Rozważania
niniejsze przeznaczone są dla czytelnika już oznajmionego z ogólnym
zarysem kwestii ukraińskiej w szerokim tego słowa znaczeniu. Nie
zawierają więc danych statystycznych, opisów ogólnych, wstępu historycznego
itp. materiału, który zwykle w pracach obszernych i gruntownych
swą przewagą elementu badawczego, odtwarzającego mniej lub więcej
istotną rzeczywistość, przez nieuniknione liczne kontrowersje i
"wyjątki z reguły" osłabia nastawienie ideowe i woluntarystyczne
do problemu u czytelnika.
Z
tego również względu w rozważaniach tych nie będziemy próbowali
skreślać doktryny jakiegoś idealnego, wszystkich w pełnej mierze
zadawalającego rozwiązania problematu, ani warunków zewnętrznych,
w których problemat ten można byłoby rozwiązać, lecz będziemy analizować
główne jego podwaliny oraz zestawiać je z istniejącymi prądami współczesności,
wskazując zasady, przy stosowaniu których, nie łamiąc niczego, cokolwiek
współczesność charakteryzuje, można będzie w łagodnym stopie syntetycznym
i niejako elektrycznym połączyć przeciwieństwa polsko-ukraińskie
tworzące problemat.
Rozważania
poniższe, oprócz tego, co już powiedzieliśmy, posiadają charakter
nieco abstrakcyjny, jakkolwiek są wynikiem studiów rzeczywistości
polsko-ukraińskiej. Niechaj czytelnik sam uzupełni teoretyczny materiał
dociekań niniejszych obrazem rzeczywistości, wywołując w swej wyobraźni
długie szeregi procesów sądowych o przynależność młodzieży ukraińskiej
do organizacji nielegalnych, wraz z ich epilogami w postaci wyroków,
niechaj przypomni sobie wszystkie skargi ukraińskie na polską politykę
szkolną, językową, cerkiewną, gospodarczą itd., a jednocześnie wywoła
w pamięci krwawą sylwetę Tadeusza Hołówki, Kuratora Sobińskiego
oraz dziesiątki pomordowanych przez Ukrainców urzędników-Polaków.
Niechaj wreszcie symboliczny tom pewnej księgi, pt. "Na wieczną
hańbę Polski" położy na szalę wagi, ciągnionej do góry przez
fakt polskiej granicy na podstawie traktatu ryskiego, oddzielającej
bolszewizm od Polski wraz z częścią ludności ukraińskiej, przez
odwieczną relatywną tolerancyjność Państwa, przez nasze wreszcie
wielkie i znamienne dzieje wolnościowej pracy, gdyśmy szerząc "wolności
dżumę", zarażali tą "chorobą" i Ukraińców.
Będzie
to lepszym uzupełnieniem teoretycznych rozważań poniższych, niż
szczegółowe skreślanie przejawów życia codziennego oraz rozwodzenie
się na temat słuszności posunięć tej czy tamtej "strony",
rozwodzenie się nad sformułowaniem rzeczy często zbyt jasnych, a
zarazem zbyt drastycznych, aby je można było nazwać po imieniu,
nie tracąc przy tym niezbędnej równowagi i spokoju, zachowując jasność
i czystość obrazu.
Wszelka
natomiast tendencja do przedstawienia jakiejś sielankowej sytuacji,
w której byłaby mowa o "porządnych Rusinach", prowokowanych
przez Ukraińców, nie jest niczym innym, jak samooszukańczym przyglądaniem
się "paru najbliższym drzewom, zza których ni widać lasu".
I
Problemat
ludności ukraińskiej w Polsce posiada dwie, z różnej kategorii przymiotów
pochodzące, cechy: jest to problemat narodowościowy oraz kresowy.
Ta ostatnia cecha, właśnie dzięki pierwszej, jest dlatego szczególnie
ważną, że tuż na wschód od granicy polskiej rozpościera się olbrzymie,
właściwe dziś terytorium ukraińskie, 30-milionowe zaplecze demokratyczno-terytorialne,
wciśnięte w specyficzne ramy państwowości sowieckiej. Ramy tej państwowości
stwarzają szereg momentów, oddziaływujących na Ukraińców w Polsce,
zarówno konsolidując ich w sensie państwowym polskim, w wypadku
oddziaływania na siły antysowieckie, jak - z drugiej strony, zasilają,
a nawet tworzą siły odśrodkowe, pociągając ku sobie elementy moskalofilskie,
komunizujące oraz w ogóle nienarodowo myślące. Już ten jedyny moment
czyni z kwestii ukraińskiej w Polsce również i kwestię leżącą w
obrębie polskiej polityki zagranicznej, wiąże ją bowiem najściślej
z rozwojem stosunków narodowościowych i ustrojowych w Związku Sowieckim.
Ponadto ujemny rozwój stosunków polsko-ukraińskich wysuwa moment
pewnego zainteresowania się tą sprawą szeregu innych krajów. Wszelka
zmiana stosunków naszych z tymi krajami natychmiast odbija się na
odcinku polsko-ukraińskim.
Z
tej właśnie racji, dzięki której problemat ukraiński w Polsce łączy
się z zagadnieniem, którego jądro znajduje się poza granicami państwa,
wypływa podstawa do rozpatrzenia tych zasadniczych sił, których
gra składa się na istotną dynamiczną całość kompleksu ukraińskiego
i polsko-ukraińskiego w pełnej jego skali.
Są
to przede wszystkim trzy siły: 1) ukraińska, mniej lub więcej bierna,
jakkolwiek posiadająca szereg ośrodków wielkiej potencjalnej aktywności
w postaci emigracji politycznej oraz emigracyjnego rządu Ukraińskiej
Republiki Ludowej; 2) siła pełno-aktywna konstrukcji państwowej
Związku Sowieckiego i 3) siła konstrukcji Państwa Polskiego. Przyjmując
pod rozwagę fakt obejmowania przez granice Związku Sowieckiego właściwego
(około 80%) terytorium i ludności ukraińskiej, następnie zasadnicze
zainteresowanie Związku Sowieckiego w posiadaniu tego terytorium
ze względów gospodarczych i polityczno-kulturalnych, jako też bezprzykładnie
wielką aktywność Moskwy w eksperymentowaniu na odcinku polityki
narodowościowej - przyjść musimy do wniosku, że w hierarchii tych
trzech sił motorycznych miejsce naczelne należy się Związkowi Sowieckiemu,
miejsce drugie Polsce, bez porównania bierniejszej, a nawet ulegającej
automatyzmowi wypadków i wreszcie ostatnie - elementowi ukraińskiemu,
jako elementowi nie rozporządzającemu tymi prerogatywami jakie daje
własna państwowość. Ten faktyczny stan rzeczy, przy którym czynnik
ukraiński występuje tylko prawie bierny, wysuwa na czoło rolę dwu
pozostałych czynników, układ stosunków pomiędzy którymi jaskrawie
wpływa na każdorazowy wyraz twarzy kwestii ukraińskiej w Polsce
i w Europie Wschodniej w ogóle.
Istota
więc czynnika ukraińskiego, zwłaszcza w skali Europy Wschodniej,
w jej stanie dzisiejszym ścieśniła się i zeszła do poziomu siły
prawie satelitarnej - w rywalizacji kulturalno-politycznej dwu światów:
eurazyjskiego (Rosja) i zachodniego (Polska), rywalizacji, przy
której głęboki i pełen imponderabiliów imperializm Rosji, traktujący
istotę podbojów, jako wyraz własnej siły państwowej, wyszedł na czoło swej historiozofii stosunków
z Polską problemat tzw. Rosji Zachodniej, podciągając pod swój zasięg
tereny taktycznie określane przez strategię kominternowską, jako
tereny Zachodniej Ukrainy (zachodniej Białorusi), a ostatnio nawet
wysuwającej hasło uciśnionych "narodów" Górnego Śląska
i Pomorza)
Zupełne,
acz raczej formalne niż istotne powiązanie początków kultury rosyjskiej
z kulturą dawnej Rusi-Ukrainy, uzależnienie piśmiennictwa rosyjskiego
od dziejów terenów ukraińsko-ruskich, tworzy podstawę pod trwałość
i siłę tej rosyjskiej tezy "Rosji Zachodniej", nie będącej
żadną analogią ani przeciwwagą w stosunku do całkowicie taktycznych
i bezpodstawnych postulatów endecji polskiej o Rusinach, jako odłamie
regionalnym narodu polskiego w rodzaju Kaszubów .
Temu
dziejowemu postulatowi Rosji wysuwającej hasło "sobiranja ziemiel"
na Zachodzie, przeciwstawia Polska hasło rozbudowy własnej potęgi
państwowej, ideę wielkiej Polski mocarstwowej. Czy czyni konsekwentnie,
czy też czasem o tym zapomina?
???? to sprawa, wykraczająca poza ramy rozważań niniejszych
i dlatego nie damy w tym miejscu odpowiedzi na to naturalne zapytanie.
II
Dlaczego
jednak potężny liczebnie, obdarzony wszelkimi darami natury, czynnik
ukraiński jest w dużej mierze "satelitą" Moskwy lub Polski?
Odpowiedzi na to pytanie udzieli nam rozważenie istoty i charakteru
społeczności ukraińskiej.
Społeczność
ukraińska - to chłopstwo wraz z inteligencją niższą - czysto ukraińską,
i wyższą, mocno osłabioną przez reperkusje procesów denacjonalizacji,
trwającej od wieku XVI do powrotnej fali, zapoczątkowanej przez
chłopomanów w wieku XIX. Na jej masę etniczną złożyły się pierwiastki
słowiańskie, tiurkskie i inne. Na oblicze duchowe, obok elementów
autochtonicznych, tj. słowiańskich, wpływy kultur bizantyjskiej,
irańskiej, zachodniej i tiurko-arabskiej z jej monoteizmem, a jednocześnie
pewną dozą fatalizmu, lecz w odróżnieniu od Moskwy-Wielkorosji,
bez panteistycznych pierwiastków, płynących z Dalekiego Wschodu.
Naród
ukraiński nie posiadł na razie fizjonomii społeczności na dobre
ukonstytuowanej. Tłumaczy się ten stan rzeczy tym, że zamieszkały
na nader "przewiewnym miejscu", gdzie burze od Wschodu
zawsze spotykały się z murem Zachodu, stawał się dzięki temu ofiarą
sił potężniejszych i parokrotnie opadał do poziomu masy etnicznej.
Naród ukraiński nie miał fizjonomii społeczności na wzór europejski
jeszcze i dlatego, że zajmując obszar geokulturalny o charakterze
przejściowym od Wschodu do Zachodu, nie mógł oderwać się od zasad
i praw, rządzących w społecznościach wschodnich, polegających na
integralności masy i władzy. Być może więc, że przy najlepszych
warunkach rozwoju nie nabierze on wszystkich cech europejskich,
pozostając ciałem o strukturze pośredniej, wschodnio-zachodniej.
Wyjątek w tym względzie stanowi odłam ludności ukraińskiej w trzech
południowo-wschodnich Województwach RP, różniący się nieco i psychicznie
i kulturalnie, jak też pod względem struktury społecznej od Ukraińców
Naddnieprzańskich.
O
ile jednak problemat struktury społeczności ukraińskiej w sensie
jej europejskiego zróżniczkowania, w jej obecnym stanie uważać możemy
w pewnym względzie za organicznie naturalny i dla społeczności ukraińskiej
specyficzny, o tyle jednak ukraińskie dążności autoorganizacyjne
w sensie państwowym, uznać należy za niedostatecznie rozwinięte.
Całej grupie ukraińskiej możemy przypisać cechę relatywnie słabego
postępu kultury politycznej, słabszego w porównaniu do Polaków poczucia
własnej idei państwowej i słabszej spójni narodowej. Odczuje je
każdy, ktokolwiek z Ukraińcami dłużej obcuje i współpracuje. Słabość
tych elementów jest, jednak w społeczności ukraińskiej zastąpiona
mocnymi cechami spójni ludowej,
polegającej na zasadzie elementarnej samozachowawczości, występującej
w postaci skrajnej eksterminacji i aracjonalnej negacji pierwiastków
niekiedy wyższych kultur obcych, wyjąwszy w pewnym stopniu podświadomą
często uległość wobec wpływów rosyjskich oraz tych pierwiastków
kultury niemieckiej, o których specjaliści twierdzą, że są kongenialne
wielu elementom kultury rosyjskiej.
Niechęć
do prób wyrozumowanego roztrząsania problematów politycznych, nieufność
płynąca z ukrytego kompleksu inferiority,
bojaźń przed oszukaniem i zawodem, sprowadzenie rywalizacji międzynarodowościowej
do poziomu włochatej filozofii Heraklita, występującej w haśle nacjonalizmu
ukraińskiego - "życie - to walka", bez należytego zrozumienia
dla hasła "życie - to praca" - oto cechy, które każdy
dostrzeże w posunięciach ukraińskich. Ich cel, metafizyczny niejako,
polega na konserwacji etnosu i przechowywaniu go w stanie nienaruszalnym
od zewnątrz, do chwili dogodniejszej dla wyrostu nadbudówki prawdziwej
arystokracji narodowej, która nareszcie będzie mogła stworzyć naród
pełnokrwisty. Stąd właśnie płynie zastanawiająca postronnego obserwatora
wewnętrzna tolerancja ukraińska wobec własnych źródeł rozkładu oraz
nietolerancja wobec szlachetnych nawet form zbliżenia się do kultury
obcej (Kruszelnicki, Twerdochlib).
Najbezwzględniej
może i najlepiej charakteryzuje istotę i wartość narodu ukraińskiego
oraz jego wiarę i dążenia, wiersz znakomitego poety ukraińskiego,
Maksyma Rylskiego w przekładzie E. Żytomirskiego:
Tak, myśmy prolog...
Nas tylko wczoraj z gliny ulepiono,
I naród nasz, jak ongiś pierwszy człowiek.
Myśmy nie byli nigdy jeszcze sobą,
Nasz okręt nigdy wielkich wód nie krajał,
Nas nie nęciły nigdy obce kraje,
Nieznanych kwiatów wonią i ozdobą.
Nikt z nas imienia swego nie posiada,
Nikt z nas języka, ani woli nie ma,
My - śliska mgła, my - woda niema,
My - niewidzialna ludziom widm gromada.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Narody, państwa. Dźwięczne, morskie fale
Dni i pokoleń. Głos usłyszcie niemych:
Waszą jest przeszłość - przyszłość zdobędziemy!
Dla was jest ziemia, dla nas - bezkres dali.
W
tym wyznaniu swej dzisiejszej dziecięcości, w tej wierze w dojrzewanie,
występującej nie tylko u Rylskiego, lecz i u szeregu innych pisarzy
ukraińskich, jak np. u wielkiego poety Pawła Tyczyny ("Nie
byłem sobą, trwałem w snach"), oraz u całego szeregu pisarzy
politycznych, na czele z D. Doncowym z jego "Pidstawy naszoji
polityki" z 1921 r., znajdujemy odpowiedź na pytanie o powodach
satelitarnego charakteru czynnika ukraińskiego i jednocześnie jak
gdyby zapowiedź nowej fazy rozwojowej społeczności ukraińskiej,
stwarzającej dla badacza aktualny problemat perspektywy rozwojowej
tej społeczności. Jaką jest ona i jakimi drogami kroczy?
Pod
względem rozwojowo-demograficznym grupa ukraińska występuje jako
zbiorowisko wyraźnie zdrowe. Prawosławni i greko-katolicy w Polsce
dają średni przyrost naturalny na poziomie 16,9 ("Rocznik statystyczny"
RP 1930). Ukraińcy i Białorusini stanowią więc najpłodniejszą grupę
w Rzeczpospolitej Polskiej, a poziom jej widać w porównaniu z Niemcami
(4,8) i Anglią (3,5).
W
Ukrainie sowieckiej ten stan rzeczy, jeśli i najprawdopodobniej
przedstawia się gorzej, zwłaszcza w ostatnich paru latach głodu
- to jest to wynikiem zewnętrznych w odniesieniu do czynnika ukraińskiego
przyczyn, wytworzonych przez nowe formy państwowe. Przeciętny jednak
przyrost ludności w europejskiej części ZSRR stanowił w roku 1927
- 21,7 na 1000 mieszkańców.
Pod
względem społecznym naród ukraiński zdobywa się na coraz szersze
warstwy inteligencji. Na terenach południowo-wschodnich województw
inteligencja ta reprezentuje dziś na ogół wolne zawody, związane
i uzależnione w swym materialnym bytowaniu od masy narodowej, w
odróżnieniu od inteligencji ukraińskiej przedwojennej - urzędników
państwowych, uzależnionych od państwowości austriackiej. Przypuszczać
należy, że w ZSRR polityka eksterminacji ukraińskich żywiołów narodowych
("petlurowcy" i "kułacy") czyni w szeregach
inteligencji ukraińskiej duże wyłomy. Jeszcze większe wyłomy w jej
świadomości narodowej czyni doktryna bolszewizmu, idąca w parze
z rusyfikacją: lecz stwierdzić musimy, że reżym sowiecki przez umasowienie
oświaty, wyprodukował również bardzo liczne rzesze tej inteligencji,
która z pewnością wyrabia w sobie oporność (immunitet) na pierwiastki
rusyfikacyjne i jak twierdzi jeden z badaczy - usiłuje pogodzić
status quo polityczne
ze swoimi dążeniami narodowymi, w syntetycznym stopie nacjonal-bolszewizmu
i czerwonego faszyzmu, podobnego do lewicowego nacjonal-socjalizmu
w Niemczech.
Pod
względem kulturalnym społeczność ukraińska wykazuje duży rozrost
także na odcinku emigracji politycznej, produkując duże kadry już
wysoko-wartościowej inteligencji. Ukraińska Akademia Rolnicza w
Podebradach oraz inne wyższe zakłady w Europie wykształciły około
4000 inżynierów, prawników, filozofów, lekarzy itd. W Wiedniu, Paryżu,
Berlinie, Gratzu, Pradze, Warszawie itd. gromady studentów ukraińskich
liczą częstokroć do stu i więcej członków. Samodzielny dorobek tej
inteligencji, zespolonej w wypadku "galicyjskim" z masą
ludową, dał wielkie rezultaty w postaci Towarzystwa Naukowego im.
Szewczenki, "Ridnej Szkoły", "Proświty" oraz
przodującej w Polsce spółdzielczej organizacji ukraińskiej.
Przegląd
historyczny ukraińskiej myśli politycznej od chwili jej upadku i
wegetacji w okresie końcowym Siczy Zaporoskiej, wyjąwszy wcześniejszy
nieco okres J. Mazepy, również wykazuje powolny rozwój od drugiej
połowy XVIII wieku poczynając. Od Eneidy Kotlarewskiego obserwujemy
olbrzymi skok do Tarasa Szewczenki w literaturze. Od M. Drahomanowa,
z jego uznaniem dla kultury rosyjskiej, mamy jaskrawy nawrót do
IV Uniwersału. Od prowadzonej przez Moskwę walki ze starszyzną kozacką
w XVII i XVIII wieku, mamy bezprzykładną walkę z biernym oporem
ludowych mas ukraińskich, obserwowanym za czasów ZSRR. Od samotników-emigrantów
z grupy Orlika - ojca i syna - przechodzimy do wielotysięcznej emigracji
politycznej ukraińskiej naszych czasów, od aktów odstępstwa narodowego
i federalistycznych mrzonek wobec Rosji czołowych reprezentantów
myśli ukraińskiej w okresie przedwojennym do, mających duże agitacyjne
znaczenie, aktów samobójczej rozpaczy Chwylowego i Skrypnyka.
Stwierdzamy
również zanik zasady Gente
Ruthenus, Natione Polonus, na której oparte było współżycie
polsko-ruskie w Rzeczypospolitej królewskiej. Zasada ta została
pogrzebana ostatecznie i zapewne na cały nasz okres dziejów pod
huk walki o Lwów, pod wpływem megalomanii polskiej i ukraińskiej,
utonęła w bezprzykładnym w dziejach dawnej Rzeczypospolitej ekskluzywizmie
społecznym i kulturalnym obu społeczeństw. Zanikła również zasada
"mało ruskawo plemieni,
pri komu, russkomu narodu". W wysiłku niepodległościowym
Ukraińców, tworzących państwowość UNR i Hetmanatu, w walkach z Moskwą
i w gospodarczym, uświadamianym przez szerokie masy, eksploatowaniu
Ukrainy przez cały organizm ZSRR aktualna w połowie ubiegłego stulecia
teza Leszka Dunin-Borkowskiego, że "nie ma Rusi - jest Moskwa
i Polska", dziś nawet przez moskiewski centralizm nie jest
formalnie uznawana. Kreowana na podstawie tzw. leninowskiej polityki
narodowościowej Ukraińska Republika Sowiecka udziela nam w tym względzie
niezbitego dowodu.
Wyłuszczone
powyżej dane, świadczące o rozwoju społeczności ukraińskiej, posiadają
swe reperkusje, a zarazem i znajdują potwierdzenie w bezskutecznych
próbach asymilacji elementu ukraińskiego na rzecz polskiego. Próby
te, jak to praktyka wykazuje, zbankrutowały w istocie na całej linii,
z powodu obustronnej asymilacji: polskiej na rzecz ukrainizmu na
wsi ukraińskiej - na rzecz polskości w miastach. Szczególnie znamienne
jest w tym względzie wynurzenie jednego z czołowych i najmiarodajniejszych
reprezentantów polityki asymilacyjnej w Polsce, byłego ministra
prof. Stanisława Grabskiego, który w r. 1933 stwierdza: "Powtarzane
często w naszej prasie przeświadczenie, że lud ruski nie ma świadomości
swej narodowej odrębności i że ruch ukraiński jest sztucznie przez
Niemcy wytworzoną i podtrzymywaną agitacją - jest dziś frazesem,
któremu przeczą podstawowe fakty codziennego życia.".
III
Powyższe
twierdzenie prof. St. Grabskiego, człowieka wybitnie zainteresowanego
w utrzymaniu na widowni politycznej tezy "ruskiej" i zarazem
antyukraińskiej - jest dla nas charakterystycznym potwierdzeniem
kompletnego bankructwa tej tezy, płynącego z obserwacji procesu
regeneracji ukraińskiej oraz sprzeciwów społeczeństwa ukraińskiego
wobec wszelkich aktów mających swoisty proces rusinizacji i wreszcie
polonizacji powodować.
Już
to stwierdzenie, wyłączając wszelkie momenty uboczne, nasuwa nam
myśl o idei niepodległościowej ukraińskiej, tkwiącej u podwalin
antyasymilacyjnych i narodowych wysiłków społeczności ukraińskiej.
Poza tym zagadnienie niepodległości państwowej Ukraińców bardzo
silnie zajmuje również i opinię polską, zwłaszcza że w myśleniu
politycznym kół zbliżonych do endecji tkwi głęboko ukryte przeświadczenie,
iż wszelka ewentualność narodzenia się państwowości ukraińskiej
nad Dnieprem zagraża Polsce, zwiększa sumę jej wrogów, grozi w dalszej
przyszłości utraceniem Ziemi Czerwieńskiej, Wołynia itd., i że dlatego
już dziś należy tej ewentualności przeciwdziałać. Ta również ewentualność
jest wodą na młyn tezy likwidacyjnej problemu ukraińskiego. A więc
czy istotnie ów przyszły ewentualny układ sił, wynoszący Ukrainę
Naddnieprzańską do niepodległego bytu nie zaszkodziłby nam i nie
spotęgował trudności obrony naszej wschodniej granicy państwowej,
a wskutek tego, czy nie należy mu czynnie i z góry przeciwdziałać?
Aby
odpowiedzieć na to pytanie, wypadnie zacząć od określenia i zlokalizowania
centrów bytu państwowego teoretycznie pomyślanej niezależnej Ukrainy
i Polski współczesnej. Zagadnienie to w odniesieniu do Ukrainy w
sposób dobitny rozwiązuje W. Sadowśkyj, który akcentując moment
stabilizacji granic etnograficznych narodu ukraińskiego w chwili
obecnej, pisze: "Pierwszorzędne znaczenie dla przyszłości narodu
posiadają te procesy utwierdzenia swego terytorialnego stanu posiadania,
które się odbywają w Ukrainie Sowieckiej. Jako rezultat rolniczego
charakteru naszej dotychczasowej kolonizacji, dziś posiadamy z punktu
widzenia narodowego bardzo słabo opanowane dwa rejony naszego terytorium.
Są to Wybrzeże Czarnomorskie i Zagłębie Donieckie - tereny, które
są decydującymi w procesie przetworzenia narodu naszego w naród
współczesny. Nasze przetworzenie się w naród nowoczesny spowoduje
wyraźną zmianę w ciążeniu poszczególnych części ukraińskiego terytorium
narodowego. Naszym ośrodkiem dotąd był Kijów, a tymi rejonami, gdzie
odbywały się główne wypadki naszej historii, były Prawobrzeże i
Galicja, w części zaś Lewobrzeże. Południe odgrywało rolę całkiem
podrzędną. Przyszłość może przynieść pod tym względem bardzo poważne
zmiany. Ośrodek naszego życia gospodarczego będzie przeniesiony
na południe: tam na fundamencie rozwiniętego przemysłu metalurgicznego
oraz węglowego, intensywnego handlu zagranicznego i żeglugi, na
fundamencie odbudowanego gospodarstwa wiejskiego, powstaną podstawy
naszej potęgi ekonomicznej. Intensywny rozwój życia gospodarczego
tworzy oparcie dla wielkiego rozwoju życia kulturalnego i politycznego.
Tam powstaną te ośrodki, do których ciążyć będzie cały naród. Kijów
i Prawobrzeże, nie zważając na wszystkie historyczne tradycje, jakie
są z nimi związane, nie będą mogły konkurować ze Stepem i jego miejskimi
ośrodkami. Te gałęzie przemysłu, jakie reprezentuje Prawobrzeże
- gałęzie przemysłu przetwórczego produktów gospodarstwa wiejskiego,
w pierwszym rzędzie cukrownictwo - w gospodarce narodowej mają bowiem
znaczenie drugorzędne. I sam Kijów, ośrodek tego rejonu, może odegrać
w życiu gospodarczym tylko drugorzędną rolę. Z Kijowem są związane
wielkie, kulturalne i narodowe tradycje, ale czy dadzą mu one możność
pozostać jedynym uznanym narodowym ośrodkiem - nie wiemy. Sądzimy,
że stolicą przyszłej Ukrainy nie będzie Kijów. Centrum państwowe
będzie na południu - tam, gdzie najintensywniej będzie biło tętno
ukraińskiego życia gospodarczego i kulturalnego. Stabilizacja ukraińskiego
terytorium narodowego, której początkowego stadium jesteśmy świadkami,
związana jest nierozerwalnie z naszym ostatecznym umocnieniem się
na Wybrzeżu Czarnomorskim i Zagłębiu Donieckim. Wniesie on ze sobą
nowe idee przewodnie i nowy kierunek w nasze życie narodowe i w
naszą kulturę. Staniemy się obok Francji i Włoch jednym z narodów
śródziemnomorskich. Tym nowym ideom przewodnim naszego życia narodowego
i naszej narodowej polityki prędzej może odpowiadać nowe centrum
państwowe, nowa stolica na południu, niż Kijów, którego tradycje
wyrastały i rozwijały się w tych czasach, kiedy byliśmy odcięci
od morza".
Dzisiejszy
charakter i rozwój życia gospodarczego w ZSRR, nacechowany upośledzeniem
Prawobrzeża na rzecz Lewobrzeża; zaznaczone już wyżej położenie
Zagłębia Donieckiego na pograniczu rosyjsko-ukraińskim; lokalizacja
Dnieprostroju w dolnej południowo-wschodniej części Dniepru; Charkowski
rejon przemysłowy itp. - pozwalają stwierdzić, że istotnie centrum
Ukrainy przyszłej stanowi wielokąt, tworzony liniami: Marjupol-Ługańsk-Charków-Odesa-Marjupol.
Już nawet Kijów, a w zupełności półwysep żytomierski - pozostają
peryferiami państwowymi teoretycznie pomyślanej niezależnej Ukrainy
Naddnieprzańskiej.
Nieco
odmiennie przystępować należy do kwestii określenia centrów Polski,
a to ze względu na konkretny fakt istnienia niepodległości polskiej,
zmuszającej do uwzględnienia centrum dwojakiego charakteru - państwowych
i narodowych. Centra Polski są mniej korzystnie zlokalizowane w
porównaniu z ukraińskimi. Tworzą one trójkąt zamknięty liniami:
Bałtyk - Zagłębie Śląskie - Warszawa. Są to centra narodowe i państwowe
jednocześnie. Do centrów państwowych należy zagłębie naftowe borysławskie
i wspólnota granicy z Rumunią, tworząca trasę, łączącą Bałtyk z
Morzem Czarnym. Peryferiami Polski jest: Stanisławowszczyzna, Tarnopolszczna,
Wołyń, Polesie, Nowogródczyzna i Wileńszczyzna. Tworzą one tereny,
które porównać można z Czernichowszczyzną i półwyspem żytomierskim,
składając się wraz z nimi na jedną całość, o drugorzędnym znaczeniu
państwowym dla Polski i Ukrainy, wypływającym ze specjalnej wartości
okręgów przemysłowo-węglowych dla obu terenów państwowych, będących
krajami wybitnie rolniczymi, posiadającymi nadmiar produktów rolnych
i kultur technicznych, stanowiących jedyny niemal produkt wymienionych
terenów drugorzędnych.
Zasadnicze
więc centra polskie znajdują się na zachodzie,
centra ukraińskie - na południu
i wschodzie. Jeśli sobie wyobrazimy Ukrainę i Polskę w postaci
dwóch kół, to wzajemne pokrywanie się ich płaszczyzn, wyobrażające
sprzeczności interesów państwowych Polski i pomyślanej Ukrainy,
będzie wyglądało w ten sposób, że koło ukraińskie pokryje koło polskie
w części po pierwsze nieznacznej, a po drugie - nieistotnej. Wręcz
odwrotnie wygląda ten stosunek w odniesieniu do problemu rosyjsko-ukraińskiego,
wytwarzając w konsekwencji wręcz odmienne od polskich fundamenty
polityki rosyjskiej wobec Ukraińców, zwłaszcza, że zagadnienie ukraińskie
w Polsce stanowi jedynie fragment
wielkiego zagadnienia ukraińskiego, głównym swym ciężarem spoczywającego
nad Dnieprem.
Dalszym
ważkim momentem, potęgującym bezwzględną słuszność tezy niekolidowania,
jest fakt naturalnego, we wspólnych dziejach polskich i ukraińskich,
wspólnego posuwania się na wschód narodów polskiego i ukraińskiego.
Jest to swoisty, zachodnio- i północno-słowiański "Drang nach
Osten", odbywający się zarówno pod wpływem parcia niemczyzny
na Słowian zachodnich, jak i naturalnego rozrostu świata słowiańskiego,
znajdującego upust w kierunku słabego oporu na Wschodzie. Zdobycze
Ukrainy w tym względzie są bardzo znaczne: sięgająca starożytności
ukraińska kolonizacja Kubania (księstwo Tmutarakańskie) oraz pogranicza
rosyjsko-ukraińskiego wytyka wschodni oraz południowo-wschodni kierunek
ruchu.
Jasnym
więc jest, że ewentualne powstanie Ukrainy z lokalizacją jej głównych
centrów na Lewobrzeżu i Południu, stworzy dla nowej państwowości
zasadniczy problemat obrony jej granic wschodnich, na które nacisk
ze strony Rosji będzie permanentnie i strukturalnie silny, gdyż
Rosja nigdy nie pogodzi się z tym, teoretycznie rozważanym, faktem
utracenia militarnie podbitych najżyźniejszych okolic i najcenniejszych
ośrodków przemysłowo-węglowych państwowości eurazyjskiej. Analogiczna
sytuacja wytworzy się w Polsce na zachodzie. Zagłębie Donieckie
jest najdokładniejszym geopolitycznym odpowiednikiem polskiego Górnego
Śląska. W ten sposób wyraźnie występuje naturalne i logiczne zjawisko
zdecydowanej przewagi ewentualności konfliktu zbrojnego i w ogóle
znaczenia dla Ukrainy jej granicy wschodniej,
dla Polski - jej granicy zachodniej.
Konsekwencją tego stanu rzeczy będzie drugorzędny dla Polski i Ukrainy
problemat obrony ich wspólnej granicy, biegnącej przez tereny małocenne,
nie tworzące dla jednej i drugiej strony fundamentów dla ekspansji.
Na
tych podstawach w ewentualnej przyszłości może się oprzeć sojusz
polsko-ukraiński, gwarantujący przy tym wielki wewnętrzny rozwój
obu państw, w oparciu o konstrukcję gospodarczą, polityczną i kulturalną
międzymorza czarnomorsko-bałtyckiego.
IV
Po
tym ogólno-politycznym rozważeniu problematu ukraińskiego w skali
Europy Wschodniej powrócić będziemy mogli do jego odcinka węższego
- do zagadnienia ukraińskiego w Polsce.
Kilkunastoletni
rozwój stosunków polsko-ukraińskich w Rzeczypospolitej Odrodzonej
w rezultacie zrodził jedno: ponad wszelką wątpliwość wykazał ukraińskiej
myśli politycznej istotę trwałości obecnego państwowego stanu posiadania
Rzeczypospolitej Polskiej, niezależnej w swej sile podstawowej od
stosunku do Niej jej obywateli narodowości ukraińskiej i od ich
własnych i z myślą o nich inspirowanych zabiegów na arenie międzynarodowej.
Idea nietrwałości Polski, określanej nazwą państwa sezonowego, tak
umiejętnie wmówiona ukraińskim kategoriom myślenia politycznego
przez propagandę Niemiec przedhitlerowskich należy już do przeszłości.
Sukcesy odniesione przez Polskę na arenie międzynarodowej oraz będące
warunkiem ich odniesienia przezwyciężenie licznych trudności wewnętrznych,
piętrzących się przed odbudowaną państwowością polską, służyć dziś
mogą za dowód rozpoczęcia przez Polskę okresu zdobyczy i rozwoju,
tak naturalnego po dobie upadku i niewoli.
Z
drugiej strony, obok wymienionego pewnika trwałości Rzeczypospolitej
Polskiej, jako państwa dzierżącego w swych granicach Ziemię Czerwieńską,
Wołyń i inne, zrodziła się na terenie polskiej myśli politycznej
świadomość analogicznej trwałości dążeń ukraińskich do istotnego
zagwarantowania sobie swych potrzeb kulturalno-narodowych w Polsce.
Nie będziemy w tym miejscu, na dowód twierdzenia naszego, powoływać
się na bankructwo hucznych, z przed dwudziestu paru lat zapowiedzi,
o tym, że za lat 25, tzn. w chwili obecnej, na południowym wschodzie
Polski prawie nie będzie "Rusinów", a więc i problematu
tworzonego przez "partię ukraińską". Nie wysuniemy również
kontrargumentów na tezę asymilacyjną, chociażby w postaci rejestru
nazwisk ekstremistów ukraińskich, pochodzących z mieszanych małżeństw
polsko-ukraińskich. W innym zresztą miejscu przytoczyliśmy zdanie
prof. St. Grabskiego na temat trwałości spójni narodowej "Rusinów"
oraz omówiliśmy dane, świadczące o rozwoju narodu ukraińskiego,
stosujące się w pełnej mierze także i do Ukraińców w Polsce. Podkreślamy
tylko w tym miejscu, że w ogóle wszelki ekstremistyczny kierunek
antyukraiński, usuwa się poza nawias dziejów politycznych Polski
współczesnej, gdyż nie posiada dostatecznej sumy uznania nawet w
kołach Narodowej Demokracji polskiej, która mogłaby go podnieść
do roli czynnika politycznego.
Widzimy
więc, że kilkunastoletni bilans stosunków polsko-ukraińskich nie
był całkowicie bezowocny, gdyż dał nam pewną sumę doświadczenia,
dał pewnik trwałości i ustabilizowania się Rzeczypospolitej Polskiej,
będący punktem wyjścia dla konstruktywizmu ukraińskiego, a z drugiej
strony dał pewnik trwałości postulatów ukraińskich, będący generalnym
motorem konstruktywizmu polskiej myśli politycznej na terenie stosunków
polsko-ukraińskich. Nie potrzebujemy bowiem rozwodzić się, że cała
dotychczasowa rzeczywistość polsko-ukraińska szła w zasadzie po
linii wzajemnego kwestionowania tych pewników, bądź w najlepszym
razie, ich wzajemnego sobie podporządkowywania. Stąd też właśnie
wypływa zasada wysunięcia innego postępowania, a mianowicie równego
potraktowania obu tych pewników, zasada pozostawienia na uboczu
kwestii ich hierarchicznego stosunku, tak dogodna dla polskiej myśli
politycznej z jej ideą Państwa, jako czynnika nadrzędnego, z miejsca
odpychającą Ukraińców, widzących w owej teorii Państwa jedynie wykładnik
czysto polskiej, narodowej i nacjonalistycznej racji.
Wysuwając
więc podstawową zasadę równego potraktowania obu tych pewników w
dalszym nakreślaniu norm naszego postępowania, spotykamy pierwszą
poważną zaporę, polegającą na tendencji współczesnego państwa do
swoistej omnipotencji politycznej, tak jaskrawie występującej we
wszystkich czołowych i najbardziej zaawansowanych w szukaniu swego
ostatniego wyrazu twarzy organizmach państwowych, jakim jest faszyzm
włoski, hitleryzm, nacjonalizm turecki, czy nawet sowietyzm rosyjski.
Z drugiej strony spotykamy się ze zjawiskiem nacjonalizmu współczesnego,
wynoszącego ideę narodu i postulaty jego do poziomu nadwartości.
To drugie zjawisko również znalazło swój wyraz, zbyt mocny, aby
go można było kwestionować. Zbiegające się zasady omnipotencji politycznej
państwa i nacjonalizm współczesny w państwach jednolitych narodowo
dają niezłe rezultaty. Wiemy jednak, że obie te zasady panują niepodzielnie
także w państwach niejednolitych narodowo tworząc tam głębokie źródło
konfliktów. Świadczy o tym sytuacja w ZSRR, w Jugosławii i w innych
krajach.
Przed
przystąpieniem jednak do rozważania dróg wyjścia z sytuacji, wytworzonej
przez zapory nacjonalizmu i omnipotencji państwa, na marginesie
podkreślić należy nierealność wszelkich roztrząsań na temat usunięcia
z drogi owych przeszkód. Zarówno bowiem nacjonalizacja rzesz polskich,
jak i ukraińskich, a także dążność całej struktury państwowej do
omnipotencji politycznej w państwie nie są cechami krótkotrwałymi
tworzonymi czy to przez obecny system rządzenia, czy też przez "narodową
opozycję". Są to zjawiska dla naszego pokolenia stałe. Przypuszczać
należy, że trwać one będą przez dłuższy okres dziejów po wielkiej
wojnie światowej. Nadają one charakter współczesności, treścią swą
przełamują wszelkie zapory doktryn i często jednakowo dobrze się
czują pod płaszczem ideologii państwowej, socjalistycznej czy radykalno-humanitarnej,
tworząc ową "rzeczywistą rzeczywistość", ową praktykę
dnia codziennego, tak odległą od ideologii wyznawanej przez jej
twórców. Odcinek spraw narodowościowych w Polsce jest w tym względzie
najcenniejszym terenem doświadczeń i nie może być porównywany z
terenem walk międzyobozowych polskich. Podkreślić przy tym należy,
że wszelkie rozważanie nad usunięciem tych przeszkód z drogi jest
nie tylko nierealne, ale i niepolityczne, gdyż istota wszelkiej
polityki polega na wykorzystywaniu sił i prądów istniejących, na
ich regulacji, stawaniu na ich czele i albo tylko kierowaniu ich
na tory spokojniejsze, albo też ich wzmaganiu. Polityka, pamiętać
o tym należy, nie tworzy aktualnej fizjonomii kulturalno-dziejowej,
lecz sama stanowi część tej o wiele większej całości, tworzonej
przez niezliczoną ilość elementów.
Pozostaje
więc jedyna droga wyjścia w postaci maksymalnego pogodzenia tych
dwóch czynników, uosobionych w narodowym postulacie ukraińskim i
w realizującym rzeczywistość stosunku państwa polskiego do tego
postulatu-nacjonalizmie polskim zbiegającym się w praktyce z postulatem
omnipotencji państwowej polskiej.
Dokładna
analiza obu tych elementów wykazuje nam możliwość takiej syntezy.
Stanisław Łoś ostatnio mocno zaakcentował to, że ukraińska
racja nie widzi swego własnego, egoistycznego interesu w bezwzględnej
walce z Polską, gdyż w razie praktycznie nierealnego (teoretycznie
przypuszczalnego) zwycięstwa zostałaby zlikwidowana przez Moskwę
metodami dziś aż nadto powszechnie znanymi. Dalsze analizowanie
stosunków polsko-ukraińskich, zwłaszcza w ostatniej fazie ich rozwoju,
prowadzi nas nieuniknienie do wniosku, że ta właśnie racja ukraińska
w wypadku normalizacji stosunków polsko-ukraińskich byłaby panującą
niepodzielnie i kształtowałaby polityczną pozycję ukraińską wobec
Polski oraz deklasowałaby w większości wypadków wszelkie ośrodki
akcji terrorystycznej i w ogóle antypolskiej do roli jaczejek ajenturalnych
państw obcych. Moment ukraińskiej racji poszukiwania dla siebie
siedliska rozwojowo-kulturalnego, sui
generis Piemontu politycznego, wywody te potęguje.
Nie
jest również beznadziejne zagadnienie nacjonalizmu polskiego, najmocniej
wpływającego na każdorazowy wyraz twarzy problematu ukraińskiego
w Polsce. Już samo zbliżenie się nasze do nacjonalizmu polskiego
odsłania drogę wyjścia. Jest nią nie istota nacjonalizmu polskiego,
z którą walka byłaby bezowocna, lecz pewne cechy uboczne, produkowane
przez wymierającą dziś powoli polską tradycję porozbiorową. Tymi
cechami ubocznymi są rusofilizm endecji i przejęcie się antyukraińską
ideologią moskiewską nic nie mającą wspólnego z istotną racją nacjonalizmu
polskiego. Już sam czas pracuje na korzyść naszych wywodów. Należy
więc na razie przyspieszać ten proces, że użyję paradoksalnego hasła,
polszczenia się nacjonalizmu polskiego przez zwalczanie jego cech
nieistotnych a przede wszystkim rusofilizmu, zaszczepionego mu przez
Narodową Demokrację polską. Należy to czynić nie drogą negacji i
naganki prasowej, lecz metodą wskazywania nacjonalistom polskim
autoramentu endeckiego naszych własnych, egoistycznie polskich i
nacjonalistycznych interesów. Gwarancją, że tego rodzaju praca da
pozytywne wyniki, jest istota wszelkiego nacjonalizmu, samolubnie
respektującego zyski swej grupy narodowościowej.
Podejście
do nacjonalizmu od tej strony, od strony jego racji i jego własnej
perspektywy nie było jeszcze próbowane w Polsce przez konstruktywistów
polskich. To podejście wychowawcze, nacechowane umiarem, da niewątpliwie
rezultat pewnego stępienia ostrza rusofilskiego w nacjonalistycznym
myśleniu polskim oraz spowoduje stępienie jego tendencji antyukraińskich.
Pewne próby w tym względzie dały już zadowalające rezultaty.
To
byłby jednak krok pierwszy. Krokiem drugim musi być wpływanie konstruktywizmu
polskiego na należyte sformułowanie stosunku nacjonalizmu polskiego
do idei wielkiej Polski mocarstwowej na tle zagadnień narodowościowych
Polski. Awersja nacjonalizmu polskiego do Ukraińców przełamałaby
się tu ostatecznie u większości nacjonalistów polskich, u części
zaś pozostałej uległaby supremacji uzdrowionego odłamu nacjonalizmu,
idącego na ugodę wobec postulatów ukraińskich nie w imię racji państwowej,
lecz w imię wielkiej Polski mocarstwowej, a więc w imię dobrze pojętego
interesu własnego, narodowego i nacjonalistycznego. Obserwacja fermentów
na terenie tradycyjnego nacjonalizmu polskiego powyższe przypuszczenia
czyni realnymi. Dziś już widzimy silny wzrost krytycyzmu wśród polskiej
młodzieży nacjonalistycznej wobec R. Dmowskiego, spostrzegamy tendencję
do konstruktywizmu w założeniach nowopowstałego ruchu narodowo-państwowego.
Wracając
jednak do zagadnienia sił niezdolnych do przejęcia się ideą rozbudowy
Polski, uparcie i bezmyślnie realizujących zasadę ekskluzywizmu
i walki narodowościowej, podkreślić należy nowy moment ułatwionej
walki z nimi jaki nam daje praca nad uzdrowieniem nacjonalizmu polskiego
i sformułowaniem naszej racji mocarstwowej na tle zagadnień narodowościowych
Polski. Otóż wobec wszystkich niestosujących się do zasady konstruktywnego
podejścia do zagadnienia budowy nowego zrębu stosunków na kresach
należy zastosować przymus, tym razem realnie możliwy i łatwo wykonalny,
gdyż reprezentowany nie tylko przez racjonalną i antyemocjonalną
rację państwową, lecz i przez same uzdrowione ośrodki nacjonalistyczne
polskie. Niestosujacy się wobec tej idei, w oczach większości czy
też znacznego odłamu własnych współwyznawców posiadających charakter
spożywców a nie producentów, staną się odłamem, do którego i zdrowa
racja polska i emocjonująca się opinia szerokich rzesz polskich
przyklei etykietę pomniejszycieli Rzeczypospolitej.
Na
tle tej należycie zaakcentowanej racji nacjonalizmu polskiego wobec
zagadnienia ukraińskiego całemu polskiemu myśleniu politycznemu
zaaplikować należy tezę "ofiarnego", że użyjemy wyrazu
potocznego, ustosunkowania się wobec idei wzniesienia nowego zrębu
stosunków polsko-ukraińskich. Należy zaszczepić myśl, że sprawa
ta będzie wymagała "kompromisu" i "ustępstw"
i to przede wszystkim ze strony społeczeństwa polskiego. Bez ofiar
"nic nie zdołamy zrobić, tak jak nie zdołaliśmy bez ofiar istotnych,
bez cudzysłowów, odrodzić Polski, dokonać rewolucji majowej, jak
bez ofiar pożyczki narodowej i redukcji naszych osobistych wpływów
nie mogliśmy zrównoważyć budżetu. Odcinek spraw polsko-ukraińskich
nie może i nie będzie w tym względzie stanowić żadnego wyjątku.
Budowniczy państwa polskiego - naród polski winien ponieść materialną
"ofiarę" wzniesienia zrębów nowego układu stosunków na
kresach.
Na
czym jednak będą polegały owe "ofiary", czy nie pociągną
za sobą redukcji obecnego stanu posiadania polskiego na Kresach?
Bynajmniej! Istota owych "ofiar", nie będących niczym
innym jak tylko wyrazem państwowo-polskiego konstruktywizmu, polegać
będzie na stworzeniu przez państwo istotnego i dużego ukraińskiego
stanu posiadania, którego powstanie społeczeństwo ukraińskie w Polsce
"zawdzięczać" będzie Państwu. Nie znaczy to oczywiście
aby "wdzięczność" społeczeństwa ukraińskiego stać się
miała punktem zawracającym rozwój wypadków w innym kierunku. Jak
najmniej. Wdzięczności w dziejach między narodami trudno się doszukiwać.
Sąsiadujące ze sobą narody, na ogół nawzajem sobie najwięcej zawdzięczające,
również w zasadzie są narodami rywalizującymi, a niekiedy stale
ze sobą walczącymi. Istota zmiany stanu rzeczy, wynikającego z państwowej
rozbudowy ukraińskiego stanu posiadania, będzie polegała na tym,
ze dysponentem, mandatariuszem oraz źródłem "procentów"
płynących z owego ukraińskiego stanu posiadania, będzie państwo,
działające przez swych oficjalnych reprezentantów. Nikt wówczas
w społeczeństwie ukraińskim nie zyska poklasku z racji swej postawy
antypolskiej i opozycyjnej wobec państwa, jak to się dzieje dzisiaj,
odwrotnie, jego postawa antypolska stanie się wówczas postawa w
dużej mierze. antyukraińską.
Etatyzm,
reperkusje zachwytów nad gospodarką planową - wykrzyknie w tym miejscu
nasz, dobrze nam znany, opozycjonista zawodowy, rodzinny i obcoplemienny.
Odpowiemy szczerze, ze tak, owszem, jest w tym dużo z etatyzmu i
"zachwytów" dla gospodarki planowej, tylko nie tej ze
wschodu. Jest w tym przede wszystkim maksimum współczesności europejskiej,
a wiec faszyzmu włoskiego, tak gorliwie propagowanego przez endecję
polską, w dniach, w których charakter faszystowski doby pomajowej
jeszcze niezbyt wyraźnie się zaznaczył - jest w tym również dużo
hitleryzmu, odpowiedzieć możemy naszemu opozycjoniście obcoplemiennemu,
mającemu aż nazbyt dużo zrozumienia dla tego zjawiska.
W
tym jednak miejscu mimo woli narzuca się zapytanie na temat rozwoju
polskiego stanu posiadania na Kresach. Jest rzeczą całkowicie zrozumiałą,
że rozbudowa ukraińskiego stanu posiadania w niczym nie przekreśla
wszystkich racjonalnych planów stanu posiadania polskiego tych terenów,
instytucji kulturalnych polskich, szkolnictwa polskiego dla Polaków,
wzmaganie prężności antyasymilacyjnej Polaków kresowych itd. Podobne
harmonijne i nie mechanicznie równe rozbudowywanie obustronnego
stanu posiadania jest tą właśnie ofiarą, mogącą się odbyć jedynie
kosztem dzielnic centralnych czysto polskich, czasem nawet może
kosztem stolicy i instytucji centralnych. I dlatego właśnie byłoby
rzeczą z gruntu fałszywą i błędną gdyby na przykład kreowanie ukraińskiego
liceum rolniczego zbiegło się z likwidacją powiedzmy Wydziału Rolniczego
w Dublanach, gdyby w ogóle cośkolwiek rozbudowywało się kosztem
drugiego. Jedynym źródłem materialnym planów rozbudowy obustronnego
stanu posiadania może stać się tylko Skarb centralny i dysponentem
jego winien być czynnik nie lokalny, niezdolny do obiektywizmu,
a władza centralna.
W
tym właśnie miejscu przypomnieć należy słowa T. Hołówki, który mówiąc
o Kresach (raczej północnych) wysunął tę właśnie zasadę uprzywilejowania Kresów. Tadeusz Hołówko mówił w Sejmie: "Chodzi
o to, ażebyście nie traktowali Kresów, jako ubogiego krewnego, któremu
coś się daje na odczepne ale odwrotnie, żebyście
je traktowali jako Benjaminka, jako kraj, który, jeżeli mu się nie
poskąpi, stokrotnie to zwróci" (podkreślenie autora).
Wszelkie
obawy zawodowych pesymistów i defetystów, niezdolnych do agresji
"defensorów", rekrutujących się w zasadzie w szeregach
Narodowej Demokracji, rozumujących, iż wszelkie "dawanie"
czegokolwiek Ukraińcom tylko zwiększy ich apetyty, nie jest słusznym.
Przeczy temu cała historia stosunków austriacko-ukraińskich, jak
również naturalny, europejski "minimalizm" a nawet, jak
powiedziałby Rosjanin "mieszczańskość" Ukraińców czerwonoruskich,
stanowiących istotnie najbardziej europejski odłam narodu ukraińskiego.
Wyłuszczone
wyżej skierowanie tendencji nacjonalistycznych polskich na nowe
tory będzie tym pierwszym, politycznym i naprawdę wykonalnym krokiem
polskiej myśli konstruktywno-państwowej, zmierzającej do rozwiązania
problemu ukraińskiego w Polsce. Wynikiem tego kroku będzie zmiana
nastrojów i odprężenie w obozie nacjonalizmu ukraińskiego, a co
za tym idzie ogólne złagodzenie stosunków polsko-ukraińskich, warunkujących
dalsze posunięcia i dalsze kroki.
Owymi
dalszymi krokami będzie istotne zbliżenie się do zamierzonego celu,
do maxymalnego zrealizowania postulatów omnipotencji
politycznej państwowości polskiej oraz postulatów dosytu kulturalno-narodowego
i materialnego ludności ukraińskiej w Polsce.
Aby
uwypuklić zasadę rozwiązania tego zagadnienia, należy raz jeszcze
podkreślić moment ukrytej walki tych elementów, płynącej z niezadowolenia
Ukraińców z tej sumy możliwości, jakie im dać mogła państwowość
polska w wypadku poprowadzenia przez nich polityki trzeźwego umiaru
wobec Polski i maxymalizmu wobec państw ościennych w latach 1923-1928.
Zmierzając
w kierunku samowystarczalności, Ukraińcy tworzyli tajny uniwersytet
we Lwowie, zorganizowali szkolnictwo prywatne, dobrze prosperującą
spółdzielczość itp. Tracąc nadzieję na zaspokojenie swych postulatów
ze strony państwa w sytuacji przez nich samych głównie stworzonej,
zaś z drugiej strony z łatwością ulegając prądom skrajnego nacjonalizmu,
swym wszystkim instytucjom - zarówno gospodarczym, jak i oświatowym,
a nawet rozrywkowym - nadali charakter zarazem polityczny, wiążąc
je w jeden organizm posłuszny dyrektywom własnego zwierzchnictwa
politycznego. Instytucje ukraińskie wykonując swą wyższą i większą
rolę niżeli ta, jaka widnieje na ich szyldach, subsydiując prasę
polityczną, akcję oświatową, życie artystyczne, współdziałając w
wydatkach na organizację polityczną społeczeństwa ukraińskiego,
nabierają charakteru sui generis resortów ministerianych jakiegoś
anonimowego państwa w państwie. Wypływająca z tego stanu rzeczy
powolna lecz wyraźna ghettoizacja życia ukraińskiego w Polsce staje
się wielomówiącym, jakkolwiek ukrytym przez większość członków społeczeństwa
ukraińskiego i polskiego niedostrzegalnym faktem. Naturalny konflikt
z administracją lokalną, jaki w tym momencie następuje, powoduje
kontratak z jej strony, wyrazem którego są formalistyczne dyskusje
dwóch nierównych "przeciwników", przesądzone w swych rezultatach.
Jakie
jest wyjście z tej sytuacji, w jaki sposób pogodzić ze sobą owe
dwa postulaty omnipotencji państwowej i wymogów ukraińskich? Czyniąc
przegląd wszystkich dróg wyjścia zatrzymamy się chwilkę nad zagadnieniem
eksterminacyjnego rozwiązania całego problematu, nad zagadnieniem
złamania przez państwo ghettoistycznych tendencji społeczeństwa
ukraińskiego i trzymania go w "ryzach" przymusu fizycznego.
Z miejsca zaznaczamy, że będzie to po pierwsze niekorzystne, a po
drugie w perspektywie niebezpieczne. Pociągnie za sobą koszta ogromnego
zmobilizowania antypolskiego opinii ukraińskiej w Polsce i w szerokim
świecie, zostanie w maksymalnej mierze wykorzystane przez Sowiety
analogicznie do podobnego wykorzystania smutnej pamięci pacyfikacji,
zrestauruje wszystkie utracone pozycje OUN i "radianofilstwa",
by stworzyć tym razem naprawdę wysokiej klasy terrorystyczne podziemie
ukraińskie "pociągając" do służby Państwu najgorsze i
najniższe elementy w społeczeństwie ukraińskim. Nie sposób oczywiście
wymienić innych nieprzewidzianych okoliczności. Widzimy więc, że
na tej drodze nie znajdziemy rozwiązania problematu ukraińskiego
w Polsce, pomijając "niedogodne" w tym względzie momenty
naszej mentalności narodowo-polskiej, niezdolnej do konsekwentnej
polityki eksterminacji, jako też wolnościową tradycję naszą, którą
byśmy tym krokiem raz na zawsze na Kresach Wschodnich i nie tylko
tam, z największą szkodą zarówno duchową, jak i polityczną, przekreślili.
Pozostaje więc nam jedyna droga postępowania:
odebranie ghettoistycznym tendencjom ukraińskim zasadniczej racji
bytu przez wystąpienie państwa w roli generalnego źródła dosytu
kulturalno-narodowego i materialnego wszystkich obywateli narodowości
ukraińskiej w Polsce. Podobna rola państwa jest możliwa, gdyż zasada omnipotencji
państwowej we współczesnych organizmach państwowych bynajmniej nie
pokrywa się z zasadą unifikacji i niwelizacji różnopostaciowych
przejawów narodowo-kulturalnych grup narodowościowych jednego państwa.
Nawet w jednolitych narodowo Niemczech hitlerowskich postulat językowy
Serbów łużyckich znalazł pewne, taktyczne zresztą i podyktowane
znanymi względami "zrozumienie" i jest respektowany. Przejęcie
przez państwo całej funkcji ukraińskiego szkolnictwa, upaństwowienie
ukraińskich instytucji kulturalnych, jedynie i wyłącznie dobrowolne,
udzielenie Ukraińcom odsetkowo równego Polakom udziału w aparacie
państwowym, wraz z dopuszczeniem ich na wszystkie stanowiska, winno
leżeć w programie naszego postępowania.
Wynikiem
tego będzie przede wszystkim możliwość zmiany antypolskiego i antypaństwowego
nastawienia politycznego ghettoizmu ukraińskiego. Znajdzie to swój
wyraz wewnętrzny w tym, że komórki tak wysokiej klasy jak "Ridna
Szkoła" i "Proświta" przestaną być jednym z czołowych
wyrazów samozaradności i zarazem negatywizmu społeczeństwa ukraińskiego.
Wyrzekną się one ambicji bycia swego rodzaju drugim w Polsce ministerstwem
oświaty ukraińskim, a staną się wobec kreowania silnego i na zdrowych
podstawach opartego państwowego szkolnictwa ukraińskiego (nie z
"ruskim", a z ukraińskim językiem nauczania i należycie
opracowanym programem) czymś w rodzaju towarzystwa oświaty ludowej,
jedynie na zewnątrz przybierając charakter czegoś specjalnego i
szczególnego. Przez kreowanie państwowego uniwersytetu ukraińskiego
te same skutki wywołamy na odcinku ukraińskich sfer naukowych. Przez
stworzenie innych placówek kulturalnych itp. "zdeklasujemy"
ukraińskie instytucje gospodarcze do roli placówek wyłącznie i tylko
gospodarczych. Pozbawimy je roli miejsca ucieczki dla wszystkich
czujących się skrzywdzonymi, uczynimy je ze wszechmiar dla państwa
korzystnymi, nie budzącymi żadnych wątpliwości co do swego charakteru
istotnego i dlatego przez państwo w przyszłości samorzutnie popieranymi.
Na
podstawie przyjęcia przez państwo roli zasadniczego źródła dosytu
kulturalno-narodowego i materialnego Ukraińców w Polsce oprzeć się
winna i polityka rolno-komasacyjna, wreszcie religijna. Reformy
powyższe spowodują i dalsze głębokie zmiany. Zwiążą całe życie ukraińskie
z powodzeniem państwa w stosunkach międzynarodowych, uzależnią to
życie od fluktuacji gospodarczej i politycznej wewnątrzpaństwowej.
Niepowodzenie gospodarcze Polski stanie się również niepowodzeniem
ukraińskim. Sukcesy polskie, odbijając się dobroczynnie na życiu
ukraińskim, wywołają uczucia zadowolenia w społeczeństwie ukraińskim.
Sucha, nieprzemawiająca do poczucia codziennego interesu racja czysto
państwowa, otrzyma w ten sposób sukurs, w postaci codziennie kształcącej
to poczucie racji wyraźnego interesu.
Reasumując
nasze wywody, raz jeszcze stwierdzamy, że zasada przejęcia przez
państwo roli głównego źródła zaspokojenia postulatu narodowego ukraińskiego
w oparciu o rację polityczną, wyłuszczoną w toku rozważań niniejszych,
stanie się jedyną możliwą formą jednoczesnego uwzględnienia wymogów
dwóch niezniszczalnych i niezwalczalnych czynników: omnipotencji politycznej
państwa polskiego i ukraińskiego postulatu narodowego. W ten sposób
zrealizuje się moment wszechobecności państwa oraz zasada ukraińskiego
rozwoju kulturalnego i gospodarczego pod godłem państwowym, będącym
widomym znakiem nieograniczonych uprawnień państwa do wnikania we
wszystkie społeczne i masowe przejawy życiowe obywateli państwa.
Jest
rzeczą oczywistą, ze podobne daleko idące zmiany stworzą szereg
nowych problematów w stosunkach narodowościowych w Polsce. Będą
one mobilizować opinię wszystkich skrajnych, najbardziej zacofanych
ugrupowań pannacjonalistycznych obu społeczeństw, niewidzących obustronnych
korzyści, dyktowanych przez położenie geopolityczne ich krajów.
Stworzą poza tym problem niebezpieczeństwa szerszego przenikania
elementu antypaństwowego do aparatury państwa itd. Wszystko to jednak
będą trudności względnie niewielkie, do których zwalczania będzie
można zmobilizować szeroką opinię obu zainteresowanych społeczeństw
a przede wszystkim zorganizować opinię polską idąc pod hasłem rozbudowy
duchowego stanu posiadania Rzeczypospolitej i pod hasłem walki z
jej pomniejszycielami.
Pewna
doza świadomie wprowadzonego doktrynerstwa, pewne nawet tendencyjne
wydobycie na światło dzienne dodatnich stron dziejów dawnej polityki
narodowościowej polskiej, posiadających także karty istotnie, wydobycie
strony pociągającej w dziejach Polski Jagiellońskiej - może tu oddać
duże usługi, jak je już oddało w analogicznych tendencyjnych naświetleniach
przeszłości w Niemczech i innych krajach. Treść wspaniałego i szczytowego
wystąpienia publicznego Tadeusza Hołówki podczas jego przemówienia
w sprawie Kresów w sejmie w 1931 roku, treść pracowitej i trafnej w określeniu sytuacji
broszury Stanisława Łosia pt.: "O konstruktywną politykę na
Rusi Czerwonej", enuncjacja Aleksandra
Kawałkowskiego w "Tygodniku Ilustrowanym" (nr 3 z 1933
r.) winne być dołączonymi do całości rozważań powyższych
i w sumie stać się punktem wyjścia w nakreślaniu powszedniego planu
działania wszystkich sił spoglądającego w przyszłość konstruktywizmu
w Polsce.