"Naszym zdaniem województwo krakowskie zostało wybrane jako
Wandea reakcji polskiej. Tu w Krakowie jest wyjątkowe zagęszczenie
mózgów reakcji [...] Naszym zdaniem reakcja, usadawiając się w Krakowie,
będzie usiłowała robić wypady na pozycje demokracji w kraju" - pisał
Włodzimierz Zawadzki I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PPR w Krakowie
w lutym 1945 roku.
Komuniści
trafnie przewidywali, że nie mogą liczyć na poparcie w Krakowie.
Uniwersytet Jagielloński, Polska Akademia Umiejętności, liczne środowisko
akademickie, autorytet księcia niezłomnego ks. kard. Adama Stefana
Sapiehy, powołującego w marcu 1945 roku pismo katolickiej inteligencji
"Tygodnik Powszechny" - stanowiły najbardziej widoczne elementy
panoramy intelektualnej Krakowa, stanowiącej dla komunistów "wyjątkowe
zagęszczenie mózgów reakcji".
Pierwsze powojenne lata potwierdziły
tylko ten stan. 3 maja 1946 roku Kraków stał się miejscem wielotysięcznych
patriotycznych manifestacji. Niespełna dwa miesiące później w referendum,
mającym być sprawdzianem poparcia dla komunistów, którzy wzywali
do głosowania "3 x tak", ogłoszone oficjalnie wyniki okazały się
klęską. W mieście bowiem na pierwsze pytanie oddano 84 proc. odpowiedzi
- nie, na drugie - 59 proc., a na trzecie - 30 proc. Reakcja komunistów
była histeryczna. Przywódca PPR-u, Władysław Gomułka krzyczał podczas
spotkania z aktywem PPR i PPS: "Groźną i niebezpieczną jest odpowiedź
"nie", jaka padła w starożytnym bastionie kultury polskiej, jaką
dał co trzeci mieszkaniec Krakowa. Kartki z napisem trzy razy "nie",
których w Krakowie naliczono, aż 30 proc., są dokumentem hańby i
zdrady narodowej. To hitlerowskie "nein" wypisane jest piętnem zdrady
i hańby na czole każdego co trzeciego mieszkańca Krakowa".
W takiej rzeczywistości komuniści
przystąpili do rozprawy ze wszystkimi nie podporządkowanymi im ośrodkami
myśli intelektualnej. Już na początku 1945 roku rozpoczęto ataki
na wybitnych profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego oskarżając
ich o współpracę z niemieckim okupantem. Ten kłamliwy zarzut postawiono
prof. Mieczysławowi Małeckiemu, prof. Ludwikowi Piotrowiczowi, prof.
Władysławowi Semkowiczowi, prof. Władysławowi Wolterowi. Dla reżimu
była to jednocześnie okazja do ataków na Polską Akademię Umiejętności,
którą planowano zastąpić powołaną na sowieckich wzorach zetatyzowaną
i upartyjnioną akademią. Naukę podporządkowano ideologii marksistowskiej,
a wszyscy, którzy nie chcieli się temu podporządkować stawali się
obiektem propagandowych napaści, a z czasem również represji. Taki
los spotkał m.in. prof. Stanisława Kutrzebę i wielu innych. Ideologiczna
pętla zaciskała się coraz mocniej. Jej ofiarami zostali m.in. prof.
Jan Gwazdomorski, prof. Henryk Barycz przeniesieni do Wrocławia,
czy prof. Roman Ingarden, któremu zakazano prowadzenia wykładów.
Na potępienie skazano tych, którzy
prowadzili niepodległościową działalność antykomunistyczną. Wśród
oskarżonych końcem lata 1947 roku, w procesie krakowskim, działaczy
Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" i Polskiego Stronnictwa Ludowego,
znaleźli się również uczeni, m.in. prof. Eugeniusz Ralski z "WiN",
oraz działacze PSL, pracownicy UJ doc. Karol Buczek - był redaktorem
naczelnym wydawanego w Krakowie peeselowskiego pisma "Piast" - i
doc. Karol Starmach. Ich działalność została potępiona w haniebnej
uchwale rektorów wyższych uczelni podpisanej przez F. Waltera -
rektora UJ, Stanisława Skowrona - dziekana Wydziału lekarskiego
UJ, Walerego Goetla - rektora Akademii Górniczej, inż. Stella-Sawickiego
- prorektora Akademii Handlowej oraz Adama Krzyżanowskiego - dyrektora
Wyższej Szkoły Nauk Społecznych. Wyrazili oni "żal i oburzenie,
że znalazły się w świecie naukowym jednostki, zsiadające na ławie
oskarżonych w obecnym procesie krakowskim, które swą przestępczą
działalnością w podziemiu, skierowaną przeciwko Narodowi i Państwu
rzuciły cień na społeczność naukową polską. Zebrani wyrażają przekonanie,
że cały świat nauki polskiej kategorycznie odgradza się od tego
rodzaju działalności."
Coraz brutalniej atakowano Polską
Akademię Umiejętności. Język prasowych napaści nie pozostawiał wątpliwości
do intencji ich mocodawców. "Pęta poczynania Akademii wspaniała
tradycja, ciążą na niej średniowieczne mury Krakowa, nie dodają
śmiałości myśli ani odwagi badaniom wyziewy krucht i bliskość niemal
stu krakowskich kościołów".
Los PAU wydawał się przesądzony. W 1949 roku w 70. rocznicę urodzin
Józefa Stalina, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego Teodor Marchlewski
wysłał jubilatowi list, w którym podkreślał "w miejsce tez dotychczasowej
burżuazyjnej nauki, głoszącej apolityczność i obiektywizm, a w istocie
swej wrogiej ludowi i postępowi, powstaje w naszym kraju i zdążających
do socjalizmu demokracjach ludowych nauka nowa - nauka związana
z ludem i będąca wyrazem myśli i dążeń klasy robotniczej." W takiej
atmosferze nie było już miejsca na wolną naukę i wymianę myśli.
Na początku lat 50. Stopniowo ograniczano możliwości działania Polskiej
Akademii Umiejętności, której ostatecznie majątek i instytucje zostały
przejęte przez nowoutworzoną Polską Akademię Nauk - "sztab generalny
armii polskich uczonych, kroczących w pierwszym szeregu budowniczych
socjalizmu w Polsce".
Jednocześnie komuniści tworzyli nowe uczelnie, aby osłabić
rolę już istniejących, m.in. utworzono Akademię Medyczną, Wyższą
Szkołę Rolniczą i Wyższą Szkołę Pedagogiczną. W 1954 roku zamknięto
Wydział Teologiczny w UJ. Zablokowano kontakty z zagranicznymi ośrodkami,
wprowadzono indeks dzieł zakazanych, a młodych pracowników naukowych
objęto obowiązkowym szkoleniem ideologicznym z podstaw marksizmu-leninizmu.
Poza oficjalnym życiem pozostały jednak niewielkie wysepki wolności.
O zetknięciu z jedną z nich wspominał prof. Leszek Dzięgiel. "Zdarzały
się sytuacje, jakich osobliwość miałem pojąc dopiero wiele lat później.
Pewnego jesiennego wieczoru przyjaciel-fizyk wyciągnął mnie na spotkanie
nieznanej grupy studenckiej, poświęcone filozofii św. Tomasza z
Akwinu. Odbywało się na piętrze jednej z kamienic przy Plantach.
W jakiejś kiepsko oświetlonej salce seminaryjnej siedziało już parę
osób płci obojga. Przyjaźnie gawędzili ze szczupłym, jasnowłosym
księdzem, który spodobał się nam od pierwszego wejrzenia. Powitał
nas jakoś tak radośnie, jakbyśmy byli gośćmi, na których specjalnie
czekał. Wyglądał młodo, prawie jak nieco starszy kolega. Dyskusja
religijna, umiejętnie prowadzona potoczyła się wartko. Najwyraźniej
wszyscy tu znali się już chyba od dawna. Po kilkunastu minutach
stwierdziliśmy jednak z żalem, że omawiane problemy są dla nas za
trudne, a terminologia filozoficzna niezrozumiała. Zagadnienia te
doskonale znane były za to reszcie zebranych. Mówili miedzy sobą
językiem, którego nie zdążył nas wyuczyć nasz katowicki katecheta
gimnazjalny. Czas mijał, siedzieliśmy milcząc, w poczuciu upokorzonych
ignorantów. Zazdrościliśmy naszym rówieśnikom erudycji i swady.
Po zakończeniu spotkania ksiądz gorąco zachęcał nas do uczestnictwa
za tydzień..." Spotkania w intelektualnym salonie u księdza, a później
biskupa i kardynała Karola Wojtyły trwały do 16 października 1978
roku i pozwalały ich uczestnikom dyskutować w atmosferze wolności.
Tymczasem zmiany 1956 roku spowodowały odejście reżimu od
terroru i chwilowe poszerzenie zakresu swobody. "Tygodnik Powszechny"
zwrócono prawowitej redakcji. Powstał Klub Inteligencji Katolickiej,
jednakże instytucje te działały w ramach zakreślonych przez władze,
nie podważając istniejącego systemu. Po chwilowej odwilży komuniści
ponownie zaczęli "przykręcać śrubę", czego jednym ze skutków był
konflikt ze środowiskiem akademickim w marcu 1968 roku. Dekada lat
70. była okresem, w którym komuniści prowadzili politykę indoktrynacji
oraz całkowitego podporządkowania społeczeństwa PZPR, której instytucjonalny
i ideologiczny monopol był rozbudowywany przez całą dekadę. Wyrażała
to m.in. działalność rektora UJ, Mieczysława Karasia, który nakazał
zwracanie się na uniwersytecie przez "obywatel" zamiast "pan" organizował
dla "niedziele czynu partyjnego" i dążył by Uniwersytet Jagielloński
był "uczelnią nie tylko najstarszą, ale przede wszystkim najlepszą
u największą, godną określenia Alma Mater, socjalistyczną".
Przełomem
okazały się jednak wydarzenia czerwca 1976 roku. Brutalna akcja
milicji wobec protestujących robotników doprowadziła do narodzin
jawnej opozycji domagającej się przestrzegania podstawowych praw
obywatelskich - wolności słowa, wypowiedzi itp. Jedną z form jej
działalności była również działalność edukacyjna. Jej przedmiotem
były tematy nieobecne w oficjalnej nauce. Powstały w 1977 roku po
zamordowaniu Stanisława Pyjasa, studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego,
Studencki Komitet Solidarności rozwinął bardzo aktywną działalność.
Podjął działania na rzecz ograniczeń dostępu do druków naukowych
i dzieł literackich, których biblioteki akademickie od lat. 50 nie
udostępniały studentom - tzw. "resów". "Apelujemy do studentów o
solidarne wystąpienie do władz uczelni z postulatem umożliwienia
swobodnego dostępu do wszystkich książek. Możliwość korzystania
z tej części piśmiennictwa oznaczać będzie uznanie moralnego autorytetu
i odpowiedzialności studenta, a zarazem umożliwia mu poszerzenie
i konfrontację własnej wiedzy o świecie, w którym żyje i który pragnie
poznawać."
W Informacji dotyczącej przechowywania zbiorów "res" w Biblioteki
Jagiellońskiej, podpisanej przez dyrektora prof. dra Władysława
A. Serczyka, napisano, że chodzi o: "Wydawnictwa wrogie ideologicznie
lub polityczne objęte nazwą "Res. spec." jak np. propagujące rasizm,
faszyzm, nawołujące do wojny lub pochwalające ją, nawołujące do
szerzenia niepokoju publicznego, aktów sabotażu i terroru lub innych
przestępstw itp." a także "wydawnictwa poufne (...) i tajne".
W oświadczeniu wymieniono szereg tytułów opatrzonych adnotacją "res":
utwory literackie K. Wierzyńskiego, M. Hłaski, Cz. Miłosza, W. Gombrowicza,
prace W. Brusa, M. Hirszowicz, L. Kołakowskiego, W. Pobóg-Malinowskiego,
L. Moczulskiego. Jednocześnie zorganizowali uchwalanie rezolucji
w sprawie "resów", kierując je do rektorów, dziekanów oraz dyrektora
Biblioteki Jagiellońskiej. Studencki Komitet Solidarności wydał
również apel zwracający się do pracowników naukowych o poparcie
inicjatywy mającej na celu udostępnienie studentom "resów" - tekstów
artystycznych i naukowych uznanych przez władze za "wrogie ideologicznie
lub politycznie". W apelu napisano: "Niezwykle niebezpieczną dla
naszej świadomości narodowej konsekwencją (...) może być ukształtowanie
nowego modelu kultury narodowej - analogicznie do modelu z epoki
rozbiorów. Wówczas większość najwartościowszych dzieł literatury
polskiej znana była społeczeństwu jedynie dzięki inicjatywom uznawanym
przez władze za nielegalne."
Od jesieni 1977 roku Studencki Komitet Solidarności organizował
także liczne spotkania w ramach własnego Klubu Dyskusyjnego. W ciągu
pierwszego roku działalności odbyły się spotkania m.in. z Antonim
Macierewiczem - "Kształtowanie się totalitaryzmu w Polsce po 1945
roku", z Tadeuszem Kowalikiem - "Polskie koncepcje ekonomiczne gospodarki
socjalistycznej w dyskusji lat 1936-1945", z Jackiem Kuroniem: "Odpowiedzialność
lewicy. Tradycje myśli lewicowej i współczesny totalitaryzm". Rozpoczęły
także pracę studenckie grupy seminaryjne. Od początku 1978 roku
rozpoczęło działalność Towarzystwo Kursów Naukowych organizując
cykle wykładów w prywatnych mieszkaniach. Z Krakowa jego deklarację
założycielską podpisali: Izydora Dąbska Kornel Filipowicz, Anatoni
Gołubiew, Hanna Malewska, Stanisława Rodziński, Jan Józef Szczepański,
Wisława Szymborska, Karol Tarnowski, Henryk Wereszycki, Jacek Woźniakowski,
Adam Zagajewski. Aktywność TKN została jednak znacznie ograniczona
przez działania Służby Bezpieczeństwa.
Od
jesieni 1977 roku szeroką działalność samokształceniową prowadziło
duszpasterstwo sióstr Norbertanek, jednakże w wyników nacisków SB
w marcu 1978 roku zaprzestało działalności. W spotkaniach uczestniczyło
do 200 osób. W przedstawieniach artystycznych, wykładach, dyskusjach
uczestniczyli m.in.: Halina Mikołajska, Jan Józef Lipski, Stanisław
Barańczak, Wiktor Woroszylski, Andrzej Kijowski, Jacek Woźniakowski,
Stefan Kisielewski, ks. Józef Tischner, Karol Tarnowski, o. Jan
Andrzej Kłoczowski, Kornel Filipowicz, Henryk Woźniakowski, Adam
Zagajewski. W wyniku nacisków SB, w marcu 1978 roku duszpasterstwo
"Nobertanek" zaprzestało działalności. Nie udało się spacyfikować
edukacyjnej aktywności słynnej dominikańskiej "Beczki". Warto tylko
wspomnieć, że na wykład prof. Władysława Bartoszewskiego przyszło
5 tys. studentów. Rola krakowskich duszpasterstw akademickich zrzeszających
pod koniec lat. 70 ponad 6 tys. studentów w tworzeniu niezależnych,
elit jest nie do przecenienia i stanowi osobny rozdział w starciu
z komunistyczną ideologią. Ich znaczenie, a w ogóle rola Kościoła
katolickiego we wspomaganiu licznych przedsięwzięć edukacyjnych,
oświatowych, jeszcze bardziej wzrosło po wprowadzeniu stanu wojennego
i towarzyszyła całej dekadzie lat 80. Wspomnieć można tylko o Chrześcijańskim
Uniwersytecie Robotniczym powołanym w 1985 roku przez ks. Kazimierza
Jancarza przy parafii pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Mistrzejowicach.
Podobne inicjatywy funkcjonowały m.in. przy kościołach św. Józefa
w Podgórzu czy na Miasteczku Studenckim, ale to zupełnie odrębny
rozdział.
Narodziny
NSZZ "Solidarność" rozpoczęły nowy okres w historii Polski. Jednym
z elementów społecznej aktywności była odbudowa intelektualnych
spustoszeń dokonanych przez lata komunistycznych rządów. Procesu
tego nie powstrzymało wprowadzenie stanu wojennego.
W 1983 roku w Krakowie ukazał się pierwszy wydawanego w podziemiu
numer kwartalnika "Arka", które kilka lat później stało się najpoważniejszym
pismem konserwatywnym w Polsce. Jak wyjaśniał Jan Polkowski, jego
założyciel i redaktor naczelny: "Okazało się, że mamy podobne lub
bliskie poglądy w wielu kwestiach, że sytuują nas one na przeciwległym
biegunie, w stosunku do innego poważnego pisma, które istniało na
rynku polskim, czyli "Krytyki". Nasze wizje były niemal całkowicie
odmienne. Tam gdzie "Krytyka" i skupione wokół niej środowisko,
widziały niebezpieczeństwa, czyli zbyt duży wpływ Kościoła na życie
społeczne, czy zbyt wielki wpływ tradycji, utożsamianej z hasłem
"Polak-katolik", środowisko "Arki" postrzegało to jako wartości
zdolne oprzeć się komunistycznemu zniewoleniu. Nie podzielaliśmy
też obaw Adama Michnika przed zagrożeniem "chomeinizacją Polski",
czego on zresztą wówczas, korzystając z parasola ochronnego Kościoła,
głośno nie wypowiadał. W odróżnieniu od "Krytyki" zdecydowanie bliższe
były nam niepodległościowe tradycje II Rzeczypospolitej. Ponadto
różniła nas, jak sądzę, większa bezkompromisowość w ocenie peerelowskiego
reżimu. Od około 1985 roku zaczęły się pojawiać na łamach "Arki"
teksty czysto polityczne podpisane konkretnym nazwiskiem lub sygnowane
przez redakcję, mające świadczyć, że jest jakiś zespół, który w
sposób spójny ocenia sytuację polityczną, czy jakieś ważne wydarzenia
lub idee. Oczywiście kształtowanie się oblicza ideowego następowało
w sposób ewolucyjny. To nie było tak, że od pierwszego spotkania
redakcji w nowym składzie, ustaliliśmy, że odtąd jesteśmy konserwatystami,
że chcemy odbudować myślenie prawicowe, czy tradycyjny świat wartości
bliski konserwatystom także w innych krajach europejskich. To wykuwało
się w trakcie dyskusji, niekiedy polemik czy wreszcie, ale już pod
sam koniec, gdzieś po roku 1988, kiedy te wybory ideowe spowodowały
nawiązanie pewnych kontaktów organizacyjnych, politycznych, myślę
tu o numerze współredagowanym z neokonserwatystami amerykańskimi.
W formułowaniu opinii redakcji nieoceniony okazał się Ryszard Legutko
posiadający talent syntetycznego ujmowania istoty toczonych dyskusji.
Obok niego w imieniu redakcji "Arki" wypowiadali się jeszcze Ryszard
Terlecki i Łukasz Plesnar."
Kolejnym interesującym krakowskim środowiskiem było grupa
skupiona wokół Mirosława Dzielskiego poszukująca syntezy liberalizmu
z chrześcijaństwem. Już w latach 70. Dzielski nawiązał kontakty
m.in. z ojcem Jacekiem Salijem, o. Janem Andrzejem Kłoczowskim,
Bronisławem Łagowskim, Krzysztofem Maurinem, a później z Pawłem
Kłoczowskim, Miłowitem Kunińskim, Tadeuszem Szymą, Henrykiem Woźniakowskim.
Były one związane z seminariami etyczno-filozoficznymi organizowanymi
z inspiracji ks. kard. Wotyły, a później przeniosły się do mieszkania
Zygmunta Chylińskiego. Od 1979 roku poglądy środowiska były prezentowane
na wydawanym przez Roberta Kaczmarka poza zasięgiem cenzury "Merkuriuszu
krakowskim i światowym". Po wprowadzeniu stanu wojennego w końcu
1982 roku Dzielski propagował swe idee na łamach pisma "13 grudnia"
a po zmianie tytułu "13 pisma chrześcijańsko-liberalnego". Następnie
został wiceprzewodniczącym Klubu Myśli Politycznej "Dziekania",
a w 1987 roku założycielem Krakowskiego Towarzystwa Przemysłowego.
W 1989 roku Prymas Polski ks. kard. Józef Glemp widział w Dzielskim
kandydata na premiera. Plany te zniweczyła jednak jego śmiertelna
choroba. Zmarł
jesienią 1989 roku będąc jeszcze świadkiem początku upadku komunistycznego
imperium w Europie Środkowo-Wschodniej. Odzyskana w 1989 roku wolność
otworzyła nowe możliwości przed działającymi dotychczas w podziemiu
lub półlegalnie krakowskimi środowiskami intelektualnymi.