Fragment - Wiadomości
polskie, Paryż, z 19 II 1859 r.
Odkąd
Słowiańszczyzna wystąpiła na jaw w historii, Polska złączyła się
z Zachodem, z jego kościołem, z jego łacińsko-germańską cywilizacją,
i stamtąd czerpała wszelkie siły do uzacnienia i ugodnienia ludzi,
do nawracania i zespolenia ludów. [...]
Bo fałsz to, fałsz i bluźnierstwo, aby Zachód upadł
i znikczemniał, zmarniał i gnił, jak bezmyślność pewnych u nas ludzi
wciąż teraz głosi. [...] Zachód ten żyje i żyć będzie: bo on jeden
ma źródło żywota, bo on jeden ma wiarę, miłosierdzie, poświęcenie,
odwagę, oświatę, pracę i wytrwałość, wszystkie ziemi bogactwa i
wszystkie dary Ducha! [...] W tym kraju niezliczone tysiące towarzystw
dobroczynności i miłosierdzia rozdają między masy chleb duchowy
i powszedni; a w masach tych wszędzie rozlane uczucie ludzkiej godności,
męskiej odpowiedzialności, chrześcijańskiego braterstwa, i dla cierpień
i bólów zupełnie obcego, zupełnie nieznanego i wcale nie bliskiego
bliźniego, jest tu współczucie i współdziałanie, jakie i najdemokratyczniejszy
z obywateli nie zawsze u nas ma dla ludności, z którą i przez którą
żyje, dla tych włościan, których ciał i dusz jest właścicielem.
Na Zachodzie, i tylko tutaj, jest sztuka, jest nauka i oświata,
oświata, której słaby tylko brzask i odblask, gdy się przedrze przez
gęste chmury naszego niedouctwa i niedołęstwa, już staje za słońce,
i za jedyne słońce tym wszystkim wiekuistym a małodusznym potępicielom
Zachodu. We Francji jest przejęcie się obowiązkami, uszanowanie
dla trudu, wzgarda dla próżniactwa, ochoczość, namiętność dla pracy,
wszystkie te istotne przymioty pokoleń powołanych i wybranych do
czynu, któreby tylko uznać było w stanie nasze wrodzone a fatalne
słowiańskie lenistwo! [...]
Obyśmy
mieli po wszystkich klasach społeczeństwa ludzi tak głęboko rozumiejących
i tak szczerze pełniących obowiązki chrześcijanina i obywatela,
jak na Zachodzie!... Bez wątpienia, obok tych wielkich cnót i szczytnych
przymiotów, ma Zachód i swoje żywioły zepsucia i egoizmu. [...]
Nie chcemy się pytać, czy u nas stosunkowo jest lepiej i piękniej;
czy nierównie gorszy możeby nie przedstawił się obraz, gdyby wszystko
tak się odbywało pod surowym a nic nie przepuszczającym okiem jawności
i publiczności, jak na Zachodzie; nie spytamy przede wszystkim,
czybyśmy się w większej potrafili uchować czystości, gdyby u nas
zbytek był tak przystępny, pokusa tak zasobna, a siły życia i używania
tak obfite, jak we Francji. Powiemy tylko, że według odwiecznych
praw ludzkiej natury, gdzie wielkie cnoty tam i wielkie zbrodnie,
że razem ze światłem i cień jego się wzmaga, i że w potężnych ogniskach
cywilizacji złoto się topi z najpodlejszym kruszcem. Homo
duplex! mawiała już starożytna mądrość, i dwulicowym podobnież
jest człowiek społeczny. Zachód ma swoje dobro, ma i zło swoje:
chodzi tylko o to, czy jedno, czy drugie przeważa, chodzi o sumienne
ocenienie, o sprawiedliwy rozbiór: bo w wyborze i wola i wolność
i godność człowieka! [...] Trzeba się krzątać i pracować, trudzić
w pocie czoła i znoju niewczasów, trzeba tę spuściznę [ojczystą]
pomnażać pod karą ostatecznej utraty! "Kto złożonego w swe
ręce kapitału nie powiększył, i choćby go ukrył i nienaruszonym
przechował, temu on będzie odjęty i oddany tym, co już obfitują"
(Mt, XXV, 14-20): takie to twarde i nieprzebłagane, a jednak sprawiedliwe
i opatrzne zlecenie moralnej i politycznej ekonomii świata wyrzekł,
nie "Smith żaden, ani Say lub Ricardo", których "receptami"
gardzi mądrość naszego mówcy [Mierosławskiego - przyp. red.], wyrzekł
je ten, który był na początku i będzie na końcu wszechczasów, który
zna nasze zamiary i sądzić będzie nasze czyny, który powołał do
siebie "wszystkich spracowanych i obciążonych", który
dla nas się urodził, żył, cierpiał, umarł i zmartwychwstał, wyrzekł
je Jezus Chrystus, Syn Boży! Nauka ewangelii, jak nauka dziejów,
głos Boga jak głos naszego wieku zarówno do nas woła o pomnażanie
kapitału, który Opatrzność w nasze ręce złożyła, jeśli nam nie ma
być odebrany i oddany tym, co już obfitują. [...]
Cavour czy Mazzini?... pytanie to zaprawdę na czasie
i oby ta nauka, którą obecna chwila w tak wyraźnych, czytelnych
i wymownych kreśli zgłoskach, nie
przeszła dla nas, jak tyle innych, niestety, bez upomnienia
i znaczenia, i wobec naszej pustoty nie była głosem na puszczy!
Cavour czy Mazzini, któryż z tych dwóch ludzi i dwóch systemów skuteczniej
działał dla kraju?
Czy ten, co naród niemocą złożony wciąż truł, żgał
i podżegał, spiskami opętał i "ruchami" obezwładnił, krzyż
deptał odkupny, a nóż święcił najemny, i sprawę najszlachetniejszą
i najświętszą podał prawie w ohydę i zgrozę wszystkich dusz zacnych
i umysłów cnotliwych; lub ten, który słabego cucił i wycieńczonego
umacniał, zwolna i cierpliwie goił rany i siły sposobił, drzemiące
żywioły budził, pielęgnował i krzepił, moralnie i materialnie wszystko
dźwigał, podnosił, administracyjne, finansowe, ekonomiczne stosunki
naprawiał i ulepszał... Cavour czy Mazzini? w różnym stopniu, w
nierównych rozmiarach i odmiennych formach i stosunkach, ale w treści
jednostajne zawsze a hamletowe to pytanie dla każdego narodu: pytanie,
czy oświecać umysły lub tumanić fantazję, czy serca ogrzewać lub
je spopielić, czy siły wycieńczać i niweczyć lub je skupiać i pomnażać,
czy pracować z ufnością rozwagi lub miotać się w szale rozpaczy?
. .
JULIAN
KLACZKO, (1825-1906) właściwie Jehuda Lejb, publicysta, krytyk literacki,
polityk, historyk sztuki. Urodził się 6 XI 1825 w Wilnie w zamożnej
rodzinie żydowskiego kupca, studiował w Królewcu (1842-47), po uzyskaniu
doktoratu udał się do Heidelbergu. Publikował przychylne polskim
demokratom artykuły w liberalnej Deutsche
Zeitung G.G. Gervinusa. Wiosną 1848 r. współpracował z poznańskim
Komitetem Narodowym; po upadku powstania związał się ze środowiskiem
konserwatystów: mieszkał m.in. u gen. Chtapowskiego, przyjaźniąc
się z jego zięciem, późniejszym księdzem Janem Koźmianem. Za ogłoszenie
pamfletu Die deutschen Hegemonen
(1849) zmuszony przez władze pruskie do emigracji, udał się do Paryża,
gdzie uczył synów Z. Krasińskiego i pisał do czasopism francuskich,
krajowych oraz do pisma Hotelu Lambert Wiadomości polskie, którymi kierował wraz z W. Kalinką i w których
ogłosił Katechizm nierycerski,
krytykę insurekcyjnej agitacji L. Mierosławskiego. Po śmierci ojca
przyjął chrzest (1856). Odszedł z Wiadomości,
poróżniwszy się z W. Zamoyskim i Kalinką w sporze o władzę świecką
papieża; z Hotelem Lambert współpracował jednak nadal, kontaktując
się z liberałami europejskimi, publikując na łamach wpływowego Revue des dewc Mondes artykuły krytykujące politykę brytyjską, panslawizm,
a przede wszystkim działalność kanclerza Bismarcka, działając wreszcie
na rzecz zbliżenia polityków galicyjskich do rządu wiedeńskiego.
W roku 1870 został radcą dworu austriackiego, jednak po klęsce Francji
złożył dymisję. Jako członek Sejmu Krajowego i Rady Państwa, postulował
lojalność wobec cesarza. W 1888 osiadł na stałe w Krakowie, pozostając
w bliskich stosunkach z S. Tarnowskim. Członek Akademii Umiejętności
od chwili jej założenia i doktor honoris causa UJ, członek korespondent
Akademii Francuskiej, jeden z najbardziej uznanych publicystów europejskich,
piszący po polsku, hebrajsku, niemiecku
i francusku, autor licznych, cenionych i poczytnych prac z dziedziny
historii sztuki i literatury. Zmarł w Krakowie 26 XI 1906 roku.
Główne
prace: Poeta bezimienny,
1862; Anneksja w dawnej Polsce, 1901; Studia dyplomatyczne Sprawa polska - sprawa
duńska, 1903; Dwaj kanclerze,
1905; Wieczory florenckie,
1881; Rzyrr, i Odrodzenie. Juliusz II, 1900 (podano
daty wydań polskich). Część prac Kłaczki wznowiona została w wydaniach
zbiorowych: Pisma polskie,
1902; Szkice i rozprawy literackie, 1904; Zapomniani pisma polskie, 1912; Pisma z lat 1849-51, 1919.
Biogram
i tekst zaczerpnięte zostały z wydanej przez Wydawnictwo Aureus
i Ośrodek Myśli Politycznej antologii Naród,
państwo, władza (Kraków 1996) pod redakcją Antoniego Dudka i
Bogdana Szlachty.