Strona poświęcona Włodzimierzowi Bączkowskiemu
Opracowania dotyczące Włodzimierza Bączkowskiego/Jacek Kloczkowski - Jak rozwiązać spór polsko - ukraiński?


Choć Włodzimierzowi Bączkowskiemu przynależy jedno z czołowych miejsc w gronie polskich myślicieli politycznych, zajmujących się sprawami polityki wschodniej Rzeczypospolitej, a jego refleksje na ten temat wciąż mogą inspirować współczesne dyskusje, pozostaje on w cieniu zapomnienia [1] .

Mieszkający obecnie w Waszyngtonie Bączkowski należał w latach trzydziestych do najbardziej aktywnych publicystów zajmujących się problematyką stosunków polsko-ukraińskich. Czynił to na łamach redagowanych przez siebie pism: tygodnika Biuletyn Polsko-Ukraiński (ukazującego się w latach 1932-1938), miesięcznika Problemy Europy Wschodniej (1939) i kwartalnika Wschód-Orient (1931-1939), a także w tygodniku Myśl Polska (1936-1939). Swe rozważania na temat relacji polsko-ukraińskich nierozerwalnie wiązał z refleksją o geopolitycznej sytuacji Polski w okresie międzywojennym i stosunkach polsko-rosyjskich, od tych więc zagadnień wypada rozpocząć niniejszy szkic.

 

GEOPOLITYCZNA SYTUACJA POLSKI

 

Włodzimierz Bączkowski podzielał częstą w okresie międzywojennym opinię, iż przyszłe losy państwa polskiego zależeć będą przede wszystkim od rozwikłania problemów wynikających z położenia Polski między Niemcami i Rosją. Jego zdaniem geopolityczną sytuację Polski determinuje proces jej "relatywnego kurczenia się (...), występującego na tle niepowstrzymanego od XV w. rozrostu Moskwy oraz jednoczenia się ludów germańskich" [2] . Obawiając się pogłębienia w przyszłości dysproporcji sił między Polską, a Niemcami i Rosją, Bączkowski rozważał możliwości wykorzystania szans, stojących przed polską polityką zagraniczną, które wynikały z kształtu stosunków między państwami i narodami Europy i Azji w latach trzydziestych. Źródeł rozwoju sytuacji na arenie międzynarodowej w tym okresie upatrywał w wydarzeniach z lat 1914 - 1922, gdy "ponad sto miljonów ludzi - obywateli Polski, Litwy, Łotwy, Estonji i Finlandji zostało wyzwolonych w stosunkowo krótkim czasie, po okresie wzmagającej się przed wojną reakcji i ucisku w Rosji i w Niemczech" i "szerokie masy ukraińskie, kaukaske i inne, które przez czas pewien dzierżyły niepodległość(...), założyły mocny fundament pod przyszłą walkę o wyzwolenie" [3] . Zarazem "ta wielka rozgrywka sił narodowotwórczych nie skończyła się, gdyż 1. nie zadowoliła zasadniczych postulatów wolnościowych szeregu narodów 2. nie zniweczyła zakusów imperjalnych germano-rosyjskich". [4]

Bączkowski uważał, że w obliczu, jego zdaniem nieuchronnego, wybuchu kolejnego światowego konfliktu zbrojnego, zadaniem stojącym przed polityką polską jest "stwarzanie takiego układu stosunków w Europo - Azji, który by ułatwiał lub wręcz rozwiązywał zagadnienie Polski pomiędzy Niemcami a Rosją" [5] . Miało więc państwo polskie odrzucić zasadę zachowania neutralności w konfliktach, które zadecydują o politycznej przyszłości państw i narodów obszaru euroazjatyckiego. Jej stosowanie prowadzi Polskę do "demobilizacji moralnej i materialnej" [6] . Druga Rzeczpospolita jest przy tym zbyt słaba, aby próbować stworzyć idealny porządek w sferze polityki światowej. Dlatego zwolennicy haseł pacyfistycznych, odrzucający postulat prowadzenia przez państwo polskie polityki ofensywnej, jeżeli nawet nie występują świadomie przeciwko Polsce, to z pewnością głoszą idee sprzeczne z polskimi interesami [7] .

Polskiemu aktywizmowi w stosunkach międzynarodowych w opinii Bączkowskiego miała sprzyjać pomyślna koniunktura, która wytworzyła się w drugiej połowie lat trzydziestych. Składały się na nią m.in. konflikt na Dalekim Wschodzie z udziałem Rosji [8] , anarchia w stosunkach wewnętrznych ZSRS (m.in. na tle narodowościowym), stworzenie paktu antykominternowskiego z udziałem Włoch, Niemiec i Japonii, wymierzone w Moskwę zbliżenie graniczących z Rosją sowiecką krajów muzułmańskich, wzrost napięcia w stosunkach rosyjsko-tureckich [9] . Zdaniem Bączkowskiego rozwój sytuacji międzynarodowej pozwalał przypuszczać, iż Polska zbliża się "do dziejowej szansy rozwiązania najbardziej kapitalnego problemu Polski, duszącej się w korytarzu niemiecko-rosyjskim" [10] . Szansy, której zmarnowanie grozi katastrofalnymi konsekwencjami:

"Dwie perspektywy stoją przed Polską: wiek XVIII, powtórzony z całą precyzją i dokładnością, albo odnowiona, uwspółcześniona prometejska doba Jagiellonów. Nie zapominajmy tylko o jednem. Wiek XVIII w Polsce przyjdzie sam, automatycznie, nieproszony, wsparty potężnie przez wrogie moce. Prometejska doba Jagiellonów może się stać jedynie rezultatem potężnej pracy całego narodu i całego państwa" [11] .

 

Zdaniem Bączkowskiego swój aktywizm w polityce zagranicznej Polska winna skierować przede wszystkim przeciwko Rosji. Przemawia za tym porównanie aktualnej siły Niemiec i państwa sowieckiego [12] oraz ocena możliwości wykorzystania jako atutu polskiego, wymierzonych przeciwko nim powiązań sojuszniczych na arenie międzynarodowej.

Bączkowski nie liczył w wypadku eskalacji konfliktu polsko-niemieckiego na realne wsparcie dla Polski ze strony Anglii i Francji. Jego zdaniem państwa te nie chcąc zaangażować się w wojnę z Niemcami, starały się kierować ekspansję niemiecką na wschód i południe. Polska była zbyt słaba, aby samodzielnie wszczynać antyniemiecką ofensywę, zatem jedyna słuszna polityka wobec Niemiec to w przekonaniu Bączkowskiego utrzymywanie z nimi dobrych stosunków. Redaktor "Biuletynu Polsko-Ukraińskiego" nie negował przy tym niebezpieczeństwa, zagrażającego Polsce ze strony zachodniego sąsiada, jednak germanofobię uważał za zjawisko szkodliwe. Współpracy z Niemcami nie wykluczał, zwłaszcza jeżeli nakazywałaby ją polska racja stanu. Szczególnie aktywnie Polska powinna przeciwdziałać zbliżeniu niemiecko-rosyjskiemu, tworzącemu najmniej dla niej korzystny układ geopolityczny.

Postulowany przez Bączkowskiego prymat spraw wschodnich wypływał z przeświadczenia, że ich zgodne z polską racją stanu rozwiązanie jest bardziej realne niż w przypadku problematu niemieckiego. Zarazem sukces w polityce wschodniej zwiększyłby szansę uporania się z zagrożeniem ze strony Niemiec. Zdaniem Bączkowskiego historia Rzeczypospolitej dowodzi, iż polskie sukcesy na zachodzie następują wówczas, gdy pomyślnie jest realizowana polityka wschodnia, czego najświetniejszym przykładem pozostaje triumf grunwaldzki. Gdy w XVII i XVIII wieku zaniedbano spraw wschodnich, nastąpiły klęski na zachodniej rubieży państwa polskiego. W drugiej połowie lat trzydziestych XX wieku, uważał Bączkowski, opisana współzależność pozostawała aktualna:

"Winniśmy zrozumieć, że załatwienie spraw wschodnich pozwoli nam skupić wyzwolone częściowo znad granicy wschodniej siły obronne nad granicę zachodnią i być przygotowanymi na ewentualność drugiego Grunwaldu w wypadku ponawiania przez Niemcy ich wrogich wobec Polski zamiarów" [13]

ŹRÓDŁA ZAGROŻENIA ZE STRONY ROSJI

 

Bączkowski postulował podjęcie antysowieckiej akcji w możliwie najdogodniejszym dla Polski czasie. Był przekonany, iż konflikt z nią i tak jest nieunikniony. Decyduje o tym ekspansywny charakter polityki rosyjskiej. Bączkowski chętnie przytaczał dane świadczące o dynamicznym i stałym rozroście terytorialnym Rosji, zapoczątkowanym w pierwszej połowie XV wieku i trwającym wciąż w wieku XX [14] . Wzrostowi potęgi Rosji towarzyszyło od XVII wieku stopniowe kurczenie się polskiego stanu posiadania. Proces ten zakończył się trzecim rozbiorem Polski. Odrodzona Druga Rzeczypospolita była już w porównaniu z sowieckim kolosem państwem niewielkim. Równie niekorzystnie przedstawiały się zmiany proporcji liczby mieszkańców obu państw.

Ekspansjonizm rosyjski zawsze zwracał się przeciwko Polsce. Rosja Sowiecka nie porzuciła projektów zagarnięcia całego terytorium Polski lub przynajmniej jej kresów wschodnich, kontynuując w tym względzie politykę Rosji carskiej [15] . Bączkowski zwracał uwagę na pierwiastki nowe, czyniące rosyjski imperializm w bolszewickim wydaniu, szczególnie niebezpiecznym:

"Dawna treść imperjalistyczna Rosji pozostała nietknięta, przybrała jedynie nową formę, jeszcze bardziej ekspansywną i zaraźliwą, bo "wolnościową", "internacjonalistyczną", i w apetytach swych zupełnie nieograniczoną żadnemi granicami, bo wszechświatową" [16] .

 

Wszelako konflikt polsko-rosyjski ma, podkreślał Bączkowski, znacznie poważniejsze przyczyny niż spory terytorialne, jest bowiem starciem dwóch cywilizacji. Wschodnia granica odrodzonej Polski pełni rolę, jak pisał, "praemurale Christianitatis", gdzie "Wielki Mur Chiński biegunowych różnic, dzielących Wschód i Zachód łamaną linją, łączącą Bałtyk z Morzem Czarnym, znowu, jak w w. XIII - XVI odzyskał pełnię swej wymowy" i "jaźń dwóch różnych światów, politycznie zetkniętych ze sobą na granicy (...) występuje z całą wyrazistością [17] ". Rosja "z punktu widzenia kultury państwowej jest państwem azjatyckim, powierzchownie i zewnętrznie zabarwionym europeizmem" [18] . Stąd wynikają istotne cechy ekspansjonizmu rosyjskiego, bardziej niż na sile armii, opartego na rozkładowej pracy, podejmowanej poza granicami imperium. Bączkowski zwracał uwagę, iż liczne podboje rosyjskie następowały w momencie znacznego osłabienia przeciwnika. Jego źródłem była często dywersja polityczna, za którą odpowiadali agenci Moskwy.

Bączkowski podkreślał destrukcyjny wpływ propagandy rosyjskiej. Dzięki niej utrudniające walkę z Rosją rusofilstwo zakorzeniło się także w krajach, których kultura wypływa z innych źródeł niż zorientalizowana kultura rosyjska. Rozwijało się ono na gruncie nieznajomości rosyjskich realiów i słabej orientacji w zagadnieniach polityki światowej, typowych przywar elit intelektualnych krajów dotkniętych jego wpływem. Jako doskonały tego przykład Bączkowski wskazywał na wiarę wielu przedstawicieli polskiej inteligencji, iż Rosja powstrzyma ekspansję rasy żółtej, ratując przed nią Europę [19] . Opierała się ona na dwóch założeniach: 1. Europie grozi niebezpieczeństwo ze strony ludów zamieszkujących Środkowy i Daleki Wschód i 2. Rosja prowadzi politykę wrogą narodom rasy żółtej. Tymczasem, podkreślał Baczkowski, kraje azjatyckie były zbyt między sobą skonfliktowane, aby stworzyć wspólny antyeuropejski front i realnie zagrozić potęgom Starego Kontynentu. Ponadto w życiu intelektualnym i politycznym Rosji silny był nurt chinofilstwa, widzący w sojuszu z Państwem Środka szansę na ugruntowanie pozycji Rosji jako światowego mocarstwa [20] . Nie są również uzasadnione nadzieje, iż Rosja, jako największa potęga wśród państw słowiańskich, powstrzyma natarcie germańskich Niemiec. Układ z Rappalo przeczy tej tezie z całą mocą. Bączkowski dostrzegał co prawda możliwość konfliktu niemiecko-sowieckiego, ale nie uważał, by dążenie do jego wybuchu stanowiło trwałą tendencję w polityce obu państw. Równie możliwe jest niemiecko-sowieckie współdziałanie skierowane przeciwko Polsce. Postrzeganie Rosji jako obrończyni narodów słowiańskich jest błędne również i z tego powodu, iż "Rosjanie są w małym stopniu rasowymi Słowianami" [21] . Bączkowski podzielał pogląd badaczy, uważających Rosjan za "mieszańców szczepów fińsko-turańskich z nieznaczną domieszką elementu słowiańskiego, który narzucił tym szczepom język słowiański". Nie można zatem postrzegać slawofilizmu rosyjskiego inaczej niż jako "narzędzie imperializmu rosyjskiego". "Wszystkie plany rusyfikacji języka, kultury i ducha polskiego zawsze wychodziły z założeń sławofilskich" [22] .

Bączkowski zauważał, że choć historia przekonuje o trwale antagonistycznym charakterze stosunków polsko-rosyjskich, a przybierająca często antymoniczne formy odrębność kulturowa obu narodów jest zjawiskiem niezaprzeczalnym, wciąż wielu jest w Polsce rusofilów, gotowych współpracować z Rosją lub przynajmniej sabotować antyrosyjskie plany. W jego opinii polski slawofilizm narodził się w dobie upadku Pierwszej Rzeczypospolitej, gdy oczy wielu Polaków zwracały się ku Rosji, jako potędze, pod której kuratelą Polska zachowa resztki samodzielności. W dobie zaborów antymoskiewskie wystąpienia powstańcze i umysłowa praca negliżująca naturę rosyjskiej polityki dowiodły, iż żywotne siły narodu polskiego nie skapitulowały wobec nacisku Moskwy. Nie brakowało jednak postaw przeciwnych, przejawiających się w koncepcjach politycznych i kulturowych manifestach slawofilizmu, znajdujących swój wyraz w postawie Wielopolskiego, Czyńskiego, Rzewuskiego, Grabowskiego i wielu innych [23] . Choć po powstaniu styczniowym rusofilizm osłabł, wciąż nie był zjawiskiem marginalnym, o czym wedle Bączkowskiego przekonują chociażby entuzjastyczne powitanie wojsk carskich na ulicach Warszawy w 1914 roku i poglądy endecji, z Romanem Dmowskim na czele [24] . Jednym z podstawowych problemów odrodzonego państwa polskiego było zatem jego zdaniem "zagadnienie likwidacji tego, co cofająca się w 1916 r. fala rosyjska przez 150-letnie wsiąkanie na ziemi polskiej po sobie zostawiła" [25] .

 

JAK ZWYCIĘŻYĆ ROSJĘ?

 

Zdaniem Bączkowskiego szanse Polski na triumf w nieuchronnej konfrontacji polsko-rosyjskiej wzrosłyby wydatnie po rozbiciu imperium rosyjskiego na mniejsze organizmy państwowe. Dlatego Polska powinna wspierać aspiracje niepodległościowe narodów nie-rosyjskich, zamieszkujących obszar Rosji Sowieckiej, przede wszystkim Gruzinów, Azerbejdżan, Ormian i Ukraińców. Polityka prometejska [26] jest wymogiem polskiej racji stanu i zarazem wypływa z polskiej tradycji udzielania pomocy narodom ucieśnionym [27] .

Bączkowski podkreślał, że cele polityki prometejskiej nie zostaną zrealizowane, jeżeli Polacy nie nawiążą do chlubnych tradycji jagiellońskich, gdy przez długi czas umiejętnie godzono racje państwowe z dobrem narodów zamieszkujących Rzeczypospolitą. Próbą ich wskrzeszenia były plany Józefa Piłsudskiego, których kulminację stanowiła wyprawa kijowska [28] . Bączkowski stawiał Marszałka w jednym rzędzie obok Hannibala i Napoleona, wielkich wodzów, łączących politykę podbojów z wyzwalaniem ludów uciśnionych [29] . Fiasko zamierzeń Piłsudskiego z początku lat dwudziestych "nie załamało realizmu i celowości planów prometejskich" [30] . Obrót wypadków na arenie międzynarodowej w drugiej połowie lat trzydziestych, pozwalał bowiem zdaniem Bączkowskiego sądzić, iż dążenia niepodległościowe odegrają szczególnie doniosłą rolę w przyszłym konflikcie zbrojnym [31] .

Bączkowski podkreślał, iż powodzenie polityki prometejskiej zależeć będzie od równoległego przebiegu procesu rozkładu różnych części Rosji [32] . Nie podzielał obaw, iż jej rozpad zachwiałby równowagą sił w Europie Środkowej i Wschodniej, prowadziłby do niemieckiej hegemonii i byłby zatem sprzeczny z polską racją stanu.

"...Polska jest wciśnięta pomiędzy Niemcy i Rosję. Stąd owe starania nad utrzymaniem zrównoważonego naporu ze stron obu i niechęć do skorzystania z osłabienia wielkiej Rosji, celem strukturalnego rozstrzygnięcia sprawy obrony granicy wschodniej raz na zawsze (co pozwoliłoby nam skupić zwiększone siły nad granicą zachodnią), są co najmniej dziwne i świadczą albo o wybitnym upadku kultury politycznej w Polsce, albo o kolosalnym inspiracyjnym wpływie ajentur obcych" [33] .

 

NIEPODLEGŁOŚĆ UKRAINY A POLSKA RACJA STANU

Bączkowski, przekonany o nieuchronności mogącej zadecydować o przyszłości Polski eskalacji konfliktu polsko-rosyjskiego, rozważał, jak wzmocnić państwo polskie, aby w zbliżającej się konfrontacji pokonało Rosję. Jego zdaniem warunkiem odniesienia sukcesu było pozytywne rozwiązanie sporu polsko-ukraińskiego. W swej działalności publicystycznej konsekwentnie wysuwał tezę zgodności istnienia niepodległej Ukrainy z polską racją stanu. Dowodził, Rosja pozbawiona terenów ukraińskich, to Rosja znacznie osłabiona, o mniejszym potencjale ludzkim i surowcowym, gorzej usytuowana geopolitycznie, zatem mniej groźna dla Polski. Ponadto, powstanie państwa ukraińskiego wydatnie zwiększyłoby możliwości uczestnictwa Rzeczypospolitej w grze dyplomatycznej, w której stawką jest ułożenie stosunków między państwami i narodami w Europie Środkowej i Wschodniej w sposób odpowiadający polskim interesom. Aktywizm rosyjski skierowałby się głównie przeciwko Ukrainie. Dyplomacja moskiewska mogłaby więc dążyć do okresowego zbliżenia z Polską, aby forsować ideę sojuszu antyukrainskiego [34] . Jeżeli nawet nie zdecydowałaby się na współpracę z Polakami lub też rząd polski odrzuciłby ewentualną propozycję, sprawa ukraińska odsuwałaby na plan dalszy imperialne plany wobec Polski. Ich realizacja byłaby dodatkowo utrudniona wobec faktu, iż granica polsko-rosyjska po powstaniu niepodległej Ukrainy, skróciłaby się wydatnie, a ewentualna sowiecka ofensywa na odcinku południowym musiałaby przebiegać przez terytoria ukraińskie. Broniąc w przypadku agresji rosyjskiej własnej niezależności, niepodległa Ukraina broniłaby tym samym, nawet wbrew własnej woli, niezależności ziem polskich [35] .

Bączkowski podkreślał, iż wspierając ideę niepodległości Ukrainy, nie proponuje zarazem rezygnacji z części terytoriów Polski [36] . Zdawał sobie sprawę z popularności wśród Ukraińców projektów złączenia w jednym organizmie państwowym Ukrainy Naddnieprzańskiej z zamieszkałymi przez nich rejonami Polski, ale odrzucał tezę, jakoby powstanie niepodległego państwa ukraińskiego potęgowało niebezpieczeństwo utraty kresów wschodnich [37] . Ono już istnieje, gdyż chęć ich zagarnięcia przejawia Rosja. Jej możliwości prowadzenia imperialnej polityki są nieporównywalnie większe, niż środki, którymi mogłaby w przyszłości dysponować niepodległa Ukraina [38] . Niebezpieczeństwo podjęcia antypolskiej akcji przez niepodległe państwo ukraińskie minimalizuje, mająca dla Ukraińców fundamentalne znaczenie, kwestia relacji ukraińsko-rosyjskich. Rosjanie nie pogodzą się bowiem z utratą ziem postrzeganych jako kolebka państwowości ruskiej, zasobnych w obfite złoża bogactw naturalnych i położonych w kluczowym obszarze geopolitycznym Europy Wschodniej [39] . Ich dążenie do maksymalnego osłabienia Ukrainy może sprawić, że i tak niewielkie ukraińskie możliwości ofensywne ulegną dalszemu ograniczeniu. Nawet gdyby uznać Ukrainę i Rosję za siły w równym stopniu wrogie Polsce, to i tak zasady racjonalnego postępowania politycznego nakazują, zdaniem Bączkowskiego, wspierać w ich sporze przeciwnika słabszego, dążąc do wytworzenia się równowagi sił [40] .

Aktywni w Drugiej Rzeczypospolitej przeciwnicy idei utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego podnosili argument o możliwym antypolskim sojuszu Ukrainy i Niemiec. Bączkowski zwracał uwagę, że wykluczyłby on porozumienie niemiecko-rosyjskie, zatem sprzyjałby polskim interesom. Wszak skierowana przeciwko Polsce współpraca Niemiec hitlerowskich i Rosji sowieckiej była uważana za szczególne zagrożenie dla suwerenności państwa polskiego. Niebezpieczenstwo wynikające z bliskiego współdziałania Berlina z Ukraińcami nie byłoby więc wygórowaną ceną za odsunięcie widma porozumienia o znacznie groźniejszych konsekwencjach [41] . Ponadto tendencje Niemców do powiększania swego stanu posiadania w Europie Środkowej i Wschodniej, przejawiające się tak w aspiracjach terytorialnych, jak i w planach kolonizacyjnych, związanych z obszarem ukraińskim, mogą doprowadzić w przyszłości do napięcia w stosunkach Ukrainy z Niemcami, które wykluczy ich współdziałanie polityczne [42] . Prawdopodobne jest więc, że w przyszłości niebezpieczeństwo niemieckie skłoni Ukrainę do poszukiwania oparcia w Polsce [43] .

Bączkowski stanowczo odrzucał plany rewindykacji terytorialnych na rzecz Polski, które miałyby nastąpić na obszarze Ukrainy Naddnieprzańskiej. Choć bliskie mu były tradycje jagiellońskie, nie formułował postulatu odbudowy państwa polskiego w granicach zbliżonych do stanu posiadania Pierwszej Rzeczypospolitej. Projekty odzyskania ziem niegdyś należących do Polski były według niego nierealne, gdyż nie sprzyjał im układ sił w Europie Wschodniej i Środkowej. Gdyby nawet, wskutek zmiany sytuacji geopolitycznej w regionie, nastąpiło przesunięcie granicy polskiej na wschód, w głąb terytorium zamieszkałego przez Ukraińców, byłoby to sprzeczne z polskimi interesami, zwiększałoby bowiem napięcie w stosunkach polsko-ukraińskich.

Bączkowski starał się wykazać, iż polsko-ukraiński spór terytorialny dotyczy obszarów położonych z dala od centrów państwowych Polski i przyszłej niepodległej Ukrainy. Powołując się na ustalenia badaczy ukraińskich dowodził, że "zasadnicze centra polskie znajdują się na zachodzie, centra ukraińskie - na południu i wschodzie. (...) Konsekwencją tego stanu rzeczy będzie drugorzędny dla Polski i Ukrainy problemat obrony ich wspólnej granicy, biegnącej przez tereny małocenne, nie tworzące dla jednej i drugiej strony fundamentów dla ekspansji" [44] . Bączkowski widział w tym szansę na zawiązanie w przyszłości polsko-ukraińskiego sojuszu, pozwalającego obu państwom skupić się na zabezpieczeniu granic realnie zagrożonych ekspansją, niemiecką i rosyjską w przypadku Polski i rosyjską w przypadku Ukrainy. Współpraca polsko-ukraińska zagwarantowałaby przy tym "wielki wewnętrzny rozwój obu państw, w oparciu o konstrukcję gospodarczą, polityczną i kulturalną międzymorza czarnomorsko-bałtyckiego" [45] . Spór o kresy jest nieunikniony i naturalny, ale oba narody winny zrozumieć, że nie może on stanąć na drodze wyzwaniu o znacznie donioślejszym znaczeniu. Zadaniem stojącym przed Polakami i Ukraińcami jest odsunięcie, a następnie likwidacja grożącego obu narodom niebezpieczeństwa ze strony ekspansjonizmu rosyjskiego. Temu założeniu powinny być, zdaniem Bączkowskiego, podporządkowane stosunki polsko-ukraińske.

KWESTIA UKRAIŃSKA W GRANICACH DRUGIEJ RZECZYPOSPOLITEJ

Bączkowski podkreślał, iż w obliczu nadchodzącego konfliktu światowego, który zadecyduje o przyszłości Polski, niezbędna jest konsolidacja wszystkich sił wewnętrznych Rzeczpospolitej i likwidacja lub przynajmniej neutralizacja czynników rozkładowych. Na tej płaszczyźnie rozpatrywał on kwestię ukraińską w Polsce. W interesie Polski leżało, aby mieszkający na jej terytorium Ukraińcy nie byli siłą antypaństwową, anarchizującą stosunki wewnętrzne i podatną na antypolską inspirację zewnętrzną. Tymczasem niepowodzenie podjętej w czasie I Wojny Światowej ukraińskiej akcji niepodległościowej i wejście w skład państwa polskiego obszarów, które w planach Ukraińców miały stanowić część niepodległej Ukrainy [46] , przesądziło o charakterze relacji polsko-ukraińskich. Konflikt polsko-ukraiński nie był zwykłym sporem państwo - obywatele. Główne ukraińskie siły polityczne, z wyjątkiem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, wysuwały hasło utworzenia niepodległej Ukrainy [47] . Nie rezygnowały z ziem, które należały do państwa polskiego. O ile jednak partie polityczne, które do walki o prawa ludności ukraińskiej wybrały forum parlamentarne, wykorzystywały legalne możliwości stwarzane przez system polityczno-prawny Drugiej Rzeczypospolitej [48] , tak Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i podporządkowana jej Ukraińska Organizacja Wojskowa (UWO) stosowały środki poza prawne, nie wyłączając akcji terrorystycznych. Zbrodnie ekstremistów nie sprzyjały próbom normalizacji stosunków. Charakterystyczny jest przykład eskalacji napięcia w 1930 roku, wywołanej przez zakrojoną na szeroką skalę ukraińską akcję sabotażową. Podjęcie przez władze polskie działań odwetowych było naturalną i usprawiedliwioną konsekwencją antypolskiego wystąpienia ekstremistów z OUN i UWO, lecz zaąd należy uznać przypadki zastosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej i represjonowanie również osób niewinnych. Szerokim echem odbijały się morderstwa polityczne, których ofiarami padli m.in. Tadeusz Hołówko i minister Bronisław Pieracki. Bączkowski zwracał uwagę, iż celem zamachów byli ludzie, pracujący na rzecz normalizacji stosunków polsko-ukraińskich. Z rąk terorrystów nie ginęli natomiast politycy i publicyści, formułujący hasła antyukraińskie. Bączkowski słusznie dowodził, iż ekstremiści ukraińscy nie chcą dopuścić do wygaśnięcia napięć w stosunkach narodowościowych Drugiej Rzeczypospolitej. Pogłębianie przepaści dzielącej narody polski i ukraiński, było ich naczelną wytyczną programową. Zgodnie z nią ukraińska świadomość narodowa miała być budowana w opozycji do polskości. [49]

Byłoby jednak dużym uproszczeniem, gdyby źródeł sporu polsko-ukraińskiego upatrywać wyłącznie w niepodległościowych dążeniach Ukraińców i ich antypolskich wystąpieniach. Konflikty rodziły się również wokół zagadnień związanych z warunkami stwarzanymi przez państwo codziennej egzystencji mniejszości ukraińskiej. Współcześni badacze polityki narodowościowej Drugiej Rzeczypospolitej dowodzą, iż jej pomysłodawcy i realizatorzy nie mieli spójnej koncepcji rozwiązania kwestii spornych dotyczących praw Ukraińców [50] . Analogiczne stanowisko zajmował w latach trzydziestych Bączkowski. Nieliczne próby nadania polityce wobec mniejszości ukraińskiej kształtu zgodnego z polskimi interesami, podejmowane przez m.in. przez Tadeusza Hołówkę, Bronisława Pierackiego czy wojewodę Henryka Józewskiego, nie mogły jego zdaniem przesłonić ponurego obrazu całości, który redaktor "Biuletynu Polsko-Ukraińskiego" ukazywał słowami:

"Moglibyśmy (...) powiedzieć, że ze sprawą ukraińską nie jest tak dobrze jak z zagadnieniem obrony, które należy do dziedzin zwycięskich w Polsce, ani tak dobrze jak w dziedzinie polityki zagranicznej, pełnej dużej klasy rzutów i posunięć. Cóż tu długo się rozwodzić. Przecież były to dziedziny, którymi zajmował się bezpośrednio Józef Piłsudski. Reszta to problematy, które trafiły do rąk miernot, wychowanków ducha zaborów, kreatur "galicyjskich", moskiewskich, człowieczków ze szkoły hakaty, pomniejszycieli Rzeczypospolitej" [51] .

Polityka wobec mniejszości ukraińskiej była postrzegana w ścisłym związku z problemem zachowania polskiego stanu posiadania na kresach wschodnich. Bączkowski dostrzegał wprawdzie słabnięcie wpływów polskich, ale jego przyczyn nie upatrywał w ukraińskiej ekspansji, jak czyniło wielu publicystów, zwłaszcza endeckich. Rzeczywistą przyczyną tego zjawiska była jego zdaniem niewielka aktywność zamieszkujących kresy Polaków. Uważał ją za konsekwencję polityki subsydiowania polskiego życia organizacyjnego i gospodarczego przez państwo, która doprowadziła do inercji polskiej społeczności i uzależnienia jej od wsparcia ze strony rządu [52] . Gdy pomoc zostaje ograniczona, Polacy nie potrafią sprostać wyzwaniu, aby polegać w większym stopniu na siłach własnych. Stąd polska działalność społeczna, gospodarcza i kulturalna oddaje pola aktywności ukraińskiej, która nigdy nie była promowana na przez państwo równi z polską i dzięki temu lepiej przystosowała się do działania przy ograniczonych środkach [53] .

Bączkowski zwracał uwagę, że możliwości wzmacniania polskości na kresach ograniczył wydatnie exodus tamtejszej elity. Przenosiła się ona przede wszystkim do Warszawy, której dynamiczny rozwój, w znacznej mierze odbywający się dzięki przybyszom z Galicji, szedł w parze z prowincjalizacją nawet najprężniejszych niegdyś ośrodków Polski Południowo-Wschodniej, takich jak Lwów i Kraków. W jeszcze gorszej sytuacji musiały się siłą rzeczy znaleźć obszary o rzeczywistym prowincjonalnym charakterze. Świadomość polityczna ich polskich mieszkańców była zdaniem Bączkowskiego nikła i dlatego antyukraińskie hasła trafiały tam na podatny grunt. Widząc rozwój życia ukraińskiego, kontrastujący z ich niepowodzeniami, miast o własnych siłach starać wydobyć się z marazmu, zwracali swe oczy ku państwu, które w ich mniemaniu winne było wspierać Polaków, kosztem Ukraińców. Nie zdawali sobie sprawy, iż tym samym podnoszą postulaty sprzeczne z polskimi interesami. W opinii Bączkowskiego rzeczywistym zadaniem państwa jest tworzenie warunków, aby była możliwa skuteczna edukacja i formacja duchowa Polaków na kresach. Zarazem jednostki wybijające się ponad przeciętność, dotąd często absorbowane na rzecz centralizmu i Warszawy, winny pozostawać na swych ziemiach rodzinnych, gdzie są szczególnie potrzebne [54] .

Bączkowski protestował przeciwko próbom ograniczania możliwości rozwoju ukraińskiego życia intelektualnego, gospodarczego i społecznego, podejmowanym w imię zachowania polskości na kresach. Podkreślał, że pogłębianie się ukraińskiej świadomości narodowej jest procesem korzystnym z punktu widzenia polskich interesów:

"Na pytanie, czy naród ukraiński istnieje, - pisał - odpowiadamy: gdyby nie istniał naród, lecz ukraińska masa etnograficzna, to należałoby jej pomóc w osiągnięciu świadomości narodowej. Dlaczego i po co? Po to, żeby na wschodzie nie mieć do czynienia z 90 milionami Wielkorusów plus 40 milionów "Małorusów". 90 plus 40 to 130 milionów, nie poróżnionych ze sobą, jednolitych narodowo, to siła wobec której 33 miliony "obywateli polskich" (minus niezasymilowane mniejszości) - to stan rzeczy, do którego dąży racja sowiecko-rosyjska, lecz przeciwko której zgłasza protest racja polska" [55] .

Naród ukraiński wciąż nie jest w pełni ukształtowany, ale nie ma już racji bytu stwierdzenie Leszka Dunin - Borkowskiego, aktualne jeszcze w połowie XIX wieku: "niema Rusi - jest Moskwa i Polska". Zanika w związku z tym zasada "Gente Ruthenus, Natione Polonus" [56] , która, jak stwierdza Bączkowski, "pogrzebana ostatecznie i zapewne na cały nasz okres dziejów pod huk walki o Lwów, pod wpływem megalomanji polskiej i ukrainskiej, utonęła w bezprzykładnym w dziejach dawnej Rzeczypospolitej ekskluzywiźmie społecznym i kulturalnym obu społeczeństw [57] ". Podobnie nie odpowiada już stanowi faktycznemu określenie "małoruskawo plemieni, prinadleżaszczawo k odnomu, wielikomu, russkomu narodu". Nawet bolszewicy tworząc Ukraińską Republikę Sowiecką, formalnie uznali wykształcenie się narodu ukraińskiego [58] . Tym bardziej niezrozumiałe i politycznie szkodliwe są, zdaniem Bączkowskiego, twierdzenia publicystów polskich, przede wszystkim związanych z narodową demokracją, jakoby nie było narodu ukraińskiego, a jedynie szczep ruski, stanowiący rodzaj bezkształtnej masy, którą do woli można formować, czyli innymi słowy - asymilować. Nie rozumieją oni, iż "Ukrainiec pozbawiony swej ukraińskości - to polityczny Rosjanin, Małorus, lecz nie Polak" [59] .

Bączkowski dowodził, iż polityka ograniczania legalnych możliwości rozwoju różnych form życia społeczności ukraińskiej daje efekty odwrotne od zamierzonych. Jest źródłem wzmagania się antypolskich nastrojów, a zarazem nie prowadzi do osłabienia ukrainizmu. Przeciwnie, nie mogąc swych aspiracji zrealizować w ramach stwarzanych im przez państwo polskie, Ukraińcy tworzą instytucje prężnie działające poza polskim systemem prawnym. Mają one charakter polityczny, niezależnie od tego, czy zajmują się zagadnieniami gospodarczymi, oświatowymi czy kulturalnymi. Stają się często ośrodkami pracy antypaństwowej. Nielegalne działania Ukraińców spotykają się z przeciwdziałaniem administracji lokalnej. Poczynania te są zawodne wobec braku rozwiązań strukturalnych, mogących definitywnie zlikwidować źródła konfliktów. Wywołują przy tym dalszą mobilizację żywiołu ukraińskiego. Tym sposobem, zdaniem Bączkowskiego, ghettoizacja życia ukraińskiego staje się faktem, którego zdaje się nie dostrzegać większość Polaków i Ukraińców [60] .

W opinii Bączkowskiego przeszkodą dla unormowania stosunków polsko-ukraińskich była nie tylko nieskuteczna polityka rządu polskiego wobec mniejscości, lecz również głoszone publicznie poglądy wielu polskich publicystów i polityków. Szczególnie krytycznie odnosił się do rozważań narodowych demokratów. Uważał, iż szkodzą one polskiej racji stanu i zarazem stanowią dowód niskiego poziomu myśli politycznej endecji. Zdaniem Bączkowskiego, realizacja proponowanej przez endeków polityki rewindykacji na rzecz żywiołu polskiego na kresach i asymilacji narodowej mniejszości ukraińskiej, wydatnie pomniejszyłaby potencjał państwa polskiego. Materialne wspieranie Polaków, kosztem stanu posiadania Ukraińców, daje rezultaty mizerne, a przy tym usposabia społeczność ukraińską antypolsko. Podobne są skutki poczynań asymilacyjnych. Swej narodowości wyrzeka się zwykle element o podejrzanej konduicie, zatem zdobycze na tym polu są nader wątpliwe [61] . Próby polszczenia Ukraińców wzmacniają ukraińskie tendencje nacjonalistyczne. Miast słabnięcia ukraińskości, następuje jej wzmocnienie. Postulaty endeków są więc tezami minimalistycznymi, gdyż ograniczają "potęgowanie siły polskiej na kresach do drobnych rewindykacyj i nabytków asymilacyjnych" [62] . Pogłębiając konflikt z mniejszością ukraińską, utrudniają one przygotowania do decydującej rozgrywki z Rosją sowiecką. Tym sposobem "dziejowa szansa wykorzystania wyjątkowej sytuacji, wykorzystania pokojowego czy zbrojnego, szansa rozegrania wielkiej gry wschodniej zostaje przed rozegraniem częściowo przegrana" [63] . Eskalacja konfliktu polsko-ukraińskiego leży w interesie Moskwy, osłabia bowiem państwo polskie i skłania wielu Ukraińców do szukania dróg porozumienia z Rosją. W opinii Bączkowskiego sytuację doskonale oddają słowa jednego z myślicieli rosyjskich: "Dobrze im łajdakom, Ukraińcom, Polacy ich nauczą kochać Rosję" [64] .

Źródeł ułomności przemyśleń endeków na temat stosunków polsko-ukraińskich Bączkowski upatrywał w ich rusofilizmie. Nie była to jednak jego zdaniem jedyna przyczyna wysuwania postulatów niezgodnych z polską racją stanu. Rozważania narodowych demokratów o sprawie ukraińskiej nie szły w parze z dogłębną znajomością tego zagadnienia. Problem ten dotyczył również publicystów i polityków nie związanych z obozem narodowo-demokratycznym. Konflikt polsko-ukraiński pogłębiany był więc przez fałszywe stereotypy, które rodziły się wskutek braku rzetelnej wiedzy na temat Ukraińców, ich historii, kultury i aspiracji politycznych. Długotrwałe sąsiedztwo obu narodów, w opinii Bączkowskiego, hamowało chęć rzeczywistego wzajemnego poznania, zastępując dogłębne studia pobieżną obserwacją, przynoszącą obraz uproszczony lub zgoła sprzeczny ze stanem faktycznym [65] . Redaktor "Biuletynu Polsko-Ukraińskiego" dowodził również, że w toczonych w latach trzydziestych dyskusjach o stosunkach polsko-ukraińskich, jako źródło inspiracji nie została należycie wykorzystana ich historia. Jej wnikliwe przeanalizowanie pozwaliłoby lepiej zrozumieć wagę kwestii ukraińskiej. Pouczająca jest zwłaszcza analiza wydarzeń z wieku XVII, gdy nieumiejętność rozwiązania sporu z Kozakami przyczyniła się do wydatnego osłabienia Polski i w konsekwencji do jej klęsk w wieku XVIII [66] .

 

JAK ROZWIĄZAĆ PROBLEMAT UKRAIŃSKI?

 

Odpowiedź Bączkowskiego na powyższe pytanie, związana była z jego wyobrażeniem, jaki winien być polski nacjonalizm. W życiu społeczeństw europejskich lat trzydziestych dostrzegał on dwie ścierające się tendencje: dążenie państwa do omnipotencji politycznej, znajdujące najpełniejszy wyraz w systemach rządów autorytarnych i wzrost znaczenia idei nacjonalistycznych, wynoszących naród i jego postulaty do poziomu nadwartości [67] . Jego zdaniem tendencje te odgrywały doniosłą rolę również w stosunkach wewnętrznych Drugiej Rzeczypospolitej, na które w istotnym stopniu wpływał konflikt między aspiracjami nacjonalizmu ukraińskiego i dążeniem nacjonalizmu polskiego do zapewnienia omnipotencji państwowości polskiej. Bączkowski próbował wykazać, iż możliwe jest pogodzenie tych dwóch czynników, pod warunkiem, że oba nacjonalizmy przybiorą kształt w pełni odpowiadający interesom narodowym polskim i ukraińskim [68] .

Źródłami ideowymi nacjonalizmu polskiego winny być rodzime tradycje polityczne i kulturowe. Próby naśladowania wzorców obcych Bączkowski uważał za niebezpieczne, zwłaszcza gdy nie towarzyszy im świadomość odmienności warunków, w których były wdrażane.

"Tylko idee organicznie zrośnięte z narodem mogą rokować zwycięstwo. Wszystko cokolwiek jest sztucznie narzucone, obce, nierealne, bo w niewłaściwych kierunkach zmierzające, doprowadzi do skutków wręcz odmiennych oczekiwaniom" [69] .

Sugerowanie się sukcesami polityki wewnętrznej Niemiec czy Włoch i próby zastosowania sprawdzonych tam rozwiązań dałoby zdaniem Bączkowskiego opłakane skutki. Ich zwolennicy zdają się zapominać, iż Polska posiada ponad 30 % mniejszości, żyjących w zdecydowanej większości w zwartych masach i podatnych na sowiecką infiltrację [70] . Polski nacjonalizm i będący jego emanacją polski imperializm, muszą nawiązywać do najlepszych wzorców polityki jagiellońskiej. Zarazem idea polskiej mocarstwowości nie powinna być łączona z postulatem prowadzenia polityki ekspansji terytorialnej.

"Podkreślenie naszego niezainteresowania w zdobyczach terytorialnych może się stać nie objawem naszego braku prężności, lecz właśnie środkiem mobilizacyjnym wokół Polski cały szereg narodów świeżo wyzwolonych lub jeszcze uciśnionych, czyniących Rzplitą ostoją ich aspiracyj, sojusznikiem ich sił jawnych i potencjalnych, neo-jagiellońskim ośrodkiem kompleksu wspierających się narodów zagrożonych razem z Polską przez imperializm materialistyczno-terytorialny Niemiec i Moskwy, do którego zbliżenie się grozi Polsce mniej lub więcej jawnym zhołdowaniem" [71] .

Podstawową wytyczną imperializmu polskiego winno więc być prowadzenie polityki prometejskiej.

Aby zilustrować błędne i prawidłowe kierunki rozwoju idei nacjonalistycznych, Bączkowski wskazywał na przykłady Turcji i Włoch. Jego zdaniem polityka Mussoliniego, starająca się pogodzić interesy narodu włoskiego z interesami innych narodów, przyniosła znacznie lepsze rezultaty niż poczynania Kemal-Paszy, oparte na wąskim, etnicznym pojmowaniu polityki państwa. Polski nacjonalizm staje w obliczu wyboru, czy podążyć drogą analogiczną do włoskiej czy też powielać błędy tureckie. Bączkowski proponował pierwsze rozwiązanie. Określał je mianem "nacjonalizmu typu europejskiego" [72] . Nie rezygnował przy tym z nadaniu mu specyficznie polskiego charakteru. Nacjonalizm polski winien szukać "związków ideowych i politycznych z Polską Jagiellonów - nie z hitleryzmem, z polityką ruską Kazimierza i Jagiełły - nie z leninowskim krętactwem narodowościowym" [73] . Charakteryzować musi go uczciwość w poczynaniach na arenie międzynarodowej i w rozwiązywaniu problemów narodowościowych na własnym terytorium.

"Polska będzie sięgała tak daleko, - pisał Bączkowski w 1935 roku - jak głęboko w wewnętrznych przekonaniach wszystkich nie-Polaków w Polsce (i tuż poza jej granicami) tkwić będzie wiara w sprawiedliwość polskiej polityki narodowościowej" [74] .

Tak pojęty polski nacjonalizm będzie dążyć do pozytywnego rozwiązania problematu mniejszości ukraińskiej. Motywować go będzie idea wielkości Rzeczypospolitej i troska o interesy narodowe. Bączkowski sądził, iż postulowane przez niego oblicze nacjonalizm polski zyska, gdy zredukowane zostaną wpływy endecji. Przejawiają się one zwłaszcza w hasłach antyukraińskich. Nacjonalizm polski trzeba spolszczyć - brzmi pozornie paradoksalnie postulat Bączkowskiego. Spolszczyć, czyli pozbawić go charakterystycznych dla endecji elementów rusofilskich [75] . Dążyć ku temu należy, wykazując ścisły związek między polskimi racjami narodowymi i potrzebą rozwiązania problemu mniejszości ukraińskiej.

W opinii Bączkowskiego również nacjonalizm ukraiński nie musi posiadać antypolskiego charakteru. Do szukania kompromisu z Polską powinno skłaniać ukraińskich nacjonalistów widmo imperializmu rosyjskiego, zagrażającego ich dążeniom narodowościowym. Bączkowski uważał, iż polityka ukraińska nie może być skierowana jednocześnie przeciwko Polsce i Rosji. Ukraińcy winni zdecydować się, albo na politykę maksymalistyczną w Polsce i minimalistyczną w Rosji, albo na minimalizm w Polsce i maksymalizm w Rosji. Maksymalizm to dążenie do wybicia się na niepodległość kosztem części terytorium państwa, w granicach którego podjęta zostałaby akcja niepodległościowa. Minimalizm oznacza rozwój kulturalno-społeczny narodu ukraińskiego, z zachowaniem lojalności wobec państwa, stwarzającego warunki, aby ten rozwój był możliwy. Bączkowski podkreślał, że nacjonalizm ukraiński powinien szukać dróg porozumienia z państwowością polską, a zatem i z polskim nacjonalizmem [76] .

"(...) Ukrainę szczerze narodową można budować tylko z Polską i to tem rzeczowiej i realniej "im Polska będzie bardziej w zagadnieniu ukraińskim zainteresowana" "materjalnie" im będzie bardziej imperjalistyczna", im bardziej będzie zwracała oczy ku swej heroicznej przeszłości jagiellońskiej" [77] . "(...) wobec imperjalistycznej idei wielkomocarstwowej Moskali, jedynie idea wielkomocarstwowa Polski może dać Ukraińcom szanse dla ich odegrania się w rywalizacji tych dwóch idei wielkomocarstwowych" [78] .

Jak zatem praktycznie pogodzić dążenie do omnipotencji państwowości polskiej z aspiracjami narodowościowymi Ukraińców? Zdaniem Bączkowskiego mogło do tego doprowadzić "wystąpienie państwa w roli generalnego źródła dosytu kulturalno-narodowego i materjalnego wszystkich obywateli mniejszości ukraińskiej w Polsce" [79] . Winno ono wspierać różne formy działalności społeczności ukraińskiej, również aktywnie je ukierunkowując. Nie należy przy tym dyskryminować prywatnych inicjatyw ukraińskich i przymusem próbować ograniczać działalność instytucji, powstałych przed rozpoczęciem postulowanej przez Bączkowskiego akcji państwowej [80] . Bączkowski proponował również umożliwić Ukraińcom współdecydowanie o polityce lokalnej na kresach [81] .

Bączkowski nie opierał swych propozycji rozwiązania kwestii ukraińskiej na nadziejach na "wdzięczność" Ukraińców za koncesje ze strony państwa i wynikające stąd propolskie sympatie. Jak stwierdzał: "Wdzięczności w dziejach między narodami trudno się doszukać" [82] .

"Istota zmiany stanu rzeczy, wynikającego z państwowej rozbudowy ukraińskiego stanu posiadania, będzie polegała na tem, że dysponentem, mandatarjuszem oraz źródłem "procentów" płynących z owego ukraińskiego stanu posiadania, będzie państwo, działające przez swych oficjalnych reprezentantów. Nikt wówczas w społeczeństwie ukraińskim nie zyska poklasku z racji swej postawy antypolskiej i opozycyjnej wobec Państwa, jak to się dzieje dzisiaj, odwrotnie, jego postawa antypolska stanie się wówczas postawą w dużej mierze...antyukraińską" [83] .

 

Realizacja propozycji Bączkowskiego mogłaby w jego przekonaniu przynieść obustronne korzyści. Ukraińcy zwiększaliby swój stan posiadania, dysponując dzięki państwu znacznie większymi niż dotąd środkami, aby to czynić. Władze polskie, subsydiując ukraińskie aktywności, zyskiwałyby uznanie w oczach beneficjentów nowej polityki narodowościowej. Omnipotencja państwa nie byłaby przy tym zagrożona. Przeciwnie, zwiększyłoby ono swoje możliwości oddziaływania na życie społeczności lokalnych. Napięcie w stosunkach wewnętrznych Drugiej Rzeczypospolitej mogłoby osłabnąć.

Niestety, słuszne wywody myślicieli politycznych, bardzo często pozostają jedynie intelektualnymi propozycjami, które nigdy nie zyskują szansy realizacji. Tak też się stało z rozważaniami Bączkowskiego. Jego postulaty miały ogólny charakter. W założeniach trudno odmówić im racji, ale brakuje ich rozwinięcia w postaci precyzyjnego programu działania. Nie dowiadujemy się z tekstów Bączkowskiego, w jaki sposób i poprzez jakie instytucje państwo miałoby koordynować politykę wspierania żywiołu ukraińskiego, jaka byłaby w jej realizacji rola samorządów, skąd byłyby finansowane aktywności Ukraińców, czy z oddzielnego funduszu, stworzonego na poziomie centralnym, czy w ramach budżetów wojewódzkich, jakiego rzędu kwota powinna być przeznaczona na postulowaną akcję itd. [84]

Czy zatem można postawić Bączkowskiemu zarzut, iż ogólnikowość jego propozycji rozwiązania kwestii ukraińskiej w granicach państwa polskiego, zdecydowanie obniża jej wartość? Odpowiedź na to pytanie, zależy od tego, jak rozumiemy zadania stojące przed analizowanymi tekstami redaktora "Biuletynu Polsko-Ukraińskiego". Czy miały one formułować dokładny plan rozwiązania konkretnych zagadnień, czy jedynie tworzyć ideową podstawę, na której mogłyby opierać się szczegółowe propozycje? Terminologia używana przez samego Bączkowskiego, sugeruje, iż stawiał sobie drugi spośród tych celów. Tekst, w którym najpełniej wyraził swe stanowisko, jak rozwiązać problemat ukraiński w Polsce, w tytule zawiera nader ostrożne sformułowanie "zarys podstaw" [85] . I rzeczywiście, w artykule są zakreślone jedynie ogólne ramy zagadnienia. W niczym to jednak nie umniejsza jego wartości. Konieczność rozwiązania problematu ukraińskiego w granicach Drugiej Rzeczypospolitej jest w nim logicznie wyprowadzona z szerszego planu zadań stojących przed Polską, wśród których na czoło wysuwa się potrzeba przygotowania kraju do zbliżającej się decydującej rozgrywki z Rosją sowiecką. Program uwłaszczenia Ukraińców przez państwo i zyskania tym sposobem ich lojalności był teoretycznie łatwiejszy do zrealizowania, niż koncepcje asymilacji narodowej lub eksterminacji żywiołu ukraińskiego [86] . Propozycje Bączkowskiego, współcześnie wydające się nam umiarkowanymi w treści, w połowie lat trzydziestych, wobec klimatu panującego w stosunkach polsko-ukraińskich, były śmiałe i rzadko spotykane. W chwili opublikowania "Zarysu podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce", autor mógł jeszcze liczyć, że spotka się z pozytywnym odzewem, nie tylko wśród publicystów, ale i w gronie polityków. Dwa i pół roku później swe możliwości oddziaływania lub raczej ich brak, ukazywał nader pesymistycznym tonem:

"Idea współpracy polsko-ukraińskiej coraz bardziej zwęża się do ram publicystycznych paru, nie wywierających realnego wpływu, pism. Mimo woli narzuca się pytanie, czy fizyczna likwidacja tych pism w ogóle nie zlikwiduje już całkowicie zagadnienia zbliżenia polsko-ukraińskiego w Polsce i nie pozbawi wszelkich hamulców nasze toczenie się ku przystankowi pod nazwą chmielnicczyzna" [87] .

Postulaty Bączkowskiego nie mogły być zrealizowane, gdyż poparcie dla nich ze strony polityków polskich i ukraińskich było nikłe. Nie sprzyjały im również nastroje panujące w społeczeństwach polskim i ukraińskim. Rozważania Bączkowskiego o sposobach rowziązania sporu polsko-ukraińskiego miały więc charakter nade wszystko teoretyczny. Naraża go to na zarzut o brak realizmu w analizowaniu kwestii ukraińskiej. Nie byłby on jednak słuszny. Bączkowski zdawał sobie sprawę z faktycznych możliwości normalizacji stosunków polsko-ukraińskich w latach trzydziestych. Mógł jednak liczyć na pozytywną zmianę w przyszłości, gdyby jego idee i im pokrewne, poczęły spotykać się z coraz większym zrozumieniem Polaków i Ukraińców. Praca nad przełamaniem stereotypów musiała się zatem rozpocząć w warunkach niesprzyjających. Brak możliwości zrealizowania koncepcji Bączkowskiego nie stanowi też dowodu na ich niespójność. Są one logicznie wyprowadzone z oceny geopolitycznej sytuacji Drugiej Rzeczypospolitej. A była ona analizowana przez niego trzeźwo i konsekwentnie. Bączkowski trafnie przewidział rychły wybuch światowego konfliktu zbrojnego. Słusznie podkreślał, iż Polska nie jest w stanie toczyć boju równolegle na dwóch frontach. Takie założenie oznaczało konieczność wyboru, między biernym oczekiwaniem na rozwój wypadków na arenie międzynarodowej, prowadzeniem polityki neutralizowania w równym stopniu niebezpieczeństwa ze strony Niemiec i Rosji i próbą, jeżeli zaistnieją ku temu korzystne warunki, likwidacji zagrożenia płynącego z jednej strony, abcy wzmocnić się przed ostateczną rozgrywką na drugim odcinku. Bączkowski optował za trzecim rozwiązaniem. Uznał, że Polska będzie dysponować większymi atutami w rozgrywce z Rosją, niż z Niemcami. Czy uznanie Rosji za przeciwnika łatwiejszego do pokonania było błędem? Atak niemiecki na ZSRS w 1941 r. wykazał słuszność opinii wygłaszanych przez Bączkowskiego w drugiej połowie lat trzydziestych o rozstroju wewnętrznym państwa sowieckiego. Pomylił się natomiast w ocenie znaczenia dążeń niepodległościowych narodów zamieszkujących Rosję sowiecką, jaką miały odgrywać w polityce światowej po wybuchu konfliktu zbrojnego. Było ono dużo mniejsze niż przewidywał. Co więcej, po wojnie światowej na gruzach ZSRS nie powstały niepodległe państwa, a w orbitę wpływów sowieckich dostały się kolejne obszary, w tym Polska. Postulat Bączkowskiego był jednak słuszny. Rozpad Rosji sowieckiej na mniejsze organizmy państwowe z pewnością znacznie osłabiłby możliwości prowadzenia przez nią imperialnej polityki. Przekonujemy się o tym 60 lat później, gdy już od kilku lat istnieją państwa, których powstanie przewidywał Bączkowski, a eksperci ds. rosyjskich zakładają dalsze pogłębianie się procesu rozpadu Rosji. Można dyskutować, czy określenie Bączkowskiego mianem człowieka, który przewidział rozpad Rosji, byłoby zasadne, ale z pewnością przemyślenia na ten temat stanowią jedną z największych zalet jego tekstów.

 

CZY BĄCZKOWSKI BYŁ UKRAINOFILEM?

 

Włodzimierza Bączkowskiego zaliczano w latach trzydziestych do grona tzw. ukrainofilów [88] . Wywodzili się oni z różnych środowisk i nigdy nie stworzyli zwartej grupy, scalanej więziami formalnymi lub towarzyskimi. Określenie "ukrainofile", którym mianowali ich - w pejoratywnym znaczeniu - przeciwnicy polityczni i ideowi w okresie międzywojennym, jest zatem wyróżnikiem ich sposobu myślenia o kwestii ukraińskiej. Pragnęli oni, aby stosunki polsko-ukraińskie uległy normalizacji, z poszanowaniem ukraińskich aspiracji narodowych i w zgodzie z interesami państwa polskiego. Do grona ukrainofilów zaliczano m.in. Tadeusza Hołówkę, Leona Wasilewskiego, Henryka Józefskiego, Piotra Dunin-Borkowskiego, Adama Skwarczyńskiego, Adolfa Bocheńskiego, Stanisława Paprockiego i Stanisława Łosia [89] . Niektórzy spośród nich zajmowali się kwestią ukraińską w ramach prac administracji rządowej, inni poświęcili jej swe zainteresowania naukowe i talenty publicystyczne.

Czy jednak uprawnione jest określenie poglądów Bączkowskiego mianem ukrainofilizmu? Uważamy, że teza ta jest fałszywa. Oddajmy głos samemu Bączkowskiemu, który takimi oto słowami odrzucał zarzuty o ukrainofilstwo, kierowane pod adresem "Biuletynu Polsko-Ukraińskiego":

"Nie jesteśmy ukrainofilami. Nie podoba się nam bynajmniej obecny stan rzeczy w społeczeństwie ukraińskiem, nie roztkliwiamy się nad historją ukraińską, nie rozrzewniamy się nad obrazem stepu (...) Potrafilibyśmy w sposób bardziej może jaskrawy, a zapewne od pewnych ugrupowań ukraińskich bardziej objektywny, skrytykować sytuację wewnętrzną w społeczeństwie ukraińskim, pracę jego niektórych reprezentantów, instytucyj, sens pewnych posunięć. (...) Kim wobec tego jesteśmy? Co nas z zagadnieniem ukraińskiem wiąże i porozumiewanie z Ukraińcami ułatwia lub wręcz umożliwia? Odpowiemy krótko i węzłowato - współczesność (...) której rysem najznamienniejszym jest doktrynerstwo praktyczne i zerwanie z doktrynerstwem abstrakcyjnem, dążenie do oparcia wszelkich porozumiewań się, zwłaszcza politycznych, na surowej bazie interesu rzeczywistego i egozimu niezasłoniętego listkiem figowym fałszu. Jedynem źródłem naszej aktywności na terenie zagadnień narodowościowych Rzplitej jest, należycie, realnie pojęte Dobro i Honor Polski. I nic w zasadzie więcej" [90] .

Powyższe słowa bardzo dobrze oddają istotę rozważań Bączkowskiego. Nie propagował on wzniosłych i nie znajdujących potwierdzenia w rzeczywistości, zgoła nierealnych, haseł o braterstwie Polaków i Ukraińców. Poczynania Ukraińców często oceniał bardzo krytycznie. Co prawda odnosił się do nich bez uprzedzeń, ale to zbyt mało, aby nazwać go ukrainofilem. Z tekstów Bączkowskiego przebija nade wszystko troska o polskie interesy narodowe. Miały się one realizować poprzez pomyślny rozwój państwa polskiego. Jednym z zasadniczych tego warunków była lojalność mieszkających w granicach Drugiej Rzeczypospolitej mniejszości narodowych. Bączkowski zdecydowanie odrzucał możliwość rezygnacji z części terytorium Polski na rzecz ewentualnego państwa ukraińskiego. Wykluczał również przyznanie Ukraińcom autonomii na obszarach państwa polskiego, gdzie stanowili większość. Zasada integralności terytorialnej państwa polskiego była zawsze nadrzędna. Założenia, na których wspierała się całość rozważań Bączkowskiego miały więc z ukrainofilizmem niewiele wspólnego. Nie wykluczało to zarazem wysuwania przez niego postulatów zgodnych z aspiracjami Ukraińców. Ich źródłem były jednak niezmiennie interesy polskie.

Kim zatem był Włodzimierz Bączkowski, skoro nie ukrainofilem? Przyjmujemy jako najlepsze określenie, które sam zaproponował. Był ukrainistą [91] , specjalistą od problematyki ukraińskiej, którego cechował trzeźwy, rzeczowy, oparty na szerokiej wiedzy stosunek do sprawy ukraińskiej.

***

 

Rozważania Bączkowskiego z lat trzydziestych o stosunkach polsko-ukraińskich wciąż mogą stanowić źródło inspiracji dla współczesnych dyskusji na ten temat. Choć Polacy i Ukraińcy kształtują wzajemne relacje w zgoła odmiennych warunkach, niż te, które musiał brać pod uwagę redaktor "Biuletynu Polsko-Ukraińskiego", niektóre jego spostrzeżenia pozostają aktualne.

Bączkowski doskonale rozumiał, iż w dyskusji o stosunkach polsko-ukraińskich, należy odrzucić poglądy głoszone przez polonofilów i ukrainofilów, w istocie nielicznych, choć popularnych. Odwoływanie się do historycznej wspólnoty losów i mającej stąd wynikać szczególnej więzi między bratnimi narodami zdaniem Bączkowskiego donikąd nie prowadziło, niewiele miało bowiem wspólnego z rzeczywistym wzajemnym postrzeganiem się przez oba narody, dalekim przecież od gloryfikacji przeszłości, raczej pełnym niedomówień i mniej lub bardziej zasadnych obustronnych pretensji. Fundamentem, na którym należy oprzeć stosunki polsko-ukraińskie, winna być - jego zdaniem - chłodna kalkulacja, bilans korzyści i strat, które mogłyby wyniknąć ze współpracy. Uwaga to pozostaje niezmiennie aktualna. Z deklaracji politycznych, zwłaszcza tych pochodzących z najwyższych pięter struktury władzy, nie można usunąć wzniosłych słów o partnerstwie i przyjaźni. Są one nieodłącznym elementem kontaktów między głowami państw. Co z tego, skoro łatwo usunąć w cień najbardziej nawet przyjazne słowa, gdy stajemy w obliczu sytuacji konfliktowych, zresztą często mających źródło w sferze symbolicznej stosunków polsko - ukraińskich. Wystarczy przywołać wydarzenia z 1999 roku: pozostające w sprzeczności z uprzednimi ustaleniami potajemne umieszczenie przez Ukraińców tablicy na mogile polskich żołnierzy na Cmentarzu Orląt we Lwowie czy dekret prezydenta Kuczmy o nadaniu dniu 17 września rangi święta państwowego. O tym mówiono i pisano. Tymczasem bez echa przeszło złożenie przez Premiera Wałerija Pustowojtenkę kwiatów na grobie Józefa Piłsudskiego w Katedrze Wawelskiej (28 maja 1999 r.). Oczywiście dzieje się tak również dlatego, iż spragnione sensacji media nagłaśniają przede wszystkim sytuacje konfliktowe, jakby zapominając, iż mogą kształtować relacje między narodami odwołując się także do pozytywnych przykładów. Nie jest to jednak powód jedyny i najważniejszy. Jeszcze długo nie będziemy w stanie uzgodnić takiej wersji opisu dziejów stosunków polsko-ukraińskich, by była ona możliwa do zaakceptowania dla obu stron. Tworzenie fałszywego obrazu wzajemnych kontaktów niewiele w tej materii zmieni, gdyż mistyfikacja, gdy wyjdzie na jaw, może poczynić szkody znacznie większe, niż nawet najboleśniejsza prawda. Cóż z tego, iż dany problem zbagatelizujemy, skoro wcześniej czy później powróci i będzie jątrzył, dopóki nie zostanie rozwiązany, co w przypadku konfliktów o podłożu symboliczno-emocjonalnym trwać może latami. Przesadne ich nagłaśnianie, owszem, niepotrzebnie zaognia atmosferę, ale lepsze to niż udawanie, iż nic złego się nie dzieje, a opisane powyżej wydarzenia są jedynie drobnymi potknięciami.

Hasło strategicznego partnerstwa Polski i Ukrainy, tak chętnie przywoływane w czasie spotkań na najwyższym szczeblu, nie znajduje w chwili obecnej innego uzasadnienia, niż obustronny interes polityczny. Z pewnością nie tworzą dlań solidnego fundamentu więzi pomiędzy społeczeństwami obu krajów, są one bowiem wątłe. Jeżeli odpowiedzialni za stosunki polsko-ukraińskie politycy rzeczywiście pragną, aby pomyślnie rozwijały się one w przyszłości, więcej niż dotąd uwagi powinni poświęcić tworzeniu warunków dla rozwoju kontaktów międzyludzkich. Nie należy oczywiście przeceniać ich znaczenia, sądząc, iż wpłyną na przyszłość relacji między Polską i Ukrainą w znacznie większym stopniu niż kontakty polityczne i gospodarcze oraz sytuacja geopolityczna w Europie, ale zagadnienie to, obecnie szczególnie zaniedbanie, winno stanowić jeden z priorytetów przy projektowaniu polskiej polityki wobec Ukrainy.

Dochodzimy tu do kolejnej aktualnej uwagi Bączkowskiego. Aby móc rozumnie projektować politykę ukraińską państwa polskiego, trzeba znać ukraińskie realia. Tymczasem nasza wiedza na temat Ukrainy jest dalece niewystarczająca. Dotkliwie odczuwany jest brak pisma przypominającego Biuletyn polsko-ukraiński, które stanowiłoby stałe źródło informacji na temat tego, co dzieje się na Ukrainie. A pamiętajmy, iż od 1932 do 1938 roku Biuletyn ukazywał się jako tygodnik, na łamach którego zamieszczano teksty o polityce i kulturze, traktujące o historii i odnoszące się do aktualnych wydarzeń i tendencji, pisane przez Polaków i Ukraińców. Już sam fakt, iż pismo to ukazywało się regularnie i niezmiennie utrzymywało wysoki poziom merytoryczny, zapewnić winno jego redaktorowi naczelnemu godne miejsce wśród szczególnie zasłużonych dla pogłębiania refleksji nad relacjami polsko-ukraińskimi. Warto byłoby powrócić do tej cennej inicjatywy. Należy także stworzyć kilka instytucji analitycznych, analizujących pod kątem potrzeb polityki polskiej, sytuację wewnętrzną na Ukrainie, jej politykę zagraniczną, a także, o czym szczególnie zdajemy się zapominać, jej miejsce w polityce zagranicznej innych państw [92] . Dla oceny naszych możliwości formułowania i realizowania celów polityki wobec Ukrainy, wymowny jest brak nawet jednego ośrodka eksperckiego, który dysponowałby licznym gronem specjalistów, solidnym budżetem i wykonywałby wskazane powyżej zadania, mające przecież tak oczywisty charakter,. Słabość nauk politycznych w Polsce, w szczególności studiów nad stosunkami międzynarodowymi, stanowi kolejną przeszkodę dla tworzenia fachowego zaplecza dla polskiej polityki wobec Ukrainy. Trudno przypuszczać, aby politologia polska w obecnym kształcie była w stanie wykształcić liczne grono specjalistów. Potrzebne jest zatem stworzenie systemu szkolenia ekspertów ds. ukraińskich. Jego przygotowania i realizacji mogłyby się podjąć organizacje pozarządowe, wszelako przy wsparciu ze strony instytucji państwowych. Tworzenie zaplecza eksperckiego to proces długofalowy, którego nader ważkim elementem winno być popularyzowanie problematyki ukraińskiej i skuteczne przekonywanie o jej wadze, by liczne było grono osób, które chciałyby się nią zajmować.

Lektura tekstów Bączkowskiego przekonuje nie tylko o tym, iż Druga Rzeczpospolita dysponowała znacznie lepszym zapleczem eksperckim do prowadzenia polityki ukraińskiej. Świadczą też one o dużo większym niż obecnie zainteresowaniu myślicieli politycznych kwestią ukraińską. W Drugiej Rzeczpospolitej toczyła się na ten temat rzetelna dyskusja. Nawet jeżeli pominąć liczne głosy miałkie, uznać należy, iż polemiki okresu dwudziestolecia międzywojennego zdecydowanie przewyższają swym poziomem przemyślenia z lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Kompromitująca słabość współczesnej polskiej myśli politycznej jest jednak zjawiskiem, którego udowadniać nie trzeba.

Rozważania Bączkowskiego warto przywoływać jeszcze z jednego, bardzo ważnego powodu. Społeczeństwo polskie okresu międzywojennego, zwłaszcza elity polityczne i intelektualne, są oskarżane przez zachodnich badaczy, których tezy chętnie propagują rodzimi apologeci, o nienawiść wobec zamieszkujących międzywojenną Polskę mniejszości narodowych. Znany brytyjski historyk, Norman Davies w swej bestsellerowej historii Polski pt. "Boże igrzysko" napisał, iż orientacja polityczna kręgów rządzących Polski międzywojennej była "nieprzyzwoicie nacjonalistyczna" [93] . Nie sposób zaprzeczyć, iż wielu polityków, publicystów i uczonych nie darzyło mniejszości zamieszkujących Polskę nadmierną sympatią, a wręcz często okazywało im wrogość. Wszelako również wielu przedstawicieli mniejszości występowało przeciwko odrodzonemu państwu polskiemu, co musiało wywoływać negatywną reakcję. W Polsce międzywojennej liczne były środowiska, które odrzucały nacjonalizm w swej zwyrodniałej, opartej na nienawiści wobec innych nacji, formie. Należał do nich także Bączkowski. Jego koncepcje polityczne służyć miały realizacji polskich interesów. Był to cel nadrzędny i niekwestionowany. W swym pisarstwie politycznym starał się dowieść, że między podporządkowaniem polityki Drugiej Rzeczypospolitej polskim interesom narodowym, a poprawnym czy wręcz przyjaznym ułożeniem stosunków z innymi narodami, nawet jeżeli stanowią one mniejszość na jej terytorium, nie ma sprzeczności. Zdaniem Bączkowskiego historia Pierwszej Rzeczypospolitej jest znakomitą tego egzemplifikacją. Oto bowiem jeden z największych sukcesów w dziejach Polski, tryumf grunwaldzki, możliwy był dzięki współdziałaniu Polaków z wschodnimi partnerami. To właśnie po nim nastąpił okres największej potęgi i chwały narodu polskiego, umiejącego ułożyć stosunki z Litwinami. Natomiast wśród przyczyn późniejszego słabnięcia i stopniowego rozkładu wewnętrznego naszego państwa, Bączkowski wskazywał nieumiejętność rozwiązania problemu kozackiego, gdy zabrakło woli utworzenia Rzeczypospolitej Trojga Narodów.

Warto w tym miejscu podkreślić niezwykłą wagę, jaką przywiązywał Bączkowski do historii, zwłaszcza do dziejów Polski, jako źródła natchnienia dla intelektualnego zmagania się z problemami współczesności. Nie był w tym odosobniony. Podobnie czyniło wielu myślicieli politycznych lat dwudziestych i trzydziestych. Dla nas, jeżeli już zdecydujemy się odwołać do przeszłości, co zdarza nam się zbyt rzadko, uniwersalnym kluczem do rozwikływania wszelkich dylematów, w obliczu których stajemy, okazuje się być często proces integracji europejskiej. Podług jego kryteriów usiłujemy poddać analizie nawet nasze relacje z partnerami wschodnimi, co biorąc pod uwagę zgoła odmienne losy Europy Zachodniej i Środkowo-wschodniej części naszego kontynentu, jest zabiegiem jałowym i niebezpiecznym, bo usprawiedliwiającym i niejako legitymującym własne intelektualne lenistwo.

Przy układaniu stosunków z innymi narodami muszą więc iść w parze: realizm polityczny z szacunkiem dla innych tradycji. Obce były przy tym Bączkowskiemu poglądy, które dziś określilibyśmy jako przejaw politycznej poprawności. Z cudzych tradycji szanować należy tylko to, co szacunku jest godne, nie zaś wszystko, tylko dlatego, że jest inne. Takie poglądy trudno nazwać "nieprzyzwoitym nacjonalizmem", chyba, iż uznamy za przejaw owej "nieprzyzwoitości" powoływanie się na dobro i honor Polski. Wówczas jednak trudno jest prowadzić jakąkolwiek racjonalną dyskusję.



[1] cenną inicjatywą służącą przypomnieniu osoby Bączkowskiego było zamieszczenie w piśmie "Eurazja" jego trzech tekstów, życiorysu pióra Janusza Ciska, bibliografii pism powstałych po 1945 i komentarza Jerzego Giedroycia, "Eurazja" 1/1997. Szeroki wybór tekstów Bączkowskiego zostanie zawarty w przygotowywanym do druku przez Ośrodek Myśli Politycznej wyborze jego pism.

[2] Włodzimierz Bączkowski, Problem problemów polskich, w: Biuletyn Polsko-Ukraiński (dalej BPU), nr 9/1938

[3] Włodzimierz Bączkowski, Niecelowe dyskusje, BPU 10/1933

[4] Włodzimierz Bączkowski, Stanowisko Polski wobec zagadnień Wschodu, "Wschód - Orient" 1/1931

[5] Włodzimierz Bączkowski, Problem problemów polskich, BPU 9/1938

[6] Włodzimierz Bączkowski, W obliczu idących wydarzeń, "Myśl Polska" 18/1938

[7] Włodzimierz Bączkowski, W obliczu wydarzeń, "Myśl Polska" 18/1938

[8] tak jak Bączkowski państwo sowieckie zwać będziemy Rosją, użyjemy również skrótu ZSRS, wymiennie będą także stosowane przymiotniki 'sowiecki'; i 'rosyjski'

[9] Włodzimierz Bączkowski, Problem problemów polskich, BPU 9/1938

[10] Włodzimierz Bączkowski, Problem problemów polskich, BPU 9/1938

[11] Włodzimierz Bączkowski, Zwycięstwo należy do nas, "Myśl Polska" 9/1936

[12] "Gdyby współczesne Niemcy były dziś słabe, mogłoby być realną rzeczą dyskutowanie nad sprawą strukturalnego rozwiązania naszego zagadnienia zachodniego. Tak jednak nie jest. Natomiast Rosja jest dziś niewątpliwie podminowana przez szereg wewnętrznych przeciwieństw i dlatego jest realną rzeczą zastanowienie się nad ewentualnością nadejścia naturalnego rozpadu Rosji", Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej" 1/1939

[13] Włodzimierz Bączkowski, W obliczu idących wydarzeń, "Myśl Polska" 18/1938, patrz także: Włodzimierz Bączkowski, O "partię wojenną" w Polsce, "Myśl Polska" 7/1938

[14] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej", 1/1939

[15] Włodzimierz Bączkowski, Rozważania niesentymentalne, BPU 51-52/1934

[16] Włodzimierz Bączkowski, Rozważania niesentymentalne, BPU 51-52/1934

[17] Włodzimierz Bączkowski, Praemurale Christianitatis, "Myśl Polska" 15/1936

[18] Włodzimierz Bączkowski, Uwagi o istocie siły rosyjskiej, "Wschód - Orient" 4/1938

[19] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej" 1/1939; Włodzimierz Bączkowski, O prymat spraw wschodnich, "Myśl Polska", 12/1937

[20] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, ibidem

[21] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, ibidem

[22] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, ibidem

[23] Włodzimierz Bączkowski, Prometeizm polski a idea słowiańska. "Wschód - Orient" 4/1935 - 1/1936

[24] Włodzimierz Bączkowski, Prometeizm polski a idea słowiańska. "Wschód - Orient" 4/1935 - 1/1936

[25] Włodzimierz Bączkowski, Polska a Moskwa, "Myśl Polska" 17/1936

[26] na temat "prometeizmu" polskiego patrz: Sergiusz Mikulicz, Prometeizm w polityce II Rzeczpospolitej, Warszawa 1971, Wojciech Materski Tarcza Europy. Stosunki polsko-sowieckie 1918-1939, Warszawa 1994, Włodzimierz Bączkowski "Prometeizm na tle epoki", w: 'Niepodległość' tom XVII (po wznowieniu) 1984

[27] Włodzimierz Bączkowski, "Za naszą wolność i waszą", BPU 25/1936

[28] Włodzimierz Bączkowski, Wyprawa kijowska, "Myśl Polska" 10/1937

[29] Włodzimierz Bączkowski, Od Hannibala do Piłsudskiego, ""Wschód-Orient"" 1/1939

[30] Włodzimierz Bączkowski, "Prometeizm" w: Problem polsko-ukraiński w ziemi czerwieńskiej (współautorzy: Aleksander Bocheński, Stanisław Łoś), Warszawa 1938

[31] Włodzimierz Bączkowski, "Prometeizm" w: Problem polsko-ukraiński w ziemi czerwieńskiej, (współautorzy: Aleksander Bocheński, Stanisław Łoś), Warszawa 1938

[32] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej" 1/1939

[33] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej" 1/1939

[34] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej" 1/1939

[35] Włodzimierz Bączkowski, Jak rozwiązać zagadnienie polsko-ukraińskie, BPU 46/1937

[36] Włodzimierz Bączkowski, Kolejny fałsz endecji, BPU 33/1933

[37] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej" 1/1939

[38] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej" 1/1939

[39] Włodzimierz Bączkowski, Rozważania teoretyczne na temat kwestji ukraińskiej i Polski współczesnej, BPU 4/1933

[40] Włodzimierz Bączkowski, Rozważania podstawowe, BPU 30/1938

[41] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej" 1/1939

[42] Włodzimierz Bączkowski, O wschodnich problemach Polski, "Problemy Europy Wschodniej" 1/1939

[43] Włodzimierz Bączkowski, bez tytułu, BPU 47/1938

[44] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[45] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[46] patrz: Maciej Kozłowski, Zapomniana wojna. Walki o Lwów i Galicję Wschodnią 1918-1919, Bydgoszcz 1999

[47] por. Mirosława Papierzyńska-Turek, "Praca organiczna czy walka? Ukraińska myśl polityczna w II Rzeczypospolitej wobec problemu niepodległości", w: Prace Komisji Wschodnioeuropejskiej, pod red. Ryszarda Łużnego, Andrzeja A.Zięby, Kraków 1995, s.79-93

[48] Andrzej Chojnowski, Ukraina, Warszawa 1997; Ryszard Torzecki, Kwestia ukraińska w Polsce w latach 1923-1929, Kraków 1979.

[49] Włodzimierz Bączkowski, Z dziedziny zagadnień polsko-ukraińskich, BPU 4/1938

[50] Andrzej Chojnowski, Koncepcje polityki narodowościowej rządów polskich w latach 1921-1939, Wrocław 1979, s.241-242

[51] Włodzimierz Bączkowski, Idziemy ku nowej chmielnicczyźnie, BPU 30/1937

[52] Włodzimierz Bączkowski, O właściwą opiekę, BPU 48/1935

[53] Włodzimierz Bączkowski, Pomniejszyciele Rzeczypospolitej, BPU 29/1934

[54] Włodzimierz Bączkowski, Fin de siecle żywiołu polskiego na Rusi Czerwonej BPU 32/1934

[55] Włodzimierz Bączkowski, Abecadło problemu polsko-ukraińskiego, BPU

[56] por. Andrzej Zięba, "Genthe Rutheni, natione Poloni. Z problematyki kształtowania się ukraińskiej świadomości narodowej w Galicji", w: Prace Komisji Wschodnioeropejskiej. Tom II. pod redakcją Ryszarda Łużnego i Andrzeja A.Zięby, Kraków 1995

[57] Włodzimierz Bączkowski, Jak rozwiązać zagadnienie polsko-ukraińskie, BPU 46/1937

[58] Włodzimierz Bączkowski, Jak rozwiązać zagadnienie polsko-ukraińskie, BPU 46/1937

[59] Włodzimierz Bączkowski, Jak rozwiązać zagadnienie polsko-ukraińskie, BPU 46/1937

[60] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[61] Włodzimierz Bączkowski, Jak rozwiązać zagadnienie polsko-ukraińskie, BPU 46/1937

[62] Włodzimierz Bączkowski, Jak rozwiązać zagadnienie polsko-ukraińskie, BPU 46/1937

[63] Włodzimierz Bączkowski, Jak rozwiązać zagadnienie polsko-ukraińskie, BPU 46/1937

[64] Włodzimierz Bączkowski, Frontem do historii, BPU 28/1938

[65] Włodzimierz Bączkowski,"Znajomość przedmiotu", BPU 16/1933

[66] Włodzimierz Bączkowski, Uwagi o sprawie ukraińskiej, BPU 44/1938

[67] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[68] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[69] Włodzimierz Bączkowski, Uwagi o imperialiżmie polskim, "Myśl Polska" 18/1936

[70] Włodzimierz Bączkowski, Uwagi o imperialiżmie polskim, "Myśl Polska" 18/1936

[71] Włodzimierz Bączkowski, Uwagi o imperialiżmie polskim, "Myśl Polska" 18/1936

[72] Włodzimierz Bączkowski, Jaki ma być polski nacjonalizm?, BPU 27/1937

[73] Włodzimierz Bączkowski, Jaki ma być polski nacjonalizm?, BPU 27/1937

[74] Włodzimierz Bączkowski,"Dokąd ma sięgać Polska?", BPU 16-17/1935

[75] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[76] Włodzimierz Bączkowski,"Peremoha" o "Zarysie podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce", BPU 11/1935

[77] Włodzimierz Bączkowski, Peremoha" o "Zarysie podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce" (dokończenie), BPU 12/1935

[78] Włodzimierz Bączkowski, Peremoha" o "Zarysie podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce", BPU 11/1935

[79] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[80] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[81] Włodzimierz Bączkowski, Kresowe prawo praw, BPU 43/1936

[82] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[83] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[84] Włodzimierz Bączkowski, Istota zagadnienia obronnego Polski, "Myśl Polska" 1/1938

[85] Włodzimierz Bączkowski, Zarys podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, BPU 7/1935

[86] Oczywiście można zastanawiać się, czy Polskę stać było na udzielenie na tyle hojnego wsparcia, aby Ukraińcy nie chcieli go stracić.

[87] Włodzimierz Bączkowski, Idziemy ku nowej chmielnicczyźnie, BPU 30/1937

[88] Barbara Stoczewska, Litwa, Białoruś, Ukraina w myśli politycznej Leona Wasilewskiego, Kraków 1998, s.323-324

[89] Barbara Stoczewska, Litwa, Białoruś, Ukraina w myśli politycznej Leona Wasilewskiego, Kraków 1998, s.323-324

[90] Włodzimierz Bączkowski, Nie jesteśmy ukrainofilami, BPU 3/1995

[91] Włodzimierz Bączkowski, Nie jesteśmy ukrainofilami, BPU 3/1995

[92] Istnienie kilku cieszących się renomą instytucji analitycznych zmniejszyłoby ryzyko, iż jeden ośrodek zdominuje rynek ekspertyz na tematy ukraińskie i jego opinie, choć nie poddane rzetelnej weryfikacji, a przecież potencjalnie mylne, będą wywierać zasadniczy wpływ na kształt polskiej polityki wobec Ukrainy.

[93] Norman Davies, Boże igrzysko. Historia Polski, Tom II, Kraków 1996, s.441



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/