Henryk
Dembiński (1900-1949)
Prawnik, działacz społeczno-polityczny. Urodził
się 19 września 1900 r. w Krakowie. Studiował prawo na Uniwersytecie
Jagiellońskim i w École des Sciences Politiques. Od 1933 r. prowadził
wykłady na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Działał w stowarzyszeniu
Odrodzenie i Sodalicji Mariańskiej, należał do Związku Polskiej
Inteligencji Katolickiej oraz Stronnictwa Pracy. Zajmował się prawem
międzynarodowym i państwowym z naciskiem na ich powiązanie z etyką
chrześcijańską, publikując m.in. monografie: Autonomia
celna w najnowszym prawie narodów (1933), Wojna
jako narzędzie prawa i przewrotu (1936),
Kościół i państwo wobec zagadnień prawa małżeńskiego (1936), Odmowa
uznania faktów dokonanych w najnowszym rozwoju prawa narodów (1939)
oraz Moralne podstawy ustroju społeczności międzynarodowej
(1949). Zmarł 23 czerwca 1949 r. w Lublinie.
Wybrane fragmenty pochodzą z tekstu Kolektywizm i totalizm jako zasady życia,
cyt. za: Bolszewizm. Praca
zbiorowa, Towarzystwo Wiedzy Chrześcijańskiej, t. 40; Biblioteka
Książki Chrześcijańskiej 1938, t. 2; Uniwersyteckie Wykłady dla
Duchowieństwa, t. 3: Lublin 1938, s. 71-80.
Kolektywizm
i totalizm wyciskają tak silne piętno na systemie władzy w Sowietach
i łączą się tak bezpośrednio z teoretycznymi założeniami, na których
ona się opiera, że musimy najpierw sięgnąć do najwyższego z tych
założeń, którym jest materializm.
Duch według niego jest tylko częścią materii.
Stąd wniosek, że zamiast zmierzać do samodzielnego, własnym wysiłkiem
osiąganego celu, podlega on tym samym co materia prawom ewolucji.
Człowiek więc jako taki, jako przedmiot odrębnej osobowości, zostaje
niejako ściągnięty z piedestału, na którym go chrześcijaństwo stawia.
Godność osoby ludzkiej według chrześcijaństwa,
stąd pochodzi, że tylko ona jest stworzona na obraz i podobieństwo
Boga.
Ze względu na to podobieństwo, a także przeznaczenie
człowieka, jest on integralną całością, która żadnej innej obszerniejszej
całości nie da się podporządkować. "Osoba korzeniami swoimi tkwi
w świecie ducha, uznając ją uznajemy dualizm ducha i materii, wolności
i determinizmu, tego, co indywidualne i tego, co ogólne, królestwa
Cezara i królestwa Bożego. Istnienie osoby ludzkiej stworzonej właśnie
na obraz i podobieństwo Boże dowodzi, że świat nie wystarcza sam
sobie, że zasada jego doskonałości nie tkwi w nim samym, ale w Bogu,
Istocie, która jest ponad światem".
Zupełnie innym jest stanowisko człowieka według
doktryny komunistycznej. Jako jednostka jest on tylko kategorią
przyrodniczą, biologiczną i socjologiczną - należy do świata naturalnego.
Z punktu widzenia biologicznego wchodzi w skład gatunku, z punktu
widzenia socjologicznego wchodzi w skład społeczeństwa. Jest to
niepodzielny atom (stąd indywiduum), istota bezimienna, pozbawiona
życia wewnętrznego. Istnieje - tylko w zależności od gatunku i społeczeństwa,
jest to istota w całości swej gatunkowa i społeczna, jakiś element,
jakaś cząstka, całkowicie określona przez swój stosunek do całości.
To wrogie osobie stanowisko Marksa jest dziedzictwem
filozofii Hegla, który wyznawał bezwzględną nadrzędność ogółu nad
jednostką; w jego oczach osoba nie ma samodzielnej wartości, będąc
tylko funkcją ducha powszechnego. Z takich założeń mógł Marks, idąc
śladami Feuerbacha, łatwo wyciągnąć wniosek, że człowiek urzeczywistnia
się i nareszcie niejako rozpływa w zbiorowym życiu swego gatunku.
Dla Marksa ponadto i społeczeństwo i klasa są pierwszą rzeczywistością,
nadrzędną w stosunku do człowieka, do osoby. Nie zbiorowość, lecz
właśnie człowiek i osoba są pewną abstrakcją myślową. To nie człowiek
lecz klasa myśli, wydaje sądy i oceny. Człowiek jako osoba jest
niezdolny do niezależnych myśli i sądów.
Nastawienie to nie jest specjalną właściwością
komunizmu: faszyzm, narodowy socjalizm wyznają podobne poglądy.
Różnica leży w określeniu tej zbiorowości, w której człowiek pojedynczy
ginie dosłownie jak pojedyncze krople w morzu.
Dlaczego zbiorowością tą według Marksa jest właśnie
klasa?
Odpowiedź wiąże się znowu z materialistycznym
poglądem na świat i ze znaczeniem, które Marks przypisuje produkcji
w całym życiu i przeznaczeniu człowieka. Podług Marksa można człowieka
od zwierzęcia rozróżnić posiadaną przezeń świadomością, czy też
dowolnym innym rysem. W każdym jednak razie on sam zaczyna uświadamiać
sobie to, co go od zwierząt różni, od kiedy zaczyna wytwarzać środki
potrzebne mu do życia. Działalność ta jest działalnością ludzką
par excellence. Im więcej i im lepiej człowiek rozwija swą działalność
wytwórczą, tym więcej i tym lepiej jest człowiekiem, rozwija się
i doskonali, w miarę jak rozwija i doskonali tę działalność. Współczesny
rozwój przemysłu jest właśnie dlatego oczywistą oznaką postępu ludzkości.
Ta nadrzędna wartość pracy wytwórczej tłumaczy nam godność robotnika
w Sowietach, którym cieszą się stachanowcy.
To samo tłumaczy nam także, dlaczego właśnie więź
klasowa jest najważniejszą ze wszystkich więzi społecznych. Podział
na klasy jest bowiem bezpośrednio z produkcją związany; ludzie wchodzą
do poszczególnych klas zależnie od roli, którą odgrywają w procesie
wytwórczym. Różnica, wynikająca pomiędzy ludźmi ze względu na pracę
produkcyjną i która uzasadnia podział na klasy, ma zresztą pierwszorzędne
znaczenie; pochodzi ona stąd bowiem, że przy organizowaniu procesów
produkcyjnych pewni ludzie wykorzystują pracę innych na swój pożytek,
aby ją wyzyskać i sobie przywłaszczyć Wyzysk człowieka przez człowieka,
oto istotne źródło podziału na klasy.
Ponieważ podział ten ma dla ludzkości podstawowe
znaczenie, może on, w różnych okresach historii, posłużyć do określenia
różnych form cywilizacji. W starożytności widzimy podział na panów
i niewolników, w społeczeństwie feudalnym na panów i poddanych itd.
Podczas jednak gdy w dawniejszych epokach drabina hierarchii społecznych
była bardziej zróżniczkowana, to w dzisiejszych czasach widzi Marks
wyraźną dążność podziału na dwie tylko klasy: na burżuazję i proletariat.
Zgodnie z wytycznymi dialektyki Hegla, któremu
Marks zawdzięcza całą filozoficzną podbudowę swej doktryny, istota
każdej klasy społecznej polega na jej przeciwieństwie, na jej antagonizmie
do innych; na walce wyzyskiwanych z wyzyskującymi i na odwrót. W
tej dialektyce, która każdą istotę definiuje przez jej przeciwieństwo,
znajdujemy teoretyczne uzasadnienie walki klas. Każda klasa bowiem
istnieje i jest sobą tylko przez antagonizm wobec innej. To też
według komunizmu szlachetne marzenia o pojednaniu klas pomiędzy
sobą są utopią zupełnie nieziszczalną. Wszelka doktryna, która do
tego właśnie celu zmierza, jest nieodwołalnie osądzona i potępiona.
Co więcej trzeba pamiętać, że rozwój potęgi i
znaczenia jednej klasy nieuchronnie prowadzi do podobnego rozwoju
u klasy, która jest jej antytezą. Dzięki temu burżuazja jest przyczyną
powstania i rozwoju proletariatu, który rośnie i wzmacnia się równolegle
z rozwojem kapitalizmu. Zresztą klasa panująca staje się w miarę
swych powodzeń coraz bardziej sobą tj. coraz bardziej wyzyskująca;
coraz mniej pracuje, a coraz więcej korzysta z pracy wyzyskiwanych.
Dlatego też powstaje stopniowo reprezentować siły twórcze społeczeństwa
"wyrażać jego dynamizm, substancję i byt", a za to coraz bardziej
kurczowo trzyma się czysto formalnej, ideologicznej nadbudowy społeczeństwa,
która jest jej dziełem i w pewnym okresie mogła odbijać rzeczywiste
stosunki miedzy siłami twórczymi, która jednak coraz mniej pokrywa
się z nimi i coraz bardziej stoi im na przeszkodzie. Ta nadbudowa,
a więc religia, filozofia, moralność, urządzenia prawno-polityczne,
a więc w pierwszym rzędzie państwo, jest w rękach klasy panującej
narzędziem, służącym równocześnie do maskowania i do sprawowania
jej władzy.
W obliczu tej klasy skamieniałej, konserwatywnej,
klasa robotnicza wyraża prawdziwą wartość ludzką, reprezentuje interesy
rzeczywistych sił produkcyjnych; w niej mieści się najpotężniejsza,
czynna energia bytu i ona tę energią kieruje; ona jest klasą dynamicznego,
rewolucyjnego i skutecznego działania, sprawcą tego twórczego procesu,
w którym wyraża się istotna treść rzeczywistości socjalnej. Stąd
pochodzi rewolucyjna misja proletariatu.
Widzimy więc, że komunizm jest doktryną w wysokim
stopniu dynamiczną, skoro mówi nam o nader rozległej działalności
człowieka. Nie jest to jednak aktywność osoby ludzkiej, tylko społeczeństwa,
tylko kolektywu. W stosunku do tego komunistycznego kolektywu pojedynczy
człowiek jest zupełnie bierny, zdobywa czynną siłę, tylko gdy rozpłynie
się w bycie gatunku. Komunizm rozumie aktywność istoty ludzkiej
tylko tak, jak w maszynie działalność kółka, której nie może wyobrazić
sobie, gdy cała maszyna nie działa.
Widać stąd, że komunizm jest systemem filozoficznym,
którego zawartość nie pozostawia nic do życzenia, skoro poszczególne
jego człony są nierozerwalnie między sobą powiązane. Można powiedzieć,
że u podstaw jego leży ateizm, i to bynajmniej nie tylko jako narzędzie
walki przeciwko wyzyskowi, któremu zdaniem komunistów wiara w życie
pozagrobowe przychodzi z pomocą o tyle, że stępia wrażliwość proletariatu
na doznawane krzywdy. Bóg jest z systemu wykluczony przede wszystkim
dla tego, że według komunistów duch pochodzi z materii a nie odwrotnie.
Z naczelnego stanowiska materii wynika znowu absolutne podporządkowanie
społeczeństwu jednostki, która nie może przecież mieć żadnych celów
samodzielnych, tj. uzasadnionych prymatem ducha, a której doczesny
dobrobyt całkowicie zależy od społeczności, w którą wrasta. Skoro
zaś dobrobyt ten wiąże się z procesem produkcyjnym, to od stanowiska,
które w nim jednostka zajmuje, będzie zależał jej przydział do społeczności,
z którą jej losy pozostają raz na zawsze związane. Społecznościami
tymi są klasy, których wzajemna nieubłagana walka logicznie wynika
z konieczności zdobycia możliwie największej ilości dóbr materialnych,
a ilość tychże jest w danym czasie i miejscu z konieczności ograniczona.
Ale ta zawartość systemu komunistycznego sprawia
także, że obalenie każdej z jego przesłanek i wyrwanie każdego z
członów przyprawia cały system o upadek. Nie jest oczywiście moim
zadaniem zbijać poszczególne jego tezy. Z chwilą jednak, gdy staniemy
na gruncie wiary w Boga, upada prymat materii nad duchem, człowiek
dzięki swemu przeznaczeniu wyrasta ponad zbiorowość, spełnienie
najwydatniejszej choćby i najszczytniejszej roli w procesie produkcyjnym
nie może zadowolić jego aspiracji, a więź klasowa, którą ten proces
stwarza, bynajmniej nie jest silniejszą od innych, o czym liczne
przykłady z historii, a choćby ostatniej wojny mogą bez trudu przekonać.
Teoretyczne tezy, zwłaszcza te, które dotyczą
stosunku jednostki do kolektywu, mają dla komunistów bynajmniej
nie tylko wartość bezwzględnej prawdy, ale zarazem zadatku bezwzględnego
szczęścia ludzkości. Krocząc po linii, którą one wskazują, musi
bowiem ludzkość szczęście to osiągnąć, a zdaniem rewolucyjnego komunizmu
jest na linię tę ludzkość sprowadzić i na niej ją utrzymać.
Jeżeli bowiem dla komunistów walka klas była dotąd
zasadą historii, to nie jest ona jednak zasadą niezmienną. Samą
siłą rozwoju walka klas musi doprowadzić do takiego ustroju społecznego,
gdzie klasy będą zniesione, gdzie więc nie będzie już wyzysku człowieka
przez człowieka i gdzie wszyscy będą równi. Zniknie wtedy cała nadbudowa
społeczna począwszy od państwa. Wtedy - jak czytamy w manifeście
komunistycznym - "na miejscu dawnej społeczności burżuazyjnej, z
jej klasami i walką klas, stanie społeczność, gdzie swobodny rozwój
każdej jednostki, będzie warunkiem swobodnego rozwoju dla wszystkich".
Po epoce wyzysku nastąpi epoka wolności. Ludzkość będzie wtedy dokonaną,
doskonałą.
Rozwój taki, kierowany produkcją jako czynną siłą
historii, jest konieczny. Komunizm, mobilizując proletariat, tylko
uznaje i przyjmuje tę konieczność, a zmierzają do rewolucji, przyśpiesza
jej realizację; dlatego właśnie jest rewolucja świadomym i systematycznym
urzeczywistnieniem tego celu, jest najwyższym wyrazem rzeczywistości
społecznej i historycznej.
Zauważmy, jak potężnym i skutecznym narzędziem
w rękach tejże rewolucji jest ów raj komunistyczny na ziemi, który
stoi u jej kresu. Zapatrzenie weń sprawia właśnie, że komunizm może
w pewnej mierze i w pewnym, choć nieścisłym znaczeniu uchodzić za
swoistego rodzaju religię. Inna rzecz, że ta religia wiara w ów
raj komunistyczny jest absolutnie pozbawiona tych realnych podstaw,
które nam nasza religia i wiara dają. My bowiem z całą pewnością
wierzymy w aktualną, obecną rzeczywistość przedmiotów naszej wiary:
Boga i życia wiecznego - choć zmysłom naszym pozostają niedostępne.
Dla komunisty przedmiotem wiary jest raj na ziemi, zmysłom współczesnych
ludzi tak samo niedostępny, którego co więcej nikt w ogóle jeszcze
nie oglądał, który ma ziścić się w bliżej nieokreślonej przyszłości;
możliwość zaś, czy pewność, że się ziści, uzasadnia bynajmniej nie
oczywistość, dostępna - jak w rzeczach wiary mało nawet wyćwiczonemu
umysłowi, ale subtelna dialektyka, której słuszności bynajmniej
nie potwierdzają ani dotychczasowe doświadczenia historyczne, ani
tym mniej stan, w którym znajduje się dzisiejsze państwo komunistyczne.
Prawda, że to istniejące już dzisiaj państwo komunistyczne
ma być rzekomo tylko stadium przejściowym, które wszyscy teoretycy
komunizmu z góry przewidzieli. Chodzi tu o okres pośredni, o pierwszą,
niższą fazę społeczności komunistycznej, o fazę socjalistyczną,
której rysem znamiennym jest dyktatura proletariatu. Konieczność
tego stadium przejściowego sprawia, że komuniści zamiast dążyć wprost
do zniesienia państwa, co jest ich ostatecznym celem, chcą najpierw
opanować je, tak aby z rąk burżuazji przeszło do ich własnych. Państwo
więc, które z natury swojej jest organem, panowanie jednej klasy,
staje się narzędziem władzy proletariatu. Podczas jednak gdy burżuazja
nie może obejść się bez proletariatu, który rozporządza siłami produkcyjnymi
i gdy jej władza, zamiast proletariatu zdusić, tym bardziej go wzmacnia,
to dyktatura proletariatu, przeciwnie, potrafi zgnieść niepotrzebną
burżuazję. Dochodzi do tego celu przez wywłaszczenie kapitalistów,
przemianę wszystkich obywateli na płatnych pracowników państwa jako
jednego wielkiego syndykatu produkcyjnego.
Właśnie na przykładzie Rosji dzisiejsze widzimy
najlepiej, jak wielkie usługi dialektyka materialistyczna może oddać
dla usprawiedliwienia wszelkiej niesprawiedliwości i wszelkiego
ucisku. Z jednej strony stoi człowiek jako bezwolna cząstka kolektywu,
który za jego zgodą czy bez niej porywa go ze sobą do celu, wyznaczonego
przez historię, ulegającą niezmiennym prawom procesu produkcyjnego
- z drugiej, jako narzędzie tegoż kolektywu, stoi państwo, którego
zadaniem jest przygotować ów kolektywny również, ale i bezklasowy
raj na ziemi. Teraźniejszość jest środkiem, ostateczny cel w niej
nie może się ziścić. Dopuszcza się środki, które są wręcz zaprzeczeniem
celu: gwałt i tyranię, aby osiągnąć wolność; nienawiść i niezgodę,
aby sprowadzić braterstwo. Całkowita doskonałość życia ludzkiego,
urzeczywistnia się w dalekiej przyszłości. Obecnie człowiek pozostaje
ogołocony, odebrano mu wszystko, co posiadał, gorzej nawet, odebrano
mu, wraz z wyłącznym, jemu tylko właściwym celem, samego siebie.
Oto dlaczego komunizm, przysięgając na człowieka doskonałego w przyszłości,
wypiera się go ze względu na obecną chwilę. Tak jak teraźniejszość
jest tylko środkiem w stosunku do przyszłości, tak człowiek obecny
jest tylko środkiem w stosunku do człowieka przyszłego, obecne pokolenie
środkiem w stosunku do przyszłych. Podobne stanowisko nie da się
pogodzić z zasadą osoby, ani z uznaniem, że każda osoba ludzka ma
wewnętrzną wartość, oraz prawo do urzeczywistnienia pełni życia,
do świadomości wreszcie, że sama jest niepodzielną całością, a nie
tylko cząstką kolektywu. Żaden człowiek, bez względu na klasę, do
której przynależy nie może uchodzić za środek, ani też wolno uważać
go wyłącznie tylko za przeszkodę na drodze do przyszłego, kolektywnego
szczęścia.
Paradoks, polegający na tym, że "drogą maksymalnego
wzmocnienia dyktatury proletariatu, czyli omnipotencji państwa,
dąży się do całkowitego odrzucenia państwowości w przyszłym ustroju",
paradoks ten bądź co bądź staje się coraz trudniejszy do strawienia
jeśli nie dla ludu rosyjskiego, przyzwyczajonego od wieków do wszelkiego
ucisku, to w każdym razie dla zwolenników komunistycznego ustroju
za granicą. [...]
W praworządnych ustrojach zachodniej Europy państwo
przynajmniej stara się występować w charakterze sprawiedliwego arbitra
w tych wszystkich dziedzinach życia społecznego, politycznego i
gospodarczego, których uporządkowanie pozostawia wolnej grze sił
społecznych. Prawda, że i gdzie indziej dziedzin takich coraz mniej
pozostaje, ale bądź co bądź nigdzie jeszcze nie wygasło całkowicie
przekonanie, że właśnie państwo musi zdobyć się na bezstronność,
jeśli chce być źródłem prawa i sprawiedliwości
Natomiast państwo, które jest nie tylko i bynajmniej
nie przede wszystkim stróżem porządku i bezpieczeństwa, ale narzędziem
oddanym na wyłączne usługi jednej klasy czy nawet jednej partii,
a ponadto wyłącznym właścicielem całego aparatu produkcyjnego, państwo,
które dla celów świadomych chyba tylko nielicznej grupie rządzących,
wymaga od każdego obywatela bezwzględnej i najbardziej oddanej służby,
występuje wobec tegoż obywatela w każdej sprawie jako strona zainteresowana,
ale równocześnie wyposażona w nader skuteczne środki, aby swoje
interesy przeprzeć wobec niego w każdym wypadku. Jeżeli do tego
dodamy napis zdobiący wszystkie sale sądowe w Sowietach, który głosi
że: "Sąd jest narzędziem władzy proletariatu i pracującego włościaństwa",
to obraz stosunku państwa do obywatela będzie kompletny.
Gdybyż przynajmniej państwo to, regulując w najdrobniejszych
szczegółach zewnętrzne postępowanie poddanych i żądające dla siebie
każdej nadwyżki, zbędnej dla uchronienia ich od śmierci głodowej,
zostawiało swobodę ich sumieniu i wierzeniom. Nie byłoby jednak
totalnym, gdyby na to zgodzić się miało. Totalna bowiem jest nie
tylko władza, którą sprawuje, ale i doktryna, którą wyznaje. Komunizm
wierzy w możliwość ziszczenia przez przemoc nie tylko sprawiedliwości,
ale i braterstwa wśród ludzi, w możliwość przymusowego zorganizowania
nie tylko społeczeństwa, ale i duchowej wspólnoty pomiędzy nimi.
Socjalizm, jak podkreśla Bierdiajew, wywodzi się od societas,
komunizm od communio. Socjalizm nie różni się od komunizmu
bynajmniej, dopóki chodzi o ustrój społeczny i ekonomiczny. Ale
socjalizm można rozumieć wyłącznie jako pewien ustrój społeczny
i gospodarczy, a tym samym ograniczyć problemy, które stawia. Komunizm
natomiast jest z konieczności totalny, jego podstawą jest integralna
ideologia; pragnie on stworzyć nowego człowieka, nowe braterstwo
i nową podstawę wobec całego życia. Komunizm nie godzi się na częściowe
przyjęcie jego doktryny, żąda całkowitego przystąpienia, prawdziwego
nawrócenia.
Totalność ideologii w połączeniu z totalnością
państwa nadają komunizmowi ten niewątpliwy rozmach, który charakteryzuje
jego władzę w Sowietach, i jego agitację rewolucyjną poza ich granicami.
Dziś co prawda, po 20 latach nieprzerwanego stosowania tej doktryny
możemy ją ocenić nie tylko miarą logiki, psychologii i historii,
ale także praktycznych osiągnięć. Wystarczy przeczytać każdą, najbardziej
nawet obiektywnie napisana pracę o Bolszewii, aby stwierdzić, że
rzeczywistość tamtejsza nie posiada w ogóle żadnych wspólnych rysów
z ideałem, którego ma być przygotowaniem. Wiemy jednak, że te niedociągnięcia,
które dziś można już chyba określić jako zupełne niepowodzenie,
dotąd przynajmniej nie odebrały agitacji komunistycznej wpływu,
który wywiera na masy w innych krajach. Niewątpliwie przychodzą
jej tutaj z pomocą rażące niesprawiedliwości ustroju społecznego
i gospodarczego, w którym żyjemy. Ale z drugiej strony dialektyka
materialistyczna służy do pokrycia i wytłumaczenia wszelkich uchybień
i potknięć dzisiejszych władców sowieckich.