Filip Musiał - Procesy pokazowe w Polsce (1944-1955)


[1] Artykuł ten będzie się koncentrował na wąskim zagadnieniu jednej z kategorii procesów politycznych przeprowadzanych w pierwszej dekadzie Polski "Ludowej", a mianowicie na procesach pokazowych, nazywanych także publicznymi, czy też - w początkowej fazie - rozprawami ze szczególnym rozgłosem. Nie będzie natomiast omawiał dobrze już zbadanych przez historyków obszarów prawa w systemie komunistycznym, czy struktury i zasad funkcjonowania sądownictwa wojskowego [2] .

Pierwsze rozprawy publiczne, których celem było uzyskanie odpowiedniego oddźwięku politycznego przeprowadzano przed sądami wojskowymi już od marca 1944 r. na terenie ZSRS. Nakładano na nie wówczas funkcje profilaktyczne, początkowo bowiem sądzono w tym trybie dezerterów, a później również funkcjonariuszy mundurowych (także z UB czy MO), którzy przekraczali swoje uprawnienia. Już jednak przed wojskowymi sądami garnizonowymi (WSG) w Kielcach i Lublinie sądzono publicznie żołnierzy podziemia niepodległościowego, a przed WSG w Chełmie żołnierzy UPA [3] .

W tym pierwszym etapie, który trwał do chwili powołania specjalnej sieci sądów wojskowych (wojskowych sądów rejonowych - WSR) - w których kompetencji leżało sądzenie osób cywilnych za przestępstwa polityczne - procesów publicznych nie przygotowywano, a jedynie nadawano im rozgłos. W kolejnych latach wyznaczono im jednak ważną rolę propagandową. Wprowadzono zatem, na wzór sowiecki, skomplikowany system ich przygotowania i przeprowadzania [4] . Służyły zawsze celom politycznym, a szczegółowe decyzje podejmowano na najwyższym szczeblu. Jak twierdził Józef Światło [5] : Wszystkie pokazowe procesy polityczne i wszystkie ważne tajne procesy polityczne odbywały się w Polsce na bezpośredni rozkaz [Bolesława] Bieruta. Bierut kazał się informować o szczegółach dochodzenia, wydając bezpośrednie rozkazy. Wyznaczał ludzi pewnych z KC dla przygotowania aktu oskarżenia, który sam zatwierdzał [...] Bierut przed rozprawą wydawał wyroki zarówno co do winy, jak i kary. Sąd miał tylko za zadanie przeprowadzenie komedii wyreżyserowanego procesu i ogłoszenie wyroku, już przedtem wydanego przez Bieruta i jego moskiewską klikę [6] . Mylne jest jednak przekonanie, że wszystkie procesy pokazowe były przygotowywane z równą pieczołowitością. Różnice dotyczyły zarówno rozgłosu jaki im nadawano, jak i sposobu ich przygotowania i przeprowadzenia [7] . Jeśli za najistotniejszy element rozprawy uznać nadany jej rozgłos propagandowy, czy inaczej mówiąc zasięg terytorialny, rozprawy pokazowe możemy podzielić na:

  1. centralne
  2. lokalne:
    1. wojewódzkie
    2. powiatowe

Jeśli natomiast za cechę wyróżniającą rozprawę uznamy pieczołowitość jej przygotowania, czyli zgodność tez propagandowych z zeznaniami oskarżonych, należy wyróżnić trzy typy procesów, które charakteryzują się:

q       pełną zgodnością tez propagandowych z zeznaniami oskarżonych [8] ;

q       częściową zgodnością tez propagandowych z zeznaniami oskarżonych [9] ;

q       rozbieżnością tez propagandowych z zeznaniami oskarżonych [10] .

Zaproponowane podziały, choć przebiegają w różnych płaszczyznach zazębiają się. Procesy centralne charakteryzowały się albo pełną zgodnością zeznań oskarżonych z tezami propagandowymi, albo ich zgodnością częściową. Natomiast jedynie w przypadku rozpraw lokalnych pozwalano sobie na rozbieżności zeznań z tezami propagandowymi [11] . Traktowano to jednak jako olbrzymie niepowodzenie. W latach 1946-1952 kilkakrotnie próbowano opanować dążność lokalnych struktur aparatu represji do samodzielnego przeprowadzania rozpraw pokazowych. 23 VII 1946 r. szef Departamentu Służby Sprawiedliwości (później DSS MON) [12] wydał okólnik nr 03, w którym nałożył na podległe sobie sądy wojskowe obowiązek uzgadniania trybu procesów pokazowych z DSS [13] . Natomiast 6 II 1951 r. naczelny prokurator wojskowy zarządzeniem nr 04 nakazał, by rozprawy publiczne przeciwko osobom cywilnym odbywały się po konsultacji z właściwym I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR i szefem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego oraz za zgodą NPW [14] . Rok później - 13 II 1952 r. szef Zarządu Sądownictwa Wojskowego pismem z 13 II 1952 r. skierowanym do szefów sądów wojskowych sprzeciwiał się powierzaniu prowadzenia rozpraw publicznych sędziom niedoświadczonym [15] . Kolejne rozkazy wiązały się z głośną rozprawą przeciwko organizacji młodzieżowej "Prawicowy ZMP" kierowanej przez Tadeusza Romanowskiego, której proces przeprowadzono od 12-15 III 1952 r. w Toruniu na sesji wyjazdowej WSR w Bydgoszczy. Proces jak zaznaczono w rozkazie karnym ministra bezpieczeństwa publicznego nr 014 z 15 IV 1952 r. został wykorzystany w znacznej mierze przez oskarżonych jako trybuna dla wrogich i antypaństwowych demonstracji. Kolejny rozkaz w tej sprawie wydano 26 IV 1952 r. zabraniając urządzania jawnych procesów przeciwko organizacjom młodzieżowym i przeciwko duchownym bez pisemnej zgody Ministerstwa [16] . W związku z tą samą sprawą minister obrony narodowej wydał rozkaz nr 043 z 7 V 1952 r. Stwierdzał w nim, że na obrońców z urzędu wyznaczono dwóch oficerów Oficerskiej Szkoły Artylerii nr 1 w Toruniu. Konstatował, że jest niedopuszczalne, by oficerowie w mundurach WP bronili kontrrewolucjonistów przed sądem Polski Ludowej. Tym bardziej, że oskarżeni w toku procesu wykorzystali salę sądową do szerzenia wrogiej, perfidnej propagandy przeciw władzy ludowej i ustrojowi ludowemu [17] .

Właśnie tego typu "niepowodzeń" starano się unikać poprzez bardziej szczegółowe przygotowywanie procesów. Tezy propagandowe często były gotowe jeszcze przed aresztowaniem lub na wstępnym etapie śledztwa, a akt oskarżenia był szczegółowo omawiany i przygotowywany. Śledztwo od początku podporządkowywano udowodnieniu winy oskarżonym oraz obciążeniu innych osób. Tezy wiązały się z aktualnymi priorytetami w polityce elit komunistycznych i były zbieżne z ogólnymi tendencjami "polityki karnej" [18] .

Akty oskarżenia w pierwszych latach Polski "ludowej" konstruowano z dwóch wyraźnie odrębnych części. Pierwszą stanowiło wprowadzenie, które przesycone językiem propagandowym przypominało bardziej artykuł publicystyczny niż dokument prawniczy. Na drugą część składały się konkretne zarzuty, którym przyporządkowywano "odpowiednie paragrafy".

W przypadku rozpraw centralnych, czy ważniejszych lokalnych, część publicystyczno-propagandową aktu oskarżenia przygotowywali specjaliści z KC PZPR lub MBP. W przypadku spraw lokalnych ideologowie partyjni niższego szczebla [19] . Z posiadanych szczątkowych informacji można odtworzyć drogę jaką przechodził akt oskarżenia. Zlecany przez Bieruta czy BP KC PZPR pisany był przez partyjnych ideologów, po czym wracał do najwyższych gremiów partyjnych. Tam był poprawiany po czym przesyłano go do Departamentu Służby Sprawiedliwości MON, a od 1950 r. do Zarządu Sądownictwa Wojskowego, a stamtąd do Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Naczelny prokurator wojskowy przekazywał go następnie prokuratorowi wyznaczonemu na oskarżyciela w danym procesie - zazwyczaj był wówczas obecny reprezentant aparatu partyjnego.

Rola tzw. "aparatu sądowo-prokuratorskiego" była marginalna. J. Światło twierdził, że zadanie sądu sprowadza się do przeprowadzenia rozprawy według przewidzianego planu i do ogłoszenia wyroku. Nie słyszałem nigdy, aby aparat bezpieczeństwa miał jakieś trudności z sędziami [20] . W najważniejszych rozprawach nie pozostawiano sędziom dowolności w prowadzeniu posiedzeń, lecz przygotowywano im "pytajniki" - czyli spis pytań określający o co i jak należy pytać w czasie procesu [21] . Podobna dyscyplina obowiązywała prokuratora, który otrzymywał listę pytań, które ma zadać na rozprawie oskarżonemu oraz świadkom i nie wolno mu wykroczyć poza wyznaczone ramy. Prokuratorzy są tak dobrani, że nie przychodzi im nawet do głowy sprzeciwiać się rozkazom bezpieki [22] .

Wyrok ustalano przed rozprawą i był wynikiem politycznej kalkulacji. Sędzia Mieczysław Widaj [23] w 1956 r. tak podsumował rolę sędziów: co do szeregu spraw w tym trybie prowadzonych, muszę stwierdzić, że tow. płk Karliner [24] zawsze był taktowny. Zapytywał mnie, jak ja sprawę widzę, to jest jak oceniam winę i karę, gdzieś odchodził, a gdy przychodził o umówionej godzinie mówił, że tu a tu jest decyzja zgodna, a tu trzeba podwyższyć o dwa na przykład lata, a tu obniżyć o trzy lata itp. [25]

Rozprawy były pilnie śledzone przez przedstawicieli MBP (czy WUBP w mniejszych sprawach lokalnych), a także aparatu partyjnego czy DSS MON/ZSW [26] . Starannie dobierano publiczność, którą wpuszczano na salę za biletami wstępu. Z reguły jej funkcję spełniał "aktyw" robotniczy i partyjny, a także wojskowi i funkcjonariusze UB - reakcje publiczności musiały być bowiem przewidywalne. Obok nich - często - zezwalano na obserwowanie procesu członkom rodzin. Odmiennie wyglądała sytuacja w czasie rozpraw lokalnych - których celem było zastraszenie ludności i gdzie wpuszczano na salę bez wstępnej selekcji. Choć były one obstawiane przez żołnierzy KBW i lokalną milicję, wzbudzały u sędziów strach. Mjr Edward Holler relacjonował: Na rozprawy pokazowe w teren, gdzie grasowały bandy, jeździliśmy z palcem na spuście pistoletu [27] .

Podobnie po rozprawie dbano o ostateczny tekst wyroku, który był dopełnieniem kampanii propagandowej. W wielu wypadkach przepisywano obszerne fragmenty aktu oskarżenia, jednak ostateczna redakcja nie należała do sędziego prowadzącego rozprawę. Jak wspominał w 1956 r. sędzia M. Widaj: w pewnym momencie tow. płk. Karliner rozpoczął pomaganie mi redakcji wyroków, uczestnicząc w przerabianiu. Mozolna to była praca. Przerabialiśmy wielokrotnie, wspólnie inicjując ulepszenia. Utarł się nawet dowcip, że wyrok jest wtedy dobry, gdy po ostatniej wzmiance, najczęściej już drobnej, maszynistka pisze już większość wyroku z pamięci. Potem tow. płk Karliner wyrok zabierał według mego przekonania do towarzyszy z Biura Politycznego partii i przynosił z pewnymi poprawkami, czy wstawkami. Poprawki dotyczyły politycznych zagadnień i rozmiarów [28] .

Pierwsze duże procesy pokazowe, starannie przygotowywane i koordynowane przeprowadzono w 1946 r. [29] Z końcem roku Stanisław Radkiewicz wydał okólnik wskazujący na niektóre elementy organizacji rozpraw, które miały być zapewnione w przyszłości: a) zaznajomienie przedstawicieli prasy w przeddzień rozprawy z istotnymi momentami politycznymi procesu b) wskazanie prasie w toku procesu na zbrodnicze i zdradzieckie oblicze przywódców reakcyjnego podziemia i jego członków oraz zgniliznę panującą w tym środowisku, co powinno znaleźć odbicie w sprawozdaniach prasowych c) urządzenie procesu w dużej sali i zaproszenie na rozprawę aktywistów partii politycznych, organizacji młodzieżowych, Związków Zawodowych i Samopomocy Chłopskiej d) wskazanie partiom politycznym na celowość urządzania wieców sprawozdawczych z procesu w większych zakładach pracy i w terenie gdzie działali skazani e) nagrywanie na płyty zeznań oskarżonych, względnie świadków szczególnie kompromitujących reakcję i podawanie ich przez radio [30] .

Instrukcja Radkiewicza koncentruje się na mechanizmach okołoprocesowej propagandy. Wśród charakterystycznych cech procesów pokazowych wyróżnić natomiast należy:

q       przygotowanie tezy politycznej i opracowanie jej przez partyjnych ideologów;

q       złamanie aresztowanych (np. w drodze tortur lub szantażu) i wymuszenie na nich przyjęcia wersji zarzutów przedstawionych w akcie oskarżenia [31] ;

q       wymuszenie obietnicy potwierdzenia powyższego stanowiska w trakcie rozprawy;

q       wymuszenie na oskarżonych publicznego przyznania się do winy i krytyki własnego postępowania (okazanie skruchy);

q       przygotowanie fizyczne oskarżonych do procesu (czekano z rozprawą, aż znikną "ślady śledztwa", w tym czasie oskarżonych odżywiano, a przed procesem zapewniano obsługę fryzjera i czyszczono odzież);

q       analogiczne przygotowanie do rozprawy świadków;

q       przygotowanie (lub spreparowanie) dowodów rzeczowych, które potwierdzałyby tezę propagandową;

q       ustalenie wyroku przed rozprawą na zasadzie kalkulacji politycznej;

q       zaangażowanie wysokich funkcjonariuszy aparatu prokuratorsko-sądowniczego do przeprowadzenia procesu;

q       zapewnienie odpowiedniej obsady obrońców [32] ;

q       posługiwanie się przez prokuratora językiem nienawistnym, atakującym, szkalującym, wrogim, szyderczo-złośliwym, aroganckim;

q       przeprowadzenie procesu w atmosferze dezaprobaty dla oskarżonych głośno manifestowanej przez zgromadzoną publiczność, składającą się zazwyczaj z aktywistów partyjnych, funkcjonariuszy UB czy "aktywu robotniczego";

q       zapewnienie odpowiedniej polityki informacyjnej w prasie i radio uwypuklającej tezy propagandowe, na których najbardziej zależało nowej władzy;

q       ukazanie wszechmocy aparatu bezpieczeństwa;

q       organizowanie masówek i wieców sprawozdawczych z procesu, w czasie których potępiano oskarżonych/skazanych;

q       inicjowanie "listów do prasy" potępiających oskarżonych/skazanych.

Mając na uwadze wcześniej zaproponowane podziały rozpraw pokazowych należy pamiętać o wewnętrznym ich zróżnicowaniu. Im niższa była ranga procesu tym większe odstępstwa od "idealnej rozprawy pokazowej" były możliwe. Starannie przygotowana rozprawa, nad której przebiegiem czuwał sztab ludzi spełniać miała poważne funkcje. J. Światło wymienia wśród nich:

q       likwidację opozycji wewnętrznej;

q       likwidację groźniejszych ośrodków opozycji (realnych lub wyimaginowanych);

q       zastraszenie społeczeństwa [33] ;

q       sposób usprawiedliwienia niedotrzymanych obietnic (np. gospodarczych czy społeczno-politycznych - sądzony w procesie "wróg klasowy" przeszkodził w ich realizacji);

q       uwolnienie reżimu i partii od odpowiedzialności za rzeczywistość;

q       dowód na realizację "praworządności socjalistycznej [34] .

Propozycja Światły jest jednak nieprzekonywująca. Do funkcji wymienionych przez niego należy dodać:

q       kompromitację podziemia niepodległościowego, opozycji politycznej, polskich środowisk emigracyjnych i Kościoła katolickiego;

q       pozyskanie przychylności społeczeństwa dla działań władz;

q       udowodnienie skuteczności działania aparatu represji;

q       wykazanie "agresji" państw zachodnich;

q       zapewnianie realizacji doraźnych celów "polityki karnej" ("dyscyplina pracy", akcja skupu, etc.) [35] .

Można też wskazać na szereg dosyć szczegółowych metod w założeniu służących kompromitacji oskarżonych, które stosowano podczas większości procesów publicznych:

q       w przypadkach, w których było to możliwe, eksponowanie przedwojennej kariery politycznej oskarżonych (atak na "sanację" i "piłsudczyznę");

q       w przypadkach, w których było to możliwe, podkreślanie łączności z emigracją przedstawianą jako ekspozytura obcego wywiadu (działalność szpiegowska);

q       w przypadkach, w których było to możliwe, dowodzenie, że wszelka opozycja wywodzi się z kręgów politycznych lub wojskowych II Rzeczypospolitej i jedynym celem jej działania jest dążność do odzyskania utraconej władzy ("burżuazja wroga demokratyzacji");

q       doprowadzenie do przyznania się oskarżonych do winy i potępienia własnego stanowiska oraz struktur w których działali;

q       ukazywanie struktur Polskiego Państwa Podziemnego jako "faszyzujących";

q       ukazywanie struktur politycznych i militarnych o rodowodzie ND-eckim jako otwarcie "faszystowskich";

q       przedstawianie Kościoła katolickiego w Polsce jako "agenturalnej ekspozytury Watykanu";

q       wyolbrzymianie wątków finansowych w sądzonych sprawach;

q       ukazanie oskarżonych jako postaci niemoralnych i zdegenerowanych.

Głównym zadaniem procesów pokazowych było osiągnięcie założonego celu propagandowego. Akcja nagłaśniająca tezy, na których specjalnie zależało elicie partyjnej była realizowana na kilku poziomach:

q       na sali sądowej (wraz z transmisją procesu przez megafony);

q       w radio;

q       w prasie;

q       w zakładach pracy (masówki, wiece, listy poparcia dla linii rządowej);

q       w publikacjach stenogramów rozpraw (ocenzurowanych i przepracowanych przez partyjnych ideologów).

Procesy publiczne szczegółowo zaplanowane i reżyserowane, do których "obsługi" angażowano obok funkcjonariuszy UB, prokuratur i sądów wojskowych także ideologów partyjnych i dziennikarzy, stanowiły machinę, wobec której oskarżony stawał się niemal całkowicie bezbronny. Poddany wielomiesięcznemu śledztwu, w czasie którego posługiwano się zarówno torturami fizycznymi, jak i bardziej wyrafinowanymi metodami psychicznego "łamania" oskarżonych [36] , często godził się na udział w propagandowym spektaklu by wreszcie zakończyć wielomiesięczną torturę. Podejmujący swą decyzję na podstawie tych informacji, które podawali oficerowie śledczy, najczęściej oszukiwany i mamiony obietnicami, które nigdy nie miały być spełnione, oderwany od jakiegokolwiek punktu oparcia, zawieszony w przestrzeni, której ramy wyznaczał aparat represji, najczęściej nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji swojego wystąpienia na sali sądowej. Przewód sądowy był podporządkowany logice stygmatyzacji "zbrodni" i "zbrodniarza". W mediach i na sali sądowej niepodległościowe oddziały partyzanckie nazywano "bandami", konfiskaty - "rabunkiem", akcje likwidacyjne - "morderstwem", wysyłanie informacji o sytuacji w kraju do środowisk emigracyjnych - "szpiegostwem". Miało to służyć skompromitowaniu działalności niepodległościowej i zerwaniu więzów solidarności z narodem. Pohańbiony działacz podziemia miał wyjść z sali sądowej jako pospolity przestępca, wśród gwizdów, potupywania i obelżywych okrzyków publiczności.

Reakcja opinii publicznej na przeprowadzane procesy pokazowe była wypadkową oddziaływania propagandy komunistycznej i zdrowego rozsądku. Wyznaczała zarazem poziom zsowietyzowania świadomości społecznej i była probierzem skuteczności taktyki masowego terroru i powszechnej propagandy stosowanych przez komunistów we wszystkich sferach życia publicznego. Nie posiadamy wiarygodnych danych, które mogłyby zobrazować stosunek społeczeństwa polskiego do pokazowych spektakli. Wiele z nich przeprowadzano już w chwili, w której sytuacja opozycji niepodległościowej była dramatyczna. Stanowiło to konsekwencję wielu czynników, wśród których za najważniejsze należy uznać sfałszowanie wyników referendum i wyborów, zmęczenie wynikające z przedłużającego się okresu niepewności społecznej, niknące szanse na wybuch międzynarodowego konfliktu zbrojnego, czy świadomość wyraźnie wzrastającej siły i skuteczności aparatu bezpieczeństwa, której dowodem miały być m.in. coraz liczniejsze procesy pokazowe. Wszystko to sprawiało, że wielu ludzi zaczęło nie tyle akceptować nową rzeczywistość, co rezygnować z postawy jawnie opozycyjnej w przekonaniu, że jak pisał ideolog komunistyczny Roman Werfel [37] władza demokracji ludowej w Polsce ugruntowana została NA STAŁE [38] . Kampanie propagandowe towarzyszące procesom - zwłaszcza centralnym - należy uznać za skuteczne. Nawet dzisiaj z perspektywy półwiecza wiele rozpraw postrzeganych jest zgodnie z nurtem komunistycznej propagandy, a ówczesne wątki propagandowe bezrefleksyjnie powielane są w dziełach popularyzatorskich, a nawet naukowych. Często nadal na procesy pokazowe patrzy się przez pryzmat informacji prasowych, a nie podejmuje się wysiłku odtworzenia prawdziwego przebiegu wypadków na podstawie dokumentacji źródłowej wytworzonej przez komunistyczny aparat represji.



[1] Artykuł jest efektem badań związanych z przygotowywaniem do druku pracy o działalności Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie.

[2] O sądownictwie wojskowym ostatnio: Z. Biegański, Sądownictwo i skazani na śmierć z przyczyn politycznych w województwie pomorskim (bydgoskim) w latach 1945-1956, Bydgoszcz 2003 i R. Ostafiński-Bodler, Sądy wojskowe w Polskich Siłach Zbrojnych i ich kompetencje w sprawach karnych w latach 1914-2002, Toruń 2002, tam wcześniejsza literatura.

[3] B. Dzięcioł, Stacjonarne sądy wojenne WP 1944-1945, Wojskowy Sąd Garnizonowy w Białymstoku, bdw, mps w WIH, s. 21; Ibidem, Wojskowy Sąd Garnizonowy w Chełmie, s. 15; Ibidem, Wojskowy Sąd Garnizonowy w Kielcach, s. 8-9; Ibidem, Wojskowy Sąd Garnizonowy w Lublinie; Ibidem, Wojskowy Sąd Garnizonowy w Rzeszowie, s. 15-17; Idem, Zabezpieczenie dyscypliny i gotowości bojowej związków taktycznych i operacyjnych LWP przez sądownictwo wojenne w latach 1943-1945, Warszawa 1986, mps w WIH, s. 85.

[4] Jak twierdził J. Światło: [Iwan] Sierow wyszkolił pierwsze kadry bezpieki, nauczył je sowieckich metod prowadzenia śledztwa i reżyserowania procesów politycznych. Z. Błażyński, Mówi Józef Światło. Za kulisami bezpieki i partii 1940-1955, wyd. 3, słowo wstępne J. Nowak-Jeziorański, Londyn 1986, s. 208; Istotna była także rola oficerów UB wyszkolonych w Kujbyszewie oraz "doradców sowieckich". Na największe procesy pokazowe w krajach bloku wschodniego wysyłano także w celach szkoleniowych tzw. "obserwatorów", czyli wysokich funkcjonariuszy UB czy MBP. Np. J. Światło był "obserwatorem" w czasie procesów Laszlo Rajka - generalnego sekretarza partii komunistycznej w Budapeszcie oraz Rudolfa Slansky'ego - sekretarza generalnego czechosłowackiej partii komunistycznej w Pradze. Ibidem, s. 204.

[5] Józef Światło (właść. Fleischfarb,1 I 1915 - 1975) w resorcie od stycznia 1945 r. do grudnia 1953 r. (formalnie zwolniony 30 IX 1954 r.), kolejno: z-ca kierownika WUBP w Warszawie, z-ca kierownika WUBP w Olsztynie, z-ca szefa WUBP w Krakowie, naczelnik Wydziału V Departamentu I MBP, wicedyrektor Biura Specjalnego MBP, wicedyrektor Departamentu X MBP. Szerzej zob. Z. Błażyński, op. cit.; Służba Bezpieczeństwa w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w latach 1944-1978, Centrala [w:] M. Piotrowski, Ludzie bezpieki w walce z Narodem i Kościołem, Lublin 2000, s. 14, 15, 30, 31, 32, 37, 71, 113-114, 476.

[6] Z. Błażyński, op. cit., s. 75.

[7] Przygotowanie traktowane jest tutaj jako cały zespół środków pozwalających na przeprowadzenie rozprawy, a nie jedynie na śledztwo - które było tylko jednym z etapów procedury przygotowawczej. Śledztwo było zawsze zróżnicowane i dostosowane zarówno do sprawy, jak i do oskarżanej osoby, jej poziomu intelektualnego, wytrzymałości psychicznej i fizycznej, kondycji, podatności na rozmaite bodźce zewnętrzne, etc.

[8] Jak wynika z dotychczasowych badań jedną z takich rozpraw była sprawa przeciwko ordynariuszowi kieleckiemu bp. Czesławowi Kaczmarkowi, po której S. Radkiewicz specjalnym rozkazem dziękował funkcjonariuszom bezpieczeństwa za prawidłowe i umiejętne przeprowadzenie śledztwa i przykładne przygotowanie materiałów do procesu publicznego , który pozwolił ujawnić antypolską i antyludową działalność reakcyjnej części kleru katolickiego. Cyt. za: P. Majer, Aparat bezpieczeństwa publicznego a organy wymiaru sprawiedliwości - elementy współpracy [w:] Przestępstwa sędziów i prokuratorów w Polsce lat 1944-1956, pod red. W. Kuleszy i A. Rzeplińskiego, Warszawa 2001, s. 479.

[9] Takimi rozprawami były m.in. dwie rozprawy o charakterze centralnym przeprowadzone przed WSR w Krakowie przeciwko F. Niepokólczyckiemu i innym - tzw. proces krakowski lub proces II Zarządu Głównego WiN (11 VIII - 10 IX 1947 r.) oraz przeciwko J. Lelicie i innym - tzw. proces kurii krakowskiej (21-27 I 1953 r.). Szerzej zob. F. Musiał, M. Lasota, Kościół zraniony. Proces księdza Lelity i sprawa kurii krakowskiej, Kraków 2003; F. Musiał, Między prawdą a propagandą. Przebieg procesu krakowskiego na sali sądowej i w propagandzie komunistycznej (11 VIII - 10 IX 1947), "Zeszyty Historyczne WiN-u", nr 18: 2002, s. 163-210; Zob. także: Idem, "...Jesteś księdzem, więc musisz być wrogiem...". Przebieg procesu Kurii krakowskiej (21-27 I 1953 r.) [w:] "Do prześladowania nie daliśmy powodu...". Materiały z sesji poświęconej procesowi kurii krakowskiej. Kraków 3 II 2003 r., w druku.

[10] Taki charakter miały liczne procesy lokalne. Na terenie krakowskim m.in. proces przeciwko T. Gajdzie i innym, w którym wyrok ogłoszono 27 IX 1946 r. w Tarnowie. Szerzej zob. W. Frazik, F. Musiał, Z. Zblewski, Rozbicie struktur tarnowskich Zrzeszenia WiN, "Pamięć i Sprawiedliwość", nr 5: 2004, w druku.

[11] Odmienny podział proponuje J. Światło, twierdząc że były dwie kategorie rozpraw publicznych: 1. Skierowane przeciwko opozycji politycznej 2. Dotyczące opozycji wewnątrzpartyjnej (Z. Błażyński, op. cit., s. 223; O śledztwach i montowaniu procesów przeciwko opozycji wewnątrzpartyjnej zob. Ibidem, s. 223-225). Ta klasyfikacja rozpraw jest jednak typowa dla spojrzenia elit komunistycznych i jałowa z badawczego punktu widzenia. Dominuje w spojrzeniu na represje tzw. "okresu stalinowskiego" w czasie "odwilży". Wówczas za zbrodnie sądowe uznaje się właśnie ten drugi typ rozpraw. Komisja do badania nieprawidłowości w sądownictwie wojskowym skupiała swoją uwagę na "spisku w wojsku", czyli tzw. procesach tatarowskich. Skazani w nich oficerowi byli następnie rehabilitowani i przywracani na stanowiska w wojsku i cywilnych strukturach władzy (szerzej zob. J. Poksiński, Victis honos "Spisek w wojsku", Warszawa 1994; Idem, "TUN" Tatar-Utnik-Nowicki, Warszawa 1992). Już jednak w przypadku rozpraw pokazowych przeciwko podziemiu niepodległościowemu stosowano odmienną politykę. Podejmowano formalne kroki zmierzające do rewizji wyroku, kierowano się jednak nadal interesem politycznym. W przypadku osób skazanych w tzw. procesie kurii krakowskiej z 1953 r. NPW złożyła wniosek rewizyjny, gdy jednak postanowieniem NSW wyrok uchylono, a sprawę przekazano do ponownego rozpatrzenia przez sąd I instancji, naczelny prokurator wojskowy wystosował pismo do szefa Głównego Zarządu Politycznego WP: uchylenie wyroku w niniejszej sprawie i przekazanie jej sądowi I instancji do ponownego rozpatrzenia nie było uzasadnione ani względami natury prawno-procesowej ani też interesem prawidłowego wymiaru sprawiedliwości. [...] Pominięto także względy natury polityczno-społecznej, a w szczególności, że uchylenie wyroku w niniejszej sprawie, znanej ogółowi społeczeństwa z obszernych publikacji prasowych i audycji radiowych, może stworzyć wrażenie, iż sądzone osoby zostały niesłusznie uznane winnymi działalności szpiegowskiej lub, że dopuszczono się poważnych naruszeń praworządności przy rozpoznawaniu tej sprawy (Archiwum Instytucji Ministerstwa Obrony Narodowej, WSR w Krakowie, Sr 34/53, PR 24/59/szczeg, Akta nadzoru śledztwa w sprawie p-ko J. Lelicie i innym, t. 1, k. 249, Pismo naczelnego prokuratora wojskowego do szefa GZP WP z 23 VI 1959; Szerzej zob. F. Musiał, M. Lasota, op. cit., s. 188).

[12] Departament Służby Sprawiedliwości (od 4 VI 1947 r. DSS Ministerstwa Obrony Narodowej) został powołany 4 V 1946 r. celem usprawnienia funkcjonowania tworzonej sieci wojskowych sądów szczególnych (WSR). Departament miał zapewniać jednolitą politykę kryminalną, kierować pracami legislacyjnymi i zapewniać obsługę prawną MON, administrować organami wojskowej służby sprawiedliwości - kierować sprawami mobilizacyjnymi, personalnymi, gospodarczymi, statystycznymi, prowadzić lustrację sądów i prokuratur oraz wojskowy rejestr skazanych. Szef DSS pełnił zarazem od 10 X 1946 r. formalnie funkcję naczelnego prokuratora wojskowego. Powołanie DSS było kolejnym krokiem przystosowującym strukturę wojskowego wymiaru sprawiedliwości do nowych zadań w sytuacji powojennej. 10 X 1950 r. - rozformowano DSS MON, powołując na jego miejsce Zarząd Sądownictwa Wojskowego. ZSW przejął kompetencje administracyjne, nadzór nad sądownictwem wojskowym, centralny rejestr skazanych oraz sprawy kadrowe i bytowe personelu sądowego. 8 III 1951 r. do Głównego Zarządu Politycznego WP skierowano projekt statutu ZSW, w którym stwierdzono m.in., że szef ZSW czuwa nad realizacją przez sądy wszystkich instancji zadań stawianych przed nimi w dziedzinie orzecznictwa (polityki karania) przez Partię i Naczelne Władze. Cyt. za: J. Poksiński, "My, sędziowie, nie od Boga...". Z dziejów Sądownictwa Wojskowego PRL 1944-1956. Materiały i dokumenty, Warszawa 1996, s. 18; Na temat DSS i ZSW zob.: B. Dzięcioł, Wykazy osób skazanych na karę śmierci przez sądy wojskowe w latach 1946-1955. Poprzedzone krótkim zarysem organizacji i działalności organów służby sprawiedliwości, bdw, bmw, mps w WIH, s. 21-22; A. Kochański, Polska 1944-1991. Informator historyczny, t. 1, Podział administracyjny. Ważniejsze akty prawne decyzje i enuncjacje państwowe (1944-1956), Warszawa 1996, s. 145, 350; R. Ostafiński-Bodler, op. cit., s. 277-278; J. Poksiński, "My, sędziowie..., s. 18-19.

[13] A. Kochański, op. cit., s. 158.

[14] Ibidem, s. 368.

[15] Ibidem, s. 418.

[16] Cyt. za: Ibidem, s. 436.

[17] Cyt. za: Ibidem, s. 441.

[18] Przykładem może być odręczna notatka Jakuba Bermana sporządzona dla Romana Romkowskiego w czasie przygotowywania procesu przeciwko Adamowi Doboszyńskiemu: Romku, przesyłam akt oskarżenia z jedną poprawką. t[owarzysz] Tomasz również nie ma zastrzeżeń. Warto popracować w tym kierunku, aby w toku przewodu sądowego jaskrawiej wystąpiła rola Watykanu, szczególnie proniemieckich kół w Watykanie i konkretne formy ich akcji - tak aby to było przekonywujące dla wierzących katolików. Na tle przewidzianych rozmów i akcji to by mogło mieć dosyć istotne znaczenie. Trzeba zmobilizować stare i nowe materiały i wystąpić z nimi w toku procesu. Czy nie pominąć ks. Zieji w akcie oskarżenia i zarezerwować go sobie na później? Zajmij się sprawą Rapaporta, jeśli dojrzewa decyzja wypuszczenia go, to lepiej to zrobić wcześniej, żeby osłabić hecę dookoła sprawy o motory dla Hiszpanii. Jakub. IPN 0259/517, Akta kontrolno-śledcze przeciwko A. Doboszyńskiemu, t. 2, k. 86.

[19] Z. Błażyński, op. cit., s. 227-228.

[20] Ibidem, s. 228.

[21] Por. Protokół narady partyjnej aktywu partyjnego Najwyższego Sądu Wojskowego i Zarządu Sądownictwa Wojskowego, przeprowadzonej z udziałem szefa Głównego Zarządu Politycznego gen. bryg. Zarzyckiego i zastępcy szefa GZP WP płka Bednarza w dniach 20 i 21 listopada 1956 r. [w:] J. Poksiński, "My, sędziowie... [dalej: Protokół narady partyjnej NSW i ZSW], s. 144; Sędzia M. Widaj prowadzący wiele rozpraw pokazowych o tzw. "szpiegostwo" twierdził, że: miały [one] być prowadzone według decyzji moich przełożonych na podstawie pytajnika opracowanego i przemyślanego w prokuraturze. Tu też oczywiście o winę nie chodziło, tylko o polityczne naświetlenie. Ibidem, s. 228.

[22] Z. Błażyński, op. cit., s. 228.

[23] Mieczysław Widaj (ur. 12 IX 1912) sędzia sądów wojskowych: garnizonowych, okręgowych i rejonowych, z-ca prezesa NSW. Mieszka w Warszawie. Biogram zob. K. Szwagrzyk, Zbrodnie w majestacie prawa 1944-1955, Warszawa 2000, s. 171-174; Idem, Żołnierze AK w strukturach komunistycznego sądownictwa wojskowego, "Zeszyty Historyczne WiN-u", nr 16: 2001, s. 93-96.

[24] Oskar Karliner (10 V 1907 - ?) w wojskowym wymiarze sprawiedliwości kolejno: aplikant, oficer śledczy, podprokurator i wiceprokurator Wojskowej Prokuratury 2 Armii WP, wiceprokurator WPO nr I, WPR w Poznaniu, w WPR w Krakowie początkowo p.o. prokuratora, a później prokurator. Nastepnie wiceprezes i z-ca prezesa NSW, a od 1 X 1950 - 30 X 1956 szef ZSW. Biogram zob. K. Szwagrzyk, Zbrodnie w majestacie..., s. 95-97.

[25] Cyt. za: Protokół narady partyjnej NSW i ZSW..., s. 229.

[26] Sędzia Roman Waląg - szef WSR w Krakowie, wspominał w 1956 r., iż w czasie gdy był szefem WSR w Białymstoku, został oddelegowany do przeprowadzenia jednej z rozpraw "tatarowskich". Twierdził, że decyzje o tym, iż to on przeprowadzi proces, podjęto w KC PZPR. Na zapoznanie się z 22 tomami akt sprawy miał dwa tygodnie. Opisał zarazem sposoby nacisku na sędziów: Przebieg rozprawy śledzony był przez wiceministra Bezpieczeństwa Publicznego, gen. Romkowskiego, oraz kilku wyższych oficerów tego ministerstwa, m.in. płk. Różańskiego, którzy przysłuchiwali się rozprawie bądź to na sali rozpraw bądź też przy głośniku radiowym zainstalowanym w gabinecie szefa Zarządu Sądownictwa Wojskowego [...] W toku rozprawy spotykałem się z próbami nacisku i mieszania się do czynności sądu ze strony gen. Romkowskiego. Przed przesłuchaniem oskarżonego Kirchmayera gen. Romkowski żądał, bym nie pozwolił Kirchamyerowi siedzieć w czasie składania przez niego wyjaśnień. Gdy zobaczyłem, że osk. Kirchmayer jest kaleką do żądania tego się nie zastosowałem [...] Przed ostatnim słowem osk. Mossora, który jeden jedyny spośród wszystkich oskarżonych ani w śledztwie, ani na rozprawie nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw, gen. Romkowski żądał ode mnie i ppłk. Bojki, byśmy mu nie pozwolili "gadać". [...] Pewien nacisk na wymiar kary usiłował wywrzeć również ówczesny prezes N[ajwyższego] Sądu Wojsk[owego] płk Świątkowski. Na parę godzin mianowicie przed ogłoszeniem wyroku przybył on do pokoju przeznaczonego na salę narad i starał się nas przekonać, że przy karze więzienia dożywotniego, wymierzonej kilku oskarżonym powinniśmy orzec karę dodatkową - utraty praw - na zawsze. Na koncepcję tę, jako sprzeczną z ustawą - nie zgodziliśmy się. Cyt. za: M. Szerer, Komisja do badania odpowiedzialności za łamanie praworządności w sądownictwie wojskowym, "Zeszyty Historyczne", Z. 49: 1979, s. 112; W cytacie zwraca uwagę fakt, iż sprzeciwu nie budzi dyktowanie wyroku przez prezesa NSW, a jedynie to, że dyktowany wyrok jest sprzeczny z przepisami kodeksu.

[27] Cyt. za: Protokół narady partyjnej NSW i ZSW..., s. 157.

[28] Cyt. za: Ibidem, s. 229.

[29] Proces przeciwko J. Kozarzewskiemu "Konradowi" i innym przed WSO w Warszawie - tzw. proces "Brygady Świętokrzyskiej" - sierpień 1946 r.; Proces przeciwko J. Bereszce "Zbigniewowi Niewiadomskiemu" i innym przed WSO w Warszawie - sierpień 1946 r.; Proces przeciwko L. Mireckiemu i innym przed WSR w Warszawie - październik 1946 r.; Proces przeciwko B. Pankowi i innym przed WSO w Warszawie - tzw. proces "Orszy" - listopad 1946 r.; Proces przeciwko P. Abakanowiczowi i innym przed WSR w Warszawie - tzw. proces Komendy Głównej NSZ - listopad-grudzień 1946 r.

[30] Cyt. za: P. Mejer, Aparat bezpieczeństwa..., s. 479.

[31] W przypadku, gdy oskarżeni nie dawali gwarancji "lojalności" w czasie rozprawy, zapewniano odpowiednią pracę składu sądzącego. Jak wspominał J. Waszkiewicz, w czasie rozmowy z O. Karlinerem w maju 1952 r. - szef ZSW powiedział: Zwróćcie uwagę, jak pułkownik Widaj prowadził tę rozprawę. On nie da się oskarżonemu wypowiedzieć, tylko zadaje pytania na które można odpowiedzieć "tak" lub "nie". Nie dopuszcza do jakichkolwiek dowolnych wyjaśnień. To bardzo dobry sędzia. Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Krakowie, IPN Kr 10/76, J. Waszkiewicz, Rehabilitacje, bdw, bmw, mps, s. 32-33.

[32] W przeważającej części wypadków obrońca stanowił element systemu represji, był także jego funkcjonariuszem. Por. J. Chrobaczyński, Ostatni z szesnastu. Biografia polityczna Adama Bienia (1899-1988), Warszawa 2000, s. 252; Inny autor pisał: Zgodnie z ówczesnymi obyczajami obrońca nie tyle bronił oskarżonego, ile go tłumaczył. "Kadził" prokuratorowi, a oskarżonego przedstawiał jako bezwolne narzędzie. W ten sposób obrońca stawał się dodatkowym oskarżycielem pomocniczym w procesie; W. J. Wysocki, Oskarżenie Witolda Pileckiego i współtowarzyszy. Charakter śledztwa, procesu publicznego i procesów odpryskowych [w:] Przestępstwa sędziów..., s. 231 przyp. 20; W WSR w Krakowie znane są także przypadki administracyjnego utrudniania uczestnictwa w rozprawach niektórym adwokatom; Archiwum Wojsk Lądowych, WSR w Krakowie, Akta administracyjne, t. 46, Okólniki i różne pisma ZSW i NSW 7 I 1954 - 31 XII 1954, k. 143-144, Pismo ZSW z 8 IX 1954.

[33] Szef ZSW w piśmie nr 01371 z 22 XII 1951 r. skierowanym do szefów sądów wojskowych podkreślał pozytywny wydźwięku stosowania postępowania doraźnego na rozprawach publicznych w gminach w sprawach przeciwko bandytom i meliniarzom [...] albowiem świadomość, że postępowanie jest "doraźne" a wyrok bezapelacyjny rzuca niejednokrotnie blady strach na nieujętych bandytów i ich pomocników i wpływa z jednej strony na ludność wiejską w kierunku zaniechania udzielania dorywczej pomocy bandom, z drugiej zaś może wpłynąć na zniechęcenie do dalszej działalności zbrodniczej ze strony band i ich świadomych pomocników - meliniarzy. Cyt. za: A. Kochański, op. cit., s. 418.

[34] Z. Błażyński, op. cit., s. 204-205.

[35] Genowefa Rejmanowa stawia tezę, iż procesy pokazowe miały na celu zniszczenie postawionego w stan oskarżenia człowieka i udowodnić mu, że służby bezpieczeństwa panują nad sytuacją (G. Rejmanowa, Prawo karne jako środek przymusu państwowego w latach 1944-1956, "Niepodległość i Pamięć", nr 1 (7): 1997, z. 1, s. 15). Choć z pewnością rozprawy publiczne wpływały na oskarżonych, wydaje się, że nie należy tej propozycji uwzględniać pośród funkcji procesów pokazowych. Skazany w takim procesie był jedynie elementem machiny propagandowej, to nie o niego i jego wyrok chodziło, ale o "naświetlenie polityczne" i efekt propagandowy. "Zniszczyć postawionego w stan oskarżenia człowieka" można było w areszcie UB, tam też można mu było udowodnić, że aparat represji panuje nad sytuacją - ale wykazać to społeczeństwu o wiele prościej i skuteczniej można było poprzez zorganizowanie rozprawy ze szczególnym rozgłosem, w której działacz opozycji przyznawał się do najbardziej nieprawdopodobnych przestępstw. W procesach publicznych nie o jednostkę toczyła się gra, lecz o masy.

[36] Szerzej zob. F. Musiał, J. Lasota, op. cit., s. 74-96.

[37] Roman Werfel (ur. 1906) z ruchem komunistycznym związany od piętnastego roku życia, członek Związku Młodzieży Komunistycznej w Polsce, następnie KPP oraz KPZU. W okresie dwudziestolecia międzywojennego dwukrotnie aresztowany i osadzany w więzieniu za działalność komunistyczną. W 1939 r. po zajęciu Lwowa przez sowietów był redaktorem komunistycznego "Czerwonego Sztandaru". Wtedy też przystąpił do WKPb. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej uciekł do Azji. W 1942 r. przyjechał do Moskwy i objął redakcję "Nowych Widnokręgów". W lipcu 1944 r. powrócił do Polski jako czołowy ideolog partyjny. Początkowo objął funkcję redaktora naczelnego organu PPR "Głos Ludu", a następnie został dyrektorem wydawnictwa "Książka i Wiedza" (1948 r.) oraz redaktorem "Nowych Dróg" (1952-1959). Przez dwa miesiące był także naczelnym "Trybuny Ludu" (1956). W kolejnych latach sprawował funkcję sekretarza propagandy KW we Wrocławiu (od 1959 r.), a następnie dyrektora Zakładu Historii Stosunków Polsko-Radzieckich PAN (od 1963 r.). W 1968 r. usunięty z PZPR przeszedł na emeryturę. W 1983 r. przyjęty ponownie do PZPR. Żyje, mieszka w Warszawie; Szerzej zob. T. Torańska, Oni, 1985, s. 50.

[38] R. Werfel, Po procesach, "Nowe Drogi", 1947 nr 5, s. 3.



2005 ©  Ośrodek Myśli Politycznej
http://www.omp.org.pl/