Wybrane
fragmenty pochodzą z artykułu Materializm dziejowy jako jednak z podstaw
marksizmu, opublikowanego w "Przeglądzie Współczesnym", t.
VI, nr 16 (sierpień) 1923, s. 178-182 i 193-197.
Całą historię pojmuje Marks jako walkę klas,
wywołaną pobudkami ekonomicznymi. Wszelka ideologia jest według niego
iluzoryczną i ma znaczenie tylko symptomatyczne. Engels w książce
polemicznej przeciw Dühringowi, wydanej w r. 1878 (...) wywodzi zgodnie
z marksem, że ostatnie
przyczyny wszystkich zmian społecznych i politycznych pochodzą nie
z głów ludzkich, nie z filozofii, ale ze stosunków produkcji i wymiany
w danej epoce. Poczucie niesprawiedliwości danych urządzeń to tylko
dowód, że w metodach produkcji zaszły zmiany a źródła usunięcia krzywd
tkwią również w zmienionych już stosunkach produkcji.
Wskutek sporu, czy momenty ideologiczne są realną
nadbudową czy tylko formą, przebraniem, akcesoriami, Engels zabrał
głos jeszcze kilka razy. I tak przyznaje w liście z r. 1890, że czynniki
gospodarcze nie są jedynymi, stanowią jednak podstawę i decydują w
ostatniej instancji; polityczne formy walki klasowej i skutki jej,
jako to: konstytucja, formy prawne, teorie polityczne, prawne i filozoficzne,
poglądy religijne itd., to wszystko stanowi nadbudowę, wszakże realną
i współdecydującą, acz "przeważnie" tylko o formie walk. W liście
z r. 1893 twierdzi Engels, że działacz-myśliciel przyjmuje fałszywe
pobudki działania, nie istniejące w rzeczywistości. Prawdziwe więc
pobudki, jego zdaniem, zaczerpnięte być mogą tylko ze świata gospodarczego,
fałszywe z ideologii. Ale skąd Engels wie, że te ostatnie wbrew świadomości
działacza są fałszywymi a pierwsze prawdziwymi? W liście z r. 1894
Engels stara się rozszerzyć podstawę ekonomiczną przez doliczenie
do niej warunków geograficznych i rasowych. Teoria nadbudowy, wzajemnego
oddziaływania jej na fundamenty, określenie ekonomicznych podstaw
jako ostatniej instancji powtarzają się i tutaj.
Nareszcie Kautsky rozszerza jeszcze bardziej
zakres podstaw gospodarczych, zaliczając do nich i rozwój techniki,
tj. następstwo wynalazków i odkryć, czyli dzieł umysłu ludzkiego,
służących częściowo celom gospodarczym, a więc dzieł nie tylko formalnie
lecz wedle swej istoty czerpiących źródło swe w duchu ludzkim, a skierowanych
częściowo ku celom ideologicznym, a bynajmniej nie gospodarczym. Przytoczę
tu dla przykładu postępy w astronomii, w chemii i w matematyce. Jak
widzimy, coraz więcej nauk przenoszą uczniowie Marksa z formalnej
li tylko nadbudowy w dziedzinę gospodarczych fundamentów społeczeństwa.
Sumując te wszystkie poglądy otrzymujemy jako
rezultat tezę: stosunki produkcyjne, wraz ze stosunkami obrotu i zamiany,
stanowią podstawę i źródło wszystkich wypadków dziejowych. Idee, choć
mogą być bezpośrednimi ich przyczynami, stanowią tylko refleks każdorazowego
ustroju gospodarczego danego społeczeństwa w pewnej epoce, wskutek
czego nie dążenia do większej sprawiedliwości ustroju społecznego,
ale walki klasowe, jako wynik zjawisk ekonomicznych, torują drogę
etapom historii. Niewyjaśnioną pozostaje przy podobnym ujęciu kwestia,
dlaczego, mimo identycznych warunków gospodarki kapitalistycznej w
różnych państwach, uwydatniają się w nich bardzo znaczne różnice narodowe
i kulturalne i odmienne losy dziejowe. Sądzi Marks, że łatwiej człowiekowi
zbadać historię ludzkości, niż treść nauk przyrodniczych, ponieważ
pierwszą ludzie sami stworzyli, a przyroda powstała bez ich udziału.
Choć powtarza to zdanie za Janem Baptystą Vico, niemniej przeto jest
w błędzie, skoro sam człowiek jest częścią przyrody i to ogromnie
skomplikowaną i niezupełnie dotąd zbadaną. Stosunki produkcyjne rozstrzygać
mają w ostatniej instancji; ale wszak stosunki te, to nie siły; stają
się siłami dopiero wówczas, gdy idee o stosunkach, nie stosunki same
oddziałają na wolę ludzką.
Przy takim pojmowaniu historii jasnym jest,
że nie ma tu zgoła miejsca dla wybitnych jednostek, a niewiele go
zostaje dla wolności woli. Wszak marks
mówi w krytyce ekonomii politycznej, wydanej w r. 1859, że stosunki
produkcyjne są niezależne od woli ludzkiej. dzieje
stają się więc walką mas między sobą, popychanych przeciw sobie deterministyczną
koniecznością. Tak jest pomimo twierdzenia Engelsa, że socjalizm wyzwoli
ludzkość z państwa konieczności i wprowadzi ją do państwa wolności.
Wszak stosunki produkcyjne mają być niezależne od woli ludzkiej, a
prawa gospodarcze są rzekomo prawami przyrody, działającymi ze spiżową
koniecznością, jednostka zaś nie jest odpowiedzialną za stosunki,
których jest wytworem. Życie rodzinne ogranicza się u Engelsa do funkcji
płciowych. Nie ma miejsca dla statyki tj. dla stosunków ustalonych
skutkiem pracy przeszłości, jest tylko ciągły ruch, jednostronne uwzględnienie
dynamiki stosunków społecznych. Wyjątkowo uwzględnia Marks i statykę
w słowach wypowiedzianych: "ludzie tworzą historię nie z własnej woli,
ale wskutek okoliczności, które zastali i które im przekazała przeszłość.
Tradycja wszystkich pokoleń zmarłych cięży jak zmora na mózgach żyjących"(...).
W rozumowaniu powstaje luka, skoro bowiem przed
zdobyciem żywności musiała być praca, a przed pracą, jak sam Marks
zaznacza, jej teleologiczne postanowienie, pierwiastek ideowy wysuwa
się logicznie przed gospodarczy. Ciągłe rozszerzanie zakresu podłoża
gospodarczego sprzeczne jest z dotychczas ustalonymi pojęciami i właściwym
znaczeniem wyrazów.
Poza tym rozpoczęło się sprawdzanie teorii na
podstawie faktów. Uczucia religijne, etyka, twórczość artystyczna
i naukowa nie mają bynajmniej, a już zgoła nigdy nie miały i nie mają
wyłącznego źródła w stosunkach gospodarczych.
Nasza świadomość mówi nam, że płyną one ze źródeł zgoła odmiennych.
Odpowiada wprawdzie Engels, że świadomość indywidualna jest iluzją
i pochodzi z błędnych zgoła wyobrażeń, a prawdziwą jest tylko świadomość
kolektywna. A jednak indywidualna świadomość jest jedynym źródłem,
za pośrednictwem którego dowiadujemy się tak o czynnikach gospodarczych
jak i o innych. Innego źródła nie ma i sam materializm dziejowy, stanowiący
rzekomo pewną, bo "naukową"zdobycz marksizmu.
W rozprawie o Feuerbachu tłumaczy nam Engels,
dlaczego świadomość indywidualna wprowadza nas w błąd co do pobudek
naszego działania. Jest ono wywołane bądź rozwagą bądź namiętnością
Ale pobudki te faktycznie mają znaczenie podrzędne. Rezultat czynu
bądź nie był wcale przez ludzi zamierzony, bądź też wynik ostateczny
daleki bywa od ich intencji. Wydaje się więc, jak gdyby rządził dziejami
przypadek, tymczasem w głębi działają stałe, choć ukryte prawa. Znaleźć
je dopiero można, badając motywy wielkich mas, całych narodów. Te
motywy w istocie zawsze były gospodarcze, a bodaj w wieku XIX wyraziły
się walką klasową między burżuazją a proletariatem, walką mającą przede
wszystkim gospodarcze tło i pobudki. Wcześniej wypowiada tę samą myśl
manifest komunistyczny, twierdząc, że przeciwieństwa klasowe są w
naszej epoce uproszczone, całe bowiem społeczeństwo rozpada się na
dwa wielkie wrogie obozy, na dwie klasy nieprzyjaciół: burżuazję i
proletariat. Atoli nasuwa się wątpliwość, czy formułka ta jest prawdziwa.
Wszak dzisiaj wre walka na tle gospodarczym i to bardzo gwałtowna
także między wsią a miastem, między robotnikiem kwalifikowanym a niekwalifikowanym,
między kapitałem ruchomym a nieruchomym, między bankami a wielkim
przemysłem, między kartelami a średnimi wytwórcami. A poza tym walka
za i przeciw biurokracji, za i przeciw militaryzmowi, za i przeciw
pewnym poglądom religijnym. każda
z tych walk skupia ludzi różnych warstw społecznych, rozdziela członków
tej samej warstwy. Obraz całości nie jest bynajmniej tak prosty, jak
go przedstawił nam Marks. Nie dość na tym, między burżuazją a proletariatem
ujawnia się niespodziewana zgoła solidarność na tle narodowym. Mieliśmy
jej wspaniałe przykłady po obu stronach frontu w czasie ostatniej
wojny. Gdzież tu podział się fundament gospodarczy, "ostatnia instancja"z
nadbudową ideologiczną? I czy historię nadal nazywać będziemy li tylko
historią walk klasowych, co zresztą nawet Kautsky ograniczył twierdzeniem,
że kołem popędowym historii jest walka klas tylko wśród pewnych warunków
społecznych, a więc bynajmniej nie zawsze.
Teoria walki klas pomija i walkę między poszczególnymi
narodami, budzącą najgłębsze instynkty, krzeszącą największą żądzę
czynu jako doniosły czynnik historii. Walki na tle różnic religijnych,
które dały powód nie tylko do wielkiej ilości wojen, ale i do zmiany
granic, tworzenia się nowych form kultury stają się w tym oświetleniu
zjawiskami niezrozumiałymi. Powstanie i cudowne rozszerzenie chrześcijaństwa
tłumaczy Marksizm walką obudzonego proletariatu, nie wyjaśnia atoli
dlaczego bogaci i możni przyjęli i skwapliwie rozszerzali religię,
ujmującą się za uciemiężonymi i biednymi i zaliczającą prawie do niemożliwości
wejście bogatych do Królestwa niebieskiego.
Żywiołowa nienawiść i pogarda dla ras uważanych
za niższe, albo choćby tylko za zbyt odrębne, aby zbliżenie do nich
nie hańbiło, jest powodem walki nawet tam, gdzie szanse zwycięstwa
są małe, a interes gospodarczy wymagałby zaprzestania walki i ułożenia
pokojowego modus vivendi. Nienawiść, żal, żądza zemsty
przemaga. Mordowanie Rosjan autochtonów przez żydowskich komisarzy
bolszewickich połączone było z gospodarczą szkodą dla państwa i grozi
gospodarczymi represjami żydom w przyszłości. Na dnie tego działania
najgłębszą pobudką jest prawdopodobnie chęć zemsty. [...] Postępowanie
to tu i tam jest gospodarczo szkodliwe i wiedzą o tym ci, którzy tak
postępują. A jednak decydują o ich postępkach momenty zgoła nie gospodarczej
natury. [...]
Historia jest nie tylko walką klas między sobą,
ale i walką w interesie ludzkości, prowadzoną przez wielkich ludzi
przeciw idei klasowości. Siły idealne, biorące udział w tej drugiej
walce nie dadzą się zgoła wytłumaczyć w razie przyjęcia jedynie czynników
wskazanych przez materializm ekonomiczny. Poza tym przypuszczenie
Engelsa, że proletariacka moralność przyszłości, "walcząca o równe
prawa i równe obowiązki dla wszystkich bez różnicy płci i pochodzenia"kiedyś
zapanuje powszechnie jako zawierająca najwięcej czynników o cechach
trwałości, pozostaje w sprzeczności z wyraźną jego tezą o możliwości
li tylko moralności klasowej - zwłaszcza że klasy nie przestaną istnieć
nawet wówczas, gdyby proletariat objął zapowiedzianą dyktaturę albo
(przynajmniej na tle różnic wiedzy, zdolności, zdrowia) nie przestaną
się i w przyszłości wytwarzać różnice między ludźmi. Engels niczym
nie uzasadnia przypuszczenia, że po zapanowaniu kolektywizmu nastąpić
musi tak gruntowna zmiana natury ludzkiej, że ona mimo pozostania
nadal owych różnic zdoła wznieść się nagle do moralności ponadklasowej,
która dotąd była dla ogółu rzekomo nieprzystępną.
Materializm dziejowy przyjmuje zwycięstwo przyszłe
socjalizmu, nie jako konieczności etycznej, ale technicznej tj. koniecznego
następstwa nieuchronnej jakoby katastrofy kapitalistycznego sposobu
produkcji. Marks patrzył jednak zaledwie na pierwsze etapy niedoświadczonego
jeszcze wówczas, młodocianego kapitalizmu, nie przewidział więc, że
tenże potrafi w kartelach i trustach uregulować produkcję i dostosować
się do potrzeb targu, że bynajmniej nie kroczy ku katastrofie, chyba
żeby ją sprowadziła zbrojna rewolucja proletariatu. Przy każdym ustroju
technicznym istnieć może zarówno panowanie kapitalizmu, jak i socjalizmu.
Siły produkcyjne same prze się nie są ani środkami ujarzmienia ani
wolności. Zmiana techniki gospodarczej sama przez się nie może prowadzić
do uchylenia władztwa klasowego. Mogłoby ono nastąpić tylko jako rezultat
zmienionych poglądów etycznych, a nie jako następstwa jakiegokolwiek
postępu techniczno-ekonomicznego.
teoria materialistycznego pojmowania dziejów nie uznaje
sądów wartościowych, wprowadzona w błąd przez dialektykę Heglowską
poczytuje wszelką rzeczywistość za logicznie usprawiedliwioną A jednak
w krytyce ustroju kapitalistycznego tan sam Marks, spodziewający się
zmiany nie po wewnętrznym przewrocie, ale po technicznym postępie,
najostrzejszymi słowami piętnuje wyzysk przedsiębiorców angielskich,
wydając tym samym sąd wartościowy ze stanowiska etyki, którą wszak
usuwał od wszelkiego wpływu w dziedzinie stosunków gospodarczych.
W przyszłości, gdy nie będzie już klas, twierdzi
Marks, ustanie pobudka socjalno-gospodarczych walk, zniknie dzisiejszy
fundament dziejowy, nie będzie rewolucji, będzie tylko ewolucja. W
zamierzchłej przeszłości walki rasowe odgrywały, zdaniem Engelsa,
obok walk klasowych poważną rolę. Tej okoliczności należy przypisać
dowolne zgoła zaliczenie także i rasy przez niego do czynników fundamentalno-gospodarczych.
Wprawdzie panujące idee epoki są po większej części ideami klas panujących,
jak się wyraża manifest komunistyczny, niemniej przeto życie duchowe
ludzkości emancypuje się coraz więcej od ekonomicznych interesów klasowych.
W miarę, jak różne klasy społeczne dzielą się pracą, co jest cechą
nieodłączną cywilizacji, dzielą się i panowaniem. W ten sposób przewaga
zdolności intelektualnych i fizycznych może zapewnić udział we władzy
mimo braku przewagi gospodarczej. Potrzeby duchowe są faktycznie równie
pierwotnymi i samoistnymi pobudkami ludzkiego działania, jak materialne.
I tylko pod tym warunkiem mógłby rozważny obserwator uwierzyć, że
w przyszłym państwie kolektywistycznym, jeżeli ono przyjdzie do skutku,
potrzeby duchowe ludzkości zyskają wbrew teorii, na chwilę obecną
ułożonej, samoistne znaczenie, o ile zarazem przyjmiemy uznanie owych
potrzeb i pobudek działania także w przeszłości i w chwili obecnej,
przyroda bowiem i życie społeczne nie znają skoków, tylko stały i
stateczny rozwój.
Erazm Majewski w dziele pt. Kapitał twierdzi, że nie praca jest źródłem
bogactwa, ale dusza. Natura zwierzęca człowieka przeobraża się pod
wpływem mowy w człowieczość, a warunkiem człowieczości jest istnienie
społeczeństwa; innymi słowy dusza ludzka idzie z narodu (...). Nie
może jej być poza społeczeństwem, jest ona bowiem zjawiskiem ściśle
społecznym. Rozkaz jednostki za pośrednictwem mowy pobudza do zgodnego
działania setki i tysiące ludzi i w ten sposób dusza jednego człowieka,
nie poprzestając na posługiwaniu się siłami własnego ciała, wywołuje
olbrzymie działanie tych wszystkich, którzy ulegli rozkazowi. Rozkaz
przy tym uwielokrotnia skutki tej pracy przez wynalezienie i stosowanie
narzędzi, wykonujących największą część pracy i uzupełniających siły
ciał ludzkich. Narzędzia te albo przedłużają oraz różnicują poszczególne
organy ludzkie (młoty, obcęgi, dłuto, nóż, pędzel, łyżwy, samochody,
okręty), albo usubtelniają nasze zmysły (lupa, luneta, drobnowidz,
ciepłomierz, mikrofon, odczynniki chemiczne), albo niesłychanie potęgują
ograniczone własności fizyczne materii żywej (tygle do topienia metali,
piece hutnicze, naczynia przechowujące kwasy i żrące substancje, materie
wybuchowe i broń palna, płyty fotograficzne). Człowiek może przy tym
narzędziami tymi się posługiwać dowolnie, a potem je odłożyć tzn.
zaniechać dowolnie posługiwania się nimi. Bogactwo i jego różnorodność
jest więc dziełem duszy, a praca fizyczna w małym tylko stopniu przyczynia
się do jego powstania. I o wielkości narodu decyduje nie ilość jego
członków, ale wielkość kapitału duchowego, czynnego w narodzie. W
duszy ludzkiej trzy są czynniki, tworzące bogactwo: myśl, wola i czucie.
Tylko przez pożądanie coraz wyższej doskonałości, nieodłączne od wysiłku
duchowego i cierpienia, cywilizacja dąży do rozwoju a bogactwo ogólne
wzrasta. Wszelka równość materialna, ujęta w hamulce nieprzekraczalne
prawa, grzebiąc główną podnietę twórczości, pogrzebałaby i bogactwo.
Poza tym nie praca jest źródłem wartości przedmiotowej,
ale specjalne cechy twórcze wykonujących pracę jednostek ludzkich.
Gdy potrzebnym jest nam jakiś przedmiot, nie obchodzi nas bynajmniej,
ile w nim się mieści pracy, ale człowiek, który oddał się wytwarzaniu
tych właśnie przedmiotów, których nam potrzeba. Wartość przedmiotowa
jest zwykle większą od ceny, a niezależną od ilości pracy włożonej
w dany wytwór. Wartością przedmiotową jest właściwie sam przedmiot
ujmowany jako towar. W pojęciu pracy mieści się obok czynnika niezmiennej
wielkości tj. pracy fizycznej, i czynność duszy, różna u każdej jednostki
i powodująca rozmaitą jakość pracy. Wartość przedmiotowa towaru nie
wyraża się bynajmniej w ilości pracy wyłożonej przez wytwórcę, ale
w pracy oszczędzonej nabywcy. Ta praca oszczędzona stanowi całą rzeczywistą
wartość towaru.
Przyrost bogactwa płynie z podziału pracy i
zamiany, a nie z pracy fizycznej. Im więcej sił przyrody duch nasz
zaprzęgnie do pracy, tym bardziej staje się ona twórczą, tym większy
jej wynik materialny, tym więcej tworzy wartości (...). Praca sił
przyrody wzrasta w miarę rozwoju cywilizacji, trud fizyczny jednostek
odpowiednio się zmniejsza. Zarówno człowiek jak i maszyna, póki nie
współdziałają gospodarczo, nie znaczą nic, albo jak człowiek sam,
bardzo mało. Dopiero połączenie obojga daje rezultat gospodarczy.
I w handlu nie pieniądze same rodzą nowe pieniądze, ale dopiero kupiec
jako siła duchowa wraz z pieniędzmi, które umożliwiają mu kupno towarów,
ich wysyłkę i sprzedaż. W całym życiu gospodarczym idea jest pierwiastkiem
twórczym, ale nie może działać, gdy jest pozbawiona materii. I materia
bez idei jest bezwładną. Dopiero gdy nastąpi połączenie, w bezwładną
materię wstępuje życie (...). Wartość czynnego kapitału duchowego
jest bez porównania większą od jego ceny. Bardzo znaczna ilość kapitału
duchowego pracuje nawet bezpłatnie. Przypuszczano mylnie, że pierwiastek
duchowy odgrywa jednakowo czynną rolę w każdej pracy ludzkiej i dlatego
go po prostu pomijano. W błąd ten popadł przede wszystkim Marks. Jednak
kapitał duchowy w rozmaitych gałęziach produkcji jest różny. Główna
siła twórcza narodu przechowuje się w bardzo nielicznej ilości dusz,
stanowiących jego kwiat i szczyty. Ludzie ci są przy tym stale i najwięcej
upośledzeni, nigdy bowiem nie otrzymują ceny, która by odpowiadała
ich wartości. To, z czego szeroki ogół korzysta, zawdzięcza on przeważnie
potędze duchowej wyżyn narodu i tak będzie zawsze. Nie sfery więcej
posiadające wywłaszczają sfery ubogie, ale dzieje się odwrotnie. [...]
dzieje ludzkości stają się u Marksa ekonomiczną historią
nadwartości. Jest to fałszem, jak tego dowiodły przytoczone już argumenty,
fałszem niebezpiecznym i groźnym, jak tego dowodzi karykaturalne wcielenie
myśli marksowskiej w ustroju sowieckim, myśli, która sama była bardzo
jednostronnym odbiciem dziejów we wklęsłym zwierciadle twórcy tej
teorii. Usiłuje się ją ratować, zapewniając, że na jej dnie tkwiły
nieświadome, acz zaprzeczone najsilniej przez samego Marksa pobudki
etyczne. Skoro atoli nie chodzi tu o subiektywną ocenę jej autora,
ale o to, co sam powiedział a czemu zaprzeczył, wypada oprzeć się
na materiale przez prace jego dostarczonym, i w imię prawdy naukowej
to tylko wziąć pod uwagę i na tej zasadzie ferować sąd.
Wówczas zaś wyrok o teorii materializmu dziejowego
nie może być wątpliwy. Zabrakło jej miłości prawdy, uwzględniającej
i fakty dla własnych uprzedzeń niedogodne, zabrakło szlachetnego i
optymistycznego idealizmu, zabrakło zrozumienia i czci dla rzeczy
transcedentalnych. Twierdzeniom teorii materializmu dziejowego nauka
zadała kłam.
***
Leopold Caro (1864 - 1939)
Ekonomista, myśliciel polityczny i działacz społeczny.
Urodził się 27 V 1864 r. we Lwowie. Studiował ekonomię
oraz prawo na uniwersytecie w Lipsku. Po powrocie do rodzinnego
Lwowa studiował również filozofię i obronił doktorat z zakresu
prawa. Przez wiele lat był wykładowcą ekonomii na Uniwersytecie
Jana Kazimierza, a w latach 1924 - 35 prowadził wykłady
z zakresu ekonomii oraz nauk społecznych na Politechnice Lwowskiej.
Był aktywnym członkiem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Swoje
prace publikował w wielu czasopismach, współpracował z Czasopismem
Prawniczym i Ekonomicznym, Przeglądem
Powszechnym oraz Ateneum
Kapłańskim. W 1932 r. został powołany na stanowisko
wiceprzewodniczącego Rady Społecznej przy Prymasie Polski. Caro
uznawany jest za prekursora solidaryzmu chrześcijańskiego na ziemiach
polskich. Wielki wpływ wywarły na niego koncepcje K. Gide,
T. Carlyle, L. Bourgeois i J.
Ruskina, faktyczną podstawą jego systemu było jednak przede
wszystkim nauczanie społeczne Kościoła. Zmarł 8 II 1939 r.
we Lwowie.
Główne prace: Der Wucher, Leipzig 1893; Studia Społeczne, Kraków 1908; Socjologia, Lwów 1912; Problemy skarbowe państwa polskiego, Kraków
1919; Równomierność świadczeń
w ustawodawstwie, Warszawa 1920; Ku
nowej Polsce, Lwów 1923; Zasady
ekonomii społecznej, Lwów 1923; Myśli
Japończyka o Polsce, Lwów 1927; Solidaryzm
- jego zasady dzieje i zastosowania, Lwów 1931.
|