Przedruk za: Stanisław Grabski, Kryzys myśli
państwowej, Lwów 1927
Dyktatura wojskowa w Hiszpanii — kolejne rewolucje
w Grecji i Portugalii — wyczekiwanie przez Węgry sposobnego dla przywrócenia monarchii
momentu — państwo sowieckie w Rosji, jakiego nigdy i nigdzie dotychczas nie
było — równie nowy, nieznany dotychczas ustrój faszystowski państwa włoskiego —
coraz silniejsze uniezależnianie się angielskich dominiów od swej metropolii —
wszystko to świadczy, że wojna światowa silnie zachwiała ustalonymi w końcu
19-go i na początku 20-go wieku formami państwowymi i że formy te przechodzą
głębokie jakieś wewnętrzne przeobrażenia.
Również nasza konstytucja, oparta na wzorach
przedwojennych, nie wytrzymała próby kilku lat. Od dłuższego czasu wysuwany
jest z najprzeróżniejszych stron postulat gruntownej jej rewizji. A zwycięstwo
zamachu majowego ujawniło aż zbyt wyraźnie słabość podstaw, na jakich dziś u
nas prawo i legalna władza państwowa się opiera.
Łącznie z całą Europą przeżywamy kryzys
liberalizmu, demokracji, parlamentaryzmu.
Oczywiście, poza tym mamy własne swe niedomagania i
własne nie załatwione spory i walki. Mamy większe niż w jakimkolwiek państwie
zachodnim różnice cywilizacji dzielnic zachodnich i wschodnich, mamy fatalnie
na naszym życiu społeczno-gospodarczym ciążący niedorozwój przemysłowo-handlowy
i nadmierne wskutek tego przeludnienie wsi, mamy wychowany przez Niemcy i Rosję
separatyzm ukraiński i białoruski, rozbieżność wielu pojęć prawnych,
politycznych, państwowych, spowodowaną rozbiorami itd. itd. I wszystkie te
braki musimy usunąć, wszystkie z nich wypływające kwestie musimy rozstrzygnąć
na swój własny sposób. Bo kopiować tego, co inne narody dla przezwyciężenia
swych nie domagań uczyniły, nie możemy. Każda taka kopia na naszym polskim
gruncie wytworzy karykaturę.
Ale mimo całej odrębności naszego życia narodowego
i państwowego żyjemy w sferze cywilizacji europejskiej, pojęciami, zasadami
społecznymi, politycznymi i prawno-państwowymi, które cywilizacja ta
wytworzyła. I dokonywające się w reszcie Europy zmiany tych pojęć i zasad
odbijają się na naszej myśli społecznej i państwowej, na programach i dążeniach
naszych stronnictw, warstw społecznych, władz państwowych i opinii publicznej narodu.
Rozwój naszego życia państwowego musi pójść naprzód
własną swą drogą, ale musi jednocześnie pójść w kierunku tendencji rozwojowych
całej dzisiejszej Europy.
Więc powinniśmy tendencje te dokładnie zrozumieć,
by uniknąć prądów, które naszą nawę państwową pogrążą w wirach rewolucyjnych, a
poprowadzić ją na prądy, niosące do rzeczywistego postępu cywilizacji.
***
Wszystkie niemal państwa europejskie rozpoczęły
swoje istnienie i swoją historię od ustroju feudalnego, a przynajmniej w
okresie panowania tego ustroju w całej zachodniej i środkowej Europie.
Ustrój ten powstał z podboju przez ludy germańskie
wyżej od nich stojących cywilizacyjnie prowincji rzymskich. Zaprowadzają go
Niemcy i na zdobytych ziemiach między Łabą a Renem, z których wyparli plemiona
słowiańskie i celtyckie, a. później i w podbijanych przez nich krajach
słowiańskich na wschód od Łaby i na południe od Karpat. Wykształcił się on
jednak na terytoriach zabranych Rzymowi.
Ustrój feudalny, tak samo jak ustrój staroegipskiej
monarchii oraz antycznych miejskich państw Grecji i Italii, również
pochodzących z podboju, ustanowił prawną zależność polityczną i gospodarczą
ludności gospodarczo pracującej od rządzącej i wojennej, wywodzącej się od
zwycięskich zdobywców kraju.
Zakres jednak tej zależności był inny w wiekach
średnich niż w starożytności. Państwa antyczne oparły panowanie zaborczych
ludów na niewolnictwie. Zwalniało ono obywateli od pracy gospodarczej i
pozwalało im oddawać swój czas sprawom publicznym. Ale, choć zwolnieni od
pracy, której cały niemal ciężar spoczywał na niewolnikach, obywatele pracę tę organizowali,
kierowali sami produkcją i handlem kraju. Natomiast feudalne państwa
średniowieczne, wobec znacznej przewagi cywilizacyjnej podbitej zromanizowanej
ludności nad germańskimi zaborcami nakładają tylko na ludność tę szereg
lenniczych powinności wobec „panów ziemi", ale pozostawiają jej całkowitą
niemal autonomię w zakresie jej pracy gospodarczej i jej kulturalnego życia.
I cała organizacja państw tych opiera się na
hierarchicznym uszeregowaniu autonomii. Na czele państwa stoi najwyższy suweren
kraju — król. Ale nie sprawuje on bezpośrednio nad ludnością kraju swej władzy.
Odstępuje on pod pewnymi warunkami swoje prawa i należne mu powinności na poszczególnych
częściach kraju wasalom: książętom, grafom, baronom. Ci zaś ze swej strony
czynią to samo. Wytwarza się kilka szeregów hierarchicznie od siebie zależnych
mniejszych i większych suwerenów i wasali. A każdy z nich, byle wypełnił warunki,
na jakich otrzymał lenno, ma zupełną autonomię w sprawowaniu swej władzy nad
ziemią, której jest panem. Ale też każdy z nich od króla po zwykłego rycerza
panuje i włada — lecz nie rządzi swymi lennikami. Bo lennicy mają autonomię,
sami się rządzą. Więc sami się rządzą w diecezjach biskupi, w klasztorach
opaci, na zamkach baronowie, w dworach rycerze, w miastach mieszczanie, w
cechach rzemieślnicy, w gildiach kupcy, we wsiach wójtowie i sołtysi, w
gospodarstwach swych kmiecie.
Ustrój prawny państwa ustanawia ścisłą hierarchię
suwerenów, lenników i stanów: duchownego, rycerskiego, mieszczańskiego i
włościańskiego. I tok samo każdy stan w zakresie własnej autonomii ustanawia
prawnie unormowaną hierarchię książąt, grafów i baronów, rycerzy, biskupów,
proboszczów, mistrzów, czeladników, uczni... Hierarchicznej organizacji stanu
panującego — rycerskiego odpowiada hierarchiczne podporządkowanie mniejszych
autonomii lokalnych — szerszym, z których najszerszą jest królestwo suwerenne,
od żadnej już wyższej władzy świeckiej niezależne. Hierarchiczna zaś organizacja
stanu miejskiego ustanawia zarazem podział funkcji i wewnętrzną budowę
korporacji, w które się wiążą osobiście wolni, ale praw panów ziemi w
najniższym nawet stopniu nie posiadający kupcy i rzemieślnicy. Państwo feudalne
jest organizacją panowania nad zdobytym krajem pochodzącego od zwycięskiego
ludu — stanu rycerskiego i wyprowadzających się od jego wodzów — suwerenów. Ale
jednocześnie jest ono hierarchicznym układem autonomii lokalnych i
autonomicznych korporacji gospodarczych, łączącym je w jedną wyższego rzędu całość
społeczną. A gdy zdobywcze plemiona germańskie zespalają się językowo i
cywilizacyjnie z podbitą rzymskiej kultury ludnością, gdy poddają się władzy
kościelnej podbitego przez się Rzymu — w państwie feudalnym bierze stanowczo górę
nad momentem organizacji panowania moment społecznej organizacji, opartej na
prawnie określonej autonomii każdego stanu i istniejących w jego łonie korporacji
i lennych nadań, oraz na ich wzajemnej hierarchicznej zależności.
Istnieją jednak dwa stale przez cały ciąg znanych
dziejów działające prawa rozwoju życia społecznego :
Każda grupa autonomiczna dąży niezmiennie do
rozszerzenia swej samodzielności i wyzwolenia się z pod władzy, której podlega.
Każda zamknięta w sobie grupa społeczna przechodzi
okresy wzmagania się i słabnięcia swej energii, zależnie od odbywającej się w
jej łonie korzystnej czy ujemnej selekcji.
Więc przez całe średnie wieki trwa nieustanna walka
lenników z suwerenami, władzy duchownej ze świecką, miast ze stanem rycerskim,
a w łonie miast — cechów z gildiami, czeladników z majstrami, hołoty z
patrycjuszami...
Jednocześnie zaś w stanie rycerskim odbywa się
selekcja ujemna. Najdzielniejsi giną w nieustannych wojnach. Najbardziej żądni
sławy rycerskiej — zadłużają się i biednieją. Najbardziej przedsiębiorczy idą
do ziemi świętej wyzwalać od pogan grób Chrystusa, później do zakonów
rycerskich nad Bałtykiem.
Natomiast selekcja w stanie miejskim jest dodatnia.
Walczące za obronnymi murami mieszczanie zwyciężają raczej dobrą organizacją
niż osobistą odwagą. Przy tym kto nie potrafi dojść do stopnia czeladnika a
następnie do godności mistrza — staje się fuszerem; wynosi się za mury
miejskie, na przedmieścia. Ze wsi zaś przyciąga stale „wolne powietrze
miejskie'' najbardziej przedsiębiorcze jednostki z pośród poddanej ludności
wiejskiej.
Miasta rosną w siłę, znaczenia, wyzwalają się coraz
bardziej z zależności od panów ziemi. Natomiast stan rycerski słabnie.
Korzysta z tego władza królewska. Po okresie
rozszerzania się autonomii wasali nastaje okres zmniejszania ich praw przez
zwierzchnich suwerenów kraju. Królowie, zamiast panować i władać — poczynają
rządzić.
Gdy epoka Odrodzenia autorytet prawa rzymskiego
stawia ponad autorytetem prawa salickiego, państwo europejskie z organizacji
hierarchicznego, prawnego i społecznego układu stanów i zawartych w nim
autonomii lokalnych i funkcjonalnych — przeobraża się stopniowo w organizację
zwierzchnej władzy rządu i prawnego porządku kraju oraz zamieszkującej go
ludności.
W świadomości zaś tej ludności nad dzielącymi ją
różnicami stanowymi bierze również stopniowo górę poczucie jedności rządzącej
nią władzy państwowej i jedności kraju, której upostaciowaniem jest monarcha.
Wraz z centralizacją państwową społeczeństwa stanowe średniowiecza zaczynają
się zespalać w narody. Anglia, Francja, Hiszpania, Niemcy z 17-go i 18-go
wieku, to państwa nie tylko królów Anglii, Francji, Hiszpanii, czy cesarza niemieckiego
— lecz również narodów angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, niemieckiego.
Wprawdzie we Francji, Hiszpanii, Austrii, Prusach wolę narodu wypowiada tylko monarcha
z bożej łaski. On jest źródłem wszelkiego prawa, personifikacją państwa i
ojczyzny. Lecz w Anglii współrządzi już z królem naród. A we Francji, gdy
Ludwik XVI dla zaradzenia swym kłopotom finansowym zwołał Stany Generalne, nie
zechciały one obradować oddzielnie, lecz złączyły się w Zgromadzenie Narodowe.
W pierwszej połowie 19-go wieku znikają w Europie
zachodniej i środkowej ostatnie ślady stanowego i korporacyjnego ustroju
społeczno-prawnego i państwowego: poddaństwo włościan, pańszczyzna, prawo
cechowe, sejmy stanowe, oraz ustala się współdziałanie z królem przedstawicielstwa
narodu.
Nie naród jednak zabsorbował na przełomie 18-go i
19-go wieku stany. Był na to jeszcze za słaby. Ustrój stanowy zlikwidowała w
ciągu 16, 17 i 18-go stulecia — centralizacja państwowa, oświecony absolutyzm
monarszy.
A absolutyzm ten w pierwszej połowie 18-go wieku
już się przeżywa we Francji, w kraju, w którym doszedł był za Ludwika XIV do
największej świetności. Z czynnika wszechstronnego postępu dobrobytu, spokoju
wewnętrznego, potęgi wewnętrznej, nauki, sztuki, obyczajów — staje się on za
Ludwika XV hamulcem śmielszej myśli i inicjatywy. Rozbudzone przezeń w 17-tym
wieku siły twórcze w 18-tym stuleciu zwracają się przeciwko niemu.
Filozofia encyklopedystów podkopuje autorytet
monarchy i władzy państwowej tak samo, jak humanizm podkopywał autorytet
kościoła i stanów. Gdy wchodzi na tron Ludwik XVI, w „oświeconym
towarzystwie" Paryża nie istnieje już żaden tradycyjny autorytet, żaden
historycznie wytworzony cel współżycia społecznego ludów.
Encyklopedia poucza, że i kościół, i prawa stanów,
i ustrój cechów i władza monarsza — to wszystko są przesądy, które z błędów nie
wydoskonalonej jeszcze myśli ludzkiej powstały. Filozof — a każdy kto chce,
może być filozofem, byle się z przesądów wyzwolił — żadnego z tych fałszywych
autorytetów uznawać nie może.
Monarchia centralistyczna początków nowych wieków
zespalała stany w naród. Ale zanim zespolenie to doprowadziła do końca, zanim
stany niższe, wyłącznie gospodarcze: mieszczaństwo i włościanie zrównały się z
duchowieństwem i szlachtą w poczuciu dziedzictwa chwały i zadań dziejowych
państwa oraz odpowiedzialności za całość ojczyzny — wywołała przez swe błędy
reakcję, której opanować nie potrafiła.
A reakcja ta mogła wobec zniszczenia wszystkich
tradycyjnych autorytetów społecznych i prawnych przeciwstawić władzy państwa absolutnego
— jeden tylko autorytet: jednostki ludzkiej. Społeczeństwo, naród — poucza
Rousseau — to tylko „umowa" jednostek, które łączą się po to, żeby każdej
z nich było lepiej. Każda jednostka zrzeka się części swej wolności, żeby przez
zbiorową umowę lepiej zabezpieczyć resztę swych osobistych praw i interesów. Dobro
jednostki jest jedynym celem organizacji społecznej i państwowej. Żadne prawo,
żadna instytucja, choćby miała za sobą najstarszą tradycję, nie są uzasadnione,
nie powinny istnieć nadal, jeśli krępują wolność indywidualną więcej, niż się
na to świadomi swej osobistej godności ludzie godzą.
To też rewolucja francuska zaczęła swą przebudowę
państwowego i społecznego ustroju od uchwalenia „praw człowieka",
zapomniała zaś zupełnie o obowiązkach jego wobec wspólnoty czy to rodzinnej,
czy państwowej, czy kościelnej, czy narodowej. Słowo „naród" nie schodzi z
ust mówców rewolucji. Ale nie oznacza ono dla nich zbiorowej wspólnoty, której
autorytet ma być wskazaniem postępowania jednostek, której ciągłości dziejowej
jednostka obowiązana jest podporządkować swe osobiste dążenia i interesy.
Używają oni słowa „naród" w tym samem znaczeniu, w jakim używają dziś
mówcy naszych stronnictw radykalnych słowa „lud". Naród rewolucji
francuskiej — to suma, zwyczajna arytmetyczna suma, a nie synteza jednostek.
I tak rozumiał naród twórca liberalnej ekonomii,
Adam Smith. Początek 19-go wieku, znosząc reszty feudalnego ustroju, ograniczając
monarchię przez reprezentację parlamentarną, stwarza państwo liberalne, którego
zadaniem jest jedynie zapewnienie jednostkom, z których się składa,
bezpieczeństwa od wrogów zewnętrznych, oraz porządku prawnego i ochrony własności
na wewnątrz. Społeczeństwo staje się sumą indywidualnych gospodarstw i
przedsiębiorstw, złączonych z sobą tylko wymianu handlową i stosunkami
kredytowymi, oraz rodzin i jednostek, które swe wzajemne stosunki opierają na
„dobrze zrozumianym egoizmie". Z tego „dobrze zrozumiałego egoizmu"
wyprowadza ekonomia liberalna i cenę rynkową i płacę roboczą i zysk z kapitału,
a Bentham całą również moralność. Malthus zaś zwalcza dobroczynność jako sprzeczną
z prawem przyrostu bogactwa, powolniejszego jego zdaniem od przyrostu ludności.
To też powszechnym jest hasło: niech państwo jak najmniej się miesza do życia
obywateli. Laissez faire, laissez passer — pozwólcie czynić ludziom wedle własnego
rozumu, niech się dzieje, co ma się stać. I tak samo niech indywidualnej
inicjatywy nie krępują żadne związki czy zmowy. Wszelka organizacja, narzucająca
jednostkom wolę zbiorową - jest zamachem na prawa człowieka, przestępną
„zmową".
Tak głosi teoria państwa liberalnego. Anglia,
Francja, zachodnie państwa niemieckie starają się ją wprowadzić w życie. W imię
tych haseł wybuchają rewolucje 1830 i 1848 r.
Ale wbrew teorii umowy społecznej, rozkładającej
zbiorowe wspólnoty społeczne na szeregi jednostek kierujących się własnym tylko
dobrze zrozumianym egoizmem, gdy tylko zanikają dawne wspólnoty stanowe i
korporacyjne — zjawiają się na ich miejsce nowe zespoły wspólnych myśli, dążeń,
formują się i ustalają w świadomości ludzi nowe nakazy solidarności,
podporządkowujące jednostki grupom zbiorowym. Znikły wspólnoty społeczne,
oparte na urodzeniu i wynikającej zeń przynależności do określonego stanu, jak
również wypływające z wiekowej tradycji korporacyjnej hierarchicznej
organizacji pracy. Natomiast powstaje solidarność klas, różniących się między sobą
stopniem bogactwa, względnie majątku i charakterem posiadanej własności: klasy
przedsiębiorców przemysłowych i handlowych, klasy właścicieli ziemskich, klasy
drobnych i średnich rolników, klasy robotników, oraz solidarność odrębnych
zawodów.
W imię tych nowych solidarności rozwijają się nowe
organizacje wspólnot społeczno-gospodarczych: związki zawodowe robotnicze,
rzemieślnicze, rolnicze, kartele przemysłowe. Z czasem te początkowo wyłącznie
dobrowolne stowarzyszenia nabierają charakteru prawno-publicznego. Zjawiają się
izby rolnicze, przemysłowe, handlowe, rzemieślnicze, robotnicze, przymusowe
asekuracje od ognia, choroby, starości, gdzieniegdzie braku pracy. Państwo
nadaje prawne znaczenie notowaniom giełdowym, sankcjonuje umowy związków robotniczych
z organizacjami przedsiębiorców o taryfy płac, itd. itd.
Na przełomie 19-go i 20-go wieku społeczeństwa
europejskie są znów układem związanych w większe całości przez wspólną
organizację państwową zorganizowanych wspólnot terytorialnych (samorządy
gminne, powiatowe i prowincjonalne) oraz funkcjonalnych (związki zawodowe i
klasowe). Jeno że układ wspólnot funkcjonalnych nie jest już teraz, jak był w
średniowieczu, układem hierarchicznym, że dzieli je i łączy jedynie dobrze
zrozumiany każdej z nich egoizm. A państwo cały swój wysiłek skierowuje ku
temu, żeby te egoizmy klasowe i zawodowe nie rozbiły całości
narodowo-państwowej, pośredniczy między niemi, ustanawia prawny ich kompromis.
Ten jest sens całego ustawodawstwa socjalnego z drugiej połowy 19-go i
początków 20-go wieku.
A ponieważ powszechne głosowanie do parlamentów
wprowadza jednocześnie do życia politycznego apelującą do najprymitywniejszych
uczuć egoizmu grupowego demagogię — stronnictwa polityczne nabierają coraz
bardziej klasowego charakteru.
Państwa europejskie w przededniu wojny światowej
stają się organizacjami prawnego kompromisu egoizmów klasowych i zawodowych.
Całość ich utrzymuje we wschodniej i środkowej
Europie dynastia. Tak jest w Rosji i Austrii. Na dynastie też zdaje całkowicie
niemal przed wielką wojną ludność niemiecka i włoska troskę o mocarstwową
politykę państwa. W Anglii łącznikiem tym jest przede wszystkim dbałość
wszystkich warstw o utrzymanie hegemonii handlowo-przemysłowej nad światem.
Jedynie bodaj we Francji głównym czynnikiem, łagodzącym przeciwieństwa egoizmów
klasowych, jest już wtedy świadomość wspólnego wszystkich Francuzów dziedzictwa
sławy wielkiej historycznej przeszłości i cywilizacyjnej misji narodu. Ale też
przechodzi trzecia republika francuska przez nadzwyczaj niebezpieczne chwile
dezorganizacji jej świadomości narodowo-państwowej wskutek propagandy
międzynarodówek masońskiej i socjalistycznej.
Kontrakt społeczny Rousseau'a został
urzeczywistniony z tą tylko różnicą, że państwo stało się kompromisem egoizmów
nie indywidualnych — a grup ekonomicznych, klasowych i zawodowych.
I jak każdy kompromis egoizmów funkcjonowało źle.
Nadzwyczaj szybki przyrost bogactwa w krajach
europejskich, spowodowany olbrzymim rozwojem wielkiego przemysłu,
eksploatującego na korzyść Europy wszystkie rynki i bogactwa naturalne Azji,
Afryki, Australii i południowej Ameryki — łagodził ogromnie fatalne skutki gospodarki
państwowej, która wszędzie doprowadzała do olbrzymiego zadłużenia ciał
publicznych. Zasadą polityki stało się, że gospodarka państwowa w
przeciwieństwie do prywatnej ma dostosowywać dochody do rozchodów, a nie
odwrotnie.
Jednocześnie wszakże z tym rozwojem egoizmów grup
społeczno-gospodarczych odbywał się i proces zespalania się narodów i
przenikania do najszerszych warstw ludności świadomości narodowej. Już Fichte
zwraca swe wezwanie przeciwko Napoleonowi nie do państw niemieckich i nie do
ludu (Volk) niemieckiego, ale do niemieckiego narodu (an die deutsche Nation). A
jeszcze wcześniej nasz Staszic uczy, że upadają państwa wielkie, giną tylko
narody nikczemne. Po 1830 r. walka z „tyranią tronów" łączy się w spiskach
„Młodej Europy" z walką o wyzwolenie narodów. Rewolucja 1848 r., głosząc
hasła państwa liberalnego, jednocześnie walczy o niepodległość Węgier, o
zjednoczenie Niemiec, wyzwolenie Włoch, ma wyraźnie narodowy charakter w Poznańskiem
i Galicji. Niemcy wytwarzają w ekonomii i w prawie kierunek narodowy, ostro
przeciwstawiający się kosmopolityzmowi ekonomii liberalnej. Państwa organizują
się na podstawie odrębności narodowej. Belgia oddziela się od Holandii. Włochy
tworzą niepodległe państwo włoskie. Powstają państwa greckie, serbskie
bułgarskie. W Austrii narody uzyskają terytorialną, autonomię. Norwegia
oddziela się od Szwecji.
Wykształca się pojęcie narodu, jako najwyższe
wspólnoty, ogarniającej wszystkie inne zespoły klasowe, zawodowe, gminne. A
demokratyzacja oświaty przenikanie do mas arcydzieł rodzimej literatury i
sztuki, coraz liczniejszy napływ ludzi z warstw robotniczych i włościańskich do
warstw, kierujących życiem państw i rozwojem cywilizacji narodowej powszechna służba
wojskowa, rozwija w najszerszych warstwach ludowych świadomość ich odrębności
narodowej, uczucia narodowej dumy i patriotyzm, nakazującego nie tylko
posłuszeństwo władzy państwowej, lecz i podporządkowanie dobru ojczyzny i
solidarności narodowej wszelkich innych zbiorowych interesów klasowych,
zawodowych oraz lokalnych.
Z chwilą wybuchu wojny, którą już w pierwszym roku
ogarnęła wszystkie wielkie państwa i narody Europy, poczucie obowiązku
solidarności narodowej w Anglii, Francji, Niemczech, Belgii, Włoszech doszło do
potęgi, która kazała zamilknąć wszelkim egoizmom klasowym i zawodowym.
Zwyciężyły narody, które nie zdawały poprzednio
troski o mocarstwowe interesy swych państw całkowicie lub w przeważnej części
na panujące dynastie.
***
Wojna światowa zniszczyła ostatnie pozostałości
okresu oświeconego absolutyzmu, cesarstwa dynastyczne: rosyjskie,
austro-węgierskie i niemieckie.
W Austrii i Rosji dynastie były jedynym łącznikiem
całości tych państw. To też upadek dynastii spowodował zupełne rozpadnięcie się
Austro-Węgier, a w Rosji odpadnięcie się od niej Finlandii, Estonii, Łotwy,
Litwy, ziem polskich i rewolucję bolszewicką.
Rewolucja ta stworzyła nowy, dotychczas nieznany
ustrój państwowy. Rządzi państwem tym partia komunistyczna. Ale nie komunizm
jest zasadniczą cechą dzisiejszej Rosji. Oficjalni jej przedstawiciele, że
wymienię tylko ministra spraw zagranicznych Związku Republik Rad, oświadczają,
że ustrój ich państwa jest ustrojem państwowego kapitalizmu, a nie komunizmu.
Ale i to określenie nie jest ścisłe. W ogóle bowiem olbrzymia większość
społeczeństwa rosyjskiego nie żyje gospodarką kapitalistyczną, ani prywatną,
ani państwową. Gospodarstwo chłopa rosyjskiego — nie jest nawet gospodarstwem
pieniężnym. Zbywa on tylko nadmiar swej produkcji. Zasadniczo wytwarza dla
bezpośrednich potrzeb swojej rodziny. Tak żył on przed wojną. A rewolucja
nauczyła go z powrotem wytwarzać samemu wiele rzeczy, które poprzednio już był
kupował.
Gospodarką kapitalistyczną żyły w Rosji
przedrewolucyjnej nieliczne tylko centra wielkiego przemysłu oraz szereg większych
miast. Wsie i miasteczka, tj. przeszło 80% ludności, stykało się tylko od czasu
do czasu z poszczególnymi przejawami ustroju kapitalistycznego, ale żyło w
formach społeczno-gospodarczych o wiele pierwotniejszych.
To też państwo sowieckie, upaństwowiwszy kapitalizm
w Rosji — upaństwowiło w rzeczywistości drobną tylko część produkcji i wymiany
społeczeństwa rosyjskiego. Na tym też polega cały rzekomy komunizm czy
socjalizm Rosji obecnej. Chłopi nie tylko nie wprowadzili u siebie gospodarki
komunistycznej, lecz przez rozgrabienie folwarków i poniechanie zupełne dawnego
„miru" umocnili podstawy swej indywidualnej samodzielności gospodarczej. Po
próbach rekwirowania na rzecz państwa przewyżki produkcji włościańskiej,
zakończonych głodem, jednym z najstraszniejszych jakie notuje historia, rząd
sowiecki musiał uznać w pełni prywatną gospodarkę chłopską. A w konsekwencji
musiał też dopuścić, choć w ograniczonych rozmiarach, i prywatny handel,
prywatne rzemiosło (tak zwana „nowa polityka ekonomiczna" — „nep").
Ostatnio wzywa również dawnych właścicieli domów czynszowych do ponownego
objęcia ich w prywatne posiadanie i prywatny zarząd.
Szereg poważnych pisarzy i mężów stanu na zachodzie
Europy z faktów tych wyprowadza wniosek: „Państwo bolszewickie przeprowadza
stopniowo odwrót od komunizmu, odbywa się w nim ewolucja, która doprowadzi je z
czasem do liberalnej demokracji".
Jest to złudzenie, z gruntu fałszywe. Liberalizm
demokratyczny zbankrutował już w Rosji za Kiereńskiego. Mógł on powstać i
rozwinąć się tylko w społeczeństwach zachodnio-europejskich, które wykształciły
się w autonomiach, hierarchicznie uszeregowanych przez ustrój feudalny. Nie
możliwy jest on zaś w społeczeństwie rosyjskim, ani w żadnym innym
społeczeństwie azjatyckim, które od zarania swego życia państwowego było
hierarchią nie samorządów, ale despotyzmów.
Państwowy ustrój takiego społeczeństwa może być
tylko ustrojem panowania jakiejś zorganizowanej mniejszości nad ogółem
ludności.
Gdy wojna doprowadziła do upadku dynastii
Romanowych, a liberalizm „kadetów" zniszczył cały system absolutyzmu
biurokracji rosyjskiej — przyszedł na jego miejsce absolutyzm partii
komunistycznej, rządzącej w imię dyktatury proletariatu, warstwy stanowiącej 1
1/2 procentu 130 milionów ludności S. S. S. R. I dyktatura ta ma wybitne cechy
panowania stanu, jakie istniało w najpierwszym okresie powstawania państw z zaboru.
Prawa w państwie sowieckim daje nie tyle brak majątku czy praca fizyczna, co pochodzenie
z rodziny proletariackiej (do rodzin tych zresztą zostały zaliczone wszystkie
rodziny żydowskie).
Ustrój ten nie przetrwa wieków. Wytwarza się w nim
nowa biurokracja, nowa warstwa ludzi górujących nad resztą bogactwem i wiedzą.
W partii komunistycznej zarysowują się silne rozdżwięki. Rewolucja bolszewicka
skończy się tak jak się kończyły dotychczas wszystkie wielkie rewolucje —
gwałtowną reakcją.
Ale byłoby dużym błędem sądzić, że wobec tego jest
ona tylko jednym więcej krwawym epizodem tak na ogół tragicznej historii Rosji.
Fakt, że przez dłuższy szereg lat istnieje państwo
przeszło sto milionowe absolutyzmu partii komunistycznej, która w imię
dyktatury stosunkowo nielicznej, najbiedniejszej i najciemniejszej warstwy
wyrżnęła całą niemal inteligencję kraju, zniszczyła całą historyczną
cywilizację narodu, zrujnowała na długo przemysł, sprowadziła okropną na lud
klęskę głodową, a mimo to rządzi i jeszcze czas jakiś rządzić będzie
wszechwładnie terrorem i demagogią odwołującą się do najniższych instynktów
egoizmu ludzkiego — fakt ten nie pozostanie bez wpływu na dalszy rozwój całej
ludzkości.
Nie sądzę, by rewolucja bolszewicka oddziałała tak
na historię Europy w 20-tym stuleciu, jak oddziałała na jej historię w 19-tym stuleciu
rewolucja jakobińska. Ale niewątpliwie nie mniejszy wywierać ona będzie wpływ w
ciągu bodaj całego stulecia na historię Azji. I wpływ ten da się boleśnie
odczuć państwom europejskim, posiadającym w Azji swe dominia i kolonie oraz
szersze sfery interesów. Nie jest zaś wykluczone, że wytworzą one w Azji prądy
tak wrogie całej cywilizacji europejskiej, iż Europa z wielkim trudem będzie
musiała bronić przed niemi własnej niezależności.
Bo minie pseudokomunizm bolszewicki; minie ustrój
rad, minie rzekoma dyktatura proletariatu — ale pozostaną skutki bolszewickiego
wychowania dziesiątków milionów młodzieży w pogardzie uczuć rodzicielskich,
solidarności rodzinnej, miłości małżeńskiej, poszanowania życia i własności
bliźnich, autorytetu wiedzy, a nade wszystko w nienawiści Boga i wszelkiej
religii.
Najgłębsza istota bolszewizmu — to walka przeciwko
całej cywilizacji rzymskiej stworzonej zarówno przez prawo rzymskie, jak i
przez rzymski kościół Chrystusowy.
Obecne zaś doświadczenie wskazuje, jak łatwo hasła
te zakorzeniają się na kontynencie azjatyckim.
Mają one jednak swój oddźwięk i w Europie. I tym
silniejszy jest ich oddźwięk w społeczeństwach europejskich, im silniej
występują na jaw obecnie na tle powojennego zbiednienia Europy zasadnicze
niedomagania państwa liberalnego.
Wojna światowa zabrała Europie znaczną część jej
bogactwa pieniężnego, powiększyła i tak olbrzymie już poprzednio oddłużenie
ciał publicznych; kompromis prawny grup klasowych i zawodowych, który stanowił
treść ustawodawstwa społecznego państw europejskich już pod koniec 19-go wieku,
przesunęła w kierunku pomniejszenia wydajności pracy, a jednocześnie pozbawiła
przemysł europejski panowania nad większością rynków w innych częściach świata.
Bogactwo i dochody społeczeństw europejskich zmalały.
Ale nie zmalały potrzeby państw. To też. nieuniknione błędy gospodarki
kompromisowej państwa liberalnego dają się dziś odczuwać nieskończenie silniej,
niż w okresie przedwojennym szybkiego bogacenia się Europy. A wraz z tym coraz
trudniejsze jest i utrzymanie równowagi tego kompromisu egoizmów klasowych, zawodowych,
dzielnicowych, partyjnych, jakim jest obecny demokratyczny parlamentaryzm. Żadna
większość parlamentarna nie jest trwała. Rządy zmieniają się nieustannie. W
masach ustala się przekonanie, że ci, co kierują państwem, sami nie wiedzą
czego chcą. Zawiedzione przez szereg różnych większości parlamentarnych i
różnych rządów nadzieje przemieniają się w niewiarę w państwo, w niechęć do
całego ustroju społecznego i państwowego. Na tym tle rozwija się z powodzeniem
agitacja bolszewickiej nienawiści do całej historycznej: moralnej, religijnej,
prawnej i narodowej cywilizacji.
Państwo zbudowane na kompromisie egoizmów czy to
indywidualnych, czy grupowych może istnieć tylko w warunkach szybkiego wzrostu
powszechnego dobrobytu i bogactwa oraz trwałego bezpieczeństwa swych granic.
Nie jest ono w stanie wytrzymać ani dłuższego zmagania się z trudnościami
finansowymi i gospodarczymi, ani dłuższego napięcia energii dla zabezpieczenia
całości swego terytorium.
To leż powszechny dziś w Europie przeżywamy kryzys
parlamentaryzmu opartego na demokratycznym liberalizmie, parlamentaryzmu, który
jest przedstawicielstwem i kleconym coraz trudniej, na coraz krócej, coraz to
na inną modłę kompromisem egoizmów grup społeczno-gospodarczych i
schlebiających tym egoizmom stronnictw.
Trwały ustrój państwowy musi się opierać na
hierarchii. Hierarchia ta zaś obecnie — gdy autorytet monarchów z bożej łaski
już się skończył, a autorytet dyktatorów, choćby najgenialniejszych nie trwa
nigdy dłużej od ich życia — może być tylko dwóch rodzaj: albo hierarchia
wypływająca z despotycznej władzy jednej warstwy ludności nad resztą narodu,
tak jak to widzimy w państwie sowieckim, albo też hierarchia celów społecznego
i państwowego życia narodów, podporządkowanie celów przejściowych celom
trwałym, potrzeb jednej generacji — zadaniom dziejowym, interesów
poszczególnych warstw społecznych — dobru całego narodu.
Liberalizm się przeżył. Dwa są dziś tylko prądy
rozwojowe w Europie. Jeden wypływający z Rzymu zarówno antycznego, jak
papieskiego, jak wreszcie faszystowskiego, prąd zespalający klasy i zawody,
oraz ekspansję poszczególnych grup społeczno-gospodarczych w syntetycznej
wspólnocie narodu i ekspansji bogactwa, siły twórczej i dziejowych ambicji tej
narodowej wspólnoty, opartej na przewadze celów ogólniejszych i trwalszych nad
cząstkowymi i przejściowymi. Drugi — to prąd płynący z Moskwy, bolszewickiego
nawrotu do absolutyzmu zwycięskiego barbarzyństwa nad podbitą cywilizacją.
Polska musi wybrać między tymi dwoma prądami, pójść
z jednym z nich przeciwko drugiemu. Lawirowanie między niemi — skończyłoby się
niechybną katastrofą.