(wstęp do wyboru tekstów polskich
myślicieli politycznych XIX i XX wieku: „Realizm polityczny. Przypadek polski”,
Kraków 2008)
Realizm polityczny budził wiele
kontrowersji wśród polskich myślicieli XIX i XX wieku. Jedni przekonywali, że w
rodzimej tradycji myślenia o polityce jest on słabo obecny, co prowadzi do
licznych klęsk i świadczy o jej niskim poziomie. Inni utożsamiali realizm
polityczny z niebezpiecznym kultem skuteczności, a w niektórych przypadkach
nawet ze zdradą ideałów i interesów narodowych. Zatem, podczas gdy wielu
myślicieli przekonywało o deficycie realizmu w polskiej myśli politycznej i
polityce, inni autorzy przestrzegali przed jego nadmierną popularnością. Obraz
jeszcze bardziej się skomplikuje, gdy weźmiemy pod uwagę, jak wiele różnych,
często przeciwstawnych, koncepcji politycznych aspirowało do miana
realistycznych. A przecież także krytycy poszczególnych stanowisk uznanych za
przejawy realizmu politycznego, nie chcieli bynajmniej uchodzić za
„nierealistycznych”.
Trudno się wszakże
dziwić, że problem realizmu w polskiej polityce i jej intelektualnym zapleczu
wywoływał tyle emocji. Skomplikowane dzieje Polski wymuszały refleksję na ten
temat, a liczne klęski i niepowodzenia skłaniały do wyprowadzania czasem bardzo
daleko idących wniosków o ich przyczynach i sposobach na ich uniknięcie w
przyszłości. Realizm polityczny w polskim wydaniu nie doczekał się przy tym
zbyt wielu rozważań teoretycznych. Był szkołą przede wszystkim praktyki
politycznej, a nawet jeśli wiele jego koncepcji pozostawało jedynie propozycją
intelektualną, której nie próbowano wcielać w życie, to opierały się one na
przesłankach wynikających z analizy konkretnej rzeczywistości społecznej i
politycznej – choćby bywały one czasem błędne. Szukanie więc definicji
precyzyjnie określających treść pojęcia „realizm polityczny” wcale nie musi nas
przybliżyć do jego zrozumienia, jeśli nie weźmie się pod uwagę jego zróżnicowania.
Dylematy realizmu w czasach zaborów
Polski spór o realizm polityczny
miał kilka odsłon i głównych wątków. Był bardzo ważnym aspektem w prowadzonej w
drugiej połowie XIX wieku dyskusji poświęconej przyczynom upadku Pierwszej
Rzeczypospolitej. Stanęły wówczas naprzeciw siebie wpływowe szkoły historyczne,
z których jedna upatrywała przyczyn upadku państwa przede wszystkim w
słabościach wewnętrznych i własnych błędach, a druga – w brutalnej polityce i
potędze sąsiadów, którzy dokonali rozbiorów Polski. Obie wysuwały argumenty
oceniane przez siebie jako realistyczne, bo poparte badaniami historycznymi.
Obie ostro krytykowały się nawzajem, zarzucając sobie uproszczenia, naginanie
faktów do teorii, a także – co stanowi szczególny „realistyczny” kontekst tego
sporu – wykorzystywanie argumentacji historycznej do bieżącej rywalizacji o
wpływy polityczne, choćby poprzez szukanie uzasadnienia w historii dla swoich
teraźniejszych wyborów. W tej bardzo interesującej debacie wykuły się
stanowiska krakowskiej szkoły historycznej, uchodzącej za jeden z
najważniejszych nurtów realizmu politycznego w polskiej tradycji. Syntezy
dziejów Polski i monografie Waleriana
Kalinki, Józefa Szujskiego, a zwłaszcza Michała Bobrzyńskiego, wsparte
publicystyką Stanisława Tarnowskiego, Stanisława
Koźmiana czy Pawła Popiela, stawiały pytania o słuszność kolejnych
kluczowych wyborów ustrojowych i zasadniczych rozstrzygnięć w dziedzinie
polityki zagranicznej z czasów Pierwszej Rzeczypospolitej, często oceniając je
nadzwyczaj krytycznie. Autorzy ci, należący do pierwszoplanowych postaci dziewiętnastowiecznego
konserwatyzmu polskiego, nie ukrywali zresztą, że nauka wyciągnięta z błędów
przeszłości, ma służyć zaprojektowaniu i wyborowi lepszej, bardziej rozumnej –
a więc realistycznej – polityki w teraźniejszości.
Teraźniejszość w tym
wypadku określały realia Polski podzielonej między trzy zaborcze państwa.
Stosunek do nich – zwłaszcza w kontekście ewentualnego porozumienia z nimi –
stanowił przedmiot kolejnego gorącego sporu o polską politykę,
w którym zagadnienie realizmu politycznego było stale obecne. Wiązał się z tym
problem tradycji insurekcyjnej, a zatem oceny powstań narodowych jako drogi do
odbudowania niepodległej Polski. Konserwatyści starli się w tej dyskusji z
adwersarzami wywodzącymi się z różnych obozów ideowych i politycznych. Różne
też były płaszczyzny sporu. Lewicowi radykałowie kwestię niepodległej Polski
łączyli z ideą rewolucji w stosunkach społecznych. Liberałowie pokroju Tadeusza
Romanowicza bronili tradycji insurekcyjnej przed konserwatywną krytyką, ale nie
zrezygnowali z legalnych możliwości działania w ramach stworzonych przez
prawodawstwo państw zaborczych. Endecy, z Zygmuntem Balickim, Janem Ludwikiem
Popławskim i Romanem Dmowskim na czele, szli równie daleko jak konserwatyści w
krytyce różnych wad narodowych, źle oceniali powstania – zwłaszcza styczniowe –
i rozumieli konieczność szukania porozumienia z zaborcami tam, gdzie to
niezbędne dla rozwoju narodowego na polu społecznym, kulturalnym i politycznym.
Krytykowali jednak zarazem krakowską szkołę konserwatywną jako nazbyt zachowawczą
w wymiarze społecznym i przez to nierealistyczną, bo nie doceniającą znaczenia
mas w polityce.
Takich pól
kontrowersji między poszczególnymi nurtami ideowymi i obozami politycznymi w
XIX wieku można oczywiście wymienić znacznie więcej. Spór o właściwą politykę
narodową był w ich wydaniu sporem o jej realizm: trafne zdefiniowanie celów
i odpowiedni dobór środków do ich realizacji. Sporem – dodajmy – w gruncie
rzeczy nierozstrzygniętym.
Dziewiętnastowieczne
dyskusje znalazły zwieńczenie w sporze orientacyjnym już z czasów I wojny
światowej – gdy po raz kolejny trzeba było wybierać, jaką drogą powinni podążyć
Polacy, z kim zawiązać sojusz, przeciw komu się zwrócić. Symboliczne – ale
także praktycznie niezwykle ważne – były wybory podejmowane wówczas przez
Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego. Czasem przeciwstawia się realizm
lidera narodowych demokratów romantyzmowi – a więc idealizmowi – marszałka.
Tymczasem obaj politycy podejmowali decyzje polityczne w oparciu o chłodne
kalkulacje. Obaj zresztą czasem się mylili. Hołdowanie zasadom realizmu
politycznego nie oznaczało bowiem – bo oznaczać nie mogło – nieomylności. Im
myśliciel piszący o realizmie lepiej to rozumiał w odniesieniu do swoich
własnych koncepcji, na tym wyższy poziom realizmu się wznosił.
Realizm w cieniu dwóch
totalitaryzmów
Odzyskanie niepodległości w 1918 r.
zmieniło o tyle perspektywę dyskusji o realizmie w polskiej polityce, że wreszcie
była ona prowadzona przez suwerenne państwo. Nie oznaczało to bynajmniej, że
realiści polityczni Drugiej Rzeczpospolitej znajdowali się w o wiele
łatwiejszej sytuacji niż ich poprzednicy w XIX i na początku XX wieku.
Doskonale opisana w kilku książkach okresu międzywojennego – na czele ze sztandarowym
dziełem polskiej geopolityki: Między Niemcami a Rosją Adolfa
Bocheńskiego – zasadnicza trudność położenia Polski między dwoma agresywnymi i
rosnącymi w siłę sąsiadami, przesądzała o tym, że po raz kolejny w polskich
dziejach wybór właściwej polityki obarczony był ryzykiem popełnienia błędu o skutkach
mogących tragicznie odbić się na losach narodu, choć mało kto przewidywał, że
będą one aż tak straszliwe. Co gorsza, każde rozwiązanie niosło ze sobą liczne
zagrożenia i zwłaszcza w drugiej połowie lat trzydziestych skala wyzwań
stojących przed polskimi politykami i myślicielami politycznymi osiągnęła
rzadkie w dziejach państw europejskich rozmiary. Artykuły prasowe i książki
czołowych autorów lat trzydziestych – wspomnianego Bocheńskiego, a także np.
Stanisława Cata-Mackiewicza, Jana Bobrzyńskiego, Władysława
Gizberta-Studnickiego, Wojciecha Wasiutyńskiego, Ignacego Matuszewskiego i
wielu innych – ukazują dyskusję na ten temat prowadzoną na bardzo wysokim
poziomie, wielowątkową i erudycyjną. Ich analizy polityczne mogą po dziś dzień
stanowić wzór dla publicystów i politologów. Po raz kolejny jednak spór o
realizm polityczny, toczony nawet w tak doborowym gronie (choć nie brakowało
także znacznie mniej utalentowanych niż wymienieni jego uczestników), nie przyniósł
jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jaką formę powinien ów realizm przybrać w
ówczesnych realiach. Zaś – jak zwykle przy tego typu dyskusjach – jeszcze inną
kwestią była możliwość ewentualnego wcielenia
w życie koncepcji szkoły realistycznej. Nie należy jednak z tego czynić zarzutu
realistom politycznym Drugiej Rzeczypospolitej. Na ogół zdawali sobie oni
sprawę z ograniczoności swoich teorii w zderzeniu z praktyką. Nie przekraczali
zwykle granicy, za którą maksymalistycznie pojmowany realizm mógł się okazać
jeszcze jednym przejawem utopizmu politycznego.
II wojna światowa
przyniosła kolejne wyzwania dla polskiej myśli politycznej, której ponownie
przyszło formułować koncepcje determinowane przez ekstremalne położenie, w
jakim znalazł się naród polski. Najbardziej dyskutowaną decyzją – wojskową
i polityczną – tamtych lat pozostaje oczywiście rozkaz o wybuchu powstania w
Warszawie. Wzbudził on wiele kontrowersji już
w chwili wydania, a potem temperatura sporu tylko rosła. Nie ustał on aż po
dziś dzień, a w różnych jego fazach chwilową przewagę zyskiwali bądź obrońcy
decyzji o powstaniu, bądź jej krytycy. Nie prowadzili oni dyskusji wyłącznie w
kategoriach realizmu politycznego, ale często odwoływali się do tego pojęcia, a
przynajmniej rozważali wątki, które ściśle się z nim wiążą. Jednak podobnie jak
w XIX wieku, gdy dyskusja o przyczynach upadku Pierwszej Rzeczpospolitej
wiązała się ściśle z bieżącą polityką i ówczesnym położeniem narodu, tak po
1944 r. rozważania o powstaniu warszawskim miały nie tylko historyczne odniesienia.
Zaczął się bowiem spór o to, jak oceniać rzeczywistość PRL i nowe położenie
Polski – a nawet o to, czy zniewolony przez Sowietów kraj może wręcz jeszcze
uchodzić za państwo polskie, a nie tylko obcy protektorat. Powróciły przy tej
okazji argumenty formułowane w drugiej połowie wieku XIX i na początku wieku XX
– dotyczące postawy wobec obcego mocarstwa, które przejęło panowanie nad
Polską. Analogii historycznych i argumentów „realistycznych” szukali myśliciele
bardzo od siebie często odlegli – doświadczeniem życiowym, poglądami i
stosunkiem do komunizmu. Realizm polityczny wypracowany przez publicystów
żyjących w PRL miał zatem różne oblicza – od bardzo daleko posuniętego w
akceptacji rzeczywistości powojennej stanowiska Aleksandra Bocheńskiego,
poprzez ostrożne, ale w wielu punktach krytyczne postulaty Stanisława Stommy
czy Stefana Kisielewskiego, po śmiałe, ale też zakładające pewną formę
porozumienia się z komunistami koncepcje Mirosława Dzielskiego. Do tego
dochodziły także enuncjacje komunistycznych propagandzistów, którzy traktowali
argumenty realizmu politycznego wyłącznie w sposób instrumentalny, nie zaś jako
próbę zmierzenia się z ówczesnymi realiami – w imię polskich interesów, choćby
bardzo różnie definiowanych. Również na emigracji formułowano „realistyczne”
programy, oparte o analizę sytuacji w Kraju. Zwykle ich wyjściowym założeniem
było przeświadczenie o braku możliwości, nawet w długiej perspektywie czasu,
wyzwolenia się
z zależności od ZSRS. Niekiedy wyprowadzano z niego bardzo daleko idący wniosek
o sojuszu z komunistycznym imperium jako niezbędnej w ówczesnych realiach
zasadzie polskiej racji stanu, nie uzasadnianej oczywiście uznaniem dla
peerelowskiej rzeczywistości, ani tym bardziej dla idei komunizmu jako takiej,
a jedynie analizą układu sił na arenie międzynarodowej. W bardziej
powściągliwych koncepcjach kładziono natomiast nacisk na potrzebę włączenia się
w ową rzeczywistość na tyle, na ile jest to konieczne, aby rozwijało się
narodowe życie społeczne, gospodarcze i kulturowe, przy jednoczesnej abdykacji
ze znaczących aspiracji politycznych. Były jednak także stanowiska nie godzące
się z takim rozumieniem realizmu politycznego. Najbardziej interesującym
pozostaje myśl Józefa Mackiewicza, który za przejaw realizmu uważał całkowitą
negację porządku komunistycznego i wystrzeganie się jego akceptacji nawet w
niewielkim stopniu. Z całą pewnością nie była to
szkoła myślenia dominująca w czasach pierwszej „Solidarności” i przez
całe lata osiemdziesiąte, gdy w kategoriach realizmu politycznego próbowano
analizować możliwe scenariusze działań dla opozycji. Czyniono z niego
uzasadnienie dla unikania konfrontacji z władzą komunistyczną i rezygnacji ze
stawiania daleko idących postulatów. Interesującą kwestią pozostaje aktualność
tej postawy już po zwycięstwie „Solidarności” w 1989 r., zwłaszcza na ile spowolniła
ona proces demontażu pozostałości państwa komunistycznego i rozliczania za jego
zbrodnie. Nie należy jednak utożsamiać realizmu politycznego wyłącznie z
postawą defensywną, odrzucającą śmiałe plany polityczne. O tym, czy skłaniał on
do aktywizmu czy bierności, przesądzały wnioski, jakie realiści wyciągali z
analizy sytuacji politycznej, wobec której mieli się określić. Niewątpliwie,
znacznie częściej bywały one wstrzemięźliwe niż hurraoptymistyczne – i to w
oczach jego zwolenników miało przesądzać o jego wyższości nad stawianą w
opozycji do realizmu szkołą romantyzmu politycznego, skorą do nieliczenia się z
realiami, gdy tylko w grę wchodziły szlachetne hasła i wielkie idee.
Realizm versus idealizm?
Realizm polityczny w wydaniu polskim
rzadko wyradzał się w pochwałę cynizmu i kult skuteczności przedkładanej nad
moralność. Silnie zakorzenione w polskiej tradycji przywiązanie do wolności, niechęć
do absolutyzmu i hołdowania sile trzymały
w ryzach polskich realistów politycznych. Wielu z nich próbowało dokonać fuzji
realizmu z idealizmem. Warto wspomnieć choćby rozważania Juliana Klaczki, Pawła
Popiela czy Adama Jerzego Czartoryskiego, zwracających uwagę, że najwyższą
skuteczność polityczną osiągają państwa wystrzegające się brutalności, które
nawet jeśli prowadzą ekspansywną politykę, potrafią utrzymać ją w
cywilizowanych ramach i szukać porozumienia z podbitymi nacjami. Lekceważenie
zasad moralnych co prawda pozwala odnosić często doraźne sukcesy, ale w
dłuższej perspektywie okazuje się zgubne dla przywódców i państw, które hołdują
takiej polityce. Przekonanie o ostatecznym triumfie moralności nad cynizmem nie
sprowadzało się do naiwnej wiary w nastanie w przyszłości ery wiecznego pokoju
między narodami. Szkoła realistyczna akcentowała różnice interesów – co nie
znaczy, że je przeceniała – nie szukając na siłę płaszczyzn porozumienia, gdy
wydawało się ono trudne do osiągnięcia. Optymistyczne w gruncie rzeczy – choć
nie znaczy to, że nierealistyczne – założenie
o długofalowym fiasku polityki lekceważącej elementarny porządek moralny, nie
skłaniało też przyjmujących je myślicieli do postulowania bierności w
oczekiwaniu na klęskę wyznawców siły i brutalności w polityce. Pod tym względem
próby pogodzenia realizmu i idealizmu zachowywały na ogół równowagę obu czynników.
Można toczyć gorący
spór o ocenę jakości polskiej szkoły realizmu politycznego i jej poszczególnych
nurtów. Niejeden współczesny realista polityczny z ochotą i przekonaniem będzie
krytykować dorobek swoich poprzedników sprzed kilkudziesięciu
i więcej lat. Na poparcie swojego stanowiska przytoczy szereg argumentów,
których nie sposób zbyć wzruszeniem ramion. Gdyby o ocenie realizmu
politycznego w polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku miały przesądzać
ówczesne losy Polski – trudno byłoby dowodzić jego szczególnej skuteczności,
mierzonej chociażby długością okresów, w których była niepodległym, suwerennym
państwem. Na poziomie opisu rzeczywistości na ogół się sprawdzał. Znacznie
trudniej przychodziło mu projektowanie polityki chroniącej Polaków od licznych
w tym czasie porażek. Można w tym dostrzec słabość rodzimej refleksji
politycznej, ale jeśli weźmie się pod uwagę – a wszak trzeba to uczynić –
nieporównanie trudniejsze niż w przypadku zdecydowanej większości państw
europejskich położenie geopolityczne Polski, łatwo ją usprawiedliwić, że nie
proponowała cudownych recept. Szkoły myślenia aspirujące obecnie do miana realistycznych
powinny się więc wystrzegać pokusy absolutyzowania ocen przeszłości. Bez
wstrzemięźliwości w tym względzie trudno byłoby je uznać za współczesny przejaw
realizmu politycznego.
|