Roman Dmowski - W kwestii komunizmu


Przywódca i ideolog polskiego ruchu narodowego, pisarz polityczny i powieściopisarz (pod pseud. Kazimierz Wybranowski wydał m.in. Dziedzictwo i w Połowie drogi, 1931). Urodził się 9 sierpnia 1864 r. w Kamionku pod Warszawą, w rodzinie drobnego przedsiębiorcy. W czasie studiów przyrodniczych na Uniwersytecie Warszawskim, w 1888 r. wstąpił do tajnego Związku Młodzieży Polskiej; dwa lata później został członkiem Ligi Polskiej, którą wraz z Zygmuntem Balickim przekształcił w Ligę Narodową. Redagował liczne pisma obozu narodowego, m.in. organ teoretyczny Ligi - "Przegląd Wszechpolski". W 1903 r. opublikował Myśli nowoczesnego Polaka, pracę wyjaśniającą program obozu narodowo-demokratycznego, a w r. 1908 Niemcy, Rosja a kwestia polska. W 1907 r., jako poseł do II i III rosyjskiej Dumy Państwowej, postulował współpracę z rządem carskim, pełniąc funkcję prezesa Koła Polskiego. W następnym roku, wraz z nacjonalistami czeskimi, organizował "ruch neoslawistyczny", głosząc hasło solidarności Słowian. Podczas I wojny światowej, Dmowski - polemista galicyjskich konserwatystów (Koniec legendy: uwagi o stanowisku "Stańczyków"i "ugodowców"wobec zadań dzisiejszej polityki narodowej, 1905, i Upadek myśli konserwatywnej w Polsce, 1914), optujących za współpracą z Austro-Węgrami i Niemcami - stał na czele Komitetu Narodowego Polskiego, popierającego ideę zjednoczenia ziem polskich pod berłem cara. Gdy po wybuchu rewolucji w Rosji stanowisko Ententy wobec sprawy polskiej uległo zmianie, przeniósł działalność KNP do Paryża, stając się głównym delegatem Polski na konferencji pokojowej w Paryżu. W 1919 r. został wybrany posłem na Sejm. W latach 1919-1923 zasiadał w rządach kierowanych przez W. Witosa, przez krótki okres pełniąc funkcję ministra spraw zagranicznych. Po przewrocie majowym założył Obóz Wielkiej Polski, wydał też prace Świat powojenny i Polska (1931) i Przewrót (1934). W połowie lat trzydziestych wycofał się z czynnego życia politycznego. Zmarł w przeddzień wybuchu II wojny światowej, 2 stycznia 1939 r., w Drozdowie.

Wybrane fragmenty pochodzą z tekstu W kwestii komunizmu, ogłaszanego zrazu w częściach w "Gazecie Warszawskiej"i "Kurierze Poznańskim"(1933), cyt. za: bezdebitowym wydaniem niezależnej oficyny "Głosy": Poznań 1984, s. 2-5 i 8-15.

 

 

Najwybitniejszym zjawiskiem politycznym dwudziestego stulecia, mocno odcinającym je od dziewiętnastego, jest akcja komunistyczna. Komunizm nie jest nowością, jako idea czy teoria; nawet jego dzisiejszy program praktyczny sformułowany został już przed osiemdziesięciu z górą laty. Jednakże dopiero w obecnym stuleciu stał się on siłą, która potężnie zaważyła na życiu naszej cywilizacji i odgrywa pierwszorzędną rolę w jego przeobrażeniu. Dokonał on epokowego przewrotu w Rosji, a w państwach zachodnich działa konsekwentnie jako czynna organizacja rewolucyjna, dążąca do obalenia ustroju gospodarczego, zwanego kapitalistycznym, i ustroju politycznego, zwanego demokracją. Stał się on również siłą w państwach Dalekiego Wschodu i jego propaganda poważnie odczuć się daje w posiadłościach państw europejskich w Azji i innych częściach świata.

Wprawdzie łatwe swe zwycięstwo w Rosji komunizm zawdzięcza specyficznym warunkom tego kraju i warunkom chwili, w której dokonał nań ataku; wprawdzie propaganda komunistyczna w innych częściach świata prawie wyłącznie prowadzona jest przez państwo sowieckie, korzystające ze środków, jakie daje posiadanie władzy politycznej i skarbu; wprawdzie nawet w państwach zachodnich organizacje komunistyczne wiele zawdzięczają poparciu finansowemu Sowietów: jednakże komunizm na Zachodzie czerpie swą siłę przede wszystkim z obecnego kryzysu cywilizacji europejskiej - z załamania się życia gospodarczego, z rozkładu politycznego i upadku zdolności rządzenia, wreszcie z chaosu moralnego, opanowującego świat zachodni.

Gdy państwa naszej cywilizacji robią rozpaczliwe wysiłki dla ratowania się przed ruiną, a społeczeństwa czepiają się byle nadziei na powrót niedawnej pomyślności - komunizm głosi nieuchronne bankructwo kapitalizmu i zapowiada, że zbawi ludy kolektywistycznym ustrojem. Patrzy on z pogardą na niemoc polityczną, na szamotaniu się i nonsensy demokracji (czytaj: masonerii) współczesnej, mając w zapasie niezawodny sposób silnego rządzenia - "dyktaturę proletariatu". Rozumie on, że wyjście z moralnego chaosu nie jest tak proste, nie da się osiągnąć jednorazowym przewrotem, ale widzi drogę do tego w wychowaniu mas w duchu swych ideałów; współposiadania i współdziałania, łatwości życia seksualnego, bezbożnictwa itd. Stwierdzając, że komunizm czerpie swą główną siłę z rozkładu, posuwającego się szybko w naszym świecie, z chaosu, który coraz bardziej go opanowuje, z rosnącej sumy nieszczęścia ludzkiego i powszechnego niezadowolenia, nie trzeba rozumieć, iż ludzie zwracają się ku niemu tylko dlatego, że jest zaprzeczeniem dzisiejszej, przykrej rzeczywistości, że idą na ślepo, nie zastanawiając się nad tym, czy ta rzeczywistość, którą on im gotuje, jest lepsza. Można to mówić o żywiołach prowadzonych, ale tych, którzy prowadzą, wiążą niezawodnie z komunizmem jego pozytywne wartości. Mowa tu nie tylko o kierownikach organizacji komunistycznych, ale także, i to przede wszystkim, o przewodnikach duchowych, wreszcie o tych wszystkich, którzy żywią mniej lub więcej wyraźne, całkowite lub częściowe, sympatie dla komunizmu, a których jest o wiele więcej, niż nam się zdaje.

W czym tkwią pozytywne wartości programu komunistycznego? Tyle się w dzisiejszym świecie dzieje rzeczy niezrozumiałych, tyle trzeba na każdym kroku zadawać sobie pytań i przeważnie bezskutecznie, szukać na nie odpowiedzi, że się ludzkie głowy zmęczyły i szukać przestały. Myślenie, zastanawianie się nad tym, co się dzieje, pozostawiamy innym, a tych innych jest coraz mniej i coraz słabiej myślą. Coraz częściej widzimy, jak ludzie mający pretensję do kierowania opinią publiczną, w sprawach dziś najważniejszych, w zagadnieniach wprost tragicznych, posługują się pojęciami, z których rzeczywistość dzisiejsza wypruła wszelki sens, na które dawno już czeka miejsce na śmietniku. Taki stosunek myśli do rzeczywistości istniał już nieraz w dziejach w środowiskach ludzkich w przeddzień chwil, w których spadały na nie potężne ciosy. Komunizm w dzisiejszej Europie nie jest czymś podrzędnym: to jeden z najgłówniejszych aktorów obecnego dramatu dziejowego. Zrozumieć jego rolę, zdać sobie sprawę z jego wpływu na rozwój akcji w tym dramacie - to jedna z pierwszych potrzeb dzisiejszej chwili.

Komunizm nie jest już dziś wyłącznie teorią, programem przyszłości. Na skutek rewolucji rosyjskiej i zbudowania państwa Sowietów, jest on już eksperymentem, i to trwającym lat blisko piętnaście. Jakkolwiek ten eksperyment przeprowadzony jest na gruncie dość dla Europejczyka egzotycznym, dostarcza on mnóstwa wymownych i pouczających faktów, których poznanie pozwala wyobraźni ludzkiej na wcale konkretne przedstawienie sobie tego, co może dać zastosowanie programu komunistycznego w Europie.

W ciągu ostatnich lat piętnastu wielu ludzi odwiedziło Rosję. Niejeden z nich był zwolennikiem, lub przeciwnikiem, wiedzącym z góry, co napisze. Byli wszakże tacy, którzy chcieli przekonać się w tym czy innym kierunku, oprzeć się na faktach, ludzie, których sąd zależał jedynie od tego, jak umieją patrzeć i myśleć o tym, co widzą, wreszcie, o ile umieją dotrzeć do faktów ukrywanych. Byli wreszcie i tacy, którzy pojechali, jako entuzjaści komunizmu, a wrócili mocno rozczarowani. W literaturze europejskiej pełno jest publikacji, przedstawiających eksperyment rosyjski w fatalnym świetle. Autorzy ich byli niezawodnie przekonani, że po przeczytaniu tego, co napisali, każdy Europejczyk nabierze obrzydzenia do komunizmu. Publikacje te jednak nie powstrzymały jego wzrostu. Nietrzeźwi marzyciele, fanatycy ideowi są w dzisiejszym świecie naszej cywilizacji rzadkimi wyjątkami. Zdolność do naiwnej wiary została mocno wytrzebiona. Duch komercyjny opanował społeczeństwa i przeniknął głęboko masy, a doświadczenia polityki demokratycznej nauczyły sceptycyzmu względem wszelkich programów, obietnic, zapowiedzi uszczęśliwienia ludzkości. Ludzie, nawet małą wiedzą operujący, są bardzo realni, bardzo trzeźwi, względnie dobrze orientują się w tym, co jest ich interesem, przynajmniej na krótką odległość.

W tym jednak trzeźwym, realnym świecie komunizm robi postępy. Jest mnóstwo ludzi, którzy wytrwale dla niego pracują, uparcie zań walczą, z upragnieniem czekają jego zwycięstwa. Nie może on tedy być w całości fikcją, kłamstwem, musi zawierać w sobie coś, co przedstawia dla nich wartość, przewyższającą wszystko, co skądinąd do nich przyjść może. [...]

Jeżeli komunizm jest poważną siłą, jeżeli ta siła rośnie, to wcale nie dlatego, żeby rosła wiara w teorię ekonomiczną Marksa, w zbawienne dla ludzkości skutki ustroju kolektywistycznego. Wzrost jego można wytłumaczyć tylko tym, że program jego posiada wartości inne, bardziej przemawiające do dzisiejszych, realnych ludzi, wartości, które w dzisiejszej dobie nic nie tracą na znaczeniu, ale przeciwnie, mocno zyskują.

Ojciec dzisiejszego komunizmu, Karol Marks, był nie tylko ekonomistą. Był on politykiem, a gdy się bliżej przyjrzymy, przede wszystkim politykiem. Kierowała nim głównie idea opanowania władzy, a władzę pojmował wcale nie w duchu XIX stulecia. Ani Marks, ani jego przyjaciele i wyznawcy nie byli mocno zawiani prądami "wiosny ludów", nie odurzały ich idee wolności. "Manifest komunistyczny"nie jest ani rozprawą akademicką, ani tyradą trybuna ludu; szczęśliwie zaś pomyślany i obiecujący termin "dyktatura proletariatu"nie powinien był pozostawiać wątpliwości co do tego, jak władza po jej zdobyciu będzie wykonywana. Można go było należycie zrozumieć na długo przed eksperymentem rosyjskim dwudziestego wieku. Jeżeli główna w XIX wieku spadkobierczyni i przedstawicielka idei Marksa, socjaldemokracja, zrobiła kompromis z kapitalizmem i jego bratem, parlamentaryzmem, ześrodkowała swą energię na walce o bieżące interesy robotnika i szła do władzy przez ciała prawodawcze, to stało się to pod naciskiem masy robotniczej, którą więcej obchodziła poprawa jej dzisiejszego bytu, niż przyszła "dyktatura proletariatu". Wielką rolę odegrało opanowanie sfer kierowniczych partii przez masonerię i nagięcie ich do polityki masońskiej. Niemało wpłynęło i to, że przy takim przekształceniu polityki socjalistycznej i przy jej zdobyczach, byt inteligencji socjalistycznej stawał się coraz znośniejszym i nawet wcale wygodnym.

Jednakże i w łonie socjaldemokracji i poza nią pozostały silne żywioły, wierne założeniom marksizmu, żywioły, dla których "rewolucja socjalna"i "dyktatura proletariatu"nie były pustymi hasłami agitacyjnymi. Pracowano nawet nad większym skonkretyzowaniem programu marksowskiego. Sorel już w końcu ubiegłego stulecia w swych książkach znakomicie posunął naprzód teoretyczne uzasadnienie i techniczne wydoskonalenie techniki gwałtu. Najwdzięczniejszą glebę dla swego posiewu ortodoksyjny marksizm znalazł w Rosji, dzięki właściwościom psychiki rosyjskiej i dzięki wielkiej ilości Żydów w tym państwie; tam też było najwięcej gotowości do szybkiego zastosowania programu w życiu, do eksperymentu. Żywioły, przeznaczone na pierwszych wykonawców marksowskiego planu, stwierdzając swą pełną ortodoksyjność, nazwały się bolszewikami.

Czy w pojęciach Marksa i marksistów opanowanie władzy było drogą do wprowadzenia kolektywizmu, czy też program kolektywistyczny środkiem do zdobycia władzy i utrzymania jej w rękach?.. Jeżeli można było mieć w tym względzie wątpliwości w ubiegłym stuleciu, to dziś wobec eksperymentu rosyjskiego i na podstawie obserwacji ruchu komunistycznego w Europie, wątpliwości te powinny się rozwiać. Głównym, istotnym punktem programu komunistycznego jest zdobycie władzy i ten punkt stanowi główną jego atrakcję. Ten punkt nie zawiera w swej treści nic demonicznego. W ogóle zanadto się demonizuje komunistów: są oni ludźmi realnymi, dzisiejszymi i nawet bardziej dzisiejszymi, niż ci, co patrzą na komunistę, jako na wcielenie szatana. Dążenie do władzy istniało od zarania dziejów ludzkości i było jednym z najgłówniejszych czynników te dzieje tworzących. Potężne indywidualności zawsze dążyły do zdobycia władzy nad społeczeństwem, a potężne narody do zapanowania nad innymi.

W dziewiętnastym stuleciu, w miarę zapanowania masonerii, eufonicznie nazywającej się demokracją, treść pojęcia władzy szybko zaczęła się zmieniać. Przestawała ona być naprawdę władzą Tytularny jej dzierżyciel, często nawet koronowany, musiał słuchać rozkazów jakiegoś bałwana, postawionego nad nim w loży, gdy tamten z kolei otrzymywał rozkazy od swoich zwierzchników, nieznanych ogółowi. Demokratyczni władcy, premierzy, ministrowie, w najważniejszych rzeczach nie mogli mieć swego zdania i swej woli: musiały im wystarczać tytuły i pozory władzy, co jednak przeciętnie bardzo ludzi pociąga. Jeżeli wszakże władza przy rządach demokratycznych przestała zaspakajać wielkie ambicje ludzi naprawdę silnych, to zyskała ona inne atrakcje. Przy niebywałym rozroście machiny państwowej dawała w ręce rozdawnictwo licznych stanowisk, w miarę zacieśniania się związku rządzących ze sferami finansowymi powiększała znakomicie ich własne, normalne dochody. Stąd władza w ustroju demokratycznym stała się potężniejszą niż kiedykolwiek atrakcją materialną dla pojedynczych ludzi i dla całych partii. Mniejsza o to, że trzeba wykonywać wiele rzeczy, które z własnej woli chętnie by się odrzuciło, lub których celu czasami się nawet nie rozumie; za to ma się w rękach rozdawnictwo tylu łask i łatwość pomnażania sobie liczby popleczników, a często i możność osobistego dorobienia się w krótkim czasie.

Wielkie indywidualności, pożądające istotnej władzy i wielkie ambicje, dążące do panowania nad ludźmi i przekazania pamięci o swoich czynach potomności, zdarzają się dość rzadko. Jeszcze rzadziej zdarzają się wielkie sumienia, pragnące zużytkować władzę nie dla siebie, nie dla swej korzyści czy ambicji i nie dla swej chwały. Ale tych, których ciągną zaszczyty, pozory, wpływy szerokie, wreszcie realne korzyści, są legiony. Nie dziw tedy, że w ustroju demokratycznym dążenie do władzy, do jakiejkolwiek władzy, stało się prawie powszechnym. Dochodzą do niej ludzie w tym ustroju na drodze pracy parlamentarnej, bądź też krótszą drogą, są narzucani bezpośrednio przez loże. Są wszakże tacy, którzy z tych czy innych przyczyn nie mają żadnych widoków dojścia do władzy tymi drogami, a którzy jej mocno pragną. Tym pozostaje jedna tylko droga: przygotować rewolucję.

W r. 1905 znajomy mój spotkał w Petersburgu, na Newskim Prospekcie, prostego człowieka, który darł się na całe gardło: "Niech żyje rewolucja socjalna!"Przyszło mu do głowy podejść do tego rewolucjonisty i zapytać go:

-                                Co to jest rewolucja socjalna?

Nie filozofujący i nie zaprawiony we frazesach rewolucjonista zastanowił się. Potem spojrzał wokoło i, zobaczywszy jakiegoś jegomościa w bogatym futrze, wskazał nań palcem:

- Widzisz go? - to "burżuj", a ja jestem proletariuszem. Po rewolucji socjalnej on będzie proletariuszem, a ja burżujem". Mój znajomy opowiedział mi tę rozmowę, jako zabawną anegdotkę A jednak ów wyrobnik petersburski miał bardzo realny, najrealniejszy bodaj pogląd na rewolucję socjalną. Jedno miał tylko złudzenie - że to on zostanie "burżujem". Nie wiedział, że "dyktatura proletariatu"oznacza rządy w imię proletariatu, nie dla niego sprawowane i nie od niego zależne.

Program komunistyczny, to program pewnego typu inteligencji, mającej swą odrębną psychikę, swą urobioną w pewnym kierunku umysłowość, co z niej czyni zwarty obóz, program przede wszystkim opanowania władzy i zajęcia w społeczeństwie tej pozycji, którą dziś w Europie zajmuje tak zwana prze socjalistów "burżuazja"

Najwybitniejszym rysem psychiki marksisty, stanowiącym podstawę, na której wyrasta jego umysłowość, jest nienawiść do przeszłości i do wszystkiego, co tkwi w nas i w naszym życiu jako tej przeszłości dziedzictwo. Napięcie tej nienawiści u niektórych jednostek wprawiało mnie zawsze w zdumienie.

Potęga zwyczajów, nałogów, instynktów, będących puścizną pokoleń, władza ich nad duszą człowieka jest tak wielka, iż powiedziano, że umarli nami rządzą. Historia ludów zna częściowe i stopniowe, przez pokolenia posuwające się naprzód wyzwalanie się spod tej władzy, rozkład instynktów tradycyjnych, nie tylko w pewnych żywiołach społecznych, ale w całych społeczeństwach. Zawsze było to wynikiem bliskiego zetknięcia się z obcymi społeczeństwami, z obcymi cywilizacjami i poddania się ich wpływom.

Niepodobna wszakże byłoby wskazać przykładu tak nagłego, w jednym pokoleniu zachodzącego, wyparcia się przeszłości, tak bliskiego całkowitemu odcięciu się od niej i od tej spuścizny, tak wreszcie świadomego. Nawet początki islamu nie wytrzymują w tym względzie konkurencji z marksizmem. Jaka siła mogła sprawić? W czym ci ludzie znaleźli oparcie dla tak radykalnego przeciwstawienia się panowaniu przeszłości, pojęciom i instynktom swego środowiska?... Takiego oparcia nie mogło dać w Europie nic, co było jej, co z niej pochodziło, co żyło jej tradycją. Marksizm taki, jakim go znamy, mógł się zjawić i zdobyć taką siłę tylko dzięki temu, że w krajach europejskich istniał silny i zorganizowany żywioł, dla którego przeszłość Europy nie była jego przeszłością, spuścizna tej przeszłości nie była jego spuścizną, któremu były obce instynkty społeczne, zwyczaje, pojęcia, wierzenia narodów europejskich. Miał on to wszystko swoje, odrębne i to go nie tylko odcinało od społeczeństw europejskich, ale im ostro przeciwstawiało. Marksizm w swojej całości mógł się narodzić tylko w łonie żydowskim, jako płód żydowski, tym samym już był przeciwieństwem wszystkiego tego, co wytworzyła w nas i w naszym życiu przeszłość europejska.

To pochodzenie marksizmu tłumaczy nam drugi, również wybitny a z tamtym związany jego rys psychiczny. Dla wykończonego marksisty społeczeństwo, z którego wyszedł i w którym żyje, jest społeczeństwem obcym. Jego stosunek moralny do tego społeczeństwa jest prawie taki sam, jakim był zawsze stosunek Izraela do ludów obcych. Dzieli on ludzi na takich, których można i trzeba zrobić prozelitami i na takich, których trzeba wyniszczyć. Marksiści, o ile nie są Żydami, są w pewnym sensie prozelitami judaizmu.

Niepodobna tu dłużej zastanawiać się nad Marksem, nad genezą jego ekonomii i, co ważniejsza, jego polityki, tym bardziej, że w tym względzie wiele jeszcze pozostaje do wyjaśnienia. Faktem jest, że sam Marks był nie tylko Żydem, ale pochodził z rodziny rabinów; jeżeli zaś zrobimy spis najwybitniejszych, naczelnych osobistości marksizmu od jego początków, we własnych krajach, czy to socjaldemokratów, czy komunistów - blisko połowę miejsca zajmą w nim Żydzi. Grunt dla marksizmu został przygotowany przez nowoczesny kapitalizm: nie tylko przez zmiany, które zaszły w ustroju gospodarczym i budowie społecznej narodów europejskich, ale także, i to przede wszystkim, przez wielką karierę, jaką zrobili Żydzi. Wolna konkurencja dała ogromną przewagę żywiołom bezwzględnym, nie krępującym się żadnymi "przesądami", to znaczy, nie podlegającym nakazom moralnym chrystianizmu, nie związanym ze społeczeństwem, nie będącym pod panowaniem jego tradycji i nie posiadającym instynktów społecznych. Najklasyczniejszym w tym względzie żywiołem byli Żydzi, dla których wszystko co europejskie, było obcym; oni też w ustroju, opartym na wolności ekonomicznej, w którym społeczeństwo jako całość prawie całkowicie zostało usunięte od wpływu na działalność gospodarczą jednostki, przeznaczeni zostali na zwycięzców, na panów położenia. Na ich też karierę pracowała masoneria i ustrój polityczny państw europejskich od czasu "deklaracji praw człowieka". Toteż w połowie dziewiętnastego wieku, w dobie narodzin marksizmu byli oni już potęgą. Byli nią nie tylko przez pieniądze, zgromadzone w ich rękach, przez swą rolę w życiu gospodarczym, ale i przez swe stanowiska w życiu społecznym i przez wpływ, jakie zaczęli wywierać na życie duchowe Europy. Tylko przy tej pozycji i tym wielkim znaczeniu, które dał Żydom w Europie ustrój, nazwany przez nich kapitalistycznym, możliwe było narodzenie się programu marksistowskiego i osiągnięty przezeń prozelityzm.

Panowanie liberalizmu gospodarczego i politycznego oraz oparty na nim wpływ Żydów na społeczeństwo europejskie, miało drugi skutek, pierwszorzędnego znaczenia dla celów marksizmu. Jednostka ludzka coraz bardziej wyzwalała się spod panowania tradycji, rozluźniała węzły moralne, łączące ją ze społeczeństwem, wyzwalała się z obowiązków względem niego, zyskiwała coraz większą możność przeciwstawiania się społeczeństwu w dziedzinie politycznej, religijnej, moralnej, obyczajowej... Rosła szybko liczba jednostek, usiłujących zerwać wszelkie więzy, dążących do całkowitej anarchii.

Ten typ psychiczny nie jest materiałem do organizacji marksizmu, bo marksizm nie idzie do anarchii, tylko do "dyktatury proletariatu", a wiemy, jak ją rozumie i jak w jego planach wygląda wolność jednostki. Był on wszakże i jest dla marksistów niezmiernie pożytecznym, jako prowadzący rozkład społeczeństw europejskich, który dla nich jest pierwszym warunkiem ich zwycięstwa. Ludzie tego typu, w ogromnej liczbie Żydzi lub półżydzi, są przez marksistów uważani jeśli nie za swoich to prawie za swoich, wśród nich zaś sympatie, dawniej dla socjalizmu, dziś dla komunizmu są bardzo powszechne i mają duży wyraz w literaturze. Ta pars latrunculorum idącej na podbój armii komunistycznej w niektórych krajach jest prawie tak liczna, jak sama armia. Żydzi odgrywają pierwszorzędną rolę i w kapitalizmie, i w marksizmie. Trzeba jeszcze czekać na całkowite wyjaśnienie stosunku wzajemnego Żydów-kapitalistów i Żydów-marksistów. To fakt, że nie jest on stosunkiem nieprzejednanych wrogów. Wiele danych wskazuje na to, że kapitaliści żydowscy na Wschodzie ułatwiali zwycięstwo rewolucji bolszewickiej w Rosji, jak i na to, że ta rewolucja inaczej się obeszła z kapitalistami Żydami, niż z nieżydami. W ogóle nie należy żywić obaw, żeby w razie zwycięstwa komunizmu w Europie Żydzi stali się jego ofiarami. W rewolucji rosyjskiej nie byli ofiarami, ale robili raczej kariery. Często, zwłaszcza na zachodzie państwa, wystarczało być Żydem, żeby zostać komisarzem bolszewickim. Z naszego doświadczenia wiemy, że drugim krajem, który po Rosji zrobił rewolucję komunistyczną, o mało nie zwycięską, były Węgry, posiadające znaczną liczbę Żydów, i że to Żydzi ją organizowali.

Siła tedy komunizmu tkwi nie tylko w marksistach, z ich odrębną psychiką i opartą na niej polityką oraz w prowadzonych przez nich organizacjach. Składają się na nią obok tego liczne w krajach europejskich żywioły, szerzące anarchię moralną, żywioły przeciwspołeczne, wreszcie Żydzi często niezależnie całkiem od stanowiska, jakie w życiu zajmują i od roli, jaką w nim dziś odgrywają.



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/