I. Starając się odpowiedzieć na pytanie o obecności
myśli antykomunistycznej w literaturze polskiej w latach 1939-1945
należy od razu się zastrzec, że stawiane tutaj odpowiedzi mają charakter
hipotetyczny i wstępny, stanowiąc raczej wstępne rozpoznanie owej
szerokiej i trudnej problematyki niż jej wyczerpujące omówienie.
To zresztą znamienne i ciekawe, że zagadnienie antykomunizmu w literaturze
polskiej nie doczekało się do tej pory prób syntetycznego ujęcia.
Zapewne swoją wagę odegrały tu względy, ważne do roku 1989, natury
cenzuralnej, ale chyba nie tylko one. Ktoś kto chciałby wnikliwie
i sumiennie studiować tą problematykę stanie od razu przed szeregiem
kłopotliwych, jak sądzę, pytań i wyborów.
Po pierwsze więc będzie mu doskwierać poczucie embarras de richesse, owego kłopotu z powodu
bogactwa literatury polskiej krytycznie wypowiadającej się o komunizmie
- bo do dyspozycji będą utwory i wypowiedzi - oczywiście - Józefa
Mackiewicza, ale też Andrzeja Bobkowskiego, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego,
Czesława Miłosza, Jarosława Marka Rymkiewicza, Zbigniewa Herberta,
Jerzego Brauna, Janusza Krasińskiego, Kazimierza Orłosia, Marka
Nowakowskiego, Kazimierza Wierzyńskiego, Jana Lechonia, Sergiusza
Piaseckiego, Stefana Kisielewskiego, Aleksandra Wata, Andrzeja Kijowskiego,
Jana Walca, Beaty Obertyńskiej, Jacka Trznadla, Wiesława Pawła Szymańskiego,
Jana Prokopa... Lista, której tu nie wyczerpiemy, a która zawierać
winna wiele, znakomitych, nazwisk polskich pisarzy.
Ale też zaraz przychodzi istotna i oczywista wątpliwość:
czy wspomniani pisarze naprawdę byli antykomunistami? Jeżeli tak
(lub nie) to dlaczego? Ostrożność nakazuje tutaj choćby casus najsłynniejszy
i najbardziej charakterystyczny: Zniewolony
umysł Czesława Miłosza, książka (podobnie jak jej twórca) dla
jednych antykomunistyczna, dla innych (np. Bobkowskiego) "tylko"
antystalinowska. Stąd zupełnie zasadnicze pytanie, jaki postawić
sobie powinien ktoś, kto chce badać dzieje myśli antykomunistycznej
w literaturze polskiej: czy każde nie-apolegetyczne pisanie o komunizmie
jest już pisaniem antykomunistycznym? Dalej: czy każda krytyka komunizmu
jest antykomunizmem? Gdzie jest owa granica między "jeszcze nie",
a "już", która pozwoliłaby nam choćby w przybliżeniu określić obszar
naszych badań? Jest też kłopot dodatkowy, bo istnieje pokusa, a
może pochopne ułatwienie, by traktować jako synonimy pojęcia "antykomunistyczny",
"antysowiecki", "antybolszewicki", wreszcie "antytotalitarny".
Istniejące definicje nie pomagają w precyzyjnym określeniu
interesującego nas pojęcia. Słownik
języka polskiego uznaje, że antykomunizm to "ideologia i polityka
skierowana przeciwko komunizmowi, zwalczanie komunizmu". Nieco inaczej,
akcentując także pozytywny charakter interesującego nas pojęcia,
definiuje antykomunizm Encyklopedia
białych plam: "walka w dziedzinie intelektualnej i praktycznej
zmierzająca do przezwyciężenia skutków realizacji ideologii marksistowsko-stalinowskiej". Nieufnie do posługiwania się słowem "antykomunizm"
nastraja wreszcie wydany pod redakcją Wojciecha Wasiutyńskiego Słownik
polityczny, w którym czytamy,
że "[...] nie ma ideologii, która by posługiwała się tym
określeniem [tj. antykomunizm]. Stanowisko przeciwne komunizmowi
wypływa [bowiem] z odmiennych założeń, jak chrześcijaństwo, nacjonalizm,
liberalizm, demokratyzm, socjalizm demokratyczny itp. Słowo <antykomunizm>
jest utworzone dla celów propagandy komunistycznej na wzór słowa
<antysemityzm>. Ma ono oznaczać czysto negatywne zacięte stanowisko.
Używane bywa niekiedy i w drugim znaczeniu, w odniesieniu do zakładów
uniwersyteckich badających zjawiska zachodzące w krajach rządzonych
przez komunistów. Wynika z tego użycia słowa, że samo studiowanie
komunizmu jest działaniem przeciw komunizmowi, że komunizmu nie
można studiować obiektywnie, można go tylko albo czcić, albo zwalczać."
Z całą pewnością potrzebne byłyby tu precyzyjne dystynkcje
podobne do tych, które poczynił Tomasz Strzembosz w studium Polacy w PRL: sprzeciw, opozycja, opór. Wydaje się wszakże oczywiste, że można mówić
nie tyle o jednym antykomunizmie, ile o rozmaitych jego odmianach,
rozmaitych antykomunizmach. Różnić się one będą tym: 1) jak definiują
sam komunizm; 2) co z owego komunizmu odrzucają; 3) jakie wyciągają
konsekwencje ze swej krytyki. Dla piszącego niniejsze słowa wydaje
się, że antykomunizmem sensu stricto jest taka postawa, która jest
tożsama z tym, co najczęściej nazywa się komunizmem "integralnym"
albo "fundamentalnym", a więc takim, którego istotną cechą byłby
gest całkowitego odrzucenia komunizmu, w każdym wymiarze w jakim
ta doktryna się przejawia, od ideologicznego po ekonomiczny, kulturalny,
polityczny, wreszcie praktyczny. "Mój stosunek do komunizmu jest
prostym wynikiem mego życia w komunizmie. W ciągu tych lat nauczyłem
się nienawidzić komunizmu za zawarte w nim zło. A także bać się
go ze względu na jego metafizyczną zdolność do zawierania w sobie
coraz więcej i coraz więcej i coraz więcej zła.", oto przykład antykomunistycznego
"wyznania wiary".
II. Ale obok kłopotów związanych z samym rozumieniem
pojęcia "antykomunizm", dochodzą problemy związane z określeniem
obszaru przejawiania się owego antykomunizmu w literaturze. Niewiele
nam tu pomoże od czasu do czasu pojawiające się w historii literatury
czy krytyce literackiej pojęcie "literatury antykomunistycznej",
które - jak się wydaje - rozumiane jest tutaj po prostu jako synonim
literatury demaskującej zbrodnie komunizmu albo jako - zwykle deprecjonujący
- synonim pewnej literatury tendencyjnej, tej mianowicie, którą
"zaprzęga się" do propagandy antykomunistycznej. W obu przypadkach
nie mamy tu nawet tej ostrości semantycznej, którą odznacza się
analogiczne wydawałoby się pojęcie "literatury antyfaszystowskiej".
Ale też nie dziwi to tego, kto wie, jak podejrzliwie traktowały
XX-wieczne elity kulturalne antykomunizm, który nigdy nie był przepustką
na literackie salony. Ryszard Legutko zauważał, że zwłaszcza po
1956 "[...] stanowisko konsekwentnego antykomunizmu nie było już
odczytywane jako mglista i absolutystyczna metafizyka [...], ale
jako wulgarna deklaracja polityczna.[...] Wyciągnięto stąd wniosek,
że antykomunizm jest stanowiskiem nie tylko schematycznym i intelektualnie
jałowym, ale wręcz brudnym.[...] Oskarżano antykomunistów, że nie
dostrzegają złożoności świata kierując się wulgarnymi kryteriami
politycznymi, które pozwalały im rozgrzeszyć nieprawości politycznych
sprzymierzeńców i gromić nieprawości swoich wrogów."
Stąd też dwuznaczność określeń takich jak "literatura
antykomunistyczna", czy "pisarz antykomunistyczny". Zauważał to
Mackiewicz, który przytaczał w Zwycięstwie
prowokacji taki oto, znamienny przykład:
"Warszawska <Trybuna Ludu> wystąpiła z <oskarżeniem>
Hłaski, że się włączył do antykomunistycznej literatury. I na to
ów laureat najnowszej europejskiej mody, odpowiada z Paryża oburzeniem:
<To jest oszczerstwo! To jest polityczna denuncjacja!> - I
nie ma nikogo, kto by się tym oburzeniem zgorszył. A czy mogą sobie
państwo wyobrazić jakby to zareagowano, gdyby ktoś pomówiony o <włączenie
się do antyfaszystowskiej literatury>, odkrzyknąłby publicznie:
<To oszczerstwo! To denuncjacja"!?..."
Antykomunizm w literaturze czy też literaturę antykomunistyczną
utożsamiano bowiem z tą literaturą, która w sposób bezpośredni,
publicystyczny krytykuje komunizm. Ale przecież jest to wyjście
najłatwiejsze - i dla pisarza, ale też dla badacza tej problematyki.
Bo - zwłaszcza - literatura może deklarować swój antykomunizm w
sposób pośredni, posługując się sobie tylko właściwymi środkami.
Dlatego też manifestacje antykomunizmu mogą mieć charakter dużo
bardziej subtelny, ale też przez to trudniejszy do wykrycia i uzasadnienia,
jak np. odwoływanie się przez pisarza do określonej tradycji literackiej
czy historycznej (np. barok, romantyzm), wybór określonego stylu
(np. sarmatyzm), odwoływanie się do wartości sprzecznych z ideologią
komunistyczną (oczywiście
katolicyzm, ale też np. anarchizm czy egzystencjalizm).
Starając się wyznaczyć pewien w miarę wyraziście zakreślony
obszar XX-wiecznej antykomunistycznej literatury polskiej możemy
interesować się:
a) dokonaniami pisarzy znanych ze swych antykomunistycznych
poglądów, postaw i wypowiedzi (Józef Mackiewicz, czy związani z
"Tygodnikiem Warszawskim" tacy pisarze jak Jerzy Braun, czy Tadeusz
Kudliński).
b) dzieła literackie, które w sposób bezpośredni manifestowały
wrogość wobec teorii i praktyki komunizmu i których owa manifestacja
stanowiła zasadniczy wątek - literatura antykomunistyczna w potocznym
rozumieniu (np. znowu Józef Mackiewicz, powieści Sergiusza Piaseckiego).
c) dzieła literackie, dokonujące krytycznej obserwacji
życia w komunizmie (proza obozowa, np. Beaty Obertyńskiej, Gustawa
Herlinga-Grudzińskiego, ale też "mały realizm" Marka Hłaski, Marka
Nowakowskiego, Stefana Kisielewskiego- Tomasza Stalińskiego, Kazimierza
Orłosia).
d) dzieła literackie, które manifestowały odmienne,
sprzeczne systemy wartości sprzeczne z tymi, które charakterystyczne
dla komunizmu (literatura katolicka, np. poezja ks. Jana Twardowskiego
czy proza Malewskiej, ale też "anarchizm" M. Białoszewskiego)
e) wreszcie dzieła literackie, które nie opisując
wprost komunizmu, były postrzegane / czytane / interpretowane /
wreszcie wykorzystywane jako antykomunistyczne. Tutaj wymienilibyśmy
parabole w rodzaju Bram raju Andrzjewskiego, Sir Tomasz More odmawia Hanny Malewskiej,
liczne wiersze (np. Tren Fortynbrasa
albo Przesłanie Pana Cogito
Zbigniewa Herberta), ale też opowiadania oświęcimskie komunisty
Borowskiego, które (m.in. dzięki książce Andrzeja Wernera Zwyczajna Apokalipsa) są odczytywane jako antykomunistyczne.
III. Gdybym miał określić, jak pisarze polscy rozumieli
antykomunistyczne powinności oraz konsekwencje antykomunizmu, to,
dla pewnego uproszczenia, przywołałbym dwa świadectwa.
Pierwsze to świadectwo Witolda Gombrowicza. Komentując
Zniewolony umysł Miłosza
Gombrowicz na łamach swego Dziennika
wysunął szereg klasycznych, rzekłbym, zarzutów wobec "całego
tego odłamu literatury dzisiejszej, żyjącej jednym tylko problemem:
komunizmu" i stwierdził:
"[...] komu pragniecie służyć? Jednostce czy masie?
Gdyż komunizm to coś, co podporządkowuje człowieka zbiorowości ludzkiej,
z czego wniosek, że najesencjonalniejszym sposobem walki z komunizmem
jest wzmocnienie jednostki przeciw masie. A jeśli jest aż nadto
zrozumiałe, że polityka, że prasa, że literatura doraźna i obliczona
na praktyczny efekt pragną wytworzyć siłę zbiorową zdolną do walki
z Sowietami, to jednak zadanie sztuki poważnej jest inne - i ona
albo pozostanie na wieki tym czym była od początku świata, to jest
głosem jednostki, wyrazicielem człowieka w liczbie pojedynczej,
albo zginie. W tym sensie jedna strona Montaigne'a, jeden wiersz
Verlaine'a, jedno zdanie Prousta są bardziej <antykomunistyczne>
niż oskarżający chór, jaki
stanowicie."
A więc im częściej i im intensywniej literatura myśli
o jednostce, tym mocniej, wyraźniej myśli w sposób antykomunistyczny.
Im radykalniejszy jest ów literacki personalizm, czy indywidualizm,
tym radykalniejszy literacki antykomunizm. Ten ostatni jest jakby
pośrednią konfrontacją z komunizmem, a może nawet jakby jego ominięciem,
czy to poprzez odjęcie mu rangi centralnego doświadczenia w dziejach,
czy przez przesunięcie sporu z komunizmem na płaszczyznę egzystencjalną.
Inaczej jest w przypadku stanowiska Józefa Mackiewicza.
Podobne Gombrowiczowskiemu w tym, że i ono jest konsekwencją uznania,
że komunizm podporządkowuje jednostkę zbiorowości, że jest zamachem
na wolność ludzkiej osoby. "Gwałt fizyczny i masowe zbrodnie nie
stanowią jakościowo charakterystycznej cechy ustroju komunistycznego.
Hitleryzm potrafił w licznych wypadkach przelicytować te zbrodnie
pospolite. Najcharakterystyczniejszą cechą systemu komunistycznego
jest natomiast totalna niewola ludzkiego ducha, zniewolenie ludzkiej
myśli, ludzkiego intelektu.[..] Komunizm jest totalną antytezą wolności.", to cytat z Drogi
do nikąd.
Ale dla Mackiewicza,
inaczej niż dla Gombrowicza, ów komunistyczny zamach na ludzką wolność
jest czymś niespotykanym w dziejach, jest z tego powodu centralnym
wydarzeniem w duchowych perypetiach człowieka i zarazem zasadniczym
dlań zagrożeniem. I Gombrowicz i Mackiewicz - powtórzmy - wychodzą
z tego samego równania: komunizm to zamach na wolność jednostki,
antykomunizm - w konsekwencji - to to, co owej wolności broni. Ale
inne są wnioski. Gombrowicz omija albo włącza dramat jednostki w
komunizmie w dramat jednostki w świecie. Zniewolenie w komunizmie
jest "tylko" przejawem międzyludzkiego zniewalania. Mackiewicza
tego rodzaju wyminięcie nie interesowało. Jak należy postępować
z komunizmem? "Strzelać", odpowiada jeden z bohaterów powieści Mackiewcza.
W przypadku pisarza owo "strzelać" oznaczać mogło kilka antykomunistycznych
strategii:
a) strategię
żołnierza, wdającego się w bezpośrednią polemikę z praktyką
i teorią komunistycznej polityki.
b) strategię
badacza, próbującego rozpoznawać za pomocą literatury, czym
jest komunizm, jaka jest jego natura, pochodzenie etc.
b) strategię
świadka, zaświadczającego swym dziełem tragiczny los ofiar komunizmu.
c) strategię
strażnika, broniącego pamięci, tradycji, języka, religii, kultury,
wyobraźni, słowem najbardziej zagrożonego przez komunizm ducha.
Rzecz jasna owe strategie mogły się nakładać w przypadku
twórczości określonego pisarza, mogły przejawiać się tylko niektóre
z nich i tylko w określonych dziełach czy określonym czasie.
IV. Rok 1939 jest w przypadku naszych poszukiwań oczywiście
do pewnego stopnia datą umowną, w tym przynajmniej znaczeniu, że
nieporozumieniem byłoby stwierdzenie, że to dopiero sowiecka okupacji
Polski otworzyła polskim pisarzom oczy na to, czym jest komunizm.
Kluczowym doświadczeniem były z tego punktu widzenia wydarzenia
lat 1917-1920, które stały się inspiracją dal tak ważnych dzieł
literackich książki jak Przedwiośnie oraz Na probostwie w Wyszkowie Stefana Żeromskiego, Pożoga Zofii Kossak-Szczuckiej, Burza
od Wschodu Marii Dunin-Kozickiej, Koń
na wzgórzu Eugeniusza Małaczewskiego,
Pątnik Karapeta oraz Przez płonący Wschód Ferdynanda Goetla,
Noc i świt Jóżefa Weyssenhoffa, Bunt
Władysława Reymonta, Duchy
w mieście Tadeusza Rittnera.
We wspomnianych utworach znajdziemy przedstawione przy tym z dużą siłą
wyrazu i sugestywnością tak ważne dla tradycji antykomunistycznej
rozpoznanie, a właściwie serię rozpoznań tego, czym jest komunizm.
Przede wszystkim wspólne dla wszystkich chyba polskich pisarzy było
widzenie komunizmu jako ponurego więzienia, czego najbardziej może
wstrząsającym przykładem było opowiadanie "Tam,
gdzie ostatnia świeci szubienica" Eugeniusza Małaczewskiego,
w którym przedstawione zostały ostatnie chwile młodziutkich polskich
żołnierzy, braci Zwadów, oczekujących na egzekucję gdzieś w podrzędnym
więzieniu Czeki.
Małaczewski
i inni polscy pisarze dostrzegli także w komunizmie gigantyczną
rzeźnię (Żeromski) oraz destrukcyjny, antycywilizacyjny żywioł bezmyślnie,
chamsko tratujący dorobek polskiej i zachodniej kultury (Kossak-
Szczucka, Reymont). Dla literatury polskiej po 1939 roku szczególnie
istotne okazało się jednak rozpoznanie Stanisłąwa Ignacego Witkiewicza,
który w Pożegnaniu
jesieni, Szewcach, zwłaszcza w Nienasyceniu
dał niezwykle sugestywny obraz komunizmu jako potwornego mrowiska,
metafizycznej pustyni, zamieszkałej przez "zniwelowaną" duchowo
ludzkość. Duchową pustkę współczesności są w stanie zapelnić jedynie,
słynne potem z książek Miłosza i Tyrmanda, pigułki Murti Binga,
namiastki, jak ideologia komunistyczna, religii.
Rok 1939 wnosił jednak w sposób oczywisty nową perspektywę
postrzegania komunizmu, co nie od razu podkreślili polscy pisarze.
"Zwróć uwagę - mówi Tadeusz, bohater Drogi
do nikąd Mackiewicza - że przeżywamy teraz największe doświadczenie
dziejowe. Dotychczas tysiące ludzi zastanawiało się nad fenomenem
bolszewickim, patrząc nań bądź to
z okien turystycznego wagonu, bądź z łagrów i katorg. Znaliśmy zarówno
straszną nędzę tamtego życia, jak jego tak zwane osiągnięcia: fabryki,
stachanowszczyzny, znaliśmy wykresy, statystyki, doktryny, teorię
i praktykę w granicach Związku radzieckiego. jedne rzeczy nie znaliśmy
dotychczas, jedna tylko dziedzina leżała nie w zasięgu naszego doświadczenia,
a jedynie w kręgu luźnych hipotez i przypuszczeń, właśnie najważniejsza
dla całego niesowieckiego świata, ta: <Co się stanie, gdy pewnego
ranka machina bolszewicka wystąpi ze swych granic i zetknie się
ze starym, wolnym światem? jakie formy przybierze wtedy jej akcja
i jakie formy - reakcja wolnych ludzi?> Oto było pytanie, na
które nikt przed rokiem 1939 nie mógł dać odpowiedzi. I oto dziś
na pytanie to odpowiedzieć możemy my. Spójrz, co się dzieje wokół!
Wszystko się rozkłada, rozpada, cale narody przeistaczają się w
miąższ, w gówno!".
To nowe, bezpośrednie, niejako "domowe" (z czym związane
doświadczenie "hańby domowej") przeżycie komunizmu było chyba jednym
z powodów, że rzadziej polscy pisarze po 1945 odrzucali tę ideologię
wskazując na jej "obcy", rosyjski czy azjatycki rodowód. Ten wątek
podejmowali m.in. Andrzej Bobkowski i Sergiusz Piasecki. Na zupełnym
marginesie znalazło się to widzenie komunizmu, które go odrzucało
wskazując na jego żydowski rodowód. W II RP tak o komunizmie pisali
m.in. Małaczewski, Jędrzej Giertych (Zamach), Weyssenhoff, ale i echa takiego myślenia odnajdziemy u Żeromskiego
czy Witkacego. Po roku 1939 wątek ten odnajdziemy jedynie w związanym
z propagandą niemiecką "piśmiennictwie Generalnej Guberni", np.
w powieści Olgierda Dembińskiego, Burza
nad lasem... z roku 1942.
Gdyby wczytać się w dzieła pisarzy polskich poświęcone
komunizmowi powstałe po roku 1939, to myślę, że większość z nich
obracała się wokół wspomnianej już wizji komunizmu jako więzienia,
ale też silniej chyba akcentowano w ostatnim półwieczu, że owo więzienie
jest tyleż więzieniem ciała, co - przede wszystkim - ducha.
Z jednej więc strony mieliśmy ważny nurt dokumentujący cierpienia
Polaków w sowieckich więzieniach, obozach koncentracyjnych, czy
miejscach zesłania, które to relacje siłą rzeczy miały charakter
świadectwa wymierzonego w komunizm, ależ też w swoich najświetniejszych
dokonaniach stawały się oskarżycielską analizą systemu komunistycznego
(książki Obertyńskiej, Krakowieckiego, Grubińskiego, Czapskiego,
Herlinga-Grudzińskiego). Także z tych relacji komunizm ukazywał
się jako przede wszystkim śmiertelny wróg jednostki. "Jeżeli czuję
nienawiść do tego ustroju, to nie z powodu żadnych uczuć klasowych,
ale po prostu dlatego, że czuję nienawiść do wszystkiego, co stara
się zabić osobę, mnie jako takiego, jako jedyny egzemplarz i śmierdzi
z daleka termitem i kolektywem, ciemnotą i chamstwem <jedynej
prawdziwej filozofii>.", pisał Bobkowski, i za tym podpisaliby się inni
polscy pisarze-antykomuniści. Szczególnie istotne dla tego rodzaju
analiz i oskarżeń komunizmu były dzieła Mackiewicza, Bobkowskiego
(Szkice piórkiem), Tyrmanda
(Dziennik 1954), czy -
zwłaszcza - Traktat moralny
oraz Zniewolony umysł
Miłosza. Ten ostatni utwór także dlatego, że stał się obiektem
burzliwych i trwających po dziś dzień sporów wśród innych krytyków
komunizmu (głosy Piaseckiego, Bobkowskiego, Herlinga-Grudzińskiego).
Po 1939 roku literatura polska spostrzegała też jak
immanentnie zła jest natura komunizmu. Najbardziej może charakterystyczne
było tu stanowisko Aleksandra Wata, który stwierdzał, iż demonizm
komunizm jest demonizmem tout
court, jest dziełem Diabła, że - jak pisał w Moim
wieku - "[...] w dwudziestym wieku wcieleniem zła w historię
, diabła w historię jest właśnie bolszewizm."
Inne ważne dla antykomunistów rozpoznanie dokonane
przez literaturę polską dotyczyło kłamstwa jako fundamentu ideologii
komunistycznej. O komunizmie jako nowej wieży Babel, jako więzieniu języka, pisał, znowu jako pierwszy, Mackiewicz w Drodze do nikąd, gdzie czytamy, że "Słowa
mają tu [tj. w komunizmie] znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego.
Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właśnie ten stopień
paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami. To jest
w swej prostocie tak genialne, jak to zrobił Pan Bóg, gdy chciał
sparaliżować akcję zbuntowanych ludzi, budujących wieżę Babel: pomieszał
im języki."
Demaskację komunistycznego zniewolenia języka podejmowali
też inni polscy pisarze: Aleksander Wat (Klucz i hak), Sergiusz Piasecki (7 pigułek Lucyfera), Kazimierz Wierzyński (Czarny polonez) i poeci Nowej Fali (przede wszystkim Stanisław Barańczak).
I jeszcze dwa krytyczne obrazy komunizmu były istotne
w powojennej literaturze polskiej: jeden z nich ukazywał komunizm
jako tragikomiczny dom obłąkanych (proza Kisielewskiego, Mała apokalipsa Konwickiego,
Obłęd Krzysztonia, ale
też - w tonacji buffo - niektóre np. utwory Mrożka); drugi skupiał
się na brzydocie komunizmu, który był postrzegany z tej, estetycznej,
perspektywy, jako domena już nie gwałtu, kłamstwa, czy głupoty,
ale brzydoty, a więc jako odrażający "mokry dół", "miazga" czy -
excusez le mot -"gówno"
(Miazga Jerzego Andrzejewski,
słynna Potęga smaku Zbigniewa
Herberta).
V. Powyższy, siłą rzeczy pobieżny przegląd, zdaje
się pokazywać, że myśl antykomunistyczna była przede wszystkim domeną
literatury emigracyjnej, co było do pewnego stopnia oczywiście wynikiem
tego, że jakikolwiek otwarte manifestacje antykomunizmu w literaturze
krajowej były przez wiele lat nie do pomyślenia, i że w związku
z tym przejawiać się one musiały w formie zamaskowanej, parabolicznej,
a tym samym trudnej dzisiaj często do rekonstrukcji, a czasem nolens
volens narażonej na rozmaite kompromisy. Opozycja "antykomunizmu
otwartego" i "antykomunizmu w masce" nie była chyba jednak wyłącznie
konsekwencją działania pisarzy w odmiennej sytuacji literacko-politycznej,
ale też odmiennych - jak się zdaje - literackich właśnie konsekwencji
myślenia o komunizmie i - zwłaszcza sposobach sprzeciwu wobec niego.
Z jednej bowiem strony literatura antykomunistyczna
dążyła w stronę specyficznej odmiany realizmu. Ów realizm był oczywiście
konsekwencją utożsamienia komunizmu z kłamstwem i dalej Mackiewiczowskiego
stwierdzenia, iż "jedynie prawda jest ciekawa". Stąd bardzo często
już nie realistyczny nawet, ale paradokumentalny charakter tej literatury,
wierność autentyzmowi, pogranicze literatury sensu
stricto i literatury faktu, wreszcie popularność takich gatunków
jak esej, dziennik, wspomnienie czy rozmowa.
Ale też częsty był w zwrot w stronę literatury antyrealistycznej,
parabolicznej, ale zwłaszcza posługującej się rozmaitego rodzaju
wyolbrzymieniem, bądź to satyrycznym (Zapiski oficera Armii Czerwonej Sergiusza Piaseckiego), bądź groteskowym,
bądź pamfletowym (Zniewolony
umysł Miłosza). Najlepiej takie postępowanie artystyczne wyjaśnił
chyba Lepold Tyrmand we wstępie do Cywilizacji
komunizmu: "Ta książka - pisał - nie ma pretensji naukowych,
ani publicystycznych ani dziennikarskich. ma pretensje literackie.
Mimo to nie jest ani beletrystyką ani literackim esejem. Jest ona
pamfletem na komunizm, zamierzonym przejaskrawieniem istniejącej
rzeczywistości. uważam komunizm za najgorszą plagę, jaka spotkała
ludzkość i żywię głęboką nadzieję, że książka ta odzwierciedla moje
uczucia w odpowiednim stopniu. Czy znaczy to, że pamflet wykrzywia
prawdę? Ani trochę. Komunizm jest zjawiskiem wobec którego obiektywizm,
jako metoda wyjaśniająca, jest śmieszny w swej nieporadności. uważam,
że pamflet jest jedyną - przynajmniej na razie - metodą prawidłowego
wyjaśniania komunizmu." I dalej: "Czytając tę książkę wielu powie,
że przerysowuję, zniekształcam, popadam w groteskę i operuję efektem
surrealistyczny. Chyba tak. Ale do tłumaczenia komunizmu realizm
jest tak przydatny jak rower do lotu na księżyc."
VI. Czy rok 1989 oznacza wygaśnięcie nurtu antykomunistycznego
w literaturze polskiej? Lata 80. były przecież okresem jego renesansu
(ABC Krzysztofa Czabańskiego, Dżuma
w Neapolu Gustawa Herlinga-Grudzińskiego; Trzecie klamstwo, Pustynia Gobi,
Przechowalnia Kazimierza
Orłosia, Raport o stanie wojennym
oraz Notatki z codzienności
Marka Nowakowskiego czy wreszcie znakomite Rozmowy
polskie latem 1983 roku Jarosława Marka Rymkiewicza), ale też
gwałtownych sporów o jego wartość. Po 1989 roku dominowały surowe
oceny dorobku "literackiego antykomunizmu", czego przykładem
uwagi Przemysława Czaplińskiego i Piotra Śliwińskiego, którzy nie
zawahali się przed obdarzeniem go dosadnym epitetem realizmu
antysocjalistycznego. Jak bardzo klimat duchowy po 1989 roku nie sprzyjał
antykomunizmowi w literaturze świadczyły też krytyczne, często bardzo
histeryczne i brutalne omówienia prac historyczno-literackich i
eseistycznych Jacka Trznadla czy Wiesława Pawła Szymańskiego. Wreszcie
sam - nostalgiczny, baśniowy, magiczny - sposób ukazywania komunizmu
przez wielu pisarzy urodzonych po 1939 roku (m.in. Jerzy Pilch,
Andrzej Stasiuk) zdają się skłaniać do stwierdzania, że antykomunistyczne
doświadczenie literatury polskiej z lat 1939-1989 nie stało się
żywą tradycją literatury III RP. Czemu z kolei przeczyłoby pojawienie
się szeregu ważnych dzieł literackich, takich jak Na stracenie Janusza Krasińskiego czy Madame Antoniego Libery.