Bogdan Szlachta - Stanisław Tarnowski i jego "Pisarze polityczni XVI wieku"


Wprowadzenie

Po kilkudziesięciu latach od zakończenia drugiej wojny światowej stan badań nad dziejami polskiej myśli politycznej nie jest zapewne taki, jakiego mogli byli oczekiwać ci, którzy trudzili się nad odsłanianiem jej dziedzictwa przed i po zakończeniu pierwszej wojny. Nie idzie jedynie o to, że w polskich szkołach, a nawet na wielu polskich uczelniach o rodzimej myśli politycznej w ogóle się nie wspomina albo kojarzy się ją z programami masowych partii politycznych, jakby szerszej refleksji nie uprawiano przez ostatnią ćwiercią XIX stulecia, przed narodzinami ugrupowań mających na względzie partykularyzm klasowy lub warstwowy albo narodowy. Idzie także o to, że ciągłość badań nad polskim dziedzictwem, nad dorobkiem wieków minionych, zwłaszcza w tej warstwie kultury wspólnotowej zepchnięty został w niepamięć w związku z zadziwiającą tendencją nakierowywania uwagi na przyszłość, na konieczną ze względu na nią zmianę, i jednoczesnego abstrahowania od jej ciągłości, swoistego "rozwoju organicznego" wspólnotowej tradycji. Nie jest w tym kontekście istotne, że główny impuls tego zwrotu miał podtekst polityczny. Istotniejsze jest to, że następstwem zmiany jest odsunięcie w niepamięć tego, co dawne, co uznane za minione, niezależnie od tego jaką wartość posiadało i w jak wielkiej mierze współdecydowało o sposobach myślenia Polaków; istotniejsze i to, że nawet badacze rodzimej tradycji konserwatywnej skłonni są podkreślać większą wartość, a nawet większą "szlachetność" tego, co zwą "impulsem radykalnym" względem tego, co mianują "impulsem zachowawczym".

Wbrew temu, mimo nakierowania myślenia większości na przełomie tysiącleci "na przyszłość" raczej niż na przeszłość, warto przypomnieć tradycję, osobliwie tradycję rodzimej myśli politycznej, poprzedzającą narodziny partii masowych. Warto przyjrzeć się racjom i argumentom formułowanym przez wybitnych Polaków minionych stuleci, by dostrzec nie tylko analogię kwestii istotnych dziś i wówczas i poszerzyć horyzont myślenia nie tylko o nieznane, bo zapomniane, sposoby pojmowania powinnego ładu obowiązującego w państwie polskim i treści porządku instytucjonalnego, ale i o odmienne od współczesnych widzenia relacji z sąsiednimi krajami. Dzisiaj, gdy na polskich wyższych uczelniach więcej miejsca poświęca się analizie zachodnich stanowisk w zakresie filozofii politycznej i filozofii prawa, gdy w dyskursie publicznym dominują argumenty eksponujące partykularne preferencje i przekonania, racje i uprawnienia odróżniające jednostki od siebie i za nic mające poczucie wspólnotowej tożsamości, warto, jak się wydaje, przypomnieć własne tradycje i dzięki temu po kilkudziesięciu latach przerwy podjąć trud przywracania tego, co utracone. Rodzime dziedzictwo, ujęte w nowe kategorie i sytuowane w odmiennej rzeczywistości, nie tylko przyczynić się może do odnowienia myślenia w kategoriach dobra wspólnego, wspólnoty politycznej i państwa, wymagających przekraczania tego, co partykularne, co dzieli i jest zarzewiem konfliktu, oraz dających poczucie, że polityka nie jest jedynie grą o władzę, o poklask opinii lub więcej głosów elektoratu, ale jest także trudem budowania i obrony pewnej większej całości, której tożsamość nie poddaje się dowolnemu kształtowaniu w konsensie politycznym.

Seria "Biblioteka klasyki polskiej myśli politycznej", inaugurowana przez krakowski Ośrodek Myśli Politycznej, ma służyć odsłanianiu dziedzictwa, które - choć zapomniane - nie jest pozbawione wartości, wyznaczanej przez namysł nad dobrem narodu (choćby politycznego, a nie etnicznego) jako całości nie dzielonej na partykularne grupy, mającej własne, konkurencyjne wobec innych, interesy ekonomiczne, polityczne, społeczne lub "kulturowe". Pomysłodawcy serii uznali, że winien ją początkować tom przywracający zbiorowej pamięci dokonania rodzimych myślicieli politycznych działających w wieku, w którym decydowały się losy I Rzeczpospolitej i nabierały kształtu główne nowożytne doktryny polityczne. Przypominają tedy myślicieli XVI stuleciu, z jednej strony świadomych zagrożeń wynikających ze zmian dokonujących się w układzie sił w Europie, z drugiej dostrzegających wagę ustroju politycznego, który winien równoważyć czynnik reprezentacji i władzy, by wzmacniał państwo, z trzeciej biorących udział w dyskusji decydującej o nowożytnych sposobach ujmowania prawa i państwa, ożywionej z nastaniem reformacji i będącej odpowiedzią na nią "reformy katolickiej". Przypominają myślicieli stulecia, który był wielkim trzęsieniem ziemi, trzęsieniem moralnego i umysłowego gruntu pod ludźmi i pod narodami, znaczonym rozszerzeniem umysłowego widnokręgu oraz przypływem pojęć i wiadomości sprowadzonym odrodzeniem nauk klasycznych i wynalazkiem druku, a dodajmy jeszcze reformacją. "Trzęsieniem", które miało ten skutek, że poziom umysłowy wyszedł nagle z równowagi i kołysał się jak fale zanim się znowu do jakiego takiego spokoju ustawił [1] , i to tak w całej niemal Europie, jak i na ziemiach Rzeczpospolitej. Wybór nie był trudny. W polskim piśmiennictwie niewiele jest bowiem dzieł syntetycznych, kreślących stan rodzimej refleksji politycznej XVI wieku, a jednocześnie podejmujących próbę zestawienia go ze stanem refleksji snutej współcześnie w innych krajach; dzieł dostatecznie rzetelnie prezentujących dorobek myśli polskiej, nie przyjmujących perspektywy "radykalnej", "postępowej" albo i "nakierowanej na przyszłość". Wybór padł na dzieło krakowskiego historyka literatury, prawnika, polityka i publicysty pt. Pisarze polityczni XVI wieku, nie wznawianego od z górą 100 lat, jednak zachowującego aktualność i bez wątpienia - mimo wszelkie krytyki - zasługującego na uwagę.

Autor dzieła, hrabia Stanisław Tarnowski, herbu Leliwa, przyszedł na świat 7 listopada 1837 r. w majątku rodzinnym w Dzikowie jako syn Jana Bogdana i Gabrieli z Małachowskich. Już jako młodzieniec stykał się z przedstawicielami środowiska skupionego wokół konserwatywnego dziennika "Czas", wydawanego w Krakowie od 1848 r., którego główni publicyści, Paweł Popiel i Adam Potocki, byli częstymi gośćmi w domu jego rodziców. Równie często bywali w nim duchowni katoliccy, wielkim uznaniem których cieszył się Hieronim Kajsiewicz, zmartwychwstaniec, uchodzący za kaznodzieję równego niemal Skardze i prawdziwego "księdza niezłomnego", za Polaka niezłomnego i jednego z najlepszych synów ojczyzny [2] , późniejszego autora kontrowersyjnego Listu do braci księży grzesznie spiskujących i braci szlachty niemądrze umiarkowanych, krytykującego irredentystyczne plany w przeddzień wybuchu powstania styczniowego. Temu kapłanowi poświęci Tarnowski wspomnienie pośmiertne, choć - jak się wydaje - nie było mu dane spotkać go podczas niemal rocznego jego pobytu w Krakowie, na przełomie lat 1848/1849, lecz dopiero trzynaście lat później w Rzymie. W krakowskim Gimnazjum św. Anny miał za kolegę Józefa Kasznicę, przekonującego o konieczności systematycznej jedności i całości przekonań tak w rzeczach wiary i zbawienia, jak w rzeczach świeckich; formułującego uwagi bliskie z czasem także jemu, zapewne słyszane także z ust niektórych publicystów "Czasu", że z win lub zbrodni rządów nie można wyprowadzać wniosku, że rząd jest tylko koniecznym na świecie złem; że rząd i społeczeństwo należy uznać za dwie nierozdzielne części tego samego jestestwa, nawet, że rząd zły jest jeszcze lepszy jak żaden i że kto własnemu społeczeństwu i ojczyźnie dobrze życzy, ten może mieć nienawiść do rządu złego, ale do zasady władzy powinien być tak przywiązanym, jak do bytu samego, który bez niej nie jest możliwym [3] . Po ukończeniu gimnazjum Tarnowski wstąpił na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego na przełomie 1857/58 r.; rychło jednak wyjechał z przyjacielem rodziny, Ludwikiem Wodzickim, do Paryża, Hiszpanii i na Bliski Wschód. Po powrocie, u progu autonomii galicyjskiej, gdy w 1861 r. odbywały się pierwsze wybory do Sejmu Krajowego, nie zgłosił jeszcze swej kandydatury. Młody, bo ledwie dwudziestokilkuletni, został jednak w 1860 r. galicyjskim korespondentem tzw. Biura Politycznego, powołanego przez środowisko Hôtel Lambert, skupione na emigracji wokół księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. W latach 1861-62, w czasie pobytu w Paryżu, został współpracownikiem Biura, nawiązując współpracę z przyszłym księdzem i współtwórcą krakowskiej szkoły historycznej - Walerianem Kalinką (uprzednio jednym z redaktorów "Czasu") i Julianem Klaczką (znakomitym historykiem sztuki i publicystą politycznym pochodzenia żydowskiego), redaktorami paryskich "Wiadomości Polskie", uznawanych przez Tarnowskiego za strażnicę interesów narodowych i wewnętrznego życia Polski [4] . W trakcie powstania 1863-64 r. pracował w tzw. Biurze Krakowskim i wydziale wojskowym Komitetu Obywatelskiego Galicji zachodniej, współdziałając przy formowaniu oddziału partyzanckiego Zygmunta Jordana, który po przekroczeniu granicy został rozbity przez Rosjan w bitwie pod Koronowem [5] . Aresztowany jesienią 1863 r., Tarnowski został skazany przez władze austriackie na 12 lat więzienia (wyrok zamieniono później na 8 lat), w trakcie odbywania kary na Wawelu, a następnie we Lwowie i Ołomuńcu, przeżywając - zdaniem historyka - "przełom religijny" [6] . Po uzyskaniu ułaskawienia we wrześniu 1865 r., wraz z Józefem Szujskim (skądinąd kolejnym kolegą gimnazjalnym), podjął polemikę z Pawłem Popielem, stając w obronie powstania styczniowego. Wkrótce, wraz z Szujskim oraz Ludwikiem Wodzickim i Stanisławem Koźmianem, założył pismo, które rychło stało się organem tworzonego przez nich środowiska, w znacznym stopniu korzystającego z dorobku "grona krakowskiego" (m.in. P. Popiel, A.Z. Helcel, A. Wielopolski) i grupy skupionej wokół A. Potockiego. "Przegląd Polski", bodaj najważniejsze pismo polityczne doby autonomii galicyjskiej, wychodzące do połowy I wojny światowej, stał się miejscem publikacji słynnej Teki Stańczyka (1869), zbioru, w którym znaczące miejsce zajęły listy autorstwa Tarnowskiego. W "Przeglądzie", który współfinansował, inaugurował też działalność publicystyczną, w lipcu 1866 r. omawiając burzliwą sesję sejmową 1865/66. Wypowiadając się w następnym roku O adresie sejmu galicyjskiego, podjął polemikę z jego krytykami, a przeciwnikami politycznymi grupującego się wokół pisma obozu "konserwatystów krakowskich". Już w tym okresie jął eksponować zasady charakterystyczne dla publicysty działającego na rzecz zniewolonego narodu w państwie obcym politycznie, opierającym się jednak na kulturze bliskiej Polakom: Chcemy trzymać się wiernie Austrii, pisał Tarnowski, ale chcemy także narodowego życia i wolności; do obu tych zasad przyznajemy się szczerze i nie myślimy ich odstąpić; niechże rząd szanując jedną z nich, ułatwi nam wiernie wykonanie drugiej [7] . Szacunek dla władzy zaborczej jako czynnika rządu, naturalnego elementu umożliwiającego trwanie społeczeństwa, pod warunkiem zagwarantowania przezeń możności przechowania narodowej kultury, spełnienie obu członów konserwatywnego hasła "porządek i wolność", było możliwe jedynie w państwie uznającym granice władzy, nie znajdowane w uprawnieniach indywidualnych, ale w autonomii kulturalnej i politycznej składających się na nie wspólnot narodowych. Fakt, że o treści porządku decydował rząd obcy, a wolność odnoszona była do wspólnot raczej niż jednostek, że odsuwano żądanie pełnej suwerenności Polaków i znajdowano miejsce dla jednostki w zhierarchizowanej lub - jak mówiono za Popielem - organicznej wspólnocie, narażał zachowawców na zarzut wiernopoddańczego wzywania we wspomnianym adresie do skrajnego "lojalizmu", równanego z narodową apostazją. Była to jednak postawa, która zdaniem konserwatystów mogła była zadecydować o polityce prowadzonej przez Austrię w centralnej Europie i o przechowaniu przez zniewolonych Polaków właściwej im kultury chrześcijańskiej. Postawa ta łączyła bowiem ich zdaniem lojalność polityczną z odbudową i ochroną wspólnej tożsamości, opartej na mądrości gromadzonej przez pokolenia, zagrożonej w Prusach i Rosji, ale nie w Austrii, która z wolna zapominała o polityce Metternicha i jego centralistycznych zapędach, odwołując się - zwłaszcza po upadku Francji w 1870 r. - do chrześcijańskich tradycji kulturowych, bliskich także Polakom.

Kandydaturę zgłosił Tarnowski w drugich wyborach do Sejmu Krajowego, które odbywały się w 1867 r. wedle ordynacji kurialnej. W dwumandatowym okręgu wyborczym zdobył mandat wraz z L. Wodzickim; w wyborach powiodło się też Szujskiemu i Koźmianowi, tak że twórcy środowiska mogli wspólnie występować w debatach sejmowych przez kilka lat. Tarnowski odniósł zresztą wkrótce kolejny sukces polityczny, został bowiem wybrany przez galicyjski Sejm Krajowy na delegata do wiedeńskiej Izby Poselskiej. Jednak, jak zauważa S. Grodziski, choć droga awansu politycznego stała przed nim otworem, nie skorzystał z niej, miał już bowiem wyrobione zdanie o tym, jakie winien zająć stanowisko i nie zamierzał odeń odstąpić, gdyż w związku z zawarciem ugody przekształcającej Cesarstwo Austriackie w Austro-Węgry, pozostawiającej Galicję w ramach austriackiej Przedlitawii, rodzącej obawę o odnowienie przez Wiedeń centralistycznej polityki charakterystycznej dla pierwszej połowy wieku, złożył on mandat do Reichsratu wraz z Ludwikiem i Henrykiem Wodzickimi oraz K. Krzeczunowiczem, protestując przeciw utwierdzającej owe zmiany konstytucji grudniowej 1867 r. i pozostał jedynie posłem na Sejm Krajowy [8] . Sprzyjając propozycji złożonej w 1868 r. przez Stanisława Smolkę o wycofanie polskiej delegacji z Wiednia, wejście na drogę opozycji i podjęcie zdecydowanych starań o przekształcenie Austrii w federację, która zrównałaby nie dwie, lecz cztery części państwa w ich statusie prawnym (Austrię, Węgry, Czechy i Galicję), Tarnowski - od 1870 r. współwłaściciel krakowskiego "Czasu" - nie zabierał zrazu głosu w rozpoczętej wkrótce, a trwającej do 1873 r., tzw. kampanii rezolucyjnej; po ostatecznym upadku kampanii złożył jednak mandat przed upływem kadencji, na którą po raz kolejny został wybrany [9] . Na arenę sejmową powrócił już jednak w czwartej kadencji (1877-1882) jako reprezentant nie pierwszej, jak uprzednio, ale czwartej kurii małych miast i wiejskich gmin okręgu rzeszowskiego (w którym położony był rodzinny Dzików). Choć w kolejnych trzech kadencjach (1882-89, 1889-95, 1895-1901) ponownie reprezentował pierwszą kurię, przecież delegatami włościan z tego okręgu byli inni Tarnowscy - Jan i Zdzisław, współpracujący z ugrupowaniami konserwatywnymi jeszcze w okresie międzywojennym. W 1885 r. Tarnowski wszedł do wiedeńskiej Rady Państwa, którą 18 lat wcześniej demonstracyjnie opuścił w związku z konstytucją grudniową. Tym razem obdarzony został przez cesarza Franciszka Józefa I godnością dożywotniego członka Izby Panów, stanowiącej izbę wyższą Rady Państwa, formalnie równorzędnej z niższą Izbą Poselską. Pełnił również funkcję członka Rady Szkolnej Krajowej i zastępcy członka Wydziału Krajowego, organu wykonawczego galicyjskiego Sejmu Krajowego, w którym w ostatnich latach życia zasiadał nie jako reprezentant któregokolwiek okręgu, ale jako wirylista - prezes Akademii Umiejętności (od 1900 r.).

Już w 1867 r. Tarnowski został członkiem Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, a po jego przekształceniu w Akademię Umiejętności, w 1873 r. stał się jej członkiem czynnym w Wydziale Nauk Filologiczno-Literackim. Dziesięć lat później został wybrany sekretarzem generalnym Akademii (do 1890 r.), a w 1891 aż do śmierci, zatem w okresie bodaj największej świetności Akademii, pełnił godność jej prezesa. Znakomitą karierę naukową Tarnowskiego rozpoczął egzamin doktorski złożony w 1870 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim i natychmiastowa habilitacja; dwa lata później pełnił już funkcję profesora UJ, przejmując katedrę historii literatury polskiej (utworzonej w dobie Wiosny Ludów dla M. Wiszniewskiego) po K. Mecherzyńskim, ongiś bliskim współpracowniku A.Z. Helcla w "Kwartalniku Naukowym". Dwukrotny rektor UJ (1886 i 1899), z katedry istniejącej na Wydziale Filozoficznym tej uczelni ustąpił dopiero w 1909 r.. Jego wykłady - inaczej niż poprzedników - cieszyły się wielkim uznaniem, tak, że zdaniem wielu słuchaczy, nie tylko studentów, zasłużył on na miano nauczyciela narodu, a nawet twórcy szkoły historii literatury [10] . Społecznik zabiegający w końcu lat 1870. o wystawienie w Krakowie pomnika papieża Piusa IX, współorganizator audiencji redaktorów czasopism katolickich u Leona XIII (1879), uczestnik pielgrzymki słowiańskiej z powodu jubileuszu kanonizacji Cyryla i Metodego, w trakcie której odczytał wiersz napisany na tę okazję przez Szujskiego (1881), wraz z Janem Matejką, w imieniu narodu polskiego wręczał Leonowi XIII obraz Sobieski pod Wiedniem, namalowany z okazji dwóchsetnej rocznicy zwycięstwa nad Turkami (1883). Kilkakroć goszcząc jeszcze u papieża Leona i jego następcy, Piusa X, składał dowód przywiązania do Kościoła katolickiego, krytykowanego w młodości za "nazbyt konserwatywny" stosunek do "ruchów wolnościowych", osobliwie do listopadowej irredenty lat 1830-31 [11] .

Tarnowski, ojciec kilkorga dzieci [12] , w opinii nieskorego do pochwał K. Chłędowskiego, był człowiekiem bardzo uzdolnionym, niesłychanie pracowitym, sumiennym, rzetelnym we wszystkim, co pisał i robił, nieskazitelnego honoru, zupełnie czystym, co dużo znaczy, gdy się mówi o ludziach drugiej połowy XIX wieku [13] . Zajmował się głównie historią literatury polskiej XVI i XIX w.; krytyczny wobec twórczości autorów ze środowiska Młodej Polski, napisał szereg obszernych studiów poświęconych twórczości autorów tych okresów: Kochanowskiego (1888), Słowackiego (1867), A. Fredry (1876), H. Rzewuskiego (1887), Krasińskiego (2 t., 1893), Sienkiewicza (1897) i Klaczki (2 t., 1909). Pozostawił też czterotomowy zbiór Rozpraw i sprawozdań (1895-1898), poświęconych literaturze polskiej XIX w., monumentalną, liczącą 6 tomów, Historyę literatury polskiej (1900-1907), szkic o Schillerze (1896) i wiele tekstów prezentujących główne postaci środowisk konserwatywnych drugiej połowy XIX w.: Ks. Hieronim Kajsiewicz (1873), Ks. Walerian Kalinka (1887), Szujskiego młodość (1892), Paweł Popiel jako pisarz (1895) i Józef Szujski jako poeta (1901). W zbiorach Z doświadczeń i rozmyślań (1891) i Studya polityczne (2 t., 1895), jak wielu współczesnych zachowawców, analizował nade wszystko zagrożenia nadciągające z Zachodu i ze Wschodu, osłabiające podstawy kultury chrześcijańskiej Europy. Z jednej strony skrajnie indywidualistyczny "duch rewolucyjny", z drugiej kolektywistyczny "duch jedynowładztwa" mogły, zwłaszcza zbiegając się w usiłowaniach, rozsadzić to, co najcenniejsze, wyprzeć dotychczasowe kategorie i wzorce postępowania, sprowadzić kult obywatela niezależnie od jego wartości, wykształcenia, pozycji społecznej, a nawet mimo jego powinności wobec państwa, z którym wiąże go "obywatelskość", podnieść wagę "liczby" i zanegować znaczenie "jakości". Równie dobrze mogły sprowadzić odmienne niebezpieczeństwo, będące jakby odpowiedzią na poprzednie, mianowicie kult brutalnej, wolnej od wszelkich ograniczeń władzy, czyniącej fakt władania jedyną legitymacją. Świadom napięcia istniejącego między obu tendencjami, ale i możliwości ich wspólnego zwrócenia się przeciw dziedzictwu kulturowemu Europy, które w jego przekonaniu nie tylko wskazywało treść podstawowych wyborów jednostek, ale i decyzji władz, wskazywał, że dzieje XIX w. są w istocie historią ciągłej obawy walki i ciągłego przygotowania do walki obu tendencji z długo rozwijającymi się wzorcami kultury europejskiej; walki tendencji, czyniących punktem wyjścia suwerenność abstrakcyjnego, wyzutego z tradycyjnych więzi wspólnotowych indywiduum, albo suwerenność władzy, uznającej się i uznawanej za pierwszą wobec wszelkich zasad mających oparcie w tradycyjnym ładzie normatywnym, a przekazywanych przez różnorodne ciała pośredniczące od władzy niezależne i od jednostek pierwsze; walki prowadzonej przez nie z tym, co tradycyjne i dlatego stabilne, a co narzuca normatywne granice i jednostkom, i rządzącym. Walki i obawy o zapanowanie partykularyzmów nad całością, o uznanie "rzeczy pospolitej" za złożenie tego, co różni, a nie tego, co łączy i jest wspólne niejako przed, a niekiedy także mimo porozumienia rozmaitych, pozostających w koniecznym jakoby konflikcie, sił politycznych [14] .

Zdaniem Tarnowskiego, obawiająca się walki dziewiętnastowieczna Europa istotnie chwiała się niby pijany człowiek między despotyzmem i anarchią, wyrzekała się wspólnoty doświadczeń kulturowych, sprowadzając sztukę rządzenia do szeregu wybiegów dla wstrzymania wybuchu walki, która wrzała pod ziemią, objawiając się od czasu wielkim hukiem i trzęsieniem ziemi. Pytał on tedy, jak Krasiński pół wieku wcześniej, co zostanie z dzisiejszej Europy, gdy przyjdzie paroksyzm długi, a tak silny, że go nic od razu nie przetnie? [15] Jego odpowiedź także była typowa dla środowisk, z którymi był związany zwłaszcza po upadku irredenty oczekiwanej, a nawet podjętej przez jego pokolenie: zwarcie dwóch sił zagrażających dziedzictwu kulturowemu chrześcijańskiej Europy niechybnie skończy się klęską bez względu na to, kto będzie zwycięzcą. Tych, którym leżało na sercu zachowanie najcenniejszego dorobku, wzywał tedy do zwarcia szeregów, rozpoznania niebezpieczeństwa nadciągającego równocześnie z dwóch stron: ze strony indywidualizmu liberalnego, który rozsadzał więzi w społeczeństwie i znosił jego tradycyjną hierarchię, i ze strony statolatrycznego, eksponującego prymat władzy absolutyzmu monarszego, oligarchicznego lub demokratycznego, który nie uwzględniał granic aktywności państwa, określanych przez niezmienny ład normatywny; ład znany europejskiej kulturze chrześcijańskiej, którego należało bronić opowiadając się za Kościołem katolickim i piastunami władzy skłonnymi honorować jego zasady od wieków znane, a eksponowane w nauczaniu Stolicy Apostolskiej. Wśród "pewników politycznych" znaczące miejsce zajmować musiał ten pewnik, który miał walor religijny. Pewnik ten jednak, wbrew powtarzanym do dziś zarzutom, nie łączył się z tezą o woli papieża lub hierarchów Kościoła jako źródle politycznych decyzji, wiązał się natomiast z negatywnymi formułami normatywnymi, które wyznaczały granice swobody działania w sferze politycznej i bronione były przez Kościół działający za pośrednictwem świadomych ich treści obywateli. Jeden z tych pewników, i pierwszy, to wiara katolicka, wierność katolickiemu Kościołowi, pisał w tym względzie Tarnowski. W nim przecież zbawienie dusz, w nim nadzieja zmiłowania i błogosławieństwa boskiego; ale po ziemsku tylko, po świecku w tym rękojmia najsilniejsza naszej odrębności, naszej narodowej indywidualności, zapora przeciw roztopieniu się w morzu prawosławia i panslawizmu. Zapora, której nie można osłabiać, jeśli pragnie się utrzymać nie tylko tożsamość zniewolonej wspólnoty, ale i normatywne granice poczynań jednostek i władców wszelkich wyznań. Znieśmy tę zaporę, dajmy ją zwalić, a prędzej czy później pójdą za nią wszystkie inne. Kto się wyprze i odstąpi Boga, ten po jakimś czasie się wyrzeknie i swojej ojczyzny i swojej czci [16] . Zasady mające oparcie w doktrynie uzasadniającej wiarę katolicką, znajdujące odzwierciedlenie w etyce, decydujące o wyborach moralnych i politycznych, były wskazywane przez tradycyjną kulturę chrześcijańską i określały treść tożsamości narodu polskiego. Jej zachowanie wymagało "wierności Kościołowi katolickiemu" nie dlatego, by można się było odwołać się do następcy św. Piotra przeciwko władcom, by można było wokół niego budować koalicję polityczną przeciwko politycznym wrogom, ale dlatego, że Stolica Apostolska, a w pewnej mierze także cesarz z dynastii Habsburgów, broniła tych zasad. W "stolicy religijnej" Polaków i stolicy politycznej Galicjan można było usłyszeć ostrzeżenia przed groźbą atomizacji społeczeństw europejskich, umożliwiającą zarówno szerzenie niebezpiecznych tendencji kolektywistycznych lub skrajnie demokratycznych, jak i realizację rozmaitych absolutyzmów lub "cezaryzmów", nie uwzględniających żadnych zasad i czyniących politykę polem walki o władzę dającą możność swobodnego władania poddanymi.

Tarnowski, krytyczny wobec stanu życia politycznego, w którym kwitnie i popularitas, co nie prawdy szuka, tylko swojej u ludzi wziętości, i obłuda, co wszystkim pochlebia, a wszystkich oszukuje [17] , dostrzegał zagrożenia, jednak nie łączył ich z rezygnacją. Wiara w niespożytość Kościoła, wielka u Kajsiewicza, udzielała się także jemu. Słabsza była jego wiara w niespożytość narodu rozdzieranego przez zaborców, zainteresowanych osłabianiem organicznego i hierarchicznego charakteru ich wspólnoty, tak ważnej dla konserwatywnego myśliciela. Narodu skłócanego przez przywódców partii politycznych, odwołujących się do niskich namiętności dla zdobycia poklasku i zyskania większego poparcia w masach, zapoznających dorobek rodzimej refleksji politycznej, nie tylko tej dawnej, szesnastowiecznej, ale także najnowszej, traktującej o "rozumie politycznym" lub politycznym realizmie, nakazującym uwzględniać oczywiste zasady dla formułowania ocen, ale i okoliczności dla ustalania kierunku bieżącej polityki; refleksji wymagającej porzucenia tych stanowisk, które - wsparte na założeniach przyjętych a priori - nie mogą zostać zrealizowane bez wstrząsu społecznego, ekonomicznego, politycznego, a w pewnej mierze również kulturowego. Dostrzegając konsekwencję narodzin partii mających na względzie partykularne interesy narodowe lub klasowe, Tarnowski był świadom istnienia analogicznych zjawisk w czasach minionych, zwarcia partykularyzmów innego rodzaju: stanowych, lokalnych i osobistych kosztem dobra całości, a nawet mimo dobra Rzeczpospolitej. Był tedy świadom zwarcia dwóch tendencji: ku utwierdzeniu dominacji interesu partykularnego wobec wszelkiego ładu normatywnego, zakorzenionego w dziedzictwie wspólnoty, i ku uznaniu władzy za czynnik narzucający i wymuszający respektowanie norm powszechnie obowiązujących w imię przetrwania elementarnego ładu, który umożliwiał współżycie w obrębie pewnej jednostki politycznej. Widział, że istnienie całości wymaga przekroczenia partykularyzmów, ustalenia norm lub zasad powszechnie wiążących, a nawet wzmocnienia owej całości jako warunku wolności jej składowych. Nie wahał się podjąć namysłu nad tym zagadnieniem i odnieść do kwestii: jednostka czy władza, sięgając po dorobek rodzimej myśli politycznej XVI w.. Jego stanowisko było wyważone: ani jednostka, ani władza, i choć bardziej jednostka niż władza, jednostka nie abstrakcyjna jednak, lecz zakorzeniona w małych i większych wspólnotach naturalnych i tradycyjnych, to przecież konieczność istnienia i mocy drugiego czynnika - jak dla każdego konserwatysty - miała znaczenie decydujące dla istnienia i stabilności całości. Polskie doświadczenie dostarczyło mu wielu przykładów, że dominacja racji jednostkowych zagraża istnieniu całości; że ciągła obawa o zaprowadzenie absolutum dominium była przesadzona albo nieprzemyślana, oparta na błędnej przesłance przeciwstawiającej władzę i jednostkę lub stany, wykluczającej możność uchwycenia obu elementów jako składających jedną całość. W jego przekonaniu, któremu wielekroć dał wyraz na kartach Pisarzy politycznych..., nie alternatywa, lecz koniunkcja była rozwiązaniem właściwym; rozwiązaniem, którego szukało wielu polskich myślicieli XVI wieku, usiłując ustalić zasady równowagi między reprezentacją interesów partykularnych i rządem dbającym o to, co przekracza wszelkie partykularyzmy i odnosi się do całości. Analizując ich propozycje wciąż wskazywał, że ustalenie stanu równowagi jest konieczne dla istnienia wspólnoty politycznej, że jego brak prowadzi do zmarnowania wszystkiego, co ma wspólnota polityczna, że jednak - póki żyje - winna starać się odzyskać to, co straciła, przekonać się, że dopóki życie jest, jest i możność naprawienia, odrobienia, odzyskania, a w tej możności mieści się i nadzieja; że jednak warunkiem "naprawy i odrobienia" jest właściwa, a rzeczywista chęć [18] ; chęć nie tyle po stronie wspólnoty politycznej jako swoistej całości, jak u wielu konserwatystów, ale chęć po stronie możliwie wielu jednostek, co odróżniało go od innych zachowawców. Do "sumienia i rozumu" jednostek apelował tedy w przekonaniu, że poprzez nie możliwe jest przywrócenie powinnego modelu co najmniej dwuczłonowej relacji we wspólnocie politycznej (na którą składają się jednostki, ciała pośredniczące i władza), świadomości powinności moralnych, a w końcu ustalenie kierunku politycznego umożliwiającego skuteczne starania narodu o byt polityczny bez negowania powszechnie obowiązujących zasad. Pozostanie przedmiotem sporu (autor niniejszego wstępu nie aspiruje do jego rozstrzygnięcia) na ile "indywidualistyczne" przekonania Tarnowskiego miały źródło w związku z liberalnymi wątkami charakterystycznymi dla środowiska Hôtel Lambert, z którym współdziałał, i na ile wątki te zapożyczał od bliskich mu myślicieli angielskich: J.S. Milla i T.B. Macaulay'a; pisma z pierwszego okresu twórczości Tarnowskiego wydają się potwierdzać pokrewieństwo jego myśli z indywidualistycznymi tendencjami liberalnymi, krytykowanymi przez większość zachowawców XIX w., skoro projektując zasady austriackiego prawa wyborczego i wdając się w polemikę z "chrześcijańskim socjalistą" Leonem Rzewuskim, gotów był uznać za jedyny cenzus wysokość płaconego podatku, a tym samym osłabić pozycję grup zajmujących wyższe miejsca w tradycyjnej hierarchii organicznego społeczeństwa, gwarantowaną w systemie kurialnym [19] . A jednak, także u Tarnowskiego zainteresowanie obywatelem-wyborcą nie łączyło się z eksponowaniem poczucia użyteczności abstrakcyjnej jednostki, wyzutej z odniesień wspólnotowych i mierzącej swe stanowisko w życiu politycznym jedynie własnym, a uprawnionym interesem. Nie naród ani władza, zwłaszcza nie naród jako pewna niezróżnicowana, hierarchiczna i organiczna całość, ani obca tej całości władza polityczna, zmierzająca do zniszczenia więzi spajających tę całość, lecz jednostka i apel do jej "sumienia i rozumu", stawały się w myśleniu środowiska współtworzonego przez Tarnowskiego istotnym punktem wyjścia. Zmiana akcentów raczej niż treści głoszonych przez myślicieli politycznych nazywanych częściej "umiarkowanymi" niż zachowawczymi, nie łączyła się przecież z deprecjacją znaczenia ciał pośredniczących; coraz większe znaczenie zyskiwała w ich myśleniu kwestia odpowiedzialności nie tylko elit, ale wszystkich członków narodu za podejmowane działania; coraz większą wagę miał stan wykształcenia członków zniewolonego narodu, mającego własne tradycje polityczne i oryginalny dorobek w dziedzinie myśli politycznej, który wskazywał na konieczność uwzględniania powinności wobec wspólnoty przez każdego, kto uczestniczy w życiu politycznym. Jak się wydaje z tego powodu wielu współczesnych Tarnowskiemu autorów konserwatywnych podejmowało trud przywracania zbiorowej pamięci Polaków autorów wieków minionych, zapomnianych a znamienitych, podejmujących refleksję nad stanem państwa i wskazujących środki zaradcze wobec stwierdzanej słabości Rzeczpospolitej, wynikającej z zapoznania powinności wspólnotowych. Autorów włączających się w oryginalny sposób do toczącej się debaty politycznej w Europie, zdolnych opisać niebezpieczne tendencje właściwe ich życiu politycznemu, przewidzieć ich następstwa i wskazać kategorie właściwe "rozumowi politycznemu", który miał kiełznać "polityczne uczucie" i narzucać "woli politycznej" właściwe wybory.

Trud odsłaniania takich kategorii podjął Tarnowski w pracy przedstawianej Czytelnikowi. Autor, który zmarł w Krakowie 31 grudnia 1917 r., świadom gwałtownych zmian dokonujących się w Rosji, nie doczekawszy jednak pełnej niepodległości Polski, który rok przed śmiercią cieszył się z jej namiastki zapowiedzianej Aktem 5 Listopada 1916 r. i marzył o ponownym pojawieniu się Państwa Polskiego na mapie politycznej Europy, przedstawił w swym dziele uwagi zachowujące aktualność do dziś. Znaczenie jego pracy, i główna racja przemawiająca za jej publikacją jako pierwszego tomu serii "Klasycy polskiej myśli politycznej", nie tkwi w tym, że ukazuje ona odmienności dzielące opcje "katolicką" i "protestancką", wyraźne w szesnastowiecznej polskiej refleksji, a rzadko eksponowane w późniejszych prezentacjach. Tkwi ono raczej w tym, że uświadamia stan ówczesnej polskiej refleksji politycznej, nader zróżnicowanej i bogatej, a przy tym nie odbiegającej poziomem od dominującej w literaturze innych krajów europejskich; w tym, że stanowi wprowadzenie do namysłu w znów niepodległej Polsce przełomu tysiącleci nad rodzimym dziedzictwem intelektualnym w sferze politycznej i może początkować trud przywracania innych kategorii niż stosowane w dyskursie politycznym schyłku XX w.. Kategorii "ostrych" i jednoznacznych, a zapoznanych w stuleciu totalitaryzmów i zbrodni, demokracji i praw człowieka; kategorii używanych przez autora usiłującego uzgodnić indywidualną wolność z istnieniem władzy politycznej, świadomego intelektualnej i moralnej ułomności człowieka i jego aspiracji do uniezależnienia się od "zewnętrznego dyktatu", świadomego niebezpieczeństw czyhających i ze strony polityka zapominającego o potrzebie uwzględniania tego, co minione, i ze strony władcy dążącego do zaprowadzenia elementarnego ładu w poddanej mu wspólnocie, i ze strony jednostki o "nieuporządkowanym" sumieniu.

Dla historyka doktryn politycznych, badającego dorobek polskich autorów, trud Tarnowskiego ma jednak znaczenie szczególne w obszarze świadczącym o związkach łączących rodzimą refleksję z dominującą w Europie XVI w.. Choć autor przypominanej po raz pierwszy od ponad stu lat pracy sam przyznaje się do jej niedoskonałości i niezupełności [20] , winniśmy przy jego pomocy podjąć własny, indywidualny trud zapoznania się z dorobkiem polskiej refleksji, by uświadomić sobie jej miejsce w dyskusjach myślicieli politycznych zachodniej Europy, bardziej znanych współczesnym Polakom niż autorzy rodzimi. Wiemy, że wiek XVI zdominowany był przez spory zapoczątkowane w dobie renesansu, wzmocnione zaś, i z pewnością wzbogacone, w okresie reformacji [21] ; że obok krystalizujących się, opartych na różnych racjach i wychodzących z różnych przesłanek, doktryn absolutyzmu monarszego, ustalano w tym okresie nie tylko nowe ujęcia państwa i prawa, ale także nowe ujęcia polityki; że dyskusje wywołane przez republikańskich myślicieli weneckich i florenckich pierwszej połowy XVI w., Sarpiego i Machiavellego, Giannottiego i Contariniego, oraz upadkiem tendencji irenicznych we Francji ostatniej ćwierci tego stulecia doprowadziły do ustalenia się z jednej strony tendencji eksponujących pozycję władcy politycznego jako jedynego zwornika wspólnoty politycznej, z drugiej zaś tendencji podkreślających suwerenny charakter wspólnoty jako całości albo jej reprezentantów jako źródła władzy tych, którzy uosabiali całość wspólnoty; znamy, a zdaniem Tarnowskiego, znali je również polscy myśliciele XVI w., ustalenia dokonane przez francuskich "polityków" i zwolenników stanowiska Bodina, opierających się na przesłankach znajdowanych w prawie rzymskim, zaznaczających konieczność złożenia pełni władzy w jednym organie, którego rozkaz jest źródłem prawa, oraz tezy radykalnych "monarchomachów", tak z obozu protestanckiego, jak i katolickiego, wyjaskrawiających użyteczność dla wspólnoty lub jej reprezentantów jako kryterium trwania władcy, a co za tym idzie osłabiających walor dziedzicznego tytułu monarchów. Wiemy także, że krytykom nowych ujęć, uwalniających refleksję polityczną od związku z powszechnym dotąd w Europie zachodniej fundamentem religijno-etycznym wskazywanym przez Kościół skupiony wokół papieża i stanowiący wspólnotę wiary i doktryny zakorzenionych w nauczaniu Chrystusa, ujęć eksponujących różnice jakościowe celów politycznych i religijno-etycznych, odrębność sfer publicznej i prywatnej, nawet niezależność prawa stanowionego jako "rozkazu suwerena" od uwarunkowań sięgających tamtych dziedzin normatywnych, towarzyszył sprzeciw wielu ówczesnych myślicieli politycznych nawiązujących do późnośredniowiecznej refleksji chrześcijańskiej, eksponującej warunki istnienia uniwersalnej wspólnoty chrześcijańskiej, granice prawa stanowionego i wzorzec władcy politycznego, przyczyniającego się do trwania tej wspólnoty i nie przekraczającego granic swobody decydowania o treści prawa.

Spory dzielące irenistów i zwolenników Kościołów narodowych oraz koncyliarystów i papalistów, przeciwstawiających się próbom kwestionowania jedności Kościoła, polemiki między erastianistami, poddającymi Kościół państwu, wyznawcami gelazjańskiej doktryny dualistycznej, broniącymi autonomii Kościoła względem władców politycznych, oraz ultramontańskimi hierokratami, opowiadającymi się za zwierzchnictwem papieskim również w planie politycznym, dzieliły nie tylko zachodnich myślicieli, ale odciskały się też w dyskusjach polskich autorów. Relacja Tarnowskiego jest w tym względzie dostatecznie rzetelna i pozwala na uchwycenie głównych przedmiotów sporów i w szerszym planie współczesnej Europy, i w węższym obszarze refleksji rodzimej. Uwagę współczesnego, a nieuprzedzonego Czytelnika, winny zwrócić uwagę zwłaszcza jego ustalenia dotyczące niebezpieczeństwa niesionego przez tendencję erastiańską, równie jak hierokratyczna kwestionującej dualistyczny ogląd relacji między Kościołem a państwem, który nie wymagał - wbrew popularnemu skojarzeniu - rozdziału Kościoła od państwa, a jedynie wydzielenia autonomicznych sfer aktywności obu zachodzących na siebie wspólnot. Krytyczne uwagi wobec "teokratycznej" koncepcji jednego z największych polskich myślicieli XVI w., Orzechowskiego, który w późnych dziełach eksponował polityczne zwierzchnictwo hierarchów Kościoła względem władców świeckich, oddając pierwszym możność orzekania o użyteczności drugich dla wspólnoty politycznej, a nie tylko o naruszeniu przez nich powszechnie wiążących wymagań etyczno-prawnych, rozjaśniają opcję przyjmowaną przez konserwatywnego Autora, niejednokrotnie pomawianego o nadmierne sprzyjanie Kościołowi. Z drugiej strony, podana przezeń krytyka propozycji zmierzającej w przeciwnym kierunku, ku uzasadnieniu politycznego zwierzchnictwa władców świeckich względem Kościoła, uzasadnieniu, którego konsekwencje śledził Tarnowski w swoim wieku, gdy rzeczywistością stała się władza świecka bez granic, hamulca i wędzidła, gdy państwo stało się jedyną zasadą i jedynym prawem, gdy jego korzyść było już jedyną miarą i próbą godziwości, ukazuje go jako autora świadomego zagrożeń, jakie dla trwałości i istnienia ciał pośredniczących niesie, zapowiadany w XVI w., absolutyzm państwa względem sumienia ludzi i prawa narodów, zrodzony po reformacji i przez nią, po połączeniu władzy duchownej i świeckiej w ręku świeckiego władcy.

Ani prymat Kościoła wobec państwa, ani prymat państwa wobec Kościoła; ani dyktat jednego wyznania, dającego podstawę normom etycznym, a poprzez nie normom prawnym, ani dyktat suwerena stanowiącego normy przez wzgląd na interes państwa, lecz tolerancja dla zwolenników wyznań, które nie uzasadniają buntu wobec państwa, świadomość odmienności poszczególnych religii i konieczność uwzględniania w prawodawstwie i zachowaniach w świecie politycznym zasad etycznych honorowanych przez większość poddanych, jest - zdaje się mówić Tarnowski - podstawą nowożytnego państwa; państwa, które ma podstawy normatywne głębsze niż ustalane w grze politycznej, dostarczające kryteriów pozwalających oceniać czy ustalenia uczestników gry są właściwe. Bo chociaż zło, wynikające z zaprzeczenia owych kryteriów, działo się i przedtem, zauważa, ale się działo jako zło, znało się na sobie, skoro nawet najgorszy, najokrutniejszy mógł być trzymany na wodzy, w szczęśliwej chwili doprowadzony do opamiętania przez uczucie religijne, przez moc, jaką wiara miała nad sumieniem, w chwili, gdy religijno-etyczne podstawy normatywne zostały odrzucone, kiedy ten sam zwierzchnik, zarazem duchowny i świecki, sam sądzi i rozstrzyga o interesie i godziwości zarazem, trzyma w swoim ręku politykę i sumienie, jednoczy, identyfikuje swój pożytek z godziwością, głos sumienia zostaje stłumiony, otumaniony, najpierw w nim, a następnie w jego poddanych; wówczas, mocą konieczności, zaczyna się epoka, której cechą jest raison d'état, interes państwa jako jedyna zasada, a której skutkiem jest negacja i upadek prawa narodów i wolności [22] . Prawdziwą tajemnicą zdrowia i długiego życia politycznego każdej wspólnoty politycznej jest tedy zdrowie moralne wszystkich, zdrowie będące u "indywidualisty" Tarnowskiego w ręku każdego [23] ; każdy, we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność, winien pamiętać, że jest nad nim coś - Bóg i Ojczyzna - co trzeba szanować, czego się bać i w co wierzyć [24] ; każdy winien być świadomy, że jego indywidualna wolność nie jest identyczna z dowolnością działania, nie jest możnością spełniania własnego jedynie "interesu", choćby kosztem drugich lub naturalnych albo tradycyjnych wspólnot; każdy winien czuć respekt dla Boga i ustanowionego przez Niego "ładu zasad prostej moralności" oraz szacunek dla władzy sprawowanej w porządku doczesnym. Każdy winien był uznać, że władza nie jest przeciwniczką wolności, lecz wrodzoną koniecznością ludzkich społeczeństw; że na boskim porządku i prawie opierają się atrybuty króla albo innego organu będącego wyobrazicielem i naczyniem wspólnoty jako całości, a nie uprawnienia jednostek lub warstw, przeciwstawiane i bronione zarówno przeciwko normom Bożym, jak i normom władcy świeckiego [25] .

Uwagi o doktrynach porządkujących stosunki między Kościołem i państwem, bronionych przez polskich myślicieli XVI w., uzupełniał Tarnowski refleksją o relacji między obyczajem i prawem oraz analizą koncepcji człowieka, które w ich pismach wyznaczały podstawy poszczególnych stanowisk politycznych. Podejmując próbę prezentacji również tej warstwy ich wypowiedzi, dawał on nie tylko świadectwo wielkiej erudycji, ale i głębi analizowanej myśli zawartej w literaturze politycznej, zajmującej jego zdaniem naczelne miejsce w ogólnej naszej literaturze tego czasu [26] . Myśli, która uwzględniała dorobek Greków i Rzymian, dostrzegała treść i znaczenie refleksji chrześcijańskiej, eksponowała specyfikę poszukiwań "wzoru władcy chrześcijańskiego", podejmowanych w XVI w. mimo tendencji opisywanych mianem "realizmu politycznego", które redukowały podobne poszukiwania do katalogowania rozmaitych przykładów historycznych skutecznych politycznie działań i formułowania sądów ogólnych wolnych od etycznego kontekstu; myśli, która władna była uchwycić procesy potęgujące znaczenie teorii opartych na prostych aksjomatach, uchodzących za racjonalne, bo wywiedzione z wyzutego z kontekstu metafizycznego ludzkiego rozumu. Myśli, która - zdaniem Tarnowskiego - sięgała głównie do dziedzictwa Arystotelesa, będącego dla wszystkich omawianych, od najstarszego Ostroroga aż do Warszewickiego, źródłem stosowanych pojęć, definicji, wręcz filozoficzną stroną polityki uznawanej przez nich za powinną. Spekulacje tego myśliciela, od których odchodziła ówczesna refleksja na Zachodzie na rzecz zainteresowania wątkami stoickimi i epikurejskimi, wyznaczały w ich przekonaniu miary stanu faktycznego Rzeczypospolitej. Jego ustalenia dotyczące państwa, władzy, formy rządu, stosunku poddanych do rządzących, granic i natury posłuszeństwa, granic i natury buntu, pojęć i zakresu wolności i anarchii, istoty i celu sprawiedliwości, sądów, urzędów etc. stanowiły dla twórców szesnastowiecznej myśli polskiej studnię mądrości, w większej lub mniejszej mierze pogłębianą przez chrześcijańską interpretację daną arystotelizmowi przez św. Tomasza z Akwinu [27] .

Wszystkie zalety i wszystkie wady dzieła Tarnowskiego, po 114 latach od pierwszego wydania, może wreszcie ocenić sam Czytelnik. Niech ta publikacja nie służy mu jedynie za przyczynę pochwał lub krytyk, ale nade wszystko za punkt wyjścia refleksji o dobru Rzeczypospolitej jako państwa, a nie zbioru partykularnych opinii politycznych. Państwa jako wspólnoty mającej cele od partykularnych różne, rządzonego przez polityków stanowiących prawo nie dla zyskania poklasku, lecz pamiętających słowa Modrzewskiego, by dobra swego od dobra ludu jako całości, a nie zbiorowiska skonfliktowanych, partykularnych grup, nigdy nie odłączali [28] ; mających w pamięci, że działając w imieniu i na rzecz państwa winni uwzględniać granice swych uprawnień jako piastunów ograniczonej wszak władzy państwa. Tarnowski uczy bowiem, że osławione ciemne wieki średnie miały o zasadach prawa publicznego pojęcia proste, a zdrowe i sprawiedliwe, jakimi my oświeceni pochwalić się nie możemy; były one wówczas na tyle utwierdzone, że żyjący w tym czasie nie byliby w stanie uwierzyć, że państwu wolno jest robić wszystko, co mu na korzyść wychodzi [29] , jakby nie istniało dobro przekraczające polityczne partykularyzmy, których nie wolno gwałcić, bo wymiar polityczny nie jest jedyny i nie on jeden decyduje o miarach właściwych człowiekowi. Wówczas żyjący mieli być przeświadczeni, że filozofia polityki jest konieczna dla politycznej praktyki; pierwsza szuka bowiem prawdy, szuka ostatnich przyczyn rzeczy i wskazuje je, druga zaś z odkryć tych w kierowaniu sprawami publicznymi korzysta [30] i uwzględnia jej wskazania. Filozofia polityki wskazywała w szczególności ukrytą w duszy narodu, a dojrzewającą świadomość politycznej potrzeby rządu [31] ; praktyka XVI w. nie uwzględniała jednak tej potrzeby; zabarwiona typowo polskim pierwiastkiem istotnie idealnym, wyobrażeniem poetycznym i młodzieńczym, wiarą w dobrą wolę i w szlachetną naturę każdego i wszystkich, odciskającą się w instytucjach i w dziejach polskich, powodującą nawet tymi, którzy znając gruntownie swój wiek i naród i sądząc je trzeźwo i surowo chcieli ratować państwo, prowadziła do wskazywania tylko środków najczystszych, idealnych, wręcz nadludzkich. Nawet wówczas, gdy w sytuacji nadzwyczajnej, zagrożenia bytu istniejącego państwa, wspominano o konieczności ustanowienia dyktatury, wciąż rojono o dokonaniu tego wolnymi, zgodnymi głosami, zupełnie, jakby rzecz dotyczyła elekcji króla w sytuacji, gdy byt państwa nie był zagrożony. Mimo dorobku pozostawionego następnym generacjom, myśliciele polityczni XVI w. nie dostrzegali nie tylko potrzeby wskazania nadzwyczajnych rozwiązań na wypadek zagrożenia bytu państwa, ale i trwałej, a nie przejściowej słabości państwa; nie zauważali, że ich państwo odbiega zaczyna się coraz bardziej różnić od państw, których pozycja ulega wzmocnieniu, że słabnie nie wzorując się na potężniejących monarchiach europejskich, a tym samym - bezwiednie zapewne - przyczyniają się do jego upadku. Tarnowski, związany w środowisku "stańczyków" z czołowymi przedstawicielami krakowskiej szkoły historycznej, gotów był eksponować w swych analizach propozycje wzmocnienia stanowiska monarchy nie tyle jako ewentualnego, co naturalnego, dyktatora, jako stałego ośrodka jedności państwa, którego trwanie nie chwilowo, lecz stale zagrożone było przez absolutnych władców państw sąsiednich. Gotów był łączyć uwagi dotyczące władcy jako organu spajającego wspólnotę polityczną z uwagami o nader niebezpiecznej tendencji anarchicznej obecnej w każdej jednostce ułomnej moralnie i intelektualnie.

Jego konserwatyzm miał w tym względzie niemałe znaczenie; nie w tym sensie, by decydował o "klasowym" spojrzeniu na rzeczywistość, ani w tym, by wywoływał bezrefleksyjne dążenie do umocnienia władzy w każdych okolicznościach, lecz w tym, że wymagał z jednej strony dostrzeżenia wagi sprzężenia indywidualnej i zbiorowej wolności z władzą polityczną jako jej warunkiem, z drugiej wzięcia pod uwagę okoliczności w jakich ona działa i jakie musi uwzględnić, by wolność mogła zostać ocalona, z trzeciej wreszcie uwzględnienia następstw słabości moralnej i intelektualnej człowieka. Dla historyka spojrzenie z wszystkich perspektyw na "pierwiastek istotnie idealny polskich politycznych urządzeń i pojęć" skłaniało do porzucenia w sytuacji uznanej za wyjątkową nieskutecznych apeli do dobrej woli, rozumu i publicznego ducha wszystkich; wymagało od nieświadomych zagrożeń podjęcia poszukiwań środków i siły dla zaprowadzenia rządu, zdolnego zapewnić trwanie Rzeczpospolitej, wolność wspólnoty politycznej jako całości, a dzięki niej także wolność każdego jej obywatela; obywatela jednak, a nie człowieka, gdy bowiem pierwszy czerpał uprawnienia ze stosunku do państwa, drugi mógł być różnym od tamtego, nie znajdować powinności wobec wspólnoty, zamykać się w swym partykularyzmie jednostkowym lub stanowym, a tym samym osłabiać poczucie przynależności do wspólnoty politycznej, a nawet przeciwstawiać jej wolność jako prywatność i tracić wzgląd na wolność jako stan zależny od wolności całej wspólnoty.

Pięknie by było, zauważał Tarnowski, gdyby władzę dawała i utrzymywała obywatelska cnota wszystkich, o co zabiegali myśliciele późnego średniowiecza, niektórzy polscy autorzy XVI w. i on sam wzywając do podjęcia poważnej akcji edukacyjnej, przypominającej polskie dziedzictwo i polskie doświadczenia, oraz akcji wychowującej warstwy aspirujące w drugiej połowie XIX w. do udziału w życiu publicznym. Apele te mogły być skuteczne i wystarczające w sytuacji, gdy państwo istniało, a jego byt nie był zagrożony; gdy sąsiedzi honorowali normy zakorzenione w dziedzictwie chrześcijańskim albo gdy - jak w czasach Tarnowskiego - usiłowano przechować poczucie wspólnotowe zniewolonego narodu pod opieką rządu honorującego analogiczne do jego zasady kulturowe. Apele traciły jednak ten walor, gdy w rzeczywistym świecie władzę dawała nie "obywatelska cnota wszystkich", lecz, niestety, rzecz nierównie mniej piękna: siła [32] . Głos "realisty politycznego", wołającego - jak inni konserwatyści - o podjęcie "polityki rozumu" miast "polityki serca", brzmiał w tym przypadku niezwykle mocno: nakazywał odczytywać dzieje rodzimej myśli politycznej jako zbioru negatywnych wizji opartych na przechodzącym wszelkie miary założeniu o obywatelskiej cnocie wszystkich. Zarazem jednak wymagał brania pod uwagę innej ich warstwy: mimo pesymizmu, tak często przypisywanego stylowi myślenia, któremu hołdował, daleko bardziej niż warstwę negatywną Tarnowski-"realista" eksponował pozytywne drogowskazy i argumenty na rzecz koniecznych reform instytucjonalnych i kierunków polityki zagranicznej, wciąż podkreślając perspektywę współcześnie niemal nie dostrzeganą, obecną i w jego stylu myślenia, i w stylu myślenia wielu żądających reformy w XVI w.; perspektywę powinności jednostki wobec niej samej, wobec wspólnot i wobec Boga, powinności zapoznawanych przez Polaków, którym wciąż - jak Skarga w XVI w. - należało przypominać o łączności kilku rodzajów obowiązków, które miały oparcie w niezależnym od człowieka porządku; porządku, którym Polacy wzgardzili, mimo że warunkował on bezpieczeństwo, o które nie dbali; porządku jednak, który dawał podstawę obowiązku nie tylko moralnego i patriotycznego, ale i religijnego, nie tylko względem siebie, rodziny, ojczyzny, ale i względem Boga [33] .

Tłumacząc swoisty "brak" w refleksji polskich myślicieli politycznych XVI w., polegający na nie dostrzeganiu stałego, nie tylko tymczasowego, zagrożenia, wstrząśnienia i zachwiania bytu państwa, wynikający z błędnego przekonania, że stan wewnętrzny Rzplitej nie potrzebuje naprawy, ale jest normalny, że dobre i słuszne, takie, jakie być powinny, stosunek sił i wpływów w rządzie państwa, ich zakres i natura, Tarnowski wskazywał na ich przywiązanie do formy rządu, przy której byli szczęśliwi. Siła, która zaczęła dominować w życiu politycznym XVI w. i którą wzmacniali w swych państwach sąsiedzi, ujawnić się mogła także w ówczesnej Rzeczpospolitej. Błędna, bo niedostosowana do zmienionych okoliczności, forma polityczna znakomicie to utrudniała, jeśli nie czyniła niemożliwym. Forma rządu mieszanego była dla ówczesnych myślicieli ze wszystkich najlepszą, najbardziej zgodną z naturą ludzi i rzeczy i do tej zastosowaną, najpewniej ubezpieczającą wolność i sprawiedliwość, posiadającą potrzebne warunki i rękojmie do utrzymania porządku i potęgi, o czym przekonywała średniowieczna tradycja katolicka i co potwierdzali pisarze starożytni, po których pisma sięgali i na których się wzorowali. Niemożność jej zmiany, wynikająca z przeświadczenia o adekwatności formy politycznej do nie zmieniających się jakoby okoliczności, spotykała się w ich myśleniu z innymi jeszcze trudnościami, wynikającymi z połączenia sprawy politycznej ze sprawą religijną [34] oraz zmonopolizowania przez szlachtę praw politycznych i praw posiadania ziemi. Partykularyzm w pierwszym zakresie prowadził osłabiał, a nawet spowodował osłabienie ruchu egzekucyjnego, promowanego głównie przez protestantów, którzy straciwszy nadzieje na zerwanie związku Kościoła polskiego z Rzymem z coraz mniejszym przekonaniem argumentowali na rzecz wzmocnienia rządu. Partykularyzm w drugim zakresie łączył się natomiast z błędnym ujęciem wolności, budowanej niejako mimo państwa, a nie w nim, kojarzonej nie z powinnościami i respektem dla norm powszechnie wiążących, nawet nie z próbą przejęcia władzy i jej wykonywania względem innych stanów, lecz z niezależnością od czyjejkolwiek władzy, z tym, by nikt nie wykonywał nad szlachcicem władzy. Wolność stanu szlacheckiego i wolność jego członków w państwie, a raczej mimo państwa, była - w opinii Tarnowskiego - rodzajem partykularyzmu posuniętego do ostatnich granic; wymagała bowiem uznania, że dla Rzplitej można robić to, co się zechce i kiedy się zechce, że nie ma żadnych obowiązków i stałych przepisów, że nie ma i być nie może żadnej kontroli w wykonywaniu obowiązków publicznych, skoro tych w istocie brak, bo żaden organ państwa nie jest w stanie narzucić i wymusić respektu dla jakichkolwiek powinności publicznych [35] . W tym stanie, w sytuacji zagrożenia bytu państwa, nie honorowaniu powinności publicznych i braku organu zdolnego wymusić respekt dla elementarnych norm warunkujących pokój wewnątrz wspólnoty nie można było poprzestać na apelach; ze względu na zmieniające się położenie państwa i potężniejący partykularyzm w myśleniu jego obywateli, należało podjąć trud wykorzeniania błędnych przeświadczeń i przyzwyczajeń, wskazać konieczne reformy instytucjonalne, by zachować państwo, by wzmocnić je nie kosztem innych, ale wespół z innymi. By jednak pojawiła się moc pozwalająca na przeciwstawienie się innym, by państwo ujawniło swą siłę konieczne było porzucenie dawnej formy politycznej, zmiana konotacji pojęcia wolność i reorientacja myślenia o relacjach międzynarodowych.

Tarnowski był zafascynowany bogactwem polskiej refleksji politycznej wieku XVI, mającej co najmniej dwa wymiary. Pierwszy z nich, jedyny dla wielu badaczy dziejów myśli politycznej, wyznaczało pole działania "politycznego zmysłu", wymagającego w tamtym czasie stanowczego dążenia do poprawy Rzeczyspospolitej zarówno w najsłabszym punkcie wewnętrznego jej stanu, jak i w odniesieniu do relacji zewnętrznych, wówczas skoncentrowanych na kwestii wschodniej. Miarą dojrzałości polskiej refleksji politycznej schyłku XVI w. był w tym wymiarze poważny namysł nad problemem braku władzy i braku polityki zagranicznej, namysł podejmowany przez tych, którzy mieli oczy otwarte lepiej aniżeli ludzie od nich sławniejsi i zapewne zdolniejsi, ale mniej od nich nauczeni doświadczeniem, jak Frycz Modrzewski czy Orzechowski; tych, którzy nie aspirowali do tworzenia nowych teorii, ale podejmowali refleksję w porządku "mądrości praktycznej", opartej na doświadczeniu, poszerzającej horyzont i pogłębiającej widzenie rzeczy wprost odnoszących się do sfery instytucjonalnej i relacji zewnętrznych. Refleksję wieńczoną jednak albo nabudowywaną na refleksji podejmowanej w drugim, "głębszym" lub bardziej podstawowym wymiarze, dostarczającym fundamentu wymiarowi politycznemu; refleksji o powinnościach miarkujących partykularne dążności, o tym, co powszechne i przekraczające wszelkie konkretne, indywidualne i grupowe interesy. Zwłaszcza w myśli Skargi owa "dwuwymiarowość" stała się łatwo uchwytna: przy jego wyjątkowej, fenomenalnej sile refleksja z "pierwszego wymiaru", rozumna i szlachetna, stawała na szczycie swojego wzniosłego powołania, spełniała swe zadanie, czyniła bardzo wiele, nie dostrzegając lub zaniedbując mało, była atoli na przekonaniu o istnieniu powszechnych powinności, wyczulała na istnienie sfery nie poddającej się kompromisowi partykularnych sił, ustalając tym samym podstawy, kierunek i treść powinnych reform wewnątrz i działań na zewnątrz. Dojrzała, szlachetna i rozumna myśl polityczna schyłku XVI w. nie sprawiła skutku, jej nauk i wróżb nie słuchano. Czas, uczył Tarnowski, wyjątkowy czas stanu wewnętrznego rozstroju, był bowiem taki, że żadne słowo nie mogło poradzić, że uleczyć mógł tylko fakt albo szereg faktów zwracających pojęcia i siły w odmienne kierunki, wstrząsających, ale i odradzających samą duszę [36] . Fakt lub szereg faktów musiał wstrząsnąć "zbiorową duszą", jej poruszenia miały jednak zostać przygotowane, a cele i środki wskazane przez myśl, przekraczającą wszelką partykularność, kierunkującą zarówno tych, którzy piastowali urzędy, jak i - w miarę możności - poddanych im obywateli.

Myśl tę raczej niż fakty przypomina Tarnowski w dziele, który mamy zaszczyt przedstawiać Czytelnikowi. Myśl, która nie jest jednolita, ale stawia problemy i wskazuje rozwiązania: zarówno takie, które pogłębiały słabość Rzeczpospolitej, jak i takie, które miały ją wzmocnić; i takie, które cieszyły się uznaniem w kołach zachodnich radykałów, i takie, które z szacunkiem przyjmowali twórcy doktryn absolutystycznych na Zachodzie [37] .

* * *

Kierując się zasadą możliwie niewielkiej ingerencji w dzieło Tarnowskiego, nie zastępowaliśmy dokonanych przezeń tłumaczeń tekstów łacińskich (mimo istnienia późniejszych przekładów) i nie usuwaliśmy sporządzonych przezeń biogramów, uzupełniając je jednak informacjami o poszczególnych autorach i wydaniach ich dzieł od daty jedynej publikacji Pisarzy politycznych... W przypisach redaktora tomu podajemy nadto podstawowe informacje dotyczące licznych osób i faktów historycznych przywoływanych przez Tarnowskiego, powszechnie znanych przed stu laty, dziś jednak w większej lub mniejszej mierze zapomnianych.

Bogdan Szlachta



[1] Pisarze polityczni XVI wieku. Studja do historyi literatury polskiej, t. I, Kraków 1886, s. 320.

[2] F. Hoesick, Stanisław Tarnowski. Rys życia i prac, t. I, Warszawa-Kraków 1906, s. 209. Wedle relacji autora uznanie Tarnowskiego dla Kajsiewicza graniczyło niemal z uwielbieniem dla jego działalności patriotycznej i religijnej (tamże).

[3] S. Tarnowski, Józef Kasznica. Wspomnienie pośmiertne, Kraków 1887, s. 20. Jak się wydaje, od Kasznicy mógł był przejąć przekonanie, które wyrażał znacznie później, bo dopiero po doświadczeniach powstańczych i pierwszych krokach "liberalnych", przekonanie jednak wyraźnie występujące we wznawianej pracy, że wbrew popularnym w jego czasach teoriom Hobbesa i Herbarta, państwo i prawo nie zasadzają się na walce i sporze, nie opierają na konflikcie interesów, lecz na poszukiwaniu ładu niesprzecznego z bytem wszechświata, wyprzedzającego wolę państwa jako takiego i wyznaczającego miary zachowań rządzących i rządzonych (J.B. Oczapowski, autor związany ze współtworzonym przez Tarnowskiego środowiskiem "stańczyków", Władza i układ Państwa. Zarysy Polityki i porówn. Prawa Konst., Kraków 1875, s. 6-7 i 101).

[4] W. Łazuga podkreśla fascynację Tarnowskiego drugim z redaktorów. Pisze bowiem, że choć u Kalinki nieraz zapożyczał się (on) ideowo, dla Popiela miał niemało podziwu, Szujski nieraz go inspirował, to jeden Klaczko zajmował miejsce wyjątkowe, stał ponad nimi, i to o całe piętro wyżej. W opinii Tarnowskiego górował nawet nad najtęższymi umysłami politycznymi dawnej Polski, nad Andrzejem Fryczem Modrzewskim, mistrzem cyceronizmu, Stanisławem Orzechowskim i nadinteligentnym aż do destrukcji Maurycym Mochnackim (Stanisław Tarnowski - publicysta, [w:] Stanisław Tarnowski 1837-1917. Materiały z Posiedzenia Naukowego PAU w dniu 14 listopada 1997 r., PAU: Kraków 1999, s. 19).

[5] Na polu bitwy poległ brat Stanisława, Juliusz, z którym w poprzednim roku uczestniczył w audiencji u papieża Piusa IX.

[6] Ks. M. Gawlik CR, Kształtowanie postawy religijnej Stanisława Tarnowskiego, [w:] Stanisław Tarnowski 1837-1917..., wyd. cyt., s. 36.

[7] S. Tarnowski, O adresie sejmu galicyjskiego, [cyt. za:] M. Bobrzyński, W.L. Jaworski, J. Milewski, Z dziejów odrodzenia politycznego Galicji 1859-1873, Warszawa-Kraków 1905, s. 280.

[8] Stanisław Tarnowski w Sejmie Krajowym Galicyjskim, [w:] Stanisław Tarnowski 1837-1917..., wyd. cyt., s. 27.

[9] W 1874 r. Tarnowski opublikował w "Przeglądzie Polskim" artykuł zatytułowany Porcje, który sprowokował ożywioną dyskusję na temat położenia galicyjskiego chłopa; krytykując zjawisko udzielania pożyczek uwolnionym z pańszczyzny chłopom na procent w postaci odrobku uznał za krzywdę ciężką, a prawie wołającą o pomstę do Boga.

[10] J. Dybiec, Stanisław Tarnowski - autorytet, polityk, uczony (Głos w dyskusji), [w:] Stanisław Tarnowski 1837-1917..., wyd. cyt., s. 64-65.

[11] Zestawiając wiadomości o życiu Tarnowskiego posiłkowałem się w pierwszej kolejności pracami: F. Hoesicka (Stanisław Tarnowski. Rys życia i prac, 2 tomy, Warszawa 1906), F. Kabego (Stanisław Tarnowski, Sandomierz 1929), ks. T. Misickiego (Stanisław Tarnowski. Studium, Buffalo 1918), I. Chrzanowskiego (Stanisław Tarnowski, biogram w pracy zbiorowej Portrety uczonych polskich, Kraków 1974) i H. Markiewicza (Stanisław Tarnowski - po stu latach, [w:] tegoż, Przekroje i zbliżenia, Warszawa 1967).

[12] Był wśród nich Hieronim Jan (1884-1945), przywódca międzywojennych ugrupowań konserwatywnych: Stronnictwa Zachowawczego (1922-26), a po jego rozpadzie - wraz z innymi założycielami ugrupowania: K.M. Morawskim i K. Broël-Platerem - Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego (1926-28).

[13] K. Chłędowski, Pamiętniki, t. I, Wrocław 1951, s. 130-131.

[14] Odpowiadając na zarzut, że sądzi wszystko z jednego tylko stanowiska, to jest czy to mogło, czy nie mogło przydać się Rzeczypospolitej na wzmocnienie i ratunek, że jest publicystą, który o rzeczach naukowych pisze, ale ich naukowym sposobem nie traktuje, odpowiadał Tarnowski we wstępie do wznawianego dzieła znacząco: Przyznaję, że w przeszłości, jak w teraźniejszości, podług tego ludzi sądzę, cenię i lubię, czy rzeczy pospolitej służą lub jej szkodzą (Pisarze..., wyd. cyt., s. V). W podsumowaniu dzieła Tarnowski zwracał bowiem uwagę, że przyczyn upadku Rzeczpospolitej należy poszukiwać w okresie, gdy senat przestał stanowić jedność i stał się zbiorowiskiem partykularnych opinii rodów i gdy izba poselska, zdominowana rojeniami o jakimś idealnym republikanizmie greckim i rzymskim, źle pojętym, gorzej jeszcze zastosowanym, czyniącym ze szlachty jakiś populus, z jej posłów trybunów, nie tylko dla szlachty skonfiskowała prawa polityczne i prawo posiadania ziemi, ale i zakwestionowała wszelką nad tym stanem władzę; gdy, słowem, wolność zajmować poczęto jako partykularyzm posunięty do ostatnich granic, gdy uległy zakwestionowaniu wszelkie obowiązki publiczne właśnie w imię wolności jako partykularności. Partykularyzm ten ułatwiał działanie agitatorów i prowadził do takich nowości w prawie publicznym, jak elekcja viritim i liberum veto, jego skutkiem była w istocie negacja państwa, nie rozumiejącego lub nie chcącego dopiąć potrzeb stanu rycerskiego; w końcu zatem, interes państwa nie miał się na kim oprzeć i kim bronić, bo skądkolwiek wiatr zawiał, skądkolwiek prąd płynął, interes własny nakazywał iść z wiatrem, prądowi się nie opierać, a zręczność nakazywała owszem chwytać go, chwytać każdorazowe popularne hasła opinii i powtarzać je najgłośniej. U tych nawet, który winni byli dbać o dobro państwa, a nie o zyskanie poklasku, u arystokracji, wyrodziła się więc sztuka pochlebiania opinii, żeby przez nią dojść do znaczenia, wyrobiła się w domach możnych i senatorskich tradycja, szkoła ludzi, którzy byli demagogami szlacheckiego demosu, wzmacniającymi raczej niż osłabiającymi partykularyzmy, dzielącymi raczej niż łączącymi, dbającymi o spełnienie grupowych pretensji, a nie miarkowanie ich dobrem państwa jako całości. To miało zadecydować o odmiennych losach Polski i mocarstw europejskich. U nas bowiem, konkluduje Tarnowski, idea ojczyzny i głównego interesu nie skupiała się w królu ani w dynastii, ani w żadnym najwyższym punkcie rządowej wykonującej władzy, jak nie skupiała się w senacie, który mógł był stać się punktem oparcia ustroju arystokratycznego; idea i główny interes nie skupiał się w czynniku władczym, osadził się natomiast w idei wolności, która nie skupiła ojczyzny, ale raczej ją rozlewała. Pierwszym interesem ojczyzny stała się bowiem wolność wewnętrzna: tej wolności sędzią i obrońcą musiał z natury rzeczy mniemać się każdy i każdy logicznie mógł, a prawie musiał, brać zupełną swoją wolność osobistą za warunek i miarę wolności Rzplitej. Środkowego punktu ciężkości (jakim we Francji był król, w Anglii, nawet w rewolucjach, prawo i wyobrażający je rząd) u nas zabrakło: każdy mógł uważać siebie samego za ten środek ciężkości, za reprezentanta i arbitra interesu państwa (tamże, t. II, s. 479-481).

[15] Cyt. za: S. Tarnowski, O literaturze polskiej XIX w., wybór i opr. H. Markiewicz, Warszawa 1977, s. 332.

[16] S. Tarnowski, S. Koźmian, Pożegnanie Przeglądu Polskiego, "Przegląd Polski", t. 192, 1914, s. 369-370. Jak się wydaje, należy uwzględniać stanowisko Tarnowskiego wobec wspominanych w tekście zagrożeń, by pojąć we właściwym świetle sądy historyków literatury polskiej, uznających - jak Henryk Markiewicz - że w swych pracach, w odróżnieniu od pozytywistów Tarnowski mało poświęcał uwagi biografii (z problemem tym zetkniemy się zresztą w niniejszej pracy - przyp. B.Sz.), dążył natomiast do uzyskania uogólnionego portretu psychologicznego pisarza - charakterystyki wyobraźni, inteligencji, uczuciowości, wywnioskowanej z jego twórczości i uczestnictwa w życiu publicznym. Opowiadał się za poezją, która zachowuje równowagę między ideałem a rzeczywistością i dąży do wydobycia uniwersalnych pierwiastków psychiki ludzkiej uznając, że powszechna natura ludzka powinna jednak przebijać przez odrębną fizjonomię narodową. (...) Postulat uniwersalnych uogólnień, umiaru i harmonii, a jednocześnie dezaprobata dla brzydoty i pospolitości w literaturze powodowały niechętny stosunek Tarnowskiego do realizmu. Estetykę tę uzupełniał kanon ideowo-moralny, tak ważny przecież także w refleksji politycznej autora Pisarzy.... Tarnowski miał bowiem oceniać utwory z punktu widzenia konserwatywnie pojmowanego patriotyzmu, a zarazem rygorystycznych kryteriów religijności i "zdrowia moralnego". W granicach nakreślonych przez te zasady i upodobania umiał jednak sugestywnie ewokować tonację uczuciowa i estetyczną omawianych autorów, pokazać i żywo uprzytomnić czytelnikowi nie dostrzegane dotąd ich walory. Dodajmy jeszcze za historykiem literatury, autorem wyboru i wstępu do jedynego wydanego po II wojnie światowej dzieła Tarnowskiego, O literaturze polskiej XIX wieku (Warszawa 1971), że "w pokoleniu Młodej Polski", którego literaturę z niewielkimi wyjątkami gwałtownie potępiał, był Tarnowski bardzo niepopularny, że ostro atakował go Żeromski, ośmieszali Nowaczyński i Boy oraz Brzozowski, natomiast W. Feldman, historyk polskiej myśli politycznej XIX w., inaczej pojmowanej niż przez Tarnowskiego, piętnował go jako jednego z "pomniejszych olbrzymów" (Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, Warszawa 1991, t. II, s. 464-465).

[17] S. Tarnowski, W trzechsetną rocznicę śmierci Skargi (odczyt przy obchodach w Krakowie 27 IX 1912), "Przegląd Polski", t. 186, 1912, s. 19.

[18] W trzechsetną rocznicę śmierci Skargi, wyd. cyt., s. 20.

[19] Zob. szerzej B. Szlachta, Polscy konserwatyści wobec ustroju politycznego (do 1939 roku), Kraków 2000, s. 265-270.

[20] We wstępie do Pisarzy... pytał przecież Tarnowski: Dlaczego, pomimo że o tej książce wysokiego wyobrażenia nie mam, pozwalam sobie puścić ją w świat? Nie przez zarozumiałość ani przez lekkomyślność, odpowiadał. Tylko dlatego, że książki która by zebrała wszystkich pisarzy politycznych XVI wieku i mówiła o nich w chronologicznym następstwie dotąd nie ma, że taka książka przydać się może, że zatem - choć jej daleko do zakresu i wartości dzieła o jakim myślałem za młodu - może ujść na początek i być pierwszym szczeblem, po którym ktoś drugi dostanie się wyżej (wyd. cyt., s. VI). Mamy nadzieję, że westchnienie Tarnowskiego zostanie wysłuchane i że jego książka istotnie znajdzie wreszcie dopełnienie w rzetelnych, syntetycznych opracowaniach dziejów polskiej myśli politycznej XVI w..

[21] Reformacja, pisał Tarnowski, wprawiła w ruch gwałtowny i często nieregularny, nieprawidłowy, umysły już i bez niej wyparte z równowagi nagłym przybytkiem pojęć, wiadomości, nauk i kwestii w masie większej niż ludzie na raz przyjąć i objąć są zdolni. Z tych wpływów zapewne poszła niesłychana bujność i rozmaitość tego wieku, wielka liczba i wielka siła ówczesnych inteligencji, ale zarazem z tych samych wpływów poszła i jego (tj. XVI. wieku) wielka niestałość. Natury bardzo jednolite, przekonania bardzo silne, ludzie z jednej sztuki, ci poradzili sobie najłatwiej: oparli się całą siłą o katolicyzm albo z całą namiętnością przeszli do Reformacji. Ale obok takich była większa nierównie liczba tych, którzy nie wiedzieli co przyjmować, a co odrzucać, którym imponowała powaga starożytnych, którzy wierzyli w dawną wiarę, a jednak widzieli coś słuszności po stronie przeciwnej, którzy wszędzie we wszystkim uznawali część prawdy, a część nieprawdy: i jedni myśleli w dobrej wierze, że to wszystko da się pogodzić i zmienić w jakiejś wygodnej elastycznej formule prawdy, którą starali się wynaleźć; inni, jak Erazm na przykład, milczeli roztropnie nie chcąc się pomylić ani na szwank narazić; jeszcze inni, najwięcej we Włoszech, nie wierzyli w nic; inni wierzyli we wszystko po trosze: stąd to babilońskie prawdziwie pomieszanie pojęć w ówczesnych pismach, te coraz nowe systemy religijne, te próby kompromisu pomiędzy różnymi wyznaniami, to mnóstwo teorii religijnych i politycznych pod powagą filozofów starożytnych, stąd wreszcie ta mieszanina wyobrażeń starożytnych z chrześcijańskimi w polityce, w literaturze, w poezji, nawet w poezji religijnej. A w ostatecznym rezultacie wiek, który zakwestionował wszystko i sam nie wiedział czego się ma trzymać w wierze i w pojęciach, musiał zakwestionować i kodeks moralny, musiał nie wiedzieć czego się ma trzymać w życiu, co mu wolno a co nie, co się godzi, co nie (Pisarze..., t. I, s. 320-321).

[22] Tamże, s. 307.

[23] Pisarze..., t. II, s. 452.

[24] Tamże, s. 449.

[25] Tamże, s. 440

[26] Tamże, s. 461.

[27] Tamże, s. 321. Gwoli uzupełnienia, zwróćmy za Tarnowskim uwagę, że dokonany przez Arystotelesa podział w obrębie społeczności miasta-państwa greckiego, odczytywany bywał bezkrytycznie przez jego polskich naśladowców, co miało szczególne znaczenie w dziele wzmocnienia istniejących podziałów. Powaga Arystotelesa, zauważa Tarnowski, mogła przyczynić się do utwierdzenia nas w tym nieszczęsnym mniemaniu, że jesteśmy jedni synami ojczyzny, a drudzy tylko jej żywym inwentarzem. Takie mniemanie szlachty, wzmacniane przez dziedzictwo Arystotelesowe, było jednak w istocie cofnięciem się wstecz od pojęć chrześcijańskich i cywilizacji z nich powstałej, która uczyła, że w różnicy powołań, czynności, majątków i rozumów jest równość ludzi jako synów Bożych i synów ojczyzny (tamże, s. 348).

[28] Analizując stanowisko P. Skargi pisał Tarnowski znacząco, że powodem niemocy organizmu politycznego jest rozprzężenie moralne, negacja wszystkiego, niewiara we wszystkie wiary i zasady, chciwość zysków nagłych a łatwych wiodąca do oszukaństw i nieuczciwości, przywiązanie serc i myśli do skarbów swoich. W taki sposób dokonuje się bowiem to moralne zepsucie, które się objawia jako brak publicznego ducha i patriotyzmu, jako łakoma żądza pieniędzy choćby jak wstydliwie nabytych, jako zbytek zniewieściały i denerwujący tych, którzy go mają, a urągający nędzy tych, którzy go nie mają, (...) to wszystko, co człowieka z uczciwego robi nieznacznie brudnym, ze szlachetnego podłym, z odważnego i dzielnego miękkim i niedołężnym, z dobrego obywatela egoistą, co w nim tępi znajomość, pragnienie i miłość dobrego, pojęcie ideału wszelkiego, Boga, ojczyzny, honoru, rodziny, siebie samego wreszcie, a nie można być człowiekiem jeżeli się nie ma takiego ideału siebie samego w odniesieniu do wszystkich tamtych: to wszystko, co niszczy i tępi wiarę i honor w mężczyznach, wiarę i wstyd w kobietach, co podkopuje za jednym zamachem wartość ludzi, cześć rodzin, równowagę społeczeństw, honor i potęgę państw, co niszczy pomału samo pojęcie ojczyzny... (Pisarze..., wyd. cyt., t. II, s. 440).

[29] Pisarze..., wyd. cyt., t. I, s. 13.

[30] Tamże, s. 312.

[31] Pisarze..., t. II, s. 446

[32] Tamże, s. 278-279.

[33] Tamże, s. 390.

[34] Tamże, s. 466.

[35] Tamże, s. 479.

[36] Tamże, s. 487-488.

[37] S. Kot, w znakomitym studium Rzeczpospolita Polska w literaturze politycznej Zachodu, wskazuje z jednej strony na wpływ charakterystycznych cech ustroju Rzeczpospolitej na wzmocnienie się i sprecyzowanie liberalnych idei politycznych poprzedników Rousseau i rewolucjonistów francuskich schyłku XVIII w., którymi w XVI w. mieli być hugenoccy i katoliccy "monarchomachowie" ("królobójcy"), z drugiej zaś na krytyczną ocenę owych cech u zwolenników tendencji absolutystycznych, zwłaszcza Bodina, mającego Polskę nie za monarchię, lecz za arystokrację, i Barclay'a, uznającego ją wręcz za oligarchię (Kraków 1919, s. 43 i 70).



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/