Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Strona poświęcona Włodzimierzowi Bączkowskiemu
Włodzimierz Bączkowski - Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce
.: Data publikacji 30-Lis-1999 :: Odsłon: 1852 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

Rozważania niniejsze przeznaczone są dla czytelnika już oznajmionego z ogólnym zarysem kwestii ukraińskiej w szerokim tego słowa znaczeniu. Nie zawierają więc danych statystycznych, opisów ogólnych, wstępu historycznego itp. materiału, który zwykle w pracach obszernych i gruntownych swą przewagą elementu badawczego, odtwarzającego mniej lub więcej istotną rzeczywistość, przez nieuniknione liczne kontrowersje i "wyjątki z reguły" osłabia nastawienie ideowe i woluntarystyczne do problemu u czytelnika.

Z tego również względu w rozważaniach tych nie będziemy próbowali skreślać doktryny jakiegoś idealnego, wszystkich w pełnej mierze zadawalającego rozwiązania problematu, ani warunków zewnętrznych, w których problemat ten można byłoby rozwiązać, lecz będziemy analizować główne jego podwaliny oraz zestawiać je z istniejącymi prądami współczesności, wskazując zasady, przy stosowaniu których, nie łamiąc niczego, cokolwiek współczesność charakteryzuje, można będzie w łagodnym stopie syntetycznym i niejako elektrycznym połączyć przeciwieństwa polsko-ukraińskie tworzące problemat.

Rozważania poniższe, oprócz tego, co już powiedzieliśmy, posiadają charakter nieco abstrakcyjny, jakkolwiek są wynikiem studiów rzeczywistości polsko-ukraińskiej. Niechaj czytelnik sam uzupełni teoretyczny materiał dociekań niniejszych obrazem rzeczywistości, wywołując w swej wyobraźni długie szeregi procesów sądowych o przynależność młodzieży ukraińskiej do organizacji nielegalnych, wraz z ich epilogami w postaci wyroków, niechaj przypomni sobie wszystkie skargi ukraińskie na polską politykę szkolną, językową, cerkiewną, gospodarczą itd., a jednocześnie wywoła w pamięci krwawą sylwetę Tadeusza Hołówki, Kuratora Sobińskiego oraz dziesiątki pomordowanych przez Ukrainców urzędników-Polaków. Niechaj wreszcie symboliczny tom pewnej księgi, pt. "Na wieczną hańbę Polski" położy na szalę wagi, ciągnionej do góry przez fakt polskiej granicy na podstawie traktatu ryskiego, oddzielającej bolszewizm od Polski wraz z częścią ludności ukraińskiej, przez odwieczną relatywną tolerancyjność Państwa, przez nasze wreszcie wielkie i znamienne dzieje wolnościowej pracy, gdyśmy szerząc "wolności dżumę", zarażali tą "chorobą" i Ukraińców.

Będzie to lepszym uzupełnieniem teoretycznych rozważań poniższych, niż szczegółowe skreślanie przejawów życia codziennego oraz rozwodzenie się na temat słuszności posunięć tej czy tamtej "strony", rozwodzenie się nad sformułowaniem rzeczy często zbyt jasnych, a zarazem zbyt drastycznych, aby je można było nazwać po imieniu, nie tracąc przy tym niezbędnej równowagi i spokoju, zachowując jasność i czystość obrazu.

Wszelka natomiast tendencja do przedstawienia jakiejś sielankowej sytuacji, w której byłaby mowa o "porządnych Rusinach", prowokowanych przez Ukraińców, nie jest niczym innym, jak samooszukańczym przyglądaniem się "paru najbliższym drzewom, zza których ni widać lasu".

 

I

Problemat ludności ukraińskiej w Polsce posiada dwie, z różnej kategorii przymiotów pochodzące, cechy: jest to problemat narodowościowy oraz kresowy. Ta ostatnia cecha, właśnie dzięki pierwszej, jest dlatego szczególnie ważną, że tuż na wschód od granicy polskiej rozpościera się olbrzymie, właściwe dziś terytorium ukraińskie, 30-milionowe zaplecze demokratyczno-terytorialne, wciśnięte w specyficzne ramy państwowości sowieckiej. Ramy tej państwowości stwarzają szereg momentów, oddziaływujących na Ukraińców w Polsce, zarówno konsolidując ich w sensie państwowym polskim, w wypadku oddziaływania na siły antysowieckie, jak - z drugiej strony, zasilają, a nawet tworzą siły odśrodkowe, pociągając ku sobie elementy moskalofilskie, komunizujące oraz w ogóle nienarodowo myślące. Już ten jedyny moment czyni z kwestii ukraińskiej w Polsce również i kwestię leżącą w obrębie polskiej polityki zagranicznej, wiąże ją bowiem najściślej z rozwojem stosunków narodowościowych i ustrojowych w Związku Sowieckim. Ponadto ujemny rozwój stosunków polsko-ukraińskich wysuwa moment pewnego zainteresowania się tą sprawą szeregu innych krajów. Wszelka zmiana stosunków naszych z tymi krajami natychmiast odbija się na odcinku polsko-ukraińskim.

Z tej właśnie racji, dzięki której problemat ukraiński w Polsce łączy się z zagadnieniem, którego jądro znajduje się poza granicami państwa, wypływa podstawa do rozpatrzenia tych zasadniczych sił, których gra składa się na istotną dynamiczną całość kompleksu ukraińskiego i polsko-ukraińskiego w pełnej jego skali.

Są to przede wszystkim trzy siły: 1) ukraińska, mniej lub więcej bierna, jakkolwiek posiadająca szereg ośrodków wielkiej potencjalnej aktywności w postaci emigracji politycznej oraz emigracyjnego rządu Ukraińskiej Republiki Ludowej; 2) siła pełno-aktywna konstrukcji państwowej Związku Sowieckiego i 3) siła konstrukcji Państwa Polskiego. Przyjmując pod rozwagę fakt obejmowania przez granice Związku Sowieckiego właściwego (około 80%) terytorium i ludności ukraińskiej, następnie zasadnicze zainteresowanie Związku Sowieckiego w posiadaniu tego terytorium ze względów gospodarczych i polityczno-kulturalnych, jako też bezprzykładnie wielką aktywność Moskwy w eksperymentowaniu na odcinku polityki narodowościowej - przyjść musimy do wniosku, że w hierarchii tych trzech sił motorycznych miejsce naczelne należy się Związkowi Sowieckiemu, miejsce drugie Polsce, bez porównania bierniejszej, a nawet ulegającej automatyzmowi wypadków i wreszcie ostatnie - elementowi ukraińskiemu, jako elementowi nie rozporządzającemu tymi prerogatywami jakie daje własna państwowość. Ten faktyczny stan rzeczy, przy którym czynnik ukraiński występuje tylko prawie bierny, wysuwa na czoło rolę dwu pozostałych czynników, układ stosunków pomiędzy którymi jaskrawie wpływa na każdorazowy wyraz twarzy kwestii ukraińskiej w Polsce i w Europie Wschodniej w ogóle. [1]

Istota więc czynnika ukraińskiego, zwłaszcza w skali Europy Wschodniej, w jej stanie dzisiejszym ścieśniła się i zeszła do poziomu siły prawie satelitarnej - w rywalizacji kulturalno-politycznej dwu światów: eurazyjskiego (Rosja) i zachodniego (Polska), rywalizacji, przy której głęboki i pełen imponderabiliów imperializm Rosji, traktujący istotę podbojów, jako wyraz własnej siły państwowej, [2] wyszedł na czoło swej historiozofii stosunków z Polską problemat tzw. Rosji Zachodniej, podciągając pod swój zasięg tereny taktycznie określane przez strategię kominternowską, jako tereny Zachodniej Ukrainy (zachodniej Białorusi), a ostatnio nawet wysuwającej hasło uciśnionych "narodów" Górnego Śląska i Pomorza [3] )

Zupełne, acz raczej formalne niż istotne powiązanie początków kultury rosyjskiej z kulturą dawnej Rusi-Ukrainy, uzależnienie piśmiennictwa rosyjskiego od dziejów terenów ukraińsko-ruskich, tworzy podstawę pod trwałość i siłę tej rosyjskiej tezy "Rosji Zachodniej", nie będącej żadną analogią ani przeciwwagą w stosunku do całkowicie taktycznych i bezpodstawnych postulatów endecji polskiej o Rusinach, jako odłamie regionalnym narodu polskiego w rodzaju Kaszubów .

Temu dziejowemu postulatowi Rosji wysuwającej hasło "sobiranja ziemiel" na Zachodzie, przeciwstawia Polska hasło rozbudowy własnej potęgi państwowej, ideę wielkiej Polski mocarstwowej. Czy czyni konsekwentnie, czy też czasem o tym zapomina? ???? to sprawa, wykraczająca poza ramy rozważań niniejszych i dlatego nie damy w tym miejscu odpowiedzi na to naturalne zapytanie.

 

II

Dlaczego jednak potężny liczebnie, obdarzony wszelkimi darami natury, czynnik ukraiński jest w dużej mierze "satelitą" Moskwy lub Polski? Odpowiedzi na to pytanie udzieli nam rozważenie istoty i charakteru społeczności ukraińskiej.

Społeczność ukraińska - to chłopstwo wraz z inteligencją niższą - czysto ukraińską, i wyższą, mocno osłabioną przez reperkusje procesów denacjonalizacji, trwającej od wieku XVI do powrotnej fali, zapoczątkowanej przez chłopomanów w wieku XIX. Na jej masę etniczną złożyły się pierwiastki słowiańskie, tiurkskie i inne. Na oblicze duchowe, obok elementów autochtonicznych, tj. słowiańskich, wpływy kultur bizantyjskiej, irańskiej, zachodniej i tiurko-arabskiej z jej monoteizmem, a jednocześnie pewną dozą fatalizmu, lecz w odróżnieniu od Moskwy-Wielkorosji, bez panteistycznych pierwiastków, płynących z Dalekiego Wschodu.

Naród ukraiński nie posiadł na razie fizjonomii społeczności na dobre ukonstytuowanej. Tłumaczy się ten stan rzeczy tym, że zamieszkały na nader "przewiewnym miejscu", gdzie burze od Wschodu zawsze spotykały się z murem Zachodu, stawał się dzięki temu ofiarą sił potężniejszych i parokrotnie opadał do poziomu masy etnicznej. Naród ukraiński nie miał fizjonomii społeczności na wzór europejski jeszcze i dlatego, że zajmując obszar geokulturalny o charakterze przejściowym od Wschodu do Zachodu, nie mógł oderwać się od zasad i praw, rządzących w społecznościach wschodnich, polegających na integralności masy i władzy. Być może więc, że przy najlepszych warunkach rozwoju nie nabierze on wszystkich cech europejskich, pozostając ciałem o strukturze pośredniej, wschodnio-zachodniej. Wyjątek w tym względzie stanowi odłam ludności ukraińskiej w trzech południowo-wschodnich Województwach RP, różniący się nieco i psychicznie i kulturalnie, jak też pod względem struktury społecznej od Ukraińców Naddnieprzańskich.

O ile jednak problemat struktury społeczności ukraińskiej w sensie jej europejskiego zróżniczkowania, w jej obecnym stanie uważać możemy w pewnym względzie za organicznie naturalny i dla społeczności ukraińskiej specyficzny, o tyle jednak ukraińskie dążności autoorganizacyjne w sensie państwowym, uznać należy za niedostatecznie rozwinięte. Całej grupie ukraińskiej możemy przypisać cechę relatywnie słabego postępu kultury politycznej, słabszego w porównaniu do Polaków poczucia własnej idei państwowej i słabszej spójni narodowej. Odczuje je każdy, ktokolwiek z Ukraińcami dłużej obcuje i współpracuje. Słabość tych elementów jest, jednak w społeczności ukraińskiej zastąpiona mocnymi cechami spójni ludowej, polegającej na zasadzie elementarnej samozachowawczości, występującej w postaci skrajnej eksterminacji i aracjonalnej negacji pierwiastków niekiedy wyższych kultur obcych, wyjąwszy w pewnym stopniu podświadomą często uległość wobec wpływów rosyjskich oraz tych pierwiastków kultury niemieckiej, o których specjaliści twierdzą, że są kongenialne wielu elementom kultury rosyjskiej [4] .

Niechęć do prób wyrozumowanego roztrząsania problematów politycznych, nieufność płynąca z ukrytego kompleksu inferiority, bojaźń przed oszukaniem i zawodem, sprowadzenie rywalizacji międzynarodowościowej do poziomu włochatej filozofii Heraklita, występującej w haśle nacjonalizmu ukraińskiego - "życie - to walka", bez należytego zrozumienia dla hasła "życie - to praca" - oto cechy, które każdy dostrzeże w posunięciach ukraińskich. Ich cel, metafizyczny niejako, polega na konserwacji etnosu i przechowywaniu go w stanie nienaruszalnym od zewnątrz, do chwili dogodniejszej dla wyrostu nadbudówki prawdziwej arystokracji narodowej, która nareszcie będzie mogła stworzyć naród pełnokrwisty. Stąd właśnie płynie zastanawiająca postronnego obserwatora wewnętrzna tolerancja ukraińska wobec własnych źródeł rozkładu oraz nietolerancja wobec szlachetnych nawet form zbliżenia się do kultury obcej (Kruszelnicki, Twerdochlib).

Najbezwzględniej może i najlepiej charakteryzuje istotę i wartość narodu ukraińskiego oraz jego wiarę i dążenia, wiersz znakomitego poety ukraińskiego, Maksyma Rylskiego w przekładzie E. Żytomirskiego:

 

Tak, myśmy prolog...

Nas tylko wczoraj z gliny ulepiono,

I naród nasz, jak ongiś pierwszy człowiek.

 

Myśmy nie byli nigdy jeszcze sobą,

Nasz okręt nigdy wielkich wód nie krajał,

Nas nie nęciły nigdy obce kraje,

Nieznanych kwiatów wonią i ozdobą.

 

Nikt z nas imienia swego nie posiada,

Nikt z nas języka, ani woli nie ma,

My - śliska mgła, my - woda niema,

My - niewidzialna ludziom widm gromada.

 

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

 

Narody, państwa. Dźwięczne, morskie fale

Dni i pokoleń. Głos usłyszcie niemych:

Waszą jest przeszłość - przyszłość zdobędziemy!

Dla was jest ziemia, dla nas - bezkres dali.

 

W tym wyznaniu swej dzisiejszej dziecięcości, w tej wierze w dojrzewanie, występującej nie tylko u Rylskiego, lecz i u szeregu innych pisarzy ukraińskich, jak np. u wielkiego poety Pawła Tyczyny ("Nie byłem sobą, trwałem w snach"), oraz u całego szeregu pisarzy politycznych, na czele z D. Doncowym z jego "Pidstawy naszoji polityki" z 1921 r., znajdujemy odpowiedź na pytanie o powodach satelitarnego charakteru czynnika ukraińskiego i jednocześnie jak gdyby zapowiedź nowej fazy rozwojowej społeczności ukraińskiej, stwarzającej dla badacza aktualny problemat perspektywy rozwojowej tej społeczności. Jaką jest ona i jakimi drogami kroczy?

Pod względem rozwojowo-demograficznym grupa ukraińska występuje jako zbiorowisko wyraźnie zdrowe. Prawosławni i greko-katolicy w Polsce dają średni przyrost naturalny na poziomie 16,9 ("Rocznik statystyczny" RP 1930). Ukraińcy i Białorusini stanowią więc najpłodniejszą grupę w Rzeczpospolitej Polskiej, a poziom jej widać w porównaniu z Niemcami (4,8) i Anglią (3,5).

W Ukrainie sowieckiej ten stan rzeczy, jeśli i najprawdopodobniej przedstawia się gorzej, zwłaszcza w ostatnich paru latach głodu - to jest to wynikiem zewnętrznych w odniesieniu do czynnika ukraińskiego przyczyn, wytworzonych przez nowe formy państwowe. Przeciętny jednak przyrost ludności w europejskiej części ZSRR stanowił w roku 1927 - 21,7 na 1000 mieszkańców.

Pod względem społecznym naród ukraiński zdobywa się na coraz szersze warstwy inteligencji. Na terenach południowo-wschodnich województw inteligencja ta reprezentuje dziś na ogół wolne zawody, związane i uzależnione w swym materialnym bytowaniu od masy narodowej, w odróżnieniu od inteligencji ukraińskiej przedwojennej - urzędników państwowych, uzależnionych od państwowości austriackiej. Przypuszczać należy, że w ZSRR polityka eksterminacji ukraińskich żywiołów narodowych ("petlurowcy" i "kułacy") czyni w szeregach inteligencji ukraińskiej duże wyłomy. Jeszcze większe wyłomy w jej świadomości narodowej czyni doktryna bolszewizmu, idąca w parze z rusyfikacją: lecz stwierdzić musimy, że reżym sowiecki przez umasowienie oświaty, wyprodukował również bardzo liczne rzesze tej inteligencji, która z pewnością wyrabia w sobie oporność (immunitet) na pierwiastki rusyfikacyjne i jak twierdzi jeden z badaczy [5] - usiłuje pogodzić status quo polityczne ze swoimi dążeniami narodowymi, w syntetycznym stopie nacjonal-bolszewizmu i czerwonego faszyzmu, podobnego do lewicowego nacjonal-socjalizmu w Niemczech.

Pod względem kulturalnym społeczność ukraińska wykazuje duży rozrost także na odcinku emigracji politycznej, produkując duże kadry już wysoko-wartościowej inteligencji. Ukraińska Akademia Rolnicza w Podebradach oraz inne wyższe zakłady w Europie wykształciły około 4000 inżynierów, prawników, filozofów, lekarzy itd. W Wiedniu, Paryżu, Berlinie, Gratzu, Pradze, Warszawie itd. gromady studentów ukraińskich liczą częstokroć do stu i więcej członków. Samodzielny dorobek tej inteligencji, zespolonej w wypadku "galicyjskim" z masą ludową, dał wielkie rezultaty w postaci Towarzystwa Naukowego im. Szewczenki, "Ridnej Szkoły", "Proświty" oraz przodującej w Polsce spółdzielczej organizacji ukraińskiej.

Przegląd historyczny ukraińskiej myśli politycznej od chwili jej upadku i wegetacji w okresie końcowym Siczy Zaporoskiej, wyjąwszy wcześniejszy nieco okres J. Mazepy, również wykazuje powolny rozwój od drugiej połowy XVIII wieku poczynając. Od Eneidy Kotlarewskiego obserwujemy olbrzymi skok do Tarasa Szewczenki w literaturze. Od M. Drahomanowa, z jego uznaniem dla kultury rosyjskiej, mamy jaskrawy nawrót do IV Uniwersału. Od prowadzonej przez Moskwę walki ze starszyzną kozacką w XVII i XVIII wieku, mamy bezprzykładną walkę z biernym oporem ludowych mas ukraińskich, obserwowanym za czasów ZSRR. Od samotników-emigrantów z grupy Orlika - ojca i syna - przechodzimy do wielotysięcznej emigracji politycznej ukraińskiej naszych czasów, od aktów odstępstwa narodowego i federalistycznych mrzonek wobec Rosji czołowych reprezentantów myśli ukraińskiej w okresie przedwojennym do, mających duże agitacyjne znaczenie, aktów samobójczej rozpaczy Chwylowego i Skrypnyka.

Stwierdzamy również zanik zasady Gente Ruthenus, Natione Polonus, na której oparte było współżycie polsko-ruskie w Rzeczypospolitej królewskiej. Zasada ta została pogrzebana ostatecznie i zapewne na cały nasz okres dziejów pod huk walki o Lwów, pod wpływem megalomanii polskiej i ukraińskiej, utonęła w bezprzykładnym w dziejach dawnej Rzeczypospolitej ekskluzywizmie społecznym i kulturalnym obu społeczeństw. Zanikła również zasada "mało ruskawo plemieni, pri komu, russkomu narodu". W wysiłku niepodległościowym Ukraińców, tworzących państwowość UNR i Hetmanatu, w walkach z Moskwą i w gospodarczym, uświadamianym przez szerokie masy, eksploatowaniu Ukrainy przez cały organizm ZSRR aktualna w połowie ubiegłego stulecia teza Leszka Dunin-Borkowskiego, że "nie ma Rusi - jest Moskwa i Polska", dziś nawet przez moskiewski centralizm nie jest formalnie uznawana. Kreowana na podstawie tzw. leninowskiej polityki narodowościowej Ukraińska Republika Sowiecka udziela nam w tym względzie niezbitego dowodu.

Wyłuszczone powyżej dane, świadczące o rozwoju społeczności ukraińskiej, posiadają swe reperkusje, a zarazem i znajdują potwierdzenie w bezskutecznych próbach asymilacji elementu ukraińskiego na rzecz polskiego. Próby te, jak to praktyka wykazuje, zbankrutowały w istocie na całej linii, z powodu obustronnej asymilacji: polskiej na rzecz ukrainizmu na wsi ukraińskiej - na rzecz polskości w miastach. Szczególnie znamienne jest w tym względzie wynurzenie jednego z czołowych i najmiarodajniejszych reprezentantów polityki asymilacyjnej w Polsce, byłego ministra prof. Stanisława Grabskiego, który w r. 1933 stwierdza: "Powtarzane często w naszej prasie przeświadczenie, że lud ruski nie ma świadomości swej narodowej odrębności i że ruch ukraiński jest sztucznie przez Niemcy wytworzoną i podtrzymywaną agitacją - jest dziś frazesem, któremu przeczą podstawowe fakty codziennego życia." [6] .

 

III

Powyższe twierdzenie prof. St. Grabskiego, człowieka wybitnie zainteresowanego w utrzymaniu na widowni politycznej tezy "ruskiej" i zarazem antyukraińskiej - jest dla nas charakterystycznym potwierdzeniem kompletnego bankructwa tej tezy, płynącego z obserwacji procesu regeneracji ukraińskiej oraz sprzeciwów społeczeństwa ukraińskiego wobec wszelkich aktów mających swoisty proces rusinizacji i wreszcie polonizacji powodować.

Już to stwierdzenie, wyłączając wszelkie momenty uboczne, nasuwa nam myśl o idei niepodległościowej ukraińskiej, tkwiącej u podwalin antyasymilacyjnych i narodowych wysiłków społeczności ukraińskiej. Poza tym zagadnienie niepodległości państwowej Ukraińców bardzo silnie zajmuje również i opinię polską, zwłaszcza że w myśleniu politycznym kół zbliżonych do endecji tkwi głęboko ukryte przeświadczenie, iż wszelka ewentualność narodzenia się państwowości ukraińskiej nad Dnieprem zagraża Polsce, zwiększa sumę jej wrogów, grozi w dalszej przyszłości utraceniem Ziemi Czerwieńskiej, Wołynia itd., i że dlatego już dziś należy tej ewentualności przeciwdziałać. Ta również ewentualność jest wodą na młyn tezy likwidacyjnej problemu ukraińskiego. A więc czy istotnie ów przyszły ewentualny układ sił, wynoszący Ukrainę Naddnieprzańską do niepodległego bytu nie zaszkodziłby nam i nie spotęgował trudności obrony naszej wschodniej granicy państwowej, a wskutek tego, czy nie należy mu czynnie i z góry przeciwdziałać?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, wypadnie zacząć od określenia i zlokalizowania centrów bytu państwowego teoretycznie pomyślanej niezależnej Ukrainy i Polski współczesnej. Zagadnienie to w odniesieniu do Ukrainy w sposób dobitny rozwiązuje W. Sadowśkyj, który akcentując moment stabilizacji granic etnograficznych narodu ukraińskiego w chwili obecnej, pisze: "Pierwszorzędne znaczenie dla przyszłości narodu posiadają te procesy utwierdzenia swego terytorialnego stanu posiadania, które się odbywają w Ukrainie Sowieckiej. Jako rezultat rolniczego charakteru naszej dotychczasowej kolonizacji, dziś posiadamy z punktu widzenia narodowego bardzo słabo opanowane dwa rejony naszego terytorium. Są to Wybrzeże Czarnomorskie i Zagłębie Donieckie - tereny, które są decydującymi w procesie przetworzenia narodu naszego w naród współczesny. Nasze przetworzenie się w naród nowoczesny spowoduje wyraźną zmianę w ciążeniu poszczególnych części ukraińskiego terytorium narodowego. Naszym ośrodkiem dotąd był Kijów, a tymi rejonami, gdzie odbywały się główne wypadki naszej historii, były Prawobrzeże i Galicja, w części zaś Lewobrzeże. Południe odgrywało rolę całkiem podrzędną. Przyszłość może przynieść pod tym względem bardzo poważne zmiany. Ośrodek naszego życia gospodarczego będzie przeniesiony na południe: tam na fundamencie rozwiniętego przemysłu metalurgicznego oraz węglowego, intensywnego handlu zagranicznego i żeglugi, na fundamencie odbudowanego gospodarstwa wiejskiego, powstaną podstawy naszej potęgi ekonomicznej. Intensywny rozwój życia gospodarczego tworzy oparcie dla wielkiego rozwoju życia kulturalnego i politycznego. Tam powstaną te ośrodki, do których ciążyć będzie cały naród. Kijów i Prawobrzeże, nie zważając na wszystkie historyczne tradycje, jakie są z nimi związane, nie będą mogły konkurować ze Stepem i jego miejskimi ośrodkami. Te gałęzie przemysłu, jakie reprezentuje Prawobrzeże - gałęzie przemysłu przetwórczego produktów gospodarstwa wiejskiego, w pierwszym rzędzie cukrownictwo - w gospodarce narodowej mają bowiem znaczenie drugorzędne. I sam Kijów, ośrodek tego rejonu, może odegrać w życiu gospodarczym tylko drugorzędną rolę. Z Kijowem są związane wielkie, kulturalne i narodowe tradycje, ale czy dadzą mu one możność pozostać jedynym uznanym narodowym ośrodkiem - nie wiemy. Sądzimy, że stolicą przyszłej Ukrainy nie będzie Kijów. Centrum państwowe będzie na południu - tam, gdzie najintensywniej będzie biło tętno ukraińskiego życia gospodarczego i kulturalnego. Stabilizacja ukraińskiego terytorium narodowego, której początkowego stadium jesteśmy świadkami, związana jest nierozerwalnie z naszym ostatecznym umocnieniem się na Wybrzeżu Czarnomorskim i Zagłębiu Donieckim. Wniesie on ze sobą nowe idee przewodnie i nowy kierunek w nasze życie narodowe i w naszą kulturę. Staniemy się obok Francji i Włoch jednym z narodów śródziemnomorskich. Tym nowym ideom przewodnim naszego życia narodowego i naszej narodowej polityki prędzej może odpowiadać nowe centrum państwowe, nowa stolica na południu, niż Kijów, którego tradycje wyrastały i rozwijały się w tych czasach, kiedy byliśmy odcięci od morza". [7]

Dzisiejszy charakter i rozwój życia gospodarczego w ZSRR, nacechowany upośledzeniem Prawobrzeża na rzecz Lewobrzeża; zaznaczone już wyżej położenie Zagłębia Donieckiego na pograniczu rosyjsko-ukraińskim; lokalizacja Dnieprostroju w dolnej południowo-wschodniej części Dniepru; Charkowski rejon przemysłowy itp. - pozwalają stwierdzić, że istotnie centrum Ukrainy przyszłej stanowi wielokąt, tworzony liniami: Marjupol-Ługańsk-Charków-Odesa-Marjupol. Już nawet Kijów, a w zupełności półwysep żytomierski - pozostają peryferiami państwowymi teoretycznie pomyślanej niezależnej Ukrainy Naddnieprzańskiej.

Nieco odmiennie przystępować należy do kwestii określenia centrów Polski, a to ze względu na konkretny fakt istnienia niepodległości polskiej, zmuszającej do uwzględnienia centrum dwojakiego charakteru - państwowych i narodowych. Centra Polski są mniej korzystnie zlokalizowane w porównaniu z ukraińskimi. Tworzą one trójkąt zamknięty liniami: Bałtyk - Zagłębie Śląskie - Warszawa. Są to centra narodowe i państwowe jednocześnie. Do centrów państwowych należy zagłębie naftowe borysławskie i wspólnota granicy z Rumunią, tworząca trasę, łączącą Bałtyk z Morzem Czarnym. Peryferiami Polski jest: Stanisławowszczyzna, Tarnopolszczna, Wołyń, Polesie, Nowogródczyzna i Wileńszczyzna. Tworzą one tereny, które porównać można z Czernichowszczyzną i półwyspem żytomierskim, składając się wraz z nimi na jedną całość, o drugorzędnym znaczeniu państwowym dla Polski i Ukrainy, wypływającym ze specjalnej wartości okręgów przemysłowo-węglowych dla obu terenów państwowych, będących krajami wybitnie rolniczymi, posiadającymi nadmiar produktów rolnych i kultur technicznych, stanowiących jedyny niemal produkt wymienionych terenów drugorzędnych [8] .

Zasadnicze więc centra polskie znajdują się na zachodzie, centra ukraińskie - na południu i wschodzie. Jeśli sobie wyobrazimy Ukrainę i Polskę w postaci dwóch kół, to wzajemne pokrywanie się ich płaszczyzn, wyobrażające sprzeczności interesów państwowych Polski i pomyślanej Ukrainy, będzie wyglądało w ten sposób, że koło ukraińskie pokryje koło polskie w części po pierwsze nieznacznej, a po drugie - nieistotnej. Wręcz odwrotnie wygląda ten stosunek w odniesieniu do problemu rosyjsko-ukraińskiego, wytwarzając w konsekwencji wręcz odmienne od polskich fundamenty polityki rosyjskiej wobec Ukraińców, zwłaszcza, że zagadnienie ukraińskie w Polsce stanowi jedynie fragment wielkiego zagadnienia ukraińskiego, głównym swym ciężarem spoczywającego nad Dnieprem.

Dalszym ważkim momentem, potęgującym bezwzględną słuszność tezy niekolidowania, jest fakt naturalnego, we wspólnych dziejach polskich i ukraińskich, wspólnego posuwania się na wschód narodów polskiego i ukraińskiego. Jest to swoisty, zachodnio- i północno-słowiański "Drang nach Osten", odbywający się zarówno pod wpływem parcia niemczyzny na Słowian zachodnich, jak i naturalnego rozrostu świata słowiańskiego, znajdującego upust w kierunku słabego oporu na Wschodzie. Zdobycze Ukrainy w tym względzie są bardzo znaczne: sięgająca starożytności ukraińska kolonizacja Kubania (księstwo Tmutarakańskie) oraz pogranicza rosyjsko-ukraińskiego wytyka wschodni oraz południowo-wschodni kierunek ruchu.

Jasnym więc jest, że ewentualne powstanie Ukrainy z lokalizacją jej głównych centrów na Lewobrzeżu i Południu, stworzy dla nowej państwowości zasadniczy problemat obrony jej granic wschodnich, na które nacisk ze strony Rosji będzie permanentnie i strukturalnie silny, gdyż Rosja nigdy nie pogodzi się z tym, teoretycznie rozważanym, faktem utracenia militarnie podbitych najżyźniejszych okolic i najcenniejszych ośrodków przemysłowo-węglowych państwowości eurazyjskiej. Analogiczna sytuacja wytworzy się w Polsce na zachodzie. Zagłębie Donieckie jest najdokładniejszym geopolitycznym odpowiednikiem polskiego Górnego Śląska. W ten sposób wyraźnie występuje naturalne i logiczne zjawisko zdecydowanej przewagi ewentualności konfliktu zbrojnego i w ogóle znaczenia dla Ukrainy jej granicy wschodniej, dla Polski - jej granicy zachodniej. Konsekwencją tego stanu rzeczy będzie drugorzędny dla Polski i Ukrainy problemat obrony ich wspólnej granicy, biegnącej przez tereny małocenne, nie tworzące dla jednej i drugiej strony fundamentów dla ekspansji.

Na tych podstawach w ewentualnej przyszłości może się oprzeć sojusz polsko-ukraiński, gwarantujący przy tym wielki wewnętrzny rozwój obu państw, w oparciu o konstrukcję gospodarczą, polityczną i kulturalną międzymorza czarnomorsko-bałtyckiego.

 

IV

Po tym ogólno-politycznym rozważeniu problematu ukraińskiego w skali Europy Wschodniej powrócić będziemy mogli do jego odcinka węższego - do zagadnienia ukraińskiego w Polsce.

Kilkunastoletni rozwój stosunków polsko-ukraińskich w Rzeczypospolitej Odrodzonej w rezultacie zrodził jedno: ponad wszelką wątpliwość wykazał ukraińskiej myśli politycznej istotę trwałości obecnego państwowego stanu posiadania Rzeczypospolitej Polskiej, niezależnej w swej sile podstawowej od stosunku do Niej jej obywateli narodowości ukraińskiej i od ich własnych i z myślą o nich inspirowanych zabiegów na arenie międzynarodowej. Idea nietrwałości Polski, określanej nazwą państwa sezonowego, tak umiejętnie wmówiona ukraińskim kategoriom myślenia politycznego przez propagandę Niemiec przedhitlerowskich należy już do przeszłości. Sukcesy odniesione przez Polskę na arenie międzynarodowej oraz będące warunkiem ich odniesienia przezwyciężenie licznych trudności wewnętrznych, piętrzących się przed odbudowaną państwowością polską, służyć dziś mogą za dowód rozpoczęcia przez Polskę okresu zdobyczy i rozwoju, tak naturalnego po dobie upadku i niewoli.

Z drugiej strony, obok wymienionego pewnika trwałości Rzeczypospolitej Polskiej, jako państwa dzierżącego w swych granicach Ziemię Czerwieńską, Wołyń i inne, zrodziła się na terenie polskiej myśli politycznej świadomość analogicznej trwałości dążeń ukraińskich do istotnego zagwarantowania sobie swych potrzeb kulturalno-narodowych w Polsce. Nie będziemy w tym miejscu, na dowód twierdzenia naszego, powoływać się na bankructwo hucznych, z przed dwudziestu paru lat zapowiedzi, o tym, że za lat 25, tzn. w chwili obecnej, na południowym wschodzie Polski prawie nie będzie "Rusinów", a więc i problematu tworzonego przez "partię ukraińską". Nie wysuniemy również kontrargumentów na tezę asymilacyjną, chociażby w postaci rejestru nazwisk ekstremistów ukraińskich, pochodzących z mieszanych małżeństw polsko-ukraińskich. W innym zresztą miejscu przytoczyliśmy zdanie prof. St. Grabskiego na temat trwałości spójni narodowej "Rusinów" oraz omówiliśmy dane, świadczące o rozwoju narodu ukraińskiego, stosujące się w pełnej mierze także i do Ukraińców w Polsce. Podkreślamy tylko w tym miejscu, że w ogóle wszelki ekstremistyczny kierunek antyukraiński, usuwa się poza nawias dziejów politycznych Polski współczesnej, gdyż nie posiada dostatecznej sumy uznania nawet w kołach Narodowej Demokracji polskiej, która mogłaby go podnieść do roli czynnika politycznego.

Widzimy więc, że kilkunastoletni bilans stosunków polsko-ukraińskich nie był całkowicie bezowocny, gdyż dał nam pewną sumę doświadczenia, dał pewnik trwałości i ustabilizowania się Rzeczypospolitej Polskiej, będący punktem wyjścia dla konstruktywizmu ukraińskiego, a z drugiej strony dał pewnik trwałości postulatów ukraińskich, będący generalnym motorem konstruktywizmu polskiej myśli politycznej na terenie stosunków polsko-ukraińskich. Nie potrzebujemy bowiem rozwodzić się, że cała dotychczasowa rzeczywistość polsko-ukraińska szła w zasadzie po linii wzajemnego kwestionowania tych pewników, bądź w najlepszym razie, ich wzajemnego sobie podporządkowywania. Stąd też właśnie wypływa zasada wysunięcia innego postępowania, a mianowicie równego potraktowania obu tych pewników, zasada pozostawienia na uboczu kwestii ich hierarchicznego stosunku, tak dogodna dla polskiej myśli politycznej z jej ideą Państwa, jako czynnika nadrzędnego, z miejsca odpychającą Ukraińców, widzących w owej teorii Państwa jedynie wykładnik czysto polskiej, narodowej i nacjonalistycznej racji.

Wysuwając więc podstawową zasadę równego potraktowania obu tych pewników w dalszym nakreślaniu norm naszego postępowania, spotykamy pierwszą poważną zaporę, polegającą na tendencji współczesnego państwa do swoistej omnipotencji politycznej, tak jaskrawie występującej we wszystkich czołowych i najbardziej zaawansowanych w szukaniu swego ostatniego wyrazu twarzy organizmach państwowych, jakim jest faszyzm włoski, hitleryzm, nacjonalizm turecki, czy nawet sowietyzm rosyjski. Z drugiej strony spotykamy się ze zjawiskiem nacjonalizmu współczesnego, wynoszącego ideę narodu i postulaty jego do poziomu nadwartości [9] . To drugie zjawisko również znalazło swój wyraz, zbyt mocny, aby go można było kwestionować. Zbiegające się zasady omnipotencji politycznej państwa i nacjonalizm współczesny w państwach jednolitych narodowo dają niezłe rezultaty. Wiemy jednak, że obie te zasady panują niepodzielnie także w państwach niejednolitych narodowo tworząc tam głębokie źródło konfliktów. Świadczy o tym sytuacja w ZSRR, w Jugosławii i w innych krajach.

Przed przystąpieniem jednak do rozważania dróg wyjścia z sytuacji, wytworzonej przez zapory nacjonalizmu i omnipotencji państwa, na marginesie podkreślić należy nierealność wszelkich roztrząsań na temat usunięcia z drogi owych przeszkód. Zarówno bowiem nacjonalizacja rzesz polskich, jak i ukraińskich, a także dążność całej struktury państwowej do omnipotencji politycznej w państwie nie są cechami krótkotrwałymi tworzonymi czy to przez obecny system rządzenia, czy też przez "narodową opozycję". Są to zjawiska dla naszego pokolenia stałe. Przypuszczać należy, że trwać one będą przez dłuższy okres dziejów po wielkiej wojnie światowej. Nadają one charakter współczesności, treścią swą przełamują wszelkie zapory doktryn i często jednakowo dobrze się czują pod płaszczem ideologii państwowej, socjalistycznej czy radykalno-humanitarnej, tworząc ową "rzeczywistą rzeczywistość", ową praktykę dnia codziennego, tak odległą od ideologii wyznawanej przez jej twórców. Odcinek spraw narodowościowych w Polsce jest w tym względzie najcenniejszym terenem doświadczeń i nie może być porównywany z terenem walk międzyobozowych polskich. Podkreślić przy tym należy, że wszelkie rozważanie nad usunięciem tych przeszkód z drogi jest nie tylko nierealne, ale i niepolityczne, gdyż istota wszelkiej polityki polega na wykorzystywaniu sił i prądów istniejących, na ich regulacji, stawaniu na ich czele i albo tylko kierowaniu ich na tory spokojniejsze, albo też ich wzmaganiu. Polityka, pamiętać o tym należy, nie tworzy aktualnej fizjonomii kulturalno-dziejowej, lecz sama stanowi część tej o wiele większej całości, tworzonej przez niezliczoną ilość elementów.

Pozostaje więc jedyna droga wyjścia w postaci maksymalnego pogodzenia tych dwóch czynników, uosobionych w narodowym postulacie ukraińskim i w realizującym rzeczywistość stosunku państwa polskiego do tego postulatu-nacjonalizmie polskim zbiegającym się w praktyce z postulatem omnipotencji państwowej polskiej.

Dokładna analiza obu tych elementów wykazuje nam możliwość takiej syntezy. Stanisław Łoś ostatnio mocno zaakcentował to [10] , że ukraińska racja nie widzi swego własnego, egoistycznego interesu w bezwzględnej walce z Polską, gdyż w razie praktycznie nierealnego (teoretycznie przypuszczalnego) zwycięstwa zostałaby zlikwidowana przez Moskwę metodami dziś aż nadto powszechnie znanymi. Dalsze analizowanie stosunków polsko-ukraińskich, zwłaszcza w ostatniej fazie ich rozwoju, prowadzi nas nieuniknienie do wniosku, że ta właśnie racja ukraińska w wypadku normalizacji stosunków polsko-ukraińskich byłaby panującą niepodzielnie i kształtowałaby polityczną pozycję ukraińską wobec Polski oraz deklasowałaby w większości wypadków wszelkie ośrodki akcji terrorystycznej i w ogóle antypolskiej do roli jaczejek ajenturalnych państw obcych. Moment ukraińskiej racji poszukiwania dla siebie siedliska rozwojowo-kulturalnego, sui generis Piemontu politycznego, wywody te potęguje.

Nie jest również beznadziejne zagadnienie nacjonalizmu polskiego, najmocniej wpływającego na każdorazowy wyraz twarzy problematu ukraińskiego w Polsce. Już samo zbliżenie się nasze do nacjonalizmu polskiego odsłania drogę wyjścia. Jest nią nie istota nacjonalizmu polskiego, z którą walka byłaby bezowocna, lecz pewne cechy uboczne, produkowane przez wymierającą dziś powoli polską tradycję porozbiorową. Tymi cechami ubocznymi są rusofilizm endecji i przejęcie się antyukraińską ideologią moskiewską nic nie mającą wspólnego z istotną racją nacjonalizmu polskiego. Już sam czas pracuje na korzyść naszych wywodów. Należy więc na razie przyspieszać ten proces, że użyję paradoksalnego hasła, polszczenia się nacjonalizmu polskiego przez zwalczanie jego cech nieistotnych a przede wszystkim rusofilizmu, zaszczepionego mu przez Narodową Demokrację polską. Należy to czynić nie drogą negacji i naganki prasowej, lecz metodą wskazywania nacjonalistom polskim autoramentu endeckiego naszych własnych, egoistycznie polskich i nacjonalistycznych interesów. Gwarancją, że tego rodzaju praca da pozytywne wyniki, jest istota wszelkiego nacjonalizmu, samolubnie respektującego zyski swej grupy narodowościowej.

Podejście do nacjonalizmu od tej strony, od strony jego racji i jego własnej perspektywy nie było jeszcze próbowane w Polsce przez konstruktywistów polskich. To podejście wychowawcze, nacechowane umiarem, da niewątpliwie rezultat pewnego stępienia ostrza rusofilskiego w nacjonalistycznym myśleniu polskim oraz spowoduje stępienie jego tendencji antyukraińskich. Pewne próby w tym względzie dały już zadowalające rezultaty.

To byłby jednak krok pierwszy. Krokiem drugim musi być wpływanie konstruktywizmu polskiego na należyte sformułowanie stosunku nacjonalizmu polskiego do idei wielkiej Polski mocarstwowej na tle zagadnień narodowościowych Polski. Awersja nacjonalizmu polskiego do Ukraińców przełamałaby się tu ostatecznie u większości nacjonalistów polskich, u części zaś pozostałej uległaby supremacji uzdrowionego odłamu nacjonalizmu, idącego na ugodę wobec postulatów ukraińskich nie w imię racji państwowej, lecz w imię wielkiej Polski mocarstwowej, a więc w imię dobrze pojętego interesu własnego, narodowego i nacjonalistycznego. Obserwacja fermentów na terenie tradycyjnego nacjonalizmu polskiego powyższe przypuszczenia czyni realnymi. Dziś już widzimy silny wzrost krytycyzmu wśród polskiej młodzieży nacjonalistycznej wobec R. Dmowskiego, spostrzegamy tendencję do konstruktywizmu w założeniach nowopowstałego ruchu narodowo-państwowego.

Wracając jednak do zagadnienia sił niezdolnych do przejęcia się ideą rozbudowy Polski, uparcie i bezmyślnie realizujących zasadę ekskluzywizmu i walki narodowościowej, podkreślić należy nowy moment ułatwionej walki z nimi jaki nam daje praca nad uzdrowieniem nacjonalizmu polskiego i sformułowaniem naszej racji mocarstwowej na tle zagadnień narodowościowych Polski. Otóż wobec wszystkich niestosujących się do zasady konstruktywnego podejścia do zagadnienia budowy nowego zrębu stosunków na kresach należy zastosować przymus, tym razem realnie możliwy i łatwo wykonalny, gdyż reprezentowany nie tylko przez racjonalną i antyemocjonalną rację państwową, lecz i przez same uzdrowione ośrodki nacjonalistyczne polskie. Niestosujacy się wobec tej idei, w oczach większości czy też znacznego odłamu własnych współwyznawców posiadających charakter spożywców a nie producentów, staną się odłamem, do którego i zdrowa racja polska i emocjonująca się opinia szerokich rzesz polskich przyklei etykietę pomniejszycieli Rzeczypospolitej.

Na tle tej należycie zaakcentowanej racji nacjonalizmu polskiego wobec zagadnienia ukraińskiego całemu polskiemu myśleniu politycznemu zaaplikować należy tezę "ofiarnego", że użyjemy wyrazu potocznego, ustosunkowania się wobec idei wzniesienia nowego zrębu stosunków polsko-ukraińskich. Należy zaszczepić myśl, że sprawa ta będzie wymagała "kompromisu" i "ustępstw" i to przede wszystkim ze strony społeczeństwa polskiego. Bez ofiar "nic nie zdołamy zrobić, tak jak nie zdołaliśmy bez ofiar istotnych, bez cudzysłowów, odrodzić Polski, dokonać rewolucji majowej, jak bez ofiar pożyczki narodowej i redukcji naszych osobistych wpływów nie mogliśmy zrównoważyć budżetu. Odcinek spraw polsko-ukraińskich nie może i nie będzie w tym względzie stanowić żadnego wyjątku. Budowniczy państwa polskiego - naród polski winien ponieść materialną "ofiarę" wzniesienia zrębów nowego układu stosunków na kresach.

Na czym jednak będą polegały owe "ofiary", czy nie pociągną za sobą redukcji obecnego stanu posiadania polskiego na Kresach? Bynajmniej! Istota owych "ofiar", nie będących niczym innym jak tylko wyrazem państwowo-polskiego konstruktywizmu, polegać będzie na stworzeniu przez państwo istotnego i dużego ukraińskiego stanu posiadania, którego powstanie społeczeństwo ukraińskie w Polsce "zawdzięczać" będzie Państwu. Nie znaczy to oczywiście aby "wdzięczność" społeczeństwa ukraińskiego stać się miała punktem zawracającym rozwój wypadków w innym kierunku. Jak najmniej. Wdzięczności w dziejach między narodami trudno się doszukiwać. Sąsiadujące ze sobą narody, na ogół nawzajem sobie najwięcej zawdzięczające, również w zasadzie są narodami rywalizującymi, a niekiedy stale ze sobą walczącymi. Istota zmiany stanu rzeczy, wynikającego z państwowej rozbudowy ukraińskiego stanu posiadania, będzie polegała na tym, ze dysponentem, mandatariuszem oraz źródłem "procentów" płynących z owego ukraińskiego stanu posiadania, będzie państwo, działające przez swych oficjalnych reprezentantów. Nikt wówczas w społeczeństwie ukraińskim nie zyska poklasku z racji swej postawy antypolskiej i opozycyjnej wobec państwa, jak to się dzieje dzisiaj, odwrotnie, jego postawa antypolska stanie się wówczas postawa w dużej mierze. antyukraińską.

Etatyzm, reperkusje zachwytów nad gospodarką planową - wykrzyknie w tym miejscu nasz, dobrze nam znany, opozycjonista zawodowy, rodzinny i obcoplemienny. Odpowiemy szczerze, ze tak, owszem, jest w tym dużo z etatyzmu i "zachwytów" dla gospodarki planowej, tylko nie tej ze wschodu. Jest w tym przede wszystkim maksimum współczesności europejskiej, a wiec faszyzmu włoskiego, tak gorliwie propagowanego przez endecję polską, w dniach, w których charakter faszystowski doby pomajowej jeszcze niezbyt wyraźnie się zaznaczył - jest w tym również dużo hitleryzmu, odpowiedzieć możemy naszemu opozycjoniście obcoplemiennemu, mającemu aż nazbyt dużo zrozumienia dla tego zjawiska.

W tym jednak miejscu mimo woli narzuca się zapytanie na temat rozwoju polskiego stanu posiadania na Kresach. Jest rzeczą całkowicie zrozumiałą, że rozbudowa ukraińskiego stanu posiadania w niczym nie przekreśla wszystkich racjonalnych planów stanu posiadania polskiego tych terenów, instytucji kulturalnych polskich, szkolnictwa polskiego dla Polaków, wzmaganie prężności antyasymilacyjnej Polaków kresowych itd. Podobne harmonijne i nie mechanicznie równe rozbudowywanie obustronnego stanu posiadania jest tą właśnie ofiarą, mogącą się odbyć jedynie kosztem dzielnic centralnych czysto polskich, czasem nawet może kosztem stolicy i instytucji centralnych. I dlatego właśnie byłoby rzeczą z gruntu fałszywą i błędną gdyby na przykład kreowanie ukraińskiego liceum rolniczego zbiegło się z likwidacją powiedzmy Wydziału Rolniczego w Dublanach, gdyby w ogóle cośkolwiek rozbudowywało się kosztem drugiego. Jedynym źródłem materialnym planów rozbudowy obustronnego stanu posiadania może stać się tylko Skarb centralny i dysponentem jego winien być czynnik nie lokalny, niezdolny do obiektywizmu, a władza centralna.

W tym właśnie miejscu przypomnieć należy słowa T. Hołówki, który mówiąc o Kresach (raczej północnych) wysunął tę właśnie zasadę uprzywilejowania Kresów. Tadeusz Hołówko mówił w Sejmie: "Chodzi o to, ażebyście nie traktowali Kresów, jako ubogiego krewnego, któremu coś się daje na odczepne ale odwrotnie, żebyście je traktowali jako Benjaminka, jako kraj, który, jeżeli mu się nie poskąpi, stokrotnie to zwróci" (podkreślenie autora) [11] .

Wszelkie obawy zawodowych pesymistów i defetystów, niezdolnych do agresji "defensorów", rekrutujących się w zasadzie w szeregach Narodowej Demokracji, rozumujących, iż wszelkie "dawanie" czegokolwiek Ukraińcom tylko zwiększy ich apetyty, nie jest słusznym. Przeczy temu cała historia stosunków austriacko-ukraińskich, jak również naturalny, europejski "minimalizm" a nawet, jak powiedziałby Rosjanin "mieszczańskość" Ukraińców czerwonoruskich, stanowiących istotnie najbardziej europejski odłam narodu ukraińskiego.

Wyłuszczone wyżej skierowanie tendencji nacjonalistycznych polskich na nowe tory będzie tym pierwszym, politycznym i naprawdę wykonalnym krokiem polskiej myśli konstruktywno-państwowej, zmierzającej do rozwiązania problemu ukraińskiego w Polsce. Wynikiem tego kroku będzie zmiana nastrojów i odprężenie w obozie nacjonalizmu ukraińskiego, a co za tym idzie ogólne złagodzenie stosunków polsko-ukraińskich, warunkujących dalsze posunięcia i dalsze kroki.

Owymi dalszymi krokami będzie istotne zbliżenie się do zamierzonego celu, do maxymalnego zrealizowania postulatów omnipotencji politycznej państwowości polskiej oraz postulatów dosytu kulturalno-narodowego i materialnego ludności ukraińskiej w Polsce.

Aby uwypuklić zasadę rozwiązania tego zagadnienia, należy raz jeszcze podkreślić moment ukrytej walki tych elementów, płynącej z niezadowolenia Ukraińców z tej sumy możliwości, jakie im dać mogła państwowość polska w wypadku poprowadzenia przez nich polityki trzeźwego umiaru wobec Polski i maxymalizmu wobec państw ościennych w latach 1923-1928.

Zmierzając w kierunku samowystarczalności, Ukraińcy tworzyli tajny uniwersytet we Lwowie, zorganizowali szkolnictwo prywatne, dobrze prosperującą spółdzielczość itp. Tracąc nadzieję na zaspokojenie swych postulatów ze strony państwa w sytuacji przez nich samych głównie stworzonej, zaś z drugiej strony z łatwością ulegając prądom skrajnego nacjonalizmu, swym wszystkim instytucjom - zarówno gospodarczym, jak i oświatowym, a nawet rozrywkowym - nadali charakter zarazem polityczny, wiążąc je w jeden organizm posłuszny dyrektywom własnego zwierzchnictwa politycznego. Instytucje ukraińskie wykonując swą wyższą i większą rolę niżeli ta, jaka widnieje na ich szyldach, subsydiując prasę polityczną, akcję oświatową, życie artystyczne, współdziałając w wydatkach na organizację polityczną społeczeństwa ukraińskiego, nabierają charakteru sui generis resortów ministerianych jakiegoś anonimowego państwa w państwie. Wypływająca z tego stanu rzeczy powolna lecz wyraźna ghettoizacja życia ukraińskiego w Polsce staje się wielomówiącym, jakkolwiek ukrytym przez większość członków społeczeństwa ukraińskiego i polskiego niedostrzegalnym faktem. Naturalny konflikt z administracją lokalną, jaki w tym momencie następuje, powoduje kontratak z jej strony, wyrazem którego są formalistyczne dyskusje dwóch nierównych "przeciwników", przesądzone w swych rezultatach.

Jakie jest wyjście z tej sytuacji, w jaki sposób pogodzić ze sobą owe dwa postulaty omnipotencji państwowej i wymogów ukraińskich? Czyniąc przegląd wszystkich dróg wyjścia zatrzymamy się chwilkę nad zagadnieniem eksterminacyjnego rozwiązania całego problematu, nad zagadnieniem złamania przez państwo ghettoistycznych tendencji społeczeństwa ukraińskiego i trzymania go w "ryzach" przymusu fizycznego. Z miejsca zaznaczamy, że będzie to po pierwsze niekorzystne, a po drugie w perspektywie niebezpieczne. Pociągnie za sobą koszta ogromnego zmobilizowania antypolskiego opinii ukraińskiej w Polsce i w szerokim świecie, zostanie w maksymalnej mierze wykorzystane przez Sowiety analogicznie do podobnego wykorzystania smutnej pamięci pacyfikacji, zrestauruje wszystkie utracone pozycje OUN i "radianofilstwa", by stworzyć tym razem naprawdę wysokiej klasy terrorystyczne podziemie ukraińskie "pociągając" do służby Państwu najgorsze i najniższe elementy w społeczeństwie ukraińskim. Nie sposób oczywiście wymienić innych nieprzewidzianych okoliczności. Widzimy więc, że na tej drodze nie znajdziemy rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, pomijając "niedogodne" w tym względzie momenty naszej mentalności narodowo-polskiej, niezdolnej do konsekwentnej polityki eksterminacji, jako też wolnościową tradycję naszą, którą byśmy tym krokiem raz na zawsze na Kresach Wschodnich i nie tylko tam, z największą szkodą zarówno duchową, jak i polityczną, przekreślili.

Pozostaje więc nam jedyna droga postępowania: odebranie ghettoistycznym tendencjom ukraińskim zasadniczej racji bytu przez wystąpienie państwa w roli generalnego źródła dosytu kulturalno-narodowego i materialnego wszystkich obywateli narodowości ukraińskiej w Polsce [12] . Podobna rola państwa jest możliwa, gdyż zasada omnipotencji państwowej we współczesnych organizmach państwowych bynajmniej nie pokrywa się z zasadą unifikacji i niwelizacji różnopostaciowych przejawów narodowo-kulturalnych grup narodowościowych jednego państwa. Nawet w jednolitych narodowo Niemczech hitlerowskich postulat językowy Serbów łużyckich znalazł pewne, taktyczne zresztą i podyktowane znanymi względami "zrozumienie" i jest respektowany. Przejęcie przez państwo całej funkcji ukraińskiego szkolnictwa, upaństwowienie ukraińskich instytucji kulturalnych, jedynie i wyłącznie dobrowolne, udzielenie Ukraińcom odsetkowo równego Polakom udziału w aparacie państwowym, wraz z dopuszczeniem ich na wszystkie stanowiska, winno leżeć w programie naszego postępowania.

Wynikiem tego będzie przede wszystkim możliwość zmiany antypolskiego i antypaństwowego nastawienia politycznego ghettoizmu ukraińskiego. Znajdzie to swój wyraz wewnętrzny w tym, że komórki tak wysokiej klasy jak "Ridna Szkoła" i "Proświta" przestaną być jednym z czołowych wyrazów samozaradności i zarazem negatywizmu społeczeństwa ukraińskiego. Wyrzekną się one ambicji bycia swego rodzaju drugim w Polsce ministerstwem oświaty ukraińskim, a staną się wobec kreowania silnego i na zdrowych podstawach opartego państwowego szkolnictwa ukraińskiego (nie z "ruskim", a z ukraińskim językiem nauczania i należycie opracowanym programem) czymś w rodzaju towarzystwa oświaty ludowej, jedynie na zewnątrz przybierając charakter czegoś specjalnego i szczególnego. Przez kreowanie państwowego uniwersytetu ukraińskiego te same skutki wywołamy na odcinku ukraińskich sfer naukowych. Przez stworzenie innych placówek kulturalnych itp. "zdeklasujemy" ukraińskie instytucje gospodarcze do roli placówek wyłącznie i tylko gospodarczych. Pozbawimy je roli miejsca ucieczki dla wszystkich czujących się skrzywdzonymi, uczynimy je ze wszechmiar dla państwa korzystnymi, nie budzącymi żadnych wątpliwości co do swego charakteru istotnego i dlatego przez państwo w przyszłości samorzutnie popieranymi.

Na podstawie przyjęcia przez państwo roli zasadniczego źródła dosytu kulturalno-narodowego i materialnego Ukraińców w Polsce oprzeć się winna i polityka rolno-komasacyjna, wreszcie religijna. Reformy powyższe spowodują i dalsze głębokie zmiany. Zwiążą całe życie ukraińskie z powodzeniem państwa w stosunkach międzynarodowych, uzależnią to życie od fluktuacji gospodarczej i politycznej wewnątrzpaństwowej. Niepowodzenie gospodarcze Polski stanie się również niepowodzeniem ukraińskim. Sukcesy polskie, odbijając się dobroczynnie na życiu ukraińskim, wywołają uczucia zadowolenia w społeczeństwie ukraińskim. Sucha, nieprzemawiająca do poczucia codziennego interesu racja czysto państwowa, otrzyma w ten sposób sukurs, w postaci codziennie kształcącej to poczucie racji wyraźnego interesu.

Reasumując nasze wywody, raz jeszcze stwierdzamy, że zasada przejęcia przez państwo roli głównego źródła zaspokojenia postulatu narodowego ukraińskiego w oparciu o rację polityczną, wyłuszczoną w toku rozważań niniejszych, stanie się jedyną możliwą formą jednoczesnego uwzględnienia wymogów dwóch niezniszczalnych i niezwalczalnych czynników: omnipotencji politycznej państwa polskiego i ukraińskiego postulatu narodowego. W ten sposób zrealizuje się moment wszechobecności państwa oraz zasada ukraińskiego rozwoju kulturalnego i gospodarczego pod godłem państwowym, będącym widomym znakiem nieograniczonych uprawnień państwa do wnikania we wszystkie społeczne i masowe przejawy życiowe obywateli państwa.

Jest rzeczą oczywistą, ze podobne daleko idące zmiany stworzą szereg nowych problematów w stosunkach narodowościowych w Polsce. Będą one mobilizować opinię wszystkich skrajnych, najbardziej zacofanych ugrupowań pannacjonalistycznych obu społeczeństw, niewidzących obustronnych korzyści, dyktowanych przez położenie geopolityczne ich krajów. Stworzą poza tym problem niebezpieczeństwa szerszego przenikania elementu antypaństwowego do aparatury państwa itd. Wszystko to jednak będą trudności względnie niewielkie, do których zwalczania będzie można zmobilizować szeroką opinię obu zainteresowanych społeczeństw a przede wszystkim zorganizować opinię polską idąc pod hasłem rozbudowy duchowego stanu posiadania Rzeczypospolitej i pod hasłem walki z jej pomniejszycielami.

Pewna doza świadomie wprowadzonego doktrynerstwa, pewne nawet tendencyjne wydobycie na światło dzienne dodatnich stron dziejów dawnej polityki narodowościowej polskiej, posiadających także karty istotnie, wydobycie strony pociągającej w dziejach Polski Jagiellońskiej - może tu oddać duże usługi, jak je już oddało w analogicznych tendencyjnych naświetleniach przeszłości w Niemczech i innych krajach. Treść wspaniałego i szczytowego wystąpienia publicznego Tadeusza Hołówki podczas jego przemówienia w sprawie Kresów w sejmie w 1931 roku [13] , treść pracowitej i trafnej w określeniu sytuacji broszury Stanisława Łosia pt.: "O konstruktywną politykę na Rusi Czerwonej" [14] , enuncjacja Aleksandra Kawałkowskiego w "Tygodniku Ilustrowanym" (nr 3 z 1933 r.) [15] winne być dołączonymi do całości rozważań powyższych i w sumie stać się punktem wyjścia w nakreślaniu powszedniego planu działania wszystkich sił spoglądającego w przyszłość konstruktywizmu w Polsce [16] .

 



* Publikując wywody poniższe nie poczuwam się do ścisłego autorstwa wszystkich myśli w nich zawartych. Zaczerpnąłem je z ogólnych idei o "Polsce która idzie", głoszonych przez wielkich Polaków współczesnych: Adama Skwarczyńskiego, Tadeusza Hołówkę, Leona Wasilewskiego i innych, z ogólnych wreszcie zasad, tkwiących u podstaw ideologicznych obozu Marszałka Józefa Piłsudskiego.

Nie traktuję tych wywodów za ostatni wyraz swego zdania o zasadach rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce. Publikuję je z zamiarem wywołania dyskusji na możliwie najszerszym forum publicznym i dopiero po wyczerpaniu tej dyskusji przystąpić będzie można do zdecydowanego sformułowania podstaw rozwiązania problematu i do układania konkretnego programu politycznego. Zdradzone przez "Biuletyn Polsko-Ukraiński" tendencje, rzecz oczywista, przesądzają zasadniczy kierunek, w jakim pójdzie ostateczne formułowanie zasad postępowania i ułożenie naszego programu.

Formalnie wywody poniższe stanowią treść moich licznych wystąpień politycznych w różnych okolicznościach. Publicznie wygłosiłem je podczas odczytu pt. "Kwestia Ukraińska" w kwietniu ub.r. w "Klubie Włóczęgów" w Wilnie oraz w dn. 9 listopada ub.r. w Instytucie Wschodnim w Warszawie.

[1] Podkreślić należy, że wbrew twierdzeniom większości polityków ukraińskich, każdorazowy układ stosunków polsko-rosyjskich, oddziaływujący na kwestię ukraińską, nie jest zgoła osnuty na fundamencie wspólnoty celów polskich i rosyjskich na terenach etnograficznych ukraińskich, dowodem na co są dłuższe okresy złych a nawet wrogich stosunków polsko-rosyjskich, niżeli dobrych. Nie może wszak ?????? cel rozdzielać, może jedynie łączyć. Poza tym podobny stan rzeczy mógłby być rzeczywisty w wypadku istotnego niebezpieczeństwa imperializmu ukraińskiego dla jednej lub drugiej strony.

[2] Od Iwana Kality do Mikołaja II, w ciągu 500 lat, Rosja stopniowo zwiększyła się terytorialnie osiemdziesięciokrotnie od 400 000 do 23 000 000 wiorst kwadratowych w roku ?????. Od roku 1916 utraty swe terytorialne na Zachodzie rekompensowała na Wschodzie całkowitą aneksją Chiwy i ??????? oraz faktycznym przyłączeniem Mongolii zewnętrznej pod nazwą Mongolskiej Republiki Ludowej (Mongolia zewnętrzna ma ponad 1 000 000 km kwadratowych powierzchni).

[3] Siekierskij, Komsomoł Polszi, OGIZ, 1934. - rozdział "Na ziemiach okupowanych przez burżuazję polską".

[4] B. Jasinowski, Wschodnie Chrześcijaństwo a Rosja, Wilno, 1933. - Mówiąc o poziomie politycznej kultury ukraińskiej pamiętać należy o zupełnie wysokim poziomie kultury ogólnej ukraińskiej. Np. literatura ukraińska jest wyższą od literatury niezawisłej Bułgarii czy też Jugosławii.

[5] Dr M. Kowalewski, Nowa faza sowieckiej polityki narodowościowej na Ukrainie, "Biuletyn Polsko-Ukraiński", 18 marca 1934.

[6] Zagadnienie polityki narodowej w Małopolsce Wschodniej, "Polonia", 24 grudnia 1933.

[7] "Tryzub", 22 stycznia 1933.

[8] Nie negujemy racji czynników "imponderabilnych" w tych rozważaniach na tematy ekonomiczno-geopolityczne. Podkreślamy tylko fakt braku fundamentów "praktycznych" u owych imponderabiliów.

[9] Używając terminu nacjonalizm, mamy na myśli jego treść narodową, a więc w zakres tego pojęcia włączamy także zjawisko tzw. pannacjonalizmu i wszystkie inne zaostrzone i spotęgowane w czasach obecnych prądy narodowe.

[10] Stanisław Łoś, O politykę konstruktywną na Rusi Czerwonej.

[11] Tadeusz Hołówko, Przemówienie w sprawie Kresów, "Ostatni Rok", Warszawa, 1932.

[12] Nie może to oczywiście iść w parze z jakimkolwiek procesem przymusowej degradacji, bądź zdecydowanej degradacji ukraińskiego stanu posiadania już stworzonego lub tworzonego samodzielnie przez Ukraińców. Byłoby to błędem zasadniczym i podstawowym, który całej wielkiej akcji przybierania przez Państwo na siebie roli generalnego źródła dosytu kulturalno-narodowego Ukraińców w Polsce odebrałby cechę istotnej pozytywności, uczyniłby tę akcję procesem mechanicznej i skrajnej etatyzacji o ukrytych i mętnych celach.

Wszelkie obawy o skutecznej rywalizacji prywatnej inicjatywy z inicjatywą państwową na tym odcinku są bezpodstawne. Zbyt wielkie możliwości ma Państwo współczesne, poczynając od śruby podatkowej, a kończąc na stworzeniu najdogodniejszych warunków dla swej własnej pracy państwowej bez uciekania się przy tym do metody. Państwo, jako źródło dosytu kulturalno-narodowego Ukraińców, zawsze pozostanie Tytanem, poruszającym góry, wobec buńczucznego karzełka prywatnej inicjatywy, zawsze z dokuczliwością żebrzącej i wyzyskującej ofiarność ludzką. Pamiętać w tym miejscu należy, że wymieniona ofiarność w nakreślonych nowych warunkach, straci swój zasadniczy impuls do działania.

[13] Tadeusz Hołówko, Przemówienie w sprawie Kresów wygłoszone dnia 9 lutego 1931 r., "Ostatni Rok", Warszawa, 1932, str. 67-111.

[14] Warszawa, 1932.

[15] Zwracamy w tym miejscu uwagę na niezwykle cenne i trafne myśli zawarte w artykule Adolfa M. Bocheńskiego - Tres questiones de natione ac statu, "Droga", nr 11/1934.

[16] Czy zasady wyłaniające się z rozważań niniejszych dadzą się zastosować i do innych zagadnień narodowościowych w Polsce? Niech o tym orzekną wytrawni specjaliści od tych zagadnień. Jedno wydaje się być pewnym - wszelkie mechaniczne równanie problematów narodowościowych w Polsce nie wytrzyma próby życia. Rozważania niniejsze były kreślone jedynie i tylko dla specyficznego odcinka stosunków polsko-ukraińskich i jedynie w paru miejscach były łączone z ogólnym zagadnieniem Kresów w ogóle.

.: Powrót do działu Strony tematyczne :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,239723 sekund(y)