Socjalizm, wychodząc z założenia obrony
praw jednostki, pogwałconych przez obecny gospodarczy ustrój świata,
dochodzi konsekwentnie do negacji wszelkich zarówno racjonalnych,
jak i irracjonalnych praw tejże jednostki, oraz do idei uniwersalizmu
na podstawie dyktatury międzynarodowego proletariatu. W ideach XVIII
wieku i rewolucji francuskiej odnajdujemy abstrakcyjny uniwersalizm
pod postacią jakiegoś nieuchwytnego, nie opartego na żadnych irracjonalnych
podstawach braterstwie ludów, w socjalizmie natomiast mamy już wyraźnie
sprecyzowanie praw jednostki pod postacią prawa do jednakiego udziału
w używaniu dóbr ziemskich, oraz zupełnie uchwytne kontury nowego
uniwersalizmu pod postacią przymusowego zjednoczenia ludzkości pod
rządami wyłonionej z proletariatu despotycznej grupy. Abstrakcyjna
wyłączność autonomicznych jednostek, niezłączonych między sobą w
rzeczywistości żadnymi innymi więzami, prócz gospodarczych, przeobraża
się tu nieubłagalnie w przymusową, zewnętrzną łączność, a ludzkość,
jako arytmetyczna suma takich jednostek, kierujących się egoizmem
wyłącznie, staje się w tym wypadku kolektywem, pochłaniającym egoistyczną
jednostkę w imię rzekomych jej praw, to jest w imię jej interesów
materialnych.
Do tego ostatecznego celu dąży zupełnie
otwarcie konsekwentny socjalizm, czyli bolszewizm, ale początkowo
twórcy socjalizmu stawiali przed jednostką miraż
nowego wspaniałego życia w ramach ustroju socjalistyczno-demokratycznego,
opartego i zbudowanego na zasadach wyłącznie rozumu, i w tym kulcie
rozumu, w tej ślepej wierze w to, iż pierwiastek rozumowy ludzki
potrafi sam przez się budować nowe, coraz to wspanialsze formy życia,
we wszystkim tym socjalizm jest wiernym zwolennikiem i naśladowcą
idei XVIII wieku. Cechuje go przeto przede wszystkim bezgraniczna
i naiwna wprost wiara w potęgę nauki, która ma z czasem udostępnić
najszerszym masom korzystanie z komfortu życiowego, dostępnego obecnie
nielicznym tylko warstwom. Następnie w imię tegoż rozumu wyzwala
doktryna socjalistyczna jednostkę ludzką ze wszystkich więzów, które
rzekomo gwałtem nałożył na nią dawny ustrój społeczny, a więc z
więzów religii, narodowości, małżeństwa i rodziny, i to wyzwolenie
ze wszystkich tych więzów naturalnych zalicza socjalizm do podstawowych
praw jednostki w ustroju socjalistycznym.
Jednostka nie ma być już niczym krępowana,
rozum bowiem wyzwolił już ludzkość ze wszelkiej zależności od wymogów
urojonego świata nadzmysłowego; ojczyzna i narodowość mogą posiadać
wartość i znaczenie tylko dla burżuazji, której zapewniają dostatnie
życie; małżeństwo wreszcie na służyć tylko celom zaspokajania popędu
płciowego, i w takim ujęciu nabiera cech kontraktu czasowego między
mężczyzną, a kobietą na wzór umów o charakterze gospodarczym. Wszystkie
wymienione więzy są niezbędnymi atrybutami ustroju kapitalistycznego,
ale w ustroju kolektywistycznym więzy te rozluźniają się i znikają
następnie same przez się gwoli wyzwolenia i szczęścia jednostki.
[...]
Widzimy tedy, że doktryna socjalistyczna,
która od połowy XIX wieku opanowuje stopniowo umysłowość tak zwanych
uświadomionych robotników oraz pewnej części inteligencji, że doktryna
ta ogołaca stopniowo człowieka gwoli jego rzekomego szczęścia ze
wszelkich uczuć naturalnych i dąży do przeobrażenia go w istotę,
której treścią życia będą wyłącznie interesy gospodarcze i płciowe.
Doktryna socjalistyczna oznacza więc dalszy etap procesu teoretycznego
i praktycznego rozpraszania wszelkich jakości duchowych i moralnych,
zapoczątkowanego wyraźnie przez wiek XVIII, dalszy postęp niwelacji
duchowej świata we wszystkich dziedzinach życia, która przyjęła
realne kształty już poprzednio w doktrynie liberalnej.
Do zwycięstwa tego kierunku myśli w umysłowości
czasów naszych przyczyniają się jednak nie same li tylko doktryny
liberalna i socjalistyczna, jako takie, ale przede wszystkim zaznaczający
się w tym okresie upadek światopoglądu chrześcijańskiego, który
głosił zasadę dobrowolnego ograniczania potrzeb i popędów, oraz
pierwszeństwa obowiązków przed prawami. Obie te zasady stają się
coraz bardziej obcymi umysłowości ludzkiej, natomiast zasada wyższości
rzeczy materialnych nad duchowymi, oraz pierwszeństwa popędów przed
obowiązkami wżera się coraz więcej w serce i mózg ludzi XIX wieku.
Zasadę tę przyjmują też stopniowo zarówno uświadomieni robotnicy,
jak i przeważająca masa burżuazji, która już od dawna wypisała na
swych sztandarach przewodnie hasło: enrichssez
vous! Przeważająca część tak zwanych oświeconych ludzi XIX wieku
zaczyna więc czuć i myśleć wyłącznie kategoriami wyłącznie gospodarczo-pieniężnymi.
Wszelka więź, łącząca ludzi, znika wobec tego coraz bardziej, społeczeństwa
ludzkie znikają stopniowo, jak realia,
a zmieniają się tylko w arytmetyczną sumę luźnych zwalczających
się wzajemnie jednostek i grup, państwo przestaje być związkiem
irracjonalnym, opartym na pewnej więzi, nie uzasadnionej rozumowo,
lecz staje się tylko związkiem rozumowym, racjonalną organizacją
produkcji w pierwszym rzędzie, w interesach górnej warstwy w ustroju
liberalnym, zaś rzekomo w interesach ogółu w ustroju socjalistycznym.
[...]
Więc prawa jednostki, jako prawa dla nielicznej
garstki uprzywilejowanych uczestników w biesiadzie życia, stanowią
dominujący pierwiastek w chwili wystąpienia socjalizmu na arenę
świata. Uniwersalizm posiada tu znaczenie tylko drugorzędne, jest
ono raczej ,wyrazem tylko faktu dokonywującego się coraz więcej
zbliżenia ludzkości na terenie gospodarczym, niż wyrazem jakiejś
oderwanej doktryny, bowiem ideologia czystego egoizmu nie może prowadzić
do prawdziwego uniwersalizmu. Wreszcie pierwiastek irracjonalny
w ogóle, a głównie religia, jest usuwaną na coraz dalszy plan, pozostaje
ona jeszcze w umysłowości niższych warstw społeczeństwa, i jako
taka daje podstawy dla więzi społecznej wbrew idącej z góry dezorganizacji
tej więzi. Na ogół okres rozkwitu i supremacji burżuazji, nieopierającej
się na żadnych zgoła pierwiastkach moralno-religijnych, należy uważać
za okres burzenia wszelkich więzi łączących poprzednio ludzi między
sobą. Wprawdzie burżuazja, jako klasa, jako całość, nie występuje
wrogo przeciw religii, odwrotnie nawet stroi się często w togę hipokryzji
religijnej, ale właśnie ta hipokryzja, rozdźwięk między teorią a
praktyką z jednej strony, a z drugiej strony skrajnie racjonalistyczny
kierunek myśli, reprezentatywny przez burżuazyjnych, osłabiają de
facto coraz więcej znaczenie pierwiastka irracjonalnego w życiu
społecznym, głoszony zaś otwarcie i cynicznie przez burżuazję kult
egoizmu, kult pieniędzy i dóbr materialnych jedynie przyczynie się
z czasem do skorumpowania również niższych warstw społeczeństwa.
[...]
Socjalizm, jak wiadomo, nie tylko wypowiedział
śmiertelną walkę burżuazji, ale stanął również na teoretycznym stanowisku,
że walka między proletariatem a burżuazją stanowić będzie nadal
sprężynę dziejów, oś, około której dzieje te będą obracać się na
terenie międzynarodowym, i że przeto wszelkie inne antagonizmy,
a w pierwszym rzędzie narodowościowe będą musiały ustąpić na drugi
plan przed antagonizmami klasowymi. Według ideologii socjalizmu,
walka między burżuazją a proletariatem może mieć charakter rewolucyjny
i musi doprowadzić w ostatecznym wyniku do zwycięstwa i triumfu
proletariatu.
Prawa jednostki socjalizm pojmuje zupełnie
materialistycznie, jako prawo do jednakiego udziału w korzystaniu
z dóbr ziemskich przede wszystkim, a następnie, jako możność niczym
nieskrępowanego zaspokajania swych popędów naturalnych. Pozostaje
jednak poza tym jeszcze dziedzina praw jednostki, które wysunęła
w ogóle doktryna demokratyczna niezależnie od idei walki klasowej.
Są to prawa polityczne jednostki, które mają w zasadzie eliminować
pierwiastek ucisku i przymusu z życia państwowego. Prawa te socjalizm
uznaje za zgodne ze swym programem, nagina jednak również do idei
walki klasowej w myśl następującej ideologii: państwo burżuazyjne
oparte jest na przymusie, jest ono właściwie aparatem tego przymusu,
który spoczywa w rękach burżuazji i sprzymierzonej z nią władzy
królewskiej, należy więc wszelkimi możliwymi środkami dążyć do wydarcia
steru władzy z ich rąk; droga zaś w tym kierunku wobec nierówności
sił może prowadzić na razie jedynie przez parlamentaryzm demokratyczny,
hasło rządów parlamentarnych na zasadzie równego i powszechnego
prawa wyborczego wypisuje przeto socjalizm na swych sztandarach.
Tak się przedstawiają na ogół prawa jednostki według koncepcji socjalistycznej,
co zaś do stosunku socjalizmu do idei uniwersalizmu, to idea ta
ma swe źródło w wszechświatowej solidarności proletariatu, jako
klasy, walczącej wszędzie o swe wyzwolenie, uniwersalizm socjalistyczny
nie posiada przeto, jak już zaznaczyliśmy, żadnych cech dodatnich
i konstrukcyjnych, lecz tylko ujemne i destrukcyjne. Gdy uniwersalizm
burżuazyjny wytwarza się głównie na gruncie wspólnych interesów
gospodarczych ludzkości, jako całości, uniwersalizm socjalistyczny
stoi na gruncie wyłącznie interesów najniższej, upośledzonej klasy
społecznej, której zwycięstwo ma spowodować rzekomy triumf uniwersalizmu,
ogólną szczęśliwość, raj na ziemi.
Ta najniższa klasa społeczna czyli proletariat,
jak zresztą każda inna klasa, nie reprezentuje sobą jednak żadnego
skupienia ludzkiego o jakimś odrębnym, określonym obliczu duchowym,
o jakichś odrębnych walorach, ale jest właściwie przypadkowym skupieniem
ludzi, jednako zainteresowanych pod względem materialnym, skupieniem,
którego odrębne części są mimo wszystko złączone jeszcze religią,
językiem, tradycjami z poszczególnymi grupami etnicznymi, czego
najlepszym dowodem służyć może ostatnia wojna światowa. Jeżeli więc
przywódcy proletariatu tworzą ideologię uniwersalizmu na podstawie
klasowej, to należy w tej ideologii widzieć tylko świadome czy tez
podświadome dążenie do rozluźnienia i potargania wszelkich więzów
społecznych za pomocą mamidła uniwersalizmu. Bo idea wyzwolenia
proletariatu, jako skupienia zmiennego, bez wyraźnego oblicza, nie
może być przewodnim celem przywódców socjalizmu, nie może ona też
tworzyć podstaw dla rzeczywistego uniwersalizmu, jakie mogła ongiś
dawać światu idea państwa rzymskiego, stać się może natomiast idea
ta doskonałym narzędziem do rozbicia obecnych form społeczeństwa
i państwa.
W związku z tym w socjalizmie musiał z
czasem nieuniknienie nastąpić rozłam na dwa obozy: z jednej strony
na tych nielicznych, co szczerze wierzą, i tych liczniejszych, co
udają, iż wierzą w triumf socjalizmu i proletariatu, jako triumf
sprawiedliwości społecznej i idei uniwersalizmu, a z drugiej strony
na tych, co proletariat uważają jedynie za narzędzie do osiągnięcia
innego zupełnie celu, jakim jest ostateczne zdezorganizowanie społeczeństw,
zamiana ich w kupę piasku, którą można będzie następnie dowolnie
uciskać, mniejsza o to w czyim przede wszystkim fakt, że rozwój
gospodarczy społeczeństw od czasów Marksa wykazał fałszywość jego
ideologii, w myśl której świat musi kroczyć nieubłaganie ku kolektywizmowi
ze względu na stale wzrastającą koncentrację kapitałów w nielicznych
rękach, która znakomicie ułatwi przejście do ustroju kolektywistycznego.
Przed socjalizmem stanęła przeto konieczność
pewnego kompromisu z burżuazją, konieczność złagodzenia rewolucyjnego
ostrza walki klasowej i skierowania się na razie na tory walki parlamentarnej,
zgodnie z zasadami demokracji.
W tym sposób powstał socjalizm parlamentarny,
który godzi się stopniowo z myślą konieczności osiągania zdobyczy
socjalnych nie gwałtowną drogą rewolucyjną, lecz drogą powolnej
ewolucji, parlamentarnego zmagania się interesów klasowych. Przywódcy
tego socjalizmu wyrzekają się stopniowo idei śmiertelnej walki z
burżuazją i budowania nowego ustroju na gruncie starego, przejmują
się w znacznym stopniu oportunizmem i idą często na równi z przywódcami
innych partii na usługi i żołd plutokracji. [...]
Nie wynika z tego bynajmniej, by socjalizm
umiarkowany przestał zupełnie być destrukcyjną siłą. Przyczynia
się on mimo wszystko do dalszego rozkładu społeczeństw przez podsycanie,
jeżeli już nie wyraźnej nienawiści, to w każdym razie nieprzyjaźni
klasowej, przez podkopywanie się, chociaż chaotyczne, pod religię,
narodowość, małżeństwo i rodzinę, wreszcie przez stawianie rzeczy
materialnych ponad duchowe, w czym zresztą dotąd niezaprzeczony
prym trzyma burżuazja. Jeżeli socjalizm umiarkowany nie dąży nawet
w obecnej chwili do dokonania rewolucji socjalnej przede wszystkim
z braku zaufania do własnych sił, to idee jego mimo wszystko podsycają
wrzenie wśród mas. [...]
Cokolwiek zresztą myślelibyśmy o socjalizmie
umiarkowanym, musimy uznać za fakt, że przestał on być jak dawniej,
quasi-religią mas robotniczych,
tym irracjonalnym pierwiastkiem sui
generis, który miał zastępować tym masom religię chrześcijańską,
i dlatego też przestał on być czynnikiem, mogącym zmieniać i kształtować
nowe formy życia. Socjalizm parlamentarny stał się ostatecznie tylko
jedną z licznych partii, na które dzielą się współczesne społeczeństwa
demokratyczne, ciążą też nim wszystkie wady, jakie charakteryzują
partie we współczesnych skorumpowanych demokracjach, a więc między
innymi materializm, oportunizm i poświęcenie najwyższych, zasadniczych
interesów gwoli doraźnych zysków partyjnych. Dlatego też nie są
pozbawionymi, być może, pewnej swoistej słuszności zarzuty, czynione
parlamentarnemu socjalizmowi przez skrajny odłam socjalizmu, czyli
bolszewizm, że zaprzedał się on burżuazji. Bo bezsprzecznie wstąpił
on na tory kompromisu z nią, w którym odgrywają dużą rolę materialne
interesy jego przywódców, i nie posiada niezbędnej odwagi i energii
do łamania i przebudowy życia w myśl swych teorii. Zadania tego
podejmuje się natomiast drugi odłam socjalizmu, komunizm, czyli
bolszewizm, stojący konsekwentnie na dawnej platformie nieubłaganej
walki klasowej.
Dla bolszewizmu sztandar kolektywizmu
pozostaje nadal tym rzeczywistym pierwiastkiem irracjonalnym, tą
quasi-religią, która ma na razie skupiać
proletariat i w ogóle wszystkich wydziedziczonych i wyrzutków z
całego świata, by przy ich pomocy walić i burzyć wszędzie cały dotychczasowy
ustrój społeczny. W przeciwieństwie do umiarkowanego, czyli parlamentarnego
socjalizmu zajmuje bolszewizm już zupełnie wyraźne stanowisko we
wszystkich trzech podstawowych zagadnieniach społecznych życia ludzkości,
a więc w sprawie praw jednostki i stosunków jej do społeczeństwa
i państwa, w zagadnieniu uniwersalnym i wreszcie w sprawie podstaw,
na których współżycie ludzi ma się w ogóle opierać.
Oderwane prawa jednostki, głoszone przez
wiek XVIII i rewolucję francuską, które stały się następnie podstawą
współczesnych demokracji, a które doprowadziły ostatecznie tylko
do plutokracji, prawa te nie istnieją dla bolszewizmu, po pierwsze
ze względu na walkę jego z kapitalizmem, opierającym się obecnie
na ustroju demokratycznym, a po wtóre ze względu na to, że bolszewizm
stoi już wyraźnie i mocno na gruncie światopoglądu ewolucyjno-materialistycznego.
W myśl tego światopoglądu jednostka ludzka nie posiada właściwie
żadnego niezależnego i wyodrębnionego bytu, będąc tylko krótkotrwałą
falą na oceanie wszechświata, zanikającą następnie bez śladu. Nie
może więc, logicznie biorąc, posiadać taką efemeryczna istota żadnych
rzeczywistych praw, a musi stać się konsekwentnie niewolnicą ludzkości,
która jako jednostka zbiorowa, zda się posiadać rzeczywiście nieśmiertelny
byt, przynajmniej do czasu ostatecznej zagłady kuli ziemskiej.
Jedną z głównych przyczyn słabości umiarkowanego
socjalizmu jest w pierwszym rzędzie to, że usiłuje on ratować demokratyczne
prawa jednostki wbrew rażącym przeciwieństwom, jakie istnieją pomiędzy
uzasadnieniem tych praw, a ewolucyjno-materialistyczną koncepcją
świata, która musi nieuniknienie doprowadzić do rozproszenia wszelkich
jakości duchowych w świecie ludzkim.
Bolszewizm natomiast usuwa te przeciwieństwa
przez uzgodnienie praktyki życiowej z teoretycznymi zasadami. Mamidło
materialnych praw jednostki pod postacią haseł komunistycznych bolszewizm
wysuwa w celu skupienia adeptów pod swym sztandarem, a po obaleniu
dotychczasowego ustroju społecznego wszelkie prawa jednostki odrzucane
są przez niego, jako niepotrzebne rupiecie, a jednostka zakuwa się
w kajdany zupełnej niewoli. Tak
było w Rosji, i tak musi być wszędzie, gdziekolwiek by bolszewizm
zwyciężył. Bo system ten kładzie wyraźny kres fikcji praw jednostki,
nie ugruntowany na światopoglądzie chrześcijańskim i nie uwarunkowanych
przeto istnieniem odpowiedniej etyki i odpowiednich prawom obowiązków,
dąży natomiast do przeistoczenia luźnej kupy piasku, jaką zaczynają
tworzyć społeczeństwa współczesne, nieoparte ani na prawie Bożym,
ani na usankcjonowanym przymusie i ograniczeniu, w kupę trzymaną
mocno pod stopami nowych władców, wyłonionych z partii komunistycznej.
Bolszewizm zrywa ostatecznie ze wszystkimi abstrakcjami XVIII wieku
i w przeciwieństwie do nich dąży do oparcia życia na praktycznych
podstawach, na ogólnym zniewoleniu jednostki i na niczym nie usankcjonowanym
przymusie, odpowiadających rozproszeniu wszelkich jakości duchowych
i moralnych we współczesnym świecie.
Bolszewizm występuje wprawdzie również
na wzór XVIII wieku z hasłami uniwersalistycznymi, jest on ruchem
międzynarodowym par excellence,
ale hasła te nie mają nic wspólnego z abstrakcyjnymi hasłami
braterstwa ludów, głoszonymi przez wiek XVIII, lecz są to przeważnie
hasła walki uciśnionych ludów Wschodu przeciw ciemiężcom zachodnim
rzekomo w imię prawa stanowienia o sobie narodów Azji. Hasła te
są jednak również fałszywe, jak hasła jednostki, w imię których
szerzy się komunizm w Europie, i służą jedynie do rozpętania walk
rasowych, które mają przyspieszyć proces rozkładu współczesnych
zdegradowanych społeczeństw europejskich, następstwem czego byłby
triumf uniwersalizmu, opartego na mechanicznym zjednoczeniu ludzkości
pod rządami wyłonionej z międzynarodówki tyrańskiej władzy.
Tak się przedstawiają w gruncie zasadniczo
koncepcja i uniwersalistyczne dążenia bolszewizmu. Co zaś do stosunku
systemu tego do pierwiastka religijnego w życiu, to nie ma chyba
potrzeby wyjaśniać bliżej, że stosunek ten jest skrajnie wrogi,
szczególnie do religii chrześcijańskiej. Mimo to wytworzył on swój
własny pierwiastek irracjonalny, pewien rodzaj wiary, którą można
chyba nazwać szatańską, ale która w każdym razie wytwarza fantastycznych
adeptów, pragnących narzucić swój światopogląd i
ustrój społeczny światu całemu . Bo w tych skrajnych racjonalistach,
jakimi na pozór winni być bolszewicy, nie ma przede wszystkim racjonalnego
zrozumienia, że ustrój komunistyczny nie może zapewnić masom nawet
tej sumy materialnego szczęścia, jaką im daje współczesny ustrój
kapitalistyczny, i w tym zaślepieniu leży ich irracjonalizm zła.
Można wprawdzie próbować wytłumaczyć fakt ten po części świadomym
dążeniem przywódców bolszewizmu do upieczenia własnej pieczeni przy
bolszewickim pożarze, ale tłumaczenie to nie wystarczy do wyjaśnienia
trwałości idei komunistycznych od dziesięciu lat z górą. Natomiast
wyjaśnienie bolszewickiego irracjonalizmu zła odnaleźć można tylko
w ścisłej łączności bolszewickiej doktryny z nowym ewolucyjno-materialistycznym
światopoglądem, który owładnął obecnie przeważającą już częścią
cywilizowanego świata. Światopogląd ten można określić jako bunt
nie tylko już przeciw chrześcijaństwu, jako religii Bogo-człowieczeństwa,
ale jako bunt w ogóle przeciw wszelkiemu pierwiastkowi irracjonalnemu,
przeciw uznaniu wszelkiego Bóstwa i rządów Jego w świecie. Adepci
bolszewizmu, negując istnienie szatana, są jednak w gruncie rzeczy
najwierniejszymi sługami jego, tworzą oni obecnie jakby widomą jego
synagogę, odrzucają bowiem wszelką etykę, wszelką moralność nie
tylko chrześcijańską, ale zawartą we wszystkich niższych systemach
religijnych, jakie istniały od początku świata.
Z tego punkty widzenia należy uznać bolszewizm
za ruch o podłożu znacznie szerszym, niźli socjalne, uosabia on
jakby i konkretyzuje wszystkie widome i niewidome siły zła, działające
na ziemi. Kwestia socjalna i rasowa stanowi dla niego tylko doskonałe
narzędzie do szerzenia idei tej walki wśród społeczeństw i narodów
współczesnych, by drogą tej walki dokonać niezbędnego zniewolenia
jednostek i narodów, a w następstwie tego uniwersalnego podziału
na rządzących i rządzonych na zasadach niczym nie usankcjonowanego
przymusu. Moralny stan społeczeństw współczesnych stwarza, niestety,
szerokie podstawy dla działalności bolszewickiej, która nie licząc
się zupełnie z żadnymi względami etyki, szerzy w całym świecie drogą
agitacji, przekupstwa, obłudy i szpiegostwa zgniliznę i gangrenę
moralną, by przygotować grunt dla ostatecznej katastrofy zdechrystianizowanych
społeczeństw współczesnych.
W związku z tymi dążeniami bolszewizmu
znamienną jest w pewnym stopniu rola, jaka przypada żydostwu w całym
tym ruchu. Nie oskarżając ogólnikowo całego narodu o sprzyjanie
bolszewizmowi, musimy jednak stwierdzić niezaprzeczalny fakt, że
udział żydostwa w kierowaniu tym ruchem jest nieproporcjonalnie
wysoki. Wytłumaczenia tego zjawiska musimy doszukiwać się przede
wszystkim w nienawiści, jaką żywi w ogóle żydostwo do chrześcijaństwa.
Bolszewizm dąży w pierwszym rzędzie do ostatecznego rozkładu społeczeństw
chrześcijańskich i idee jego są przeznaczone wyłącznie dla tych
społeczeństw, dlatego też żydzi muszą sympatyzować i popierać ten
ruch z prostej nienawiści do chrześcijaństwa. [...]
Dążenie żydostwa do władztwa nad światem
zbiegają się z dążeniami bolszewizmu do dokonania trwałego podziału
na rządzących i rządzonych w świecie całym, podziału na klasę władczą
i stado posłuszne. Żydzi mają nadzieję stać się tą warstwą władczą,
i w tej nadziei połączonej z żywiołową nienawiścią do chrześcijaństwa,
tkwi tajemnica szerokiego udziału żydów w ruchu bolszewickim. Dlatego
możemy stwierdzić fakt, że w przeciwieństwie do społeczeństw chrześcijańskich
ruchowi temu sprzyjają nie tylko warstwy proletariatu żydowskiego,
lecz także warstwy zamożne, przedstawiciele finansjery żydowskiej,
która zresztą już w inny sposób dąży do panowania nad światem.
Reasumując dotychczasowe wywody nasze
o bolszewizmie, dochodzimy do wniosku, że bolszewizm jest ruchem
uniwersalistycznym i antychrześcijańskim par
excellance, który posiłkuje się w pierwszym rzędzie antagonizmami
klasowymi, a następnie rasowymi, by doprowadzić do ostatecznego
rozkładu współczesne zdechrystianizowane społeczeństwa europejskie
i ugruntować następnie współżycie ludzi na zasadach ateizmu w teorii,
a niczym nie usankcjonowanego przymusu w praktyce. Z szerszego punktu
widzenia moralnego, bolszewizm jest jakby narzędziem kary, dopuszczonym
na społeczeństwa chrześcijańskie za podeptanie praw Bożych, z punktu
zaś widzenia państwowego oznacza on zaprzeczenie i odrzucenie wszelkich
dotychczasowych irracjonalnych podstaw państwa zarówno pod postacią
hierarchii nadzmysłowej, jak i więzi narodowej, a z drugiej strony
negację i zaprzeczenie solidaryzmu klasowego, nad którym jedynie
opierać się może państwo demokratyczne. Niczym nie usankcjonowany
przymus, wywierany przez garstkę uzurpatorów pod fałszywym hasłem
obrony interesów pracy, a niwelujący zupełnie jednostki i narody,
oto całkowita treść państwowości bolszewickiej, która od dziesięciu
z górą lat wystąpiła na arenę dziejów.
Demokracja współczesna, oparta wyłącznie
na pierwiastku racjonalnym, sankcjonującym egoizm jednostek i klas,
upada obecnie coraz więcej pod brzemieniem korupcji i antagonizmów
klasowych, będących nieuniknionym wynikiem zupełnej racjonalizacji
życia, dlatego też na arenę świata występują, jak już zaznaczyliśmy
poprzednio, nowe systemy, nowe typy państwowe. Jednym z nich jest
faszyzm, będący próbą tworzenia niezbędnej dla normalnego życia
więzi irracjonalnej drogą sztucznego wzmacniania i potęgowania więzi
narodowej, przy zupełnym odrzuceniu idei uniwersalizmu, drugim zaś
omawiany obecnie bolszewizm, dla którego niwelacja jednostek, klas
i narodów i w ogóle niwelacja wszelkich jakości i form w życiu stanowi
swego rodzaju wyznania wiary, pierwiastek irracjonalny sui generis, gromadzący adeptów tego systemu z całego świata dookoła
sztandaru komunizmu, będącego jednocześnie sztandarem bezosobowości
i uniwersalizmu na podstawach ateistycznych.
Zaznaczyliśmy przed chwilą, że bolszewizm
posiada pewne wyznanie wiary, które stanowi pierwiastek irracjonalny
sui generis. Może to się
wydać dziwnym na pierwszy rzut oka, jednakże jest w rzeczywistości,
i właśnie ten pierwiastek irracjonalny daje bolszewizmowi siłę i
rozpęd, których brakuje już zupełnie socjalizmowi umiarkowanemu,
opierać się wciąż i budować życie na przesłankach wieku XVIII-go.
Bolszewizm chce burzyć wszystko wbrew zasadom rozumu nawet, który
wskazuje, że burzenie takie nikomu nie może przynieść ostatecznie
żadnych korzyści, nie wyłączając nawet proletariatu, w obronie którego
występuje rzekomo nie bez słuszności można dać miano szatańskiego,
ale jest to w każdym razie irracjonalizm, będący w stanie pociągnąć
za sobą w pewnym stopniu masy, które przestają już ostatecznie wierzyć
wszelkim wyborom i obietnicom rozumu. [...]
Tak więc najpierw wystawia się irracjonalne
hasło zupełnego zniesienia państwa, jako aparatu ucisku i przymusu,
by później oprzeć je cynicznie na bezwzględnym niczym nie usankcjonowanym
ucisku i przymusie, wywieranym przez grupę uzbrojonych komunistów,
którzy, rzecz jasna, nie mogą ostatecznie przeistoczyć się w nic
innego, jak w nową klasę władczą, w nowych wyzyskiwaczy i ciemiężców,
tym gorszych i groźniejszych, że nie krępowanych już absolutnie
żadnymi względami, które wpływały chociaż w pewnym stopniu na postępowanie
klas władczych. Ale, według Lenina, niema się tu czego obawiać,
to wszystko zakończy się triumfem prawdziwego komunizmu, który stworzy
prawdziwą wolność i równość, nie ową burżuazyjną wolność, która
się sprowadza często tylko do wolności umierania z głodu, ale ową
rzeczywistą, opartą na równości, na prawie jednakiego udziału wszystkich
w korzystaniu z dóbr ziemskich. "Każdy pracować będzie według swych
zdolności, każdemu będzie wydzielać się stosownie do potrzeb jego",
tak brzmią obietnice bolszewizmu. A więc w przyszłości złoty wiek
komunizmu, a tymczasem dyktatura uzbrojonej bandy wywierającej ucisk
i przymus według swego widzimisię, przy pozostawieniu nawet praw
burżuazyjnych, z których, rzecz jasna, korzystać będzie tylko władcza
klasa.
Czy nie mamy tu do czynienia z irracjonalizmem,
przed którym musi zatrzymać się bezsilnie wszelka logiczna myśl
ludzka? Jeżeli wyśmiewano i drwiono ze średniowiecznej zasady credo quia absurdum, to co należy powiedzieć
o absurdalnych dogmatach bolszewizmu i o ludziach, którzy te dogmaty
czynią niejako swym wyznaniem wiary? Nie można przecież podejrzewać
wszystkich tych ludzi o z góry uplanowane zamiary upieczenia swej
racjonalnej pieczeni przy tym irracjonalnym ogniu: nie, jest to
raczej wiara w absurdalność szatańska, tak jak w średniowieczu ludzie
gotowi byli wierzyć w to nawet, co się wydawało zupełnie przeciwnym
rozumowi, ale oparte było na objawieniu i nauce Kościoła.
Jeżeli chcemy przeto zrozumieć głębiej
treść i ducha bolszewizmu, to musimy przede wszystkim uznać go nie
za zwyczajną doktrynę lub zwyczajną partię, dążącą do pewnych określonych,
w każdym razie zgodnych z rozumem celów, lecz musimy uznać go za
sektę, która pragnie spowodować dezorganizację, zniszczenie i zgubę
ludzkości całej. Bo gdyby to był zwyczajna partia tylko, to dawno
zatrzymałaby się przed swą destrukcyjną i potworną robotą, której
rezultaty są już nad miarę oczywiste. Tymczasem z nieubłagana konsekwencją
i wytrwałością kroczy bolszewizm w swej destrukcyjnej robocie dalej;
gdy napotyka silniejszy opór, omija go czasowo, by przygotować lepiej
grunt do przezwyciężenia go w przyszłości najpodlejszymi metodami
agitacji, przekupstwa, szpiegostwa i w ogóle najcyniczniejszego
poniewierania wszystkich elementarnych nawet zasad moralności, uznawanych
nawet przez narody i państwa na pół dzikie.
Bolszewicy, to już wyraźni słudzy szatana,
nie waham się wypowiedzieć to bez względu na możliwy zarzut obskurantyzmu,
bo, jak słusznie powiada Pappini w swym dziele Storia di Cristo, ci, co negują istnienie
szatana, są najwierniejszymi jego sługami.
Powracając do bolszewickiej koncepcji
państwa, stwierdzamy według przytoczonych powyżej słów głównego
apostoła i wodza bolszewizmu, że celem tego systemu nie jest właściwie
zniesienie państwa w ogóle, ale państwa w dotychczasowym tego słowa
znaczeniu, jako związku irracjonalnego, opartego na usankcjonowanym
przymusie i solidaryzmie. W zamian tego współżycie ludzi w państwie
ma być oparte na ogólnym zniewoleniu wszystkich pod rządami tyrańskiej
grupy, wyłonionej z partii komunistycznej. A ponieważ państwo w
takim ujęciu zatraca swój odrębny charakter i rację swego samoistnego
bytu, przeto bolszewizm musi konsekwentnie dążyć do rozszerzenia
się na ludzkość całą, by stać się podstawą jej zjednoczenia w jeden
kolektyw, rządzony przez bezosobową tyrańską władzę.
Proces dziejowy, zapoczątkowany przez
wiek XVIII i rewolucje francuską, znalazłby tu swe naturalne zakończenie.
Bo zupełna racjonalizacja życia musi nieuniknienie doprowadzić do
utraty wszelkiej zarówno irracjonalnej, jak i racjonalnej, rozumowej
wartości poszczególnej jednostki ludzkiej, a w związku z tym do
zaniku wszelkich form usankcjonowanej hierarchii i wszelkiego solidaryzmu
w społeczeństwach ludzkich. A w rezultacie tego odrębne państwo,
jako twór sił irracjonalnych, oparty na hierarchii i solidaryzmie,
musiałoby zatracić swe odrębne oblicze, a następnie rozpłynąć się
i zniknąć nieubłaganie w konglomeracie ludzkości, przeobrażonej
w niezróżnicowaną masę, rządzoną biczem. Bolszewizm jest właśnie
ruchem, ujawniającym groźne tendencje dziejów w tym kierunku, tendencje
ku uniwersalizacji ludzkości na podstawach mechanicznego jej zjednoczenia
pod rządami przypadkowych tyrańskich grup.
Zbierając w jedno wszystkie nasze wywody
o bolszewizmie, możemy określić system ten z filozoficznego i teoretycznego
punktu widzenia jako doktrynę, która zaprzecza istnienia wszelkich
wyodrębnionych jakości w świecie, poczynając od najwyższej, to jest
Boga, doktrynę, dla której świat cały przedstawia się pod postacią
niezróżniczkowanego bytu w stanie ciągłego ruchu. Z bytu tego wyłaniają
się i zanikają następnie bez śladu wszelkie zjawiska w ogóle, a
istoty ludzkie w szczególności. W zastosowaniu do zagadnienia współżycia
ludzkiego takie ujęcie świata doprowadzić musi konsekwentnie do
koncepcji ludzkości, jako kolektywu, jako jednostki zbiorowej, z
której się wyłaniają, by zniknąć bez śladu, efemeryczne jednostki
ludzkie.
Bolszewizm więc w teorii jest właściwie
czystym materialistycznym monizmem, który dokonał teoretycznego
rozproszenia wszelkich jakości w świecie, dokonał zupełnego jego
obezjakościowania, w praktyce oznacza on dążenie do dostosowania
systemu całego współżycia ludzkiego, do uzgodnienia go z tym istniejącym
już stanem rozproszenia wszelkich jakości w umysłowości i duszy
ludzkiej. W zakresie współżycia ludzkiego uzgodnienie to przedstawia
się pod postacią przeistoczenia ludzkości całej w jedną bezjakościową
masę, pozbawioną zróżnicowania indywidualnego, klasowego i narodowego,
a rządzonego despotycznie przez przypadkową tyrańską grupę również
bezjakościowych osobników. Bezład życia wewnętrzno-państwowego i
międzynarodowego, wywołany negacją i odrzuceniem wszelkiego pierwiastka
irracjonalnego, jako podstawy więzi społecznej i międzynarodowej,
oraz negacja wszelkich prawdziwych jakości w świecie, bezład ten
odnalazłby tu swe ostateczne logiczne i praktyczne zakończenie w
bezjakościowym mechanicznym konglomeracie ludzkim, pod brzemieniem
którego zniknęłaby psychologiczna możliwość wszelkiego oporu ze
strony indywidualizmów wszelkich kategorii, a świat osiągnąłby mechaniczną
równowagę na gruncie cmentarnej niwelacji wszystkich i wszystkiego.
W zakresie życia państwowego jest więc
bolszewizm systemem i ruchem uniwersalistycznym, dążącym nietylko
do zniweczenia państwa w dotychczasowym tego słowa znaczeniu, ale
również do organizowania ludzkości całej na zasadach ogólnej niwelacji.
Natomiast racjonalizm współczesny, za aktualnego przedstawiciela
którego należy uważać obecnie faszyzm, dąży do ograniczenia jedynie
bezładu życia wewnętrzno-państwowego drogą sztucznego spotęgowania
irracjonalnej więzi narodowej, nie posiada zaś żadnych dążeń i żadnego
wyraźnego programu co do ograniczenia bezładu życia międzynarodowego,
odwrotnie nawet, jako wyraz skrajnego egoizmu narodowego, musi racjonalizm
bezład ten nieuniknienie potęgować, musi w płaszczyźnie rzekomo
wewnątrz. Bolszewizm i faszyzm są obecnie dwoma nowymi systemami
życia państwowego, dążącymi do usunięcia zupełnie demokracji, oparcia
natomiast ponownie współżycia ludzi na wyraźnym przymusie. [...]
Spotyka mię prawdopodobnie zarzut, że
patrzę zbyt czarno na przyszłość, ale chętnie bym się wyrzekł tego
czarnowidztwa, gdyby ktoś mógł wskazać inne rzeczywiste drogi, oprócz
nawrotu do chrześcijaństwa, które by były w stanie wyprowadzić na
szeroki gościniec rozwoju i postępu ugrzęzły w bagnie rydwanu cywilizacji
i państwowości współczesnej. Bo logika rozwoju historycznego musi
doprowadzić nas do uznania istnienia nieubłagalnego prawa, - nazwijmy
je fatum dziejowym, - że istniejąca przez dłuższy czas w łonie ludzkości
dysharmonią między jednostkami, klasami i narodami całymi może być
ostatecznie usuniętą jedynie drogą mechaniczną przez zniewolenie
form życia w ogóle, a w szczególności przez podporządkowanie jednostki
ludzkiej państwu, czy też kolektywowi o strukturze zewnętrznej państwa.
Dlatego też system, który hasła te wywiesza na swych sztandarach,
to jest bolszewizm współczesny, jest tak groźnym dla naszego zdysharmonizowanego
świata, pomimo że na swym praktycznym dotychczasowym terenie działalności,
w Rosji sowieckiej, wydał tak zgubnie i opłakane skutki. Większość
ludzi ma bez wątpienia lęk i wstręt przed bolszewizmem, ale jednocześnie
pragnie i spodziewa się uniknąć go bez żadnego wysiłku ze swej strony.
Mało kto bowiem chce kierunkiem swego życia i swym postępowaniem
przyczynić się do tego, by niebezpieczeństwo, zawisłe już wyraźnie
nad światem, minęło go. Odwrotnie nawet jednostki, klasy zasad etyki,
gdy chodzi o zysk, i w ogóle przez całe swe życie i postępowanie,
oparte przeważnie na fałszu i obłudzie, przywołują może nawet nieświadomie
bogów zemsty na świat.
Uważamy tu za wskazane zastrzec się przed
innym jeszcze możliwym zarzutem, iż bolszewizacja świata już przez
to samo jest nie do pomyślenia, że komunistyczny system produkcji,
któremu hołduje obecnie w teorii bolszewizm, nie tylko nie będzie
w stanie, wobec stwierdzonych w praktyce defektów, usunąć tego groźnego
kryzysu gospodarczego, który zawisł obecnie nad światem przy istniejącym
jeszcze kapitalistycznym systemie produkcji, ale że komunizm w ogóle,
jako system gospodarczy, jest bez porównania gorszym od najbardziej
wadliwego systemu gospodarki indywidualnej, i że przeto w swej czystej
formie mógłby się on utrzymać w świecie tak długo tylko, na jak
długo starczyłoby dawniejszych zasobów dla konsumpcji, czego jaskrawym
przykładem służyć może sama Rosja sowiecka. Zarzut ten można by
uważać za zupełnie słuszny, ale w odpowiedzi nań zaznaczamy, że
bolszewizmu nie należy i nie można traktować jedynie z punktu widzenia
organizacji produkcji i podziału, lecz należy go ujmować z punktu
widzenia moralnego, głównie zaś z punku widzenia stanowiska jednostki
w tym systemie w ogóle, a w stosunku jej do zbiorowości czy też
państwa w szczególności. Pod bolszewizacją świata rozumiemy przeto,
jak to już niejednokrotnie zaznaczaliśmy, przede wszystkim faktyczne
oraz prawne zniewalanie i obezwartościowanie jednostki ludzkiej,
bezwzględnie podporządkowanej kolektywowi o zewnętrznej strukturze
państwa. Sam komunistyczny system produkcji i podziału jest zdaniem
naszym tylko pobocznym postulatem bolszewizmu, jako logiczny i nieunikniony
wynik obezwartościowania jednostki i odrzucenia w związku z tym
zasady indywidualizmu w całokształcie stosunków ludzkich, nielogicznym
bowiem byłoby, by system bolszewicki, odrzucając tę zasadę we wszystkich
dziedzinach życia, pozostawił ją nietkniętą w dziedzinie najważniejszej
z tego punktu widzenia, to znaczy w życiu gospodarczym. Zresztą
komunistyczny system produkcji musi pozostawać na razie w dalszym
ciągu tym niezbędnym hasłem, tym sztandarem, pod którym bolszewizm
może gromadzić masy w imię nieubłaganej walki klasowej, mającej
doprowadzić świat do ostatecznej niwelacji wszystkich i wszystkiego,
co jest podstawowym i właściwym celem całego systemu. Z powyższego
punktu widzenia obojętnym więc będzie, czy komunistyczna organizacja
produkcji utrzyma się dłużej lub krócej w zbolszewicowanym świecie,
czy doprowadzi ona do regeneracji kapitalizmu w najbrutalniejszej
formie, lub też będzie musiała ustąpić miejsca jakiemuś innemu systemowi
gospodarczemu, może jakiemuś podziałowi na korporacje lub kasty,
który na wzór Indii wtłoczy na stałe każdą jednostkę ludzką w pewne
martwe ramy i przykuje ją na zawsze do pewnej formy działalności,
lub też wreszcie jakiemuś nieznanemu jeszcze systemowi, którego
na razie nie można jeszcze przewidzieć. Ważnym jest natomiast to
jedynie, że gdy raz fala bolszewizmu przetoczy się przez świat,
nie potrafi on już drogą naturalną bez jakiegoś graniczącego wprost
z cudem odrodzenia moralnego przywrócić jednostce utraconą przez
nią wartość i prawa. Musiałoby tu właściwie dokonać się ponowne
odrodzenie duchowe ludzkości przez chrześcijaństwo, ale kwestią
takiego odrodzenia wkracza już w dziedzinę religii i wiary, a tu
nigdy nie da się przewidzieć, co może nastąpić, bo wykracza to poza
sferę dosięgalności umysłu ludzkiego. Biorąc rzeczy naturalnie,
bolszewizm odcina zupełnie możność powrotu ludzkości na dawne drogi
indywidualizmu chrześcijańskiego i niezależnie od dalszego kształtowania
się gospodarczego świata jednostka pozostanie definitywnie w niewoli
u innych jednostek lub zbiorowości.
W tym permanentnym obezwartościowaniu
jednostki leży, zdaniem naszym, zasadnicze i podstawowe niebezpieczeństwo
bolszewizmu, nie zaś, jak wielu sądzi, w samym komunistycznym systemie
produkcji związanym na razie z bolszewizmem, bo system ten jest
również do pomyślenia na podstawach prawdziwie chrześcijańskich,
i w takim razie przedstawia się pod względem moralnym jako antyteza
takiego systemu gospodarki indywidualnej któryby się opierał wyłącznie
na zasadach egoizmu.
Dla życia państwowego niebezpieczeństwo
bolszewizmu oznacza pchnięcie państwa współczesnego na tory uniwersalizmu
antycznego, to jest opartego na wyraźnym przymusie, tylko w jeszcze
więcej niebezpiecznej i potwornej formie, bo bezosobowy i ateistyczny
kolektyw bolszewicki jest większym i groźniejszym wrogiem indywidualności
ludzkiej niźli mechaniczna i żelazna Roma Cezarów. Rzym bowiem dla
rzeczników prawdziwego indywidualizmu wówczas, to jest dla chrześcijan,
był wrogiem jawnym i uchwytnym, obecny zaś ateistyczny Moloch kolektywu
jest wrogiem nieujawnionym wyraźnie, nie skonkretyzowanym, że się
tak wyrażę, i mniej uchwytnym, a dlatego też trudniejszym do zwalczenia.
Walka o indywidualizm w znaczeniu chrześcijańskim, na którym jedynie
opierać się może trwale indywidualizm demokratyczny, będzie przeto
w przyszłości, prawdopodobnie, cięższą i trudniejszą psychologicznie,
niźli w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, a zapoczątkowanie tej
walki nie tylko już w Rosji, ale w świecie całym i w Polsce również,
odczuwają dobrze wszyscy ci, którzy nie przestali jeszcze myśleć
kategoriami tego indywidualizmu. Bo w całym świecie odczuwa się
już powiew tego groźnego bezosobowego ducha Wschodu, który mami
i kusi jednostkę ludzką, by zrzekła się swego indywidualizmu nie
tylko w sferze nadzmysłowej, ale również w sferze zmysłowej, w państwie
ziemskim, gdzie indywidualizm ten znajduje wyraz w instytucjach
demokratycznych. Zrzec się go ma na razie na rzecz narodu niby,
w imię dobra jego, czuje albowiem i rozumie ten duch doskonale,
że gdy zdechrystianizowane społeczeństwa współczesne uczynią pierwszy
krok w tym kierunku, to nic już nie powstrzyma dalszego rozwoju
fatalnego procesu niwelacji, który unicestwi i zniweczy w końcu
nietylko indywidualność jednostek, ale indywidualność narodów i
zmieni ostatecznie świat cały w jedną szarą jednostajną pustynię
ducha, praobrazem której służyć może w dostatecznym stopniu Rosja
współczesna.