Napoleon Cybulski (1854 - 1919). Fizjolog, publicysta,
założyciel krakowskiej szkoły fizjologicznej. Urodził się 13
września 1854 r. w Krzywonosach (obecnie Ukraina). Studiował
medycynę w Petersburgu, następnie wykładał fizjologię na Uniwersytecie
Jagiellońskim, w 1891 r. został członkiem Polskiej Akademii
Umiejętności. Jego badania torowały drogę rozwojowi encefalografii
i endokrynologii (m.in. Biologia wobec najnowszych
badań fizycznych, 1905; Fizjologia człowieka, 4 tomy,
1891-96). Obok medycyny interesował się zagadnieniami społecznymi,
publikując m.in. O stosunkach ekonomicznych w organizmie
ludzkim (1889), Czy państwa i społeczeństwa mają obowiązek
popierać naukę?, 1895), Nauka wobec wojny (1918),
Psychofizjologiczne podstawy przewrotów społecznych. Z rozmyślań
nad współczesnym życiem człowieka (1919). Zmarł 26 kwietnia
1919 r. w Krzeszowicach.
Wybrane fragmenty pochodzą z: Psychofizjologiczne podstawy
przewrotów społecznych. Z rozmyślań nad społecznym życiem człowieka
(odbitka z "Roku Polskiego"), Kraków 1919, s.
8-15 i 23-26.
Nie mamy podstawy wątpić, iż promotorami nowych kierunków
myśli społecznej oraz twórcami nowych doktryn są jednostki najwrażliwsze,
najbardziej odczuwające istniejące tarcia społeczne i cierpienia
najbardziej upośledzonych. Niestety historia tych kierunków
jednak świadczy, że wśród licznej rzeszy protestujących przeciwko
niedomaganiom dotychczasowym nie było tak potężnego umysłu,
który by potrafił objąć w równej mierze wszystkie strony i potrzeby
natury ludzkiej i wskazał drogę najwłaściwszą do poprawy społecznego
życia człowieka.
Tym razem prąd reformacyjny poszedł zupełnie inną drogą,
jak wszystkie dotychczasowe usiłowania poprawy bytu społecznego.
Stosownie do wymagań stanu umysłu współczesnego człowieka akcja
się rozpoczyna od analizy obecnych stosunków lecz, nie licząc
się zupełnie z podstawowymi cechami istoty człowieka i nie poddając
analizie całokształtu dotychczasowej organizacji społecznej,
tylko na mocy analizy pewnych czynników, niewątpliwie odgrywających
rolę, przystąpiono do reformy całości. Po kolei też winę zła,
nędzy i istniejącej niesprawiedliwości na świecie zaczęto przypisywać
w pierwszym rzędzie zasadzie kapitalistycznej, jako podtrzymującej
wyzysk warstw pracujących, następnie zasadzie własności prywatnej,
w końcu zasadniczej jednostce społecznego ustroju - rodzinie.
Tak tedy, w imię dobra powszechnego i ugruntowania zasady sprawiedliwości
w życiu społecznym, prąd reformacyjny doszedł do sformułowania
i ogłoszenia światu, jako jedynie zbawiennej drogi, doktryny
dyktatury proletariatu, którą właściwie wypadałoby nazwać
doktryną bezmyślnej rozpaczy, stanowiącej niejako syntezę tych
wszystkich nowych kierunków reformy społecznej.
Wychodząc, podobnie jak Rousseau, z zupełnie dowolnego założenia,
nie opartego na żadnej realnej podstawie, że człowiek, nieskażony
oświatą i kulturą, z przyrodzenia samego posiada w swej istocie
duchowej tylko cechy społecznie dodatnie, że natomiast wszelkie
zepsucie rodzaju ludzkiego, wszelkie instynkty antyspołeczne,
z którymi walczyła ludzkość w szeregu wieków, wynikają z winy
tylko ustroju kapitalistycznego i spaczonego wychowania warstw
posiadających, twórcy tej doktryny nie tylko odrzucają potrzebę
dalszego rozwijania kultury i etyki dla organizacji społecznej,
lecz bez najmniejszych zastrzeżeń przyjmują i rozpowszechniają
naukę, jako niezbity pewnik, że gdy lud, właściwie nędza współczesna,
cały proletariat, to co było najmniej wartościowe w dotychczasowym
życiu społecznym na całym świecie, ujmie władzę w swoje ręce,
tylko wtedy zapanuje prawdziwa równość i szczęśliwość, znikną
różnice majątkowe, powstanie państwo idealne, w którym będzie
rządziła bezwzględna sprawiedliwość.
jest rzeczą oczywistą, że takie proste
rozwiązanie jednej z najbardziej zawiłych i trudnych kwestii,
któremu nie podołały w ciągu stuleci najpotężniejsze umysły,
implicite zawiera w sobie ukrytą myśl i nadzieję, że w ten sposób
zostaną zniszczone wszelkie ślady i wpływy kultury dotychczasowej,
że ludzkość zostanie doprowadzona do swego stanu pierwotnego,
z którego przed wiekami wyszła, i że będzie musiała rozpocząć
budowę swej organizacji społecznej na nowo. Sprawę zaś, czy
ta nowa organizacja będzie lepszą i nie pójdzie tą samą drogą,
co dotychczasowa, pozostawia się bez żadnego wyjaśnienia.
Faktem jest, że ani u twórców tych nowych kierunków społecznych,
ani u apostołów ostatecznej doktryny, nigdzie nie spotykamy
nawet najmniejszych usiłowań przedstawienia chociażby tylko
najbardziej ogólnikowego planu tej przyszłej organizacji idealnej,
ani też najdrobniejszych usiłowań dostarczenia dowodu, że ta
nowa organizacja będzie możliwą, że wywołany wstrząs społeczny,
przy wprowadzeniu w życie tej nowej i zasadniczej zmiany stosunków,
nie spowoduje jeszcze większej nędzy, jeszcze większego nieszczęścia
wśród tych samych mas proletariatu, w interesie których całą
sprawę się inicjuje.
Nie spotykamy również najmniejszych nawet napomknień, kto,
jakimi środkami i w jaki sposób pokieruje tymi masami ciemnymi
o najrozmaitszych instynktach, często nawet zbrodniczych, by
po przeprowadzeniu gwałtem i przemocą tej wymarzonej równości,
następnie nie zniszczyły jej ponownie tą samą przemocą i nie
prowadziły dalej akcji wzajemnego niszczenia się; przeciwnie
wszystkie te wymagania prostej logiki i zdrowego ludzkiego rozsądku
są w akcji agitacyjnej za nową doktryną najzupełniej pomijane.
Natomiast o ile krytyka obecnych stosunków społecznych przeprowadza
się bez pomijania nawet najdrobniejszych szczegółów, które mogą
rzucać ujemne światło na stosunki dotychczasowe, o tyle sama
doktryna, lub jej najrozmaitsze modyfikacje, są wygłaszane,
podobnie jak wszelkie dogmaty religijne, tylko z głębi osobistego
wewnętrznego przekonania, tak samych twórców, jak i ich adeptów,
bez żadnych faktów, bez najmniejszych dowodów, jak się to zawsze
działo i dzieje przy rozpowszechnianiu kultów religijnych, z
ta tylko różnicą, że gdy wszystkie kulty religijne obiecywały
osiągnięcie pewnej szczęśliwości, nagrodę za spełnienie obowiązujących
nakazów, w sferze pozacielesnej, pozaziemskiej i pozaświatowej,
współczesne doktryny społeczne obiecują osiągnięcie takiej wymarzonej
szczęśliwości prawie doraźnie, bezpośrednio, zaraz po usunięciu
dotychczasowego ustroju.
Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że jak swego czasu nauka
Chrystusa znajdywała przede wszystkim adeptów wśród niewolników
świata starożytnego, tak samo nowe doktryny, obiecujące ten
nowy ustrój społeczny, muszą znajdywać wszędzie zwolenników
w warstwach naszego proletariatu, w których od szeregów lat
agitacja, prowadzona przez apostołów tych doktryn, usiłowała
ugruntować jak największe uświadomienie ich ekonomicznego i
społecznego upośledzenia, i nic w tym nie ma dziwnego, że roznamiętnieni
pod wpływem agitacji, zapaleni zwolennicy doktryny, wierząc
na ślepo, jak w słowa ewangelii, w lepszą przyszłość, gotowi
są idei, w którą uwierzyli, poświęcić nie tylko swój względny
dobrobyt, ale nawet życie.
W miarę wzrostu adeptów i w tym przypadku, podobnie jak
to się działo zawsze przy rozpowszechnianiu kultów religijnych,
zależnie od warunków lokalnych, od poziomu umysłowego mas, powstawały
liczne modyfikacje tych nowych prądów destrukcyjnych, jak je
nazywano, lub przewrotowych, wywołując jednocześnie podział
na partie, różniące się między sobą w szczegółach, w zapatrywaniach
na sposoby działania, lecz w gruncie rzeczy mających ten sam
cel, to samo zadanie przed sobą: możliwie dokładne przekształcenie
dzisiejszego społecznego ustroju świata i wszczepienie w umysły
jak najszerszych mas bezwzględnej wiary w to, że tylko ten pogląd
na świat, który dana partia reprezentuje, posiada wartość dla
ludzkości i że tylko on zapewnia jej najlepszą przyszłość.
Ideał tej przyszłości, o ile ta lub owa partia starała się
go niekiedy w celach agitacyjnych nakreślić, przedstawia się
zawsze w gruncie rzeczy bardzo mało ponętnym, zawsze niezupełnie
określonym i jasnym i nie posiadającym w sobie nic wzniosłego,
co by faktycznie mogło pociągnąć ludzkość ku sobie. Ponieważ
przeważnie opierano się zawsze o warstwy pracujące fizycznie,
zarabiające na chleb powszedni, które w każdym społeczeństwie
są najliczniejsze, więc przede wszystkim wysuwano na pierwszy
plan ograniczenie czasu pracy, a następnie podniesienie wynagrodzenia,
nigdy natomiast nie bywa mowy o uwzględnieniu wartości samej
pracy (taką ma być przyszła sprawiedliwość!).
Jednocześnie gdziekolwiek w mniejszym lub większym zakresie
wprowadzano doktrynę w praktyce, wszędzie występowało na jaw
zupełne lekceważenie, postponowanie nie tylko samej pracy umysłowej,
ale i wszelkich wyników tej pracy, chociaż niepodobna przypuszczać,
by apostołowie, którzy, zdaje mi się dla kontrastu z apostołami
Chrystusa, przeważnie się werbują z warstw inteligentnych, nie
zdawali sobie sprawy ze znaczenia, jakie praca umysłowa ma dla
dobrobytu społecznego i dla potrzeb ludzkości. To lekceważenie
znaczenia pracy umysłowej, jak widzimy w Rosji, w ostatecznej
konkluzji doszło do przyjęcia zasady, że należy nawet wymordować
całą inteligencję na świecie, jeżeli nie kulą i mieczem to głodem,
ażeby pracującej ludzkości było dobrze.
Jest to tedy doktryna, która wbrew wszystkim dotychczasowym
pojęciom myśli społecznej nie uwzględnia żadnych innych potrzeb
człowieka i ducha ludzkiego, prócz potrzeb materialnych i na
pierwszy plan wysuwa nie jakieś cele i dążenia idealne, które
przez szereg tysiącleci przyświecały ludzkości i były dla niej,
jakby gwiazdami przewodnimi w pochodzie kulturalnym, lecz za
jedyną wartościową rzecz przyjmuje jego własną personę, jego
istotę cielesną nadając w ten sposób znaczenie wyłącznie sile
fizycznej, o ile ta dostarcza w swym zastosowaniu praktycznym
produktów pracy bezpośredniej użyteczności, czego zresztą także
nigdzie bliżej nie określa.
Mimo wyraźnego uznania pracy mechanicznej, doktryny tej
jednakże nie możemy uważać za doktrynę ekonomiczną, ponieważ,
jak widzieliśmy wyżej, ona się nie opiera ani na doświadczeniu
ani na obserwacji faktów zaczerpniętych z życia społecznego,
ale wyłącznie na wewnętrznym przekonaniu jej twórców, i skutkiem
tego ma wszystkie cechy kultu religijnego, który, powstając
pod wpływem wiary jednostki w prawdziwość i nieomylność przyjętej
zasady, być może w najlepszej myśli, zostaje rozpowszechniany
zupełnie tak samo, jak były rozpowszechniane kulty religijne;
podobnie też, jak inne kulty, doprowadza wyznawców do fanatyzmu
i tak samo zmusza ich do podziału ludzkości na wiernych i niewierzących,
na heretyków, odszczepieńców i sekciarzy, zastępując, w braku
krytycznej podstawy w założeniu samej doktryny, wszelkie dowody
jej racjonalności prawie wyłącznie agitacją nienawiści do niewiernych.
Połączone z nienawiścią dążenia do zwalczania choćby siłą gwałtów
i najokropniejszych nadużyć (cel uświęca środki, ma też tu zastosowanie
na każdym kroku) nie tylko niewiernych, ale nawet sekciarzy
i odszczepieńców, prowadzą oczywiście wszędzie do nieuniknionej
walki, do wojny domowej w łonie tego samego narodu bez względu
na stopień i strukturę społeczną, która wskutek strasznej wojny
została również wszędzie w mniejszym lub większym stopniu zachwianą.
W tej toczącej się lub grożącej wojnie domowej w łonie prawie
wszystkich narodów europejskich, idzie oczywiście wszystkim
wyznawcom prawowitej doktryny, lub jej falsyfikatów, o pozyskanie
jak największej liczby zwolenników, jak największej siły do
walki nie tylko z niewiernymi, lecz także z sektantami (sekciarzami
- przyp. red.), jak np. w Rosji i w Niemczech; stąd też
jako nieunikniona konsekwencja zjawia się coraz większe, aż
do zupełnego absurdu dochodzące, radykalizowanie się każdej
partii lub sekty, ponieważ tylko ta zyskuje największą liczbę
adeptów, która potrafi obiecać najwięcej korzyści i w najkrótszym
czasie, i ugruntuje nadzieję, że zwolennicy rzeczywiście z tych
dóbr korzystać będą mogli. Taką doktryną, jak wiemy, stała się
doktryna bolszewicka, która z punktu przemocą usuwa wszelką
organizację społeczną i państwową, usuwa wszelkie ustawy religijne
i etyczne, obiecuje znieść wszelkie różnice majątkowe, wszelkie
dobra przyrodzone lub z pracy ludzkiej powstałe uznaje za własność
wspólną, a samą władzę oddaje samowoli tłumu, lub niby wybieralnej
jego reprezentacji, której wola, a właściwie samowola, ma zastępować
wszelkie dotychczas obowiązujące normy państwowe i etyczne.
Wszystkim i powszechnie znane są skutki tej akcji reformatorskiej
społecznej w Rosji; nigdy prawdopodobnie ludzkość nie będzie
mogła poznać, ile nadużyć, ile zbrodni popełniono w czasie jednego
roku na obszernych przestrzeniach państwa rosyjskiego; faktem
jest wszelako, że zwykły umysł ludzki, nie zaślepiony fanatyzmem
partyjnym, nie jest w stanie myśleć spokojnie o tej bezgranicznej
otchłani zbrodni, którą wywołało zastosowanie doktryny w praktyce.
Prawdopodobnie niewielu ludzi u nas zdaje sobie sprawę, że ten
straszny, na wskroś dziki bolszewizm rosyjski, nie tylko jest
blisko spokrewniony z socjalistycznymi doktrynami niemieckimi,
ale właściwie wyrósł na niemieckim gruncie i tylko w tej dziwnie
chaotycznej organizacji umysłu rosyjskiego, w tej rozlewnej
jego tęsknocie za jakimś nie dającym się ująć i określić bezwzględnym
ideałem i celem życia, znalazł najpodatniejszy grunt dla swego
urzeczywistnienia w praktyce.
Mam to przekonanie, że ani u nas ani nawet w całej zachodniej
Europie ludzie nie zdają sobie sprawy z tego że nie tylko bolszewizm
rosyjski, ale cały reformatorski kierunek, który nazywamy socjalizmem,
w tej swojej formie, w której dotychczas występował, jest na
wskroś ruchem antyspołecznym, jest bowiem z gruntu sprzecznym
z tendencją, która leży w naturze każdej organizacji społecznej,
przynajmniej o ile ją poznajemy, i o ile możemy o niej sądzić
na podstawie obserwacji i analizy samego faktu tj. społecznego
życia, nie tylko człowieka, jak to zaznaczyłem wyżej, ale i
innych istot, żyjących w układach społecznych.
Nie stawiając sobie do rozwiązania takich problematów, jak
przeznaczenie i rola człowieka na ziemi, cel jego istnienia
itp. na który umysł ludzki prawdopodobnie nigdy nie będzie w
stanie dać odpowiedzi, i ograniczając się tylko do takich zagadnień,
które mogą być nam dostępne, zdaje mi się że wobec dzisiejszego
stanu nauki można wypowiedzieć na pewno jedno twierdzenie, że
życie społeczne jestestw zwierzęcych, a w tej liczbie i człowieka,
jak wspomniałem wyżej, zostaje przede wszystkim pod potężnym
wpływem tego czynnika natury, który nosi nazwę instynktu
lub uczucia samozachowawczego i to tak indywidualnego, jak
i gatunkowego; jest to ta siła, ta potęga, która zupełnie bezwiednie
i bez udziału naszej świadomości zmusza nas do stwarzania i
wyszukiwania takich warunków, które dają coraz większe gwarancje,
tak pod względem naszego bezpieczeństwa indywidualnego, jak
i pod względem ciągłości gatunku, że życie w organizacji społecznej
jest pod obu względami dla człowieka nie tylko korzystne, ale
wprost konieczne, chyba nie może ulegać wątpliwości. Drugim
czynnikiem, wynikającym z obserwacji społeczeństw zwierzęcych,
jak i społecznego życia człowieka, jest niezależna od naszej
woli tendencja, która zmusza każdą organizację do ciągłego postępowego
rozwoju, do coraz lepszego udoskonalania się, znowu ze względu
na potrzeby osobnika i całego gatunku a szczególnie pod tym
ostatnim względem; tam bowiem gdzie idzie o całość, organizacja
społeczna nie tylko obarcza członków swych najrozmaitszymi obowiązkami,
jak już wspomniałem wyżej, z reguły różnorodnymi, lecz dla ratowania
całości ponosi nieraz ofiary w jednostkach.
Te różnorodne obowiązki wymagają również najrozmaitszych
wysiłków różnego rodzaju: raz pracy mięśni, drugi raz nerwów,
niekiedy mózgu; wszystkie te wysiłki są dla organizacji jednakowo
wartościowe, jednakowo niezbędne, lecz ze względu na członków,
wykonujących te obowiązki, na ich indywidualne wysiłki, bardzo
niejednostajne. [...] Doktryna tedy społeczna, która w imię
sprawiedliwości jednaką miarą pragnie mierzyć tak różnorodne
formy wysiłków ludzkich i jednakowo je oceniać, bez względu
na efekt zużytego całkowitego wysiłku, oczywiście przede wszystkim
sama wykracza przeciwko tej idei, którą niesie na swoim sztandarze,
i nie może nie sprawiać wrażenia wprost jakiegoś społecznego
nonsensu, wprowadzona bowiem w życie nie może przyczynić się
do zmniejszenia istniejącego niezadowolenia wśród członków danej
społeczności, a chyba tylko je przerzucić na inne kategorie.
Nie mniej antyspołeczną akcją będzie, gdy w celach wymuszenia
lepszych warunków dla pewnych pracowników odciąga się ich od
pracy, lub rujnuje warsztaty, a przez to całe masy takich samych
pracowników skazuje na rozmaite braki i utrudnienia życiowe,
jak się to dzieje np. obecnie dzięki tarciom w kopalniach węgla,
lub soli. Tego rodzaju wymuszanie poprawy bytu jednej grupy
społecznej kosztem utrudnień dla innych, jest w gruncie rzeczy
taką samą antyspołeczną zasadą, jaką była wygłoszona przez Bismarcka:
siła przed prawem. Lecz najbardziej antyspołeczny wpływ wniosły
te nowe społeczne doktryny przez to, że wszczepiając w masy
dążenia do zdobywania praw, apostołowie tych kierunków nigdy
i nigdzie nie podkreślają potrzeby sumiennego spełniania swych
obowiązków, lecz zwykle występują przeciwko tym, którzy o tej
zasadzie społecznej przypominają.
Umysł społeczny, zbiorowy, pod wpływem sugestii i afektu
społecznego traci tak samo, jak u każdego osobnika, wszelką
zdolność sądu i rozwagi i działa prawie zawsze tak samo na oślep,
prowadząc do fałszywej, czasami dzikiej i bezmyślnej akcji całe
społeczeństwo, jak pojedynczą jednostkę. Dla obserwatora lub
badacza psychiki społecznej, który by potrafił zachować w swych
badaniach zupełną obiektywność, czasy obecne są, jakby wielkim
eksperymentem psychofizjologicznym, dokonywanym na organizmach
społecznych w dziedzinie psychologii mas, jakiego cała historia
ludzka nie przeżywała. Na faktach, które prawie codziennie życie
nasuwa naszej uwadze, widzimy, jak w doświadczeniu fizjologicznym,
i wpływ sugestii, i wpływ imitacji, i najbardziej decydujący
w tych zjawiskach społecznych fakt mimowolnego odruchu społecznego.
Poparcie dla tego przypuszczenia spotykamy prawie na każdym
kroku. Kataklizm, który dotychczas dotknął najsilniej Rosję
odbywał się, oczywiście, przeważnie w społeczeństwie rosyjskim
na tle tych warunków, w których naród rosyjski od wielu lat
pozostawał. Lecz tam, gdzie są żydzi, w kataklizmie tym odegrali
oni wszędzie pewną rolę i, jak zewsząd wiadomości głoszą, nie
tylko był on popierany przez specjalnych, tej akcji oddanych,
agitatorów, ale także przez masy żydowskie. Otóż na pierwszy
rzut oka wydaje się wprost rzeczą niezrozumiałą, dlaczego się
tak dzieje, jakiej właściwości swego mózgu zawdzięczają żydzi
tę swoją niezwykłą skłonność ku bolszewizmowi, co pociąga ku
sobie w tej doktrynie na wskroś utopijnej praktyczny kierunek
myśli żydowskiej, który urabiały wieki i który od szeregu wieków
ją cechuje? Wszak bolszewizm, jako doktryna, jest najzupełniej
sprzeczny z tendencjami, które przesiąkają nie tylko ciemne
masy żydowskie, ale w ogromnej większości i całą inteligencję
żydowską, która nie może sobie nie zdawać sprawy, że wprowadzony
w życie musi z konieczności zmieść z powierzchni ziemi nie tylko
burżujów chrześcijańskich, ale także i par exellence
burżuazyjne społeczeństwo żydowskie. Przypuszczenie naszych
myślicieli gazeciarskich, że w tym się kryje wprost świadoma
akcja żydowska, mająca za cel zupełne zrujnowanie i rozbicie
przez zemstę społeczeństw aryjskich, lub w nadziei, że, w osłabionych
ekonomicznie społeczeństwach, naród żydowski znajdzie dogodniejsze
warunki dla swej pasożytniczej akcji, wydaje mi się zanadto
prostą, ażeby była prawdziwą, bo przecież żydzi nie mogą sobie
nie zdawać sprawy, że w tym kataklizmie musi znaleźć grób także
całe społeczeństwo żydowskie, cały naród wybrany; a zresztą
niepodobna sobie nawet wyobrazić, by żydzi mimo tej wyłączności,
jaką przedstawiają wśród innych społeczeństw, byli w stanie
zorganizować na tak wielką skalę sekretne sprzysiężenie i by
mimo, że w tym sprzysiężeniu biorą udział tak liczne jednostki
o bardzo różnym wykształceniu i przygotowaniu umysłowym, nigdzie
i nigdy ono się nie ujawniło i nie zostało w ten lub inny sposób
odkryte. Zresztą sam fakt społeczny jest tak doniosły i odbywa
się w takich rozmiarach, że niepodobna przypuścić, ażeby przyczyny
jego polegały na jakichś błahych momentach jak myśl zemsty,
chęć szkodzenia itp., przeciwnie wypada wnosić, że potężnego
faktu społecznego musi być również potężna przyczyna, na którą
musiały się składać liczne i wielorakie czynniki; czynniki te
muszą tkwić w psychice zbiorowej ludu żydowskiego, która się
kształtowała w pewnych specjalnych warunkach całe wieki. Z powodu
długowiekowego braku państwowości i własnego bytu społecznego,
z powodu wiekowych wędrówek i przebywania wśród innych społeczeństw
musiało się u żydów wyrobić, w ich sferze nieświadomej, poczucie
ciągłego przymusu, nieprzerwanej konieczności i potrzeby ciągłego
przystosowywania się do psychiki, etyki i obyczajów innych narodów,
co z kolei musiało się przejawić w uczuciu pewnego ucisku, prześladowania
i obcości względem tych wszystkich narodów, wśród których żydzi
musieli przebywać. Zupełnie więc bezwiednie każdy umysł żydowski
w doktrynie, która postawiła jako cel zupełne zniszczenie do
podstaw wszędzie całej dotychczasowej organizacji społecznej,
wszelkiej kultury, opartej na dotychczasowych podstawach, zbiorowy
duch żydostwa odczuwa możność zwolnienia siebie od ciążącej
nad nim zmory w postaci odmiennej psychiki i etyki tych narodów
i bezwiednie żywi mniej lub więcej uświadamianą nadzieję, że
z chwilą, gdy w życiu społecznym świata ta doktryna odniesie
zwycięstwo, zniknie także niezgodność między nim a społeczeństwami
nieżydowskimi. W tym udziale żydów w dążeniu do zaprowadzenia
ustroju społecznego, który ma być akapitalistycznym, areligijnym,
anarchistycznym i komunistycznym, niepodobna dopatrzyć się ani
śladu rozumnej myśli, ani śladu rozwagi i w ogóle zdawania sobie
sprawy z tego, co czynią, bo przecież naród żydowski w swej
masie jest fanatycznie religijnym, wprost bałwochwalczo czczący
swych cudotwornych rabinów i prawie z ubóstwianiem odnoszący
się do kapitalizmu. Trudno przypuścić, ażeby agitatorowie, czynni
w obecnej rewolucji, żydzi nie zdawali sobie zupełnie sprawy,
o ile by działali świadomie, jaką przyszłość przygotują swoim
najbliższym; jeżeli mimo wszystkie te względy działają, to niepodobna
na ich akcję patrzeć inaczej jak na czynność odruchowo-przymusową,
być może uświadamianą, lecz bez możności poddania krytycznej
rozwadze rozumu.
Że cała akcja socjalistyczno-bolszewicka nie jest świadomym
wymysłem pewnej grupy ludzi, działających ze złej woli na niekorzyść
dotychczasowego ustroju, lub z powodu jakiegoś specjalnego przeczulenia,
lub sentymentalizmu względem upośledzonych warstw ludności,
lecz, jak już kilkakrotnie zaznaczałem ma głębsze podstawy w
rozmaitych siłach i walorach duchowych, działających we współczesnych
społeczeństwach, możemy wnosić także z szeregu innych faktów,
dających się obserwować na najrozmaitszych elementach tych samych
społeczeństw, wśród których się akcja odbywa; tak w rosyjskim
i w naszym społeczeństwie lgnie do tego przewrotnego prądu wszystko
to, co w swoich popędach życiowych sprzecznych z panującymi
normami społecznymi lub etycznymi, nie zdołało tych popędów
dostatecznie złagodzić, unormować i zahamować wpływami kultury
i etyki, i skutkiem tego odczuwa pewną sprzeczność, podobnie
jak żydzi, ze swoim otoczeniem, jak to obserwujemy u znacznej
części uczącej się młodzieży obojga płci, następnie wszystko
to, co kulturalnie nie dorosło, a wskutek wychowania i życia
nigdy nie może dojść do zrozumienia potrzeby hamowania w sobie
popędów życiu społecznemu szkodliwych, jak skłonność do próżnowania,
chęć używania życia bez pracy, albo kosztem pracy wybieranej
według własnego widzimisię, jak to widzimy u pewnej części warstw
robotniczych; w końcu wszelkie jednostki o tendencjach zbrodniczych,
które z natury swojej, ze swego przyrodzenia, posiadają bardzo
słabe instynkty społeczne. Wszystkie te elementy lgną lub się
chwytają doktryny bolszewickiej wskutek mimowolnego odruchu
psychicznego, wcale się nie zastanawiając nad konsekwencjami
i nie rozważając następstw i sytuacji, w której się mogą znaleźć
w przyszłości, i tu bowiem sugestie i fanatyczne przejęcie się
doktryną nie pozwalają ani na ocenę faktów, ani na rozumową
kontrolę czynów.
Te właściwości swojego umysłu człowiek prawdopodobnie spostrzegł
w sobie daleko wcześniej, niż począł je formułować, naukowo
badać i określać, i rzeczywiście, jak z historii przeszłości
wiemy, wszystkie kierunki myśli ludzkiej, wszelkie doktryny
społeczne lub religijne od najdawniejszych czasów wyzyskiwały
je w celu swego rozpowszechniania się; agitacja wśród mas wszelkich
kierunków myśli politycznych lub społecznych, jak to się dzieje
w naszych czasach, nie jest bynajmniej jakimś nowym wynalazkiem,
tylko tym kierunkom właściwym. Lecz również z historii przeszłości
możemy nabrać przekonania, że ta droga nie tylko jest niepewną,
ale widocznie wprost fałszywą, skoro prawie nigdy nie doprowadza
do celu, może ona poruszać i nieraz już poruszała masy ludzkie,
które pod wpływem tych lub innych kierunków myśli nieraz już
popełniały szereg mniej lub więcej szkodliwych dla ludzkości
czynów, lecz na tym się sprawa kończyła; życie stopniowo znowu
nawracało i płynęło dalej w tym samym, może nieco zmodyfikowanym
łożysku, nigdy nie dochodząc do celu, który był w zamiarze ruchu.
Wina tego niepowodzenia tkwi, według wszelkiego prawdopodobieństwa,
w tym, że we wszystkich takich dotychczasowych usiłowaniach,
mających za cel w tej lub innej drodze uspołecznienie człowieka,
lub zmianę społecznej organizacji, jak obecnie czyni socjalizm,
nie brano w rachubę wszystkich cech umysłu ludzkiego, lecz korzystano
tylko z niektórych jego wadliwości; nie uwzględniano np. tego,
że tylko to stanowi właściwy dobytek nasz umysłowy, tylko to
decyduje o naszym mniej lub więcej rozumnym, racjonalnym postępowaniu,
co opieramy nie tylko na sferze wrażeń i uczuć, lecz co przeżywamy
w sferze naszej myśli pod wpływem wielokrotnej krytyki naszego
rozumu, logiki i uzasadnień, ufundowanych na doświadczeniu,
którego dostarcza praktyka.