Wydarzenia Marca 1968 roku stały się jednym z mitów
założycielskich III Rzeczypospolitej. Obchodzona w roku 1998
ich trzydziesta rocznica potwierdziła w pełni szczególne miejsce,
jakie zajmują one w hierarchii oficjalnie honorowanych dat
z polskiej historii. Powstaje jednak pytanie: dlaczego takiej
rangi nie dostąpiły inne, czasem o wiele bardziej gwałtowne
i tragiczne, akty oporu przeciwko systemowi komunistycznemu?
Jakie cechy Marca przesądziły o jego szczególnej legendzie?
Odpowiedź kryje się przede wszystkim w fakcie, iż Marzec
odgrywa zasadniczą rolę w biografii jednego z najważniejszych
pokoleń powojennej Polski - chodzi tutaj o tak zwane pokolenie
Marca. W szerszym znaczeniu pojęcie to obejmuje wszystkich
uczestników ruchu studenckiego na kilkunastu uczelniach całego kraju
- trzeba bowiem pamiętać, że chociaż same wypadki marcowe zostały
zainicjowane na Uniwersytecie Warszawskim, to jednak dosyć szybko
solidarnościowe protesty i strajki rozszerzyły się na cały
kraj. Dla legendy Marca o wiele ważniejsze jest jednak pokolenie
rozumiane w węższym sensie - ograniczone do aktywistów opozycyjnego
ruchu młodzieżowego na Uniwersytecie Warszawskim, a znane potocznie
pod nazwą "komandosów". Ta niewielka, lecz niezwykle wpływowa
grupa odegrała decydującą rolę w powstaniu legendy Marca -
i to pomimo faktu, że większość jej uczestników nie brała bezpośredniego
udziału w wypadkach marcowych, ponieważ została od razu aresztowana
przez władze. To oni jednak przygotowali te wydarzenia i to
oni przemyśleli ich sens, budując w ten sposób wielki mit Marca.
Grupa ta na przestrzeni dwudziestu pięciu lat, które upłynęły od
jesieni 1964 roku, kiedy to studia na UW rozpoczął Adam Michnik
i jego przyjaciele z Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności,
a rokiem 1989, kiedy to Polska odzyskała niepodległość, podlegała
zasadniczej ewolucji ideowej. Jednym z zasadniczych elementów
tej ewolucji było ciągłe przemyśliwanie na nowo sensu wydarzeń marcowych
aż do chwili obecnej, kiedy to legenda Marca uzyskała swój - jak
się wydaje - ostateczny i kanoniczny kształt.
Ruch studencki z 1968 roku doskonale nadawał się na
punkt wyjścia do budowy generacyjnej legendy. Przesądzał o tym
pewien szczególny fakt - nie pozostawił on po sobie zbyt wiele dokumentów
ani wypowiedzi wyjaśniających na gorąco sens wydarzeń. Nie było
nazbyt długich manifestów ani, tym bardziej, obszernych tekstów
programowych - raczej lakoniczne rezolucje, proklamacje, ulotki
pisane przez młodzież. Szczupłość źródeł powstałych w czasie
samych wydarzeń pozostaje w rażącej dysproporcji do wielkiej
ilości relacji i wspomnień. Trzeba jednak pamiętać, że pisano
je już z pewnej perspektywy, i dlatego nie tyle oddają
one sposób myślenia uczestników wydarzeń w trakcie ich trwania,
ile raczej ich sens oglądany przez pryzmat późniejszych doświadczeń
i przemyśleń.
Wyjaśnieniem tego swoistego milczenia w trakcie wydarzeń
Marca może być często przywoływane we wspomnieniach uczestników
uczucie "szoku", głębokiego wstrząsu, jakim była dla młodzieży
konfrontacja z kłamstwem i przemocą. Właśnie ten fakt
może tłumaczyć brak dokumentów powstałych bezpośrednio w trakcie
wydarzeń i tuż po nich. Stan szoku to bowiem albo nieme, pełne
grozy milczenie, swoisty paraliż w obliczu czegoś strasznego,
albo też krzyk protestu - w jednym i w drugim wypadku
zbędny jest jakikolwiek programowy wysiłek. Zarazem dawało to wielką
szansę tłumaczenia sensu wydarzeń na nowo - Marzec stał się w pamięci
jego uczestników strukturą otwartą, w którą można wkładać kolejne
interpretacje.
Jednocześnie trzeba zauważyć, że szok, który spowodowały
w uczestnikach wydarzenia marcowe, był nieproporcjonalny do
ich skali i zasięgu. Brutalne represje w stosunku do studentów,
przy całej ich dotkliwości i odrażającym moralnie charakterze,
nie były wyjątkowe w historii PRL - wystarczy przywołać tu
prześladowania Kościoła w latach sześćdziesiątych, Grudzień
1970, stan wojenny, nie wspominając już o represjach stalinowskich
czy poznańskim Czerwcu. A jednak siła tego szoku, jego wyjątkowo
głęboki charakter to fakt, ciągle przywoływany i komentowany.
Pierwsza przyczyna, którą można podać jako możliwe wytłumaczenie,
ma charakter psychologiczny. Siła szoku młodzieży zaatakowanej przez
partyjne bojówki na dziedzińcu UW była wprost proporcjonalna do
jej dziewiczej naiwności. Młodzi ludzie zawsze skłonni są sądzić,
iż historia rozpoczęła się dopiero od nich - chociaż teoretycznie
wiedzą, że przed ich pojawieniem się na świecie także zdarzały się
jakieś katastrofy i tragedie, to jednak pierwsze nieszczęście,
które na nich właśnie spada, staje się tym największym, całkowitym
i jedynym. Młodzież zgromadzona na dziedzińcu UW znała przemoc
publiczną tylko z filmów o II wojnie światowej - kiedy
zatem zobaczyła przed gmachem rektoratu pałkarzy w akcji, łatwo
znalazła w słowie "gestapo" epitet, którym dała wyraz
swojemu moralnemu wstrząsowi.
Przysługujące każdemu pokoleniu prawo do młodzieńczej naiwności
nie tłumaczy jednak w pełni głębokości szoku, którym - szczególnie
dla aktywnych politycznie członków ruchu studenckiego - był Marzec.
Na wstrząs moralny nałożył się bowiem szok o zupełnie innym
charakterze - szok ideologiczny. Aby zrozumieć ten wymiar marcowej
lekcji, musimy pamiętać, że pod względem ideowym środowisko "komandosów"
było wyraźnie lewicowe. Świadczą o tym treść i wydźwięk
rezolucji, proklamacji i ulotek, które powstawały na polskich
uczelniach - pełno w nich zwrotów o przywiązaniu "do
najszczytniejszych ideałów socjalizmu", wyrazów troki o "pełny
rozwój socjalizmu na drodze do demokracji" czy też żądań konsekwentnego
realizowania jego zasad. Mówił o tym nieżyjący już Jan Walc
na rocznicowej sesji zorganizowanej w 1981 roku na UW, gdy
wspomniał, jak to w trakcie jednego z wieców odbywających
się w wielkiej sali Auditorium Maximum" [...] przez któreś
z otwartych okien pod sufitem wlazł na parapet człowiek w fufajce
i powiedział: Studenci, mnie do tego nikt nie upoważniał, ale
chciałem wam powiedzieć, że klasa robotnicza jest z wami. I nagle
automatycznie [...] buchnęła Międzynarodówka".
Jeśli dla wielu uczestników studenckich protestów słowo "socjalizm"
mogło nie być niczym innym jak tylko ornamentem - bezrefleksyjnie
przywoływanym po latach oficjalnej indoktrynacji, jeśli dla innych
mogło być ono tylko maską przywdziewaną z rozmysłem w momencie
podejmowania próby dialogu z władzą, to dla większości "komandosów"
było ono ciągle żywe. Dokumentem oddającym najlepiej styl myślenia
tego środowiska jest List do członków PZPR i Związku Młodzieży
Socjalistycznej przy Uniwersytecie Warszawskim autorstwa Karola
Modzelewskiego i Jacka Kuronia. Powstał on na przełomie 1964
i 1965 roku i stanowił ideowy manifest lewicowej, rewizjonistycznej
opozycji - Kuroń i Modzelewski byli wtedy doktorantami i w naturalny
sposób stanowili autorytety dla rozpoczynającego studia środowiska
"komandosów". List... stanowił całościową krytykę PRL
przeprowadzoną zgodnie z założeniami ortodoksyjnego marksizmu
- stwierdzał, że państwo zostało zawłaszczone przez partyjną biurokrację,
która za pomocą policyjnej dyktatury wyzyskuje robotników, dlatego
"w dobie ogólnego kryzysu systemu interesem klasy robotniczej
jest rewolucja: obalenie biurokracji i obecnych stosunków produkcji,
przejęcie panowania nad własną pracą i jej produktem, kontrola
nad celami produkcji, czyli wprowadzenie systemu ekonomicznego,
społecznego i politycznego opartego na demokracji robotniczej".
Demokracja ta powinna się opierać na systemie rad robotniczych,
na czele z Centralną Radą Delegatów - w ten sposób masy
mogłyby stale i bezpośrednio uczestniczyć w sprawowaniu
rządów (autorzy listu krytykowali nie tylko sowiecki typ rządów
biurokracji, lecz również surowo rozprawiali się z ideą parlamentarnej
demokracji zachodniej).
Mit rewolucji odgrywał kluczową rolę w lewicowym sposobie
myślenia o polityce. Od 1789 roku, od wielkiej rewolucji francuskiej,
poprzez rewolucje XIX wieku, aż do rewolucji 1917 roku w Rosji
był on rdzeniem nowoczesnej lewicowości. Dla wszelkiego rodzaju
radykałów istotna zmiana stosunków społecznych możliwa była tylko
poprzez obalenie niesprawiedliwego porządku. Poprzez akt woli postępowych
sił społecznych - robotników, studentów - objawiała się logika historycznego
rozwoju ludzkości. Walka polityczna polegała na dialektycznym konflikcie
sił postępu i reakcji.
"Komandosi" prowadząc polityczną działalność w okresie
poprzedzającym Marzec, walczyli w obronie zdradzonych przez
Gomułkę ideałów Października 1956, polskiej rewolucji, której celem
było obalenie stalinowskich błędów i wypaczeń w imię demokratycznego
socjalizmu. Narastający kryzys drugiej połowy lat sześćdziesiątych
postrzegali jako zbliżanie się sytuacji rewolucyjnej. Decyzję o zwołaniu
wiecu protestacyjnego z powodu relegowania z uczelni Michnika
i Szlajfera podjęto 3 marca na urodzinowym przyjęciu u Kuronia,
na którym solenizant wraz z Modzelewskim wygłosili referat
poświęcony mesjanizmowi klasy robotniczej.
Dopiero kiedy uświadomimy sobie głęboko zakorzenioną w sposobie
myślenia "komandosów" lewicowość, będziemy w stanie
zrozumieć właściwe źródło nie tylko moralnego, lecz również ideologicznego
szoku, jakim stały się dla nich wydarzenia marcowe. Okazało się
nie tylko, że masy, w które tak wierzono, były w najlepszym
wypadku życzliwie obojętne, że robotnicy nie chcieli rewolucji (studenci
bezskutecznie wysyłali delegacje z prośbami o poparcie
swojej walki do wielkich zakładów pracy, znanych ze swojej postawy
w Październiku 1956) - przede wszystkim okazało się, że wielu
zwykłych ludzi uległo hasłom antyinteligenckim i antysemickim.
Perfidia władzy polegała też i na tym, że posłała do bicia
studentów rzekomo robotnicze bojówki. To właśnie było dla ideowych
ludzi lewicy najgorsze. Dotychczasowa krytyka systemu, chociaż ostra,
stanowiła bowiem głos dochodzący z jego wnętrza - świadczy
o tym choćby tytuł Listu Kuronia i Modzelewskiego, skierowanego
przecież do partii. W tym sensie Marzec był dla nich niczym
najgorszy koszmar - partia objawiła swoje nacjonalistyczne i faszystowskie
oblicze. Jak ujął to kiedyś Adam Michnik - w 1968 roku nastąpiło
przerwanie pępowiny łączącej ludzi lewicy z systemem. W istocie
jednak to raczej system gwałtownie odrzucił lewicową kontestację,
która chociaż krytycznie nastawiona, cały czas widziała swoje miejsce
w jego ramach (celem "komandosów" nie była demokracja
"burżuazyjna", lecz reforma PRL w duchu demokratycznego
socjalizmu). Przecięcie pępowiny nastąpiło już później, gdy marcowe
pokolenie otrząsnęło się z szoku i wyciągnęło wnioski
z minionych wydarzeń.
Pytanie, przed którym stanęło to pokolenie po 1968 roku,
brzmiało: jeśli nie prawica - bo pojęcie prawicowości kojarzyło
się z nacjonalistyczną i antysemicką propagandą - ani
lewica - bo partia skompromitowała ideę komunistyczną - to co w ich
miejsce? Poszukiwanie nowych dróg, wysiłek koncepcyjny i organizacyjny
dokonywały się w latach 1968-1976. Powstanie KOR-u oznaczało
nowy etap w historii ruchów opozycyjnych i jednocześnie
przekształcenie ideowej tożsamości grupy dawnych "komandosów".
Unieważnienie przez nich podziału na lewicę i prawicę w wyniku
szoku marcowego pozwoliło na ustalenie nowego podziału - na totalitaryzm
i na demokrację. Stanowiło jednocześnie punkt wyjścia do budowy
nowego mitu politycznego - utopii społeczeństwa obywatelskiego.
Tradycyjne, rewolucyjne utopie miały zawsze jednoznacznie polityczny
charakter. Ich bezpośrednim celem było zdobycie władzy - narzędzia
zmiany społecznej. Środowiska lewicy laickiej - jak zwolenników
demokratycznego socjalizmu z roku 1968 nazwał w 1976 Adam
Michnik w swojej książce Kościół-lewica-dialog
- nie chciały zdobyć władzy, lecz zbudować autentyczną wspólnotę
obywatelską, chciały "życia w prawdzie i godności".
Szczególny nacisk kładziony na kwestie etyczne, wynikający w prostej
linii z siły moralnego szoku spowodowanego przez Marzec, prowadził
do powstania nowego sposobu rozumienia polityki. Za Vaclavem Havlem
przyjęło się go określać jako "antypolityczną politykę".
Rozwój nowych opozycyjnych ruchów społecznych w latach
siedemdziesiątych doprowadził do zmiany ideowego sensu wydarzeń
z 1968 roku. Marzec oglądany z tej perspektywy stawał
się coraz mniej socjalistyczny, coraz bardziej zaś demokratyczny
i liberalny w potocznym tego słowa znaczeniu. Służyło
temu uwypuklenie pierwiastka etycznego Marca, znaczenia walki świata
kultury o prawdę i godność z nagą totalitarną przemocą
o cechach zarówno lewicowych, komunistycznych, jak i prawicowych,
nacjonalistycznych. Stawał się on mitem założycielskim, punktem
wyjścia budowy społeczeństwa obywatelskiego, początkiem procesu
powstawania wspólnoty dysydentów żyjących w prawdzie. Nadanie
wydarzeniom Marca właśnie takiego sensu stanowiło jednocześnie bardzo
ważną cezurę w dziejach polskiej lewicy - nie był on bowiem
tylko kresem legendy Października 1956, lecz zarazem kresem stylu
myślenia o polityce charakterystycznego dla lewicy w XIX
i XX wieku - stylu widzącego w rewolucji główny moment
dziejów.
Solidarność z lat 1980-1981 i okresu stanu wojennego
urzeczywistniła utopię społeczeństwa obywatelskiego na skalę niespotykaną
w żadnym innym kraju Europy Środkowej. Doprowadziła ostatecznie
do obalenia systemu komunistycznego i zbudowania w Polsce
demokratycznego i wolnorynkowego ustroju liberalnego. W konsekwencji
bardzo szybko nastąpiła kolejna przemiana sensu wydarzeń z 1968
roku -tym razem okazało się, że były one początkiem budowania liberalnej
demokracji. Nie stanowiły już ogniwa w walce o demokratyczny
socjalizm i ideały lewicy, lecz raczej zostały wpisane w łańcuch
walk o wolność i niepodległość. Było to w pełni logiczne
- ponieważ ówcześni lewicujący kontestatorzy stali się po 1989 roku
członkami liberalnego establishmentu niepodległego państwa, musieli
przekształcić ideowy sens swej inicjacji w politykę z lewicowego
na liberalny. Tym samym Marzec 1968 stał się jednym z kluczowym
mitów założycielskich III Rzeczypospolitej.
Nie sposób jednak nie wspomnieć o pewnych dwuznacznościach
związanych z nadaniem legendzie Marca takiej właśnie funkcji
- sposób myślenia pokolenia marcowego wynikający z doświadczeń
1968 roku stał się bowiem po 1989 roku przyczyną pewnych trudności
w budowaniu polskiej demokracji. Po pierwsze, unieważnienie
podziału prawica-lewica wynikające z szoku moralnego i ideologicznego,
jakim był Marzec, bardzo zaszkodziło debacie publicznej po odzyskaniu
niepodległości. Redukcja polityki do sfery podstawowych wartości,
życia w godności i prawdzie, była niezwykle radykalnym
i heroicznym posunięciem w epoce Gierka - w normalnych
jednak warunkach redukowała udział marcowego pokolenia w debacie
publicznej do moralizatorstwa skrywającego rzeczywiste interesy
polityczne. Postulat życia w godności jako program polityczny
- tak radykalny w komunizmie okazuje się bowiem zbyt podstawowy
i nieostry w normalnej demokracji. Zbyt łatwo pozwala
on piętnować własnych przeciwników jako ludzi kierujących się złą
wolą, żądzą odwetu etc. - z pominięciem argumentacji.
Unieważnienie podziału na lewicę i prawicę, niechęć do tradycyjnych
form instytucjonalizacji polityki zaszkodziła także procesowi formowania
się polskiego systemu partyjnego. To właśnie dawni "komandosi"
i media z nimi związane protestowali przeciwko podziałowi
"Solidarności" na normalne partie polityczne, przyspieszaniu
wolnych wyborów parlamentarnych czy przeciw wolnym wyborom prezydenckim.
Na przestrzeni ostatniego trzydziestolecia mieliśmy zatem
do czynienia z trzema mitami Marca, z trzema ideowymi
wersjami tamtych wydarzeń. W 1968 roku był on postrzegany jako
element historii polskiej lewicy; dziesięć lat później jako początek
społeczeństwa obywatelskiego; po 1989 roku natomiast jako punkt
początkowy procesu budowy demoliberalnego porządku III Rzeczypospolitej.
Był to jednocześnie czas pełnej meandrów ewolucji środowisk lewicy
demokratycznej, która rozpoczęła swoją karierę od Listu...
Kuronia i Modzelewskiego, od marzeń o rewolucji i demokratycznym
socjalizmie, a uwieńczyła ją pełnym i całkowitym akcesem
do neoliberalnej teorii gospodarczej i politycznej, która zaprowadziła
w Polsce wolny rynek i parlamentarną, "burżuazyjną"
demokrację.
|