Oceny stosunku Narodowej Demokracji wobec komunizmu jako prądu
ideowego i jako ruchu politycznego należą dziś do zagadnień budzących
kontrowersje, i nie tylko natury naukowej - przy czym może zastanawiać
skala rozbieżności. Na jednym z biegunów plasują się poglądy eksponujące
zasadniczą przeciwstawność dążeń i systemów wartości, na drugim
zaś przeciwnie - starające się wykazać istnienie licznych zbieżności,
wyrażających się zarówno w oglądzie zjawisk społecznych, jak i praktycznych
działaniach, podobnych co do stylu, jak i wywoływanych szerszych
skutkach. Współcześnie wydaje się dominować ten drugi pogląd. Poza
przypominaniem upatrzonych, nielicznych zresztą, postaci uwikłanych
po wojnie we współpracę z komunistami, a wywodzących się z szeroko
pojętego obozu narodowo-demokratycznego, wskazuje się na przejęte
przez PRL-owską propagandę pewne wątki tradycji ideowej środowiska.
W grę wchodzi tu przede wszystkim nawiązywanie do tradycji piastowskiej,
wygrywanie motywu antyniemieckiego oraz specyficznie interpretowana
orientacja na Rosję - a także te elementy dziedzictwa ideowego obozu
narodowego, które w takim czy innym stopniu korespondowały z realiami
państwa położonego za "żelazną kurtyną", hołdującego kolektywistycznej
wizji społeczeństwa, o gospodarce autarkicznej.
Wobec dużej ilości utrzymanych w tym duchu wypowiedzi dokumentowanie
ich przypisem nie wydaje się celowe. Ich powszechność, jak i wpływ
na szerszą świadomość wydaje się w równej mierze skutkiem upływu
czasu jak i przerwania ciągłości życia politycznego w Polsce przez
wojenny kataklizm oraz półwiecze rządów komunistycznych. Kurczy
się szybko krąg uczestników oraz świadków wydarzeń, ci zaś, którzy
jeszcze żyją, w znikomym stopniu są w stanie oddziaływać na świadomość
zbiorową. To, co przestaje być elementem żywej tradycji, przechodzi
to świata mitów i umyka z pola zainteresowania, bądź staje się przedmiotem
spekulacji, opartych na coraz słabszym wyczuciu podstawowych realiów[1]. W rezultacie często
kwestionuje się akurat to, co zachowało się w pamięci zarówno uczestników
ruchu, jak i jego przeciwników oraz prześladowców - bądź identyfikujących
się z poczynaniami tych ostatnich komunistycznych historyków[2] - to jest przekonanie o niemożności
pogodzenia wykluczających się racji politycznych i światopoglądowych
i związanej z tym koniecznością stoczenia walki na śmierć i życie.
Rozpatrując problem w sposób abstrakcyjny, można wskazywać
na istnienie wspólnych elementów doktryn nacjonalistycznych oraz
socjalistycznych, także tych opartych na marksizmie Taką wspólną
cechą było z pewnością postrzeganie społeczeństwa jako tworu uporządkowanego
wedle jednoznacznych kryteriów i odwoływanie się raczej do wspólnoty
(narodu, klasy), niż jednostki. To samo powiedzieć można o tendencji
do poszerzania bazy społecznej poprzez rozbudzanie emocji negatywnych:
w przypadku socjalizmu poczucia zawiści, w przypadku nacjonalizmu
- lęku przed obcymi[3].
Kolejną cecha wspólną było właściwe obu ruchom dążenie do umasowienia
polityki poprzez aktywizację środowisk plebejskich, dotąd tradycyjnie
"niemych". Skutkiem tych poczynań było zachwianie tradycyjnej
hierarchii wartości i autorytetów społecznych - przy czym socjalizm
burzył ją najzupełniej świadomie, jako że budowa nowego, egalitarnego
porządku możliwa być mogła jedynie na gruzach starego. Dalej jednak
listę podobieństw ciągnąć trudno. Pamiętając o wspólnej genezie
wszystkich współczesnych wielkich ideologii politycznych, nie wyłączając
także i liberalizmu[4] - co siłą rzeczy
implikuje istnienie rozmaitych zbieżności - trudno przecenić znaczenie
faktu, że rozwijały się one w ostrej rywalizacji i walce.
W pisanej u schyłku lat trzydziestych monografii Ligi Narodowej
weteran ruchu, Stanisław Kozicki, sprowadzał jego genezę do potrzeby
przeciwstawienia się liberalnym klimatom, odziedziczonym po pozytywizmie[5].
Opinia ta powstała wszakże po latach i trudno ją pogodzić nie tylko
ze współczesnym stanem wiedzy historycznej, ale nawet ze współczesnymi
jej relacjami innych znaczących uczestników ruchu, z Romanem Dmowskim
na czele. Wspominając początki swej działalności, podkreślał swój
wstręt do socjalistów - z którymi się starł w konspiracyjnej organizacji
młodzieżowej, "Zecie". W obrębie "Zetu" właśnie
socjaliści stanowić mieli grupę najbardziej wyrazistą, wnosząc doń, prócz fanatyzmu
marksowskiego "[...] wstręt do tradycji polskiej, potępianie
wszystkiego co polskie (łącznie z powstaniem), wreszcie rewolucyjne
rusofilstwo, które się wyrażało w uwielbieniu dla literatury rosyjskiej
[...]; w czytaniu wyłącznie po rosyjsku, nawet w śpiewaniu na zebraniach
pieśni wyłącznie rosyjskich [...]"[6].
Jakkolwiek relacja Dmowskiego nie była wiele wcześniejsza niż książka
Kozickiego, wydaje się bardziej ścisła. Potwierdzało ją wiele innych
świadectw, zarówno postaci związanych z Narodową Demokracją, jak
Władysława Jabłonowskiego czy Zdzisława Dębickiego, jak i ludzi
spoza tego grona. Spośród nich wymienić warto przede wszystkim dziennik
Stefana Żeromskiego[7], pisany w czasie studiów pisarza; rzecz znamienna,
że wypowiadając swa opinię na bieżąco, wyraził ją Żeromski w formie
bardzo dosadnej, drastycznej wręcz. Presję socjalistów w środowiskach
spiskującej młodzieży potwierdzała także na swój sposób publicystyka
środowisk konserwatywnych - sugerując, że w dalszej konsekwencji
środowisko zdryfuje nieuchronnie na lewo, ku socjalizmowi[8].
Argumenty
tego rodzaju, choć stronnicze, nie były pozbawione podstaw o tyle,
że rezultat walki o "rząd dusz", jaki się toczył w środowiskach
młodzieżowych, nie był przesądzony. Ruch socjalistyczny miał początkowo
przewagę, dysponując znaczącymi atutami. Mógł się powołać na heroiczną
legendę pierwszego pokolenia socjalistów polskich z Ludwikiem Waryńskim
na czele, jak i udział Polaków w rosyjskiej socjalistyczno-terrorystycznej
rosyjskiej "Narodnej Woli". Po klęsce powstania styczniowego
im właśnie przypadł zaszczyt pierwszeństwa w rzuceniu rękawicy caratowi.
Ten argument plus umiejętności dotarcia do środowisk plebejskich
korespondowały z atrakcyjnością intelektualną marksizmu jako doktryny
o cechach paranaukowych, zwartej, pozwalającej objaśnić literalnie
wszystko. Dzisiaj widzi się ostro ułomności takiego sposobu myślenia,
ale perspektywa końca ubiegłego stulecia była inna. Dodać należy,
że socjaliści szybciej od swoich konkurentów uformowali się w zwarte
struktury organizacyjne. Dysponując wyrazistym programem i nieporównanie
większą sprawnością w działaniu byli w stanie skutecznie penetrować
luźne struktury w rodzaju "Zetu" oraz Ligi Polskiej (utworzonej
w 1887 r.).
Ci
ostatni mieli początkowo problem z określeniem swojej tożsamości.
Ani radykalne poglądy w kwestii społecznej, ani stosunek do tradycji
narodowej - której sami też nie idealizowali - nie tworzyły bariery,
dzielącej ich od socjalistów. Największe, w miarę upływu czasu pogłębiające
się różnice, wiązały się z pojmowaniem tego, co jedni nazywali "internacjonalizmem
proletariackim", a co się innym kłóciło już nie tylko z jego
pojmowaniem obowiązków społecznych ale i tym, co wynieśli z domu,
a co im się kojarzyło z poczuciem przyzwoitości i smaku.
Zaostrzająca
się rywalizacja między socjalistami, a "patriotnikami",
jak ich uszczypliwie nazywano, przypadła na początki kariery politycznej
Romana Dmowskiego. Związał się z ludowo-demokratycznym pismem "Głos"
akurat wtedy, gdy zostało ono zaatakowane przez socjalistów[9], z socjalistami starł się wówczas także w "Zecie",
w związku z ujawnianym przez siebie dążeniem do akcentowania odrębności
ruchu polskiego wobec drążącego całe państwo carów, rewolucyjnego
fermentu[10]. Była to dla niego zasadnicza sprawa.
Podejmując rozgrywkę z socjalistami barwy "międzynarodowej",
okazał wielką determinację, konsekwencję, jak i charakterystyczną
dla siebie umiejętność występowania wbrew dominującym nastrojom
- gdy zaś wygrał rozgrywkę, nie omieszkał dopilnować usunięcia swoich
oponentów z organizacji[11]. W opinii biografa Dmowskiego, Andrzeja Micewskiego,
podejmując organizację obchodów narodowych rocznic, kierować się
miał on właśnie dążeniem do przeciwstawienia się socjalistom przez
inicjowanie rozruchów konkurencyjnych wobec imprez socjalistycznych[12].
Jakkolwiek motyw ów raczej nie decydował, bez wątpienia było coś
na rzeczy. Angażując się w rozgrywkę z socjalistami, Dmowski potrafił
okazać w niej nie tylko konsekwencje i wytrwałość, ale i znaczną
elastyczność - widoczną nie tylko w epizodzie związanym z rozgrywką
na terenie "Zetu", ale i umiejętnością dostrzeżenia wewnętrznych
podziałów w obrębie ruchu socjalistycznego. Kierowane przez niego
środowisko przez relatywnie długi czas potrafiło zachować dobre
stosunki z socjalistami barwy "narodowej". Proklamowana
w roku 1892 Polska Partia Socjalistyczna jak i utworzona rok później
Liga Narodowa różniły się programami, jak i ocenami sytuacji, ale
równocześnie - działając w konspiracji - ostrzegały się przed konfidentami,
współpracując też przy kolportażu nielegalnej literatury. Ten stan
rzeczy przeciągnął się mniej więcej aż do rewolucji 1905 r., gdy
bezwzględna rywalizacja rzuciła oba środowiska przeciw sobie. Godzi
się przecież zauważyć, że także wówczas temperatura wzajemnych pretensji
i urazów, choć wysoka, nie zaowocowała wytworzeniem się podobnej
przepaści, jak ta, która dzieliła zorganizowany wokół Ligi Narodowej
ruch narodowo-demokratyczny od socjalistów barwy "międzynarodowej".
W tym sensie skutki poczynań Dmowskiego z przełomu lat 80 i 90 XIX
stulecia okazały się trwałe.
Trudno
przecenić ich znaczenie tych poczynań, chociaż rzecz jasna nie były
one dziełem jednego tylko człowieka. Rozdział, jaki się dokonał
między ludźmi skłonnymi w działaniach publicznych dawać prymat wymogom
doktryny marksistowskiej, a tymi, którzy ponad nią przedkładali
nakaz solidarności ze społeczeństwem, w obrębie którego wyrośli,
nastąpiłby niewątpliwie tak czy owak, ale zarówno przebieg tego
procesu, jak i ukształtowany w jego następstwie układ sił zależał
już w stopniu trudnym do przecenienia od energii i zdolności zaangażowanych
postaci[13]. W końcu stulecia
zasada odrębności ruchu polskiego święciła triumfy w środowiskach
polskiej młodzieży studiującej, skończyła się też początkowa przewaga
socjalistów w ruchu nielegalnym[14]. Był to proces w znacznej mierze żywiołowy; o
tyle szerszy, że jego przejawy korespondowały z sukcesami nacjonalizmów
także w innych krajach.
Patrząc
z perspektywy czasu na ów proces trudno powstrzymać się od podkreślenia,
że ziemie polskie nie znajdowały się w jego awangardzie. Społeczność
polska odczuła jego skutki, zanim jeszcze zdobyła się na przeciwdziałanie.
Było ono nie tylko relatywnie spóźnione, ale i - na tle szerszym
- nie przybierające form szczególnie skrajnych. Kształt rozwijanej
w obrębie środowisk kierowanych przez Ligę Narodową doktryny nacjonalistycznej
w stopniu znaczącym określiła presja narodowego dziedzictwa, zdominowanego
przez idee wolnościowe, tradycje romantyczną[15],
wreszcie wpływy Kościoła katolickiego. Zaznaczające się preferencje
ku skrajnościom były tonowane, bądź przybierały kształt specyficzny.
Ogólny pogląd na społeczeństwo znacząco odbiegał od kolektywizmu
doktryn socjalistycznych; dystans ten rósł stopniowo, w miarę jak
środowisko wrastało w "starsze" społeczeństwo, wyzbywając
młodzieńczego radykalizmu. W podobnym kierunku prowadziła ewolucja
form organizacyjnych Ligi. Prowadziła ona do stopniowej utraty przez
nią cech organizacji spiskowej, na rzecz przybierania form właściwych
partiom politycznym. Jakkolwiek dokonująca się stopniowo ewolucja
Narodowej Demokracji - jak nazywano środowiska kierowane przez Ligę
- okazała się procesem wieloaspektowym, ogólnie rzecz biorąc w coraz
bardziej jednoznaczny sposób sytuowała ona środowisko na prawicy,
co siła rzeczy przesądzało o dystansie wobec wszelkich form socjalizmu.
Na to nakładały się urazy spowodowane bieżącą rywalizacją. Szczególne
znaczenie przyznać tu należy wydarzeniom rewolucji 1905 roku. Starcia
bojówek oraz wzajemne rozbijanie wieców[16] wynikały nie tylko
z niskiego poziomu politycznej kultury, ale i rozbieżności celów
politycznych, niemożliwych do pogodzenia.
W
sposób szczególny sytuacja ta określała stosunki między Narodową
Demokracją a tym odłamem ruchu socjalistycznego, który - skupiony
w obrębie struktur Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy
- ostentacyjnie dystansował się od polskich aspiracji narodowych.
Zachowując cały należny krytycyzm wobec częstych w propagandzie
środowiska konstatacji akcentujących jego obcość na gruncie polskim,
z czym się wiązało eksponowanie jego związków z ruchem socjalistycznym
rosyjskim, jak i wskazywanie na personalia działaczy niepolskiego
pochodzenia, przede wszystkim wywodzących się ze społeczności żydowskiej
- trudno je sprowadzać li tylko do propagandowej manipulacji. Odzwierciedlały
odczuwane żywo odczuwane poczucie zagrożenia, odrazę wynikłą z bezprecedensowego
na polskim gruncie zetknięcia z ruchem masowym, wreszcie obawy o
przyszłość ziem polskich, zagrożonych zdominowaniem przez obce żywioły.
I jakkolwiek hołdowanie ideologii nacjonalistycznej niewątpliwie
sprzyjało zaznaczaniu się podobnych obaw[17], zaznaczyły się one
przecież o wiele szerzej. Zawarty w pracy Stanisława Kozickiego
opis wielkiej manifestacji w Warszawie z 1 listopada 1905 r., zdominowanej
przez tłum "który nie miał charakteru polskiego"[18] - jest zbieżny z
obrazem zawartym we wspomnieniach członka kierownictwa PPS, Michała
Sokolnickiego. Nie tylko co do opisu sytuacji, także co do żywo
odczuwanego wrażenia obcości i odrazy[19]. Gorliwość SDKPiL w zwalczaniu haseł narodowych,
potwierdzana także przez świadectwa lokalnych działaczy PPS[20]
- sprzyjała eskalacji wrogości, jak i jej upowszechnieniu, także
wśród ludzi wcześniej nie angażujących się politycznie.
Wrogość
między środowiskami składającymi się na Narodową Demokrację a skrajną
lewicą zaznaczyła się zatem na długo przed uformowaniem się tej
ostatniej w struktury, właściwe ruchowi komunistycznemu w jego skrystalizowanej
postaci. W stopniu, w jakim proklamowana w grudniu 1918 r. Komunistyczna
Partia Robotnicza Polski stanowiła kontynuację dawnej socjaldemokracji
(SDKPiL), można mówić o przeniesieniu owej wrogości. Równolegle
wszakże pojawiło się wiele nowych jej źródeł. Dwa spośród nich zasługują na baczniejszą uwagę. Po pierwsze, resentymenty
rewolucji rosyjskiej. Miały one różny charakter. Relacje ludzi,
którzy rewolucje tę widzieli z bliska, ilustrowały, jak kruche są podstawy dotychczasowego porządku[21], jak łatwo je
naruszyć i czym to grozi. Jakkolwiek oceny prawdopodobieństwa powtórzenia
się na gruncie polskim rosyjskiego scenariusza były rozmaite, obawy
przed przewrotem społecznym uzyskały solidne potwierdzenie.
Drugim spośród nowych źródeł wrogości było stanowisko, zajęte
przez ruch komunistyczny wobec odradzającego się państwa polskiego.
Usiłowania tworzenia alternatywnych struktur w postaci Rad Delegatów
Robotniczych oraz jednostek Czerwonej Gwardii, jak i próba bojkotu
wyborów do Sejmu Ustawodawczego, w końcu zaś stanowisko zajęte w
konfrontacji 1920 r. na swój sposób niewątpliwie ilustrowały konsekwencję
oraz ciągłość postawy całego środowiska - trudno się przecież dziwić,
że w optyce środowiska o przeciwstawnej hierarchii wartości, poczynania
te nie budziły uznania. Przyjęte od lata 1920 r. w całym ruchu komunistycznym
rozwiązania organizacyjne, zacieśniające zależność poszczególnych
partii członkowskich od kierownictwa Międzynarodówki Komunistycznej
(tzw. Kominternu) z siedzibą w Moskwie stanowiły instytucjonalne
gwarancje zachowania na przyszłość demonstrowanych gorliwie związków
z rewolucją rosyjską. Na gruncie polskim w praktyce oznaczało to
gotowość do popierania stanowiska strony radzieckiej we wszystkich
kwestiach spornych[22]. Naturalnie,
ten stan rzeczy kształtował się stopniowo i nie wszystkie jego szczegóły
były znane na zewnątrz ruchu - to jednak, co wiedziano, jak i to,
czego się domyślano, w zupełności wystarczało do określenia stanowiska.
W marcu 1919 r. przedstawiciele Związku Ludowo-Narodowego
- stronnictwa jednoczącego środowiska narodowo-demokratyczne z dawnych
trzech zaborów - wystąpili w Sejmie z wnioskiem o delegalizację
KPRP, jako ruchu antypaństwowego, dążącego drogą przemocy do zburzenia
istniejącego porządku społecznego i prawnego. Wniosek upadł. Czy
oznaczało to kwestionowanie przez większość Sejmu zasady, zgodnie
z którą z uwagi na charakter swej działalności ruch komunistyczny
nie może być traktowany na podobnych zasadach, jak inne partie polityczne,
czy raczej aprobatę dla podjętej przez władze państwowe praktyki
zwalczania działań komunistów w oparciu o odnoszące się do nich
postanowienia kodeksu karnego? Wzajemna nieufność stronnictw oraz
ich wzajemna rywalizacja przesądziły o porażce inicjatywy, która
potencjalnie - jak się obawiano - mogła obrócić się ostrzem nie
tylko przeciw komunistom.
W opinii środowiska zwalczanie komunizmu winno polegać na
spójnych, głęboko przemyślanych działaniach, gdzie poczynania państwa
spotykają się z szerokim wsparciem inicjatywy społecznej. Odgrywający
w nim w latach dwudziestych znaczną role Stanisław Grabski znał
rewolucje bolszewicką nie tylko z gazet: do lata 1918 r., kiedy
udało mu się przedostać na Zachód, przebywał w Rosji. W opublikowanej
w 1921 r. książce ze zgrozą konstatował skutki społecznej apatii
i bierności - kiedy ogół, przez lata trzymany w żelaznej dyscyplinie
przez reżim carski, nie reaguje ani na przejęcie władzy przez niewielką,
głoszącą skrajne hasła grupę, ani nawet na bezpośrednie zagrożenie
stwarzane przez mordy i terror. Ze strony władz państwowych ani
radykalne reformy społeczne, ani poczynania dyktatorskie nie stanowią
właściwego sposobu działania. Kluczową sprawą jest zachowanie widocznej
na zewnątrz sprężystości i konsekwencji w działaniu - wytworzenie
wrażenia, że rządzący wiedzą co czynią i są osobiście bezinteresowni
w podejmowanych dla wspólnego dobra działaniach[23].
Znamienną cechą stanowiska zajętego przez Narodową Demokrację,
utrzymywanego i w latach następnych, było oddzielanie stanowiska
wobec rządzonej przez komunistów Rosji od stanowiska wobec komunistów
działających w Polsce, a także wobec wyznawanej przez nich ideologii.
Wrogość wobec ruchu komunistycznego oraz głoszonej przez nich ideologii
jedynie w ograniczonym stopniu rzutowała na stosunek do rządzonego
przez nich państwa. Eksponowanie odrażających cech zaprowadzonego
w Rosji "azjatyckiego" systemu rządzenia, przedstawianego
jako zaprzeczenie podstawowych zasad cywilizacji europejskiej[24], czasem także
jako efekt zemsty na Rosjanach, dokonanej przez Żydów (ten wątek
był na prawicy, także konserwatywnej, rozpowszechniony szerzej[25]), którzy w ten
sposób zrewanżować się mieli za przedwojenny antysemityzm - nie
zaowocowało jednoznacznymi konkluzjami, jeśli nie liczyć zdawkowych
deklaracji współczucia, tez zresztą niezbyt częstych. Na ogół uważano,
że Rosja ma, na co zasłużyła. "Rosja - pisał w kwietniu 1930
r. Roman Dmowski do Jana Żółtowskiego - nie należy do świata rzymskiego,
którego ostatnimi przedstawicielami na wschodzie jesteśmy my, co
prawda nieszczególnymi, jak o tym świadczy nasze dzisiejsze życie
publiczne"[26]. W Rosji zaś bolszewicy
rządzą, co prawda, w sposób barbarzyński, ale Rosja innych rządów
nigdy nie zaznała. Istotą poczynań bolszewików były w opinii Dmowskiego
nie tyle nawet wskazania Marksa, ile dążenie do monopolizacji władzy,
rozciągniętej na ekonomie oraz sferę duchową[27]. Rosjanom najwyraźniej
system ten nie przeszkadza, ze strony zaś Polski wszelkie próby
ingerowania weń byłyby głupotą[28]. Także Rosja
nie ma powodu do wojennych awantur. Utracone na rzecz Polski obszary miały dla Rosji charakter
peryferyjny i - rozumując logicznie - można było oczekiwać, że nie
podejmie ona ryzyka konfliktu, który nawet w wyniku powodzenia stwarzałby
więcej problemów niż rozwiązywał. Z punktu widzenia bezpieczeństwa
granicy zachodniej Rosji sąsiedztwo z Niemcami niewątpliwie przedstawiało
o wiele większe ryzyko niż sąsiedztwo z Polską[29].
Niektórzy widzieć w tych poglądach chcą refleks tzw. orientacji
prorosyjskiej sprzed I wojny światowej, wydaje się to jednak nieuzasadnione.
W nierównie większym stopniu oddziaływała świadomość rzeczywistego
stosunku sił, pomijając nawet, że stanowisko zajmowane przez Narodową
Demokrację polegało nie tyle na dążeniu do zacieśnienia stosunków
z bolszewicka Rosją, ale raczej na staraniach o wzajemne rozgraniczenie
wpływów, przy możliwie ścisłym "uszczelnieniu" własnej
strefy.
Walka
z komunizmem w kraju ściśle mieściła się w logice tego sposobu myślenia,
stąd też całe środowisko prowadziło ją z wielka energię. Dążenia do wsparcia w tej walce
państwa możliwie wszechstronną inicjatywą społeczną zaowocowały
rozległymi poczynaniami, podejmowanymi w wielu dziedzinach. Znaczna
ich część w praktyce sprowadzała się do starań o rozszerzenie politycznego
zaplecza, nie zawsze koordynowanych z działaniami potencjalnych
sojuszników z kręgów prawicy. Taki charakter miały starania o rozwój
prasy ludowej, a także codziennej, o zasięgu z założenia jak najszerszym;
a także próby budowania własnych związków zawodowych. Odrębny charakter
miały działania z założenia długofalowe, obliczone na trwalsze ugruntowanie
wpływów, niż da się to osiągnąć w drodze prowadzonej przez stronnictwo
agitacji politycznej. I tak, środowisko postarało się o ugruntowanie
wpływów wśród nauczycieli akademickich oraz szkół średnich poprzez
prace w grupującym ich związku zawodowym, pod nazwą Towarzystwa
Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych. Trudniejsza okazała się penetracja
nauczycielstwa szkól powszechnych. Innym działaniem o charakterze
długofalowym, prowadzonym z dużą elastycznością, konsekwentnie i
owocnie, były starania o zdobycie wpływów w środowiskach młodzieżowych
Niekiedy, jak w przypadku akademickiej Młodzieży Wszechpolskiej
czy działającej półlegalne Narodowej Organizacji Gimnazjalnej -
odbywało się to poprzez własne struktury, niekiedy - jak w przypadku
Związku Harcerstwa Polskiego - poprzez rozbudowę wpływów wśród kadry
instruktorskiej, wychowującej młodzież w poszanowaniu dla religii
oraz tradycji narodowej.
Odrębnym i z perspektywy czasu najbardziej kontrowersyjnym
pomysłem było rosnące zainteresowanie możliwością sięgnięcia do
narzędzia dotąd wyzyskiwanego przez przeciwnika, tj. posłużenie
się "gniewem ludu". Fascynacja przykładem sukcesu, jaki
we Włoszech odnieśli faszyści Mussoliniego, korespondowała z rozczarowaniem
rozwojem sytuacji w Polsce. Na tle wielorakich trudności powojennej
doby, trudnych do pojęcia dla ludzi uformowanych w stabilnych realiach
XIX stulecia, irytująca była niewydolność systemu politycznego,
korespondująca z niedostateczną sprawnością administracji. Dla ludzi
młodszych, mających za sobą służbę w szeregach, wzorca dla skutecznych
działań zbiorowych dostarczyło wojsko. Przewrót majowy zaś nawet
wśród ludzi dalekich od skrajnych poglądów ugruntował wątpliwości
co do walorów ustroju opartego na kartce wyborczej. Reprezentatywna
wydaje się opinia Zygmunta Wasilewskiego, skarżącego się na ujawnione
po wojnie barbarzyństwo "które czeka na siłę przeciwnika, nie
może zaś przyjąć walki ideowej. Ujawnia się ta niewspółmierność
na każdym kroku w zdziwieniu po jednej stronie, a w cynicznym śmiechu
po drugiej. Europa cywilizowana nie może się nadziwić, że prawo
jest deptane; a znów Azja się śmieje, że ktoś oczekuje walki na
gruncie parlamentarnym. To znowu zdziwienie, że złamana zasada demokracji;
odpowiada na to śmiechem dyktatura. (...) Włochy (...) pierwsze
zrozumiały, że na nowy typ dyskusji trzeba wynaleźć nową mowę, właściwie
sięgnąć po dawno nie używaną i zapomnianą". I dodawał:
"(...) doktryna i Lenin sam byli raczej przypadkiem.
W taki deseń układa się każda ruina cywilizacji"[30]. Działacze młodszego
pokolenia nie podzielali już tej pesymistycznej oceny, kojarząc
narastającą skłonność do posługiwania się w walce politycznej przemocą
z odrzuceniem gry pozorów oraz zakłamania. Jeśli są różnice zdań,
a każda ze stron traktuje swoje poglądy serio, to nie może pozwolić
innym błądzić. W sposób klarowny, a przy tym nie wolny od cynizmu,
wyrażał tę myśl Jerzy Drobnik[31]. "Toczymy
wprawdzie - pisał dziesięć lat później Jan Dobraczyński - walkę
w sferze duchowej, ale nonsensem byłoby twierdzić, że można sferę
zagadnień ducha oderwać całkowicie od sfery zagadnień materii (...).
Gdy więc zwalczamy niebezpieczną ideę, wyznawaną i propagowaną przez
człowieka lub grupy ludzi, uderzamy z konieczności (...) w człowieka
materialnego i w jego dobra materialne (...)"[32]. Związany z RNR
"Falangą" poeta, Włodzimierz Pietrzak, już nie usprawiedliwiał
się ani nie przekonywał, lecz otwarcie głosił chwałę przemocy: "Niech
się bronią stateczni, wzywamy ich do walki, aby odeszli z pieśnią
wojownika, w szczęku oręża - jeśli potrafią, oni, którzy nie znali
w życiu ryzyka odwagi. Muszą odejść - oto jest nasza godzina, stoimy
u progu zwycięstw, które zedrzemy ręka twardą" [33].
O ile w latach dwudziestych podobne wynurzenia zdarzały się
raczej wyjątkowo, to upowszechniły się w kolejnym dziesięcioleciu,
w zmienionym klimacie politycznym, gdy w wyniku ekonomicznego załamania
zaostrzyły się antagonizmy polityczne oraz społeczne; sens zaś trzymania
się parlamentarnej taktyki zaczął budzić wątpliwości nawet wśród
wytrawnych polityków sejmowych. Było to szersze zjawisko; w obozie
narodowym w stopniu większym niż gdzie indziej związane z wymianą
pokoleń, jaka się zaznaczyła w jego szeregach. Zmiany te owocowały
odmiennym, bardziej ofensywnym stylem działania, dostosowanym do wymogów ulicznej konfrontacji.
W enuncjacjach działaczy starszego pokolenia bez trudu łowić można
głosy dokumentujące poczucie słabości wobec przeciwnika na lewicy,
lepiej zorganizowanego, umiejętnie żerującego na emocjach tłumów,
potrafiącego skutecznie posłużyć się nie tylko demagogią, ale i
pięścią - "młodzi" nie mieli już kompleksów na tym tle.
Nowy styl politycznego działania zaowocował licznymi incydentami,
odnotowywanymi w policyjnych raportach[34]. Daremne byłoby
dowodzić, że przeciwnikami obozu narodowego byli nie tylko komuniści;
starcia z nimi wszakże miały zawsze szczególny charakter. W komunistach
widziano nie jedną z wielu grup politycznych, ale grupę w pełnym
tego słowa znaczeniu wyjątkową; rodzaj politycznej sekty o zasięgu
globalnym, przepojonej nienawiścią wobec świata cywilizacji zachodniej
(chrześcijańskiej, opartej na poszanowaniu indywidualności ludzkiej),
a także Polski. Przedkładanie wierności dla Związku Radzieckiego
nad lojalność wobec własnego państwa wypływać miało, jak wskazywano,
nie tyle z określonej politycznej koncepcji, ale ze szczególnego
rodzaju braku skrupułów, związanych z iście koczowniczym stosunkiem
do społeczeństwa, w obrębie którego się wyrosło. Gdy walczy się
z przeciwnikiem, którego celem jest - jak w Hiszpanii - wepchnięcie
własnego kraju w wojnę domową[35], nie można pozwolić
sobie na żadną, nawet drobną porażkę. Szczególnym terenem politycznej
konfrontacji, właśnie z uwagi na ideologizację starć stały się w
latach trzydziestych wyższe uczelnie. Niechętny obozowi narodowemu
noblista, Czesław Miłosz, wspominając swoje czasy uniwersyteckie,
eksponował pogłębiającą się wśród młodzieży polaryzację polityczną.
Podział na faszyzującą prawicę oraz coraz wyraźniej stalinowską
lewicę dokonywał się kosztem postaw pośrednich: stąd też "(...)
na rozmaitych postępowców marksiści patrzyli jako na niedojrzałych,
czekających jeszcze na prawdziwe wtajemniczenie. I na odwrót, konserwatywne
odruchy nakazywały wielu współczesnym nieufność wobec wszystkich
demokratów i liberałów, jakby w zerwaniu z automatycznym posłuszeństwem
hasłu: >>Bóg i Ojczyzna<< zawierał się już marksizm
nieuświadomiony"[36]. Ocenę tę, formułowaną
po latach, potwierdzała opinia jednego z wyróżniających się przywódców
młodzieży endeckiej, Wojciecha
Wasiutyńskiego, z roku 1932. "Kto (...) - dowodził Wasiutyński
- bez zastrzeżeń odrzuca ideę narodową, musi prędzej czy później
dojść do ideowego komunizmu. Tylko te dwa prądy mają przed sobą
przyszłość na dalszą metę"
[37].
Coraz silniej zaznaczany antagonizm wobec komunizmu osiągnął
w końcu rozmiary rzutujące na ogląd sytuacji międzynarodowej Czołowy
w obrębie środowiska jej komentator, Stanisław Kozicki, opublikował
w początkach 1936 r. artykuł, w którym eksponował obecność w polityce
wielkich prądów ideowych: nacjonalizmu z jednej strony, rozlicznych
międzynarodowych z drugiej. W tym kontekście wymienił wpływy Żydów,
masonerii, socjalizmu i komunizmu, by w dalszej części wywodu podkreślić,
że tak naprawdę liczy się tylko ten ostatni czynnik. "Odrzuciwszy
elementy demokratyczne i humanitarne z socjalizmu, hołdując daleko
idącemu realizmowi politycznemu, jest komunizm bardziej przystosowany
do ducha czasów nowych, ma w sobie czynniki podboju i ekspansji,
jest właściwie jedynym dziś realnym konkurentem ideowym nacjonalizmu
w Europie Zachodniej"[38]. Analizując całość
politycznej koncepcji środowiska trudno tracić z pola widzenia,
ze owa "ideopolityka" - jak ja nazywano - nie wyparła
tradycyjnego poglądu, zgodnie z którym polityka każdego narodu jest
zdominowana przez położenie geograficzne oraz historię. Oznaczało
to w szczególności, że wobec silnie odczuwanych obaw przed Niemcami
wstręt wobec komunizmu nie zaważył, także po przejęciu władzy w
obrębie środowiska przez młodych działaczy, na przekonaniu o potrzebie
utrzymania dobrych stosunków z Rosją. To dlatego publicystyka endecka
zaznaczała negatywny stosunek do bloków ideologicznych, w rodzaju
proklamowanego przez Hitlera paktu antykominternowskiego[39]. Inaczej jednak
było w przypadku krajów geograficznie od Polski odległych, gdzie
w komentarzach ideologiczne antypatie i sympatie znajdowały pełny
wyraz. Klasycznym przykładem były tu komentarze i oceny dotyczące
wojny w Hiszpanii.
Przypisy:
[1]
Jest to problem szerszy; widoczny na przykład w zmieniających się ocenach
ostatniej wojny światowej. Znakiem czasu jest tu powodzenie różnych form tzw. rewizjonizmu historycznego.
[2]
Za przykład posłużyć może praca Jerzego Janusza Tereja,
Idee, mity, realia, Szkice do dziejów Narodowej Demokracji, Warszawa
1971, s. 60‑61.
[3]
Krzysztof Kawalec, Lewica, totalitaryzm, dialog, "Głos"
nr 74-75 (4 z 1991), s. 85.
[4]
Problem ten porusza m.in. wydana w 1952 r. książka Jacoba
Leiba Talmona, The origins of totalitarian Democracy.
[5]
S.Kozicki, Historia Ligi Narodowej (Okres 1887-1907), Londyn
1964, s. 439-443, 450-466, 472-476.
[6]
Cyt.za: Kozicki, op.cit., s.42.
[7] S.Żeromski, Dzienniki. Wybór, Wrocław-Kraków
1980, s. 367‑368, 384‑385.
[8] Należy tu wymienić przede wszystkim wydane w
Galicji pod pseudonimem pamflety Erazma Piltza (Scriptor, Nasza
Młodzież, Kraków 1903, s.103; tenże, Nasze stronnictwa skrajne,
Kraków 1903, s.347‑348).
[9] Szerzej na ten temat: Teresa Kulak, Jan Ludwik
Popławski 1854‑1908. Biografia polityczna, Vol.I., Acta
Universitatis Wratislaviensis, No 1147, Historia LXXX, Wrocław
1989, s.225 i dalej.
[10]
Stosowne informacje znajdują się m.in. w notatkach Ignacego
Chrzanowskiego, uprzejmie udostępnionych mi przez prof. Marka
Czaplińskiego (k.37‑51).
[12]
A.Micewski, Roman Dmowski, Warszawa 1971, s.31. Najbardziej
znaną z owych obchodów była, odbyta w kwietniu 1894 r. słynna
manifestacja ku czci Jana Kilińskiego. Szerzej na ten temat: B.Cywiński,
Rodowody niepokornych, Warszawa 1984, Krąg, s.211‑229.
[13]
Patrz kapitalny cytat z wypowiedzi słynnego brytyjskiego
dowódcy morskiego, admirała Horatio Nelsona, otwierający - jako
motto - wspomnienia Władysława Jabłonowskiego (Z biegiem lat (Wspomnienia
o Romanie Dmowskim), Częstochowa 1939, s. 5.
[14] Odnotowywała to m.in. powołana wcześniej książka
Erazma Piltza: Nasza Młodzież. Przez Scriptora, Kraków 1903, s.21-39.
[15]
Patrz: Roman Wapiński, Ruchy nacjonalistyczne a formowanie
się tendencji faszystowskich i parafaszystowskich, w: Studia nad
faszyzmem i zbrodniami hitlerowskimi, t. 3 Wrocław 1977, s. 225-230.
[16]
Feliks Młynarski, Wspomnienia, Warszawa 1971, s.39, 41.
[17]
Patrz sprawozdanie Ligi Narodowej (Biblioteka PAN, Kraków,
sygn. 7783, k. 2).
[18]
S.Kozicki, op.cit., s.287.
[19] "W wielu miejscach - wspominał Sokolnicki
- widziałem dużo Rosjan, wszędzie koło mnie słyszałem żargon żydowski
lub mowę rosyjską, najmniej języka polskiego. (...) Wśród tego
ponurego, ciemną masą zalewającego wszystko tłumu, ustawiono prowizoryczne
mównice, często po prostu wznoszono na rękach jakichś przygodnie
wybranych czy przygotowanych z góry mówców, i gdziekolwiek taki
mówca się ukazał, skądkolwiek słyszałem przemówienie nad morzem
głów wykrzykiwano hasła i agitowano słuchaczy - prawie wszędzie
po rosyjsku" (M.Sokolnicki, Czternaście lat, Warszawa 1936,
s.198‑199).
[20] Eugeniusz Ajnenkiel, Z kurzem krwi bratniej,
"Niepodległość", t.IV, Warszawa 1934, s.289.
[21]
Patrz: Roman Wapiński, Pokolenia Drugiej Rzeczypospolitej,
Wrocław 1991, s. 193-195.
[22]
Ilustrowała to popularna w środowiskach komunistycznych
pieśń: "Proletariuszu świata, Hej, w alarmowy uderz dzwon,
Kapitał na swych czatach na socjalizmu czeka zgon, Ludu pracy
broń Sowietów, bo tam socjalizmu nowy rośnie ład". Cyt. za:
Antoni Czubiński, Komunistyczna Partia Polski (1918-1938). Zarys
historii, s. 112.
[23]
Patrz: S.Grabski, Rewolucja. Studium społeczno-psychologiczne,
Warszawa 1921, s. 162-166 (Zakończenie).
[24]
Szerzej na ten temat: K.Kawalec, Dmowski o Europie i kulturze
zachodniej, "Polityka Polska" 1988, nr 12, s. 72-73;
Dmowski o rewolucji rosyjskiej i państwie radzieckim, "Głos"
, wrzesień-listopad 1990, s.75.
[25]
Czynił to nawet myśliciel tak subtelny i daleki od ekstremizmu
jak Marian Zdziechowski (Europa, Rosja, Azja. szkice polityczno-literackie,
Wilno 1923, s. 28).
[26]
Materiały S.Kozickiego, Biblioteka Jagiellońska, akc. 31/62.
Por.:P. IGN., Szaleństwo Iwana, "Myśl Narodowa" nr 17,
z 28 kwietnia 1929 r., s. 266.
[27]
Roman Dmowski, Świat powojenny i Polska, Warszawa 1931,
s. 200, 207, tenże, Przewrót (Pisma, t. 8, Czestochowa 1938, s,.
334-338, 340, 346.
[28]
Kierując się tą logika, w kwietniu 1930 r. Dmowski opublikował
serię trzech artykułów, w których przestrzegał przed możliwością
podjęcia na nowo - z inspiracji międzynarodowych kół finansowych
- koncepcji "prometejskich".
[29]
R.Dmowski, Świat powojenny i Polska, Wyd. II, Warszawa
1931, s.224‑225.
[30]
Z.Wasilewski, O uzgodnienie terenu, "Myśl Narodowa"
nr 17, z 1 sierpnia 1927 r., s. 301-302.
[31]
J.Drobnik, Diariusz. Poznań 7 grudnia 1924 - 15 listopada
1931, notatka z 5 listopada 1925, k. 52-53, Biblioteka Narodowa,
rkps akc. 11953/I; zob. też tenże: Rola siły w taktyce politycznej,
"Myśl Narodowa" nr 6, z 17 lutego 1928, s. 63-66.
[32]
J.Dobraczyński, Nieistniejące konflikty, "Prosto z
Mostu", nr 28, z 20 czerwca 1937, s. 1.
[33]
W. Pietrzak, Gawęda, "Młoda Polska", nr 1, z
sierpnia 1937, s. 18.
[34]
Komunikaty informacyjne Komisariatu Rządu, Archiwum Akt
Nowych, sygn. mf 34/II k. 70-71, 223-224, 372-373.
[35]
Patrz charakterystyczna dla takiego sposobu myślenia argumentacja
zawarta w broszurze Jędrzeja Giertycha, Po wyborach w Łodzi. Obserwacje
i wnioski, Warszawa 1936.
[36]
Cz. Miłosz, Rodzinna Europa, Paryż 1980, s. 96.
[37]
W.Wasiutyński, Casus Dembiński, "Akademik Polski",
nr 6, z 21 IV 1932, s. 3.
[38] S. Kozicki, Czynniki pozapaństwowe
w polityce międzynarodowej, "Myśl Narodowa" nr 2 z 12
stycznia 1936 r., s. 18.
[39] Roman Wapiński, Narodowa Demokracja
1893-1939. Ze studiów nad dziejami myśli nacjonalistycznej, Wrocław
1980, s. 319-320.
|