Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Strona poświęcona Mirosławowi Dzielskiemu
Teksty jego autorstwa zamieszczone w wyborze pism "Bóg - wolność - własność"/Mirosław Dzielski - Budowa historycznego kompromisu

Strona poświęcona Mirosławowi Dzielskiemu
.: Data publikacji 30-Lis-1999 :: Odsłon: 2308 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

Każde społeczeństwo składa się z grup i środowisk o charakterze regionalnym, zawodowym, religijnym itp., których interesy są w znacznej mierze konfliktowe. Grupy te i środowiska, świadome swoich celów i środków, jakimi dysponują, znając siłę własną i możliwości przeciwnika, mogą zawierać i w warunkach pokoju społecznego zawierają ze sobą kompromisy. Tak dzieje się, gdy pracodawcy dogadują się ze światem pracy, gdy władze uczelni uzgadniają pewne działania ze studentami, gdy rozwiązuje się skomplikowane zagadnienia mniejszości narodowych. Kompromisy są jednak możliwe tylko wówczas, gdy przytłaczająca większość społeczeństwa wyznaje pewien wspólny system wartości, odwołanie do których napotyka w praktyce, a nie w teorii jedynie, życzliwy oddźwięk u antagonistów. Gdy społeczeństwo jest głęboko podzielone właśnie w sferze wartości zasadniczych, gdy interesy różnych jego części są z przeciwnymi sobie zespołami wartości związane, kompromis jest niemożliwy, sytuacja staje się rewolucyjna. Rewolucja jest próbą narzucenia przeciwnikowi siłą własnego systemu wartości, próbą wymuszenia uznania partykularnego interesu za interes powszechny. Nie inny charakter nosi rewolucja komunistyczna. Ktoś może w tym miejscu zastrzec się, że komuniści nie reprezentują wartości, ale pseudowartości, że ich utopia to rodzaj społecznej choroby psychicznej. To prawda. Nie sposób jednak nie przyznać, że bez szczerego zaangażowania się w komunistyczny system pseudowartości dostatecznie wielkiej liczby ludzi komuniści nie objęliby władzy w żadnym kraju, zwłaszcza w tak odpornym na kremlowskie idee jak Polska. Jest jednak pewna istotna różnica między rewolucją starego typu (na przykład narodowowyzwoleńczą) a rewolucją komunistyczną. Podczas gdy pierwsza w wyniku zwycięstwa stwarza możliwości racjonalnego i pokojowego rozwoju społeczeństwa w drodze kompromisów, rewolucja komunistyczna nie może nigdy zrealizować swoich celów, gdyż dla osiągnięcia pełnego sukcesu musiałaby zniszczyć wszystkie funkcjonujące w społeczeństwie wartości. Dlatego rewolucja komunistyczna jest rewolucją permanentną. Rewolucję komunistyczną porównać można do ciężkiej choroby psychicznej, w której chory ma świadomość złego stanu, pragnie go poprawić, ale wszelkie wysiłki, jakie przedsiębierze dla leczenia, szkodzą mu w stopniu proporcjonalnym do włożonej w nie energii. Jest więc komunizm chorobą ogromnie niebezpieczną, bo uderza w kategorie sterujące myśleniem, i dlatego jeśli pragniemy go zwalczać, musimy tam interweniować. Dlatego najważniejszym polem bitwy z komunizmem jest sfera ideologii i tereny jej zakorzenienia. Dzięki ideologii odniósł on wszystkie swoje największe sukcesy, klęska więc na tym polu może się stać fundamentem jego unicestwienia. Dostrzec tu można poważne możliwości działania.

Mimo znanych sukcesów na niwie polityki (a może częściowo dzięki nim) międzynarodowy komunizm traci jad w swoim ideologicznym żądle. W postawie dzisiejszych komunistów jest więcej niż kiedykolwiek dotąd klasycznego imperializmu i bezczelnego cynizmu. W coraz większym stopniu narzucony gorset ideologiczny jest dla nich koniecznością związaną z utrzymywaniem się przy władzy. Na całym zaś świecie można zaobserwować coś w rodzaju zwiększenia odporności na komunistyczne jady. W Polsce sytuacja jest podobna. Komuniści, którzy opanowali nasz kraj bezpośrednio po wojnie, rozpoczęli wówczas trwającą do dzisiejszego dnia rewolucyjną działalność zmierzającą do zniszczenia funkcjonującego tu od stuleci - i oczywistego dla każdego - systemu wartości. Obecnie można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że ponieśli na tym polu druzgocącą klęskę. Ideologia komunistyczna straciła w wyniku tej klęski swój wymiar duchowy (czy raczej pseudoduchowy) i posiada dla władców Polski jedynie użyteczność funkcjonalną.

Polską rządzi obecnie siła w wysokim stopniu niepewna swych racji. Jest to sytuacja nowa. Zaraz po wojnie komuniści wierzyli w słuszność swojego działania, dziś drżą z niepewności i strachu, z jedną ręką na cynglu karabinu, a drugą na słuchawce telefonicznego połączenia z Moskwą. Komuniści polscy stanowią dziś w większym niż kiedykolwiek stopniu nagą siłę nieświadomą siebie, czy może - jak kto woli - odgałęzienie moskiewskiej potęgi, dążącej do panowania nad światem, ale pozbawionej rozumu i poczucia sensu działania innego niż imperialny. Czy z taką siłą można zawrzeć kompromis?

Historia prób dogadania się z polskimi komunistami jest długa i nie uwieńczona sukcesem. Nie będziemy się tu zajmować czasami powojennymi, kiedy komuniści jeszcze wierzyli w siebie. To zrozumiałe, że wówczas nie mogło jeszcze być mowy o kompromisie. Zajmiemy się okresem najnowszym. W okresie tym kilkakrotnie zdarzało się, że komuniści ustąpili przed siłą czy to Kościoła, czy narodu jako całości - nie był to jednak rzecz jasna kompromis. Za każdym razem, gdy bezpośrednie zagrożenie ustawało, powracali do swoich obyczajów i próbowali realizować nadal swoje antykulturowe dzieło zniszczenia. Odrzucali też z uporem wszelkie możliwe koncepcje reform, doprowadzając opozycję do zasadnego wprawdzie, ale błędnie stosowanego poglądu, że ustrój jest niereformowalny. W miarę negowania tych reformistycznych, mniej lub bardziej sensownych koncepcji, komuniści wprowadzali demokratyczną opozycję w stan niebezpiecznego radykalizmu grożącego - w warunkach znanych trudności gospodarczych - wybuchem nieracjonalnego gniewu. Doktryna środowisk demokratycznych, kształtując się w opozycji do bezkompromisowej władzy, z biegiem czasu stawała się coraz bardziej bezkompromisowa. Ujawniło się to w pełni w trakcie kampanii wyborczej, gdy część opozycji próbowała wystawić własne listy wyborcze, reszta zaś głośno nawoływała do bojkotu wyborów w imię wyborów prawdziwie demokratycznych. Była to, w moim przekonaniu, niebezpieczna próba sił charakteryzująca sytuację, w jakiej strony nie widzą możliwości zawarcia kompromisu. Ale czy kompromis naprawdę jest niemożliwy?

Gdyby komuniści nadal wierzyli w swoje idee, byłbym tu daleki od optymizmu. Ale jak już mówiłem, komunizm ideowo wyczerpał się. Mamy przeciwko sobie ludzi pozbawionych ideologii, którzy marzą tylko o tym, aby znaleźć jakieś korzystne dla siebie wyjście z impasu. Demokratyzacja, której domaga się z hukiem i hałasem opozycja, takim wyjściem być nie może. To propozycja bezkompromisowa, której ludzie rządzący PRL nie mogą przyjąć, jeśli nie chcą utracić wszystkiego, być może z życiem włącznie. Demokratyzacja oznacza dojście do władzy nie znanych nam jeszcze sił społecznych, które zapewne dokonałyby bezlitosnej rozprawy z ludźmi odpowiedzialnymi za ostatnie dziesiątki lat polskiej historii. Dążenie do demokratyzacji jest wynikiem bezkompromisowości i pryncypialności opozycji. Ma ono oczywiście swoje źródło w sytuacji politycznej - jest niejako zwierciadlanym odbiciem bezkompromisowości i pryncypialności komunistów.

Ale polityczne przyczyny nie są tu jedynymi. Dążenia te mają również swoje podłoże w błędzie teoretycznym bardzo dziś powszechnym, a jakiego starzy liberałowie nie popełniali. Ten błąd polega na utożsamianiu wolności z demokracją. Wolność i demokracja mogą z sobą iść w parze, ale nie muszą. Widać to wyraźnie, gdy weźmiemy pod uwagę ich przeciwieństwa. Przeciwieństwem demokracji jest system rządów autorytarnych, przeciwieństwem wolności - totalitaryzm. Jak widać na wielu przykładach (Chile, Argentyna) możliwe jest połączenie sporej wolności i niemałej praworządności z systemem autorytarnym. Nie widać też żadnych a priori powodów, dla jakich nie dałby się pomyśleć system demokratyczno-totalitarny. W dzisiejszych czasach reżimy autorytarne ewoluują zwykle w kierunku demokratycznym i osiągają optymalne połączenie wolności z demokracją (Hiszpania, Portugalia, Brazylia), o ile nie przeszkodzi im socjalistyczna rewolucja.

Wydaje mi się, że nie powinniśmy się obawiać długotrwałej nawet epoki przejściowej rządów autorytarnych w naszym kraju. Dla wszystkich prawdziwych zwolenników wolności cenne będą: swoboda produkowania, podróżowania, samorząd regionalny i ochrona prawna, jaką rządy takie dają. Z demokratyzacją naprawdę można zaczekać do lepszych czasów. Postulaty demokratyzacji i łączenie demokracji z wolnością - oto co najbardziej odstrasza naszą elitę władzy od reform. Łączenie wolności z demokracją mechanicznie niejako ustawia władzę i walczące o reformy środowiska w sytuacji bezkompromisowego egzystencjalnego konfliktu. A przecież ludzie należący do rządzących dziś elit mogliby do pewnego przynajmniej stopnia stać się sojusznikami wolności. Szczególnie wolność produkowania, która z racji ich uprzywilejowanej pozycji ekonomicznej jest z pewnością w obszarze ich percepcji, mogłaby się im spodobać. A jest to wolność z wielu innych może najfundamentalniejsza.

Trzeba zastanowić się nad pytaniem: kto jest naszym przeciwnikiem - ustrój czy rządząca elita? Stawiam to pytanie alternatywnie, ponieważ obu tych przeciwników naraz nie zwalczymy. Jednak w moim przekonaniu można i należy próbować skłócić ich ze sobą. Postulaty naszej demokratycznej opozycji są, w moim przekonaniu, zwrócone bardziej przeciwko panom odpowiedzialnym za sytuację kraju niż przeciw ustrojowi. Szanse powodzenia ma jednak w naszych warunkach program zupełnie przeciwny, nie skierowany przeciw komunistom, ale przeciw komunizmowi, nie moralny, ale polityczny - program kompromisu.

Program ten ma jednak swoje dobre strony również pod względem moralnym. Jego moralnym fundamentem jest bowiem chrześcijańskie wybaczenie. Kompromis, jaki komunistom proponuję, jest następujący: pozostańcie przy władzy, zachowajcie autorytarny ustrój, ale zrezygnujcie z komunizmu.

Być może obecne kierownictwo nie jest w stanie zrozumieć, a tym bardziej zaakceptować takiej propozycji, jednak musi ona być często wypowiadana, musi być stale, że tak powiem, dostępna na politycznym rynku, aby posłużyć się nią mógł ten, komu będzie przydatna. Propozycja ta różni się istotnie od dotychczasowych propozycji kierowanych pod adresem komunistów. Tamte formułowane były w okresie ideologicznej ofensywy komunizmu i były propozycjami kompromisu w dziedzinie ideologii, czyli w tej, w której kompromis jest niemożliwy. Ta jest zachętą do całkowitej ideologicznej kapitulacji za cenę określonych materialnych i innych korzyści. Tamte kierowane były pod adresem zorganizowanej władzy przez niezorganizowane jednostki. Ta pada w sytuacji, gdy zarówno społeczeństwo, jak i władza pogrążone są w chaosie. Społeczeństwo, bo chociaż nie brak mu organizujących idei, jest zniewolone i pilnowane przez milicję; władza, bo chociaż w mechaniczny sposób uniemożliwia społeczeństwu organizowanie się, nie posiada żywych idei, które nadałyby podmiotowy sens jej działaniom.

W tej sytuacji nawoływanie do kompromisu ma określone znaczenie, które winien jestem wyjaśnić. Kompromis zawierać wszak muszą grupy i środowiska obywatelskie świadome swoich celów, sił i środków.

Zanim jednak do tego przejdę, muszę raz jeszcze przypomnieć zasadę, jaką należy się kierować przy zawieraniu kompromisów. Jest to zasada zawierania kompromisów z ludźmi, a nie z ideami. Jej użyteczność wypływać może z faktu bezideowości komunistów, których główną troską jest utrzymanie władzy. Zasada ta narzuca również określony stosunek do ZSRR, który wyznacza nie walka z rosyjskim imperializmem, ale nieustępliwość wobec komunizmu.

Jeżeli potęga Rosji będzie nadal politycznym czynnikiem dominującym nad sytuacją Europy, trzeba się będzie z tą potęgą liczyć. Co do mnie, wolę żyć w imperialnej zależności od Rosji, ale w kraju, gdzie ceni się wolność jednostki, niż w państwie całkowicie suwerennym, ale totalitarnym. Oczywiście obecnie, gdy Rosja jest źródłem i motorem światowego komunizmu, takie rozumowanie wydaje się księżycowe. Gdy jednak staram się racjonalnie myśleć o możliwych kierunkach ucieczki z obecnego wielostronnego zaułka, widzę jako główne zagrożenie maksymalizm żądań wolnościowych. Taki maksymalizm, który narzucają płynące z poczucia krzywdy emocje, może bardzo przeszkadzać w rozprzestrzenianiu się wśród ludzi mających wpływ na sytuację polityczną idei, których wcielenie mogłoby przynieść wyzwolenie kraju ze schizofrenicznego jarzma komunizmu. Nie zapominajmy, że zarówno nasi komuniści, jak i komunistyczni władcy Rosji żyją obecnie w stanie głębokiego przekonania, że świat marzy tylko o jednym - o ich zgubie. To przekonanie paraliżuje ich wolę działania w jakimkolwiek kierunku, który nie umacnia bezpośrednio ich władzy.

Sądzę, że ogromnie ważne jest propagowanie - wbrew psychologicznej oczywistości - idei wybaczania i pojednania. Mają one szansę zakorzenić się szczególnie w Polsce, a ich potęga będzie tym większa, im większa ideologiczna bezkompromisowość będzie im towarzyszyć. Komunizm - nie, wy - tak; oto program zaiste chrześcijański, jaki rozum i serce nakazują nam rodzimym i obcym komunistom zaproponować. Jest to program historycznego kompromisu.

Jak już wspomniałem, kompromis musi mieć swoje świadome podmioty. Jak je w obecnej sytuacji znaleźć i gdzie ich szukać? Społeczeństwo jest (poza nielicznymi grupami) zatomizowane i zdezorientowane, władza również. Tylko Kościół jest bardziej świadomą swych celów siłą społeczną, na szczęście bardzo potężną i działającą w tych fundamentalnych pokładach idei, z których przyjść może wyzwolenie od intelektualnego obłędu. Kościół będzie miał, rzecz jasna, decydujące znaczenie w polskiej ewolucji.

Jednak idee chrześcijańskie, które Kościół chroni, muszą wyjść z zakrystii w społeczeństwo, muszą zacząć sterować ludźmi w codziennym, praktycznym życiu. Zbyt długo już nasz religijny naród przebywał w sprzecznym z zasadami chrześcijaństwa uśpieniu. Wydaje się, że nadchodzi pora przebudzenia. Nie tylko dla nielicznych grupek najodważniejszych, ale i dla wszystkich - dla szeregowych Polaków.

Bezkompromisowość i pryncypialność znacznie ograniczają dziś siły środowisk opozycyjnych. Większość ludzi utożsamiających swoje interesy z wolnością nie jest zdolna do poświęceń, jakich wymaga pryncypialna konfrontacja z władzą. Jeśli ktoś posiadał śmiertelnego wroga, rozumie, jakiego typu strach paraliżuje tu wolę. Gdyby jednak przedstawić im program kompromisowy, program nie narażający ich na osobistą nienawiść komunistów (bo nie wymierzony w komunistów samych), a jednocześnie program rozsądny i racjonalny, może byliby bardziej skłonni zaangażować swoje podeptane poczucie godności w walkę o osobistą i wspólną wolność. Ci obywatele - pozostający dziś w pozycji wyczekującej, ale zdolni głównie dzięki nauce Kościoła do patriotycznego i racjonalnego myślenia - mogą wymóc na władzy wiele zmian. Ich włączenie się w ruch na rzecz wolności jest warunkiem koniecznym jego sukcesu. Jednak nie staną oni do twardej konfrontacji z władzą, konfrontacji, w jaką zapędzona została przez wiele czynników opozycja demokratyczna. Mogą się jednak zdobyć na konfrontację miękką, biorąc realistycznie pod uwagę egzystencjalne interesy komunistów i nie kierując się w działaniu nierozsądnym zaślepieniem. Nie jestem przeciwnikiem konfrontacji z władzą. Jednak walka, której celem jest kompromis, musi zostawiać rządzącym drogę ucieczki, nie może ich wpędzać do ślepego zaułka, gdzie oszalali ze strachu mogą się stać straszliwie niebezpieczni. A takie właśnie postępowanie jest charakterystyczne dla domagającej się demokratycznych reform opozycji.

Wysunięcie własnych list wyborczych było, rzec by można, uwieńczeniem tej, w moim przekonaniu nieracjonalnej, działalności. Istnieje olbrzymia ilość pól działania, na których możliwa jest miękka konfrontacja z władzą. Ponieważ obecne środowiska opozycyjne takiej działalności nie prowadzą na szerszą skalę, nasuwa się wniosek, że są to środowiska praktycznie radykalne (nie mylić z radykalizmem teoretycznym), i drugi wniosek, że ludzie bezpośrednio zainteresowani działaniem na różnych teatrach miękkiej konfrontacji nie widzą jeszcze dla siebie możliwości społecznego czynu.

Jest to zrozumiałe. Obecni opozycjoniści stanowią awangardę wolności - to jej najbardziej nieprzejednani obrońcy. Jednak ich radykalizm skierowany w znacznej mierze przeciw ludziom, którzy rządzą w PRL, nie pobudza do działania innych. Ci inni też są zdolni do konfrontacji, ale nie tej twardej, tej pryncypialnej, lecz do konfrontacji, której celem jest kompromis, a która nie implikuje egzystencjalnego ryzyka angażowanych stron.

Domena miękkiej konfrontacji jest rozległa. Obejmuje ona wszystkie nieomal dziedziny życia społecznego i osobistego. Należy do niej obrona godności i wolności przez domagające się poszanowania prawa jednostki, ale należy do niej też działalność w dziedzinie ochrony środowiska naturalnego, prace związków zawodowych, ochrona rodziny, działalność społeczna w spółdzielniach o resztkowo niezależnej strukturze, w różnego rodzaju komitetach gminnych, blokowych itp.

Wielu obywateli taką działalność skromnie i bez rozgłosu od dawna prowadzi. To dzięki nim w dużej mierze mamy dziś tyle wolności, ile mamy. Dziedzina miękkiej konfrontacji jest bardzo zróżnicowana ze względu na ilość odwagi, jaką trzeba dysponować, by z władzą walczyć. I tak na przykład działalność w ramach niezależnych związków zawodowych wymaga jak sądzę bohaterstwa, zakładanie niezależnych komitetów ochrony przyrody dowodzi nie lada odwagi, ale już praca w tak zwanych legalnych związkach zawodowych i tak zwanych legalnych towarzystwach przyrody jest dostępna i dla osób mniej odważnych.

Jak wielkie są możliwości działania w tak zwanych legalnych granicach, wskazuje przykład aktywisty związkowego w AGH Roberta Kaczmarka. Jeśli działalność Kaczmarka przy ideologicznej bezkompromisowości nadal znamionować będzie pragmatyzm i kompromisowość względem władz uczelni i w sprawach, w których komuniści z przyczyn egzystencjalnych ustąpić nie mogą, możemy stać się świadkami wydarzeń niezwykłych. Kaczmarek dowiódł, że istnieje możliwość uczynienia ze związków zawodowych instrumentu społecznego umożliwiającego społeczeństwu organizowanie się wokół idei godności, równości, sprawiedliwości. Podobne możliwości (chociaż ich rola byłaby rzecz jasna inna) mają przed sobą Stronnictwo Demokratyczne, Zjednoczone Stronnictwo Ludowe i wiele innych zarejestrowanych, dysponujących sporym majątkiem i przez państwo popieranych drobniejszych organizacji.

Niezależne i w ramach tak zwanej legalności działające związki zawodowe, komitety ochrony, towarzystwa naukowe, samorządy osiedlowe, wiejskie itp. mogą stać się dla naszego społeczeństwa praktyczną szkołą wolności. Podkreślam - wolności, a nie demokracji, którą będzie można urzeczywistnić dopiero jako tej wolności ukoronowanie.

Demokracja wolnościowa jest bowiem najwyższym piętrem gmachu wolności i nie można jej zbudować nie postawiwszy uprzednio całego gmachu. Powinni to brać pod uwagę obywatele, którzy pragną być politycznie aktywni. Ta wiedza ułatwić może porozumienie pomiędzy władzą a aktywną częścią społeczeństwa.

Zorganizowanie się społeczeństwa wokół różnych żywych idei uczyni to społeczeństwo podmiotowym. Nauczy się ono stawiać swoje postulaty świadomie i spełni w ten sposób warunek konieczny z jego strony do kompromisu.

Różne szczeble władzy bezpośrednio zainteresowane poczynaniami danych grup i środowisk będą miały po prostu z kim rozmawiać, znajdując rozmówców kompetentnych, odpowiedzialnych i mających rzeczywisty mandat społeczny zarówno na konfrontację, jak i na zawieranie kompromisów. Zorganizowane społeczeństwo postawi władzę przed problemami, których rozwiązanie wymagać będzie podniesienia kwalifikacji, a przede wszystkim ideowej organizacji. Może się wydać komuś paradoksalne, ale obecni komuniści są równie, a może nawet bardziej niezorganizowani jak polskie społeczeństwo. Żyją oni w mechanicznym i magicznym kole posłuszeństwa i strachu. Kolektywnie, ale nie społecznie, zbiorowo, ale samotnie. Nie posiadają też żadnych centrów intelektualnych zdolnych do wyrażania ich interesów. Z tego głównie powodu nie nadają się oni na partnera jakichkolwiek odpowiedzialnych rozmów na tematy społeczne, a tym bardziej na udziałowca kompromisu. Ta sytuacja może się zmienić pod wpływem nacisku zorganizowanego społeczeństwa.

Komuniści polscy byli już raz do pewnego stopnia zorganizowani - zaraz po wojnie, ale realizując swoje, a przede wszystkim cudze utopijne cele wpadli w tryby mechanizmu, który wypompował z nich życie. Teraz mogą stanąć przed nową szansą. Co prawda (i na szczęście) nie oni sami, ale ich synowie i wnuki (zarówno w sensie biologicznym, jak i duchowym). Odpowiedzialność synów i wnuków jest znacznie mniejsza i dlatego łatwiejsze jest wybaczenie. Obecnie potrzebna jest organizacja władzy wokół jej interesów. Taka organizacja może utworzyć się stopniowo, w miarę jak organizować się będzie społeczeństwo. Miękka konfrontacja na szczeblach lokalnych przenosić się może coraz wyżej, umożliwiając rozumienie istoty kompromisu przez coraz wyższe czynniki władzy. W miarę rozwoju tej sytuacji bezideowa władza przejmować może żywe idee sterujące rzeczywistym życiem narodu. Będzie to wychowanie władzy na drodze miękkiej, ale permanentnej konfrontacji, której celem nie jest przepędzenie komunistów samych, ale realizacja przez różne grupy społeczne i środowiska partykularnych interesów. Wydaje mi się, że obywatele, którzy pragną wziąć udział w formowaniu tego elastycznego frontu, nie muszą stosować ultrademokratycznej terminologii, poprzestając na osiąganiu wytyczonych celów i skutecznej samoobronie. Tylko wtedy istnienie i działanie ich społecznych związków będzie (acz niechętnie) tolerowane przez wrażliwą na magię słów eksideologiczną władzę. Taka konfrontacja z władzą (jeśli nie popsują sprawy złudzenia rewolucyjne) stanie się czynnikiem rozpowszechniania postaw podmiotowych i kompromisowych, co przy wytrwałych wysiłkach przynieść może historyczny kompromis, podstawę bardzo może jeszcze odległej wolnościowej demokracji.

 

1980


.: Powrót do działu Strony tematyczne :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,218589 sekund(y)