Wiekowymi
są zamiary polityki rosyjskiej ze względu na Wschód, wiekowymi jej
dążenia i działania; ale nowym jest sposób, w jaki się obecnie objawiły,
nowymi rozmiary, które przybrały jej żądze, słowem, nowym jest panslawizm.
Każde wielkie mocarstwo i do tego zaborcze mieć musi swoje cele,
są one poniekąd potrzebne mu jako racja bytu. Do niedawnych jednak
czasów Rosja umiała oblekać swoje cele w formy, umiała zdążać do
nich oględnie, rozumnie, nie zrywając z Europą, nie wywołując ogólnego
postrachu i ogólnych nienawiści, szanując - przynajmniej pozornie
- pewne jeżeli nie zasady, to względy, że tak powiemy, przyzwoitości
społecznej i politycznej wewnątrz i zewnątrz, i zajmowała wtedy
Rosja niezaprzeczenie znaczące w Europie stanowisko; liczono się
z jej zdaniem, z jej postawą, liczono się nie tylko z jej bagnetami.
W radzie Europy nie przedstawiała ona jedynie postrachu, ale pewną
dodatnią siłę. Taką rolę odegrała Rosja za Aleksandra I, a nawet
za Mikołaja I.
Powstała
raptem, a raczej stwierdziła się zuchwale, może niebacznie, nowa
szkoła z nową metodą. Rosja nieurzędowa zaafirmowała panslawizm;
Rosja urzędowa dała mu się porwać, wypierając się go poufnie, milcząc
o nim urzędowo, czynami stwierdzając jego zasady i dążenia; panslawizm
z marzenia stał się rzeczywistością. Ostatnim skutkiem polityki
panslawistycznej jest traktat z San Stefano.
Nie do nas należy oceniać dzisiaj, czy ta polityka zuchwała, a tajemnymi
idąca drogi, lekkomyślna a pyszna, groźna a płytka, straszna a studencka,
daleko sięgająca a awanturnicza, zaborcza a destrukcyjna, negująca
zasadę prawną a powołująca się na oswobodzenie ludów spod urojonej
niewoli, dla wtrącenia ich w rzeczywistą niewolę ducha i ciała,
przyniosła lub przynieść może prawdziwe i długotrwałe korzyści Rosji,
jej wiekowej myśli, słowem, jej potędze i stanowisku europejskiemu.
Niech przed nami odpowiedzą na to wypadki. Zapiszmy tylko, iż wielki
znawca spraw ludzkich, przyjaciel urzędowy Rosji, baczny zapewne
świadek wzrostu tego panslawizmu, który w szale swym aż po Elbę
rozkłada swe etapy, już w zeszłym roku miał powiedzieć, "że
Rosja obezwładniła się na dwadzieścia pięć lat". My zaś dodamy,
że obezwładnienie Rosji może nie być obezwładnieniem panslawizmu.
Nas
obchodzi w tej chwili natura, charakter tej polityki, która się
ujawniła w traktacie z San Stefano, która sama zwie się panslawizmem.
Ma ona wszelkie znamiona szału i huraganu, a jak szał i huragan
nic stałego, nic dodatniego stworzyć nie mogą, ale mogą wywrócić,
roznieść wokoło siebie zniszczenie i zasiać ruiny, tak i owa polityka
trwałego dzieła niezdolna zbudować, ale nie jedno zwalić lub podkopać
może, gdyby się jej nie stawiło zapór, gdyby się nie zbadało jej
żądz i obmyślało środków zaradczych. Wśród najbardziej wybujałej
cywilizacji nic nie przypomina tak najazdu barbarzyńców, jak nie
Rosjanie, ale idee panslawistyczne. Właśnie to połączenie systemu
ze sporadycznością objawów i działań, ta pewna dzikość teorii, ta
zasada niszczenia dla zjednoczenia, mają w sobie coś przerażającego,
co obudziło ostatecznie ogólne obawy, co zmusiło nawet dzisiejszą
zdenerwowaną Europę do czujności, do oporu i co ostatecznie zwróciło
ją przeciw Rosji panslawizującej przez poczucie własnego bezpieczeństwa.
Być może, że postępując oględniej, nie wywieszając teorii panslawistycznych,
Rosja byłaby łatwiej i z większą dla siebie rzeczywistą korzyścią
działała. Instynktowne przerażenie przed negacją polityczną i społeczną,
która jest treścią panslawizmu, wywołało opór. Świat uczuł dreszcze
na widok przyszłości, którą z taką przejmującą prawdą maluje owa
strofa słynnej piosnki:
Step ogromny, cisza głucha,
Kupa gruzów i popiołów,
A pośród tego ropucha,
Chcąca gwałtem doróść wołu.
Przed
tą smutną przyszłością świat musi się zasłonić i zabezpieczyć, a
smutną byłoby dla niego pociechą dowiedzieć się poniewczasie, że
wół jest ropuchą. Aby złemu zaradzić, trzeba go zbadać, trzeba zastanowić
się nad jego początkiem i wzrostem. Pierwsze próby panslawistyczne
odbyły się Polsce po 1863 r., a działanie Rosji w Polsce od owego roku jest
w ścisłym związku z wojną rosyjsko-turecką. Drugim aktem działania
w Polsce, jest traktat z San Stefano, logicznie złączony z pierwszym;
obydwa stanowią organiczną całość dramatyczną, godną Szekspira.
Pierwszym czynem, pierwszym ujawnieniem się panslawizmu, było przyznanie
się do zamiaru nie już uśmierzenia i zgniecenia powstania polskiego,
ale wytępienia narodowości polskiej, rusyfikacji Polski. Być może,
że myśl ta pokutowała od dawna, ujawniła się jednak czynem dopiero
po roku 1863. Europa, przyjmując w milczeniu ujawnienie się tego
zamiaru, nie tylko uprawniła, ale ośmieliła panslawizm. Był to pierwszy
krok stawiony na gościńcu panslawizmu, po którym inne nastąpić musiały
koniecznie; krok równie szalony i zuchwały, gorączkowy, destrukcyjny,
jak wszystkie, które po nim nastąpiły, a które doprowadziły do traktatu
w San Stefano. Generał Ignatiew był ministrem spraw zewnętrznych,
szkoły i doktryny, które przedstawiali względem Polski Katkow i
Aksakow, w Polsce Milutinowie i Czerkaski;
nie tylko sympatyczna, ale i logiczna nić łączy ze sobą działania
tych ludzi. Zniszczenie wewnątrz i zniszczenie z zewnątrz jest tu
hasłem. Oswobodzenie - szyldem! Celem - pochłonięcie! I doprawdy
można by dopatrzyć się tu bliskiego pokrewieństwa z tendencjami
dzikiej sekty, która jednocześnie tak wielką poczęła w Rosji odgrywać
rolę.
W początkowaniu
panslawizmu w Polsce, w rozpoczęciu względem Polaków polityki, która
stwierdziła się ostatecznie w traktacie z San Stefano, znajduje
się istotna i najważniejsza dziś łączność sprawy polskiej ze sprawą
wschodnią. Dopóki panslawizm nie przestanie szaleć w Polsce, dopóty
nie przestanie być groźnym na Wschodzie, dopóty nie uzna się i nie
będzie zwalczony ani wewnętrznie, ani zewnętrznie, dopóty obawiać
się należy skutków jego szału i gwałtów. Kto chce zbadać istotnie
i gruntownie jego naturę, ten musi jemu i jego skutkom przypatrzyć
się na ziemiach polskich pod panowaniem rosyjskim. I dlatego to,
jeżeli dzieło kongresu nie ma być powierzchowne, jeżeli nie ma być
lekkomyślnie dokonane, winni mężowie stanu zasiadający na nim, zastanowić
się i zbadać obecny stan rzeczy w Polsce. Przyszłość panslawizmu
dziś jeszcze rozstrzyga się nie na Wschodzie, ale w Polsce, którą
zniszczył, lecz nie zniweczył. Rosja nie przestanie być panslawistyczna,
dopóki nie odstąpi od szalonego zamiaru wytępienia Polaków. Nie
przestanie być niebezpieczeństwem dla Europy, a może i dla siebie
samej.
Skoro
tylko Rosja rozpoczęła wojnę turecką bez poprzedniej zmiany systemu
w Polsce, misja jej słowiańska była chybiona, a zaczynała się próba
panslawistyczna na zewnątrz jako dalszy ciąg zamiaru wytępienia,
a zarazem także zrusyfikowania Polaków i Słowian w ogóle. Niechybnie,
nieuniknienie Rosja, nie uszanowawszy faktu narodowości w Polsce,
nie mogła go uszanować ani nad, ani za Dunajem i nie szła tam dla
wyswobodzenia ludów i zapewnienia im bytu narodowego, ale dla pochłonięcia
ich i unicestwienia w ten lub ów sposób. Nie szła ona dla zapewnienia
triumfu Słowiańszczyzny, ale dla panslawizowania. I dlatego to Polacy,
którzy musieli pragnąć wyswobodzenia Słowian spod jarzma tureckiego,
ale przede wszystkim zapewnienia istotnego ich bytu narodowego,
nie mogli się łudzić ani entuzjazmować, musieli pozostać bierni
i zachować wyczekujące stanowisko. Przewidywania ich oparte były
na ścisłym rozumowaniu, na doświadczeniu, na niezmienionym, pomimo
przestróg a nawet nawoływań części publicystki rosyjskiej, systemie
w Polsce i względem Polaków; przewidywania te sprawdziły się najzupełniej
w traktacie z San Stefano, który nie był dziełem słowiańskim ani
narodowościowym, ale panslawistycznym i asymilacyjnym. Sprawdziły
się te przewidywania najdobitniej, żeby nie powiedzieć najbrutalniej,
w zaprowadzeniu administracji panslawistycznej w Bułgarii, o której
nie my, ale niech Rosjanie i rosyjscy publicyści świadczą. Namacalnym
dowodem, że jedna i ta sama myśl przewodniczyła działaniu rosyjskiemu
w Polsce po r. 1863 i za Dunajem w r. 1877, jest powołanie i użycie
tych samych ludzi tu i tam do zarządu cywilnego, a mianowicie tego
jednego, który tak wymownie i dzielnie przedstawiał całą bezwzględność
i dziką praktykę najdziwaczniejszych utopii. I tu, i tam występują
te same społeczne teorie i pomimo ich potworności wprowadzane są
gwałtem w życie; i tu, i tam działanie zwraca się przeważnie w kierunku
agrarnym, pomiata własnością i dla celów politycznych nie tylko
nie waha się, ale pragnie zasiać ruinę ekonomiczną, utrwalić rozstrój
społeczny, a to wszystko w jednej myśli pochłonięcia i zjednoczenia
przez zniszczenie!
U źródła zatem, w Polsce
pod panowaniem rosyjskim, należy badać panslawizm, bo tam on zakwitł,
tam trzeba mu się przypatrzyć, tam śledzić objawy jego gorączkowego
żywota. Nie w myśli zachowania Polski, nie dla zgniecenia powstania,
nawet nie dla zemsty wprowadzony został dotychczas istniejący w
Polsce system, ale dla rozpoczęcia dzieła panslawistycznego, dla
przysposobienia polskiego żywiołu do asymilacji lub dla ułatwienia
sobie pochłonięcia go. Polityka ta w Polsce chciała zbyt duży kawałek
rozkroić na części, aby móc je wszystkie stopniowo połknąć. Mogła
z początku działać tu namiętność, ale metoda widocznie wzięła w
końcu górę i panslawizm okazał do czego jest zdolny i do czego zmierza
najpierw w Polsce. Był to pierwszy jego egzamin. Kto chce poznać
przyszłość, jaką by zgotował narodom i krajom, niech przyjrzy się
i niech zastanowi się nad dzisiejszym stanem Królestwa Polskiego,
nad położeniem żywiołu polskiego w Cesarstwie Rosyjskim. Niezawodnie,
że z własnego interesu, ale także z prawdziwej, głębokiej życzliwości
dla ludów słowiańskich, z troski o ich byt i przyszłość narodową,
która nas żywo obchodzić musi, wzywamy je, aby zbadały sumiennie
sprawę polską pod panowaniem rosyjskim, aby w Polsce pod panowaniem
rosyjskim przypatrzyły się panslawizmowi i aby wspólnie z daleka
obmyśliły środki zaradcze i obronne.
Nie dziwimy się wcale i
nie mamy za złe ludom słowiańskim, że wtedy, kiedy nikt o nich ani
myślał, ani dbał, a Rosja jedna rzeczywiście od wieków opiekowała
się nimi i broniła przed Turcją, że one zwracały do niej wdzięczne
i tęskne spojrzenia, i nie dziwimy się, że kiedy powołała je do
walki z wiekowym wrogiem stanęły na zawołanie; a że przelały za
słuszną sprawę krew, nikt, a przede wszystkim my, nie odmówimy im
uznania. Ależ te ludy nie tylko walczyły przeciw Turcji, ale walczyły
o swoją mowę ojczystą, o swoje obyczaje i tradycje, o byt narodowy,
o niepodległe lub samoistne istnienie; walczyły, aby krok naprzód
zrobić na drodze wykształcenia i ukształtowania. Otóż niech się
w Polsce nauczą, że system tam wszechwładny, a który nie jest czym
innym jak panslawizmem, temu wszystkiemu zagraża, wszystko to w
chwili szału i upojenia zwycięstwem mógłby zniszczyć, zniweczyć,
znieważyć i pochłonąć. I niech się te ludy słowiańskie nie łudzą,
że tożsamość religijna, że prawosławie ochroni je, że je zabezpieczy
przed asymilacją, że im okupi autonomię i odrębny byt. Ruś cała
stała się prawosławna; a gdzie ślady autonomii Rusi, gdzie ślady
uznanej odrębności ruskiej? Nie ma ich, bo panslawizm ich nie znosi,
a wszelkie dążenia ruskie za kordonem ścigane są i prześladowane
może jeszcze z głębszym fanatyzmem, bo z większą obawą, niż polskie.
W imieniu przyszłości świata
słowiańskiego, w imieniu przyszłości i wolności tej części świata,
w chwili ważnej i może rozstrzygającej, wzywamy ludy słowiańskie,
aby nad powyższymi prawdami i faktami sumiennie się zastanowiły,
a to dlatego, aby uniknęły zabójczej dla nich o panslawizmie pomyłki;
niech w przepaści nie widzą zbawienia w zniszczeniu przyszłości.
[...]
Tę przyszłość, jak w zwierciadle,
zobaczyć można w krajach polskich pod panowaniem rosyjskim, a jeżeli
kiedy, to w tej chwili studium to jest wielkiej wagi i doniosłości
dla wszystkich bez wyjątku. Ale już przed dokonaniem go w szczegółach,
po prostym zastanowieniu się i pobieżnym porównaniu bytu Polaków
w Austrii i Rosji lub nawet innej narodowości w Austrii a narodowości
polskiej w Rosji, każdy Słowianin przyznać musi, że Austria pomimo
przewagi Niemiec i Węgrów, daje rękojmie nie już tylko bytu narodowego,
ale po prostu życia, podczas gdy wyzwalający Słowian spod jarzma
tureckiego dla pochłonięcia ich w sobie panslawizm rosyjski jest
ich zaprzeczeniem.
Nie konieczność polityczna,
nie potrzeba trzymania kraju w rygorze, nie zemsta nawet kierowały
i kierują dotychczas działaniem Rosji w Królestwie Polskim i względem
Polaków od 1864 r., ale system, ale organiczna teoria, szkoła, które
wzięły sobie za zadanie wytępienie żywiołu polskiego dlatego, aby
rozpłynął się i zniknął w rosyjskim. Że tu nie racja stanu rosyjska
była pobudką, ale że to była próba panslawizmu i jego wymysł najlepiej
świadczy ta okoliczność, że już po uśmierzeniu powstania ważyły
się losy tego kraju w radach cesarza rosyjskiego i że przypuszczano
nawet możliwość powrotu margrabiego Wielopolskiego, który w Berlinie
wyczekiwał, czy nie da się jeszcze coś z powodzi wyratować. Miała
wtedy Rosja najpiękniejszą sposobność, z której nigdy nie umiała
skorzystać, zaprowadzenia trwałego w Polsce stanu rzeczy, bo zaprowadzenia
go po powstaniu nieudanym i oparcia go na rozsądnych i zdrowych
żywiołach. Wprowadzenie do Polski systemu obecnie ją przygniatającego
było skutkiem walki, w której panslawizm zwyciężył i zapanował wszechwładnie
przez czas: od zaprowadzenia Komitetu urządzającego w Królestwie
Polskim, aż do zaprowadzenia Zarządu cywilnego w Bułgarii i zawarcia
traktatu w San Stefano.
Skoro tylko panslawizm zwyciężył,
zapragnął gorączkowo, z całą energią prozelityzmu i neofityzmu wyzyskać
najzupełniej swoje zwycięstwo i rozpoczął swoje dzieło w Królestwie
Polskim. Nastały owe rządy i owo działanie, które do dzisiejszego
stanu rzeczy doprowadziły Królestwo Polskie i Polaków pod berłem
rosyjskim. Wtedy to abstrakcyjna idea, posługując się namiętnościami
i interesem osobistym, rozpoczęła tę epokę istnych saturnaliów politycznych,
społecznych i ekonomicznych, które doprowadzić miały przez zniszczenie
do zjednoczenia. Wtedy to do dziś dnia wyzyskująca i ciemiężąca
kraj kasta urzędnicza zalała Królestwo Polskie głosząc kapłaństwo
panslawizmu, stosując jego zasady i korzystając w celach osobistych
zysków z przeprowadzenia celów politycznych. Podczas gdy panslawizm
wyzyskiwał swoje zwycięstwo, jego kapłani wyższych i niższych stopni,
wyzyskiwali panslawizm otwierający obszerne pole do łatwego zaspokojenia
ich chciwości. [...]
Stąd powstał dzisiejszy
stan rzeczy w Królestwie Polskim, dzisiejsze anormalne nad wszelki
wyraz położenie Polaków w Rosji, na którym panslawizm wybił swoje
piętno. Teoria zniszczenia i praktyczne wyzyskiwanie podały sobie
ręce, aby go wytworzyć. Powstał odtąd ten stan rzeczy, o którym
powiedział w swej ostatniej mowie p. Dunajewski:
"Zdaje mi się, że Wysoka Delegacja łatwo pojmie, że ludność
szczególniej w moim kraju od samego początku zawikłań nie mogła
pojąć, iż mocarstwa europejskie tyle się troszczą o losy Bułgarów,
Bośniaków i Serbów, i chcą, co zresztą chwalebnym jest zamiarem,
zabezpieczyć ich prawa, a jednak nie wiedzą, że naród o wiele liczniejszy,
posiadający tysiąc lat historii i z pewnością też zasługi około
krzewienia cywilizacji zachodniej właśnie w tym państwie pozbawiony
jest wszelkich praw, które nadanie tych praw ludom w innych państwach
wypisało na swym sztandarze. Nie pojmują, dlaczego towar wywożony
jest za granicę, którego używanie we własnym kraju bez przebierania
w środkach jest stłumione". Zniszczony w kraju towar nie mógł
być za granicę wywieziony, toteż wywieziono tylko etykietę; towar
był ten sam co go wyrabiano wewnątrz - panslawizm.
Panslawizm w Polsce rozpoczął
od podkopania własności i zachwiania warunków ekonomicznego bytu;
były to najdzielniejsze środki zniszczenia dla zjednoczenia. Myśl
polityczna przewodniczyła uwłaszczeniu włościan, a potrzeba społeczna
i zdrowe zasady ekonomiczne nakazywały natychmiast przeprowadzić
je. Społeczeństwo polskie uznało było tę prawdę, nawet powstanie
przyjęło ją, jako jedyny po organicznej pracy spadek. Rosja zwycięska znalazła tę sprawę między zdobytymi
trofeami, użyła jej w swoich celach, a zarazem spełniła rzecz konieczną
i potrzebną, nikt jej tego za złe mieć nie może, użyła przysługującego
jej prawa. Ale panslawizm nie zadowolił się tym; on się podjął wykonania
słusznej zasady w swój sposób i jego też działanie rozpoczyna się
z Komitetem Urządzającym z ks. Czerkaskim na czele. Odtąd każdy
przepis, każda ustawa i każda praktyka ma na celu zniszczenie moralnych
i materialnych podstaw własności, a ostatnim wyrazem tego systemu,
jest pozostała dotąd metodycznie nierozstrzygnięta sprawa służebności;
to ekonomiczne kalectwo, ta otwarta rana społeczna kraju. Ale i
tu panslawizm nie zapomina o szyldzie i jak spieszy za Dunaj wyzwalać
chrześcijan, tak głosił Królestwie
Polskim, że przyszedł oswobodzić chłopa. Sprawa agrarna i jej rodzone
dziecko służebności, miały przez zubożenie i rozdział sprowadzić
osłabienie organizmu dla przysposobienia go do rozlania się i wsiąknięcia
w inny. [...]
Podkopanie i zakwestionowanie
własności są środkami nieodmiennymi panslawizmu; użył on ich natychmiast
po przejściu Dunaju, o czym nas naucza Rosjanin p. Utina w artykule
"Zarząd rosyjski w Bułgarii" - zdawać by się mogło, że
tu, a nie mówimy o większej własności muzułmańskiej, ale o Bułgarach,
nie będzie sposobności zastosowania agrarnego systemu panslawistycznego.
Tymczasem Zarząd Cywilny Bułgarii skopiował wiernie dzieło Komitetu
Urządzającego w Królestwie Polskim. A zatem w kraju podbitym i w
kraju oswobodzonym panslawizm działa tak samo, bo tu i tam przez
zniszczenie dąży do zjednoczenia. I tu, i tam podkopuje własność,
dezorganizuje ekonomicznie, wyzyskuje na rzecz swoich narzędzi,
słowem, łączy wielką ideę z małymi interesami, a dobro publiczne
z prywatnym w parze zwyciężają kosztem majątków ludów, narodów,
krajów i ich obywateli.
"Szczególnie charakterystycznym
znamieniem Cerkwi prawosławnej w Rosji jest nie dość uwzględniana
okoliczność, że tam uznają wprawdzie co do innych narodów różnice
wyznaniowe lub przynajmniej tolerują, ale nie znoszą ich u narodów
słowiańskich jako wręcz sprzeczne ze swymi celami i zamysłami; znają
tylko prawosławie, bo jest ono środkiem ku połączeniu wszystkich
plemion słowiańskich, ku rozszerzeniu granic państwa pod panowaniem
Cerkwi". Tak określił p. Dunajewski kwestię religijną w Rosji
w pamiętnej mowie wypowiedzianej w delegacjach wspólnych w przededniu
zebrania się kongresu berlińskiego. A w tej tak prawdziwej ocenie
najważniejszej strony i części składowej dzisiejszych wypadków wypowiedział
i przedstawił mówca niebezpieczeństwo grożące w rzeczach wolności
religijnej i swobody sumień całemu światu słowiańskiemu w następstwie
zawikłań wywołanych przez panslawizm. Niczego panslawizm nie uchwycił
się tak silnie, tak nerwowo i gorączkowo, jak prawosławia dla przeprowadzenia
swoich celów zjednoczenia przez zniszczenie. Od dawna prawosławie
było dla Rosji środkiem politycznym i religią państwową, ale panslawizm
i jemu nadał w ostatnich czasach swoje piętno, odejmując mu pierwiastek
chrześcijański i przemieniając go coraz bardziej i stopniowo w rodzaj
pogaństwa tym, iż zwrócił go wyłącznie i jednostronnie do celów
politycznych, przeważnie do celów destrukcyjnych i asymilacyjnych.
Panslawizm zmierza w tej mierze do celów czysto pogańskich, środkami
pogańskimi, i postępuje stosownie do swej metody z nerwowym pośpiechem,
z bezwzględnością, jak gdyby czuł, że nie ma czasu do stracenia.
Z przemówień i wystąpień koryfeuszy panslawizmu wieje jakiś dziwny
chłód religijny, połączony z gorączką prozelityzmu; można by wnosić,
że są to z gruntu sceptycy w rzeczach wiary i że jak rzymscy augurowie,
gdy są sam na sam uśmiechają się do siebie, tym goręcej, tym silniej
i - powiedzmy - tym wścieklej występują na zewnątrz; a chociaż mają
wciąż na ustach chrystianizm i chrześcijan, nie ma w ich słowach,
tym mniej w czynach, ani ciepła chrześcijańskiego, ani miłości chrześcijańskiej,
są namiętności polityczne ubrane w szaty religijne, jest nienawiść
do Zachodu i cywilizacji zachodniej pod formą nienawiści katolicyzmu.
[...] I znowu pierwsze praktyczne próby tego panslawistycznego prawosławia
odbyły się w Polsce pod panowaniem rosyjskim po 1863 r., a dziś
są już tych prób owoce, a zatem tam przypatrzyć się trzeba, czym
i w jakiej mierze panslawizm grozi wolności sumień i wolności religijnej.
Zaiste sprawy to nieobojętne dla świata całego. [...]
Panslawizm do dojścia w
kwestii religijnej do swoich celów, do zniszczenia samodzielności
w rzeczach sumienia i wiary dla zjednoczenia, podburzył zręcznie
i podstępnie namiętności religijne i fanatyzm, nawet fanatyzm kobiecy.
Szło mu o pośpiech, a nie ma gwałtowniejszego w rzeczach religijnych,
jak niewieści fanatyzm. Uwikłał on w swoje sidła sumienia kobiece
i usłyszano z ust kobiecych, ze stopni tronu, zachęty do prześladowań
i krwawych nawracań, z tych samych ust, które przedtem, nie wątpimy,
że w najlepszej wierze głosiły "przywiązanie do własnej wiary,
lecz poszanowanie dla wiary innych". Stąd te opłakane, straszne
sceny podlaskie,
znane dziś światu całemu, które stanowić będą największą plamę dzisiejszych
czasów, a za pomocą których panslawizm wytworzył stan rzeczy dziki
i przerażający, bez wyjścia dla władców i rządzonych. Nigdzie może
wyraźniej jak tu nie okazały się właściwości panslawizmu, umiejętność
niszczenia bez siły do budowania. Gwałtem na prawosławie nawracani
Unici podlascy, nie stali się do tej chwili prawosławnymi, po materialnym
stawiając moralny opór, a pozbawieni praktyk cerkwi unickiej, znajdują
się w stanie nie dającym się opisać i w stanie istnej ruiny na tym
punkcie, na którym rozum ludzki zakończenia przewidzieć nie może.
Mniej gwałtownie, mniej
brutalnie, mniej pospiesznie, z tą samą jednak intencją zwrócił
się panslawizm do łacińskiego kościoła w Polsce. Już zamiar sam
jest to dostateczny, aby ocenić całe szaleństwo i całą przewrotność
przedsięwzięcia. Panslawizm chce przygotować stopniowo wygaśnięcie
katolicyzmu tam, gdzie się zlać z prawosławiem nigdy nie może, zlanie
się zaś jego tam z prawosławiem, gdzie się mu to wydaje po pewnym
przeciągu czasu prawdopodobnym. Na Litwie, na Rusi, widzimy te dziś
już znane światu próby wprowadzenia rosyjskiego języka do Kościoła,
w których skupia się zamiar asymilacji, kiedy z drugiej strony ukaz
z 10 grudnia, zabraniający katolikom dziedziczyć i nabywać ziemię,
jest najzuchwalszym pogwałceniem wolności religijnej. W Królestwie
Polskim, przeciągające się nieubłaganie wygnanie biskupów, osierocenie
diecezji z biskupów, odnawiające się na przemian zamachy lub dokonane
gwałty i systematyczne ograniczanie nie tylko władzy biskupów, ale
i swobody życia religijnego. Klasztory zniesione i niemożność zakładania
innych; przecięta urzędowo droga znoszenia się biskupów z naczelnikiem
Kościoła katolickiego i owo, ledwie przypuścić się dające, a przecież
istniejące dotychczas internowanie proboszczów we własnych parafiach,
z których nie wolno im oddalać się bez pozwolenia władzy cywilnej
i tyle innych dokuczliwych przepisów obliczonych na zgubę katolicyzmu
są to zamachy nie tylko na wolność religijną, ale i na swobodę sumień
w celu znużenia, osłabienia wiary katolików, bez możności rzeczywistej,
ale może z daleką nadzieją zastąpienia katolicyzmu prawosławiem.
A ilustracją tych zamiarów są te liczne dziś cerkwie prawosławne,
wybudowane w całym Królestwie Polskim kosztem rządu, a znowu z zarobkiem
znacznym niższych apostołów panslawizmu, cerkwie, które zieją pustkami,
lecz są wysuniętymi naprzód słupami granicznymi panslawizmu, który
w traktacie San Stefano zapisał opiekę, ba, przywileje tylko dla
prawosławia od Dunaju do góry Atos, lecz nie troszczył się ani o
swobodę innych wyznań chrześcijańskich, ani o wolność religijną.
W praktyce zaś, ten sam duch prozelityzmu i nienawiści do innych
wyznań, który w Polsce góruje, już podnosić zaczął głowę w Bułgarii
i Rumelii, jak nas zapewniano, w osobie ks. Czerkasskiego, kiedy
śmierć tego panslawisty zasłoniła przynajmniej dotąd inne wyzwania
od prześladowania. Nareszcie u góry systemu ów Synod petersburski,
stojący jako groźba przymusowego dla katolików kacerstwa i powód
wygnania biskupów, oto obraz zupełny niewoli religijnej i niewoli
ducha.
Panslawizm, dla ułatwienia
sobie dzieła zjednoczenia przez zniszczenie na polu religijnym,
jak pobudził aż do kobiecego fanatyzm, tak doprowadził do zerwania
ostatecznego a szkodliwego między Petersburgiem a Rzymem. Ale że
nigdy nie zapomina o swoim szyldzie, na którym wypisane wyzwolenie,
więc działał głosząc o dobrowolnym nawracaniu się Unitów, o walce
z przesądami w imieniu tolerancji, i tak dalece pomieszał wyobrażenia,
że po najsmutniejszej a nawet krwawej wśród dziewiętnastego wieku
epoce religijnej w państwie rosyjskim, monarcha - odpowiadając na
list Leona XIII - nie wahał się
wobec świata całego i powyższych faktów powołać się na zasadę tolerancji
religijnej.
Nic zaiste zgubniejszego
w tak doniosłych sprawach, jak frazesy, a bezpieczeństwo, zbawienie
i wyjście jedyne tutaj dla wszystkich - zupełna i rzeczywista wolność
religijna, lecz tej panslawizm nie uzna, ani jej nie da; wolność
religijna, którą teraz na wniosek Francji właśnie przyznał kongres
jednogłośnie, a zatem także głosem Rosji, dla Bułgarii, której zatem
Rosja Polakom odmówić nie może.
Do czego zmierza panslawizm
w świecie słowiańskim, dowiódł on najwymowniej w sprawie językowej
w Polsce. Język, ta najdroższa każdego narodu własność, ta od Boga
dana, z pokolenia na pokolenie przekazywana, skarbnica wszystkiego,
co najszlachetniejsze, co najwznioślejsze w społeczeństwie, tego
wszystkiego, co stanowi jego treść moralną i duchową, a przecież
tak w niczym nie dotykająca interesów państw i mocarstw, stał się
w Polsce przedmiotem morderczych zamachów panslawizmu. W tym już
najwidoczniej nie polityka, nie bezpieczeństwo, nie potrzeba
panowania, ale głośno zresztą wyznawana chęć wytępienia i
oniemienia całego narodu wystąpiła na jaw. System panujący w Polsce
wziął sobie za zadanie, aby od góry do dołu społeczeństwo polskie
nauczyło się mówić po rosyjsku nie dlatego, aby po rosyjsku umiało,
ale żeby stopniowo zapomniało mówić po polsku, skaziło własną mowę
i przestało nie tylko modlić, ale i myśleć.
Nikt nie uwierzy w przyszłości,
aby mógł powstać zamiar przygłuszania, a ostatecznie zniszczenia
języka ludu dwudziestomilionowego, w pełni jego i jego literatury
rozkwitu. A jednak i tę szaloną myśl powziął panslawizm i wziął
się do jej wykonania z całą właściwą mu w innych kierunkach bezwzględnością,
gorączką, a zarazem systematyczną metodą. Gdyby celem było nauczenie
Polaków języka rosyjskiego, co byłoby zrozumiałe, a co z wielu względów
w istniejących stosunkach mogłoby być dla nich samych korzystne,
a nie zduszenie i wykorzenienie mowy polskiej, system edukacyjny
przy nauce języka rosyjskiego nie byłby skazał na ostracyzm lub
więzy naukę polskiego. Ale pycha zniszczenia nie zawahała się targnąć
nawet na język od dziesięciu wieków istniejący i będący w pełni
życia.
Pomijamy owe zakazy - na
nacechowanie których nie ma nazwy, bo się po raz pierwszy w dziejach
ukazały - używania mowy polskiej na ulicy i w publicznych lokalach
miast Litwy, Podola, Wołynia, Ukrainy! A jednak dotąd urzędowo zniesione
nie zostały, choć w praktyce okazały się równie niewykonalne jak
potworne! Ale zamiar zaprowadzenia języka rosyjskiego w kościele,
który zarówno obraża boskie, jak i ludzkie prawa, jest w pełnym
toku wykonywania.
W Królestwie Polskim, a
więc w kraju, którego nazwa urzędowa wskazuje, jaki jest język ludności,
we wszystkich gałęziach życia publicznego od wychowania, administracji,
aż do sądownictwa najniższego, z niesłychanym pośpiechem i gwałtownością
wyrugowano język polski, aby go zastąpić rosyjskim i najważniejsze
czynności życia kazano całemu narodowi spełniać w obcej, niezrozumiałej
dla niego mowie. Język rosyjski bezwarunkowo i wyłącznie w szkołach
wszelkich stopni jest zaprowadzony. A że szał destrukcji i prześladowania
nie zna granic i nie cofa się ani przed śmiesznością, ani przed
potwornością, więc nauka języka polskiego w Królestwie Polskim udzielana
jest po rosyjsku, jako języka zagranicznego! To jedno streszcza
w sobie wszystko w tej mierze i pozwala zmierzyć bezrozumność zamiaru.
Jest to jeden z tych faktów, wobec których kończy się wszelkie rozumowanie.
Ten sam szał niszczenia ściga mowę polską we wszystkich kierunkach
w administracji, w gminie, w sądownictwie złożonym z nasłanych Rosjan,
i jak zmusza po rosyjsku uczyć się polskiego języka, tak zabrania
bronić najważniejszych moralnych i materialnych interesów we własnej
mowie i każe składać przysięgi lub zeznawać w mowie niezrozumiałej.
Ale sprawa językowa ma szczególną
i złowrogą spójnię przede wszystkim za sprawą wychowania publicznego.
Począwszy od Uniwersytetu Warszawskiego aż do szkół najniższych,
naraz wygnano całkiem język polski i zastąpiono go rosyjskim. Było
to już dostateczne, aby zwichnąć z gruntu wychowanie publiczne;
a tyle razy dowiedzione było ze stanowiska pedagogicznego, jak dalece
takie eksperymenty są dla nauki szkodliwe, że tego powtarzać nie
będziemy. Ale jednocześnie powzięto zamiar, nie tylko za pomocą
tej potwornej zamiany języków, ale wszelkimi innymi środkami zwichnąć
i wstrzymać wykształcenie nowych pokoleń; nie mówimy już o dążeniach
antynarodowych i demoralizujących w wychowaniu; ale system dzisiejszy
zmierza do ograniczenia i skrzywienia wychowania publicznego. Liczba
uczniów mogących otrzymać stopnie do uniwersytetu tak dalece jest
ograniczona, że nawet najlepszych uczniów z tego powodu usuwają.
Opłata od wpisu we wszystkich szkołach, a mianowicie w Uniwersytecie
Warszawskim jest nad wszelką miarą wygórowana (w Warszawie 50 rubli).
Profesorowie zwłaszcza, po większej części z Rosji sprowadzeni,
nieudolni, a często przekonań nihilistycznych. W Rosji istnieje
wielka liczba seminariów duchownych prawosławnych. Uczniowie tych
seminariów nie mają przystępu do żadnego uniwersytetu rosyjskiego,
co daje miarę niskiego stopnia oświaty w tych szkołach nabywanej.
Zrobiono wyjątek dla Uniwersytetu Warszawskiego, wskutek czego najgorsza
część tak zwanej inteligencji rosyjskiej do tego uniwersytetu napływa.
Kursy prawa są tak wykładane, że tylko rutyniarzy, nigdy prawników,
wykształcić mogą; mimo znacznych pensji, bo wynoszących 3000 rubli
i dochodów z egzaminów, profesorowie po trzy godziny tylko na tydzień
wykładają. I rzecz charakterystyczna, rzecz nauczająca szczególnie
wobec sprawy wschodniej! Na Uniwersytecie Warszawskim wykładają
prawodawstwo bizantyjskie i ta śmieszność, to dziwactwo ogromną
część wykładów zajmuje. I taki system wychowania wszedł w miejsce
najpiękniejszego, największy zaszczyt przynoszącego krajowi, społeczeństwu,
rządowi i jego twórcy. Tak więc panslawizm na polskiej ziemi usiłuje
zniszczyć, zwichnąć i przygłuszyć najróżnorodniejszym chwastem jeden
z najdawniejszych i najbogatszych języków słowiańskich. Zaczął on
swoją misję słowiańską od występnego zamachu na mowę Reja i Kochanowskiego.
Ze wszystkich jego względem ludów słowiańskich zbrodni, ta jest
najdziksza, najpotworniejsza. A zatem naród mówiący językiem Mickiewiczów,
Słowackich, Krasińskich, Malczewskich ma zamilknąć, ma zapomnieć
lub zwichnąć tę mowę dla dogodzenia fikcji i szałowi zjednoczenia?!
Panslawizm nie tylko gnębi tym Polskę, ale okrada cały świat słowiański.
Jakżeż mowa, w której "Pan Tadeusz" i "Marya"
są napisane, może na tym większą chwałę świata słowiańskiego wykształcić
się i kwitnąć, jeżeli w szkole już jest zakazana, jeżeli jej uczyć
się trzeba po rosyjsku. O tę kradzież połączoną z gwałtem, oskarżamy
przed ludami słowiańskimi panslawizm i mówimy: niesie on wam przyszłość
szkieletów, skoro niszczy co najpiękniejszego, co idealnego, co
godnego uszanowania, uwielbienia i entuzjazmu w świecie słowiańskim;
skoro niszczy i katuje mowę Mickiewicza, Słowackiego, Siemieńskiego,
których dzieła nie tylko są naszą własnością, ale zaszczytem i chwałą
całego słowiańskiego świata. Ten dziki zamiar, ten królobójczy zamach
na króla wszystkich słowiańskich języków najlepiej dowodzi, czym
by była przyszłość panslawizmu:
Step ogromny, cisza głucha
Kupa gruzów i popiołu.
A jeżeli
w ten sposób obchodzi się panslawizm z tym słowiańskim językiem,
któremu pierwszeństwa nikt nie odmawia, to łatwo domyślić się mogą
inne ludy słowiańskie na jakie zamachy wystawiona będzie ich mowa
ojczysta. W Polsce stary, świetny język usiłuje panslawizm zniszczyć,
w Bułgarii nie troszczył się wcale o powołanie do życia mowy oswobodzonych
i jej rozkwit, lecz jego kapłan wprowadzał już jako urzędowy język
rosyjski dla tym pewniejszego zjednoczenia.
Żadnych
przyrodzonych lub nabytych praw, żadnych różnic wypływających z
natury, z pochodzenia, z klimatu, z charakteru i historii, żadnych
nieprzepartych trudności wynikających z przestrzeni i czasu ani
uwzględnić, ani uszanować, lecz wszystko w jednej przetopić formie,
a raczej formule, oto zadanie, które stawia sobie panslawizm - zjednoczenie
zatem przez zniszczenie. Nie przypuszcza on, aby siła mogła być
skutkiem rozmaitości układających się harmonijnie do równowagi,
on widzi ją w jednolitości przymusowej, dla niego mają powab jedynie
monotonia i jednostajność, on zdąża do niewoli ducha w dziedzinie
moralnej, do najzupełniejszej centralizacji w dziedzinie politycznej
i administracyjnej. Różnorodność i rozmaitość drażnią go i podsycają
jego żarłoczność. Jednostajność jest jego ideałem. Nie może zatem
uszanować ani autonomii krajów, ani samorządu narodowego, one są
jego antytezą.
O tym,
jak je niszczy i co w ich miejsce stawia, świadczy znowu stan obecny
Królestwa Polskiego. Cesarz Mikołaj (I) nigdy nie zapomniał, ani
nie przebaczył Polakom powstania 1830 r.; ale jako człowiek polityczny
i praktyczny, nie pomyślał nawet o zniesieniu autonomii administracyjnej
Królestwa Polskiego. Do tego bowiem zamiaru chęć represji ani nawet
zemsta, doprowadzić nie mogły, trzeba było do tego aberracji politycznej,
trzeba było dzikiej teorii, sekciarstwa, słowem doktryny - zjednoczenia
przez zniszczenie. Niszczono zatem autonomię Królestwa Polskiego
i jednoczono gorączkowo od r. 1863 z Cesarstwem, pozostawiając je
mimo tego w stanie wyjątkowym, jako wyjęte spod prawa. Następstwem
nieuniknionym dokonanych na języku polskim zamachów musiało być
zastąpienie go w sądzie i urzędzie rosyjskim oraz urzędników - krajowców
obcymi. Tysiące rodzin polskich bez chleba, a przybycie tysięcy
czynowników rosyjskich niszczących, okradających i demoralizujących
kraj, takie były pierwsze skutki zniesienia autonomii Królestwa
Polskiego. Nastąpiło scentralizowanie wszystkich spraw w Petersburgu,
rozbicie Królestwa na gubernie zależne od ministrów w Petersburgu,
detronizacja Warszawy jako stolicy, zniesienie nawet namiestnika
cesarskiego, co zarówno krajowi, jak monarsze było ujmą, zniesienie
nie tylko ministerstwa stanu w Petersburgu dla spraw Królestwa,
ale nawet kancelarii; słowem, nastąpiło zupełne mechaniczne a w
najwyższym stopniu niepraktyczne zlanie Królestwa z Cesarstwem i
zaprowadzenie centralizacji straszniejszej niż wszystkie te, które
pozostały pamiętne szkodami jakie wyrządziły, a wobec których centralizacja
p. Bacha uchodzić by mogła za umiarkowany samorząd. Zmiany te - zarówno
gwałtowne, jak zgubne - sprowadziły do kraju znaną falangę urzędników,
o której tylokrotnie wspominaliśmy, a która na tym polu znalazła
niczym nieograniczoną sposobność nasycenia bezprzykładnej chciwości
i żądz komunistycznych, praktyczniejszych od zachodnich. Czynownik
rosyjski w Królestwie jest jedynym racjonalnym socjalistą, bo stosuje
zasady socjalizmu nie do społeczeństwa, ale do siebie, co jak się
pokazało jest wykonalne. Wzbogacenie urzędnika przez zubożenie kraju
okazało się jedyną praktyczną rzeczą w całym systemie panslawistycznym,
któremu najwyższa władza schlebiała, którego używała, który jednak
zdobywać musiał stopniowo pozwolenie na swoje eksperymenty, zmierzające
w ogóle do zatarcia wszystkich odrębności Królestwa Polskiego. Cesarz
destrukcyjnej żądzy tylko raz osobiście tamę położył, gdy szło o
zniesienie rządowych teatrów warszawskich. Skoro wszystko, co stanowiło
treść odrębności zniesione zostało, nazwa sama poczęła razić i drażnić,
jakby ona jedna stała na przeszkodzie zlaniu się. Tytuł Króla Polskiego
do dziś dnia używany przez Cesarza Rosyjskiego, pociąga za sobą
tytuł Królestwa Polskiego, który stał się solą w oku panslawizmu.
Iluż to nie użył on forteli, agitacji, sofizmatów i podstępów, aby
go w praktyce i używaniu zamienić na nazwę Kraju Nadwiślańskiego.
Zaledwie dwa lata temu władze Towarzystwa Kredytowego oparły się
w Petersburgu skutecznie zamiarowi nadania Królestwu Polskiemu urzędowej
nazwy Kraju Nadwiślańskiego, używanej w oficjalnym języku panslawizmu.
Utrata
autonomii w dwóch głównie kierunkach uczuć się dała nie tylko boleśnie,
ale złowrogo, demoralizująco i destrukcyjnie Królestwu Polskiemu.
Znanym jest powszechnie zaprowadzenie od kilku lat nowego sądownictwa
z językiem rosyjskim od góry do dołu i z sędziami z Rosji przysłanymi,
z Rosji dla wyzwolenia mieszkańców spod jarzma przesądów i uszczęśliwienia
ich. Królestwo Polskie miało kodeks francuski, zmieniony w pewnych
częściach, mianowicie co do aktów stanu cywilnego i co do hipotek
nadzwyczajnie korzystnie. Zaprowadzono obecnie w imieniu panslawizmu,
zachowując kodeks, procedurę rosyjską. Nie mówiąc już o potworności,
że przy kodeksie cywilizowanego świata zaprowadzono odrębną zupełnie,
nie zgadzającą się z nim procedurę, to gwałtowne wprowadzenie języka
rosyjskiego w całym sądownictwie i zupełna zmiana takowego wywołała
najokropniejsze zamieszanie we wszystkich stosunkach mianowicie
handlowych i wekslowych. [...]
Centralizacja w Petersburgu
jest powodem, że wskutek wielkiej odległości sprawy duchowne, sądowe
i administracyjne nieznośnym podlegają zwłokom, a wobec absolutnej
nieznajomości stosunków ze strony wyższych władz opacznie bywają
rozsądzane; władza zaś generał-gubernatora jest iluzoryczna, a kiedy
w Austrii każda znaczniejsza prowincja ma namiestnika cesarskiego,
Królestwo Polskie pozbawione jest odpowiedniego przedstawiciela
monarchy i najwyższej władzy.
W obydwóch
zatem kierunkach chaos, zamieszanie, potworność, niesprawiedliwość,
stan kraju niegdyś kwitnącego nie wiedzieć czy pod względem moralnym,
czy materialnym gorszy; oto tak dla Polski, jak dla Rosji, skutki
panslawistycznej polityki, która wszystko, co przedsięwzięła, dokonała,
oprócz tego, co była zamierzyła, i czego też nigdy nie dopnie, bo
zrobiła z Polski kraj nieszczęśliwy, ale nie zrobiła z niego kraju
rosyjskiego, ani też z Polaków Rosjan. Panslawizm więc zabiera,
niszczy to, co stanowi najistotniejszą treść życia społeczeństw,
to jedno, co nadać by mogło znaczenie i siłę światu słowiańskiemu:
narodowe, autonomiczne, samodzielne i samorządne ukształtowanie
oraz byt.
W Polsce
najpierw tak sobie postąpił pod pozorem zemsty i kary za powstanie
z 1863 r., lecz nie inaczej działać on począł także tam, gdzie wyswobadzać
poszedł, za Dunajem, w Bułgarii, co miała być polem wszystkich jego
cnót i poświęceń, a zarząd Bułgarii pod egidą tego "samego
ks. Czerkaskiego", co Polskę scentralizował pod północnym biegunem,
miał być przede wszystkim rosyjskim, biurokratycznym i centralistycznym,
miał być pod względem sądownictwa i administracji kopią tego, co
zaprowadzonym zostało w Królestwie, z językiem rosyjskim jako podstawą.
Metoda ta jest istną manią panslawizmu, a powiedzmy prawdę niezachwiany
to jego system. Toteż te ludy słowiańskie, które dziś może nieco
naiwnie cieszą się z uznania właśnie na kongresie ich niepodległości,
niech wiedzą, że panslawizm i ostateczne jego zwycięstwo nie już
niepodległości ludów słowiańskich, ale ich autonomii, ich narodowemu
bytowi, ich istnieniu odrębnemu zagraża. [...]
Przedstawiliśmy
kolejno działanie panslawizmu w Polsce pod względem najważniejszych
stron życia społecznego, najdonioślejszych czynników narodowego
i politycznego bytu. Zastanowiliśmy się nad obecnym stanem Królestwa
Polskiego i Polaków pod panowaniem rosyjskim pod względem religijnym,
wychowania publicznego, sądownictwa, ekonomicznych stosunków, administracji
i moralności publicznej; nad stanem, który jest dziełem wyobrażeń,
dążeń i działań panslawizmu, którego zapędy na Wschodzie wywołały
obawy Europy tak, że Rosja ujrzała się zmuszona zdać rachunek ze
swoich czynności i poddać skutki krwawej i trudnej wojny pod kontrolę
i sąd areopagu mocarstw. W tym poglądzie natrafiliśmy wszędzie na
ruiny i dezorganizację, nigdzie na coś dodatniego i mającego wartość.
Królestwo Polskie, wskutek kongresu wiedeńskiego jako osobna i integralna
część państwa rosyjskiego ustanowione, używało na zasadzie postanowień
tego kongresu i nadanych przez Aleksandra I instytucji, względnych
swobód i przywilejów, pewnego samorządu i odrębnej administracji,
tak, że osobną prowincję monarchii rosyjskiej stanowiło; do dnia dzisiejszego
w urzędowym języku rozróżniane bywało od wszystkich innych części
państwa, czego sam tytuł Króla Polski, do dziś dnia używany przez
Cesarza Rosyjskiego, najlepszym dowodem. Tytuł się utrzymał, samorząd
i względnie sprawiedliwe obchodzenie się z ludnością już od roku
1830 wielkim bardzo uległy uszczupleniom pod każdym względem. Nie
miejsce tu rozbierać, jakie ludność dała powody rządowi, aby wszelkie
swoje obietnice i obowiązki złamał, to tylko pewne, że od r. 1863,
tj. powtórnego powstania narodu polskiego, część Polski pod rządem
rosyjskim, mianowicie Królestwo Polskie, znajduje się w stanie zupełnie
anormalnym. System rządzenia, wszelkiego rodzaju rozporządzenia,
osobistości urzędników wszelakich stopni, wszystko nosi na sobie
cechę ciągłej i żelazno konsekwentnej chęci zniszczenia słabszego
przez silniejszego. Ten stan anormalny, w całej grozie od lat 14
trwający, doprowadza ludność do rozpaczy, a może na zawsze stanowić
ferment do zawichrzeń, z którego, jako z doskonałego, zawsze zapalnego
materiału, partia międzynarodowa, socjalistyczno-rewolucyjna w każdej
chwili korzystać może, jak też skorzystała w r. 1863. Nieszczęśliwy
ten krok, przez wszystkich obywateli miłujących ojczyznę jest najsurowiej
dziś potępiony, wywołany został po większej części przez rozpacz
narodu tracącego sąd i miarę wobec prześladowania, w mniejszej nierównie
części brakiem politycznej dojrzałości ze strony mieszkańców, który
to brak jednakże wobec absolutnej niemożności ścierania się zdań
i braku wszelkiego życia publicznego łatwo się da wytłumaczyć. Ten
stan, jak dla rządu rosyjskiego wielce jest kłopotliwy, tak dla
pokoju europejskiego z pewnością niebezpieczny. Wprawdzie ludność
Królestwa Polskiego wielki dała dowód miary, wytrwania, taktu i
dojrzałości politycznej, bo wobec zawikłań na wschodzie i ciągłych
porażek armii rosyjskiej w początkach kampanii tureckiej nie dała
się ani razu mimo różnorodnych podmuchów porwać do nierozważnego
i rozpaczliwego kroku lub nawet demonstracji zawsze możliwej, aczkolwiek
rząd rosyjski jakby wszędzie ludność do rozpaczy chciał doprowadzić.
Jednakże systematyczne niszczenie i niesprawiedliwość wkrótce do
złowrogich skutków doprowadzić muszą, a chociażby narodowość polska
najgorzej na tym wyszła, partia socjalistyczna wszystkich krajów,
a mianowicie nihilizm rosyjski, może bardzo łatwo z nich do swoich
celów skorzystać. Tłumaczyć nie potrzeba, że ferment taki w samym
środku kontynentu europejskiego utrzymywany, tak blisko z Niemcami
i Austrią się stykający, będzie ciągłym zarodkiem nowych zawichrzeń;
reakcją materialną można ten ferment tylko przytłumić, ale jedynie
wymierzeniem sprawiedliwości usunie się go na zawsze. Z tego powodu
przedstawiliśmy wobec zebranego kongresu krótki, o ile można było
treściwy obraz obecnego stanu rzeczy w Królestwie Polskim.
Obraz ten wykazał zniszczenie
i grożące w przyszłości niebezpieczeństwa, nie wykazał nic takiego,
co by zapowiadało trwałość stosunków lub nawet dopięcie istotnie
korzystnego dla Rosji celu ani nawet przez panslawizm upragnionego.
Świadczy to, jak mówiliśmy na początku, że panslawizm jest bezsilny,
kiedy idzie o budowanie, lecz ma niesłychaną siłę niszczenia i wywracania.
Dodajmy dla dopełnienia obrazu, że sięga on swoją agitacją daleko
poza granice państwa, mianowicie w Austrii, o czym najlepiej wiemy
w Galicji, gdzie jego propaganda jest istotnym powodem ciągłego
niepokoju, zgubnego fermentu i pożałowania godnych antagonizmów.
Panslawizm wymaga zatem tak wewnątrz, jak na zewnątrz ciągłej baczności
i czujności, tj. że tworzy stan rzeczy niepewny, wewnątrz rewolucyjny,
na zewnątrz wojenny, który czyni koniecznym dalsze stanie Europy
pod bronią i utrzymywanie liczby wojska nieproporcjonalnej do warunków
ekonomicznych świata. Ta potrzeba wywołuje zubożenie i niezadowolenie;
z drugiej strony metoda i środki używane przez panslawizm są rewolucyjne
i destrukcyjne; burzy on też wszystko w swoim pochodzie i przysposabia
tym samym grunt do najpotworniejszych żądz i apetytów. Nic on ani
przyciągnąć, ani spoić niezdolny, ale może podszczuwać, wywracać
i równać z ziemią społeczeństwa; wewnątrz utrwalić ani zbudować
czegokolwiek nie ma mocy, ale przygotować może drogi postępującymi
za nim w odwodzie nihilizmowi. Panslawizm to św. Jan Chrzciciel
nihilizmu!
Dla
świata słowiańskiego przedstawia on nie zbawienie i wyzwolenie,
ale jednostajność i przymusowe zespolenie, choćby przez zniszczenie,
czyli najsroższą niewolę; nie zapowiada życia i odrodzenia, ale
niemoc i odrętwienie, nie może wytworzyć w tym świecie siły, ale
przysposobi go przez zniszczenie i wycieńczenie do zaboru lub pochłonięcia
przez sąsiednie potężne plemię. Zdąża za pomocą idei słowiańskiej
do negacji świata słowiańskiego, jest parową machiną do przerabiania
dodatnich czynników słowiańskich na rzecz konsumpcji rosyjskiej,
jest narzędziem do mechanicznego, a zarazem chwilowego scentralizowania,
ale nie do zjednoczenia świata słowiańskiego. Z tradycji, z natury
rzeczy, w skutku warunków geograficznych i klimatycznych, świat
słowiański jest zaprzeczeniem i przeciwstawieniem centralizacji
i tych dążności, a tylko pozostając wiernym tym rdzennym swoim warunkom
bytu i kształcąc je może zapewnić sobie istnienie i przyszłość,
zapewnić je może sobie jedynie przeciwstawiając asymilacji panslawistycznej
autonomię, odrębny byt i prawa narodowe wszystkich i każdego z osobna
ludów słowiańskich; będzie to rzeczywiście zabezpieczeniem się przed
zniszczeniem i unicestwieniem.
Rosja
jest państwem zaborczym, do tego ją przeznaczyła natura, jej położenie
i charakter narodu. Ale są dwa rodzaje zaborczości: jeden płodny,
drugi jałowy. Rzym był także zaborczy, ale szanował, szczególnie
kiedy był już rzeczywiście potężny, różnice przyrodzone, szanował
obyczaje i zwyczaje, szanował Bogów ludów i krajów podbitych lub
łączących się z nim dobrowolnie i tą mądrą polityką więcej niż legionami
i kohortami, więcej szczególnie niż szczęściem, jak to zauważył
Machiavelli, zapanował nad światem; a gdy jego państwo największe
i najwspanialsze w dziejach runęło, pozostawił po sobie spuściznę,
która jest do dziś podstawą bytu cywilizowanych i szlachetnych społeczeństw.
Był to podbój płodny. Panslawizm chce popchnąć Rosję na drogę podbojów
jałowych, bo nic nie szanuje i do niczego wyższego wznieść się nie
umie. Panslawizm to nie polityka, to żądza! On doprowadził za pierwszą
próbą Rosję do pokoju w San Stefano, który stworzył dla niej położenie
bez wyjścia zaszczytnego. Jakie tego są i będą skutki, nie my powiemy
- wyrzekamy się słowa na rzecz wypadków przeszłych i przyszłych.
Panslawizm to postawił Rosję w tym upokarzającym i niebezpiecznym
położeniu, że głosiła oswobodzenie Słowian tureckich gnębiąc jednocześnie
Polaków i że świat cały mógł jej i musiał tę oburzającą sprzeczność
wytknąć: on jeden temu winien, nikt inny; on ją wprowadził także
w Polsce na tę drogę, na której tysiące zawodów, może klęsk ją czeka,
lecz z pewnością żaden triumf; bo choćby wytępiła Polaków, stałoby
się to dla niej samej rzeczą zgubną, miałaby tylko więcej przestrzeni
ziemi wyjałowionej, której i tak ma do zbytku, lecz wyzułaby się
z siły moralnej, społecznej i politycznej. Tym śmielej to mówimy,
że ludzie, którzy ja dziś z przykrego usiłują wyprowadzić położenia,
nie podzielali nigdy dążeń panslawizmu tak w Polsce, jak za Dunajem.
Wewnątrz
zatem panslawizm prowadzi do zniszczenia sił żywotnych i czynników
dodatnich, na zewnątrz czyni z Rosji straszydło i sprawia, że postrach,
który wywołuje jest większy, niż rzeczywista jej potęga. Podobny
on do tych ingrediencji, których używanie dla bezpieczeństwa publicznego
zabronione, a które na mocy obopólnych umów wykluczone są na wojnie.
Europa uznała całe niebezpieczeństwo tej wielkiej kuli nabitej dynamitem,
skoro zmusiła Rosję do złożenia dzieła panslawizmu na stole kongresu
berlińskiego; Rosja także zrozumie zapewne jego obosieczność, skoro
rozdziera ten sam traktat kosztem własnego upokorzenia. Ale panslawizm
nie da za wygraną; ma on "siedlisko główne i magazyn główny"
tam, gdzie począł działać, w systemie, który ciąży nad Polską. A
dopóki ten system trwać będzie, dopóki nie zostanie z Polski usunięty,
niebezpieczeństwo dynamitowe panslawizmu istnieć będzie, tak na
zewnątrz, jak wewnątrz. Kto chce szczerze i stanowczo zwalczyć panslawizm
wewnątrz lub zewnątrz, ten musi usunąć ciążącą nad Polską rękę jego,
ten musi zapewnić stan rzeczy normalny w Polsce. To jedyna prawdziwa
rękojmia i tu istotny związek sprawy wschodniej ze sprawą polską.
Dopiero, gdy to nastąpi, zniknie panslawizm i Rosja względem Europy,
Europa względem Rosji znajdą się w dawnym położeniu. Polska ma tę
właściwość, iż jednocześnie kładzie koniec sprawie panslawizmu wewnątrz
i na zewnątrz. Dlatego to z powagą mógł powiedzieć p. Dunajewski
w przededniu kongresu, wygłaszając program polski: "W tym duchu
rodacy moi i ja w Izbie poselskiej wystąpiliśmy z zapatrywaniem,
że trwałego uspokojenia i załatwienia kwestii wschodniej można się
spodziewać wtedy tylko, jeśli mocarstwa europejskie, do czego zresztą
mają prawo mocą traktatów z XIX stulecia, ujmą się praw i interesów
Polaków żyjących pod panowaniem rosyjskim, tak samo, jak ujmują
się praw i interesów Słowian tureckich".
Mówca
wypowiedział tu ogólną prawdę europejską, lecz przeszłość i najnowszy
nawet obrót rzeczy na kongresie świadczą najlepiej, że przyszłość
tak nasza, jak i innych ludów słowiańskich tylko od nas zależy;
tylko od tego, czy będziemy umieli moralnie zjednoczyć się około
zasady prawa i bytu narodowego dla zasłonięcia się przed burzą i
gwałtami panslawizmu, jeżeli w samych sobie zdołamy wyrobić siłę
mogącą położyć mu tamę, a zdolną istotnie trwały gmach narodowy
i społeczny wybudować. Panslawizm może być zwyciężony tylko przez
świat słowiański. [...]