[w:] Dzieła, t.4, Pisma pomniejsze, cz.II, Kraków
1894, ss.69-76
Trudno
nie spostrzedz, że od stu przeszło lat, dla każdego co na świat przychodzi
polskiego pokolenia, coraz cięższem staje się zadaniem dźwignąć kraj
z niemocy; że nawet aby służyć wiernie a z pożytkiem, coraz wyższych,
niezwyklejszych potrzeba nam cnót. Może więc nie od rzeczy będzie
przypomnieć te szczeble, któremi Polska zapadała się w głębią dzisiejszą;
może z tej bolesnej paralelli da się wyprowadzić światło, które wśród
ciemności zwątpienia na drodze ratunku zabłyśnie.
Dziś już nie tajno, że nim Rzeczpospolita
nachyliła się do upadku, dosyć było znieść elekcye i liberum veto usunąć, to jest te przywileje
jednej części narodu poświęcić, które obecnie każdy z nas potępia,
aby przy tylu cnotach ówczesnej polskiej szlachcie właściwych, z jej
uczuciem religijnym i domową obyczajnością, los kraju na długo ubezpieczyć.
Ale czynione w tym celu usiłowania nie powiodły się. Utrzymane elekcye
wzwyczaiły ludzi publicznych, panów, szlachtę i nawet kobiety do haniebnych
targów sumienia; za przedajnością wcisnęła się do Rzeczpospolitej
Moskwa, jak zły duch za grzechem wciska się do duszy człowieczej.
Pierwej jednych prywata, drugich swawola stawały na przeszkodzie potędze
narodu; później do przeszkód przybyła chciwość na złoto zaszczyty
cudzoziemskie, przybył strach przed groźbą możnego sąsiada. Wprawdzie,
pod koniec zeszłego stulecia bolesne klęski otworzyły oczy większości
narodu, i gdyby za Jana Kazimierza lub za Sobieskiego znalazło się
w stanie rycerskim tyle światła, ile go okazał Sejm Czteroletni, ani
wątpić, że Polska stałaby dodziśdnia świetna i potężna! - W wieku
XVIII już nie wystarczyło to, czemby dawniej kraj ocalał. Naród nie
obronił się w czasie wojny o Konstytucyą 3-go Maja, chociaż przez
światłych ludzi rządzony, bo mu zabrakło tego hartu i wierności dla
sprawy, których w nas późniejsze dowiodły wypadki. Słusznie ktoś powiedział,
że my zwykle półwiekiem później, widzimy jasno, co nam robić należało!...
Kiedy granice kraju były jeszcze obszerne
i kiedy trochą męztwa i wytrwałych poświęceń można było otrzymać od
Europy pomoc lub interwencyą, łatwiej było dziadom naszym oswobodzić
się od nieprzyjaciela, - niż później naszym ojcom, ludziom Księstwa
Warszawskiego, powołanym do służby, w chwili gdy Polskę już rozszarpano,
i gdy naprzód o jej całość należało się dobijać. Podobnież, znośniejszem
było położenie i lżejsza dla kraju służba za Księstwa, kiedyśmy mieli
rząd własny a sprzymierzeńca potężnego, i kiedy jedno z tych mocarstw
co rozdziałem Polski urosło, straciło interes w zabezpieczeniu drugim
niecnego zaboru, - niż później, za Królestwa Kongresowego w nader
niepewnych i zawikłanych stosunkach, kiedy obywatele od dobrego humoru
zwycięzcy zależni, nie mniej rozwagi i ostrożności jak poświęcenia
i patryotyzmu mieć byli powinni. W zeszłym wieku i za czasów napoleońskich,
może dosyć było naród entuzyazmem rozpalić, rzucić go na wroga, i
jedno lub dwuletniem wysileniem kraj od napaści zasłonić; ale w położeniu,
które nam przygotował traktat wiedeński, dzieło odbudowania ojczyzny,
już długiej, rozważnej, wieloletniej tylko pracy mogło się stać owocem.
A jakaż różnica od tego co dziś jest! Wówczas, to jest za Królestwa
Kongresowego, mógł naród rosnąć i zbroić się w te wszystkie środki
i zasoby, których przyszła jego niepodległość wymagała; mógł bogacić
się w ludzi uzdolnionych pod względem administracyjnym, cywilnym,
politycznym, wojskowym, naukowym, technicznym, bez których żadna samoistna
społeczność obejść się nie może; wówczas była szkoła publicznego życia,
były kadry wielkiego państwa. - Naszemu pokoleniu te wszystkie korzyści
odjęte! Później, to jest temu lat dwanaście, było jeszcze na ziemi
polskiej choć jedno miasto po polsku i przez Polaków rządzone, - dziś
i to miasto postradaliśmy; była jedność i braterstwo wszystkich warstw
narodu, o których nikt nie wątpił, - dziś i ta harmonia w niejednem
miejscu okazała się wątpliwą! Dziś poświęcenia potrzeba, hartu i patyotyzmu
nie na to tylko, aby służyć ojczyźnie, ale aby się kształcić na pożytecznego
krajowi obywatela. Dziś już wojna wydana jest wszystkiemu, co na ziemi
polskiej nie czuje się Moskalem lub Niemcem, buntowniczą jest nie
już nadzieja odbudowania ojczyzny, ale zachowanie naszej odrębnej
narodowości! Dzisiaj zapobiegać ruinie majątkowej Polaków, starać
się o podniesienie moralne niższych klas narodu, oddziaływać przeciw
zepsuciu w wyższych, budzić w młodzieży sumienie obowiązku, miłość
prawdy, uczucia religijne i dążność do pracy, - zbrodnią jest u tych,
którzy póty się u nas czuć nie będą pewnemi, póki nas nie ujrzą o
kiju żebraczym, i u tych, którzy bezpieczniejszej swemu panowaniu
rękojmi nie znają, jak zatracenie w ludziach wszystkiego, co w nich
nie jest zwierzęcem. Dzisiaj aby tylko pozostać wiernym Polakiem,
więcej potrzeba zacności obywatelskiej, niźli jej wymagano dawniej,
pod własnym rządem, aby kraj utrzymać; dzisiaj, aby sprawie dopomódz,
koniecznem jest poświęceni i ogień święty, ale niemniej konieczna
baczność i oględność nieustanna, i w szczupłej, jaka nam pozostała
liczba środków, roztropny wybór.
Tak z każdem co przechodzi pokoleniem,
coraz mniej bezpieczeństwa, coraz mniej możności, a coraz więcej przeszkód,
i więcej obowiązków! I nie ma środka zapobiedz tej fatalnej gradacyi,
póki się nie znajdzie pokolenie, które ze świętą rezygnacyą krzyż
ten przyjąwszy, zniesie męzko ciężary i boleści położeniu naszemu
właściwe; póki w krwawym znoju codziennej pracy, w ucisku codziennej
abnegacyi, w ogniu pokuty nie zahartuje się do tej walki stanowczej,
która w wigilią naszego zmartwychwstania odbyć z wrogami naszymi,
będzie już dla niego szczęściem i nagrodą! Ani człowiek, ani naród
nie odsunie od siebie kielicha, który mu przeznaczony! Pośpiech nic
tu nie nada; bezsilna niecierpliwość nowej tylko przysporzy niemocy,
na nowo przedłuży niewolę; nowe boleści i niebezpieczeństwa następnemu
pokoleniu zgotuje! - Bo choć dzisiaj źle jest, gorzej jeszcze być
może. Dzisiaj duch narodu jeszcze nie otruty, i wszyscy Polacy, ilu
ich jest, gotowi stanąć do apelu. Dzisiaj jeszcze syn Polaka nie ma
wyboru: albo musi być Polakiem, albo zostaje nikczemnikiem, którym
gardzi świat cały. - Później może być inaczej; później, po nowych
klęskach i zawodach, może znajdą się nawet uczciwi Polacy, którzy
w dobrej wierze szukać będą przyszłości swej ojczyzny w jedności z
Moskwą.
Zrozumieć więc obowiązki obecnej chwili,
dzisiejszego pokolenia, i pełnić je codziennie z religijną sumiennością
i powagą, bez lekceważenia i pominięcia, to najwyższe jest zadanie
naszej polityki. - Cóż stąd, że te obowiązki nie prowadzą od razu
i bezpośrednio do niepodległej ojczyzny! Życie narodu nie mierzy się
żywotem ludzkim! Obywatele, mówi Skarga, powinni mieć te karność żołnierzy,
których pierwsze szeregi, gdy idą zdobywać miasto, giną w fosach i
od pocisków nieprzyjaciela, a następne dopiero, po ich trupach, wdzierają
się na mury twierdzy. Tak ci straceni, którzy w tych hufcach męczeńskich
będą, mnogością prac swych i poświęceń zawalą doły i wały, któremi
Polska niepodległa od nas odgrodzona.
Nie nam przystoi mówić, że lekkie są,
małoważne i małoprzydatne te codzienne powinności, które nam Bóg daje,
w rodzinie i po za domem, w życiu prywatnem i publicznem. Nie to bowiem
waży ani przydaje się, cobyśmy w tej chwili pragnęli czynić, ale to
co w tej chwili dla sprawy robić możemy, i tylko z tego rodzi się
dla niej prawdziwy pożytek a nie odnosim zawodu ani zniechęcenia.
Kto zaś w chęciach albo marzeniach szukać będzie punktu wyjścia i
podstawy do działania, ten albo nad ziemią niepostrzeżony od świata
wciąż latać będzie, albo po to tylko na ziemię zstępować, aby kraj
nowemi zbroczyć nieszczęściami. - Ani Bóg, ani ludzie nie wkładają
na nikogo wielkich od razu obowiązków, nie dają mu od pierwszej chwili
szerokiego pola do działania. Tylko stopniowo, tylko zasługami i sumiennem
wywiązaniem się z tego co doń w każdym czasie należy, tak człowiek
jak naród przychodzi do przestronniejszych, coraz mniej pośrednich,
coraz bardziej decydujących ról i obowiązków. - Na giełdzie grając,
można czasami wygrać znaczną fortunę, ale dotąd jeden tylko znany
jest nieomylny sposób dorobienia się majątku: skrzętnością a przezornością.
Jedna też nam pozostaje droga zbogacenia narodów w tyle moralnych
i materyalnych zasobów, izby niemi sprostał w walce z nieprzyjaciółmi,
tą jest: wszędzie, gdzie duch polski jawić się, działać i rozrastać
może, tam wszędzie wkładać całą naszą zdolność, zacność i energię.
Tej długiej drogi jednym wybuchem, jednym przeskokiem naród nie przebieży!
Nie mamy siły, aby przeprowadzić zmiany
potrzebne nam w układzie politycznym Europy, ale tych, które sam rozwój
wypadków przynosi, możemy znaleźć korzyść. Po co rozpaczać nad tą
ciszą, która dziś zaległa Europę? Ani ciągła pogoda, ani ciągły pokój
nie są podobne na świecie! Historya świadczy, że ilekroć państwo,
które tak się wzmogło, że potęgą swoją, jak dziś Rosya, reszcie światła
groziło, tylekroć wiązała się przeciw niemu Europa, aby je wywrócić,
albo do naturalnych sprowadzić granic. Tak upadła potęga hiszpańska,
habsburska, szwedzka, turecka i napoleońska. - Od rozbioru Polski
było już pięć wojen przeciw Moskwie; wcześniej czy później nowe wybuchnąć
muszą, i nową nam podać okazyą. - Ale na tym świecie do niczego, nawet
do sprawiedliwości nie przychodzi się darmo; za wszystko płacić trzeba
zasługą odpowiednią. Kto więc od wojen tych i od zagranicznej pomocy
wszystkich nadziei dla Polski wyglądać będzie, a sam, czekając, opuściwszy
ręce, zaduma się nad losem ojczyzny, ten się w rachubach swoich tak
zawiedzie, jak się zawodzili wciąż ojcowie nasi przy elekcyach królów.
Na każdego nowego kandydata wkładali wszystkie obowiązki obrony kraju
i rządów wewnętrznych, a sami do tych ciężarów w niczem nie chcieli
się przykładać. Cóż więc dziwnego, że ani porządku wewnątrz, ani bezpieczeństwa
zewnątrz kraju nie było?
Wojna z Moskwą celem jest wprawdzie naszych
nadziei, ale i koroną być musi naszych usiłowań. Nie same wojny znaczą
w historyi świata; zdobycze w czasie pokoju odniesione niemniej są
zaszczytne, niemniej bywają trwałe i stanowcze. - Bóg ważąc losy walczących
narodów, kładzie na szali zwycięztwa ich czyny przed wojną spełnione.
One tyleż, jeśli nie więcej, co dzielność wodzów i żołnierzy o wypadku
bitew stanowią! - W pielgrzymce do ziemi świętej, kiedy lud wybrany
walczył z nieprzyjaciołmi, Mojżesz wstąpiwszy na wzgórze, błagał Boga
o zwycięztwo. "A gdy podnosił Mojżesz ręce, przemagał Izrael;
a jeśli trochę opuścił, przezwyciężał Amalek". Temi rękoma błagalnemi,
które wyproszą nam zwycięztwo w przyszłej, kiedy przyjdzie, wojnie
z Moskwą, będą przed Bogiem: i dawniejsze naszych męczenników cierpienia,
i dzisiejsza Polaków wytrwałość, ich dzisiejsze dla rzeczy publicznej
trudy i ofiary!
|