Oryginał:
Roman Rybarski, O dyktaturach, "Myśl Narodowa",
nr 21, 1927, s.381-382.
Przedruk
w: "Amica
Italia. Polscy prawnicy wobec włoskiego faszyzmu. 1922-1939", wybór pism pod redakcją Macieja
Marszała, Kraków 2004, seria "Biblioteka Klasyki Polskiej
Myśli Politycznej"
Kryzys gospodarczy i społeczny,
który nastał po wojnie, łącznie z wadliwym funkcjonowaniem systemu
parlamentarnego w całym szeregu krajów, wywołał w Europie tęsknotę
za jakimś nowym porządkiem rzeczy, za gruntowną zmianą ustroju.
Nie wszyscy umieli wskazać, na czym ta zmiana ma polegać, wielu
zadawalało się tylko krytyką, tylko chęcią zmiany. Na tym tle
zrodziło się przekonanie, że źródłem zastoju i rozstroju jest
brak silnej władzy, brak jednej kierowniczej woli w państwie.
I wtedy mówiono sobie: niechaj przyjdzie człowiek, który wprowadzi
porządek, niechaj przyjdzie dyktator!
Dyktatura nie jest określoną, w każdym
razie nie jest regularną formą rządów. Oznacza po prostu fakt,
że władza przeszła w ręce jednostki. Jaka jednostka, taki system
rządzenia. Dyktatorzy zjawiali się w różnych krajach. Dyktatorem
był Stambulijskij[1] w Bułgarii, Pangalos[2] w Grecji; jest nim Primo de Rivera[3] w Hiszpanii, Waldemaras[4] na Litwie. Uważa się często także i
Mussoliniego za dyktatora, chociaż we Włoszech mamy do czynienia
z odrębnym systemem politycznym, zwanym faszyzmem. Ci wszyscy
dyktatorzy nie są podobni do siebie, bo i kultura tych krajów
jest różna i w różnych one żyją warunkach. Zresztą tam, gdzie
wchodzi w grę indywidualność rządzących jednostek, tam trudno
dojść do daleko posuniętych uogólnień o całym systemie. Niemniej
jednak z samego faktu, że rządzi jednostka, wynikają daleko
idące konsekwencje dla całego życia politycznego narodu.
Najpierw nasuwa się pytanie: czy dyktatura
może być trwałym systemem rządów? Dyktator obejmuje zwykle władzę
siłą. Rządzi tak lub inaczej przez czas dłuższy lub krótszy
i kończy swój żywot śmiercią naturalną lub gwałtowną. Co wtedy?
Zachodzą dwie ewentualności: albo dyktator zdołał uporządkować
stosunki w kraju i zdołał przygotować nowy ustrój, zdolny do
funkcjonowania po jego ustąpieniu lub zgonie, albo też tego
nie zrobił. W pierwszym wypadku dyktatura ma znaczenie przejściowe,
niejako przygotowawcze. Społeczeństwo jest już zdolne obejść
się bez dyktatora. Utrwala się ten lub inny system rządów, monarchia
lub republika, życie polityczne kraju wchodzi w normalne łożysko.
Albo też, w drugim wypadku, z śmiercią dyktatora rozrywa się
główna nić polityczna, która utrzymywała równowagę i spokój
w społeczeństwie; wówczas następuje chaos, walki wewnętrzne,
anarchia, i z tego wszystkiego może się wytworzyć nowy dyktator.
Przykładów takiego przebiegu wypadków znajdujemy wiele w dziejach
Środkowej i Południowej Ameryki.
Zatrzymajmy się przez chwilę przy wypadku,
w którym dyktatura istniała przez dłuższy czas i była naprawdę
pożyteczna dla kraju. Taki obraz przedstawia Meksyk za Porfirio
Diaza. Ten dyktator uporządkował chaotyczne stosunki, zorganizował
armię, budował koleje żelazne, ściągał obce kapitały do kraju.
Rządził przez lat kilkadziesiąt z wielkim wynikiem dla swej
ojczyzny. Gdy go zabrakło, to Meksyk wpadł w odmęty anarchii,
w której się wije już od lat wielu. Przyczyna tego stanu jest
bardzo prosta: Porfirio Diaz wiedział czego chciał i umiał rządzić,
ale nie nauczył swego społeczeństwa tego, jak się bez niego
obywać. Gdy go zabrakło, runęło jego dzieło.
Jeżeli naród trafi nawet na dobrego dyktatora
- co się dość rzadko zdarza - to jakkolwiek mogą jego rządy
przynosić bezpośrednie korzyści, jednak okazuje się to bardzo
wielkim niebezpieczeństwem na przyszłość. Im te rządy dłużej
trwają, tym większe są niebezpieczeństwa. Regularne formy rządów
mogą nawet chromać, ale mają jedną zaletę: wychowują one politycznie
społeczeństwo, uczą je sztuki rządzenia się, stwarzają cały
szereg prawnych instytucji, gwarantujących ciągłość życia państwowego.
Dyktatorzy zwykle wyjaławiają życie polityczne. Zamiast określonego
programu, wysuwają oni kult własnej osoby. Chcą wmówić w społeczeństwo,
że nie potrzebuje ono myśleć o losach i przyszłości narodu,
gdyż jest ktoś, kto za nie myśli. Dla wielu ludzi może to być
wygodne, ale jest to eksperyment bardzo kosztowny, grożący
przewrotami.
Może się tak zdarzyć, że w pewnych wypadkach
dyktatura staje się koniecznością, że nie ma innego narzędzia
walki z anarchią. Ale wtedy dyktator, który wierzy w swój naród
a nie wierzy tylko w siebie, będzie się sam starał, by jego
dyktatura była krótkotrwałą, by jak najwcześniej uczynić zbędną
swoją funkcję, którą będzie uważał za malum necessarium.
Użyje wszelkich sił, by przywrócić ład w społeczeństwie.
Właśnie dlatego, że sam z konieczności musiał naruszyć prawo,
będzie się starał podnieść jego powagę, jego znaczenie; jeżeli
zaś źródłem kryzysu były także i wadliwości ustroju państwowego,
dołoży wszelkich sił, by jak najprędzej ten ustrój naprawić,
by ustał stan niepewności, który zawsze przedstawia dyktatura.
Będzie pracował nad sprawą konsolidacji narodu, a nie jego
rozstroju. Może się stać wówczas wielkim wychowawcą narodu,
jakim niewątpliwie jest Mussolini.
Postać Mussoliniego może posłużyć do
uwydatnienia różnicy, która zachodzi między dyktaturami, które
by można nazwać ,,cywilnymi", a dyktaturami, dochodzącymi
do władzy w drodze wojskowego zamachu stanu. Cechą charakterystyczną
przewrotu włoskiego było to, że nie brało w nim udziału wojsko.
Władzę objął Mussolini, stojący na czele faszystów, organizacji
politycznej, mającej określony program rządzenia, mającej nowe
idee, które promieniują dzisiaj nawet na inne kraje. Tego wszystkiego
nie miały przewroty wojskowe. Jeżeli się ma za sobą wojskową
organizację, to łatwo zdobyć jest władzę; ale jeżeli się miało
tylko tę organizację i tylko chęć rządzenia, to wówczas daleko
trudniej jest rządzić. W tym położeniu znaleźli się Pangalos
w Grecji, Waldemaras na Litwie. Rządy takiej dyktatury streszczają
się tylko w tępieniu przeciwników politycznych, co nie starczy
za program, a nawet nie zabezpiecza trwałości władzy tych, którzy
ją sprawują. Im więcej dokonywa się aktów siły politycznej,
tym bardziej słabnie siła moralna rządzących, ich autorytet
w narodzie.
Tragedią niejednego dyktatora było to,
że umiał wziąć władzę w swoje ręce, a nie umiał jej sprawować.
W tych wypadkach dyktatura niejednokrotnie stała się tylko pozorną,
a rzeczywista władza przeszła w ręce otoczenia dyktatora: w
ręce konspiracji, mafii, krótko mówiąc, tak lub inaczej nazywając,
oligarchii. Ta "elita" rządząca - jeżeli wolno użyć
tego wyrażenia - połączona była razem wspólnością wysiłku duchowego
w celu zdobycia władzy, a po tej objęciu łączy ją przede wszystkim
chęć utrzymania się przy niej. Ci ludzie często mają najbardziej
rozbieżne zdania, o ile chodzi o konkretne zagadnienia państwowe;
wobec wielu z nich stoją bezradni. Pracują gorliwie nad tym,
by usunąć niebezpieczeństwo nowego przewrotu, by nie dopuścić
do wzrostu sił, grożących im obaleniem, starają się rozwinąć jak największą
reklamę na rzecz osoby, za którą się kryją. Sam fakt sprawowania
władzy, sama forma, starczy im za treść. Można by o nich powiedzieć,
trawestując znane zdanie łacińskie: propter imperare imperandi
perdere causas.
Poniekąd dyktatura zawsze jest złem,
które jednak w pewnych wypadkach na dobre może się obrócić.
Gdy jednak rządy dyktatorskie objawiają bezpłodność, gdy przeważa
w nich negacja nad pozytywną pracą dla przyszłości, gdy społeczeństwo
coraz częściej i coraz natarczywiej zadaje sobie pytanie: co
będzie dalej - to już są znaki niechybne, że dyktatura na złe
się obraca. Łatwiej jest o władzę, niż o twórczą ideę. A twórczą
ideę można mieć wtedy, gdy ten, kto władzę sprawuje, wierzy
w swój naród, w jego siły, gdy jest naprawdę jego wychowawcą.
W tym tkwi sedno rzeczy. Dyktator w swoim
przekonaniu, nie zawsze słusznym, jest wielkim człowiekiem,
jest mężem stanu, powołanym przez dzieje do spełnienia jakiejś
nadzwyczajnej misji. Wielkość męża stanu można mierzyć jednym
kryterium: stosunkiem jego do narodu, z którego wyszedł, na
rzecz którego pracuje. Mały naród nie wyda wielkiego męża stanu,
mały dyktator nie będzie rozumiał swojego narodu. Przywódca,
który wyrósł ponad przeciętną miarę, organizuje swój naród,
wydobywa na powierzchnię drzemiące w nim siły, uruchamia wartości,
które się w nim marnowały przy złych systemach rządów. Nie chodzi
mu tylko o to, by dziś sprawować władzę, dąży do tego, by naród
uzbroić na przyszłość w te siły moralne i materialne, które
go postawią w rzędzie wielkich narodów.
Może to nastąpić tylko wtedy, gdy między tym przywódcą a masą
narodu istnieje coraz ściślejsze współdziałanie, coraz żywszy
kontakt duchowy. Wielki wódz narodu nie ukrywa swoich planów,
swoich idei przed narodem, lecz stara się je jak najmocniej
i jak najgłębiej zaszczepić. Budzi przede wszystkim w narodzie
świadomość jego własnej wartości, budzi w nim wiarę we własne
siły, w jego wielką przyszłość. Ta wiara jest głównym narzędziem
w rękach wodza; bez niej nigdy się nie dokonało niczego wielkiego,
nie można niczego dokonać zwłaszcza dzisiaj, gdy bądź co bądź
opinia publiczna gra wielką rolę, a masy pretendują do współdziałania
w kierowaniu swymi losami. Wielki dyktator chce być wyrazicielem
wielkości narodu, pragnie przede wszystkim zdobyć "rząd
dusz", ma świadomość, że z narodu wyrósł i że z niego czerpie
swoją wartość.
Dyktatura fizyczna jednostki lub jakiejś zorganizowanej grupy ludzi,
przeciwstawiającej się ostro całemu narodowi, nie wierzącej
w niego i nawzajem, otoczonej nieufnością, nie pozyska istotnej
i trwałej władzy w narodzie, bo brak jej podstaw moralnych i
staje się tylko okupacją.
[1] Aleksandr Stambulijskij (18879-1923), bułgarski polityk ludowy, przywódca
Bułgarskiego Ludowego Związku Chłopskiego, w latach 1915-1918
więziony, w 1918 r. przywódca powstania zrewoltowanych żołnierzy
przeciwko cesarzowi Ferdynandowi I, ideolog radykalnego ruchu
agraryzmu, premier Bułgarii (1919-1923), zamordowany w czasie
wojskowego zamachu stanu, który doprowadził do dyktatury A.
Cankova.
[2] Teodoros Pangalos (1878-1952), grecki generał i polityk, w latach 1925-1926
dyktator Grecji.
[3] Miguel Rivera Primo de y Orbaneja (1870-1930), generał i polityk hiszpański.
Służył jako dowódca wojsk kolonialnych w Maroku, na Kubie
i na Filipinach. W czasie I wojny światowej był gubernatorem
Kadyksu, a po wojnie w 1922 r. gubernatorem Katalonii. W 1923
r. dokonał wojskowego zamachu stanu, zawiesił konstytucję
i za aprobatą króla Alfonsa XIII i przy poparciu społecznym
proklamował dyktaturę. Swoją władzę oparł na jednej legalnie
działającej partii Unii Patriotycznej. W czasie Wielkiego
Kryzysu, jego dyktatura uległa osłabieniu przez masowe wystąpienia
społeczne. W 1930 r. król zdymisjonował Primo de Riverę, który
opuścił Hiszpanię i wyjechał do Paryża, gdzie zmarł.
[4] Augustinas Voldemaras (1883-1942), polityk litewski, działacz ruchu
narodowego, historyk. Od 1918 r. członek Taryby i premier
rządu litewskiego. W latach 1918-1920 minister spraw zagranicznych,
w 1919 r. przewodniczący litewskiej delegacji na konferencję
wersalską. Od 1920 r. w opozycji. Po zamachu stanu w 1926
r. ponownie premier. Zwolennik włoskiego faszyzmu. Przywódca
litewskiej nacjonalistycznej organizacji "Żelazny Wilk".
W 1929 r. odsunięty od władzy przez A. Smetonę pod pretekstem
nie przeprowadzenia reform państwa w kierunku faszystowskim.
W 1934 r. po nieudanej próbie zamachu stanu skazany na 8 lat
więzienia, zwolniony w 1938 r. Do 1940 r. na emigracji, po
powrocie na Litwę (1940) zesłany przez NKWD w głąb ZSRR.