Strona główna | Czytelnia | Publikacje | Informator | Zarejestruj się | Zaloguj | Odzyskiwanie hasła | English Version
OMP

Główne Menu

Nasi autorzy

Strony tematyczne

Sklep z książkami OMP

Darowizny na rzecz OMP

Księgarnie z książkami OMP
Lista księgarń - kliknij

Strona poświęcona Mirosławowi Dzielskiemu
Teksty poświęcone Mirosławowi Dzielskiemu/Henryk Woźniakowski - Dzielski - romantyk?

Strona poświęcona Mirosławowi Dzielskiemu
.: Data publikacji 30-Lis-1999 :: Odsłon: 2841 :: Recenzja :: Drukuj aktualną stronę :: Drukuj wszystko:.

(W dziesięciolecie śmierci Mirosława Dzielskiego)

 

Pytanie o romantyzm w wypadku Mirosława Dzielskiego może się wydawać zupełnie nie na miejscu. Dzielski jest bowiem znany przede wszystkim jako prekursor idei wolnorynkowych w Polsce, jako obrońca i propagator liberalizmu gospodarczego już poczynając od połowy lat 70., jako założyciel pierwszych zrzeszeń drobnych przedsiębiorców jeszcze w okresie schyłkowego komunizmu. Inni identyfikują go jako opozycyjnego ugodowca, który proponował komunistycznej władzy rozwiązanie w postaci dalszego władania politycznego za cenę ustępstw w dziedzinie swobód ekonomicznych. Dzielski jako liberał wpisuje się więc na pozór w tradycję oświeceniową, a jako działacz - w pozytywistyczną. Gdzie tu miejsce na romantyzm?

 

Romantyzm mniemany i romantyzm rzetelny

 

A jednak wielu zgodzi się na określenie Dzielskiego mianem "romantyka", choć mało kto rzetelnie to miano zrozumie. Dzielski, w wiecznym pośpiechu przemierzający ulice Krakowa - ale tylko po to, aby natknąwszy się na wdzięcznego słuchacza podzielić się z nim nowymi pomysłami albo starymi, lepiej oszlifowanymi, lub też wrażeniami z ostatnich lektur - zdawał się być "romantykiem" czy "idealistą" w takim sensie, w jakim potocznie acz nietrafnie określamy tymi słowami ludzi szczerze oddanych ideom, przejętych nimi, żyjących nade wszystko w świecie myśli, dla których świat otaczający ma znaczenie o tyle, o ile wyraźnie potwierdza ich teoretyczne rozstrzygnięcia lub - co pospolitsze - brutalnie im zaprzecza. Zwłaszcza jeśli głoszone idee wydają się szczególnie nieprzystające do świata codziennego doświadczenia, jeśli podejrzewamy, że są wyrazem marzeń raczej niż analiz - wówczas pobłażliwe nazwanie ich orędownika "romantykiem" wydaje się kwalifikować tak nazwanego do grona nieszkodliwych fantastów, znajdujących się na przeciwnym biegunie wobec twardych i trzeźwych "realistów".

 

Niemało bliższych i dalszych znajomych tak właśnie traktowało Mirka Dzielskiego. W czasach, kiedy powstawał KOR i napięcie polityczne w kraju osiągało wysoki pułap - on rozważał naturę wiary Sokratesa; kiedy w niepokoju i nadziei oczekiwano pierwszej wizyty Papieża w Polsce - on tłumaczył, kim są liberałowie i po co komunistom potrzebne są parki narodowe; kiedy Solidarność zwierała szeregi w skutek konfrontacji roku 80. i w kraju narastały rewolucyjne emocje - on pisał dla Komisji Robotniczej Hutników program inicjatyw spółdzielczych; kiedy w kręgach podziemnej Solidarności dyskutowano o możliwościach strajku powszechnego - on formułował ideę Towarzystw Przemysłowych. Zdaniem krytyków - szkodził, bowiem nie żądał demokratyzacji systemu a domagał się niemożliwych i nie wiadomo komu (poza Kisielem) potrzebnych swobód gospodarczych. Inni widzieli w nim niewinnego miłośnika nierealnych i w jakimś sensie niepoważnych idei wolnorynkowych. Ludzie siedzą w więzieniach, ukrywają się, demonstrują, a on nam prawi o liberalizmie i kapitalizmie, albo o duchowym odrodzeniu. W kołach opozycyjnych lat 80., myślenie i pisanie z punktu widzenia taktyki związku Solidarność, mające na celu przede wszystkim osłabianie władzy i pozbawianie jej wszelkiej legitymizacji było tak przeważające, że jeśli cokolwiek innego w tych kręgach się rodziło, wydawało się jeśli nie szkodnictwem to dziwactwem - ot, Dzielski, taki fantasta, Donkiszot kapitalizmu, romantyk dla kupczyków czyli, jak wówczas mówiono, "prywaciarzy".

 

Lecz przecież nie o tak potocznie, płytko i fałszywie pojmowany "romantyzm" chcemy pytać! Nie to jest interesujące. Poważne pytanie o romantyzm Dzielskiego brzmi: czy jego myśl odnosiła się jakoś do wielkiej, "wysokiej" romantycznej tradycji, do romantycznej metody? Czy z niej korzystała, czy odrzucała ją, czy też po prostu ignorowała? Pytanie to jest ważne w związku z dzisiejszymi dyskusjami o romantyzmie i jego znaczeniu dla polskiej tożsamości, a także w związku z tezą o rzekomym ostatecznym zaniku romantycznego wzorca towarzyszącym schyłkowi warstwy inteligenckiej. Przede wszystkim istotne jest jednak dla zrozumienia samego Dzielskiego, miejsca, jakie zajął w dziejach idei w Polsce, roli, jaką jego myśl odegrała i nadal będzie odgrywać.

 

Niewiele osób - choć trzeba przyznać, że grono to systematycznie rosło - zadawało sobie trud uważnego wysłuchania Dzielskiego, towarzyszenia jego myśli spójnie rozwijającej się od głębokich warstw metafizycznych, teoriopoznawczych, antropologicznych i aksjologicznych do poziomu politycznego - w szerokim sensie tego słowa. Ci, którzy to uczynili, znaleźli się zwykle pod wpływem tej myśli i ośmielę się powiedzieć - od razu stawiając tezę - że dla ich ucha romantyczne wątki idei Dzielskiego miały swój szczególny urok, nawet jeśli nikt bodaj - z samym autorem na czele - nie zwrócił na ich romantyczny charakter uwagi. Sam Dzielski bowiem - jeśli odnosił się wprost do romantyzmu - to krytycznie; utożsamiał go z niedobrymi pozostałościami kultury szlacheckiej, z polską skłonnością do nierozumnej irredenty i z niewłaściwie jego zdaniem skierowanymi dążnościami niepodległościowymi. Tę krytykę wypowiadał w swoich szkicach futurologiczno-geopolitycznych, dziś mających już (miejmy nadzieję) znaczenie czysto historyczne, bowiem kilkanaście lat dzielących nas od ich powstania dokonało szczęśliwej dla nas falsyfikacji stawianych tam hipotez co do biegu przyszłych wydarzeń w ówczesnym ZSSR.

 

Gdzież tedy szukać romantycznych wątków u Dzielskiego? I skąd się one biorą?

 

Odrodzenie ducha, duchowa rewolucja

 

Najwłaściwszym jak sądzę miejscem dla ich prześledzenia jest obszerny tekst, którego sam tytuł daje wyraźny trop: "Odrodzenie ducha - budowa wolności". Napisany w 1982 r., w okresie trwania stanu wojennego, jest może najważniejszym podsumowaniem dotychczasowej drogi ideowej Dzielskiego, którą późniejsze jego pisma konkretyzowały i uzupełniały (w szczególności o wątek pracy), i która biegła dalej wedle wyznaczonego wcześniej kierunku.

 

Już sam tytuł tego rozważania filozoficzno-politycznego mógłby pochodzić od romantycznego jakiego autora, zgodnie z powszechną zasadą romantyczną, że to tylko w rzeczywistości twórczo i trwale ujawnić się może, co posiada duchowe zakorzenienie, co uprzednio poprzez "pracę ducha" zostało przerobione i przygotowane. Poprzez odrodzenie ducha - zwane także przez Dzielskiego "duchową rewolucją" rozumie on odrodzenie religijne: "na naszych oczach odbywają się narodziny nowej ery i nowej postaci chrześcijaństwa, które podobnie jak przed tysiącleciami, w praktycznej pracy ducha odnajduje swój nadprzyrodzony sens". Ta praktyczna praca ducha to działanie idące za głosem imperatywu dobra i prawdy, a więc aktywność ufundowana na apelu sumienia i na kumulacji doświadczenia etycznego, pozwalającego na rozwój jednostki i na osiąganie coraz lepszego rozeznania i coraz pełniejszej wolności "metafizycznej". Imperatyw prawdy natomiast każe nam zmierzać po kolejnych stopniach poznania drogą nieustannego kwestionowania każdego kolejnego obrazu świata i poszukiwania doskonalszego, zaś w rzeczywistości życia zbiorowego wzywa nas, by ze szczególną energią odrzucić fałszywe racjonalizacje ideologii i pokusy konstruktywizmu. Posłuszeństwo imperatywowi prawdy pozwala tedy dokonać najbardziej podstawowego i najistotniejszego w kontekście religii i ideologii rozróżnienia: na to, co jest przedmiotem wiedzy i co jest przedmiotem wiary. Dzięki temu instynkt metafizyczny nie ulega ideologicznemu zwichrowaniu i nie poszukuje fałszywego, ideologicznego zaspokojenia w rzeczywistości materialnej. Dążenie do prawdy - ostatecznie nieuchwytnej, bowiem po kantowsku ukrytej w rzeczy samej w sobie - jest więc wymogiem etycznym i ma etyczny oraz religijny sens. "Są dwa rodzaje poznania : pozorne, które nie niesie z sobą praktycznych konsekwencji i rzeczywiste, które tak głęboko w duszę człowieka zapada, że nie jest on w stanie żyć dłużej, nie wyciągając z tego poznania wniosków. Tylko ten drugi rodzaj poznania jest poznaniem naprawdę, bo gwarantuje duchowy rozwój człowieka poznającego" - powiada Dzielski.

 

Temat rewolucji duchowej był wielkim tematem romantyzmu. Romantyzm, który zrodził się w cieniu rewolucji francuskiej, żywił do niej wysoce ambiwalentny stosunek, o czym dobrze wiemy z "Nie-Boskiej komedii". Widząc całe zło rewolucji historycznej romantycy zapragnęli najpierw rewolucji duchowej. Rewolucja duchowa, duchowa przemiana odbywa się w sercach jednostek. Gustaw przemienia się w Konrada, Kordian z opanowanego egzystencjalną nudą młodzieńca w rycerza sprawy narodowej, hrabia Henryk z poety w wodza itd. "Z perspektywy ducha nie ma zwycięzców ani zwyciężonych - są jedynie przemienieni i nie przemienieni, chyba że przez zwycięstwo rozumiałoby się zwycięstwo jednej części tego samego ludzkiego serca nad inną" - pisze Dzielski. Czyż w tych słowach nie wyraża się tęsknota i dążenie do Norwidowej "Polski przemienionych kołodziejów" czy też do Słowackiego zjadaczy chleba przerobionych w anioły?

 

Jednostki i wspólnoty

 

Dokonując się w sercach pojedynczych ludzi rewolucja duchowa jest zarazem dziełem wspólnot. Mogą nimi być zakony (Zmartwychwstańcy), sekty (Koło Sprawy Bożej ), falanstery czy inne grupy wewnętrznego doskonalenia, których romantyzm wydał wiele. Wspólnoty te stanowią znaki, zapowiedzi przemiany powszechnej. Podobnie Dzielski: jak prawdziwy romantyk postrzega w rzeczywistości ważne znaki, niejako prorocze, mające charakter wspólnotowy lub kierujące swe przesłanie do wspólnoty. Są to nade wszystko: list biskupów polskich do niemieckich zawierający słowa wybaczenia i prośby o wybaczenie, ruch "Swiatło Życie", KOR, Solidarność i wreszcie kierujące się do narodu nauczanie Jana Pawła II. Dzielski fascynuje się także brytyjskim ruchem "Przezbrojenia Moralnego" (Moral Re-Armament) łączącym cele polityczne z duchowym doskonaleniem jego członków. Sam marzył o powołaniu "Ruchu Rycerzy Prawdy", który nie miałby bynajmniej charakteru politycznego, nie byłby wymierzony przeciw komukolwiek, starałby się jedynie realizować w codziennym życiu sołżenicynowską zasadę nie uczestniczenia w kłamstwie. "Nie można wyobrazić sobie potężniejszego ciosu w ideologię niż sukces społeczny tego rodzaju ruchu. Byłby to cios potężny właśnie dlatego, że nie byłby to cios przez polemikę, którą jak wiadomo ideologia się syci. Byłby to cios, jaki wymierzyć można jedynie realizując w życiu codziennym ideały chrześcijaństwa" - pisał. Rewolucja duchowa jest więc dziełem wspólnotowym, rozwijającym się w czasie, które ma na celu "uniepotrzebnienie" rewolucji materialnej, będącej zawsze krwawym przewrotem o charakterze głęboko destrukcyjnym. "Aby jednak taką krwawą rewolucję powstrzymać, musi Kościół wspomagać stale i niezmordowanie chrześcijańską rewolucję ducha" - pisze Dzielski.

 

Kościół ma do odegrania funkcje niezwykle ważną jako wspólnota i jako depozytariusz religii, nie znaczy to jednak, że chrześcijaństwo i wiara ogranicza się do Kościoła. Pojęcie "chrześcijanin" Dzielski rozumie zarazem szeroko i wąsko. Chrześcijaninem bowiem jest każdy, kto w praktycznym postępowaniu konsekwentnie dąży do prawdy i dobra, "każdy Polak, niezależnie od tego, czy jest wierzącym katolikiem, judaistą, protestantem, buddystą czy nawet ateistą" - i to jest pojęcie szerokie. Zarazem jednak etyczny ateista jest bardziej religijny od nieetycznego wierzącego - i w tym sensie rozumienie pojęcia "chrześcijanin" jest wąskie, aby nim być nie wystarczy bowiem deklaracja wiary i uczestnictwo w obrzędach. Analogiczne jest rozumienie religii i Kościoła przez romantyków. Religia może spełniać się w Kościele i w głoszonej przezeń ortodoksji. Jeśli jednak Kościół nie staje na wysokości zadania i czynnie, "praktycznie" nie potwierdza głoszonej przez się wiary, jeśli ginie w nim duch prorocki - życie prawdziwie religijne wychodzi poza Kościół. Nie był prorokiem papież przedstawiony w Kordianie; nie był prorokiem Pius IX, którego Mickiewicz upominał i na którego głos podnosił podczas pamiętnej audiencji w 1848 r.

 

Etyczny fundament poznania

 

Ten niesłychanie silny nacisk położony na praktyczny czyli etyczny fundament religii a także wszelkiego poznania jest - jak się do tego Dzielski często przyznaje - rodem z Kanta, niekiedy jednak bardziej przypomina filozofa , który większy znacznie wpływ wywarł na romantyków, tj. Fichtego. W eseju Nauka w poszukiwaniu sensu pisze Dzielski słowa, które - mutatis mutandis - mogłyby wyjść spod pióra Johanna Gottlieba: "Przeciwieństwem intelektualnego realizmu materialistów jest realizm zbudowany na fundamentach praktycznych, na przykład moralnych. Ten pierwszy realizm zmuszony jest abstrahować (jeśli jest konsekwentny) od najistotniejszych duchowych potrzeb człowieka, ten drugi - wątpiąc w intelekt - czyni z duchowych potrzeb człowieka swój punkt wyjścia. Ten drugi realizm to religia. Wiążąc wartości z bytem czyni religia intelektualno-zmysłową drogę poznania - drogą fałszywą. Do bytu, który jest źródłem wartości, docierać bowiem można jedynie realizującym te wartości czynem". Wbrew pozorom nie ma w tych słowach intencji degradowania nauki, przeciwnie: jeśli jest ona oparta na rozumieniu prawdy nie klasycznym (jako zgodności sądów z rzeczywistością) lecz wartościującym: jako imperatywu działania, wówczas nosi znamiona prawdziwej wielkości. Pomimo, że nauka jest tylko "cmentarzyskiem konstrukcji intelektu, śmietniskiem łusek, które spadły z oczu człowieka", a o bycie niczego nam nie mówi. U polskich romantyków - zwłaszcza może u Słowackiego, jak o tym przekonująco pisała Maria Cieśla-Korytowska, poznanie ma znaczenie zasadnicze i walor etyczny. Jest to co prawda poznanie o charakterze gnostycznym, ale nastawione jest na przeniknięcie niezbadanych i nieprzeniknionych tajemnic świata - i również jest moralnym obowiązkiem. Można by też zapytać, czy biografia Mickiewicza nie mówi nam, że poeta ze swego dramatycznego sceptycyzmu i pesymizmu poznawczego znajduje wyjście w czynie "rozpoznającym" poprzez dobro, na jego rzecz porzucając słowo? Może o tym myślał Mickiewicz pisząc, że "trudniej dzień dobrze przeżyć niż napisać księgę"?

 

Filozofia czynu

 

Te praktyczne w Kantowskim rozumieniu przesłanki i sens wszelkiego poznania są wyrazem filozofii czynu Dzielskiego, która wydaje się mieć z romantycznym pojmowaniem czynu niemało wspólnego. Bohater czynu Dzielskiego jest człowiekiem wiary: "wiara bowiem nie polega na przeświadczeniach, ale jest egzystencjalną zasadą naszych czynów". Wciąż jednak chodzi o tę samą wiarę, której istotę stanowi otwarcie na głos imperatywu dobra i prawdy czy też sokratejska droga Erosa. Godny tego miana czyn jest więc czynem etycznym, jest czynem, w którym urzeczywistnia się najwyższe i najtrudniejsze wezwanie chrześcijaństwa do miłości nieprzyjaciół. Stąd nieustanny nacisk na walkę z komunizmem jako walkę z ideologią, z kłamstwem - nie zaś z ludźmi, którym należy okazać miłosierdzie. Obszar, w którym winna spełniać się działalność polityczna, leży więc "między buntem przeciwko zniewoleniu a obowiązkiem miłości do naszych nieprzyjaciół". I dalej pisze Dzielski o najtrudniejszym zadaniu poznawczym naszych czasów, które musimy podjąć, to jest o poznaniu "strażników ideologii. Ale poznać to znaczy obdarzyć miłością". Niemałej odwagi trzeba było, żeby wobec panujących nastrojów głosić taką tezę w 1982 r. Poddanie się "rewolucyjnym złudzeniom", określa Dzielski mianem błędu nie intelektualnego (choć takich nie brakowało), lecz moralnego. Korzeń zjawisk, czynów społecznie ważnych i twórczych wyrasta z duchowej noosfery. Czyż nie są to wszystko intuicje, wokół których krążyła myśl romantyczna? Nienawiść nieprzyjaciół, "pieśń szatańska", jaką śpiewa Konrad w celi, są wstępem do jego opętania. Prawdziwa siła spoczywa w czystym sercu księdza Piotra. Kordian ostatecznie rezygnuje z carobójstwa. "Sens czynu Kordiana ma być właśnie moralny; to heroiczny, ofiarny protest kształtuje pełnego człowieka i ratuje godność narodu. Dlatego carobójstwo nie zostanie dokonane, zaś klęska patriotycznego spiskowca nie będzie klęską jego egzystencji" - pisze Maria Janion. Wallenrod, Konrad, Kordian, Irydion, Hrabia Henryk - to wszystko bohaterowie, których czyn z powodu niedostatku moralnego natężenia ku dobru jest jakby zwichnięty i w kluczowym momencie prowadzi do samozaprzeczenia, do znicestwienia bohatera ; ten wszelako może otrzymać szansę ratunku, jeśli wejdzie na właściwą drogę czynu. Dramaty romantyczne są jak gdyby artystycznymi dowodami nie wprost na tę chrześcijańską filozofię czynu, czynu w służbie prawdziwych wartości, którą Dzielski głosi bezpośrednio i z której wyciąga dyrektywy polityczne. Dzielski, rzec by można zatem, podejmuje romantyczną filozofię czynu w miejscu, w którym romantycy ją kończą.

 

Czyn, do którego nawołuje Dzielski bywa czynem heroicznym. Heroiczne są pewne postacie ateizmu, odrzucenie pseudowartości, wystawienie się na "heroiczną samotność". Taki ateizm może otworzyć drogę do religii. Z drugiej strony papież jest "herosem ducha... najpotężniejszym i najdostojniejszym". "Kościołowi...potrzebny był człowiek, którego wiara nie lękałaby się żadnej próby, który byłby prosty, otwarty, ufny, dobry ale jednocześnie groźny i przebiegły..." - czyż to nie ideał "pozytywnego" bohatera romantycznego? (Przypomnijmy: "polski romantyk na papieskim tronie" mówi o Janie Pawle II Czesław Miłosz.) "Droga Erosa", czy wsłuchiwanie się w swego dajmoniona wymaga nieraz heroizmu, bowiem naprzeciw stoją potężne "namiętności", którym jakże łatwo dać się owładnąć. Ta wizja duchowego heroizmu, heroizmu czynu i postawy moralnej, którą czerpie Dzielski z Sokratesa i Kanta, jest bardzo romantyczna. Jednak, w przeciwieństwie do romantycznego nie jest to heroizm elitarny. Jednym z zadań, jakie Dzielski sobie stawiał, było pokazanie, że każdy z nas może, gdy chce, gdy zrozumie, być na swą miarę "herosem ducha": pomnażać istnienie, żyć w prawdzie i czynnie praktykować miłość nieprzyjaciół. Na przykład zakładając Towarzystwo Przemysłowe.

 

Wyciągając polityczne wnioski ze swej filozofii Dzielski łączył w niej duchową oraz intelektualną bezkompromisowość, wręcz radykalizm, do którego wzywał, z umiarem w programie działania. "Chrześcijański radykał - pisał - walczy wprawdzie z ludźmi, których uważa za przeciwników swojej sprawy, ale walczy nie w celu zniszczenia, lecz dla ich przemienienia". Chrześcijański radykał nie może iść zatem na żaden kompromis z ideologią komunistyczną, natomiast winien być gotowy do najrozmaitszych kompromisów politycznych. Jeżeli hołduje wartościom życiowym, jest "zapalonym hodowcą motyli, a tym bardziej związkowcem, spółdzielcą czy rolnikiem" - to oczywiście jest praktycznym antykomunistą. Ale skuteczny i odporny na działanie systemu będzie tylko wtedy, jeśli w imię wartości wyższych niż życiowe będzie umiał - w momencie próby - "zrezygnować ze swych motyli, ogrodów itp.", nie pójdzie na moralny kompromis i nie podda się ideologicznemu kłamstwu. Tylko taki radykał będzie równocześnie człowiekiem prawdziwie wolnym. Spośród romantyków takie rozumienie radykalizmu bliższe byłoby Norwidowi, którego "wielki człowiek" zwycięża "bez włóczni w ręku i bez tarczy" czy nawet Mickiewiczowi niż Słowackiemu, tęskniącemu za "wielkim czynem", który Boga ubłaga, tego Boga, co "lubi huczny lot olbrzymich ptaków".

 

Wolność i wspólnota

 

Problem wolności - ów podstawowy problem i romantyków i liberałów, jest oczywiście też podstawowym problemem dla Dzielskiego, ku któremu wiodą w sposób konieczny jego rozważania. Wolność jest warunkiem człowieka jako jednostki etycznej i zarazem najważniejszym celem działania. Taką wolność określa Dzielski za Hayekiem mianem "metafizycznej". "Wolność w znaczeniu metafizycznym polega na tym, że ktoś, kto taką wolność posiada, może wybierać pomiędzy głosem naturalnych skłonności, na które składają się różnego rodzaju pożądania, strach itp. a głosem sumienia czy imperatywem prawdy". W istocie każdy człowiek taką wolność posiada, ale nie każdy z niej korzysta; nie korzysta z niej ten, co "zdradził swe sumienie". I to jest pierwsza wolność i podstawowa; a po wtóre jest wolność jako brak przymusu, wolność negatywna. "Chrześcijańscy radykałowie uważają za swój podstawowy obowiązek pomaganie ludziom w korzystaniu z wolności metafizycznej, a w drugiej kolejności wspomaganie wszelkich objawów życia poszerzających wolność jako brak przymusu". Rację ma Miłowit Kuniński pisząc, że Dzielski podjął karkołomną na pozór próbę zniesienia opozycji między wolnością pozytywną ("metafizyczną") a wolnością negatywną. Staje się to możliwe dzięki temu, że metafizyczna wolność nie ma charakteru tylko wewnętrznego, lecz interpersonalny, bowiem to sumienie otwiera człowieka na innych i tworzy etyczną podstawę dla więzi społecznych, a więc poprzez "wspomaganie wszelkich obszarów życia" otwierających przestrzeń wolności negatywnej. Można by pójść jeszcze dalej i zapytać, czy temu przezwyciężeniu sprzeczności pomiędzy wolnością "pozytywną" i "negatywną" nie towarzyszy u Dzielskiego przezwyciężenie sprzeczności pomiędzy wspólnotą polityczną kontraktualną (liberalną) a wspólnotą wolicjonalną (romantyczną)? Marcin Król upatruje w tych dwóch różnych wizjach wspólnoty podstawowych i nie do pogodzenia różnic pomiędzy liberalną i romantyczną strukturą myślenia. Otóż wydaje się, że wspólnoty, które Dzielskiego inspirują i fascynują, mają charakter "wolicjonalny", bowiem ożywia je nie chęć zagwarantowania i zabezpieczenia wygodnego współistnienia, lecz wspólny cel, przede wszystkim cel etyczny, realizujący się drogą polityczną, religijną lub ekonomiczną: KOR, ruch Swiatło-Życie, Solidarność, Towarzystwo Przemysłowe. Postęp wolności będący postępem indywidualizacji dokonuje się we wspólnocie i poprzez wspólnotę. A jak jest z narodem? Jaką wspólnotą jest naród?

 

Pewne wskazówki można odnaleźć w wielokrotnie przez Dzielskiego powtarzanym klasycznym rozróżnieniu pomiędzy demokracją a wolnością. Wolność jest celem organizacji życia zbiorowego; demokracja tylko jego - może i najdoskonalszą z wypraktykowanych - formułą. Ale że walczymy w pierwszym rzędzie o osiągnięcie celu a nie o wdrożenie formuły, dążyć należy najpierw do wolności - do rozmaitych form wolności, bowiem wolność (negatywna) jest wieloraka i podzielna - a do demokracji dążyć trzeba dopiero w drugiej kolejności. Zwłaszcza, że walka o demokrację, zagrażając egzystencjalnym interesom komunistów niosła w sobie, zdaniem Dzielskiego, niebezpieczny ładunek rewolucyjny. Jednakże można mieć podejrzenie, że poza tym politycznym uzasadnieniem niebezpieczeństwa związanego ze stawianiem demokracji na pierwszym miejscu kryła się pewna niechęć do wspólnoty opartej właśnie wyłącznie na zasadzie kontraktualnej, przy założeniu, że demokracja ma taki właśnie, kontraktowo-proceduralny przede wszystkim charakter. Dzielski z całym entuzjazmem przejął od Hayeka pojęcie społecznego kosmosu, wyzwolonego z okowów konstruktywizmu. Sądzę, że interpretował ów kosmos i ład spontaniczny, który w jego obrębie powstaje, w duchu swej meliorystycznej antropologii, w której ludzie, choć ułomni z natury, jednak dążą do doskonałości kumulując doświadczenie etyczne, postępując po ścieżce dobra i prawdy, z jakiej - im dłużej się nią wędruje, tym trudniej jest zstąpić. W skład tego wolnego kosmosu wchodzą jednostki ożywione z jednej strony dobrą wolą a z drugiej znajdujące się pod wpływem łaski. A "w ostatecznej instancji" dobro, ku któremu kieruje się wola, i źródło łaski jest jedno. Stąd też - domniemywać można - w wizji społecznego kosmosu, w wizji zatem wspólnoty narodowej, był u Dzielskiego podskórnie obecny pierwiastek wolicjonalny, romantyczny. Oczywiście potrzebne są formuły, narzędzia wolności, takie jak demokracja, by trzymać w karbach namiętności indywidualne i zbiorowe. Ale zawsze trzeba pamiętać o różnicy pomiędzy wolnością a jej narzędziami czy instytucjonalnymi zabezpieczeniami, których niemało dostarczyć może również system niedemokratyczny, jeśli szanuje prawo i wyrzeknie się konstruktywistycznych uroszczeń.

 

Prekursor

 

Wskazując na romantyczne wątki u Dzielskiego nie miałem zamiaru odmawiać mu miała liberała, zwłaszcza, że sam się takim zawsze mienił a był człowiekiem zbyt dobrze wykształconym i o zbyt jasnym umyśle, żeby się mylić co do własnej tożsamości. Jerzy Szacki twierdzi, że próba związania liberalizmu z chrześcijaństwem, dokonana przez autora Odrodzenia ducha... "była godną uwagi kreacją ideologiczną, albowiem...był to liberalizm nie okrojony, tzn starajacy się zachować wszystkie istotne składniki europejskiej spuścizny liberalnej". Dzielski oczywiście był liberałem ekonomicznym i politycznym (choć niekiedy jego poglądy wydają się zbliżać do komunitarianizmu) na co wskazuje m.in. jego wizja państwa minimum, postępu, gospodarki i znaczenia wolności gospodarczych dla wolności politycznych, wizja publicznej roli Kościoła, jego orientacja na świat społeczny (choć nie mniej na duchowy) itd.itp. Natomiast choć akceptował wiele zasadniczych filozoficznych wątków libaralizmu, nie był liberałem filozoficznym czy raczej światopoglądowym w takim sensie , jaki znajdujemy np. u Rorty'ego czy Baumana, wedle których samo posiadanie mocnych poglądów, nieskłonność do relatywizacji jest już potencjalnym zagrożeniem dla wolności. Jak Dzielski rozwiązywałby dylematy polityczne płynące ze ścierania się idei na forum publicznym, tego się możemy dosyć łatwo domyślać: wzywałby do chrześcijańskiego radykalizmu, dla którego maksymalne zrozumienie cudzych racji oraz interesów jest oczywistą konsekwencją miłości bliźniego, także przeciwnika, podobnie jak jej wynikiem są polityczne kompromisy.

 

Romantyzm nie cierpiał mieszczaństwa, kupiectwa, społeczeństwa opartego na pieniądzu i wszelkich form "burżujstwa", tworząc zarazem ogromne zasoby estetyczne, ideowe oraz ideologiczne dla dziewiętnastowiecznej klasy średniej.

Dzielski, jak wprost głosił, "kochał kapitalizm" i wśród rodzącej się polskiej klasy średniej zdobył grono wiernych wyznawców, lecz niewielkie. Dlaczego? Zapewne jeszcze jeden rys romantyczny przesłania Dzielskiego jest tu przyczyną: był on nie tylko myślicielem bardzo oryginalnym i mającym rzadką łatwość nie poddawania się intelektualnym przesądom i modom swego czasu, lecz także prekursorskim, co - mimo jasności wywodów - nie ułatwiało ich zrozumienia i przyswojenia. Dzielski nie był bynajmniej historykiem idei, interesowało go to, jak jest, jak się rzeczy mają, a to, co kto i kiedy o tym sądził tylko o tyle, o ile własną jego drogę poznawczą mogło oświetlić. A jednak rozpoczął - poniekąd na marginesie swego właściwego dążenia - realizację pewnego marzenia historyków idei oraz tych, którzy widzą w ideach jeden z zasadniczych motorów rozwoju historycznego.

 

Marcin Król w swym niezmiernie inspirującym choć nieco rozwichrzonym eseju Romantyzm - piekło i niebo Polaków twierdzi, że Polacy nie mają w istocie innej tradycji niż romantyczna, która dla polskiej tożsamości ma fundamentalne znaczenie. Z tą radykalną tezą jestem gotów się zgodzić z taką oto poprawką, że wątki żywych tradycji przedromantycznych są nam najczęściej dane jako zapośredniczone przez romantyzm, co dotyczy zarówno sarmatyzmu (np.Rzewuski) jak i Oświecenia (Fredro). A wszystko, co poromantyczne, musiało się wobec romantyzmu określić. Dziś, na zakręcie historycznym i cywilizacyjnym pojawia się problem "by połączyć niezbywalne dla polskiej tożsamości elementy (tj. romantyczne) z jedynymi wzorami, jakie są nam dostępne, czyli ze wzorami wypracowanymi w zachodnich demokracjach... Teoretycznie wygląda to na przedsięwzięcie wręcz karkołomne - adaptować polski romantyzm do wolnego rynku" - pisze Król. Otóż twierdzę, że to, co Król teraz postuluje, Dzielski w dużej mierze przed kilkunastu laty dokonał - choć zapewne sobie tego dokonania sam nie uświadamiał: adoptował polski romantyzm do wolnego rynku we właściwy sobie, prekursorski sposób, to znaczy zanim jeszcze wolny rynek do Polski zawitał. Dzielski kochał wolność i w wolnym rynku widział jej podstawową formę. Pragnąc wprowadzenia wolnego rynku jako formy wolności instynktownie odwołał się do idei romantycznych czy też tych, z których romantyzm, zwłaszcza w polskim wydaniu, obficie czerpał. Albo inaczej mówiąc zajął się problemami wolności, jednostki i zbiorowości, czynu moralnego i czynu skutecznego, rewolucji społecznej i duchowej przemiany, ducha i duszy, woli i łaski, władz poznawczych człowieka i granic poznania - tymi samymi, które były wielkimi problemami myśli romantycznej. Podsumowując swe rozważania o metodzie poznawczej romantyzmu Król pisze, że dla romantyków rzeczywistość ducha jest rzeczywistością pierwszą, tylko w niej jest możliwe dążenie do prawdy - która jednak zawsze pozostaje w jakimś stopniu zakryta. Poznawanie prawdy ma charakter twórczy, jest bowiem tworzeniem form świata duchowego możliwie bliskich prawdy, będących objawieniami rozmaitych przejawów ludzkiej wolnej woli. Dostęp do świata duchowego musi być zapośredniczony przez konkret, przez porozumienie z drugim człowiekiem - we wspólnym domniemaniu prawdy i we wspólnym tworzeniu nowych dzieł i odczytywaniu dzieł historycznych należących do świata kultury czy cywilizacji, m.in. w sensie organizacji życia zbiorowego. A więc przez pracę. "Jednostka dzięki pracy umieszcza historyczne realizacje duchowe w wiecznym świecie duchowym" - pisze Król o romantyzmie. Dzielski połączeniu duchowego i cywilizacyjnego wymiaru pracy poświęcił Kilka uwag o obyczaju złej pracy w Polsce, z których wyczytać można podobny wniosek i gdzie ponadto znajduje się krytyka konsumeryzmu, z jaką zgodziłby się każdy antyburżuazyjny romantyk. Król powiada: "Dla romantyka zadaniem najważniejszym jest dotarcie do świata duchowego...z tej dopiero perspektywy rozważeniu podlegają sprawy życia publicznego. Dopiero z punktu widzenia świata duchowego liberalizm, demokracja liberalna okazują się cenną techniką rozwiązywania konfliktów społecznych i organizowania życia publicznego, ale tylko techniką..." Te słowa jak i powyższe streszczenie rozważań Króla o romantycznej metodzie poznawczej mogłyby się z powodzeniem stosować do filozofii społecznej Dzielskiego.

 

Dzielski na szeroką popularność liczyć nie mógł nie tylko dlatego, że mało kto był gotów dostrzec ciągłość pomiędzy jego teoretycznymi rozważaniami a stricte polityczną i ekonomiczną działalnością i publicystyką. Także dlatego, że jako "romantyk" pozostał nierozpoznany: w dobie panowania dość powierzchownej, by nie rzec sentymentalnej, "grottgerowskiej" sztampy romantycznej (kajdany, znaki męczeństwa, pomniki, sztandary, liczne obiekty prezentowane na niezależnych wystawach plastycznych), niezwykle funkcjonalnej wobec panujących nastrojów i zaspokajającej masowe potrzeby, on odwoływał się do samego jądra filozoficznej problematyki romantyzmu, pozostając całkowicie obojętnym wobec romantycznego muzeum masowej wyobraźni. Wątek mesjanistyczny, który pozostał w masowym odbiorze jednym z podstawowych wyznaczników romantyzmu, jeśli w ogóle pojawia się u Dzielskiego to w antyromantycznej zgoła postaci: oto dziejową misją Polski jest skuteczna transmisja na wschód cywilizacji łacińskiej, mogącej przezwyciężyć marksistowsko-sowiecki nihilistyczny konstruktywizm. Warunkiem spełnienia tej cywilizacyjnej misji jest ofiara z bezpośrednich polskich dążeń niepodległościowych, a nawet więcej: zgoda na rosyjską hegemonię w przyszłości mogącej być przedmiotem sensownego przewidywania. Z tego wątku do dziś aktualna pozostała waga polityki wschodniej dla Polski i obowiązek wysiłków mających na celu poszerzanie granic "Zachodu" ( w sensie cywilizacyjnym) ku wschodowi. A co do reszty pozostaje mieć nadzieję, że Dzielski tym razem nie miał racji.

 

Można więc w moim przekonaniu umieścić Dzielskiego w nurcie "wysokiej" polskiej tradycji romantycznej, którą twórczo i oryginalnie podejmował na nowo. Jest to jednym więcej dowodem na prawdę i żywotność zarówno romantycznych intuicji jak i intuicji autora Odrodzenia ducha... I spory kawałek tego "karkołomnego przedsięwzięcia", jakim jest powiązanie wizji nowoczesnego społeczeństwa z tym co najlepsze, prawdziwe, żywotne i wciąż inspirujące w polskiej tradycji, to jest z romantyzmem, zostało w jego niedokończonym dziele nie tyle postulowane, co właśnie dokonane.

 

W tym miejscu, jak zwykle pod koniec, pojawiają się trzy ważne pytania, którym należałoby poświęcić uwagę - tu jednak mogę je tylko zasygnalizować. Dzielski wpłynął na spore grono osób, ale nie znalazł bezpośrednich kontynuatorów swej myśli: dlaczego? Może dlatego, że jego filozofia została niejako zastąpiona mniej radykalną (to znaczy m.in. mniej akceptującą z liberalizmu) myślą starającą się pogodzić liberalizm z chrześcijaństwem w duchu takim, w jakim czyni to o. Maciej Zięba, Michael Novak czy Richard Neuhaus: Jerzy Szacki powiedziałby, że jest to łączenie liberalnego projektu ekonomicznego i politycznego z filozofią konserwatywną.

 

Drugie pytanie, które postawił mi Jarosław Gowin brzmi: czy inspiracje romantyczne, czy trwałość romantyzmu miały jakikolwiek wpływ na charakter przemian wolnorynkowych w Polsce - czy raczej wywodziły się z przedsiębiorczości typu chłopskiego i drobnomieszczańskiego, którym udało się przetrwać komunizm? Odpowiedź, jaką można zaryzykować brzmi: zapewne pośród bezpośrednich uczestników transformującej się gospodarki przeważała inspiracja praktyczno-życiowa, natomiast ducha sui generis romantycznego można się doszukiwać w ideowym otoczeniu tych przemian, w inteligenckiej perspektywie na zmiany rynkowe, włączając w to samowiedzę grona czołowych polityków z kręgu Solidarności. To wsród nich raczej krążył duch Wokulskiego czy Rzeckiego - naszych archetypowych romantycznych przedsiębiorców - niż wśród rzeczywistych kapitanów wielkiego czy drobnego przemysłu rodzącej się III Rzeczypospolitej.

 

Trzecie pytanie, luźno związane z tytułowym wątkiem, a jednak trudne do pominięcia, brzmi: gdzie dziś politycznie sytuowałby się Dzielski? Jak ewoluowałaby jego filozofia, myśl społeczna i działanie publiczne w III Rzeczpospolitej? Aby nie być posądzonym o chęć zawłaszczania Dzielskiego na rzecz bliższej mi orientacji politycznej - na to pytanie nie będę próbował odpowiedzieć, zamykając je metodologiczną sugestią: sądzę, że znacznie łatwiej byłoby orzec, gdzie Dzielski nie mógłby się znaleźć; jaki żywioł polityczny, intelektualny i moralny byłby mu zdecydowanie obcy.

 

 

*

 

Dzielski, jak prawdziwy romantyk, umarł młodo i nie doczekał czasów, o których snuł swoje śmiałe, "racjonalne proroctwa". Na koniec przytoczmy jedno z nich, zamykające esej Duch nadchodzącego czasu z roku 1984 i spójrzmy na nie z głęboką uwagą z perspektywy tego czasu, który już nadszedł. "Są w psychice Polaków żyjących od lat w okowach niewoli mateczniki mroczne i złe. Miałem już możność zetknięcia się z siłami, które w nich rosną i o których boję się szerzej wspominać. Są to siły nieujawnione, zwykle nieświadome siebie. Z pewnością wystąpią one na arenę dziejową, gdy nastanie burza. I głównie z obawy przed tymi siłami wylęgłymi z ciemności wolałbym, aby burza nie nadeszła, aby historia toczyła się powoli, ewolucyjnie.

 

Czy mamy możliwość bronienia się przed tymi siłami, których prawie nie znamy? Może i tak. I chyba jedyny sposób obrony należy widzieć w walce o to, co Kościół nazywa cywilizacją miłości. Jeśli nie zapomnimy, że chrześcijaninowi nie wolno nienawidzić, że nie wolno mu poddawać się zwątpieniu ani bierności, że powinien być krytyczny przede wszystkim względem siebie. Jeśli będziemy rozumieć, że katolicyzm to nie sztandar wiodący wiernych do walki z wrogiem, ale przeciwnie - nakaz moralny każący dostrzegać w nim człowieka. Jeśli odwrócimy oczy od ciemności i zwrócimy je ku światłu, wówczas wyciągające się jeszcze za nami z jądra ciemności oślizgłe macki już nas nie dosięgną. I niezależnie od tego, jak potoczy się historia i która strona wygra, będziemy wolni. Będziemy wolni wszyscy."

 

Burza nie nadeszła. Jesteśmy wolni. Pozostaje wciąż pytać, jak to czynił Mirek - czy w pełni, to jest czy dobrze z wolności naszej korzystamy?

 

wrzesień 1999 r.

 

Teksty cytowane:

 

Maria Cieśla-Korytowska, O Mickiewiczu i Słowackim, Kraków 1999.

Mirosław Dzielski, Odrodzenie ducha - budowa wolności. Pisma zebrane, Kraków 1995.

Maria Janion, Maria Żmigrodzka, Romantyczne tematy egzystencji, w: Znak 463, grudzień 1993.

Marcin Król, Romantyzm. Piekło i niebo Polaków, Warszawa 1998

Miłowit Kuniński, Etyczne i religijne podstawy liberalizmu Mirosława Dzielskiego, w: M.Dzielski, op.cit.

Jerzy Szacki, Liberalizm po komunizmie, Kraków 1994.

.: Powrót do działu Strony tematyczne :: Powrót do spisu działów :.

 
Wygląd strony oparty systemie tematów AutoTheme
Strona wygenerowana w czasie 0,233071 sekund(y)