fragment
pochodzi z: Zadania konserwatywnego
dziennika, ss. 27-31, w: H. Lisicki, Antoni Zygmunt Helcel, 1808-1870, nakładem autora: Lwów 1882, t. II.
Wpisałem moje nazwisko w poczet podpisów tylu
zacnych, poważnych i gorliwych Polaków dlatego, iż w dzienniku
przez nich zamierzonym przypuszczam cele trzeźwego, rozumnego, polsko-patriotycznego
konserwatyzmu, dążącego do zbawienia kraju wszelkimi zacnymi środkami.
Przypuszczam mianowicie to w szczególności, iż przede wszystkim
patrioci owi chcą wśród samego naszego narodu powstrzymać szerzącą
się znów klęskę samobójczego szarpania się i ćwiartowania na
sztuki, już nie terytorialne, lecz polityczne i socjalne. Wszak
nam wiadomo, jak podany niedawno przez szaleńca dla młodego pokolenia
program głosi, iż skarbów umysłowych cywilizacji Zachodu, jego wiedzy,
nauk, kunsztów, przemysłu, pracowitości, chronić się Polakom należy,
jakoby trucizny i sprężyn niewoli, których tylko ciemięzcy
na korzyść swoją użyją; że włościanin polski ku polepszeniu bytu
swego ani jednym krokiem zdążać nie powinien, i ani jednego
kołka w swym płocie poprawiać; że ci wszyscy Polacy, którzy
narodowego wykształcenia moralnego i umysłowego oraz podniesienia
stanu włościańskiego pragnąc, nad tym w trudach pracują, są
właśnie tylko zdrajcami samolubnymi narodu i głównymi sprzymierzeńcami
ciemięzców; że Bóg Chrześcijan nie może być Bogiem Polaków, lecz
inny bóg, bóg z rozczochraną od gniewu brodą, bóg niemiłosiernej
zemsty, który całą ową rzeczoną zgraję zdrajców reformatorów wytępić
każe mieczem młodego pokolenia, i że po takiej dopiero rzezi,
na odgłos trąby jerychońskiej, powstanie wolny lud kmiecy, do którego
przyjdzie mierniczy sławny (Mierosławski) i dla niego dziedzictwo
całej ziemi rozmierzy i żelaznymi słupami rozgraniczy. Wszak
i z drugiej strony znane nam, objawiane przez pewną choć
małą liczbę Hallerowsko-Demaistrowskich adeptów zdania, dzięki Bogu
teoretyczne tylko że wszechwładztwo rządów, ich stała i dyskrecjonalna
nad ludami władza, wprost z prawa Bożego wypływa; że prawa,
wolność i pomyślność narodu tylko od uznania samego zwierzchniego
rządu zależą; że naród, jako taki, nie ma prawa wpływania na tok
spraw publicznych i na zaradzenie swej doli lub niedoli; lecz
że tylko pewna klasa narodu, a mianowicie duchowieństwo, jako
z Bożego prawa spirytualna władza, wszystkie stosunki ludzkie
ogarniająca, i szlachta rodowa, jako z Opatrzności Boskiej
na tradycyjnym stanowisku swej wyższości postawiona, może mieć udzielone
sobie od wszechwładzy rządu prawo brania udziału w zarządzie
i w sprawach publicznych; że więc sfera władzy i uprawnień
do władzy dozwolonych, należy wyłącznie do hierarchii owego rządu
z Bożej łaski: duchowieństwa z Bożej łaski i szlachty
z Bożej łaski, a do reszty narodu tylko sfera samych obowiązków,
samego posłuszeństwa. Widzimy więc, iż jedni w cynizmie dzikości,
plwając na wszelkie żywioły religii, moralności, oświaty i ładu
narodowego, za naród chcą uważać jego cząstkę, która nieszczęściem
dotąd najbardziej jest moralnie, intelektualnie i materialnie
upośledzoną, a resztę narodu całą jako zdrajców pod rzeź przeznaczają,
a drudzy, jakby miłość i Opatrzność Bożą tylko do pewnych
klas przywiązując, a narodowych praw nie uznając, prawo zaradzania
powszechnej naszej niedoli za przywilej duchowieństwa i szlachty
poczytują. Jak jedni, tak drudzy nie uznają polskiego narodu za
jedną plemienną rodzinę, za równie drogich ojczyźnie synów; jak
jedni, tak i drudzy tylko pierwszeństwa swego i przewodnictwa
nad drugimi szukają; jak jedni, tak i drudzy grają w kozerę
rozbiorców Polski, którzy, idąc za głosem dwóch cząstek wzajemnie
sobie wszelkie prawa negujących, nie uznają tym bardziej praw jakichkolwiek
całego narodu naszego, iż według zasad Hallerowsko-Demaistrowskich
i swe własne ludy za poddane tylko swej dyskrecji uważać mogą.
Ta wszakże między nimi różnica, że teoretycy oligarchii i w liczbie
swej niesłychanie szczupli, i w mrzonkach swoich płonnych
niesłychanie słabi, niełatwo kogo za sobą pociągną; zaś owi dzicy
kaznodzieje ciemnoty i rzezi bratniej, choć się dziś jeszcze
ich zasad gwałtowni nawet radykaliści wstydzą, przecież w chwilach
zawieruchy politycznej i złudzoną młodzież, i podbechtane
nadzieją łupów tłumy, do zbrodniczych przeciw ojczyźnie zamachów
podkusićby mogli. [...]
Są pewne pierwotne stosunki, cele i prawa ludzkości,
których państwo nie tworzy, lecz które owszem do utworzenia państwa
prowadzą, a w utworzonym, tylko swe dokładniejsze rozwinięcie
i umocowanie znajdują. Takimi stosunkami są: familia i własność,
życie fizyczne i wolność osoby każdej, wiedza i geniusz
indywidualny, religijna wiara i Kościół. Te to pierwotne stosunki,
konserwatyzm prawdziwy za stałe, fundamentalne i nietykalne
przede wszystkim uważa.
Lecz jeśli niezawodną jest rzeczą, iż owych kardynalnych
zrębów społeczności ludzkiej państwo nie tworzy, to też i to
jest niezawodne, że państwo tylko zdolne jest utrzymać je w całości.
Dla tych celów społecznych jest tedy państwo środkiem koniecznym,
a przez tę konieczność przybiera naturę i ważność celu
samego, dla którego jest środkiem. Jak owe pierwotne stosunki, tak
też i państwo musi być uważane za wypływ wyższych zrządzeń
Opatrzności, jest ono dziełem Bożym; podobnie jak Kościół, choć
nie jest bezpośrednim Bożym utworem. Nie jest ono bowiem dziełem
dowolnej prostej umowy ludzkiej, któreby nastąpić lub nie nastąpić
mogło, lecz wynikło z tej konieczności, iż Bóg stworzył człowieka
jako istotę niezbędnie społeczną i dążyć muszącą do środków
utrzymania swego społeczeństwa. Istotą zaś państwa jest ład, jest
miara i granica zachowania się jednego, osobiście wolnego indywiduum,
względem drugiego, i znów wszystkich w ogóle względem
każdego z osobna. Do ładu tego należy idea wyższości i większej
ważności ogółu, niż pojedynczego człowieka; do ładu tego należy
idea rzeczywistego wyrazu rozumnej woli ogółu, idea przedmiotowego
ogólnego prawa, której wola pojedynczego członka społeczeństwa podporządkowaną
być powinna. Dopełnieniem zaś koniecznym tej idei prawa jest rząd,
ogólny wyraz woli społecznej z ładem urzeczywistniający i mający
potrzebną władzę do wykonania prawa. Władza rządu wykonująca ogólną
rozumną wolę społeczności, jest ukoronowaniem idei państwa, idei
organicznego składu narodowej społeczności. Naród i rząd są
dwoma wzajem koniecznie dopełniającymi się i nierozdzielnymi
żywiołami państwowej jednostki. Cokolwiek naród czyni, czynić powinien
dla źródłowej idei ładu, nie bez pośrednictwa rządu swego; a cokolwiek
czyni rząd, czynić powinien w duchu jak najdokładniej objawionego
wyrazu woli ogólnej, czyli prawa.
Wynika
tedy stąd zasada nie tak zwanego wszechwładztwa ludu, ani też na
odwrót wszechwładztwa rządu, lecz zasada wszechwładztwa prawa, za
wspólnym wpływem narodu i rządu, z należytym ładem i dokładnością
wyrażonego lub niezaprzeczonym, zgodnym, trwałym zwyczajem uświęconego.
Taką zasadę wszechwładztwa prawa i wszystkie z niej dalsze
następstwa dotyczące formy rządu reprezentacyjnego, konserwatyzm
prawdziwy uznaje za artykuł stateczny swej politycznej opinii.
ANTONI
ZYGMUNT HELCEL
Prawnik,
historyk, polityk i publicysta. Urodził się 2 XI 1808 r.
w Krakowie, w spolszczonej rodzinie niemieckiego pochodzenia.
Ukończył Liceum św. Anny (1823) i Wydział Praw Uniwersytetu
Jagiellońskiego, uzyskując tytuł doktora obojga praw w r. 1828;
studia kontynuował w Niemczech, gdzie słuchał wykładów m.in.
K.F. von Savigny'ego. Walczył w powstaniu listopadowym, a po
jego upadku pracował jako bezpłatny nauczyciel historii prawa polskiego
w UJ, zaś po zwolnieniu - wraz z P. Popielem, K. Świdzińskim
i A. Wielopolskim - opracował skierowany do rządów zaborczych
memoriał w obronie uczelni. Założywszy drukarnię, przez dwa
lata wydawał Kwartalnik Naukowy (1835-36). W 1837 był deputowanym na sejm
krakowski, w 1846 został sekretarzem ministerstwa spraw wewnętrznych
w zreformowanym rządzie Tyssowskiego. Dwa lata później organizował
zjazd wrocławski, którego celem było utworzenie ogólnopolskiego
rządu tymczasowego i uczestniczył w kongresie słowiańskim
w Pradze, zainteresowany ideą konfederacji Słowian w ramach
monarchii Habsburgów (był m.in. autorem projektu adresu do cesarza).
W kolejnych latach został członkiem Rady Miejskiej w Krakowie,
sejmu austriackiego i Towarzystwa Rolniczego, a także
zastępcą profesora (1848-50), profesorem historii prawa polskiego.
W 1852, po zaostrzeniu kursu wobec polskich urządzeń w Galicji,
podał się do dymisji ze stanowiska profesora. W latach 1857-59,
będąc przewodniczącym Oddziału Nauk Moralnych Towarzystwa Naukowego
Krakowskiego, wespół z J. Lubomirskim głosił potrzebę przekształcenia
go w Akademię Umiejętności. W tym okresie opracował, publikowane
poniżej, dwa pisma polityczne. W r. 1860 przygotował memoriał
o kwestiach językowych w szkołach galicyjskich oraz ułożył
adres, który zawierał program polityczny, zmierzający do autonomii
Galicji. W roku kolejnym został posłem na Sejm Krajowy i deputowanym
do wiedeńskiej Rady Państwa, lecz z uwagi na zły stan zdrowia
złożył po kilku miesiącach oba mandaty. W 1866 sporządził dla
premiera Belcrediego memoriał, postulujący reformy zmierzające do
pełniejszej autonomii kraju. Ostatnie lata życia, sparaliżowany
i tracący wzrok, poświęcił badaniom naukowym, występując jeszcze
w 1869 roku w obronie zgromadzeń zakonnych zagrożonych
usunięciem z Krakowa i zakładając stowarzyszenie Warownia
Krzyża. Zmarł 31 III 1870 r. w Krakowie.
Główne
prace: Briefe eines polnischen
Edelmannes an einen deutschen Publizisten über die jüngsten Ereignisse
in Polen und die hauptsächlich bisher nur vom deutschen Standpunkte
betrachtete polnische Frage, 1846; Uwagi
nad kwestią języka w szkołach i uniwersytetach Galicji
i Krakowa, 1860; Starodawne Prawa Polskiego Pomniki, t.
I, 1856, t. II, 1870; Dawne
prawo prywatne polskie, 1874.
Biogram
i tekst zaczerpnięte zostały z wydanej przez Wydawnictwo Aureus
i Ośrodek Myśli Politycznej antologii Naród,
państwo, władza (Kraków 1996) pod redakcją Antoniego Dudka i
Bogdana Szlachty.