(1932)
W
subtytule tego szkicu zamieściłem zdanie, które dla wielu brzmi może nazbyt
(patetycznie, a nawet wygląda na frazes, „O nowy ład moralny w świecie
cywilizowanym”. Istotnie, to może za śmiałe…
Otóż uważam
za wskazane zaznaczyć od razu na wstępie, że nie zamierzam bawić się tutaj w
żadne patetyczne przepowiednie, że chcę uniknąć wszelkich poetyzowań,
przejaskrawień i retorycznych zwrotów. Idzie mi o prawdę, o ścisłe
stwierdzenie istniejącego stanu rzeczy. Dlatego proszę mi wybaczyć, jeżeli
pewne zagadnienia będą tu omówione po prostu, może zbyt sucho, bez żadnych
apostrof i upiększeń, oraz, jeżeli – ze względu na rozległość tematu
– zmuszony będę przechodzić je w skrótach.
Chcę mówić dziś o tym,
co wszystkich nas dotyka bezpośrednio, a mianowicie o powszechnym
kryzysie, jaki ogarnął po wojnie światowej najpierw Europę, a potem i inne
kontynenty – o tym kryzysie, który pozornie wydaje się być przejściowym i
dotyczyć tylko materialnej strony naszego życia, a który w rzeczywistości
przenika aż do podstaw struktury duchowej i fizycznej wszystkich narodów i
wszystkich warstw społecznych.
Jednakowoż
tematem, tego szkicu będzie nie tylko kruszenie się i rozpadanie dotychczasowych
form gospodarczych, politycznych i socjalnych świata cywilizowanego, ale i
możliwość postawienia na ich miejsce form nowych. Powinny to być oczywiście
formy doskonalsze, lepiej przystosowane do zmienionych warunków historycznych
i rozwiązujące wszystkie te niezwykle trudne problemy, jakie spiętrzyły się
dziś zarówno przed filozofami, mężami stanu i ekonomistami, jak przed każdym
niemal „człowiekiem z tłumu”, który te wielkie niedomagania
ustrojowe odczuwa na własnej skórze.
Do niedawna
mało kto interesował się biegiem spraw takich jak długi międzyalianckie,
konferencje rozbrojeniowe i różne tym podobne afery gospodarcze
i polityczne. Jakoś pchało się taczkę żywota wierząc, że panowie
dyplomaci i panowie ekonomiści, jako fachowcy, porozumieją się wreszcie i
dadzą sobie z tym radę.
Ale
ostatnie wydarzenia na szerokim świecie, takie, jak załamanie się funta, groźba
wojny domowej w Niemczech, mandżurska (lekko mówiąc) kompromitacja Ligi
Narodów, odbiły się głośnym echem nawet w naszym polskim zaścianku. Zaczynamy
sobie zdawać sprawę, że z Europą jest bardzo źle, że chaos wciąż się powiększa,
że zachodnie potencje nie są już ostoją ładu w świecie cywilizowanym, bo każda
z nich to kolos na glinianych nogach. Zaczynamy tracić wiarę w geniusz zachodnioeuropejskich
ludów, w amerykańską „prosperity”, w niemiecką organizację i
moralność społeczną, w zdrowy sens i poczucie rzeczywistości dyplomatów i
ekonomistów. Więcej jeszcze: zaczynamy podejrzewać, że w całym tym świecie
cywilizowanym, jak długi on jest i szeroki, nie ma może nikogo, kto by rozumiał
naprawdę grozę i olbrzymiość narastających procesów dziejowych, a tym samem nie
ma nikogo, kto by za nas myślał, a dawał gwarancję że myśli dobrze i
będzie umiał wydobyć nas z matni. Po prostu traci się grunt pod nogami. Jest
się jak na wozie, ponoszonym przez rozbiegane konie i to… bez woźnicy.
Sama rzeczywistość zmusza wtedy do szukania wyjścia z trudnej sytuacji, sam
instynkt samozachowawczy każe nam ująć za cugle.
Zaczynamy
myśleć, obserwować, zestawiać ze sobą różne fakty. Chcemy wytworzyć sobie
dokładny, niezakłamany obraz rzeczywistości. I cóż się okazuje?
Otóż stwierdzamy przede
wszystkim, że nielitościwy los kazał nam żyć w epoce, która wre i kipi, jak
jeden wielki garniec z wrzącą wodą; w epoce mnóstwa prawd, z których żadna nie
jest prawdziwa, to jest taka, na którą by się wszyscy mogli zgodzić. Że wokoło
nas panuje chaos sprzecznych poglądów, że ludzie biorą się za łby o różne
hasła, idee, fikcje, z których żadna nie ma dostatecznego rozumowego
ugruntowania. Jedni wołają; że wszystko jest względne i irracjonalne
– czyli nazywając rzeczy po imieniu – bezsensowne. Drudzy chcieliby
ugnieść ludzkość jak wosk podług swej doktryny, a opornych albo zastrzelić,
albo zamknąć w dożywotnich więzieniach. Inni jeszcze obiecują uszczęśliwić ją
przez zniszczenie wszelkich praw, wszelkiej religii, wszelkiej moralności i
wszelkiej władzy…
Jeżeli
uporządkujemy systematycznie materiał dowodowy i porównawczy, dostarczany nam
przez bieżącą chwilę – będziemy magli odróżnić cztery główne dziedziny
życia społecznego, które będą odpowiadały czterem najbardziej ogólnym celom, o
które ubiegają się zarówno poszczególne jednostki, jak cała ludzkość w ciągu
swego historycznego rozwoju. Pierwszy z nich to cel fizyczny, a
mianowicie dobrobyt gospodarczy. Drugi, to cel polityczny, a
mianowicie sprawiedliwy porządek prawny w państwie i pomiędzy państwami.
Trzeci, to cel religijny, a mianowicie osiągnięcie doskonałości
moralnej w trosce o byt pozagrobowy, pod kierunkiem Kościoła, który nakazuje
miłość bliźniego i miłość Boga. Czwarty wreszcie, to cel umysłowy, a
mianowicie zdobywanie wiedzy przez naukę i w ogóle kształcenie rozumu.
Otóż na
wszystkich tych czterech płaszczyznach źle się dziś dzieje. Wszędzie rzuca się
w oczy anarchia, chaos i walka sprzecznych poglądów, która nigdy w dziejach nie
była tak zażarta, jak właśnie w epoce współczesnej.
1) Chaos
gospodarczy dostrzega dziś chyba każdy, kto chce i nie chce. Któż nie
oburza się na palenie bawełny i zatapianie ładunków kawy w okresie głodu i bezrobocia.
Któż nie wie o chwianiu się walut, krachu tysięcy banków, nierozwiązalnych
rebusach długów międzyalianckich i niemieckich odszkodowań. Któż nie wie o
orgii barier celnych, o dumpingach, o konkurencji krajów zamorskich, o
braku zaufania na rynku kredytowym, o panicznym przewalaniu się zapasów
złota i kapitałów z jednego miejsca na drugie. Któż nie wie wreszcie o najważniejszych
czynnikach tego chaosu, czyli o walce sprzecznych systemów gospodarczych i tzw.
walce „klasowej” między światem pracy, a światem kapitału.
2) Chaos
polityczny, który przed kilku laty zdawał się mieć ku końcowi, dziś
wzrasta w tempie przyśpieszonym, zwłaszcza odkąd zniknęły iluzje Locarna, a
Niemcy hitlerowskie zaczęły pokazywać swoje właściwe oblicze. Ale chaos ten nie
ogranicza się do różnych niezagojonych po wojnie światowej wrzodów, do intryg i
opozycji przeciw traktatom, do niezaspokojonych ambicji nacjonalistycznych i
nienasyconych itnperializmów. Przejawia się on również w nieugaszonym sporze
demokracji parlamentarnej z dyktaturą i w walce dwu obozów społecznych
(prawica i lewica), skomplikowanej jeszcze zróżniczkowaniem
i rozproszkowaniem partyjnym. Widzimy ten chaos wewnątrz poszczególnych
państw, aż do rewolucji (jak w Hiszpanii) i wojen domowych in spe (jak w Niemczech)
– widzimy go i na zewnątrz w zatrutym intrygami zakulisowymi i bezsiłą
organizmie Ligi Narodów. Sytuację komplikuje niebezpieczne sąsiedztwo wrogiego
systemu społeczno-politycznego tzn. Rosji sowieckiej, problem chińsko-japoński,
problem hinduski, w ogóle wkroczenie na arenę historii całego szeregu nowych,
nieprzewidzianych czynników.
3)
Chaos
religijny zapewne mniej rzuca się w oczy, nie należy jednak niedoceniać jego
wciąż wzrastającej wagi. Na pierwszy plan wysuwa się tu zanik wiary przy braku
jakichkolwiek sprawdzianów rozumowych, zanik dyscypliny moralnej, rozluźnienie
więzów rodzinnych i obyczajowych. W ślad za tym idzie nawrót do pogaństwa (jak
się to dzieje w Niemczech), świadoma walka z kościołem (jak w Hiszpanii i
w Rosji), a nawet z samą ideą Boga. Nic zapominajmy o konfliktach państw z kościołem
(jak we Włoszech), o przejawach fanatycznej nienawiści do religii, o paleniu i
bezczeszczeniu kościołów. Można zaryzykować twierdzenie, że Europę czekają w
przyszłości wojny i rewolucje nie tylko polityczne, ale i religijne.
4) Chaos
umysłowy, donioślejszy niż wszystkie inne, bo naruszający, równowagę
psychiczną jednostek i narodów – zaznacza się przez brak
jakichkolwiek kryteriów rozumowych, które by uznawano powszechnie. Relatywizm
podważył fundamenty wszystkich niemal nauk. Znamiennym jest upadek
filozofii, który świadczył zawsze o zaniku prężności duchowej danego
pokolenia. Nauka zatomizowała się, rozbiła na chaos szczególików, przede
wszystkim zaś zwątpiła w zdolność rozumu ludzkiego do poznania prawdy w
ogóle. Stała się wołem roboczym, pracującym na różne ulepszenia techniczne,
straciwszy z oczu cel swój właściwy tj. samą absolutną pewność wiedzy. Także
w systemie nauczania obserwujemy – mimo doskonałych częstokroć metod
– brak wszelkiej wyższej celowości. Pedagogia wysila się na coraz nowe
teoryjki i ulepszenia, ale nie pyta o swoją własną rację bytu, o sam cel
wychowania.
„Im
dalej w las, tym więcej drzew”. Im dalej zapędza się ludzkość w gąszcz
zjawisk, w komplikacje zagadnień, w próby wyjścia z błędnego koła sprzeczności
– tym mniej rozumie, czym jest rzeczywistość, czym jest świat, kim
wreszcie jest sam człowiek. Do absurdu dochodzi materializm, który śmie
tłumaczyć ruchem i zmianami chemicznymi cząsteczek – prawa rozumu, idee
abstrakcyjne, fenomeny ducha. Do absurdu dochodzi idealizm, zakłamując się
solipsyzmem (nie ma nikogo i niczego prócz mnie, wszystko wokoło mnie, świat i
ludzie – to twory mej wyobraźni). Fizycy stwierdzają, że nie ma materii,
psychologowie, że nie ma ducha. Prawo i moralność – to fikcja. W Ameryce
powstają teorie, które głoszą, że celem cywilizacji jest zniszczyć inteligencję
w człowieku, bo ideałem jest zwierzęcy automatyzm odruchów. W Europie znów
pewni ludzie głoszą, że trzeba najpierw zburzyć wszystko, a potem na tym
miejscu samo przez się powstanie lepsze życie. Była nawet teoria twierdząca, że
celem ludzkości jest zrobić taki wynalazek, z pomocą którego mogłaby zniszczyć
całą planetę, oczywiście razem z sobą. „Rozkosz niszczenia”
– woła Bakunin. A Ilja Erenburg mówi: – „Kiedyż dożyję
tej radosnej chwili, gdy ludzkość będzie hasała jak tabun dzikich koni po gołym
stepie”. Szerzy się nihilizm i satanizm, Ameryka liczy 40%
bezwyznaniowych, religią setek tysięcy Anglików jest wiara w wirujące stoliki.
Na to wszystko lekarstwem ma być absolutna tyrania państwa klasowego, czyli
dyktatura proletariatu (a właściwie nad proletariatem), karykaturalny
czerwony militaryzm, dziesięć milionów szpiclów, zniszczenie religii, prawa
własności i rodziny, przewrócenie do góry nogami wszystkich praw ekonomicznych.
(Gdy
się widzi ten chaos w rzeczach i to pomieszanie pojęć w głowach ludzkich
– ręce opadają bezsilnie. Czy jest jakaś brzytwa, której by się tonący
mógł chwycić? Czy jest choć jeden punkt wśród płynnego zamętu, na którym by
można oprzeć stopę bez obawy, że stracimy grunt pod sobą?
Co
najsmutniejsze, że ludzie zgubieni w tym chaosie szczegółów i sprzeczności,
przestali wierzyć w orientacyjny pion rozumu, w istnienie
jakichś praw, rządzących rzeczywistością. Tym bardziej nieprawdopodobne wydałoby
się im, gdyby im ktoś powiedział, że te prawa mają żelazną logikę, że wypływają
nawet wszystkie z jednego prawa. – Wprawdzie astronomowie i
matematycy zapewniają od dawna, na podstawie własnych doświadczeń i
obserwacji, że kosmos, w którym żyjemy jest zadziwiająco precyzyjnie
urządzony, że ujawnia jakąś cudowną celowość i harmonię. —Ale
astronomowie daleko, a gwiazdy wysoko. Nikt nie chce wierzyć, by w
naszym, ludzkim świecie mogła istnieć taka sama celowość, taki sam ład, jak
tam, w międzygwiezdnych przestrzeniach.
Właściwie
każdy z nas ma wrodzone poczucie sensu i ładu życia. Mówimy przecież
o opatrzności, o sprawiedliwości dziejowej, o prawie postępu. Cóż, kiedy
nie chcemy wniknąć w znaczenie tych pojęć i powtarzamy je bezmyślnie, jak
nakręcane pozytywki… Gdyby nie groźne „Mane, Tekel, Fares”,
które ręka rzeczywistości zaczyna pisać przed nami, może nigdy nie zaczęlibyśmy
szukać i odnajdywać w sobie tego wrodzonego poczucia głębszego sensu życia.
Ale oto
świadomość niebezpieczeństwa każe nam natężyć uwagę i szukać wyjścia.
Bystrzejsi zaczynają pojmować konieczność utworzenia zwartego frontu przeciw
przyszłym klęskom, rewolucjom, wojnom, przewrotom. Jest ich na razie niewielu,
są w mniejszości. We wszystkich społeczeństwach bowiem tzw.
„większość” dotknięta jest chroniczną ślepotą. Iluż jest takich
jeszcze dzisiaj, którzy nie widzą żadnych niepokojących objawów w otaczającym
ich świecie, którzy w swoim codziennym spacerku pomiędzy Ziemiańską a
Marszałkowską ograniczają swoje spostrzeżenia do kilku dziur w bruku.
Przyczyną tej krótkowzroczności jest zazwyczaj brak wyobraźni, ciasnota pojęć,
nieumiejętność myślenia kategoriami ogólnymi. Człowiek jest istotą o bardzo grubej
skórze, Bicz historii musi widocznie spaść z jeszcze większym rozmachem na
grzbiety. Leniwa ludzkość decyduje się myśleć o ratunku dopiero wtedy, gdy
śmierć zagląda w oczy.
Niejednokrotnie
zastanawiałem się nad tą ociężałością, jaką przejawia „homo
sapiens” i dochodziłem do wniosku, że arsenał środków pobudzających,
przygotowanych przez opatrzność jest dopiero napoczęty. Wojna, rewolucja,
kryzys gospodarczy – tak, to bardzo pomysłowe – ale to jeszcze za
mało. Historia będzie nas dopingować jeszcze lepiej. Już teraz jesteśmy
osaczeni zewsząd. W którąkolwiek stronę chcemy uciekać, wynurzają się przed
nami nowe niebezpieczeństwa, Miotamy się tu i tam, pędzimy na prawo i lewo, a
wciąż nie przychodzi nam do głowy, że można też spojrzeć w górę.
Wszystkie
te klęski są, jak różnorodne wichry, które zapędzają okręt wciąż do jednej
i tej samej przystani. Ale okręt opiera się, wykręca ster, daje
kontrparę, obraca się tyłem, ogłupiały i ślepy.
Tą jedyną,
niezawodną przystanią, do której historia zdaje się nas zapędzać tak uporczywie
– jest chyba nie co innego, jak nasz własny rozum. Ale nam się to
wydaje zbyt proste. Rozum, to rozum – powiadamy. Cóż nam pomoże, gdy się
zwrócimy do rozumu? Przecież każdy z nas ma rozum, a mimo to błądzimy po
omacku, wszyscy razem i każdy z osobna.
Jaka na to
odpowiedź?
Otóż przede
wszystkim nie idzie tu o rozum tego lub owego pana, ale o rozum sam
w sobie, rozum w ogóle. Należy stwierdzić, że cała rzeczywistość
człowieka polega na rozumie. Wszystko, co wiemy o sobie, o świecie, o innych
ludziach, wiemy tylko za pomocą rozumu. Jeżeli tak, to warto zapytać, czym jest
ten nasz rozum i czy w samej jego istocie nie znajdziemy jakichś bliższych
wskazówek.
Otóż rozum
nasz to istota, która pyta: „dlaczego?” Już dziecko zaczynające
myśleć i mówić, zadaje bez przerwy to dziwne pytanie.
„Dlaczego?” Każde zjawisko budzi w nas przede wszystkim pytanie:
skąd się wzięło, i po co istnieje. Znaczy to, że pytając „dlaczego?”,
pytamy o przyczyny i o cele wszelkich zjawisk. Cała rola rozumu, cała jego
rzeczywistość polega na wykrywaniu przyczyn i celów. Rozum segreguje
fakty i zjawiska, nadaje im związek przyczynowy i celowość, jednym
słowem: poznaje ich prawa. Mając w sobie taką władzę, posiadamy
latarnię, która nas nigdy nie zawiedzie, jeżeli tylko będziemy umieli jej
używać.
Wszystko,
co jest faktem i co jest zjawiskiem, stanowi teren działania rozumu. Znaczy
to, że rozum nasz byłby bezsilny tylko w świecie, w którym nie byłoby żadnych
zjawisk, tam bowiem nie miałby on co szeregować i porządkować. Na szczęście
żyjemy w świecie faktów i cały kłopot polega tylko na tym, że tych faktów
jest ogromnie dużo, i to napełnia nas lękiem, że nie potrafimy ich ogarnąć.
Ten lęk jednakże jest nieuzasadniony. Nie ma nic w otaczającym nas
świecie, co by nie mieściło się w ramach prawideł rozumu (oczywiście rozumu
doskonałego, absolutnego, a nie niedołężnego rozsądku).
Słusznie
powiedział Hegel: „Wszystko, co rzeczywiste, jest rozumne – i
wszystko, co rozumne, jest rzeczywiste”. Jeżeli ludzkość biega po omacku,
jak osaczone zwierzę i potyka się wciąż o rzeczy niezrozumiałe, to prosty stąd
wniosek, że nie ma w niej jeszcze rzeczywistego, należycie rozwiniętego rozumu.
Jeżeli tak, to cóż wypada jej czynić? Otóż wydaje ani się, że stwierdziwszy
ten stan rzeczy, należałoby – zamiast iść do baru na kanapkę ze śledziem,
lub wrzeszczeć na ulicy i wybijać Bogu ducha winnemu bliźniemu szyby w oknach,
zamiast jak to czynią mistycy robić wdechy i wpatrywać się w kryształową kulę
– należałaby, powiadam, wysilić swój mózg i przyłączyć się solidarnie do
tych, co szukają prawdziwego, rzeczywistego rozumu.
Ale to się
na ogół ludziom nie uśmiecha. Oni czynią co innego: jedni narzekają po cichu,
inni klną głośno, inni wreszcie nawołują do mordowania bliźniego. Efekt z tego
taki, że masy nieszczęśliwców z różnych obozów społecznych rzucają się na
siebie i zaczynają się wzajemnie wyrzynać, nie rozumiejąc, że wszyscy razem są
równie pożałowania godni i że rzucono ich w straszne warunki życia, na biegnącą
przez pusty przestwór planetę – po to, aby własnym rozumem doszli, czym
jest rzeczywistość i jak wyzwolić się z chaosu i zamętu dla osiągnięcia
szczęścia powszechnego.
Tak, ludzie
nie chcą tego zrozumieć. Nie wiedzą, że ten punkt archimedesowy całej
rzeczywistości znajduje się w nich samych. Że punktem tym jest rozum i
że tylko on jeden może ich ocalić.
Jeżeli
zgodzimy się ma wniosek, że tylko doskonały rozum może ocalić ludzkość
współczesną od zagłady, to musimy też stwierdzić, że rozum ten powinien jej
przede wszystkim dać odpowiedź na trzy następujące pytania:
1) Co to jest rzeczywistość
w ogóle?
2) Jaki jest cel istnienia
świata i człowieka, jego mieszkańca?
3) Co jest najwyższym celem
ludzkości i jakie mamy środki do jego osiągnięcia?
Przypomnijmy
sobie, że na te trzy pytania szukały odpowiedzi wszystkie religie
i wszystkie prawdziwe filozofie na ziemi. Ten, kto by dał wystarczającą
odpowiedź na powyższe pytania, dałby ludzkości potężny środek do rozwiązania
wszystkich stojących przed nią problemów, a tym samym założyłby fundament pod
budowę nowego ładu moralnego w całym świecie cywilizowanym.
Otóż Józef
Hoene-Wroński, myśliciel polski z XIX-go stulecia był tym człowiekiem, który
to uczynił.
Wielu dziś ludzi w
Polsce zadaje pytanie na czym polega aktualność filozofii Hoene-Wrońskiego i
dlaczego wokół osoby tego niedocenionego w ubiegłym wieku mędrca robi się tak
wielki ruch w świecie współczesnym? Skąd bierze źródło ten potężny prąd
umysłowy, który ogarnia dziś dwa najżywotniejsze kraje w Europie, tj. Francję i
Polskę? Dlaczego mnożą się przekłady dzieł jego z oryginału francuskiego na
język polski, a także na język niemiecki, włoski i in.? Dlaczego we Francji
szereg poważnych myślicieli, takich jak Francis Warrain, Charles Henry, Ernest
Britt poświęca całe swoje życie badaniu i propagowaniu tej polskiej doktryny?
Dlaczego już w prasie codziennej mnożą się artykuły, zwracające uwagę ogółu na
konieczność uczciwego i twórczego ustosunkowania się do bezcennych skarbów
myśli i idei zawartych w stukilkudziesięciu dziełach i rękopisach Hoene-Wrońskiego?
Otóż wydaje
mi się, że odpowiedź na te pytania powinna być następująca:
1)
Wszystkie dotychczasowe próby określenia istoty rzeczywistości ludzkim rozumem
okazały się niedostateczne, a tym samem chybione – i myśl filozoficzna
różnych narodów, – jakkolwiek potężna i genialna – nie umiała
rozwiązać trzech zasadniczych dla ludzkości problematów, tych, które
wymieniłem przed chwilą.
2)
Hoene-Wroński rozwiązuje te problematy w całej rozciągłości, a w odkrytych
przez niego zasadach, czyli przyczynach i celach ostatecznych
mieści się cała nieskończona różnorodność znanych nam faktów i zjawisk.
3)
Hoene-Wroński nie tylko przewidział naukowo dzisiejszy chaos powszechny, ale
i podał sposoby wyjścia z niego, wyższe i doskonalsze, niż to czynią
wszyscy współcześni mężowie stanu, filozofowie i ekonomiści razem wzięci.
4) Tym
samym, jego systemat filozoficzny w przeciwieństwie do innych czysto
spekulacyjnych systemów, stanowi konkretną, praktyczną siłę, z której zarówno
Polska, jak cała ludzkość czerpać może wskazówki i środki umysłowe dla
odwrócenia grożącej jej zagłady.
Ta cecha praktyczna
filozofii absolutnej Hoene-Wrońskiego, tym dziwniejsza, że filozofia ta
sięga w dziedzinę najwyższych abstrakcji, jakie kiedykolwiek stworzył rozum
ludzki – ta cecha praktyczna, powtarzam, stanowi dziś główną atrakcyjność
tego systemu. Dzięki niej zdaje się on dawać nareszcie ten upragniony,
archimedesowy punkt oparcia dla rozumu. Zdaje się stanowić, znakomitą bazę
operacyjną dla wszystkich przyszłych reform, jakie powinny być i muszą być dokonane
na tej ziemi.
Aby uniknąć
nieporozumień i zastrzec się z góry co do zakresu mych rozważań –
zaznaczam, że o tych właśnie praktycznych możliwościach i sposobach, zawartych
w doktrynie Wrońskiego, o tych ideach aktualnych dla świata współczesnego
– będę dziś mówił. Znaczy to, że o najwyższych zasadach i punktach wyjścia
tej filozofii wspomnę zaledwie pobieżnie. Uczynię to dlatego, bo:
1) niepodobieństwem jest w
tym krótkim szkicu przeniknąć do rdzenia myśli Wrońskiego i przeprowadzić
analizę tych zasad podstawowych, na których się ona opiera;
2) jądro
filozoficzne tej doktryny może być dostępne dopiero po gruntownym omówieniu
elementarnych problematów filozofii w ogóle i przypomnieniu historii rozwoju,
oraz prób rozwiązania tych problematów;
3) zagadnienia, o których
chcę mówić szerzej, będą dzięki swej aktualności najbardziej uchwytne, a może i
najbardziej interesujące dla czytelnika.
Zanim
jednak przejdę do idei polityczno-społecznych Wrońskiego, aktualnych dla
obecnego momentu dziejowego – odpowiem z góry na kilka pytań co do
ogólnych założeń tej filozofii, pytań, które mogliby zadać ci, którzy doktryny
tej nie znają wcale.
Pytanie
1-sze: Czy
to prawda, że Wroński był mistykiem?
Otóż,
ponieważ niektóre prymitywne umysłowości uważają Wrońskiego za mistyka, należy
przede wszystkim – w imię prawdy – stwierdzić kategorycznie, że był
on racjonalistą czystej krwi, a mistycyzm nazywał: paraliżem rozumu. Najlepszym
dowodem winno być to, że jego punktem wyjścia była metoda krytyczna Kanta
i że uznawał tylko pewniki poparte wywodem matematycznym. Są wprawdzie
ludzie, którzy wietrzą mistycyzm… i w matematyce. Jeżeli jednak
pójdziemy tak daleko, że zaczniemy podawać w wątpliwość prawdy matematyki,
czyli jedynej pewnej nauki pośród wielu niepewnych – to wolno nam
stwierdzić, że wszystkie inne dziedziny zjawisk są mniej pewne. Dlatego temu,
kto by uważał za stosowne wystąpić z tego rodzaju argumentem, odpowiem zawsze,
że w takim razie jego własne istnienie nie jest pewne – wobec czego nie
warto brać pod uwagę jego zdania.
Pytanie
2-gie: Na
jakiej zasadzie zbudowany jest systemat filozoficzny Wrońskiego?
Otóż
filozofia ta ugruntowana jest na samej zasadzie absolutu, a w
następstwie tego na znanej zasadzie logicznej: A jest A. Wszystkie
twierdzenia i elementy filozofii Wrońskiego wyprowadzone są z tej jednej zasady
za pomocą ścisłej dedukcji rozumowej. Co więcej, filozof ten odkrył przez
najwyższy akt geniuszu, samą wnetrzną istotą zasady absolutu. Wskutek
tego odtworzył on, wciąż na drodze ścisłego rozumowania, powstanie i całą
ewolucję wszechświata, we wszystkich jego rozgałęzieniach i zjawiskach.
Aby tedy
obalić systemat Wrońskiego, należałoby przede wszystkim udowodnić dwie rzeczy:
1) że to co istnieje
– nie istnieje, czyli, że coś nie jest tym, czym jest (unicestwić
logiczną zasadę tożsamości);
2) że absolut, czyli
rzeczywistość sama w sobie – nie istnieje.
Ten jednak,
kto by to twierdził, naraziłby się znowuż na dwa poważne zarzuty,
a mianowicie, że
1) w takim razie on sam nie
jest tym, czym jest, wobec czego twierdzenia jego nie mają sensu;
2) jeżeli rzeczywistość
sama w sobie nie istnieje, to nic nie może być rzeczywiste; zatem
i on nie jest rzeczywisty – wobec czego nie warto z nim mówić.
Pytanie
3-cie: Jakie
miejsce zajmuje systemat Wrońskiego w historii filozofii?
Otóż
punktem wyjścia filozofii Wrońskiego były najwyższe zdobycze rozumowe tzw.
niemieckiej filozofii krytycznej (Kant, Fichte, Schelling), ponad które
filozofia nie wyszła dotychczas (przeciwnie nawet, w ostatnim półwieczu,
zniechęcona niepowodzeniem w dziedzinie prawd absolutnych, filozofia
zachodnioeuropejska obniżyła swój lot). Wychodząc z tej bazy operacyjnej,
filozofia Wrońskiego rozwiązuje wszystkie problematy stawianie przez
wymienioną filozofię krytyczną i wykańcza w ten sposób cały gmach wiedzy przez
ludzkość poszukiwanej. Wiedzę tę nazywa Wroński Teorią wszelkiej
rzeczywistości. Ale nie poprzestaje on na tym i stawia nowe problematy,
dotychczas przez nikogo nie dostrzeżone; następnie rozwiązuje je i buduje w
ten sposób drugi, równie potężny gmach wiedzy, którą nazywa Technią wszelkiej
rzeczywistości.
Pytanie
4-łe: Na
czym polega metoda filozoficzna Wrońskiego?
Otóż
wymienione powyżej dwa zasadnicze sposoby wiedzy Teoria i Technia, połączone
razem, stanowią tę słynną metodę filozoficzną Wrońskiego, znaną ogólnie pod
nazwą Prawa Stworzenia (Loi de Creation). Prawo Stworzenia jest osią
całej filozofii Wrońskiego i kto go nie zna, ten nie wie o Wrońskim nic, albo
prawie nic. Aby wyłożyć choć w przybliżeniu jego zasady, należałoby wygłosić
szereg odczytów na ten temat. Dlatego ograniczam się do zaznaczenia, że Prawo
Stworzenia wyprowadzone jest wprost ze wspomnianej wyżej zasady, czyli z samej
ideii absolutu – oraz, że jest to Prawo, według którego zbudowany
jest każdy układ rzeczywistości, jaki tylko istnieje – że tedy każda
myśl wewnątrz nas i każde zjawisko na zewnątrz nas rozwija się według tego
Prawa.
Ustalenie takiego
jedynego Prawa dającego się stosować do wszelkich możliwych odmian zjawisk
było zawsze ideałem filozofii; jednakowoż dopiero filozofii polskiej powiodło
się dokonać nareszcie tego odkrycia. Prawo Stworzenia zostało sprawdzone przez
Wrońskiego we wszystkich gałęziach wiedzy, przede wszystkim zaś w matematyce
i w filozofii historii. Ustalił on i zreformował za pomocą niego
podstawy kilkudziesięciu nauk, a więc zarówno astronomii, mechaniki, chemii,
biologii, jak psychologii, ekonomii, prawa, socjologii, polityki, estetyki,
muzyki itp. Dokonał też całego szeregu odkryć pozytywnych, które poznane
dopiero dziś, zaczynają wprowadzać w podziw świat naukowy – jakkolwiek
niektórzy przedstawiciele tego ostatniego, oszołomieni wszechstronnością
i nagłością tej reformy, odnoszą się do polskiego mędrca z rezerwą i
wyczekiwaniem.
Na
marginesie podaję dla studiujących filozofię, że wykład i osnowę Prawa
Stworzenia znajdą w znakomitym dziele filozofa francuskiego Francis Warraina,
prze-łożonym na język polski staraniem Instytutu Mesjanicznego. Tytuł dzieła:
„Wiązanie metafizyczne, podług Prawa Stworzenia Hoene-Wrońskiego”.
Wspomniane
wyżej odkrycie Prawa Stworzenia wszelkiej rzeczywistości dało Wrońskiemu
odpowiedź na pytanie, czym jest rzeczywistość, świat i człowiek, jaki jest cel
istnienia i postępu ludzkości na ziemi. Pozwoliło mu też ono zbudować prawo
postępu, czyli prawo, według którego następują po sobie kolejno epoki
historycznego rozwoju.
Według
Wrońskiego ludzkość ma już poza sobą kilka takich okresów wyraźnie od siebie
odgraniczonych. Obecnie znajduje się ona w okresie 5-ym, najniebezpieczniejszym
ze wszystkich, bo przejściowym. W okresie tym ludzkość winna poznać, że
wszystkie dotychczasowe cele, ku którym zdążała, to jest cel gospodarczy, cel
polityczny, cel religijny i cel umysłowy – są niewystarczające.
Zrozumiawszy to, ludzkość ma sobie sama wyznaczyć jakiś cel nowy, wyższy od
poprzednich – jednym słowem cel absolutny.
Tę
przejściową epokę – nazywaną też przez Wrońskiego krytyczną – cechuje
stan wrzenia rewolucyjnego, walka sprzecznych haseł i powszechny chaos
gospodarczy, polityczny, religijny i naukowy. Jest to jakby chaos przed
stworzeniem świata, przed stworzeniem nowego ładu moralnego w świecie
cywilizowanym.
Ponieważ
los kazał nam żyć w tym krytycznym okresie historii, ponieważ zaczynamy
panicznie szukać sposobu wyjścia z niego, zainteresują nas niewątpliwie te idee
Wrońskiego, które wiążą się bezpośrednio z tym zagadnieniem.
Ponieważ
rozum nasz jest władzą odkrywania we wszystkim przyczyn i celów –
zapytajmy najprzód filozofię absolutną Hoene-Wrońskiego o przyczyny obecnego
chaosu, a potem o cel do którego ma on nas prowadzić.
Co do
przyczyn chaosu w obecnym, piątym okresie historycznym, to są one według
Wrońskiego następujące:
1) Dawniej,
w poprzednich epokach cztery cele względne ludzkości brały kolejno górę
w ten sposób, że jeden wysuwał się zawsze na plan pierwszy, a inne były mu
podporządkowane, Tak więc na Wschodzie starożytnym dominował cel zmysłowy, w
świecie klasycznym cel moralny (prawno-polityczny); w średniowieczu znowu
panował cel religijny, a w epoce Oświecenia cel umysłowy. Tymczasem
dziś wszystkie te cele pojawiają się naraz i to z równą siłą.
2)
Dawniej nie podejrzewano możliwości jakiegoś celu wyższego od tamtych czterech,
tymczasem dziś ludzkość szuka tego nowego celu, przekonawszy się, że tamte nie
wystarczają.
3)
Dawniej
działał w historii pewnego rodzaju automatyzm; ludzkość zmuszona była przez
samą swoją naturę do stawiania sobie kolejno tych czterech celów. Dziś
– to znaczy w piątym okresie – automatyzm historii
przestał działać. Przyroda nie prowadzi już człowieka; wprost przeciwnie,
– puszcza go samopas, aby sam wyznaczył sobie dalszą drogę rozwoju. Wóz
pędzi bez woźnicy, a cztery konie wierzgają jak oszalałe nad samym skrajem
przepaści. Ludzkość albo ocali się sama i zorganizuje, albo musi zginąć.
4) W każdej
dziedzinie życia tworzą się dwa sprzeczne punkty widzenia, dwa zupełnie
odmienne światopoglądy, które zdają się obydwa mieć taką samą rację. Stąd
zaciekła walka dwu obozów, zachowawczego i postępowego, biernego i czynnego,
prawicy i lewicy. Oba te obozy są równie silne i nigdy jeden nie zagóruje ostatecznie
mad drugim. Dwa wojska o równej sile mogą tylko wymordować się wzajemnie.
Takie są
główne przyczyny chaosu współczesnego oparte na przesłankach filozofii
absolutnej Hoene-Wrońskiego. Wynika z tego, że wszelka jednostronność doprowadzić
może ludzkość tylko do zguby w tej trudnej, niebezpiecznej epoce przejściowej.
Dziś kładzenie nacisku wyłącznie na sprawy gospodarcze – jest zgubą.
Podobnie wyłączna reforma polityczna – jest zgubą, Wyłączny nawrót do
religii – jest zgubą. Wyłączny nacisk na oświatę i rozwój nauk –
jest zgubą. Więcej jeszcze – zgubą jest wyłączny triumf obozu
postępowego, zwycięstwo lewicy. Zgubą jest wyłączny triumf obozu zachowawczego,
zwycięstwo prawicy. Dziś przyszedł czas na harmonię, współrzędność,
koordynację, równowagę. W momencie gdy cała ludzkość przedstawia obraz
wagi, której szale huśtają się gwałtownie, chaotycznie i bezmyślnie, do góry i
na dół – słowo: równowaga jest tym, które streszcza w jednym
skrócie to, do czego dążyć winniśmy dzisiaj, każdy z osobna i wszyscy
solidarnie razem: jednostki, grupy społeczne, narody i całe kontynenty.
Ale jak
osiągnąć tę zbawczą równowagę? Jak zahamować bieg wypadków, żywiołowe prądy
dziejowe, ślepe masy ludzkie, przewalające się w zupełnej nieświadomości, na
czym polega prawdziwa logika dziejów?
Odpowiedzi
na to szukajmy znowu na kartach filozofii Hoene-Wrońskiego.
Otóż, jak
to już wiemy, Wroński stwierdza, że ludzkość musi sobie postawić na miejscu
celów poprzednich nowy jakiś, jeden jedyny cel, któryby
streszczał w sobie wszystkie inne, a był zarazem wyższy ponad nie.
Ten cel
– to sama prawda, czyli sam rozum znający istotę rzeczywistości.
Ponieważ ludzkość błądzi po omacku i wskutek tego ginie bez ratunku –
wyzwolić ją może tylko poznanie istoty swej własnej rzeczywistości, czyli
poznanie prawdziwego celu, do którego zmierzać powinna. Ludzkość znająca
prawdę, a więc znająca prawa, które rządzą światem i nią samą –
będzie umiała użyć tych praw w możliwie najlepszy sposób i usunąć te wszystkie
przeszkody, z którymi, wskutek nieświadomości, nie mogła sobie dotąd dać rady.
Zatem prawda powinna być formalnie ustanowiona, jako jedyny i najwyższy
cel i środek zarazem – zaś wszystkie dziedziny życia społecznego,
wszystkie prawa i instytucje winny być równouprawnione, ale tylko jako narzędzia,
służące do osiągnięcia tego jednego, najwyższego celu.
Ale mógłby
ktoś rzec: cóż z tego jeśli wszystkie narody uchwalą nawet przez swoich
delegatów, że celem ich jest szukanie prawdy, bo bez niej muszą zginąć. Cóż z
tego, gdy uznają nawet formalnie i prawnie, że to jest dla nich kwestia
życia i śmierci, czyli po prostu najwyższy interes. Jakie mogą być konkretne i
praktyczne następstwa takiej ogólnikowej uchwały?
Odpowiedź
na to brzmi następująco:
Kto szuka
prawdy? – Rozum. Kto tedy winien rządzić ludzkością? – Rozum
szukający prawdy, a potem rozum, który już znalazł Prawdę. Oznacza to
uznanie prawne najwyższego autorytetu rozumu w sprawach gospodarczych,
politycznych, religijnych i umysłowych, (czyli naukowych i wychowawczych). A
więc rząd rozumu.
To uznanie
autorytetu rozumu i wspólne poddanie się jego prawom, powoduje zarazem
stwierdzenie, że tylko solidarny wysiłek ludzkości pod patronatem prawdy i
rozumu zdoła wyprowadzić ją z ślepej ulicy, w jaką dziś zabrnęła.
Jak jednak
zrealizować praktycznie to wspólne dążenie do jednego celu? Przecież, aby
pociągnąć w tym kierunku wszystkie państwa, ludy i grupy społeczne –
trzeba by zreformować wszystkie dotychczasowe urządzenia gospodarcze i
polityczne. Trzeba by zorganizować w całym świecie cywilizowanym nowy ład
moralny, któryby ujął te mgliste próby i dążenia w jakieś jednolite
uniwersalne ramy prawne i nadał im formę konkretnych instytucji publicznych.
Tak jest. O
to idzie. Właśnie na to daje nam filozofia Hoene-Wrońskiego wyczerpującą
odpowiedź.
Powiada
ona, że Prawem Najwyższym historycznego rozwoju ludzkości jest dążenie do unii
wszystkich ludów pod władzą nie jakiejś jednostki, jakiegoś monarchy
uniwersalnego, lecz pod władzą samego absolutnego rozumu. Przeczucie
takiej organizacji powszechnej istniało od dawna na naszym globie. Mówi o nim
Kościół, jako o Królestwie Bożym na ziemi, mówi przede wszystkim św. Augustyn w
swym dziele „De civitate Dei”. Zamyślał o nim mgliście Karol
Wielki, a wyraźnie Napoleon Bonaparte. Wtedy jednak idea takiej Unii
Powszechnej nie była jeszcze czymś narzuconym nieodparcie przez samą
konieczność historyczną. Dopiero dzisiaj, w wieku XX-ym powstała pierwsza
realna próba takiego związku państw, dla kolegialnego rozwiązania
trudnych problemów współczesnych – pod błędną nazwą Ligi Narodów. Zaraz
ujrzymy jednak, że ta nowa organizacja prawna, którą europejscy mężowie stanu
uważają za szczyt tego co można było wymyślić w epoce obecnej – jest
tylko niedołężnym tworem, przejściowym narzędziem, w porównaniu z Unią
Powszechną, jakiej plan nakreślił Wroński i jaką przyszłe pokolenia winny
zrealizować.
Otóż
Wroński stwierdza przede wszystkim, że urzeczywistnienie tego prawa
najwyższego historii, czyli utworzenie konkretne takiej Unii, Federacji
powszechnej państw pod kierownictwem rozumu absolutnego, jest
ideałem dziejów, do którego prowadzi droga daleka i trudna. Dlatego, aby
przygotować i umożliwić organizację takiego nowego ładu, trzeba naprzód
stworzyć tzw. federalność. Federalność jest to – w rozumieniu Wrońskiego
– podatność do federacji, stan przygotowawczy, od którego
przejście do prawdziwej Unii Powszechnej będzie już bardzo ułatwione. Odróżnia
on cztery główne środki, czyli narzędzia federalności. Pierwszym z nich jest
tzw. równowaga polityczna, która była rzeczywiście przez cały wiek
XVIII-y i XIX-y utrzymywana przez dyplomację europejską, jako sposób zachowania
ładu politycznego, gospodarczego i społecznego. Drugim środkiem federalności
jest religia, która wytwarza w ludziach poczucie wspólności i
solidarności przez jedność zasad moralnych i przez nakaz miłości bliźniego,
wreszcie przez ideę uniwersalnego Królestwa Bożego na ziemi. Trzecim z kolei
narzędziem federalności jest opinia publiczna, której wychowanie w
poczuciu solidarności wszechludzkiej, dokonane za pomocą odpowiednich ustaw,
organizacji, prasy i literatury, stworzy atmosferę psychiczną, dla takiej Unii
Powszechnej przychylną. Czwartym wreszcie narzędziem są: zjazdy, kongresy i
rady mężów stanu, jako reprezentantów państw. Kongresy takie mogą być albo czasowe,
albo permanentne, czyli trwałe. Jednakże kongresy takie nie mogą
jeszcze wyłonić z siebie jednolitego działania, czyli tego, co Wroński nazywa kierunkiem
woli; mogą tylko ustanowić instytucję wzajemnych wyjaśnień, służącą
jedynie do usuwania trudności – a to dlatego, że póki cel wspólny, jedyny
dla całej ludzkości, to znaczy wspólny interes nie został jeszcze
znaleziony, dopóty narody i państwa muszą kierować się swoimi własnymi indywidualnymi
interesami.
Takim stałym,
permanentnym kongresem jest Liga Narodów, z czego wynika, że jest ona dopiero
jednym z czterech narzędzi federalności, czyli okresu przygotowującego do
Federacji Powszechnej.
Wroński
odróżnia jeszcze dwa narzędzia pomocnicze federalności, jest im jednakowoż
przeciwny. Pierwsze z tych narzędzi, to wpływ organizacji tajnych, które
rzeczywiście dążą do zjednoczenia ludów, podobnie, jak kościół, dyplomacja
itp. Ale wpływ ich byłby dopuszczalny tylko wtedy, gdyby istniała gwarancja
absolutnej moralności i dobrej woli członków takich towarzystw; ponieważ
jednak ludzie są ludźmi, a potajemność stwarza pokusę nieodpowiedzialności,
wpływ taki należy uznać za szkodliwy.
Także i
drugie narzędzie pomocnicze federalności uważa Wroński za szkodliwe. To
narzędzie – to siła wykonawcza Federacji, nad którą europejscy
mężowie stanu zastanawiali się już nieraz. Otóż taka siła, żeby mieć posłuch,
musiałaby posiadać sankcje militarne. Te sankcje militarne mogłyby być
dwojakie: 1) albo być siłą zbrojną jednego z mocarstw, co dałoby pole do
gwałtów i stronniczości, 2) albo być siłą zbrojną całej Federacji, istniejącą
we wszystkich państwach obok lub w miejsce armii narodowych. Niestety,
istnienie takiej międzynarodowej siły zbrojnej zniszczyłoby indywidualną
niezależność państw, czyli doprowadziłaby do pewnego rodzaju monarchii
powszechnej. Zdaniem Wrońskiego byłoby to zagładą samej idei Federacji, bo powszechność
musi się składać z odrębnych części składowych, czyli indywiduów. Roztopienie
indywiduów w morzu powszechności byłoby zupełnym zboczeniem z drogi rozwoju
ludzkości, a tym samem jej zagładą. I jeszcze jedno: taką siłą zbrojną
musiałby kierować jeden człowiek, jakiś prezes, czy pełnomocnik Federacji
– a że nie byłby to z pewnością człowiek obdarzony absolutnym rozumem,
więc rządziłby światem za pomocą terroru, zmuszając go do służenia jego celom
osobistym, czy poglądom.
Jedynym
środkiem, który pozwoliłby ludzkości przejść od federalności do samej Federacji
Powszechnej byłby tedy – zdaniem Wrońskiego – związek, albo stowarzyszenie
jawne wszystkich ludzi, którzy zrozumieli grozę połażenia i cel
najwyższy istnienia ludzkości. Takie stowarzyszenie ludzi dążących do
absolutnej Prawdy, nazywa Wroński Unią Absolutną.
Co to jest
Unia Absolutna?
Wroński
stwierdza, że istnieją dotąd dwa rodzaje zrzeszeń moralnych ludzkości,
stanowiące najwyższe jej formy rozwojowe. Jedne – to państwa, czyli
zrzeszenia prawne, drugie to – kościoły, czyli zrzeszenia
etyczne. Otóż zdaniem jego – konieczne jest w obecnej epoce historycznej
utworzenie jeszcze jednego, trzeciego zrzeszenia moralnego, które by
kierowało ludzkość ku jej celom najwyższym, pomagając państwom i kościołom i
będąc nawzajem przez nie wspierane.
Członkowie
tego trzeciego zrzeszenia przygotowywaliby Federację, czyli Unię Powszechną
rozmaitymi sposobami, oczywiście tylko rozumowymi, a nie politycznymi, lub
religijnymi. Dążyliby oni do zastąpienia prymitywnej i niegodnej człowieka idei
nacjonalizmu przez ideę patriotyzmu, czyli poświęcenia dla
Państwa w tym przekonaniu, że to Państwo współpracuje w budowie solidarnego
szczęścia całej ludzkości. Ucząc tak prawdziwego patriotyzmu i prawdziwego, a
nie fałszywego kostmopolityzmu (fałszywym kosmopolityzmem nazywam np. międzynarodówki
klasowe) – członkowie trzeciego zrzeszenia moralnego, tj. Unii
Absolutnej pracowaliby nad utworzeniem tzw. Konfederacji, czyli częściowych
unii pomiędzy państwami zamieszkałymi przez narody o pokrewnych językach.
Wzorem takiej Konfederacji jest dla Wrońskiego przewidywana przezeń unia
słowiańska, która – zdaniem jego – utworzy się najwcześniej.
Najważniejszym
jednak zadaniem członków Unii absolutnej byłoby przeprowadzenie we wszystkich
państwach reformy ustroju państwowego przez zorganizowanie wszędzie tzw. ciał
kierowniczych.
Co to jest
Ciało Kierownicze? Jaka winna być, podług filozofii polityki Wrońskiego –
rola jego w ustroju prawnym państwa?
Otóż
Wroński stwierdza, że tradycyjny układ trzech władz państwowych
Monteskiusza jest błędny, albowiem brak tam jednej jeszcze, czwartej władzy,
bez której ideał państwa doskonałego nie da się osiągnąć.
Jeżeli
wyobrazimy sobie schemat trzech ciał politycznych (ustawodawcze, wykonawcze i
sądowe) jako trójkąt równoramienny, u którego wierzchołka znajduje się
władza sądowa, a u podstawy władze ustawodawcza i wykonawcza, to ideał porządku
prawnego polegać będzie na nieruchomej równowadze trójkąta. Niestety jednak
widzimy, że w demokracjach nowożytnych panuje ustawiczna walka między rządem, a
parlamentem, czyli między ciałem wykonawczym, a ustawodawczym o przewagę
jednego nad drugim. W ten sposób trójkąt zamienia się w wieczną huśtawkę,
sejmy obalają rządy, a rządy terroryzują sejmy – i świat zaczyna wątpić w
logikę ustroju parlamentarnego w ogóle.
Otóż Ciało
Kierownicze, ta czwarta władza polityczna, winno wprowadzić harmonię i celową
koordynację do współpracy trzech innych
władz, winno być czynnikiem równowagi tego trójkąta, wciąż się zmieniającego w
chwiejną wagę. Ciało Kierownicze, pozbawione wszelkiej władzy wykonawczej, czy
ustawodawczej, ma tylko opracowywać wszystkie sprawy pod kątem widzenia czystego
rozumu i poddawać je pod rozwagę innym czynnikom.
W skład
Ciała Kierowniczego winna wejść przede wszystkim Rada Kierownicza (mianowana
przez króla, lub prezydenta, mająca nadawać jednolitość wszystkim funkcjom
całego Ciała Kierowniczego) – oraz szereg instytucji istniejących już
dzisiaj, takich jak: Izba Kontroli, Izba Podań, Kapituła Orderów, Trybunał
Konstytucyjny, Trybunał Stanu, Trybunał Administracyjny, następnie trzy izby
dla trzech zrzeszeń moralnych, mianowicie Izba postępów państwa, Izba postępów
kościoła i Izba postępów ludzkości, czyli Unii Absolutnej.
Zadaniem
Ciała Kierowniczego jest wprowadzać twórczą i celową koordynację we wzajemne
stosunki wszystkich sił gospodarczych, politycznych, religijnych i naukowych
w państwie, oraz nadawać wielki styl polityce danego państwa. Ciało
Kierownicze nagina wszystko ku celowi końcowemu państwa, jako
współtwórcy Unii Powszechnej. Ciało Kierownicze jest niezależne i bezstronne.
Ciało Kierownicze winno posiadać najwyższy autorytet rozumowy i moralny zarówno
u wszystkich instytucji publicznych, jak u zwierzchnika i obywateli, a
wreszcie u wszystkich stronnictw politycznych. (Dla orientacji dodaję, że
przymiotnik „kierownicze” nie oznacza tu jakiejś instytucji
nadrzędnej, rządzącej państwem – ale instytucję nadającą kierunek).
Brak
miejsca nie pozwala mi tu na bliższe rozpatrzenie idei Ciała Kierowniczego,
zaznaczam więc tylko, ze ma ono – jako rządzone samym rozumem – być
w każdym państwie komórką organizacyjną powszechnej Federacji Państw, a przy
tym winno współdziałać i uzgadniać swoją działalność z ideologią Unii
Absolutnej, tego trzeciego zrzeszenia moralnego, którego członkowie rozsiani
będą we wszystkich państwach i we wszystkich kościołach. Łatwo pojąć, że
wyszkoleni w takiej rozumowej dyscyplinie członkowie Ciał Kierowniczych
różnych państw porozumieją się o wiele prędzej, niż dzisiejsi delegaci państw w
Lidze Narodów.
Wpływ Unii
Absolutnej, bezpośredni i pośredni (przez Ciała Kierownicze) na usunięcie
chaosu w czterech płaszczyznach życia społecznego będzie następujący:
Na
płaszczyźnie gospodarczej:
a) przywrócenie zwichniętej
równowagi sił ekonomicznych,
b) usunięcie walki między
klasą pracodawców, a pracowników.
Aby
zrozumieć, jak ma się dokonać ta naprawa organizmu gospodarczego świata,
konieczne jest poznanie dokładne systemu dynamicznego ekonomii
Hoene-Wrońskiego. Systemat ten oparty jest na niezachwianych podstawach
matematycznych, dzięki podaniu ostatecznych definicji matematycznych elementarnych
sił organizmu gospodarczego, które dotąd obliczano tylko w przybliżeniu i
niemal na ślepo. Cechą szczególną tego systemu jest to, że jest on oparty
całkowicie na idei pracy (co winno zadowolić lewicę społeczną), zarazem zaś nie
narusza idei kapitału i żadnej z klasycznych zasad ekonomii, (co winno
zadowolić prawicę społeczną). Wroński odróżnia dwa mylne systemy ekonomiczne,
tzw. fizjokratyzm i merkantylizm (ten ostatni nieprzezwyciężony dziś
jeszcze), oraz jeden system przejściowy, ale dziś już przeżyty tzw. liberalizm.
Inne systemy, albo pochodzą z kombinacji tych trzech, albo są całkowicie
fałszywe. Czwarty system, prawdziwy i ostateczny, to właśnie systemat
dynamiczny Wrońskiego, dotychczas nieznany i nigdzie nie stonowany. Zarys jego
pojawił się tylko w austriackiej szkole Mengera.
Zdaniem
Wrońskiego organizm gospodarczy świata— to układ sił w równowadze
doskonałej. Siły te zdążają powoli do wzrostu dobrobytu. Pochód ten opóźniają
wojny i różne przewroty społeczne. Przyśpieszyć ten proces można by tylko,
znając zasady matematyczne tej gry wzajemnej sił. Systemy socjalistyczne tych
zasad nie znały i zachowywały się – niewątpliwie w najlepszej intencji
– jak słoń w składzie z porcelaną. Różne subtelne mechanizmy równowagi i
automatyzmu gospodarczego (jak np. zbieg teleologiczny wszystkich gałęzi
przemysłu do wytwarzania dobrobytu) – zostały popsute i zniweczone. Nie
znaczy to, by jedynym systemem słusznym był tzw. kapitalizm. W ogóle nie
istnieje żaden kapitalizm. Wszelki ustrój gospodarczy opiera się na pracy, a
tym samem na kapitale – bo kapitał jest to praca nagromadzona i
zaoszczędzona. Nie system jest zły, ale ludzie, którzy go stosują. A zmienić
ludzi można tylko przez nowy ład moralny na ziemi.
Różnica
leży nie w gospodarczych systemach, lecz w politycznych. Pod rządami
prawicy widzi Wroński nieuchronną nędzę tzw. klas nieposiadających – pod
rządami lewicy nieuchronne dojście do zera cyfry majątku społecznego. Dlatego
też rozwiązanie problemu gospodarczego tkwi:
1) w zawieszeniu absurdalnej
walki między pracą a kapitałem, bo oba są jednym i tym samym;
2) w poznaniu absolutnych
praw rządzących funkcjami sił ekonomicznych, czyli dynamiką sił wytwórczych
społeczeństw;
3) w zastąpieniu rządów
prawicy, czy lewicy – rządami antynomialnymi, czyli harmonijnymi za
pomocą Ciała Kierowniczego.
Wpływ Unii
Absolutnej na usunięcie chaosu w płaszczyźnie politycznej polegać
będzie przede wszystkim na poznaniu gry sił politycznych, czyli przyczyn, walki
między prawicą, a lewicą. Wroński stwierdza, że walka ta pochodzi stąd, że w
psychice ludzkiej ścierają się ze sobą dwie równorzędne władze, uczucie i
poznanie. Otóż rodzi się mniej więcej taka sama ilość ludzi z przewagą
władzy uczucia, co i poznania. Ludzie z przewagą uczucia skłaniają się ku prawicy,
ludzie z przewagą poznania ku lewicy społecznej. Wskutek tego obydwa obozy są
równie silne, a dążą do zniszczenia się wzajemnego. Ze starcia tych dwu sił
rodzi się postęp, zarazem jednak grozi ono ruiną – jeżeli nie powstanie
rząd antynomialny, czyli ponadpartyjne rozumowe kierowanie obu obozów
politycznych – ku celowi najwyższemu państwa i dopuszczanie ich wpływu na
rządy w ramach prawa i czystego rozumu.
Możliwe to
jest tylko w państwie, które uznaje prawnie taki autorytet rozumu. Bo walka
stronnictw polega na tym, że:
1) postępowi twierdzą, że władza
pochodzi od ludu, czyli, że każdy obywatel, jako posiadający rozum ma prawo
oceniać postępki władzy i wpływać na nie;
2) zachowawcy twierdzą, że władza
pochodzi od Boga, czyli że tylko jednostka rządząca posiada, rozum stanu,
pozwalający jej decydować co jest dla państwa złe, a co dobre.
Otóż,
gdy zarówno panujący, jak poddani będą się kierować tą samą ideą przewodnią,
tym samym czystym rozumem, wówczas łatwo będzie zharmonizować prawicę z lewicą
dla dobra państwa i ludzkości.
Stosunki
zewnętrzne państw między sobą normować ma Federacja Państw pod kątem tegoż
samego rozumu powszechnego.
Wpływ Unii
Absolutnej w płaszczyźnie religijnej – zaznaczać się będzie
w prowadzeniu ludzkości od religii wiary do religii pewności, dzięki
udowodnieniu, że dogmaty, i prawa moralne religii chrześcijańskiej są potwierdzone
w całej rozciągłości przez filozofię absolutną. Nastąpi również współdziałanie
z kościołem w przywróceniu powagi moralności przez wyjaśnienie, że
przekraczanie prawa moralnego jest samobójstwem duchowym człowieka. Ideał Unii
Absolutnej zgodzi się z nakazami
religii; miłuj Boga, czyli miłuj Prawdę i Tego, który ją stworzył. Miłuj
bliźniego – bo zrzeszenie solidarne wszystkich ludzi jest Prawem
Najwyższym historii.
Wpływ Unii
Absolutnej w płaszczyźnie umysłowej zaznaczy się przez reformę filozofii
i reformę wszystkich nauk za pomocy idei absolutu i metody filozoficznej
znanej nam już pod nazwą Prawa Stworzenia. Zarazem wytyczy ona
nowy kierunek wychowania, dostosowany do celów ludzkości i do idei autokreacji,
która jest podstawą filozofii pedagogii Hoene-Wrońskiego. Autokreacja –
to stwarzanie się człowieka przez siebie samego, czyli doskonalenie się przez
świadomy wysiłek rozumu i woli.
Oto
pobieżne przedstawienie tej reformy, której ziarna twórcze znajdują się na
kartach filozofii Hoene-Wrońskiego. Przystąpienie do budowy tego nowego ładu
moralnego – zdaje się być koniecznością dziejową, pod grozą
stoczenia się ludzkości w otchłań nędzy, nowych wojen i rewolucji.
Jaka w tym
wszystkim rola Polski? Czy powstanie tej idei właśnie u nas, w filozofii
– polskiej nie tylko z nazwy, ale i z ducha – nie wkłada na nas
obowiązku świadomego podjęcia jej realizacji w świecie współczesnym?
Polska
położona jest geograficznie w samym środku Europy. Zarazem leży ona na
pograniczu dwu światów, obcych sobie ideą i duchem. Oba te światy dążą do
utworzenia społeczności międzynarodowej, ale oba na drodze błędnej i
połowicznej. Na zachód od Polski widzimy nieudolność i brak wszelkiej
celowości wyższej w poczynaniach Ligi Narodów, tej pierwszej próby Federacji
Państw, niestety dalekiej od idei przewodnictwa prawdy i rozumu. Na wschód od
Polski widzimy obłędne próby realizacji międzynarodówki klasowej przy wywróceniu
wszelkich dotychczasowych praw i zasad zarówno gospodarczych, jak
moralno-religijnych i umysłowych. Widzimy w dodatku groźbę zniszczenia
odrębności politycznej narodów, która jest przecież jedyną gwarancją powstania
przyszłej Federacji Powszechnej. Dyktatura kliki, czy jednostki (w rodzaju
Stalina) gdyby istotnie zapanowała nad światem, doprowadziłaby do zamaskowanej
monarchii powszechnej, co Wroński uważa za zgubę ludzkości.
Pomiędzy
tymi dwoma światami Polska ma pole do trafnej oceny sytuacji całego świata
cywilizowanego i wyciągnięcia z tej obserwacji słusznych wniosków. Winna
nakreślić plan rozbudowy moralnej świata i dać sygnał do realizacji tego planu.
Podobnie, jak człowiek bez celu i bez idei miota się bezradnie i ginie, tak
samo naród nie może żyć bez celu i bez idei. Myśli i idee, które powstały w
łonie danego narodu – muszą być wprowadzone w czyn. Jest w tym logika
historii. Naród, który zgrzeszył przeciwko tej logice, – zginie bez
ratunku, roztopi się w morzu innych ludów. Sama niepodległość, samo
życie — nie wystarcza. Trzeba żyć dla czegoś.
Nie
bójmy się inicjatywy, nie oglądajmy się na obce wzory. Jest możliwe, że narody
zachodnie nie znajdą już w sobie dość siły, by samorzutnie rozpocząć tę wielką
budowę nowej Ery. Jest możliwe, że i Wschód zawali się pod brzemieniem
odpowiedzialności dziejowej. Musimy liczyć na samych siebie.
Trzeba
zakasać rękawy i działać. Zacząć od reformy własnego ustroju, a skończyć na
wielkiej, europejskiej inicjatywie. W Polsce winien się odbyć kongres dyskutujący
zagadnienie Federacji Państw – na nowej, czysto rozumowej płaszczyźnie.
Polska winna podjąć reformę polityczną i gospodarczą, oraz reformę wychowania
społecznego. Polska winna powołać narody słowiańskie do współpracy w tym
dziele i podjąć próbę tej Konfederacji Słowiańskiej, której konieczność
przewiduje masz myśliciel.
Idee
Hoene-Wrońskiego muszą być zrealizowane – przede wszystkim w Polsce i
przez Polskę. Idzie tu o rzecz olbrzymią i wzniosłą: o nowy ład moralny w całym
świecie cywilizowanym.