WŁODZIMIERZ MARCINIAK
Stosunki
polsko-rosyjskie – uwarunkowania
Tekst z książki Rzeczpospolita na arenie międzynarodowej. Idee
i praktyczne dylematy polityki zagranicznej (Kraków-Warszawa 2010), pracy
zbiorowej pod redakcją Jacka Kloczkowskiego i Tomasza Żukowskiego, zawierającej
artykuły rozwijające tezy wystąpień z cyklu konferencji eksperckich,
organizowanych przez Ośrodek Myśli Politycznej dla Kancelarii Prezydenta RP w
latach 2008-2009.
W
2007 roku moskiewskie czasopismo „Nieprikosnowiennyj zapas” opublikowało
specjalny jubileuszowy numer pod tytułem Régime nouveau. Rosja w latach
1998-2006[1].
Reżim, który ukształtował się w Rosji po kryzysie finansowym 1998 roku, celowo
określono jako nouveau, a nie jako nowy reżim, aby zwrócić uwagę na
„brandowy”, albo wręcz reklamowy charakter tego określenia. „Brandowy”
charakter rosyjskiego reżimu dobrze ilustruje projekt telewizyjny „Imię Rosja”,
w którym nazwa państwa nie była odmieniana przez przypadki, gdyż Rosja – jak
wyjaśnił organizator projektu Aleksandr Lubimow – „to bardzo silny brand,
taki jak coca-cola”.
Określenie régime nouveau nasuwa skojarzenia nie tylko z szumem
reklamowym towarzyszącym nadejściu beaujolais nouveau, ale także z
oryginalnym eklektyzmem art nouveau. Dlatego też oprócz aspektu reklamowego,
rosyjski régime nouveau posiada kilka stałych charakterystyk, do których
przede wszystkim należy przeciwstawienie chaosu i porządku. Polityka w Rosji
konstruowana jest bowiem na zasadzie prostego porównania lat
dziewięćdziesiątych XX wieku, jako okresu chaosu, z latami zerowymi XXI wieku,
jako okresem porządku. Jednakże automatyczne przeniesienie analizy wewnętrznej
sytuacji politycznej Rosji na analizę polityki zagranicznej, przy wykorzystaniu
uproszczonej opozycji „słaby Jelcyn” – „silny Putin”, prowadzić może do
poważnych błędów. Jeśli bowiem przestaniemy rosyjską politykę przekształcać w
stereotyp przy pomocy banału „chaosu lat dziewięćdziesiątych” i „Putinowskiej
stabilizacji”, to dostrzeżemy, że „słaby Jelcyn” osiągnął znacznie więcej niż
„silny Putin”. Jelcynowska polityka, której zarzuca się ciągłe ustępstwa wobec
Zachodu, przyniosła Rosji znacznie więcej korzyści, niż polityka Putina.
„Słaba Rosja” Jelcyna osiągnęła
wiele sukcesów, do których utrzymania i kontynuacji okazało się niezdolne „odradzające
się imperium” Putina. Kryzys finansowy w 1998 roku, a następnie „sprawa Jukosu”
pozbawiły Rosję wizerunku lidera przemian gospodarczych, a „kolorowe rewolucje”
– lidera przemian politycznych. Od lat kwestionowana jest dominacja rosyjska na
obszarze postsowieckim, z reguły akceptowana w latach dziewięćdziesiątych, a
wojna pięciodniowa pokazała, że musi ona siłą walczyć o to, co kiedyś osiągała
w sposób pokojowy.
Scenariusz
inercyjny
W
latach dziewięćdziesiątych ukształtował się w Rosji kompleks rozpadu Związku
Sowieckiego, który w okresie rządów Putina przekształcony został w traumę
kulturową. Już w połowie lat dziewięćdziesiątych przyszli ideologowie putinizmu
rozpatrywali Federację Rosyjską jako państwo sezonowe, a przynajmniej
niepełnowartościowe. Celem rosyjskiej polityki stało się więc odkupienie
„grzechu białowieskiego”. Rosyjski régime nouveau, zamiast jak
najszybciej rozstawać się z sowiecką przeszłością, wziął na siebie „sowieckie
brzemię”. Stąd też wynika – zdaniem Siergieja Markiedonowa, eksperta z
Instytutu Analiz Politycznych i Wojskowych – inercyjny scenariusz rosyjskiej
polityki, polegający na dążeniu do zachowania status quo,
wykorzystywania „sowieckich zasobów stabilności” i powstrzymywania procesów
przemian na obszarze postsowieckim[3].
Tak samo, jak w polityce wewnętrznej elita Putinowska dumna jest z
powstrzymania rzekomego rozpadu Federacji Rosyjskiej w okresie kryzysu
finansowego w 1998 roku, tak samo również w polityce zagranicznej chce jedynie
zachować sowiecki projekt, a przynajmniej to, co z niego jeszcze zostało.
Praktyczne konsekwencje kompleksu
rozpadu są istotne. Rosja przestała forsować jakiekolwiek projekty modernizacyjne
w państwach postsowieckich, a misja Rosji na tym obszarze zredukowana została
jedynie do pojęcia „stabilizacji”, gdy z takimi wartościami jak „postęp”,
„rozwój”, „modernizacja”, „demokracja” kojarzą się jedynie państwa zachodnie.
Rosja zaczęła także ograniczać się do wspierania wyłącznie skorumpowanych
reżimów autorytarnych lub egzotycznej opozycji w państwach postsowieckich.
Towarzyszyła temu niezdolność do nawiązania kontaktów z młodszym pokoleniem
elit w tych krajach. Paradoksalnym skutkiem „odbudowy imperium” stało się
„kurczenie wpływów”, o którym zaczęli coraz częściej mówić oficjalni
przedstawiciele Kremla. W czerwcu 2006 roku Modest Kolerow, szef zarządu w
Administracji Prezydenta, odpowiadający za międzyregionalne kontakty kulturowe,
a więc za miękką politykę, stwierdził: „Na obszarze postsowieckim nie ma
żadnych sił prorosyjskich”[4].
Pewna przesada tego sformułowania nie zmienia faktu, że adekwatnie opisuje ono
utratę przez Rosję wpływów w sferze społecznej i kulturowej.
Najważniejszą może konsekwencją
orientacji na projekt stabilizacyjny jest problem, jaki ma rosyjska dyplomacja
z interpretacją motywów „wielkiej gry”, którą na obszarze postsowieckim
prowadzą Stany Zjednoczone i państwa europejskie. Nie chodzi tylko o poznanie
politycznego tezaurusa przyjętego w USA i w Europie, i umiejętne
wykorzystywanie go we własnym interesie. Najważniejsza jest niezdolność do
zrozumienia obiektywnych interesów USA i Europy na obszarze postsowieckim.
Największym sukcesem politycznym Putina była interwencja NATO w Afganistanie,
albowiem Rosja, przy współpracy Iranu i USA, rozwiązała konflikt w
Tadżykistanie, ale nie była w stanie własnymi siłami powstrzymać ekspansji
fundamentalizmu islamskiego w Azji Centralnej. Dzięki obecności wojsk sojuszu w
Afganistanie po raz pierwszy została przejściowo zagwarantowana stabilność
regionu, nazywanego „miękkim podbrzuszem” Rosji.
Po 2000 roku rozpoczął się na
obszarze postsowieckim proces ucieczki, może nie tyle od Rosji,
co
od Putinowskiego projektu stabilizacyjnego. Obok „kolorowych rewolucji” należy
w tym kontekście wymienić rezygnację przez Mołdawię
z usług Moskwy w uregulowaniu konfliktu w Naddniestrzu, formowanie się
wokół Ukrainy i Kazachstanu dwóch różnych ośrodków alternatywnej geopolitycznej
grawitacji. Również polityka „mocarstwa energetycznego”, stanowiąca odpowiedź
na pomarańczową rewolucję, przyniosła Rosji wiele szkód w relacjach z państwami
potencjalnie sojuszniczymi, np. Armenią, Białorusią i Turkmenistanem. Polityka
„mocarstwa energetycznego” przyspieszyła proces wyobcowania Rosji od państw
postsowieckich.
Siergiej Markiedonow, podsumowując
rozważania nad polityką rosyjskiego régime nouveau na obszarze Wspólnoty
Niepodległych Państw, sformułował w 2007 roku następującą prognozę: „Aby
ponownie stać się centrum przyciągającym państwa sąsiednie, współczesna Rosja
powinna zaproponować państwom WNP własny, a nie sowiecki projekt. Jeśli w
najbliższym czasie nie zmieni swojej strategii i nie przemyśli swojej misji
politycznej na obszarze postsowieckim, to oczekuje ją nie zwykłe ograniczenie
wpływu na sąsiadów, ale gruntowna zmiana statusu na terenie byłego Związku
Sowieckiego. Z regionalnego lidera Rosja przekształci się najzwyczajniej w
największe państwo tej części Euroazji, przy czym niekoniecznie najbardziej
efektywne z punktu widzenia rozwoju gospodarczego i społecznego. A to z kolei
pociągnie za sobą kardynalne przekształcenie roli Rosji w wymiarze globalnym.
(…) z kraju przewodniczącego grupie G-8, przekształcimy się w bardzo niewygodnego
dla Zachodu partnera”[5].
Z tego punktu widzenia wojnę
pięciodniową możemy rozpatrywać na dwa różne, ale związane ze sobą sposoby, po
pierwsze, jako krach stabilizującej roli Rosji na obszarze postsowieckim, a po
drugie, jako sposób przełamania „scenariusza inercyjnego”. Rosja rzeczywiście
przekształciła się w kłopotliwego partnera Zachodu, który coraz częściej wymaga
specjalnego traktowania ze strony graczy globalnych. Wiele będzie zależeć od
dalszego przebiegu kryzysu gospodarczego, który najbardziej uderzył w
gospodarkę rosyjską. Spadek cen ropy naftowej powinien ostudzić ambicje Kremla.
Jednakże rosnąca konkurencja na rynku kapitałów powoduje, że Rosja nie ma szans
na uzyskanie „nagrody” w postaci kredytów od międzynarodowych instytucji finansowych
w zamian za przestrzeganie reguł gry. W warunkach rosnącej niepewności popychać
to może Rosję w kierunku prowadzenia coraz bardziej agresywnej polityki,
wszędzie tam, gdzie będzie to możliwe.
Scenariusz
ekstremalny
Program
destabilizacji sytuacji wokół Rosji sformułował już w 2005 roku Modest Kolerow.
Zakładał on wykorzystanie w tym celu państw położonych de facto na
obszarze postsowieckim – Abchazji, Karabachu, Naddniestrza i Osetii Płd.
Kolerow postulował wykorzystanie następujących czynników legitymizacji
nieuznawanych państw i zarazem czynników „rozszerzenia możliwości” uregulowania
konfliktów lokalnych:
• całkowite wykluczenie NATO z
procesów regulowania konfliktów na obszarze postsowieckim; rezygnację z
przymuszania do pokoju drogą presji zbrojnej lub nacisku politycznego;
• wykorzystywanie obywateli
rosyjskich (110 tys. w Naddniestrzu, 115 tys. w Abchazji i 20 tys. w Osetii
Płd.) do internacjonalizacji procesu regulowania konfliktów;
• uczynienie międzyregionalnej
integracji gospodarczej i „wstępnej demokratyzacji” warunkiem uregulowania
wszystkich konfliktów lokalnych[6].
Program ten w zasadzie zrealizowano
w odniesieniu do Abchazji i Osetii Płd., z tą tylko różnicą, że Rosja zmuszona
została do użycia siły przeciwko Gruzji, a wojna z tym państwem może w jeszcze
większym stopniu uzależnić Rosję od „scenariusza inercyjnego”. Po zakończeniu
sierpniowych „rosyjskich sezonów” na Kaukazie można było spodziewać się
ożywienia w procesie regulowania konfliktów lokalnych na obszarze
postsowieckim. Stało się jednak odwrotnie. „Precedens abchasko-osetyjski” nie
wpłynął na odmrożenie konfliktów lokalnych na tym obszarze. Po sierpniu 2008
roku jakiekolwiek rozwiązanie konfliktu karabachskiego i konfliktu
naddniestrzańskiego stało się mniej realne niż przed wojną. Stawki znacznie
wzrosły, gdyż lokalne konflikty stały się elementami globalnej intrygi, a krąg
potencjalnych uczestników się zwiększył. W nowej sytuacji nikt nie chce być
satelitą Moskwy i szuka własnego miejsca w globalnej grze.
Richard Holbrooke, analizując w
listopadzie 2006 roku stosunki rosyjsko-gruzińskie w głośnym artykule David
and Goliath, doszedł do następujących wniosków: „Na jedną kartę postawiono
wiele: perspektywiczny cel strategiczny Putina polega na tym, żeby na ogromnym
terytorium, którym początkowo rządzili carowie, a potem Związek Sowiecki,
stworzyć sferę rosyjskiego panowania i hegemonii. Jeśli Putinowi uda się obalić
najbardziej niezależnego i najbardziej prozachodniego, nie biorąc pod uwagę
krajów bałtyckich, lidera na obszarze byłego Związku Sowieckiego, to uczyni
ogromny krok naprzód”[7].
Trafność słów Holbrooke’a zdaje się potwierdzać agresja Rosji przeciwko Gruzji
w sierpniu 2008 roku. Warto jednakże zauważyć, że podstawowego celu – usunięcia
prezydenta Micheila Saakaszwilego, Moskwa nie osiągnęła. Wszystko wskazuje na
to, że cel ten pozostaje nadal aktualny, z tą tylko różnicą, że Rosja stara się
przedstawić prezydenta Gruzji jako „główny problem na Kaukazie” i w ten sposób
uzyskać neutralność części państw europejskich wobec dalszych swoich
agresywnych działań.
Holbrooke zwrócił uwagę na drugi,
obok „oręża energetycznego”, czynnik odrodzenia potęgi Rosji, a mianowicie na
„oręż kosowski”. Wojna z Gruzją i uznanie przez Federację Rosyjską
niepodległości Abchazji i Osetii Płd., zdają się potwierdzać trafność
przypuszczeń, że Rosja wykorzysta „precedens kosowski” do poważnej rewizji tego
układu stosunków, który ukształtował się na obszarze postsowieckim po 1991
roku. Trafne okazały się też opinie, że przypadek Kosowa zostanie wykorzystany
jako precedens do rozwiązania „zamrożonych konfliktów” na obszarze WNP oraz do
umiejętnego podzielenia Zachodu przez Rosję. W 2006 roku Zejno Baran pisała
wprost: „W najlepszym wariancie, utrzymująca się rosyjska obecność w Abchazji
stanowi przeszkodę w uregulowaniu konfliktu; w gorszym wariancie stanowi ona
aneksję tego, co jest powszechnie uznawane za terytorium Gruzji”[8]. Faktycznie, w sierpniu 2008
roku rosyjskie siły pokojowe zostały wykorzystane do zrealizowania wariantu,
który w 2006 roku był uznawany za najgorszy z możliwych.
Na prawdopodobieństwo
urzeczywistnienia się scenariusza ekstremalnego w 2007 roku zwracał uwagę
Fiodor Łukjanow, który opisał czteroletnie cykle polityki zagranicznej
rosyjskiego régime nouveau. Zgodnie z tym schematem w czerwcu 2006 roku
zostało osiągnięte apogeum
w stosunkach Rosji z Zachodem. Szczyt grupy G-8 w Sankt-Petersburgu stanowił
prawdziwy triumf Władimira Putina jako jednego z czołowych przywódców świata.
Niemalże natychmiast po tym szczycie rozpoczął się okres załamania tych
stosunków. W 2007 roku zostali zamordowani Anna Politkowska i Aleksandr
Litwinienko, w ostrą fazę wstąpił spór na temat amerykańskiego systemu obrony
antyrakietowej, a Rosja zawiesiła swój
udział w układzie o ograniczeniu sił konwencjonalnych w Europie. W
najbliższym czasie miały też wygasnąć dwa ważne porozumienia rosyjsko-amerykańskie o ograniczeniu zbrojeń strategicznych, jeden
w 2009 roku, a drugi w 2012 roku. Największe załamanie w stosunkach
Rosji z Zachodem Łukjanow prognozował na lato 2008 roku. Ponieważ proces
wychodzenia z kryzysu trwał do tej pory ok. dwóch lat, poprawy można się
spodziewać dopiero w 2010 roku[9].
Łukjanow ewentualną poprawę wiązał z planowanym na 2007 rok rozpoczęciem
negocjacji nowego porozumienia o partnerstwie i współpracy między UE a Rosją.
Jednakże początek negocjacji był odkładany najpierw z powodu weta Polski, a
następnie z powodu wojny z Gruzją.
Załamanie koniunktury naftowej
jesienią 2008 roku powinno z jednej strony „uspokoić” ambicje polityczne Rosji,
ale z drugiej strony może skłaniać Moskwę do przeciągania negocjacji z UE, aby
nie brać na siebie niekorzystnych zobowiązań w najbardziej krytycznej sferze
energetycznej. Tym bardziej, że chaotyczny i niekontrolowany rozwój sytuacji
międzynarodowej, prowadzący do osłabienia pozycji światowego lidera, może
skłonić Rosję do podjęcia próby realizowania gwarancji bezpieczeństwa na
obszarze postsowieckim. Wojna na Kaukazie potwierdziła rozwój sytuacji według
„scenariusza ekstremalnego”. Problem polega na tym, że scenariusz ten, chociaż
kuszący dla Kremla, kryje w sobie znaczne ryzyko, o którym tak pisał Łukjanow:
„Rosja oczywiście nie jest gotowa do powrotu do strefy dawnych wpływów w
charakterze zbrojnego gwaranta, ale pokusa odrodzenia naprawdę wielkiego
mocarstwa może okazać się nieprzezwyciężalna”[10].
Tym bardziej, że idea wielkomocarstwowego rewanżu może okazać się tą
substancją, która zapełni pustkę obecnej rosyjskiej polityki zorientowanej wyłącznie
na zdobywanie renty administracyjnej.
Po wojnie na Kaukazie polityka
zagraniczna Rosji będzie – zdaniem Dmitrija Trienina – wyglądać inaczej niż w
ostatnich dwudziestu latach. Zakończył się długi etap zapoczątkowany wystąpieniem Michaiła Gorbaczowa w Organizacji
Narodów Zjednoczonych w grudniu 1988 roku,
w którym zapowiedział on redukcję zbrojeń, a kilka miesięcy później powoływał
się już na prawa człowieka. Rosyjska polityka zagraniczna w ciągu tych dwudziestu
lat przeszła przez trzy fazy[11].
Początkowo Rosja próbowała stać się częścią cywilizowanego świata, ale próba ta
zakończyła się niepowodzeniem. W 2001 roku Rosja podjęła próbę nawiązania
sojuszniczych stosunków z Zachodem
w
ramach „koalicji antyterrorystycznej”, ale szybko zrezygnowała z tego projektu.
Od „sprawy Jukosu” i „kolorowych rewolucji” rozpoczęła się kolejna faza
polityki rosyjskiej, polegająca na próbie narzucenia swojego partnerstwa. Na
tym skończyły się próby integracji Rosji ze światem cywilizowanym. Od 8
sierpnia 2008 roku mowa będzie już tylko o konkurencji, rywalizacji i wrogości.
Moskwa dążyć będzie do ochrony własnej sfery interesów na poziomie regionalnym
i do minimalizacji roli Stanów Zjednoczonych na poziomie globalnym. Program minimalny
Waszyngtonu będzie polegał na stosowaniu wobec Rosji „przymusowych środków
korekcji zachowania”, a maksymalny na pozbawieniu „instrumentów wpływania na
sąsiadów”. Tak więc Gruzja – zdaniem Trienina – „to wstęp, uwertura,
preludium”. Najważniejsze jest to, że w ogóle doszło do wojny. Dalej będzie już
tylko gorzej, gdyż wojna na Kaukazie może stanowić początek całej serii
konfliktów zbrojnych, wśród których wymienia on potencjalny konflikt
rosyjsko-amerykański wokół Sewastopola.
Dyskursywna
ewaluacja statusu
Przytoczone
powyżej rozważania Fiodora Łukjanowa i Dmitrija Trienina zwracają uwagę na
kolejną ważną cechę polityki zagranicznej régime nouveau – dyskursywną
ewaluację statusu. Przy czym wszystko wskazuje na to, że kluczowe znaczenie
miał zapewne 2006 rok, gdy najprawdopodobniej wyczerpały się dotychczasowe
zasoby realne i symboliczne rosyjskiej polityki zagranicznej. Gdy Władimir
Putin dokonał wyraźnej rewizji polityki zagranicznej, odchodząc od wcześniej
deklarowanego zamiaru partnerstwa z Zachodem, zależało mu na odbiorze nowej
polityki jako racjonalnej strategii opartej na obiektywnych przesłankach. W
czerwcu 2006 roku w trakcie rutynowej narady z rosyjskimi ambasadorami prezydent
Putin zapowiedział doprowadzenie politycznych wpływów Rosji na świecie do
poziomu zgodnego z uzyskanym potencjałem gospodarczym. „Rosja generalnie
powinna – zdaniem Putina – ponosić odpowiedzialność za rozwój globalny i
społeczno-ekonomiczny zgodną z jej położeniem i możliwościami”[12]. Koncepcja ta została
następnie rozwinięta w czasie dorocznej konferencji prasowej Putina w lutym
2007 roku. W marcu 2007 roku po raz pierwszy został opublikowany oficjalny
„Przegląd polityki zagranicznej Rosji”, którego motyw przewodni stanowił temat
„silnej i bardziej pewnej siebie Rosji”.
Aleksiej Bogaturow, porównując
koncepcję wyrównania politycznych wpływów i gospodarczego potencjału z
poprzednimi doktrynami rosyjskiej polityki zagranicznej – „demokratycznej
solidarności” (1991-1993) i „selektywnego partnerstwa” (1994-2006), doszedł do wniosku,
że stanowi ona pierwszą naprawdę globalną doktrynę polityczną Rosji[13]. Treść tej
nowej doktryny streszcza on w postaci pięciu zasadniczych tez:
• jeśli w latach
dziewięćdziesiątych polityka światowa postrzegana była przez przywódców Rosji
poprzez pryzmat współpracy państw demokratycznych, to obecnie Putin takie idee
skwitował ironicznie: „w żadnych świętych przymierzach nie będziemy
uczestniczyć”;
• celem Rosji jest dywersyfikacja,
polegająca zarówno na ograniczeniu zależności od państw tranzytowych (Białoruś,
Ukraina), jak i na ograniczeniu zależności od Unii Europejskiej jako głównego
importera surowców energetycznych, innym wymiarem dywersyfikacji jest
ograniczenie zależności własnego bezpieczeństwa od polityki USA (np. w
Afganistanie i Azji Centralnej);
• pojmowanie globalizacji jako
procesu „bardziej równomiernego podziału zasobów” i przywrócenia równowagi i
konkurencyjności, utraconych wraz zakończeniem zimnej wojny;
• nowe pojmowanie zagrożeń dla
stabilności międzynarodowej, wśród których centralne miejsce zajmuje próba
zbudowania „świata unipolarnego”, narzucanie innym państwom zachodniego sytemu
politycznego i modelu rozwoju (wyraźne echo pomarańczowej rewolucji),
rozszerzanie sfery zachodnich wpływów w drodze kooptacji oraz „reideologizacja i
militaryzacja stosunków międzynarodowych”;
• zrealizowanie idei „kolektywnego
przywództwa wiodących państw, obiektywnie ponoszących szczególną
odpowiedzialność za bieg spraw na świecie”[14].
Formalne wykończenie koncepcji
wyrównywania potencjałów i podniesienie jej do rangi spójnej i zwartej doktryny
jest w tym przypadku niezwykle ważne, gdyż czynniki ekonomiczne nie przemawiały
w 2006 roku na rzecz sformułowania postulatu wyrównywania potencjałów. W 2006
roku ludność Rosji stanowiła 2,2% ludności świata, gdy w 1991 roku stanowiła
jeszcze 2,8%. Również udział Rosji w światowym PKB obniżył się w 2006 roku do
2,5%, w porównaniu z 4,1% w 1991 roku. PKB per capita w Rosji w
odniesieniu do średniej światowej branej za 100 też się zmniejszył, z 147 w
1991 roku do 119 w 2006[15].
Potencjał gospodarczy Rosji w 2006 roku mierzony nominalną wielkością PKB
(975,3 mld USD) zbliżony był do potencjału Kanady, Hiszpanii, Brazylii i Korei
Południowej, co nie mogło uzasadniać nadmiernych ambicji politycznych.
Przesłanką do proklamowania nowej doktryny polityki zagranicznej mógł być
natomiast wyraźny wzrost PKB, który w 2000 roku wnosił zaledwie 259,7 mld USD,
a więc mniej niż produkt krajowy brutto Argentyny i Turcji. W 2008 roku PKB
Rosji wyniósł co prawda już 1676,6 mld USD, ale nadal porównywalny był z produktem krajowym Hiszpanii (1604,2) i Brazylii
(1595,5).
Tak więc poziom rozwoju gospodarczego nie uzasadniał mocarstwowych ambicji
Rosji, ale dynamika produktu krajowego brutto mogła oczywiście budzić wśród polityków
rosyjskich przekonanie, że ich kraj szybko dogoni czołówkę światową. W 2007
roku Rosja zajęła czwarte miejsce w grupie 20 państwa (dzisiejsza G-20) pod
względem tempa wzrostu gospodarczego (wzrost PKB o 8,1%), a rok później zajęła
piąte miejsce (5,6%). Jednakże kryzys gospodarczy dotkliwie ujawnił, w jakim
stopniu poprawa sytuacji gospodarczej Rosji była spowodowana bezprecedensowo
korzystną koniunkturą surowcową, a w jakim – rozwojem gospodarki innowacyjnej.
Motyw triumfalnego marszu Putinowskiej
Rosji po bezkresnych przestrzeniach WNP jest popularny nie tylko w kremlowskiej
propagandzie, co jest zrozumiałe, ale także w europejskich i amerykańskich
środowiskach eksperckich. Przy czym oceny „ekspansji” mogą być diametralnie przeciwstawne.
Od pozytywnych, gdy Rosja jest rozpatrywana jako partner USA w walce z
globalnymi wyzwaniami (np. terroryzmem), aż po negatywne, gdy „imperialne
knowania” Moskwy wywołują poważny niepokój (np. wojna z Gruzją i uznanie
Abchazji i Osetii Płd.). Większość autorów zgodna była natomiast w jednym:
Rosja Władimira Putina z powodzeniem przezwyciężyła okres klęsk i pomyłek,
pomyślnie realizuje swoje geopolityczne zadania, blokuje rozszerzenie NATO na
wschód, wypiera USA i UE z przestrzeni postsowieckiej.
Dyskursywny charakter tej koncepcji dobrze
ilustruje opublikowany w grudniu 2006 roku w moskiewskiej gazecie „Wiedomosti”
artykuł Stereotypy: retoryczna konfrontacja. Autorzy tego artykułu –
Peter Necarsulmer i Dmitrij Polikanow, bardzo umiejętnie grali na
przeciwieństwie i zarazem zbieżności dwóch obrazów Rosji: odrodzenia z chaosu i
geopolitycznej ekspansji. „Wielu ludziom na Zachodzie trudno jest pogodzić się
z odrodzoną Rosją. Jej energetyka kwitnie, „narodowi czempioni” zajmują czołowe
miejsca w gospodarce światowej, a szybko rosnący rynek konsumpcyjny stał się
wielkim marzeniem handlowców całego świata. Czyż nie tego chciał Zachód na
początku lat 90-ych, gdy Rosja walczyła z chaosem postsowieckim oraz z
trudnościami, które wydawały się nie do przezwyciężenia? A teraz, gdy Rosja
broni swoich interesów na arenie międzynarodowej, wszyscy zaczynają z
przerażeniem wołać: «Rosjanie idą!»”[17].
Ponieważ P. Necarsulmer to szef amerykańskiej firmy PBN Company, zajmującej się
strategicznymi komunikacjami, zarządzaniem reputacją i government relations
w Waszyngtonie, Londynie, Moskwie, Soczi,
Kijowie, Rydze, Ałmacie i Kiszyniowie, to dzięki publikacji „Wiedomosti”
propagandziści Kremla otrzymali silne wsparcie z Zachodu, a obraz „odradzającego
się imperium” został potwierdzony. Niezależnie bowiem od dużej rozbieżności
ocen, od pozytywnych do zdecydowanie negatywnych, „analitycy i eksperci w USA i
w krajach Europy – jak trafnie zauważa Siergiej Markiedonow – rozpatrują
rosyjską politykę jako szczegółowo opracowaną i pomyślnie realizowaną
strategię, która polega na ustanowieniu «specjalnego rosyjskiego
dobrosąsiedztwa» na obszarze postsowieckim (w przeciwieństwie do europejskiej
polityki new neighbourhood), opartego na energetycznej dominacji i
imperialnej retoryce”[18].
Właściwie każda wypowiedź w Rosji na
temat polityki zagranicznej zawiera oczekiwanie, lub wręcz żądanie, uznania jej
statusu jako wielkiego mocarstwa, uczestnika kolektywnego światowego
przywództwa. Dobrym przykładem dyskursywnej ewaluacji statusu może być
zaproponowana w 2006 roku przez grupę naukowców z Moskiewskiego Instytutu
Stosunków Międzynarodowych pod kierownictwem Andrieja Melville’a klasyfikacja
państw świata przy zastosowaniu kilku indeksów. Przy wyliczaniu indeksu
państwowości Rosja zajęła 27 miejsce na świecie, indeksu wewnętrznych i
zewnętrznych zagrożeń – 81 miejsce, indeksu wpływów międzynarodowych – 7
miejsce, indeksu jakości życia – 73 miejsce, indeksu instytucjonalnych podstaw
demokracji – 93 miejsce. Następnie państwa podzielono na 40 klasterów wiążąc
poszczególne indeksy w pary i przypisując im różne wagi. W efekcie w „centrum
wpływu” znalazły się tylko dwa państwa – Federacja Rosyjska i Stany Zjednoczone[19].
Natomiast Instytut Prognozowania
Gospodarki Narodowej RAN w raporcie „Czy Rosja jest wielkim krajem?” z 2005
roku zaliczył Federację Rosyjską wraz z Brazylią i Kanadą do grupy subgigantów,
uznając za supergiganty tylko Stany Zjednoczone i Chiny, a za giganty Unię
Europejską i Indie. Autor tego raportu Andriej Triejwisz uznał, że warunkami
utrzymania przez Rosję statusu giganta są wysoki wzrost gospodarczy oraz
reintegracja przestrzeni postsowieckiej w formie WNP, Euroazjatyckiej Unii
Gospodarczej lub w innej postaci[20].
Czynnikiem decydującym dla utrzymania wysokiego tempa wzrostu gospodarczego
jest przyrost ludności, możliwy w tej chwili jedynie w formie migracji. Na
przeszkodzie temu stoi jednakże wrogość wobec migrantów, lub szerzej – wrogość
wobec obcych. Dyskursywna ewaluacja statusu Rosji prowadziła więc już pięć lat
temu do ukazania rzeczywistego dylematu politycznego Rosji – otwartość
migracyjna w celu utrzymania wysokiego tempa wzrostu gospodarczego lub
agresywna polityka względem sąsiadów, wykluczająca możliwość wykorzystania ich
zasobów ludzkich, intelektualnych i kulturowych do wzmocnienia własnego
potencjału rozwojowego. Charakterystyczna jest pod tym względem polityka Rosji
wobec Gruzji, która przeszła przez kolejne etapy: skutecznego narzucania swojej
dominacji w latach dziewięćdziesiątych, sporu politycznego po rewolucji róż,
wrogości wobec gruzińskich migrantów w Rosji, aż po otwartą agresję zbrojną. W
tej sytuacji należy się zastanowić nad tym, czy wojna z Gruzją oraz kryzys
gospodarczy przesądziły już o odrzuceniu przez Rosję modelu rozwojowego
opisanego przez Trejwisza.
Wyspa
Rosja
Wojna
z Gruzją oraz uznanie przez Rosję niepodległości Abchazji i Osetii Południowej
oznaczało gwałtowne naruszenie reguł gry przyjętych na obszarze postsowieckim.
Interpretować to można jako próbę przezwyciężenia „scenariusza inercyjnego”
prowadzącego do minimalizacji roli Rosji na obszarze postsowieckim. Związek
Sowiecki rozpadł się w 1991 roku wzdłuż granic republik związkowych, jednakże
formalna likwidacja państwa związkowego i powstanie piętnastu niepodległych
państw rzecz jasna nie zakończyły tego procesu. Naruszenie przez Rosję ukształtowanego
na tym obszarze geopolitycznego status quo można rozpatrywać jako dalszą
część procesu rozpadu komunistycznego projektu. W takim przypadku rozpad
Związku Sowieckiego zszedł na niższy szczebel dawnej struktury
administracyjno-terytorialnej, z poziomu republik związkowych na szczebel
byłych republik autonomicznych. Wikłać to może politykę rosyjską w scenariusze
inercyjne niższego rzędu. Można na przykład zaobserwować wyraźną zależność
polityki rosyjskiej na Kaukazie od sytuacji w Abchazji i w Czeczenii. Gdy
interesy Abchazji i Czeczenii są przeciwstawne, polityka Moskwy wobec Gruzji
staje się bardziej „miękka”, gdy interesy te są zbieżne, polityka ta staje się
„twarda”[21].
W latach 1994-1999 Rosja, przynajmniej formalnie, prowadziła politykę izolacji
Abchazji. Dopiero od 1999 roku polityka Rosji zaczęła się zmieniać, a granica
na rzece Psou stała się bardziej otwarta dla mieszkańców Abchazji i rosyjskich
turystów. Zbliżenie Moskwy i Suchumi zaczęło się w miarę „stabilizacji”
sytuacji w Czeczenii.
Niezależnie od tych okoliczności
przełamanie „scenariusza inercyjnego” może otworzyć przed Rosją nowe możliwości,
chociaż związane jest to z dużym ryzykiem pogorszenia stosunków nie tylko z
Zachodem, ale także ze wszystkimi państwami WNP i z Chinami. O takich
zagrożeniach pisał były minister do spraw WNP Anatolij Adamiszyn, jeszcze przed
podpisaniem przez Dmitrija Miedwiediewa dekretu o uznaniu Abchazji i Osetii
Płd.[22]
Przeciwko uznaniu niepodległości dwóch samozwańczych państw wypowiedzieli się
także Władimir Łukin, w przeszłości przewodniczący komitetu spraw
międzynarodowych Dumy Państwowej i politolog Wiaczesław Nikonow, lecz
ostatecznie zdecydowały poglądy przeciwne. Polemika przeciwników i zwolenników
uznania trwała krótko, ale była niezwykle interesująca. Przeciwnicy na ogół
wysuwali argumenty praktyczne – uznanie nie jest dla Rosji korzystne i pozbawi
ją możliwości dalszego szantażowania Gruzji i Zachodu. Natomiast zwolennicy
uznania odwoływali się do argumentów egzystencjalnych – „mieć albo być”. Rosja,
aby „być”, musi zaryzykować kapitałami swoich oligarchów przetransferowanymi na
Zachód, wynoszącymi od 300 do 700 mld USD. Charakterystyczna była argumentacja
Siergieja Łopatnikowa, profesora uniwersytetu stanu Delaware, który mówił:
„Posiadanie pieniędzy na Zachodzie nie gwarantuje swobody dysponowania nimi.
Pieniądze można odebrać lekko i bez wysiłku, zwłaszcza jeśli za tobą nie stoi
silne państwo. Precedensów jest wiele, na przykład Suharto, który stracił
miliardy po tym, gdy został obalony. W gruncie rzeczy państwa istnieją dla
obrony interesów elity”[23].
Decyzja o uznaniu niepodległości
Abchazji i Osetii Płd. była zapewne związana z interesami niezwykle wąskiej grupy
osób. Świadczą o tym pośrednio gigantyczne rozmiary zapowiedzianej pomocy
gospodarczej dla Osetii Płd. Wojna mogła też służyć spacyfikowaniu nastrojów
niezadowolenia w korpusie oficerskim, o czym mówił raport Michaiła Afanasjewa z
wiosny 2008 roku. „Oligarchiczny kapitalizm biurokratyczny, który ukształtował się w Rosji – czytamy w tym raporcie
– oprócz oligarchii cieszy się poparciem większości funkcjonariuszy służb
specjalnych i połowy urzędników. Absolutna większość oficerów sił zbrojnych,
przedsiębiorców, menedżerów, elity profesjonalnej sfery socjalnej i publicznej,
spora część urzędników – jednym słowem rosyjska elita rozwoju w swej większości
– preferuje kapitalizm normalny ze społecznym państwem prawa i gotowa jest
poprzeć praktyczne odnowienie kraju na podstawie nadrzędności prawa i uczciwej
konkurencji. (…) Jednocześnie rosyjskim grupom elitarnym jawnie brakuje
‘podmiotowości’ – zdolności do wspólnego działania i woli do wpływania na
politykę państwa. Zdolność do przystosowania jest koniecznym warunkiem selekcji
wertykalnej, a uzyskując nadmierne znacznie w mechanizmie reprodukcji rosyjskiej
elity, w znacznym stopniu przekształciła ją w elitę oportunistów”[24]. Afanasjew
zastanawiał się nad możliwością skupienia się wokół elity rozwojowej nowej
większości, ale przebieg wydarzeń – a zwłaszcza wojna z Gruzją – zmienił bieg
wydarzeń. Rosyjska „elita rozwoju” nie odzyskała podmiotowości, a hybrydowy régime
nouveau przekształcił się w reżim nowego postsowieckiego autorytaryzmu.
U podstaw decyzji o uznaniu
niepodległości Abchazji i Osetii Płd. oprócz przyczyn doraźnych i
koniunkturalnych, leżały głębokie zmiany kulturowe, które dokonały się w
minionych latach. Można zaryzykować tezę, że wojna z Gruzją, biorąc zwłaszcza
po uwagę jej wymiar propagandowy, narodowy i symboliczny, zakończyła kolejny
etap przekształcania się rosyjskiej tożsamości. W latach dziewięćdziesiątych
powszechne było odwoływanie się do wartości sowieckich, czemu towarzyszyło nie
tylko podtrzymywanie, ale wręcz pobudzanie nastrojów nostalgicznych. Projekt telewizyjny
„Imię Rosja” pokazał, że rudymenty sowietyzmu nie są już więcej potrzebne.
Potrzebne są inne, dawniejsze podstawy współczesnego państwa rosyjskiego, przy
czym podstawy zdecydowanie fundamentalistyczne, a nie modernistyczne[25]. Wszystkie
programy tego cyklu telewizyjnego nosiły otwarcie antysowiecki, ale także antymodernizacyjny
i antyzachodni charakter. Nie tylko Lenin i Stalin, ale także Piotr I oraz
Aleksander II potępiani byli jako politycy, którzy zepchnęli Rosję z naturalnej
drogi rozwoju.
Realizatorzy tego projektu pokazali
Rosję jako wyspę zawsze okrążoną przez wrogów, której historia nosi cykliczny
charakter, gdyż ciągle musi się ona zderzać się z tymi samymi zagrożeniami
płynącymi z Zachodu. Zgodnie z koncepcją, popieraną przez ówczesnego
metropolitę, a dzisiejszego patriarchę Cyryla, Rosja jest etnocywilizacyjną
wyspą położoną wewnątrz lądu. Dlatego też polityka państwa rosyjskiego polegać
powinna na wytyczaniu granic politycznych, etnicznych, kulturowych rosyjskiej
wyspy etnocywilizacyjnej, które nie pokrywają się dawnymi granicami imperialnymi.
Wadim Cymburski pisał w 1995 roku w głośnym zbiorze artykułów Inoje,
wyrażającym poglądy wielu dzisiejszych putinistów, że zadaniem geopolityki
rosyjskiej jest ujawnienie tego modelu tożsamości, który ukształtował się we
wczesnym etapie cesarstwa moskiewskiego, a potem został zdeformowany przez imperium
rosyjskie i Związek Sowiecki[26].
Koncepcje Wadima Cymburskiego nie są może tak często prezentowane w środkach
masowego przekazu, jak poglądy Aleksandra Dugina, ale wizja Rosji jako
śródlądowej wyspy otoczonej przez wrogów jest znacznie bliższa stanowi umysłów
zwykłych Rosjan niż mocno wydumany euroazjatyzm koczowniczych imperiów hartlandu.
Wytyczanie granic rosyjskiej wyspy etnocywilizacyjnej odbywa się w różny
sposób, od konfliktów politycznych i gospodarczych z Białorusią i Ukrainą,
poprzez dwie wojny w Czeczenii, masową ksenofobię w samej Rosji, aż po wojnę z
Gruzją.
Konsekwencje
kryzysu gospodarczego
Na
ogół uważa się, że wojna spowodowała kryzys zaufania do gospodarki rosyjskiej,
a następnie ucieczkę kapitałów, większą niż na innych rynkach. W rzeczywistości
pierwsze załamanie na rosyjskim rynku kapitałowym nastąpiło 19 maja 2008 roku,
kolejne 18 lipca, następne 25 lipca,
a dopiero w dalszej kolejności w dniu rozpoczęcia działań wojennych 8 sierpnia,
w dniu uznania niepodległości Abchazji i Osetii Płd. 26 sierpnia i skokowo w
kolejnych dniach września. Według ocen Andrieja Iłłarionowa, od 19 maja do
końca września kapitalizacja firm notowanych na rosyjskim rynku finansowym
obniżyła się o 800 mld USD. Z tej kwoty strata 200 mld przypada na dwa
„przedwojenne” miesiące kryzysu (19 maja-17 lipca 2008)[27]. Załamania rynku kapitałowego
w maju i w lipcu sprowokowane były przez rząd Putina wrogimi działaniami
przeciwko rosyjskiej firmie Mieczeł i kompanii BP. Rząd więc do tego stopnia
pewien był wytrzymałości poduszki stabilizacyjnej, że świadomie prowokował
kryzys. Wojna z Gruzją niewątpliwie wpłynęła na jego pogłębienie, ale w sensie
chronologicznym kryzys finansowy wyprzedził działania wojenne. Oznacza to, że
władze, podejmując decyzję o interwencji zbrojnej w Gruzji, mogły wiedzieć, że
inwestorzy zagraniczni w najbliższym czasie wycofają się z rynku rosyjskiego z
powodu kryzysu finansowego. W tej sytuacji Rosja mogła rozpocząć wojnę z Gruzją
bez liczenia się ze zdaniem Zachodu. Ponieważ powodzenie militarne spowodowało
przejściową euforię społeczną, to można wojnę rozpatrywać również jako sposób zapobiegania negatywnym skutkom politycznym
kryzysu gospodarczego. Warto pamiętać, że w Rosji już raz ten typ
technologii politycznej został wykorzystany w 1999 roku.
Kryzys gospodarczy w Rosji rozpoczął
się znacznie wcześniej niż kryzys finansowy w Stanach Zjednoczonych, gdyż w
styczniu 2008 roku. Odnotowano wtedy spadek produkcji przemysłowej o pół
procenta w porównaniu z miesiącem poprzednim. Krótki okres ożywienia
gospodarczego miał miejsce od maja do lipca 2008 roku, ale już w sierpniu
produkcja ponownie spadła o 2,3%. Najszybciej produkcja przemysłowa obniżała
się w ostatnim kwartale 2008 roku, łącznie o 15%. W styczniu i lutym 2009 roku
kryzys wyraźnie wyhamował, a marzec tego roku był pierwszym miesiącem, w którym
odnotowano wzrost produkcji przemysłowej o całe 3%. Skumulowany spadek
produkcji przemysłowej w porównaniu z ostatnim przedkryzysowym miesiącem 2007
wyniósł w lutym 2009 roku 23,4%. W podobnym tempie po raz ostatni produkcja
przemysłowa spadała w 1994 roku. Oznacza to, zdaniem Andrieja Iłłarionowa, że w
ciągu pierwszych 14 miesięcy kryzysu zostały zlikwidowane skutki
poprzedzającego go okresu koniunktury gospodarczej. Produkcja przemysłowa
cofnęła się do poziomu z 2003 roku. W niektórych gałęziach przemysłu spadek
produkcji był znacznie większy. Rekordzistą okazał się przemysł maszynowy,
którego produkcja zmniejszyła się o połowę[28].
W efekcie kryzysu pogłębiła się
surowcowa specjalizacja gospodarki rosyjskiej. Udział produkcji gałęzi surowcowych
wzrósł z 51,5% w 1998 roku do 68,1% w 2008 roku. Kryzys zapewne był spowodowany
przyczynami wewnętrznymi, a czynniki zewnętrzne (kryzys finansowy, spadek cen
ropy naftowej) odegrały tylko rolę dodatkową. Wniosek taki wynika z zestawienia
wykonanego przez rosyjską firmę konsultingową FBK, która porównała dynamikę PKB
w drugim kwartale 2009 roku z dynamiką PKB w drugim kwartale 2008 roku. W
drugim kwartale 2009 roku w porównaniu
z analogicznym okresem roku poprzedniego produkt krajowy brutto Rosji
zmniejszył się o 10,9%. Był to wynik najgorszy w grupie G-20. Tylko gospodarka
Meksyku zmniejszyła się w sposób porównywalny z rosyjską, gdyż o 10,3%. Natomiast
cztery kraje odnotowały w tym czasie wzrost – Chiny o 7,9%, Indie o 6,1%,
Indonezja o 1,6%, Australia 0,3%, a kolejne trzy niewielki spadek – Argentyna o
0,8%, Arabia Saudyjska o 0,9%, Brazylia o 1,2%. Kryzys w Rosji jest więc
znacznie głębszy niż w pozostałych państwach grupy G-20. Rosja okazała się też
outsiderem w obrębie grupy BRIC.
O rekordowym obniżeniu się wielkości
PKB w Rosji zadecydował – zdaniem Igora Nikołajewa, głównego analityka FBK –
nie spadek cen surowców energetycznych, ale nieefektywna polityka
antykryzysowa, niedokończenie najważniejszych reform instytucjonalnych i
strukturalnych oraz relatywnie wysoka kapitalizacja rosyjskiego rynku.
Co ciekawe, gospodarka Arabii Saudyjskiej, jeszcze bardziej zależna od eksportu
ropy naftowej niż gospodarka rosyjska skurczyła się tylko o -0,9%. Dla
porównania w Norwegii, której gospodarka także zależna jest od wydobycia i
eksportu surowców energetycznych, spadek PKB wyniósł -4,8%, a więc znacznie
mniej niż w Rosji. Kryzys przemysłowy w Rosji rozpoczął się wcześniej niż
kryzys finansowy w Stanach Zjednoczonych i kryzys rynków kapitałowych w Rosji.
Produkcja przemysłowa najbardziej obniżyła się wtedy, gdy ceny na ropę naftową
były jeszcze znacznie wyższe niż w czasie boomu gospodarczego lat 1999-2003.
Kryzys gospodarczy w Rosji nosi najprawdopodobniej charakter systemowy i
związany jest bardziej z ustrojem politycznym, niż z koniunkturą światową.
Jewgienij Gontmacher, ekonomista związany z zapleczem eksperckim prezydenta
Dmitrija Miedwiediewa, twierdził w kwietniu 2009 roku, że główną przeszkodę w
procesie wychodzenia z kryzysu stanowi państwo.
Bezprecedensowy
spadek produkcji przemysłowej spowodował
gwałtowny wzrost bezrobocia, które pod koniec 2008 roku osiągnęło wielkość (wg
metodologii MOP) 6,5 mln osób, aby w marcu 2009 roku wzrosnąć do poziomu 7,5
mln osób, co stanowiło 10% czynnych zawodowo. Dalsze 1,2 mln osób pracowało w
niepełnym wymiarze. Polityka rządu doprowadziła już latem minionego roku do
spadku bezrobocia, które pod koniec 2009 roku powróciło zapewne do poziomu 6,5
mln osób. Alarmistyczna prognoza Gontmachera, zgodnie z którą bezrobocie może
osiągnąć 10 mln, okazała się więc chybiona.
W ślad za spadkiem produkcji przemysłowej i wzrostem bezrobocia zaczęły się
także obniżać dochody ludności. W rejonach najbardziej uprzemysłowionych
dochody mieszkańców obniżyły się aż o 20%. Trwała poprawa sytuacji będzie
wymagała zmian strukturalnych w gospodarce i jej szybkiego unowocześnienia,
gdyż w Rosji 70% miejsc pracy nadal ulokowanych jest w przemyśle.
Dla prognozy rozwoju sytuacji
politycznej w Rosji większe znaczenie niż wzrost bezrobocia, może posiadać
odbiegająca od tendencji światowych skuteczność rządu w walce z bezrobociem. W
latach dziewięćdziesiątych w Rosji ukształtował się rynek pracy
charakteryzujący się słabym powiązaniem poziomu zatrudnienia z dynamiką produkcji.
Niskiej elastyczności zatrudnienia towarzyszyła też wysoka elastyczność płac. W
pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych PKB spadł o 40%, zatrudnienie
zmniejszyło się o 15%, a płaca spadła trzykrotnie. W okresie wzrostu gospodarki
tendencja się odwróciła o 180 stopni. Wzrostowi PKB o 85% towarzyszył wzrost
zatrudnienia o 7% i trzykrotny wzrost płac.
W czasie głębokiego kryzysu lat dziewięćdziesiątych nastąpił spadek aktywności
politycznej społeczeństwa rosyjskiego, co sprzyjało zahamowaniu procesu
demokratyzacji i powstaniu autorytarnego modelu władzy. Specyfika rosyjskiego
modelu rynku pracy może spowodować, że kryzys gospodarczy pogłębi tylko
demobilizację i depolityzację społeczeństwa, a w rezultacie wzmocnienie, a nie
osłabienie autorytaryzmu. Kryzys w Rosji rozpoczął się w warunkach deficytu
siły roboczej, a ewentualne bezrobocie może być załagodzone poprzez elastyczne
regulowanie czasu pracy (przymusowe urlopy, wcześniejsze emerytury, skrócenie
dnia lub tygodnia pracy). W ten sposób nadwyżki siły roboczej mogą być
skierowane do specyficznych nisz gospodarczych, takich jak podmiejskie
ogrodnictwo i warzywnictwo, drobny handel. Ponadto część skutków kryzysu może
być wyeksportowana do krajów sąsiednich poprzez pozbycie się migrantów.
Kryzys gospodarczy w Rosji przybrał
najprawdopodobniej postać stagnacji, a główne dyskusje ekonomiczne w 2009 roku
koncentrowały się wokół kwestii jej długości oraz możliwości nadejścia drugiej
fali kryzysu. Dla uspokojenia sytuacji wykorzystane zostały środki zgromadzone
w funduszu rezerwowym, w którym pod koniec 2009 roku znajdowało się jeszcze 75
mld USD oraz pożyczki zagraniczne. Ponadto rząd sięgnął po zewnętrzne źródła
finansowania i planuje w 2010 roku zwiększyć dług państwowy do poziomu 12,8%
PKB. Zadłużenie przedsiębiorstw i banków wzrosło w ostatnich trzech latach z
175 dо 500 mld USD. W warunkach stagnacji gospodarczej zapewne jeszcze
bardziej obniży się poziom aktywności politycznej, utrwali autorytarny model
sprawowania władzy poprzez transformację prezydentury tłustych lat w kryzysowe
przywództwo polityczne premiera. Towarzyszyć temu powinien wzrost znaczenia
dyskursywnej ewaluacji statusu w polityce zagranicznej. Kryzys gospodarczy może
zantagonizować stosunki z migrantami w samej Rosji oraz zaostrzyć stosunki z państwami
sąsiednimi, z których pochodzą migranci.
Wnioski
dla Polski
W
tej sytuacji szczególnie pilnym zadaniem staje się przemyślenie instrumentarium
polityki zagranicznej Rzeczypospolitej. Sądzę, że polityka polska powinna
uwzględniać charakter politycznej ewolucji rosyjskiego reżimu. W planie taktycznym
stanowi ona bowiem odpowiedź na defensywę, w jakiej znalazła się Rosja na
obszarze postsowieckim. W planie strategicznym zaś polityka „odrodzenia
imperium” jest wewnętrznie sprzeczna, gdyż Rosja nie może jednocześnie
gwarantować bezpieczeństwa w Azji Centralnej, na Kaukazie i w europejskiej
części obszaru postsowieckiego. Dlatego też skierowanie rosyjskiej aktywności w
kierunku Gruzji oraz w kierunku Białorusi i Ukrainy można sobie wyobrazić tylko
pod warunkiem wystąpienia odpowiedniej inspiracji wschodniej lub zachodniej.
Przykład wschodniej inspiracji dla
ekspansji Rosji na Kaukazie stanowi przebieg szczytu Szanghajskiej Organizacji
Współpracy w stolicy Tadżykistanu Duszanbe 27-28 sierpnia 2008 roku[33]. W końcowej
deklaracji uczestnicy tej organizacji wyrazili z jednej strony pełne
zrozumienie dla działań Moskwy na Kaukazie, ale jednocześnie opowiedzieli się
za przestrzeganiem zasady integralności terytorialnej państw i sprzeciwili się
użyciu siły w stosunkach międzynarodowych. Organizacja, której członkiem są Chiny,
poparła zamiar Rosji przeprowadzenia konferencji międzynarodowej na temat
uregulowania sytuacji w Afganistanie. Szanghajska Organizacja Współpracy
„zrozumiała” Rosję, ale jej nie poparła. Okazało się, że Rosja nie ma
sojuszników i musi wspierać proces budowania systemu zbiorowego bezpieczeństwa
w Azji Centralnej z udziałem Chin.
Najbardziej jaskrawym przykładem
zależności pomiędzy wschodnią a zachodnią inspiracją polityki Moskwy może być
sytuacja w Tadżykistanie. W latach dziewięćdziesiątych dzięki wysiłkom Rosji,
Iranu i Stanów Zjednoczonych udało się doprowadzić do stabilizacji sytuacji w
tym państwie. Tadżykistan stał się wtedy obiektem rosnącego zainteresowania
państw zachodnich. Interwencja NATO w Afganistanie odsunęła na pewien czas
islamskie fundamentalistyczne zagrożenie od granic Azji Centralnej i z tego
punktu widzenia interwencję NATO w Afganistanie można uznać za największy
sukces polityczny Rosji. Skutkiem tego był wzrost aktywności Rosji w zachodniej
części obszaru postsowieckiego i sprzeciw wobec dalszego rozszerzania bloku
atlantyckiego. Ewentualne fiasko misji NATO w Afganistanie zmusi zapewne Rosję
i Chiny do odgrywania bardziej aktywnej roli w tym regionie.
Świadectwem zaś zachodniej
inspiracji ekspansji Rosji na Kaukazie mogą być niedyskrecje Jean-Davida
Levita, doradcy prezydenta Francji[34].
Wynika z nich, że nadal aktualnym celem polityki rosyjskiej pozostaje usunięcie
prezydenta Micheila Saakaszwilego. Istota tej niedyskrecji polega bowiem nie na
słowach, których użył Putin, a na poświadczeniu ewolucji prezydenta Francji z
krytyka polityki Kremla, w lojalnego sojusznika[35]. W podobnym duchu należy także
interpretować polskie reakcje na incydent w Achalgori. Wersja o „gruzińskiej
prowokacji” najpierw narodziła się
w Warszawie, potem została podchwycona przez ministra Siergieja Ławrowa, a
następnie zdezawuowana przez władze Osetii Płd., które wzięły na siebie całą
odpowiedzialność za incydent. W ten sposób polska opinia publiczna najpierw
została wykorzystana do uzasadnienia ewentualnej napaści Rosji na Gruzję, a
następnie umiejętnie podzielona na tle stosunku do Gruzji i jej niepodległości.
Czy więc dążenie do oddzielenia
Polski od Rosji pasem państw wschodnioeuropejskich nie doprowadzi do rezultatów
odwrotnych od zamierzonych: destabilizacji sytuacji w Europie Wschodniej i
realnego zbliżenia Chin i Rosji? Gdy tymczasem zabezpieczenie interesów Polski
na Zachodzie wymaga realnej okcydentalizacji Rosji i skierowania jej ekspansji
w kierunku własnego Wschodu. Rzecz nie jest taka prosta, gdyż specyficzna i
powierzchowna „westernizacja” lat ostatnich doprowadziła właśnie do ostrej
rywalizacji z Zachodem, której nie było na początku latach dziewięćdziesiątych,
gdy Rosja pod względem gospodarczym i społecznym niewiele się różniła od
Związku Sowieckiego. Sytuacja jest paradoksalna, gdyż Rosja postsowiecka w
wąskim tego słowa znaczeniu w znacznie większym stopniu orientowała się na
wartości zachodnie, natomiast dzisiejsza Rosja, która coraz bardziej przestaje
być państwem postsowieckim, radykalnie się nacjonalizuje, poszukując swojej
nowej postimperialnej tożsamości. Najprawdopodobniej Rosja będzie w najbliższym
czasie państwem coraz bardziej uzależnionym od eksportu surowców, ale
jednocześnie jeszcze bardziej agresywnym, podkreślającym poprzez konflikty swój
status i swoją odrębność oraz poszukującym w dzisiejszym świecie swojej
fundamentalistycznie rozumianej odrębności etnocywilizacyjnej.
Połączenie relatywnej słabości Rosji
z dążeniem do ewaluacji statusu rodzi poważny problem dla Polski, gdyż ważna
jest nie tyle sama agresywność Rosji, a raczej źródła jej inspiracji,
zachodniej lub wschodniej. Problemem politycznym jest to, czy i w jakim stopniu
działania Rosji będą brane pod uwagę, ignorowane lub ograniczane przez najważniejszych
graczy międzynarodowych, dla których sama Rosja nie jest najważniejszym
przedmiotem zainteresowania. Wyjątek stanowią tu może Niemcy, które poprzez
zbudowanie niezwykle kosztownego gazociągu północnego próbują osiągnąć dwa cele
geopolityczne. Po pierwsze, doprowadzić do wyobcowania Białorusi i Ukrainy od
Rosji, niezależnie od tego, kto będzie rządził w Mińsku i w Kijowie przez
najbliższe dziesięciolecia. Po drugie, przekształcić Rosję w zaplecze surowcowe
Niemiec, co można zinterpretować jako próbę zrealizowania odwiecznego marzenia
kolejnych gospodarzy urzędu kanclerskiego. Kryzys gospodarczy i autorytarna
ewolucja reżimu politycznego w Rosji nie stanowią ku temu żadnej przeszkody, a
raczej sprzyjają tej tendencji. Tradycja współpracy politycznej i gospodarczej
Niemiec ze Związkiem Sowieckim jest bardzo długa i sięga samych korzeni –
rewolucji bolszewickiej oraz pokoju brzeskiego.
Dla Stanów Zjednoczonych problem
rosyjskich surowców energetycznych ma mniejsze znaczenie. Będą one jednak
zapewne starały się utrzymać ceny ropy naftowej na niskim poziomie, nie ze
względu na Rosję, ale ze względu na fundamentalistyczne
i agresywne państwa Bliskiego Wschodu. Na parametry zaproponowanego
przez Biały Dom reset w stosunkach amerykańsko-rosyjskich próbowały
wywierać wpływ firmy lobbystyczne, których przedstawiciele kursują stale
pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą. Sposób myślenia tych ekspertów dobrze oddaje
raport Century Foundation przygotowany przez Thomasa Grahama, odpowiadającego
za sprawy rosyjskie w firmie lobbystycznej Kissinger Associates[36]. Raport wychodzi z
założenia, że w Rosji istnieje rząd postępowych modernizatorów, którzy
rozumieją wyzwania stojące przed państwem, chcącym powrócić do klubu wielkich
mocarstw. Warunkiem przekształcenia Rosji w rzeczywiście rozwinięte i nowoczesne
państwo jest zmodernizowanie infrastruktury. Wymagać to będzie zachodnich
inwestycji na kwotę ok. 1 biliona USD w ciągu dekady oraz transferu technologii
i know how. Graham, doskonale rozumiejący specyficzną mentalność
rosyjskiego establishmentu, oprócz inwestycji i technologii proponuje także
„finlandyzację” Ukrainy, jako sposób zaspokojenia imperialnych tęsknot. W
przeciwnym wypadku Rosja będzie przeszkadzać Stanom Zjednoczonym wszędzie,
gdzie będzie tylko mogła, aż w końcu rozpadnie się ostatecznie wraz ze swoim
potencjałem broni atomowej, przy okazji wciągając Stany Zjednoczone w konflikt
z Chinami o kontrolę nad obszarami położonymi na wschód od Uralu.
Andriej Piontkowskij zwrócił uwagę,
że projekt „Daj bilion” w sposób zaskakujący zbieżny jest ze stanowiskiem
przedstawionym przez Putina w Davos, który anulowanie 500 mld USD długów swoich
kolegów z drezdeńskiej rezydentury uznał za warunek przezwyciężenia światowego
kryzysu finansowego[37].
Rosja gwałtownie potrzebuje kapitałów, a Graham i Putin mówili co prawda o
różnych kwotach, ale co do zasady byli zgodni. Propozycje te przypominają program
„Zgoda na szansę” zgłoszony przez Michaiła Gorbaczowa latem 1991 roku, który
przewidywał udzielenie Związkowi Sowieckiemu pomocy w wysokości 100 mld USD.
Odrzucenie tej oferty było jednym z wydarzeń przesądzających o fiasku projektów
politycznych Gorbaczowa. Bardzo często oczekiwanie pomocy uzasadniane było
przez Moskwę groźbą rozpadu i utraty kontroli nad arsenałem atomowym. Rosyjska
polityka zagraniczna chętnie sięga do metod politycznej trawestacji,
demonstrując na zewnątrz własne rozdarcie
pomiędzy „modernizacją”, a „odbudową imperium”.
O wiele większe znaczenie dla
formułowania nowej agendy administracji Baracka Obamy, niż propozycje firm
lobbystycznych, być może pracujących dla rosyjskich zleceniodawców, mogą mieć
opracowania grup ekspertów związanych z Partią Demokratyczną. Joanna
Matuszewska zwróciła uwagę na opublikowany w 2008 roku Phoenix Initiative
Report opracowany przez liberalny think-tank Center for A New
American Century. W raporcie tym zaproponowane zostało „śmiałe i prawdziwie
nowe myślenie na temat roli Ameryki”, oparte na koncepcjach „łączącej
współzależności” (inteconnectedness) i „rozproszonej władzy” (diffuse
power).
Najprawdopodobniej raport, do którego wstęp napisała Susan E. Rice, mianowana
wkrótce potem ambasadorem USA przy ONZ, zawierał zapowiedź nowego sposobu rozumienia
problemów strategicznych i pojmowania roli Stanów Zjednoczonych na świecie.
Drugim ważnym tekstem przygotowującym zmianę strategii globalnej Waszyngtonu
był tekst Charlesa Kupchana i Adama Mounta o regule autonomii.
Nowy sposób postrzegania problemów bezpieczeństwa Matuszewska nazywa
„uniwersalistycznym”, a formą jego operacjonalizacji może być „strategia
regionalnej dewolucji”. Stany Zjednoczone będą chciały podzielić się
odpowiedzialnością za utrzymanie ładu globalnego z regionalnymi „wschodzącymi
potęgami”, od których oczekują „odpowiedzialnego zachowania”. „Oznacza to –
pisze Matuszewska – odejście od promowania zachodniej wersji demokracji jako
jedynego wzorca i zaakceptowania różnorodności reżimów politycznych, od których
Waszyngton będzie oczekiwał, że będą aktywnymi «producentami bezpieczeństwa» w
swoim regionie, a nie tylko biernymi konsumentami jego formy wytwarzanej przez
Stany Zjednoczone”.
Nowa strategia zakłada zaproszenie
do współpracy w rozwiązywaniu problemów bezpieczeństwa światowego nie tylko
krajów demokratycznych, ale wszystkich państw, które charakteryzują się
odpowiedzialną formą rządów i nie naruszają w sposób rażący norm porządku
globalnego w formie ludobójstwa, systematycznego prześladowania mniejszości lub
narażania obywateli na powszechną nędzę. Reset stosunków
amerykańsko-rosyjskich oznacza, zgodnie z interpretacją Matuszewskiej, że
„Stany Zjednoczone traktują Rosję jako «państwo wschodzące» takie jak Chiny, co
w ramach przyjętej jako wytyczna polityki obecnej administracji reguły
autonomii oznacza, że będą od niej oczekiwały zachowania przewidywalnego i
wzięcia na siebie odpowiedzialności za rozwiązywanie
problemów światowych w stopniu odpowiadającym jej potencjałowi i roli
wielkiego mocarstwa, jakie Rosja sama sobie wyznacza”.
Reguła autonomii może otwierać przed Rosją nowe możliwości, przynajmniej w
wymiarze regionalnym, pod warunkiem, że uda się Moskwie udowodnić, że niektóre
państwa sąsiedzkie nie charakteryzują się odpowiedzialną formą rządów. Dlatego
też stosunki z Rosją już stały się prawdziwym testem polityki amerykańskiej,
chociaż nie wiadomo jeszcze, czy powstanie nowa agenda, do której przyjęcia
Stany Zjednoczone będą starały się zachęcić Moskwę, a utrzymujący się stan
nieokreśloności w tej dziedzinie może zrodzić przynajmniej dwa kardynalne
problemy.
Nie chodzi tylko o pogodzenie roli
wielkiego mocarstwa, którą wyznaczyła sobie Rosja, z malejącym w okresie
kryzysu potencjałem, ale także o pogodzenie tej roli z jeszcze
nieskonkretyzowanym pojęciem „zachowanie odpowiedzialne”. Jeśli nowa
administracja amerykańska rzeczywiście chce ułatwić Rosji adaptację i
socjalizację do nowej roli części Zachodu, to będzie musiała się zmierzyć z
antyamerykańskimi kompleksami polityków rosyjskich, których edukacyjna polityka
Obamy może drażnić w równym stopniu, jak lekceważąca postawa Busha. W 1991 roku
rodząca się dopiero Federacja Rosyjska uzyskała status „kontynuatora Związku
Sowieckiego”, co pozwoliło politykom rosyjskim w relacjach ze Stanami
Zjednoczonymi stale odwoływać się do agendy stosunków sowiecko-amerykańskich,
tak jakby władze Rosji skazane były na kontynuowanie dzieła imperium komunistów.
Po 1999 roku oficjalna retoryka polityczna („największa katastrofa
geopolityczna XX wieku”, „złe lata dziewięćdziesiąte” i „mocarstwo
energetyczne, które podnosi się z kolan”) przypisała Rosji misję historycznego
rewanżu za porażkę w zimnej wojnie. Idąca w ślad za tym wyborem fundamentalna
krytyka polityki Stanów Zjednoczonych
w
środkach masowego przekazu i w wypowiedziach polityków spowodowała wzrost
„ludowego antyamerykanizmu”, który stał się w ostatnich latach stałym elementem
rosyjskiego dyskursu politycznego, a w swoich radykalnych formach przybiera
często postać paranoidalnych koncepcji amerykańskich, żydowskich, masońskich
lub innych spisków przeciwko Rosji. Wszystko to powoduje, że antyamerykański
obskurantyzm oraz konspirologia towarzysząca konfliktom na obszarze
postsowieckim, które są zjawiskami istotnymi dla psychologii społecznej, stają
się – jak dowodzi Andreas Umland – zjawiskami ważnymi także dla bezpieczeństwa
międzynarodowego.
W tej sytuacji przejście od polityki „przymusowej korekcji zachowania” do
polityki „socjalizacji” wydaje się być pożądane, ale niezwykle trudne w
realizacji.
Realizacja nowej strategii będzie
tym trudniejsza, gdyż nie tylko Stany Zjednoczone próbują w swojej polityce
zagranicznej wykorzystać kompleksy postimperialne rosyjskiego establishmentu.
Bardziej umiejętnie robią to Chiny, których polityka zagraniczna jest znacznie
bardziej subtelna. Chodzi w niej o to, aby zrozumieć psychologię Drugiego, do
pewnego stopnia przyznać mu rację, a następnie wykorzystać w swoich interesach
jego kompleksy i ideologie, jego wielkość oraz jego nicość i dopiero wtedy
podporządkować sobie jego wolę. Przykładem politycznego zrozumienia
i wykorzystania była polityczna reakcja Chin na wojnę z Gruzją, wyrażana za
pośrednictwem Szanghajskiej Organizacji Współpracy. Deklarując gotowość
strategicznego partnerstwa w walce z amerykańskim unilateralizmem, Chińczycy
umiejętnie wykorzystują cynizm najmłodszego pokolenia sowieckiej nomenklatury,
które rządzi obecnie Rosją. W 2009 roku prezydenci Hu Jintao i Dmitrij
Miedwiediew podpisali najpierw umowę o dostawach przez dwadzieścia lat
rosyjskiej ropy po cenie niższej niż 50 USD za baryłkę, a następnie „Program
współpracy między regionami Dalekiego Wschodu i Syberii Wschodniej w Rosji a
Północnym-Wschodem ChRL w latach 2009-2018”, przewidujący realizację ok. 200 projektów. Dzięki wspólnej eksploatacji rosyjskich złóż surowców naturalnych w
Chinach uruchomiona zostanie produkcja żelaza, miedzi, molibdenu, złota,
tytanu, wanadu, srebra, germanu, ołowiu i innych metali. Zakłady przetwórcze
mogą być też tworzone na terenie Rosji pod warunkiem zatrudnienia w nich
chińskich pracowników.
Polityka zagraniczna Chin wobec
Rosji, jak dowodzi Andriej Piontkowskij, prowadzona jest w duchu strategii
walki Sun Zu, zgodnie z którą: „Efektywna kontrola sprawowana przez dłuższy
czas nad strategicznym rejonem znajdującym się poza granicami geograficznymi, w
ostatecznym rezultacie doprowadzi do przesunięcia tych granic”.
W chińskim rozumieniu „kontrolować” oznacza zrozumieć i wykorzystać do swoich
celów logikę procesów „naturalnych”.
W przypadku Rosji chodzi o wykorzystanie „naturalnego” procesu zrzucania
zbędnego balastu w postaci przeludnionych republik sowieckich, słabszych grup
społecznych, nierentownych sektorów gospodarki lub zacofanych regionów. Co
ciekawe podpisanie porozumień w 2009 roku poprzedzone zostało największymi w
dziejach Chin Ludowych manewrami wojskowymi z udziałem 50 tys. żołnierzy wojsk
lądowych i lotnictwa, z wykorzystaniem nowoczesnych systemów łączności i
nawigacji satelitarnej.
W północno-wschodnich Chinach wojska ćwiczyły przemarsz na dystansie 2 tys.
kilometrów w terenie stepowym i lesistym. Zdaniem Aleksandra Chramczychina,
eksperta z Instytutu Analiz Politycznych i Wojskowych, manewry te świadczą co
najmniej o zmianie priorytetów planowania wojskowego Chin, gdyż podobne
operacje można realizować tylko na terenie Rosji lub Azji Centralnej, a nie w
Tybecie, na Półwyspie Koreańskim lub wobec Tajwanu.
Przy pomocy kija i marchewki Chiny starają się już teraz socjalizować Rosję do
nowej roli części Wschodu, gdy tymczasem Stany Zjednoczone dopiero zapowiadają
zmianę strategii.
Zmiany strategii globalnych
Waszyngtonu i Pekinu, jeśli rzeczywiście się dokonają, prowadzić mogą do dwóch
wniosków.
Wniosek pierwszy. Jeśli rzeczywiście
Stany Zjednoczone zrezygnują z różnych form powstrzymywania Rosji, to trudno
będzie realizować dotychczasową politykę, której celem było oddzielenie Polski
od Rosji pasem państw niepodległych, dostatnich, stabilnych, demokratycznych i
zintegrowanych ze strukturami europejskimi i euroatlantyckimi. Polityka taka
wymaga bowiem wsparcia USA i współdziałania z NATO. Trudno będzie realizować
politykę oddzielania się od Rosji, gdy Waszyngton podejmie próbę, tym bardziej
jeśli będzie ona udana, adaptacji polityków rosyjskich do nowych reguł gry w
świecie, w którym nie obowiązuje już logika konfrontacji.
Wniosek drugi. W obliczu chińskiej
polityki „kontrolowania” przy pomocy logiki procesów naturalnych, zamiar
socjalizacji Rosji do roli części Zachodu jest trafny i nawiązuje zarówno do
tradycji polskiej polityki wschodniej, która
– jak pisze Janusz Ekes – „kojarzyła polską promocję Rosji ekspandującej na
wschód z zabezpieczeniem polskiej polityki zachodniej”, jak i do ideałów
antykomunistycznej rewolucji z końca ubiegłego wieku. Problemy kryją się w
źródłach inspiracji tej socjalizacji oraz w ich zgodności bądź niezgodności z
interesem polskim. W interesie Polski leży to, aby strategia dewolucji
regionalnej, czyli podzielenia się przez Stany Zjednoczone odpowiedzialnością
za utrzymanie porządku globalnego z nowymi „wzrastającymi potęgami”, prowadziła
do tego, że Rosja będzie aktywnym „producentem
bezpieczeństwa” we wschodniej, a nie w zachodniej części obszaru
postsowieckiego. W interesie tym leży także to, aby reguła autonomii
wzrastających potęg nie prowadziła do utrwalenia się autorytaryzmu w Rosji i
odrodzenia się symbiozy rosyjsko-niemieckiej, a przeciwnie – sprzyjała jak
najbardziej realnej okcydentalizacji Rosji i jej jak najlepszym stosunkom z
Polską.