opór tak przez historyków obcych, rosyjskich zwłaszcza, wbrew prawdzie historycznej podkreślany, był wszakże oporem garstki tylko możnych panów litewskich, którzy bali się o swoje prawnie uprzywilejowane stanowisko, którego po zbliżeniu do Polski nie mogliby utrzymać.

Że tak wcielenia te i unie dokonywały się gładko, za zgodą ludności krajów wcielonych czy z Polską silniej w unii łączonych, powodem tego było to, iż ludność tych krajów zyskiwała na tym niesłychanie, tj. ta część ludności, która wtedy za naród była uważana i jedynie głos miała w tych sprawach: duchowieństwo i szlachta. Z włączeniem do Polski tych terytoriów łączyło się rozciąganie na nie praw i swobód szlachty polskiej, praw i swobód dużo większych, niż te, które miała poprzednio szlachta tych terytoriów, a które albo żadne były (ziemia wieluńska, czerwono-ruska, chełmska, podolska, bełzka), albo też udzielone w minimalnym wymiarze (ziemie: oświęcimska, zatorska, rawska, gostyńska, sochaczewska, płocka, księstwo mazowieckie). Z włączeniem do Polski ziemie wcielane dostawały urzędy ziemskie na wzór polski, o ile ich - jak Bełz i Mazowsze - już poprzednio nie miały, urzędy, które osiadłej szlachcie tych ziemi musiały być nadawane, a częściowo wychodziły z jej wyboru (urzędy podkomorzego, sędziego, podsędka, pisarza). Z tym włączeniem do Korony dostawały te ziemie sejmiki jako organ samorządu, nawet autonomii, gdy żadna z tych ziem sejmików poprzednio nie znała, dostawały miejsca dla swoich biskupów, wojewodów i kasztelanów w senacie koronnym, a odkąd wytworzyła się instytucja izby poselskiej (tj. po roku 1493), dostawały i posłów, których do tej izby wysyłały. Te olbrzymie korzyści, jakie warstwom zwierzchnim ludności: duchowieństwu i szlachcie, zapewniało wcielenie, sprawiały, że one tego wcielenia pragnęły, podejmowały nawet inicjatywę, a zawsze stawały się po dokonaniu ściślejszego zespolenia wierną podporą jedności państwowej.

A i przy zawieraniu ściślejszej unii Litwy z Polską w r. 1569 ten sam motyw działał, gdy szlachta litewska, wchodząc do wspólnego sejmu, zyskiwała przez to większe znaczenie, niż to, jakie miała wobec przewagi magnatów w sejmie litewskim, gdy znaczne korzyści uzyskała już poprzednio, przed samą unią w latach 1564-6, ze względu na tę właśnie do skutku mającą wkrótce dojść unię. Braterską zwano unię z Litwą, braterskimi połączeniami można nazwać i inkorporacje. Stąd ich siła, że jako <wolni z wolnymi i równi z równymi> łączyli się w nich członkowie Rzeczypospolitej. Dlatego te połączenia taką wykazały moc, jak żadne inne, że do ich zerwania nie dążyły czynniki, które raz się na nie zgodziły, że nie rozbiły się inkorporacje, czy unia z Litwą, tak, jak unia kalmarska, że nie były przedmiotem żalów i rekryminacji, jak unia Anglii z Szkocją i Irlandią, Austrii z Czechami i Węgrami, czy polsko-rosyjska z r. 1815, a Litwa sama nawet porzuciła w r. 1791 unię, by stopić się już ostatecznie w jedną całość z Koroną.

Tym bardziej zaś ten rodzaj łączenia terytoriów w jedną spoistą całość może być Polski dumą, iż nie miała ona pod tym względem żadnych przykładów, żadnych wzorów, prócz może dalekich strukturą kościelnych inkorporacji i unii. Trzeba było tworzyć formy nowe dla nowych myśli, które się w Polsce zrodziły, by je ubrać w kształty dokumentów unii, inkorporacji czy nadań prawa polskiego. I rychło dała temu Polska rady; stworzyła już w pierwszej połowie XV wieku schemat, który zastosowywała następnie stale, oczywiście dostosowując go do specjalnych warunków, rozszerzając treść, doskonaląc prawnicze określenia, tak, jak je już w całej ich pełni, czytać możemy w wielkich aktach unii lubelskiej 1569 roku.

 

3. Promieniowanie idei i pojąć prawnych.

Idei i pojęć prawnych, które Polska wytworzyła czy to pracą własnej myśli, czy też - w dużo mniejszym stopniu - przejęła i przetworzyła, udzielała ona terytoriom, które ją otaczały. Ale nie tak się działo, jak często się przyjmuje, iż Polska jako kraina przejściowa między Zachodem i Wschodem przenosiła pojęcia zachodnioeuropejskie, których się nauczyła od Zachodu, ku Wschodowi, niżej kulturalnie stojącemu, iż więc tylko pośredniczką była, lampą, która, przez Zachód wypełniona olejem kultury, dawała Wschodowi blask obcy, tylko w polskim naczyniu zawarty. Może tak było co do innych działów kultury, w co tu wchodzić nie mam zamiaru; co do idei jednak i pojęć społeczno-prawnych Polska w pierwszej linii nie pośredniczki spełniała zadania, nie naczynia tylko, ale sama paliła się jako jasny stos idei i pojęć, którego drewna tworzyły jej własne wysiłki myślowe. Ona przede wszystkim ogniskiem była idei, które w Polsce rozwinęły się i potężną łuną oświetlały sąsiednie jej kraje, i to nie tylko - jak się zwykle mówi - na wschód od niej położone, lecz i na zachód leżące.

Bo któż z Polski bierze te idee i pojęcia i jakie?

Do tych krain, które w dużej mierze na polskich kształciły się wzorach, przede wszystkim wprawdzie należały ziemie ruskie, litewskie, a częściowo moskiewskie; ich wychowywanie społeczno-państwowe - to największa zasługa Polski wobec tego, iż to takie olbrzymie obszary, iż w stosunku do Polski tak bardzo były w rozwoju społeczno-państwowym opóźnione. Ale na polską modłę jako organizmu społeczno-państwowego wyżej rozwiniętego kształciły się także i terytoria do Zachodu liczone: księstewka śląskie, które od Czech z powrotem do Polski przeszły, oraz ziemie zakonów: krzyżackiego i inflanckiego, prawda, że nie tak opóźnione, jak tamte, prawda, że - jak ziemie obu zakonów - pod pewnymi względami, organizacją władzy, Polsce nie ustępujące, jednak przecież o tyle niższe w rozwoju społeczno-państwowym.

Bo Polska dawała tym terytoriom głównie te idee, które jej były własnością, które ona rozwinęła silniej, niż inne narody zachodniej Europy poza jedną Anglią; ona dawała ideę wolności warstw wyższych społeczeństwa, ideę udziału społeczeństwa w rządach państwa w formie uczestnictwa ludności w sejmach, sejmikach, w wprowadzeniu zasady, iż urzędy mają być - choć nie wszystkie - nadawane miejscowym wybitnym czynnikom, nawet w formie wyborów. Tak - o czym już wyżej była mowa - przy inkorporacjach pełnych, na równych prawach, polskie przywileje rozciągano na te terytoria, zapewniano im miejsca w senacie, organizowano w nich sejmiki, wprowadzano urzędy ziemskie, częściowo z wyboru.

Najwięcej Polsce zawdzięczało państwo litewskie, obejmujące ogromne obszary etnograficznie litewskie, biało-ruskie i małoruskie. Na polski ład - po połączeniu się w końcu wieku XIV z Polską jeszcze tylko unią osobistą - przekształcało się całe życie gospodarcze, społeczne i państwowe Litwy, i to w ścisłej łączności i zależności od tego faktu związku z Koroną. Pierwszy przywilej litewski z r. 1387 bezpośrednio, jak to sam zaznacza, był wypływem zadzierzgnięcia stosunku prawno-państwowego z Polską w r. 1386, akt unii horodelskiej z r. 1413, przez Jagiełłę i Witolda wspólnie wydany, zawierał równocześnie w sobie szereg artykułów, które miały charakter przywilejów dla bojarstwa litewskiego, przywilej z r. 1434, znoszący przeważną część prawnych ograniczeń schizmatyków, był wywołany odnowieniem zobowiązań co do unii, przywilej z r. 1447 wywołany został przywróceniem unii przez powołanie na tron polski wielkiego księcia Kazimierza, gdy poprzednio na lat kilka (1440 - 1447) ta unia się zerwała, a wreszcie wielkie reformy Litwy w przeddzień unii lubelskiej, jako to: wydanie statutu II litewskiego, nowa organizacja sądownictwa na wzór polski, uzupełnienie organizacji urzędów, urządzenie sejmików, były tą dążnością do unii pobudzone, stanowiły warunki umożliwienia rewizji tego stosunku, który z unii osobistej w realna miał się zmienić.

Na Litwie wszystko w zakresie stosunków społeczno-państwowych, co stanowiło postęp, było naśladownictwem Polski i jej urządzeń. A więc władza wielkoksiążęca na wzór polski z absolutnej zmieniała się w władzę, która uznawała prawa społeczeństwa, w przywilejach, zgoła według polskich układanych, kładła dla siebie sama granice. Bojarzy, zdani na łaskę i niełaskę księcia, który nawet o małżeństwie ich córek i wdów decydował, stawali się uprzywilejowaną szlachtą, wyjętą <z jarzma niewoli>, jak mówią przywileje, przez przenoszenie na nich polskich pojęć, które tak daleko szło, iż w r. 1413 w Horodle zaliczono ich do rodów szlacheckich polskich i herbami tych rodów obdarzono. Urzędy litewskie, czy te, które przy osobie hospodara stały, jak kanclerz i podkanclerzy, podskarbiowie i marszałkowie itd., z wyjątkiem hetmana, który pierwej stałym urzędem stał się na Litwie, niż w Koronie, czy te, które utworzono na prowincji, jak wojewody, kasztelana, podkomorzego, stolnika, cześnika itd. - wszystkie one z Polski były rodem. Kopią polskich były litewskie sejmiki od reformy z r. 1565, od tego czasu też sądy tu były takie, jak w Koronie: ziemskie, grodzkie i podkomorskie, a także sądy najwyższe odpowiadały takimże polskim sądom, z trybunałem wielkiego księstwa na czele, który w r. 1581 zorganizowano ściśle według trybunału koronnego, o trzy lata wcześniejszego. W kodyfikacjach prawa litewskiego, w statutach litewskich, korzystano z polskiego prawa; już w pierwszym z r. 1529 przejęto niektóre przepisy polskie, trzeci z r. 1588 polskim w dużej mierze przeniknięty był duchem.

Polsce też zawdzięczała Litwa i reorganizację swego gospodarczego stanu: reformy agrarne z XVI wieku, które kulminowały w tzw. pomierze wołocznej, przeprowadzonej za Zygmunta Augusta. Pomiera wołoczna - to jedna z największych reform agrarnych, jakie przeprowadzono kiedy w Europie. Wprowadziła ona ład w stosunki rolne, podniosła gospodarstwo, rozwinęła je niesłychanie w stosunku do tego stanu, jaki był poprzednio. A była ona przeniesieniem na Litwę tych zdobyczy kultury rolnej, które Polsce przypadły w udziale w okresie od XIII do XVI wieku; Litwa otrzymała je w ciągu kilkudziesięciu lat, zrobiła wskutek tego silny krok naprzód, zrównała się w ten sposób z Polską. A nie tylko polskie zastosowano tu wzory, i to ulepszając je, jak w ogóle Litwa prawie wszystkie te instytucje, które wzięła z Polski, dostała w formach udoskonalonych, poprawionych, wyżej stojących, niż to było w Koronie, gdy zużytkowano przy tym polskie doświadczenia; tę reformę wołoczną, jak i reformy agrarne, które ją poprzedzały, przeprowadzali na Litwie prawie wyłącznie Polacy z <sprawcą zamków i dworów gospodarskich> Polakiem Chwalczewskim na czele.

Rezultatem też było tego procesu dziejowego, iż całe rozległe obszary litewsko-ruskie, od Wilna, Połocka i Witebska po Kijów i Kamieniec w XVII i XVIII stuleciu przedstawiały odbicie polskiej prawnej kultury i także tą kulturą prawną ściśle z Polską się zespoliły. A pamiętać o tym należy, że tę kulturę przejęły te ziemie już przed rokiem 1569, przed zamianą unii osobistej na realną, więc w epoce, gdy tworzyły zgoła luźnie z Polską złączone samoistne państwo, przejmowały te polskie pierwiastki prawnej kultury zupełnie dobrowolnie, gdy miały wtedy w całej pełni udzielny rząd, udzielne ustawodawstwo. Jeśli przejmowały te urządzenia, to dlatego, iż korzyści w nich widziały, wyższość tych instytucji nad tymi, które były ich własne.

Wpływ polskiej kultury prawnej nie zatrzymał się u wschodnich granic Rzeczypospolitej; sięgał on i poza tę granicę nawet, starając się wnieść swoje pierwiastki w pojęcia i kulturę prawną zgoła inny mającą charakter - państwa moskiewskiego. Gdy te dwa państwa zetknęły się z sobą w końcu XV stulecia, już silnie wyrobione były typy ich prawnego ustroju; w przeciwstawieniu do Polski, rozwijającej zasadę praw społecznych, Moskwa poszła w kierunku coraz dalszego wyrabiania wszechwładzy wielkoksiążęcej. Nie mogło więc być punktów stycznych między tymi państwami w linii ich rozwoju. A jednak przecież były momenty, gdy Moskwa, a później Rosja, zapożyczała się z Polski. Nie są liczne te pożyczki, lecz warto je przecież zaznaczyć, by uzupełnić obraz dziejowej roli prawnej kultury Polski, która i temu wschodniemu państwu, tak odrębnemu swoją istotą, umiała dać choć kawałki swojego prawnego ducha, choć niektóre swoje pojęcia prawne.

Nie ma ścisłej łączności między tymi faktami, które tu przyjdzie nam omówić. Nie można wskazać na jakieś trwalsze oddziaływanie polskich pojęć czy przepisów na moskiewskie, względnie rosyjskie prawo. Duch tego prawa był zbyt różny, by szczepionki polskie mogły się przyjąć, o ile nie miały neutralnej cechy. Lecz i to coś warte, że takie oderwane fakty da się stwierdzić.

Pierwsze fakty datują się z początku XVII stulecia, z epoki największego rozmachu państwowego Polski, z epoki, kiedy skrystalizowały się właśnie polskie idee prawne po epoce unii lubelskiej i pierwszych bezkrólewi. Zdawać się mogło przez chwilę, że te polskie idee potrafią zmienić bieg łożyska, którym toczyła się podstawowa myśl moskiewska. Bo właśnie to, co z Polski Moskwa wtedy przejmować chciała, to do rdzenia sięga państwowości. Wybrany carem moskiewskim Wasyli Szujski wystawił przy objęciu rządów <zapis>, w którym ograniczał prawa monarsze w stosunku do życia i mienia poddanych. A w kilka lat później polski królewicz Władysław, na cara wybrany, zawarł z bojarami moskiewskimi podobnego charakteru <dogowor>. A więc nie miała już być władza gosudara bezbrzeżną; a więc miał on szranki znaleźć dla niej w przepisach prawnych, które na siebie sam przyjmował.

Ten <zapis>, ten <dogowor> - toć to odblaski artykułów henrykowskich z r. 1573, toć to moskiewskie pacta conventa na polską modłę. A więc te akty tu naśladować chciano, które właśnie wyrażały tak silnie zasady wolności i swobód Rzeczypospolitej. Jakże na inną drogę zdawało się wstępować na wzór Polski moskiewskie państwo!

Ale było to tylko chwilowe zachwianie moskiewskiej myśli państwowej. Wkrótce ona zawróciła na dawniejsze tory i śladów nie pozostało po tej eskapadzie w inne regiony myśli i ideałów. Zwyciężył duch Iwanów i Wasylów, nie dość silny był duch polskich Zygmuntów, by odnieść trwałe moralne zwycięstwo w walce z groźnym, ponurym królem-duchem Moskwy.

Lecz choć państwowe idee polskie nie zdołały zapuścić w Moskwie korzyści, przecież po epoce samozwańców Moskwa lepiej zapoznała się z polską kulturą. Temu bliższemu kontaktowi przypisać należy następne fakty zapożyczania się Moskwy od Polski, z innych już dziedzin polskiej myśli prawnej.

Nie miała Moskwa swojego kodeksu praw. A właśnie niezbyt dawno poprzednio - w r. 1588 - wydał sejm walny Rzeczypospolitej obszerny trzeci z rzędu kodeks dla wielkiego księstwa litewskiego, stąd zwany trzecim statutem litewskim. Otóż ten to statut, który i drukiem był zaraz ogłoszony, przepisywali kawałkami dyacy moskiewscy, zwłaszcza ustępy z rozdziałów: X, XI i XIII, tyczących się prawa karnego, a i w praktyce stosowano te przepisy litewskiego statutu. A gdy w r. 1649 car Aleksy Michałowicz ogłosił pierwszy kodeks prawa moskiewskiego, znany pod nazwą <Ułożenije Aleksieja Michajłowicza>, to za jedną z głównych jego podstaw przyjął tenże statut litewski, Z 25 rozdziałów (głów) <ułożenia> dziesięć (I -IX i XXII) w całości oparły się na statucie, a w innych sporo przejątków; korzystano zwłaszcza z przepisów statutu, tyczących się prawa publicznego (np. w całości przejęto rozdział: o obronie ziemskiej), dużo z zakresu prawa karnego. Ale nie przeszedł do <ułożenia> z statutu istotny duch tego prawa litewskiego, który już był duchem prawa polskiego, choć tyle przeszło poszczególnych postanowień, nieraz dosłownie powtarzanych.

W tymże XVII wieku mimo umocnienia moskiewskiego ducha miały się przekraść z Polski pewne pierwiastki do społecznego ustroju tego państwa. Nie wytworzyła Moskwa tak, jak państwa zachodniej Europy, stanu szlacheckiego, któryby oparty był na udzielonych mu przywilejach a wyodrębniony silnie od reszty znamionami stanowej wyłączności, więc przede wszystkim herbami, gdy herb wszędzie był zewnętrznym znamieniem szlachty. Ale w XVII stuleciu przynajmniej powierzchownie zaczęła warstwa wyższa ludności, bojarów, złożona głównie z urzędników carskich, władnących także ziemią; i mających swoich poddanych, więc odpowiadająca mniej więcej, choć raczej pozornie tylko, warstwie szlacheckiej na Zachodzie Europy, upodabniać się do tej szlachty, choć jej istotnych cech nie miała; zaczęła ona mianowicie przybierać sobie herby. A że - poza rodzinami, które wywodziły się od dawnych książąt ruskich czy innych - te formujące się na wzór szlachecki rodziny nie miały żadnych herbowych tradycji, więc dobierały sobie swobodnie herby, i to herby - polskie, gdy ten wzór był najbliższy, najlepiej znany, bo i litewska szlachta jeszcze od czasów Horodła (1413), a ruska od czasów trockiego przywileju (1434) polskich używała herbów. W ten sposób też się stało, iż gdy r. 1687 utworzona została przez cara Fiedora Aleksiejewicza <obszczaja rodosłownaja kniga>, w którą wpisywać nakazał rody książęce i szlacheckie, to szlachta rosyjska polskie herby do tej metryki szlacheckiej jako swoje wnosiła. Gdy też w r. 1797 heroldya rosyjska zestawiła <obszczyj herbownik dwarjańskich rodów wsierossijskoj impierij>, w części drugiej, zawierającej herby dawnych rodów szlacheckich, znalazły się przede wszystkim rysunki - polskich herbów jako herbów Wiazmitinowów, Chomutowów i innych rodzin rosyjskiej szlachty.

Jeszcze pod koniec bytu Rzeczypospolitej, już po zabraniu jej części ziem przy pierwszym rozbiorze, zapożyczyła się Rosja z Polski, i to znowu, jak w początkach XVII wieku, z zakresu tego działu, który wyrażał wolnościowego ducha Polski, choć tylko oczywiście szczyptę miano wziąć z tej kopalni swobód, jaką było prawo państwowe polskie. W r. 1775 ogłosiła Katarzyna II obszerną ustawę gubernialną (uczrieżdieniie dlja uprawlenija gubernij wsierossijskija impierij), która podwaliną miała się stać dla urządzenia administracji państwa rosyjskiego na wiek prawie, bo aż do reform cara Aleksandra II. Otóż ta ustawa wprowadzała w rosyjskich guberniach - sejmiki szlachty jako odblask polskich sejmików. Oczywiście daleko im było do polskich sejmików, do ich szerokiej kompetencji. Te sejmiki, po guberniach i powiatach potworzone, miały wybierać niektórych urzędników administracyjnych i sądowych. Miały się te sejmiki zbierać dla wyborów co trzy lata - ale i poza tymi terminami mogły się zgromadzać, jeśli chciały naradzić się nad wspólnymi potrzebami, jak "zakłady wychowawcze, publiczne ciężary wszelkiego rodzaju, utrzymywanie dróg itd." Tylko życzenia mogły wyrażać te sejmiki w tych sprawach, nie miały nawet skąpo przyznanego samorządu; przecież była to ważna zdobycz wolnościowa, a sejmiki zapisały swoją kartę, zwłaszcza na ziemiach polskich, gdy je tu później, po zajęciu tych ziem przez Rosję, utworzono, gdy tu mogła choć częściowo odżyć dawna polska tradycja. Tak znowu tę koncesję na rzecz społeczeństwa, którą w połowie wieku XIX ostatecznie w dobie reakcji mikołajewskiej zgnieciono, Rosja polskiemu zawdzięczała przykładowi.

I dodać jeszcze należy już z epoki XIX stulecia dwa fakty: iż - jak o tym wyżej była mowa - myśl polska tak silnie wsparła w Rosji reformę włościańską, i że projekty skonstytu-cjonalizowania Rosji w dobie Aleksandra I najściślej łączyły się z oddziaływaniem polskich stosunków, bo ustroju utworzonego przez kongres wiedeński Królestwa polskiego.

Nie przetworzyła państwowa myśl polska Rosji, jak na to zanosić się mogło w początkach XVII stulecia, lecz jednak przecież w krew rosyjskiego życia państwowego dostało się nieco wolnościowych bakcyli z Polski; może też historia z czasem i większy przyzna im wpływ na dalsze losy rozwoju społeczno-państwowego Rosji, niż to na razie obecnie można stwierdzić.

.: Powrót do działu Strony tematyczne :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,185963 sekund(y)