Wybrane fragmenty pochodzą z tekstu Choroba wieku, cyt. za: Pisma Pawła Popiela, t. I, nakładem rodziny, Kraków 1893, s.
229-245.
Ciekawe objawy z bliska, a straszne z daleka, nakazują
nam badać naturę ruchu czy choroby, znanej pod nazwiskiem to socjalizmu,
to nihilizmu. Kiedy powstawała na zachodzie, mówiliśmy lat temu
kilka, że społeczeństwo polskie jest od niej wolne, że nie ma w
nim ani żywiołów, ani gruntu, aby mogła się przyjmować i krzewić.
W rzeczy samej ustrój naszego społeczeństwa, które głównie przywiązane
do roli, bez przemysłu, prawie bez proletariatu, obok własności
dziwnie harmonijnie rozdzielonej i jeszcze silnych religijnych przekonań,
mniej niż każdy przygotowany pod zasiew tych niebezpiecznych teorii.
Ale byłoby niezmiernym i szkodliwym błędem twierdzić zarozumiale,
że socjalizm w Polsce przyjąć się nie może, że spokojnie patrzyć
wolno czy władzy, czy społeczeństwu, na podziemne, a wytrwałe działanie
sfanatyzowanej młodzieży. Społeczeństwo polskie, jak każde inne,
ulec może pokusie tej nauki, bo przemawia do ogólnych w naturze
człowieka namiętności, do chciwości i zawiści, a nadto jest ponętna
przez swą rzekomą prostotę dla każdego płytkiego umysłu. Gorączka
dobrobytu i mienia, pycha, która rozumie, że odkryła środek ogólny
uszczęśliwienia człowieka i klucz do najwyższych zagadnień świata,
oto przyczyny powodzenia socjalizmu, który dlatego niebezpiecznym,
że pozorem dobrej wiary, niekosztownym poświęceniem działa na wyobraźnię,
a często zwolenników egzaltuje do fanatyzmu i ofiarności tym większej,
im cel wskazany pozornie wyższy a mniej zrozumiany.
Socjalizm, nihilizm
nie są to objawy przypadkowe: nie wywołał go ani Proudhon, ani Owen,
ani Lassalle, ani Marks. Jak zwykle wszystkie wielkie w ludzkości
zjawiska, odnosi się do najwyższych filozoficznych zagadnień; w
duchownych sferach szukać należy jego przyczyny i początku. Zapatrywanie
atomistyczne na świat i ustrój ludzkości, które człowieka towarzyskiego
uważa jako produkt woli, a społeczeństwo jakby sztucznie powstałe
wskutek umowy, obejmowało w zarodzie wszystkie praktyczne błędy,
przez które świat od lat stu przechodzi. Nie wyprowadziło od razu
wszystkich logicznych ze swej zasady następstw, ale ponieważ ludzkość
jest nieubłaganie konsekwentną, więc z wolna, z czasem, jeżeli błąd
ukochała, wszystkie jego skutki przyjąć i odcierpieć musi. Odtrąciwszy
z naturą człowieka zgodny organizm, tak jak wyszedł z ręki Stwórcy,
a jak go chrześcijaństwo wykształciło, upojona pychą równości, w
najpraktyczniejszym narodzie na świecie w kilku latach przeszła
całą gamę zmian politycznych, począwszy od monarchii pseudo-konstytucyjnej
aż do rzeczpospolitej i babuwizmu, który był naszych błędów reformatorskich
poprzednikiem. Jaki był rezultat tych usiłowań we Francji, wiadomo;
a wiadomo także, jak dziwny ten naród na nowo rozpoczął politycznych
swych eksperymentów zawód, które jednak nie tyle grożą mu ostatecznym
rozstrojem, bo prawodawstwo cywilne i wiekowa chrześcijańska nauka
uchowały indywidualizm, który w pojęciu własności i wolności nie
tak łatwo da się wykorzenić. Dlatego też możemy nawiasem powiedzieć,
że we Francji istnieje kwestia robotników, właściwa kwestia socjalna
dotąd, mimo pozorów, mało zagraża.
Inaczej w Niemczech. Już filozofowie z końca przeszłego
wieku i w początku bieżącego, snując nić awerroizmu i nauki Spinozy,
zakwestionowali osobistość Boga i człowieka. Znalazł się człowiek,
który genialne, a niejasne te błędy potrafił w jeden logiczny ująć
systemat i wybudował pomnik, który długo jeszcze wskazywać będzie
drogę do przepaści. Błąd z wyżyn spekulacji, z krzesła katedry,
zstąpił w życie polityczne praktyczne i powstało nowożytne państwo
w prototypie Prus. Nauka wciela się zwykle w instytucje i w człowieka:
powstały Niemcy, zjawił się książę Bismarck. Ale panteizm, bo istotnie
heglizm nie jest niczym innym, ma dwa ostrza i równie logicznie
można zeń wyprowadzić dwie formy społecznego ustroju. Raz, zaprzeczywszy
osobistości Boga i człowieka, równie uprawnionym jest pojęcie państwa,
które jak Lewiatan absorbuje jednostki; jako najwyższy postulat
rozumu za wszystkich rządzi, myśli, uczy, wierzy z formą monarchiczną
w każdym razie centralno-rządową, despotyczną; jak i społeczeństwo
w jakim wspólnym gminowładnym związku, bez rodziny, własności, wolności
i wiary. I w tej, i w tamtej formie wolność osobista przepada, bez
rodziny nawet zawiązek organizmu niepodobny, zwierzęca równość zapanuje,
tak jak zwierzęcy chcą dla duchowego człowieka odnaleźć początek.
Stosownie do takich założeń, socjalizm niemiecki osobny sobie wyrobił
charakter, z wolna wsiąka w masy tam głównie, gdzie niechrześcijański
przemysł wytworzył gotowy materiał do przyjęcia podobnego błędu.
Musimy zastanowić się osobno nad naturą rosyjskiego
nihilizmu, który też do nas dostać się usiłuje. Bizantynizm, który
tak wcześnie zawitał do Rosji, już przez Focjusza i Cerulariusza
nabył wiele wschodniego charakteru, podniósł urok caratu, a przynosząc
wiarę w Chrystusa Pana, nie przyniósł ani wolności, ani godności
człowieka, bo nie mógł dać tego, czego nie miał. Kiedy na grunt
tak przygotowany przyszła nawała tatarska, a z nią zaczął silnie
dąć wiatr buddyzmu od Tybetu i Indii, co dziwnego, że w tej społeczności
rozwinęło się wszystko inaczej jak na zachodzie, a rozwinęło w kierunku
ogólno-państwowym, wchłaniającym jednostkę. Wolnym był tylko sam
car, właścicielem był tylko car, wierzyć było wolno tylko jak car
i wskutek tego wytworzył się stan społeczny, który podobnego sobie
w Europie nie miał: w praktyce politycznej był to najzupełniejszy,
najstraszniejszy panteizm, z tak wyrobionym posłuszeństwem, że carat,
który przyswajał sobie wszystkie wynalazki zachodu, ze wschodnią
łatwością rządząc ludnością, co roślinne prawie miała tylko życie,
ogromnego nabył na zachodzie wpływu na zewnątrz, ale wewnątrz żadnego
nie wykształcił organizmu.
Porządek ten społeczny i państwowy mógł trwać dopóty,
dopóki urok samodzierżawia wyłącznie panował, a obce zachodnie wyobrażenia,
zasady i nauki nie zawitały do Rosji. Kiedy wskutek wpływów XVIII
wieku, wojen francuskich i tych prądów, które bezwiednie czasem
społeczności łączą, obudził się drzemiący olbrzym, poczucie nieokreślone
powstawało, a dogmat caratu osłabł; Rosja, pozbawiona wszelkiego
hierarchicznego organizmu, bo carat starł był na atomy jedne pierwiastki,
a drugim rozwinąć się nie dozwolił, zaczęła po omacku szukać jakiejś
drogi wyjścia, spełnienia aspiracji, z których sprawy zdać sobie
nie umiała, a z których rewolucyjne stronnictwo zawsze i wszędzie
czynnie chciało skorzystać.
Dekabryści porwali się w roku 1825 do czynu, ale
czas nie był nadszedł, a mieli też do czynienia z człowiekiem niesłychanej
energii, choć ciasnych poglądów. Poskromione chuci cofnęły się wewnątrz,
a doczekały sposobniejszej pory i nurtując wnętrze społeczeństwa
większego udziału szukały; wreszcie znalazły w wysoko położonych
urzędach ludzi gotowych do wprowadzenia w życie dawno wypieszczonych
teorii. Bracia Milutynowie, książę Czerkawski, Sołowiewowie itp.
dopełnili ruiny dawnego społecznego ustroju Rosji rozumiejąc, że
potrafią wstawić w ten gmach nowe, z zachodu pożyczone albo naśladowane
części. Ludzie ci zdolni, bezwzględni jak każdy Rosjanin, przeceniający
żywioły swego narodu, bez żadnych moralnych podstaw, potrafili zachwiać
i zanegować to, co istniało ale spotkali się z konsekwentniejszym
zrazu teoretycznym tylko stronnictwem, które wyprowadziło wszystkie
następstwa, jakie tkwiły i w nowych zasadach, i w starych Rosji
azjatyckiej instynktach. Nie idzie im już ani o polityczną swobodę,
ani ustrój tak zwany konstytucyjny, ale o ruinę obecnego porządku
i przerobienie z gruntu społeczności w jakąś idealną, dotąd nawet
nieokreśloną ani sformułowaną organizację, bez przekonania, że ludzkość
pod nią żyć i rozwijać się będzie mogła. [...] Nihiliści rosyjscy,
odurzeni narodową dumą, uważają Rosję za wybraną, powołaną do urzeczywistnienia
na ziemi ideału, który wedle nich ma być rajem, a byłby w istocie
piekłem dla ludzkości. Ta myśl jest tak potworna, że wielu w złej
lub dobrej wierze twierdzi, iż nihiliści mordujący urzędy, carobójcy,
złodzieje kas, podpalacze budynków publicznych, są tylko narzędziem
w ręku stronników konstytucji, aby takimi groźbami skłonić cara
do ustępstw. W tym się mylą; tylko fanatyzm, niby jakąś wielką natchniony
ideą, tłumaczy taki obłęd, choć go nigdy uniewinnić nie zdoła. Nihilizm
nie jest zatem środkiem, ale celem; a jeżeli ma potworniejszą od
zachodniego socjalizmu formę, to przyczyną tego przywiedzione właściwości
rosyjskiego społeczeństwa, głównie bezwzględność rosyjskiego charakteru.
Wyraziste nazwisko, które przybrał, czyby miało wyrażać bezwiedność
celu, czy ruinę wszystkiego, co istnieje, czy zaprzeczenie wszelkiego
politycznego albo religijnego dogmatu, przeraża swoją bezwzględnością,
a ostrzega zdrowe sumienia, jak grzechot węża zjadliwego na puszczy.
O socjalistach i socjalizmie wiele mówią, a nawet
piszą, słyszą i czytają, mało kto jednak zdaje sobie sprawę z przyczyn,
natury i następstw tego zjawiska, uważając je dobrodusznie za marzenie
egzaltowanej młodzieży, natchnionej humanitarnym ideałem, wywołane
dzisiejszym ustrojem społeczeństwa, uważają za teorię mniej więcej
praktyczną, ale w każdym razie podniosłą i szlachetną. Tak nie jest.
Socjalizm - od czasu jak przeszedł z książek i aspiracji niejasnych w czyn,
jak wystąpił z doktryną zupełną, z organizacją, która potęgą swoją
zastrasza, i wytknął sobie jako cel przeobrażenie radykalne stosunków
społecznych - stał się już nie tylko niebezpiecznym,
nawet groźnym, ale wystąpił po prostu wrogo przeciw ludzkości, tak
jak się rozwinęła w historii stosownie do swej natury, a zatem zgodnie
z podwójną swoją fizyczną i moralną treścią. A tu winienem zaznaczyć
przedwstępnie ten szczególny socjalizmu charakter: że ignoruje zupełnie
stronę duchową człowieka i ludzkości, że za gruby mając zmysł moralny,
a jak zobaczymy, mało rozwinięte umysłowe władze, pomija, co bardzo
wygodne, najwyższe zagadki duchowe, tak jakby już były ostatecznie
rozstrzygnięte. W tym nie ma żadnej przesady, świadczą o tym pisma,
dyskusje i programy, które konsekwentnie z zaprzeczeniem osobowości
Boga i człowieka, wprowadzić usiłują w miejsce naturalnego organizmu,
organizm sztuczny, przymusowy, a w konsekwencji negować muszą ideę
rodziny i narodowości5. Że
potworny system kto ułoży, że umysł ciasny takim dowolnym a zatem
logicznym systemem da się zaspokoić, że w pajęczynę takiego systemu
dadzą się uchwycić luźne umysły, chciwe wielkich rzeczy, a niezdolne
osiągnąć ich pracą osobistą i potęgą własnego rozumu, to rzecz prosta,
zapewne pożałowania godna, ale niewinna. Co innego, jeżeli zuchwała
ignorancja, grając na najgwałtowniejszych namiętnościach, usiłuje
przechodzić do czynu, podburza zwierzęce instynkty mas i gotuje
systematycznie materialne siły, a moralne przysposobienia do przewrotu
stanu społecznego, który wywołała natura, a uświęciła historia.
Tutaj, kiedy idzie o obronę moralnych, politycznych i umysłowych
skarbów ludzkości, społeczeństwo winno stanąć w obronie swojej i
stanie bez wątpienia, ale jak zobaczymy, o to idzie, aby do tej
obrony użyło właściwych środków i broni; aby poznało, co w tym ruchu
dosyć ogólnym jest prawdziwego, zatem uprawnionego: bo podobne zjawiska,
kiedy tak potężne i powszechne, muszą mieć jakąś przyczynę, którą
uznać i usunąć należy.
Nim pójdę dalej, winienem usprawiedliwić wyżej postawione
twierdzenie, że nauka socjalizmu zdolna obałamucić i zaspokoić tylko
umysły słabe i głowy ciasne. Obok pewnych antytetycznych, a zepsutemu
sercu człowieka tak dostępnych żądz, nic nie skłania do socjalizmu
stronników, jak pozorna logiczność i prostota całego systemu. Abstrakcyjnie
od natury człowieka, jak wyszła z ręki Boskiej, a objawiła się w
historii, ułożyć sobie system do zorganizowania i uszczęśliwienia
ludzkości bardzo łatwo. Gdzie dane dowolne, tam logicznym być nietrudno;
dlatego to wydaje się tak filozoficzny socjalizm, dlatego młode
i niewytrawne umysły, kobiece usposobienia, tak bardzo pociąga.
Wszystko się tam zgodzi i pozornie umysł zaspokoi, gdzie cyfry dowolne,
a wypadek musi być odpowiedni: matematyczna ta logika zaspokoi umysły
nie postrzegające fałszu w założeniu; i że cały ten gmach, tak symetryczny
pozornie, runąć musi. Innej to potrzeba umysłowej siły, aby ocenić
czynniki i prądy świata rzeczywistego, aby zrozumieć wpływy krewkości
ciała a potęgi ducha, aby zrozumieć, jak wolno tylko, naturalnie,
ale ustawicznie doskonalą się stosunki ludzkie, w miarę jak je przenika
i przerabia prawda Boska, jak ta droga ciągle otwarta, i jak, w
jakim czasie uprawnione następują zmiany, czy w ustroju, czy w równowadze
warstw społecznych. Do tego potrzeba i gruntownych znajomości człowieka,
i szczegółowej historii, do tego potrzeba niepospolitej władzy kombinacji,
aby zdać sobie sprawę z pozornego nieładu w świecie, a z istotnej
harmonii, która nie wyłącza dysonansów przykrych, ale nie wymagających
zerwania strun tej harfy, przy której dźwięku odgrywa się epopeja
historii.
[...] Historia nie zna tak potwornego zjawiska jak
socjalizm, nihilizm. Ani wojna niewolników, ani albigensi, ani wojna
chłopska, takim nie groziły niebezpieczeństwem, bo nie powstawały
tak radykalnie na zasady bytu społeczeństwa. Społeczeństwo spoczywa
na rodzinie, na własności, na prawie. Bez tych trzech warunków ludzkość
w barbarzyństwo pogrążoną być musi, a te warunki tylko powstać mogą
wskutek objawienia. Społeczeństwo zatem takie, jak je historia podaje,
jak to, do którego wiekami pracy doszliśmy, już samo świadczy o
Bogu i Jego Opatrzności, a ktokolwiek wydaje mu wojnę, kto zaprzecza
jego uprawnieniu, ten musi zaprzeczyć Boga w Trójcy Świętej Jedynego.
I widzimy też to w dziełach, programach, w oświadczeniach socjalistów:
Bóg osobowy jest im nieznany; nie znają praw, które ludzkości przepisał,
a które tak są z jej naturą zgodne, że je nauka prawem natury przezwała.
Nigdy może pycha ludzka do tak strasznej i niesumiennej nie podniosła
się potęgi. Dlatego, że nie mogą, albo raczej nie umieją, rozwiązać
i wytłumaczyć sobie niektórych trudności i sprzeczności w obecnym
organizmie, negują całe jego uprawnienie i wartość; ze stanu wolnego,
który nie jest czym innym, jak walką sił społecznych, wtrącają człowieka
w najstraszniejszą niewolę, z której nie ma wyjścia, skazują go
na utratę wszystkich duchowych rozkoszy, jakie mu Stwórca udzielił
i na utratę dóbr, które pracą kilku tysięcy lat zdobył. Rozczulać
się nad fanatyzmem, co goni za natchnionym pychą ideałem, łatwo,
rzecz to niedorostków i zepsutych połowicznym wykształceniem kobiet,
ale należy przypatrzeć się z bliska, jakie to są te ideały. Ustrój
państwa socjalistycznego, rzecz obojętna czy będzie urządzone gminnie,
czy pod prezydenturą na sposób ogólnego stowarzyszenia robotników
z roku 1863, jako urzeczywistnienie ducha panteistycznego jest najstraszniejszym
despotyzmem, jaki pojąć można. Człowiek przestaje być samym sobą,
traci wolność, a staje się bezwiednym, bezwłasnowolnym członkiem
państwa czy gminy: nie może posiadać, bo własność zniesiona; nie
może kochać prawdziwie, bo nie ma małżeństwa; nie może się poświęcić,
bo nie ma ojcostwa i ojczyzny. Za to wszystko, co daje wartość życiu,
co ma odebrać? Chleb powszedni i uczucie równości w nędzy. Tak to
ludzkość, jak drugi Ezaw, ma sprzedać pierworództwo swoje za misę
soczewicy: to jest godność, wolność, miłość, rozkosz walki i zwycięstwa
za dobrobyt mniemany. Można ludzi słabego umysłu odurzyć, pokazując
im jak w latarni czarnoksięskiej to równość, to podział gruntu;
można namiętności mienia i zazdrości rozpalić, można siebie samego,
bo i to się zdarza, obałamucić; realizować naprawdę i na długo takiej
utopii nie można, i państwa socjalistycznego, na którego bramie
należałoby wyryć straszne Dantejskie słowa: nie będzie. Ale co być
może, nawet w przyszłości niedalekiej, to następstwa bolesne, które
takie usiłowania koniecznie sprowadzą. Albo społeczność, czy pod
formą rzeczpospolitej, czy jedynowładztwa, usiłować będzie zdusić
we własnej obronie potworne to przekwitłej albo niedorosłej cywilizacji
dziecię, jak to widzimy w Prusach i Rosji, a wówczas powrócą ucisk
paszportowy, prawa wyjątkowe, z których ledwo lat 30 temu, jak Europa
się wyzwoliła, i to będą dobrodziejstwa, które socjalizmowi zawdzięczać
będzie, albo nastąpi przewrót całego obecnego wykształconego przez
chrześcijaństwo i Kościół organizmu i w potokach łez, krwi i błota,
utonie cywilizacja, na którą tak dumnie spoglądamy. Po wzburzeniach
i walkach, jakich świat nie widział jeszcze, ludzie obrócą oczy
ku Niebu i błagać będą o ratunek. Wówczas Kościół ze szczątków dawnego
społeczeństwa odbuduje nowe, podobne do upadłego co do głównych
podstaw i zasad, różne co do formy, i na nowo zacznie się wiekowa
praca w odmiennych od dawnych warunkach.
Z nauki zaprzeczającej osobowości Boga i człowieka
wypływa zaprzeczenie własności, wolności, małżeństwa, rodziny, wiary
i prawdy; bo wiara jest tylko złudzeniem, a prawo jako postulat
rozumu, wypływa dopiero z wyroku większości. Logicznych tych następstw
nie obejmują umysły poziome, rozkoszujące w przyszłości społecznej,
w której każdy człowiek równy drugiemu ma niby zapewniony sobie
chleb powszedni; gdzie nie ma być nędzy, ale gdzie też nie ma tych
szlachetnych usiłowań, które podnoszą do ideału, i w której człowiek,
gdyby taka przyszłość, taki ustrój były możliwe, powróciłby koniecznie
nie do barbarzyństwa, ale do zezwierzęcenia. Jak powiedziałem, możliwy
nie jest, tylko możliwym jest wstrząs, którego próbę mieliśmy w
dniach czerwcowych 1848 r. i w komunie paryskiej, a to tym bardziej,
że socjaliści, nie wyłączając Lassalla, uważają przewrót obecnego
społeczeństwa siłą jako zadanie, do którego wszelkimi środkami dążyć
wolno i należy. Dziwny jest w niektórych epokach ludzkości do błędu
i zepsucia pociąg; wobec objawów, jak ten, który w najmniej jaskrawych
skreśliliśmy barwach, powinny by powstawać wstręt i oburzenie ogólne.
Przeciwnie: chorobliwy
stan nerwowy czy uczuciowy, u wielu budzi fałszywe współczucie, chcące usprawiedliwić działanie, które
ma niby ludzkość na celu, jak gdyby cel mógł uświęcać środki, jak
gdyby cel ten mógł kiedykolwiek być dopiętym, jak gdyby nie odwracał
od narodowych robót i nadziei, jak gdyby mógł być dążnością istoty
rozumnej, cnotliwej i duchowej. Słyszę o poświęceniu, a widzę ludzi,
którzy zamiast stanowisko użyteczne bliźniemu twardą zdobywać pracą,
wziąwszy na siebie rolę uszczęśliwiaczy ludzkości, ze spisku zrobili
rzemiosło czy sposób życia, to wyzyskując entuzjastów, to służąc
bezwiednie obcym politycznym celom, to w dobrej wierze ulegając
zaraźliwej halucynacji, której historia niejeden wskazuje przykład,
a którą psychologia tłumaczy. Mogą więc być w najlepszej wierze,
ale niemniej dlatego nie przestają być niebezpieczni, a wobec prawa
i społeczeństwa występni. Albigensi, nowochrzczeńcy, nawet purytanie
byli w dobrej wierze, a społeczeństwo musiało uczynić ich nieszkodliwymi.
Na chorobę umysłową środkiem jest kaftan kiedy sporadyczna, skoro
ogólny charakter przybiera środki karne państwowe, prewencyjne czy
represyjne; ale same bez moralnych i socjalno-politycznych nie wystarczą.
[...]
Teoria socjalna uważa własność i kapitał jako dwie
główne przyczyny nędzy ludzkości; praktyka socjalistów wypowiada
im wojnę i absorbuje, raczej konfiskuje na rzecz państwa. Państwo,
które samo jedno ma posiadać, bierze obowiązek każdemu ze swych
członków zapewnić potrzeby życia. Giną więc w tym ustroju nie tylko
większe włości, w których ulepszenie i upiększenie wkładały pokolenia
pracę swą i majątek, ale ginie doskonale uprawiana zagroda, ginie
odziedziczony zagon, który chłop nasz nazywa tak pięknie swoją ojcowizną;
za to pojedynczy człowiek będzie miał wedle jednych równy udział,
wedle drugich stosowny do swej pracy i zdolności. Jak zaś będzie
ogół majątku ziemskiego państwowego administrowany, o tym dokładnie
dowiedzieć się trudno. Administrowanym, uprawianym być może tylko
przez przymus, jak był u mormonów, gdzie pod żelaznym Brigham Junga
berłem, garstka fanatyków przez lat kilkadziesiąt stworzyła społeczność
niemoralną. Powracamy więc w tej nauce do pracy przymusowej, do
pańszczyzny na wielką skalę, tylko nie mamy tej pewności, że praca
ta od głodu zasłonić potrafi. Jest bowiem więcej jak prawdopodobnym,
że ludzkość, która miałaby odwagę przejść z naturalnych w sztuczne
stosunki, byłaby ukaraną niedostatkiem pierwszych potrzeb życia.
Ponieważ łańcuch stosunków społecznych rozerwać się nie da, rzecz
prosta, nawet konieczna, że zniesienie własności prowadzi do zniesienia
rodziny, bo zależny co do utrzymania swej osoby od państwa, nie
może zachować praw co do dzieci, bo te stają się znowu jak ciężarem
tak własnością ogółu, co jednak tym łatwiejsze dla serca ojcowskiego,
że po zniesieniu małżeństwa stosunki z płcią drugą nie dają mu rękojmi,
iż z krwią przelał i prawa swoje do dzieci. Nie dość powiedzieć
nieoświeconym narodom, że grunty dworskie mieć będą: dobra wiara,
jeśli ją mają mistrzowie socjalizmu, nakazuje dodać jakim kosztem.
Kosztem utraty indywidualnej własności, którą dotąd posiadały, kosztem
swobody, kosztem rodziny. O kapitale powiem niżej, ale już tu podnieść
winienem, że jeżeli w istocie kapitał nadużywa dziś swej potęgi,
ze szkodą robotnika, to niezmiernym złudzeniem, jeżeli nie kłamstwem,
jest obietnica, aby dała się zorganizować praca przemysłowa z zupełnie
sprawiedliwym obrachowaniem wartości każdego zarobku.
|