"Wszystko to złe z wewnątrz
pochodzi i kala człowieka".
(Mr. 7,
23)
"Bo korzeniem wszelkiego złego jest
chciwość, której gdy się niektórzy oddali, zabłądzili w niewiarę i
ściągnęli na siebie wiele cierpień".
(I, Tym. 6,10)
Grzech pierworodny ma zasięg powszechny.
Każda dziedzina życia ludzkiego ma swój grzech pierworodny; ma go
również życie społeczno-gospodarcze. Smutny cień pożądliwych oczu
Ewy padł na świat jako zasiew pod "nowy porządek świata",
z którego wyrosło pragnienie, by wszelki kamień ziemi stał się chlebem.
W sercu ludzkim zamarło ostrzeżenie, które później Chrystus
wypowiedział słowami: "Cóż pomoże człowiekowi, choćby wszystek
świat pozyskał...?" (Mt. 16, 26). Czy
nie warto poznać, co to pomoże? Po cóż szukać królestwa Bożego i jego
sprawiedliwości? Czemu nie gromadzić sobie skarbów na ziemi? Czyż
może nas jeszcze odstraszyć rdza, mól i złodziej? Wszak jesteśmy roztropniejsi
"w rodzaju swoim nad synów światłości" (Łk.
16, 8) - sam Chrystus to przyznał. Chociaż
raz zgódźmy się z Nim!
W ten sposób upadła w oczach ludzkich wartość ekonomii odwiecznej;
zrodziła się ekonomia doczesna. Ogłoszono magna charta libertatum
człowieka i obywatela w życiu społeczno-gospodarczym. Upadły prawa
przyrodzone i Boże, a ich miejsce zajęły "święte i nienaruszalne
prawa ekonomiczne"; znikła moralność miłości chrześcijańskiej,
by dać miejsce miłości kieszeni i własnego zysku. Cóż ma w ogóle moralność
do ekonomii? Czyż nie jest ona największym jej wrogiem? Człowiek,
przed którym od czasów gwiazdy betlejemskiej uklękło stworzenie, znów
oddał cześć boską mamonie niesprawiedliwości.
Powstała nowa religia - pieniądza i bogactwa. Jej dogmaty
- to nieograniczona wolność gospodarcza, wolna konkurencja, rozdział
kapitału i pracy, najemnictwo, prawo podaży i popytu, mechanizm cen.
Jej moralność - to brak wszelkiej moralności, przewaga kapitału nad
człowiekiem i pracą, dobro produkcji, zysk jako dobry uczynek. Jej
ołtarze - to wielkie fabryki, maszyny, narzędzia, kartele, syndykaty,
banki, gdzie za cenę chciwości ofiarowywano życie ludzkie.
Cel ostateczny - błogosławiony bogaty. Bogatymi bądźcie za
wszelką cenę - kto może i jak tylko może!
Oto bóg świata - spoganiały kapitalizm.
Wszystko, co odtąd świat spotyka, łączy się ściśle z tym systemem;
bowiem "przepaść przepaści przyzywa" (Ps. 41, 8).
Spoganiały kapitalizm jest rodzonym ojcem wszystkich
kierunków rewolucyjno-społecznych: socjalizmu, komunizmu, bolszewizmu
- tych wszystkich dążeń, które działając na mocy prawa reakcji, stanęły
w obronie pogwałconych praw człowieka.
Ale czyż złe drzewo może dobre owoce
rodzić? Grzech rodzi grzech. Grzechowi kapitalizmu przeciwstawił się
grzech socjalizmu, komunizmu, bolszewizmu. Herezje marksistowskie
dowodziły, że technika kapitalistyczna rodzi ustrój kolektywistyczny.
"Bo korzeniem wszelkiego złego jest chciwość, której gdy się
niektórzy oddali, zabłądzili w niewiarę i ściągnęli na siebie wiele
cierpień" (I. Tym. 6, 10). Mówicie, że to wygląda radykalnie?
Każdy grzech jest radykalny, czy to będzie indywidualistyczny grzech
kapitalizmu, czy kolektywistyczny grzech bolszewizmu. Wszystkie grzechy
należą do jednej rodziny, dlatego i złota, i czerwona międzynarodówka
płyną z jednego źródła - z chciwości.
W rozważaniach naszych zajmiemy się
przede wszystkim duchem kapitalistycznym, gdyż on właśnie jest najbardziej
przeciwny duchowi chrześcijańskiemu; to on rodzi owoce, którymi zatruwa
się całe życie gospodarcze, społeczne, polityczne, a swój wpływ rozkładowy
przerzuca nawet na życie moralne i religijne całych państw, narodów
i społeczeństw.
Czyż Kościół może pozostać
obojętny wobec tego zatrutego źródła, którym upajają się tak często
jego dzieci?
Całe życie ludzkie ocenia Kościół
swą miarą ostatecznej i najwyższej celowości. I w życiu gospodarczym
ta miara jest niezawodna: wszystko, co człowiekowi ułatwia osiągnięcie
tego celu, jest użyteczne i dobre; wszystko, co odeń oddala lub drogę
utrudnia - jest złe lub nieużyteczne, i choćby największe zapewniało
korzyści gospodarcze - musi być odrzucone, gdyż "nie samym chlebem
żyje człowiek" (Powt. 8,3).
Tą miarą ocenia też Kościół wszystkie
prądy i kierunki gospodarcze, tę miarę przykłada
również do oceny kapitalistycznej gospodarki. Zobaczmy, co z niej
należy odrzucić, co zaś można zatrzymać.
I. KOŚCIÓŁ WOBEC URZĄDZEŃ GOSPODARKI KAPITALISTYCZNEJ
Ileż to razy w szeregach rozgoryczonych
robotników padały zdania: "Kościół trzyma z kapitalistami",
"Kościół zaprzedał nas bogaczom".
Komunistyczna propaganda i socjalistyczna taktyka, ukrywające starannie
przed ludźmi prawdziwą naukę katolicką, jeszcze umacniały ten pogląd.
Sami zaś kapitaliści nieraz osłaniali powagą Kościoła swe praktyki,
rzucając cień podejrzeń na tego najwyższego stróża prawdy i moralności,
który z jednakową siłą wszystkim przypomina ich obowiązki.
Nie jest prawdą, jakoby Kościół popierał
bezbożny kapitalizm.
Jest wielką niesprawiedliwością głosić, że Kościół tylko
robotnikom zalecał posłuszeństwo i cierpliwe znoszenie niewoli kapitalistycznej,
natomiast sprzyjał przemysłowcom i ochraniał plutokrację. Czyż nie
słyszeliście o tym, że do ostatnich niemal czasów tylko Kościół miał
odwagę stawiać wytrwale czoło rozpowszechnionej praktyce pobierania
procentów od kapitału, choć cały ówczesny system gospodarczy natrząsał
się z niego, jako głosiciela ciemnoty i zacofania.
A przecież jak długo dawano posłuch Kościołowi, rozwój kapitalizmu
w dzisiejszej jego postaci był wśród narodów katolickich powstrzymany.
Czyż nie widzicie, że to właśnie niekatolickie kraje są najsilniejszymi
twierdzami kapitalizmu? Czyż nie słyszeliście, że właśnie Kościołowi
zarzuca się, iż jego nauka i moralność zahamowały w krajach katolickich
rozwój przemysłu i handlu?
A przecież i dziś Kościół nie przestał nauczać: "pożyczajcie,
niczego stąd się nie spodziewając, a wielka będzie zapłata wasza i
będziecie synami Najwyższego" (Łk.
6, 35); a nauka ta wszędzie, gdziekolwiek
słowo Kościoła jest przyjęte, wywiera dobroczynny wpływ na złagodzenie
ostrza chciwości ludzkiej.
Kościół nigdy nie pochwalał ani nie popierał kapitalizmu,
natomiast od najdawniejszych czasów aż do naszych dni zawsze zwalczał
zawzięcie wszelkie rodzaje lichwy. Wszak w okresie największego rozprzężenia
lichwiarskiego Leon XIII potępiał "żarłoczną lichwę", którą
dziś ludzie "chciwi i żądni zysku uprawiają w nowej postaci"
(RN, 2). A prawo kanoniczne ogłoszone przez Benedykta XV zabrania
wszelkich lichwiarskich kontraktów, a więc i wyzyskującej umowy o
pracę, lichwiarzom zaś grozi karami kościelnymi (kań. 1543).
Także dziś można usłyszeć w świątyniach katolickich słowa
Księgi Przypowieści: "Kto kryje zboże,
przeklnie go pospólstwo, lecz błogosławieństwo nad głową sprzedających"
(Przyp. 11, 26). I inne: "Obrzydliwością jest u Pana waga i waga;
szala zdradliwa nie jest dobra" (Przyp. 20, 23).
Wyzyskujący i bezbożny kapitalizm jest potępiany zawsze przez
całą naukę Kościoła świętego.
Kościół
odrzuca nie ograniczoną żadnym prawem wolność samolubnego kapitalizmu.
Kościół
broni wolności, gdyż wolność jest nieodzownym warunkiem działalności
ludzkiej i najlepiej odpowiada rozumnej naturze człowieka. Zdecydowanie
jednak potępia Kościół taką wolność, która wyzwala z prawa przyrodzonego
i Bożego, z wszelkich nakazów moralnych. Wolność taka staje się zatrutym
źródłem; z takiej wolności bogatego płynie niewola ubogiego. Właśnie
dlatego, że liberalizm gospodarczy głosił wolność od wszelkiego
prawa Bożego, spotkał się z potępieniem Kościoła. Nowoczesny kapitalizm
odrzucił wszelką pomoc Bożą w życiu gospodarczym. Nie chciał poddać
swej pysznej głowy ostrzeżeniu Psalmisty: "Jeśli Pan nie zbuduje domu, próżno pracowali,
którzy go budują... Próżno wam przede dniem wstawać; wstańcie, skoroście (ledwie) usiedli, którzy pożywacie chleba boleści!"
(Ps. 126, 1-2).
Nie to jest tragiczne, że bezbożny
kapitalizm wyrzekał się Boga w fabryce; Bóg chrześcijański zbyt wnikliwie
patrzy w serca i na dłonie. Rozpoczęli służbę bogu - mamonie, która
napełniła ich kieszenie. Wzięli zapłatę swoją za zdradę Boga - judaszowe
srebrniki. A co zyskali na zdradzie Boga robotnicy? Dlaczego wypędzali
Go z fabryk i warsztatów, ze swoich programów, partii i związków?
Czy po to, by przyspieszyć zwycięstwo bezbożnego i samolubnego kapitalizmu?
Właśnie ta zdrada praw Bożych przez świat kapitalistyczny i przez świat robotniczy
- ta wspólna wina! - ułatwiła rozbicie gospodarczego
organizmu zdrowego życia zawodowego, zaprowadziła nieład, a w następstwie
- wyzyskanie gospodarczej przewagi kapitału. Czyż możliwe było utrzymanie
moralności życia gospodarczego bez praw Bożych?
Stara mądrość objawiona mówiła: "Jako w pośrodku spojenia kamieni
kół się wbija, tak i między sprzedawanie a kupowanie wciśnie się grzech"
(Sir. 27, 2). Nic więc dziwnego, że życie
gospodarcze wyzwolone z Bożego prawa wspólnym wysiłkiem fabrykantów
i robotników stało się krainą grzechu, nowoczesną Sodomą i Gomorą,
która tu i ówdzie zamieniła się w Morze Martwe.
Kościół
uznaje godziwe instytucje gospodarcze.
Świat Boży jest wielkim domem, w
którym życie ludzkie powinno rozwijać się według wzorów Bożych. A
przecież Bóg jest twórcą tej wspaniałej "maszyny", o której
czytamy w Księdze Przypowieści: "Mądrość zbudowała sobie dom,
wyciosała siedem filarów. Ofiarowała ofiary swoje, zmieszała wino
i stół swój zastawiła" (Przyp. 9, 1-2).
A teraz idą posłańcy z wezwaniem: "Jeśli kto jest maluczki, niechaj
przyjdzie do mnie!... Pójdźcie, pożywajcie chleba mego i pijcie wino,
którem wam zmieszała!" (Przyp. 9, 4-5).
To jest wzór dla człowieka żyjącego według prawa Bożego na świecie.
Wielu jest powołanych przez Opatrzność, aby współdziałali z Nią w
wyżywieniu świata; im to przypada w udziale "zbudować dom"
i wezwać ludzi do współpracy i współżycia, do współudziału w owocach
tej pracy.
Bóg zachęca człowieka
do zdobycia ziemi: "Napełniajcie ziemię, a czyńcie ją sobie poddaną"
(Rodź. l, 28). Człowiek jest wezwany do wielkiej
pracy stopniowego przebudowywania świata. Rozwój gospodarstwa światowego
jest wynikiem praw postępu. Nie może więc i współczesny wielki przemysł, sam w sobie, być czymś
złym i zasługującym na potępienie, jeśli pracuje zgodnie z prawem
Bożym, bo "robota sprawiedliwego ku żywotowi" (Przyp. 10,
16). Każda uczciwa praca ludzka, jeśli poświęcona jest tworzeniu dóbr
prawdziwie użytecznych, jest współpracą człowieka z Bogiem w Jego
planie wyżywienia świata.
Kościół nie potępia
również gospodarki kredytowej, którą posługuje się wielki przemysł,
o ile jest ona prowadzona sprawiedliwie. Pan Jezus postawą swoją dał
dowód, że w każdej dziedzinie życia ludzkiego mogą być zalety i wady,
które przy dobrej woli człowieka można naprawić. Dlatego przyjął zaproszenie
na ucztę u Lewiego,
gdzie "wielka rzesza celników i innych z nimi siedziała u stołu"
(Łk. 5, 29); a gdy się z tego gorszyli ówcześni purytanie, zapewnił ich,
że i ci ludzie mogą wejść do królestwa niebieskiego, jeśli będą pełnić
uczciwie swoje obowiązki (zob. Łk. 5, 27-32).
Dlatego Chrystus Pan wszedł pod dach Zacheusza,
aby i jego domowi stało się zbawienie; dlatego na apostoła i ewangelistę
powołał Mateusza, aby pouczyć świat, jak pod mocą łaski Bożej może
i powinna się uświęcić wszelka praca ludzka.
Kościół również nie potępia tego, że robotnicy współcześni
pozostają w stosunku najemnym do pracodawcy, zachęca tylko do tego,
by wysiłki ludzkie szukały innych form tego stosunku, lepiej odpowiadających
godności człowieka. Już dzisiaj jednak Kościół każe
zabezpieczać robotników najemnych przez sprawiedliwą zapłatę,
rozbudowę ustawodawstwa społecznego, zakłady dobroczynne i powszechną
wolę podnoszenia stopy życiowej robotnika.
II. CO ZWALCZA KOŚCIÓŁ WE WSPÓŁCZESNYM
KAPITALIZMIE?
Ewangelia święta podaje nam opis
uczty zgotowanej przez króla, który przez sługi swoje wezwał na nią
wybranych, ale ci odmówili wzięcia udziału w uczcie, "zaniedbali
i odeszli, jeden do wsi swojej, a drugi do kupiectwa swego" (Mt.
22, 5). Jest to obraz współczesnego życia gospodarczego, którego organizatorzy
i kierownicy zupełnie nie biorą udziału w uczcie króla niebieskiego,
całkowicie oddani swoim wołom, wsiom i kupiectwu. Stąd się rodzą wszystkie
grzechy kapitalizmu.
Kościół odrzuca doczesność
dążeń gospodarki kapitalistycznej.
Odrzuciwszy prawo Boże, kapitalizm
upaja się złudą szczęścia ziemskiego i - podobnie jak komunizm - chce
stworzyć raj na ziemi. W tym celu żąda nieograniczonej wolności dla
własności prywatnej i odrzuca wszelkie obowiązki społeczne. Wyznawcom
swoim wskazuje jako cel zasadę potępioną przez Kościół: Naprzód bogaćcie
się, a wszystko inne będzie wam przydane. Wraz z tą zasadą zaleca
jako środki bogacenia się: zbyt łatwe zyski, szybkie zarobki spekulacji,
wyrzucanie na bruk robotników i pracowników, panowanie kłamliwej reklamy,
podstępne upadłości, oszukaństwo, zamachy giełdowe, "walkę na
noże" między trustami, kartelami, domami handlowymi, wyuzdaną
rywalizację towarzystw akcyjnych - wszystkie te dzikie formy anarchii
gospodarczej, wiodące nieliczną garść ludzi do opanowania świata przy pomocy pieniądza i kredytu. Cóż dziwnego,
że Stolica św. w Quadragesimo
anno potępia zdecydowanie te nowoczesne grzechy, z których
nikt się nie oskarża i których win nikt nigdy nie naprawia?
Prawdą jest, że prawa
właściciela są wyłączne, że dobra przeznaczone są przede wszystkim
do zaspokojenia jego potrzeb; ale te prawa nie są nieograniczone,
gdyż człowiek nie jest bezwzględnym panem swych dóbr, a tylko ich
włodarzem, a więc z włodarstwa swego, z zarządu i użycia dóbr musi
zdać sprawę przed Bogiem.
By ustrój gospodarki
kapitalistycznej mógł spełnić swe zadania, domaga się ód swych kierowników
wielu cnót moralnych. Żadne bowiem społeczeństwo
nie może istnieć bez cnót moralnych, a cóż dopiero cała dziedzina
życia gospodarczego.
Usilnie
potępia Kościół ducha zysku, tworzenie bogactw dla nich samych.
Kapitalizm istotę swego całego gospodarstwa
zasadzał nie na zaspokojeniu potrzeb ogółu, ale na możliwie największym
wzbogaceniu jednostek. Tu tkwi największy jego błąd - zysk postawił
za cel gospodarowania.
W tym też duchu kapitalizm
wychował człowieka. Człowiek rządzący się duchem kapitalistycznym
wszystkie kamienie chce w chleb zamienić, cały cel swego życia, prac,
trudów widzi w osiąganiu zysku. W oczach jego upadają wszystkie związki
naturalne między ludźmi:
wspólnota rodzinna, zawodowa, narodowa, religijna
- pozostaje tylko związek pieniądza i umowa odpłatna. Człowiek taki
ma przywiązanie tylko do tego, co przynosi zysk. Wszystkie dzieła
rąk Bożych nikną mu sprzed oczu: przyroda to już nie piękno, ale surowce,
to dochody z gleby i hodowli. Ba, nawet człowiek przestał być dlań
bliźnim, a został tylko siłą najemną, rękoma roboczymi lub też właścicielem
pakietu akcji.
Duch
zysku rodzi gorączkowy pośpiech i pogoń za groszem. Kapitalista dąży
do tego, by zyskać na czasie, by włożonym kapitałem w jak najkrótszym
czasie obrócić największą ilość razy. Rozpoczyna się opętana pogoń,
by oszczędzić na czasie, na procencie, na pracy i płacy robotnika,
by umożliwić nową inwestycję. Oto tajemnica gorączkowego tempa nowoczesnej
produkcji, maszynizmu, akordowej płacy, w której kapitaliści idą w
zawody ze stachanowskimi bolszewikami w kuszeniu robotnika widokiem
zarobku, aby go zmusić do zwiększenia wysiłku choćby kosztem dobra
własnej duszy i ciała.
Jakiż z tego owoc?
Czyż nie staje nam w tej chwili przed oczyma ów gospodarz opisany
w Ewangelii, który zgromadziwszy w nowych gumnach nadspodziewany urodzaj,
przemówił do swej duszy: "Odpoczywaj, jedz, pij, używaj"?
Ale los ich jest jednaki: "Tej nocy zażądają duszy twojej od
ciebie" (Łk. 12, 19-20).
Śmierć stoi u wrót
chciwości. "Nie ma nic niegodziwszego
jak miłować pieniądze; bo taki i duszę swą ma przedajną, gdyż w życiu
swoim wyrzucił wnętrzności swoje" (Sir. 10, 10). Człowiek owładnięty
żądzą zysku "wyrzuca wnętrzności swoje" w nerwowym pośpiechu,
w nieustannej pogoni za zarobkiem. Nerwy, nerwy, a stąd wariaci, degeneraci,
"zboczeńcy, podudzie, którzy już mię mają czasu i sił na nic,
co nie jest pieniądzem, groszem, zyskiem...
Oto nowoczesny homo oeconomicus.
Kościół zwalcza kapitalistyczny
wyzysk i poniżenie ludzi pracy.
Z niezwykłą stanowczością ostrzegał
Kościół cały świat przed zgubnymi następstwami kapitalizmu, który
uderzał w godność osobistą wyzyskiwanego robotnika.
Kapitalizm najpierw zrównał człowieka z maszyną, a ludzi
sprowadził do rzędu bezdusznego narzędzia; w dalszym ciągu uszlachetnił
i wyniósł do poziomu bóstwa maszynę, poddając jej służbie człowieka.
W smutnym wyniku tego niewolnictwa wysiłek człowieka ciągle wzrasta,
wyniszczając przedwcześnie, wskutek przyśpieszenia tempa pracy, siły
robotnicze. "Między ich murami wyciskają olej, prasy tłoczą,
a mają pragnienie. Mężów z miast do płaczu przywiedli i dusza zranionych
krzyczała" (Job. 24, 11-12 Hebr.).
Przez daleko posunięty podział, mechanizację i racjonalizację
pracy ugodził kapitalizm w największy dar człowieka, w jego rozumną
naturę, niszcząc wszelkie jego zainteresowania w odniesieniu do przedmiotu
pracy. Jakże słuszne jest zdanie Piusa XI, że w epoce kapitalizmu
martwa natura wychodzi z warsztatu pracy uszlachetniona, podczas gdy
człowiek staje się gorszym i pospolitym. Co więcej, zepchnąwszy człowieka
poniżej maszyny, kapitalizm zatracił wrażliwość na wszelkie podstawowe
potrzeby i warunki życia ludzkiego. Zdawało mu się, że jak maszyna nie ulega znużeniu,
a tylko prawom amortyzacji, podobnie i człowiek. Dlatego nakłada nań
ciężary, których sam nie dźwiga. Jakże podobni są współcześni kapitaliści
do tych niegodziwych rolników, na których żalił się Job: Nagiemu dopuszczają
chodzić bez odzienia, a o głodzie chowają tych, którzy ich snopy znoszą
(zob. Job. 24, 10).
Nie liczył się też kapitalizm z potrzebami moralnymi i religijnymi
człowieka, samą organizacją pracy utrudniając spełnianie obowiązków
podstawowych wobec własnej duszy i jej zbawienia. Gdy do tego dodamy
lichwę płacy - stałe obniżanie zapłaty za pracę - albo sabotowanie
robotników widmem redukcji i bezrobocia, wtedy powody do protestu
Kościoła staną się jeszcze bardziej oczywiste.
Groził ongiś Izajasz wyzyskiwaczom: "Biada wam, którzy
przyłączacie dom do domu, a rolę do roli przyczyniacie aż do granicy
miejsca! Izali wy sami mieszkać będziecie
wpośród ziemi?" (Iz 5, 8). Chciwość zamyka oczy na tę prawdę
ekonomiczną, że zubożenie mas odbije się fatalnie na ich sile nabywczej,
a zatem na produkcji i na stanie przedsiębiorstw.
Owoce ducha kapitalistycznego są
straszliwe. Pracownik zubożał duchowo, odbiegł od prawa Bożego i ludzkiego,
ratując się za wszelką cenę przed gwałtem i tyranią gospodarczą. Zawiedziony
w swym szczęściu doczesnym robotnik duszę swą napełnił niepokojem,
chciwością, bezwzględnością, zazdrością, pożądliwością zabronionych
dóbr ziemskich. Poddany nędzy materialnej, brnął w nędzę moralną,
a zubożały duchem i ciałem, sprowadzony do poziomu życia proletariackiego,
niegodnego człowieka, uległ wszelkim pokusom rewolucji, przewrotu,
komunizmu i bolszewizmu. Oto gorzkie owoce grzechów wołających o pomstę
do nieba.
W bezwzględny sposób potępia Kościół plutokracje,
czyli panowanie pieniądza nad całym życiem gospodarczym.
Duch indywidualistyczny panujący
w życiu gospodarczym doprowadził do kapitalizmu,
który w skrajnej swej formie doprowadził do dyktatury pieniądza. Pius
XI zwraca uwagę na smutne zjawisko naszych czasów - w ręku nielicznych
jednostek skupia się niebezpieczna potęga i despotyczna władza ekonomiczna.
A władza ta "najgorszą przybiera postać w działalności tych ludzi,
którzy, jako stróże i kierownicy kapitału finansowego, władają kredytem
i rozdzielają go według swej woli. W ten sposób regulują oni niejako
obieg krwi w organizmie gospodarczym i sam żywioł gospodarczego życia
trzymają w swych rękach, że nikt nie może wbrew ich woli oddychać"
(QA, 106). Przez skomplikowany system monopolów, trustów i koncernów
cennikowych doprowadziła ona do opanowania wszystkich środków życia,
z pogwałceniem sprawiedliwości. Dla egoistycznego bogacenia się wykorzystywano
różne stowarzyszenia przemysłowe i handlowe, różne użyteczne instytucje
bankowe i kredytowe, aby odtąd - zamiast służyć dobru obywateli, dla
których zostały powołane do życia - służyły wyzyskowi już nie tylko
jednostek, ale całych klas, warstw społecznych, narodów i państw.
Odtąd - jak mówią w
swym liście pasterskim biskupi katoliccy Austrii - plutokracja prowadzi
systematyczne okradanie narodów z oszczędności, planowe zubożenie
mas, aby uzależnić od siebie już nie tylko robotników, ale rzemieślników,
stan średni, a nawet przedsiębiorców i fabrykantów. Świat bankierski
- czytamy w tymże liście - doszedł w poszczególnych państwach do nowej
potęgi panującej, jakiejś samozwańczej władzy nad władzą państwową,
tak że władza ta już nie jest suwerenna.
Zamieniwszy pieniądz na towar, który sprzedaje po lichwiarskich cenach
w swych złoconych kramach bankierskich, finansjera bezbożna, chcąc
się wzbogacać bez granic, wpada "w pokusy i w sidła diabelskie
- jak mówi św. Paweł - i w wiele nierozumnych i szkodliwych pożądliwości,
które pogrążają ludzi na zatracenie i zgubę" (I. Tym. 6, 9).
"To skupienie
potęgi i bogactw w rękach niewielu prowadzi do dalszej, potrójnej
walki: naprzód do walki o ujarzmienie samego życia gospodarczego,
dalej - do walki o opanowanie państwa, aby jego środki i jego władzę
wyzyskać potem do walki gospodarczej" (QA, 103). Zyskawszy te dwie władze, finansjera
rozpoczyna walkę z urządzeniami państwowymi, zwalcza ustawodawstwo
społeczne i wszelkie reformy, mnożąc liczne grzechy wołające o pomstę
do nieba. Oto skromna ich lista:
Obarczają lichwiarskim,
nadmiernym oprocentowaniem usługi instytucji bankowych i kredytowych;
wyzyskują zarówno robotników, jak i drobnych wytwórców i dostawców
przez złe warunki pracy, niesprawiedliwą płacę i cenę; niesprawiedliwie
oprocentowują albo wprost przywłaszczają sobie oszczędności, zwłaszcza
drobne, przez sztuczne bankructwa, inflacje, sztuczne zwyżki i zniżki,
przedsiębiorstwa akcyjne itp.; pieniądz, który miał być pomocnikiem,
zamienili w kierownika życia gospodarczego,
odrzuciwszy zaś zaradzanie potrzebom ludności, z zysku pieniężnego
uczynili cel czynności gospodarczych.
Nic dziwnego, że ta
olbrzymia potęga doprowadziła do powszechnej walki wszystkich przeciwko
wszystkim: kapitału przeciwko pracy, wielkiego (kapitału przeciwko
małemu, burżuazji przeciwko proletariatowi itd.; że wreszcie owładnęła
i sponiewierała godność rządzących, sprowadzając ich do roli niewolników
zaprzedanych ludzkim namiętnościom i samolubnym interesom. "Wielu
zgubiło złoto i srebro i aż do serc królewskich dotarło, i wywróciło
je" (Sir. 8, 3). Ale nie koniec na tym! Prowadzi "wreszcie
do walki między państwami, czy to w ten sposób, że poszczególne państwa
oddają swoje siły polityczne w służbę gospodarczych interesów swoich
obywateli, czy też w ten, że swojej gospodarczej przewagi używają
do rozstrzygania międzynarodowych sporów politycznych" (QA, 108).
Tu rozpoczyna się najstraszliwszy rozdział dziejów ludzkości - okrutne,
krwawe, bezlitosne wojny, których brudne, handlarskie cele osłaniane
są nieraz najszczytniejszymi hasłami; wojny, które poniewierają do
reszty wszystko, co powinno być i święte, i wzniosłe.
***
Wszelkie nadużycie prawa Bożego ma
swój odwet; Bóg nie pozwoli naśmiewać się ze swoich praw.
"Korzeniem
wszelkiego złego jest chciwość, której gdy się niektórzy oddali, zabłądzili
w niewiarę i ściągnęli na siebie wiele cierpień" (I. Tym. 6, 10).
Dziwna rzecz, jak niebezpieczne
jest niesłuszne zbieranie kosztem duszy swojej (zob. Sir. 14, 4),
jak wielkie bogactwa podnoszą pychę ludzką
przeciwko Bogu, a świat pogrążają w materializmie używania i w niewierze.
Cóż jest dziś bardziej ateistyczne - komunizm czy kapitalizm? Kogo
wolicie w gumnach waszych - czy jawnego podpalacza, który trąbiąc
na wszystkie strony świata podkłada żagiew pod wasz dom, czy też skrytego,
który o północy cicho i nieznacznie się skrada, by ojcowiznę waszą
w popiół obrócić? Oceńcie sami!
Doprawdy, ściągają "na siebie
wiele cierpień" (I. Tym. 6, 10). Najpierw odwróci się od nich
Bóg. "To mówi Pan: Dla trzech złości Izraelowych
i dla czterech nie nawrócę go: dlatego, że
sprzedał za srebro sprawiedliwego, a ubogiego za obuwie. Którzy trą
w prochu ziemi głowy ubogich, a drogę poniżonych skrzywiają"
(Am. 2, 6-7). Odrzuci ich Bóg i usunie od włodarstwa za to, iż roztropniejsi
byli w rodzaju swoim od synów światłości: "Słuchajcie tego, którzy
trapicie ubogiego, a czynicie, że giną biedacy na ziemi, mówiąc:
ŤKiedy minie miesiąc, a będziemy sprzedawała towary, i sobota,
a otworzymy zboże, abyśmy umniejszali miary, a przyczyniali sykla,
i podsuwali szale zdradliwe, abyśmy dostali za srebro nędzarzy, a
ubogich za buty, ażebyśmy plewy pszeniczne sprzedali?ť" (Am.
8, 4-6).
Próżne nadzieje! Dla was już nie
minie miesiąc i sobota, a przeciwnie, odebrane będzie mienie wasze
źle nabyte: "Przeto, ponieważeście
łupili ubogiego, a korzyść wyborną braliście od niego: domy z kamienia
kwadratowego zbudujecie, a nie będziecie mieszkać w nich, winnic bardzo
miłych nasadzicie, a wina ich pić nie będziecie" (Am. 5, 11).
"Przeto to mówi Pan Bóg: Będzie
uciśniona i okrążona ziemia, i zdarta będzie z ciebie moc twoja, rozchwycą
domy twoje" (Am. 3, 11).
"Kto zbiera niesłusznie
kosztem duszy swej, dla innych zbiera, a w dobrach jego inny zbytku
używać będzie" (Sir. 14, 4). "Biada wam bogaczom; bo macie
pociechę waszą" (Łk. 6, 24). Oby tylko
na siebie ściągali tę karę. Ale - niestety! - każdy
indywidualny grzech rodzi zło powszechne, tak jak grzech pierworodny.
Dlatego to egoistyczne sprzeniewierzenie się obowiązkom społecznym
rodzi straszliwe wstrząsy, w których ofiarą rewolucyjnych katastrof
padają wszelkie dobra - nie tylko doczesne, ale i duchowe.
Oto stary, ale jakże
współczesny, jak dobrze nam znany obraz katastrofy,
którąśmy niejako na sobie przeżyli:
"I
podniósł jeden Anioł mocny jakoby wielki młyński kamień i wrzucił
w morze, mówiąc: Tym pędem wrzucona będzie Babilonia, miasto ono wielkie,
i już dalej nie będzie znaleziona. I głos cytrystów
i śpiewaków, i grających na piszczałce i na trąbie więcej w tobie
słyszany nie będzie, i wszelki rzemieślnik wszelkiego rzemiosła nie
znajdzie się więcej w tobie, i głos młyna nie będzie więcej słyszany
w tobie. I światłość lampy nie będzie dalej świeciła w tobie, i głos
oblubieńca i oblubienicy nie będzie więcej słyszany w tobie, gdyż
kupcy twoi byli książętami ziemi, bo czarami twymi pobłądziły wszystkie
narody. I znalazła się w nim krew proroków i świętych, i wszystkich,
którzy zabici byli na ziemi" (Ap. 18,
21-24).
Prawda, jak to przypomina niedaleką
przeszłość? Ale czyż dziś książętami ziemskimi nie są kupcy, potentaci
finansowi? Czyż nie uległy ich czarom wszystkie narody? Czyż ten opętany
taniec złota i zawrotna melodia fletu chciwości nie napełniają swym
wrzaskiem uszu całego świata?
Wspomnijmy na "krew proroków i świętych, i wszystkich,
którzy zabici byli na ziemi" (Ap. 18,
24). Obyśmy nie byli wodzami ślepych. Obyśmy zbyt powierzchownie nie
leczyli skruszenia córki syjońskiej. Pamiętać należy, że "nic
nie pomogą skarby niezbożności, lecz sprawiedliwość wybawi od śmierci"
(Przyp. 10, 2).
Prośmy Pana Zastępów : "Boże,
daj sąd Twój królowi, a sprawiedliwość Twoją synowi królewskiemu,
aby sądził lud Twój w sprawiedliwości, a ubogich Twych w rozsądku!
Niech przyjmą góry pokój dla ludu, a pagórki sprawiedliwość!... Albowiem
wybawi ubogiego od możnego... Od lichwy i nieuczciwości wykupi dusze
ich, a imię ich będzie we czci u Niego. I będzie żył, i dadzą mu ze
złota arabskiego, i będą się zawsze kłaniać dla Niego, cały dzień
będą Go błogosławić... Stań się! Stań się!" (P&. 71, 2-19).
|