Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Jarosław Gowin - Antykomunizm i przyszłość
.: Data publikacji 16-Wrz-2005 :: Odsłon: 3895 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

Przez trzy ćwiartki poprzedniego stulecia antykomunizm był najważniejszym w Polsce prądem ideowym. Odcisnął swoje piętno na wszystkich dziedzinach polskiej myśli i polskiego czynu. Stał się ważnym składnikiem tożsamości polskiego katolicyzmu - Zdziechowski, Wyszyński czy Tischner to tylko przykłady żywotności wątku antykomunistycznego w myśleniu o religii w Polsce; co więcej, poza kontekstem antykomunizmu nie da się zrozumieć pontyfikatu Jana Pawła II. W poezji antykomunizm zaowocował wierszami tak wspaniałymi, a przy tym tak skrajnie odmiennymi, jak Przesłanie Pana Cogito Herberta czy Utopia Szymborskiej. W myśleniu o Polsce i polityce inspirował zarówno obóz Piłsudskiego, jak obóz Dmowskiego; w gruncie rzeczy, był antykomunizm "dobrem wspólnym" wszystkich - poza ortodoksyjnym marksizmem - niekolaboranckich nurtów politycznych. Przede wszystkim jednak idee i ideały antykomunizmu wiodły na pola bitew czy do działalności podziemnej miliony "zwykłych" Polaków - najlepszą część kilku pokoleń narodu, tych, którzy w walce przeciwko komunizmowi rzucali na szalę własne życie czy wolność. Uczestnicy wojny polsko-bolszewickiej z 1920, AK, WiN, KOR czy "Solidarność" - to tylko najbardziej znane ogniwa tego łańcucha poświęcenia i bohaterstwa.

Antykomunizm polski ma wspaniałą przeszłość. Czy jednak ma w ogóle sens pytanie o przyszłość antykomunizmu - dzisiaj, w dwanaście lat po upadku systemu komunistycznego, a na parę miesięcy przed tym, gdy demokratycznymi metodami wrócą do władzy spadkobiercy PZPR?

 

Znamienne milczenie

Przytłaczająca większość społeczeństwa traktuje poblem rozliczenia się z komunistyczną przeszłością i jej pozostałościami jako przebrzmiały; poparcie opinii publicznej można zyskać raczej wyolbrzymiając słabości i schorzenia demokratycznej Polski (byle tylko nie wskazywać, że w znacznej mierze są one "spadkiem" po PRL). Z kolei znaczna część środowisk opiniotwórczych reaguje na hasło "antykomunizm" już nie obojętnością, lecz alergiczną niechęcią; ci, którzy w ocenie dzisiejszych polskich realiów odwołują się (między innymi) do idei antykomunizmu, oskarżani są - w najlepszym razie - o szerzenie "moralnego apartheidu", a nie brak i zarzutów o kryptototalitaryzm.

Do środowisk, które nie poddają się temu anty-antykomunistycznemu klimatowi, należy krakowski Ośrodek Myśli Politycznej. Znakomitą przeszłość refleksji antykomunistycznej zilustrował on niedawno obszerną antologią Antykomunizm polski. Tradycje intelektualne (pod red. Bogdana Szlachty). O teraźniejszości i - ewentualnie - przyszłości antykomunizmu traktują dwie inne książki wydane przez OMP: Dekomunizacja, której nie było Bronisława Wildsteina oraz praca zbiorowa Antykomunizm po komunizmie (pod red. Jacka Kloczkowskiego). O ile książka Wildsteina doczekała się omówień (choć reakcje na nią były nieproporcjonalnie błahe w stosunku do jej rangi), o tyle wokół drugiej pozycji - wypełnionej tekstami autorów tak znakomitych jak Jakub Karpiński, Jan Kofman, Zdzisław Krasnodębski, Ryszard Legutko, Zdzisław Najder czy Andrzej Walicki - zapanowało znamienne milczenie.

 

Cywilizacja komunizmu

Rozważania nad aktualnością antykomunizmu są w omawianym tomie poprzedzone historycznymi analizami prezentującymi stosunek do komunizmu głównych formacji politycznych II RP (chadecji, konserwatystów, liberałów, endeków, socjalistów czy obozu piłsudczykowskiego) oraz powojenne losy myśli antykomunistycznej (w kraju i na emigracji). Oddanie rozmaitości tradycji antykomunistycznych jest ważne nie tylko ze względu na wierność prawdzie historycznej. Jedną z przyczyn dzisiejszej słabości antykomunizmu jest - na co zwraca uwagę Zdzisław Najder - jego upolitycznienie, tj. "zawłaszczenie" go przez partie prawicowe. Tymczasem sprzeciw wobec komunizmu był w istocie wyborem moralnym, łączącym ludzi różnych obozów politycznych.

Czym jednak był komunizm? Quasi-gnostycką próbą urzeczywistnienia królestwa Bożego na ziemi? Wyrastającym z materialistycznych odłamów myśli oświeceniowej programem budowy społeczeństwa ateistycznego? Narzędziem rosyjskiego imperializmu? Wybór każdej z tych odpowiedzi pociąga za sobą odmienne podejście do badań nad historią komunizmu.

Z punktu widzenia wiedzy o PRL szczególnie interesująca wydaje się propozycja Rafała Matyi, by na komunizm patrzeć nie tylko jako na ideologię, ale przede wszystkim na pewną cywilizacyjną - ideologiczną, międzynarodową i ustrojowo-polityczno-gospodarczą - całość. Podejście takie pozwala nie tylko na zrozumienie, czym był komunizm w odbiorze przeciętnych ludzi, ale i na uchwycenie zróżnicowanych form oporu. Jak pisze Matyja: "Utożsamienie komunizmu przede wszystkim z tworzoną przezeń cywilizacją pozwala określić mianem antykomunistycznej każdą działalność przeciwną ekspansji cywilizacyjnej wzorców sowieckich lub podtrzymującą wartości tradycyjnej cywilizacji łacińskiej. Wyjaśnia to dość dobrze treść oporu i uznaje różne jego formy - począwszy od tych, którym przypisuje się miano opozycyjnych, poprzez te, które miały charakter >>defensywny<<, ochronny, aż po te, które wiązały się z działaniami w obrębie oficjalnych instytucji PRL". Dotychczasowa historiografia koncentrowała się na antykomunizmie świadomym, reprezentowanym przez nieliczne elity gotowe ponieść ryzyko otwartej kontestacji. Z punktu widzenia skutków bardziej może nawet istotny był antykomunizm "instynktowny", będący - jak zauważa Jakub Karpiński - postawą potoczną, odruchową niechęcią do komunizmu ze względu na jego moralną nikczemność, intelektualną miałkość czy estetyczną szpetotę.

Coraz częściej można się dzisiaj spotkać z opinią, że do początków lat 80. komunizm cieszył się akceptacją społeczną. Przeorientowanie uwagi badaczy zapewne odsłoniłoby bezpodstawność takiej opinii, ujawniłoby rzeczywistą skalę oporu wobec "(anty-)cywilizacji komunizmu", dowartościowałoby postawy milionów mieszkańców "prowincjonalnej Polski", którzy przez dziesięciolecia trwali w biernym sprzeciwie, by po Sierpniu '80 masowo zademonstrować swój stosunek do systemu.

Sprzeciw ten zresztą nie był aż tak bierny. Obraz powojennej przeszłości uległ w polskiej historiografii - i to także tej rzetelnej naukowo - pewnej mitologizacji. Przykładowo, szukając genezy ruchu "Solidarność", odwołujemy się na ogół do wydarzeń Marca '68; a przecież bez porównania istotniejszym przejawem "obywatelskiego nieposłuszeństwa" były o trzy lata wcześniejsze obchody Milenium Chrztu Polski. Nie deprecjonując w niczym znaczenia elitarnych opozycyjnych środowisk opiniotwórczych (takich jak KOR, ROPCiO czy wcześniejsze: ZNAK i KIK-i), trzeba zauważyć, jak wielką rolę w budzeniu się podmiotowości społecznej odegrało masowe posyłanie dzieci na katechezę przyparafialną - nielegalną przecież (choć - na ogół - tolerowaną przez władze). Można mieć nadzieję, że nie zdeformowany obraz historii PRL (z jej pięknymi kartami, ale i mroczną stroną, np. w postaci rozpowszechnionego donosicielstwa) wyłoni się dzięki działalności Instytutu Pamięci Narodowej.

 

Oblicza komunizmu i współczesne zagrożenia

Także diagnoza niszczących dzisiejsze życie społeczne skutków komunizmu wymaga uwzględnienia jego dwoistości. Negowanie jego ideologicznego potencjału i moralnego etosu, który (z)wiódł wielu ludzi do zaangażowania w komunizm, prowadzi - jak wskazują Zdzisław Krasnodębski i Bronisław Wildstein - do bagatelizowania groźby odrodzenia się w kulturze europejskiej tęsknot totalitarnych. Z kolei pomijanie strony "cyniczno-deprawatorskiej" (Tomasz Merta) sprzyja szerzeniu się postawy odżegnującego się od wartości "pragmatyzmu".

Jak zatem widać, rozumienie komunizmu wpływa też na kształt polskiej demokracji. Znaczna część środowisk lewicowo-liberalnych postrzega komunizm przede wszystkim jako moralną utopię, próbę podporządkowania życia społecznego absolutnej prawdzie. Wyciąga się stąd wniosek - jak zauważa Krasnodębski - "że skoro podstawowe zło komunizmu polegało na dążeniu do dobra, prawdy i sprawiedliwości, to prawdziwie antykomunistyczna postawa polega na całkowitym zaprzestaniu takich dążeń. Jeśli komunizm był polityczną religią, to należy wystrzegać się jakichkolwiek związków religii z polityką. (...) Skoro komunizm był zniewoleniem jednostki i odebraniem jej autonomii, skoro zwalczał liberalną koncepcję wolności negatywnej, to tylko liberalizm i tylko wolność negatywna są prawdziwym >>antykomunizmem<<".

 

Grzech pierworodny polskiej demokracji

Przeświadczenie, że podstawowym zagrożeniem dla liberalnej demokracji są wszelkie idee "mocne" (religia, naród, sprawiedliwość, solidarność etc.), oraz lęk przed "polskim ciemnogrodem", który pod płaszczykiem haseł antykomunistycznych prowadzić miał do odrodzenia ducha nietolerancji i szowinizmu, to główne motywy odrzucenia postulatu dekomunizacji. Sprzeciw wobec rozliczania się z PRL-owską przeszłością uzasadniany był troską o jakość porządku demokratycznego, o zasadę równości wobec prawa, o pojednanie narodowe. Zaniechanie dekomunizacji okazało się jednak grzechem pierworodnym polskiej demokracji. Moralistyczna walka z dekomunizacją - pisze Bronisław Wildstein - "zaczęła się pod hasłami obrony autorytetu państwa i porządku prawnego, a doprowadziła do osłabienia państwa i pozbawienia go jakiegokolwiek autorytetu (...). Walka z rozliczeniem PRL wypowiedziana została pod zawołaniem obrony integralności wspólnoty narodowej przeciwko >>wojnie domowej<<, a uniemożliwiła integrację tej wspólnoty i wykopała nowe, dzielące ją podziały. Miała na celu przeciwstawienie się wykluczaniu ze wspólnoty jakiejkolwiek grupy, a doprowadziła do wykluczenia tych, którzy usiłowali dojść prawdy, a podobno zagrożonych wykluczeniem postkomunistów obdarowała władzą".

W ten sposób społeczeństwo odebrało lekcję cynizmu. Za zachowanie ciągłości między PRL a III RP płacimy cenę braku społecznej identyfikacji z państwem, braku nawyków obywatelskich, utrzymywania się podziału na "my" (społeczeństwo) i "oni" (klasa polityczna), szerzącej się korupcji czy braku odpowiedzialności polityków przed wyborcami (choć oczywiście wszystkie te zjawiska mają i inne korzenie). Konsekwencją zachowania przez partię postkomunistyczną uprzywilejowanej pozycji (majątek po PZPR, nieformalne powiązania biznesowe) jest z kolei groźba oligarchizacji życia politycznego.

 

Fałszywa asymetria

Antykomunizm znajduje się dzisiaj na cenzurowanym nie tylko w Polsce. W kulturze europejskiej odrodziła się bowiem fałszująca rzeczywistość asymetria: o ile postawą powszechnie akceptowaną jest antyfaszyzm, o tyle antykomunizm traktowany jest jako postawa anachroniczna, ba - często wręcz niebezpiecznie ocierająca się o autorytaryzm.

Wśród złożonych przyczyn tej asymetrii warto za Ryszardem Legutką zwrócić uwagę na swoiste pojmowanie modernizacji, która - zdaniem rzeczników jej radykalnej wersji - poddana jest logice racjonalnych i pragmatycznych decyzji, unieważnia natomiast tradycyjne struktury obyczajowe czy dawne podziały ideowe. Przeciwstawianie się rzekomej alternatywie: nowoczesność kontra tradycja (lub odwrotnie) powinno więc stać się jednym ze składników roztropnego antykomunizmu.

 

Słabości antykomunizmu

Roztropny antykomunizm powinien też - jak z naciskiem pisze Merta - uwzględniać istotne racje swoich przeciwników. Nie jest bowiem tak, że za umieszczeniem idei antykomunistycznych w muzeum szacownych symboli przemawia tylko cynizm polityków SLD, kosztem prawdy historycznej wybielających własne biografie. Na rzecz postulatu pojednania narodowego można te wskazać racje bardziej przekonujące od patetycznych moralitetów Adama Michnika. Słabości współczesnego antykomunizmu dostrzegają nie tylko ci, którzy - jak Andrzej Walicki - za bezsensowny uważają "antykomunizm bez komunizmu", a postulat odstąpienia od wymierzania odpowiedzialności za antydemokratyczną przeszłość wyprowadzają z samej istoty demokratycznego państwa prawa.

Jedną z przyczyn słabości antykomunizmu po roku '89 było instrumentalne traktowanie jego haseł w walce o władzę. Faktem też jest - na co zwraca uwagę Jan Kofman - że w poprzedniej dekadzie antykomunizm nierzadko występował w sojuszu z szowinistycznym nacjonalizmem i populizmem. Inny znamienny fakt to stopniowa marginalizacja tej osi podziałów społecznych, jaką wyznacza napięcie komunizm-antykomunizm. Z tego, że opinię publiczną interesuje dziś raczej pytanie o rolę państwa w gospodarce, integrację europejską, miejsce religii w życiu publicznym itp., można by się tylko cieszyć, gdyby nie to, że nie przezwyciężona w porę przeszłość kładzie się cieniem na przyszłości.

Jest dzisiaj rzeczą jasną, że żadne formy prawnej dekomunizacji nie mogą liczyć na akceptację społeczną. Antykomunizm - trzeba przyznać rację Janowi Kieniewiczowi - nie nadaje się też na samodzielny program polityczny. Czy znaczy to jednak, że sprawa antykomunizmu jest przegrana?

 

Aktualność antykomunizmu

Myślę, że jest przeciwnie. Antykomunizm zachowuje (niestety!) aktualność i - wolno wierzyć - stanie się jednym z ważniejszych czynników kształtujących przyszłość Polski w najbliższych dekadach.

Po pierwsze, jest nam antykomunizm potrzebny jako przejaw szerszej wrażliwości antytotalitarnej. Środowiska antykomunistyczne cechować przy tym powinna równie wielka wrażliwość na przejawy totalizmu o zabarwieniu prawicowym (w Polsce chodzi przede wszystkim o antysemityzm).

Po drugie, Polacy ciągle kształtują swoją nową tożsamość wspólnotową. W naszej narodowej pamięci nie może zabraknąć wiedzy o zbrodniczym charakterze komunizmu i o niesuwerenności PRL. Mamy zbiorowy obowiązek oddania symbolicznej sprawiedliwości ofiarom komunizmu i wymierzenia symbolicznej sprawiedliwości tym, którzy go podtrzymywali. Przed środowiskami nastawionymi antykomunistycznie stoi zatem wielkie zadanie edukacyjne. Jak słusznie pisze Merta, "to nie w parlamencie i nie na wiecu wyborczym, ale właśnie na tym terenie rozegra się najważniejsza bitwa o pamięć Polaków".

Po trzecie, Polska pilnie potrzebuje tego, co za Kofmanem można nazwać antypostkomunizmem. Chodzi o przezwyciężanie trującego spadku po czasach PRL: o wzmocnienie nadwątlonej tkanki więzi społecznych, likwidację chorych struktur, naprawę obyczajów, odbudowę etosu obywatelskiego, uczciwości i kompetencji. Pod tym względem lata rządów koalicji AWS-UW zostały zmarnowane, a niemal cała postsolidarnościowa klasa polityczna zaraziła się wirusem korupcji i upartyjniania państwa.

Po czwarte - i najważniejsze - wreszcie, antykomunizm nie jest tylko postawą "anty-". Jak niezwykle przenikliwie zauważa Miłowit Kuniński, wiąże się on z pozytywnym programem politycznym: republikanizmem i jego wzorcem "państwa prawnego, wspieranego przez świadomych swych praw i obowiązków obywateli". Działania zmierzające do nadania porządkowi publicznemu charakteru republikańskiego są być może najważniejszym wkładem, jaki antykomunizm jest w stanie wnieść w przyszłość Polski.

 

Moralne minimum

Tak rozumiany antykomunizm nie jest własnością tylko niewielkich środowisk, oskarżanych przez oponentów o obsesyjne trzymanie się przebrzmiałych wartości. Antykomunizm powinien być "dobrem wspólnym" wszystkich odłamów polskiej opinii publicznej, rodzajem moralnego minimum przyzwoitości, którego oczekiwać powinniśmy od ludzi odpowiedzialnych za kształt życia zbiorowego i jakość debaty publicznej.

Jeżeli bowiem prawdą jest, że antykomunizm nie wystarcza dzisiaj do roli samodzielnego programu politycznego, to równie prawdziwe jest stwierdzenie, że powinien być składnikiem wszystkich programów.

Na parę miesięcy przed wyborami, w których niewiadomą jest tylko skala zwycięstwa postkomunistów, przypominanie o aktualności antykomunizmu wydaje się wołaniem na puszczy. Polacy, w pogoni za dobrobytem albo w ciężkiej walce o ekonomiczne przetrwanie, wybrali zbiorową amnezję. Doczekamy się jednak czasu, kiedy nowe pokolenie Polaków rozliczy swoich ojców czy dziadków za winy komunizmu lub zaniedbania w zwalczaniu jego pozostałości. Zadaniem środowisk antykomunistycznych jest przechowywanie prawdy, że także w życiu politycznym obowiązują kategorie dobra i zła, a nieusuwalnym składnikiem godności człowieka jest odpowiedzialność za czyny.

 

Jarosław Gowin

redaktor naczelny miesięcznika "Znak"

 

Artykuł ukazał się pierwotnie w dzienniku "Rzeczpospolita" 9 czerwca 2001

.: Powrót do działu Antykomunizm po komunizmie :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,069279 sekund(y)