Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Strona poświęcona Janowi Koźmianowi
Jan Koźmian - Gdzie jesteśmy i gdzie idziemy?
.: Data publikacji 30-Lis-1999 :: Odsłon: 879 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

Artykuł ze stycznia 1863, wydany następnie w pismach Jana Koźmiana, Poznań, 1881, t. III, s. 61-64.

 

Nowe przesilenie nastało w ogólnym usposobieniu kraju. Mimo oporu ze strony rozważnych i czujących głębiej odpowiedzialność patriotów, wzmógł się bardzo w Królestwie kongresowym, na polu czynnej polityki, radykalizm skrajny; w tejże samej chwili rząd długo a zręcznie zbijany z toru, odkrył coś z robót podziemnych. Nie pora teraz rozpowiadać szeroko o tym, co się dzieje w Warszawie; wchodząc w szczegóły, musielibyśmy nieraz potrącić o strony nader bolesne, a nie mamy ochoty i nie widzimy potrzeby wystawiać faktów inaczej niźli się stały. Raczej widzimy potrzebę zdać sprawę z tego, jak nam się przedstawia położenie rzeczy i jak obowiązek wobec prawdopodobnych skutków zdarzeń ostatnich pojmujemy.

Powtórzymy tu to, cośmy już dawniej mówili. Wedle naszego zdania jakikolwiek był początek wypadków warszawskich w r. 1861, czy Mierosławski i jego zwolennicy wywołali lub nie pierwsze demonstracje, fakt to niezaprzeczony, że zaraz objawił się w narodzie duch potężny, wzniosły, dziwnie czysty, który wziął górę nad wszelkimi dążeniami i obrachowaniami stronnictw. Radykalizm próbował po kilkakroć czy mu się nie uda skorzystać z nastroju powszechnego umysłów i zawsze cofnąć się musiał, a że w podobnych okolicznościach potrzeba koniecznie naczelników jeśli nie kierowników, kraj niezmierną większością postawił u steru usiłowań swoich i nadziei swoich ludzi, których sumienność, zacność i pracowitość niezrównaną poznał był na polu robót legalnych. Wszystko to było dobre i tak się układało do zgodnej wielkości, że w całym świecie podniósł się głos uznania i współczucia, że od razu odzyskaliśmy pozycje stracone koleją błędów lub omyłek i że wznioślejsze umysły jęły oznaczać i wskazywać idealną doniosłość ruchu polskiego. Ale nie łatwo utrzymać w mierze wytężone oczekiwania i naprężone uczucia. Nadzieje podsycane długo nadzwyczajnymi, niemoc w sferach rządowych objawiającymi zmianami, nie osłabione dzikimi wybuchami srogiego nacisku, zaczęły powoli przybierać charakter gorączkowej niecierpliwości; siłę zastąpiła drażliwość, namiętność wzięła górę nad zastanowieniem. Zostało tylko wielkie pragnienie poświęcenia się, wielka do ofiar gotowość i co niezwykłe w Polsce, nie już chęć, ale żądza słuchania. Skorzystali z tych usposobień ci, co od lat dwudziestu kuszą kraj złudzeniami a przynoszą mu jeno służbę u obcych, jeno wspólnictwo z rewolucją powszechną. Dziś oni do pokus dawnych dodali jeszcze obietnicę sojuszu z nowym pokoleniem Rosjan; oprócz tego uderzają wyobrażenia niezwykłą wprawą w zaprowadzaniu organizacji tajnej. Więc łatwo zrozumieć, że powoli przeciągnęli do siebie najgorętsze i najwrażliwsze czynniki i że przemogli w wielu razach tych, którzy mniej szczodrze obiecują i nie radzi by służyć za narzędzie naczelnikom europejskiego radykalizmu, prowadzącego świadome lub nieświadomie do rozwiązania narodowości.

Tajny rząd nie może się utrzymać inaczej jak ciągłym drażnieniem oczekiwań, ciągłym działaniem na wyobraźnię. I to właśnie doprowadza owych przywłaszczycieli w kierowaniu losami ojczyzny do tego, że pozwalają na zbrodnie albo zbrodnie nakazują. Złe, nieszlachetne środki, nigdy nie pomogą ojczyźnie a krzywią sumienie w narodzie i zaufanie w zacność i czystość sprawy, silną dźwignię niezmiernie, podkopują.

Oprócz niebezpieczeństw moralnych, groźniejszych niźli się wydawać może optymistom i cięższe od wszystkich dotychczasowych prowadzących za sobą klęski, jeszcze i to trzeba uważać, że cała praca przygotowawcza nagląca, przyspieszona, przedsięwziętą została wbrew wszelkiemu rozumnemu obrachowaniu. W żadnej rzeczy a tym bardziej w polityce, nie godzi się rozumu odsuwać lub skazywać go na podrzędną rolę. Rozum dany nam został na to, iżby przewodniczył postanowieniom; zaś wielka to omyłka mniemać, że można być rozumnymi szałem. Praca tedy przygotowawcza, ta co przeszkadza wszelkiemu organicznemu życiu w kraju, a wychodzi z zasady, że im się gorzej dzieje w Polsce, tym lepiej, ma wyraźnie na względzie wielkie wstrząśnienie w niedalekiej przyszłości. Cóż jeżeli ta nadzieja zawiedzie? Zły on dowódca, który prowadząc hufiec do szarży, o pół mili od nieprzyjaciela cwałować mu każe i lance brać do ataku; zanim się zewrzeć przyjdzie z wrogiem, siła pędu wyczerpie się u jego ludzi, zapał w nich upadnie. Zresztą żaden naród nie może żyć samym oczekiwaniem i drażnieniem jeno; pamiętajmy, że nic bezkarnie na świecie nie uchodzi i że takie opłakane zboczenia sprowadzają później zwątlenia, upadki, oddziałania szkodliwe i odwety. Że polityczne przewidzenia dzisiejszego stronnictwa ruchu fałszywe, rzecz to jawna dla każdego, kto się durzyć nie chce. Stronnictwo ono musi rachować albo na europejską rewolucję pod przewodem Garibaldego, albo na wstrząśnienie stanowcze w Rosji. Inna wszelka kombinacja zgoła jest niepodobną. Otóż pomimo przyrzeczeń komitetów londyńskich, których ajenci znaleźli się między wychodźcami polskimi w Paryżu na wielką szkodę sprawy naszej, pomimo odezw Garibaldego samego, można przewidzieć, że w bliskiej przyszłości nic ważnego w tej kolei nie zajdzie. Radykalizm europejski doznał pod Aspromonte klęski, z której się nie podniesie zaraz. Z drugiej strony w Rosji daleko jeszcze do owego rozprzężenia stosunków istniejących, na których zrujnowanie niemałego czasu i niemałej usilności potrzeba. Pozostaje wybuch o własnych siłach. Azaliż potrzeba wykazywać niedorzeczność i niedojrzałość podobnej myśli, dziś zwłaszcza, kiedy cała masa narodu, kiedy włościanie z niedowierzaniem lub niechęcią przypatrują się temu, co się dzieje i kiedy tak łatwo im wytłumaczyć, że dostarczenie rządowi sposobności do bezprawnych i gwałtownych czynów, może się na ich materialną korzyść obrócić?

Bolesną jest niezmiernie rzeczą, że w wielu miejscach duchowieństwo nie rozumie jak należy swego posłannictwa i tak licznie opuszcza zawsze zbawienne i zawsze silne stanowisko kościelne, aby iść za drugimi na niepewne pole agitacji, gdzie tylko narazić może swobodę i niepodległość Kościoła, wpływ swój na lud i konieczną niezależność własną, gdzie wydać musi religię, jako środek, w ręce ludzi głośno przeciw Stolicy Apostolskiej a nawet przeciw całości wiary powstających. Że jednak znaczna liczba duchownych usłuchała rad, pochodzących od czujnych i poważnych a stróżami Kościoła postanowionych osób, jest nadzieja, że i inni pójdą za trzeźwiejszym natchnieniem.

Są, co mniemają, że skrajna działalność potrzebna, aby utrzymać pewną uczciwą karność w narodzie i powściągnąć wszystkie nikczemne słabości i egoizmy. Nam się zdaje, że i to zły środek. Nierozsądnym byłoby zapalić dom, żeby się w nim nie dać zaląc robactwu. Azaliż nie lepiej starać się otrzymać ten sam rezultat drogą moralnego podniesienia?

Usiłowania stronnictwa ruchu co chwila psują roboty tych z pomiędzy obywateli polskich, którzy dawno zrozumieli, że bez pracy organicznej, wytrwałej, rozumnie prowadzonej, nie ma istnienia i nawet by się odzyskanej niepodległości nie utrzymało. A jednak kto się głębiej zastanowi, kto wedle sumienia a nie wedle ludzkich względów osądzi, przyzna, że przyszłość kraju opiera się właśnie na tej części polskiego społeczeństwa. Niezachwiani ani gwałtami ulicznymi, ani przykrościami doznawanymi ze strony rządu, nie zastraszeni ani wygnaniem męża, koło którego nawykli się zbierać, ani prześladowaniem, jakie dotknęło szlachtę prowincji zabranych za adresy uczciwie i szlachetnie, nawet korzystnie dla sprawy z jednej strony, wszelako mniej przezornie podpisane[1], ludzie o których mowa, trwają w raz obranym kierunku. Zamiast jątrzyć się tylko nawzajem i rozwodzić skargi niedołężne, z prawdziwym męstwem a spokojnie wytrzymują i parcie z dołu i ucisk z góry. Unikają namiętnych ostateczności, nie odpychają niczego, co wchodzi w zakres ich działania, i pomimo chwilowych zwątpień i krótkich zachwiań, rosną w doświadczenie, w rozum polityczny i w znaczenie. Stronnictwem oni nie są, bo gdzie idzie o wspólną sprawę, żadnej wyłączności nie przypuszczają. Stanowią dzisiaj najlepszą cząstkę kraju a mamy nadzieję, iż niedługo będzie można powiedzieć, iż są narodem.

Ludzie kierunku organicznego nie mówią: albo wszystko od razu albo nic; i oni rozumieją, że łatwo stracić coś nagle, prędko, ale żeby odzyskać to, co się raz straciło, trzeba długiej usilności i stopniowych nabytków.

Ludzie ci z uczucia obowiązku stykają się z rządem dzisiejszym, tj. z margrabią Wielopolskim, który jakkolwiek nie ufa nikomu i ufności obudzić nie umie, jakkolwiek twardość dla drugich a wiarę w siebie podniósł do znaczenia systematu, jakkolwiek gotów wziąć się do środków niepewnych i niebezpiecznych, takich co kosztem przyszłości rozwiązują trudności obecne, jakkolwiek i zraża i w końcu zrazi najlepszych pomocników swoich, zawsze jednak otwiera pole kształcenia się i korzystnych robót. Czyniąc tak, dobrze czynią. Dla nas patrzących z najżywszym interesem, ale z boku, dowód, że z margrabią Wielopolskim można coś zrobić dla kraju, leży w tym, że wielu ludzi bardzo zacnych z kierunku organicznego, zatrzymuje raz zajęte pod jego sterem posady.

Opinii, o której tu mowa, brakuje organów. Dzienniki warszawskie nie mają dostatecznej swobody, pisma za granicami Królestwa zbyt łacno hołdują taktyce skarżenia się i drażnienia. Jeden "Dziennik Poznański" umiał w kilku chwilach stanowczych przemówić odpowiednio potrzebie i zgodnie z wymaganiami przezornego patriotyzmu.

My uważamy za obowiązek popierać ów kierunek organiczny; bo tylko tej drogi trzymając się wiemy, gdzie idziemy, nie narażamy sprawy na niebezpieczne hazardy i możemy powinności obywatelskiej bez krzywdy dla obowiązku chrześcijańskiego dopełnić.


[1] Dla sumienia narodowego z manifestacji takich więcej zadowolnienia niż korzyści, a istotna strata wyraźna. W miejsce znanych i zasłużonych ludzi ukaranych oddaleniem, rząd stawia osobistości podrzędne, ba nawet szkodliwe.

.: Powrót do działu Strony tematyczne :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,135535 sekund(y)