Tekst z
książki Przeciw czerwonej dyktaturze (red. Filip Musiał, Jarosław
Szarek; Ośrodek Myśli Politycznej, Instytut Pamięci Narodowej, Kraków 2007)
Pierwodruk: “Dziennik
Polski”, 19 X 2007
Interes polityczny partii komunistycznej sprawiał, że
żołnierzy Armii Krajowej walczących o niepodległą Polskę starano się
prezentować jako zdrajców paktujących z nazistowskim okupantem.
Zadaniem komunistycznego aparatu represji było nie
tylko fizyczne wyeliminowanie działaczy niepodległościowych zagrażających komunistycznej
dyktaturze, ale także zdeptanie idei niepodległościowej i dobrego imienia
organizacji walczących o wolną Polskę. Skazanie żołnierza AK na karę śmierci
nie wystarczało, prokurator, a wraz z nim sędziowie, reżimowi dziennikarze i
propagandyści mieli przekonać społeczeństwo, że Armia Krajowa była organizacją
zbrodniczą, a jej żołnierze zdrajcami i pospolitymi przestępcami.
Z tego powodu wielu żołnierzy AK zostało skazanych z
tzw. sierpniówki, czyli wydanego w sierpniu 1944 r. dekretu “o wymiarze kary
dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad
ludnością cywilną, jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego”. Funkcjonariusze
komunistycznego aparatu represji, od oficerów śledczych przez prokuratorów po
sędziów, z niezwykłą determinacją starali się pohańbić żołnierzy podziemia.
Donosy “Witalisa”
Śledztwo i proces, jaki wytoczono żołnierzom 106.
Dywizji Piechoty AK – sformowanej na ziemi miechowskiej, dowodzonej przez
Bolesława Ostrowskiego ps. “Nieczuja” (w różnych okresach posługiwał się także
pseudonimami “Bolko”, “Grzmot”, “Tysiąc”), były typowym przykładem działań
komunistycznej bezpieki wobec żołnierzy podziemia niepodległościowego.
Nieczuja-Ostrowski tuż po wkroczeniu Armii Czerwonej
nadal walczył, tym razem z czerwonym okupantem. Jednak jeszcze
w 1945 r. ujawnił się przed Komisją Likwidacyjną ds. byłej AK
i wyjechał do Elbląga. W pobliskim Podgrodziu zorganizował Spółdzielnię
Gospodarczo-Społeczną, w której znalazło zatrudnienie wielu jego podkomendnych
ze 106. dywizji. Jak wielu żołnierzy i oficerów podziemnego wojska, liczył, że
przeprowadzka uchroni go przed represjami ze strony władz komunistycznych.
Tymczasem funkcjonariusze Wojewódzkiego Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie już od 1946 r. prowadzili działania
operacyjne przeciwko żołnierzom miechowskiej dywizji AK. Zbierano informacje,
które miały potwierdzać wypadki likwidowania przez AK-owców działaczy
komunistycznych. Istotnie, oddziały partyzanckie z Inspektoratu Miechów AK
zwalczały na swoim terenie zarówno konfidentów działających na rzecz Związku
Sowieckiego, jak i pospolitych przestępców, których bandy po wojnie traktowano
czasem jako lewicowe oddziały partyzanckie. Bezpieka zdynamizowała działania
latem 1948 r., między innymi dzięki donosom agentów “24” i “Witalis”. W 1949 r. rozpoczęto aresztowania. Główna ich fala nastąpiła latem, w lipcu
aresztowano Bolesława Nieczuję-Ostrowskiego.
Śledztwem szybko zainteresowało się Ministerstwo Bezpieczeństwa
Publicznego i z czasem to funkcjonariusze warszawskiej centrali zdominowali
przedstawicieli WUBP w Krakowa. To stołeczni ubecy wyznaczali tempo
postępowania i określali jego taktyczne cele propagandowe.
Tortury
Aresztowani żołnierze poddani zostali torturom i
naciskowi psychicznemu. Juliusz Nowak “Babinicz”, oficer 106. DP AK zeznał: Przesłuchiwany
w śledztwie byłem przez 2 lata w następujących okolicznościach: trzymano mnie w
wodzie, bito mnie do utraty przytomności, siedziałem w pojedynce, stałem na
lodzie z własnego moczu – tak było zimno, dwa dni siedziałem nago w łazience,
kazano mi chodzić w ciągu godziny na łokciach
i kolanach – broniąc się przed śmiercią przyznawałem się do wszystkiego, do
czego przyznać się kazano mi w śledztwie.
W okolicznościach, [w] jakich byłem przesłuchiwany, powiedziałbym
wszystko nawet na rodzonego ojca.
W związku z tym, że proces Nieczui-Ostrowskiego miał
być przeprowadzony w trybie publicznym, zwierzchnicy z MBP zainteresowali się
metodami stosowanymi w czasie śledztwa. W raporcie do Warszawy napisano: W
rozmowie ze mną szef [Wojewódzkiego] Urzędu [Bezpieczeństwa Publicznego
w Krakowie] ppłk [Grzegorz] Łanin oświadczył, że o ile on jest
zorientowany, to oficerowie śledczy tamtejszego Urzędu stosowali przymus
fizyczny nie tylko wobec Nowaka Juliusza, ale i wobec wszystkich zatrzymanych z
grupy “Tysiąca” 106 Dyw[izji] AK (było ich zatrzymanych około 60.),
którzy znajdują się
w śledztwie od trzech lat i że wobec kilku z nich w najbliższych dniach ma być
publiczny, pokazowy proces.
Dalej ppłk Łanin oświadczył, iż sądzeni członkowie
grupy “Tysiąca”, jak on jest przekonany, będą na rozprawie mówili
o tym, że byli bici w śledztwie, wobec czego rezultaty tego procesu mogą być
szkodliwe. I wreszcie ppłk Łanin nadmienił, iż on nie dziwi się, że oficerowie
śledczy stosowali przymus fizyczny, a to dlatego, że podobne postępowanie
widzieli ze strony ówczesnego Szefa tamtejszego Urzędu płk. [Teodora] Dudy
i jego Zastępcy mjr. [Franciszka] Szlachcica. Następnie podsumowano:
Konkretnie mówiąc, kier[ownictwo] Wydziału i Szefostwo dopuściło do
tego stanu rzeczy, że prawie wszyscy bez wyjątku oficerowie śledczy stosowali
niedozwolone metody śledztwa w większym, lub mniejszym stopniu, w zależności od
rodzaju przestępstwa. Wiem, że z grupy zrealizowanej po wyjściach ze sprawy
“Tysiąca” osobiście bił przesłuchiwanych – mjr. Szlachcic, w obecności i przy
pomocy [Jana] Zielińskiego, o czym Zieliński mówił dnia następnego w Wydziale
Śledczym. Jeden z oficerów śledczych WUBP w Krakowie dodał: Należy
zapodać, że [naczelnik Wydziału Śledczego Franciszek] Gałuszka i
Zieliński stosowali również niedozwolone metody wobec podejrzanego Słupika
Juliana w ten sposób, że w szpitalu więziennym odjęli mu pół stopy.
Dodawano także, iż każdy zatrzymany z grupy “Tysiąca” przez Wydz[iał] III-ci
tut [ejszego] Urzędu przechodził tortury stosowane przez pracowników
tegoż wydziału w osobach [Mieczysława] Kotyny, [Stanisława] Partykowskiego,
[Leona] Niklasa.
Męczeni w czasie przesłuchań żołnierze AK w celach
osaczani byli agenturą, która z jednej strony starała się wydobyć od nich
informacje, a z drugiej łamała w nich chęć oporu. Agent “Z” tak relacjonował
swoje działania wobec jednego z żołnierzy: rozpocząłem od uzyskania u niego
zaufania, co mi się udało. Następnie przekonywałem go na wszelkie możliwe
sposoby, że UB wie wszystko i tu nie ma sensu niczego taić lub ukrywać, że
jedynie pokorą i zeznaniem prawdy można uzyskać dobre traktowanie i mniejszy
wyrok. Z badań [czyli przesłuchań] powraca bardzo zmęczony i spocony, że
koszulę można wykręcić.
Bracia Spychalscy
Ciężkie śledztwo było komunistom potrzebne, by złamać
żołnierzy i skłonić ich do składania zeznań, w których przyznali by się do nie
popełnionych czynów. Planowano bowiem, by proces przeciwko żołnierzom 106.
dywizji stał się ważnym elementem akcji propagandowej wymierzonej przeciwko
Armii Krajowej. Funkcjonariusze Wydziału Śledczego podkreślali więc, że śledztwo
z aresztowanymi […] członkami 106 DP prowadzone było w kierunku
rozszyfrowania [składu] personalnego 106 DP AK oraz przy pomocy danych
agenturalnych w kierunku ustalenia przestępczej działalności członków 106 DP AK
odnośnie dokonywanych morderstw na działaczach lewicowych organizacji
konspiracyjnych i skoczków radzieckich oraz współpracy z Niemcami.
Z kolei w “Planie procesu”, podpisanym przez dyrektora
Departamentu Śledczego MBP Józefa Różańskiego i dyrektora Departamentu III MBP
Józefa Czaplickiego, opisano mechanizm propagandowy, którym planowano oszukać
opinię społeczną. Stwierdzono, że: proces winien wykazać powiązanie się AK
z Niemcami szczególnie na terenie okręgu krakowskiego AK, gdzie w okresie 1943
r. komendantem okręgu był Spychalski Józef ps. “Luty”, któremu 106. DP AK
podlegała organizacyjnie. Planowana przez ubeków intryga stanie się czytelniejsza,
jeśli zdamy sobie sprawę, że dokument ten powstał w 1951 r.,
a więc w okresie, gdy w ramach wewnątrzpartyjnej czystki przeprowadzano procesy
przeciwko wysokim oficerom LWP oskarżanym o “spisek w wojsku”. Spisek określano
także mianem “spychalszczyzny”, ponieważ głównym podejrzanym był Marian
Spychalski – generał Ludowego Wojska Polskiego… brat Józefa – pułkownika AK.
Powojenni antykomuniści
Plan śledztwa i procesu był kilkakrotnie uzupełniany.
Komunistom szczególnie zależało, by uwzględnić w zarzucanych żołnierzom czynach
także ich niechęć do Polskiej Partii Robotniczej,
a później Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Podkreślano więc, że w
materiałach procesowych należy zwrócić uwagę, iż po wyjeździe do pow. Elbląg
Ostrowski zorganizował spółdzielnię rolniczą, gdzie zatrudniał jedynie b[yłych]
czł[onków] 106 DP organizując dla nich kolektywny przyjazd. Wszyscy
byli wrogo ustosunkowani do partii PZPR […]. Jako dowód nienawiści do PPR może świadczyć fakt, że wszyscy b[yli] czł[onkowie] 106 DP,
jak i sam Ostrowski, pracujący na terenie Elbląga, byli aktywnymi członkami PSL
Mikołajczyka.
Formalnie śledztwo zostało zakończone w 1951 r. Jednak
bezpieka wciąż odwlekała przeprowadzenie głównego procesu.
W maju 1952 r. Walerian Zdrojewski, naczelnik Wydziału Śledczego WUBP w
Krakowie, miał oświadczyć funkcjonariuszom z Warszawy, że przeprowadzenie
procesu przeciwko Nieczui-Ostrow-skiemu i
jego podkomendnym byłoby ryzykownym, gdyż w związku ze
stosowaniem przymusu fizycznego w śledztwie może nastąpić kompromitacja org[anów]
b[ezpieczeństwa] p[ublicz-nego]. Ostatecznie sprawę rozstrzygnąć
miał na przełomie sierpnia i września specjalny wysłannik MBP Leon Wilczyński.
W notatce sporządzonej na użytek Różańskiego i Adama
Humera podkreślał raz jeszcze, że wszyscy aresztowani byli torturowani, precyzował
zarazem: m.in. stosowano przymus fizyczny w stosunku do podejrzanych: 1.
Nieczuji-Ostrowskiego Bolesława, 2. Kamińskiego Jerzego, 3. Musiałka
Stanisława,
4. Rynkowskiego Władysława, 5. Raja Józefa, 6. Iglewskiego Antoniego, 7. Malary
Józefa, 8. Majewskiego Wojciecha. Podkreślał, że MBP wytypowało sprawę tych
osób jako nadającą się na proces pokazowy. Jednak ze względu na stosowanie
tortur
w śledztwie podkreślił: uważam za niewskazane kierowanie tej sprawy na drogę
sądową w postępowaniu jawnym.
Za zamkniętymi drzwiami
Komuniści zrezygnowali zatem z pokazowego spektaklu.
Jednocześnie podjęli decyzję o przeprowadzeniu procesu w trybie niejawnym. Bohaterowie
Polski Podziemnej mieli zatem zostać skazani za zamkniętymi drzwiami, tak by
prawda o stosowanych przez bezpiekę metodach śledczych nie wyszła na jaw.
Ostatecznie proces przeprowadzono w kwietniu i maju 1953 r. przed Sądem
Wojewódzkim w Krakowie. Bolesław Nieczuja-Ostrowski został skazany na karę
śmierci, a po rewizji wyroku na dożywotnie więzienie. Kilkanaście miesięcy
później do PRL dotarł powiew “odwilży” – trwającej w bloku sowieckim od śmierci
Stalina, czyli od wiosny 1953 r.
“Tysiąc” opuścił komunistyczne więzienie w 1956 r. na
mocy amnestii. Powrócił do Elbląga, gdzie zorganizował Spółdzielnię Ogrodniczo-Pszczelarską.
Później pracował w dziale kolportażu elbląskiego PAX-u. Była to wówczas jedyna
organizacja, której komuniści pozwalali głośno mówić o żołnierzach AK. Od lat
60. publikował materiały i wspomnienia dotyczące dziejów Inspektoratu
Miechowskiego AK, którym dowodził w czasie wojny. Wówczas możliwe było jedynie
uchylenie drzwi, za którymi komunistyczna propaganda ukryła prawdę o Armii
Krajowej i jej żołnie-rzach. Dopiero upadek komunistycznej dyktatury pozwolił
je otworzyć i ukazać losy podziemnego wojska i jego dowódców. “Tysiąc” –
pułkownik AK, w wolnej Polsce został przez prezydenta Lecha Wałęsę mianowany
generałem.